Kontynuuję walkę ze zbędnymi zwałami tłuszczu. Wierzę, że uda mi się wyleczyć z otyłości.
Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Przyjemny początek dnia!
Czuję się bosko! Trzydzieści minut treningu odfajkowane, i to za jednym zamachem! Tym razem jednak nie szłam zbyt prędko, bowiem czułam lekki ból w lewym kolanie. Udało mi się jednak spalić tę garść kalorii. :) I nie było mi potem aż tak słabo, jak wczoraj. Po treningu wypiłam trzy szklanki wody, aby rozrzedzić krew. Poczułam się o wiele lepiej.
Planuję pobrykać jeszcze po południu, gdy trochę odpocznę po porannych ćwiczeniach. Na razie aura dopisuje, więc chcę jeszcze dorzucić do bieżni przebieżkę z kijkami. Mam fart, że zaczęłam odchudzać się na początku lata - zimą trudno się chadza z kijkami. Zimą będę zdana na łaskę bieżni. Wierzę jednak, że do grudnia ubędzie mi tu i ówdzie… ;) Mam na to sześć miesięcy. Uda się, na pewno!

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
5 notes
·
View notes
Text
:)
Obudziłam się o godzinie siódmej dwadzieścia. ��wiatło słoneczne sączyło się do pokoju przez zasłony, ptaki darły się z całych sił. Przez moment miałam wrażenie, że zegar ścienny się zatrzymał, ale sprawdziłam czas w smartfonie - zgadzało się, było kilkanaście minut po siódmej. Jako że obok mnie wciąż kimał Radek, postanowiłam jeszcze nie wstawać.
A co mi tam, powyleguję się jeszcze trochę, pomyślałam. Donikąd mi się nie spieszy… Cóż, ta sprawa posiada blaski i cienie, zresztą jak większość rzeczy w życiu. Największym plusem jest, że mogę niemal dowolnie gospodarować większością dnia. Z drugiej strony… kiedy człowiek nie wie, co z tym czasem począć, może popadać w nudę, a potem w głębszego dołka… To prawdopodobnie, wierzcie mi. Staram się jednak skupiać na zaletach.
Cóż… Wygramoliłam się z kusząco miękkiej, przytulnej pościeli dopiero około ósmej. Co ciekawe, przyszło mi to bez większego trudu - jeszcze do niedawna pobudka sprawiała mi ogromny ból. Ba! Budząc się dziś, cieszyłam się wręcz, że czeka mnie dość aktywny dzień.
Tak, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ treningu! Mam nadzieję, że uda mi się zaliczyć godzinę na bieżni. Potem chciałabym dołożyć do tego kijki, ale wszystko zależy od pogody i od mojej kondycji. Zresztą, wczoraj wieczorem wydawało się, że jest zimno i że pada deszcz. Kiedy już opuściłam cztery ściany, okazało się, że nie jest wcale aż tak źle. Cieszyłam się, że wyszłam na spacer.
Dzisiaj prawdopodobnie będzie jeszcze ładniej, bowiem w tej chwili (a jest godzina ósma trzydzieści siedem) jest już czternaście stopni, a do tego świeci słońce. Idę więc zaparzyć solidną kawę, aby do końca się rozbudzić (chociaż kawa działa na mnie raczej usypiająco). Może przekąszę coś lekkiego i ruszę na trening. Muszę tylko uważać, żeby nie nabawić się kontuzji. No i powinnam wystrzegać się przeforsowania. Biedne są te moje stawy… Muszę im w końcu ulżyć.
Niestety, urlop Radka w kolejnym tygodniu nie wypali. Jasny gwint, a ja już się psychicznie nastawiłam… Cóż… Staram się szukać pozytywnych stron tej sytuacji: będę mogła do woli ćwiczyć przedpołudniami. Ech… Ale nic straconego generalnie, da się wziąć urlop po piętnastym lipca. Oby tylko aura wtedy dopisała (czyli żeby było nie za zimno i nie za gorąco - w sam raz). To oczywiste, że spacery z kijkami są ciekawsze od chodzenia w miejscu na bieżni - można sobie popatrzeć na świat i ludzi. No i nie idzie się wciąż równiną, napotyka się po drodze góry i doliny.
Dobry humor psuje mi też wizja zabiegu u dentysty. Naprawdę nie wiem, co począć z tą wizytą… Teraz, kiedy odstawiłam słodycze, ząb się nie odzywa. Boję się jednak, że może to być cisza przed burzą… Doprawdy, nie mam pojęcia, jak postąpić. Niby to dość błaha decyzja, wiem. Trudno jednak być rozsądnym, jeśli chodzi o wizytę u stomatologa. ;) Ze świecą szukać takiego, kto lubi siadać na fotelu dentystycznym… Lubią to chyba tylko masochiści. Oczywiście, zawsze proszę o solidne znieczulenie, żebym przypadkiem nie pogryzła dentystki. Oj, niezła ze mnie panikara… :) Jednak, jeśli przychodzi co do czego, to jestem w stanie znieść większy ból…
To na razie tyle. Obudzę się do końca (zawsze zajmuje mi to sporo czasu) i idę ćwiczyć. Tak jak wspomniałam wyżej, nie mogę się przeforsowywać. Muszę też uważać, żeby nie złapać kontuzji. Cóż… Życzę Wam zatem pomyślnego czwartku. :)

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
3 notes
·
View notes
Text
Bieżnia + kijki! :)
Hurrra! Pomimo godzinnego treningu na bieżni, udało mi się wyjść dziś na kijki. Na szczęście, pod koniec dnia pogoda poprawiła się i stała się sprzyjająca spacerom. Chwyciłam więc za kijki i wraz z Radkiem wybyłam na przechadzkę po osiedlu. Miałam chrapkę na dłuższy marsz, ale było już nieco późno, a Radek był wyczerpany ośmioma godzinami roboty. Niestety, nie jestem jeszcze dość odważna, żeby wybierać się na wojaże z kijkami samotnie… Może kiedyś do tego dojdzie, ale na pewno nie teraz… Aby tak się stało, muszę schudnąć choć trochę. Polepszy mi się wtedy mój psychiczny stan. Z pewnością nabiorę większej pewności siebie. Może pozbawię się nawarstwionych kompleksów?
Dreptałam przez mniej więcej czterdzieści minut! I mogłabym ćwiczyć dalej, gdyby nie zmęczony Mąż. ;) Cieszę się, że w przyszłym tygodniu Radek planuje wziąć parę dni wolnego - byśmy mogli wybywać na dłuższe przechadzki. Może uda mi się okrążyć Jezioro Długie? Albo pokonać niziny i wyżyny Parku Kusocińskiego? To moje większe marzenia… Oczywiście, muszę uważać, żeby nie nabawić się jakiejś paskudnej kontuzji… Podczas spacerowania z kijkami zabolało mnie dość mocno lewe kolano. No tak, biedne stawy wołają o pomstę do nieba… Wierzę, że wkrótce im pomogę, że ograniczę znacznie ciężar, który muszą dźwigać…
Wiem, wiem, że przeszłam na zdrowy tryb życia parę dni temu… Jestem jednak PEWNA, że mój zapał NIE jest słomiany. To ostatni dzwonek, aby coś ze sobą zrobić. Nie chcę przedwcześnie umierać! Nie chcę zapaść na jakieś poważne choróbsko! Najwyższa pora, aby wziąć się za siebie. Nawet jeśli moja walka z kilogramami będzie trwała rok albo dłużej, to nie poddam się! Nie tym razem, o nie. Do trzech razy sztuka! Kolejnej szansy nie będzie!
Podczas dzisiejszego spaceru spotkaliśmy naszych sąsiadów. Muszę przyznać, że bardzo ich lubię; zawsze są tacy mili i uśmiechnięci. Ucieszyłam się, że zobaczyli mnie podczas użerania się z otyłością za pomocą kijków. Niech ludzie wiedzą, że coś z sobą robię… Nie chcę być smutną, zakompleksioną grubaską, która wstydzi się wyjść z domu (zwłaszcza samotnie, bez asysty Męża). Ci, którzy we mnie nie do końca wierzą, przekonają się pewnego dnia, że jak się chce, to można wszystko.
Oczywiście, wiem, że nie mogę się przeforsować; muszę unikać wszelakich kontuzji. Byłabym wtedy uziemiona przez dłuższy czas… Nic dziwnego, że wysiadają mi stawy, choć mam (zaledwie?) trzydzieści trzy lata. Muszę im pomóc! Naprawdę, żal mi swojego własnego organizmu. Już od kilku lat błaga mnie o litość… Tak jak wspomniałam wyżej, Radek planuje wziąć urlop - będziemy mogli zwiększać dystans, który chciałabym pokonać z kijkami.
Dziś - łącznie z bieżnią - przeszłam blisko trzy kilometry. Myślę, że jest to całkiem dobry wstęp. Chciałabym kiedyś dojść do takiego stanu, żeby móc biegać, nie powodując przy tym trzęsienia ziemi… Przekonacie się, że robię z gęby cholewy… Schudnięcie jest teraz dla mnie najważniejsze. Nie spocznę, póki nie schudnę przynajmniej czterdziestu pięciu kilogramów…
Ech! Nie wiem, jak doszło do tego, że tak paskudnie utyłam… Pierwsze zbędne trzydzieści kilogramów przybyło mi, gdy musiałam rozpocząć farmakoterapię. Byłam zmuszona zacząć przyjmować środki, które totalnie rozwalają metabolizm i powodują tycie. Kolejne czterdzieści pięć kilogramów jest skutkiem niepohamowanego obżarstwa. Tak, przyznaję się bez bicia - pocieszałam się przy pomocy jedzenia, i to głównie słodyczy i fast foodów. Szczególnie wtedy, kiedy dręczyła mnie depresja. Nie taki kilkudniowy dołek, ale wielomiesięczna, prawdziwa deprecha… Poprawiałam sobie humor, zajadając kolejne tabliczki czekolady i pochłaniając pudełka lodów. Zagryzałam to żarciem z McDonalda albo z KFC…
Cóż… Mea culpa, mea culpa (mea MAXIMA culpa)… Cóż, skoro nawarzyłam sobie piwa, to teraz muszę je wypić… Chociaż piwo też powinnam omijać szerokim łukiem. ;)
Nie jestem jeszcze aż taka stara, żeby szukać sobie wymówek od schudnięcia. Wierzę, że przede mną jeszcze przynajmniej trzydzieści lat życia… Oczywiście, jeśli schudnę! Bo jeśli tego nie uczynię, mogę zejść za dziesięć lat (!!!). Tak, moja otyłość jest olbrzymia, osiągnęła swój szczyt. Choć nie jestem aż tak gruba jak dziewięć lat temu, na moim ślubie (ważyłam wtedy ponad DWIEŚCIE kilogramów!!!). Od tamtej pory ubyło mi prawie czterdzieści kilogramów. Lecz to jeszcze nie wszystko! Aby zejść ze stu kilogramów, muszę stracić… sześćdziesiąt kilogramów! Wiem, że to cholernie dużo. Wiem. Ale… DAM RADĘ! Muszę. Nie widzę przeszkód.

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
1 note
·
View note
Text
Sukces!
Sześćdziesiąt minut. Łącznie. Miało być sześćdziesiąt pięć, ale się nie udało. Mimo wszystko jestem z siebie zadowolona i nawet dumna. Mogę sobie powinszować.
Nie jest tak, że obiecuję sobie na wstępie, iż danego dnia ćwiczę godzinę i koniec kropka. Rozkładam czas ćwiczeń na dawki. Dzielę na porcje. Najpierw postanawiam, że gimnastykuję się przez pięć minut; potem postanawiam dorzucić jeszcze kolejne pięć, bo stwierdzam, że to za mało. Kiedy minie dziesięć minut, dokładam kolejne. I tak dalej, i tak dalej… aż osiągnę sześćdziesiąt minut! Myślę, że to całkiem sprytny plan, który sprawi, że ćwiczenie nie będzie monotonne i nużące. To takie jakby oszukiwanie umysłu.

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
1 note
·
View note
Text
:)
Tyle ważyłam tydzień temu. Dziś jestem mniejsza o dwa kilogramy. To niewiele, wiem... Ale trzeba umieć cieszyć się drobnostkami. ;)

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
5 notes
·
View notes
Text
Walka o życie [sic!]
Wypiję sobie jeszcze kubek kawy (drugi tego dnia) i wskakuję na bieżnię. To będzie dziś drugi trening, podobnie jak wspomniana kawa. Niestety, nie udało mi się przedreptać godziny za jednym zamachem… To jest na razie niezbyt osiągalne marzenie. Ale ufam, solidnie ufam, że pewnego pięknego dnia osiągnę swój cel.
Ale nic straconego, pewnego dnia to się uda! Liczy się to, że nie dostaję zadyszki po treningu trwającym piętnaście minut. No i chodzę przy znacznie większej prędkości niż jeszcze kilka miesięcy wstecz.
Muszę jednak uważać, żeby się nie przeforsować; jak to powiedział Radek (mój Mąż), nie mogę zbytnio szarżować. ;) Wiem, że chciałabym uzyskać efekt jak najprędzej, ale nie od razu Kraków zbudowano, jak to się powszechnie mawia.
Potrzebuję czasu, czasu i jeszcze raz czasu. Obiecałam sobie i moim najbliższym, że stracę na wadze do Bożego Narodzenia. Tak, w Święta chcę ważyć minimum dwadzieścia pięć kilogramów mniej! Chcę też zadziwić mojego ginekologa. Wszystkim moim lekarzom chcę udowodnić, że jednak jestem silniejsza od otyłości.
Czyżby padał deszcz? Nie chcę, aby mój dzisiejszy spacer z kijkami licho wzięło! Cóż, klimat rządzi się swoimi prawami… Jeśli nie zdołam wyjść z domu, to poćwiczę dłużej na bieżni.
No i wciąż uważam na to, czym raczę swój żołądek. Stosowanie głodówek nie ma większego sensu, bo trudno wytrzymać dłużej na takiej diecie. A przecież chodzi o to, że efekt odchudzania był trwały. Nie chciałabym, aby dopadł mnie efekt jo-jo.
Spokojnie, nie muszę się spieszyć. Nie forsuję się zbytnio, a udało mi się zrzucić już dwa kilogramy (w ciągu kilku dni). Postanowiłam, że odzyskam zdrową, estetyczną sylwetkę do przyszłego lata.
Niestety, mam dużo do stracenia - ponad czterdzieści kilogramów! Ale nie zamierzam się poddawać. Wygram, wykorzystam tę drugą szansę!!! Osiągnę cel, nawet jeśli będę zmuszona iść po trupach. ;)
Dlatego też kończę tę gadaninę i idę coś przekąsić. Coś zdrowego, oczywiście.
Mmm… Eliminacja cukru z diety ma kolejny plus: przestały boleć mnie zęby. Być może uda mi się ominąć zbliżającą się wizytę u dentysty? Nie mam zbytniej ochoty siadać na fotelu dentystycznym…
Jeśli jednak ząb zaprotestuje, wybiorę się do lekarza. Kto wie, czy zębisko nie zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie? Nie chciałabym skończyć na pogotowiu dentystycznym!
Chciałabym prowadzić tego bloga po to, aby zyskać dodatkową motywację do walki z nadmiarem tłuszczu. Na pewno nie zaszkodzi mi, gdy będę opisywała tutaj moje zmagania z otyłością olbrzymią. Myślę, że dzięki tej dokumentacji nie poddam się i konsekwentnie będę brnęła do celu! I nic, nic, nic mi w tym nie przeszkodzi. Utrata nadmiernej wagi jest teraz dla mnie PRIORYTETEM.
Okej, na razie tyle. Żeby nie robić z gęby cholewy, wrzucę coś lekkiego na ząb i idę podreptać.


#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
6 notes
·
View notes
Text
Wczoraj...
Jestem z siebie dumna. Ćwiczyłam wczoraj łącznie… sześćdziesiąt pięć minut! Kurczę, chciałabym w niedalekiej przyszłości przedreptać tyle czasu za jednym zamachem, bez przerw. Wierzę, że mi się to w końcu uda. I choć ociekałam potem, choć czułam większość moich mięśni - byłam (i jestem nadal) szczęśliwa. Przysięgam wszystkim i każdemu z osobna, że nie poddam się, że NIE JEST TO SŁOMIANY ZAPAŁ. Spokojnie, bez pośpiechu osiągnę sukces. Nastaną jeszcze czasy, kiedy ludzie będą patrzeć na mnie łaskawie i pytać z ciekawością, jak dokonałam tej znacznej przemiany…

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
1 note
·
View note
Text
...
Poranna dawka solidnego ruchu zaliczona. Choć nie było do końca po mojej myśli (musiałam zejść z bieżni po półgodzinnym treningu), to cieszę się, że udało mi się ruszyć szanowny zad sprzed komputera i pobrykać na taśmie.
Tak jak ostatnio wspominałam, rok temu kapitulowałam po dziesięciominutowym dreptaniu, przy minimalnej prędkości. Ważyłam wtedy blisko trzydzieści kilogramów więcej niż obecnie (czyli około DWUSTU kilogramów). Dlatego jestem mocno usatysfakcjonowana, że ćwiczyłam non-stop przez trzydzieści minut. Choć, muszę przyznać, że pod koniec treningu było mi z lekka słabo… Napiłam się jednak solidnie wody i poczułam się dobrze. Najwyraźniej byłam solidnie odwodniona. Następnym razem będę trenować z butelką wody w zasięgu ręki.
Nie wiem, czy uda mi się osiągnąć dziś tyle, co wczoraj (mój trening trwał 65 minut). Planuję potrenować jeszcze przez przynajmniej dwadzieścia minut. Oczywiście, nie teraz, tylko późniejszym popołudniem. A jeśli pogoda będzie w miarę względna, to może wyskoczę jeszcze na przechadzkę z kijkami?
Na śniadanie zjadłam serek wiejski i kromkę pieczywa razowego. Do tego dałam jeszcze herbatę z odrobiną mleka. Myślę, że to niedużo i niskokalorycznie. Na drugie śniadanie planuję wszamać jakiś owoc. Dzięki Bogu, lodówka ugina się pod ciężarem zdrowej żywności. :) Wyrzuciłam z niej dokumentnie wszystko, co słodkie i tłuste. No, teraz mogę w spokoju chudnąć!
Chciałabym, żeby po południu nie padało. Mogłabym wtedy udać się na kijki. Muszę przyznać, że uzależniłam się od tych przechadzek, bowiem są naprawdę przyjemne i relaksujące. Gdyby padało, wskoczę jeszcze na bieżnię. Wczoraj, niestety, panowała taka słota, że musiałam zostać w domu i trenować na bieżni.

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
0 notes
Text
Hm?
Hm… Dwa kilogramy mniej? Czy to możliwe? Nie wiem… Ale bardzo pocieszające i motywujące, choć to niewiele w porównaniu z moją wagą… Oby tak dalej.
P.S. Nie powinnam ważyć się tak często, ale trudno się powstrzymać.

#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
0 notes
Text
Odchudzanie czas zacząć!
Czas na odchudzanie, moi drodzy! Solidne, konsekwentne, kategoryczne, niekiedy może nawet rygorystyczne... Przede mną wielomiesięczna, zapewne nierówna walka z nadprogramowymi kilogramami. Niestety, jest to już podejście trzecie... Trzecie w ciągu ostatnich trzech lat. No cóż, mawia się, że do trzech razy sztuka!
Oczywiście, to mimo wszystko nie stanowi skończonej porażki, bowiem nie spotkał mnie efekt jo-jo i nie odzyskałam tych kilogramów, które udało mi się jakoś utracić. Ważę dwadzieścia kilogramów mniej niż w 2022 roku. Przede mną do stracenia przynajmniej czterdzieści pięć. Dużo, wiem. Ale pozbędę ich, i to na zawsze! Odzyskam ładną, zdrową sylwetkę, którą posiadałam w liceum (czyli szesnaście lat temu).
Niestety, ostatnio znów zdarzyło mi się upaść. Na kilka tygodni. Dlaczego postąpiłam tak niekonsekwentnie, tak lekkomyślnie? Zdecydowanie sobie pofolgowałam, takie są fakty. Ta pobłażliwość wobec siebie była kompletnie zbędna i nie na miejscu.
Nie rozumiem, dlaczego zachowałam się tak nierozważnie. Przecież byłam tak bliska celu! Dlaczego zrezygnowałam? Dlaczego przestałam ćwiczyć i zwracać uwagę na to, co wrzucam do żołądka? Gdybym nie zrezygnowała, prawdopodobnie byłabym dziś na półmetku zmagań z otyłością... Wiem, że jeśli bym się nie poddała, mogłabym ważyć teraz blisko dwadzieścia kilogramów mniej. No cóż, co się stało, to się nie odstanie...
Mam solidną nauczkę. Tym razem przysięgam uroczyście, że do Bożego Narodzenia schudnę ponad dwadzieścia kilogramów! Wiem, że miałam pozbyć się większości tłuszczu do wakacji... Nie udało się, niestety. Przyznaję bez bicia - skapitulowałam. Po prostu wydawało mi się, że ćwiczenia i zdrowe odchudzanie nie przynoszą oczekiwanych przeze mnie efektów.
Byłam w błędzie, bowiem nie sposób stracić piętnastu kilogramów w niecały miesiąc! Schudnięcie nie jest wcale takie proste i łatwe, bo po świecie chadzają miliony (jak nie miliardy) otyłych osób. Trzeba tylko pokochać swoje ciało. Tak! Jeśli się je pokocha, to będzie zdrowie i estetyczne. Ktoś, kto o siebie nie dba, nie kocha swojego ciała.
Mój Mąż ma rację: muszę być bardzo cierpliwa i zawzięta. Aby pozbyć się tak okazałych zwałów tłuszczu, potrzeba nie tygodni, tylko miesięcy! Hm, a może i lat? To nieważne... Ważne, że przeprosiłam serdecznie bieżnię i znów konsekwentnie z niej korzystam. Zaopatrzyłam się też w zdrowe jedzenie - w lodówce roi się od warzyw i owoców.
Nic, tylko się odchudzać! Wiem, że wielu ludzi zazdrości mi własnej bieżni, bowiem mam w domu miniaturową siłownię. Nie pozostaje mi nic innego, jak wskakiwać na taśmę i maszerować w miejscu. To przyjemne, że mogę uczynić to w dowolnej chwili, bez wychodzenia z domu, bez towarzystwa ludzi.
Przedwczoraj postanowiłam się zważyć. To była spontaniczna decyzja, kompletnie niezamierzona. No cóż, przybyły mi cztery kilogramy. Obawiałam się, że jest o wiele gorzej, przyznaję. Nic więc straconego... Choć do stracenia mam wiele! A do zyskania zdrowie i długie życie.
Gdybym w końcu się nie zawzięła, mogłabym za parę lat skończyć na wózku inwalidzkim; już teraz bowiem bolą mnie okrutnie stawy przy pokonywaniu schodów. Dostaję ogromnej zadyszki przy wspinaniu się na pierwsze piętro... Tak dłużej być nie może! Grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo. Grozi mi los kaleki. Albo zdecydowanie zbyt wczesna śmierć...
Marzą mi się treningi trwające godzinę dziennie. Wierzę, że stopniowo osiągnę swój cel. Okej, to oczywiste, że nie mogę przesadzać i zbytnio się forsować. Jestem jednak z siebie dumna, że ćwiczyłam dziś dwadzieścia pięć minut dłużej niż wczoraj! Chociaż muszę przyznać, że podczas drugiej rundy musiałam nieco zwolnić; po prostu byłam już z lekka zmęczona, ale mimo to chciałam jeszcze poćwiczyć.
Mam nadzieję, że zdołałam spalić ten serek wiejski i kromkę chleba razowego. No i jeszcze kawę z niewielką ilością mleka. Na obiad planuję odkopać z lodówki jakieś warzywo. Wyeliminowałam z mojego menu wszystko, co kaloryczne, tłuste i tuczące. Radek ma definitywny zakaz kupowania łakoci i fast foodów.
Mama pokazała mi wczoraj pewien program, do którego zgłaszają się kobiety z nadwagą bądź otyłością. Nosi on tytuł "Kanapowczynie".
Muszę przyznać, że serial wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że płakałam podczas oglądania. Odcinek podziałał tak solidnie na moją psychikę, że postanowiłam, że schudnięcie jest moim życiowym priorytetem. Jedna z kobiet biorących udział w programie miała moje gabaryty; lekarz powiedział jej (z zimną krwią, bez zabawy w ceregiele), że jeśli nie schudnie, umrze w ciągu najbliższych dziesięciu lat. A ja za bardzo kocham życie i świat, aby tak wcześnie się z nimi rozstawać! Dlatego ze łzami w oczach obiecałam Mamie, że w końcu dotarło do mnie, jak olbrzymie niebezpieczeństwo mi grozi!
Dziś udało mi się przedreptać pięćdziesiąt minut. Przy umiarkowanej prędkości. Czuję się rewelacyjnie, podskoczył mi wyraźnie poziom endorfin. Wiem, że podobny efekt można osiągnąć, jedząc tabliczkę czekolady - trening jednak jest zdrowszy i przyjemniejszy. :) Dlatego też odrzuciłam precz wszelakie śmieciowe, tuczące jedzenie i brykam na bieżni, gdy tylko mam na to siłę.
Oczywiście, nie zapominam też o kijkach do nordic walking! Wczoraj wieczorem chwyciłam je i udałam się na półgodzinny spacer po osiedlu. Było cudnie! Zdążyłam zapomnieć przez ostatnie kilka miesięcy, jakie to przyjemne ćwiczenie, solidnie poprawiające humor i samopoczucie. Spodziewałam się, że będę co rusz robić sobie przystanki, ale nie - mogłam dreptać w nieskończoność!
Na razie wprawdzie wojażowałam po ścisłym osiedlu; w przyszłości - mniej lub bardziej odległej - planuję poszerzać teren, po jakim się poruszam z kijkami. Marzy mi się okrążenie Jeziora Długiego. Mogłabym też zahaczyć o Park Kusocińskiego - to byłoby większe wyzwanie, bowiem roi się tam od pagórków, które mogą z początku stanowić problem.
Wierzę jednak, że pomalutku, spokojnie, bez pośpiechu odzyskam zatraconą kondycję, a przy tym stracę nadmiar tłuszczu. Do kolejnych wakacji powinnam wyglądać nienagannie.
Wiem, co mogą myśleć i czuć na mój widok ludzie, mijani przeze mnie na ulicy. Nie muszę znać treści ich myśli - są one dosadne wymalowane na ich facjatach. Tak, często spotykam się z nietolerancją i brakiem akceptacji. Przechodnie przyglądają mi się z jawnym wstrętem, obrzydzeniem, niekiedy nawet z litością...
Chcę wszystkim udowodnić, że walczę z otyłością. Pragnę im uzmysłowić, że nie siedzę non-stop przed telewizorem, nie wsuwam przy tym kolejnych paczek chipsów i nie zagryzam ich podwójnymi porcjami lodów. Niestety, takie, a nie inne koleje losu sprawiły, że utraciłam idealną figurę, którą posiadałam za czasów liceum (ważyłam 67 kilogramów przy wzroście 175 cm). Pamiętam czasy, kiedy koleżanki zazdrościły mi talii osy i nóg do gwiazd...
Wierzę, że mimo wszystko odzyskam tę sylwetkę, choć stuknęła mi już solidna trzydziestka. W moim wieku odchudzała się przecież Anna Mucha. Z pewnością nie jest jeszcze za późno, aby realizować marzenia i cele. Dlatego też biorę się w solidną garść i ruszam moje szanowne cztery litery sprzed komputera! No i wracam do poprawnego jadłospisu. Zamierzam wsuwać produkty, które są nie tylko smaczne, ale i zdrowe.
Przysięgam, że nie są to słowa rzucane na wiatr. Zrozumiałam nareszcie, że grozi mi ŚMIERTELNE NIEBEZPIECZEŃSTWO, bowiem moje BMI wynosi grubo ponad trzydziestkę... Moja otyłość jest tak znaczna, że mogę po prostu przedwcześnie umrzeć. A tego bym bardzo, bardzo nie chciała. Popsułoby mi to wszystkie plany na przyszłość - mniej lub bardziej dalszą...
Jestem też przekonana, że skończyłaby się większość moich zdrowotnych problemów, szczególnie tych związanych z serduchem. Biedne serce, musi pompować krew w tak obszernym organizmie... Żal, żal mi jest mojego ciała. Dlatego zamierzam mu ulżyć i zatroszczyć się o nie. Żeby nie lać wody, żeby nie robić z gęby cholewy!


#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
7 notes
·
View notes