Tumgik
#cerować
happyg-olucky · 1 year
Text
Me dziecko dziś w takim stanie z przedszkola wróciło :D Chyba muszę zacząć inwestować w łaty albo nauczyć się cerować, bo juz prawie wszystkie spodnie tak wyglądają :D
Tumblr media Tumblr media
10 notes · View notes
skrzynka · 2 years
Text
nie rozumiem czemu ludzie przestali cerować skarpety 5 minut i juz skarpeta git do chodzenia, nie musze isc do sklepu wydawac 20 zlotych, materialy sie nie marnuja, same plusy
8 notes · View notes
krakowcity · 2 years
Text
BajkoZofia XII Festiwal Filmu Filozoficznego - zapomniane rzemiosła
BajkoZofia XII Festiwal Filmu Filozoficznego – zapomniane rzemiosła
22 października o godzinie 11:00 zapraszamy do Staromiejskiego Centrum Kultury Młodzieży na pierwsze spotkanie w ramach XII Festiwalu Filmu Filozoficznego i pokaz filmu “Ogród szkolny” połączony z warsztatami w Muzeum Inżynierii i Techniki. Tematem przewodnim wydarzenia będą zapomniane rzemiosła. Kto jak dziecko uczył się od rodziców lub dziadków cerować skarpety, przyszywać urwane guziki,…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
szopenhauer · 4 years
Text
kiedy cierpisz na chroniczne bóle (pomijając ataki duszności, arytmię/kołatania serca, drgawki, biegunki, nadkwaśność i inne nieustanne dolegliwości), ale ludzki level 10 jest twoją piąteczką i słuchasz tego jak muzyki w tle więc potem u dentysty facetka się dziwi, że nie reagujesz jak robi ci kanałowo zęba bez znieczulenia przez 4 godziny - oh well it’s my superpower!
poparzenie jedzeniem czuję dopiero jak zjem cały posiłek, gorąca woda z kranu? a co to? nie wspomnę o rozcięciu sobie ręki - o skąd ta krew? w szkole robili mi pokrzywkę dla zabawy bo nie mogli zrozumieć, że mi to zupełnie nie przeszkadza, a z rozwaloną do mięsa nogą potrafiłam ćwiczyć dwie godziny lekcyjne, podkręcam kroplówkę choć pielęgniarka mi mówi, że tego nie zniosę, niosąc zakupy ogarniam w domu, że wbiłam reklamówkę w palce czy oparłam się o coś co wbiło mi się w ciało i nie zwróciłam nawet uwagi aż wstałam wraz z tym przedmiotem
przyzwyczajenie
szczerze? wolę ból (martwi mnie tylko od czego jest) niż wymioty czy duszenie się, od lat nie jadę na przeciwbólach bo więcej szkodzą niż pomagają, może wierzę też, że zasługuję na cierpienie (pochłaniam je od innych?)
jak wspominam o złym samopoczuciu to za często marudzę, nie - ja tylko stwierdzam fakt i to szczególnie przeważnie kiedy już na serio jest źle, jak nic nie mówię to wszyscy myślą, że nic mi nie jest - co mam robić żebyście byli zadowoleni? kiedy mam reagować skoro nie wiem czy zrobiło się poważniej? nie chcę nikogo martwić i niepotrzebnie panikować kiedy i tak nikt mi nie wierzy bo się uśmiecham i robię to co normalni ludzie, a nie leżę całymi dniami jęcząc...
mówię AUA gdy coś zauważę - bardziej dla śmiechu, a kiedy na prawdę coś się dzieje to milczę w samotności lub zbywam 
miserable life, które wiodę od urodzenia, potem pogorszyło mi się w gimnazjum, potem w LO, a od zeszłego roku to już się wszystko wali na łeb na szyję i nie nadążam cerować łat bo na miejsce jednej dziury powstaje kilka innych, po co? jako dziecko panikowałam, a teraz zwyczajnie leżę w ciemności z nadzieją, że to już ostatni raz zamiast wzywać pomoc
0 notes
poezjaiherezja · 7 years
Quote
Nad ranem sztorm się uciszył, lecz Filifionka niemal tego nie zauważyła. Siedziała rozmyślając o sobie i swoich katastrofach, i swoich meblach, i zastanawiała się, jak doprowadzić wszystko do ładu. Właściwie nie stało się nic poza tym, że komin się zwalił. Czuła jednak, że nic bardziej ważnego nie wydarzyło się jej dotąd w życiu. Nic, co by do tego stopnia przewróciło wszystko do góry nogami. Nie wiedziała, co powinna zrobić, aby znowu stać się sobą. Sądziła nawet, że dawnej Filifionki już nie ma, i nie była pewna, czy chce żeby tamta wróciła. A co z tym wszystkim, co było własnością dawnej Filifionki? Z tym, co się połamało, zakopciło, rozpadło i zamokło? Ach, siedzieć i naprawiać teraz tydzień po tygodniu, kleić, cerować, szukać brakujących części... Prać i prasować, i martwić się, że nie wszystko można przywrócić do dawnego wyglądu, i zawsze wiedzieć, w każdym razie, że pęknięcia zostały i że wszystko przedtem było o wiele ładniejsze... O nie! A potem ustawić całe to nieszczęście w ten sam sposób, w jaki było ustawione w tych ciemnych, ponurych pokojach, i dalej łudzić się, że są przytulne... Nie! Nie zrobię tego! - krzyknęła Filifionka prostując zesztywniałe nogi. - Jeżeli zacznę to wszystko porządkować, żeby wyglądało jak przedtem, to i sama stanę się taka jak przedtem, znowu będę się bała... Czuję to. I znowu będą czaić się za mną cyklony, tajfuny...
Tove Jansson, O Filifionce, która wierzyła w katastrofy (Opowiadania z Doliny Muminków) 
Poważnie, nie ma postaci literackiej, z którą identyfikuję się bardziej. 
51 notes · View notes
ehzulie · 5 years
Text
Accordion
080919
Przesypuję między palcami jej włosy. Mają kolor nieco zawilgoconej słomy, nic specjalnego, ale są miękkie w dotyku i ładnie się układają. Domyślam się, że pewnie nie jest bardzo popularna wśród mężczyzn, którzy przychodzą do piwnicy teatru, żeby napić się grogu i poszaleć z rozebranymi do bielizny dziewczętami. Jest dziewuszką raczej przeciętnej urody. Ma okrągły, czerwony nosek, wydatną dolną wargę i dość nieduże oczy, skromnie ozdobione krótkimi rzęsami. Jej policzki szybko rumienią się od gorąca panującego w pomieszczeniu i od słodkiego wina, którym ją poczęstowałam.
Melodia zmienia się na szybszą. Stary Petr zaczyna wystukiwać rytm, uderzając podniszczonym obcasem o drewnianą podłogę. Akordeon, oparty na jego kolanie podskakuje przy każdym jego ruchu. Zmiana tempa spotyka się z wiwatem wśród gości. Ciasną piwniczkę wypełnia chór okrzyków i gwizdów, a także nieprzyjemny dźwięk nóg krzeseł i ław szurających o posadzkę, gdy wszyscy rzucają się do tańca. Uśmiecham się delikatnie, widząc, że oparta o moje kolana dziewczyna kołysze się w rytm muzyki, siedząc na ławce przysuniętej do ciężkiego dębowego stołu, na którego blacie siedzę. Zadziera głowę do góry, żeby na mnie spojrzeć, wyszczerzona w dziecinnym wręcz uśmiechu.
Podnoszę się ze stołu, stając na siedzisku ławy. Deski pod moimi nogami skrzypią niezadowolone z dodatkowego ciężaru, ale szybko przynoszę im ulgę, zeskakując z łomotem na podłogę. Podwijam rękawy koszuli do łokci, a potem kłaniam się nisko przed dziewczyną, zdejmując z głowy kapelusz z kogucimi piórami.
– Mogę panią prosić? – uśmiecham się do niej zachęcająco, kiedy widzę, że się waha, zupełnie zaskoczona moją prośbą. – No chodź.
Chwytam ją za drobną, ciepłą dłoń i pociągam między tańczących i śmiejących się głośno ludzi. Jest między nimi duszno, czuć zapach ciał i alkoholu, zmieszany z piwniczną wonią dębu i pleśni. Ale to przyjemna duchota. Zwłaszcza kiedy w głowie szumi po kilku kieliszkach wina.
Dziewczyna przylega do mnie blisko, przerażona obecnością tylu mężczyzn, którzy wyrastają wokół nas jak wysokie drzewa. Jest drobna, więc robi to na niej wrażenie. Ja wielu z nich dorównuję wzrostem, zwłaszcza, kiedy noszę buty z obcasem i swój kapelusz, który sprytnie dodaje mi jeszcze kilka centymetrów. Przyczepione do niego piórko dumnie kołysze się, kiedy obracam ją w tańcu, chwytając pod ramię. Jej biała halka i czerwona chusta z frędzlami, którą przewiązała w biodrach wirują i trzęsą się przy każdym jej podskoku. Okrąglutkie piersi pod wpływem tylu energicznych kroków wylewają jej się z ciasnego, taniego gorsetu, a piegowata skóra nabiera brzoskwiniowego blasku. Uśmiecha się szeroko tak, że wcale nie widać, iż jej dolna warga nieco wystaje, a blask jej oczu sprawia, że można z łatwością zapomnieć o tych krótkich rzęsach i nudnym kolorze tęczówek. Jest ładna, kiedy tańczy, kiedy cieszy się i podskakuje, zadowolona, że ktoś poświęcił jej uwagę.
Mężczyźni kiepsko sobie z tym radzą. Wybierają dziewczęta, które nie potrzebują dodatkowej uwagi, bo mają jej już wystarczająco dużo. Pomijają te szare myszki, które potrzebują tylko odrobiny energii i zachęty, aby wydobyć z nich prawdziwy blask.
Być może nie należy do piękności. Może wyjdzie za mąż za podrzędnego szewca i urodzi mu ósemkę dzieci, którym będzie musiała cerować bieliznę, aż jej urocze, gładkie dłonie staną się pomarszczone i obolałe. Ale dzisiaj jest panienką. Taką samą jak te, które kołysząc się w swoich wielkich krynolinach tańczą do skrzypcowych walczyków na wspaniałych, smakowitych balach. Dzisiaj ona, kręcąc się wesoło do fałszującego akordeonu teatralnego grajka jest tak samo czarująca i tak samo szczęśliwa.
Nawet ci mężczyźni, którzy wcześniej rzucili się do tańca z najpiękniejszymi dziewczętami odwracają wzrok w jej kierunku, gdy w tańcu smaga ich swoimi mysimi włosami. Każda dziewczyna zasługuje by chociaż raz w życiu czuć się jak panna na wydaniu, jak bosa cyganka tańcząca wokół ogniska albo jak potężna amazonka, rzucająca dzidami w wielkiego słonia.
Dla tej szarej myszki ja mogłam uczynić chociaż to. Pozwolić jej poczuć się piękną i szczęśliwą. Zastąpić jej wymarzonego księcia, którym przestanę być, gdy skończy się ten taniec. Nie muszę nim być, bo tak naprawdę mi nie zależy. Jej włosy mają kolor mokrej słomy, a to zupełnie nie w moim typie. Ja wolę takie słoneczne, piaskowo jasne albo zupełnie rude i płomieniste.
Ale to nie ma znaczenia. Nie jestem jej księciem z bajki. Ona nie jest moją księżniczką. Najważniejsza jest chwila i ten moment, w którym nawet najbrzydsze kaczątko może poczuć się prawdziwym łabędziem.
 Akordeon skrzypi pochmurnie, kiedy dłonie starego grajka męczą się i potrzebuje odpoczynku. Tłum gwiżdże, niektórzy klaszczą i wykrzykują prośby o dalsze granie, inni buczą, niezadowoleni z nagłego końca piosenki. Ona stoi przy mnie, zdyszana i zarumieniona. Jej klatka piersiowa unosi się i opada, a oczy błyszczą niczym u dziecka.
Zabawa trwa dalej.
0 notes
xp0cx · 7 years
Quote
Próbowałam poukładać zaległe sprawy zaczynając od szuflad, walizek i torebek. I o dziwo coś z tego wyszło, a prawdopodobnie nie tego się spodziewałam. Może naprawdę żyję w wyimaginowanym świecie dla wszystkich "femme fatale" i szukam dziury w całym zamiast ją łatać. Bo życie chyba trzeba łatać. Jeśli chce się żyć trzeba łatać wszystko to, co z niego zostało, cerować jak stare jeansy, koszule i ludzi. Świat wokół. Cieszyć się chwilą nie idąc w myśl oklepanego już 'carpe diem', którego to 'dnia' i tak do końca nie rozumiemy. Chwytam więc każdy uśmiech i każde słowo. Inaczej nie da się po prostu żyć.
0 notes