Tumgik
polish-horizon · 5 years
Text
Zbrodnia zwana miłością (愛という名の咎)
“Mizja?” “Ych!” “Co za prędka dziewczyna!” “Czekaaaj!” “Ej!” “Uciekła!” “Aaaaa!!” “Z drogi, już!”
Aby pozbyć się cieni prześladowców, biegnie przez ciemny las. Księżyc rzuca błękitne światło na dziką ścieżkę, jak gdyby ją prowadził.
Chcąc złamać ducha dziewczyny, ścięli moje długie włosy chłodno niczym północny wiatr… I tak… Powstaje… Sytuacja bez wyjścia… Piękności żyją krótko… Czeka przeznaczenie… Na ofiarę (dar dla boga wody) wyznaczenie…
“Ej! Szybko! Haa!” “Aaaa!!” “No co, przecież daję ci fory. Zabawa dopiero się zaczyna, wiesz?” “T- tak, właśnie!” “Aaaa!!” “Ła?! Precz z tymi parszywymi łapami! Z dala od mojej kochanej (najcudowniejszej w świecie żywych, którą szczerze powiedziawszy spotyka nieszczęście przez zazdrość bogini) siostry! Jak tak uwielbiacie kobiety, to śpijcie z nimi w Hadesie!
“Elef? Elef, to naprawdę ty?!”
Wspaniałe czasy mitów; geneza, o której śpiewają. Któż je opowiada? Opowiadamy je my! Któż o nich śpiewa? Śpiewamy o nich my! Halleluja (Cztery czarne kotki)
Ach… Niebiosa stale zsyłają nam trudy, jak gdyby wystawiając nas na próbę. Ludzie mogą jedynie z pokorą przyjąć wolę bogów… A przynajmniej… tak myślałam… lecz nagle w głębi mojego serca rozległ… twój głos… Pod jego wpływem… zaczęłam biec… tak po prostu… tak zwyczajnie.
Naprawdę jeszcze bardziej urosłeś. ↔ Spójrz lepiej na siebie, jak wypiękniałaś (wydoroślałaś). Nareszcie się spotykamy. Od teraz nie rozstawajmy się nieważne, co się zdarzy! Miałem (/-am) życzenie, które chcieliśmy spełnić, choćby kosztem czyjegoś szczęścia. Stanę plecami do Miry (przeznaczenia) i dopuszczę się zbrodni niewybaczalnej Zapomnę o sprawiedliwości, morałach, świecie (szóstym horyzoncie) i będę kochać tylko ciebie!
“Jest, kapłanka!” “Chodźmy, Mizja!” “Tak!”
“Skąd tak naprawdę bierze się miłość i gdzie znika? Nieznana kobieta, która postanowiła sprzeciwić się ‘Moirze’. Ona jest ‘Nein’.”
“Nie pozwólcie im uciec! Jak tak dalej pójdzie, to Skorpiusz nas zabije!” “Co za zawzięte dranie!” “Nie dziwię się im, są zdesperowani.” “Jak wojna wreszcie się skończy, wezmę ślub!” “Cholera… A masz!” “Uch… Ja już nie dam rady…! Resztę zostawiam tobie, szybkonogi Achillesie…!” “A niech to! Weź się w garść, Teukros!” “Chwila, czekajcie! Wydano nowe rozkazy!” “C- Co takiego?!” “To co, wracamy?” “Coś ty taki wesoły?!”
Prześladowcy nie ustają… Są wytrwali jak skorpiony… Niezliczoną ilość razy… niemal nas schwytali…
[Kierunek: święte miasto, w którym przebywa Orion] ↑ wybór brata Tam gwiazdy świecą złowrogo! ↓ wybór siostry [Kierunek: wielka przystań]
Iść na północ, czy na południe? Brat powiedział na północ, ale tam gwiazdy świecą złowrogo! Postawiłam na południe.
Źródło skąpane jest w ciszy nocy. Ach… Gdybym wyciągnęła rękę, mogłabym go dotknąć. Kołyszący się na powierzchni wody nikły księżyc zostawiłam za plecami “Elef!” i wyciągnęłam rękę, żeby chwycić jego dłoń―. Rankiem wspięliśmy się na wzgórze… i przywitała nas morska bryza…
“Ej, słyszałeś? Ponoć w Arkadii wybuchła wojna domowa.” “Coś takiego… Zaczyna robić się niebezpiecznie.” “Doprawdy.” “Znów wojna. Ciekawe, co będzie z Anatolią.” “Nic nie poradzimy.” “‘Tylko Moira wie’... co? Hahaha!” “Ej, nie ma co się śmiać…”
Przysłuchując się szumowi fal przez jego ramię, tak sobie… trochę… rozmyślałam. “Byłoby cudownie, gdybyśmy mogli mieszkać gdzieś na daleko, na malutkiej wyspie.” I wtedy potknęłam się o kamyk-- ała!!
“Mizja! Wszystko w porządku?!” “Ej, ty, ty przecież jesteś Dollon!” “Oo, kopę lat, Elefek! Tyś jeszcze nie zdechł?! Hahaha!” “W samą porę! Moglibyśmy jutro popłynąć twoim statkiem?” “A czemu nie!” “W trakcie podróży widzieliśmy targów niewolników bez liku. To bardzo smutne… ale gdyby ratować każdego…” “Nie widać końca…” “Proszę zaczekać!!”
“Kronos jest przędzony…”
Ach… Gdzieś tam w świecie na pewno trwa jakiś spór, ale czy jest coś złego w czerpaniu radości z życia w spokoju? (Nic w tym złego…)
Z jakiegoś powodu… oczarowany był śmiercią… A ja oddaliłam go… od zapachu krwi… Nie pozwoliłam mu dokonać… tego, co miał powinność zrobić… Tak, ja… zła za mnie kobieta… ale…
Mizja ♡ Mizja ♪ Mizja ♡ Mizja ♪ Mizja ♡ Elef ♪ Elef ♡ Elef ♪ Elef ♡ Elef ♪
W świetle, które nas otula, świat migocze. [Dziewiąta rzeczywistość]
“Ahaha! Haha!” “Ehehe! Hehehe!” “Zaczekaj, Mizja!” “Ahahaha!” “Haha! No czekaj!”
I oto wahają się nad pytaniem, podają niewłaściwe rozwiązanie, staczają się do morza zła Wciąż tylko poszukują miłości, oszukują z żalem, podczas gdy gwiazdy pląsają po niebie.
“Skorpiuszu! Położę kres twojej napaści!” Strzała Astory ścigać będzie swą zdobycz choćby na koniec świata! Przebiegły skorpionie! Wreszcie cię zgładzę!” O czasy mitów, przez które prują konający!
Bohater nie biegnie, lecz nikczemnik pędzi zmieniając bieg przeznaczenia.
“...Co?!” “Szkoda, że tarcza Hydry niczego nie przepuści! A oto włócznia Brontiusza, która przebije wszystko!” “Gaaaa!!”
Miałem (/-am) życzenie, które chcieliśmy spełnić, choćby kosztem czyjegoś szczęścia. Stanąłem (-ęłam) plecami do Miry (przeznaczenia) i dopuściłem (-am) się zbrodni niewybaczalnej
Zapominam o wolności, pokoju, świecie (szóstym horyzoncie) i skupiam się na tobie! Mimo to Bóg (stwórca) mówi: “walcz”; Bóg (posiadacz ciemnych oczu) stale powtarza: “walcz”. A zatem gdzie jest nasz (konających) prawdziwy wróg, z którym mamy walczyć? Nawet jeśli żyjemy w świecie (horyzoncie), gdzie zabiliśmy (zaprzeczyliśmy) Boga (opatrzności), z tobą u boku nie boję się niczego!
“Potomków Bogów jak i niewolników, Heleńczyków jak i Barbarzyńców, wszystkich wyślę do Hadesu. To ja będę królem! Hahahaha…!”
“Zawsze bądźmy razem, Elef…” “Tak, oczywiście…”
3 notes · View notes
polish-horizon · 6 years
Text
Nienawiść zmienić w bukiet kwiatów (憎しみを花束に代えて)
Z jakiegoś powodu… nie mogę znaleźć… ani kawałka… Dawniej płonących… uczuć… do niego (ukochanego)…
To uczucie jak przy… przewracaniu stron… wyblakłego albumu (wspomnień)… Słodko-gorzkie… pełne tęsknoty…
Na moim gwieździstym niebie… ty… Byłeś Syriuszem (najjaśniejszą gwiazdą), a mimo to…
Ach―― Czemu? Czemu? No czemu?! Przecież przysięgliśmy być razem na wieki… Mijają się… spotykają się… jednobarwne spojrzenia… Między nimi… stoi samotna czerwień (kobieta, która straciła cel)…
„Czy nienawiść aby na pewno tworzy tylko nienawiść? Nieznana kobieta, która śniła w ‘Elizjum’. Ona jest ‘Nein’.”
Do tej pory nie do końca wiem, co się wtedy stało. To było tak, jakbym chwilowo nie była sobą? Wiem! Musiałam wtedy się odrodzić. Tak, bo ludzie potrafią odrodzić się nie jeden raz!
Dlatego nieważne, jak źle jest teraz, nie porzucaj swojej przyszłości (możliwości). W tym świecie (dziewiątej rzeczywistości), którym włada absurd, zmienię nienawiść w bukiet kwiatów!
Na pierwszy rzut oka zrozumiałem, że to szalona (według większości obłąkana) kobieta. Jednak nie mogłem oderwać wzroku od takiego jaskrawego istnienia (koloru)…
Tak powiedział mi później on (dobroczyńca, który mnie dostrzegł). On (dżentelmen w średnim wieku) różnił się od pozostałych mężczyzn, który odwracają wzrok, gdy się na nich spojrzy?!
To musi być przeznaczenie! Spotkaliśmy się w takim eleganckim miejscu! Żeby uczcić ten dzień, dam ci (panu w dziwnym ubraniu) to (niepotrzebny bukiet róż)!
„Oo!” „O, ale oddaj to ze środka! Ehehe!”
――Tak wyglądało moje (modelki) i jego (projektanta) spotkanie. Dostrzegł mnie tak znienacka! Ciężko w to uwierzyć, co, kochana (reporterko)?
Gdyby nie doszło do tego spotkania… Ach, miałam zamiar skończyć ze sobą! Może na koniec napiję się pysznej kawy z górą cukru?!
„Wystarczy, że życie jest gorzkie,” powiedział. Zgadzam się jak najbardziej! Ale nie poddawaj się, tylko zmień cierpienie w bukiet kwiatów!
„Pozwolę każdemu przymierzyć z otwartymi ramiona, lecz zdjąć nie pozwolę. Festiwal mody, Verseine Collection! Nie możemy zakończyć tego sezonu bez przedstawienia naszego gościa! Projektant, który nareszcie wrócił do formy: legendarny Giorgio del Cielo! U prawej ręki biała bogini, Luna! U lewej ręki szkarłatna bogini, Stella! No! Suną teraz z gracją po wybiegu, w rękach dzierżąc ogromne bukiety! Start! O sole mio!”
――Potem Gino (on) oświadczył mi się. Ach… Cieszyłam się, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogę kochać tego człowieka (mężczyzny)…
Czemu… życie… zawsze… tak źle idzie? Nareszcie… spotkałam… osobę (życzliwego mężczyznę)… Który… mnie kocha… Tak… To moja wina… Przepraszam… Przepraszam… Będę grzeczna… Nie rób mi krzywdy, tato… Ach…
„Esencja Elys się nie zmienia.”
Od kiedy straciłam przywiązanie do niego (poprzedniego ukochanego), chyba straciłam też pociąg do płci przeciwnej? Zrobię coming out…
Ja… wolę kobiety…
Wiatr był zimny i ostry. Pokonanie tego wiatru będzie trudnym zadaniem.
Pierwszą, którą pokochałam, była moja koleżanka modelka, Luna. Wcześniej gardziłam nią, bo ukradła mi mężczyznę. Co za lisica! Jednak w pewnym momencie rywalizacja zmieniła się w adorację…
Dołączyła nagle pod opieką Gino (maestro, któremu wróciła wena)?! Bezczelna nowicjuszka! Już ja dobrze ją potraktowałam! ♡
Okazała się jednak uparta i nie wycofała się. Walka kobiet to urazy, zazdrość, zawiść; historia miłości i przyjaźni.
W jednej chwili zaczęłam się z nią dogadywać…
To musi być przeznaczenie! Wcale cię nie nienawidzę! „Hę?! To co, chcesz ze mną chodzić?!” „Pewnie! …Co ty, serio? (śmiech)” „Ej, ty!” „Ehehe!”
Od tamtej pory zakochiwałam się i rozczarowywałam się. Dumałam nad tym tak, że prawie straciłam zapał do życia, ale… jednak… mimo wszystko… Kocham… siebie! (tę drogę życia, na której nieistotne, czy płeć przeciwna czy ta sama, uczucia odwzajemnione czy nie; istotne tylko, że kocham szczerze)
Właśnie… Nawet za małej dziewczynki uwielbiałam kwiaty. Zawsze dodawały mi otuchy w trudnych chwilach. Kiedy człowiekowi ciężko (nie może opanować emocji), każdy powinien trzymać przy sercu kwiaty. Właśnie… Znienacka wpadłam na pomysł!
――Na moją propozycję przystali nawet Gino i Luna (drodzy przyjaciele, z którymi mi się nie powiodło). „Czemu nie?!” Dziewczyna z kwiaciarni, której dałam aprobatę, usłyszała: „Chcemy cię! Potrzebujemy się! To jak sen! Przygoda!” „Ach, ale to oddzielna historia!”
50% zysków ze sprzedaży darujemy fundacji na rzecz zapobieganiu znęcaniem się nad dziećmi… „Jak zawsze, dziękujemy za państwa dar!” Tak postanowiłam!
Ten dzień, który przeżyłeś (pomimo cierpienia) nie jest bez znaczenia! Sprawi on komuś uśmiech (przyszłość)! Nie daj się połknąć falom negatywnych emocji! Zmień smutek w bukiet kwiatów!
„Datki! Datki! Datki! Datki! Datki!!”  Dlaczego… ludzie… nie są w stanie… uciec z tej klatki zwanej uprzedzeniem?! Chcę żyć… po swojemu… w tym pustkowiu życia (pełnym męki)… W tym pustkowiu miłości (pasji, której nieurodzajności i przykrości nie uznajemy)…
„A tak przy okazji, to wiesz… super masz ciuchy! Hehe… Wiesz co, zmęczyło mnie to opowiadanie! Teraz opowiedz mi coś o sobie! No, wstawaj! Chodźmy gdzieś i porozmawiajmy na osobności! Dobrze? A właśnie, jaki jest twój ulubiony kolor? A, tak myślałam!”
1 note · View note
polish-horizon · 6 years
Text
Słowa, których nie potrafiłam powiedzieć (言えなかった言の葉)
„Co przekazałyby te słowa parze o odmiennych poglądach? Nieznana kobieta należąca do ‘Zagubionych’ (Lost). Ona jest ‘Nein’.”
Na ścieżce, którą zaczęłam chadzać, wciąż hula zimny wiatr. Kołysze moimi włosami, a one gładzą cię po czółku, podczas gdy na plecach wciąż czuję niezastąpione ciepło…
Każdy żyje dniem dzisiejszym machając do oddalających się uśmiechów. Nie będę już płakała. Znów przyjdzie wiosna…
Na ścieżce, do której przywykłam, uśmiechają się promyki słońca. Gładzi cię ono po główce, gdy bawisz się z wiewiórkami, podczas gdy ja na dłoni czuję niezastąpione ciepło…
Każdy żyje dniem jutrzejszym wypełniając dziury po straconych rzeczach. Mimo to nie zmieniają się. Pragną miłości… Ach… ach…
 Zmarła moja chora matka… Zobaczyłam to… z ojcem… Długa, długa noc… „(kaszel) …Co za szczęście…” „Wszystko dobrze? Nie martw się, tata jest przy tobie!” Zimą na burzliwym morzu zmarł też ojciec… Zobaczyłam go… Sama… „Cholera! Czemu w takim miejscu! Muszę wrócić! Do córki… (kaszel)” „Wszystko w porządku? Trzymaj się. Jestem z tobą.”
„W tym pustym czasie… zamknęłam się w sobie… Jak zniekształcona, niebieska muszla…”
Smutki powtarzają się w rytm melodii fal.
Życzliwi ludzie ronią łzy nie chcąc przybrać koloru samotności. „Wszystko w porządku?” „Trzymaj się, jestem z tobą!” „Aa, właśnie, właśnie!” „Musiało być ci ciężko! Gdybyś czegoś potrzebowała, mów śmiało!” „Dokładnie, potrzebujesz czasu, żeby wrócić do siebie.”
On lizał rany na moim sercu. „Hej, ty też jesteś sama?” Miał bystre spojrzenie niczym zwierzę. „Melodia, którą grają dziś falę, bardzo przypomina mi smutek.” Mówił miłym głosem przy czerwonym słońcu. „Jesteś smutna?” Było rozmyte, ale pozwoliłam na wszystko. „Słońce, która odbija się w twoich oczach, jest piękniejsze niż to prawdziwe.”
Ach… Rozpalony kwiat zakwitł w ciągu nocy… A o świcie się rozsypał…
„Hahahaha…!”
We dwoje- Zdradza on poranne słońce i odchodzi… A kto… to widział? Gorąca, gorąca noc… Zostawił mnie bez pożegnania… w tej porze roku… samą… Zupełnie… samą…
Gdy teraz o tym myślę… Czy już tu (we mnie) byłeś? Nie jestem sama. Nie chcę już nigdy stracić swojej rodziny!
„Spróbuję uwierzyć jeszcze raz.”
Ponieważ byłeś ze mną, odnalazłam w ciemności (życiu) gwiazdkę (nadzieję), dzięki której mogłam dalej żyć, mój drogi. Gdybym straciła to światło, to już na pewno nie wytrzymałabym dłużej…
W burzliwą noc, kiedy dostałeś wysokiej gorączki, na ląd zatelefonowali ci, którzy wcześniej zaciekle byli przeciwko twoim narodzinom. „Halo, czy to lekarz?! Mamy tu chore dziecko! Tak! Prosimy! Jest okropny sztorm… Doktorze!” „Spróbujmy zadzwonić do innego.” „Tak!”
I tak… W taki sztorm wodował małą łódź rybacką i przypłynął z pomocą nie zważając na niebezpieczeństwo. „Hop!” „Trzymaj się!” „Liczę na ciebie!” Jednym lekarzem, który odpowiedział na nasze prośby, „Doktorze!” „Pokażcie mi go!” był doktor z białą brodą (czarując lekarz z dorodną, białą brodą mimo niezawaansowanego wieku). „Niedobrze, 9 stopni w górę…” „Zostawiamy go w pana opiece!”
Wiedziałaś, że na gorączkę dobrze działa kora wierzby? „No!” „Fuj!” „(śmiech)” Ale mam coś, co nie jest gorzkie – aspirynę (najnowszy lek)! Aspirynę (lek, który w tamtych czas był jak magia)? Tak!
„Już w sprzedaży”
Od tamtej pory, ponieważ często odwiedzałam doktora, zaczęłam pomagać mu na co dzień…
Przed oczami… Biznes i status i prywatyzacja.. …kołysze się szala życia.
„Po co wybrałaś tę drogę?” Zdało mi się, że tak mnie spytał tamtej burzliwej nocy…
„Spróbuję uwierzyć jeszcze raz.”
Ach… Gdy wpatruje się w morze, jego oczy… czasem... z nagła przygasają… Nawet on… w głębi serca… Nosi… smutek…
Czy to… coś tak ciężkiego… że nie możesz się tym ze mną podzielić? „Kocham cię.” Nie mogąc wypowiedzieć tych dwóch słów… moje usta zamknęły się jak muszelka…
Wszyscy, których kochałam, zniknęli. Mimo to nie będę uciekała. Zmierzę się z tym światem (dziewiątą rzeczywistością). Dlatego proszę, Panie Boże… Daj mi czas (aż zdobędę prawdziwą odwagę)…
„Historia opieki medycznej to innymi słowy historia wojny. Ironicznie, jej rozwój przyspiesza. A złowrogie kroki wojny światowej zbliżają się.”
„Doktorze! Przyszedł list! …Hm? Nadawcą jest kobieta? Doktorze! Co pana z nią łącz- auć!” „Ej, ej, uważaj.” „…” „Aaa!” „A! …Ehe, ehehe!”
Drogi Johnie,
mam nadzieję, iż gdy otrzymasz ten list, będziesz zdrów i bezpieczny.
Myślę, że będziesz bardzo zaskoczony tym listem. Słyszałam, że mieszkasz na wyspie zewnętrznej. Jak się tam Ci mieszka? Dobrze wiem, że masz silne poczucie sprawiedliwości i jesteś życzliwy, więc wszyscy mieszkańcy wyspy zapewne na Tobie polegają.
Minęło tak dużo czasu, odkąd widziałam Cię ostatni raz. Nie chciałam tego mówić, jednak naprawdę się postarzałam, podczas gdy Ty stałeś się znamienitym lekarzem.
Piszę do Ciebie, ponieważ mam Ci coś do powiedzenia. Mówiąc szczerze, chciałam przekazać Ci kilka słów, które długo trzymałam w swoim sercu, lecz nie byłam w stanie Ci ich powiedzieć. N… ry… ze sobą, ponieważ jedno z Twoich dawnych wspomnień nadal…
 *Reszta listu jest nieczytelna.
1 note · View note
polish-horizon · 6 years
Text
Świat, którym rządzi żywność (食物が連なる世界)
„Gdzie życie się zaczyna, a gdzie znika? Nieznana kobieta wpatruje się w ‘Tanatosa’. Ona jest ‘Nein’.”
Gdy o tym teraz myślę… to widzę… że od dziecka… Miałam słabszy… apetyt… od innych…
Wymiotowałam nie mogąc znieść smaku i zapachu mięsa, przez co często się ze mnie nabijano…
„Ła! Co z nią?! Zrzygała się!” „Ła!” „Niemożliwe!” „Fuuuj!” „Co zrobimy?!” „Nie podchodź!”
Jednak była dziewczynka, która zawsze mi pomagała. Na ustach miała uśmiech łagodny niczym księżyc. Uważałam ją za cudowną, wyjątkową perłę (skarb)…
„Wszystko dobrze.” „Łe! Przylazła milusia paniusia!” „Milusia paniusia!” „Głupia jesteś?” „Milusia paniusia! Ahahaha!” „Nie przejmuj się.” „Wszystko dobrze.” „Przestańcie wreszcie!” „Idzie do nas! Ahahaha!” „Tylko na tyle was stać?” „Wszystko dobrze.” „Zamknijcie się! Przestańcie!” „Cudownie…”
Gdy teraz o tym myślę… to widzę… że od dorastania… Rozwijałam się… szybciej… od innych…
„Powolna, ma wielkie cycki i je same zielsko. Jesteś krową, czy co?” W ten sposób często mi dokuczano…
„Powolna, ma wielkie cycki i je samo zielsko. Jesteś krową, czy co?!” „Ahahahaha!” „Nie szkoda wam jej? Przestańcie.” „Weź zamucz! Muu! Muu!”
Był chłopiec, który czasami wstawiał się za mną.
„Ej, o co wam chodzi?” „A! Czyżbyś gustował w krowach?” „Niemożliwe!” „Fuuuj!” „Dlatego się do niej przymilasz!” „Co to ma znaczyć?”
Ona, ta o uśmiechu łagodnym niczym księżyc, miała rozgniewaną minę…
„Ej wy, dajcie już sobie spokój.” „Ej no!” „Wszystko dobrze, nie przejmuj się nimi.” „Ła! Przybył książę na białym rumaku!” „Chodźmy powiedzieć o tym wszystkim!” „A był przecież moim księciem…!” „Przestańcie no… Ej!” „…No zamknijcie się już!”
„Zobacz, jaki ze mnie anioł! Pomogłam takiej ofiarze, jak ty! Dzięki tobie miałam lepiej wyglądać… Nie obnoś się z tym swoim cielskiem i nie uwodź mojego chłopaka! Zrozum swoją pozycję i nie panosz się tak!”
„Co takiego wygaduje ta dziewczyna?”
 Ach… Co za przewrotny świat, przyprawia mnie o nudności. W cieniu rozpływającej się nocy śmieją się gwiazdy…
„Pierwszym daniem, które przestała jeść, była bezwonna, krucha cielęcina. Było to jedno mięso, które jej smakowało.”
Od tamtej pory… straciłam… zaufanie do ludzi… Zamknęłam serce… na klucz… i byłam zupełnie sama… Nie zbliżałam się do nikogo… nikogo nie wpuszczałam… tak żyłam.
Jednak… Spotkałam jego (ukochanego miłego mężczyznę pracującego długie lata w organizacji dbającej o dobrobyt dzieci, który później zostałby moim partnerem życiowym).
Spędziwszy razem długo czasu nareszcie się przekonałam, że istnieje prawdziwa miłość i przeznaczenie!
I tak…
Przenigdy nie zapomnę światła poranku, gdy po raz pierwszy razem spaliśmy. Obejmowałam cię, obejmowałam tak mocno. Od teraz będę z tobą i we dwoje… Nie, we troje, z tym dzieckiem (skarbem w moim brzuchu)
żyjmy w świetle szczęścia!
„Nieszczęście to sąsiad szczęścia. Bez wątpienia mieszka obok każdej rodziny.”
Tak, może nie jest cały czas dobrze, ale nie jest też cały czas źle! Kiedyś nawet tak myślałam… Ale… życie to jednak… nic dobrego…
Moje dziecko… na które czekałam z utęsknieniem… Miało… śmiertelną dolegliwość… W białych murach… nie poruszywszy się ani razu… Oplecione zimnymi rurami, jak łańcuchami, zmarło…
Przyszło na świat? Niechciane? Nie poznawszy rozkoszy życia? W tym gnijącym świecie, jak gdyby zbierając gwiezdny pył. Czy to dziecko było szczęśliwe?
Przepraszam.
Ach… Jaka ja jestem bezsilna w tym okrutnym świecie. Głos mojego ciała przemówił. Zdradzę to światło (dziewiątą rzeczywistość) i zaświecę je nawet w otchłani (rozpaczy).
Ach… Co za piękny z pozoru świat, przyprawia mnie o nudności. W cieniu gnijącej nocy tańczą gwiazdy…
„Później nie była w stanie jeść owoców morza, jaj, nabiału, owoców, a w końcu warzyw.”
Proporcjonalnie do odrazy… wobec jedzenia… wzrasta moja… niechęć do życia… Gwiezdny pył lśni... przyjąwszy swój grzech… Przy oknie spada…. jeden kozodój…
Ach…
Moja żona wtedy powtarzała sobie… Żyłam… ach… Powód, dla którego żyła... Żyłam… ach… Jakby chciała się oszukać… Żyłam… ach… Powtarza sobie to bez końca… Ach… ach…
Ach… Ciągle słabłaś… W duchu i w ciele… A ja nie mogłem przyciągnąć cię z powrotem do rzeczywistości. Mogłem ci tylko ofiarować jakąś postać życzliwości, ale przede wszystkim… Chciałem… żebyś do samego końca była uśmiechnięta…
<<Świat, którym rządzi żywność>> <<Ssaki naczelne>> <<Ptaki drapieżne>> <<Ptaki>> <<Gady>> <<Płazy>> <<Owady>> <<Rośliny>>
Owady jedzące trawę zostają zjedzone przez żaby, które zjadają węże. One zostają zjedzone przez ptaki, które zjadają wolne sokoły fruwające wysoko po niebie. W oddali rozległ się odgłos wystrzału. Ten, który zabił sokoła, też kiedyś wróci do ziemi. Wszystko łączony spleciona łańcuchami   piramida, w której nie ma zwycięzców. Uświadomiłam to sobie nagle, w świetle (słońcu sięgającym przez drzewa)!
Życie (coś, co żywi się cudzą śmiercią) rozkwita wśród drzew (pięknej zieleni) usłyszałam głos (dźwięk) śladów życia (dowód, że moje dziecko żyło). Byłeś… tutaj?! Uśmiechałeś… się!!!
„Żyję, ofiarowano mi życie. Od dziś będę dużo jadła. Nie zmarnuję swojego życia. Skoro życie i śmierć zataczają koło, to urodzę cię tyle razy, ile będzie trzeba.” „Cześć!” „Kochanie…” „Lepiej dziś wyglądasz.” „Ach, tak? Ehehe…” „Ahaha…!”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Piosenka bezimiennej kobiety (名もなき女の詩)
„Na czym polega w ciemności poetka? Nieznana kobieta, której nie uznano w ‘Chronicle’. Ona jest ‘Nein’.”
Odległe, minione światło rzuca cień, w którym więdną kwiaty. Suchy wiatr gładził policzki kobiety, naznaczając je głębokimi bruzdami.
Ach… O białe ptaki podróżne, które lecicie po czerwonym niebie. Czy znacie „miejsce, do jakiego musicie dotrzeć”?
Ach… Proszę, zabierzcie mnie ze sobą, nie zostawiajcie mnie. Nie potrafię powiedzieć tego na głos.
W mroku (dziewiątej rzeczywistości) wyciągnęłam rękę ku oddalającemu się światłu, jednak nie ma tutaj nic pewnego.
Uciekłam w ulotny sen (ułudę), gdzie wśród tańczących płatków kwiatów śmiejesz się ty i ja… We dwoje…
„Podróżny poeto, Balladzie. Dziś wieczór udzieli ci audiencji nikt inny, jak Jej Mość. Świętuje 10 lat przejęcia tronu, a więc napisz dla niej piosenkę…”
Pięknemu kwiatu, który kołysze się we wspomnieniach, dumna róża nie dorówna nigdy… „Balladzie, co za bezczelność!” Jednak… jednak… „Czyżby była część dalsza…?” W tym świecie jest… Tylko jedna… „Acha…” Wieczna róża! „Jest, puenta!”
Czyje piękno oświeci „Piękno?” niczym niekończąca się wiosna „Niczym?” zwiędły zimą świat? „Ocho!”
Piękno naszej Wysokości, rzecz jasna!!!
„Mężczyzna zdołał się wybronić i żył długo, lecz jego dusza artysty umarła. Jak oceniałyby go przyszłe pokolenia? Czym była rzecz, której naprawdę chciał chronić?”
„Łaa, słyszałem od pana młynarza, że mój pan majster nie ma wcale powodzenia, więc wreszcie oszalał i porwał kobietę, seryjnie?!” …Nieźle! Powaga?!” „Ty skurczybyku!”
A, doszłaś do siebie? Leżałaś nieprzytomna w lesie w pobliżu młyna wodnego, to przyniosłem cię do siebie. „No ta~!”
Według miejscowego lekarza… To pewnie z przemęczenia i niedożywienia… Byłaś już… w krytycznym stanie… tak mówił… no ale…
Ja (on) się zaśmiałem i wyciągnąłem to (coś). Miałaś farta! No, nie krępuj się. Jedz, ile chcesz. Chleba mamy akurat bez liku! No!
„No, bo jesteśmy piekarzami!” „Haha! Niezły masz apetyt, panienko!” „Przepyszny!”
„Po tamtych wszystkich wydarzeniach… gotowa byłam się poddać… Lecz wystarczyła jedna zmiana… która tak mnie oszołomiła… Że nagle zaczęłam myśleć pozytywnie… jakbym się odrodziła… I postanowiłam… przez pewien czas pomagać… piekarzu w pracy…”
Poranki piekarzy są ostre! Muszą wstawać wcześniej niż kury i samo słońce! Chleb! Chleb! Walić chlebem! Gnieść→gnieść→gnieść→spać…
„Hrr…” „Nie śpij!”
Nasz chleb jest z najlepszych składników! Od gatunku pszenicy→przez sposób mielenia→aż po wodę! Gnieść→gnieść→gnieść→dzielić…
„Gah!’ „Ej, nowa!”
Przez miejscowy klimat pszenica z naszego kraju Chleb! Chleb! Walić chlebem! nie rośnie tak, jak z innych państw, Chleb! Chleb! Walić chlebem! ale na zewnątrz jest chrupki, a w środku mięciutki! Chleb! Chleb! Walić chlebem! Efekt zależy od przygotowania. Mógłby być jeszcze lepszy?! Chleb! Chleb! Walić chlebem!
Od naszego chleba wszyscy będą pękać!! Chleb! Chleb! Walić chlebem… Stwierdzić, czy się upiekł jest ciężko! Za długo źle, za krótko źle. Trzeba cały czas patrzeć w piec. Chleb! Chleb! Walić chlebem! Sprawdzić→sprawdzić→sprawdzić→popiół…
Mordę ma niewyparzoną, ale ręce sprawne! Chleb! Chleb! Walić chlebem! Twarz też ma nieciekawą, ale-
„Zostawcie mnie!” „Hahaha!”
W stolicy cesarstwa, Paryżu, umiejętność to podstawa! Chleb! Chleb! Walić chlebem!
„Boulangerie De Besson” Zamiast po szyldzie, piekarnię znaleźć można po moim (pana) wystającym brzuchu!
Od naszego chleba wszyscy będą pękać!! Chleb! Chleb! Walić chlebem…
W dniach, gdy goniłam za odległymi cieniami, straciłam z oczu światło. Być może zmęczyło mnie starzenie się wciąż z ranami na sercu…
Gdybym dalej była taka… jaka byłam, zanim straciłam przytomność… Zapewne kontynuowałabym podróż… choćbym musiała się czołgać…
Czy byłoby inaczej, gdybym nuciła piosenkę (tego, którego istnienie wspierało mnie w trudnych chwilach)? To zimne z mojej strony, jednak…
Czy jest coś złego w pragnieniu zwyczajnego szczęścia? Życie kobiety (kwiatu) polega w końcu na kwitnięciu po trudnej zimie (chwilach).
Nawet jeżeli żyję tylko pożyczonym życiem, to chcę umrzeć w świetle wiosny (przy uśmiechniętej osobie, która mnie kocha)…
„Ci, którzy będą żyli w nadchodzących czasach, poznają imię kobiety.”
„Chleb! Świeżutki chleb! Na zewnątrz chrupki jak panienki skóra… znaczy się, w środku mięciutki!” „Ach, to w takim razie wezmę jeden bochenek.” „Dziękuję bardz!”
„Oo, czyżbyś był głodny? Co powiesz na chleb?” „Jejku, dla niego na chleb za wcześnie!” „Za wcześnie?” „Hehe…” „Hahahaha!” „No wiesz ty!”
„I żyli długo… i szczęśliwie…”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Miniaturowy ogród w klatce (檻の中の箱庭)
„Na ten fenomen spogląda przybyłe z daleka spojrzenie. Ci, którzy zdołali zrodzić wiele światów, nazwani zostali ‘Bogami Ułudy’.” Gdy gwiazdy życzeń wypełniły już lipcowe niebo, oddzielne niegdyś horyzonty złączyły się w jeden…”
„Ponoć Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. A zatem, z jakim zamiarem Bóg powołał go do istnienia?”
Miau miau! Nein… Oto jest… Dziewiąty… Horyzont!
Panie mój… bardzo obawiam się… udać się do snu… Panie mój… moje ego istnieć zaczęło… tak nagle… Ach… Panie mój… ja przed zaśnięciem… i ja po przebudzeniu… Ach… Panie mój… czy obydwie te tożsamości… to ja?
Ach… Panie Mój… Miau, miau…
Panie mój… Niedługi sen jest niczym innym… jak krótką śmiercią… Panie mój… W związku z tym długa śmierć… to sen wieczny… Ach… Panie mój… Pewnego dnia… przestałem zaznawać snu… Ach… Panie mój… Wtedy to Ty zniknąłeś… Czemuż to?
Ach… Panie Mój… Miau, miau…
Panie mój… Dlaczego… przyszedłem na świat? Czemu dziś… wciąż istnieję? (Ach…) Oby chociaż spełniło to rolę… pocieszenia w dni, gdy nie mogę spać…
Miau, miau…
W pozostawionych… przez ciebie? historiach… odszukać spróbuję… inne możliwości…
Miau, miau…
Panie mój… Czy kot w pudełku… jest żywy? Czy martwy? Panie mój… Nie wie tego nikt… aż do chwili, gdy uniesie się wieko… Ach… Panie mój… Zamknięty w pudełku kot… jest żywy… ale również martwy? Ach… Panie mój… Śpiewam wyjaśnienie prawdopodobieństwa… tańczy wokół mnie paradoks…
Ach… Panie mój… Miau, miau…
Panie mój… Dlaczego… stworzony został świat? Czemu dziś… wciąż istnieje? (Ach…) Oby chociaż spełniło to rolę… towarzysza podróży w niekończących się dniach…
Miau, miau…
W utkanych… przez ciebie? tragediach… doprowadzić spróbuję… do szczęśliwych zakończeń…
Miau, miau…
Przedstawienie, które teraz Państwu pokażemy, jest na temat ścieżek życia. Zbudujmy więc scenę dla fenomenu, któremu zaprzecza horyzont.
Miau, miau… Kwiat, który zakwitł, wnet też przekwitnie. Miau, miau… Jednak czarny kot wciąż miauczy, „miau”…
Poza złączone… przez ciebie? klatki przeznaczenia… i zamknięte w nich miniaturowe ogrody… uciec spróbuję…
I tak… w świecie, gdzie rodzi się nowe życie… które wkrótce umiera… Migoczące, gwieździste niebo… spróbuję uwiecznić w piosence…
Miau, miau…
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Zachodni Antykwariat na Strychu (西洋骨董屋根裏堂)
„Ej, Noel! Gdzie ty się podziewasz?!” „No wiesz, jestem już blisko, ale…” „Dlatego mówiłem, żebyśmy poszli razem! Czego się uparłeś, żeby pójdziesz sam! Skręć w lewo przy Flower Asato… O kurde! Czekaj, Noel! Bateria, bateria mi sia—„
Ciemna boczna alejka… w rogu dużego bloku… Nagle staję… przed niepasującym do reszty budynku w zachodnim stylu…
Nieznajomy front… Na szyldzie widnieje nazwa „Zachodni Antykwariat na Strychu.” Niby pociągnięty przez niewidzialną rękę… położyłem dłoń na wykwintnych drzwiach—.
Wtem wyrastają przede mną schody. W górę, w górę, w górę. Wspinałem się i wspinałem, aż u ich szczyt czekała na mnie…
Czarne włosy, fioletowa sukienka, kuszący dekolt. W objęciach właścicielki siedział czarny kot, który wydał z siebie ciche „miau”...
Może być wszędzie, lecz nie ma tego nigdzie. W przeszłości i przyszłości jest, lecz w teraźniejszości nie ma.
Oto jest próg czasu i przestrzeni, horyzont.
„Huhu… Czyżby wreszcie znowu ktoś zabłądził na horyzoncie?” „Chłopcze, witaj…” „…w Zachodnim Antykwariacie na Strychu!”
…tak rzekła z powabem właścicielka. Ja odruchowo przetarłem oczy. Z każdym kolejnym blaskiem, istnienie właścicielki chwiało się…
Z damy w dziewczę; zakrzywiała bieg wskazówek zegara. Starucha weszła w poczwarkę, dziewczyna stała się motylem, jak gdyby przeciskając się między prętami klatki.
W mojej głowie rozległ się alarm. Ten sklep to nic dobrego! A mimo to, tak jak księżyc przyciąga ziemię, tak i ja nie mogłem się oprzeć tej boskiej sile.
Jeśli jest tu coś, co cię interesuje, to proszę, weź do ręki i obejrzyj. Przestąp przez każdy horyzont aż dotrzesz do miejsca, gdzie gromadzą się cuda—.
Tego właśnie możesz tu dokonać, tu, w Zachodnim Antykwariacie na Strychu.
„No to jazda! Okej, Alina!” „Przedstawiam naszych zwariowanych kolegów!”
Powiada się, że jest tu srebrna zbroja oraz hełm we krwi, należące niegdyś do bohatera Świętej Wojny.
Lalka wciąż tańczy, tańczy w ciemnościach. Gdybyś ją pocałował, ta dziewczyna-marionetka rozpadłaby się.
Życzenia… bam! aż trzy na serio spełni ci duch ze złotej lampy.
Nie masz możliwości wyboru? W takim razie jesteś jak złoty umarlak. Tragedia miłości. Życie to komedia. Pęknięta maska.
W ziemi pozostały ślady po ściętej wielobarwnej głowie. Cud stulecia. Formalny spis zmarłych. Szkarłatny klejnot.
Wszystko, co żywe, musi umrzeć. Taki jest los, smutny i okrutny. Wszystkich czeka kosa boga śmierci.
Pewna mędrczyni, będąca również czarownicą, rzuciła klątwę. Skierowana była na królewnę, pogrążyła ją w sen wśród róż za sprawą wrzeciona.
Potencjał horyzontu tkwi w niekończących się światach równoległych. Poza ramami czasu i przestrzeni, wydarzenia z przyszłości odbijają się w okularach przeciwsłonecznych.
„O nie! Nie patrz na mnie takim gorącym spojrzeniem!” „Bo się zarumienię! (śmiech)” A cóż to…? Czyżby spodobał ci się ten antyk?
N- Nie… Po prostu… ostatnio… jestem jakby pod czyimś wpływem… Zaintrygowały mnie? Może… Nie jestem w stanie… powiedzieć… Nie jestem, ale w sumie…!
Ten antyk dostosowuje się do swojego partnera. Czy to ci odpowiada? Jeśli użyczysz mu swojego ciała, zapłata zbędna. Zapłatę (nie pieniężną) pobierze, gdy nadejdzie odpowiednia chwila…
Z dziewicy w prostytutkę. Popęd wyrywa się spod wskazówek zegara. Ze staruchy w chłopca. Z dziewczyny w ojca. Jak gdyby przeciskał się między prętami klatki—.
„Dziękuję…” „…za zakuuup!”
Kiedy wróciłem… do siebie… byłem sam… w bocznej alejce… w rogu dużego bloku… Stałem tam w przerażeniu… Czułem się, jakby to było złudzenie? Znajomy front… Na szyldzie widnieje nazwa „Flower Asato”.
4 notes · View notes
polish-horizon · 7 years
Text
Dobranoc, Lenny (おやすみレニー)
„Historia, jaką opowie pewna kobieta. O Catherine Livermore i jej kochanej rodzinie.”
Światem… chorobliwego od urodzenia… syna było… jego łóżko… Nie mówiąc nic nikomu… jego małe serce… wybija… dane mu uderzenia…
Żeby nie było ci smutno, bo nie masz kolegów, posadziłam w ogródku różnokolorowe kwiaty. Poczytajmy twoją ulubioną książkę z obrazkami. Zawsze będę przy tobie, bo kocham cię ponad życie!
Proszę, wybacz mi (matce) - tej, która nie urodziła cię zdrowego… Trudna podróż statkiem musiała bardzo cię obciążyć, kiedy byłeś w moim brzuchu…
„Dziękuję” – że wybrałeś mnie (moje łono). „Dziękuję” – że uczyniłeś nas tatą i mamą… naprawdę… My, jako małżeństwo… narazimy nawet życie… żeby cię uszczęśliwić, skarbie!
„Później kochająca rodzina dotarła do kraju wolności, Ameryki.”
„A!” „Z drogi!” „Wszystko dobrze, Cate?” „Tak, kochanie.”
„Niesamowite…!” „No, już bardzo blisko!” „Tato, mamo…! Aa…!”
„Przepraszam! Proszę mnie przepuścić! Proszę!” „Dajmy tacie i mamie odpocząć!” „Macie łóżka?” „Tak, mięciutkie łóżka! Hahaha!” „Podróże są super, ale nie mamy zapasu ubrań!”
„Spełnijmy swoje marzenia!” „Dobra! Wykopię ogromną bryłę!”
Wielki głód przetrwałam dzięki wsparciu starszego brata. Nastąpiła masowa emigracja, ale od niego żadnych wieści…
Niebawem w kraju wolności, Ameryce, zamieszkaliśmy w Złotym Mieście (prosperującym dzięki złotu) marzeń, San Fransisco!
Poród Lennarda (syna) był bardzo trudnym (porankiem)… Sean (mąż) całował mnie przez łzy ciągle dziękując…
„Dziękuję! Dziękuję, Cate! Oooo…!!”
Od tamtej pory żyliśmy razem we troje… Mąż, żeby zarobić na leki, harował bez końca. A czas mijał…
„Oj, Lenny! Ehehe!” „Lenny! No, zobacz!” „Naprawdę wygląda jak ty! Ehehe!”
„I wtedy– jej kochaną rodzinę spotkało coś, co mogło skończyć się szczęśliwie lub nieszczęśliwie.”
Z powodu (nowej) pracy męża przeprowadziliśmy się do miasta (w górach), gdzie syn po raz pierwszy znalazł kolegów, którzy beztrosko wołali na niego przezwiskiem.
„Ej, ty! Pierwszy raz cię tu widzę!” „E…” „Haha! Łał, ma głowę jak dynia!” „Ha!” „Jestem Johnny. Miło mi!” „A… mi też!”
„Dyniowy łeb”, co za dziwne przezwisko. Ale… chyba rozumiecie, prawda? To jeden z powodów, dla którego jest taki uroczy!
„No i, no i! Johnny jest naprawdę super!” „Ach, tak? Ehehe!” „Ale nie zgadzam się z takimi dziwnymi przezwiskami! Nie zgadzam się!” „Ojeju, jeju… Ehehe!” „Skończyłem! Poproszę dokładkę!” „Ehehe, jak dużo dziś zjadłeś!”
 Tego wieczoru… byliśmy szczęśliwi… tak szczęśliwi… że płakaliśmy… „Kochanie… Kto by pomyślał, że przyjdzie dzień, kiedy będzie miał kolegów…!” „Ooooo! To będzie pamiętny dzień!!!”
Po ślubie moje nazwisko nie zmieniło się, bo tak się złożyło, że mój mąż to też Livermore. Czy to nie dziwne? „Jestem tępy, mam słabą gadkę i twarz nie na pokaz. Ale przysięgam, że będę kochał cię mocniej niż ktokolwiek inny…! Zacznijmy od tego, że… jakby to powiedzieć. No! Oooooo! Cate! Proszę, wyjdź za mnie!!” „Sean, moja odpowiedź brzmi… tak!!”
Ale żeby nazwisko Johnny’ego (pierwszego kolegi syna) też brzmiało Livermore… Ach, czyż Pan Bóg nie jest wspaniały? Pomyślałam sobie, że to cudowne... „No i! Johnny też ma na nazwisko Livermore!” „Coś takiego!” „Mieszkają z mamą we dwoje! I wiesz, powiedział, że zagadał do mnie, bo zawsze chciał młodszego brata!” „Ojejku, jejku! Ehehe!” „Hm, skończyłem! Poproszę dokładkę!” „Hahaha, ostatnio dużo jadasz!” „Ehehe!”
Tamtego wieczoru… było śmiesznie… tak śmiesznie… że płakaliśmy… „Kochanie… Johnny… Johnny…!” „Ooooo! To będzie pamiętny dzień!!!”
Co knuliście od tamtej pory z Johnnym? Pewnie miała to być tajemnica, ale mama wszystko wie.
„Hej! I jak, Johnny, zdecydowałeś się?” „Ja? Chyba będę wilkołakiem! Mężczyźni pragną wolności jak u konające wilka, nie? Ałuuu!” „To ja też chcę za wilkołaka! Bo ze mnie mężczyzna!” „Ale ty nie, no bo! Masz strasznie wielką głowę!” „No wiesz co! Jest wielka, ale w środku mam mózg geniusza!” „No tak, tak! Jestem tego świadom, panie doktorze!” „Ahahaha!”
Tak dobrze się bawiłeś w swoje pierwsze Halloween? Tak rozrabialiście, że twoje serduszko dostało szoku… „Ahaha! Halloween, Halloween, cukierek czy psikus? Zaczekaj! Johnny!”
Kiedy lekarz oznajmił, ile czasu ci zostało, przed oczami zrobiło mi się ciemno…
Tak czekałeś na to ostatnie Halloween, dlatego po namyśle wreszcie pozwoliłam ci świętować…
Postanowiliśmy, że nie będzie nic mieć nikomu za złe. Ani Bogu (przeznaczeniu) ani Johnny’emu (przyjacielowi), ani sobie samym. Ponieważ zapadł w sen z uśmiechem…
――Dobranoc. Dobranoc, Lenny. Ile cukierków dziś dostałeś? Umyj dobrze zęby przed snem… bo jak nie… będziesz miał dziury!
Halloween, Halloween, cukierek czy psikus? Hej!
„Myślę, że on teraz dalej świętuje Halloween, bo nie miał okazji doświadczyć go do końca. Jeśli zobaczycie chłopca z głową jak dynia, być może to właśnie Lenny. Moja opowieść kończy się tutaj. Jeśli uważacie, że to zmyślona historia – nie szkodzi. Ale proszę, chociaż na trzy sekundy przed snem zapomnijcie o wszystkich troskach, urazach i smutkach… i powiedzcie tak:..”
 „Dobranoc, Lenny.”
2 notes · View notes
polish-horizon · 7 years
Text
Halloween aż do rana (朝までハロウイン)
„Robić psikusy…?”
„Teraz!!” „Tak, tak, teraz!”
Witajcie w noc Halloween! Prosimy ludzi, żeby do nas dołączyli! Cukierek czy psikus? Dajcie nam słodycze i jabłka! Ugh… Dołączcie do nas! Hahaha…!
<<Halloween! Halloween! Cukierek albo piskus! Hej!>>
Tajemnica na strychu. Stare, poniszczone prześcieradło. Po kolacji przychodzą koledzy. „Mm… najadłem się!” „Ojeju…” „Co tak wolno! Dyniowy łbie!”
Serce bije mocno w oczekiwaniu. „Ben! Nie nakręcaj się tak, co?” „Więcej… pączków…” „Ej, Max, utyjesz!”
No, nie przegapcie go! Przyjęcie się zaczyna! „Hę…? Jeszcze zjadłeś?!” „No a czemu by nie?”
Raz, dwa!
Trick or treat – jak nie dasz nam słodyczy, to zrobimy ci psikusa! Halloween aż do rana! Bawmy się dalej! Noc dopiero się zaczęła.
<<Halloween! Halloween! Cukierek czy psikus? Yeah!>>
„Chłopcze… Ludziom potrzebny jest cukier!” „Ludziooom? A nie świniom? AHAHAHAHAHA!” „Oj!” „Spokój bydła…” „Ej, ten księżyc w pełni wygląda trochę jak pączek…” „NIE! Żadnych pączków!”
Śliczna dziewczynka jako czarownica, chłopiec w skórze wilka. Duch w poniszczonym prześcieradle. Taka wesoła grupka! „No tak!” „Nie udawaj takiej milusiej, Lily!” „Grrr!” „Zjem was!” „Co tak wolno! Dyniowy łbie!”
Serce wali?! Po plecach chodzą ciarki?! Już… niedługo. Wyczekiwane przyjęcie właśnie się zaczyna! „Ała…! Z drogi! Brzydulo!” „Uch…” „Jezu, co za pyskaty gówniarz!” „No i co z tego?”
Raz, dwa!
Trick or treat – jak nie dasz nam słodyczy, to zrobimy ci psikusa! Cudowne Halloween! Bawmy się dalej! Noc dopiero się zaczęła. „No i wtedy-„ „Lenny!”
Halloween, Halloween, cukierek albo psikus, hej!
„Brzydula, tak…? No tak…” „To nic takiego, Olivia. Jesteś bardzo ładna!” „Chris, podoba ci się, co?” „Ej, Mary! Lenny dotrzyma wam kroku?” „OK! Tył zostawcie mi! …Wszystko dobrze, Lenny?” „…Tak!”
„O, kot! Will!” „Hej, kotku… Kotku… Kotku! No, kotku! Kotku!!” „Miaaau!” „Kooteeczkuuu!” „Ojej! Jaki uroczy!” „C- Co znów tak wolno!”
„Zaczekaj, Johnny!” „Niee! Proszę, poczekaj!” „Kotku!’
„Spać mi się chce.” „Ale to nic złego!”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Piękną gwieździstą nocą (星の綺麗な夜)
I w bezimiennym mroku opowieść dotycząca „Halloween i nocy” była bliska rozpoczęcia.”
Przez mrok sunęli naprzód ludzie. Patrzył na nich samotny mężczyzna.
Śpiewał piosenkę miłosną, choć brzmiała tylko jak oddech. Och! I zagłuszał ją wiatr.
Diana (ukochana)… Chciałbym cię zobaczyć… jeszcze jeden raz… Czy to uczucie… to grzech (niewybaczalna zbrodnia)? Czy jeśli podążę za tamtą procesją… Dotrę… do ciebie…?
Opowieść o Halloween i nocy. Początek XIX wieku. Był sobie ekscentryczny człowiek, który odbył żeglugę z Wielkiej Brytanii do Irlandii, jak gdyby chciał sprzeciwić się nowej fali rewolucji przemysłowej.
Stary kamieniarz pociągał ten pomysł. ←Jak będę rolnikiem, to nie będę martwił się o jedzenie! Zwariował… przemierzył morze… i dobył motyki…
„Hm? Serio?! No, dobra! Hahaha!” „Irlandzka ziemia mnie wzywa! Będę rolnikiem!”
W kamieniarstwie nic ciekawego. → Ale jednak lepsze to niż rolnictwo. Modlił się… dobył motyki… i orał ziemię, jednak…
Uśmiechało się do niego jedynie nieszczęście. Ziemniaki, które beznadziejnie hodował, zgniły. Przekształciły się w mętną, czarną jak smoła truciznę. Mężczyzna (podobny do wnuka staruszka) spojrzał w niebo nie mając się do kogo zwrócić…
„Czemu ludzie jadają ziemniaki…?” „Ziemniaki są najlepsze!” „A tak daleko zaszedłem!” „Ułaaa!” „Cholera!” „Tak daleko zaszedłem, a tak to się kończy!”
Bilet na statek, który zdobyli z narażeniem życia. Czy będzie to bilet w jedną stronę do wolności, czy śmierci?
OK! Narażając życie spróbowałem hazardu, wszystko albo nic! Łoł! Wszedłem na pokład; jak kołysze, jaki zniszczony! Wszyscy rozpaleni, statek-trumna, Jezu!
„Tylko dla tego dziecka! Nie mam dla niego nic do jedzenia… Tylko trochę!” „Błagam… Tylko, tylko dla tego dziecko! Błag—„ „Zamknij się!” „Spiżaj!” „Wyrzucimy cię!”  „Uciszcie tego bachora!” „Ty przeklęty skurczysynu!” „Spokojnie.” „Ej, weź się w garść!” „Nie poddajesz się, nie?! Nie umieraj!” „Żeby takie życie… (kaszel)”
Trzymając się marzeń (nadziei), zostaję ‘drugim niewolnikiem’ (kimś, kto nie wróci)… Z pośród pięciu osób jedną… Dotknęła wysoka gorączka i śni (łudzi się)…
I udali się daleko…
„Przecież obiecałeś mi wtedy! John!”
Marzyli o kraju wolności. Oto właśnie był powód, z którego doszło do wielu bitew, których doświadczyliśmy.
Manifestacja przeznaczenia (oczywista wola boska)
Doprawdy, „gdzie chleb, tam ojczyzna.” Fala imigrantów założyła się o niebo i ziemię dla spełnienia marzeń. Twierdząc, iż to „wola boska”, końmi i bronią przesunęli granicę na zachód…
„Zabijcie wszystkich! Nie oszczędzać nikogo! Ani jednego!” „Myślicie, że pozwolimy wam bladym robić, co chcecie?!” „Wy z przodu, trzymać szyk!” „Uhehehe… To jest nasz kraj, Ameryka.” „To nasza ziemia święta… Wynoście się!” „Dobry Indianin to tylko martwy Indianin, wiecie? Hehehe!” „Nie damy wam się zbliżyć!”
W roku 1846 wybuchła wojna amerykańsko-meksykańska.
„Panie i panowie! Czas posłać ich do Piekła! Za generałem Taylorem!” „Tak!!”
Po Buena Vista (wzgórzu z widokiem) szaleją dragoni (smoczy żołnierze). Rzucili motyki i chwycili muszkiety.
„Ognia!” „Morda! Strzelam! Ty też strzelaj dalej!” „Hu!” „Ha!” „A masz!” „Moja ręęękaaa!”
Gdzie braterstwo między rodakami? ―Rasa… wiara… narodowość… i tak dalej… Mężczyzna (imigrant) zamiast Biblii wybrał chleb. I tak… Batalion Świętego Patryka zastrzelił wszystkich…
„Ósmy szlak” Manifestacja przeznaczenia wciąż się kręci
„Ognia, ognia, ognia!” „Ugh!” „Napierać!” „Ognia, ognia, ognia!” 
„Ej, tam u nich podobno znów znaleźli złoto!” „Nie dam się wyprzedzić…!” „Czekaj, idioto! Złoto jest moje!!”
W roku 1848 nastąpiła gorączka złota. Tak! Złote czasy!
„Ło! Hohoho! Mam! Ej! Patrzcie!” „Ech! Odsuń się!” „Zamknij się! Ja tu kopię! Z drogi!” „Ło, ło, ło! Dobra! Nieźle! Uhahaha!” „Suń się!!” „Naprawdę nieźle! Hahaha!” „Ty skurczybyku! Czekaj no!”
HEJ! Można → kopać i kopać → w jaskiniach, → lecz nie ma → końca! O! Ach… Cóż za tragiczny → – a może cudny → – pogląd! → Dziwna → sytuacja! Hej! Machają i machają → rozpaczliwie→, aż wyjdzie→ złoto→! O! Ach… To nie może → być tragedia →. To cudny → świat, nowa → epoka! Hej!
Kopać → do samego dna ← śpiewa „siódmy impuls (id)”. To gorączka złota! Zbiórka! Grupa 49!
„Spróbujmy w kolejnym miejscu!!”
W każdej epoce szaleńczego tumultu ludzie nie przestają iść naprzód pomimo sprzeczności. Za kaprysem okrutnego losu mężczyzna dotarł do…
Słabi zbierają się i uderzają słabszych od siebie. Dyskryminacja występuje wszędzie (nawet w Trzecim Znaczeniu).
Wszyscy ludzie są słabi i tchórzliwi, dlatego przymykają na to oko. Nie chcą widzieć prawdziwego świata (Dziewiątej Rzeczywistości).
Zabłąkana kula roztrzaskała mu kolano. Mężczyzna (odeszły z wojska) nie mógł znaleźć zatrudnienia i został pijącym włóczęgą…
Życie. To opowieść krótka, mimo że wydaje się długa. Opowieść ta miała oznajmić jeden koniec lub początek.
Żył myśląc, że… mógłby umrzeć byle kiedy… Jednak nawet ten włóczęga… miał jedno zmartwienie… A była nim zostawiona w kraju (ojczyźnie)... kochana siostrzyczka… Stale wysyłał jej… resztki swoich pieniędzy―.
Ten mężczyzna (troszczący się o siostrę)… znalazł sobie ukochaną… Dobroduszną damę… o uśmiechu niczym światło księżyca… „Wróciłem!” „O, cześć! Co się stało? Coś dzisiaj szybko. Hehe, poszczęściło ci się!”
Pewnego dnia powiedziała: „Mam dobrą wiadomość! ♪”… i położyła jego rękę na swoim brzuchu… Pobłogosławieni przez upływ czasu… złączyli usta…
„Tutturu! Ogłaszam. Mam dobrą wiadomość! Hehe, poszczęściło nam się!”
Jednak przeznaczenie (Szósta Bogini)… mu nie odpuści… W bezksiężycową noc… został dźgnięty od tyłu (jak przez Czwartą Maskę) ―. „Guh!” „Kehehe, co za pech! Miałem na tamtej dziewczynie oko już od dawna. Ha! Przy tobie by się zmarnowała… Idioto! Kehehe… Ahahahaha!!”
 „Nie chcę jeszcze umierać”… naprawdę tak myślał… Przecież w tej grze (życiu hazardzisty)… jeszcze nie trafił wygranej… W chwili śmierci… zobaczył jak odchodzi… ambitny bandyta… Tym sposobem… chciał wziąć kobietę dla siebie…
Chociaż tragiczna to noc… to gwiazdy wyglądają pięknie… W oddali słychać niewinny śmiech… Ach… Dziś jest noc Halloween (wigilia w przeddzień Wszystkich Świętych).
„Halloween! Halloween! Cukierek albo psikus? Hej!”
Oto nieznana historia (Piąta Opowieść)… bezimiennego mężczyzny… Czy nazywał się Seamus… czy William…? To było już… dawno temu…
Modlił się bez końca, jednak w efekcie… Pan Niebios (Dziesiąta Wola) nadal milczy… Przeżył parę szczęśliwych chwil (Pierwsze Wspomnienia), jednak w efekcie... życie to nic miłego… 
2 notes · View notes
polish-horizon · 7 years
Text
Pieśń brzasku (暁光の唄)
Żegnaj.
Chciałem na zawsze żyć z tobą o jednym czasie. Jednak Bóg (opatrzność) przenigdy nam na to nie pozwoli.
Tym, czego pragnęliśmy, wciąż dopuszczając się grzechu― było światło (łaska)… było światło (miłość)… było światło (błogosławieństwo)... było światło (przyszłość)…
Przyszedłszy na świat w mrocznych czasach spotkałem ciebie. Nasze uczucia wobec siebie nie wygasły nawet po śmierci.
Gromadzę pieśni zmierzchu i składam je na tym nagrobku. Dla kogo była ta zemsta… I las i studnia (id) stają się siódmym epitafium.
„…Nazwać mogłam jedynie leśne zwierzęta…” „Jest pyszne.” „Skosztujmy!” „Dobrze! Dam z siebie wszystko!” „Jestem taka podniecona…” „…Ukryty jest wyjątkowy skarb…” „Dotrzymałeś swojej obietnicy…” „Uhuhu… Kocham cię, Mär.” „Nie zimno ci? Mär.”
“A więc to tak, rozumiem. Ten las, ta studnia to moje… Tak, Elise. Nasz czas dobiegł końca już dawno.” 
„Ty teraz się uśmiechasz, w tamtych świetlistych czasach. Nikogo nie obarczając, ani nie żałując śmierci. Spotkajmy się tam.”
Siedem… Sześć… Pięć… Cztery… Trzy… Dwa… Jeden. Bicie dzwonów u kresu siódmej epoki.
„Mamo. Światło jest takie ciepłe.” 
0 notes
polish-horizon · 7 years
Text
Ukrzyżowana święta (磔刑の聖女)
Gniew
„Nieuczęszczany już przez wyznawców kościół. Podróżujący skrzypek. Ukrzyżowana święta. Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy? Dalej, zaśpiewaj mi o tym!”
Nadszedł! Przeznaczony czas.  Nadszedł! Obiecany czas.
„Proszę, ojciec panienki czeka.”
Otępiałym krokiem idę naprzód z determinacją. Poczuwszy na plecach podmuch wiatru, obracam się tylko jeden jedyny raz.
Woń zmierzchu przyprawia mnie o osobliwą nostalgię. Ten wiatr chyba popychał mnie do przodu, czy chociaż tak mi się wydawało.
Drżę w samotności pod ciężarem napierającego smutku, palcem śledząc kontury naszej dawnej obietnicy. Gdy nadchodzi kruchy czas, w którym na powierzchnię wynurza się nienawiść, ja tylko wpatruję się w mrok i całuję go. Aa, wszystko ciągle próżne; wszystko ciągle zmienne. Aa, gromadzę grzechy i całuję je.
Nawet teraz nie mogę tego zapomnieć. Nawet teraz nie mogę sobie tego przypomnieć.
„Wasza Wysokość, przyprowadziłem panienkę.” „Heh, Elisabeth! Raduj się! Hahaha! Wybrałem ci małżonka! Oświadczył ci się Rhein Pfaltz. Jak na taką starą pannę jak ty to nie najgorzej, nie sądzisz?” „Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, Bracie...” „Ile razy mam ci mówić, żebyś zrozumiała, że masz do mnie mówić Ojcze?” „Nie, Bracie. Nie mam zamiaru wychodzić za nikogo!”
Jeżeli mam żyć pozorując miłość, to wolę już umrzeć razem z prawdą.
W nadziei, że cię otuli, zasadziłam przy twoim grobie dziką różę, którą wspólnie znaleźliśmy, jednak...
Do samego końca nie zakwitła ani razu...
Uwięziony w klatce biały ptak, który pokochał światło księżyca, będzie fruwał do samego końca mimo świadomości, iż kiedyś upadnie na ziemię.
Dlatego właśnie pieśń, jaką śpiewam o zmierzchu, nie jest pełna żalu...
„Walter, oto jak kończy się marna próba udawania szlachcianki przez matkę, żeby ją ochronić. Uhahaha!” „Wasza Wysokość...” „Ukrzyżować tę głupią dziewuchę.” „Wasza Wysokość...!!”
„A więc to tak. To dlatego cię ukrzyżowano. Doceniam to, że chciałaś pozostać wierna swoim uczuciom. Jednak czy on naprawdę pragnął twojej śmierci? Cóż, nieważne. Dalej, rozpocznijmy tragedię o zemście!”
„Nie. Ja nie pragnę niczego takiego. Każdy człowiek ma przeznaczenie, z którym dane mu jest się zmierzyć. Przyszedłeś się ze mną spotkać i to mi wystarcza. Hej, naprawdę ich nie pamiętasz? Tamtych pełnych światła dni.”
„...Serce tak mi bije! Las jest… Świat jest taki duży!”
„Śliczny kwiat.” „Ła, faktycznie!” „Włożę ci go we włosy.” „Naprawdę? Tylko ładnie go włóż.” „Pasuje ci.” „Ale się cieszę!” 
„Mär, obiecaj, że po mnie wrócisz!” „Tak… Obiecuję.”
„Mär, dotrzymałeś swojej obietnicy mimo tego, co ci się przydarzyło.”
Zimne łańcuchy, który skuwają ciebie; tego, który stracił światło...
„Och, droga święta…!” „Czyli to jednak była prawda!” „W takim razie twoje grzechy...”
Myślę o nas, naszej miłości i nienawiści, o tobie; o tym, który stracił światło...
Ptaki do nieba, trupy do ziemi. Bezustannie zdradzałam Boga. Wraz z nadejściem świtu nadchodzi mój kres. Nasze kolejne spotkanie będzie na wieki―.
Lecz... Niczego nie żałuję. Aa, oto właśnie moje życie. Nie jestem ani von Wettin ani von Sachsen, jestem Elisabeth. Kochałam jedynie ciebie―.
Po prostu Elisabeth...
„Co z tobą, Mär? Od niedawna jakoś dziwnie się zachowujesz, co się stało? Nie możesz brać na poważnie słów kogoś takiego, jak ona! Zapomnijmy już o tym! Musimy dalej się mścić. Nieważne, co by się stało. To przecież powód, dla którego istniejemy, prawda?! Hej, rozumiesz to, Mär?! Aaa! Nie! Czemu nie rozumiesz?! Głupi Mär! Teraz tylko ja jestem twoją Elise, czy nie?! Do tej pory mieliśmy razem tyle zabawy! Razem pomagaliśmy innym mścić się na różne sposoby! Może dalej dobrze się bawić. Właśnie! Oczywiście! Bądźmy razem zawsze! Ej!! Zawsze zawsze zawsze zawsze zawsze bądźmy razem! Aż do końca świata... Nie! Nawet kiedy dojdzie do końca świata! Bądźmy razem na zawsze! Hej, Mär, nie chcę, żeby to się skończyło...Nie, nie, nie nie, nie!! Błagam, błagam cię, Mär... NIEEEEEE!!!”
„Wystarczy już, Elise.”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Zamek Sinobrodego (蒼き伯爵の城)
Nieczystość
„Raj, który zgnił w zmierzchu. Powieszone truchła. Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy? Dalej, zaśpiewaj mi o tym.”
Podążając za… mglistymi… wspomnieniami… Niewyraźnie… nakreśliłam… swój obraz… Jak… się uśmiechałam… jakim… głosem śpiewałam…? Dlaczego… moja ulubiona… biała… suknia… jest taka… czerwona…?
Ach… Tak… Przecież ja… Zostałam… przez niego… zabita…
Hrabia od dawna nazywany był Siwobrodym. Nazywany był jeszcze zanim go poślubiłam. Czy jego serdeczny wzrok miał w sobie nutę mroku, ponieważ cały przesiąknięty był zapachem żelaza i krwi?
Ach! Mąż mnie nie kocha. Udawałam, że tego nie widzę. Jednak nie mogę już dłużej udawać, gdyż kochałam go ponad wszystko!
Kogo naprawdę obejmowałeś, kogo kochałeś w sypialni długimi nocami minionej pory roku? W dłużącej się ciemności bezpowrotnych pór roku, w zakazanej komnacie grzeszyłam stale, by uciszyć samotność, by zapełnić pustkę… Ach…
Czy zrobiłem to, gdyż rozgniewała mnie złamaniem przysięgi, czy gdyż ją kochałem ― tego już nie wiem. Być może gdy zabiłem pierwszą żonę, mój rozsądek zginął razem z nią. Wziąłem za żonę nową kobietę, gwałciłem ją, gwałciłem i zabijałem…
„Kochanie!” „Ha!” „Przestań!!” „Uhahaha!” „Chcesz, żebym ci wybaczył?” „Aaa!” „Ha! Klękaj!”
„Ty świnio!” „Co się stało? Zachowujesz się jakoś dziwnie.” „Siadaj!!” „A! Aaach…” „Uhahaha!”
„Guhahaha!” „Aa!! Proszę, przestań!!!” „Dobrze, broń się!” „Aaaaa!!”
„Błagam… Proszę przestać! Nie! Nie!!” „Hmm?” „Nieeee…!!” „Tak jest! Płacz! Wyj!” „Aaaa!!” „Uhahaha!”
„Aaaaaa!!” „Uhahaha!” „Gh…”
Nieważne, ile bym ufał i się modlił, nie otrzymam wybawienia… Nawet gdyby moim partnerem był sam bóg, jeśli ma dziurę, to przebiję ją… Swoim Longinusem (włócznią)!
„Nie wybaczę tym niewdzięcznym świniom, które wydały wyrok, że jesteś czarownicą!”
„A więc to tak… To dlatego cię… a właściwie was, powieszono. W tej tajemnej, zakazanej komnacie. Za przelaną krew zapłacić można krwią przelaną o zmierzchu. No, to zaczynajmy naszą tragedię o zemście!”
Podczas jego nieobecności krąży po skarbcu. Ciekawi ją komnata, której jeszcze nie otwierała. Szepnęłam do ucha tej dziewczyny tak――
„W zakazanej komnacie od złotego klucza ukryty jest wyjątkowy skarb…”
Tak, włóż klucz do dziurki i przekręć go. Już wkrótce ujrzysz… nasze „ciała i id”.
„Aaaaaaaaaaaaaa!!”
Ach! Kobiety chcą tak naprawdę, by objąć ich serca, nie ciała. Zbrodniarz z ciebie, ale mój ukochany też.
„Gdzie jest klucz od tajemnej komnaty?” „O czym ty mówisz…?” „Hoho, czyżbyś zlekceważyła mój rozkaz?” „Hę?!” „Niech będzie, skoro tak chcesz ją zobaczyć, to dam ci go. Od dziś ty też będziesz dekoracją w tej komnacie!” „Przynajmniej! Pozwól mi proszę zmówić modlitwę zanim umrę…!” „Hahaha, niech będzie!” „Pomocy! Bracia! Przyjdźcie! Szybko!” „Co tak długo, pospiesz się! Szybciej!”
Nienawiść nigdy nie uleczy smutku. O zmierzchu słychać tylko tę pieśń. Skończmy wreszcie twoją komedię!
„Ech! Już dłużej nie wytrzymam!” „Nieeeeee!!” „Ugh!” „Ha!” „Masz!” „Bracia!”
„Giń, Sinobrody!” „Guhaha…” „Uch…” „Co takiego?! Co to za potwór!” „A niech go…!” „Gha!” „Bracia!”
„Prędko, tędy!” „Boże, czemu tak musiało się stać…?” „Gha!!”
„Być może zemsta to również miłość, choć pod spaczoną postacią.” „Tylko czemu ludzie nie potrafią odróżnić miłości od pożądania? To obrzydliwe!”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Królewna śpiąca w różanej wieży (薔薇の塔で眠る姫君)
Pycha
„Granica pomiędzy klątwą a błogosławieństwem. Ciemność, w której znalazła się dziewczyna. Głęboki sen. Różana wieża. Śpiąca królewna. Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy? Dalej, zaśpiewaj mi o tym...”
Tańczę w lesie snów wraz z setką samotności. W świetle księżyca motyle rozpływają się i śnią o śmierci.
Siódmy grzech Powód, dla którego śpię objęta przez dzikie róże――
W czasie kąpieli matula ma usłyszała głos żaby, która zapowiedziała jej ciążę. „Twoje upragnione dziecko przyjdzie na ten świat zanim upłynie rok.” „Och…!”
Uradowany mój ojciec wystawił ucztę na cześć moich narodzin. Jednak z powodu braku jednego złotego talerza doszło do wypadku...
Siódmy grzech Panna, która umarła nie zaznawszy miłości. Powód, dla którego śpię objęta przez dzikie róże――
„Oo, licznie przybyłyście!” „Dziękujemy za przybycie.” „Otrzymanie od Was zaproszenia to dla mnie zaszczyt, Wasza Wysokość. Nowonarodzonej królewnie podaruję cnotę.” „Ja ofiaruję jej piękno.” „Zatem ja bogactwo.” „A ode mnie otrzyma—„
„Aa, a cóż to takiego? Wszyscy się tu zebrali.” „Czemu tutaj jesteś?!” „Wygląda na to, że całkiem tu wesoło, jak cudownie.” Ohoho! Darujcie sobie to przedstawienie!" „Co za bezczelność!”
Zaprosiłeś wszystkie kobiety o magicznych mocach rozproszone po całym królestwie... Wszystkie prócz mnie, pyszny królu. Pozwól, że przyprawię tę ucztę klątwą!
Przeznaczeniem królewny będzie żyć lat jedynie piętnaście. Ukłuje się wrzecionem, upadnie na podłogę i umrze!
„Co to, to nie!”
Alterose (trzynasta czarownico), zniweluję twoje złowrogie słowa. Przez sto lat będzie niby martwa, lecz będzie jedynie spać na łożu!
A zatem czas pokaże, która z nas, ach, posiada silniejszą moc...
Ranki i noce powtarzają się czy tego pragniemy, czy nie. Czas prędki niczym strzała pozostawia po sobie ślad w postaci słoi w drzewach. O poranku w dzień moich piętnastych urodzin...
Siódmy grzech Powód, dla którego śpię objęta przez dzikie róże, to――
„Jestem taka podniecona…”
Drżący płomyk świeczki rozświetla półmrok, przez który wspinam się po kamiennych schodach na szczyt starej wieży. Gdy stanęłam na szczycie schodów, moim oczom ukazał się pokój, a w nim przędąca stara kobieta.
„Dzień dobry, babciu. Co babcia robi?” „Przędę.” „A to, co to takiego? To, co się tak śmiesznie obraca?!” „A, co się dzie―?” „Hihihi...”
„A więc to tak... Więc to dlatego zostałaś objęta przez dzikie róże. Czy chcesz pocałunku, który doprowadzi do twojego przebudzenia? Niestety to nie ja jestem twoim królewiczem! Już wkrótce się zemścisz. Twój przeznaczony czeka w świecie snów.”
Gdzie podziewa się moja wyśniona branka? Ach, nie zważając na deszcze i wiatry, poszukiwałem na zachodzie, wschodzie, północy i południu. Szukałem jej wszędzie i już myślałem...  że nie znajdę, lecz wtedy usłyszałem wspaniałą pogłoskę―.
~Osłonięty przez żywopłot z dzikich róż biały zamek,  pnącą się ku niebu różana wieża, a w niej Śpiąca Królewna.~
Ach, usłyszawszy legendę o różanej królewnie, poczułem natychmiast, że to przeznaczenie. To na pewno ona jest moją Elys! Zatem dla niej przezwyciężę wszelkie trudności!
Mgła w błędnym lesie powoli się rozpływa. Czyżby wiodła mnie do mojej ukochanej królewny? Kolczasty żywopłot rozstępuje się przede mną. Czyżby prowadził mnie do mojej ukochanej?
Drżący płomyk świeczki rozświetla drzemiący mrok. Przebiegam przez kamienną komnatę, wspinam się na szczyt starej wieży. Gdy już wspiąłem się na szczyt spiralnych schodów, moim oczom ukazała się samotnie leżąca na łożu panna...
„I jak, królewno, czy jesteś gotowa?” „Pozwolę sobie cię skosztować.” „Mm!” „To początek twojej zemsty!”
Za sprawą szczerego pocałunku królewicza królewna budzi się, a dzikie róże więdną i tracą swe moce. Tam, gdzie kwitły, pozostaje tylko pył. Również ludzie w zamku, którzy zbyt długo byli głęboko we śnie, wracają do swoich codziennych obowiązków jak gdyby nigdy nic.
„Słuchaj no, ostatnimi czasy wcale nie mogę spać.” „To naprawdę dziwne…” „Gjaaa!” „Ile razy mam ci to powtarzać, żebyś zrozumiał, chłoptasiu?! Naprawdę ci przysolę!” „No, przygotuj się, koteczku!” „Gjaaa!” „O?! Co to?! Wróciła do życia! Aj, znowu…!”
Siódmy grzech Jak śmiesz rzucać klątwę na królewnę bez skazy! Siódmy grzech To ty jesteś pyszna!
„Niech ktoś schwyta Alte Rose!” „Ha!” „Już nigdy nie postawisz stopy w tym kraju!” „Zapamiętaj to sobie, Różana Królewno! Jako prezent pożegnalny ofiaruję ci jeszcze jedną klątwę! Uhahaha... Hahaha! Ahahahaha!” „Ucisz się!”
――Wzięła nowonarodzoną królewnę i porzuciła ją w lesie.
„To rodzaj kobiety, która nie podniesie się po upadku. Uhuhuhuhu!” „Zranienie dumy damy prowadzi do strasznych konsekwencji.” „Ależ oczywiście. Uhuhuhuhu!”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Stara studnia na granicy życia i śmierci (生と死を別つ境界の古井戸)
Lenistwo
„A cóż to, ty też tu wpadłaś? Jestem pewien, że to nasze pierwsze spotkanie, więc skąd to dziwne poczucie bliskości? No, nieważne. Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy między życiem a śmiercią? Dalej, zaśpiewaj mi o tym.”
(Kukkuryku!)
Słońce wschodzi, ach! cała jestem w pocie. Gotowanie, pranie, wszystko to moja robota. Ach, moja uszczypliwa matka ma zwyczaj mówić: „Chcesz, żebym cię wyrzuciła?! Ty tępaku!” Tak właśnie mawia, ale―― Dzisiaj też, tatusiu, daję z siebie wszystko!
Słońce zachodzi, ach! cała jestem w kurzu. Gotowanie, pranie, wszystko na mnie zepchnięto. Ach, moja opryskliwa siostrzyczka ma zwyczaj mówić: „Chcesz, żebym się na ciebie poskarżyła?! Ty tępaku!” Tak właśnie mawia, ale―― Dzisiaj też, tatusiu, dam z siebie wszystko!
„Choć mój ojciec był żeglarzem, podobno z jakiegoś powodu wpadł do studni i umarł. Dlatego ja nie za bardzo lubię studnie. Mimo to macocha nie okaże mi litości…”
Przędłam nici przy studni, jednak moje palce były już… Ach, podraskane i płynęła z nich czerwona krew barwiąc nić na czerwono. Gdy chcąc ją obmyć zajrzałam do studni, wyskoczyła mi z ręki niczym spragniona wody ryba. Szpulka nici opadła na dno studni. Zupełnie jak łkające z powodu niespełnionej miłości dziewczę――
Wróciłam do domu we łzach, lecz macocha bezlitośnie oznajmiła: „Ty tępaku! Wyciągnij ją, choćbyś musiała zanurkować! W przeciwnym razie nie dostaniesz kolacji!” Pospieszyłam w stronę studni ze zmierzchem na piętach…
„Co począć, tatusiu?! W najgorszym razie dołączę do ciebie! Raz!”
 (Trzy… dwa… jeden…)
„A więc to tak. Energiczna z ciebie dziewczyna, choć nieszczęsna. Jeśli masz wątpliwości co do swojej zemsty, dam ci czas. Spędź jeszcze chwilę w tej starej studni na granicy i zastanów się nad swoją urazą.”
Gdy się przebudziłam, zobaczyłam piękną łąkę. Kwitną na niej tysiące rozmaitych kwiatów. W studni (id) prowadzącej do innej krainy (id) spotkałam mężczyznę (id) kierującego się impulsem (id). Pod jego dyrygenturą śpiewałam o swojej urazie. Czy ja―― umarłam? Czy to niebo? Czy moja wyobraźnia? Nie wiem. Ale w porządku! Dam z siebie wszystko! Zawsze, tatusiu!
„Mam tu kłopot. Wyciągnij mnie! Wyciągnij! Już dawno się upiekłem. „Poważnie?!”
„Mamy tu kłopot. Potrząśnij mną! Potrząśnij! Już dawno wszyscy dojrzeliśmy.” „Łao!”
Wysłuchałam życzenia mówiącego chleba i wyjęłam z pieca szuflą wszystkie bochenki. „Yay! ☆” A następnie―― Potrząsałam jabłonką aż wszystkie owoce co do ostatniego spadły. A później―― Została już tylko prosta praca, czyli pozbieranie jabłek! „Hu! ☆” 
„Bas!” „Siubi-du-bi-du-bi-du!” „Gitara!” „Pianino!” „Dziękuję ślicznie!”
„Co za energiczna dziewczynka…” „Aaa!” „Ahahaha, nie masz się czego bać.” „A, czyżbyś była Babcią Zimą?! Tą, która często pojawia się w bajkach?!” „Co za niewyparzona buźka. Żadna babcia, mów do mnie ‘pani’.” Wszystko, co posiada kształt, kiedyś się rozpadnie. Wszystko, co posiada życie, prędzej czy później czeka śmierć. Bardzo ciężko pracowałaś. Silna z ciebie dziewczynka. Ale jeśli będziesz od teraz pracować u mnie, na pewno będziesz szczęśliwa!” „Dobrze! Dam z siebie wszystko!”
Ach, trzepanie kołder, z których na ziemię ślicznie spada pierze, to moja nowa praca! Ach, tańczące nad ziemią śnieżne płatki to jakimś cudem moja sprawka.
„Jeśli chcielibyście spotkać Zimę, to powiedzcie mi, dobrze?”
„Ała!” „Ej! Niech ci nie strzela do głowy! No, ale przyznam, że pracowałaś do dziś rzetelnie. Dlatego też wyjątkowo wyślę cię do domu. Holle!”
Otworzyła się wielka brama, spadł złoty deszcz i w jednej chwili pokrył mnie od stóp do głów…
„To wynagrodzenie za twoją pracę. Przyjmij je bez żadnego ale! Wiedz, że jeśli miałabyś do pracy niepoważne podejście, być może spadłoby na ciebie coś innego…”
„Kukkuryku! Wróciła nasza złota panienka!” „Wróciłaaam!”
Nadchodzi nowy dzień, ach! cała jestem w złocie. Gotowanie, pranie, wszystko to już przeszłość! Ach, moja głupia macocha zasugerowała: „Ty też przynieś trochę złotka, Ciciu (moje drogie dziecko)!” „Dobra, postaram się..” Tak właśnie mówi, ale―― Skoro sądzisz, że ci się uda, to proszę bardzo!
„I oto początek twojej zemsty!”
„Kukkuryku! Wróciła nasza usmolona panienka!” „Ła… Uhu, uhu!”
Mija kolejny dzień, ach! cała jesteś w smole. Zobacz, twoim grzechem jest lenistwo! Płacisz za własne błędy. Ej――
Może ty też byś tak teraz spróbowała dać z siebie wszystko!
„O nie! Nie schodzi! Nie schodzi! Nie, nie, nie, zmyj to! Zmyj to, mamusiu!” „Ojej, moje biedactwo…” „O nie! Zmyjcie to! Nie, nie, nie! „Ojej, no co? Do twarzy ci, Ciciu! Ahahaha!” „Nie schodzi! Nie, nie! Zmyjcie ją!” „Za co takie dobre dziecko spotyka taki los?!” „O nieeee!!” „Ahahaha!” 
„Tym razem mieliśmy okazję być świadkami całkiem uroczej zemsty.” „Ojej, całe życie być utaplaną w smole. Dla dziewczynki to kara gorsza niż śmierć! Ahahaha!”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Królewna śpiąca w szklanej trumnie (硝子の棺で眠る姫君)
Zazdrość
„Szklana trumna, śpiąca w niej królewna. Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy? …Dalej, zaśpiewaj mi o tym.”
Skóra biała niczym śnieg, włosy czarne niczym heban. Wargi czerwone niczym krew. Upragniona srogą zimą, wreszcie przyszłam na świat.
Łagodne ciepło, woń minionej wiosny. Pozostawiwszy po sobie słodko-gorzki ból, moja prawdziwa matka odeszła daleko stąd...
„Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie... kto jest najpiękniejszy w świecie?” „To ty―― królowa!” „Hohohohoho!"
Moja macocha była oziębła. Wspominając miłość zmarłej matki, tańczyłam z iluzjami obejmując się w samotności. Dni i lata mijały, a ja wyrosłam na pannę…
„Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie... kto jest najpiękniejszy w świecie?” „To ty―― królowa, byłaś najpiękniejsza, lecz teraz jest to Królewna Śnieżka!"
„Ooooo~ Ha, haa, ha... królewnooo!” „Nie podchodź do mnie! Nieee! Nie ma mowy!” „Ooooo! Proszę, zaczekaaaj! Królewnoo!”
Ścigana przez starego myśliwego, uciekam w głąb lasu... „Ja naprawdę nie chciałem... robić czegoś takiego.” „W takim razie, czemu?” „Och, królewno, nie mogę sprzeciwiać się królowej.” „Proszę, pomóż mi!” „Och, królewno, zabicie cię przychodzi mi trudem!” „Zatem obiecuję ci, że już nigdy nie wrócę do zamku.” „A zatem ja mam plan. Zabiję dzika i użyję go w dowodzie!" „Tak!”
――Tym, co na mnie czekało, był...
Cienie zbliżającego się zmierzchu pochłaniają drogę, którą stąpam. W nieznajomym lesie, w którym zbłądziłam, znalazłam śliczny domeczek.
„Aa! Ktoś śpi w naszych łóżeczkach-rungen!” „Serio?!” „Czy jest martwa-galt?” „Njee, żyje-ig!” „Hmmm.” „W takiej sytuacji, powinien pocałować ją królewicz-nen.” „Ooo!” „No to, czy wśród nas jest jakiś królewicz-stein?” „Nie ma, więc chyba będzie musiała się zadowolić nami!” „Dokładnie!” „Mmm~” „Dzieeeeeń☆dooooobry!” „Oooo!”
Śliczna dziewczyna wyspana po drzemce! Gdy się przebudziłam, ujrzałam siedmiu śmiesznych krasnoludków mówiących z dziwnym akcentem. Potem, za sprawką swojej chytrej macochy kilka razy otarłam się o śmierć, lecz za każdym razem jakimś cudem wróciłam do życia!
*Słyszany w tle dialog nie ma nic wspólnego z główną historią. „Kim jesteś, łotrze?!” „Zwę się Idolfried Ellenberg. Mów mi Ido.” „Nie pogrywaj ze mną! Gdzie jest Cortez?!” „Nie czuję potrzeby odpowiadać takiemu głupcowi, jak ty!” „Milcz!”
„Witaj...” „Przepraszam, babciu. Nie wolno mi wpuścić do domu nikogo...”
„Pilnujesz domu? Zuch dziewczyna! Spójrz, mam tu dojrzałe, czerwone jabłka. Dam ci jedno, no bierz!”
„Przepraszam, babciu. Nie, dziękuję za jabłko. Nie wolno mi niczego przyjąć...”
„Ojoj, zbytnio się martwisz! Skoro tak, rozwieję twoje wątpliwości. Zjem z tobą jedno jabłko na pół!”
Dziewczyna nie oparła się diabelskiej pokusie. Siódmy grzech smakuje jak miód. „Więc skosztujmy...” „Skosztujmy! Ugh...” „Kihihihi!”
„Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie... kto jest najpiękniejszy w świecie?” „To ty―― królowa!” „Hohohohoho!”
„A więc to tak. Takim sposobem cię oszukano. A zatem wykorzystajmy w twojej zemście specyficzny gust pewnego mężczyzny. Już wkrótce się zemścisz. Twój przeznaczony czeka w świecie snów.”
Gdzie podziewa się moja wyśniona branka? Ach, nie zważając na deszcze i wiatry, poszukiwałem na zachodzie, wschodzie, północy i południu. Szukałem jej wszędzie, lecz nie znalazłem.
Nie znalazłam jej, mimo że starałem się kochać młode dziewczęta, stare kobiety; pączki i kwiaty w pełnym rozkwicie!
Cienie zbliżającego się zmierzchu pochłaniają drogę, którą stąpam. W nieznajomym lesie, w którym zabłądziłem, znalazłem śliczny domeczek.
Ach, ty, drzemiąca pod osłoną trumny ze szkła, jesteś najpiękniejsza w świecie. Wreszcie cię odnalazłem!
„Krasnoludkowie, czy nie oddacie mi tego ciała?” „Jak by” „Nie” „Spojrzeć” „Ten” „Koleś” „Jest” „Królewiczem” „Chyba nie ma problemu?!”
„A więc, ci idioci wkrótce spartolą.” „Ej, wy, nieście tę trumnę bardzo ostrożnie.” „Tak jest, Wasza Mość!” „Czy jesteś gotowa, królewno?” „Ło!” „Aa!” „Dzieeeń☆dobry!" "Ułaaa!"
„To początek twojej zemsty!”
Diabelska skóra biała niczym śnieg, mroczne włosy czarne niczym heban. Wargi czerwone niczym płomienie. Skoro twoją winą było płonięcie z zazdrości, to teraz wdziej płonące pantofle――
i tańcz aż umrzesz!
„No! Dalej!” ”Aaa, hi...” „Aahaha! Ahaha! Aaahaha! Co to ma być? Nie raczysz ładniej nam zatańczyć? W końcu jesteś na weselu swojej ślicznej córuni, prawda? Aaahahaa!” „Aaa! Go- gorąco! Aaaa! Gorąco! AAAAAAAAAAAAAA!!”
„Co na niebiosa...”
„Lustereczko, Mär-lustereczko. Kto jest najpiękniejszy w świecie, co? Ehehe!” „Bez wątpienia jest to królewna Elise.” „Naprawdę?! Tak się cieszę! Ahahaha!”
1 note · View note
polish-horizon · 7 years
Text
Karczma Czarnej Gospodyni (黒き女将の宿)
Chciwość
„Jest zmierzch, na wietrze kołysze się wesoła, czarna bujaczka.”
Buju. Buju. Wiatr wieje, ona się buja. Tańczy czarna bujaczka…
„Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy? …Dalej, zaśpiewaj mi o tym.”
Ja siem urodziła w bidnej wsi i zawsze mioła pusto na żołondku. Jakby była taka chatka ze słodycy, to tak bym się ciesyła.
„Ludzie może ocalić jedynie wiara,”
rzekł mi kiedyś mundry kapłan. Podobno w ksiunszkach tak pisali. Gdyby Pan Bóg sie nade mno zlitował, mógłabym jeść do woli.
Łojcowie nasi wyszli z kosami. Niebo tamtego dnia było straszlywie czerwóne…
„To za naszą wieś!” „Robimy to dla rodzin, chodźmy!” „Wrócę do was na pewno!” „Nie martwcie się o mnie!” „Kiedyś trzeba się rozstać.” „Tarapaty! Są już blisko!” „Że co?! Chodźcie wszyscy!” „Za generałem Geffenbauerem!”
Gdy ryczą armaty… „Mimo że nie mają skrzydeł” Ludzie lecą po niebie… „Wysoko, lekko” Wojna to nic, jak tylko rzeź pod inną nazwą.
Ach, ich bronią narzędzia rolnicze… „To wielka szkoda” Daleko nie sięgną… „To rzecz okrutna” Wojna to nic, jak tylko rzeź pod inną nazwą.
Większość chlebodawców wsi już nie wróciła…
„A mnie sprzedali… do miasta gdzieś daliko.”
Wiek i płeć nieznane. Spotkanie z nią oznacza pech. Doprawdy pokarana przez życie. Właścicielka podejrzanej gospody, „Karczmy pod Czarnym Lisem!”
Moja młodość minęła dawno, teraz jestem jedna sama stara baba. Wiedzenie życia tak bezwstydnego, jak moje… to sztuka!
Wszyscy mężczyźni, których kochałam, pomarli. Może mam pecha, a może to takie czasy…?
Ach, Muntzer był szlachetny, Hutten bajeczny, a Sickingen, ach! taki ostry!!
„Dobry, wchodzę.” „Dobry, nie dobry.” „Że co?!”
„Pani gospodyni, pani gospodyni! Ej, stara babo!” „Cooo taaam?” „Przysedł klyent.” „Hm… hm?!” „Ach, weź siedź cicho! Doszłam do najlepszego momentu!” „Wie pani co…”
„Przypomnij mi („Co?!”) kto przygarnął ciebie, („Coo?”) typową wieśniarę? Uważaj lepiej… co mówisz!” „Dobra, dobra, jus kumam.”
„Proszę, proszę pana! Co powie pan na ciepłe piwo?” „No. Ojojojoj!” „Jest pyszne.” Przygotujemy dla pana naszą dumę, nasz specjał: potrawkę z wątróbki! „Pozwoli pan na chwilkę! (złamane serce)” „Dobra.” „Ej!” „No dobra, niech będzie!” (Nie rozumiem)
Klyent wbył gniewny wzrok w gospodyniem, która wzbiła się ku zmierzchowi, a ja żem przeprasała. „Ej no!” „Babucha…” „Ej, ej, co to ma znaczyć?! Myślałem, że to bar?!” „Co pan plecie, tu jest karczma. Przeprasamy.”
――I po niemal godzinie…
Gospodyni wrócyła, jak gdyby nigdy nic, w dłoni dzierżunc świże składniki na przeprosiny. „Panie i panowie! Przepraszam za spóźnienie! ♪” „O, jest! Gdzieś ty była?!” „Wątróbka prosto od dawcy! Ohohoho!” „No, nieźle!” „O, serio?!” Gdy tylko skostował dania, oślepionemu gniewem klyentowi wrócył nastrój. Gdy jego zadowolenie dostsegła gospodyni, wróciła do swojego szaleństwa… „No nie, to było przepyszne! Doprawdy wspaniałe! „Racja, racja.” „Kto by pomyślał, że w takiej wiosze zjem coś tak pysznego, hahaha!” „Wybacy pan, że taka to wiocha.” „Ooohohoho!
Jak nie mamy ciała, to trzeba po prostu załatwić nowe, prawda? Ja mam już dość życia biedą… i głodem… Nie chcę już tak nędznie żyyyyyyć!”
„Żyłam, jak tylko mógłam, ale no i co z tego? Na cym poliga to całe życie…? Nic z tego nie rozumiom…”
„A więc to tak… Tak doszło do tego, że cię powieszono. Czy to prawda, czy fikcja, rzeczy skradzione da się odzyskać. No, to zaczynajmy naszą tragedię o zemście!”
Puk-puk… puk-puk… puk-puk w drzwi… Puk-puk… puk-puk… puk-puk w drzwi… Puk-puk… puk-puk… puk-puk w drzwi… 
Tańczy czarna…
„Oddaj mi mojo wuntrobę…”
Bujaczka…
„Guaaaaaaaaaa!”
„Gdy człowiek próbuje się wzbogacić lekkim kosztem, nic dobrego z tego nie wychodzi.” „Dziwne byłoby prędzej, gdyby taki kulawy plan poskutkował. Ehehehe!” _____________________________________ Przypisy tłumacza: Dziewczynka w tej piosence mówi bliżej nieokreślonym dialektem, w każdym razem mówi trochę niewyraźnie.
0 notes