Tumgik
kokoinlondon-blog · 4 years
Text
idealizm a naiwność
Dziś jest przesilenie zimowe, czyli najkrótszy dzień w roku. Obudziłam się rano i zaczęłam czytać jakie ma to znaczenie pod kątem astrologicznym. Czas spotkania się z własnym cieniem i wydobywania się tego do czego się boimy się najczęściej sami przyznać przed sobą, przed innymi. Ja się obudziłam z myślami o mojej naiwności. To słowo od wczoraj maszeruje po mojej głowie raz w kółko, innym razem przecinając mi mózg wpół. Bycie naiwnym zawsze kojarzyło mi się z byciem kretynem, więc tak trudno się przyznać samemu, że jest się naiwnym. Dziś mam poczucie, że my wszyscy jesteśmy non stop naiwni. Nazywamy to górnolotnie idealizmem. Wtedy łatwo się czuć dobrze ze swoimi wyborami. Idealizm, wzniosła idea, samo słowo jest tak do cna naszpikowane pięknem, że aż można się wyrzygać komuś prosto w twarz.  
Ja dziś wiem, że mój cień to moja naiwność, wiara w to co jest nierealne i w to czego nie ma i nie będzie. Bolesne, ale prawdziwe. Teraz mi chyba łatwiej się trzymać naiwności, bo ona wydaje mi się prawdziwsza, bliższa życiu. Pozostanę póki co naiwna ze wszystkimi tego znaczenia konsekwencjami, , może to jest droga do pewnej zmiany. W idealiźmie łatwo trwać, a naiwność zawsze będzie uwierała i pchała nas do zmiany, bo nikt nie chcę się uważać lub być uważany za kretyna. Proste.
Poniżej zdjęcie Noego na wydmie w Portugalii. Wybrałam tę fotografię, bo wydaje mi się piękna, a zarówno kompletnie nierealna, bo wiadomo, że przepuszczona przez naiwny filtr photo​shopa. Nawiność w relacjach, naiwność w polityce, w świadomym życiu... Naiwność czai się na nas za każdym rogiem. 
​​
Tumblr media
0 notes
kokoinlondon-blog · 5 years
Text
Wow
Tak wyszło, że miałam w pisaniu nieco przerwy. Moje zapiski wylądowały zamiast tu, to na kartkach zeszytów, zwanych sentymentalnie przez niektórych, pamiętnikami. Życie szybko płynie i nieco ciężko wszystko ogarnąć. Jeśli będę pisać regularnie, to oznacza, że ogarniam cały świat :)). Jeśli nie, to znaczy, że jeszcze ciut mi umyka albo po prostu jestem na snowboardzie, surfingu, w szponach miłości lub nie piszę z innych, równie przyjemnych powodów. Tyle się działo od ostatniego wpisu, że szans na opisanie tego po prostu nie ma. Po pierwsze - zakochałam się. Wiem, duża rzecz, tym bardziej, że dziś Walentynki, które oczywiście mnie mało interesują jako samo święto, bo miłość trzeba celebrować CODZIENNIE, ale, ze względu na naszą próżność, chyba każdy jakąś walentynę chciałby dostać. Mój wybranek serca jest facetem w moim guście czyli trudny. To jedyna wspólna cecha, która łączy wszystkich facetów, których wybieram :). Taki life. Pewnie jakieś zaszłości z mej przeszłości maczały w tym palce, ale po trzydziestce nie wypada zwalać winy na uwarunkowania rodzinne, trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje wybory. Z drugiej strony tak zwani faceci łatwi w obyciu kompletnie mnie nie kręcą. Jak on mi rzuca siebie i cały świat pod nogi, to już wtedy wiem, że chyba się nie zrozumieliśmy, że ja nie dam rady na dłuższą metę z taką “mejnstrimową", idealną partią. Musi być przecież równowaga, Yin-Yang. Jak on będzie idealny, to ja będę musiała być jeszcze bardziej nieidealna, a jak oboje będziemy trochę perfekcyjnie/nieperfekcyjni, to się wyrówna . Wow, sama się ubawiłam to pisząc. Ciąg dalszy historii miłosnych nastąpi. Póki co klasyka czyli gonimy się na zmianę jak króliczki. Pytanie - kto komu ucieknie pierwszy. Ach te miłości, wątpliwości, emocje, przecież o to nam chodzi, co nie? No może już dość, może już nie.. Jako, że miłość mi przesłoniła cały świat ;P, wypadałoby również wspomnieć i o innych aspektach życia. Londyn, miało być o Londynie przecież i o podróży. Cóż, podróżuję non stop. Wczoraj leciałam ośmy raz samolotem w tym roku, a przypomnę, że mamy dopiero 45 dzień roku, więc 8 razy na 45 dni to dość sporo. Podjęłam decyzję jakiś czas temu, że czas na powrót do Domu i rozumiem przez to Warszawę, rodzinę, przyjaciół, ziomków i ziomeczków. Korzystam więc z Londynu, póki jestem stopą na ziemi brytyjskiej. Trzeba natomiast wiedzieć, że w mieście grasujących piranii i ludzi goniących za sławą i dobrobytem, życie nie raz może się w wegetację przerodzić, a to dokładna odwrotność powodów, dla których tu przyjechałam. Perspektywa powrotu jednak napawała mnie nową energią do działania, więc działam. Jeszcze trochę pierdolę, że działam, ale jednak z całego serca się staram. Trzymać kciuki. Ciekawią mnie opinie ludzi żyjących pomiędzy dwoma państwami, albo chociaż dwoma miastami. Nie jest realne, żeby prowadzić jednakowo bujne życie w obydwu, albo żeby chociaż w jednym z nich prowadzić pełne życie. To rozerwanie w pół, aż boli w lędźwiach. I tu wracamy do podstaw, czyli decyzja i priorytety po raz kolejny okazują się grać kluczowe skrzypce. To tu czy tam? Ale gdzie jest tu, a gdzie tam??? Na otarcie łez ze wzruszenia po moim poście wstawiam fotkę gór z deseczki, moje mordeczki. Nie czuję jak rymuję, gimbaza się włączyła, uffff, jeszcze jestem młoda. Jest nadzieja.
Tumblr media
0 notes
kokoinlondon-blog · 6 years
Text
Strach ma wielkie oczy
I doszło do tego, że po raz pierwszy powiedziałam mojemu dziecku, że się czego naprawdę boję.. I była to mini rampa w skateparku.. Metr wysokości i przerażenie w oczach, ale jeszcze to zrobię, przyjdzie taki dzień :)
Sama maczałam palce w tym, żeby go zajawić deską, a tu proszę, moje własne dziecko mnie zawstydza. Brawo Noe.
Tumblr media
Noe jest mistrzem świata, oczywiście mojego świata ;).
0 notes
kokoinlondon-blog · 6 years
Text
Londyński pub, deszcz i śniadanie z granatem
Wieczór, późna noc. Na chatę wbija Daisuke, mój ziomek z Tokyo;)
Tumblr media
Super śmieszny i sympatyczny człowiek. Tym razem przyjechał do Londynu na London Fashion week. Poznałam go jeszcze w Polsce przy wspólnym projekcie. Trochę się w mnie podkochiwał, co okazał mi to w śmieszny, japoński sposób, kiedy kilka miesięcy temu odwiedził mnie w Londynie, ale nie zdradzę jak;). Dostał kosza, mimo, że mam naprawdę ooooogromną sympatię do tego człowieka. Ale to nie ten jedyny... Z drugiej strony mogłabym odhaczyć doświadczenie w kolejnej skomplikowanej relacji. W związkach międzymiastowych i międzykrajowych mam już nieco doświadczenia, tym razem byłoby międzykontynentalne, to nawet dobrze brzmi:D.
Wracając do wieczoru. Wieczorem wybraliśmy się z Daisukę i Anią moją współlokatorką, do pubu Victoria na rogu Queenstown Road i Silverthorne Road. Po kwadransie do pubu wpadł kumpel Daisukego - Hiroaki, który przeprowadził się dopiero co z San Francisco do Londynu. Przyszedł z małym pudełkiem z pizzą, takim 20cm na 20 cm, albo mniejszym. Jego przyzwoitość kazała mu spytać czy może zjeść w środku. Pani za barem, z lekko zezowatym spojrzeniem nie wyraziła zgody na spożycie posiłku w lokalu, więc Hiroaki stał przed wejściem do pubu, moknąc w strugach deszczu i jadł pizze, a my siedzieliśmy w na wpół martym i pustym pubie, w który kuchnia została zamknięta już kilka godzin temu i nie mogliśmy uwierzyć w tą abstrakcyjną sytuację. Cóż jak to podsumowała to moja francuska znajoma Priecille “tres bon, tres con” - co po francusku oznacza, zbyt miły, zbyt głupi.
Później siedzieliśmy przy piwie i rozmawialiśmy o tym, czym każdy z nas się zajmuje. Powiedziałam, że mój zawód to cinematographer (operator filmowy), chłopaki to powtórzyli, ale ich akcent był tak zabawny, że przez kilka minut na zmianę każdy mówił to słowo i wszyscy śmialiśmy się do rozpuku. Kompletna abstrakcja...
Rano zawiozłam Noego do szkoły i z razem z Daisuke wybraliśmy się na kawę i śniadanie do kawiarni nieopodal mojego domu.
Poniżej nasze selfie, które wykonałam przy tej okazji.
Tumblr media
Ranek i śniadanie mistrzów. Cold americano i smażone awokado z granatem. 
Sztuczne futro - kolekcja Bonin 2018, stylistka Beata B.
0 notes
kokoinlondon-blog · 6 years
Text
Rozdział 1
Idąc tropem mojego brata, który wyjeżdzając na Tajwan założył bloga Kokos in Taiwan, ja założyłam bloga Koko in London. Wiem, że blogi były modne 10 lat temu, ale jak wiecie z modą w parze nie chadzam, więc ogłaszam oficjalnie założenie przeze mnie mojego pierwszego bloga. Po roku spędzonym w podróżach pomiędzy Warszawą a Londynem naszło mnie dużo refleksji i myśli, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Zorientowałam się też, że jest Was zbyt wielu, którzy jesteście mi bliscy lub po prostu chciałabym mieć z Wami kontakt, żeby osobno opisywać każdemu co u mnie. Życie płynie zbyt szybko, formę listów papierowych zostawię na czarną godzinę, posty na facebooku jakoś już nie bawią, a na rozmowy przez telefon nie starczyłoby doby, więc wybrałam formę bloga. To taka nowa przygoda, którą możecie ze mną przeżyć. Słaba jestem w byciu regularną, ale postaram się postować, zamiast robić zapiski na skrawkach kartek, które później przepadają w czeluściach mego nie zawsze uporządkowanego życia.
No to jestem.  Mam 32 lata. Ponoć w 33 roku życia dojrzeję, tak wyliczyła mi znajoma Jolanta podczas jednej z upojnych nocy pod bonińskimi gwiazdami, więc zapowiada się ciekawie. Może powinnam nawet nazwać bloga ‘droga do dojrzewania’ hahaha. Nie spodziewajcie się tu dzieł literackich, chociaż może będzie zabawnie przynajmniej. Rok temu przywiozłam 1 walizkę do Londynu, ciężko powiedzieć, że roku temu w nim zamieszkałam, bo ilość czasu spędzonego w innych miejscach Warszawie i nie tylko, mogłaby przebić czas spędzony w Londynie. Ten rok będzie już bardziej stacjonarny. Oczywiście bez przesady, ale przynajmniej się postaram nieco zaDOMowić. Dużo pytań w mojej głowie o ten DOM, gdzie on jest i co on oznacza tak naprawdę. Zawsze powtarzam Noemu, że DOM to tam gdzie jesteśmy razem, bo tak czuję. Ciężko żyć na walizkach, ale chyba jeszcze trudniej usiedzieć na dupie. Cóż hej przygodo, może jestem nomadem i trzeba się do tego przyzwyczaić.
Dzięki, że to czytacie. Ściski dla Was!     
Tumblr media
W załączeniu fotka z jednego z moich ulubionych miejsc w Londynie - Barbican Center. Zgubiłam się tam dziś w labyryncie korytarzy i odkryłam tajne wejście. Wchodzić czy nie ???
1 note · View note