itsmishahere-blog
itsmishahere-blog
Misha's place.
4 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
itsmishahere-blog · 8 years ago
Text
Przyjazd
2.
Podróż do Lizbony – około czwartej pociąg TLK do Warszawy, Warszawa Lizbona 13-15-16-10 (4h, zmiana czasu o jedną godzinę)
~18.20 dojechałem do mieszkania. Mieszkamy w 7 osób,
Turczynka Bilan,
{Polka Edyta, przyjechała o 3 nad ranem dnia następnego }
Węgier Balint,
Luksemburżanin Andre,
Austriak Joha,
Hiszpanka Lucia
Ja.
Jednym z szoków było to, że tam na miejscu było jakieś 30-33(?) stopnie i powietrze, które po wyjściu z samolotu buchnęło mi w twarz. Wylatując z PL było jakieś pewnie 15 stopni....
Przyjechałem, rozpakowałem laptop, podłączyłem się do wifi, sprawdziłem czy ktoś do mnie nie napisał, po czym ktoś przyszedł (Bilan chyba?) i się mnie spytał, czy jadę z Nimi do miasta, jak tak, to za pół godziny wychodzimy.
***
No dobra, wyszliśmy, na sam początek w oczy rzucają się: ciepło, a raczej gorąco, palmy i znaki na których jest napisana ulica.
Tumblr media
          Te znaki są dość specyficzne, zamiast drogowskazów z nazwą ulicy, w Portugalii nazwy ulic znajdują się na murach. Są bardzo kolorowe, jak właściwie wiele rzeczy w Portugalii. Sama Portugalia słynie z tego, że na budynkach są tzw Azulejos [azuleżusz], czyli płytki dekoracyjne, najczęściej niebieskie, które z jednej strony ponoć zapewniają izolację cieplną (nie wiem czy to prawda), a z drugiej strony jest to bardzo ładny element dekoracyjny, i one są naprawdę wszędzie.
***
No dobra, no to idziemy idziemy, rozmawiamy ze sobą nawzajem, wychodzi na to, że dwie osoby skończyły właśnie ogólniak, jeden studiuje geografię (chyba?), Hiszpanka skończyła „social work”, i to w sumie tyle na ten moment
***
Zajechaliśmy do Lizbony, jechaliśmy tamtejszym metrem? Pociągiem?
Tumblr media
Jeszcze nie wiem. Mamy się spotkać z jej znajomymi. Ciekawe kto to będzie. Czekamy, czekamy, czekamy czekamy.
***
Przeszliśmy się do centrum miasta, gdzie był wielki Łuk Triumfalny i główny plac.
Tego dnia jeszcze spotkaliśmy się ze znajomymi Bilan – jednym turkiem, który pokazał nam główną ulicę Lizbony najprawdopodobniej (nazwy nie pamiętam,) po czym skręciliśmy w boczne uliczki, doszliśmy do jakiegoś placu gdzie grali ludzie na saksofonach.  Gdzieś tam w międzyczasie doszli do nas wolontariusze z innych organizacji, Hiszpanie.
Około 23 zaczęliśmy się zbierać do domu (było jakieś 19 stopni o 23).. Około 12 byliśmy w domu. Od metra mamy jakieś 15 minut (coś takiego chyba), do domu. Wróciliśmy do domu, cośtam zjedliśmy, i to tyle.
***
Następnego dnia byliśmy umówieni na 9 z naszą organizacją by załatwić kilka spraw formalnych (założenie konta w banku na które przeleją nam pieniądze, wyrobienie karty na transport miejski etc).Wstaliśmy. Rano, mój współlokator z Węgier poratował mnie na śniadanie bananem (nie zdążyłem nic wczoraj kupić bo od razu polecieliśmy do miasta, a póki co nikt się nie zbiera do sklepu, a ja nie wiem gdzie jest, więc pewka na spokojnie wpadnę do sklepu jak już się wszystko ogarnie.
***
Tak więc, podczas wyrabiania kont w banku etc, jako, że chyba jedna osoba siedziała przy biurku z 15 minut, a obok była kwiarnia, poszliśmy do takiej małej kawiarenki. jeśli chodzi o koszta:
kawa espresso 60 eurocentów, kawa z mlekiem etc 1.20 jeśli dobrze pamiętam (mam zdjęcie, tutaj wstawię), do tego kupiłem sobie Pastel de Belem* (chyba?)
Tumblr media
Takie ciastko: , z wierzchu ciasto chrupkie jak ciasto francuskie a w środku miękkie z budyniem. To ciastko to jedna z rzeczy które są typowe dla Portugalii.
Kupiłem jeszcze ciastko z szynką i serem*( za 1.20
Wyrobienie karty transportu miejskiego (karty, nie biletu) – 12 euro.
Jeśli dobrze pamiętam, koszt podróży z Oeiras (stacja metro gdzie mamy mieskzanie) do Lizbony, to jakieś 1,90 (lub coś koło tego).
No to ten, zrobiliśmy wszystko, jakoś o 15-16 byliśmy w domu. No to idziemy sobie z Edytą i Bilantem do najbliższego supermarketu. Jedną ulicę dalej, jakiś kawałek może z 5 minut mamy centrum handlowe a w nim Pingo Doce [wym. Pingo dose] czyli Portugalski odpowiednik naszej biedronki.
No to tak, jesteśmy sobie na zakupach, kupujemy kupujemy, wszystko już zebrane, idziemy grzecznie do kasy, stoimy w kolejce, a tu do mnie telefon:
Where are you? Powineneś być teraz na spotkaniu organizacyjnym Twojego projektu!
Stres panika, Ło Boże, nawet zakupów człowiek nie zdunży zrobić, a już „where are You”.
-No jestem w Pingo Doce
-Gdzie?
-No, w supermarkecie, który jest najbliżej naszego mieszkania
-Słabo Cię słyszę! Telefon został podany jakieś innej osobe
-Mihau, gdzie jesteś?
-W Pingo Doce koło naszego domu, jestem właśnie przy kasie
-Dobra, nie wychodź stamtąd, ktoś po Ciebie przyjedzie
Nie minęły 2 minuty (akurat przyszła kolej, że mnie kasują na kasie), a tu nagle wpada Bilan, ze swoim nigdy nie gasnącym uśmiechem: Hello Misha :) !.  Czyli wychodzi na to, że projekt będę ogarniać z Bilan.
Do tego dochodzi jeszcze Nuno,
(jeden z organizacji Proatlantico, tej, która jest organizacją przyjmującą* tutaj objaśnić ile tych organizacji, że są trzy, kto co robi) i mów:
daj zakupy znajomym, bo jak z nimi pojedziesz, to się pewka zepsują (między innymi kupiłem jakiś ser, mleko jajka etc, więc no faktycznie), a my musimy jechać.
No to żeśmy pojechali. Z Oeiras do Caxias, trafiliśmy tam chyba o 16:20 (albo 17.20?).
Dlaczego pamiętam godzinę? Wg procedury przy każdym przyjściu do organizacji (czyli tam gdzie robię* napisać gdzie robię) musimy wpisac o której przyszliśmy i o której wyszliśmy. Dzięki temu jest jako taki porządek (może zdjęcie też wstawić tej karteczki).
Itak, kilka informacji praktycznych:
Jestem wolontariuszem w dwóch miejscach: Centro Comunitario Paroquial Nossa Senhora das dores , w tej organizacji zatrudnionych jest jakieś 200 osób, to jest chyba cuś na zasadzie ośrodka spokojnej starości czy cuś w ten deseń. Naszym głównym zadaniem jest dotrzymać towarzystwa osobom w podeszłym wieku, z tego co na razie nam powiedziano, będziemy z nimi wykonywać jakieś ćwiczenia fizyczne, możemy im pomóc w obsłudze komputera etc. Zobaczymy jak wyjdzie w praniu :).
-        Godziny „pracy” - 12-19,
-        O 13-14 mamy godzinę na zjedzenie obiadu
I tak, nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, jedziemy gdzieś do drugiego miejsca, gdzie będą grupy dzieki 6-16 lat. Tam będziemy organizować czas dzieciom, cytując Nuno: z dziećmi zazwyczaj nie ma problemu, bo one akurat sobie zawsze coś znajdą do zrobienia czasami musisz wypić z nimi niewidzialną kawę, albo zjeść niewidzialne ciastko,  czasami coś można pomóc przy lekcjach itd....  zobaczymy :).
Inne:
Spotkaliśmy w Banku Panią z Mozambiku, która mówiła po angielsku i mówiła, że zima w PT jest dość specyficzna, bo jest to 10-15 stopni ale nie ma ogrzewania w mieszkaniach, więc siedzi się w swetrach etc.
Co mnie się tu podoba: jest tu dość duża mieszanka kulturowa, są i czarni, i biali i mulaci i nikomu nie przeszkadza, jaki masz kolor skóry.
Net nam siadł 3.10.2017 więc póki co nic nie mogę nikomu wysłać, ale to nie szkodzi, postaram się robić jakieś notatki a potem wrzucać częściami.
0 notes
itsmishahere-blog · 8 years ago
Photo
Tumblr media
Godzina 22.30 
It’s 22.30, 
coming soon...
0 notes
itsmishahere-blog · 8 years ago
Text
Try
trytyryy
0 notes
itsmishahere-blog · 8 years ago
Text
Try
Trytry
0 notes