#samochodem itp
Explore tagged Tumblr posts
Text
honestly i kinda want to learn to drive because it seems so useful but also i think id need a special car to feel safe. like a tank. like im the winner of any road battle that might happen to me
#chcialabym np prowadzic tramwaj jak ty jestes na drodze tramwaju to twoja wina i twoj problem. tramwaj wygra z przechodniem rowerowcem#samochodem itp
1 note
·
View note
Text
Wczoraj spędziliśmy cudowny dzień. Było wesoło. Mój chłopak zabrał mnie na randkę niespodziankę - wystroiłam się, doleczyłam kaca (miałam aż dreszcze) i pojechaliśmy... było kreatywnie xD Myślę, że gdyby na taką randkę zabrał mnie mój ex to bylabym rozczarowana lub uważała go za dusigrosza. Generalnie czułabym, że ostateczny wynik nie sprostał moim oczekiwanim.
Tym czasem mój chłopak zrobił przed tym wyjściem taką czarującą atmosferę, tak było lekko, a potem narastała ekscytacja i tajemnica w wesołym tonie. Zgadywanie, żartowanie. I tak fajnie się bawiliśmy! Ostatecznie kiedy już będąc od pół godziny w drodze, jadąc samochodem NAGLE zgadłam gdzie mnie zabiera to cieszyłam się jak dziecko. A on odetchnął, bo bał się jednak mojej reakcji xD po tych tygodniowych tajemniczych zapowiedziach, że wracając z pracy znalazł świetną szwedzką restauracje i mnie tam zabiera. I że mam się ubrać wygodnie, bo będziemy dużo chodzić. Bał się, że będę oczekiwała jakiejś super restauracji na poziomie, że mnie rozczaruje. Dla kontekstu od czerwca nie chciałam iść do restauracji, bo teraz to trochę niemądra rozrzutność w perspektywie mając moją utratę pracy. A on zapewniał, że akurat pod względem finansowym to miejsce do którego mnie zabierze będzie zaskakująco akceptowalne jak na obcą kuchnię xD A ja oczywiście czułam się tak bardzo zajarana tą nieszablonowością! Wtedy, gdy wjeżdżaliśmy wczoraj na parking właśnie pomyślałam, że byłabym rozczarowana pewnie, gdyby po prostu mówił "zabieram cię na randkę, to tajemnica gdzie, ubierz się tak i tak", bez tego wszystkiego co nadbudował tajemniczymi wskazówkami z poprzednich tygodni, kiedy chichotał zapowiadając, że potrzebuję zabrać wygodne obuwie bo mamy do przejścia przynajmniej 4 km i sprawdzał to na telefonie xD (myślałam, że jakaś mapa tam wchodzi, że trzeba będzie się wspiąć na drzewo czy coś xP), albo bez tych żartów, zgadywanek, atmosfery zabawy i tajemnicy. On tym mi zrobił taką frajdę. Ba! Jak zgadłam wczoraj na 5 minut przed zjazdem to taaaaak się cieszyłam! :D Popłakałam się ze śmiechu i zapowiadałam co będę jeść! I już na głos wybierałam desery! A on dopytywał "ale serio?" - no serio!
Kocham go.
No bo kurde, to było najdziwaczniejsze i najbardziej urocze wyjście do Ikei w moim życiu! :D
Myślałam, że polecimy od razu jeść, ale NIE! Najpierw trzeba przejść te 4km xP - to w ogóle fajna sprawa. Z moim byłym nie raz byłam w Ikei i zostawialiśmy tam naprawdę sporo pieniędzy. Często pomagaliśmy jego mamie w wyborze (tj. ona miała wybrane rzeczy, my pomagaliśmy z transportem i z dodatkami) nowych mebli do wynajmowanych przez nią mieszkań. A potem te meble składałam (uwielbiam skręcać meble <3 - duże klocki LEGO) - to znaczy SKŁADALIŚMY. :P Ale o ile ja w Ikei od razu włączałam fantazję, wyobrażałam sobie, które meble i przedmioty mogą znaleźć się w moim przyszłym, nieosiągalnym domu itp to ówczesny chłopak twierdził, że nienawidzi wypadów do Ikei, że to nuda, że na nic nie ma wpływu, że matka i tak decyduje za niego, albo dla siebie więc rozmowa ze mną o przyszłości jest też bez sensu, bo nie mamy na to kasy; że decydowanie nad wyborem łóżka, szafek, pościeli są głupie, zbędne, niepotrzebne, męczące... Że lepiej wynająć kogoś do tego lub pozostawić to jego mamie, dlatego chodził wkurwiony/zrezygnowany, padał na łóżko na jakiejś ekspozycji i tak leżał dopóty nie przeszliśmy do kolejnego działu (gdzie znowu na coś się ostentacyjnie kładł, a ja bardzo chciałam go zaangażować w uczestniczenie w fantazjowaniu).
Tym czasem z moim chłopakiem wchodzimy do KAŻDEGO pomieszczenia, obydwoje sprawdzamy pierdoły i FANTAZJUJEMY. I jest tak fajnie. On obczają rączki do szafek, ja fronty wybieram. Podobno już któryś raz zachwycam się jakimiś szafkami kuchennymi (czego nie pamiętam - dla mnie to było olśnienie najwyraźniej za każdym razem jak je widzę) i których raz twierdzę, że na dole, pod szafką będzie idealne miejsce dla kennela naszego pieska! (podobno to też mówię za każdym razem, jak widzę te szafki, tyle, że teraz pierwszy razy byliśmy w Ikei odkąd mamy pieska xP). O. śmieje się widząc w kolejnej ekspozycji Ikeowej prysznic - bo wie, jaką minę zrobię na brak wanny. Oglądamy oświetlenia, rozkminiamy co możemy zastosować u siebie. Talerze i naczynia kuchenne zastanawiając się nad trendami i czy możemy wspólnie takie wykonać. Łączymy pomysły, wskazujemy sobie rzeczy które nam się podobają... wybieramy misia dla naszego psiaczka :D i znaleźliśmy zabawki dla mojego siostrzeńca (takie składane, papierowe domki - już siostrze zapowiedziałam, że młody musi szybko wyrosnąć z tego całego ślinienia, że czeka na niego całe miasteczko do zamalowania z wujkiem i ciocią). Gdyby była wersja nieco trudniejsza, bardziej modelarska makiety to bym brała dla siebie po prostu.
Jestem bardzo szczęśliwa.
To wspólne marzenie o wspólnej przyszłości, ale też osadzone mocno w teraźniejszości. Zbieranie inspiracji itp.
Konkluzję mieliśmy taką: w naszym przyszłym domu musi być wielka kuchnia z wyspą i masą dodatków, które umagicznią pomieszczenie, a po drugie pogratulowaliśmy z perspektywy czasu: zajebiście zupgradowaliśmy naszą kuchnię w styczniu. Trochę nie miałam przestrzeni o tym pisać, ale zrobiliśmy mały remont, żeby w kuchni nic nie latało pod ząbkami szczeniątka. Mamy cały dodatkowy regał, weki, blat. Dobrą robotę odwaliliśmy. W całej Ikei nie widzieliśmy nic co mogłoby ulepszyć nasz pomysł jeszcze bardziej. Po prostu jest świetnie. Bardzo surowo w prawdzie, ale też po prostu bardzo dobrze.
A po spacerze po sklepie poszliśmy na klopsiki wegańskie xD I torcik Daim. Mniam. OMG. Ale się obżarłam! Wzięliśmy jeszcze cynamonki. I byłam tak pojedzona, że nie miałam siły zjeść cynamonki! xD
Już wracając do domu czułam opuchnięte gardło, ale myślałam, że jest ok... że to może kac jednak się odzywa.
Ale wieczorem okazało się, że mam gorączkę, że to co brałam za objawy kaca cały dzień to prawdopodobnie były pierwsze symptomy przeziębienia. I to jakiś wirus, bo baaaardzo brzuch mnie boli od wczoraj (myślałam, że po alkoholu po prostu, a okazuje się, że mam jelitówkę). Nie mogłam spać. Mam katar, gorączkę, dreszcze i boli mnie gardło.
Ech... no i to są efekty stresu i złego żywienia cały czerwiec... Mogło tak być. Po prostu.
Dziś miałam jechać do rodziców, poznać swojego brata - bo moi rodzice wczoraj przygarnęli psa @_@ w zasadzie ciotka przywiozła z Niemiec babcię na tydzień do Polski, wjeżdżają na podjazd, a na wycieraczce śpi piesek. Ktoś go podobno kilka dni wcześniej wyrzucił z samochodu. Młody maluch, przyjazny, grzeczny.
Eeeee nie wiem, nie zdecydowałam czy mi się taki obrót spraw podoba czy nie... Bardzo młody piesek dla moich starzejących się rodziców, którzy niebawem zostaną dziadkami...
8 notes
·
View notes
Text
Nawet mój instruktor jak zapytał się mnie że co nagle taki zdystansowany jest i nie jest tak samo zaangażowany jak kiedyś bo pytał się kiedy mam jazdy itd. Powiedziałam mu że zachowuje się jak chuj skończony i że unika rozmowy na co on sam powiedział mi że jest pizda po prostu xd nawet tak mi współczuł że na pocieszenie z własnej kasy postawił mi mcflurry po jazdach po za tym serio mega fajny człowiek niby po 40 ale poczucie humoru gust muzyczny itd to jakby miał 20lat. Tak nie wiem czy wspominałam ale mam rzadki samochód i trochę interesuję się motoryzacją więc jeżdżę na spoty samochodowe w moim mieście. Wiecie takie nie legalne wyścigi itd. Michał kiedyś z chęcią na nie jeździł miał tam dużo znajomych po czym kiedyś po jakimś mniej udanym spocie bo przyjechała policja zrobił mi wielka drame o to że on tam jeździ na siłę że jaka to ja okropna nie jestem itd. dobra spoko rozumiem dało się to powiedzieć spokojniej na spoty mogę jeździć sama poza tym mam znajomych którzy też tam jeżdżą ale Michał też nie chciał żebym się z nimi przyjaźniła bo twierdził że są dla mnie toksyczni i nie chcą mnie tam co było nie prawda i pokazywał mi rozmowy wyjęte z kontekstu itd. Więc obrażał się na mnie nawet gdy czasami nie miałam innej opcji niż powiedzieć siema na spocie. I własnie na spocie miałam okazję poznać jego byłego mega bliskiego kumpla. Z początku trochę nie miły dla mnie (później mi się przyznał że myslam ze jesteśmy razem i chciał mnie spławić) ale później wziął mnie na chwile podczas wyścigów do samochodu pogadaliśmy chwilę i uspokoił się z tym byciem nie miłym pogadaliśmy trochę i w sumie spoko ziomek pomyślałam wtedy. Michał sam go zachwalał wywalał mu się do samochodu itd. Był taka mega przylepa bo uu ma szybki fajny samochód ulala umie zajebiście jeździć itp. Minął może z tydzień od tego spotu i jeździłam sobie po mieście bo zamula i patrzę że przedemna jedzie ten jego kumpel (Kuba ma na imię) jadę za nim wyczaił że pewnie ja bo tradycyjnie zaczął się popisywać trochę. Wyrównaliśmy się na pasach i zapytał się mnie czy mam coś do roboty i że jak nie to dawaj na Kaufland i se pogadamy bo on też nie ma nic do roboty. Zgodziłam się gadaliśmy razem z 5h wymieniliśmy się na chwilę samochodami on chciał się przejechać moim i wiecie nie myślałam że pozwoli mi się karnac swoim a on nagle chcesz moim? A ja że mogę? Powiedział że śmiało wytłumaczył mi na co uważać i takie tam przedstawienie na szybko samochodu. To był pierwszy raz w sumie kiedy jeździłam większym samochodem tył napęd i 200 koni prawie więc zapierdala (mój ma tylko 75 😭)po za tym jednak to sportowy elegancki samochód. Wstawiłam z nim storke na instagrama i wysłałam snapa do paru osób w tym Michała za kółkiem i nasze samochody stające obok siebie. Na co Michał przestał się do końca następnego dnia do mnie odzywać. Jak już powiedział o co mu chodzi to zaczął nagle go wyzywać że to osoba nie godna zaufania że on jest głupi itd. Po za tym był jeszcze na 100% zazdrosny że dał mi prowadzić swój samochód bo jemu w dzień spotu nie pozwolił gdzie zapewniał mnie że znają się tyle to na pewno mu da. Jeszcze spiął się do mnie że znajdź sobie znajomych którzy nie są też moimi znajomymi (czego nie da się zrobić w moim mieście). Totalnie go nie rozumiałam bo jednego dnia jak to bardzo go uwielbia a tydzien poznien wyglada jakby był o wszystko zazdrosny. Od tego momentu totalnie zaczął mnie unikać mówił ze nie możemy się spotkać po czym na storkach widziałam jak jeździ ze swoja nowa dupka. W ciszy siedział jeszcze z dwa tygodnie i robił mi w tym czasie tez mętlik w głowie po czym randomowego wieczoru napisał mi że nic z tego nie będzie ze zaczyna się szkoła i nie będzie miał czasu być zaangażowany w zawiązek. W ostatni dzień kiedy mialam okazje z nim porozmawiac bo zgodzil sie na ostatnia rozmowe wyzywal mnje itd po czym powiedzial ze zatruwam mu zycie i on teraz umowil sie ze znajomymi. PART 3 JUTRO
#bede motylkiem#nie chce tu być#brak samoakceptacji#jestem motylkiem#będę motylkiem#az do kosci#toksyczni ludzie#toksyczna miłość#toksyczny związek#toksyczna relacja#moje zycie#trudne zycie#zycie to kurwa#znęcanie się
2 notes
·
View notes
Text
Witam Na sprzedaż posiadam 3 pokojowe mieszkanie w topowej lokalizacji Cieszyna, zaledwie 500 m do Rynku, w tej chwili najlepsze miejsce w Cieszynie - wszystko jest pod ręką bez jeżdżenia samochodem. Mieszkanie o powierzchni 66,63 mkw (wraz z piwnicą) położone na 3 piętrze (w trzy piętrowym bloku), w sąsiedztwie zabytkowych kamienic. W najbliższej okolicy: centrum przesiadkowe (kolej, autobusy międzymiastowe, busy, komunikacja miejska, taxi), galeria (H&M, Sinsay, Cinema City, Hebe) miejsca parkingowe, sklepy( Aldi, Leroy Merlin, Kaufland, Biedronka, Lidl itp). kościoły stołówki Rossman szkoła przedszkola rynek park Czyli wszystko czego potrzeba do życia jest na wyciągnięcie ręki. Natomiast z drugiej strony ogrody, w których ze względu na ciąg kamienic nie słychać zgiełku miasta, a zamiast tego słychać rano śpiew ptaków. Do ogrodu wejście tylko od środka budynku. W mieszkaniu bardzo korzystny układ pomieszczeń. Z przedpokoju wejście do każdego pomieszczenia: 3 pokoi, kuchni, łazienki, wc. Salon posiada duży balkon z widokiem na ogrody. W przedpokoju 2 zabudowane szafy. Do mieszkania przynależy piwnica, jest też ogólnodostępna rowerownia i suszarnia. Mieszkanie w dobrym stanie technicznym. Klatka schodowa wyremontowana. Blok jest ogrodzony i posiada wideofon. W cenie mieszkania zabudowa przedpokoju i wyposażenie kuchni (do dogadania) WIĘCEJ ZDJĘĆ NA OTODOM
0 notes
Text
Birds in Gilded Cages - Rozdział 16
Tytuł i link do oryginału: Birds in Gilded Cages
Autor: Graveyardwitch
Zgoda: jak najbardziej obecna
Pairing: Larry Stylinson
Rating: +18 (!!!)
Tłumaczenie: Agreed
Opis:
W Londynie znajduje się hotel, gdzie piękni, młodzi mężczyźni i kobiety trzymani są jak ptaki w złotej klatce, jak więźniowie, których obowiązkiem jest spełnianie twych najskrytszych, najmroczniejszych pragnień…
Będąc uprowadzonym jako nastolatek, Harry Styles został zmuszony przez diabolicznego Pana Cowella do uprawiania prostytucji wśród kręgów najwyższej elity. Louis Tomlinson ma w przyszłości przejąć korporację swojego ojca oraz odziedziczyć wielomilionową fortunę…. mimo to jest głęboko nieszczęśliwy i zaręczony z kobietą, której nie kocha. Kiedy poznają się na przyjęciu, między nimi zaczyna iskrzyć - rozpoczynają pasjonujący, niebezpieczny związek… Ale czy to może być prawdziwa miłość, jeśli jeden z nich dostaje zapłatę? I czy Louisowi kiedykolwiek uda się uratować Harry'ego z hotelu Klatka Dla Ptaków?
Ostrzeżenie: historia opowiada o prostytucji, więc będzie zawierała TONĘ seksu. One Direction nie należy do mnie, itd., itp. Shippuję Larry'ego, ale nie obchodzi mnie, czy jest prawdziwy, po prostu lubię czytać i pisać fanfiction.
Za nagłówek dziękuję serdecznie niezastąpionej Ani!
Uwaga od Tłumaczki: rozdział nie został zbetowany, mogą pojawiać się błędy. Do powrotu po latach do tego tłumaczenia zmotywowała mnie czarownicasol :)
***
Noc była czarna jak smoła, gdy Gemma jechała wolno samochodem, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było skrzypienie wycieraczek o szybę. Wyglądała przez zalane deszczem okna, próbując powstrzymać lodowatą panikę, która pulsowała w jej żyłach. Gdzie on się podziewał?!
Wtem światła reflektorów padły na postać na poboczu drogi, kulącą się przed deszczem. Gemma odetchnęła z ulgą i zjechała na bok, wychyliwszy się nad siedzeniem pasażera, żeby otworzyć drzwi.
- Wsiadaj, zmokła kuro!
- Hejka, Gem! – Szesnastoletni Harry wskoczył do auta. Jego pucołowate policzki były zaróżowione od zimna, czekoladowe loki upchnął pod szarą czapką. Chłopiec był wprost uroczy. – Już myślałem, że nie przyjedziesz.
- Nie oddałabym cię nikomu.
Harry uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach, które Gemma od zawsze sekretnie kochała, a potem zaczął majstrować przy włączniku ogrzewania. Patrzyła na chłopaka z czułością, świadoma tego, jak bardzo go uwielbia. Był idealny.
- Jak poszła próba zespołu?
- Świetnie. Will prawie już potrafi zagrać solówkę do ,, Teenage dirtbag”, więc niedługo będziemy mogli wystąpić.
- Cieszę się. Zapnij pas.
- I wyprostuj plecy!
- Oj spadaj – trzepnęła go lekko w tył głowy, słysząc jego śmiech. Uruchomiwszy silnik samochodu, wyjechali na ciemną ulicę. Prowadząc, Gemma zerkała na Harry’ego, który przysypiał na sąsiednim fotelu z wydętymi wargami. Jego szkolny mundurek był przesiąknięty deszczem. Znalazła go. Tym razem odebrała go po próbie, więc był bezpieczny. Wszystko miało być dobrze.
Wjechała na podjazd przed ich domem i lekko potrząsnęła ramieniem chłopaka.
- Harry, jesteśmy na miejscu.
Otworzył turkusowe oczy; takiego koloru tęczówek nie widziała u żadnej innej osoby. Były przepiękne.
- Och, dobrze – Harry usiadł i ziewnął. Potem pochylił się, żeby dać jej buziaka w policzek. – Kocham cię, Gem.
Typowy Harry… bywał irytujący do granic możliwości, a jednocześnie przesłodki. Gemma obserwowała, jak wysiada z samochodu, zanim sama nie poszła w jego ślady.
- Pospiesz się, jesteśmy już spóźnieni – ponagliła.
Chłopak zarzucił sobie plecak na ramię i odwrócił się do siostry, rzucając jej bezczelny uśmieszek… A potem rozpłynął się w powietrzu.
Nie! Nie tak miało być! Tym razem zrobiła wszystko poprawnie, odebrała go! PRZECIEŻ GO NIE ZOSTAWIŁA!
Sparaliżowana lękiem podbiegła do drzwi pasażera, gorączkowo szukając chłopaka, a serce w jej piersi biło tak mocno, jakby w miało wyskoczyć na zewnątrz.
- NIE! Proszę nie, nie róbcie mi tego drugi raz! Harry! Harry, gdzie jesteś?! Harry!
Jej krzyk był desperacki, dochodził z głębi trzewi… Jednak nie doczekała się odpowiedzi, nie było śladu po Harrym… Został tylko jego plecak z urwanym paskiem porzucony na ziemi. Gemma porwała go, obracając się i krzycząc w ciemność:
- HARRY!
Drgnęła, budząc się ze łzami płynącymi po policzkach. Nie mogła złapać oddechu, leżała ze wzrokiem wbitym w sufit. Minęły cztery lata, a wciąż prawie każdej nocy śnił jej się ten sam koszmar… Znajomi na uniwersytecie dziwili się, że ma takie problemy ze snem. Gemma skopała z siebie pościel, która zawinęła się wokół jej nóg i podniosła się łóżka. Stanęła przed drzwiami, za którymi czas się zatrzymał. Przez chwilę rozważała, czy wejść do środka, jednak ból po stracie był zbyt duży. Wiedziała, że ich matka czasami tam zagląda… kładzie się na jego niepościelonym łóżku, zaciągając się zapachem poduszek, gdzie wciąż był wyczuwalny jego zapach, muska palcami ubrania w szafie, próbując sobie przypomnieć, kiedy miał je na sobie po raz ostatni – jak w nich wyglądał, co robił… Gemma nie potrafiła z nią o tym rozmawiać.
Zeszła schodami na dół do kuchni i napełniła czajnik wodą, stawiając go na gazie, a potem wyjęła kubki z szafki. Poruszała się na autopilocie, wrzucając do każdego torebkę z herbatą i dolewając mleka… Aż nagle zamarła.
Znowu to zrobiła.
Na blacie kuchennym stały cztery kubki. Jeden dla niej, drugi dla matki, trzeci zarezerwowany dla ojczyma, a czwarty… dla kogoś, kto mógł nigdy nie wrócić do domu. Widzicie, w tym tkwił problem. Kiedy wyjeżdżała na studia, mogła udawać, ze wszystko było tylko złym snem, że Harry jest w domu z mamą i Robinem, chodzi do szkoły, gra w piłkę nożną i śpiewa w tym głupim zespole, który założyli z kolegami… Potem wracała w rodzinne strony i Harry’ego nie było, a wtedy żałoba miażdżyła ją z siłą rozpędzonego pociągu. Gorsza od urojeń była wyłącznie niewiedza, ponieważ człowiek, który nie wie na pewno może wciąż mieć nadzieję, że Harry odnajdzie się cały i zdrowy, że któregoś dnia pojawi się w progu – jeśli nie dzisiaj, to jutro albo pojutrze, albo jeszcze dzień później… Tego rodzaju nadzieja mogła doprowadzić do szaleństwa.
Nie chciała, aby matka zauważyła czwarty kubek, więc porwała go i wylała zawartość do zlewu w tej samej chwili, w której rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyła je szarpnięciem i wybałuszyła oczy na widok mężczyzny o piaskowych włosach i nerwowym uśmiechu.
- Niespodzianka!
- Chris! C-co tu robisz? Jest ósma rano w sobotę, jak w ogóle…
- Mieszkam w sąsiednim hrabstwie, zapomniałaś? I tęskniłem. Dlatego poprosiłem Sarah o twój adres. Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Pochylił się, żeby ją pocałować, jednak Gemma uchyliła się szybko.
- Mówiłam, że chcę spędzić czas z rodziną… - zaczęła.
- Gemma? Z kim rozmawiasz? – Za plecami Gemmy stanęła matka ubrana w szlafrok. Kiedyś była piękną kobietą, jednak smutek nieodwracalnie zmienił jej rysy. Wyglądała starzej, a jej oczy straciły dawny blask i zaszły mgłą; niegdyś gładkie czoło i okolice ust poorały zmarszczki, ciemne włosy zwisały brudne i przetłuszczone… Dzięki lekom zaczęła przynajmniej sypiać.
- Ach, to mój chłopak ze studiów, Chris… Chris, a to jest moja mama Anne.
- O, jak cudownie! Gemma nie wspominała, że ma chłopaka! – Matka zepchnęła ją z drogi. – Wejdź do środka, no wchodź!
- Nie, Chris… Nie trzeba… Mamo…
Matka zignorowała jej słowa, wciągając chłopaka do środka. Ojczym Gemmy, Robin, pojawił się na schodach w piżamie.
- Co tu się dzieje? Kto to?
Matka posłała mu maniakalny uśmiech.
- Rob, poznaj chłopaka Gemmy! Znają się ze studiów i przyjechał w odwiedziny!
Robin i Gemma wymienili zaniepokojone spojrzenia. ,,Pomóż” – powiedziała bezgłośnie do ojczyma, który zbiegł po schodach.
- Kochana, może damy im chwilę dla siebie…?
Ale Anne zdążyła już go popchnąć do salonu.
- Siadaj, siadaj! Gemma, kochanie, nie bądź niegrzeczna i przynieś herbatę!
Chris wydawał się zaniepokojony jej dziwnym zachowaniem, ale może jeśli usiądzie, dadzą radę odciągnąć kobietę… Gemma nabrała głęboko powietrza do płuc, chcąc się uspokoić.
- Dobrze… pójdę nastawić wodę w czajniku,
Ruszyła do wyjścia, rzucając Robinowi znaczące spojrzenie.
- Spróbuj ją uspokoić – szepnęła, na co mężczyzna skinął głową.
Wtedy usłyszeli wrzask.
- NIE SIADAJ TAM, TO JEGO MIEJSCE! NIE TWOJE!
Gemma obróciła się na pięcie, a w tym samym momencie Chris poderwał się z fotela w rogu, na oparciu którego wciąż wisiała kurtka Harry’ego. Obok leżały rozrzucone trampki, dokładnie tak, jak je zostawił chłopak…
- P-przepraszam, ja…
- NIE SIADAJ W TYM MIEJSCU! NIKT NIE MOŻE TAM USIĄŚĆ!
Robin pośpiesznie złapał Annie za przedramię, zamykając w objęciach wyrywającą się kobietę.
- To JEGO krzesło! Nie można nic zmieniać! Musi być tak, jak teraz, gdy wróci! On wszystko popsuł, Robin!
- Cichutko – Robin ujął jej twarz w ogromne dłonie, żeby ją uspokoić. – Ciii, Annie, już dobrze. Uspokój się.
Chris obserwował z wyraźnym przerażeniem scenę, która się przed nim rozgrywała.
- B-bardzo przepraszam, nie chciałem… - zająknął się, a wtedy Gemma przemaszerowała przez pokój, żeby złapać go za rękę.
- Chodź, Chris. Spadajmy stąd.
Poprowadziła go na korytarz, po drodze zrywając płaszcz z wieszaka i zarzucając go na swoją piżamę. Potem wyszli na dwór.
- Gemma, czy z twoja mamą wszystko w porządku? Gemma!
- Jesteś samochodem?
- Tak, stoi tam – Chris wskazał niedużego Forda Fiestę w kolorze czerwonym, który stał zaparkowany na chodniku po drugiej stronie ulicy. – Gemmo, odpowiedz.
Zatrzymała się, odwracając do niego z westchnięciem.
- Odpowiem, tylko… najpierw mnie stąd zabierz, dobrze?
Na to przytaknął.
Po drodze nie było chwili, w której mijane miejsca w niedużym miasteczku nie przywodziłyby wspomnień o jej bracie, dlatego kazała Christowi zatrzymać się nad rzeką nieopodal mostu kolejowego. Na jednym z filarów tego mostu wciąż wyryte było imię Harry’ego. Gemma zapadła się głębiej w oparcie siedzenia.
- Masz fajkę?
- No. – Przeszukał kieszenie, żeby podać dziewczynie paczkę papierosów i zapalniczkę. Zapaliła jednego, otwierając okno, przez które wypuściła dym na lodowate powietrze poranka. Siedzieli w milczeniu przez kilka minut.
- To dlatego nigdy nie zapraszałaś mnie do domu – westchnął w końcu Chris. – Twoja mama jest chora.
- Ma chorobę dwubiegunową – przytaknęła. – Załamała się kilka lat temu.
- Och. Bardzo mi przykro. Szkoda, że mi nie powiedziałaś.
Odwróciła się do niego. Chris i te jego wielkie, niebieskie oczy i miły uśmiech. Chris, który był uprzejmy, zabawny, słodki… Który budził ją pocałunkami i śmiesznie tańczył, żeby ją rozbawić… Ten, który kiedyś przejechał cały szmat drogi do Kornwalii w sobotę, aby mogła popluskać się w morzu… Był jej ostoją w ciemności, gdzie nie czuła żalu i bólu, jedną z nielicznych osób, które nie znały prawdy i chciała, aby tak pozostało… Ale wiedziała, że to niemożliwe. Ponownie zaciągnęła się papierosem.
- Okłamałam cię. – Chris wpatrywał się w Gemmę wielkimi oczami. – Nie jestem jedynaczką… nie do końca. Miałam kiedyś brata… miał na imię Harry.
- Ile miał lat?
- Szesnaście.
- Jak umarł?
- On nie… znaczy, nie wiem…
- Nie wiesz, jak umarł twój brat? – Chris patrzył ze zdziwieniem.
- Nie, nie wiem CZY umarł. – Dokończyła papierosa i wyrzuciła peta przez okno, a potem opatuliła się mocniej płaszczem, zagryzając usta. – Widzisz… on zaginął.
- Zaginął? Masz na myśli…?
- Szesnastego lutego dwa tysiące dziesiątego roku Harry wyszedł z domu swojego kolegi po próbie zespołu… i nigdy nie wrócił. Ja… - Zawahała się na ułamek sekundy, rozważając wyznanie mu prawdy; najgłębszego, najmroczniejszego, najtragiczniejszego sekretu, jaki ukrywała… Ale co jeżeli przestanie ją kochać? A Gemma potrzebowała jego miłości, jako odskoczni od bólu. – Sąsiad zauważył go stojącego przed sklepem, pisał do kogoś w telefonie jakieś dziesięć minut po wyjściu od Willa. A potem zniknął. Odbyły się poszukiwania na szeroką skalę, cała wieś przyszła z pomocą. Koleżanka mamy pracuje w telewizji, więc zaangażowano media: pojawiały się reportaże, konferencje prasowe i wiele innych. Znaleźliśmy jego szkolny plecak w żywopłocie przy drodze, ale ani śladu Harry’ego. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zapomniała o dniu, w którym policja przyszła nam powiedzieć, że przeszukają rzekę, bo może ktoś wyrzucił do niej ciało.
- Och, Gemmo. – Chciał złapać ją za rękę, a Gemma nie zaprotestowała.
- Ale w rzece nic nie znaleźli, żadnego ciała. Jakby rozpłynął się w powietrzy. Tamtego dnia odwiozłam go do szkoły i wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. Sprawa jest w toku, nie zamknęli poszukiwań. Kiedyś często przychodzili z nowymi tropami, ale żaden do niczego nie doprowadził. Teraz już nie przychodzą.
- Jaki on był?
Niespodziewanie Gemma zalała się łzami.
- Harry był idealny, aż doprowadzał mnie tym do szału… Dobry we wszystkim, czego spróbował. Łatwo nawiązywał przyjaźnie i był naprawdę popularny w szkole. Wszyscy go uwielbiali. Powinnam go była nienawidzić, ale nie potrafiłam. Kochałam go na zabój. Oczywiście kłóciliśmy się czasami… ale był moim młodszym bratem. Zazwyczaj dogadywaliśmy się bez problemu, był moim najlepszym przyjacielem i tak bardzo za nim tęsknię. Na samo jego wspomnienie nie mogę oddychać, więc wolę nie myśleć o nim w ogóle…
- Może wciąż żyć, tego nie wiesz.
- To samo twierdzi moja matka i planuje jego powrót: co poda do herbaty, co mu powie, jak będzie się zachowywać. Chce, żebyśmy udawali, że nigdy nie zaginął. Nie przyjmuje do siebie myśli, że Harry mógłby nigdy nie wrócić do domu.
- Cóż… a jakie jest twoje zdanie?
- Mam nadzieję, że umarł.
- Co? – Chris wypuścił jej rękę, zszokowany.
- W-wiem jak to brzmi, jakbym była potworem. – Potarła twarz – Ale posłuchaj. Harry był szczęśliwy, miał wielu przyjaciół, osiągał świetne wyniki na egzaminach… Nie było powodu, dla którego chciałby uciec z domu. A kiedy zniknął, znaleźliśmy wiele śladów… Mama i Robin nie mogli sobie z tym poradzić. Urwany pasek plecaka, jakby ktoś siłą zerwał mu go z ramienia. Telefon leżał rozgnieciony na chodniku. Krew. Niewiele, kilka kropel, ale należała do niego. Były ślady walki… Na skraju trawy w błocie odbite podeszwy trampek w rozmiarze 11… takie nosił Harry. I ślady męskich butów roboczych.
- Został porwany.
Gemma przytaknęła.
- Zaczęłam szukać informacji. Większość dzieci w wieku od pięciu do siedemnastu lat zostaje porwana w celach seksualnych… Harry, jak na swoje szesnaście lat, był dosyć niepozorny i naiwny. Po prostu nie mogę znieść myśli, że coś takiego mogło go spotkać, że jest tam gdzieś i przechodzi przez to sam. To zabrzmi strasznie, ale wciąż mam nadzieję, że z kimś się pokłócił i doszło do tragedii, albo ktoś go potrącił samochodem, spanikował i ukrył ciało… A jeśli porwali go, żeby zrobić mu krzywdę, to mam nadzieję, że szybko było po wszystkim, nawet jeśli faktycznie został zabity dla wyciszenia sprawy. Większość pedofilów krzywdzi i zabija swoje ofiary w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin… Wolę, żeby był martwy, niż musiał znosić takie coś bez końca. – Nie zdawała sobie sprawy, że płacze, dopóki Chris nie otarł jej łez rękawem. Bez słowa przygarnął Gemmę do siebie, a dziewczyny szlochała w jego sweter, dopóki nie miała już siły dalej płakać.
- To jak… zobaczymy się za dwa tygodnie.
- Pewnie… Przepraszam. Jak już wspominałam, potrzebuję spędzić czas z rodziną. – Chris skinął głową i pocałowali się na pożegnanie, zanim nie odprowadził jej do drzwi domu. Otworzył im Robin, wciąż w piżamie. – Co z mamą?
- Nie za dobrze – westchnął.
- Gdzie ona jest? – zapytała Gemma, strząsając z siebie płaszcz.
- A jak ci się wydaje?
Skinęła, na krótko przytulając Robina. – Jasne. Kocham cię. – A potem weszła na piętro, gdzie znajdował się pokój Harry’ego.
Matka leżała na łóżku przykryta kołdrą, z twarzą wciśniętą w poduszkę. Słychać było, jak mocno zaciąga się zapachem. Podniosła wzrok, kiedy Gemma weszła do pokoju; po policzkach płynęły jej strugi łez.
- Już prawie go nie czuję. Niedługo zniknie.
- Och mamo. – Gemma przecięła pokój i wspięła się na łóżko, otaczając matkę ramionami i głaszcząc ją po włosach. – Nie zniknie. Nie stąd. – Musnęła opuszkami palców skroń kobiety.
Kiedy leżały, Gemma wodziła wzrokiem po przedmiotach należących do młodszego brata – było tam kilka plakatów The Rolling Stones, fotografie przyklejone do ściany, stosy płyt CD, tenisówki, brudne ubrania… Książki, długopisy i notatki z ostatniego sprawdzianu wciąż zaściełały biurko, a obok stała niedokończona herbata w kubku, teraz pokryta warstwą pleśni. Wspomnienia życia chwilowo zatrzymanego… lub przerwanego na zawsze.
- On żyje, wiem to na pewno… czuję go, wciąż go czuję. Jego pocałunki w policzek każdego wieczora. Matka wie, kiedy umrze jej dziecko, a on nie umarł. Ale gdzie jest? Dokąd poszło moje maleństwo? – Annie brzmiała na zagubioną, zdziwioną i bezradną.
- Nie wiem, mamo – Gemma pocałowała ją w policzek, żałując, że nie ma innej odpowiedz. – Po prostu nie wiem.
~*~
Komendant Główny Policji Stuart Carlin niecierpliwie czekał, aż młodsza inspektor postawi kawę na stoliku przed nimi.
- Coś jeszcze, proszę pana? – zapytała, odgarniając krótkie blond włosy z twarzy, a Komendant pomyślał, że choć nie należała do najbystrzejszych, to zdecydowanie była niebrzydka. Trzeba by było nad nią popracować…
- Nie, to wszystko, inspektor Morrow – odprowadził ją wzorkiem do wyjścia, a potem obrócił się do młodego mężczyzny, który siedział naprzeciwko niego w pokoju przesłuchań.
A więc to był ten słynny Louis Tomlinson, przyszły spadkobierca miliardowej fortuny swojego tatusia. Przyglądał się młodzieńcowi o perfekcyjnie ułożonych włosach i wyprasowanych ubraniach, stwierdzając gorzko, że jego markowe spodnie prawdopodobnie kosztowały więcej, niż sam zarabiał w miesiąc. Oczywiście chłopak miał kartotekę, jak wszyscy rozpuszczeni gówniarze z bogatych domów, jednak nic poważnego. Ot posiadanie przy sobie trawki i bójki po pijaku… nic, co można by było wykorzystać przeciwko niemu. Z pewnością nie wiedział, w co się wpakował, w przeciwnym wypadku nie wszedłby na komisariat z taką bezczelną pewnością siebie, żądając rozmowy z Komendantem Głównym. Zapewne ukończył jedną z państwowych szkół, do których można się wkupić, co oznaczało, że prawdopodobnie był tępy jak szpadel. Komendant postanowił zacząć od ataku. Wychylił się nad stołem, machając chłopakowi przed nosem telefonem komórkowym.
- Myślisz, że to zabawne?
- Co? – tamten nie zrozumiał.
- TO! Przychodzisz tu z jakąś wyssaną z palca historyjką o uprowadzeniu, prostytutkach, handlu ludźmi i jakimś wymyślonym sutenerem…
- Nie jest wymyślony! Podałem jego nazwisko! – Louis rzucił mu wściekłe spojrzenie.
- Tja, Simon Cowell… a więc mam dla ciebie nowinę, cukiereczku… Ktoś taki nie istnieje! Tak samo jak ta cała ,,Klatka dla Ptaków”. Nie ma żadnego śladu, że ktoś o tym nazwisku mieszka w Londynie, tak samo jak pod adresem nie ma tego wymyślonego miejsca. Wierz mi, gdyby istniało w Chelsea, wiedzielibyśmy o tym.
- To jakiś żart? – Irytacja chłopaka przerodziła się w zdziwienie. – Nie, zaczekaj… może to nie jego prawdziwe nazwisko, ale… - Louis zmarszczył brwi. I dobrze. Komendant Constable Carlin go zagiął.
- A co z tym dzieciakiem, z którym niby rozmawiałeś? Tym Harrym Stylesem? Skąd wziąłeś to imię, z jakiejś strony internetowej? Jesteś zboczeńcem, który interesuje się takimi sprawami i robi sobie dobrze do wiadomości o zaginionych dzieciach? Może to przestało ci już wystarczać, więc wymyśliłeś tę porąbana historię, żeby zaspokoić chore fantazje?!
- Nie! Jezu Chryste…
- Ten dzieciak ma rodzinę, wiesz? Może do nich zadzwonię? Powiem, że się odnalazł żywy w Londynie, narobię im nadziei? Poczułbyś się źle… czy może zrobiłoby ci to dobrze?
- Nie! Co do chuja? – Louis był całkowicie wyprowadzony z równowagi i zdezorientowany, jego policzki zrobiły się czerwone. Och, robi się coraz zabawniej…
- Uważaj na język, mały, albo każę cię zakuć za obrazę policjanta! To jakiś chory żart? A może dziwny sposób na zwrócenie na siebie uwagi, bo tatuś nie kocha cię wystarczająco? Hę? ODPOWIESZ?
- To… to nie jest żart, ja nie kłamię! – Louis zerwał się na nogi, przewracając krzesło na podłogę. Uderzył ręką w plastikowy stół. – Przesłuchaj moje nagranie!
I oto nadeszła ta chwila. Komendant rzucił telefon na blat.
- Nie ma żadnego nagrania.
Cisza. Chłopak wpatrywał się w urządzenie, a następnie podniósł przerażony wzrok na policjanta.
- Przecież to sprawdziłem, wszystko się nagrało! – Porwał telefon, gorączkowo stukając w ekran. – Sprawdzałem, na pewno! Było tu… - Nagle zrobił się biały jak ściana. Przeniósł spojrzenie z wyświetlacza na mężczyznę, potem z powrotem na telefon, a jego niebieskie oczy rozszerzyły się z niedowierzania i niezrozumienia sytuacji. – Wiem, że to nagranie tu było, musiało zostać usunięte…
Komendant ponownie wychylił się ponad stołem, tym razem zbliżając do siebie ich twarze. Kiedy przemówił, upewnił się, że mówi niskim, groźnym głosem:
- Co właściwie sugerujesz? Że starszy oficer prawa manipulowałby dowodami? Że usunąłbym dowód w sprawie? JAK ŚMIESZ!
- NIE! – Louis gwałtownie potrząsnął głową. – Nic takiego nie mówię… Słuchaj, nie kłamię… Znam Harry’ego od miesięcy i powiedział mi…
- Znasz dzieciaka, którego nikt nie widział w ciągu ostatnich czterech lat, widziałeś mężczyznę, który nie istnieje oraz byłeś w miejscu, które prawdopodobnie powstało w twojej własnej głowie. NIE MASZ ŻADNYCH DOWODÓW! – Ostatnie zdanie wywołało pożądany efekt. Louis Tomlinson stanął z otwartą buzią, niezdolny nic powiedzieć, bo uświadomił sobie, że policjant ma rację.
- Ale… Ale nie musicie chociaż sporządzić protokołu? – wymamrotał z nadzieją.
Komendant wyprostował się, mierząc go autorytatywnym spojrzeniem.
- Panie Tomlinson, dam panu radę: proszę wracać do domu. Teraz, zanim każę pana aresztować za marnowanie czasu policji.
Przez kilka chwil tylko na siebie patrzyli, potem chłopak wstał, zabierając swój telefon.
- To jeszcze nie koniec. Wrócę tu z dowodami, a wtedy będziecie musieli coś zrobić.
- Jestem tego pewny. – Komendant upewnił się, że chłopak dotrze do wyjścia, obserwując jak wsiada do Porsche, za które najprawdopodobniej zapłacił jego tatuś. Następnie wrócił do środka, mamrocząc pod nosem ,,arogancki bydlak”. Wtedy zauważył, że nowa policjantka przygląda mu się w zamyśleniu zza swojego biurka.
- Na co się patrzysz, Morrow?
- O co chodziło, sierżancie?
- To tylko jakiś świr. Pamiętaj, chcę mieć te raporty do godziny jedenastej.
- Oczywiście – kobieta posłusznie spuściła głowę.
Wmaszerował do swojego biura i zamknął za sobą drzwi, wyciągając jednorazowy telefon komórkowy z kieszeni i wpatrując się niego. To głupie, naprawdę – pomyślał. Nie interesował się chłopcami, ale widywał tego całego Harry’ego na przyjęciach, wiedział, że jest popularny i zarabiał dla Cowella dużo pieniędzy. I że był bardzo młody. Cowell prawdopodobnie kazałby go za to zabić. Ale jeśli nikomu nic nie powie, a Tomlinson uda się na inny posterunek policji opłacany przez Cowella, sam straciłby sporą część miesięcznego wynagrodzenia. Był winny bukmacherowi zbyt dużo, aby sobie na to pozwolić, poza tym, to nagranie sprawiłoby, że biznes Cowella upadnie… Być może mógłby spędzić noc z jedną z jego kobiet w ramach podziękowania. Wybrał odpowiedni numer.
- Cześć, z tej strony Carlin ze Scotland Yardu. Z przykrością przekazuję złe wieści, ale jeden z twoich chłopaków puścił parę z ust.
~*~
Louis zaparkował samochód i wyjął telefon, przyglądając mu się z bijącym sercem. Nie chodziło o samo nagranie, były tu też zdjęcia, muzyka, filmy, które teraz zniknęły… Telefon został wyczyszczony ze wszystkiego, tylko w jaki sposób? Ten gliniarz go zabrał tylko na kilka minut… Czy tyle mogło wystarczyć? A jeśli tak, dlaczego to zrobił? Nie miał powodu. Louis był zmuszony znowu zapłacić za zobaczenie Harry’ego, nakłonić go do rozmowy i tym razem nagrać go na czymś porządnym… może użyje dyktafonu?
Odpalił samochód i włączył się do ruchu, czekając na zmianę świateł, kiedy nagle drzwi od strony pasażera odtworzyły się i do środka wsiadła jakaś kobieta.
- Hej, co…
- Proszę na mnie nie patrzeć, panie Tomlinson, niech się pan zachowuje całkowicie naturalnie, jakby właśnie pan po mnie przyjechał. – Coś w jej tonie kazało mu posłuchać. Światło się zmieniło, więc wrzucił bieg i ruszył prosto, nie spuszczając wzroku z drogi, ale w jego głowie wirowało. Co tu się właśnie wydarzyło? Czy to najuprzejmiejsza kradzież auta w dziejach ludzkości? Przełknął ślinę.
- Kim jesteś?
- Nazywam się Catherine Morrison, jestem detektywem ze Specjalnych Służb Operacyjnych.
- Co? Słuchaj, nic złego nie zrobiłem! Przyszedłem na posterunek ZGŁOSIĆ przestępstwo.
Zachichotała.
- Wiem o tym, panie Tomlinson… Ale przeczuwam, że ma pan ważne informacje dla toczącego się aktualnie śledztwa.
Louis zerknął na nią, wydawała się znajoma… Chwileczkę…
- Ej, a nie ty przyniosłaś kawę?
- Proszę nie odrywać wzroku od drogi, właśnie przejechał pan na czerwonym.
- Och, przepraszam, niech mnie pani nie aresztuje. Więc… Dokąd nas wiozę?
- Czy w twoim domu jest bezpiecznie?
- Tak sądzę.
- Więc tam.
Resztę trasy pokonali w ciszy, a myśli Louisa wirowały. Zaparkowali w garażu, gdzie kobieta obróciła się w jego kierunku.
- Nie kłamię - pokazała mu swój identyfikator, który wyglądał na prawdziwy.
- Uch, okej.
Poprowadził ją do kuchni, gdzie w końcu na nią spojrzał. Była drobną, smukłą kobietą, ale coś w jej wyglądzie uległo zmianie. Na posterunku wydawała się potulna, teraz biła od niej taka pewność siebie, że Louis czuł respekt.
- Herbaty? Kawy? - zaproponował nie wiedząc, co powiedzieć.
- Herbaty, ale bez mleka.
- Jasne. Usiądź.
Usiadła przy stole, a chłopak poszedł nastawić wodę. Pięć minut później postawił przed nią kubek parującej cieczy i usiadł naprzeciwko, a serce waliło mu w piersi.
- Wpadłem w kłopoty?
- Nie, panie Tomlinson – odpowiedziała, pociągając łyk herbaty. – Ale to, co zamierzam panu powiedzieć, jest ściśle poufnie. Jeśli komuś pan coś powie, życie wielu osób będzie zagrożone. Rozumie pan?
- Może mi pani zaufać – przytaknął, czując się trochę tak, jakby wniknął do filmu szpiegowskiego.
- Mam nadzieję. Należę do zespołu prowadzącego śledztwo w sprawie elitarnego kręgu handlarzy ludźmi na terenie Londynu, na czele którego stoi mężczyzna znany jako Simon Cowell. Mamy powody by wierzyć, że porywają młode osoby na terenie całego kraju i zmuszają je do prostytucji, a następnie udostępniają je członkom Parlamentu i nie tylko. Wierzymy, że doszło do poważnej zmowy między siatką przestępczą, politykami oraz samą policją, aby sprawa nie wszyła na jaw. Zgłoszenia nie zostają zapisane, raporty giną, ślady są niszczone…
- Tak jak moje nagranie. – Pochylił się do niej, zaintrygowany. – Czyli mówi pani, że działa pod przykrywką?
- Dokładnie. – Pogrzebała w torebce i wyjęła z niej dyktafon oraz teczkę, która po wewnętrznej stronie miała przypiętą fotografię. – Czy to z tym chłopakiem rozmawiałeś? Mówił, że nazywa się Harry?
Louis przyjrzał się zdjęciu, temu samemu, które widniało na stronie internetowej poświęconej zaginionym osobom. Przytaknął.
- Tak, ale nie znałem jego nazwiska. Nie mogą ich używać.
- Dziękuję, to bardzo interesujące.
- Dlaczego?
- Bo to oznacza, że posługują się dziećmi. – Westchnęła, upijając kolejny łyk swojej herbaty. – Harry’ego porwali, gdy miał szesnaście lat.
- Harry powiedział, że normalnie biorą siedemnastolatków, ale chcieli sprawdzić, czy młodsze dzieciaki nie będą bardziej posłuszne.
- I udało się?
Louis wzruszył ramionami.
- Ciężko powiedzieć, Harry ma dość skrzywioną psychikę… Robi, co mu każą, bo się ich boi.
Detektyw bez słowa włączyła dyktafon i wyjęła z torebki długopis i notes, który otworzyła. Wygładziła czystą kartkę ręką.
- Więc co jeszcze powiedział ci Harry?
W milczeniu słuchała jego opowieści, notując w zeszycie, a ich napoje powoli zrobiły się zimne. Opowiedział o wszystkim, co usłyszał od Harry’ego – o jego żartach, że sypia z połową Izby Lordów, okaleczaniu, co widział na przyjęciu kilka dni wcześniej. Mówił tak długo, aż jego gardło się zdarło. Przewertował wspomnienia, aby na pewno niczego nie pominąć.
- To chyba wszystko – oznajmił wreszcie.
- Dobrze, dziękuję. Te informacje będą szalenie pomocne. – Kobieta odchyliła się na krześle, wertując notatki.
- Co teraz będzie? Uratujecie go?
- Niestety potrzebujemy więcej dowodów, niż pańskie oświadczenie – westchnęła. – A na ten moment wszyscy świadkowie uginają się pod groźbami i zastraszaniem, rezygnując z zeznań.
- Ja nie zrezygnuję, będę zeznawał, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Rzucił jej zdeterminowane spojrzenie, a ona kiwnęła głową.
- Cieszy mnie to. Od jakiegoś czasu toczy się śledztwo w sprawie komendanta Carlina, naszym zdaniem korzysta on z prostytutek i przyjmuje łapówki od Cowella, aby go kryć. Jeśli powie Cowellowi o twoich zeznaniach, wtedy na pewno nie będziesz mógł się zobaczyć z Harrym, co stanowi problem, bo uniemożliwia zdobycie zeznań kluczowego świadka.
Serce Louisa zacisnęło się żałośnie, wypełniając się przerażeniem. Wyrzuty sumienia uderzyły go w brzuch niczym pięść. Uniósł drżącą rękę do czoła.
- O cholera! Jeśli Cowell dowie się, że Harry opowiedział mi swoją historię, zabije go!
- Harry Styles przynosi Cowellowi największe zyski – kobieta pokręciła głową. – Ten chłopak jest dla niego wart dosłownie miliony funtów, nie ma mowy o morderstwie.
- Ale pani nie rozumie, tamci ludzie… są potworami. Zemszczą się na nim!
- Cowell nie zrobi niczego, co zmniejszyłoby dochody z usług Harry’ego. A my go dopadniemy, to ci mogę obiecać, Louis. Potrzebujemy jedynie adresu. – Wpisała coś w telefon i wstała, sięgając do kieszeni, skąd wyjęła wizytówkę. – Zaraz podjedzie po mnie samochód. Słuchaj, jeśli o czymś usłyszysz, proszę skontaktuj się ze mną, pora dnia i nocy nie ma znaczenia. To działa w obie strony. Mam twój numer, będziesz na bieżąco informowany.
Po tym wyszła, a Louis dopadł do zlewu, aby opróżnić do niego zawartość swojego żołądka, gdy zrozumiał, jak wielki popełnił błąd.
~*~
- AŁAAAAA!
Cowell zaciągnął się po raz ostatni papierosem i obrócił nonszalancko w kierunku, z którego dochodził krzyk.
- Okej, na razie wystarczy. Podnieś go.
Pan Jack wycelował ostatnie kopnięcie w bok Harry’ego, po czym podciągnął jego nagie ciało do pionu.
- STAŃ PROSTO, NIEWOLNIKU.
Pan Cowell stał w miejscu, wyciągając z szuflady biurka ząbkowany nóż myśliwski. Zbliżył się do Harry’ego, który wisiał bezwładnie w uścisku Jacka, z jego ust, nosa i głębokiego rozcięcia nad lewym okiem sączyła się krew, spływając szkarłatnym strumieniem po podbródku na dywan.
- Harry, Harry, Harry… I co ja mam z tobą zrobić?
- N-nic nie… proszę, Sir… - mówił niewyraźnie z powodu spuchniętych warg.
- Skończ już, Harry, przecież wiesz, że nienawidzę kłamstw. Tylko źli chłopcy kłamią. Hmm… zabić cię, czy nie? Jesteś podstępnym, kłamliwym Judaszem, który nie potrafi trzymać języka za zębami… Jednakże – sięgnął ręką między jego nogi, boleśnie wykręcając penisa i jądra, uśmiechając się na dźwięk krzyku – dzięki temu zarabiasz dla mnie dużo pieniędzy. Ciężka, bardzo ciężka decyzja… - Złapał Harry’ego za szczękę, mocno wciskając palce w poranione policzki, czym zmusił go do otwarcia buzi i wysunięcia języka. – Może po prostu utnę ci język? - Podniósł nóż, a ostrze błysnęło w świetle lampy. Cowell uśmiechnął się, gdy Harry pisnął z przerażenia, desperacko próbując się uwolnić. – Ale dziwka bez języka pozbawiona jest pewnych atutów. – Wypuścił jego szczękę i przycisnął ostrą krawędź noża do szyi. – Niemniej, Harry, starzejesz się… Niedługo skończysz dwadzieścia jeden lat. Większość moich najbogatszych klientów już cię posiadła, może wkrótce się tobą znudzą. Zastanawiam się, czy nie osiągnąłeś już szczytu swojej wartości, może będzie lepiej, jeśli pozbędę się ciebie właśnie teraz? – Docisnął nóż, którego ostre ząbki przecięły skórę… Harry sapnął, jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu i z bólu…
Rozległ się dźwięk wody uderzającej o ziemię. Cowell zerknął w dół, gdzie równomierny strumień bursztynowego moczu spadał na dywan.
- TY BRUDNA, ŻAŁOSNA KREATURO! – Jack walnął Harry’ego w twarz, rozbryzgując wodospad krwi na tapecie. – POWINIENEM WYSMAROWAĆ CI TYM TWARZ, JAK PSU! – Złapał go za obrożę, gotowy zmusić go na klęczki i zrobić dokładnie to, co powiedział.
- Dość. Dziękuję ci, Jack, ale to nie będzie konieczne. – W oczach drugiego mężczyzny Cowell ujrzał rozczarowanie, ale miał to gdzieś. Dla niego liczyło się wyłącznie wzbudzenie strachu. Odsunął nóż i usiadł za biurkiem, stykając ze sobą opuszki palców dłoni i przyglądając się dokładnie Harry’emu. Obie wargi miał rozcięte, oczy podbite, a to rozcięcie nad lewym będzie wymagało szwa lub dwóch… Ale nos prawdopodobnie nie był złamany, co stanowiło dobry znak. Twarz, klatka piersiowa i ramiona chłopaka pokrywały sińce i nacięcia, ale wszystko zagoi się z biegiem czasu. Sposób, w jaki stał skulony, pomimo uścisku Jacka, sugerował połamane żebra, co z kolei mogło być problematyczne, ale nie wykluczy go na długo. – Później zadecyduję, jaką karę dostanie Harry. Tu i teraz bardziej nagląca jest kwestia Louisa Tomlinsona.
- Zabiję go – odpowiedział Jack, niewzruszony.
- Byłoby wspaniale, ale chłopak jest ważny, jego ojciec posiada fortunę. Mark Tomlinson wie, jak działa nasz świat. Jeśli Louis zniknie, będzie w stanie zapłacić wystarczająco, żeby nas zniszczyć.
- Czy mógłbym coś zasugerować, Sir?
- Tak?
Pan Jack wkręcił palce w zlepione krwią loki Harry’ego, szarpnięciem odchylając mu głowę i uśmiechając się radośnie na dźwięk jego zbolałego sapnięcie.
- Dlaczego nie użyjemy Harry’ego jako przynęty?
Zaintrygowany, Cowell zmrużył oczy:
- Nie rozumiem.
- Moim zdaniem pan Tomlinson przywiązał się uczuciowo do tego niewolnika.
- Zakochał się? – Brwi Cowella wystrzeliły w górę.
- Jestem tego pewny. Widziałem wielokrotnie jak na niego patrzył, a sposób, w jaki się komunikują mówi sam za siebie. Znam się na ludziach i jestem pewny, że zrobiłby wszystko, aby ochronić tę dziwkę, którą… kocha.
Cowell spojrzał na Harry’ego, który próbował wyswobodzić się z uścisku Jacka, a łzy wymieszane z krwią wypływały z jego oczu.
- A czy nasz Brudny Harry odwzajemnia uczucie?
Jack wzruszył ramionami, jakby niewiele go ta kwestia obchodziła.
- Prawdopodobnie. Na pewno lubi się z nim spotykać. Tak czy siak, nie widzę związku.
- Bo go nie ma. – Pan Cowell uśmiechnął się. – Po prostu mnie to bawi. Dobrze, umyj Harry’ego odrobinę, nie chcę żeby zakrwawił cały samochód. Myślę, że nadeszła pora, aby złożyć Louisowi Tomlinsonowi krótką wizytę. – Znowu wstał, przecinając pokój, żeby położyć rękę na ramieniu wyższego mężczyzny. – Jeśli jego droga siostra Gemma nadal przebywa w Cheshire, moglibyśmy zdobyć kolejną ładną dziewczynę… Ale wiesz co, Jack? Cielesne kary to twoja broszka. Po zakończeniu wizyty wykorzystaj noc na ukaranie go w najodpowiedniejszy sposób.
Pan Jack wyszczerzył zęby w zadowoleniu. A kiedy ponownie rozległ się dźwięk świadczący o tym, że Harry się zmoczył, Cowell odwzajemnił uśmiech.
~*~
Nie mogąc spać, Louis godzinami szwendał się po nocnych ulicach Primrose Hill, wypalając papierosa za papierosem w próbie stłumienia paniki, która pulsowała w jego żyłach. Szedł tak długo, aż jego nogi zaczęły boleć, a buty otarły do krwi pięty. Zaszedł do całodobowego sklepu monopolowego po butelkę whisky, żeby upić się po powrocie do domu. Wrócił po swoich własnych śladach, pociągając z butelki, a kiedy zatrzymał się przed drzwiami w poszukiwaniu klucza, otworzyły się zanim dotknął klamki.
Zachwiał się, cofając o krok, patrząc ze zdziwieniem na ramę drzwi. Farba była odrapana, drewno popękane… tak jakby ktoś je wyrwał lub wyważył kopnięciem. Myśląc szybko, Louis wylał resztę alkoholu i ostrożnie zakradł się do środka, podnosząc pustą butelkę nad głowę, gotowy użyć jej jako broni.
Korytarz ginął w ciemnościach, ale ze szczeliny w drzwiach do salonu sączyło się światło wraz z dymem papierosowym. Stąpając w tamtym kierunku, Louis powoli otworzył drzwi.
- Ach, Louis! Zastanawialiśmy się, kiedy wrócisz! – Simon Cowell rozsiadł się na fotelu stojącym frontem do drzwi, w palcach trzymał tlącego się papierosa. Uśmiechał się lekko. Obok stał ten przypominający wampira dozorca Jack. Po ich prawej, na sofie, leżała skulona postać z rękami skutymi na plecach i z kapturem szarej bluzy zaciągniętym na głowę, tak że nie dało się dostrzec twarzy. – Masz piękny dom… a może należy do twojego ojca? – Mężczyzna upuścił papierosa na podłogę, gasząc go podeszwą buta na dywanie. Potem sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wyjął spluwę i wycelował nią w pierś Louisa. – A teraz odłóż butelkę i dołącz do nas. Musimy porozmawiać.
- O czym? - Louis ostrożnie odstawił butelkę, nie chcąc pokazać po sobie strachu.
- O nim. - Pan Cowell powstał i podszedł do zwiniętej na kanapie osoby, która wzdrygnęła się pod jego dotykiem. Zerwał szary kaptur, a Louis cofnął się, zszokowany, na widok znajomej twarzy.
- Harry – sapnął z przerażeniem.
Jasnym było, że Harry został dotkliwie pobity. Ciemnofioletowe sińce pokrywały jego spuchnięte policzki. Wokół dziurek w nosie i przy głębokiej, rozwartej ranie na skroni miał zaschniętą krew. Spośród podbitych oczu tylko jedno było otwarte. Dolną połowę twarzy zakrywał dziwny knebel wykonany z czarnej skóry, zawiązany ciasno za głową. Szyję Harry’ego okalała gruba, czarna skórzana obroża, do której przymocowany został łańcuch, teraz zwisający od frontu i boku chłopaka.
Harry wykonał ruch i Louis zauważył, że kajdanki, którymi spętano mu ręce za plecami, zacisnęły się na tyle mocno, że metal przeciął delikatną skórę na przegubach i krew zaczęła ściekać po palcach na sofę.
- Ummm! – rozbrzmiało stłumione błaganie o pomoc. Po policzku Louisa spłynęła pojedyncza łza. Rzucił się do Harry’ego, żeby mu pomóc, ale został zablokowany przez Cowella, który ponownie wycelował w niego z pistoletu.
- Nawet o tym nie myśl. – Usiadł na sofie, owijając sobie łańcuch wokół pięści i pociągając Harry’ego do przodu. Zignorował zdławione pojękiwania i przyłożył lufę pistoletu do jego głowy. – Widzisz tę dziwkę? Należy do mnie. Jest moją własnością, tak jak wiele innych podobnych do niego. Jestem człowiekiem interesu i zbudowałem prosperującą firmę od zera, która obecnie warta jest miliony. Dzisiaj zagroziłeś mojej firmie… Usiądź. – Pistoletem wskazał Louisowi miejsce, a ten powoli opuścił się na fotel, niezdolny do oderwania wzroku od Harry’ego, który kulił się przed mężczyzną, drżąc z przerażenia. – Relacja między sutenerem a jego dziwkami jest skomplikowana. Owszem, zatrudniam Harry’ego, to prawda… ale nie tylko. Jestem jego właścicielem i strażnikiem… Posiadam całkowitą kontrolę nad jego życiem. To ja decyduję kiedy je, kiedy śpi, kiedy i jak zostaje ukarany, kiedy pracuje, z kim się pieprzy… i ostatecznie kiedy umrze. Dla moich dziwek jestem w zasadzie bogiem.
- Porwałeś go! – Louis skrzywił się. – Nie masz nad nim żadnej władzy!
- Moja obroża wokół jego szyi mówi co innego – uśmiechnął się Cowell w odpowiedzi. – A teraz tak, słyszałem, że w stosunku do naszego Brudnego Harry’ego zacząłeś… jakby to ująć? Zacząłeś żywić ciepłe uczucia. Dlatego mam dla ciebie propozycję. Nie kłap językiem o mojej firmie i trzymaj się z daleka od policji, a ja nie strzelę w jego śliczną główkę.
- Nie… nie zrobiłbyś tego. Nikt nie zarabia dla ciebie tyle, co on. – Louis przełknął, czując suchość w gardle.
Pan Cowell wzruszył ramionami.
- Dziwki są jednorazowe, każdą da się zastąpić. Będę cię miał na oku. Tak długo, jak będziesz się pilnował, Harry zachowa życie… Po jakimś czasie może nawet pozwolę ci go znowu użyć, oczywiście na terenie Klatki. Ale jeśli wywiniesz jakiś numer… - Przeładował broń, czego odgłos zabrzmiał przerażająco w panującej ciszy. Potem przyłożył pistolet do skroni Harry’ego. – Paff! – Obaj Louis i Harry drgnęli. – Jack, weźmiesz go ode mnie?
- Tak, Sir. – Jack przemaszerował przez pokój, żeby wziąć od Cowella łańcuch, gdy tamten wstawał, zmuszając Harry’ego na poderwania się na nogi. Na oczach Louisa, Jack pstryknął palcami. – Na kolana, niewolniku!
Harry natychmiast uklęknął, spuszczając głowę i wzrok na ziemię, gdy obaj mężczyźni górowali nad nim. Widok ten był wielce niepokojący i łamiący serce. Cowell uchwycił wzrok Louisa.
- Jego życie znajduje się w twoich rękach, Louisie, to duża odpowiedzialność. Więc jaka jest twoja decyzja?
Harry, JEGO Harry, trząsł się, wykrwawiając, w bólu, zakuty w łańcuchy… W jego głowę wycelowany był pistolet. Louis miał ochotę załkać, błagać ich o przestanie i zostawienie go w spokoju… ale musiał trzymać fason. Przełknął ślinę.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
- Nie jesteś na pozycji, na której można o cokolwiek prosić. – Mimo to Cowell słuchał.
- Żądam regularnych wiadomości, połączeń telefonicznych, zdjęć… Wszystkiego, co będzie świadczyło, że Harry wciąż żyje. Gdy tylko przestaną przychodzić, idę na policję i powiadomię media. Powiem o wszystkim.
Ku jemu zaskoczeniu, starszy mężczyzna skinął głową.
- Dobrze.
- Chcę też chwili na osobności. Teraz. Żeby się pożegnać.
Przez chwilę Cowell wyglądał, jakby miał odmówić, w końcu jednak pokiwał na zgodę.
- Jack?
Jack wcisnął Louisowi łańcuch do ręki, a potem opuścili pokój. Louis odprowadził ich wzrokiem, po czym opadł na kolana obok Harry’ego, gorączkowo próbując wyjąć z jego ust knebel.
- Ugh, jak się zdejmuje to chujostwo?! – odkrył malutką złotą kłódkę, która uniemożliwiała zdjęcie uprzęży. – Cholera, co za gnoje bez serca! Och Harry. – Ujął w dłonie jego posiniaczoną twarz, ocierając łzy kciukami, a potem wziął go w objęcia i przytulił, gdy niemy szloch wstrząsnął ciałem chłopaka. – Och Harry, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, wyciągnę cię z tego! Obiecuję, że to zrobię! Jeszcze nie wiem jak, ale pomogę ci!
- Dobra, starczy tego. – Głos Cowella. Niespodziewanie Pan Jack pojawił się za nim, sięgając po Harry’ego, aby wyrwać go z objęć Louisa.
- Nie! Nie! – Ale był zbyt silny. Louis usiadł na piętach, patrząc z przerażaniem, jak opuszczają pokój, ciągnąc Harry’ego za sobą jak psa na smyczy. Kiedy dotarli do drzwi, Harry obrócił głowę i rzucił mu najbardziej wykręcające wnętrzności spojrzenie pełne czystej, bezradnej desperacji… Potem zniknął, wracając do swojego więzienia i niewolnictwa.
Zostawiony samemu sobie Louis padł na czworaka, z trudem łapiąc powietrze, jakby tonął. Przypomniał sobie o tamtej kobiecie z policji, której wizytówkę wciąż miał w kieszeni, a potem pomyślał o siniakach na twarzy Harry’ego i skórzanej obroży… Jak chłopak drżał z pistoletem przystawionym do głowy. Słowa Cowella odbiły się echem w jego pamięci: Dziwki są jednorazowe, każdą da się zastąpić.
Nie miał pojęcia, co zrobić.
9 notes
·
View notes
Text
Bardzo krótko, bo bardzo w niedoczasie, chociaż chciałabym móc w końcu przestać się z tym czasem ścigać.
29 listopada 2023
1 - Wczoraj dużo się działo, przedwczoraj też (bo musiałam odebrać moją psiólkę, rodzice przyjechali, nie było jedzenia, więc zakupy i nagle pyk, dnia nie ma...)
2 - mój chłopak wczoraj miał wypadek na drodze. Pierszy przymrozek złapał miasto, a jego przełożeni wciąż zwlekali ze zmianą opon na zimowe w samochodach służbowych. No i tym sposobem wczoraj o siódmej rano na moście (!) mój typ był świadkiem groźnego wypadku: inny samochód wpadł w poślizg powodując kolizję, a reszta samochodów zaczęła się ze sobą stukać falowo, bo nawierzchnia była śliska jak lodowisko. O. korzystał refleksu kierowcy rajdowego (jednak okazuje się, że grania "tylko" na kompie się do czegoś przydaje) i pomimo, że nie czuł pełnej kontroli nad pojazdem z sukcesem unikał stłuczki. Wjechał na chodnik, na tym moście, ale "źle oszacował" moment hamowania - bo jednak rozpędziły go te piruety i walnął w barierkę (barierkę mostu kurwa! Jak mi to powiedział to miałam przed oczami scenę ze Spidermana i z samochodem/autobusem szkolnym pół wiszącym nad przepaścią, kilka metrów nad rzeką. W rzeczywistości barierka nie odebrała żadnych ran :P, uszkodzeń na farbie, wygięć itp... Barierka niedraśnięta, może ma siniaka :P, hehe, a służbowe auto mojego chłopaka ma kilka rysek na lakierze i tłuczony reflektor. Też dużych szkód nie było i nie ma). Anyway - tym sposobem pożegnał się z samochodem i w trybie przyspieszonym przesunięto go na "nowe", zdegradowane, stacjonare stanowisko. Samochodu w związku z tym charakterem pracy już nie dostanie, więc dojazd do pracy wydłuży mu się o około 1,5h dziennie. Kurwa no.
Ja wiem, że najważniejsze, że jest cały. Wiem. Tym żyłam wczoraj.
Dzisiaj martwię się tym, że nie tylko będę go rzadziej widywać, co ta praca będzie dla niego trudna i okropna, szczególnie w grudniu. Ech...
3 - Wczoraj mieliśmy zajęcia z behawiorystką. Niby dwie godziny, ale wyszło nam całe popołudnie z ćwiczeniami. I mamy masę zadań domowy. Mam w związku z tą wizytą wiele przemyśleń.
4 - sąsiad z boku do nas od 2 dni regularnie puka, bo jego dziecko (taka dzidzia, totalny ziemniak - łyse, głośne i wymagające 300% opieki) zepsuło mu telefon, a został w tym tygodniu sam z maluchem, ma mase pytań do żony i mamy w związku z wychowaniem brzdąca. I nie ma jak zapytać. Więc co jakiś czas wpada wysłac już "ostatniego smsa" - dla mnie to stresujące, bo straszy mi psa. :P Młoda ujada jak pojebana. Z ciekawostek - on twierdzi, ze pierwszy raz ją słyszy. Że nie zauważył, że mamy głośnego psa - że on ma głośniejsze niemowle. Zaczął mojemu O. mówić z przestrogą "Nie róbcie sobie dzieci. Ja wiem, że to brzmi jak świetny pomysł, ale nie macie pojęcia z czym to się wiąże. Nie macie! Gdybym ja mógł zdecydować drugi raz to albo bym tego nie wybrał, albo bym poczekał na to kilkanaście lat. Naprawdę, zastanówcie się!" - xD trochę śmieszne, bo jednak mamy do tego tematu podejście lajtowe i nie czujemy potrzeby bycia rodzicami, a trochę straszne jak ten młody ojciec mówi nam coś takiego, jednak kontrowersyjnego kulturowo lub moralnie (?) i głos mu drży od widocznie sprzecznych uczuć jakie w nim grają.
5 - tylko bym spała. Nie wiem czy to stan "grudniowy" czy raczej siadanie odporności. Okaże się.
6 - odebrałam pismo od inwestorów (powiedzmy, nie chce mi się wchodzić w szczegóły) jednej z działalności firmy mojego szefa. Z tego pisma wynika, że zarząd (moi pracodawcy) spotkał się 3 tygodnie temy się z tym "inwestorem" przedstawiając swoją optykę na problem - a problem to to pismo z kwietnia, to wezwanie do zwrócenia wyłudzonych (zdaniem inwestora) pieniędzy. To pismo, na które Zarząd zareagował "a tam, nie musimy nic zwracać, jeżeli ogłosimy upadłość i też nie zapłacimy naszym pracownikom. Dawaj!", a potem jednak nabrali RIGCZu. No. To pewnie coś tam przedstawili inwestorowi, inwestor to przemyślał i odpisał "Nah, fajnie nam zaprezentowaliście swoje stanowisko i chętnie pogadamy o możliwościach na przyszłość, ale póki co i tak zwracajcie nam kasę, którą wyłudziliście!"
No.
Więc mam uzasadnione obawy czy dostanę wypłatę za listopad i w ogóle w grudniu będę miała jakąkolwiek pracę. A jeżeli będę miała - to czy w styczniu dostanę wynagrodzenie za grudzień czy zaczynam "goła i wesoła"? Ech. Okaże się.
Strach.
Opowiedziałam to w suchych faktach mojej mamie, ona szybko połączyła kropki i rzeczowym tonem Pani Dyrektor (tym tonem mojej mamy z-przed-wylewu) rzekła "Córeczko, jak to znosisz? Przecież to niepoważne co twój pracodawca robi. I że ty to jeszcze czytasz. Przecież tak się nie da żyć! Jakby w ciągłym zagrożeniu".
No właśnie.
Może dlatego znowu mnie łapie ta senność i bół głowy? Bo jest trudno.
7 - idę na spotkanie z dziewczynami. Dziś. Jednej nie widziałam rok, więc baaaaardzo się cieszę, ale też czuję się wypalona. Ech. Zmęczenie mnie bierze potężne.
6 notes
·
View notes
Text
Bezpośrednio od właściciela - nowe mieszkanie, umeblowane (w przedpokoju i sypialni znajdują się szafy), reszta mebli jak widać na zdjęciach, pełne wyposażenie kuchni (zmywarka, kuchenka, płyta indukcyjna, lodówka "No Frost ", zlew, kran) i łazienki (szyba prysznicowa, podświetlane lustro, niezależny wentylator z czujnikiem wilgoci, prysznic z termostatem, pralka, szafka pod umywalkowa - 2 szuflady). Mieszkanie posiada balkon o powierzchni ponad 5 m2. Wszystkie pomieszczenia posiadają ogrzewanie podłogowe (zasilanie pompą ciepła). W kuchni położone są płytki, reszta pomieszczeń na podłodze posiada panele. Internet w cenie najmu (światłowód Orange Pro 2.0 - prędkość pobierania do 2 Gb/s). Dodatkowe opłaty to: - opcjonalnie miejsce parkingowe (teren ogrodzony, brama automatyczna, monitoring) na terenie wewnątrz w cenie 200 zł miesięcznie - media na podstawie odczytu liczników (prąd, woda zimna, woda ciepła) - wywóz śmieci Umowa najmu instytucjonalnego na minimum rok czasu. Kaucja w wysokości - 5000 zł. Pieszo w około 15 minut możemy dojść do: - przystanek autobusowy 300 m (ul. Szyszkowa - tutaj dojdziemy szybciej) - pętla tramwajowo-autobusowa na Okęciu P+R Aleja Krakowska - Centrum Okęcie (Auchan, Media Markt, Agata Meble, Jysk, Rossmann, Pepco, Action, Centrum trampolin, Burger King, Centrum Rowerowe, Fresh Sushi, itp) - Decathlon, Castorama, Lidl Szkoła Podstawowa i Przedszkole na ulicy Malowniczej 31, to jakieś 20 minut drogi, lub 5 minut samochodem. Plac zabaw dla dzieci na ulicy Aksamitnej - 5 minut spacerkiem Samochodem możemy dojechać w około 20 minut do: - Centrum Handlowe Janki (IKEA, Media Markt, Euro Rtv Agd, KFC, Leroy Merlin, itp) - Galeria Mokotów - Atrium Reduta (Al. Jerozolimskie) - Galeria Blue City - Modo (ul. Łopuszańska) Wszystkie zainteresowane osoby serdecznie zapraszam do bezpośredniego kontaktu: 515 150 488
0 notes
Note
20,50,72,89,90
20. Na co teraz czekasz ?
Najbardziej chyba czekam na moment, kiedy będę mogła wreszcie przytulić moją przyjaciółkę, ale jestem świadoma że nie stanie się to w najbliższym czasie niestety.
50. Co byś zrobił mając 15 minut sławy?
Miałabym wtedy duży zasięg, więc chciałabym powiedzieć prosto z serca kilka słów o tym że każdy człowiek jest wartościowy i mimo błędów i upadków nadal zasługuje na szacunek.
72. Co sprawia, że człowiek jest bogaty?
Większość pomyśli, że bogactwo to pieniądze i niektórzy zarobili je sumiennie pracując, A inni odziedziczyli i to jest okay. Dla mnie jednak bogactwem jest poczucie szczęścia, przyjaźni, miłości. "Posiadanie" osób z którymi możesz dzielic się chwilami i przygodami.
89. Na jakim filmie byłaś ostatnio w kinie ?
Moja pamięć jest bardzo słaba do takich rzeczy, ale wydaje mi się, że byłam z rodziną na "Mayday"
90. Wymień 3 rzeczy których utrata byłaby dla Ciebie bardzo bolesna.
Z racji że to rzeczy więc pominę coś w stylu przyjaźni itp. bo to oczywiste. Z rzeczy materialnych byłby to telefon bo kontaktuje się dzięki niemu z wieloma osobami w tym trudnym czasie, pierścionek bo znaczy dla mnie dużo więcej niż mogłoby się wydawać i okulary bo bez nich jestem lekko ślepa i nie mogłabym jeździć samochodem, a kocham to robić.
1 note
·
View note
Text
Nad morze
"Może pojedziemy nad morze? Tylko jakieś cieplejsze... Może Chorwacja?" Także cel Chorwacja, Bosnia i Hercegowina, Serbia i w drodze powrotnej Węgry. Tym razem samochodem, nieco ponad 2000 km... Wesoły skład, wyjazd niby w trakcie, ale jeszcze ciągle w Polsce, a jeszcze zakupy, a paliwo, a wymiana waluty itp Także święta nietypowo ;)
2 notes
·
View notes
Text
26.09.2022
Mam za sobą bardzo intensywny weekend.
Były górki - dla mnie, przy moich próbach powrotu do formy to było mało, o wiele za mało, ale się zmachałam, dla O. to był największy wysiłek fizyczny od czasu Covidu.
Zrobiliśmy tego dnia około 20 tys. kroków.
Pojechaliśmy pociągiem i w połowie trasy przesiedliśmy się do samochodu siostry i szwagra - super niespodziankę nam zrobili zabierając na peron psinkę. Psia radość to radość tak wylewna i tak głośna, tak rozsadzająca i rozmerdana! :D Siostrza kucała przy Lusi i wskazywała nas palcem, a futrzanka się rozglądała czujnie nie rozumiejąc czego lub kogo ma wypatrywać. Ale kiedy zaczaiła to wyskoczyła prosto w ramiona O. - trzeba było łapać za dupkę, żeby się nie zwaliła na ziemię.
Górka była zaskakująco niewysoka, podejście łagodne, a pogoda przepiękna. Do tego moje włosy tego dnia układały się idealnie xD
Na minus był czas i wysiłek jaki przyszło nam włożyć w przebycie całego szlaku - ledwie 4,5 km (nie na to się szykowaliśmy, wszyscy oprócz mojego partnera wracaliśmy z poczuciem niedosytu) i tłumy na szlaku - naprawdę, ale NA PRAWDĘ było tłoczno tak, że ludki na szlaku wili się w serpentynie, jeden z drugim, jak legendarne kolejki z PRLu. :( Nawet chwileczka zejścia z ścieżki, aby cyknąć zdjęcie powodowała zator - trzeba było IŚĆ. A szkoda, bo natura była fantastyczna - mase grzybów o kolorowych kapeluszach, masę omszałych głazów... po prostu pstryka się samo.
Minusem też był fakt, że na parkingu, szykując się do powrotu, przebierając bluzy itp nie wymierzyłam odpowiednio manewru przy zdejmowaniu NOWEGO plecaka: w plecaku miałam złożone kijki do nording walkingu. Gdybym ściągała sam NOWY plecak (to był chrzest bojowy nowego zakupu - potwierdzam, świetna rzecz! Jednak nie mam pojęcia jak mi się uda spakować w niego na wakacje: jest superpojemny, w końcu całe 30l. , ale przy ilości ciuchów jakie zabieram “na wszelki wypadek” w góry na jeden dzień, jakoś nie widzę się przy pakowaniu ciuchów na 7 dni... To będzie wyzwanie xD) - anyway, gdybym ściągała wyłącznie mój nowy plecak (który zdaniem mojego chłopaka jest większy niż ja xD), to pewnie bym po prostu delikatnie odłożyła go na własne stopy. Tym czasem zapomniałam o kijkach wystających jakieś 15-25cm powyżej plecaka... Na kijki nie nałożyłam gumowych osłonek (nie używaliśmy ich od zimy, dlatego miały nagie kolce)... i tymi nagimi kolcami przedzwoniłam z rozmachem w drzwi nowego służbowego samochodu mojego Szwagra... I to nie koniec - bo z zaskoczenia i oszołomienia (totalnie nie wiedziałam co się stało, wydawało mi się, że stoję daleko od samochodu, że jest masę miejsca między mną a samochodem na sam MIEKKI plecak i moje wyciągnięte ramie, a tu nagle opór, dziwne dźwięki itp) nie ogarnęłam co się dzieje i dlaczego się dzieje: mój mózg łączył kropki, że to kijki wbiły się w karoserię auta i odskoczyły mniej-więcej w momencie, kiedy ruchem wahadłowym wracały by pieprznąć w drzwi samochodu raz jeszcze. Kurtyna. Łącznie 4 dziurki. Dwie wyraźniejsze takie na 3mm, dwie prawie niewidoczne.
Według mojego chłopaka - spore, ale używając konkretnych zabiegów kosmetycznych do uratowania, bo to powierzchowne i nie przedarło się przez lakier; że nie takie już w pracy widywał i nie takie były do naprawy naprawdę kosmetycznymi zabiegami, nie ma się czym w zasadzie martwić; według mojej siostry - olbrzymie, tragiczne i zniszczyłam auto, a to nowe auto i w dodatku trzeba będzie sprawdzić ile tysięcy kosztuje naprawa, bo to nie jest zwykła osobówka combi (nie znam się nadal tak samo, jak nie znałam się kiedyś - jakby mnie ktoś zapytał to powiem “grafitowe z wielką dupą” cały opis samochodu na jaki mnie stać i nie mam ambicji by to zmieniać) i oczywiście jasno wyłożyła, że w razie, gdyby ubezpieczyciel nie zajął się tym na poczet usługi to mam za to płacić i mam się szykować na wydatek między 500 a 1000 zł... (nie panikuję - czekam na info od Szwagra, przeprosiłam i też nie widzę innej możliwości w takim wypadku - wydarzyło się to niechcący, ale jednak z mojej winy, wiadomo, że odpowiedzialność za konsekwencje wezmę - moja siostra oczywiście tego jakby nie rejestrowała, myślała, że wyśmiewam problem... tak bardzo jej nie rozumiem ech); według mojego szwagra - nie ma co panikować, ryski są ani duże, ani małe, że lepiej zapytać ubezpieczyciela i ogarnąć co powie.
No. I dziś czekam na to, co Szwagier przekaże. Póki co potwierdził u kolegów z pracy, którzy również takie samochody dostali, że nie ma powodów do paniki, że pewnie ubezpieczenie to załatwi i faktycznie będzie to bardziej do załatwienia kosmetycznym zabiegiem - tak jak mówił mój chłopak, ale jakoś ani moja siostra, ani Szwagier nie brali jego słów na poważnie (trochę to dla mnie było przykre i frustrujące, ale z drugiej strony - oni mojego O. nie znają z tej strony, niby wiedzą jak i w czym pracował w poprzedniej pracy, a teraz w obecnej, jaką ma zajafkę i jak realizuje się hobbystycznie, ale nie widzieli go pośród pasjonatów i jak fachową ma wiedzę z zakresu motoryzacji... mają swoje autorytety i osoby z których opiniami się liczą, ale jednak to bywa w takich chwilach frustrujące dla specjalisty dzielącego się swoją wiedzą specjalistyczną, który WIE i ma KOMPETENCJE, a którego wiedza i kompetencje nie są brane pod uwagę z prostego powodu - i totalnie legitnego powodu: mają do tego prawo po prostu - bo za słabo się go zna).
Po powrocie z gór zaprosiliśmy sis z partnerem (oraz z Lusią) na jedzonko. Zabraliśmy ich do naszej ostatnio najbardziej ulubionej knajpy na jedzonko indyjsko-nepalskie. Nie spodziewali się tego, jak bardzo smacznie będzie :D :D :D Niom, obżarliśmy się. Było pyyyyyyysznie! Pierwszy raz próbowali chlebka naan. I chociaż początkowo byli nastawieni sceptycznie do miseczek z sosami to po spróbowaniu mrrrr... no, była miłość. :D Wszyscy jęczeliśmy z zachwytu (znowu - byliśmy w tym lokalu 3 raz w życiu z O. i za każdym razem zamawiamy coś innego z karty i wciąż jesteśmy zachwyceni). A Lusia siedząca pod stołem wystawiała nosek to tu, to tam - szukając słabego ogniwa (ofc nie dostała nic). Palce lizać. siostra stwierdziła, że wystrój słaby, ale dla jedzenia warto się tu umawiać na randki. Fajnie. Cieszę się, że pokazałam im coś fajnego.
Za tydzień dostaniemy na tydzień pod opiekę Lucynkę. Czekam z niecierpliwością :D Tym bardziej, że wracając do samochodu by odprowadzić sis i Szwagra mijaliśmy ludzi. A w zasadzie to było tak: Lucynka jak to Lucynka, przewodniczka stada musiała iść na przedzie. I była bardzo szczęśliwa. Do tego obrasta puszystym futerkiem na zimę, wygląda, jak pluszowy misio z uszkami rysia w negatywie: czarne uszy z białymi pędzelkami. Do tego zadowolony, merdający ogon i różowy języczek wysunięty sympatycznie z paszczy. Za nią, na drugim końcu smyczy szedł Szwagier, a za nim w jednym szeregu pozostała trójka. I prawdopodobnie dzięki temu dane nam było słuchać Z KAŻDEJ STRONY od mijanych ludzi “Widziałeś tego pięknego pieska?”, albo “Jakie piesek miał uroczę uszka! Widziałeś?” albo “Nie wierzę! Mijaliśmy ożywionego pluszowego misia!” i tak cały czas. :D
Miło.
Potem wróciliśmy pieszo z O. do domu, chwilę odpoczęliśmy każdy we własnym świecie i wybraliśmy się na jedno z moich ulubionych dorocznych wydarzeń kulturalnych w mieście. Było pięęęęęęknie. Ale obydwoje byliśmy zmęczeni, O. nie przewidział, że będzie leciał przez ręce. Stał się marudny niczym dziecko. Aż mi się odechciało tam być... Uruchomiły mi się znowu wspomnienia dotyczące zachowania ex, jednocześnie ta realna-ja obdzierała stare schematy z uprzedzeń przypominając, że mój obecny chłopak nie zachowuje się tak, jak się zachowuje ponieważ ma w dupie to na czym mi zależy, że fakty są takie, że gość jest bardzo zmęczony, że mi to komunikował wcześniej i po prostu dzieli się swoim stanem ze mną szukając we mnie empatii i troski. Bardzo dużo emocji czułam, bardzo dużo irytacji i własnego zmęczenia (zarówno takiego fizycznego, jak i socjalnego - dużo ludzi, za dużo emocji w ciągu dnia, za dużo interakcji)
Zawinęliśmy się prędko do domu, ale z całymi dojazdami itp wyszło nam i tak masę czasu... I padliśmy w łóżku...
Mój O. około 17-stej podczas pieszego powrotu do domu opisał mi stan zmęczenia jakiego doświadcza - że czuł tak, jakby nie był w stanie przyjąć więcej informacji, że jego mózg się przez tym broni (chociaż chce słuchać - bardzo szybko wyłącza mu się uważność, sens słów do niego nie dociera). Poza tym czuł ból w plecach, bo miał bardzo ciężki plecak i do tego miał poczucie w sobotę o 17-tej, że “dziś było bardzo fajnie z Twoją rodziną, ale totalnie nie czuję, że mamy weekend i że w górach odpocząłem. W zasadzie czuję się tak, jakby był właśnie piątek i właśnie kończę pracę, dopiero teraz czuję rozluźnienie w mięśniach” - no i już wtedy mogły by mi te słowa dać znać, że trzeba było go przykuć do łóżka i iść samej na event mappingu... Ja ten stan nazywam przebodźcowaniem. On dotąd rozumiał, że tymi słowami opisuję jakiś trudny dla mnie stan, ale teraz mu nazwałam to, co przechodził i miał takie “ahaaaa”... :P
W niedzielę odpoczywaliśmy. Totalnie.
On - grał, ja - malowałam.
Potem obydwoje lepiliśmy pierogi. On zrobił ciasto i farsz, a ja nagrywałam filmik, który się źle potem dodał do ig...
I zastanawiałam się czy ten wzmożony stan stresu u niego też nie jest związany z faktem przebywania z moją rodziną? Bo ja też czuję się bardziej “zestresowana” lub jakbym miała dodatkowy dzień pracy za każdym razem, kiedy jedziemy do jego rodziny? Bo mi zależy na tym, aby było fajnie (i skupiam się na uważności na własnym komforcie), ale z drugiej strony to ważni ludzie dla mojego partnera, więc mam do pojęcia masę dynamiki komunikacji i wzajemnych relacji w komórce do której próbuję przynależeć... Złapanie tutaj balansu i własnego miejsca to proces. W dodatki taki, który trwa “na żywo”...
Ech.
A właśnie - siostra przyznała mi, że jest w terapii. Tym razem otwarcie. I z irytacją, że “przecież tobie opowiadałam, że psycholog coś mi tam powiedziała” - no ale to co innego “psycholog mi powiedziała”, a co innego “jestem w terapii”. Ech. No i właśnie. Miałam z siostrą podczas schodzenia z górskiego szczytu rozmowę... I to taką... Hymmm, z jednej strony rozumiem o co jej chodzi i dostrzegam to, co jest przed nią do zrobienia, poukładania, rozdzielenia - a czego ona póki co nie rozdziela, co dla niej jest jednakie, a sugestie psychologa by to rozdzielać powodują głębokie zmieszanie, bo w jej głowie kilka rzeczy funkcjonuje nierozerwalnie razem lub jako wzajemne synonimy. Uważałam też by nie powiedzieć czegoś bolesnego lub unieważnić jej bardzo głębokie emocjonalne rany (które dla mnie by nie były głębokie, ani bolesne dzięki czemu łatwo mi by było jej nazwać i jeszcze wzruszeń ramion skwitować, że to przecież “proste” nie czuć się z tym tak, jak ona się czuje...) a zarazem oberwałam od niej taką ignorancją i unieważnieniem moich głębokich ran, że kurcze troche mi łzy w oczach zakręciły... Zaznaczę: nie zrobiła tego celowo (tym razem). Po prostu dla niej to nie jest do zrozumienia, że to mój problem lub moje głębokie rany.
Chodziło o to, że dzieliła się ze mną tym, co usłyszała na spotkaniach u terapeutki i co dało jej do myślenia. I to jej się bardzo podobało. Powiedziała, że babeczka ją frustruje, ale totalnie logicznie widzi tą drogę, którą wskazuje jej terapeutka, te “nowe” ścieżki wartościowania i doświadczania rzeczy, które jej się w życiu przydarzają, ale trudno jej samej po tylu latach życia według pewnych schematów i myślenia według pewnych schematów przyjąć punkt widzenia proponowany przez psycholożkę jako swój, chociaż tak na chłodno dostrzega w tym nowym sposobie doświadczania życia możliwość na odczuwanie znacznie mniejszego bólu i żalu, a przy tym większej radości czerpanej z życia. Wow. Powiedziała mi, że jak myśli o sposobie reagowania na różne rzeczy nakładają jej się przed oczami jakby dwa obrazy, dwie możliwości - bardzo to ciekawe. Jeden obraz to sposób jaki zawsze wybierała, a drugi to jak przezroczysta kalka prowadzący trudniejszą drogą, ale dająca więcej satysfakcji - a moja siostra lubi wyzwania, więc próbuje w tej nowy sposób zachowywać się, ale czasami to jest trudne, bo instynkt woli to nowe ścieżki ignorować. W takich momentach przypomina sobie - relacjonowała - o tym co psycholog mówiła o błędach poznawczych i próbuje sobie wypunktować fakty, żeby zaraz nie wchodzić w potwierdzanie szkodliwych przekonań.
Rozumiem to tak dobrze!
Pamiętam jak długo mi zajęło i wciąż czasem zajmuje (kiedy jestem w gorszej kondycji psychicznej) wybranie innej reakcji niż kiedyś... Rozumiem to! Tak bardzo! Chciałam jej dać to wsparcie, podzielić się, że czasami się uda, a czasem nie, żeby nie karała się za “porażki” - że to jest naprawdę trudne i wiem co przechodzi. Ale jest warto!
W ogóle jestem z niej dumna, że odważyła się! I jestem zaskoczona, że bierze pod uwagę zwroty od terapeutki! Że nie obrasta w kolce i nie uderza do ataku od razu. Wow! To naprawdę dużo! Duża chęć zmiany w mojej siostrze jest.
Tym czasem siostra z irytacją stwierdziła, że nie mogę jej rozumieć xD Nie i chuj! Że nie przeżyłam tego co ona i nie mogę w ogóle porównywać swoich doświadczeń do jej doświadczeń. Odparłam, że faktycznie: mam zupełnie inne doświadczenia, inne wydarzenia mnie zraniły, na innych polach mam blizny i trudności i tego nie porównuję. Rozumiem bycie w procesie i wysiłek, jaki trzeba włożyć w wybieranie innych dróg niż dotąd. Na to nagle wkurzona siostra wystrzeliła “co tobie niby się takiego przydarzyło!?” zmieszana zamrugałam kilka razy, poczekałam chwilę w nadziei, że połączy kropki, a ja nie będę musiała nagle wracać do swoich leczących się ran, bo nie o mnie miała być rozmowa. I w ogóle poczułam się jakoś tak nie na miejscu w tamtej chwili - ten ton, nagłe napięcie między nami, odczuwalna wrogość. Wszystko nagle na tę chwilę się zmieniło, atmosfera bezpieczeństwa i siostrzanego ciała uleciała. Siostra milczała z mocno zagryzioną szczęką. Żeby jakoś nie wchodzić w emocje - nie czułam się na odkrywanie swoich miękkich miejsc w tamtej chwili - wyjaśniłam tylko, że gdybym te 8 lat temu nie zdecydowała się przejść po tej wyboistej drodze błędów poznawczych, poznawania własnych schematów i konfrontacji szkodliwych przekonań nie byłabym tu gdzie jestem i na pewno nie byłabym tak szczęśliwa, jak jestem teraz. Spojrzenie mojej siostry się nagle rozbiegało, na twarzy wymalowała się absolutne niezrozumienie. Zdziwiona zapytała delikatnie “a co się wydarzyło te 8 lat temu?” Westchnęłam i wyznałam, że wtedy kończył się mój związek z exem - a nazwanie tego teraz, jesienią 2022 już nie budzi tyle bólu, tyle znaczeń, tyle wyrzutów sumienia (że zawiodłam), tyle żalu i tyle wstydu ile budziło te lata temu. Ile własnych schematów i głębokich przekonań na własny temat musiałam zrewidować wtedy... A moja siostra wywróciła oczami i z irytacją wyznała, że to tylko było “zerwanie z facetem”, że to ja miałam wpływ na to jak szybko się po tym pozbieram, że to moja WINA, że nie weszłam w żaden związek potem, że wcale do tego nie potrzeba terapii, że przesadzam i że na własne życzenie do niego wracałam, bo gdybym go odcięła to bym nawet psychologa nie potrzebowała; że moja sytuacja wynikała z tego, że ja nie zadbałam o sobie jak trzeba! Siostra wyliczała, że tak wiele zależało ode mnie: że mogłam od razu z kimś na randki chodzić, że mogłam być w związku z kimś innym, że mogłam szybciej iść na terapię - i tu, przy tym ostatnim, mi się zakręciły łzy w oczach, bo dokładnie na tydzień po zerwaniu, 8 lat temu, wylądowałam cała zapłakana w patio poradni psychologicznej, gdzie mi zaproponowano najpierw rozmowę, a po tej rozmowie uczestnictwo w grupie wsparcia dla osób współuzależnionych: na te spotkania chodziłam cały rok, a po roku rozpoczęłam terapię indywidualną... Nie byłam winna temu, że tyle czasu trwał proces leczenia. Tyle potrzebowałam. Tyle było szkodliwych schematów do zburzenia i wybudowania na nowo. Było baaaaaardzo wiele do zaleczenie (i myślę o tym ze współczuciem dla siebie samej i z dumą: bo to zrobiłam!). W tym przebaczenie sobie: bo zrobiłam co mogłam, chociaż uważałam, że powinnam była zrobić więcej, aby życie potoczyło się po mojej myśli... I przebaczenie sobie, bo mimo chęci i osobistych potrzeb nie mam kontroli (i nie mogę mieć) nad zrachowaniami drugiego człowieka - nauka odpuszczenia złudnej kontroli też była ważna i cholernie trudna (i to nadal bywa trudne jeżeli nie złapie się w porę, że zachowuję się “po staremu”). I współuzależnienie. I do tego... nie wiem czy ja żyję w jakiejś bańce, ale wydaje mi się, że współcześnie bardzo dużo się mówi o “zaburzeniach narcystycznych” i o różnicy między “zaburzeniami narcystycznymi” oraz “osobowością narcystyczną”? Wydaje mi się, że WSZYSCY to wiedzą! Że “narcyzm” jest jak slogan w całym związkowym lore: numer jeden pozycja czego się wystrzegać w zachowaniach potencjalnej osoby do związku. Rośnie świadomość także o tym jak wielkie rany i w jakim stanie są po zakończeniu związku partnerki/partnerzy osób o takich zaburzeniach. Zerowe poczucie własnej wartości, złamane zaufanie na każdym polu, emocjonalne tortury, strach, tęsknota jak na głodzie, upatrywanie w każdym życzliwym geście ukrytego ataku... Nie mówiąc już o tym, że podobne skutki pozostawia współuzależnienie. To po prostu najpierw jest jak detoks osoby, która jest na głodzie... a tęskni za używką, jaką jest oprawca... A uzależnienie i współuzależnienie same z siebie bywają chorobami nawrotowymi. I zaakceptowanie tego jest częścią procesu - że będzie trudno, ale się uda i już zawsze trzeba o tym pamiętać. I jestem w o tyle lepszej sytuacji od wielu osób, które nie wiedzą CO SIĘ ODJEBAŁO nagle, bez ostrzeżenia w związku, że WIEM, że mój ex partner był zdiagnozowany jako “osobowość narcystyczna”, bo przy nim byłam wtedy, miałam jego kartę pacjenta w rękach, dyskutowałam z nim o tym, ale nie sądziłam, że sama ta diagnoza powinna być dla mnie jakąś wskazówką przed tym, co się miało wydarzać... Ale na górskim szlaku po słowach mojej siostry przełknęłam łzy. Było mi przykro, fakt. Dostałam po swoich bliznach. Przypomniałam sobie, że ona zawsze bagatelizowała: twierdziła, że on nie był osobą uzależnioną, a ja przesadzam. Zawsze umniejszała moim uczuciom, nie potrafiła przyjąć, że moje problemy emocjonalne są głębsze niż jej się wydaje. Ale nie mam zamiaru nic udowadniać siostrze - kiedyś próbowałam. Ja WIEM, że byłam w związku z osobą mającą problemy, wiem, że sama miałam problemy o które musiałam i chciałam zadbać ZANIM wejdę w nowy związek. WIEM, że samotność mi bardzo doskwierała, ale bez terapii taka relacja jaką mam teraz z moim chłopakiem nie byłaby możliwa. Musiałam uzdrowić relacje z rodzicami, dotrzeć do źródeł deficytów i lęków. To wszystko jest jeszcze przed moją siostrą. Nie rozumie i może nie zrozumie. Powtórzyłam raz jeszcze - metodą zdartej płyty - że mamy inne doświadczenia, ale rozumiem proces w jakim jest. I dla zapewnienia faktów: wyjaśniłam, że na terapii byłam już tydzień po zerwaniu i zrobiłam wszystko co mogłam by sobie pomóc. Że nie mogłam wejść w związek z kimkolwiek, bo chciałam czuć. A do tego potrzeba właściwej osoby. I właściwego czasu. I też były rzeczy, które chciałam, aby się wydarzyły, a nie mogły się wydarzyć, bo nie ode mnie to zależało.
Siostra żachnęła siię, że ona “w przeciwieństwie do mnie” zrobiła wszystko na co miała wpływ, a teraz zostały rzeczy na które nie ma wpływu - bo ciąży nie ma. Wymieniała sposoby terapii niepłodności, zmiany diety itp itd. - a ja przecież cierpiałam, bo byłam sama, a wystarczyło po prostu wejść w związek z pierwszym lepszym. Wyjaśnienie jej, że nie chciałam być w związku po prostu, tylko być kochana i kochać - to ją trochę zatkało. Chyba zaczaiła różnicę. Ale wciąż była zdziwiona... tym bardziej kiedy zwróciłam jej uwagę, że to co opisuje to kontrola i też to miałam, też to robiłam, zaś oduczenia się iluzji, że nad wszystkim (ciałem, dietą, zdrowiem, relacjami) mam kontrolę było procesem, który mnie zawiódł w życiu do tego miejsca w którym jestem. I które lubię. Mam wpływ tylko na siebie...
Zabrzmię jak starucha, ale “życie uczy pokory”...
Siostra też mówiła inne rzeczy, ale teraz nie mam czasu na opisywanie tego. Zaraz muszę wyjść do biura, a potem przyjeżdza kuzynka.
Potem,
4 notes
·
View notes
Text
Mercedes W116
W116 to pierwsza limuzyna Mercedesa, która otrzymała marketingową nazwę typoszerzegu: „Klasa S”. Model ten zastąpił na rynku Mercedesa W108, który dla Mercedesiarzy również był, jest i będzie "klasą S". Debiut rynkowy "stoszesnastki" nastąpił w 1972 r. W116 było wówczas flagowym produktem Mercedesa.

Oczywiście nie będę się rozpisywał o gamie silnikowej, bo to wszystko jest opisane w chyba każdym artykule o tym samochodzie. Wolę skupić się na faktach, które interesują dzisiejszego fana, posiadającego, bądź chcącego nabyć model oraz dorzucić kilka ciekawostek. Samochód w czasach seryjnej produkcji był bardzo drogi. Kupowali go głównie bogaci przedsiębiorcy, stanowił on również samochody flotowe dla placówek dyplomatycznych na całym świecie. Dla tych ostatnich wyprodukowano ponad 470 szt. specjalnych, opancerzonych wersji nadwozia. Każdy kto wówczas miał okazję przejechać się „klasą S”, miał dziwne wrażenie, że inne samochody, którymi jeździł do tej pory są wręcz prymitywne. W dzisiejszych czasach W116 można nabyć za cenę bardzo niską. Mówię tutaj o egzemplarzu w dobrym stanie, którego można znaleźć nawet za około 50-60 tys. zł. Czyli tyle ile nowe, kompaktowe autko. Utrzymanie W116 z kolei nie jest tanie i nie chodzi wyłącznie o kolosalne zużycie paliwa, ale również o serwis i naprawy. Chociaż jest to auto niezawodne, to pamiętajmy, że 40 lat robi swoje. Głównym problemem tego modelu jest niestety rdza. Pomimo że Mercedes zabezpieczał swoje auta przed korozją w sposób wzorowy, to W116 jest samochodem, w którym, prawdopodobnie cechy konstrukcji samonośnej uniemożliwiają zachowanie zdrowej blacharki, nawet w egzemplarzach bezwypadkowych. Jest to bodaj jedyny model Mercedesa, z okresu świetności marki, który po prostu bezlitośnie gnije. Jeśli uda się trafić w miarę zdrowy egzemplarz, to rdzawe naloty będą już tak czy siak i trzeba się za nie wziąć od razu. Gnije nie tylko podłoga i progi. Komora silnika, kielichy, mocowania, błotniki, podszybia – słowem: wszystko! Kupienie auta, który ma pognite to wszystko, może okazać się nieopłacalne, a sam samochód rozczaruje. Na sam remont blacharki trzeba będzie wydać minimum 25 tys. zł. Jak dołączymy do tego prace mechaniczne, gdzie części nie są tanie oraz "galanterię", to koszt remontu przekroczy 50 tys. A będzie to auto nadal nieco tylko lepsze niż złom i w krótkim czasie problem z korozją powróci. Tyle złego. Wnętrze natomiast – to prawdziwa, mercedesowska jakość, nawet po wielu latach. Tapicerka i panele drzwi, deska rozdzielcza i drewno – wszystko jest na poziomie TOP! Pocieszający jest także fakt, że inne limuzyny z tamtego okresu, są jeszcze droższe niż Mercedes W116. Psują się bardziej i korodują w sposób podobny. Dlatego w zestawieniu po latach – Mercedes W116 i tak pokonał konkurentów w postaci Jaguarów, Bentleyów itp. Wszystkie silniki, jak i automatyczne skrzynie biegów są pancerne. Nie powinno być z nimi żadnych problemów, jeśli były prawidłowo serwisowane. W116 nie jeździły raczej na taksówkach i nie były "wołami roboczymi". Dlatego szanse na znalezienie egzemplarza, który ma (realnie) przejechane mniej niż pół miliona kilometrów są naprawdę duże.

W116 był ogromnym krokiem inżynieryjnej drogi, jaką obrał Mercedes. Włodarze koncernu, jako misję całego projektu określili: bezpieczeństwo, jakość i ergonomię, kierując się przy tym czystą logiką. Ergonomia samochodu wpływa na kierowcę, który mając wszystko „pod ręką” i znajdując się w wygodnej pozycji, która nie powoduje zmęczenia, nawet w przypadku pokonywania długich tras, może lepiej reagować na to co dzieje się na drodze. Obsługa wszystkich przełączników, jest bardzo łatwa i intuicyjna. Samochodu można się „nauczyć” w ciągu kilku minut. Również fotele zapewniają absolutną wygodę i komfort. Zostały one zaprojektowane we współpracy ze specjalistami od ortopedii. Fotel składa się z siedmiu elementów. Jest to stalowy rdzeń sprężynowy, uzupełniony wysokiej jakości pokryciem zewnętrznym. Siedzisko i oparcia są tak ukształtowane, aby jednocześnie zapewnić odpowiednie podparcie boczne, ale nie powodować ograniczeń ruchowych. Z przodu siedziska nie ma twardej krawędzi, ale niewielkie nachylenie w dół, które zapobiega przekrwieniu naczyń w kończynach. Podparcie miednicy zalecane przez specjalistów ortopedii zapewnia naturalną krzywiznę i ułożenie w zgięciu. Z kolei solidne podparcie pleców chroni przed zmęczeniem i zapobiega uszkodzeniom kręgosłupa.

Ciekawostki
1. W116 miało wzmocnioną konstrukcję kabiny oraz wszystkie słupki boczne, co miało dodatkowo chronić kierowcę i pasażerów w razie dachowania.
2. W116 było pierwszą limuzyną klasy luksusowej, wyposażoną w silnik Diesla.
3. W116 było pierwszym samochodem, gdzie zastosowano system ABS, co jak na owe czasy było ogromną innowacją.
4. System układu kierowniczego został zaprojektowany z wykorzystaniem tak zwanej „geometrii zerowego przesunięcia”, aby zapewnić lepsze wyczucie sterowania i stabilność przy dużych prędkościach.
5. W116 był jednym z pierwszych samochodów, które w fazie projektowania testowano w tunelu aerodynamicznym.
6. Informacja dla gadgeciarzy: w W116 dostępny był tempomat, hydropneumatyczne zawieszenie oraz oczywiście klimatyzacja.

0 notes
Text
6 sierpnia 2022
◢ #unknownews ◣
Czas na nowe zestawienie subiektywnie najciekawszych treści z branży IT, na które natrafiłem w sieci w ubiegłym tygodniu.
Rzuć okiem na najnowsze wydanie mojego okołobiznesowego newslettera, może przypadnie Ci do gustu :)
1) myNoise - darmowe zagłuszacz dźwięków otoczenia https://mynoise.net/ INFO: Gdy nie masz dostępu do słuchawek z redukcją szumów, a chcesz popracować w zatłoczonym biurze, to ten generator szumów może być dla Ciebie idealnym rozwiązaniem. Można wybierać z puli wielu dźwięków (np. irlandzkie wybrzeże, kawiarnia, wodospady, czy japoński ogród) i dostosowywać natężenie składowych dźwięku do własnych potrzeb. 2) Jak wysłać Tweeta za pomocą Githubowego Copilota? https://blackgirlbytes.dev/how-to-send-a-tweet-with-github-copilot?source=personalized-newsletter&source-id=2022-07-28 INFO: Prosty tutorial pokazujący jak może wyglądać praca z Copilotem. Tutaj na przykładzie tworzenia aplikacji wrzucającej wpis na Twittera. 3) Zalety używania jednego, dużego serwera https://specbranch.com/posts/one-big-server/ INFO: Chmura, serverless, rozsiane mikroserwisy, czy... jeden, duży serwer? Oczywiście te pierwsze rozwiązania mają liczne zalety, ale czy aby na pewno 'BIG SERVER' to już symbol przeszłości? Warto to przemyśleć, a oto argumenty... 4) Jak żyć mając otwartych ponad 200 tabów w przeglądarce? https://michaelsalim.co.uk/blog/i-have-218-browser-tabs-open/ INFO: Oczywiście dałoby się powiedzieć, że taby te można zamknąć, ale niektórzy mają tak przygotowany workflow, że bardzo potrzebują je wszystkie mieć. Są sposoby na ogarnięcie takiej liczby otwartych zakładek. 5) Rome2rio - jak dostać się z punktu A do B na całym świecie? https://www.rome2rio.com/ INFO: Szukasz metody na dostanie się do Meksyku, miasta w Chorwacji, czy miasteczka, w której mieszka Twoja babcia? Podajesz dwa dowolne punkty na mapie, a w odpowiedzi otrzymasz metody na dotarcie tam samochodem, autobusem, rowerem, samolotem lub pieszo. Serwis podaje nawet orientacyjne ceny biletów i wyszukuje ewentualne noclegi na trasie (jeśli będą potrzebne) w Booking 6) Analiza 34 poważnych projektów bazujących na blockchainie https://weh.wtf/34-blockchain-projects.html INFO: Na 34 projekty, które zostały przeanalizowane, 33 są już martwe, przestały używać blockchaina. lub nie mają obecnie żadnego zastosowania. Pamiętaj, przyszłość, to blockchain ;) 7) Nowoczesny, otwardoźródłowy framework do tworzenia formularzy webowych https://snoopforms.com/ INFO: Obsługuje 20+ rodzajów pytań, wehooki, logowanie, weryfikację emaila, logikę w formularzach itp. Rozwiązanie w wersji self-hosted jest zupełnie darmowe. 8) Zbuduj jeden, duży wyświetlacz e-Ink z małych plakietek cenowych https://rbaron.net/blog/2022/07/29/Daisy-chaining-multiple-electronic-shelf-labels.html INFO: Autor łączy elektroniczne etykiety cenowe w taki sposób, aby uzyskać z nich jeden zbiorczy wyświetlacz. Trochę sztuka dla sztuki, ale działa! 9) Jak tworzyć własne, animowane GIFy? https://wondertools.substack.com/p/giphy INFO: Przerabianie cudzych animacji, tworzenie animacji z filmów na Youtube, czy sklejanie GIFów z pojedynczych obrazków/klatek, to najpopularniejsze z metod na tworzenia GIFowych animacji. Artykuł podpowiada, jak się za to zabrać. 10) Jak daleko można dojechać pociągiem w 5h? https://chronotrains-eu.vercel.app/ INFO: Mapa pokazująca gdzie z danego miasta dojedziemy w ciągu 5 godzin. Dzięki niej można porównać poziom rozwinięcia infrastruktury kolejowej w różnych miejscach na świecie. 11) Bug w Cloudflare Email Routing umożliwiał przejęcie maili https://albertpedersen.com/blog/hijacking-email-with-cloudflare-email-routing/ INFO: Bug dopiero został opublikowany, ale autor znalazł go ponad rok temu. Okazuje się, że nowa usługa oferowana przez Cloudflare, gdy była jeszcze w wersji beta umożliwiała przejęcie (po spełnieniu pewnych warunków) maili wysłanych na cudzą domenę. Ciekawostką jest fakt, że niektóre akcje w serwisie były blokowane po stronie frontendu, a nie backendu 12) Jak zrobić screenshota filmom z DRM? https://christianheilmann.com/2022/06/28/taking-screenshots-of-streaming-video-services-using-browser-developer-tools/ INFO: Oglądasz Netflixa lub Disney+ i masz ochotę zrobić screenshota tego, co masz na ekranie. Niestety, zamiast okna z filmem wychodzi czarna plama. Jak temu zaradzić? Z pomocą przychodzą narzędzia dla developerów wbudowane w przeglądarkę. 13) JSON Hero - wygodne narzędzie online do przeglądania plików JSON https://jsonhero.io/ INFO: Dzięki temu narzędziu możesz załadować plik JSON prosto z sieci (podając URL) lub uploadować go, a następnie wygodnie analizować, przeszukiwać i prezentować dane w nim zawarte 14) Czy DALL-E może wygenerować logo dla Twojego projektu? https://jacobmartins.com/posts/how-i-used-dalle2-to-generate-the-logo-for-octosql/ INFO: generatora Interesująca wizja 'zamawiania loga' u AI. Ciekawe, czy kiedyś tak faktycznie będzie wygl��dało precyzowanie swoich graficznych wymagań. 15) PlayCode - playground dla frontendowców https://playcode.io/ INFO: Dobre i darmowe narzędzie online do nauki programowania, stylowania i budowania prostych stron. Ma podział na pliki i katalogi, kolorowanie składni, auto uzupełnianie kodu, podgląd konsoli itp. 16) Tabler - darmowy, otwartoźródłowy Kit do budowy dashboardów w HTML https://github.com/tabler/tabler INFO: Rozwiązanie bazuje na Bootstrapie, a utworzone dashboardy wyglądają bardzo profesjonalnie. Zdecydowanie warto rzucić okiem. 17) CatP - narzędzie do podglądu terminala (standard output) dowolnego procesu https://github.com/rapiz1/catp INFO: Masz proces działający w tle. Pytanie, co wyświetla lub próbuje on wyświetlić na ekranie? Tego dowiesz się za pomocą 'catp'. Aplikacja jest skrajnie prosta w użyciu. Definiujesz tylko PIDa do podglądania. 18) Efektowna, animowana ramka w CSS na kilka sposobów https://web.dev/css-border-animations/ INFO: Kilka metod na animację ramki (border) w CSS. Ciekawe i atrakcyjnie wyglądające rozwiązanie. 19) Lista generatorów statycznych stron internetowych https://github.com/myles/awesome-static-generators INFO: Na Jekyllu i Hugo świat się nie kończy. Zobacz jakie alternatywne rozwiązania są dostępne na rynku. 20) Konferencja Meet.js Summit 2022 - pierwszy raz, popandemicznie i na żywo https://summit.meetjs.pl/2022/ INFO: To konferencja skupiająca społeczność JavaScriptowców z całej Polski. Na każdy event wpada ponad 500 specjalistów z branży JS, frontend, backend. W tym roku obchodzą swoją 10 rocznicę, a 100% zysków ze sprzedaży biletów trafia na cele charytatywne. 21) Karty z Pokemonami - z XIX wieku, z XVI, z... Neolitu? :o https://twitter.com/xkcd/status/1552281410869907456 INFO: Kolejny popis możliwości silnika sdo generowania obrazu (AI) DALL-E. Tym razem poproszono go o wygenerowanie kart z pokemonami z różnych epok. Imponujące :) 22) Gitlab zamierza usunąć darmowe repozytoria nieaktualizowane od co najmniej roku https://www.theregister.com/2022/08/04/gitlab_data_retention_policy/ INFO: Dużo darmowych repo zostanie usuniętych. Kryterium czasu aktualizacji jest dość kontrowersyjne, dobrze działający kod może nie wymagać aktualizacji przez lata, a korzystać z niego może miliony innych projektów. 23) Online OCR - narzędzie do wyciagania tekstu z obrazków https://www.onlineocr.net/ INFO: Działa bardzo dobrze na prostych screenach z artykułów, fotkach ulotek itp. Testowałem je także na bardziej ozdobnych grafikach i z nimi zupełnie sobie nie radzi. W wersji darmowej można przeanalizować 15 plików na godzinę. 24) Zbiór 28 narzędzi online do pracy z plikami PDF https://tools.pdf24.org/en/ INFO: Chcesz podzielić PDFa na oddzielne obrazki, złączyć dwa pliki, ponumerować strony, zbudować PDFa z obrazków, dodać notatki na pliku PDF lub wykonać kilkanaście innych akcji? Te narzędzia mogą Ci się przydać. Tylko uważaj, bo pliki przesyłane są na serwer (wszystkie akcje robi backend), wiec sugeruję nie uploadować tam wrażliwych danych. 25) Stwórz własną samohostowalną platformę na bazie Odroida lub Raspberry Pi https://odroid.pl/blog/spis-tresci/ INFO: Własny VPN, zdalny pulpit, system do backupów, bloker reklam, Nextcloud i wiele innych. Zbiór artykułów z poradnikami w języku polskim dla wielbicieli tematyki self hosted. == LINKI TYLKO DLA PATRONÓW == 26) Jak sprawić, aby oprogramowanie (np. malware/backdoor) uruchomiło się po starcie systemu Windows? https://uw7.org/un_b2cd01372d08d INFO: Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Wystarczy wrzucić aplikację do autostartu. Ale czy wiesz, że metod na osiągnięcie czegoś na wzór "autostartu" jest ponad 30? Lista bardzo kreatywnych sposobów na zaszycie się w systemie i uruchomienie wraz z nim. Użyteczne dla pentesterów. 27) Kolekcja ponad 170 narzędzi, skryptów, ściąg i innych materiałów dla pentesterów https://uw7.org/un_cd2ccedf697a2 INFO: Kolekcja przygotowana przez jednego z naszych rodaków. Imponujący zbiór materiałów dla branży IT Security.
Dołącz do grona patronów, dzięki którym powstaje to zestawienie.
https://patronite.pl/unknow
0 notes
Text
Witam Na sprzedaż posiadam 3 pokojowe mieszkanie w topowej lokalizacji Cieszyna, zaledwie 500 m do Rynku, w tej chwili najlepsze miejsce w Cieszynie - wszystko jest pod ręką bez jeżdżenia samochodem. Mieszkanie o powierzchni 66,63 mkw (wraz z piwnicą) położone na 3 piętrze (w trzy piętrowym bloku), w sąsiedztwie zabytkowych kamienic. W najbliższej okolicy: centrum przesiadkowe (kolej, autobusy międzymiastowe, busy, komunikacja miejska, taxi), galeria (H&M, Sinsay, Cinema City, Hebe) miejsca parkingowe, sklepy( Aldi, Leroy Merlin, Kaufland, Biedronka, Lidl itp). kościoły stołówki Rossman szkoła przedszkola rynek park Czyli wszystko czego potrzeba do życia jest na wyciągnięcie ręki. Natomiast z drugiej strony ogrody, w których ze względu na ciąg kamienic nie słychać zgiełku miasta, a zamiast tego słychać rano śpiew ptaków. Do ogrodu wejście tylko od środka budynku. W mieszkaniu bardzo korzystny układ pomieszczeń. Z przedpokoju wejście do każdego pomieszczenia: 3 pokoi, kuchni, łazienki, wc. Salon posiada duży balkon z widokiem na ogrody. W przedpokoju 2 zabudowane szafy. Do mieszkania przynależy piwnica, jest też ogólnodostępna rowerownia i suszarnia. Mieszkanie w dobrym stanie technicznym. Klatka schodowa wyremontowana. Blok jest ogrodzony i posiada wideofon. W cenie mieszkania zabudowa przedpokoju i wyposażenie kuchni (do dogadania) WIĘCEJ ZDJĘĆ NA OTODOM
0 notes
Text
Rola rachunkowości'w decyzji biznesowych
Optymalizacja strony będzie najlepsza forma papierów reklamy faktycznie optymalizacja wynikach wyszukiwania będzie najbardziej opłacalne, zorientowane na rezultaty marketingowe samochodem. W ten sposób większość ludzi, którzy próbują to typ zatrzymywanie zadań z szerokiej klasyfikacji rodzajów pizzy zgodnie z określonymi atrybutami, takimi jak grubość kory, jędrność kory, kora pieczenia i gotowania, polewy itp. Choć jest to w istocie swojej prawdziwej, główną motywacją musi sprzedawać tych towarów i usług. W niektórych branżach, można uruchomić biznes i obsługują klientów bezpośrednio z polegać na swoich konkurentów, aby w przyszłości pomóc twój sukces finansowy. Hiram Ryan - "Wysoka Wydajność" Inwestycyjny Scam - Oszustwo Poprzez Finansowanie administracji PAŃSTWOWEJ. To pomaga zarządzać swoimi zapasami popcorn i śledzić sprzedaż i zysk. E-maile z prośbą o datki, które nie't wyglądać profesjonalnie bardziej prawdopodobne jest odpowiedź. E-maile z prośbą o dotację, które nie't wyglądać profesjonalnie, jest mniej prawdopodobne, aby uzyskać odpowiedź. Pobierz bezpłatny raport, z pewnością jedna z najlepszych możliwości biznesu internetowego, który kiedykolwiek znaleźć, klikając jeden mój stronie internetowej linki w moim o dziale autora poniżej w tym artykule. Umieszczenie grafiki na wiki lub na miejscu. Kiedyś, oczywiście, muszą być one rozdzielone, małe firmy mogą mieć pełną kontrolę nad tym, w jakie finanse są wydawane i jak można rozszerzyć, zbudować lub zatrudnić do swojej firmy. Zwrócić uwagę na to, że uczysz się w klasie, aby czas, aby poznać i dowiedzieć się, aby upewnić się, że naprawdę zrozumieć informacje. Artykuł 1 - 15 :: Przed - 1 2 3 4 5 6 7 8 9.

Ten artykuł został przygotowany w imieniu John Driscoll kva (GSP. Bo te dotacje, jak zwykle, nie tylko samorządu, ale oprócz tego wiele prywatnych funduszy w całym kraju, użytkowania i aktualna baza danych-to, oczywiście, ważnym narzędziem dla nowego właściciela firmy. Cesarstwa rzymskiego zmieniły bieg historii na zawsze, i nadal mają wiele, aby dowiedzieć się o nich. Twój biznes plan może wydawać się trudne zadanie, niemniej jednak, wyniki it's zamierza produkować będzie warto i jeśli masz problemy z napisaniem planu siebie znajdziesz wiele stron, które oferują pomoc i razem z waszą pomocą, właściwie napisać biznes-polityka jest dla ciebie.
1 note
·
View note
Text
Jak Do Tego, Aby Zaoszczędzić Pieniądze Na Nieprzewidziane Wydatki
Optymalizacja strony internetowej-to najlepsza forma papierów reklamy faktycznie szukaj w internecie optymalizacja może być najbardziej opłacalne, zorientowane na rezultaty marketingowe samochodem. W ten sposób, większość z tych, którzy próbują ten typ zatrzymania zadań na szeroką klasyfikację rodzajów pizzy zgodnie z określonymi atrybutami, takimi jak grubość kory, jędrność kory, kora pieczenia i gotowania, polewy itp. Biznes zamknięć często nawet użyć bezpośredni wpływ na inne przedsiębiorstwa (ja. W niektórych branżach, można uruchomić biznes i obsługiwać klientów bezpośrednio, bez konieczności polegania na swoich konkurentów, aby w przyszłości pomóc twój sukces finansowy. Jeśli're szuka pracy poza granicami swojej dziedzinie, będziesz się martwić o to, że nie ma wymaganych kwalifikacji. Jeśli chcesz stać się bardziej spontaniczny, można kupić pakiet, który zapewnia piękny pokój wraz z biletem lotniczym. Ale jeśli porównać swoje wydatki na wynagrodzenia, prawdopodobnie, znacznie mniejszym, niż pracowników etatowych. Wiem dokładnie swoich produktów. Ty, zdobywając wszystkie w klient's odpowiednich informationh większość dealerów są zaprojektowane przez state-of-the-art narzędzi CRM. Również, przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji biznesowych franczyzy często wymaga od franczyzobiorcy, aby uzyskać zezwolenie. Opinia publiczna w bok, konopi ma wiele celów medycznych, oto dlaczego.

EFL-to naprawdę oznacza koniec. Najbardziej typową przyczyną jest fakt, że wszystkie ustawienia DNS są prawidłowe. ASEAN wspólnoty składa się z trzech elementów, a mianowicie ASEAN-politycznego wspólnoty bezpieczeństwa, ASEAN wspólnoty gospodarczej i społeczno-kulturowej wspólnoty ASEAN. Upewnij się, że jest szał, odpowiadając na wszystkie pytania, zanim zrobić skok w nieznane sprawy. To nie będzie przesadą powiedzieć, że sukces twojej firmy' leży na nim, ale przynajmniej strategia może znacznie zmniejszyć zawirowania, które będą się spotykać, gdy restauracja startuje.
1 note
·
View note
Text
Na ostatni gwizdek
Dziś wszystko wydawało się takie... fajne.
Rano O. zaproponował, abyśmy wprowadzili “nową rutynę” - bo od kiedy ma samochód służbowy dojazd do pracy zajmuje mu o 30 minut krócej, ale organizm i tak się budzi w rytmie “po staremu”, więc postanowił to wykorzystać proponując “a co ty na to, żeby sobie codziennie robić jakieś rozciąganie, może jogę? Albo coś na wzmocnienie mięśni i stawów?”... i tak dziś rano zrobiliśmy. On poszedł parzyć kawę, ja zrobiłam miejsce w salonie i sobie ćwiczyliśmy w tandemie... A potem wypiliśmy kawusie narzekając... ja poszłam biegać o 6:15 - a on wyszedł do pracy o 6:20.
Fajne to.
Podobałaby mi się taka “rutynka”...
Dziś planowaliśmy pojechać tym samochodem do lasu...
Dziś minęły dokładnie 2 tygodnie od rozmowy rekrutacyjnej O. ... Do wczoraj nikt się nie odezwał. Dziś dostał telefon... nie wezmą go do tego zespołu, którego lider prowadził z nim rozmowę. Natomiast jest jakaś pani liderka, która jest zainteresowana jego kandydaturą... Chce rozmawiać jutro popołudniu...
Ech...
No i teraz kołowrotek: jutro popołudniu mój tata ma urodziny, rodzice robią wielką imprezę, musimy dotrzeć na 18... aby móc o ludzkiej godzinie wrócić. Więc tą rozmowę będzie prowadził na teamsach już jedną nową w drzwiach (okay, przesuniemy czas wyjazdu, ale to oznacza, że u rodziców nie spędzimy dużo czasu.... nie mówiąc o tym, że to będzie pierwszy raz, kiedy mój facet będzie miał okazję spotkać rodzeństwo mojego taty i “znajomych królika”, na pewną będzie pod obstrzałem pytań itp)
Do tego DO PIĄTKU (jeszcze tylko 2 dni) ma umowę z obecnym pracodawcą, więc jeżeli braliby go w nowej pracy mają dosłownie kilka godzin na danie mu swojej decyzji, bo MUSI PODPISAĆ UMOWĘ...
No i właśnie - myślał, że będzie mógł już jutro zarejestrować własną działalność by od poniedziałku nie świrować na ostatnią chwilę tylko po prostu podpisać umowę B2B z obecnym pracodawcą mają już przygotowane wsyztskie dokumenty...
A jeżeli go nie wezmą (i dowie się o tym tak, jak obiecała dziś Pani podczas rozmowy telefonicznej - do kilku godzin po zaplanowanej na jutro rozmowie na teamsach) to będzie ZMUSZONY zakładać działalność nie inaczej tylko właśnie albo w piątek po 17, albo właśnie w poniedziałek (w który formalnie powinien mieć już tą działalność otwartą - wiemy, że otworzenie działalności to kilka chwil, ale chcemy to dobrze zrobić... :( )... CZYLI NA OSTANIĄ CHWILĘ...
W dodatku miał mieć wolne na przyszłą środę by móc mnie odebrać ze szpitala po narkozie - oczywiście wspomni o tym podczas rekrutacji, ale samochodu nie będziemy mieć (będzie uber, luz - po prostu mnie to stresuje bo jest inaczej niż się umawialiśmy i mi się grunt spod stóp osuwa! Bardzo tego nie lubię).
Wszytsko na ostatnią chwilę...
Wszystko - bo też wypowiedzenie (jeżeli go przyjmą) da w ostatni dzień pracy, a trzeba przygotować dokumenty zdania tego samochodu, telefonu, laptopa...
I stres, bo rekruterka będzie decydować i odzywać się (na tak lub nie) podczas imprezy urodzinowej mojego taty...
I ofc liczę, że da się dogadać wakacje w październiku (obecny pracodawca się zgodził)...
2 notes
·
View notes