Don't wanna be here? Send us removal request.
Text

Gra wstępna Sępa II
Nie bądźmy pochopni, to kwestia wygłaszana przez Drzewca we „Władcy Pierścieni” i na pewno nie warto zbyt przedwcześnie stawać za kimś murem, oferować wsparcie nie znając sprawy, dorzucać się na zbiórkę dla chorego na białaczkę, który może okazać się zdrowy. Lepiej się przyjrzeć i przez chwilę wstrzymać z deklaracjami.
PZE na swoich stronach udostępniło tekst z Sępów, jakoś niemają własnych pomysłów, to tradycyjnie coś muszą buchnąć, nie pytając, a przecież wiedząc, że Prezes Jacek Wielgus nie jest moim faworytem.
Pochopnie, na podstawie tekstu o Mirku oceniają, że: Radek Biczak dołączył ideowo do działań PZE i zrozumiał, że można nie szukać zabytków a samo użycie wykrywacza metali może być powodem wszczęcia postępowania w związku z artykułem 109 c. Biczak nigdy nie twierdził, ze tak być nie może więc nie bardzo miał co nagle zrozumieć. Za to dość głośno i wyraźnie mówił, że korzystając każdorazowo ze zgody WKZ-tu, wnioskujący automatycznie deklaruje,obojętnie czego by nie szukał, że szuka zabytków i równie automatycznie zrzeka się praw do nagrody. Dlatego podkreślał, że Sępy nie szukają zabytków, co nie znaczy, że nie mogą takich zabytków znaleźć. Nie znaczy to również, że nie mogą być podejrzani, zatrzymani, rewidowani, czy oskarżani. Identycznie jak ci wszyscy prawilni, co to się zarzekają, że oni tylko oficjalnie szukają. I co z tego? Kto zabroni interpretować policji ich transparentność, jako przykrywkę do rabunku zabytków? Poszukiwaczy, tych co to tylko „legalnie” (czyli z decyzją WKZ-tu), szukają zabytków, odwiedzili mundurowi już dość wielu i trudno się dziwić – każdy z tych miłośników zabytków zostawia po sobie ślady w urzędzie WKZ-tu, a że w niektórych sprawozdaniach z poszukiwań tych zabytków jak na lekarstwo, to czemu nie sprawdzić? Mówił o tym Biczak również przy okazji próby wklepania wszystkich poszukiwaczy do bazy, że będzie to świetny punkt startowydla różnych służb, a przy definicji, że wszystko może być zabytkiem, to pchanie się z nazwiskiem, adresem i PESELE-m do bazy jest pochopne.
Natomiast dołączyć ideowo, do Prezesa, który go szkaluje, wysyłając na podstawie pomówień prywatne informacje: „Dla takich ludzi nie ma miejsca w naszym środowisku”, to tenże Biczak musiałby osiągnąć stadium picia politury, a zainteresowani wiedzą, że od trzech lat nie łyka alko i myśli trzeźwo.Jednocześnie Biczak wyjątkowo zgadza się z Prezesem – nie widzi dla siebie miejsca w środowisku Prezesa Jacka Wielgusa – delikatnie rzecz ujmując: zbyt duża dzieli go rozbieżność ideowa.
Nie warto być pochopnym w szkalowaniu i osądzaniu innych. Niektórzy robią to z głupoty inni z wyrachowania. Jednak niezależnie od przesłanek, jeżeli coś jest pomawianiem, to może wyjść bokiem i to niekoniecznie bezpośrednio osobie która pomawia. Określanie kogoś „Patoarcheologiem”, prowadzi do różnych reakcji i to niekoniecznie samego pomówionego. Szczegóły „patoalarmów” archeologicznych już wkrótce, ale Sępy nie są pochopne – najpierw obowiązek, później przyjemność.
Obowiązkiem jest dokończenie historii Mirka z Katowic i jego perypetii z policją, wymiarem sprawiedliwości, jednym zabytkiem i konsekwencjami lekceważącego podejścia do pracy pewnego listonosza.
Pamiętajcie: w najbliższą niedzielę o godzinie 20 na Sępach Starożytności II część historii Mirka.
O patologicznych działaniach Prezesa Jacka Wielgusa poczytacie za tydzień.
Bądźcie jak Drzewiec, ale pamiętajcie również co się działo kiedy Drzewiec w końcu się wkur…, zirytował się.
Do niedzieli!
3 notes
·
View notes
Text
Mirek, czyli nikt. Nikt, czyli każdy. Cz. I

Mirek nie jest poszukiwaczem. Nie należy do stowarzyszeń. Nie można go nawet nazwać samotnym wilkiem. Nie jest również kolekcjonerem. Nie handluje zabytkami. Nie szuka zabytków. Mirek jest emerytem. Lubi robić zdjęcia przyrody. Czasami maluje ikony. Mirek nie jest w najlepszej kondycji fizycznej, ale pokażcie emeryta, który nie ma żadnych kłopotów ze zdrowiem. Ostatnimi czasy, do problemów Mirka ze zdrowiem, doszły również kłopoty z prawem. Mirek jest skazany. Prawomocnie. Z artykułu 109 c ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Co takiego wywinął Mirek? Nic czego nie zrobiłby którykolwiek z nas. Mirek miał wykrywacz metali i korzystał z facebooka. Połączenie tych dwóch składników wystarczyło w zupełności, żeby Mirek wpłynął dodatnio na statystyki dotyczące przestępstw przeciwko zabytkom. W trybie nakazowym Mirek dostał wyrok: 1000 zł grzywny. 1000 zł kosztów poniesionych przez Skarb Państwa. Przepadek wykrywacza metali, magnesu neodymowego i zabytku. Zabytek to: aplikacja brązowa ze stylizowanym orłem z późnego średniowiecza. Stan zachowania średni, powierzchniowe wżery korozyjne. Wartość zabytku wyceniona w przedziale od 50 do 100 zł. I na tym można by skończyć sprawę Mirka i napisać: system zmielił, wypluł, następny – zapraszamy.
Jednak warto się przyjrzeć trochę bardziej i rozłożyć działanie systemu na czynniki pierwsze. Mirek, w trakcie rozmów ze mną podkreślał najmocniej dwie sprawy. Pierwsza, że nie jest żądny zemsty i swoją historią chce przestrzec innych. Druga, że wykazał się naiwnością licząc, że jest niewinny i ktoś rozsądny tę sprawę umorzy bo nie zrobił nic złego. Smutne kiedy się słyszy coś takiego. Jeszcze bardziej smutne, kiedy ma się świadomość, że mówi to emerytowany górnik, który ciężko pracował w pogotowiu górniczym ratując innych górników i który z absolutnym spokojem potrafi przytoczyć ze swojej pracy taki epizod, że dostajesz gęsiej skóry, kiedy dociera do ciebie z jak strasznymi wypadkami stykał się Mirek. I kiedy już to sobie ogarniesz, to zwyczajnie szlag trafia, że żyjesz w kraju, w którym dla statystyk, dla łatania dziury budżetowej robi się z pierwszego z brzegu człowieka przestępcę. Niech się stanie zadość oczekiwaniom Mirka, opowiem ze szczegółami, dlatego w kilku częściach, dość prostą historię Mirka.
Do Mirka z Katowic policjanci wpadli na rewizję 28 października 2019 roku, argumentując, że w lutym 2019 roku umieścił na jednej z grup społecznościowych FB zdjęcia, które posłużyły do podejrzenia, że para się poszukiwaniami zabytków. Mirek mówi, że na grupie to był sporadycznie, licho go podkusiło, żeby wrzucić fotki (pamiętajcie o skrzywieniu w stronę robienia zdjęć), na fotkach nie było zabytków, tylko auto, którym się zakopał, a o brykę stał oparty wykrywacz. Nie jest istotne co to za grupa (wiem jaka, ale nie chodzi o sianie fermentu). Biorą pod uwagę dość duży przedział czasowy pomiędzy umieszczeniem fotek, a wizytą smutnych panów, to Mirek ma swoją teorię, że ktoś po prostu doniósł. Myślę, że może mieć rację, bo skoro był to jedyny punkt wyjścia, to odwiedziny, rewizję i zarzuty powinien dostać chyba każdy kto ma wykrywacz i swoje konto na jakiejkolwiek grupie związanej z poszukiwaniami. Zupełnie prawdopodobne, że najpierw ktoś doniósł był na Mirka, a później, w trakcie działań przygotowawczych policjanci przejrzeli co tam na FB piszczy, żeby z konkretami przyjść na rewizję. Tym konkretem okazał się być wykrywacz. Gareciak, który niefortunnie został uwieczniony na zdjęciu. Ciąg dalszy dochodzenia jest prosty. Jest wykrywacz, no to mamy go! Zasadniczo już można odtrąbić sukces, bo jakiś przedmiot mający znamiona zabytku znajdzie się na pewno. I tak też się stało. Wjazd o 6.30. Pobudka! Mamy nakaz! Gdzie zabytki! Mów tu natychmiast wszystko! Niestety, tak to dość często wygląda. I jeżeli ktoś znalazł się pierwszy raz w takiej sytuacji, to nie można go winić, że nie myśli jasno i klarownie. Policjanci nie przypomną, że może odmówić składania zeznań, kto udowodni, że nie uprzedzili? Mówili. Pewnie nie słyszał. U nich było wszystko zgodnie z procedurami. Wprawdzie oprócz rzeczonego wykrywacza i magnesu neodymowego (Mirkowi chodziło po głowie, żeby zapisać się do Klubu Magnes Neodymowy – już to go nie frapuje, bo magnes został w majestacie prawa zabrany na rzecz Skarbu Państwa), nie znaleziono niczego, co na pierwszy rzut oka mogłoby wyglądać jak zabytki, ale od czego jest kreatywność? Przetrzepano wszystko co się dało. Zabezpieczono wiaderko pordzewiałego złomu, który to złom - cała masa metalowych elementów – nadająca się tylko do oddania do skupu, co Mirek miał zamiar zrobić w swoim czasie, ale… Przecież nie przyjechali na darmo! Wiaderko zabezpieczyli i oddali biegłemu rzeczoznawcy do przeglądu – na pewno znajdzie się tam jakiś zabytek. A tak na wszelki wypadek, że w piwnicy zawieruszyło się kilka pogniecionych łusek, jakiś element samowaru, który mógł się wydawać zapalnikiem i najważniejsze: biały proszek w wieczku od słoika, to pojawiła się perspektywa, że Mirkowi można będzie jeszcze przybić kolejny artykuł z ustawy o broni i amunicji. Odegrały się sceny rodem z komedii i pewnie byłoby zabawnie, gdyby, nie fakt, że dotyczyło to Mirka. Pirotechnik policyjny uznał wygrzebany badziew za niebezpieczny. Zamknięto ulicę i chciano ewakuować budynek. Mirek mieszka z osobą niepełnosprawną, którą się opiekuje. Udało mu się przekonać policjantów, że ewakuacja budynku nie wchodzi w grę. Chciano wzywać straż pożarną i karetkę pogotowia, żeby była na podorędziu, bo znaleziono tak niebywale niebezpieczne przedmioty. Sprowadzono psy, te standardowe, na czterech łapach – ekspertów od rozpoznawania materiałów wybuchowych. Psy nie zareagowały, a szkoda, mogły demonstracyjnie kilka kropel moczu rzucić na złom, który dano im do sprawdzenia i pokazać, co sądzą o całej dętej aferze. W porywach udział w operacji brało 8 policjantów, i 5 samochodów, z czego 3 nieoznakowane. Taki to gagatek z tego emeryta, nie? Uruchomiono procedury saperskie. Saperzy mieli przyjechać wieczorem, ale samochód się zepsuł! Bryczka na stanie jest tylko jedna, to najpierw trzeba było ją naprawić i przyjechali po południu następnego dnia. A policjanci? Cóż– jak na odpowiedzialnych stróży prawa przystało siedzieli w piwnicy na zmianę pilnując zła czającego się w złomie! I co z tego, że saperzy, którzy w końcu dotarli nic nie znaleźli? Jak sobie wyobrażacie, że
akcję w której poniesiono takie nakłady, ot tak, po prostu się zakończy i nie daj Boże przeprosi się emeryta Mirka informując, że zaszło nieporozumienie?
O dalszym ciągu perypetii Mirka dowiecie się wkrótce. Teraz jesteście na etapie naiwnego Mirka, który jeszcze liczy na to, że wszystko rozejdzie się po kościach, bo przecież nie miał zabytków, materiałów wybuchowych, bo przecież biały niebezpieczny proszek to była soda oczyszczona, bo przecież skoro się nie zrobiło nic złego, to wszystko się wyjaśni – nie? Mirek jeszcze nie wie, że był winny, w momencie kiedy policjanci zobaczyli zdjęcie wykrywacza na FB i stwierdzili, że go odwiedzą. To oczywiście jest pomówienie! Od orzekania winy są sądy. Czy aby na pewno? Przecież Mirek się przyznał, że chodzi z wykrywaczem, a że policjanci starali się mu pomóc, żeby przyznał się jak należy, to tylko dla dobra Mirka, ale o tym, w kolejnej części. Pamiętaj – jutro to Ty możesz być Mirkiem, dlatego dobrze się zastanów zanim parskniesz śmiechem nad mirkową niedolą.
0 notes
Text

Gra Wstępna Sępa I
Sępy Starożytności nie są skierowane do osób, którym sprawia trudność czytania dość prostego tekstu ze zrozumieniem, jeżeli ta czynność wyczerpuje Was intelektualnie, to pamiętajcie – nie ma żadnego przymusu, żeby zaglądać, czytać i komentować, a jak już komentujecie, to róbcie to sensownie, obojętnie czy jesteście pucułowatym Prezesem, niezależną Redaktorką Naczelną, czy instruktorem nurkowania. Zasadniczo, do tej pory ani mnie ziębiło, ani grzało, co tam się w Kołobrzegu i jego okolicach dzieje. „Kołobrzeska Gównoburza”, nie była tekstem o Alku Ostaszu, Muzeum Oręża, Prywatnych Muzeach, czy dogłębną analizą konferencji prasowej, ale o bezrefleksyjnym reagowaniu na pewne informacje. Zabraliście mi zabawę – myślałem, że chwilę mi zajmie pokazywanie jak to wygląda, ale gdzie tam – wystarczyło rzucić pierwszy z brzegu ochłap oraz skrytykować samego siebie, żeby część z Was potwierdziła założenie.
„Nie mam pojęcia, czym lub kim są sępy starożytności, ale warto, żeby się troszeczkę douczyli Pan Ostasz jest dyrciem w muzeum samorządowym, a nie państwowym (…) a gdyby „sępy” bardziej się przyłożyły do nauki języka polskiego, a zwłaszcza logiki wypowiedzi, to zrozumiałyby, że p. Ostasz o...ł sektor prywatny swoimi idiotycznymi porównaniami i zarzutem komercjalizacji” Brawo Paweł. Szacun. Jeździłeś na spotkania Zespołu Parlamentarnego Poszukiwaczy, gdzie w porywach bywało 5 osób w tym Sępy, ale nie wiesz czym lub kim są – to coś Ty tam robił? Jednakowoż nie mam problemów, żeby nie pojąć aluzji – ja rozumiem Twój ból dupy w stosunku do Ostasza, podobno jakieś tam skargi na niego składasz, chociaż przyczyn nie znam. Jednak arogancja, którą się wykazujesz pod tekstem osoby, która ośmiela się myśleć inaczej i Ci nie przyklaskiwać, sprawia, że naturalną koleją rzeczy dyrcio Ostasz, jak go dość pogardliwie określasz, przynajmniej w tej chwili wydaje się być sympatyczniejszy. Zawsze tak starasz się pozyskiwać sojuszników? Nie odpowiadaj – zasadniczo interesuje mnie to tyle samo, co różnice pomiędzy muzeum państwowym, a muzeum samorządowym.
Poniżej jest już tylko lepiej, ktoś chce, żeby Sępy odnosiły się do tekstów z „Niezależnych Mediów”, w których to mediach zwraca się uwagę, że Aleksander Ostasz nie uwzględnił kogoś w podziękowaniu, a jeszcze niżej Redaktorka Naczelna tychże mediów niezależnych, nie wiedzieć chwali się, czy żali, że Dyrektor nie odpowiedział jej na pytania i że to Dyrektor kręci internetowe gównoburze. Mistrzowie czytania ze zrozumieniem. Może jeszcze zapytacie mnie dlaczego Dyrektor Ostasz chodzi w białych koszulach, albo używa białych rękawiczek? Jednak jest coś w powiedzeniu: uderz w stół, a nożyce się odezwą – nikt nie dodawał, że nożyce muszą być ostre… Nie szkodzi, Aleksander Ostasz przyobiecał, że jest w stanie wyjaśnić pewne aspekty, w których niektórzy oceniający go mijają się z faktami. Jeszcze nie wiem dokładnie o co chodzi, ale muszę przyznać, że wkręciliście mnie swoimi komentarzami, za co dziękuję.
Tyle byłoby w nawiązaniu do archeologicznego już tekstu (wszak ortodoksi twierdzą, ze to co wczoraj spadło na ziemię jest już dzisiaj archeologią), teraz słów kilka o niedzielnej czytance. Wielkie poruszenie sprawił wywóz pojazdów i elementów pancernych od Mateusza Delinga z Kłanina. Miesięcznik „Odkrywca” zdeklarował stanięcie murem, w imieniu PZE pomoc zadeklarował sam Jacek Wielgus, „Gazeta Wyborcza” drąży temat informując, że czołgi to nie są zabytki archeologiczne. Główny bohater Mateusz Deling, na swoim kanale „Tank Hunter” zamieścił film niemal natychmiast po zatrzymaniu i odpalił zbiórkę na prawnika – jednym słowem, ruszyło z kopyta i wszystkie ręce na pokład. Ja rozumiem, co medialność, to medialność i pancerka wywożona o świcie, to nie to samo co zabór wiaderka złomu i znalezienie w nim jednego zabytku u emeryta z Katowic. Ktoś słyszał o Mirku z Katowic? Mariusz Jażdżyk się nie liczy– to Maniek w imieniu „Reduty” zainteresował mnie tematem. Dlatego, jutro przeczytacie jak w Polsce z emeryta zrobiono przestępcę. Przy okazji dowiecie się jak możecie pomóc, ale kto chciałby pomagać Mirkowi? Przecież nie jest członkiem PZE, ba nawet podkreśla, że żaden z niego poszukiwacz…
I kończąc uwaga, czysto techniczna – biorąc pod uwagę szaleństwo algorytmów na FB oraz różne blokady stron fundowane przez życzliwych – Sępy Starożytności moszczą nowe gniazdo na: https://www.tumblr.com/blog/view/sepystarozytnosci
Nowe teksty będą wpadały również tam, o czym będę się starał Wam przypominać. Jak się okazuje, niektórzy mają tyle wspólnego z FB, co Mirek z Katowic z poszukiwaniem zabytków, to przede wszystkim ukłon w ich stronę.
Do jutra.
0 notes
Photo

Nowe skalne gniazdo Sępów Starożytności
1 note
·
View note