Tumgik
#polozna
Photo
Tumblr media
हेल्प इंडिया संस्थान के राष्ट्रीय सचिव डॉ जगदीश पारीक जी के जन्म दिवस पर राजस्थान प्रदेश हेल्प इंडिया ने वृक्षारोपण, गायों को हरा चारा, सांस्कृतिक संध्या व भोजन का कार्यक्रम राधा विशन गोशाला, पावलिया में रखा। सांय 4 बजे से जारी इस कार्यक्रम में लगभग 100 हेल्प इंडिया परिवार के सदस्यों ने उपस्तिथ होकर डॉ पारीक को जन्म दिवस की शुभकामना दी। . . . .. . . #blogerka #blogmedyczny #urodziny #polozna #medblogger #midwife #bday #happy #happiness #bdayphoto #creativephoto #helindiaonline #helpindia #celeberation #wow #greatwork #helping #pariwar https://www.instagram.com/p/CC77kD_lEs0/?igshid=11kicf9jvhxpk
0 notes
wiadomosciprasowe · 4 years
Text
Położna: „W pandemii najważniejsze jest zaufanie przyszłej mamy”
Zobacz https://www.guwernantka.pl/polozna-w-pandemii-najwazniejsze-jest-zaufanie-przyszlej-mamy/
Położna: „W pandemii najważniejsze jest zaufanie przyszłej mamy”
Tumblr media
Data publikacji: 2021-03-09 Oryginalny tytuł wiadomości prasowej: Położna: „W pandemii najważniejsze jest zaufanie przyszłej mamy” Kategoria: LIFESTYLE, Dziecko
O tym, jak w nietypowych czasach, dobrze przygotować kobiety do najważniejszego dla nich momentu, opowiada Patrycja Rataj, „Położna na Medal” z oddziału ginekologii i położnictwa w Szpitalu im. Rudolfa Weigla w Blachowni, należącego do Grupy Scanmed.
Tumblr media
W marcu mija rok odkąd musieliśmy przystosować się do nowej rzeczywistości. Zamknięte szkoły rodzenia i porodówki to ograniczenia, z którymi radzą sobie przyszłe mamy. Trzecia fala pandemii nie daje nadziei na szybką zmianę. O tym, jak w nietypowych czasach, dobrze przygotować kobiety do najważniejszego dla nich momentu, opowiada Patrycja Rataj, „Położna na Medal” z oddziału ginekologii i położnictwa w Szpitalu im. Rudolfa Weigla w Blachowni, należącego do Grupy Scanmed. 
Poród to dla kobiet niezwykłe, ale też stresujące przeżycie. W czasie pandemii przyszłym mamom towarzyszą dodatkowe obawy: jak sobie poradzą w obowiązujących obostrzeniach. I tak już od roku. Niektóre szpitale powoli przywracają rodzinne porody, ale zapowiadana trzecia fala może to zastopować. Jak w takim razie rodzić w dobie koronawirusa?
Patrycja Rataj: – Rzeczywiście brak osób towarzyszących: męża, czy partnera, jest dla kobiet często punktem załamania. Szczególnie ten moment samotnego przejścia przez drzwi. Pacjentki rozmawiają z bliskimi do ostatniego momentu przez telefon, czy kamerkę, ale to oczywiście nie to samo co fizyczna obecność drugiej osoby. W naturalny sposób tę rolę osoby wspierającej przejmuje personel szpitala. U nas z racji na wielkości oddziału dziewczyny są dobrze zaopiekowane. Możemy sobie pozwolić na to, że spokojnie z nimi posiedzieć, potrzymać za rękę, czy pomasować plecy w razie potrzeby. Najważniejsza jednak dla przyszłej mamy jest świadomość, co krok po kroku się wydarzy. Koncentrujemy się na tym, aby wszystko dokładnie wyjaśnić. Tłumaczymy na przykład, że będzie podłączona kroplówka albo zastosowany balonik, a przede wszystkim dlaczego tak się stanie.
To podejście zdaje egzamin?
Tak. Odpowiadamy na pytania, na bieżąco monitorujemy sytuację, proponujemy optymalną pozycję do porodu. Jesteśmy cały czas blisko. Mogę zapewnić, że mimo nietypowych okoliczności pacjentki nie mają powodów do obaw. Zdajemy sobie sprawę z tego, że są narażone na dodatkowy stres, dlatego tym bardziej robimy wszystko, żeby z uśmiechem wchodziły w ten wspaniały czas. Najważniejsze jest to, żeby zaufać personelowi, żeby o wszystkim mówić, pytać, nie bać się oceny. Kiedy kobieta to zrozumie, otworzy się, możemy dobrze nią pokierować. Każdej pani staramy się zapewnić maksymalny komfort. Kiedy rozmawiam z mamami, które przeszły z nami przez poród mówią, że udało nam się stworzyć fajną atmosferę. W ankietach, które pacjentki wypełniają przy wyjściu z oddziału, znajdujemy opinie, że jesteśmy wręcz nadopiekuńczy – oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. I to dla nas ogromna satysfakcja.
Budowanie świadomości i tłumaczenie jest szczególnie ważne w czasach, gdy mamy są chociażby pozbawione tradycyjnej szkoły rodzenia. Bez przygotowania pod okiem profesjonalistów niektóre kobiety mają obawy, jak właściwie rodzić.
To prawda: musimy szybko nadrobić wszystko to, czego nie było z racji braku szkół rodzenia. Muszę przyznać, że nasze pacjentki są coraz lepiej wyedukowane: czytają, szperają na specjalistycznych formach, czy grupach, podpytują koleżanki. Ale to wciąż tylko teoretyczna wiedza. Często przyszłe mamy nie mają świadomości ryzyka i tego że poród może się skomplikować. To kwestie, o których mówi się i pisze rzadziej, nie są tak szczegółowo wyjaśniane, dlatego panie nie zawsze są na nie przygotowane. Oczywiście organizm jest mądry: sam nakierowuje przyszłe mamy na to, co mają robić, jak oddychać, ale kiedy te czynności nie są wcześniej ćwiczone, jest to po prostu mniej efektywne. To ważne chociażby w przypadku rozciągnięcia krocza, bo pozwala uniknąć nacięcia, czy zminimalizować skalę pęknięcia. Z kroczem, które nie jest dobrze przygotowane, jest to trudniejsze. Podpowiadamy też mamom inne przydatne metody, na przykład że jedzenie ananasa ma działanie przeczyszczające i może wpływać na kurczenie się macicy, że chodzenie po schodach może przyspieszyć proces, a aniballe przygotować drogi rodne do porodu.
Chyba w lepszej sytuacji są mamy, które rodzą po raz kolejny. Przynajmniej wiedzą, czego się spodziewać.
Paradoksalnie nie. Często właśnie dlatego, że mają świadomość co je czeka, są jeszcze bardziej zdenerwowane. Szczególnie jeśli są naznaczone wcześniejszymi przykrymi doświadczeniami. Są nastawione na wielki ból. Tymczasem okazuje się na przykład, że wbrew utartej świadomości, pacjentki, które poprzednio rodziły przez cesarskie cięcie, tym razem mogą urodzić naturalnie i robią to naprawdę pięknie. Oczywiście jeśli w grę wchodzą kwestie medyczne, jakieś problemy z miednicą, to nie wolno ryzykować. Zawsze ostateczna decyzja jest podejmowana po szczegółowej konsultacji z lekarzem. Ale jedno cięcie nie musi determinować wszystkich kolejnych porodów.
Dużo mówi pani o wzajemnym zaufaniu na linii pacjentka – personel. Jak wygląda to praktyce? Czy kobiety od razu otwierają się przed położną, czy jednak mają poczucie, że mają zbyt małe doświadczenie w opiece nad dzieckiem i że będą z tego powodu oceniane?
Młode mamy nierzadko mają wrażenie, że proszą o pomoc za szybko i na wyrost, że powinny sobie same z czymś poradzić. Tymczasem warto jest prosić o wsparcie, pytać: po to jesteśmy. Może się okazać, że pozornie błahy problem ma potem ogromne znaczenie. Dlatego na oddziale obserwujemy młode mamy i podchodzimy do nich, kiedy widzimy, że coś się dzieje, nie czekając aż dziecko albo mama zaczną płakać i zestresują się jeszcze bardziej. Jesteśmy od tego, żeby nakierowywać i warto z tego korzystać. Cały czas jesteśmy też obok pacjentek po cesarskich cięciach, żeby czuły się bezpiecznie i miały stałą opiekę. Zdarza się, że przyczyną frustracji pań są rady mam, czy teściowych, udzielane w najlepszej wierze. Ich zainteresowanie i gotowość, aby dzielić się doświadczeniem jest wspaniałe i nieocenione. Ale czasem kobieta słysząc, że źle podtrzymuje główkę, czy nieodpowiednio trzyma maluszka, zaczyna się wycofywać. Na naszym oddziale z pacjentkami rozmawiają lekarze, położne, psycholog i dietetyk. Staramy się przełamywać różne stereotypy, które mimo upływu lat świetnie się trzymają.
Niedawno otrzymała pani tytuł „Położna na Medal” w województwie śląskim. Konkurs organizuje Akademia Malucha Alantan, a patronat nad nim mają: Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych, Fundacja Rodzić po Ludzku oraz Stowarzyszenie Dobrze Urodzeni. Co ważne: laureatki są wybierane na podstawie zgłoszeń mam, które były pod ich opieką. Jak zaczęła się pani zawodowa droga, która doprowadziła panią do tej nagrody? 
Na początku miałam zupełnie inne plany. Od zawsze bawiłam się w lekarzy i robiłam wszystkim operacje na niby. W liceum należałam do koła ratownictwa okołomedycznego, które zapewniało opiekę podczas rajdów rowerowych. Chciałam kontynuować tę ścieżkę. Z czasem zaczęłam rozmawiać z koleżankami o tym, że może warto byłoby zająć się wyłącznie opieką nad kobietami. Złożyłam papiery na kierunek pielęgniarstwo i położnictwo, gdzie z racji obłożenia skierowano mnie właśnie na położnictwo. Pierwszy rok był bardzo ciężki, ale zdałam egzamin i zaczęłam pracę. Wtedy porodówką zaraziły mnie koleżanki z oddziału: Jadzia i Renata, które przekazały mi swoją pasję i zawsze służyły mi wsparciem i radą. Kiedy okazało się, że zostałam zgłoszona do konkursu, byłam zaskoczona. To wielka radość i satysfakcja, że moja pomoc jest potrzebna i doceniona. Bardzo się cieszę, bo bardzo mi zależy, żeby mamy miały dobre wspomnienia z początkowych chwil z maluszkiem i żeby były one magiczne. Zawsze powtarzam, że każdy poród jest pierwszy i jedyny, bo za każdym razem porusza w kobiecie inną cząstkę. To fantastyczne, kiedy pacjentka powie: „Było super, dziękuję”, bo to oznacza, że naprawdę nadaję się do tego zawodu.
Źródło wiadomości: Biuro prasowe Załącznik:
Tumblr media
Hashtags: #LIFESTYLE, #Dziecko
0 notes
wymagajace · 5 years
Photo
Tumblr media
Oto Uczestniczki drugiej edycji szkolenia dla profesjonalistów "Dziecko i sen". Tym razem na sali miałam ogromną przyjemność uczyć pedagożki, logopedki, terapeutki integracji sensorycznej, terapeutki, fizjoterapeutki, doradczynię noszenia i położną. Moje przygotowanie i zakres szkolenia jednogłośnie oceniono w anonimowych ankietach na 5/5 💪 Zapraszam na kolejną edycję już w styczniu 2020 - szczegóły w linku na @magdalena_komsta #pedagog #pedagogika #pedagożka #terapeutka #terapiasi #si #integracjasensoryczna #logopedia #logopedka #logopeda #położna #polozna #midwife #doradcanoszenia #motam #chustonoszenie #chusta #fizjoterapia #fizjoterapeuta #fizjoterapeutka #ndtbobath #bobath #ndt #szkolenia #szkolenie #sendziecka https://ift.tt/2nU1VvO
0 notes
mowiejakjest-blog · 7 years
Text
#VTV1 - POŁOŻNA DUSZY - INNE SPOJRZENIE NA NARODZINY - Radomira - 26.09.2017 r.
New Post has been published on https://mowiejakjest.tv/vtv1-polozna-duszy-inne-spojrzenie-na-narodziny-radomira-26-09-2017-r/
#VTV1 - POŁOŻNA DUSZY - INNE SPOJRZENIE NA NARODZINY - Radomira - 26.09.2017 r.
Pierwsze spotkanie i rozmowa z Radomirą o cudownym spotkaniu z duchowością w magii narodzin. https://www.facebook.com/events/1726062387412618/?acontext=%7B%22action_history%22%3A%22 tel. 607 315 676 [email protected]
0 notes
cimeries99-blog · 8 years
Photo
Tumblr media
Uwaga, temat dla każdej mamy panikary. Leciałam w środku nocy do szpitala z moim maleństwem w 2 tygodniu jego życia... jechałam autobusem z nim na rękach i bieglam między parkingami na noworodkowy. Kiedy wieczorem rozbieralam małego do kąpieli zauważyłam że odchodzi pępek. Lekko go podnioslam a tam jakaś żółta wstrętna maź. Biegiem do szpitala- pewnie ropa. A co jak wejdzie mu zakażenie? I znów "co ze mnie za matka? Zaniedbalam go!". W szpitalu odeslali mnie do domu bo... żółta "maź" była mokrymi resztkami pępka. Z wierzchu był wysuszony ale widocznie dzień wcześniej podczas kąpieli musiałam mu zamoczyc i źle osuszyłam. Ostatecznie nic się nie stało a pępek odpadl na następny dzień. Potem polozna powiedziała- ma wodniaka jądra. Tydzień później- ma spuchnięty skutek i leci mu z niego mleko (skutek dużej ilości moich hormonów). W następnym tygodniu- trądzik niemowlęcy. Przejrzałam pełno książek i stron internetowych, poznałam wszystkie choroby jakie mogą złapać mojego szkraba. Zapytałam położną czy mogę smarować mu główkę oliwką żeby nie miał ciemieniuchy. Powiedziała mi jedno- z takimi przypadlosciami u niemowląt jak ma być to będzie, nie zapobiegniemy. Nie znaczy to oczywiście, że można sobie bagatelizować schorzenia naszego malucha. Cały czas zadręczałam się tym, że chyba słaba jestem w tym całym cudownym macierzyństwie. Ze zaniedbalam swoje dziecko już na starcie. Spokojnie, przed wszystkim dziecka nie uchronimy. Tak nam zafundowała matka natura. Wierzę, że każda matka dba o swoje dziecko najlepiej jak tylko może. To, że dziecko choruje, nie zawsze znaczy, że to my zrobiłyśmy coś nie tak.
0 notes
wymagajace · 5 years
Photo
Tumblr media
Zwolniło się właśnie miejsce na moje szkolenie dla profesjonalistów "Dziecko i sen" 28 września w Warszawie. Zapraszam pedagogów, logopedów, fizjoterapeutów, terapeutów SI, położne, doule, doradczynie noszenia i innych specjalistów, którzy nie są psychologami, ale pracują z rodzicami małych dzieci i są pyyani "Czy to normalne, że...?"oraz "Dlaczego moje dziecko nie śpi?". Link do szczegółowych informacji w bio @magdalena_komsta , a na zachętę publikuję opinię o pierwszej edycji szkolenia od jednego z jej uczestników czyli Pawła Zawitkowskiego- fizjoterapeuty dziecięcego NDT Bobath oraz autora kilku książek o rozwoju dzieci #pedagog #pedagogika #logopeda #logopedia #logopedka #logopedawarszawa #logopedzi #pedagożka #nauczycielka #nauczyciel #fizjoterapia #fizjoterapeuta #fizjoterapeutka #ndt #bobath #ndtbobath #fizjoterapeuci #doula #doradcanoszenia #clauwi #chustoświrka #chustoswirka #położna #polozna #si #integracjasensoryczna #terapiasi https://ift.tt/2zZ4OOo
0 notes
cimeries99-blog · 8 years
Photo
Tumblr media
Oto moja mała kruszynka. Dziś skończył miesiąc. Moje ciało pamięta jeszcze poród i jest trochę obolałe. Kiedy polozna położyła mi moje maleństwo na brzuchu cały ból momentalnie minął. Niestety mogliśmy razem spędzić niecałe 5 minut. Urodził się caluteńki ciemno fioletowy, szybko mi go ukradli i zwinęli pod lampę, żeby się wygrzał. Teraz przytulaski nadrabiamy codziennie. Mój lekarz ginekolog dał mi skierowanie do szpitala, powiedział, że moją ciążę trzeba jak najszybciej przerwac. To było 8 lutego. Jeszcze tego samego dnia wylądowałam w szpitalu, a następnego miałam mieć wywoływany poród. Następnego dnia nie było miejsca na porodówce. Dwie kobiety urodziły na korytarzu. Dopiero 10 lutego trafiłam na porodówkę co w sumie dużo nie zmieniło- męczyłam się kilka godzin z okropnymi skurczami pod kroplówką i nie urodziłam. Następnego dnia założono mi cewkę. To była ostatnia nadzieja. Koło 19 zaczęły się skurcze i o 22.53 juz tuliłam maleństwo. Ważył 2.900 i mierzył 53cm. Ból nie był jakiś super ogromny, gorsze były pierwsze dni. Teraz czuję się już dużo lepiej i jestem w stanie wychodzi�� nawet na dwugodzinne spacery z synkiem. Na początku bardzo często brakowało mi sił. Budził mnie krzyk w środku nocy, nie mogłam usiąść, nie umiałam dobrze przystawic dziecka do piersi a ono nie umiało dobrze jej złapać. Karmienia trwały czasem półtora godziny. Bardzo kocham małego, ale zdarzało się, że po prostu zaczynałam płakać i krzyczeć, że nie dam juz sobie rady i nie podolam macierzynstwu. Gówno prawda. Początki są najgorsze. Moment kiedy boisz się wziąć dziecko na ręce bo jest tak delikatne i kruche. Moment kiedy pieluszke zmieniasz kilkanaście minut i wycierasz ten tyłek do czysta delikatnie dziesięć tysięcy razy zużywając pół opakowania chusteczek. Moment kiedy dziecko budzi Cię 10 razy w ciągu nocy i czasem nawet nie chce mleka tylko przytulic się albo pobawić się piersią. Kobietki, to minie. Każda z Was dojdzie do wprawy. Każda z Was jakoś to przetrwa. Każda z Was z czasem dojdzie do siebie i powie "kurcze, nie było tak źle". Trzymajcie się i nie dajcie sobie wmówić, że jesteście słabe.
0 notes