Tumgik
#natowi
akomatter · 7 months
Text
Tumblr media Tumblr media
14 notes · View notes
szopenhauer · 4 years
Text
zanim zdam raport z dzisiejszego dnia...
miałam nie pisać o wczorajszym, ale chyba się bez tego nie obejdzie
bardzo się stresowałam spotkaniem z Gosią, że ją wystraszę
dostałam dodatkowo okresu, cały czas miałam wrażenie, że zaraz dostanę biegunki co mi się nie zdarza bo albo ją faktycznie mam, albo nie, a nie samo uczucie O.o
spotkałyśmy się przed galerią i jakiś facet rzucił komentarz: Miło popatrzeć
widzieliśmy słowian i wikingów, a kiedy auto anty-lgbt jechało pokazałyśmy swoją dumę
Gosia spytała mnie czy Natowi spodobałaby się jej kurtka i powiedziałam, że chyba tak, a ten wyskoczył z NAH
cały czas trzymałam Nata na smyczy serio jak psa co ze smutkiem stwierdziłam, ale męczyło mnie to, triggerowały mnie nawet rzeczy w sklepie GSM, wszędzie widziałam zagrożenie, bałam się przymierzyć nawet ubrań, które mogłyby jemu się spodobać i zaczęłam się trząść i mnie zamurowało w środku sklepu, ostatecznie wypuściłam go i, choć z początku nieudacznie, rozkręcił się
jak zwykle podwija rękawy, nie brzydzi go rozmowa o trupach, jest sprytniejszy, pewniejszy siebie, potrafił trafić intuicyjnie ręką w pewne ekhem miejsca mojej dziewczyny jakby przyciągał go magnes, chodzi szybciej (ma motorek w dupie) i nie szura jak ja, nazwał mnie Zuśką, wydał moje kłamstwo o rozszerzonej historii, jest mniej zainteresowany otoczeniem - nie reaguje tak jak ja na pieski/las/wiewiórkę/”znaki” (bo się ich wypiera), choć zwykle milczący nawet rzucił sucharem (ogarnij się - ogar pies) i się trochę śmiał (z ciastka McMuffin), pozwolił jej śpiewać, miło z jego strony, że w sklepie z dodatkami do domu wycofał się dotykając frędzli poduchy żebym mogła popatrzeć na rzeczy z pierwszej osoby, ager powoduje, że mięknie mu serce choć brzydzi się jego rzeczami, inaczej pokazuje FUCK YOU, rodzice zauważają jego obecność i robią minę nie z tej ziemi lub pytają się czy wszystko ze mną nie tak bo zwykle frontuje przy nich tylko jak jestem wściekła, powiedział żeby ze mnie Gosia nie robiła anioła (co ciekawe jego nazwała aniołem stróżem), siedział u niej nawet na chwilę na kolanach żeby zapiąć naszyjnik bo ja nie umiałam, kiedy Gosia krzyknęła w łazience sfrontował i wyleciał z kibla jak oparzony żeby ją ratować (nie wiedziałam czy spuściłam wodę), część rzeczy pamiętałam, a część nie, na niektóre miałam większy wpływ/kontrolę, a kiedy się wyłączał ze swojego “spiętego stanu z zaciśniętą pięścią” czułam się zmęczona i miałam ochotę wymiotować co na szczęście się nie stało, byłam też okropnie spragniona
ja mówię, że jestem by Gosię uspokoić, a on by podkreślić swoją obecność (Mr. Kropek)
*Gosi bardzo podobał się naszyjnik, który okazał się być sercem oceanu - Hope z Titanica, czułam obecność jej mamy przy tym i nie jestem pewna co to może oznaczać
mimo to chciałam go przetestować, wskoczyłam na ławkę nieudolnie, a potem z rozbiegu zmieniłam się w niego i wiem tylko, że już zeskoczyliśmy (wiedząc, że to głupi pomysł nie odradzał tylko stwierdził, że lepiej skakać na murek, a nie na drewnianą część), powiedział “skubana miała rację” i kiedy Gosia starała się nas uspokoić (mało wiem co się działo - dlaczego właściwie chciałaś go przytulić? nic mi się w głowie chronologicznie nie układa, przecież to było pod koniec więc czemu wkurwił się po raz drugi? potem przecież rozmawialiście o zapachu jeszcze - przypomnij mi) i przytulić, zawahał się i odsunął, a potem próbował uciekać, nie biegł, ale odchodził (błagając bym sfrontowała zanim Gosia go przytuli) więc wróciłam do siebie, na chwilę jak go poprosiła przystanął nawet z szacunku do niej najwyraźniej czy coś
potem gadałyśmy o odcieniach kolorów i diodach, opowiadałam też o wczorajszym self harmie, nie wchodząc w detale, ale chciałam by wiedziała o tym, że jak ja próbowałam uderzyć ręką to Nat mnie zatrzymał, sfrontował, a potem zaczął rampage masochizmu, którego części świadoma nie jestem, okropnie mi było z myślą, że zmieniam się w atencjuszkę, ale fajnie było usłyszeć, że Gosi brakowało “prawdziwego faceta” i to dziwne uczucie, że jestem zazdrosna o samą siebie, zawsze jak o nim Gosia wspomina to mam ten smirk, a kiedy chce sfrontować to mam ciarki i drżą mi chociażby nogi
w końcu siedziałyśmy na ławce w parku i zauważyłam, że jak zbliżyłyśmy się do siebie to kiedy dotykam Gosię dla zabawy to jestem ja, ale kiedy już przechodzę w coś poważniejszego to Nat ze mnie wyłazi więc chcąc wytłumaczyć jej to nagle Nat wylazł faktycznie i choć z początku nie zauważyła tego, a on starał się udawać, że jest mną (nie umiemy tego kompletnie), to niestety - nawet jeśli odwróci twarz to jego milczenie do mojego trajkotania czy choćby głos... 
Nat otworzył się trochę, przeprosił, powiedział, że kocha[ł] Gosię i przyznał w sumie, że boi się nie tylko tego, że przestanie być potrzebny, ale również jakby swojej śmierci, płakał, ale nie tak jak zwykle, wstydził się łez, czułam, że chce pocałować Gosię, ale przez covid zabroniłam mu, nie działa też na niego trik z włosami
wróciłam do siebie kiedy zażartowałam w headspace o cyckach (censored square) przez co nie pożegnał się ani nie odprowadził Gosi do domu jak chciał by nie bała się burzy, było mi siebie żal i zgłodniałam, potem pojechałam zrobić zakupy, z tego wszystkiego nie wzięłam koszyka i niosłam wszystko w łapkach, ale na szczęście wzięłam pomidory bo sobie uświadomiłam, że nie ma w domu, Nat przepuścił wszystkie piosenki na spotify bo były o miłości
jak wysiadłam z autobusu to rozpętała się burza, ja tu podziwiam pioruny, a Nat z wściekłości zmusza mnie do zamknięcia mordy (w głowie) i zapierdalania bo przemokły nam zupełnie buty
i tak oto dzisiaj było w miarę spokojnie, czas leciał szybko, aż Gosia zaczęła wysyłać mi nagrania głosowe i pozwoliłam Natowi je otworzyć - to był mój błąd, nie obraź się Nat, ok, może nie do końca błąd bo w sumie skończyło się dobrze, ale gdybyśmy się mogli bez tego obejść...
Nat uznał to za zabawne żeby pójść do matki i coś przekąsić, ale ta uparła się na pogaduszki, Wiedźmin udający Jaskra rozbawił nas obu przez co uciekliśmy przed matką zjeść w samotności, ale nie, przyszła nam towarzyszyć... przestawało być śmiesznie, zaraz mieliśmy iść na spacer z ojcem, not good, Nat nie frontuje przy nim nigdy casualowo, stara się zakryć twarz ręką i chodzi w miejscu/po pokoju powtarzając FUCK FUCK FUCK, ale nic nie działa - żadne myśli, żadne przedmioty - pluszaki, ubrania, ba! nawet zmiana podpaski, która go straumatyzowała chyba na wieki, desperacko Gosi proszę o pomoc - nic, dłużej nie mogę odkładać tego spaceru, nakładam jedyne buty, które Nat by wybrał i burcząc/mrucząc/przeklinając pod nosem idziemy na milczący walk, walk chodem Nata, walk, na którym zawsze trajkoczę, pierwszy raz ojciec jest większym gadułą niż ja, mój głos jest Nata, śmiech Nata, poczucie humoru Nata, pamięć Nata, wiedza Nata, nie daję rady spojrzeć na ojca bo raz chce mi się śmiać, raz płakać, a raz się boję itp itd etc kutwa mać brak zainteresowania światem, jakieś pojedyncze uwagi, próby ratowania sytuacji, zabraliśmy biedną ropuchę z ulicy, potem piekła mi ręka, ale co tam, te momenty kiedy przeprowadzałam ojca przez “przeszkody” jakby był dzieckiem zamiast on mnie, co się porobiło, byleby się szybciej skończyła ta wędrówka, mówię do Nata, przytul ojca to sfrontuję, no i to był najdurniejszy pomysł tego dnia chyba... Nat zatrzymał się przed schodami domu, rozłożył ręce i... jak tata się zbliżył to poklepałam go po plecach, gorzej awkwardowego typowo męskiego hugu w życiu nie widziałam, myślałam, że ja - przewracając się do tyłu czy nie wiedząc co zrobić z rękoma jestem najgorsza, ale nie, oficjalnie to Nat nie umie przytulać naszego taty o ile go uznaje za niego i mamę też bo nie do końca to czuję, a potem wbiegł na schodach z taką siłą prędkością waląc jak koń kopytami i byle szybko zamknąć się w pokoju i zadzwonić do Gosi, jedynej osobie, której Nat ufa, zawsze to był tato... ale najwyraźniej dla mnie, jak niby się przyznać, że to nie JA, to nie twoja córka w pewnym sensie, nie do końca, nie widzisz różnicy? widzisz, wiesz, że coś jest nie tak, ale jak to wytłumaczyć kiedy sama nie rozumiem? może innego dnia, teraz nie zrobię tego jako Nat, on nawet nie napisze posta na tumblr! zadzwonić do dziewczyny, a ona... wyszła
Nat jest w kropce, włączam Pszczółkę Maję mając nadzieję, że ager go wyciągnie, co jeśli już tak zostanie na zawsze? Nat wreszcie rozumie powagę sytuacji, nie jest fajnie, nie jest bohaterem, nie możemy tak dalej bo się oddalamy, bo różnice się wyostrzają, powstaje konflikt między nami choć tego nie chcemy, zazdrość, żal, niepewność, ból, obawa, walczymy ze sobą choć też coraz bardziej się przyjaźnimy, ze względu na związek Nat się odrodził, ale i odciął, jak dotąd mnie wspierał teraz jakby bał się, że mnie zrani i zaczął się odsuwać, ale zamiast tak jak pragnął znikać przejmował kontrolę, musimy przejść fuzję, albo integrację, nie chcę fuzji, wolę integrację, Pszczółka nie pomogła zbytnio, ager może śpi o tej porze - pojęcia nie mam, zaczęłam rozmawiać z Natem, tłumaczyć mu, uspokajać, obejrzeliśmy filmiki o integracji, rozluźnił się, miałam wrażenie, że ta konwersacja zszywa nas, jak ten patchwork/quilt, który mieliśmy robić, był nawet moment, że Nat założył kapcie, kiedy stwierdził, że ma cycki i to jest ok, gdy czułam, że uśmiecham się pół na pół (trochę jak ja i trochę jak on czego nie umiem wyjaśnić), kiedy mimo radości wciąż zaciskałam pięść...
kiedy wyszłam do rodziców rozmawiałam już normalnie, czułam się odważniejsza, spokojniejsza, zadowolona, ale wciąż niepokoję się, czy Nat nadal ze mną jest, czy jesteśmy zespoleni czy po prostu bardzo blisko siebie, że granice się zatarły, nie chcę go stracić, tej części mnie, umówiliśmy się na wiele spraw i oby nie zgodził się tylko na to kłamiąc by ostatecznie popełnić samobójstwo: 
na pozostawienie naszych odmienności jako moodów/nastrojów/sytuacyjnych zachowań
na pogodzenie się ze sprzecznymi gustami
na to by Nat nadal miał swoje imię, które teraz będzie też moim
i parę innych rzeczy
UNITED STATES OF ZUZANNA
*prosił by kiedy przyjdzie do spotkania Gosia nie przytulała go, chce to zrobić sam co, mam nadzieję, oznacza, że nie zostawił mnie (wzruszyłam się) bo na razie czuję pustkę, ale może się zmęczył[am]...
okaże się
wiem, że to nie takie łatwe, może będą momenty kiedy nadal się będziemy rozszczepiać, nie będę świadoma lub kontrolowała co się dzieje, nie będziemy pamiętać czegoś, ale myślę, że przyszedł na to czas, odpowiedni moment, chwila, mamy wsparcie w Gosi, trochę odsunęliśmy się niestety od taty, ale jeszcze nic straconego, wkraczamy w nowy etap życia chyba i jak nie teraz to kiedy? może być gorzej, a nie chcemy tego, wyobrażałam to sobie inaczej, później, pragnęłam by Gosia mogła w tym uczestniczyć, by przeprowadziła Nata przez to, a nie ja, zaczynał się otwierać przed nią, ale chyba musieliśmy do tego dojść sami, nadal jest to chwiejna sytuacja, ale uznaję oficjalnie, że jesteśmy jednością, nie mylić z jedną osobą, jak do tego Gosia podejdzie - nie wiem bo sama nie jestem w stanie przewidzieć co się będzie od dzisiaj ze mną działo, wierzę jednak, że będzie lepiej przynajmniej w tym i obym miała rację skoro jestem skubana, na razie muszę odpocząć, wykąpać się i pójść spać, dobranoc
Tumblr media
sterek forever <3
*rozryczałam się
1 note · View note
akomatter · 7 months
Text
Tumblr media
10 notes · View notes
akomatter · 7 months
Text
Tumblr media
9 notes · View notes
akomatter · 6 months
Text
Tumblr media
10 notes · View notes
akomatter · 6 months
Text
Tumblr media
7 notes · View notes
szopenhauer · 4 years
Text
chciałam przez chwilę poczuć się normalna, kochana, żeby mi ktoś pogratulował, cieszył się ze mną
a mam co? obrażonych rodziców rzucających rzeczami, którzy poniekąd mają rację, martwią się o mnie bo afiszuję się, bo piszę o prywatnych sprawach w sieci mimo, że siostra robi to samo, wręcz gorzej o nas, nawet podpisując się z imienia i nazwiska
jestem samolubna, jestem egoistką, potworem!
powinnam była mieć koleżankę, a nie kogoś na całe życie bo nie mam życia, nie mam szans
“myślisz, że wszystko jest takie proste?”
nie, nic nie jest! tysiące wątpliwości, analiz, rozmów, ale przecież jestem głupia, naiwna, nieudolna, impulsywna - JA
wczoraj miałam nadzieję, znowu, po co? przecież zawsze jak uchwycę szczęście za róg to rozerwie się i spadam jeszcze bardziej w przepaść
nie mam rodziców, przyjaciela, zdrowia, pieniędzy, pracy i pójdę się smażyć w piekle!
nie mam jak uciec...
trzeba było pozwolić Natowi odejść i zabrać nas ze sobą
wieża... 
Tumblr media
... runęła
0 notes
szopenhauer · 4 years
Text
Nie mam serca
moja mama nie posłuchawszy się nas musiała zrobić po swojemu przez co wywróciła się w ogrodzie i twierdzi, że złamała biodro i kolana
musieliśmy wołać karetkę (jechała godzinę - powodzenia zawałowcom i alergikom)
poradziłam sobie (nie chcę pisać co robił Nat, a co ja bo jesteśmy jednością i on to wie) chociaż bardziej chciałam po prostu wesprzeć ojca, działałam na autopilocie, jak robot, jak kiedyś mama złamała rękę to jej żałowałam chociaż obwiniała mnie, że zaczepiła się o moje rzeczy, za bałaganiarstwo, wtedy wszyscy byli wściekli na siostrę, że jedyne co powiedziała to “teraz będę musiała sama się zająć domem” chociaż oczywiście nie robiła nic, teraz też płakałam, że pisząc CV, w dołku, z bolącym sercem (dziwne, że Natowi nie boli), zaraz będę obwiniana za brak pomocy na podwórku, za lenistwo ogółem, za to, że nie jestem silnym facetem, mama nie podziękowała ani razu, biegałam w samej koszulce, w kapciach właściwie, myślałam za wszystkich - potrzebna woda, gdzie są buty, dokumenty znalazłam, mamie będzie zimno bo zdejmą jej buty więc dam jej skarpetki, czy ma pampersy w torebce, maseczki itp. byłam wściekła na nią, pomyślałam - niech sobie pocierpi, jak jęczała z bólu miałam wywalone, żałowałam drugiego rodzica bardziej choć nic mu się nie działo poza roztrzęsieniem całą sytuacją, czułam się wykorzystana przez nią, a potrzebna jemu, było mi też wstyd przed sąsiadami, dopytywali się o karetkę, która musiała wjechać aż na tyły domu bo mama nie dała rady się ruszyć (podniósł ją sąsiad obieżyświat - bez maseczki - no to covid jak w banku), patrzyłam przez okno myśląc - chwilę spokoju bez niej, dobrze jej tak za karę, może ją potrzymają w szpitalu, będzie cisza, zły ze mnie człowiek już totalnie, bez uczuć, nie jestem bezinteresowna, nie potrafię wybaczać chyba, chociaż moja matka nie jest najgorsza, przecież chce dobrze, szkoda, że tylko z własnej perspektywy...
potem wniosłam ciężki wózek po schodach, zamknęłam z ojcem bramę i naprawiliśmy płot, teraz wyczerpana Natowaniem odpoczywam
*jeszcze z rana beczałam bo mame chciała wpierdalać przy mnie orzeszki, hmm...
0 notes