Tumgik
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media
Trochę statystyk po trasie :)
- 20 dni jazdy - łącznie przejechanych kilometrów: 3785 km - łączny czas jazdy: 206 godzin - najdłuższy dzień - 208 km - najdłuższy dzień w godzinach - 11 h 41 min - najwięcej metrów w pionie w ciągu jednego dnia - 4258 m - średnio dziennie: 189 km
Dzień po dni: dzień 1: 34 km + 185 km - 11h 46 min dzień 2: 208 km - 10h 10 min dzień 3: 207 km - 10h 36 min dzień 4: 188 km - 10h 03 min dzień 5: 194km - 9h 26 min dzień 6: 189 km - 10h 13min dzień 7: 198 km - 10h 14min dzień 8: 192 km - 10h 30 min dzień 9: 180 km - 11h 41 min dzień 10: 154 km - 9h 05 min dzień 11: 173 km - 10h 05 min dzień 12: 186 km - 11h 18 min dzień 13: 164 km - 11h 25 min dzień 14: 198 km - 10h 27 min dzień 15: 176 km - 10h 45 min dzień 16: 207 km - 11h 14 min dzień 17: 190 km - 8h 56 min dzień 18: 202 km - 10h 21 min dzień 19: 202 km - 10h 09 min dzień 20: 147 km - 7h 29 min
17 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media
Dzień 20: Ostatnie 147 km na tym wyjeździe. Poszło w miarę sprawnie choć pod koniec już mi się nie chciało trochę cisnąć. Kawa w Wodzisławiu Śląskim postawiła mnie na nogi.
KONIEC
www.strava.com/activities/1056496611
4 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 19: Pobudka o 4:30 żeby pierwsze kilometry zrobić bez męczącego wiatru. Na samym początku przekraczam granicę ze Słowacją. Droga szybko mija, jedzie się bardzo fajnie. W mieście Nowe Zamki wcinam śniadanie pod Kauflandem, rarytas, wszystkiego pod dostatkiem, wegańskie pasty kanapkowe bez problemu dostępne, świeże pieczywo. Tak to można podróżować ;) Po 80 km melduje się w mieście Nitra, jest MC więc i dobra kawa. Rozpusta normalnie. Pod koniec dnia już nie jest tak pięknie, zaczynają się pagórki (które uwielbiam) ale psuje się też pogoda i trzeba ubierać wiatrówkę a później deszczówkę bo rozpadało się na całego. Dzień kończę już w Czechach z wynikiem 202 kilometrów.
www.strava.com/activities/1056496627
4 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 18: Caaały dzień pod cholerny wiatr. Umęczyło mnie to bardzo ale plan wykonany. Miało być powyżej 200 km i jest :D 202 km. Czuję, że to już końcówka wyjazdu, już nie ma takiej motywacji.
www.strava.com/activities/1056496625
0 notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 17: Fajnie jest na rowerze być w trzech krajach tego samego dnia. Bośnia, Chorwacja i Węgry. Od rana super pogoda z małym utrudnieniem - wieje jak diabli. Późnym popołudniem muszę ewakuować się pod przystanek autobusowy, akurat przechodzi front. Momentalnie robi się chłodno, leje, wieje i hałasuje, znaczy się burza z piorunami ;) Siedząc na ławce czuję jak cały przystanek się rusza pod wpływem wiatru. Ubrałem swój zestaw na deszcz - skarpetki Dexshell, spodnie i kurtka to najtańsza seria z Decathlonu (dają rade). Koniec dnia to wjazd na Węgry, spotkanie dwóch niemieckich rowerzystów jadących z Budapesztu do Belgradu. Namiot rozbijam między winoroślami, przy okazji wkurzam tym zabłąkanego szerszenia który cały czas mnie atakował aż do momentu kiedy schowałem się w namiocie. No cóż, widocznie to jego dzielnica ;)
www.strava.com/activities/1056496612
2 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 16: Początek to zakończenie podjazdu z wczoraj, doczłapałem się na 1200 m n.p.m. Po przejechaniu czterdziestu paru kilometrów jestem w Sarajewie. Kolejna stolica odwiedzona. Między 80 a 130 kilometrem przebijam się przez góry, na szczycie jednego z podjazdów przeczekuje ulewę pod dachem zamkniętej stacji benzynowej. Po upale nie ma śladu, na szczęście im dalej tym pogoda się poprawia i wieczorem znowu jest ciepło. Koniec dnia to piękny zachód słońca. Z wyniku jestem bardzo zadowolony bo pomimo sporej ilości podjazdów zrobiłem 207 km.
www.strava.com/activities/1056496670
3 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 15: Pierwsze 60 km to wspinaczka z 50 m n.p.m. na prawie 1200 m n.p.m. Bardzo widokowa trasa choć niestety jest to główna droga i ruch samochodów jest spory. Po drodze spotkałem mega pozytywną ekipę z Polski. Wspólne foty, fajnie jest pogadać z kimś po 2 tygodniach milczenia ;) Kawałek później spotkałem parę Amerykanów którzy na bikach od Surly śmigają w terenie po Bałkanach aż do końca sierpnia. W końcu dojeżdżam w okolice Kanionu Pivy. Lazurowa woda, piękne skały i droga biegnąca wzdłuż a i skalne tunele. Na szybko montuje lampkę Mactronica bo niektóre tunele są całkiem długie i nie wpada tam nawet odrobina światła. Późnym popołudniem przekraczam granicę z Bośnią i Hercegowiną. Zbiera się na deszcz ale na szczęście aż do końca dnia nie pada. Ciężko było znaleźć miejsce na namiot bo to jednak góry, więc standardowo po jednej stornie skały a po drugiej jakiś strumień. W pewnym momencie dolina się rozszerza i znajduje ustronne miejsce na mój dom. Wynik na dzisiaj to 176 km w 10h 45min.
www.strava.com/activities/1056496604
3 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 14: 10,5 godziny jazdy, 198 km, dwa kraje, odwiedzone dwie stolice: Tirana i Podgorica, kąpiel w Morzu Adriatyckim. Dzień spokojny ale pełen atrakcji.
www.strava.com/activities/1056496582
3 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 13: Rano szybko pobierałem się ze sprzętem bo na polu powoli zaczęli pokazywać się ludzie. Misja na poranek, wypłacić kasę z bankomatu i kupić coś wege do jedzenia. Pierwsze się udało a z drugim nie było lekko. W sakwie zostało mi około 100 g orzeszków solonych. W sklepie zero pieczywa, zero Oreo o Pringlesach w ogóle nie marzyłem. Kupiłem wodę, dwie butle Fanty i w nadziei na kolejne sklepy pojechałem dalej. Droga za miastem szybko zmieniła nawierzchnię z asfaltu na szuter. Mijały kolejne kilometry, na szczęście było zazwyczaj z górki, choć na szutrowo-kamienistej drodze ciało dostaje popalić od wibracji. Niestety nadal nie miałem nic konkretnego do jedzenia. W międzyczasie natrafiłem na plac budowy i musiałem skorzystać z objazdu który wiązał się ze wspinaczką piaskowymi serpentynami. Po 8o km dojechałem do miasta Gramsh, był supermarket w którym też była bieda jeśli chodzi o wegańskie produkty. Kupiłem dwie paczki solonych chipsów i jakieś ciastka do herbaty. Na kolejnym postoju na spokojnie doczytałem skład i okazało się, że było tam białko w proszku. Od tego momentu już ich nie jadłem. Na 120 kilometrze zaczynam kolejny podjazd, szybko okazuje się, że boczna droga którą chciałem dojechać do Tirany to piach, kamienie i mordęga w upale :D Oprócz tego, że znowu nie miałem nic do jedzenia i powoli kończyła mi się woda i Fanta to był to najlepszy odcinek, na zjeździe bałem się czy Awol to wszystko wytrzyma, koła mają już przejechane ponad 30 tyś km więc nie jestem już ich taki pewien. Szutry skończyły się niedaleko stolicy. W nagrodę za ten najbardziej męczący dzień znalazłem mega wielki market ze wszystkimi pysznościami :D Zrobiłem spore zapasy. Pozostał problem z noclegiem bo do centrum Tirany miałem 4-5 km. Namiot rozbiłem już w totalnej ciemności na jakimś osiedlu domków jednorodzinnych w okolicach jeziora. Usnąłem jak dziecko. Kilometrów mało bo 164 ale jak wezmę pod uwagę że większość nie po asfalcie i na głodniaka to chyba całkiem nieźle :) Tour Divide - nadchodzę :P haha
www.strava.com/activities/1056496656
3 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 12: No to mamy kolejną niedzielę w trasie. Oczywiście większość sklepów pozamykana a zapasy jedzenia się kończą. W Edessie wcinam śniadanie, nie spieszy mi się do dalszej jazdy bo już wieje bardzo w twarz więc pewnie będzie się to nasilać. W mieście Arnissa nad jeziorem Vegortida robię zakupy słodkości, część z nich od razu znika. Na setnym kilometrze jestem w mieście Florina, kolejna przerwa na Oreo i można zacząć podjazd na ponad 1500 m n.p.m. Na szczycie bardzo zimno, na zjeździe przydałyby się rękawiczki z długimi palcami ale są na samym dnie worka więc jadę bez. Dobrze, że z każdym metrem w dół robi się trochę cieplej. Po 154 km jestem na granicy z Albanią. Niestety nie widzę nigdzie kantoru a do jedzenia zostały mi tylko orzeszki ziemne ;) liczę, że na trasie znajdę jakiś bankomat bądź kantor. Dzień kończę z wynikiem 186 km, brakiem jedzenia i obowiązującej waluty. Ale jest nadzieja bo mam kilka kilometró do miasta Maliq gdzie mój Garmin wyświetla bankomat. Jutro to ogarnę. Aha Albania robi mega wrażenie jeśli chodzi o widoki - "podoba mnie się to" :P
www.strava.com/activities/1056496598
2 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 11: Początek powolny, śniadanie a później razem ze Spyrosem jazda w kierunku Saloników. Od 25 km zaczyna się podjazd i z prawie poziomu morza trzeba wdrapać się na około 700 m n.p.m. Pogoda trochę się psuję, przez chwilę nawet pada deszcz ale to tylko straszenie. Po kilku godzinach jestem w Salonikach. Trochę kręcę się po centrum, wysyłam kilka sms z pozdrowieniami. 2000 km za mną, jeszcze 1700 i będę w Polsce. Wyjazd z miasta jak zwykle upierdliwy. Reszta dnia to jazda po płaskim na zachód, jedyny problem, że znowu pod silny wiatr więc kilometry mijają bardzo powoli. Dzień zakończony z wynikiem 173 km.
www.strava.com/activities/1056496645
2 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 10: Początek i od razu piękne widoki, dużo słońca. Po około 80 km melduję się na granicy z Grecją. PNT pisał mi, że będzie wiało i faktycznie cały pobyt w Grecji to większy lub mniejszy (zazwyczaj ten większy) wiatr :) W mieście Kato Nevrokopi spotykam dwóch rowerzystów, wymieniamy kilka zdań, zapraszają na piwo a że ja to tak nie bardzo więc grzecznie dziękuję i jadę na zakupy bo umieram z głodu. Najedzony i opity ruszam w kierunku miasta Serres. Wiedziałem, że po drodze będzie podjazd na około 1000 m. Po kilku km trasy spotykam jednego z wcześniej wymienionych rowerzystów. Jedziemy razem. Spyros proponuje mi nocleg na dzisiejszą noc. Jak na gościa w wieku 55 lat to śmiga po górach jak rakieta. Opowiada mi, że za tydzień zaczyna swoją podróż przez Grecję - 5500 km :) Późnym popołudniem docieramy do miasta. Prysznic i pranie ciuchów i jestem jak nóweczka ;)
www.strava.com/activities/1056496597
5 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 9: To był bardzo długi dzień i nie mówię tylko o prawie 12 godzinach jazdy ale też dla psychiki był długi. Zaliczone 4200 m w pionie, 180 km ze średnią 15,4 km/h, jaskinia która okazała się wieczorem zamknięta. To był mega dzień :) www.strava.com/activities/1056496674
3 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 8: Cały dzień pagórkowaty, kulminacja na setnym kilometrze. Ładna ta górzysta część Bułgarii. Wyszło 192 km.
www.strava.com/activities/1056496533
6 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 7: Fajny poranek, słońce od samego początku. Później wcinanie śniadania pod Lidlem. Trochę pagórków, mega upał (lubię to) i popołudniem dokulałem się nad Morze Czarne. Kąpiel, chwila na plaży i jazda dalej. W drodze do sklepu pomagałem jakiemuś chłopakowi wyprostować przerzutkę żeby w ogóle dało się wsadzić koło a pod Lidlem dwóch małych dzieciaków objadło mnie z bananów ;)
www.strava.com/activities/1056496562
1 note · View note
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 6: Na każdym wyjeździe mam jakieś punkty do których dążę, jeden właśnie został odhaczony - stolica Rumunii. Bukareszt jak to duże miasto. Głupio byłoby być tak blisko i nie zobaczyć ale żebym chciał tam wracać to nie bardzo. Później już żyłem tym, że za chwilę wjeżdżam do Bułgarii. Tego państwa jeszcze nie zwiedzałem na rowerze. Kolejka samochodów ciężarowych na granicy całkiem pokaźna ale rowerem można trochę bokiem objechać. Popołudniu bardziej pagórkowate, nadal super pogoda. Wyszło 188 km a że sporo czasu zmarudziłem w Bukareszcie to wynik całkiem mnie zadowala.
www.strava.com/activities/1056496613
2 notes · View notes
bikeandfire · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dzień 5: Tym razem drogą przez Braszów z dojazdem do Bukaresztu na kemping. Wyszło 194 km. Przy okazji zaliczony podjazd na 1000 m n.p.m. www.strava.com/activities/1056496606
2 notes · View notes