Inspirujemy, obserwujemy, zadajemy pytania i poszukujemy odpowiedzi...
Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Blog przeniesiony
Zachęcamy do kontynuowania lektury pod adresem:
https://centrumnauki.eu/blog/
0 notes
Text
eHighway, czyli ciężarówki z pantografem
Inżynierowie z Siemens Mobility wyliczyli, że gdy za 10 lat 30 procent niemieckiego ruchu tranzytowego będzie korzystało z trakcji elektrycznej i zasobów odnawialnych, to do atmosfery dostanie się aż 7 milionów ton CO2 mniej. Dzięki technologii napędzania elektrycznych pojazdów z sieci trakcyjnej 40-tonowa ciężarówka po przejechaniu e-Autostradą może zaoszczędzić do 20 tys. EUR.

W sierpniu 2017 r. niemiecki kraj związkowy Hesja zlecił Siemensowi budowę napowietrznej linii jezdnej do zelektryfikowanego transportu towarów na dziesięciokilometrowym odcinku autostrady federalnej A5, między węzłem Zeppelinheim / Cargo City Süd na lotnisku we Frankfurcie a węzłem przesiadkowym Darmstadt / Weiterstadt. W marcu 2018 r. Centrum Badań i Rozwoju Uniwersytetu w Kilonii złożyło kolejne zamówienie na budowę 8-kiloetrowej e-autostrady na A1, między węzłami Reinfeld i Lubeck.

„eHighway” wykorzystuje doskonale znaną technologię napędzania elektrycznych pojazdów z sieci trakcyjnej (trolejbusy, tramwaje). E-autostrada to próba wykorzystania jej w naprawdę dużej skali - do napędu ciężarówek poruszających się drogami publicznymi. System demonstracyjny obejmuje napowietrzną linię energetyczną, która udostępnia energię ciężarówkom na drodze, oraz aktywny pantograf znajdujący się na szczycie pojazdów „eHighway”, przekazujący energię z linii napowietrznych do silników elektrycznych ciężarówki. Pantograf może automatycznie łączyć się i rozłączać z trakcją elektryczną. Dzięki temu ciężarówki mogą łatwo zmieniać pas ruchu lub wyprzedzać inne pojazdy bez stałego mocowania do systemów napowietrznych, takich jak tramwaj. Aby dodatkowo zapewnić tę samą elastyczność, co konwencjonalne ciężarówki, pojazdy „eHighway” wykorzystują elektryczny napęd hybrydowy, który może być zasilany olejem napędowym, sprężonym gazem ziemnym (CNG), akumulatorem lub innymi źródłami energii (zapowiadane s a testy pojazdów napędzanych wodorem). Korzystające z niej ciągniki siodłowe z naczepami zamiast spalać 35-40 litrów oleju napędowego na każde 100 km, będą zużywać 130-150 kWh energii elektrycznej, w przypadku Niemiec w większości pochodzącej ze źródeł odnawialnych.
- Jak dowodzą jazdy testowe, jazda z pantografem nie jest żadnym utrudnieniem. Urządzenie odnajduje linię napowietrzną, łączy się z nią, lub odłącza się od niej automatycznie przy prędkościach do 90 km/h – powiedział Hasso Georg Günjes, który kieruje projektem eHighway w Siemens Mobility.
Ponieważ każdy z pojazdów korzystających z systemu „eHighway” ma możliwość zmagazynowania energii w baterii, sieć nie musi być kompletna – krótkie odcinki w tunelach czy na wiaduktach, gdzie budowa linii mogłaby być kłopotliwa lub bardzo kosztowna, mogą być pokonywane dzięki zmagazynowanej energii.
- Aż 80-85% energii trafia na koła. To dwa razy więcej niż w konwencjonalnych ciężarówkach - mówił w wywiadzie dla portalu RynekInfrastruktury.pl Benjamin Wickert, Head of Business Development, eHighway w Siemens AG - System umożliwia również odzyskiwanie energii podczas hamowania i przechowywania jej na pokładzie pojazdu, zasilanie innych ciężarówek pracujących w systemie lub nawet zwrot nadwyżki energii do sieci publicznej.

Jak informuje portal GeekWeek.pl niemiecki rząd planuje wybudowanie w ciągu najbliższych 10 lat aż 4 tysięcy kilometrów elektrycznych autostrad. Jeśli plan się powiedzie zelektryfikowanych zostanie aż 30 procent całego transportu drogowego.
Jak podał portal „Rynek Infrastruktury” znaczne zmniejszenie emisji CO2 z samochodów ciężarowych jest jednym z podstawowych warunków osiągnięcia celów klimatycznych wyznaczanych przez Unie Europejską. Nowe regulacje unijne zakładają redukcję emisji o 30% do roku 2030 i znaczące kary finansowe dla producentów, którzy nie będą w stanie nowych wymagań spełnić. Specjaliści Daimlera wyliczyli, że jeśli firma produkująca 50 tys. samochodów ciężarowych rocznie rozminie się z wyznaczonym celem o 10%, to nałożone kary mogą sięgnąć nawet 2 mld euro, co w praktyce stawiałoby pod znakiem zapytania opłacalność dalszej produkcji.
Siemens zaprezentował koncepcję „eHighway” w 2012 roku. Pierwsza instalacja autostrady elektrycznej na drogach publicznych została uruchomiona w Szwecji w czerwcu 2016 roku (dwukilometrowy odcinek trasy E16 na północ od Sztokholmu”. W 2017 r. Siemens Mobility zaprezentował działanie zero-emisyjnego systemu elektrycznej autostrady w USA, na odcinku jednej mili w mieście Carson w amerykańskim stanie Kalifornia
(raj)
Żródła: Siemens Mobility, GeekWeek.pl, rynekinfrastruktury.pl
Fot. i video: Siemens Mobility
youtube
0 notes
Text
Co to są „morszkulce”?
Są gładkie, regularne, jakby były wyszlifowane. Miejscowi nazywają je „morszkulcami”. Pojawiają się na bałtyckim brzegu bardzo rzadko - ostatnio widziano je siedem lat temu, zimą 2014 roku. Zdjęcia niezwykłych, tajemniczych lodowych kul z Jastarni, od strony Zatoki Puckiej, ponownie obiegły portale społecznościowe również na początku 2021 roku.
https://www.instagram.com/p/CKL8UChjkDr/?utm_source=ig_web_copy_link

Tworzą się, gdy wysokie fale przybrzeżne powodują toczenie po brzegu lodowych bryłek, obrastających niewielki kamień lub kawałek patyczka. Bryzgi wody, błota pośniegowego, śniegu i śryżu (lód prądowy) obmarzają na nim powiększając lodową kulkę do wielości kilku lub nawet kilkudziesięciu centymetrów. W innych regionach świata zdarzało się, że lodowe kule miały wagę do 20 kilogramów - na północno-wschodnim brzegu jeziora Michigan rekordowe kule miały wielkość piłek do koszykówki i ważyły nawet 20-23 kg.

https://www.instagram.com/p/CKJaI4TsF0R/?utm_source=ig_web_copy_link
Cytowana przez „National Geographic Polska” Agnieszka Harasimowicz z Centrum Meteorologicznej Osłony Kraju IMGW mówi, że „morszkulce” to raczej zjawisko charakterystyczne dla jezior w Ameryce Północnej czy w Finlandii. Powstają w bardzo specyficznych warunkach pogodowych. – Musi być temperatura powietrza poniżej zera, temperatura wody także około zera i, rzecz jasna, fale. Przy spokojnej wodzie taki fenomen nie zachodzi. I jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz - chodzi o zasolenie Bałtyku, które jest bardzo niewielkie w stosunku do wód wszechoceanu - powiedziała A. Harasimowicz.
Czemu zawdzięczają swój regularny kształt?
- Z przypadku - mówił w 2014 r. Kubie Kałudze z RMF FM prof. Marek Zajączkowski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk - . Musiało się nałożyć kilka czynników i to jest dużo rzadkość, że te czynniki działały z dużą regularnością i przez długi czas. Akurat w tym wypadku to kierunek wiatru. Jest dość silny, ale nie bardzo silny. On wywołał falę o odpowiedniej wielkości, która powodowała toczenie bryłek lodu po brzegu, ale nie rozbijanie ich. I powstały idealnie równe kule, które robią wrażenie oczywiście na nas wszystkich. Nie są zjawiskiem nadzwyczajnym, ale też nie bardzo typowym.
Prof. M. Zajączkowski, który pracuje nie tylko w Polsce, ale też w Arktyce, na Spitsbergenie czy w Kanadzie, jest - jak mówi - przyzwyczajony do dziwnych form lodowych. Zaskoczył go natomiast regularny kształt „morszkulców” z Zatoki Puckiej.
- To musi być efekt działania nieregularnej fali. Ona musiała gdzieś wcześniej się rozbijać. Regularna fala spowodowałaby, że kule miałyby bardziej jajowaty kształt. Tak działa morze. Otoczaki na plażach są zazwyczaj lekko spłaszczone z jednej strony i mają wydłużony kształt. W przeciwieństwie do otoczaków rzecznych. Bo rzeka toczy kamienie we wszystkich kierunkach. I na przykład głazy w Białce Tatrzańskiej, w rzece Białce mają prawie idealnie okrągły kształt - mówił w cytowanym wywiadzie. (raj)
Żródło: RMF FM, National Geographic Polska, crazynauka.pl
Fot. Instagram.
youtube
0 notes
Text
Rój robotów pływający jak ławica ryb
Zespół naukowców z Harvard's Wyss Institute i John A. Paulson School of Engineering and Applied Sciences (SEAS) opracował roboty inspirowane rybami, które mogą synchronizować swoje ruchy jak prawdziwa ławica ryb, bez żadnej zewnętrznej kontroli. To pierwszy przypadek, gdy naukowcy zaprezentowali złożone, kolektywne zachowania robotów pod wodą w trzech wymiarach.

Ławice ryb wyglądają jak dobrze zorganizowane stada, poruszające się w określonych kierunkach, wirujące w wielkich kręgach. To złożone, zsynchronizowane zachowania, które pomagają im znaleźć pożywienie, migrować czy unikać drapieżników. Okazuje się jednak, że żadna ryba ani żadna podgrupa ryb nie koordynuje tych ruchów. Ryby nie komunikują się między sobą, nie planują kolejnych ruchów a zbiorowe zachowania wynikają raczej z tak zwanej ukrytej koordynacji - indywidualne ryby podejmują decyzje w oparciu o to co, robią ich sąsiedzi. Ta zdecentralizowana, autonomiczna samoorganizacja i koordynacja od dawna fascynuje naukowców, zwłaszcza w dziedzinie robotyki.

W laboratorium dr Radhiki Nagpal , członka Wydziału Wyss Associate, powstał rój robotów inspirowany rybami, zwany Blueswarm. Laboratorium Nagpal jest pionierem w samoorganizujących się systemach, od roju 1000 robotów Kilobot po inspirowaną termitami robotyczną ekipę konstrukcyjną. Jednak większość poprzednich rojów robotów działała w dwuwymiarowej przestrzeni. Przestrzenie trójwymiarowe (powietrze, woda) to zupełnie nowe wyzwanie.

Naukowcy opracowali dla swoich robotów rybnych system koordynacji oparty na niebieskich diodach LED. Każdy podwodny robot, noszący nazwę Bluebot, jest wyposażony w dwie kamery i trzy diody LED. Wbudowane kamery z obiektywami typu rybie oko wykrywają diody LED sąsiednich Bluebotów i wykorzystują niestandardowy algorytm do określania ich odległości i kierunku poruszania się. Opierając się na prostej produkcji i wykrywaniu światła LED naukowcy wykazali, że Blueswarm może wykazywać złożone samoorganizujące się zachowania.
„Każdy Bluebot bezwarunkowo reaguje na stanowisko sąsiadów” - powiedział dr Florian Berlinger z Wyss Institute i SEAS, autor artykułu opublikowanego w „Science Robotics”. „Tak więc, jeśli chcemy, aby roboty agregowały dane, każdy Bluebot obliczy położenie każdego ze swoich sąsiadów i przesunie się w kierunku środka. Jeśli chcemy, aby roboty się rozproszyły - postępują odwrotnie. Jeśli chcemy, aby pływały w kółko jak ławica są zaprogramowane tak, aby podążały za światłami bezpośrednio przed nimi w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara ”.

Naukowcy zasymulowali prostą misję poszukiwawczą z czerwonym światłem w zbiorniku. Korzystając z algorytmu rozpraszania, Blueboty rozprzestrzeniły się, aż jeden z nich zbliżył się na tyle blisko źródła światła, aby je wykryć. Gdy robot wykryje światło, jego diody LED zaczną migać, co uruchomi algorytm agregacji w pozostałej części szkoły. Stamtąd wszystkie Blueboty skupiają się wokół sygnalizującego robota.

„Nasze wyniki stanowią kamień milowy w badaniu podwodnych, samoorganizujących się zbiorowych zachowań” - powiedział Nagpal. „Spostrzeżenia z tych badań pomogą nam opracować przyszłe miniaturowe podwodne roje, które mogą monitorować środowisko i prowadzić obserwacje w bogatych wizualnie, ale wrażliwych środowiskach, takich jak rafy koralowe. Badania te otwierają również drogę do lepszego zrozumienia ławic ryb poprzez syntetyczne odtworzenie ich zachowań”.
Wyniki badań zostały opublikowane w Science Robotics https://robotics.sciencemag.org/content/6/50/eabd8668
(raj)
Źródło: wyss.harvard.edu, Science Robotics
Fot. Wyss Harvard Institute.
youtube
(raj)
Źródło: wyss.harvard.edu, Science Robotics
0 notes
Text
Sekundy dodatnie, sekundy ujemne
„Nawet czas nie wyszedł z 2020 roku bez szwanku” – tak Stephanie Pappas, publicystka portalu Live Science skomentowała fakt, że w minionym roku aż 28 razy Ziemia pobiła ustanowiony 15 lat temu rekord dla najkrótszego dnia. 5 lipca 2005 r. Ziemia wykonała obrót wokół własnej osi o 1,0516 milisekundy szybciej, niż standardowe 86400 sekund. Najkrótszym dniem minionego roku był 19 lipca, kiedy to nasza planeta zakończyła jeden obrót o 1,4602 milisekundy szybciej.

Specjaliści przekonują, że nie mamy w związku ze zmianami rotacji Ziemi powodów do niepokoju. Nie są one zjawiskiem niezwykłym - dla ruchu Ziemi nie są obojętne prądy oceaniczne, tsunami, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, huragany, zmiany ciśnienia atmosferycznego czy ruchy ziemskiego jądra. Ze zmianami tymi mają natomiast kłopot instytucje odpowiedzialne za odmierzanie Uniwersalnego Czasu Kontrolowanego (UTC), według którego ustawiane są wszystkie ziemskie zegary.

Jeśli czas astronomiczny potrzebny Ziemi na dokonanie jednego obrotu odbiega od UTC o więcej, niż 0.4 sekundy, dokonywana jest korekta. Pod koniec czerwca lub grudnia wyrównywano czas astronomiczny z tym, który wskazują zegary atomowe, dodając tak zwaną „sekundę przestępną”, nazywaną też „sekundą skokową”. Z prowadzonych badań wynikało, że od początku prowadzenia tego typu pomiarów satelitarnych Ziemia zwalniała. Jak podaje Live Science od 1972 roku naukowcy dodawali sekundy przestępne. średnio co półtora roku Ostatnio w sylwestra 2016 r, o godzinie 23:59:59.
Okazało się jednak, że ostatnio Ziemia przyspieszyła. Efektem tego jest fakt, że naukowcy po raz pierwszy zaczęli rozważać odjęcie jednej sekundy. Zakłada się, że w 2021 roku średnia długość dnia będzie średnio o 0,05 milisekundy krótszy, co spowoduje 19-milisekundowe opóźnienie w czasie atomowym. Jeśli tempo rotacji będzie nadal rosło może się okazać konieczne skorzystanie z „ujemnej sekundy przestępnej”.
Live Science cytuje fizyka Petera Whibberleya z National Physics Laboratory w Wielkiej Brytanii: „Jest za wcześnie, aby stwierdzić, czy tak się stanie. „Toczą się również międzynarodowe dyskusje na temat przyszłości sekund przestępnych, ale możliwe jest również, że potrzeba ujemnej sekundy przestępnej może wpłynąć na decyzję o zakończeniu sekund przestępnych na dobre”. Zmiany są minimalne, nieistotne z punktu widzenia przeciętnego człowieka, jednak branża technologiczna zwraca uwagę na wynikające z nich pewne niedogodności. W 2012 roku, kiedy dodano sekundę przestępną, firmy takie jak Linux, LinkedIn, Mozilla i Qantas zgłaszały awarie, które ustąpiły dopiero po naprawieniu ich zgodnie z nowym czasem.
Są pewnie jednak i tacy, którzy to minimalne skrócenie 2020 roku przez siły natury przyjęli z ulgą. Co tu dużo mówić - nie był to we współczesnej historii naszej cywilizacji rok najlepszy…
UTC (Universal Time Coordinated) - uniwersalny czas kontrolowany. Wzorcowy czas ustalany na podstawie międzynarodowego czasu atomowego TAI (fr. Temps Atomique International) - średniej ważonej sygnałów z ponad 200 zegarów atomowych, zlokalizowanych w około 70 laboratoriach naukowych na całym świecie. Uwzględnia nieregularność ruchu obrotowego Ziemi i koordynowany jest względem czasu słonecznego. UTC regulowany jest przez Międzynarodowe Biuro Wag i Miar (BIPM) oraz Międzynarodową Służbę Ruchu Obrotowego Ziemi (IERS), który ustanawia zasady koordynowanego emitowania wzorcowych sygnałów częstotliwości i czasu. Światowe strefy czasowe są definiowane jako dodatnie lub ujemne przesunięcia w stosunku do UTC. UTC zastąpiło сzas uniwersalny (Greenwich Mean Time lub GMT).

Laboratorium Czasu i Częstotliwości położone w Borówcu koło Poznania Obserwatorium Astrogeodynamiczne Centrum Badań Kosmicznych PAN. We współpracy z Bureau International des Poids et Mesures (BIPM), zaangażowane jest w tworzeniu międzynarodowej skali czasu atomowego TAI i UTC i polskiej skali czasu atomowego TA(PL). Bierze także udział, jako jedyny ośrodek w Polsce, we współtworzeniu europejskiego systemu lokalizacyjnego Galileo. Wyposażenie w cztery zegary atomowe i najnowsze systemy dowiązania skal czasu pozwala na utrzymanie wysokiej dokładności pomiaru czasu, z błędem pomiarów czasu 100 pikosekund. Jest to jeden z najlepszych wyników wśród laboratoriów czasu na świecie.
(raj)
Źródła: Live Science, dzienniknaukowy.pl, spidersweb.pl.
0 notes
Text
Statek z Polski przewiezie ARIANE 6
Ariane 6 - nowa europejska rakieta nośna budowana przez Europejską Agencję Kosmiczną ESA i Ariane Group - na odbyć swój dziewiczy lot w 2022 roku. Wystartuje z europejskiego kosmodromu o nazwie Kourou, znajdującego się w Gujanie Francuskiej. Zostanie tam dowieziona przez „Canopee” - 121-metrowy statek ro-ro budowany w Polsce przez Partner Stocznia Sp. z o.o. z Polic.


„Canopee” (długość 121 m, szerokość 23 m, nośność 7,5 tys. ton, prędkość 16,5 węzłów. ) będzie statkiem bardzo nowoczesnym. Wyposażony zostanie w pomocniczy napęd żaglowy, wspomagający tradycyjny silnik spalinowy. „ESA pragnie, by Canopee był jednostką ekologiczną” - podaje portal Geek Week. Uzupełnieniem silnika diesla, napędzanego przez skroplony gaz ziemny, będą cztery rozkładane „żagloskrzydła”, o wysokości 30 metrów i powierzchni 1 452 m2. Zakłada się, że ekologiczne napędy statku pozwolą na redukcję zanieczyszczeń emitowanych do atmosfery aż o 35 procent w porównaniu do statków, które aktualnie są wykorzystywane do transportu elementów rakiet.

„Canopee” zostanie dostarczony przez holenderską firmę Neptune Shipyard ale - jak informuje specjalistyczny Portal Morski - w oficjalnej informacji operatora jednostki ujawniono, że jej budowa będzie się odbywała w Holandii i w Polsce. Z analizy portalu wynika, że chodzi właśnie o spółkę z podszczecińskich Polic.
youtube
Decyzja o rozpoczęciu projektu Ariane 6 została podjęta na posiedzeniu Rady ESA na szczeblu ministerialnym w grudniu 2014 r., Główną ideą było utrzymanie wiodącej pozycji Europy na szybko zmieniającym się rynku komercyjnych usług rakietowych i utrzymanie niezależności Europy w zagospodarowaniu przestrzeni kosmicznej.

Mająca ponad 60 metrów wysokości Ariane 6 waży prawie 900 ton po uruchomieniu z pełnym ładunkiem - mniej więcej tyle, co półtora samolotu pasażerskiego Airbus A380. Rakieta będzie zdolna wynosić na orbitę okołoziemską ładunki o masie 16 t. Rakieta będzie dostępna w dwóch konfiguracjach: lżejszej (A62) z dwiema rakietami pomocniczymi na paliwo stałe i nośności 4 t - 7 t oraz cięższej (A64) ze zdolnością wynoszenia od 11 do 16 ton. Wyrzutnia będzie miała możliwość wystrzeliwania zarówno ciężkich, jak i lekkich ładunków na wiele orbit, do zastosowań takich jak: obserwacja Ziemi, telekomunikacja, meteorologia, nauka i nawigacja.
youtube
ESA realizuje ten projekt we współpracy z siecią przemysłową, składającą się z ponad 600 firm z 13 krajów europejskich, w tym 350 małych i średnich przedsiębiorstw. Głównym wykonawcą jest ArianeGroup.
(raj)
Animacja: ESA
Fot: ESA, Zephyr & Boree.
0 notes
Text
Karnawał, czyli tańczące roboty
SPOT wygląda jak pies - potrafi ominąć przeszkodę, wejść po schodach, iść po piachu, trawie czy żwirze a jeśli trzeba na ugiętych „łapach” przejdzie pod rurociągiem. Przypominający strusia HANDLE jest zwinny i wytrzymały - przy podnoszeniu większych ciężarów potrafi „przykucnąć”, co pozwala mu na utrzymanie równowagi. ATLAS ma sylwetkę człowieka i zwinność niedostępną dla wielu z nas - nie wszyscy podczas lekcji wychowania fizycznego potrafiliśmy przecież zrobić fikołka czy pełen obrót 360 stopni w podskoku.
Roboty firmy Boston Dynamics potrafią też tańczyć. Pod koniec ubiegłego roku ta amerykańska firma projektowa zajmująca się inżynierią i robotyką, zaprezentowała grupę czterech robotów wykonujących wspólnie skomplikowany, perfekcyjnie opracowany układ taneczny cztery maszyny Boston Dynamics tańczą do przeboju „Do you love me” z 1962 roku. Zaskakujące? Zupełnie nie - przecież właśnie rozpoczął się karnawał!
youtube
Przedstawmy bohaterów tego wydarzenia.
SPOT to czworonożny robot, z łatwością poruszający się w trudnym, nieznanym terenie. Potrafi ominąć przeszkodę, wejść po schodach, pokonać krawężnik, przemierzyć nierówny teren. Jeśli trzeba - na ugiętych „łapach” przejdzie pod rurociągiem. Przypominające głowę ramię zakończone jest częścią chwytną - na jednym z filmów reklamowych przynosi swemu „panu” zdjętą z kuchennego blatu puszkę piwa. Trafia tam, gdzie nie są w stanie dotrzeć roboty kołowe, przenosząc ładunek o ciężarze niemożliwym do udźwignięcia przez powietrzne drony. Ma „oczy dookoła głowy” (poziome pole widzenia - 360 stopni) i system pozwalający rozpoznać i ominąć przeszkody. Może być prowadzony zdalnie lub poruszać się samodzielnie w trakcie autonomicznych misji przenosząc łądunek o wadze do 14 kg.
youtube
HANDLE to mobilny robot do przenoszenia pudeł w magazynie. Niewielkie rozmiary, duży zasięg i system wizyjny Handle umożliwiają rozładunek ciężarówek, budowanie palet i przenoszenie pudeł w całym zakładzie. Jest autonomiczny- wykorzystuje oprogramowanie do do identyfikacji i lokalizacji skrzynek. Rozładowuje ciężarówki, paletyzuje i depaletyzuje za naciśnięciem jednego przycisku. Potrafi przeładować do 360 pudełek na godzinę. Zasięg - 3 metry, nośność - do 15 kg, prędkość przemieszczania się - do 4 m/s.
youtube
ATLAS reklamowany jest przez producenta jako najbardziej dynamiczny robot humanoidalny na świecie. Niestandardowe silniki, zawory i kompaktowy agregat hydrauliczny umożliwiają Atlas dostarczanie dużej mocy do dowolnego z 28 połączeń hydraulicznych, co zapewnia imponującą mobilność. Wysoki ma 1,5 metra, waży 80 kg. Porusza się z prędkością do 1,5 m/s.
youtube
Wszystkie poruszają się z zadziwiającą lekkością, zwinnością, gracją. „Chociaż inspiracją dla naszych robotów jest świat przyrody, projekt jest ostatecznie motywowany funkcjonalnością. Nasze roboty w końcu poruszają się jak ludzie i zwierzęta nie dlatego, że zaprojektowaliśmy je tak, by wyglądały jak ludzie i zwierzęta, ale dlatego, że stworzyliśmy dla nich równowagę. Równowaga i dynamiczny ruch to cechy, które wcześniej widzieliśmy tylko u zwierząt. To właśnie ta organiczna cecha dynamicznie stabilnego ruchu, którą ludzie zwykle kojarzą z realistycznym ruchem. Częściowo ze względu na zalety ruchu dynamicznego nasze roboty mogą z łatwością poruszać się po trudnym, nieustrukturyzowanym, nieznanym lub antagonistycznym terenie. Roboty na kołach i gąsienicach są ograniczone schodami, szczelinami, przeszkodami na poziomie gruntu, takimi jak okablowanie i rozmieszczone materiały oraz niewielkie różnice wysokości w podłodze. Te środowiska nie stanowią takich samych wyzwań dla robotów z nogami” - zachwala Boston Dynamics na swojej stronie internetowej.
W trakcie wykonywania układu tanecznego SPOT zachowuje się tak, jakby chciał również zaśpiewać. Tego jeszcze nie potrafi. Może i dobrze…
(raj)
Źródło: bostondynamics.com
0 notes
Text
Pełna śmieciarka co minutę
W 2021 r. żegnamy się z plastikowymi mieszadełkami, słomkami czy plastikowymi sztućcami. Na terenie całej Unii Europejskiej wchodzi właśnie w życie zakaz wprowadzania ich na rynek. „Jeżeli ktoś poda nam jeszcze posiłek na plastikowym talerzu to tylko dlatego, że zalega on w restauracyjnym magazynie, ale czas na opróżnianie magazynów skończy się 3 lipca 2021 r.” - podała WWF w komunikacie prasowym, opublikowanym ostatniego dnia ubiegłego roku.

Z danych WWF wynika, że w ciągu ostatnich 65 lat produkcja plastiku na świecie wzrosła z 2 milionów do 348 milionów ton rocznie. Każdego roku co najmniej 8 milionów ton plastiku wycieka do oceanu światowego – to ekwiwalent wyrzucania jednej śmieciarki pełnej plastiku do oceanu co minutę. Jeśli nie podejmiemy żadnych działań a produkcja plastiku będzie wzrastać to będą już dwie śmieciarki w 2030 i cztery w 2050. Najlepsze dostępne dane mówią że dziś w oceanie mamy ponad 150 milionów ton plastiku, a rocznie przez plastikowe odpady traci życie STO MILIONÓW ssaków morskich.

Większość z tych odpadów możemy bez większego problemu zastąpić innymi, nie zagrażającymi środowisku naturalnemu. Ekolodzy szacują, że tylko w Polsce zużywamy rocznie 1,2 miliarda słomek, a w całej Unii Europejskiej aż 100 miliardów toreb foliowych i 46 miliardów plastikowych butelek rocznie. Każdy mieszkaniec Europy generuje ok. 31 kg śmieci z plastiku, tylko 30 % z nich podlega recyklingowi.
Pod koniec marca 2019 r. Parlament Europejski olbrzymią większością głosów zatwierdził zakaz sprzedaży wyrobów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych (Europejska Dyrektywa Plastikowa -The Single- Use Plastics Directive). Zakazem sprzedaży w Unii Europejskiej objęte zostały plastikowe sztućce (widelce, noże, łyżki i pałeczki), talerzyki i inne naczynia, słomki do napojów, patyczki do uszu, uchwyty do balonów, styropianowe kubeczki.

Od 2025 r. nakrętki i wieczka plastikowe będzie można wprowadzić do obrotu tylko pod warunkiem, że będą one przymocowane na stałe do butelek i pojemników a wszystkie butelki plastikowe muszą być wykonane w minimum 25% z materiału pochodzącego z recyklingu (od 2030 r. - w 30%). Również do 2025 r. poziom zbiórki i recyklingu plastikowych butelek na napoje jednorazowego użytku ma wynieść 77%, a do 2029 r. - 90%.
Ustalono również, że rozszerzone będzie stosowanie zasady „zanieczyszczający płaci” - na przykład koszt zbierania plastikowych sieci utraconych w morzu będą musieli ponosić ich producenci, a nie rybacy a koszt recyklingu nie ulegających rozkładowi składników filtrów papierosowych obciąży producentów wyrobów tytoniowych. Decyzje te pozwolą na zmniejszenie tempa zanieczyszczania wód i oceanów, nie rozwiążą jednak problemu usunięcia plastiku zalegającego na ich dnie lub pływającego w rosnących plamach śmieci po ich powierzchni (tak zwana Wielka Pacyficzna Plama Śmieci już obecnie ma powierzchnię pięciokrotnie większą, niż Polska).
To nie jedyne zmiany związane z ograniczaniem użycia plastiku. Już od jutra od każdego kilograma tworzywa, którego nie poddano przetworzeniu, państwo członkowskie będzie musiało zapłacić 80 eurocentów podatku. Wpływy z opłaty, mają wesprzeć budżet Wieloletnich Ram Finansowych i Funduszu Odbudowy po pandemii koronawirusa (tzw. Next Generation EU).
“W Polsce mówi się też powoli o wprowadzeniu powszechnego systemu kaucyjnego dla butelek plastikowych, bez którego osiągnięcie celu selektywnej zbiórki plastikowych butelek na poziomie 77% byłoby niemożliwe. Taki system działa z powodzeniem w 10-ciu krajach UE. Na sąsiadującej z nami Litwie udaje się dzięki niemu zebrać z rynku 90% szklanych i plastikowych butelek. Nie ma powodów dla których nie mogłoby i nam się udać” - mówi Ewa Chodkiewicz z WWF Polska.
Plastik staje się coraz poważniejszym, globalnym zagrożeniem. Jest obecny wszędzie: w powietrzu, którym oddychamy, w wodzie, którą pijemy, a nawet w organizmach które teraz także w stworzeniach, które żyją z dala od ludzkiej cywilizacji. Mikroplastik odnaleziono w Rowie Mariańskim, w arktycznym lodzie, w wodzie, piwie a ostatnio - jak donosi brytyjski “The Guardian” - także w łożysku nienarodzonych jeszcze dzieci.
Przez swoją trwałość w środowisku oraz skalę w jakiej występuje, zanieczyszczenie plastikiem zostało przez ONZ nazwane jednym z największych wyzwań XXI wieku.
WWF (World Wildlife Fund for Nature) - organizacja pozarządowa i ekologiczna o zasięgu międzynarodowym, utworzona 11 września 1961 roku przez Juliana Huxleya, dyrektora generalnego UNESCO. W latach 1980-tych WWF współtworzył Światową Strategię w Zakresie Ochrony Przyrody, którą podpisał Sekretarz Generalny ONZ. Strategia, opublikowana jednocześnie w 34 stolicach świata, stała się podstawą kompleksowego spojrzenia na ochronę środowiska oraz zrównoważone wykorzystanie zasobów naturalnych naszej planety. W roku 1990 WWF przyczynił się do wprowadzenia międzynarodowego moratorium na handel kością słoniową. W 1992 roku fundacja odegrała ważną rolę w nakłonieniu rządów państw z całego świata do podpisania konwencji o bioróżnorodności i zmianach klimatu podczas konferencji ONZ w Rio de Janeiro. Podczas blisko 60 lat swojego istnienia WWF zainicjował, przeprowadził lub pomógł w realizacji kilkunastu tysięcy przedsięwzięć na rzecz ochrony przyrody na całym świecie, przyczyniając się m.in. do powstania ponad 270 parków narodowych. W Polsce WWF rozpoczął swoje działania w latach 90-tych. W roku 1993 przyczyniliśmy się do powstania Biebrzańskiego Parku Narodowego. W 2000 roku powstało biuro organizacji w Warszawie.
(raj)
Źródło: wwf.pl
0 notes
Text
„Torebki duszą moje morskie ziomki!”
Jeśli Morze żyje? Jeśli ma uczucia i emocje? Co kryją głębiny i podwodne światy? O czym chcą nam opowiedzieć? „Zanurkujmy w świat wyobraźni i dźwięków. Zanurzmy się w opowieść o zmiennych nastrojach wody, samotnych skałach i wrażliwych muszlach. Piosenki grane i śpiewane na żywo poprowadzą dzieci po kolejnych magicznych zakątkach morskiej krainy. Kto wie, dokąd zawędrujemy? Co odkryjemy? Porzućmy przyziemne wyobrażenia i dajmy się ponieść na falach ku MORZU możliwości”. Tak twórcy spektaklu „MORZE”, przygotowanego przez Nowy Teatr z Warszawy, zachęcają do udziału w niezwykłej teatralnej przygodzie. Od 6 stycznia br. przedstawienie będzie można bezpłatnie obejrzeć w internecie, na stronie warszawskiego teatru (link - pod informacją).

Spektakl promuje piosenka pod tytułem „Plastik” w wykonaniu Młodej Orkiestry Nowego Teatru. To efekt współpracy kompozytorki Barbary Wrońskiej, Nowego Teatru, Polskiego Radia 3 i wydawnictwa Kayax. Śpiewany przez młodych wykonawców tekst to proekologiczny, klimatyczny apel o przemyślane decyzje konsumenckie. Premiera piosenki miała miejsce w 2019 roku, w dniu Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Dzieci śpiewają między innymi:
„Jestem żółwiem morskim Widziałem różne rzeczy Widziałem jak się nasze morze zmienia Gdy człowiek coraz bliżej Wszędzie pływa plastik Talerze kubki i słomki Torebki jak szaliki Duszą moje morskie ziomki Oooooo plastik! Oooooo is not fantastic!”

youtube
- Utwór opowiada o tym, że morze dusi się od plastiku. Żółw morski, wieloryb i meduza – strasznie na to narzekają i wiedzą , że winę ponoszą ludzie. Puenta jest prosta- Plastic is not fantastic. To była bardzo miła współpraca, bo pierwszy raz w życiu pisałam coś dla dzieci, które miały wykonywać utwór na żywo podczas spektaklu. A jeszcze bardziej się ucieszyłam jak dowiedziałam się, że dzieciaki z orkiestry uwielbiają tę piosenkę i najchętniej grały by ją w kółko. Komponowanie dla dzieci z MONT-u było super doświadczeniem i bardzo dużo mnie nauczyło - powiedziała Barbara Wrońska, która skomponowała tę proekologiczną piosenkę.

Dziecięcy spektakl otrzymał Nagrodę Machulskich, czyli nagrodę jury Młodzieżowego 24. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży KORCZAK DZISIAJ za to, że „niesie wyjątkowo ważny współcześnie przekaz na temat zanieczyszczania środowiska, a robi to za pomocą pięknych wizualnie i muzycznie środków”.
https://www.vod.nowyteatr.org/wideo/10/publiczne
(raj)
Fot. Nowy Teatr w Warszawie

0 notes
Text
ICEMILL, czyli słodka woda z oceanu
- „Icemill” to efekt uboczny moich badań dotyczących odsalania wody morskiej w celu zaopatrywania habitatów w wodę pitną – mówi Katarzyna Przybyła, doktorantka Politechniki Wrocławskiej, autorka koncepcji instalacji pozwalającej na pozyskiwanie wody pitnej z zasolonej wody oceanów.

„Icemill – pure water for global sustainability” to idea ogromnej instalacji bazującej na metodzie odsalania przez zamrażanie. Opiera się ona na zjawisku krystalizacji cząsteczek wody – temperatura zamarzania czystej wody jest bowiem wyższa, niż roztworu wody morskiej.

- Krystalizacji ulegają najpierw cząsteczki czystej wody, oddzielając się od roztworu w postaci lodu. W porównaniu do innych technologii, zamrażanie jest mniej energochłonne i tańsze, a ze względu na ujemną temperaturę roboczą znacznie redukuje korozję – tłumaczy Katarzyna Przybyła, doktorantka Politechniki Wrocławskiej, autorka projektu.

Instalacja mogłaby powstać na bazie struktury żyroskopu. Cylinder zewnętrzny służyłby do produkcji lodu i mógł się obracać niezależnie od części wewnętrznej, a umieszczony w środku lodowy młyn obracałby się zgodnie z trzyfazowym cyklem procesu odsalania: produkcji, czyszczenia i topienia lodu. Lód byłby wytwarzany w zbiornikach instalowanych na lodówkach. Zbiornik miałby formę zwężającego się cylindra, co wspomagałoby proces oczyszczania lodu – solanka wypływałaby samodzielnie dzięki grawitacji i wracała do oceanu. Zastosowanie zbiorników zapewniałoby też większe możliwości transportu – czysta woda mogłaby być przewożona nie tylko tankowcami, ale i innymi jednostkami.

Projekt Katarzyny Przybyły był częścią wystawy głównej „Design and Utopia: From Manifesto to Action” w Muzeum Franza Mayera w Meksyku. Praca została pokazana w sekcji dotyczącej kryzysu klimatycznego („Climate Emergency”) obok plansz poświęconych m.in. Grecie Thunberg i zainicjowanemu przez niej ruchowi „Skolstrejk for Klimate” czy wideo z amerykańską kongresmenką Alexandrią Ocasio-Cortez, autorką koncepcji Nowego Zielonego Ładu.

Ten „efekt uboczny” pracy doktorantki z Wrocławia zdobył trzy międzynarodowe nagrody: pierwsze miejsce w konkursie reThinking Competition, wyróżnienie honorowe w Evolo Skyscraper i wyróżnienie honorowe w Jacques Rougerie Competition (konkurs organizowany we współpracy z Institut de France, czyli Francuską Akademią Naukową) oraz trzecie miejsce w polskim Konkursie dla Młodych Architektów i Inżynierów magazynu Builder.

Katarzyna Przybyła pracuje obecnie nad rozprawą doktorską na temat współczesnych możliwości i perspektyw kształtowania podwodnych habitatów mieszkalnych.
(raj)
Źródło: Politechnika Wrocławska.

0 notes
Text
Podwodna bazylia jest bardziej aromatyczna
Już pod koniec drugiego sezonu z wychodowanej pod powierzchnią wody bazylii i dużej miski sałaty mogli przygotować pesto - Nemo Pesto.

Historia Nemo's Garden rozpoczęła się w 2012 roku w Zatoce Noli na Riwierze Włoskiej, kiedy Sergio Gamberini, założyciel Ocean Reef Group, wpadł na pomysł połączenia swoich dwóch pasji: nurkowania i ogrodnictwa. Latem 2012 r. zakotwiczono na dnie morza pierwszą małą biosferę i zasadzono pierwszą zieloną bazylię.

Latem 2013 roku podwodna farma została powiększona o dwie 800-litrowe biosfery polietylenowe - wystarczająco duże, by akwanauci mogli dostać się do ich wnętrza i nadzorować wzrost bazylii aż do zbiorów. Analiza przeprowadzona przez prywatny instytut badawczy CeRSAA wykazała, że „podwodna” bazylia ma taki sam smak, jak ta z upraw lądowych, ale liście zawierały więcej olejków eterycznych niż standardowa uprawa (72,94% vs 57,13%). W kolejnym roku zaprojektowano i zainstalowano pod wodą biosferę o pojemności 2 tysiecy litrów i posadzili sałatę a w 2015 r. uprawiali już pod wodą czerwoną bazylię, różne rodzaje sałatek (rukola, sałata, róż, zielona miska), pomidory, cukinię, fasolę, zielony groszek, zioła (mięta, oregano, szałwia, tymianek, kolendra), kwiaty , aloes, grzyby .. „Oczywiście nie zawsze nam się to udawało. W niektórych przypadkach wilgotność była zbyt wysoka, a warunki wzrostu nie były idealne, ale generalnie wszystko szło bardzo dobrze” - wspominają na stronie internetowej poświęconej Ogrodom Nemo. Potwierdzały to testy chemiczne: stężenie olejków eterycznych było wysokie, nie zauważono negatywnych skutków niższego promieniowania słonecznego. Wilgotność i temperatura powietrza utrzymywane były pod stałą kontrolą.

Latem 2016 roku stworzono zupełnie nowe podwodne siedlisko. Za pomocą 28 łańcuchów zakotwiczono do dna morza pięć sztywnych, wykonanych z akrylu biosfer o szerokości 2 metrów i pojemności około 2000 litrów. Rozpoczęto eksperymenty z uprawą roślin do zastosowań kosmetycznych i farmaceutycznych. Ogrody Nemo stały się nie tylko podwodnymi szklarniami, ale też podwodnymi laboratoriami ciśnieniowymi, obserwatoriami oraz.. atrakcję turystyczną. Po raz pierwszy w historii Nemo's Garden kontynuowano projekt zimą.

Ogród Nemo to nie tylko przedsięwzięcie technologiczne, mające na celu sprawdzenie, czy możliwe jest opłacalne ekonomicznie i przyjazne dla środowiska uprawianie roślin pod wodą. Jego twórcy zapewniają, że wykorzystanie energii odnawialnej pozyskiwanej ze słońca i świeżej wody uzyskiwanej przez odsalanie wody morskiej czyni z Nemo's Garden system samowystarczalny. W ich ocenie mikroklimat i warunki termiczne w biosferach okazały się optymalne dla wzrostu roślin i plonów, podobnie jak w konwencjonalnej szklarni, ale nie wymagają dodatkowych źródeł energii. Woda skrapla się na wewnętrznych ścianach kopuł i podlewa rosnące wewnątrz rośliny. Prawie stała temperatura morza między dniem a nocą stwarza idealne warunki do wzrostu.

- Każdego roku odkrywamy nowe możliwości zastosowania biosfer - zapewnia Gianni Fontanesi, koordynator projektu w Nemo’s Garden - Należą do nich ekoturystyka, hodowla wodorostów, laboratoria naukowe czy podwodne stacje monitorowania dzikiej przyrody.

W centrum Ogrodu Nemo stoi Drzewo Życia - metalowa konstrukcja ważąca około pół tony, doprowadzająca do każdej biosfery kable, pozwalająca dzięki systemowi kamer na stałe monitorowanie upraw. Każda biosfera jest wyposażona w czujniki CO2, wilgotności, temperatury powietrza i oświetlenia. Żyroskop sprawdza stabilność każdego z elmentu systemu. Bezprzewodowa podwodna sieć komunikacyjna o zasięgu 200 metrów od DRZEWA ŻYCIA umożliwia nurkom komunikowanie się ze sobą oraz z wieżą kontroli nadzorującą Ogród Nemo z brzegu.

Obecnie podwodna farma składa się z 6 przezroczystych plastikowych kapsuł wypełnionych powietrzem, zakotwiczonych na dnie morza za pomocą łańcuchów i śrub. Akrylowe konstrukcje, przypominające duże balony, utrzymują około 2000 litrów powietrza i unoszą się na różnych głębokościach, między 4,5 m a 11 m pod powierzchnią wody.
(raj)
Źródło: http://www.nemosgarden.com/the-project/
youtube
0 notes
Text
Lucjan miał 81 lat
81-letni Lucjan, złowiony 1 grudnia br. o północy u wybrzeży Australii Zachodniej, to najstarsza tropikalna ryba rafowa zarejestrowana na świecie - poinformował Australijski Instytut Nauk o Morzu (AIMS).

- Urodził się podczas I wojny światowej - powiedział dr Brett Taylor, biolog z AIMS, cytowany w komunikacie prasowym Instytutu - Przetrwał wielki kryzys i II wojnę światową. Widział, jak Beatlesi przejmują władzę nad światem. To niesamowite, że ryba żyje na rafie koralowej przez 80 lat…
Morscy naukowcy są w stanie dokładnie określić wiek ryby, badając ich kości ucha, czyli „otolity”. Otolity rybne zawierają roczne prążki wzrostu, które można policzyć w podobny sposób, jak słoje drzew.
Złowiony o północy 1 grudnia Lucjan „pobił” poprzedniego rekordzistę o dwie dekady. - Do tej pory najstarsze ryby, które znajdowaliśmy w płytkich wodach tropikalnych, miały około 60 lat - powiedział dr Brett Taylor.

Ryba odnaleziona została w trakcie realizowanych przez AIMS badań, mających na celu badanie długości życia ryb tropikalnych. Badania mają pomóc w ustaleniu wpływu, jaki na długość życia ryb mają zmiany klimatyczne, w tym temperatury wody.
- Obserwujemy ryby na różnych szerokościach geograficznych, w wodach o różnej temperaturze, aby lepiej zrozumieć, jak ich organizmy mogą zareagować, gdy temperatura będzie rosła - powiedział
Badanie objęło cztery lokalizacje wzdłuż wybrzeża Zachodniej Australii, a także chroniony archipelag Chagos w środkowej części Oceanu Indyjskiego. Przyjrzano się trzem gatunkom, które nie są celem połowów w WA; okoń rudy ( Lutjanus bohar ), lucjan nocny ( Macolor macularis ) i lucjan czarno-biały ( Macolor niger ). Współautor tych badań, dr Stephen Newman z Departamentu Przemysłu Podstawowego i Rozwoju Regionalnego WA, powiedział, że ryby długowieczne są ogólnie uważane za bardziej podatne na presję połowową. - Lucjanowate stanowią dużą część rybołówstwa komercyjnego w tropikalnej Australii i są również głównym celem dla wędkarzy rekreacyjnych - powiedział.
W badaniu zidentyfikowano 11 osobników, które miały więcej, niż 60 lat.
Ryba złowiona została w wodach Rowley Shoals - to grupa trzech przypominających atole raf koralowych na północno-zachodnim wybrzeżu Australii, na południe od Morza Timorskiego, około 260 km na zachód od Broome. Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie „Coral Reefs” .
Szkoda tylko, że ten zaszczytny tytuł Lucjan otrzymał pośmiertnie.
The Australian Institute of Marine Science (AIMS) - założona w 1972 r. australijska rządowa agencja badawcza zajmująca się badaniami nad morzem tropikalnym. Jako pierwsze zbadała i opisała Wielką Rafę Koralową i jej unikalną bioróżnorodność. Skupia się na monitorowaniu i analizie zmian w ekosystemach morskich północnej Australii, od rafy Scott w Australii Zachodniej po wody przybrzeżne Darwina i Wielką Rafę Koralową. Jej celem jest ochrona i zrównoważony rozwój zasobów energetycznych, mineralnych, turystycznych i żywnościowych tropikalnych oceanów. https://www.aims.gov.au/
(raj)
youtube
0 notes
Text
Zrób to sam - łazik marsjański
Propozycja dla tych, którzy szukają niekonwencjonalnego prezentu pod choinkę. Wystarczy około 500 EUR, dostęp do drukarki 3D i można stać się właścicielem ExoMy - łazika marsjańskiego, który można samodzielnie wydrukować, zmontować a nawet zaprogramować wedle własnych upodobań.

ExoMy to urządzenie będące zminiaturyzowaną repliką Rosalind Franklin ExoMars - łazika wysłanego przez Europejską Agencję Kosmiczną ESA w misję ma Marsa (ma tam wylądować w 2022 roku) . Na stronach serwisu internetowego GitHub można znaleźć wszystkie materiały potrzebne do jego stworzenia, począwszy od instrukcji montażu aż po samouczek oprogramowania. Plany i oprogramowanie dla tej mini-wersji pełnowymiarowego eksploratora Marsa są dostępne za darmo.

Sześciokołowy łazik ExoMy został zaprojektowany przez Planetary Robotics Laboratory ESA , które specjalizuje się w opracowywaniu platform komunikacyjnych i systemów nawigacyjnych do obsługi planetarnych misji eksploracyjnych ESA. Łazik o wysokości 42 cm odtwarza kluczowe cechy swojej 2-metrowej wielkości marsjańskiej „siostry” Rosalind Franklin, w tym wiertło, panele słoneczne na tylnych skrzydłach i maszt kamery z konfigurowalną „buźką”, ustami i kapeluszem. ExoMy wykorzystuje konstrukcję „potrójnego wózka” - zawieszenia Rosalind Franklin, które pozwala pokonywać wysokie przeszkody tak wysokie, jak jego własne koło, jednocześnie utrzymując je stabilnie na podłożu.

- Chcieliśmy, aby projekt był jak najbardziej przystępny i przyjemny” - mówi niemiecki stażysta Maximillian Ehrhardt - ExoMy faktycznie rozpoczęło się jako jednorazowa demonstracja podczas Dnia Otwartego ESA w ESTEC w Holandii w 2018 roku. Goście w każdym wieku mogli przejechać nim przez labirynt„ Mars Yard ”- obiekt testowy imitujący marsjański teren. To był wielki hit, który sprawił, że pomyśleliśmy o wersji, którą ludzie mogliby stworzyć dla siebie.
Każde koło ma własny silnik, a ich bieżnik ma występy zapewniające przyczepność na nierównym podłożu. Można również wydrukować elastyczne tuleje, które nasunięte na koła zapewniają płynniejszy przejazd po równych powierzchniach.
- Skoncentrowaliśmy się na tym, aby projekt był jak najbardziej przystępny cenowo i dostępny - wyjaśnia Miro Voellmy ze Szwajcarii na stronie internetowej poświęconej projektowi - Wykorzystuje komputer Raspberry Pi i gotowe części elektroniczne dostępne online oraz w każdym sklepie hobbystycznym. Mamy nadzieję, że uczniowie lub studenci stworzą własne ExoMy
Wydrukowanie wszystkich części miniaturowego łazika zajmuje do dwóch tygodni. Wytwarza się je z biodegradowalnego materiału wykonanego ze skrobi roślinnej.

Planetary Robotics Laboratory - Laboratorium robotyki planetarnej ESA, zajmujące się wspieraniem i rozwojem projektów, poczynając od wstępnych badań, walidacji i demonstracji nowych koncepcji, poprzez analizę techniczną, symulację i prototypowanie, po udzielenie pomocy w rozwiązywaniu problemów rozwojowych podczas wdrożenia, a następnie weryfikację, czy skompletowany sprzęt jest w stanie sprostać wymaganiom misji. Laboratorium wspiera badania, rozwój i testowanie w całej ESA dwóch głównych typów robotów stosowanych w robotyce planetarnej: platformy łazików i systemy pobierania / manipulowania próbkami.
W przypadku łazików sprzęt i wiedza laboratoryjna pozwalają na ogólne prototypowanie koncepcji, ocenę i testowanie środków lokomocji, środków nawigacji i lokalizacji, autonomii logicznej, środków dowodzenia i monitorowania.
W przypadku systemów pobierania próbek / manipulacji próbkami Laboratorium oferuje wsparcie w ocenie wykonalności manipulatorów i narzędzi, prototypowaniu i testowaniu ich, a wreszcie ocenie interakcji z otoczeniem i obsługiwanym przez nie instrumentem / sprzętem. http://www.esa.int/Enabling_Support/Space_Engineering_Technology/Planetary_Robotics_Laboratory
European Speace Agency (ESA) ( Europejska Agencja Kosmiczna) – międzynarodowa organizacja krajów europejskich, której celem jest eksploracja i wykorzystanie przestrzeni kosmicznej. Siedziba organizacji znajduje się w Paryżu. Agencja została powołana na mocy konwencji z 30 maja 1975. https://www.esa.int/
(raj)
Żródło: ESA, Planetary Robotics Laboratory
youtube
0 notes
Text
Anthénea jak kwiat lotosu, czyli kosztowny drobiazg
Może być domem mieszkalnym, niewielkim hotelem, gabinetem SPA lub małym centrum konferencyjnym. Jest odporna na zmiany klimatu i falowanie oceanów. Zasilana wyłącznie energią słoneczną, wyposażona w certyfikowany system oczyszczania ścieków, neutralna dla środowiska naturalnego. „Jest umieszczona na wodzie jak kwiat lotosu. Na pokładzie jesteście nie tylko turystami, ale odkrywcami nowego świata” - zachwalają francuscy projektanci i producenci pływającej kapsuły mieszkalnej. Nowoczesna, elegancka, luksusowo wyposażona Anthénea ma tylko jedną wadę - w zależności od wersji kosztuje od 250.000 do 420.000 EUR. Plus VAT.

Pływający apartament zaprojektowany został przez francuskiego architekta, projektanta okrętów dla marynarki wojennej Jean-Michela Ducancelle, zainspirowanego pływającą kabiną używaną przez agenta 007 do ucieczki w filmie „Szpieg, który mnie kochał” (1977). Trzeba przyznać, że warunki, w jakich James Bond kończył swoją kolejną misję, były godne pozazdroszczenia.

Projektant Anthénea miał ambicje spełnienia oczekiwań najbardziej wyrafinowanych klientów. Najwyższy poziom to taras słoneczny ze sterowanym elektrycznie, ruchomym dachem (jego ustawienie można korygować w zależności od kierunku wiatru), może pomieścić do 12 gości. Na zewnętrznym pokładzie o długości 30 metrów można spacerować, łowić ryby lub odpocząć po morskiej kąpieli. Wyposażona jest w system automatyki sterujący oświetleniem oraz otwieraniem i zamykaniem drzwi za pomocą smartfona.

To produkt, który można dostosowywać do indywidualnych oczekiwań, „szyty na miarę”. Może być luksusowym apartamentem z aneksem kuchennym, okrągłym łóżkiem typu king-size, wanną, dwoma umywalkami, szafą i sofą (kapsuła może mieć jedno, dwa lub trzy pomieszczenia), modułowym i wyposażonym wedle życzenia odbiorcy centrum wellness lub pomieszczeniem konferencyjnym, przygotowanym do obsługi 15 gości, wyposażonym we wszystkie niezbędne urządzenia techniczne oraz garderobę, zaplecze sanitarne i mini kuchnię. Wnętrze jest w większości wykonane z polerowanego betonu i drewna, a wzornictwo jest proste i nowoczesne.



Jak zapewnia firma Anthénea pływająca kapsuła zaprojektowana została tak, by żyć w zgodnie z naturą. Zużywa tylko energię słoneczną - pięć paneli słonecznych zainstalowanych na kopule zaspokaja zapotrzebowanie na energię elektryczną i ciepłą wodę. Dom wyposażony jest w atestowaną stację uzdatniania „wody czarnej” i „szarej”. Anthénea przetwarza wszystko to, co konsumuje i oddaje na zewnątrz tylko czystą wodę. Jej konstrukcja w 100% nadaje się do recyklingu.

Anthenea jest przygotowana do funkcjonowania w szerokim zakresie temperatur - od -30 ° C do + 40 ° C.
Anthénea
- waga - 7 ton (bez ładunku), 18 ton (balastowana) - średnica kadłuba - 9,4 m - wysokość 4,76 m - zanurzenie w obciążeniu - 0,72 m - powierzchnia wnętrza - 50 m² - powierzchnia górnej kabiny słonecznej - 14 m² - taras wypoczynkowy/spacerowy - 30 m (raj)
Źródło: https://www.anthenea.fr
0 notes
Text
James Bond, mgławice, galaktyki i Archiwum X
„Był legendą. Gwiazdą kina i obserwatorem gwiazd” - napisał komentator „Tygodnika Powszechnego”. Była to jedna „ z najbardziej monumentalnych instalacji naukowych na świecie” stwierdził dziennikarz tygodnika „Polityka”. 1 grudnia nad ranem czasu lokalnego zawaliła się na czaszę 900-tonowa platforma z odbiornikiem radioteleskopu Arecibo, przez ponad 50 lat największego teleskopu na świecie.

Kiedy w roku 1963 oddawano go do użytku był największym na świecie radioteleskopem o pojedynczej czaszy (305 metrów średnicy - blisko trzy razy więcej, niż długość boiska na Stadionie Narodowym). Zbudowano go w okolicach miejscowości Arecibo (Puerto Rico). Składa się z blisko 40 tys. aluminiowych paneli tworzących zwierciadło, od którego odbijały się fale elektromagnetyczne emitowane przez obiekty kosmiczne. Zwierciadło skupiało je w zwierciadle wtórnym, umieszczonym na zawieszonej 150 m nad ziemią, ważącej 900 ton platformie. Wykorzystywano go w badaniach radioastronomicznych, atmosferycznych i radarowych realizowanych przez Uniwersytet Cornell, SRI International, USRA oraz Metropolitan University w Portoryko we współpracy z NSF. Korzystanie z teleskopu umożliwiano też innym jednostkom naukowym. Dopiero w 2016 roku w Chinach powstał większy od niego radioteleskop FAST (o średnicy 500 metrów).

„Jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych na całym świecie symboli nauki. Badał między innymi ruch Merkurego, gwiazdy, pulsary, asteroidy, mgławice i galaktyki, odkrywał pierwsze planety pozasłoneczne, a do tego wysłał w Kosmos nasz pierwszy celowo opracowany komunikat radiowy przeznaczony dla hipotetycznych obcych cywilizacji z odległych planet” - napisała Dr Elżbieta Kuligowska z Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego. Radioteleskop Arecibo wysłał wiadomość do Gromady Herkulesa, dotrze tam za mniej więcej 25 tys. lat. Tak zwany Komunikat z Arecibo to pierwsza próba nawiązania przez ludzkość komunikacji z Obcymi.

Umożliwił dokonanie znaczących odkryć naukowych. „W 1974 r. dzięki obserwacjom w Arecibo Russell A. Hulse i Joseph H. Taylor Jr. odkryli istnienie pulsara podwójnego, czyli pary orbitujących wokół siebie gwiazd neutronowych. Obiekt o mało wdzięcznej nazwie PSR B1913+16 pozwolił uczynić kolejny krok potwierdzający słuszność ogólnej teorii względności Einsteina – dowieść istnienia fal grawitacyjnych. 20 lat później Russell i Taylor otrzymali za to Nobla w dziedzinie fizyki” - przypomina Karol Jałochowski z tygodnika „Polityka”. W 1990 roku urodzony w Szczecinku astronom Aleksander Wolszczan zmierzył okresy oscylacji pulsara PSR 1257+12, co pozwoliło mu odkryć krążące wokół niego trzy pierwsze poznane przez ludzkość planety pozasłoneczne.
Teleskop Arecibo był też wykorzystywany w działaniach pozanaukowych. Zagrał w filmach „Kontakt”, „Goldeneye” z Jamesem Bondem, „Archiwum X”. Jest również uważany za jedną z głównych atrakcji turystycznych Puerto Rico, przyciągając około 90 000 odwiedzających rocznie. Był również wykorzystywany przez wywiad Stanów Zjednoczonych do określania pozycji stacji radarowych ZSRR na podstawie sygnałów odbitych od Księżyca.

10 sierpnia 2020 roku doszło do poważnej awarii: urwał się jeden z kabli podtrzymujących metalową platformę znajdującą się nad radioteleskopem powodując uszkodzenie jego czaszy na długości około 30 metrów. W trakcie spadku kabel uszkodził także kilka paneli kopuły. 6 listopada pękł główny kabel na tej samej wieży. Niezależne firmy inżynieryjne zgodnie stwierdziły, że konstrukcja teleskopu jest zagrożona katastrofalną awarią, a jego kable mogą już nie być w stanie znosić obciążeń, jakie miały wytrzymywać. Według specjalistów ewentualna naprawa anteny byłaby zbyt ryzykowna i nie dawała pełnej gwarancji bezpieczeństwa.
Komentując decyzję o likwidacji anteny z Arecibo Edgard Rivera-Valentín, naukowiec z Universities Space Research Association w Lunar and Planetary Institute w Teksasie powiedziął:
- „Pomyśl, co oznacza most Golden Gate dla San Francisco czy Statua Wolności dla nowojorczyków. Arecibo jest tym i więcej dla Puerto Rico.
Przez 60 lat z Arecibo skorzystało ponad 250 naukowców. Zgromadzono 3,5 petabajtów danych, które wciąż są badane. - Proces pożegnania się z Arecibo z pewnością potrwa kilka lat. To nie będzie natychmiastowe - powiedział Aleksander Wolszczan, cytowany przez portal phys.org.
Niestety - pożegnanie z teleskopem z Arecibo trwało znacznie krócej.
youtube
(raj)
Żródła: naic.edu, Phys.org, portal Nauka UJ (Uniwersytet Jagielloński), urania.edu.pl, „Tygodnik Powszechny”, „Polityka”
0 notes
Text
Potrzebujemy zbiorowego, globalnego działania
13 listopada br. ogłoszono utworzenie wokół archipelagu Tristan da Cunha największego, w pełni chronionego rezerwatu morskiego na Oceanie Atlantyckim, czwartego pod względem wielkości rezerwatu wodny na świecie. Nowa morska strefa ochronna ma powierzchnię 687 tysięcy kilometrów kwadratowych - to obszar ponad dwukrotnie większy od terytorium Polski.
To obszar unikalny pod względem przyrodniczym - siedlisko rekinów sevengill, albatrosów zółtodziobych, burzyków, pingwinów skalnych, wielorybów czy rekinów. „Nasz łańcuch czterech małych wysp zamieszkuje wiele unikalnych gatunków” - można przeczytać na stronie internetowej prowadzonej przez mieszkańców Tristan da Cunha - „Niektóre z nich nie rozmnażając się nigdzie indziej na Ziemi. 80% światowej populacji subantarktycznych fok futerkowych rozmnaża się na naszym archipelagu, podobnie jak ponad 90% światowej populacji pingwinów skalnych. Można zauważyć południowe wieloryby i ich cielęta, a także rzadko widywanego wieloryba pasterskiego. Nasze wody to certyfikowane łowisko homara (Jasus tristani), od którego zależy lokalna gospodarka. Dzięki temu zrównoważonemu rybołówstwu społeczność jest w dużej mierze samowystarczalna: homar zapewnia ponad 80% dochodu wyspy i od tego zależy nasz styl życia”.

Na 90 procentach wód otaczających Tristan da Cunha zabronione zostało prowadzenie połowów, wydobywanie piasku i górnictwo głębinowe. Prowadzenie zrównoważonych połowów będzie dozwolone jedynie dla lokalnych mieszkańców, na obszarze stanowiącym 10% lokalnych wód wyspy.
Po ogłoszeniu nowej strefy ochronnej obszar oceanów objętych ochroną przez Wielką Brytanię wynosi 4,3 miliona kilometrów kwadratowych. To jeden procent powierzchni światowych oceanów, obszar 17 razy większy od Wielkiej Brytanii. Archipelag dołącza do innych brytyjskich terytoriów zamorskich, które chronią swoje wody w ramach programu Blue Belt: Wysp Wniebowstąpienia, Brytyjskiego Terytorium Antarktycznego, Brytyjskiego Terytorium Oceanu Indyjskiego, South Georgia i South Sandwich Islands, Wysp Pitcairn i Święta Helen.

- Grozi nam śmierć naszych mórz. Podgrzewamy je, zwiększamy kwasowość i każdego dnia wypełniamy je plastikiem dławiącym żółwie, trującym delfiny, zamieniającym nasz ocean w ogromne pływające wysypisko śmieci. Dlatego cieszę się, że Wielka Brytania obejmuje obecnie ochroną ponad 4,3 miliona kilometrów kwadratowych światowego oceanu - powiedział premier Boris Johnson, cytowany przez rządowy portal gov.uk - Wzywam inne narody, aby przyłączyły się do naszej projektu ochrony 30 procent światowych oceanów do 2030 roku. Potrzebujemy zbiorowego, globalnego działania, jeśli mamy pozostawić w spadku świat równie wspaniały i wspaniały jak ten, który odziedziczyliśmy.

Ważną rolę w doprowadzeniu do ochrony tak wielkiego obszaru morskiego odegrało Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (RSPB - The Royal Society for the Protection of Birds). Przez ostatnie dwie dekady RSPB ściśle współpracowała z lokalną społecznością w Tristan da Cunha i prowadziła istotne badania w celu doprowadzenia do długoterminowej ochrony obszarów morskich otaczających wyspy.

- Ta mała społeczność jest odpowiedzialna za jedno z największych osiągnięć w dziedzinie ochrony przyrody w 2020 roku. Jesteśmy ogromnie dumni, że mogliśmy współpracować z naszymi przyjaciółmi z Tristan da Cunha, programem rządu brytyjskiego Blue Belt i innymi partnerami, aby uzyskać to wiodące na świecie oznaczenie. To ochroni jedno z najbardziej dziewiczych środowisk morskich na naszej planecie, zamieszkałe przez dziesiątki milionów ptaków morskich, zagrożone rekiny, mało znane gatunki wielorybów i szybko rozwijające się populacje fok - stwierdziła Beccy Speight, prezes RSPB. Zapewniła, że nowa strefa ochronna będzie „klejnotem w koronie brytyjskiej ochrony mórz”.
W przyszłym roku Wielka Brytania będzie gospodarzem Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP26). Odbędzie się ona w Glasgow w listopadzie 2021 r. Zaproszeni przez rząd Wielkiej Brytanii światowi przywódcy będą rozmawiać o możliwości zintensyfikowania współpracy w walce ze zmianami klimatycznymi, tworzeniu nowych form ochrony morskiej różnorodności biologicznej i zwalczania zanieczyszczenia oceanów plastikiem.

Tristan da Cunha - grupa wysp wulkanicznych na południowym Atlantyku, położona w połowie drogi między Afryką Południową a Ameryką Południową - około 2,5 tys. km od wybrzeża Kapsztadu w RPA , 2,2 tys. km od Wyspy Świętej Heleny i 3,5 tys. km od wybrzeży Falklandów. Największa z nich - Tristan da Cunha - ma średnicę 11 km i powierzchnię 98 km kw. Wszystkie mają powierzchnię 207 km. kw. To terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii, w którym znajduje się najbardziej oddalona osada ludzka na świecie.. Liczy około 250 stałych mieszkańców. Na wyspie Gough znajduje się stacja mateorologiczna (25 lat temu wpisano wyspę Gough na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO). Jest to brytyjskie terytorium zamorskie z własną konstytucją. Na głównej wyspie nie ma lotniska - jedynym sposobem podróżowania na wyspę jest sześciodniowa wycieczka łodzią z Republiki Południowej Afryki.

Blue Belt - program prowadzony przez rząd brytyjski, wspierający brytyjskie terytoria zamorskie w zakresie ochrony i zrównoważonego zarządzania ich środowiskami morskimi. Program ma umożliwić realizację międzynarodowego zobowiązania przyjętego przez Global Ocean Alliance, zgodnie z którym do 2030 roku status morskich obszarów chronionych ma uzyskać 30 proc. światowych oceanów. Do sojuszu przystąpiły jak dotąd 32 kraje świata.
Opracował (raj)
youtube
Żródła: Brittanica.com, NASA, gov.uk, National Geographic”
2 notes
·
View notes
Text
Od 50 lat Polacy badają kosmos
Dzięki temu niewielkiemu urządzeniu Polacy zostali czwartym narodem zaangażowanym w podbój kosmosu - po Rosjanach, Amerykanach i Czechach. Jak poinformowało Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk 50 lat temu, dokładnie 28 listopada 1970 roku, poleciał w kosmos spektroheliograf rentgenowski - pierwszy skonstruowany w Polsce kompleks instrumentów badawczych.

Propozycję dołączenia do programu Interkosmos przywiózł z Warszawy do Wrocławia Dyrektor Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, profesor Jan Mergentaler. „Wydała się nierealna. Nikt z naukowców, którym przedstawiono pomysł, nie miał doświadczenia w budowaniu instrumentów na misje kosmiczne. Pozostawała wiedza książkowa i maleńki warsztat wyposażony w przestarzałe maszyny obsługiwane przez jednego mechanika. Mimo to profesor Mergentaler zdecydował się zrobić pierwszy przełomowy krok w metodyce badania Słońca” - wspominają dziś pracownicy Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Głównym problemem do rozwiązania była łączność. Pięćdziesiąt lat temu zespół wrocławskich naukowców nie miał technicznych możliwości przesłania wykonanych w kosmosie zdjęć czy wyników przeprowadzonych pomiarów drogą radiową. Jedyną szansą było skonstruowanie urządzenia, które nie spali się w atmosferze i wróci na Ziemię. Rosjanie dysponowali rakietami, które wracały na Ziemię - nie tak, jak współczesne rakiety wielokrotnego użytku, bo wracał jedynie fragment z instrumentem badawczym, ale to dawało już pewne możliwości. Mogły wynieść instrument i wrócić z nim przez granicę atmosfery, gdzie już po oddzieleniu się od rakiety zasobnik z urządzeniem badawczym mógł wylądować dzięki spadochronom.

Składający się z piętnastu kamer spektroheliograf rentgenowski został umieszczony w zasobniku rakiety. Start miał odbyć się nie z kosmodromu, lecz z poligonu w Kapustin Jarze w Obwodzie Astrachańskim w ZSRR - jak wszystko, co związane było ze zdobywaniem kosmosu, tak i ten program otoczony był najściślejszą tajemnicą. Rakieta wzbiła się na wysokość 500 km, czyli aż o 400 dalej niż wynosi umowna granica kosmosu, znajdująca się na wysokości 100 km tzw. linii Kármána. Przebywała w kosmosie zaledwie 10 minut, a cała operacja trwała około pół godziny.

- Udało się. Urządzenie przetrwało, filmy nadawały się do wywołania, w dodatku okazało się, że mieliśmy dużo szczęścia - aparatura zarejestrowała plamy silnej aktywności na Słońcu, plamy pojawiające się okresowo. Całkiem przypadkiem wystrzeliliśmy nasz spektroheliograf w odpowiednim momencie - wspomina dr Zbigniew Kordylewski z Centrum Badań Kosmicznych PAN Zakładu Fizyki Słońca we Wrocławiu, jeden z konstruktorów urządzenia.
50 lat temu rozpoczęła się era polskich obserwacji satelitarnych Słońca i udziału w badaniach kosmosu.
Interkosmos - projekt współpracy krajów socjalistycznych w realizacji programu kosmicznego ZSRR. W ramach Interkosmos prowadzono loty bezzałogowe i załogowe z kosmonautami spoza Związku Radzieckiego - w tym na stacje kosmiczne Salut, potem zaś stację Mir. W 1978 toku, w ramach programu Interkosmos, w kosmos wystartował pierwszy Polak - Mirosław Hermaszewski, który na pokładzie statku kosmicznego Sojuz 30 poleciał na stację orbitalną Salut 6. Współpracą i prowadzeniem badań kosmicznych zajęło się powołane w 1978 roku Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. (kosmonautyka.pl)

Centrum Badań Kosmicznych to interdyscyplinarny instytut naukowy Polskiej Akademii Nauk utworzony w 1976 roku. - prowadzi prace naukowe i techniczne oparte na eksperymentach kosmicznych w zakresie fizyki przestrzeni kosmicznej oraz fizycznych i geodynamicznych badań planet i Ziemi. - łączy twórczość badawczą z kreatywnością konstrukcyjną, - promuje zaangażowanie Polski w międzynarodowych misjach kosmicznych, - tworzy związki badań kosmicznych z ich praktycznymi zastosowaniami w Polsce, - jest inspirowane potrzebami nauki i krajowego rynku w zakresie technik kosmicznych. (CBK PAN)
Oprac. (raj)
Źródło: Centrum Badań Kosmicznych PAN, Kosmonautyka.pl Fot. CBK PAN, ESA
0 notes