Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Koniec świata i techno lęki.
Marek Krajewski w swoim artykule “Fantazja niech to się wreszcie skończy” porusza temat lęków i apokaliptycznego myślenia o obecnej sytuacji. Ten lek przed końcem świata lub “fantazja o końcu świata” (Krajewski, 2017) łączą się z technologicznymi aspektami myślenia o świecie i tym jakie lęki towarzyszą ludziom w nowej technologicznej rzeczywistości.
Niech to się wreszcie skończy (Krajewski, 2017)
Każdemu z nas czasem doskwiera poczucie bycia nie sprawczym. Idea, że nie zrobiliśmy danego dnia nic produktywnego z czym ciężko się nam pogodzić. Marzenie o końcu świata wiąże się z poczuciem bezradności oraz poczuciem winy. Żyjemy w społeczeństwie kapitalistycznym, napędzanym ideą bycia produktywnym, więc kiedy nie jesteśmy wstanie sprostać temu zadaniu marzymy o tym by koniec świata nadszedł szybciej. Może przed sesją egzaminacyjną albo deadlinem w pracy. Jest to bardzo narcystyczne podejście, które jednak ma też swoje uwarunkowania w neoliberalnym systemie opartym o jednostkowe myślenie. Technologia wkrada się w to strach w postaci self-tracking’u. Dzięki technologii możemy monitorować praktycznie każdy aspekt naszego życia, począwszy od tego co jemy i ile ćwiczymy, po to ile czytamy albo ile czasu spędzamy przed ekranami naszych telefonów lub laptopów. Każdy etap naszego życia jest monitorowany. Jeśli jesteśmy pod ciągłą kontrolą, narzuconą nam przez samych siebie lub przez nasze urządzenia mobilne, to pojawia się strach przed straceniem kontroli nad naszym życiem na rzecz maszyn. Taka obawa pojawia się gdy technologia za bardzo wkracza w nasze życie a my jednocześnie czujemy się niezdolni do wypełniania narzuconych na nas zadań.
Mizantropia (Krajewski, 2017)
Czekanie na koniec świata wiąże się również z niechęcią do ludzi i proroctwami o wyginięciu naszego gatunku. Odpowiedzią na takie myślenie jest ruch preppersów, których głównym celem jest oczekiwanie na zagładę i przygotowywanie się do niej. Gardzą oni ludźmi, którzy nie byliby w stanie samodzielnie przetrwać. Ruch ten choć głosi obywatelskie postawy, w gruncie rzeczy oparty jest na jednostkowym myśleniu i samowystarczalności. Nikt ci nie pomoże jak będzie koniec świata, sam musisz sobie poradzić. Taka wizja apokalipsy często pojawia się w filmach i literaturze, jak na przykład “Jestem legendą”, stałym motywem filmów apokaliptycznych jest walka niewielkiej grupy ludzi o przetrwanie. Towarzyszącej tej wizji świata jest lęk przed straceniem już osiągniętego poziomu rozwoju technologicznego. Lęk przed brakiem technologii jest w nas silnie zakorzeniony ponieważ każdy nasz aspekt jest stechnologizowany, co oznacza, że bez technologii nie dalibyśmy sobie rady. Jeśli technologię rozumiemy szeroko to życie bez niej jest praktycznie niemożliwe. Niewielu z nas potrafiłoby rozpalić ognisko albo upolować coś, szczególnie bez użycia broni. Ale nawet tak proste zadania jak ubranie się lub umycie byłyby niemożliwe bez nowoczesnych narzędzi. Nasze silne uzależnienie od niej pokazał nasz eksperyment w trakcie, którego mieliśmy przeżyć jeden dzień bez technologii. Wielu z nas się to nie udało, nawet jeśli wybrali dzień, w którym mieli niewiele do zrobienia. Technologia jest wszechobecna a co za tym idzie strach przed utratą jej silniejszy.
Niech się coś dzieje (Krajewski, 2017)
Społeczeństwo konsumpcyjne, w jakim żyjemy, oparte jest na silnych bodźcach i ciągłej stymulacji. Symbole oczekiwanej dystrakcji i nowych wrażeń jest czekanie na koniec świata. Oczekujemy prawdy ale również chcemy doświadczyć czegoś emocjonalnego co wydarłoby nas z letargu dnia codziennego. Przeżycie lub chociaż uczestnictwo w końcu świata jako ekscytującym spektaklu przyciąga naszą uwagę. Kultura popularna pomaga budować wizję końca świata, którą chcielibyśmy przeżyć. Taki widowiskowy kres cywilizacji niesie ze sobą odwrócenie istniejącego początku. Brutalny koniec świata, prezentowany przez popkulturę i skupiający się na całym istniejącym źle, tłumaczy dlaczego części ludziom się nie powodzi oraz jest jasnym i łatwo przyswajalnym przekazem. Z emocjonującym oczekiwaniem na koniec świata łączy się fascynacja upadkiem tego, co wszechpotężne - w tym przypadku ludzka cywilizacja. To antropocentryczne myślenie, stawiające ludzi na pierwszym miejscu daje nam poczucie ważności. Fascynuje nas wizja tego, że po tysiącach lat istnienia i technologicznych osiągnięciach mielibyśmy po prostu zniknąć z powierzchni Ziemi albo zostać unicestwieni, tym bardziej jeśli do takiego unicestwienia doszłoby przez obcą cywilizację. Fascynacja upadkiem wynik z desensytyzacji (Krajewski, 2017), czyli przeładowaniu bodźcami i potrzeby jeszcze silniejszych doświadczeń. Fascynuje nas jak moglibyśmy skończyć, jak by to wyglądało a co najważniejsze jaką rolę my pełnilibyśmy w tym apokaliptycznym spektaklu.
Wizje apokaliptyczne łączą się z techno lękami, ponieważ wiele z nich wywodzi się z tych samych miejsc, takich jak niemoc czy potrzeba silniejszych bodźców. Część apokaliptycznych obrazów tworzonych przez popkulturę wykorzystuje technologię, jak na przykład “Terminator”, który wykorzystuje lęk przed maszynami do malowania wizji końca świata w rozumieniu końca kontroli ludzi. Takim wizjom towarzysz też lęk przed skutkami postępu, czujemy się nieprzygotowani na świat, który nadchodzi. Szybkie zmiany, coraz to nowsze maszyny napawają nas lękiem przed tym, że zostaniemy w tyle, nie nadążymy. Nasze lęki przeplatają się tworząc wizję rychłego końca, która odbija się w wytworach kultury i naszym myśleniu.
Źródła:
https://www.dwutygodnik.com/artykul/7009-fantazja-niech-to-sie-wreszcie-skonczy.html
https://www.magdalenaszpunar.com/_publikacje/2018/MSzpunar-1.pdf
https://nck.pl/upload/2019/01/01d-wstep-2_2018.pdf
0 notes
Text
Jak nowe technologie nadzoru zmieniają świat
„Dziś w Stanach Zjednoczonych mamy około 4 lub 5 tysięcy punktów danych na każdą osobę, modelujemy więc osobowość każdej osoby dorosłej w Stanach Zjednoczonych, czyli około 230 milionów ludzi” – wyznał Alexander Nix, ówczesny dyrektor generalny brytyjskiej firmy doradztwa politycznego Cambridge Analytica, w październiku 2016 roku - ledwo na miesiąc przed tym, gdy cały świat usłyszał, że nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych zostaje miliarder Donald Trump - republikański czarny koń kampanii prezydenckiej. Kontrowersyjny wygrany, którego mało kto się spodziewał, który nie został w żaden sposób poparty przez większość mediów głównego nurtu (i od których sam się odcinał) i który, mimo, że był co prawda biznesmenem, nie posiadał w zasadzie zaplecza i doświadczenia politycznego, wywołał niemałe poruszenie. Zaczęto mówić o potencjalnej interwencji i manipulacji ze strony zagranicznych mocarstw – Rosji, Chin, Arabii Saudyjskiej. W końcu, jak to przewidywały sondaże, jego kontrkandydatka Hillary Clinton miała wygraną w kieszeni. Skąd więc taki wynik?
Początki nowego nadzoru
Pojęcie surveillence pochodzi od francuskiego słowa surveiller, co z kolei oznacza czuwanie nad, strzeżenie, pilnowanie; nadzór (według definicji pioniera surveillence studies Davida Lyona), można określić jako „ukierunkowane, systematyczne i rutynowe zwracanie uwagi na osobiste informacje w celu wpływania, zarządzania, ochrony lub kierownictwa”. Nadzór jest z natury niejednoznacznym zagadnieniem. Model tradycyjny nadzoru, wyróżniony przez profesora socjologii University of California Gary’ego T. Marxa, sprawowany jest przez rząd lub instytucje z nim związane. Zwykle polegał na (najczęściej fizycznym) obserwowaniu, monitorowaniu zachowań wybranych osób, które zazwyczaj były już o coś konkretnego podejrzane. W jego książce Windows into the Soul. Surveillence and Society in an Age of High Technology wysuwa tezę, że ten rodzaj nadzoru ustępuje temu, co nazywa nowym nadzorem. Marx zauważył, że nowe technologie, takie jak między innymi sieci komputerowe i kanały komunikacyjne (np. elektroniczne), ale też urządzenia medyczne i rozwój transportu powodują, że drastycznie zmienia się istota tego, w jaki sposób sprawuje się władzę i monitoruje zachowania. Model tradycyjny, który nie posiadał rozbudowanych baz danych i w którym utrudnione było zdobywanie, przechowywanie i przetwarzanie informacji, teraz zostaje zautomatyzowany – poprzez użycie skomputeryzowanych narzędzi i sztucznej inteligencji i strywializowany – poprzez ukrycie nadzoru i wpisanie go w rutynowe czynności (poprzez rozwój wzoru społeczeństwa konsumpcyjnego, bankowości i państwowych baz danych). Ponadto, punkt ciężkości nadzoru po części miałby zostać przerzucony na jednostkę – neoliberalny wzór maksymalizacji zysków, troski o własną kondycję i zdrowie miałyby zachęcać do samo-nadzoru, w którym jednostka monitoruje co jest „w normie”, a co nie. W końcu, nowy nadzór nie jest już sprawowany tylko przez komórki państwowe; właściwie, można by stwierdzić, że państwo w tej dziedzinie straciło na sprawczości – obserwuje się zatarcie sektora publicznego i prywatnego, jeżeli mówimy o chociażby ściganiu przestępców (np. poprzez wykazy bankowe i systemy lokalizacji wykorzystywane do ich łapania). Nowy nadzór jest więc zdecentralizowany, kontekstualny, w dużej mierze nastawiony na rolę konsumenta i tak zakorzeniony w codzienności, że nie sposób go zauważyć, więc też w rezultacie mu się sprzeciwić, bo jak wskazuje Marx, nieuczestniczenie w nowym nadzorze jest niemal równoznaczne z nieuczestniczeniem w społeczeństwie. Wszyscy korzystamy ze wspomnianych technologii, niekiedy jesteśmy do tego zmuszeni, niekiedy czujemy presję społeczną, niekiedy po prostu chcemy poprawić swój komfort życia. Kluczowe technologie nowego nadzoru, jak mówi, to te „o większych możliwościach niż zmysły człowieka” - więc te, których obecność jest jak powietrze, przy których nikomu nie przychodzi do głowy, że w czasie rzeczywistym jest poddawany nieustannemu profilowaniu, (re)kontekstualizowaniu, wynajdowaniu prawidłowości i powiązań w prozaicznych czynnościach.
4xV
Mimo, że dopiero w ostatnich latach zaczęło być o nim głośno, szczególnie w kontekście badań społecznych, termin Big Data jest używany od lat 90. XX wieku. Jego rozpowszechnienie przypisuje się zazwyczaj naukowcowi Johnowi Masheyowi. Termin ten odnosi się do dużych, zmiennych i różnorodnych zbiorów danych, które rozmiarem (najczęściej opisywalnym w terabajtach lub petabajtach) przekraczają możliwości powszechnie używanych narzędzi programowych do przechwytywania, selekcjonowania, zarządzania i przetwarzania takich danych we względnie szybkim czasie. W świecie, w którym kolektywnie wytwarzamy miliardy pojedynczych jednostek danych na sekundę (i których wciąż przybywa) ilość informacji do przetworzenia staje się wręcz niewyobrażalna, co z kolei daje ogromny potencjał na wykrycie nowych, niesamowicie wartościowych wzorców i zależności. Powszechnie przyjęło się, że filozofia systemu inteligentnych filtrów łączących głownie nieustrukturyzowane dane, jakim jest Big Data to cztery wartości: volume (ilość), variety (zróżnicowanie), velocity (szybkość), value (wartość). Potencjał i siła Big Data jest niezaprzeczalna, co udowadnia to, w jak wielu sektorach się ją stosuje i jak prężnie rozwija się ta dziedzina. W końcu odpowiednie przefiltrowanie, ustrukturyzowanie i wykorzystanie informacji, nad którymi nie da się tradycyjnie zapanować, gwarantuje dużą przewagę i potencjał wywierania wpływu, szczególnie w społeczeństwie, w którym to one są najbardziej znaczącą walutą na polu politycznym, gospodarczym czy naukowym. Świat technologii i wielkich pieniędzy zauważył siłę tego narzędzia, pozostaje jednak pytanie, czy społeczeństwo przygotowało się na to, co może ono za sobą nieść.
Profilowanie psychograficzne a polityka
Firma Cambridge Analytica, pod taką nazwą, została zarejestrowana w styczniu 2015 roku z siedzibą w Londynie, nazywając swoją działalność „globalną agencją zarządzania wyborami”, jednak początki jej oficjalnej aktywności można datować na okolice roku 2013. Metody analizy danych CA były w dużej mierze oparte na pracy naukowej Michała Kosińskiego, który wraz z współpracownikami opracował system profilowania psychograficznego oparty na danych zebranych online, np. polubieniach z Facebooka i danych ze smartfonów. Twierdzono, że nawet przy ograniczonej wiedzy o Facebookowych polubieniach poszczególnej osoby ta może być analizowana z większą efektywnością niż mogliby to zrobić jej przyjaciele lub krewni. Takie psychologiczne „mikrotargetowanie” stanowiło, według niego, potężne narzędzie wywierania wpływu z potencjałem na wielu frontach. Gromadzono więc dane na temat internautów, korzystając z zarówno publicznych, jak i prywatnych danych; płeć, wiek, lokalizacja, zachowania konsumenckie i aktywność internetowa, co jak wykazano później, zostało przeprowadzone najprawdopodobniej bez zgody i wiedzy użytkowników, którzy zostali profilowaniu poddani. Pod koniec 2015 r. Harry Davies - dziennikarz The Guardian – opublikował artykuł dotyczący działalności CA i ich technik mikrotargetowania. Poinformował, że firma pracuje dla senatora Teda Cruza, wskazując powiązania polityka z miliarderem Robertem Mercerem, głównym inwestorem zarówno kampanii prezydenckiej Cruza, jak i CA. Rok później ujawniono, że w celu zwiększenia zasięgu owej kampanii i zebrania szczegółowych informacji na temat zdecydowanych i potencjalnych wyborców stworzono aplikację mobilną Cruz Crew, która miała zbierać szczegółowe informacje ze smartfonów, między innymi dotyczące fizycznego przemieszczania się i danych kontaktowych listy znajomych. Od tej pory świat zaczęło zalewać setki artykułów, wyznań byłych pracowników i coraz to nowe informacje dotyczące tego, w co CA było zaangażowane – referendum Brexit, największy wyciek danych w historii Facebooka, wybory w Indiach, Australii, Kenii i, wspomniane już na wstępie, zwycięstwo Donalda Trumpa.
Przekonywalni
W 2014 r. naukowiec z Cambridge University Aleksandr Kogan został zatrudniony przez firmę w celu opracowania aplikacji o nazwie This Is Your Digital Life, która miała być krótkim quizem dotyczącym osobowości. Za niewielką kwotę około 240 tys. użytkowników Facebooka zgodziło się wypełnić tę ankietę, o której mówiono, że służy wyłącznie celom naukowym. W to samo miał uwierzyć sam założyciel Facebooka, Mark Zuckerberg, który pozwolił aplikacji nie tylko na zbieranie danych osobowych od respondentów ankiety, ale także od znajomych na Facebooku (co było przeciwko regulaminowi strony), za co zresztą zeznawał parę lat później przed Kongresem Stanów Zjednoczonych. W ten sposób CA pozyskało dane kilku milionów nie zdających sobie sprawę z niczego osób. Podczas kampanii prezydenckiej w 2016 r. firma miałaby skorzystać z tych informacji, profilując wyborców na „przekonywalnych” (tzw. swing voters) i „nieprzekonywalnych”, do czego dodawano jeszcze inne podziały, np. względem położenia geograficznego. Wyborcy na obszarach, w których historycznie bardziej popierano partię republikańską, dostawali maile z triumfalnym wizerunkiem nominowanego, natomiast jego potencjalnie mniej gorliwym zwolennikom pokazywano sympatyków Trumpa, w tym jego córkę Ivankę lub oczerniano kontrkandydatkę, Hillary Clinton. Co więcej, „przekonywalnym” wyborcom częściej pokazywały się materiały dotyczące kampanii na serwisach takich jak YouTube czy Politico. CA również miało być zamieszane w odzyskanie i opublikowanie 33 tys. usuniętych maili Hillary Clinton na portalu WikiLeaks, co postrzeganie odbiło się na poparciu tej kandydatki. CA nigdy nie zaprzeczało swojemu udziałowi w wyborach w 2016 r., aczkolwiek dementowało doniesienia, jakoby używano profilowania psychograficznego do tego, by manipulować wyborców.
Demokracja w epoce nowego nadzoru
Przypadek CA może brzmieć jak scenariusz filmu sensacyjnego, jednak to, jaki wpływ miała ta pojedyncza prywatna firma na nastrój polityczny i prywatność prawie setki milionów wyborców jest, co prawda trudny do oszacowania, ale przynajmniej w jakiejś mierze niezaprzeczalny i na tyle ważny, że należy o nim mówić. Doświadczyliśmy być może dla niektórych jednego z najgorszych ze scenariuszy dotyczących tego, jak nowe technologie mogą zmienić świat – w tym funkcjonowanie demokratycznego państwa, zakres swobód obywatelskich i odpowiedzialności zarówno osobistej jak i zbiorowej. Systemy inteligentnych filtrów, jakimi posługiwało się CA do wynajdowania „przekonywalnych” nie znikną, wręcz przeciwnie – w neoliberalnej, kapitalistycznej rzeczywistości, w której optymalizacja zasobów (Trump wydał na kampanię prawie dwa razy mniej pieniędzy niż Clinton) i maksymalizacja zysków stanowią priorytet - a na co Big Data udowodniła, że jest doskonałą odpowiedzią - możemy się spodziewać, że takich praktyk będzie coraz więcej. Sposób sprawowania władzy i wywierania wpływu zmienił się znacznie, i tak jak mówił Marx, zatarł właściwie większość granic, które uznawaliśmy za pierwotne: prywatne – publiczne, istotne – nieistotne, polityczne – apolityczne, jednostkowe – zbiorowe, doczesne – na skalę światową, naukowe – konsumenckie, i, być może najważniejsze w tym przykładzie, podmiotowe (demokracja) – uprzedmiotowione (pozbawienie wpływu). Technologie i sposoby nowego nadzoru wkradają się w tą przestrzeń pomiędzy tym, co oczywiste - tam, gdzie figurują miliardy jednostek informacji, w co włożone są miliardy dolarów, czego skali i znaczenia nie sposób określić, o czym nikt właściwie nie wie, czym dokładnie jest, za czym właściwie nikt – wliczając w to rządzących i prawdopodobnie nawet jednostki ten system eksploatujące - nie nadąża.
Źródła:
Lyon D. (2007) Surveillance Studies: An Overview
Marx G. T. (2016) Windows into the soul. Surveillance and society in an age of high technology
https://www.hoover.org/sites/default/files/research/docs/fiorina_webreadypdfupdated.pdf
https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1002/9781119528043.ch5
https://link.springer.com/article/10.1057/s41270-016-0001-3
https://www.reuters.com/article/us-facebook-cambridge-analytica-factbox/factbox-who-is-cambridge-analytica-and-what-did-it-do-idUSKBN1GW07F
https://www.techworld.com/data/what-is-cambridge-analytica-3674029/
https://www.theguardian.com/us-news/2015/dec/11/senator-ted-cruz-president-campaign-facebook-user-data
https://www.theguardian.com/uk-news/2018/mar/23/leaked-cambridge-analyticas-blueprint-for-trump-victory#maincontent
https://www.theguardian.com/news/2018/mar/17/data-war-whistleblower-christopher-wylie-faceook-nix-bannon-trump
https://news.sky.com/story/behind-the-scenes-at-donald-trumps-uk-digital-war-room-10626155
Waszewski J. (2015), Ewolucja systemów nadzoru
Część źródeł z Wikipedii: Big Data, Surveillence studies i Cambridge Analytica
0 notes
Text
Potrzeba matką wynalazku - nowoczesne protezy i inwencja twórcza
Protezy towarzyszą nam jako gatunkowi od tysięcy lat. Właściwie od zawsze tracimy kończyny i naturalnym jest, że chcemy chociaż w pewnym stopniu przywrócić sobie funkcjonalność, którą one zapewniały. Drewniane palce i nogi, żelazne ręce, gałki oczne wykończone złotem, wszystkie te elementy powstały setki, a nawet tysiące lat temu. Wraz z postępem techniki i technologii znacznie zwiększyło się zaawansowanie protez. Filmy i książki z gatunku science-fiction często przedstawiają korzystających z protez, które znacznie przewyższają możliwościami nasze zwykłe kończyny. Z biegiem czasu takie perspektywy stają się coraz bardziej realne, co prowokuje niezliczone dyskusje na temat moralności protez. Jednak nie ten aspekt protez chciałem poruszyć. Nadal ideałem, do którego kompletnego odwzorowania staramy się dotrzeć pozostają ludzkie kończyny. Jednak nasz organizm wydaje się być o wiele bardziej skomplikowany do odwzorowania niż te przedstawiane we wszelakich filmach, więc czemu powinniśmy się ograniczać? Chciałbym przybliżyć sylwetki dwóch osób korzystających z protez. W obu przypadkach są to protezy rąk i oba wyłamują się z kanonu jakim jest wygląd i funkcjonalność ludzkiej kończyny.
Bertolt Meyer jest 43 letnim mężczyzną z Niemiec. Bertolt urodził się bez lewego przedramienia w wyniku czego korzysta z protezy. Jak sam mówi sprawdza się ona świetnie we wszystkich codziennych czynnościach. Narzędzie za pomocą elektrod wyłapuje sygnały wysyłane przez mięśnie Bertolta, dzięki czemu może on przekręcać nadgarstek oraz chwytać przedmioty. Jak wspomniałem w czynnościach codziennych ta funkcjonalność jest w pełni wystarczająca, jednak schody pojawiają się w przypadku realizowania jego pasji. Bertolt kocha tworzyć muzykę, czemu poświęca swój wolny czas, jednak korzystanie z syntezatora wymaga od niego zarówno szybkiej reakcji jak i sporej precyzji - do czego jego zastępcza ręka nie jest zdolna. Aby ominąć te ograniczenia zdecydował się na zmodyfikowanie protezy. Przy pomocy specjalnie zaprojektowanej płyty głównej oraz części ze starego syntezatora zbudował element, który może zamontować zamiast swojej syntetycznej dłoni, gdy tylko chce tworzyć muzykę. Urządzenie, tak jak normalna proteza, odczytuje impulsy wysyłane przez nerwy, które przemianowuje na napięcie. To w połączeniu z zamontowanym wejściem Jack pozwala kontrolować szeroką gamę syntezatorów. Jak sam przyznaje operowanie w taki sposób wymagało trochę praktyki, jednak obecnie opisuje to jako coś absolutnie naturalnego i dającego więcej kontroli niż posługiwanie się pokrętłami i przyciskami. Jego proteza chociaż całkowicie odchodzi funkcjonalnością i wyglądem od dłoni człowieka, pozwala na większe spełnienie i wyrażenie się artystycznie, a ponadto może być zamontowana, gdy tylko tego potrzebuje.
Tilly na co dzień prowadzi kanał na youtube, gdzie publikuje poradniki związane z pięknem i makijażem. Oglądając jej filmy naszą uwagę od razu przyciągają bioniczne z których korzysta nastolatka i jak sama przyznaje chce tego. Ręce Tilly musiały zostać amputowane, gdy ta miała zaledwie 15 miesięcy w celu zatrzymania zagrażającej życiu infekcji. Gdy dorastała rynek protez dziecięcych nie był dobrze rozwinięty, a kiedy Tilly wystarczająco podrosła protezy, które dostała nie spełniały jej oczekiwań. Wyglądem starały się odwzorować ludzkie ręce, jednak wyróżniały się na tyle aby przyciągać spojrzenia, które powodowały dyskomfort u dziewczyny. Ponadto Tilly czuła, że to właśnie wyglądowi było poświęcone więcej uwagi przez co ich funkcjonalność odbiegała znacząco od wystarczającego poziomu. Te wszystkie wady w połączeniu z wysoką ceną sprawiły, że nastolatka zrezygnowała z dotychczasowych realistycznych protez na rzecz produktu o wiele bardziej futurystycznego. Jej nowe ręce mają bardzo mechaniczny design, wyposażone są w diody i lampy LED a ponadto mają wymienne obudowy pozwalające na wybranie koloru zależnie od tego na co obecnie ma ochotę. Jak już wspominałem ręce przyciągają uwagę, jednak tym razem nie są to spojrzenia współczucia a nadziei i radości, jak opisuje to nastolatka. Poprzez korzystanie z tak wyróżniających się protez Tilly stara się dodać pewności siebie innym osobom z niepełnosprawnościami. Jednak nie robi tego tylko dla innych, sama przyznaje, że czuje się z nimi świetnie i jest to forma celebracji odmienności i bycia sobą.
Jeszcze długo nie będziemy w stanie zaoferować kompletnie odwzorowanych kończyn ludziom którzy je stracili. Jednak jesteśmy w stanie dać im coś, co dla wielu całkowicie wystarcza a nawet oferuje więcej. Piękno niestandardowych proces nie wynika z ich niesamowitych funkcji czy porywającego wyglądu. Są to narzędzia których używanie daje komfort, narzędzia które pozwalają na ekspresję i nie ograniczają osób z nich korzystających.Coś, co akceptujemy jako część nas.
Linki do kanałów wspomnianych twórców: Bertolt Meyer: https://www.youtube.com/watch?v=qSKBtEBRWi4
Tilly Lockey: https://www.youtube.com/channel/UC5hrVolbwN8XsWbNTRpoIMA
1 note
·
View note
Text
Dzień bez technologii - czyli jak nauczyć się żyć od nowa?
Zacznijmy od kilku statystyk…
Z Internetu korzysta 59% populacji światowej, w Polsce jest to aż 81% populacji. Z roku na rok liczba osób podłączonych do sieci zwiększa się, a głównym narzędziem, które służy do bycia online stają się smartfony. Warto zwrócić uwagę na fakt, że według statystyk telefony komórkowe posiada 137% mieszkańców Polski. Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta – wielu mieszkańców Polski korzysta z więcej niż jednego telefonu komórkowego.
Uczestnictwo w sieci
Dzięki rozpowszechnieniu się komputerów, Internetu i smartfonów, życie codzienne wielu osób składa się z dwóch przeplatających się ze sobą poziomów. Świat wirtualny, od tego rzeczywistego oddziela często bardzo płynna granica. Między poziomami przenoszone są wydarzenia społeczne, praca, nauka, obracanie pieniędzmi, zakupy. Włączenie życia wirtualnego do codzienności wymaga od nas dodatkowych umiejętności i wysiłku. Równoległe budowanie internetowej i poza internetowej tożsamości pochłania czas i energię, które mogłyby być spożytkowane inaczej. Jednak w dzisiejszym świecie prawie niemożliwe jest funkcjonowanie bez technologii, która nam pomaga, pozwala pracować, dostarcza rozrywki ale również odcina nas od tego co dzieje się poza nią, w naszym najbliższym otoczeniu.
Skoro codzienność jest tak bardzo skorelowana z życiem w online, to czy jest możliwość odcięcia się od technologii? Jak zmieniłby się nasz dzień i my sami jeśli odcięlibyśmy się od technologii, nawet na jeden dzień i jak poradziłoby sobie z tym pokolenie Internetu, czy inaczej generacja Z? Dla udzielenia odpowiedzi na te pytania, na jeden dzień wyłączyliśmy nasze smartfony, komputery i tablety.
Poranne wyzwania
Budzicie się rano, albo przynajmniej tak wam się wydaje - jest już jasno. Laptop, telefon, komputer, i tablet są wyłączone. Orientujecie się, że bez telefonu nie sprawdzicie nawet godziny, nie mówiąc już o pogodzie czy postach na Facebooku. Zaczynacie panikować. Spóźnienie w pracy? Wziąć ze sobą parasol? Co dzieje się na świecie? Co słychać u znajomych? I w sumie: o której macie tramwaj? wszystkie prozaiczne, poranne czynności stają się nagle wielkim wyzwaniem. Witajcie w Dniu bez Technologii, zrobiliśmy to za was, żebyście wiedzieli, na co musicie się przygotować.
Całkowita cisza - robiąc kawę słyszymy tylko szum czajnika i orientujemy się jak wiele impulsów dostarczamy sobie sami, tworząc technologiczny szum. Wzrok i słuch odpoczywają, ponieważ nie zarzucamy ich tyloma dodatkowymi bodźcami. Odczuwamy brak naszych “rozpraszaczy” i czujemy się nieswojo.
Radzenie sobie w miejskiej dżungli
Zaczynamy od poruszania się po omacku, przytłacza nas całkowity brak kontroli nad tym co się dzieję. Do tej pory, nasz telefon mówił nam, w który tramwaj mamy wsiąść, o której zaczynają się zajęcia i pod jaki adres mamy się udać. Wszystko robimy na czuja. Liczymy na to, że na nic się nie spóźnimy, a czekanie dodatkowych 5 minut na przystanku wywołuje niesamowitą irytację. Siedzenie w komunikacji miejskiej nie jest już czasem na sprawdzenie nowości z social mediach, jednak wszyscy dookoła nas siedzą w telefonach - jesteśmy sfrustrowani. My musimy sobie znaleźć jakieś inne zajęcie. Zaczynają docierać do nas odgłosy miasta, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi… Zauważamy otaczająca nas rzeczywistość i detale, które wcześniej nam umykały. Okazuje się, że dużo się w naszej okolicy zmieniło. Po czasie zaczyna pojawiać się znudzenie i poczucie, że nie wykorzystujemy naszego czasu w pełni. Ile moglibyśmy zrobić przez te kilka minut z telefonem w rękach?
Praca, studia i kontakty z innymi
Jesteśmy bardziej skupieni ponieważ nic nas nie rozprasza. Poświęcamy 100% naszej uwagi temu co się dzieje. Jednak brak możliwości odcięcia się i oderwania zaczyna być męczący. Rozmowy ze znajomymi też okazują się wyzwaniem, brakuje nam słów, które zastosowaliśmy treściami internetowymi. Poza tym zauważamy, że nikt nie słucha uważnie tego, co się do niego mówi. Wiele informacji przekazywanych przez nas im umyka a my czujemy się ignorowani. Wcześniej nie mieliśmy z tym problemu ponieważ sami byliśmy obecni tylko połowicznie.
Wracając do domu spędzamy kolejne bezowocne minuty w komunikacji miejskiej. Co potem? Gotowanie obiadu nie zajmuje aż tyle czasu, a jedzenie nie smakuje tak samo bez naszego ulubionego serialu w tle. Wszystkie nasze ciekawe materiały znajdowały się na laptopie, gazety czytaliśmy tylko online. Okazuje się, że mamy w zapasie sporo czasu i nie wiemy jak go wykorzystać. W ręce wpada nam książka, którą chcieliśmy przeczytać, ale nigdy nie znaleźliśmy wolnej chwili. Po czasie chcemy zrobić coś innego, ciągle czujemy brak dodatkowych bodźców i dynamicznych zmian. Doskwiera nam brak kontaktu z innymi, przeważa poczucie wykluczenia i odcięcia od społeczeństwa. Nie mamy jak odezwać się do znajomych, którzy mieszkają daleko od nas - wcześniej takie znajomości nie były problemem.
Kolejne przeszkody pojawiają się, kiedy zaczynamy pracować. Zaczynając od tego, że nie pamiętamy jakie zadania mieliśmy dzisiaj wykonać. Później trzeba wziąć do ręki długopis, a przecież stukanie w klawiaturę byłoby dużo szybsze i przyjemniejsze. A co ze zdobywaniem informacji? Jesteśmy odcięci nie tylko od ludzi, ale też od źródeł wiedzy. Nie mamy dostępu do wielu zasobów, które wcześniej pomagały nam codziennie funkcjonować.
Podsumowanie
Po dniu bez technologii wnioski nasuwają się same: nasza uwaga na co dzień przekierowywana jest z najbliższego otoczenia, na wydarzenia w świecie internetowym. Ciekawie było doświadczyć 24 godzin bez telefonu i komputerów. Zauważyliśmy rzeczy, które wcześniej nam umykały. Chociaż technologia daje nam możliwość robienia wszystkiego szybciej, łatwiej i równolegle, to jednak odcięcie od niej pozwoliło nam zająć się sprawami, na które wcześniej (jak nam się wydawało), nie mamy czasu. Na co dzień przeważa potrzeba robienia wielu rzeczy naraz i doświadczania wielu bodźców. Jesteśmy uzależnieni od wielozadaniowości, przesytu informacji i ciągłych dynamicznych zmian. Odłożenie telefonu i komputera dało nam sposobność spojrzenia na codzienne praktyki w nowym świetle i spędzenia czasu zupełnie inaczej. Może warto czasem zostać offline.
2 notes
·
View notes