Tumgik
dagureftirdag · 2 years
Text
Tumblr media
Colors of autumn
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
When the wheather is faster than the calendar
Tumblr media
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
11.01.2022
Wieje, duje, szumi, gwiżdże i… dźwięcząco stuka. Ostatni sztorm poradził sobie z kilkoma wkrętami (albo gwoźdźmi) mocującymi blachę falistą dachu jednego z garaży sąsiadów i tak od północy mamy koncert z mocnymi akcentami perkusyjnymi. Jeszcze wczoraj nie miałem zielonego pojęcia o skali dźwięków jakie taka poluzowana blacha może wydać. Bo stukanie i dźwięczenie to każdy z nas zna. Ale zawodzenie znane z grania na pile? Albo jednoczesne wygwizdywanie kilku nut, różnych i z każdym podmuchem, z każdym ruchem tego jedynego w swoim rodzaju instrumentu - innych, które powstają w poszarpanych, pordzewiałych i wystrzępionych zapewne też, dziurach po gwoździach. Albo wielotonowy metaliczny pogłos podmuchu przesuwającego się wzdłuż żebrowania. Przywołujący gdzieś tam głęboko wspomnienie organów, ale anemicznych (na szczęście) i atonalnych (jak lubię) trochę. I czasem to wszystko przyprawione deszczowym staccato, o różnej wysokości, zależnej od wielkości kropel, kierunku ich spadania (a za oknem wietrzne wiry to akurat normalka) i kąta ułożenia blachy w danej chwili. Zatem wtorek zaczęty z orkiestrą na wiatr i półsamotną i nie do końca samodzielną blachę falistą. Solistą jest wiatr wiejący w porywach do 60 km/h, wspomagają go przelotne urozmaicone opady (bo nie deszcze) różnej intensywności i te kilka stopni powyżej zera (na razie trzy pokazuje termometr umieszczony jakiś metr powyżej dzisiejszej bohaterki), choć pewnie przymrozek rozpostarł się na trawie, chodniku rodzimym czarnym piaskiem posypanym i jezdni, z której wczorajsze deszcze ze śniegiem rozpuściły i zmyły już zapewne większą część soli do jej posypania wydzielonej. Ja robię za wdzięczną publiczność, na pewno mniej wykształconą muzycznie od każdego z mieszkańców tego lotniska gdzieś pośrodku Atlantyku, który z wdzięcznością daje się tej muzyce porwać. Bo wiatr, na szczęście, ma wiele oblicz. A reszta dzieje się w naszych głowach.
PS słońce dzisiaj to możemy sobie namalować.
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
7.01.2022
Półtora dnia ze stukilometrowym wiaterkiem na razie mamy z głowy. To przy okazji była też niezła huśtawka temperaturowa (o barycznej nawet nie wspominam) gdyż z minus ośmiu zrobiło się tyleż samo - na plusie. Wczoraj pod wieczór.
Teraz panuje bloga cisza. Prawie, gdyż któryś z sąsiadów postanowił pobawić się kompresorem spalinowym i co kilka minut odpala się jego silnik. Zamordować - głupio, zignorować i przeżyć tę niedogodność - zdecydowanie mądrzej. Ot, poranne espresso zaparzyć i jedną linijkę czekoladowych kostek do niej zjeść - zdecydowanie mądrzejsze posunięcie. I przyjemniejsze, przynajmniej dla mnie. Dziś leniuchuję, wiec temperatura za oknem mało mnie interesuje, w domu idealne 19 stopni, przez szybę widzę trochę chmur i srebrzyste punkciki. Znaczy, że będzie szansa na błękitne niebo, delikatnie różowe światło słoneczne, całkiem przyjemne i wyraźne obrazki nad zatoką. Tyle, że pod wieczór, na szczęście już po zachodzie słońca (a już jest tak jasno, że w sprzyjających warunkach widać inny niż granatowy kolor nieba po siedemnastej) znowu powieje. Ale że to już będzie początek drugiego weekendu, to sobie może nawet wichurzyć i sztormować. W nosie to miał będę pochylony z lutownicą nad prototypem wzmacniacza lampowego. W końcu każdy z nas na swój sposób bawi się w karnawale 😉
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
6.01.2022
Pomarańczowy alert. Znaczy to, że zostajemy w domach, wychodzimy tylko na moment a nie dla zabawy. Wiatr wieje z prędkością 100 km/h, z nieba na zmianę sypie mokry śnieg lub zimne i duże krople deszczu. Na jezdniach i chodnikach cienka warstwa zdradliwej brei, pod którą schowałą się dosłownie mikroskopijna warstwa lodu. Ale to w zupełności wystarczy, żeby w najlepszym wypadku wylądować na rzopie, w tym gorszym - coś sobie połamać (najczęściej leci nadgarstek). Niby dwa stopnie powyżej zera na termometrze, ale to jawne oszustwo z naszych receptorów i pamięci genetycznej. Tak ciepło jest tylko w miejscach od wiatru osłoniętych, wszędzie indziej odczuwalna to minimum pięć stopni pod zerem. Wiatr daje do wiwatu, a obydwie kotki mają z tego powodu wielką radochę i szaleją po całym parapecie ścigając te wszystkie ruszające się przedmioty, które przez szybę widzą. Ale wyjście z domu zupełnie je nie interesuje. To ewidentnie nie jest pogoda na kocie spacery.
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
28.12.2021
Pomarańczowe (a w zasadzie mandarynkowe) święta za nami, latające po niebie ognie, fajerwerkami w synczyźnie zwane, przed nami i jeszcze zielone noce - nad nami. Podwójnie zielone: bo zorza rządzi a jak powszechnie wiadomo zorza świeci na zielono (czasem z dodatkami), po drugie zaś - to już końcówka roku z oczkiem w zapisie, a przecież ostatnia noc różnych wyjazdów nazywana jest nocą zieloną, to chyba tę zieleń można przenieść na ten ostatni tydzień. Pełen tydzień - gdyż pierwszym dniem islandzkiego tygodnia jest niedziela, zatem nasze bóstwa zaczynają i kończą kalendarz odpoczynkiem. Niedziela - wiadomo, a sobota to przecież weekend. Aż chciałoby się w Valhalli zamieszkać ;)
Ale, ale - miało być o pogodzie, która prócz zorzy zielonej, zielonej trawy i takichże świerków (trochę ich tu rośnie) pokazuje nam minus cztery na termometrze, mało chmur, blask księżyca, już przebudzone poranne szpaki (za dnia trelami wariujące), które za nic sobie mają rządzące zimowymi przestworzami kruki i trochę zimnego wiatru z północnego wschodu (bardzo zimnego nawet). Tylko śnieg w Reykjaviku na starych widokówkach i na zboczu Esji. Na białe ulice musimy sobie jeszcze poczekać (może odrobinę sypnie dziś pod wieczór). Za to od piątku słońca przybyło aż pięć minut. Całe pięć minut. I daje pięknie różowe światło.
PS Ponad 16 tys. trzęsień a lawa jeszcze nie wypływa. Ale jest dobra wiadomość - wypłynie. I z małymi przerwami będzie płynąć przez następne 150 lat - zatem każdy chętny naprawdę zdąży ją zobaczyć.
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
24.12.2021
Jeśli tylko lód na kałużach się trzyma to gdzie jest ta słynna islandzka zima? Zapewne turyści (choć niezbyt liczni mimo tradycyjnego mikro szczytu odwiedzin Reykjaviku przypadającego właśnie teraz) stawiają sobie takie pytanie czując tylko lekkie szczypanie w nos, policzki i uciekające spod czapek uszy. Pewnie też w niemałe zdumienie popadają widząc w sklepach i na ulicach wyspiarzy w krótkich spodenkach i takichże koszulkach popularnie t-shirtami zwanych. Ale naprawdę to nie jest tak strasznie zimno i nie zamarza się na tych kilkudziesięciu metrach od samochodu do dowolnych czterech ścian. Na szczęście nasz słynny wiatr codzienny coraz rzadziej przypomina nam o swojej upierdliwości. Ostatnio najczęściej wieje (jeśli te podmuchy wogóle można wiatrem nazwać) z prędkością do 10 km/h, tak jak dzisiaj na ten przykład. Ale że to podmuchy ze wschodu to i ciut mroźniejsze (ale ciut, ciut tylko). Na termometrze teraz minus trzy, stabilne do pory obiadowej, potem odrobinę więcej chmur przysłoni niebo i trochę cieplej będzie - tak na jedną kreskę ponad zero. Słońce pojawi się się nad linią horyzontu tradycyjnie czyli o 11:20, ale zajdzie dopiero o 15:33 - dwie minuty później niż w dniu tegorocznego zimowego przesileniu. Już dwie minuty dłużej będzie dziś nad nami - następna szansa na zobaczenie słońca czeka nas najwcześniej w poniedziałek. Padać nie będzie, widoczność więcej niż przyzwoita. Dziś jeszcze czeka nas ostatnie przedpołudnie zakorkowanych ulic i tłumów w sklepach i potem już błogie lenistwo.
I (uwaga, uwaga, tadam, tadam) oczekiwanie na powtórne przebudzenie erupcji w Eunuszej dolinie, którą przed pięcioma zaledwie dniami uznano za ostatecznie zakończoną, a od trzech dni znów się tam trzęsie - już ponad sześć tysięcy razy - najsilniej prawie na piątkę: 4,9 stopnia w skali Richtera z epicentrum na głębokości circa sześciu kilometrów. Wulkanolodzy mówią, że to zbiera się magma i będziemy tam znowu grilować, tym razem na śniegu (o ile w końcu nas przysypie).
Zatem Szczodrych Godów albo Gleðilega hátíð po naszemu
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
21.12.2021
Oblepiające cały nasz świat mgła zapanowała wczoraj nad Reykjavikiem. Początkowo wilgotna i ciepła, na wieczorny spacer starczyło założyć na siebie tylko lopapejsę - czyli sweter z islandzki z charakterystycznymi, trochę rozmytymi przez długie wełniane włosy geometrycznymi wzorami - ale teraz mgłę już odrobinę przerzedziło, jest jaśniej zdecydowanie, widoczność z kilkudziesięciu kroków wzrosła do jakichś dwóch kilometrów - z domu widzę nie tylko Hallgrimskirkję, ale i spory kawałek Reykjaviku. Mgła powolutku opada zostawiając wszędzie pełno kropel wody. Trochę też przegania ją delikatny, na razie, wiatr ze Śródziemia, co w konsekwencji przyniesie nam lekkie ochłodzenie i wczorajsze osiem stopni na plusie wieczorem, dziś będzie już tylko marzeniem. Na razie ciut, ciut powyżej zera i wzrośnie do dwóch, może trzech Celsjuszy, ale przez wspomniany wiatr znad lodowców będzie nam się wydawało, że to mróz łapie. A tenże przyjdzie do nas dopiero na święta. Jednak śniegu i tak nie będzie. Ani dziś, ani jutro, ani tym bardziej w czwartek. Dziś jeszcze szaro, buro, mokro i bezsłonecznie, zatem wciąż idealna pogoda na zapełnianie lodówki. Tylko te dzikie tłumy w sklepach…
0 notes
dagureftirdag · 2 years
Text
19.12.2021
Ciepło, cicho, spokojnie. Termometr pokazuje osiem stopni na plusie, stojący na krawężniku zaspany kos patrzy na mnie jak na zjawę z innego świata i nic sobie z mojej obecności nie robi. Ocierajàca się o moje nogi szylkretka z dzwoneczkiem na obroży też niespecjalnie na niego zwraca uwagę. Może to chwilowy rozejm a może już jakiś czas tak żyją obok siebie nieprzeszkadzając sobie wzajemnie: ona łasi się do ludzi, on zaś zbiera swoje robaki. Trochę mgły, kilka chmur na niebie, jasne plamki, które nie mogą być gwiazdami i delikatny szum kilku samochodów na zakolcowamych oponach. Niby zima acz wiosenna jakaś. Lubię takie poranki, po które obiecują nudny dzień. Spokojny, bez niespodzianek, z wiatrem z południowego wschodu, którego praktycznie nie ma (5 km/h), ze słońcem i dzwonami na msze wzywającymi o tych samych, co tydzień, godzinach. Ostatnia spokojna tegoroczna niedziela.
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
17.12.2021
Cisza, chciałoby się powiedzieć, że przed burzą. Tyle, że burza na Islandii to zjawisko dziesięciokrotnie rzadsze od wizyt polarnych niedźwiedzi na wyspie, które przez 1200 lat historii osadnictwa odwiedziły nas niewiele ponad 600 razy. Czyli z szybkich obliczeń wynika, że grzmi u nas raz na 20 lat. I jest to zawsze wiadomość dnia wszystkich wydań serwisów informacyjnych. To już zorza polarna częściej niebo nad synczyzną nawiedza. A! I ta burza to raptem dwa, no może trzy grzmoty. Taka burza
Czyli cisza i cichosza.
A teraz - za oknem sobie szumi wiatr, który przegnał chmury, wiatr południowo-wschodni, bardziej głośny niż naprawdę wiejący. Leciutko tym razem wilgotny i nawet ciepły, zdecydowanie przyjemniejszy niż przez ostatni tydzień. I dopiero po południu zebraną nad oceanem wilgoć na wyspę zrzuci. Plus pięć i uwaga - zobaczymy wschód o tej 11:19 i kawałek ruchu słońca na zachód nad linią horyzontu. I to by było na tyle bo w porze obiadu pluchata jesiennie zima wróci do nas. Czyli gdzie się nie obrócimy, będzie lało. Czasem z dodatkiem mokrego śniegu - w końcu ostatni przedświąteczny weekend wodny musi być. Skál!
1 note · View note
dagureftirdag · 3 years
Text
16.12.2021
Oferuję duuużo zimnej (a raczej lodowato mroźnej) i przerażająco czystej wody. Kupię śnieg i mróz. Wiatr za friko oddam. Tak właśnie zaczęła się druga połowa grudnia: z południa piździ jak na Uralu, leje jak porze deszczowej w Azji (tyle że wodą zimniejszą zdecydowanie), a o śniegu to już zapomnieliśmy na tej wyspie naszej. No dobra są białe lodowce, ale to wszystko. I ognia też nie ma - tylko we wspomnieniach z Fagradasfjall. Teraz jest u nas bardziej mokro niż w Zjednoczonym Królestwie. Tylko mniej chorych koronowanych mamy na nasze szczęście, choć i tak Amerykanom już nie zaleca się podróżowania na Islandię, Chińczyków też jakby mniej. Ale w sumie to ja się im nie dziwię - przy dzisiejszej pogodzie to nawet najpiękniejszy wodospad wymięka, człowiek ma ochotę zapaść się w jakimś przytulnym kącie z pysznym napojem i co najwyżej filmy o pięknie Islandii oglądać. Z kronikarskiego obowiązku tylko dodam, że widoczność przysłania prawie 10 cm lejącej się z nieba pod najbardziej upierdliwymi kątami wody, termometrowi wierzyć nie można (pokazuje plus cztery), słońce zaraz wstanie i potem pójdzie spać - po czterech godzinach - i na pewno dzisiaj nie dość, że go nie ozbaczymy, to jeszcze nie poczujemy, a jedynie późną (bardzo, bardzo późną) nocą mamy szansę rzucić przez chwilę okiem na migające gwiazdy. Ale tylko przez moment, w małych międzychmurzastych dziurkach. Grudzień kufa :(
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
14.12.2021
Po kilku deszczowych porankach brakuje mi tego o szybę kropel stukania, tego szumu lecącej z nieba wody, tego dzwonienia wody wartko po chodniku czy jezdni płynącej. Dzisiaj ranek mroźnawy. Dzisiaj cicho, no prawie cicho. Dzisiaj słyszę przygotowania na lotnisku, szum samochodowych opon na jednej z głównych tętnic przecinających miast, czasem gwizdnięcie wiatru - gdzieś tam wysoko bardzo. I Małą, która przypomniała sobie, że najwyższy czas w kuwecie poranny przegląd i porządki zrobić by zaraz potem pazury przednich łap o swój ukochany żółty fotel naostrzyć. No a za chwilę ruszą się żaluzje, między lamelkami których - nie wiem jakim cudem ten kot się tamtędy przeciska - do szyby trzeba się dostać, pomazać po niej łapami w niemym krzyku: Na pomoc! Wypuśćcie mnie! Ratunku! Chcę na zewnątrz, za szybę, na wolność! A tam termometr na granicy zera, złowieszczo czarne chmury powoli południowy i paskudnie zimny wiatr nagania nad Reykjavik.
Jednak będzie lało, będzie deszcz, będzie mokry śnieg, będzie paskudny i wredny pogodowo wtorek. Skoro tak, to nigdzie nie wychodzę - mam kawę piernikową, mam mandarynki, jakby co to herbata, herbatniki i masło do ich smarowania też w domu jeszcze jest. Niech tam sobie na zewnątrz pada. Może.
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
13.12.2021
Budząc się słyszę, że leje. Znowu leje. Nie pada tylko leje. I już wiem, że na te 20 kroków do samochodu muszę ubrać się jakbym za wodospad się wybierał. A to jest grudzień, jeszcze przed chwilą mróz trzymał i można było w swetrze wyskoczyć na spacer. A teraz trwa słynna pogoda brytyjska. Gdzie tam jej do mrozów i ognia północy. To już nawet nie jest odwilż tylko paskudna plucha. Co prawda bezwietrzna (na szczęście), z czwórką na plusie i potokami wody na jezdni i chodniku. Niby po wschodzie słońca ma się przejaśnić - ta, Gustlik mawiał na swój policzek pokazując: Jedzie mi tu czołg i jam jako ten Gustlik w ten czołg nie wierzę zbytnio. Będzie szaro, bardziej szaro, czasem nawet granatowo. No może dobrze pod wieczór śnieg do tej wody lejącej się z chmur dołączy. Czyli pogoda pod psem, biedną psiną, której najlepiej jest w ciepłym domku. Nota bene - jeszcze tak niedawno posiadanie psa żyjąc w islandzkim mieście było nielegalne. Czujecie tę atmosferę niepewności, tę żyłkę hazardu: przyjdą - nie przyjdą, doniosą - nie doniosą, złapią mnie - nie złapią. Nie to co dzisiaj, kiedy po kilka psinek pod jednym dachem spokojnie sobie mieszka. Pełen luz i komfort.
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
12.12.2021
Dziś pogoda w kratkę czyli na przemian: dżdży, kropi, leje i mży. Na szczęście bez wielkiego wiatru i czasem na szarym niebie, między prawie czarnymi chmurami widać przebłyski błękitu i nibybieli. I właśnie w taki chwilowo bezdeszczony czas postanowiłem wyjść na spacer. Krótki miał być, dwugodzinny. I był - tylko że z psikusem. Bo coś podkusiło mnie, żeby założyć jeansy zamiast porządnych spodni z membraną. I pewnie po pół godzinie miałem na nogach ścierki całkowicie zimną wodą przesiąknięte, skórzane buty o jakieś dwa kilogramy cięższe (w końcu skóra tylko do pewnego momentu nie chłonie wody) i sterczącego z zimna jeżyka z gęsią skórką na całym ciele. To wszystko przy pięciu stopniach na plusie, zamglonej Esji (nie wiem od deszczu, mgły czy nisko schodzących chmur) i w fontannach wody rozbryzgiwanej przez koła jadących samochodów. To jest ten stan wody na jezdni, który lubię podziwiać - spływające równymi strumieniami litry wody, po skosie, najczęściej od prawej do lewej idąc pod prąd wody tejże. Najlepsze w tym wszystkim są dwie rzeczy - samochody ochlapują Ciebie tą wodą, kiedy stoisz przed przejściem dla pieszych czekając na zminę świateł, praktycznie w centrum miasta (bo przecież ten sznurek nie zwolni za żadne skarby świata), a po drugie - po takim spacerze wystawiona na zbawienne działanie wody skóra twarzy i dłoni jest aż przewilżona i tęskni za przesuszonym powietrzem znad kaloryfera. Przynajmniej ja tak mam ;)
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
11.12.2021
Obudził mnie deszcz w szybę stukający. Pewnie zimny i dużo go leci bo nawet nie tyle stukał w tę szybę, co równym po niej spływał strumykiem. I to całkiem chyżo. Ale czemu tu się dziwić, jeśli na termometrze cztery stopnie powyżej zera, niebo spowite szarymi chmurami zapowiada więcej opadów, tyle że wiatru, na szczęście, nie słychać. Czyli dzisiaj ciąg dalszy znikania w oczach resztek białych plam. I nawet kruki miast latać nad naszymi głowami i głośno swoją obecność zwiastować, między zieloną jeszcze trawę zeszły i wyszukują w niej co smaczniejsze kaski. Ale zupełnie nie mam pojęcia - czego. Czy to dżdżownice, ślimaki, śpiące pędraki i owady czy może ścinają pędy zielonych witamin. W każdym razie - co i rusz dostojnym krokiem przemierzając swoje naziemne królestwo zatrzymują się, przez chwilę uważnie wpatrują się w jeden punkt, żeby po chwili precyzyjnymi uderzeniami dzioba łapać coś co tylko one tam widzą. Nam zostwiając szukanie rozwiązań i zamartwianie się o popołudniowy spacer (wszak ma dalej padać).
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
10.12.2021
Dwudniowa odwilż i bezchmurne niebo zwiastują ślizgawicę na każdym wolnym miejscu islandzkiej ziemi, widoczność do kitu (czyli pamięć wzrokową tego co przed nami powinno być i co powinniśmy zobaczyć) i mgłę unoszącą się nad oceanem. Taka magia świeżego mrozu, do której trzeba koniecznie dodać lód na wszystkich samochodowych szybach. Taki na dwa, trzy milimetry czyli fałszywe szkło. Tylko tak naprawdę ten lód to zamarzł równej grubości warstwą na całym aucie - więc nie tylko skrobanie szyb, trzeba tez jakoś te wszystkie szczeliny drzwi od lodu uwolnić. Ot pierwsze w tym roku piątkowe solidne odladzanie. A na termometrze na razie tylko minus dwa. Wiatr mroźny ponoć wieje z interioru znad naszych zmniejszających się nie wiedzieć czemu lodowców (czyli z północnego wschodu), ja tylko czuję to mroźne powietrze podczas wdechu i tak, jest pięknie orzeźwiające i przebudzające. Słońce dzisiaj będziemy podziwiać zaraz po 11, a po jego zachodzie koło pół do czwartej nad naszymi głowami zaczną pojawiać się coraz cięższe chmury. Śniegowe. Bo w weekend w najbliższej okolicy Reykjaviku nie będzie magicznie: spadnie prawie pół metra wody. Zimnej wody. Magię na razie trafił szlag.
0 notes
dagureftirdag · 3 years
Text
8.12.2021
Po zwolnieniu z izolacji świat wygląda zawsze inaczej: świeży śnieg ma strukturę cukru pudru na makowcu matuli, odśnieżanie samochodu w bezwietrzny poranek jest jak zabawa w dmuchanie na pióra i puch tylko ciut cięższe, ubity śnieg na jezdni, jeszcze nie w lód zamieniony, wyzwala chęć poślizgania się, choć może niekoniecznie autkiem. Światło ulicznych latarni nagle jest wielokolorowe - jedne są białe (pewnie już ledowe) a inne - sodowo pomarańczowe czy nawet różowe. I tylko jeden kierowca po drodze zapomniał, że już jesteśmy w mieście (albo dłoń mu się omsknęła) oślepia wszystkich długimi. Przez moment bolało, ale da się z tym żyć.
Niebo lekko falami chmur zachmurzone, gwiazdy na swoim miejscu, zero i śnieżynka na wyświetlaczu, barometr ze strzałką do góry a na bulwarowym parkingu czuć, że wiatr wieje ze wschodu. No wieje, lekko mrozi, ale w nagrodę daje nam przepiękne widoki na ośnieżona Esję, na szczyty gdzieś w głębi Wielorybiego fjordu, na biały port Akranes i światła jeszcze dalej leżącego Borgarnes. Takie chwile właśnie zapadają w mojej pamięci na zawsze i dla nich kocham wstawać, kiedy wszyscy inni na drugi bok się przewracają.
0 notes