Ile czasu można odkładać rzeczy, które są dla nas ważne, tylko dlatego, że nie ma odpowiedniej chwili albo czasu?
Każdy wie, jak jest: życie nie jest różowe. Jak się wali, to wszystko, jak się jest na górce, to czasami już myśli się o tym, za ile się spadnie.
Życie, powiecie. Tak już jest.
A co, jeśli ja nie chcę żeby tak było? Nie chcę obudzić się za dwadzieścia lat z poczuciem, że te moje wszystkie “o rany, też bym tak chciała” zostają wiecznie w sferze chcenia, a nie robienia. Nara, koniec, wypisuję się z tego – nie od jutra. Od teraz. Nie ma co czekać!
Jestem głęboko przekonana, że to zjawiska przyrody mają największą moc uzdrawiającą – szczególnie te najprostsze, spotykane na każdym kroku. Lekarstwa natury są potężne, choć zwyczajne: biedronka na liściu, wróbelek ze źdźbłem trawy w dziobie, chwast na doskonale utrzymanej grządce, spadająca gwiazda, nawet tęczowe błyski w rozbitym szkle na ulicy mogą sprawić cud. Siła przetrwania to dziwna rzecz: nawet pięć minut kontemplacji spokojnej wody może dać tyle energii, że i przez miesiąc trzyma nas przy życiu.
Clarissa Pinkola Estés, Biegnąca z wilkami (s. 253)