volkitty
volkitty
Sue
3 posts
🦷
Don't wanna be here? Send us removal request.
volkitty · 1 year ago
Text
Przywiązanie
Zawsze wydawało mi się, że większość emocji i sytuacji odczuwam znacznie intensywniej niż moi rówieśnicy.
Wszystkie relacje, znajomości, sytuacje odbieram dziesięć jak nie sto razy mocniej.
Każdą szczęśliwą chwilę idealizuje w mojej głowie rozkładając ją na więcej czynników dążąc do jeszcze lepszych emocji czy wspomnień na samą myśl o konkretnej sytuacji.
Przez dłuższy czas uwielbiałam tą cechę w sobie. Pielęgnowałam tą umiejętność tak mocno tylko potrafiłam. Jest to w pewien sposób najlepsza moja cecha jaką posiadam.
Jednak jest pewien haczyk.
Skoro automatycznie te pozytywne emocje odczuwam tak mocno to oczywistym faktem jest, że dzieje się tak również z tymi negatywnymi. Pokusiłabym się nawet mówiąc, że te przykre trafiają jeszcze mocniej.
Każda kłótnia, każde rozstanie, każda uwaga, rozmowa jest przeżywana prze zemnie nadzwyczaj mocno. Mocniej niż bym tego chciała.
Często jestem przekonana, że odczuwam wszystkie emocje znacznie dosadniej niż kto kolkwiek kogo znam.
Tak było tez dzisiaj.
Pisałam z Livią, Kompletnie zwyczajna pogawędka gadałyśmy o jakiś głupotach.
Kiedy temat zszedł na nasze osobowości Livia napisała że moja osobowość stawia na emocje, szybciej się przywiązuje i patrzę na ludzi przez pryzmat uczuć.
Kiedy natomiast jej osobowość nie przywiązuje się tak mocno, a patrzy bardziej na dalszy rozwój relacji niż na nią samą.
Z początku nie chciałam o tym rozmyślać, bo po co?
Rzucona fraza w trakcie rozmowy nie zawierająca głębszego dna.
Jednak do końca dnia myślałam tylko o tym.
Myślę, że jest to prawda. Przywiązuje się nadzwyczaj szybko czego szczerze nienawidzę. Nawet kiedy próbuje pokazać, że jest zupełnie na odwrót w podświadomości wiem, że zdecydowanie tak nie jest.
Przywiązałam się do niej, o matko jak bardzo zdążyłam się przywiązać.
Mam skłonności do grupowania ludzi w mojej głowie i wybierania sobie osób „na topie”, a raczej z reguły osoby której w danym momencie poświęcam praktycznie maksymalną ilość uwagi, maksymalną ilość czasu, przekładam ją ponad wszystko i wszystkich odpychając pozostałych.
Chciałam sie tego wyzbyć, przez dłuższy czas starałam sie znaleźć balans między moimi znajomościami i traktować wszystkich po równo. Jestem przekonana, że faktycznie przez jakiś czas mi się to udawało bardziej lub mniej ale utrzymywałam gdzieś tą równie.
Myślę, jednak że znowu to zrobiłam.
Oczywiście z Livią. Często kiedy jestem w śród moich znajomych zamiast myśleć przez cały czas spędzony razem konkretnie tylko o nich przyłapuje sie w trakcie na wyobrażaniu sobie co bym robiła gdyby teraz była tu ona. Nie potrafię wyobrazić sobie teraz jak żyć bez relacji z nią, bez gadania, bez pisania. Bez opisywania mojego dnia czy jakiejś głupiej sytuacji, bez słuchania jej dnia i jej sytuacji.
Na myśl, że zrobiłam coś źle zaczynam panikować i się nakręcać do tego stopnia że nie wiem co ze sobą zrobić i tracę ochotę absolutnie na wszystko . Kiedy nie mamy kontaktu chociaż przez jeden dzień nie potrafię zatrzymać myśli, że ten jeden dzień był zdecydowanie za długi bez niej.
Nie potrafię sie zatrzymać.
Przywiązałam się.
Myślę, że nie jest to zdrowe.
Znowu sie przywiązałam za mocno.
Podczas gdy ona napisała, że jej osobowość sie tak nie przywiązuje…..
Zabolało mnie to dzisiaj.
Zabolało bardziej niż powinno.
0 notes
volkitty · 1 year ago
Text
Obojętność.
Obojętność. Chyba nie ma nic gorszego do doświadczenia przez człowieka niż to palące poczucie obojętności od drogiej osoby. Uczucie, że już nieważne co by się zrobiło, powiedziało czy podarowało dla drugiej osoby te gesty są warte tyle co nic.
Chyba nie może nas w życiu spotkać nic gorszego niż bezsilne obserwowanie jak ukochana osoba powoli traci zainteresowanie naszymi czynami słowami jak i prościej mówiąc po prostu nami.
Jak spojrzenie powoli robi się obce, niemal puste.
Jak gesty robią się mechaniczne sztywnie wykonywane jak u lalki.
Kiedy dotyk staje się zimny niemal lodowaty, a słowa suche bez cząstki emocji.
Tak……, myślę że nie ma w życiu niczego gorszego niż cicha i bezsilna obserwacja jak ktoś kto kiedyś był nam tak bardzo drogi staje się obojętny.
Jednak co jeśli to na nas trafi?
Co jeśli to my sami przyłapujemy się na powolnej zmianie?
Co jeśli to nagle nasze spojrzenie traci blask, głos robi się suchy, a dotyk zimny?
Czy jeśli zauważymy to zawczasu jest choćby minimalny cień szansy żeby to powstrzymać ?
Przecież to takie niepoprawne niemal nieludzkie tak tracić uczucia względem kogoś do kogo kiedyś zdarzyło się mieć ich przecież tak wiele.
Świadomość jak bardzo jest to złe ugniata gdzieś po cichu w środku jednak myśli wciąż się nie zmieniają, a ruchy pozostają robotyczne dokładnie jak maszyna u której ktoś wcześniej ustawił program działania.
I tak, odpowiadając z góry na pytania chociaż odpowiedź jest przecież już tak całkowicie oczywista w dzisiejszym wpisie chodzi o mnie.
We wcześniejszych notkach często zdarzało mi się przytaczać i interpretować moje „obronne zachowania”.
I jestem praktycznie stuprocentowo pewna, że temat porzucenia był już wcześniej wspomniany i wyjaśniony.
Jednak zazwyczaj moim wpisom dotyczących tego tematu emocje jakie mi towarzyszyły były kompletnie sprzeczne niż te dzisiejsze.
Zazwyczaj towarzyszyła mi panika, strach i desperacja co do zatrzymania przy sobie osoby którą ówcześnie chociaż minimalnie podejrzewałam o chęć zostawienia mnie.
Tym razem nawet ku mojemu własnemu zaskoczeniu jest całkowicie inaczej.
Dlaczego inaczej?
Ponieważ kiedy tylko poczułam cień zagrożenia, chociaż chwilowy zalążek chęci zostawienia mnie coś się we mnie przestawiło kompletnie nie tak jak to miałam w zwyczaju.
Zamiast tak jak to robiłam standardowo przybierać postawę desperackiej próby zostawienia przy sobie ulubionej osoby w moim umyśle pojawiła się myśl tak kompletnie mi obca i odmienna sprawiając poczucia jakbym to nawet nie była moja myśl.
Mianowicie nie przedłużając już tym razem to ja pierwsza sama zaczęłam się odsuwać.
Sama zaczęłam zachowywać się, mówić i myśleć w sposób który zamiast przyciągnąć tą osobę do mnie spowrotem jedyne co może spowodować to bezpowracalne odsunięcie się ode mnie na zawsze.
I żeby nie było, to nie tak że tego właśnie chce.
To nie tak, że nagle zapragnęłam tego uczucia samotności i przestałam panicznie bać się tego tak jak miałam to w zwyczaju wcześniej.
Po prostu mój umysł zdradziecko zaczął mnie nastawiać w ten sposób.
Zaczęłam odsuwać się tak gwałtownie i niespodziewanie, że w pewnym momencie samą siebie nie poznałam kiedy zdałam sobie sprawę z tego co robię.
Sama już siebie nie poznaję ostatnio co jeszcze bardziej powoduje u mnie poczucie tak silnego obrzydzenia do samej siebie.
Możliwe, że przez głowę przeszła mi myśl że tak będzie lepiej.
Bo przecież Jeśli to ja pierwsza strącę zainteresowanie w późniejszym etapie również nie zainteresuje mnie fakt odejścia.
Ale przecież mimo wszystko to jestem ja.
To wciąż jestem ja prawda?
Ja która koniec końców i tak się tym przejmie.
Ja która po czasie i tak będzie miała wyrzuty sumienia.
Ja która i tak będzie zadręczać się tym raz po raz wymyślając tysiąc innych zachowań ktore mogłam zrobić żeby temu zapobiec.
Dlaczego więc nawet teraz zdając sobie z tego sprawę nie potrafię tego zatrzymać ?
Dlaczego staje się obojętna?
Dlaczego dzisiaj zapragnęłam samotności tak rozpaczliwie i desperacko jak nigdy wcześniej?
1 note · View note
volkitty · 2 years ago
Text
Tak jakby wraz z pogodą jakoś tak chłodniej w środku się zrobiło.
0 notes