agoome
agoome
Jak zrobić teatr z dziećmi RAZEM
7 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
agoome · 7 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media
Królowa śniegu Czyli jak łatwo zbudować szklaną górę
Czasem jeden pomysł wspaniale buduje nam cały spektakl. W tym wypadku był to fragment scenografii, wokół którego wszystko się działo. A była to…
LODOWA GÓRA
Przepiękną górę lodową stworzyłam razem z dziećmi do spektaklu o Królowej Śniegu. Było to dziecinnie proste, a dało spektakularny efekt. Wykorzystałam grubszą folię, którą kupiłam w sklepie ogrodniczym. Chciałam, żeby góra lodowa miała przynajmniej 3 metry wysokości, więc potrzebowałam folii o wymiarze około  8 na 8 m. Taki foliowy kwadrat zastały dzieci u mnie w pracowni, kiedy przyszły na warsztaty. Aby stworzyć górę lodową musieliśmy wyznaczyć środek folii, a następnie zamienić kwadrat w koło. Zamienić kwadrat w koło? To okazja do szukania różnych rozwiązań. Pomysłów było kilka, ale nie udało nam się dzięki nim uzyskać idealnego koła. Próbowaliśmy zaokrąglić kąty kwadratowi, ale wciąż daleko mu było do ideału. Potem wszyscy usiedliśmy na folii i złapaliśmy się za ręce, tworząc koło, ale nie mieliśmy pomysłu, jak je odrysować. Wreszcie pokazałam im kawałek sznurka i pisak. Sznurek był za krótki, by nim wytyczyć obrys koła. Podpowiedziałam dzieciom, by złożyli ogromną płachtę folii na pół i jeszcze raz na pół. Powstał zdecydowanie mniejszy kwadrat. Potem na jednym końcu sznurka zrobiliśmy małą pętelkę. Włożyliśmy do niej pisak. Potrzebowaliśmy sznurka o długości boku naszego kwadratu. Ustaliliśmy, że jeden z narożników kwadratu to środek naszego przyszłego koła. Tu jednym palcem przytrzymać trzeba było koniec sznurka. Chętnych do trzymania było wielu. Potem wystarczyło naprężyć sznurek i pisakiem, który stał się rysikiem naszego cyrkla, narysowaliśmy łuk, który połączył dwa przeciwległe do siebie narożniki kwadratu. Narysowaliśmy tym sposobem ćwiartkę okręgu. Następnie cięliśmy wzdłuż linii, uważając, by przeciąć wszystkie cztery warstwy folii. Uff. Udało się! Rozłożyliśmy naszą folię i teraz mieliśmy przed sobą idealne koło. Łatwo było zauważyć, gdzie jest jego środek, gdyż widać było, gdzie krzyżują się na folii linie zagięć. Narysowałam w tym miejscu krzyżyk, by zaznaczyć punkt zawieszenia góry lodowej. W miejscu krzyżyka nakleiłam dla wzmocnienia kawałek taśmy montażowej, a następnie zrobiłam na środku niej dziurkę. Z  niepotrzebnego kawałka folii zrobiłam kulkę wielkości piłki do tenisa i zabezpieczyłam ją taśmą klejącą. Potem przywiązałam do niej sznurek. Kulka powędrowała pod folię, a sznureczek przeciągnęliśmy na wierzch przez ten otworek na jej środku. Teraz wystarczyło za ten sznurek zawiesić naszą folię na scenie tak, by jej końce leżały na ziemi. Ale zaraz, zaraz. A dekoracja? No tak. Postanowiliśmy ozdobić naszą górę lodową namalowanymi śnieżynkami. Wiedziałam, że farba może z czasem troszkę się zdzierać, ale uznałam, że w tym przypadku doda to tylko uroku, podkreśli „lodowy” charakter naszej dekoracji. Malowanie zajęło nam dosłownie chwilę. Kiedy zawiesiliśmy naszą górę na scenie, zachwytom nie było końca! Momentalnie na jej środku stanął jasny, przejrzysty namiot. Śnieżna góra zyskała jeszcze więcej po podświetleniu od tyłu. Zrobiłam dwa niewielkie nacięcia, przez które można było teraz wejść do środka. Postać wewnątrz góry wyglądała niesamowicie, jak zamrożona w bryle lodu. W niezwykle prosty sposób, w krótkim czasie stworzyliśmy magiczną dekorację. Wokół lodowej góry oraz wewnątrz niej rozgrywała się cała akcja naszej sztuki. To było dawno temu i z całej sztuki już niewiele pamiętam, ale jeden obraz mam wciąż przed oczami. Wewnątrz lodowej góry chłopiec, zamrożony czarem złej królowej, a na zewnątrz mała dziewczynka. I nagle ich dłonie stykają się poprzez lodową pokrywę. Magia tej chwili i emocje, które w symboliczny sposób zapisały się w mojej pamięci, zostały w niej do tej pory. Obraz dwóch rączek, które dzięki miłości odnalazły się przez ścianę lodu. Dzięki warsztatom, dzieci zrozumiały, że ze zwykłej folii można w kwadrans wykreować magiczną dekorację, a z kawałka sznurka i pisaka zrobić cyrkiel do wykreślania idealnych, ogromniastych okręgów. Troszkę pogłówkowały, trochę pomalowały, troszkę poszalały. A efekt tej pracy zadziwił nas wszystkich. To lubię.
0 notes
agoome · 7 years ago
Text
Królowa śniegu Czyli jak łatwo zbudować szklaną górę
Czasem jeden pomysł wspaniale buduje nam cały spektakl. W tym wypadku był to fragment scenografii, wokół którego wszystko się działo. A była to…
                                            LODOWA GÓRA
Przepiękną górę lodową stworzyłam razem z dziećmi do spektaklu o Królowej Śniegu. Było to dziecinnie proste, a dało spektakularny efekt. Wykorzystałam grubszą folię, którą kupiłam w sklepie ogrodniczym. Chciałam, żeby góra lodowa miała przynajmniej 3 metry wysokości, więc potrzebowałam folii o wymiarze około  8 na 8 m. Taki foliowy kwadrat zastały dzieci u mnie w pracowni, kiedy przyszły na warsztaty. Aby stworzyć górę lodową musieliśmy wyznaczyć środek folii, a następnie zamienić kwadrat w koło. Zamienić kwadrat w koło? To okazja do szukania różnych rozwiązań. Pomysłów było kilka, ale nie udało nam się dzięki nim uzyskać idealnego koła. Próbowaliśmy zaokrąglić kąty kwadratowi, ale wciąż daleko mu było do ideału. Potem wszyscy usiedliśmy na folii i złapaliśmy się za ręce, tworząc koło, ale nie mieliśmy pomysłu, jak je odrysować. Wreszcie pokazałam im kawałek sznurka i pisak. Sznurek był za krótki, by nim wytyczyć obrys koła. Podpowiedziałam dzieciom, by złożyli ogromną płachtę folii na pół i jeszcze raz na pół. Powstał zdecydowanie mniejszy kwadrat. Potem na jednym końcu sznurka zrobiliśmy małą pętelkę. Włożyliśmy do niej pisak. Potrzebowaliśmy sznurka o długości boku naszego kwadratu. Ustaliliśmy, że jeden z narożników kwadratu to środek naszego przyszłego koła. Tu jednym palcem przytrzymać trzeba było koniec sznurka. Chętnych do trzymania było wielu. Potem wystarczyło naprężyć sznurek i pisakiem, który stał się rysikiem naszego cyrkla, narysowaliśmy łuk, który połączył dwa przeciwległe do siebie narożniki kwadratu. Narysowaliśmy tym sposobem ćwiartkę okręgu. Następnie cięliśmy wzdłuż linii, uważając, by przeciąć wszystkie cztery warstwy folii. Uff. Udało się! Rozłożyliśmy naszą folię i teraz mieliśmy przed sobą idealne koło. Łatwo było zauważyć, gdzie jest jego środek, gdyż widać było, gdzie krzyżują się na folii linie zagięć. Narysowałam w tym miejscu krzyżyk, by zaznaczyć punkt zawieszenia góry lodowej. W miejscu krzyżyka nakleiłam dla wzmocnienia kawałek taśmy montażowej, a następnie zrobiłam na środku niej dziurkę. Z  niepotrzebnego kawałka folii zrobiłam kulkę wielkości piłki do tenisa i zabezpieczyłam ją taśmą klejącą. Potem przywiązałam do niej sznurek. Kulka powędrowała pod folię, a sznureczek przeciągnęliśmy na wierzch przez ten otworek na jej środku. Teraz wystarczyło za ten sznurek zawiesić naszą folię na scenie tak, by jej końce leżały na ziemi. Ale zaraz, zaraz. A dekoracja? No tak. Postanowiliśmy ozdobić naszą górę lodową namalowanymi śnieżynkami. Wiedziałam, że farba może z czasem troszkę się zdzierać, ale uznałam, że w tym przypadku doda to tylko uroku, podkreśli „lodowy” charakter naszej dekoracji. Malowanie zajęło nam dosłownie chwilę. Kiedy zawiesiliśmy naszą górę na scenie, zachwytom nie było końca! Momentalnie na jej środku stanął jasny, przejrzysty namiot. Śnieżna góra zyskała jeszcze więcej po podświetleniu od tyłu. Zrobiłam dwa niewielkie nacięcia, przez które można było teraz wejść do środka. Postać wewnątrz góry wyglądała niesamowicie, jak zamrożona w bryle lodu. W niezwykle prosty sposób, w krótkim czasie stworzyliśmy magiczną dekorację. Wokół lodowej góry oraz wewnątrz niej rozgrywała się cała akcja naszej sztuki. To było dawno temu i z całej sztuki już niewiele pamiętam, ale jeden obraz mam wciąż przed oczami. Wewnątrz lodowej góry chłopiec, zamrożony czarem złej królowej, a na zewnątrz mała dziewczynka. I nagle ich dłonie stykają się poprzez lodową pokrywę. Magia tej chwili i emocje, które w symboliczny sposób zapisały się w mojej pamięci, zostały w niej do tej pory. Obraz dwóch rączek, które dzięki miłości odnalazły się przez ścianę lodu. Dzięki warsztatom, dzieci zrozumiały, że ze zwykłej folii można w kwadrans wykreować magiczną dekorację, a z kawałka sznurka i pisaka zrobić cyrkiel do wykreślania idealnych, ogromniastych okręgów. Troszkę pogłówkowały, trochę pomalowały, troszkę poszalały. A efekt tej pracy zadziwił nas wszystkich. To lubię.
0 notes
agoome · 8 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
                                                          ***
   Kiedyś pracowałam z grupką dzieci w wieku szkolnym i ich instruktorem. Grupka spotykała się w wiejskiej świetlicy i na swoim koncie miała dopiero pierwsze teatralne występy. Dzieciaki miały wspaniałego instruktora, który bawił się razem z nimi i wymyślał im różne teatralne zadania do wykonania. Rzucał hasło, a dzieci improwizując - tworzyły jakąś krótką opowieść. Przyglądałam się temu z boku i pomyślałam, że bardzo fajnie się na to patrzy - tworzy się jakaś historia, a dzieciaki wspaniale i kreatywnie się bawią. Zaproponowałam, by rozwinęli te etiudy i stworzyli z nich spektakl, ale instruktor powiedział, że to są tylko takie ćwiczenia, takie zabawy teatralne - PRZED właściwą próbą. Tworzenia własnego scenariusza trochę się obawiał. Zdradził jednak, że ma pragnienie zrobić spektakl inspirowany Japonią i że zagłębi się w tekstach - może znajdzie coś ciekawego. Mieliśmy się spotkać za kilka tygodni. Wciąż w myślach wracałam do tych dzieci i widziałam ich oczy pełne pasji, rozgorączkowane, odgrywające dalszą część opowieści. Zaczęłam widzieć też inne obrazy - duże formy origami i białe stroje, jakby z pogniecionego papieru, cienie, które nagle, w jednej chwili stwarzały światy i wplatały magiczny świat w ten rzeczywisty. Zdecydowałam, że spróbuję jeszcze raz ich przekonać, by jednak napisali swoją historię, a ja im pomogę i razem podczas warsztatów wyczarujemy cały ten magiczny świat.
   Stanęłam pod oknem wiejskiej świetlicy - zza szyby dobiegały dźwięki wschodniej muzyki, a dzieci chyba udawały wojowników lub samurajów. Patrzyłam jeszcze przez chwilkę, jak wspaniale się bawią i weszłam. Instruktor pierwszy powiedział
- Zdecydowaliśmy się!
No tak - pomyślałam - żeby tylko ramy tekstu, jaki wybrali nie zabiły w nich tej lekkości i zabawy, ale on dodał zaraz
- Będziemy pisać swój autorski scenariusz!
- A to super - to ja Wam pomogę - mam kilka pomysłów na warsztaty!
Zaczęliśmy mówić jeden przez drugiego - każdy - ten malutki i ten dorosły miał swoje pomysły, na policzki wyszły rumieńce, w oczach zapaliły się wesołe iskierki, no i co chwilę wybuchał śmiech.
   Nie - nie było łatwo - ale było bardzo ciekawie i kreatywnie. Podjęli kilka ważnych decyzji - spektakl chcieli zrealizować w konwencji snu - by jawa przeplatała się w nim z elementami wschodnich baśni. Podpowiedziałam im, jak w prosty sposób wykonać scenografię, która odda klimat, ale nie zdominuje opowieści. Wszystko miało tonąć w bieli - białe ekrany, jak z pogniecionego pergaminu, z tej samej materii stroje i przeskalowane elementy origami. Biel miały przełamywać nagle pojawiające się kontrasty cieni, gdyż magiczny świat miał pojawiać się na ekranach właśnie, po czym przenikać do świata rzeczywistego. Wszystko to miało odbywać się bez słowa - tylko na muzyce, by ta niosła kolejne zdarzenia.
  Podczas warsztatów było dużo zabawy - wygniatanie tkaniny na ekrany do teatru cieni i pierwsze przymiarki do zabaw ze światłem. Euforia! Jak to super wygląda! A to dopiero początek! Potem tworzenie strojów zainspirowanych kimonem i dużych elementów origami ze sztywnej tkaniny! Dałam z siebie co mogłam - inspirowałam, pokazałam jak zrobić cienie od strony technicznej, zwróciłam uwagę na istotne detale - resztę grupa zrobiła sama. To było bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie, ale wierzyłam, że dadzą radę je zrealizować. Nie uczestniczyłam w dalszych próbach - by za dużo nie ingerować w ich dzieło. W dniu prezentacji czekałam podekscytowana na spektakl.
  Kurtyna poszła w górę, do moich uszu dotarł delikatny dźwięk i zobaczyłam małego chłopczyka w piżamce, stojącego na pustej scenie na tle białych wielkich ścian. Potem światło przygasło i chłopiec zasnął. Nagle rozświetliły się ekrany, muzyka przybrała na sile i pojawiły się pierwsze cienie. Rozpoczął się najpiękniejszy teatr o jakim mogłam marzyć. Od tej chwili w nieprzemijającym zachwycie patrzyłam na to, co odgrywało się na scenie - cienie zagęszczały się, postaci wychodziły zza ekranów i odgrywały kolejne etiudy rodem z Japonii - była ceremonia picia herbaty, pojawiły się lecące żurawie i surowi wojownicy - chłopczyk bawił się z nimi w swoim śnie, bał się strasznego smoka, zaprzyjaźnił się z dziewczynką w kimonie… Wszystko pięknie podkreślała muzyka, która najpierw była  delikatna, a potem dynamiczna, raz usypiająca, a później wesoła. Mali aktorzy byli w swoim żywiole - widać było, że wiedzą kim są, gdzie są i co chcą przekazać. Bardzo przejęci realizowali swój własny teatr.
Owacjom nie było końca - były łzy radości i niedowierzanie - że to tak silnie na wszystkich zadziałało. To była moc! I oni to zrobili! Ogarnęło mnie ogromne wzruszenie, bo wszystko było jak w moich snach - nie - było sto razy lepiej! Oddałam odrobinę mojej wrażliwości w najlepsze ręce.
0 notes
agoome · 8 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media
0 notes
agoome · 8 years ago
Text
Co z czym, gdzie i jak? Czyli jak okiełznać materię.
Materia ma to do siebie, że lubi robić nam psikusy. Każdy zna stwierdzenie “złośliwość rzeczy martwych”, wygłaszane chętnie, kiedy niesforna materia wymyka się nam spod kontroli, a wszystko idzie dokładnie odwrotnie niż zamierzaliśmy. Wbijany gwóźdź wygina się pod młotkiem, jakby był z plasteliny. Taśma klejąca robi wszystko, tylko się nie klei, a farba, którą z namaszczeniem nałożyliśmy, pęka, łuszczy się i efektowną kaskadą opada na świeżo umytą podłogę. Nie zaprzeczę, takie sytuacje mogą zaistnieć, ale wynika to głównie z nieznajomości zasad używania tych materiałów. Muszę stanąć po stronie materii - ona nie jest złośliwa. Często się zdarza, że taśma sama przykleja się równiutko już za pierwszym razem, albo nitka wskakuje od razu w ucho igielne, a farby wystarcza idealnie do zamalowania calutkiej ściany! Przecież to graniczy z cudem! Ale wtedy nikt się nie zachwyca, nikt nie woła “wspaniałość rzeczy martwych”. Dlaczego? Bo uważamy ten stan rzeczy za normalny. To wręcz nam się należy! Nic niezwykłego. Ale wystarczy, że coś nie pójdzie po naszej myśli, od razu złorzeczymy na materię. A wystarczy troszkę się z nią zaprzyjaźnić i nagle zaczyna nas słuchać. To nie czarna magia. Wystarczy poznać tylko kilka zasad, no i zdobyć odrobinę doświadczenia. Niedużo. Ot tyle, by nasze palce zaczęły pracować mniej chaotycznie, spokojniej i z większym wyczuciem, oswajając całkiem przyjazną przecież materię. Więc nawet nie jak w tytule “okiełznać”, ale właśnie oswoić. Oswoić i polubić. Choć troszkę polubić. Bo można i pokochać, jak ja, ale rozumiem, że nie każdy jest takim … materialistą.
0 notes
agoome · 8 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Kocham moją pracę, bo mnie zmusza bym wciąż się uczyła. Powtarzalne czynności bardzo mnie nudzą, dlatego wciąż robię coś nowego. 
0 notes
agoome · 8 years ago
Text
Heej, teatromaniacy!
Zwykły kłębek włóczki - szorstki sznurek w burym kolorze przywołuje pod powieki obrazy … chwytam za koniuszek i … widzę jak mała dziewczynka na balkonie dowiązuje długie kawałki sznurka zabawkom i opuszcza je w dół -  by chodziły po dolnym tarasie.  Pluszowy konik i kot prowadzą rozmowy, tańczą, kłócą się - po prostu żyją. Nikt tego nie widzi oprócz niej samej. Teatr dziecięcej wyobraźni. Minęły lata…
To wciąż ja, Agnieszka, i moja droga - spotkałam na niej wielu nauczycieli, miałam cudownych Profesorów. Ich słowa zamieszkały we mnie na zawsze - to fundament, na którym do tej pory buduję. Ufam swojej intuicji, bo zaprowadziła mnie tu, gdzie jestem. Jestem scenografem, mam wolny zawód, firmę i wspaniałych ludzi obok, którzy mocno mnie wspierają. Tworzę NOWE i wciąż inspiruję siebie i innych. Prowadzę warsztaty z ludźmi w różnym wieku - by otworzyć ich na kreację i pomóc zdobyć nowe umiejętności. Kocham teatr za jego magię i język symboli - wciąż jestem tą samą małą dziewczynką, która przywiązuje kawałki włóczki konikowi oraz kotu z pluszu i opuszcza je z balkonu, by tworzyć teatr swojej wyobraźni - z jedną różnicą - teraz przychodzą widzowie.
Przez lata swojej pracy zrealizowałam, pracując z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, około 200 scenografii. Poznawałam wciąż nowe materiały, możliwości, sposoby pracy. Bazowałam na doświadczeniu i polegałam na swojej intuicji i wyobraźni - i nigdy się nie zawiodłam :) Od pewnego czasu wypracowałam swój model pracy z dziećmi i młodzieżą. Wciągam ich do twórczej zabawy, by sami mogli wykreować swój świat - bo nikt nie stworzy im tego świata lepiej od nich samych. Ja mogłabym wszystko sama - zaprojektować i wykonać - namalować, uszyć… umiem to zrobić i byłoby to zrobione świetnie - ale nie o to tu chodzi! Moja metoda stawia na wrażliwość dziecka, jego kreskę, jego pomysły i wykonanie - może nie idealne - ale w teatrze ta krzywa, ale osobista kreska ma wielką moc!
Swoje umiejętności wykorzystuję do tego, by tak wymyślić zasadę, dobrać medium,  którym będziemy się posługiwać i tak skonstruować i przygotować warsztaty - by jak najwięcej twórczej pracy wykonały dzieciaki. I one to uwielbiają! Tworzą dla siebie i dzięki temu rozumieją ten świat i potem potrafią w nim się poruszać. Według tej metody zrealizowałam już masę spektakli i zawsze powstawał teatr, który chwytał za serca i w nich zostawał.
Piszę z myślą o tych wszystkich, którzy próbują tworzyć teatr dziecięcy i młodzieżowy - by przekazać im moje doświadczenia oraz moją metodę pracy. Zdarza mi się prowadzić warsztaty dla instruktorów grup teatralnych, w ramach których, w skrócie mówiąc, pokazuję jak zrobić coś z niczego w teatrze, ale tu mogę dotrzeć do wielu osób i szerzej omówić samą metodę pracy. Wiem, że największym dobrem jest przekazać drugiej osobie umiejętność, nauczyć “jak”. Dlatego piszę poradnik, który dla mnie jest też jak pamiętnik. W trakcie pisania ożywają obrazy, które są we mnie, ale przysypała je masa nowych i nowych. W tej książce jest w skondensowanej formie 15 lat mojej pracy. Oczywiście musiałam dokonać wyboru zagadnień - skupiłam się na ich przydatności w pracy i starałam się dobrać je tak, by były jak najbardziej różnorodne. Postanowiłam zamieszczać tu fragmenty, by wejść w dialog, dowiedzieć się czy moja wiedza jest dla kogoś użyteczna.
Zaproś mnie do Swojego teatralnego świata :) Napisz proszę do mnie czy moja pisanina przydała się w Twojej pracy - taka informacja zwrotna dla mnie to duża wartość.
Agnieszka Gierach
www.agoo.pl
0 notes