hamulecreczny
hamulecreczny
P R O F A N U M
314 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
hamulecreczny · 6 years ago
Text
do Warszawy
Już wstałem, zerknąłem na zegarek w poszukiwaniu czasu wolnego od siebie samego. Wybija właśnie trzecia nad ranem a ja rozglądam się po pokoju w halucynogennym transie dopatrując się kolejnego nieszczęścia, większego niż te, które stanowi przyczynę mojej pobudki. Kalendarz ciska we mnie szeregiem dat, aż żal nie spojrzeć na te mieniące się zbitki cyferek próbujących zdziałać tu większy porządek niż ja sam. Kwiatki stoją jak stały, buty są, moje okulary, telefon, tylko ja znowu nie ten sam. W zagorzałej irytacji podniosłem kubek zimnej herbaty, połknąłem część a tej drugiej pozwoliłem złagodzić piekący ból w klatce piersiowej. Wiruję w nieskończonej muzyce tykań zegara, który nieprzerwanie przypomina mi o katastrofie. We wtorek myślałem, że to wszystko przez Ciebie. Tworzyłem dziesiątki konfiguracji w których wciąż mnie nie kochałaś na tyle, bym zdążył odkochać się w sobie sam. Pod łóżkiem chowam kolejną herbatę zrobioną dla Ciebie w nadziei, że w końcu wypijesz ją tak jak ja bym tego pragnął ale dotykam tylko pustki bezbrzeżnej i topię się w hektolitrach tego lepkiego płynu.  Straciłem nadzieję więc Boga o nią nie proszę. Nie dostałem bowiem tego o com prosił dotąd więc nie wybiegam z prośbami na zapas. Modlitwy na kolanach przestały być mi bohaterskie a ja przecież chciałem tylko Ciebie. Nawarzyłem sobie piwa toteż wciąż sam je piję z tym tylko, że brzuch mam coraz bardziej pełny a dna nie widać końca. Minąłem gdzieś za sobą złość, już dawno przeszedł mi żal i rozpacz, który wyrywał mi krtań z gardła i nie pozwalał wieczorami patrzeć ludziom prosto w oczy. Strach mi pozostał i ta wielkomiejska pustka, obrzydliwy płacz Warszawskich ulic...tylko, że ze wstydem. Stałem godzinami i waląc pięściami o beton płakałem z zazdrości. Wysyłałem w niebo wymyślone słowa i wierszyki z nadzieją, że któryś wreszcie odczytasz poprawnie. Warszawa bez żywej duszy i grzechu na karku, bez łapówek i syntetycznych źrenic bo nie widzę już nic, co warte byłoby uwagi jeśli nie ma w niej Ciebie. Co to za Warszawa, jeśli żaden jej mankament nie daje autentycznej mi rzeczywistości a jedynie jej marne zakrzywienie? Ja dość mam zakrzywień i poważnie pluję na to. Pluję na Warszawę, która Ciebie ma a ja nie. Która nie kocha Ciebie tak jak ja Ciebie kocham i z dumą wykrzykuje mi to każdego dnia, każdym chodnikiem swojego ciała. Pluję na ten obłęd, który zataczam w mojej pięknej fantazji. Jak to możliwe, że stało się tak dużo ale nie nam? Obraziłem się w końcu  i już nie rozmawiamy, tylko echem odbijają się od jej murów ciche westchnienia i słowa wyprowadzające mnie z równowagi. Chodniki przestały być moje, ja tu tylko chodzę. Czasami pod nosem jeszcze opowiem moje rozczarowanie o fatalnej, warszawskiej rozgrywce, która odebrała mi samego siebie. Wieczorami pluję gumę na chodnik i gaszę papierosy o spłowiałe szczęściem budynki.  Jak dziecko zazdrosne o młodszego brata śnię o losie, który mi Cię zabrał jeszcze przed stanem posiadnia. Powiedziałem Ci już wszystko na tyle sposobów,  abyś w końcu zrozumiała, że sprzedam za Ciebie swoją duszę a Warszawę oddam za darmo. Pragnąłem Cię kochać do łez ale już wiem, że nigdy ich nie będzie i wystarczy mi teraz ta zimna herbata spod łóżka i telefon i kwiatki co rano w tym samym miejscu, beze mnie. Tylko gdzie odnaleźć ciepło i sposób i człowieka, który mi to bezpowrotnie powie? Jestem bezdomnym rozbitkiem, fałszywym emigrantem hucznych warszawskich imprez i sam przed Bogiem muszę się przekonać, że każda wolność przypływa innym statkiem.
0 notes
hamulecreczny · 7 years ago
Text
““”̿ ̿ ̿ ̿ ̿’̿’̵͇̿̿з=(*‿*)=ε/̵͇̿̿/ ̿ ̿ ̿ ̿’““
0 notes
hamulecreczny · 7 years ago
Text
Czuje sie bezradnie. Jak pies przybity do łańcucha. Jak ryba na Twoim talerzu. Czuje jak opadają mi ramiona a głowa robi sie cięższa. Mam coraz mniejszy zasób słów bo pogubiłam wszystko, co nazwać można byłoby Twoim imieniem.
Gapie sie w telewizor, czasami skupiam sie bardziej na Twoim zdjęciu i tylko wzdycham bo wiem przecież, na jak przegranej pozycji jestem.
Oczy mi pozachodziły pustką i to jedyne co w nich zobaczysz, kiedy przestaniesz się słuchać.
Możesz mi mówić wszystko ale do mnie nie mówisz już o niczym.
Bałam się oceny przez chorą na śmierć rzeczywistość. Zgubić ogon to coś więcej,niż stracić Ciebie.
Grę nazywam miłością a ja juz od dziesiątek dni i setek godzin jestem oko w oko ze sobą.
0 notes
hamulecreczny · 7 years ago
Text
Chce ale juz nie umiem.
Zalewam sie ta miłością i rzygam na wszystkie strony a ona uparcie pozostaje - jakby nietknięta.
Z oczu wylewam tony krwii bo zrobiłem sobie juz każda możliwa krzywde a jednak wciąż widze ten obraz.
Wołam, krzyczę o pomoc do Ciebie bo tylko Ty mnie uratujesz a jednak przegrywam - dzis czuje to mocniej niz wczoraj.
Przegrywam z każdym, kogo ujrzałem w Twoich oczach.
Zabawiam sie ekstrawagancja i juz prawie mam wyjebane.
Strasznie, pretensjonalnie Cie kurwa kocham.
Skrawki Twojego odbicia pozostają mi raz na jakis czas, kiedy udajesz, ze słuchasz i mowisz, ze wiesz.
Świadom nienawiści, która stworzylas uwielbiam Cie od podstaw.
Kruche mam ręce i nie utrzymam ciężaru przegranej w swoich oczach, a Ty?
Powiesz, ze pomożesz i obiecasz mi wzajemność?
0 notes
hamulecreczny · 7 years ago
Text
zakuty na milion sposobów
nielegalnym uczuciem
uciekam od złości
która rodzi
Z ł O ś Ć
0 notes
hamulecreczny · 7 years ago
Text
Wyskoczyszwszy przed szereg własnych ideałów nie ujrzałem nic w czym zatopić mógłbym swoje szare palce.
Poczerniały lilie, poczerniały zawieruchy styczniowej pogody.
Czarne szable wyrosły mi spod stop a przed oczy wdarł sie ten dziwny smutek, ktorego zrozumieć nigdy nie byłem w stanie. Straciłem przyjaciela, ostoje wiecznego obwieszczenia stanów ducha. Wychodząc z budynku opuściłem cały świat, ktory kiedys miał stac sie w koncu ważny. Nie ma Cie tutaj juz szmat czasu, a ja dzis po raz kolejny nie umiem tego zrozumieć, nie pozwalam. Nie wiem czy jeszcze zauważę jaskółkę wiosny skoro od czterech dni, nad ranem dzien zmienia sie w noc a życiodajne płyny wylewają mi się z kieszeni. Teoretycznie sprawdziłem dwa razy domowy alarm i czy drzwi napewno zamkniete. Czy herbata sama nie stygnie i czy żelazko nie walczy z moim domem. Dokonałem wszystkich klauzul bezpieczeństwa a wychodząc z domu przysiadłem na chwile w salonie. Modle sie, by to wszystko trafił juz szlag a na Boga, wściekły jestem, ze ta historia tu sie powtarza i zmusiłeś mnie, do tego listu, liściku, obrzydliwego skupiska slow.
Obraz mi sie rozmywa, z każdym dniem w zaparte ide za Twoim pokonaniem.
Gdzie jestes? Gdzie jestes kiedy o litość nie chce ich błagać a przeciez czuje, wyraźnie czuje, ze upadam.
Przywarłem całym ciałem do ziemi i nie chce wstac. Chciałbym opowiedzieć Ci mój dzien, każdy z osobna, minuta po minucie streścić Ci jak to boli. Nocami wypowiadam głośno opowieści z nadzieja, ze odpowiesz mi gdzies we śnie, choćby najkrótszym i pamietanym tylko do połowy. Chciałbym opowiedzieć Ci jakie robie postępy i o tym, jak rano znow wylałem pol kawy w drodze do kanapy. Jak dopadła mnie sznurówka i jak bardzo nienawidzę wstawać rano. Jak bardzo nieznośne jest nieodwzajemnione uczucie i jak zamknąć cały świat w jednych oczach. Mówiłeś, ze miłość jest nie do pojęcia, chciałbym dzis odpowiedzieć, ze to zrozumiałem.
Nie moge sie rozpisywać, gdybym chciał jeszcze płakać zyczylbym Ci powodzenia z nadzieja, ze odnajdujesz sie w nowym miejscu.
Nie chce z nimi przebywać, juz rzygam każdym skinieniem głowy a na domiar złego nie wiem jak wybaczyc Ci tak nagle zniknięcie.
Nie wiem, jak wybaczać zmarłym i nie wiem, jak to miano przypisać do Ciebie.
1 note · View note
hamulecreczny · 7 years ago
Text
Znurzeni źyciem codziennym,
szukając innej formy uniesień.
cielesnych.
gdzie ból i kary doznań rozkoszy.
Balansując na cienkiej lini życia,
oddają się swym poźądaniom.
Tam siła i moc pragnień duża
jest tu i teraz.
A kto tak nie lubi,
i nie myślał o takich fantazji ciała i ducha…
Ps.
Jeśli jesteś
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Pamiętasz jak bezbronnie mówiłem Ci o milosci, tej jak szata jesienna lekkiej?Dziś ugniotlem posłanie wprost z Twoich dłoni co różom zabrały kolory.
A Ty mowisz, ze nigdy nie myślałaś by stad uciec.
Połknąłem pysznych róży kłujący smak bo mówiłaś, ze to mnie uzdrowi.
Odkąd zaginęłaś gubię sie w tramwaju a mój pokój przestał składać sie z czterech ścian.
Ptaki zabrały gdzies swój śpiew a w lecie wkradł sie mróz i deszcz.
A przeciez lato jest, pamietasz?
Ciepłe dni nad chmurne zabrał wiatr
a z wiatrem Ty
gdzies tam pośród miliona szarych plam.
Jesli to miłość, na Boga droga, nie kocham wcale - krzyczeć bym zdołał
gdyby nie Ty!
Jesli to przyjaźń -wyśmiałbym szczerze - bo Ty? Ja Tobie w najsłodsze słowo nie wierze!
Jesli znajomość, o Jezu Chryste, Ty uchroń mą dusze przeklęta, bym pełen powagi ją zatracił
nosem, butami,
głową, nogami
odpychał od ciała bezmiar starania.
Zawiąże rękę na Twojej skroni
bez przyjemności.
Niezrozumienia głęboka udręka.
Przeciez
wepchano mi w plecy noc księżycowa
i pewnym uczucia co we mnie wzmagało
wybazgral na stole karteczkę białą.
Lecz złudzenia pozór dal mi we znaki, ze głupi byłem, niezdarny taki.
Ty gdzies pobiegła, myślami zgoda wielka nastała
bom nie widział Cie juz nigdy, wcale
bom Cie słuchać nie był w stanie.
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
SPRAWOZDANIE
Kim jestes?
Jesteś kolką w moim brzuchu. Zaczynasz sie dzisiaj i kończysz jutro.
Na litość Boga. Każdego pięknego dnia nie moge wyjsć z podziwu jak mocnym impulsem mi sie stałaś.
Wystarczy, ze wejdę i juz mnie nie ma. Jestes Ty. Nie wiem gdzie. Gdzies. Jestes i to mnie trzyma przy tym aby zostać tu jeszcze minutkę, która kończy sie nad ranem. Nienasycony widze Twoj demoniczny wzrok. Kurwa. Mysle „kurwa Mac”, powtarzam. Chodzę w kółko jeszcze ze cztery razy aby stac sie silniejszym z silnych i co? „Kurwa” ponawiam. Nie ma Cie i Bóg jeden wie gdzie jestes. Zgubiłem zanim znalazłem wiec kolejna ucieczka nie zrobiła na mnie wrażenia. Twoi znajomi gdzies w koncie drwią z naiwności człowieka, ktory kocha bezmierny ideał totalnej hołoty. Pełen humoru swojej tragedii, ktorego w ogole przeciez nie zna. Mam ochotę jeszcze przemyśleć kilka spraw ale z braku czasu nie zdążyłem sie jeszcze popłakać. Tak wiec placze, wokoło mnie wirujące ciała uderzają mechanicznie o podłogę a ja tylko próbuje zrozumieć, czego we mnie nie polubiłaś. Ide. Zadręczam się tą myślą, która rznie moje serce kawałek po kawałku. Mysle, kurwa ide. Odpalam papierosa i połykam łyk zimnej wody. Fala lodowatej obojętności spływa mi z gardła do żołądka. Gdzies obok znajduje ludzi z którymi tu przyszedlem. Juz zapominam kolor swoich oczu. Wchłaniam sie w rozmowę pochłonięty wirującym dyskiem i odbijam zgrabnie co drugie słowo. Gra samemu ze sobą stworzyła mój świat. Jak nie usłyszę, powtórz. Boli mnie juz głowa, wychodzę. Wchodze. Wychodzę. Znowu Ty, kurwa mac. Kolejna konfiguracja z którą nie daje sobie rady. Rano - nie pamietam. Wstanę wieczorem bo za długo juz to trwa.
Rano widze juz tylko Twoje zdjęcia - nic nowego.
Rano mnie juz nie interesujesz. Mowie „nic mnie to nie obchodzi”.
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Quote
Karmię się ciszą zrujnowanych świątyń, wyjałowionych pól, zgasłych uśmiechów i wyschniętych łez - buduję od nowa cały mój świat w mrocznej pieczarze pamięci, gdzie wspomnienia śpią jak nietoperze pod kopułą mózgu i gdy któregoś dotykam, zaczyna krążyć w nagłych skrętach między ścianami, wypełniając je tylko bólem, bo przypomina, że coś pięknego już minęło, lub, że coś złego się zdarzyło;
Waldemar Łysiak “Statek” (via polskie-zdania)
105 notes · View notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Jednak nie koisz listopadowych poranków,
nie jestes spełnieniem wieczornych modlitw,
oceanem wspomnień tez sie nie stałaś.
Nie chciałem szukać w Tobie zbawienia,
rękawiczek w grudniowie wieczory,
cieplej herbaty wlewać do gardła z Twoich ust.
Mimo moich szczerych chęci wciąż jestes mi nikim, bezkształtną postacia, beznadziejnym bohaterem.
Ratowałaś moje serce wbijajc w nie setki widelców
a ja wierzyłem, ze to dla mojego dobra.
Wiedziałem o palącym wstydzie i pewien byłem, ze to szlachetny dar.
Nie oczekiwalem Twoich dłoni nad ranem na mojej skroni, nie chciałem miękkich gestów o trzeciej nad ranem i uderzeń o nocne meble.
Nie znałem Cie już ani trochę, nogą po chodniku kopałem Twoją aurę.
A jednak chciałem
Jednak myślałem,
wierzyłem
błagałem
płakałem
ręce wyciągałem
jednak bolało
stało sie jak sie dziać nie miało.
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Jestem ptakiem co spadał w dół, w głąb nieokiełznanej przestrzeni ale nie ma skrzydeł.
Uwięziony sam w sobie próbuje wyjsć przed szereg Twoich oczu.
To straszne, kiedy człowiek przełamuje granice, na bok odkłada wszystkie niepewności, wstyd i lęk a stając przed obliczem prawdy wyciąga ręce najdalej jak to możliwe, najgłębiej jak tylko zbolałe oczy mogą dostrzec.
W zamian wtedy dostaje widok Twoich pleców nieziemski.
Odwracasz sie a ta ucieczka zdaje sie nie mieć końca. Czasami, od słowa do słowa idziesz niby prosto ale iluzja ma krotko trwa i odchodzisz. Klęczałem przed Toba obdarty z samego siebie a Ty nie zauważyłaś, ze Tobie siebie bym oddał i wszystkie chwile minionych wakacji. Spaliłbym przestrzeń, gdybys na mała chwile stanęła obok, odwróciła sie, przestała udawać i powiedziała „wiem”.
Teraz? Roztapiam sie w słowach niewypowiedzianych, na dalekich parkingach przesiaduje wieczność i kątem oka obserwuje ludzi, których teraz mam za nic. Na wskroś nie czuje juz nic.
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Twoje oczy / niebieska trucizna / utone bo to ocean / rozbije sie bo mielizna
Dzis widze właściwy mechanizm milosci Oczy Ciebie ujrzałem pośród tłumu, choć nie chciałem Broniłem sie najbardziej z diamentowych mieczy, choć nie chciałem Dwukolorowy błękit sprawił, ze spadałem Wyczekiwałem Cie w wirtualnym geście nad ranem a chociaz Cie nie kochałem nocami nie mogłem spac Tak Ciebie miałem, choć nie chciałem, tylko tak Powiedziano mi, ze niechcący Cie ujrzałem, choć nie chciałem Przypadkiem Wytrąciłem sie z równowagi i upadłem na oczy Zacząłem odtąd chodzić krzywo, przestałem widziec prosto tylko Twoj zarys bezkształtny, niewidzialny dobierałem do kształtów mi obcych N I E C H C Ą C Y nie chciałem znać Twojego zapachu tak bardzo, ze przeszywałby mi on skronie jak dym palący przechodził z płuc do krwi Właściwie to cała krwią moja tez jestes i choć tego nie chce, ulatujesz mi nosem Coraz prędzej Coraz częściej
1 note · View note
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Pożądam Cie boską, wprawioną myślą. Wprawiony w ruch chemicznej postaci. Bez kontroli, bez władzy wprawiać sie chciałem w stan wirowania, bym wprawiony świadom, u stop Twoich padał w noc zimną i szarą. Lubie Cie, szepce po cicho tworząc powietrzne z płuc moich piruety i salta Uwielbiam, powtarzam wykąpany we wstydzie poturbowany u progu łoża niewygody Chowam co we mnie choć chować nie moge Krwią pluje na serce, obawiam sie wody co nosem mi wpłynie wprost do wątroby Bez kontroli, bez władzy Tobą odurzony a każde słowo stanie mi sie modlitwa i obiektem fascynacji mi będziesz, poki ten ogień co we mnie nie zbombarduje mojej duszy. Oddajesz mi ścierkę, czarna polewkę, dostałem z ziemi brudny Twoj kawałek i tak tułać sie bede w noc księżycowa dając nadziei ujście niecałe. A kiedy juz pewien uczuć swoich bede wykrzyczę miastu, temu co mnie sprawił, żem uczucia jedyne, prawdziwe tu zostawił. A rano przechodząc przy zielonym piedestale przypomnij mnie sobie i niech tak juz zostanie.
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Miłością nazwac tego nie mogłem, zreszta nawet nie chciałem. Otwierając drzwi nad ranem, po sobie zostawiłem tylko dziesięć slow, chociaz w brodę plułem sobie, w serce, ze tylko tyle. Moje oplute i zbolałe serce rwało sie na kawałki. Znikało i pojawiało sie od jakiegoś czasu, jakby na alarm dając mi znak nieopuszczającej nadziei a przeciez nawet Jej nie byłem juz pewien. Tułałem sie od bloku do bloku pijany swoim nieszczęściem. Obdarowywanemu koniowi nie zagląda sie do gardła a przeciez dałem sobie największy prezent z mozliwych! Miłością nazwac tego nie mogłem, zreszta przeciez nie chciałem.
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Zakneblowany przyjemnym dreszczem moich myśli stoję przed Toba A Ty spisz Spętany klecę pod stołem niewymiarowe słowa snując miłosne piosenki. Udaje - mowie prawdę. A Ty sie śmiejesz Obezwładniony szaleńczym gestem Twojego ciała obserwuje zrezygnowany, jak ja, monitor, jak gdybym nigdy dość Twojego wzroku nie miał. Wymachujesz rękoma Zakuty ograniczeniami próbuje dojść do siebie. Wstydu nie mam? A Ty sie patrzysz Zawstydzony, lekko spięty wysyłam gdzies swoje koncepcje Sam przed soba nie przyznaje sie do siebie Jestem zupa pomidorowa, jestem rosołem Kotletem sojowym, mokrym parasolem Śpiewasz Próbuje podejść A Ty uciekasz
0 notes
hamulecreczny · 8 years ago
Text
Jestem przed Tobą by umrzeć i kochać kiedy jem, wiem, że jem kiedy kocham, wiem bądźcie pozdrowieni, bądźcie Niepewny jestem tego co we mnie bardziej niż w Tobie Zachłanny Twojej miłości, nieprzystosowany dla straty Tabletka pod język mi bądź bo poki co, póki co napajam się ciszą upijam się, najadam brakiem Ciebie to straszne, gdybym dla Ciebie spróbował pokochać siebie
1 note · View note