Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Jakieś zamieszanie na Legimi. Co ja zrobię, jak zbankrutują? Albo tylko jakieś barachło zostanie? Mój (prawie) dożywotni pakiet pójdzie w piach 😳
2 notes
·
View notes
Text
Kicię rodziców pokonało ostre zapalenie trzustki. Mimo szybkiej reakcji, wdrożonego leczenia, zmiany diety nie dało się już nic zrobić, oprócz skrócenia cierpienia.
Rodzice załamani, dzieciaki również. Drugiego takiego kota już nie będzie :(
6 notes
·
View notes
Text
Priorytety.
Właśnie mój osobisty mąż uświadomił mi, że problemy jego brata/teścia/teściowej/kolegów są ważniejsze niż ja. Na moją delikatną sugestie, że wypadałoby, żebym to ja była na szczycie jego listy ważnych spraw, powiedział (może nie dosłownie), że właściwie to nie. On się o mnie nie martwi. Ja sobie dam radę, wszystko ogarniam, a tamci to takie sieroty i trzeba im pomóc, za rączkę przez życie poprowadzić i kamienie spod nóg usuwać. Więc nie, on, zbawca świata i sierot, ma teraz ważniejsze sprawy na głowie niż żona i jej potrzeby.
Aha. AHA.
4 notes
·
View notes
Text
Uprawiam turystykę kąpielową po rodzinie. Woda nadal do niczego, wg sanepidu można co najwyżej toaletę splukać. Starszej zostały tylko dwie czyste koszulki mundurkowe i jedna na wf, Średnia pójdzie do przedszkola w ciuchach domowych, Młody wystrojony w róż po siostrach, ja w dresie, a M. to już nie wiem, w czym. Najlepiej poinformowani w całej sytuacji są panowie przy beczkowozie: "Paaaani, to z tydzień jeszcze może potrwać. Albo do poniedziałku." Tak więc wiem, że nic nie wiem.
Ech, mamy skażoną wodę. Wczoraj "tylko" E.Coli, dzisiaj w gratisie chlor, bo wodociągi przedobrzyły w trakcie czyszczenia.
5 notes
·
View notes
Text
Ech, mamy skażoną wodę. Wczoraj "tylko" E.Coli, dzisiaj w gratisie chlor, bo wodociągi przedobrzyły w trakcie czyszczenia.
5 notes
·
View notes
Text
Rodzinna miejscowość zalana, rodzice na szczęście poza terenem zalewowym, a zasuwa burzowa spisała się na medal (u sąsiadów, którzy pożałowali po 2010 roku 500 zł, wielkie suszenie piwnic).
U nas w okolicy pozamykane drogi, M. przetykał spust i studzienki, żeby woda choć trochę opadła, bo wpływała do sasiadów. Ja o drugiej w nocy wodę z piwnicy wybierałam, powtórka o 7. Parę wiader, nic w porównaniu z kolegą, który dzwonił po pomoc, bo zalało mu cały parter. Meble do wyrzucenia, podłogi do zrywania, ściany do suszenia, tagedia po prostu. Tyle mu zostało, co wyniósł wyżej.
A jak ktoś nie zdążył? Od wczoraj śledzę media społecznościowe, materiały na Onecie i X. Widziałam jak woda porwała most tymczasowy w Głuchołazach czy zburzyła dom po zerwaniu tamy. Po prostu żywioł. W 1997 byłam średnio świadoma, w 2010 już bardziej, bo nas wtedy zalało, a parę dni później jechalam pociągiem na uczelnię przez zalane tereny. Mam wrażenie, zresztą nie tylko ja, że jest gorzej niż wtedy było 😔
7 notes
·
View notes
Text
Zaprawdę powiadam, że cała sytuacja ze szwagrem skończy się moim rozwodem i alienacją rodzicielską. Im głębiej w las, tym więcej brudów wychodzi, a ja, mimo początkowej szczerej chęci pomocy, niektórych rzeczy po prostu nie przeskoczę. Spłata długu to chyba najmniejszy problem. Wszyscy zachowują się, jakby nic się nie stało, a ja się po nocach zastanawiam, czy ktoś mi na chatę z bejsbolem nie wjedzie 😐
0 notes
Text
I jeszcze Starsza ma katar.
Wczorajsze zebranie w szkole skończyło się o 20.15 (od 18!). Na powrocie zakupy w Lidlu, bo w lodówce tylko światło i parówki. Czynne tylko kasy samoobsługowe, zakupy kasowałam na dwa razy. W domu byłam o 22. Nim się rozpakowałam, poogarniałam pudełka na dzisiaj i trochę dom odgruzowałam, zrobiła się północ. Wisienką na torcie była informacja, ze w najgorszym szkolno-przedszkolno-dodatowozajęciowym okresie mój szanowny małżonek jedzie sobie na delegację. Do Mediolanu. Szlag.
7 notes
·
View notes
Text
Wczorajsze zebranie w szkole skończyło się o 20.15 (od 18!). Na powrocie zakupy w Lidlu, bo w lodówce tylko światło i parówki. Czynne tylko kasy samoobsługowe, zakupy kasowałam na dwa razy. W domu byłam o 22. Nim się rozpakowałam, poogarniałam pudełka na dzisiaj i trochę dom odgruzowałam, zrobiła się północ. Wisienką na torcie była informacja, ze w najgorszym szkolno-przedszkolno-dodatowozajęciowym okresie mój szanowny małżonek jedzie sobie na delegację. Do Mediolanu. Szlag.
7 notes
·
View notes
Text
Poszła. Jakoś bardziej przezywam, niż przy Starszej.
Ech, rodzice się nie starzeją, tylko dzieci jakoś szybciej dorastają.
5 notes
·
View notes
Text
Średnia dzisiaj zaliczyła apapciaka w przedszkolu. Myślałam, że pójdzie łatwo, no ale jednak nie. Dodatkowo Młody ogłupiały, bo jak to, siostry nie ma? Już się boją poniedziałku.
3 notes
·
View notes
Text
Mąż właśnie rzucił mi taką bombę dotyczącą jego brata, że aż mowę mi odjęło. I z jednej strony chciałabym pomóc szwagrowi, zacząć działać, zrobić cokolwiek, ale z drugiej... jprdl, ale trzeba mieć narąbane, żeby w takie bagno się wpakować 😳
3 notes
·
View notes
Text
Chłop mi wyjechał na parkingu i jeszcze, cham jeden, bije mi brawo, że niby ja mu zajechałam drogę. Popukalam się w głowę i pojechałam dalej. Prawo jazdy w chipsach znalazł. Są znaki? Nie ma znaków, to się regułą prawej ręki jedzie, a nie, że baba, więc na pewno źle jedzie 😐
8 notes
·
View notes
Text
Niektóre dzieciaki znad morza przywożą muszelki, niektóre kamienie, szyszki czy inne takie. Mój syn przywiezie spychacz 😳

Pod pensjonatem panowie robią jezdnię/chodnik. Po co nam morze, jak można się na koparki i inne sprzęty pogapić?
4 notes
·
View notes
Text
Najpierw ogarnęłam swoje rzeczy, potem dzieciaków, ostała się nam jedna mała torba. Chłop resztę swoich rzeczy wrzucił do wielorazowej siatki. Zaproponowałam torbę z Biedronki, ale nie wykazał entuzjazmu 🤪
Nie znoszę pakowania 😳
3 notes
·
View notes
Text
W niedzielę wybywamy na urlop. Miało być w sobotę, ale jaśnie książę nie zniża się do tak prozaicznych czynności jak pakowanie gaci dzieciaków, ja do późna w piątek dopinam ostatnie tematy w pracy, więc mamy jeden dzień poślizgu. Wracając do meritum - jedziemy nad morze (w okolicy jest też jezioro) i, lekko mówiąc, stresuje mnie cały ten wyjazd. Dzieciaki są totalnie nadpobudliwe, M. ma totalnie wywalone na kwestie bezpieczeństwa, a ja, słuchając i czytając o tym, co teraz dzieje się nad wodą i ile dzieciaków/dorosłych się topi, mam strach w oczach. Już zapowiedziałam, że żadne łodzie/żaglówki/rowerki wodne itp. Najstarsza się obraziła, bo ona przecież umie pływać (ta, na basenie...), chłop do mnie, że przewrażliwiona jestem i się na mnie obraził, że psuję zabawę, a mnie coś w gratisie rozkłada 😱
2 notes
·
View notes
Text
W zeszły piątek siostra podrzuciła córkę do naszej mamy, bo umówiła się do fryzjera. Wpadam odebrać swoje szkodniki, patrzę na młodą i mówię do A., że młoda jakoś niewyraźnie wyglada. "Zęby jej idą, ma gorączkę, dlatego jest taka marudna, ale przyjechała, bo znowu wizyta u fryzjera jej by przepadła". Młoda prawie 39 st. Na mój komentarz, że to nie temperatura na ząbkowanie, zostałam zjechana, że ona zna swoje dziecko i mam się nie wtrącać (taaa...).
W sobotę była już na świątecznej opiece. Jakiś wirus. Doszła wysypka plus jakieś inne objawy, ale już mi się nie chciało słuchać, bo stan moje wkur... osiągnął apogeum.
Jak myślicie, czyje dzieciaki teraz siedzą w domu z 39 stopniami i kaszlem zamiast jechać na weekend w góry?
3 notes
·
View notes