Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
rozdział 2 - “zaklęcie styles’a”
- Mamo, jestem w domu. – zawołałam z drzwi wejściowych, kiedy zdejmowałam buty. Mama biegiem wyszła z kuchni, na jej twarzy widoczne było zaniepokojenie. - Oh, martwiłam się Scarlet! Zwykle wracasz o trzeciej, a jest wpół do czwartej! Gdzie do jasnej Anielki się podziewałaś? – moja mama szlochała. Powinnam się była tego po niej spodziewać. Moja mama jest, cóż, perfekcjonistką, przypuszczam, że jest takie słowo. Nasz dom był większy od każdego domu w mieście, był idealny w środku i na zewnątrz. Nasza trawa miała właściwy odcień zieleni i była perfekcyjnie przystrzyżona.Byłam tu tylko ja, moja mama i tata. Mam starszego brata, Charlie’go. Ale on opuścił dom od razu po skończeniu 18 lat i nigdy nie wrócił. Moi rodzicie już prawie o tym nie rozmawiają. Mama jest zajęta martwieniem się o nas i nasze relacje.Codziennie sprawdza moje ubrania, upewniając się, że nie ma żadnych plam, wygnieceń i czy wszystko do siebie pasuje. Moja mama robi wszystko, co w jej mocy, żeby rządzić moim życiem. Krytykuje wszystko, co robię, wszystkich, z którymi się spotykam i wszystko, o czym możecie pomyśleć.I to dlatego przeniosłam się do South Pacific.Jeśli zastanawiacie się jak udało mi się to zrobić z moją mamą, która zachowuje się, jak zachowuje… Cóż, to proste; ona nic nie wie. Ani ona, ani tata nie mają pojęcia, że się przeniosłam. Myślą, że wciąż chodzę do North Pacific i jestem z tymi samymi osobami, z którymi byłam od czasu przedszkola. Ale nie jestem. Prawda jest taka, że w zeszłym roku zastanowiłam się nad sobą i zdałam sobie sprawę z tego, że zaczynam kończyć tak, jak moja mama. Bardzo zależało mi na dobrej opinii innych i dbałam o dobrą reputację.I to jest mój największy lęk. Zadecydowałam, że najlepszy sposób, by do tego nie dopuścić to odsunięcie się od takich ludzi. A to znaczyło odsunięcie się od Liceum North Pacific. Na razie mój plan idzie doskonale, dostarczyłam dokumenty do South Pacific i przyjęli mnie bez trudu. Moim jedynym problemem jest to, że South Pacific jest 20 minut dalej od North Pacific. -Oh, uh zmienili nam czas zajęć, mamo. Więc kończymy trochę później niż zwykle. – odpowiedziałam dumna z tego, jak szybko wymyśliłam kłamstwo. - Oh, ciekawe dlaczego…– moja mama ciągnęła dalej. Wzruszyłam ramionami, przechodząc obok niej i wchodząc na duże, marmurowe schody prowadzące do mojego pokoju. - Scarlet? – moja mama zawołała z dołu schodów. Wyszłam z pokoju do szczytu schodów, by ją zobaczyć. - Tak? - Jemy dziś kolację z Lane’ami w Clubie o siódmej. Bądź gotowa. – moja matka powiedziała, posyłając mi uśmiech. -Mamo, muszę iść? – zapytałam, znając odpowiedź. - Scarlet. To niegrzeczne ze strony rodziny, przyjść na obiad bez jednego członka. Co pomyślą sobie inni ludzie? - Kogo to obchodzi. – wymamrotałam. Ale mama zdecydowała, że mnie zignoruje. - Teraz, czemu nie ubierzesz tej nowej sukienki, którą kupiliśmy ci w zeszłym miesiącu? Razem z twoimi balerinami i… – mama położyła palec na podbródku - Ah, twój naszyjnik od Tiffany’iego! I pasującą bransoletkę! Skinęłam delikatnie, zanim wróciłam do pokoju.Na zewnątrz mój dom wygląda jak pałac, ale w środku…przyrzekam, jest jak w więzieniu.
~~~ *Beep Beep Beep Bee-* Zabrałam mojego iPhone’a z nocnej szafki, wyłączając alarm. 5:30 to dużo za wcześnie na wstawanie. Ale z ruchem ulicznym i 20 minutami dodanymi do mojej drogi… musiałam wyjść z domu najpóźniej o 6:45. Wyszłam z mojego ciepłego, królewskiego łóżka i weszłam do połączonej łazienki. Weszłam do szklanej kabiny prysznicowej, puściłam ciepłą wodę. Po piętnastu minutach miałam umyte i nabalsamowane ciało.Wyszłam z pod prysznica, owinęłam różowym ręcznikiem moją małą, ociekającą wodą klatkę piersiową. Wyszłam z łazienki i weszłam do garderoby, by wybrać strój.W końcu zdecydowałam się na dżinsowe szorty z podwyższonym stanem i niebieską bluzkę z odkrytym ramieniem. Nie był to do końca strój, jaki zaakceptowałaby moja mama, ale na szczęście nigdy nie wstawała przed siódmą. Założyłam ubrania, zanim wysuszyłam moje długie, mokre włosy. Wyszczotkowałam je, zostawiając je w naturalnych falach. W końcu pomalowałam oczy eyeliner’em i maskarą, policzki podkreśliłam różem. - Jak wyglądam, Cocoa? – zapytałam moją puchatą kotkę, która leżała leniwie w nogach mojego łóżka. Wszystko, co usłyszałam w odpowiedzi to głośnie ‘meow’. Przewróciłam oczami, zabierając moją torbę i cicho zeszłam na dół. Tak, jak miałam nadzieję, moi rodzice nadal spali. Otworzyłam drzwi i zamknęłam je po cichu, zanim przeszłam długim podjazdem do mojego czerwonego samochodu. Weszłam do niego i odjechałam, nie do końca pewna, czy jestem gotowa na następny dzień w South Pacific.30 minut później byłam na szkolnym parkingu, wychodząc z mojego auta. Podeszłam do drzwi, by wejść do szkoły, ale nagle rozpoznałam grupę facetów. Pierwszy gość, którego rozpoznałam był Harry. Stał do mnie bokiem, kiedy rozmawiał z przyjaciółmi, z których rozpoznałam tylko Louis’iego i Zayn’a, był tam też jakiś inny brunet i blondyn. Wolno szłam chodnikiem, by przejść koło nich, zauważyłam, że Harry trzyma w ręce papierosa.On pali.Wtedy zauważyłam, że wszyscy mają papierosy. Szybko ich ominęłam, otwierając drzwi do szkoły, kiedy poczułam, jak czyjaś ręka chwyta mój tyłek. Zamarzłam i odwróciłam się, by zobaczyć ich wszystkich z szeroko otwartymi oczami, dłonie na ich ustach. Moje spojrzenie padło na Zayn’a, który stał najbliżej mnie i w ogóle się nie śmiał, ale miał usatysfakcjonowany uśmieszek na twarzy. Kiedy Harry stał tam bez emocji, nie widząc w tym nic śmiesznego. - Przepraszam, Scar. – Zayn powiedział powoli, patrząc na Harry’ego -Chciałem zobaczyć jak reagujesz na… dotyk. Moja reakcja na dotyk, co do cholery? I dlaczego wciąż patrzył na Harry’ego? Oczywiście, Harry prawdopodobnie kazał mu to zrobić. - Dotknij mojego tyłka jeszcze raz, a to będzie ostania rzecz jaką zrobisz. – zawarczałam do Zayn’a. Uniósł brwi, zanim jego spojrzenie znów powędrowało do Harry’ego, który tylko znowu się zaciągnął. - A co dokładnie zamierzasz zrobić? – Zayn zapytał drwiąco - Naślesz na mnie swojego bogatego tatusia? - Zaśmiałam się głośno, na to jak się mylił. - Nie, nie sądzę, że mój ‘bogaty tatuś’ będzie tak efektywny jak Alec. – odpowiedziałam. Uśmieszek Zayn’a zniknął zastąpiony przez wyraz złości, ale Harry się śmiał. - Co ty wiesz? – odburknął Zayn. Wzruszyłam ramionami. Technicznie rzecz biorąc Alec nie powiedział mi jeszcze nic o Zayn’ie. Ale zamierzałam się tego dowiedzieć. - Wiem wystarczająco dużo, by wiedzieć, że go nienawidzisz. - Ja- – Zayn zaczął, ale Harry mu przerwał. - Zayn, zamknij się. Ona jeszcze nic nie wie. Mogę jej powiedzieć. – Harry powiedział gładko, unosząc na mnie brwi. Spojrzałam na niego i odwróciłam się w kierunku miejsca, do którego szłam zanim Zayn złapał mnie za tyłek.Technicznie rzecz biorąc, Harry miał rację. Nie wiedziałam, dlaczego Harry i jego przyjaciele byli tacy zimni w stosunku do Alec’a. Ale zamierzałam się tego wkrótce dowiedzieć. - Hej, zaczekaj. – Harry zawołał mnie, chwytając mnie za rękę. Wyrwałam ją z jego uścisku, dalej podążając pustym korytarzem na tyłach szkoły. - Czego chcesz? – zawarczałam. - Woah, co z tobą nie tak, aniołku? – Harry zapytał. Zatrzymałam się i stanęłam z nim twarzą w twarz. Byliśmy poza zasięgiem wzroku jego przyjaciół, a dookoła nas nie było żadnych sal. - Powiedziałeś Zayn’owi, żeby złapał mnie za tyłek. – odpowiedziałam. Harry zaśmiał się, podnosząc papierosa. - Nie zrobiłem tego. -To dlaczego patrzył na ciebie, jak-jak byście mieli jakiś sekret, czy coś? – zapytałam. Dłoń Harry’ego zamarzła, kiedy wypuszczał dym papierosowy między ustami.Jedna-dwie-trzy sekundy minęły, Harry nie odpowiedział. Czułam, jak moje gardło wysycha od dymu. Wzięłam jego rękę, rzucając papierosa i depcząc go moim butem.W połowie miałam nadzieje, w połowie oczekiwałam, że Harry się rozzłości. Ale kiedy podniosłam głowę, by na niego spojrzeć, patrzył na mnie z rozbawieniem. - Po co to zrobiłaś? – zapytał, przechylając głowę na bok. - Palenie ci szkodzi. – odpowiedziałam. - Więc martwisz się o moje zdrowie? – Harry zapytał cieniem uśmiechu na twarzy, pochylając się na prawą stronę korytarza, jego długie palce zmierzwiły jego loki.Spojrzałam na niego. Jego dżinsy obciskały jego długie nogi, kiedy jego biały t-shirt obciskał jego nawet dłuższy tors. Jego zielone oczy ciekawsko mnie obserwowały, próbując mnie rozszyfrować. - Nie, martwię się o moje. – prychnęłam. Harry wydawał się być jeszcze bardziej rozbawiony, kiedy odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się.Usłyszałam dzwonek i zajęczałam. - Dobra robota, przez ciebie jestem spóźniona. – powiedziałam do Harry’ego, zanim odwróciłam się i szybko odeszłam wzdłuż korytarza. Musiałam praktycznie przejść przez cała szkołę. - To nie moja wina, że nie możesz oprzeć się rozmawianiu ze mną. – Harry powiedział, uśmiechając się, kiedy szedł obok mnie. Popatrzyłam na niego i przewróciłam oczami. - Uwierz mi. Nie muszę próbować ci się opierać, rozważając, że nie ma czemu się opierać. Harry położył rękę na sercu i wzdrygnął się. - Ałć, aniołku. To mnie naprawdę zraniło. - I co jest z tą ksywką, aniołkiem? – zapytałam, unosząc brwi. Harry uśmiechnął się szeroko, dołeczki pojawił się na jego gładkich policzkach. - To moja etykietka na tobie. – odpowiedział prosto. - Twoja etykietka? – zapytałam zmieszana. Harry pokiwał, sprawiając, że jego loki się poruszyły. - A dlaczego to aniołek? – zapytałam z zaciekawieniem. Byłam całkiem ciekawa, jak Harry na to odpowie. I jakby zauważając moją ciekawość, Harry zatrzymał się i odwrócił się w moim kierunku. - To aniołek, bo przypominasz mi anioła. – powiedział, jego głos był niski i mogłabym przysiąc, że jego oczy były ciemniejsze niż zazwyczaj. - Jak? – zapytała delikatnie. - To powiem ci następnym razem. – Harry uśmiechnął się. - Dlaczego? – zapytałam ciekawsko. Harry uśmiechnął się, jego oczu pojaśniały. - Bo nie mogę ci teraz powiedzieć, jest trochę za wcześnie na to, bym pozwolił ci się we mnie zakochać. - Oh, więc mówisz mi, że sprawisz, że się w tobie zakocham? – zapytałam, by wyjaśnić. Harry pokiwał, uśmiechając się dumnie - Okej Harry. - przewróciłam oczami. - Więc, kochanie, to moja sala. – Harry wskazał za siebie no duże, drewniane drzwi, które musiały być dźwiękoszczelne. - Okej. – odpowiedziałam krótko, odwracając się, by dalej iść w stronę mojej sali, ale Harry złapał mnie za rękę. - Zapomniałem czegoś. – powiedział cicho, pochylając się i całując delikatnie mój policzek, co sprawiło, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Poczułam, jak mój oddech kompletnie się zawiązał.- Do zobaczenia na przyrodzie. – Harry mrugnął, odwracając się do drzwi i otwierając je. Stałam tam głupio, patrząc na niego. Chwilę przed tym, jak drzwi się zamknęły, zobaczyłam jak się odwrócił i puścił do mnie oko, zanim zatrzasną drzwi. Kurwa. Co ten chłopak ze mną robi?Westchnęłam, kiedy moje zmysły wróciły i zaczęłam iść. Szłam przez ciche korytarze, dopóki nie doszłam do mojej sali. Weszłam do środka i zobaczyłam stojącego tam nauczyciela. Klasa odwróciła się do mnie, to samo zrobił nauczyciel. - Przepraszam za spóźnienie. Ja… – przeciągałam, nie mogąc znaleźć dobrej wymówki.Z jakiegoś powodu, nie myślałam, że zdanie ‘oh, przepraszam za spóźnienie, ale wytrąciłam z ręki papierosa, chłopakowi z lokami, zanim on pocałował mnie w policzek i sprawił, że się zarumieniłam’ jest dobrą wymówką. - Drugi raz, a mamy dopiero drugi dzień szkoły? – nauczyciel zapytał, patrząc na mnie z rozczarowaniem - Przykro mi, Scarlet, ale muszę zostawić cię po lekcjach.Zajęczałam w duchu. Oczywiście musiałam zostać po zajęciach w drugi dzień szkoły. Jak to wytłumaczę mojej mamie? Mam oficjalnie przejebane. Nauczyciel podał mi różową kartkę, na której były zapisane informacje o mojej karze. Świetnie, dziś po szkole. Westchnęłam i podeszłam do wolnej ławki obok Alec’a, który patrzył prosto przed siebie.Myślałam, czy nie zapytać się co się stało, ale wtedy zrozumiałam, że nie jestem w humorze na słuchanie jego dramatu. Mogłam powiedzieć, że irytował mnie, ale nie chciałam wiedzieć dlaczego. Mój poranek i tak jest już za bardzo dramatyczny.
~~~ Czas lunchu. W ogóle nie rozmawiałam z Alec’iem, tak szybko, jak zadzwonił dzwonek kończący lekcję wyskoczyłam z ławki i wyszłam. I w ogóle nie widziałam Harry’ego.Weszłam do szkolnej kafeterii, nie pewna, gdzie usiądę. Zobaczyłam grupę przyjaciół Harry’ego plus kilka dziewczyn siedzących na zewnątrz.Definitywnie nie.I nigdzie nie mogłam znaleźć Alec’a. Miałam zamiar się odwrócić i po prostu iść do biblioteki, tak jak wczoraj, kiedy piskliwy, wysoki głos wypowiedział moje imię. - Scarlet! – odwróciłam, by zobaczyć dziewczynę idącą w moim kierunku. Była ładna, miała kasztanowaty kolor włosów, które kończyły się trochę pod jej ramionami. Była niska, miała trochę więcej ciała. Nie była do końca pucołowata, ale wyglądała jakby miała trochę dziecięcego tłuszczyku, który nigdy nie zniknie. Nie wyglądała też do końca tak jak inne dziewczyny. Miała krótką spódniczkę i wąską bluzkę w serek. Ale nie miała odkrytego brzucha. - Uh, cześć... – powiedziałam, zdając sobie sprawę z tego, że nie znam jej imienia. - Lea! – powiedziała, uśmiechając się do mnie, co sprawiło, że jej różowe policzki się rozszerzyły. - Lea. – potwierdziłam, uśmiechając. To był pierwszy raz, kiedy dziewczyna z tej szkoły ze mną rozmawiała, bez powiązania z tym co robimy na lekcjach. - Zauważyłam, że z nikim nie siedzisz, więc zastanawiałam się, czy nie chciałabyś usiąść ze mną i moimi przyjaciółmi? – zapytała z oczekującym wyrazem twarzy. Westchnęłam w ukojeniu. W końcu, przyjaciółka. - Oczywiście, bardzo chętnie. – uśmiechnęłam się ciepło. Raz jeszcze na twarzy Lea’i pojawił się ogromny uśmiech. Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę okrągłego stolika, przy którym siedziały 4 dziewczyny i 3 chłopców, którzy rozmawiali. - Ludzie, znacie Scarlet. – wskazała na mnie, kiedy zajęłam miejsce obok niej - Będzie z nami siedziała.Wszyscy pokiwali i uśmiechnęli się do mnie, mówiąc swoje imiona, których i tak nie zapamiętałam. Osobliwe było to, że wszyscy przypominali Lea’ę. Mili i słodcy, ale wciąż można powiedzieć, że są z South Pacific. Po prostu nie są tak skrajni jak reszta dziewczyn. Po tym jak wszyscy się przedstawili, wrócili do rozmowy, więc znowu byłam tylko ja i Lea. Zaczęłam jeść mój lunch, wkładając winogrona do ust. - Czuję się źle, nie znałam twojego imienia, chociaż ty znałaś moje. – zaśmiałam się cicho, Lea śmiała się razem ze mną. - O Boże, nie martw się o to! Wszyscy tutaj znają twoje imię. – jej oczy poszerzyły się delikatnie - Jesteś dziewczyną Harry’ego z North Pacific. Poczułam, jak zaczęłam się dławić winogronem, które jadłam i połknęłam je szybko. - Przepraszam? – zapytałam ochrypłym głosem, próbując nie kaszleć. - Co? – Lea zapytała niewinnie - Wszyscy tak mówią! Nie wiedziałam, że nie jesteś z North Pacific. Przepraszam, w takim razie skąd jesteś? - Nie, nie, nie. – pokręciłam głową - Jestem z North Pacific, ale- - Oh, tak myślałam! – Lea powiedziała, kiedy zaczęła nawijać spaghetti na plastikowy widelec. - Mówiłam o sprawie z dziewczyną Harry’ego.– wyjaśniłam. Lea spojrzała na mnie zmieszana. - Co masz na myśli? - Nie jestem dziewczyną Harry’ego. – powiedziałam powoli, kompletnie zmieszana. - Cóż, on mówi wszystkim zupełnie co innego. – Lea powiedziała, wkładając więcej jedzenia do buzi. - Co mówił? – zapytałam. Lea wzruszyła ramionami. - Mówił każdemu chłopakowi, żeby trzymał się od ciebie z daleka, bo jesteś jego. Poczułam, jak moje serce przyśpiesza. Byłam taką idiotką. Pozwoliłam mu pocałować się w policzek i rozpowiadać wszystkim, że jesteśmy razem. Co za pierdolony bałwan. Powiedzenie, że byłam wkurzona byłoby niedopowiedzeniem. - ’Jego’ to ostatni przymiotnik jakim można mnie opisać. – odpowiedziałam ostro. Lea uniosła brwi. - Nie lubisz Harry’ego Styles’a? – zapytała zaskoczona. Pokręciłam głową. - Nie, jest pewnym siebie, irytującym, flirtującym dupkiem. - Wow. – Lea odpowiedziała, wycierając usta serwetką - Możesz być pierwszą dziewczyną, która kiedykolwiek to powiedziała, cóż, przynajmniej zanim się z nim przespałaś. - Co masz na myśli? - Cóż, większość dziewczyn praktycznie mdleje na jego widok. I jeśli nie mdleją, wszystko co on musi zrobić to powiedzieć cześć lub puścić oko, a one praktycznie padają na kolana. Ale kiedy Harry prześpi się z nimi i potraktuje jak śmieci, zaczynają go nazywać 'pewnym siebie i irytującym'. - Ale… – ciągnęłam - Nie myślą tak, dopóki nie odrzuci ich? - Tak. – Lea pokiwała - To się nazywa „zaklęcie Styles’a’. Harry może sprawić, że jakakolwiek dziewczyna z tej szkoły się z nim prześpi i wszyscy to wiemy.- Więc… ludzie naprawdę go słuchają? Ta cała ‘jestem jego’ sprawa? – zapytałam. - Wszyscy poza Alec’iem Wate’em i jego grupą. – odpowiedziała. - Co wiesz o Harry’m i Alec’u i tym, co się stało między nimi, Lea? - Tak naprawdę nikt nie wie. – Lea powiedziała, patrząc na mnie i kręcąc głową - Wszystko, co wiemy to to, że coś duże zaszło między nimi i się nienawidzą. - Ale nikt nie wie? - Nikt. Oprócz przyjaciół Harry’ego, Zayn’a, Louis’iego, Niall’a i Liam’a. – powiedziała. Przypuszczam, że Niall i Liam to chłopcy, którzy byli dziś za szkołą. - Wydaje się, że Zayn nienawidzi Alec’a bardziej niż Harry. – powiedziałam - Może tak naprawdę to było coś między Alec’iem i Zayn’em. - Nie. – Lea pokręciła głową - Zayn po prostu nie potrafi skrywać uczuć. Cokolwiek stało się między Harrym i Alec’iem, stało się 3 lata temu. Harry korzystał z każdej okazji, by uderzyć Alec’a. Zayn dosłownie musiał go przytrzymywać na korytarzach. - Ale… – ciągnęłam. - Ale Harry się poprawił. Zgaduję, że ukrywa swoje uczucia. Smutne jest to, że nigdy nie wrócił do dawnego ‘ja’. Już nigdy nie był taki wesoły.Zrozumiałam, że muszę dowiedzieć się co się stało pomiędzy Harrym i Alec’iem , bez względu na wszystko. - Hm. – zabuczałam, obserwując jak Harry siedział na zewnątrz z jego grupą. Nie wyglądał na szczęśliwego, wydawał się być znudzony. Widziała brunetkę siedzącą obok niego. Próbowała z nim rozmawiać. Odrzucała włosy i non stop mrugała. Ale Harry tylko tam siedział, patrzą dookoła i kiwając do niej, zanim skierował uwagę na kafeterię. Jego oczy zbadały ją i wtedy wylądowały na mnie. Oczekiwałam, że się uśmiechnie, kiedy zrozumie, ze już na niego patrzyłam, ale tego nie zrobił. Jego twarz nadal była poważna i uroczysta, ale ani jego, ani moje oczy nie przerwały naszego kontaktu wzrokowego.Wydawało się, że komunikujemy się bez mówienia. Ale przerwałam to, kiedy Lea zaczęła mówić. - Inna rzecz o Harrym to to, że nie pieprzy się każdą dziewczyną, choć wie, że może. To znaczy, tak, spał z masą dziewczyny z tej szkoły. Ale nie była ich tak dużo, jak mogłoby być. – Lea paplała. Pokiwałam cicho, zanim ponownie spojrzałam na dwór. Moje oczy badały stolik, przy którym siedzieli Zayn, Louis i reszta grupy.Ale Harry’ego tam nie było. ~~~ Resztę dnia minęła szybko, dopóki nie przyszedł czas na przyrodę, której się bałam. Nie chciałam widzieć Harry’ego. Alec’a też nie chcę widzieć. Ale kiedy weszłam, nie było żadnego z nich. Cóż.. to było dziwne.Pani Moore rozmawiała z nami o projekcie, co śmiertelnie mnie zanudziło. Mamy przygotować papiery z informacjami o projekcie. - Chcę równej współpracy, więc proszę osoby, których partnerów dzisiaj nie ma, skontaktowali się z nimi, żebyście mogli zrobić to na jutro.Nie ma takie opcji.Zadzwonił dzwonek i podniosłam się, zabierając torbę. Już szłam do wyjścia, kiedy przypomniałam sobie o karze. Kara, perfekcyjny koniec, perfekcyjnego dnia.Spojrzałam na numer na kartce. Kara odbywała się w sali niedaleko pracowni przyrodniczej. Usiadłam w prawie pustej sali. Jakiś dzieciak, który wyglądał na więcej niż pobożnego i jeden, który spał. Znudzony nauczyciel siedział na przodzie klasy czytając gazetę. Zerknął na zegarek i otworzył usta by coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi otworzył się i wszedł Zayn. Bóg musi szczerze mnie nienawidzić. - Malik, spóźniłeś się. – nauczyciel powiedział znudzonym tonem. Zayn wzruszył ramionami i uśmiechnął się zanim usiadł na krześle obok mojego, szczerząc się do mnie. Przewróciłam oczami, zanim popatrzyłam przed siebie. - Mam trochę roboty, muszę zrobić porządek z dokumentami w biurze. Wiec będę tam. – nauczyciel przerwał i westchnął - Po prostu siedźcie to i nie róbcie niczego głupiego, okej? Macie tylko 45 minut, a wtedy możecie iść i dalej prowadzić swoje pracowite życia.Po tym wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Jeden dzieciak dalej spał, chrapiąc delikatnie i śliniąc się na biurko, w czasie kiedy Stoner siedział i coś rysował. - Co zrobiła mała Scarlet, że dostała karę? – zapytał Zayn. Spojrzałam na niego. Skoro będziemy tu jeszcze 30 minut, doszłam do wniosku, że mogę mu odpowiedzieć. - Spóźniłam się. Przez twojego przyjaciela. - Harry? – zapytał Zayn. Pokiwałam. Zaśmiał się. - Tak w ogóle, gdzie on jest? – zapytałam z zaciekawieniem. Zayn przestał się śmiać i odwrócił od mnie, uśmiechając się. - Dlaczego? Już za nim tęsknisz? - Nie. – prychnęłam - Potrzebuję jego pomocy przy projekcie z przyrody. Nie będę robić go sama. - Cóż, dlaczego po prostu do niego nie zadzwonisz? - Oh, przepraszam. Pozwól mi do niego zadzwonić, bo przecież gadamy cały czas i mam jego numer na szybkim wybieraniu. – powiedziałam sarkastycznie. Zayn przewrócił oczami, zanim wyciągnął telefon z kieszeni. - Daj mi telefon. – powiedział, wyciągając rękę. Patrzyłam na niego z podejrzeniem. Westchnął. - Chcę tylko wpisać numer Harry’ego, nie martw się. - Dobra. – wymamrotałam, wyjmując telefon z torby i podając go Zayn’owi. - Oczywiście, iPhone. – wymamrotał. Zdecydowałam, że go zignoruje i patrzyłam jak wpisuje numer. Kiedy oddał mi telefon włożyłam go z powrotem do torby i siedzieliśmy w ciszy. 20 minut minęło i drzwi się otworzyły. Nauczyciel wszedł, a śpiący dzieciak szybko się podniósł. - Możecie iść, muszę jechać do domu więc możecie wyjść kilka minut wcześniej. – Siedzieliśmy patrząc na niego - Wynocha! – odprowadził nas do drzwi. Szłam korytarzem, mając Zayn’a na ogonie. Szliśmy obok siebie na parking, gdzie już nie mogłam wytrzymać. - Co się stało z Alec’iem? – zapytałam. Zayn zatrzymał się i posłał mi mizerny uśmiech.- Czekałem, aż zapytasz. – patrzyłam na niego i czekałam, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Westchnął i pokręcił głową - Słuchaj, tak bardzo, jak chciałbym ci powiedzieć i zrujnować reputację Alec’a... nie mogę. - Dlaczego?- Harry powinien ci to powiedzieć, nie ja. Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć... zapytaj go. Może on ci powie. –Zayn wzruszył ramionami - Albo nie. - Dobra. Zapytam go. – powiedziałam, idąc do mojego samochodu, kiedy Zayn szedł do swojego, kilka metrów dalej. - Ale powinnaś wiedzieć.. – Zayn powiedział głośno. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego - Alec nie jest tak dobry, jak myślisz, że jest. Zrobił rzeczy. Rzeczy, których nigdy nie odwróci. – patrzyłam jak na twarzy Zayn’a pojawiła się złość, zanim wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając mnie bardziej zmieszaną, niż kiedykolwiek.Otworzyłam torbę i wyjęłam z niej telefon, przeszukując kontakty. Wybrałam numer Harry’ego bez wątpliwości. Minęły 3 sygnały, zanim zabrzmiał jego niski głos. - Słucham? - Harry? - Kto pyta? - Tu Scarlet. – odpowiedziałam. Przyrzekam, że słyszałam jak się uśmiechał. - Wow, znam cię tylko 2 dni, a ty już masz mój numer? – Harry zaśmiał się cicho - Jesteś szybka, Scar. - Zamknij się.- odpowiedziałam, sprawiając, że znowu się roześm iał -Musimy się spotkać. Musimy zrobić coś do projektu, a skoro cię dziś nie było... - Dobrze, przyjdź do mojego domu. – powiedział, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - Co? Nie. – powiedziałam trochę za szybko - Myślałam raczej o bibliotece, czy coś. Raz jeszcze, ochrypły głos Harry’ego zaśmiał się. - Boisz się być ze mną sam na sam, aniołku? - Nie. - Odbiorę cię. O której? - Co? Jestem w szkole, ale- - Okej, będę za 10 minut. - Ale Har- - Nie ruszaj się, aniołku. – Harry powiedział, mogłam powiedzieć, że się uśmiecha. I wtedy się rozłączył.
0 notes
Text
rozdział 1 “załóżmy się o to”
- Witam was w nowym roku szkolnym w liceum South Pacific! – głos dyrektora Drew zabrzmiał w radiowęźle w czasie, kiedy uczniowie śpieszyli przez zaludnione korytarze w ogóle go nie słuchając. - Mamy nadzieję, że ten rok będzie nawet lepszy od poprzedniego! -Mamy nadzieję, że ten rok będzie nawet lepszy od poprzedniego! – Louis przedrzeźniał obok mnie, wywołując chichot u mnie i Niall’a. - Tak, ten rok będzie zajebisty, bo nareszcie jesteśmy w ostatniej klasie, co nie Haz?” - Ostatni rok w tej piekielnej dziurze. – zgodziłem się, gdy nasza trójka podążała korytarzem, ledwie patrząc na osoby, które mijaliśmy. - To nie ma znaczenia, naprawdę. Nawet po zakończeniu, wciąż będziemy tkwić w tym mieście odwalając całą czarną robotę za Mark’a – wymamrotał Niall, mówiąc dokładnie to, czego nie chciałem dopuścić do świadomości. - Pieprzyć to. Nie zostanę tu i nie będę tego robił do końca życia. – odpowiedziałem, sprawiając, że Louis i Niall odwrócili głowy, by na mnie spojrzeć. - Haz, nie mów tak. Wiesz, co Mark ci zrobi, co nam zrobi, jeśli spróbujesz wyjechać. Tacy jesteśmy. Nie możemy po prostu wyjechać. – powiedział Louis. Westchnąłem. On miał racje. Nie zdążyłbym odjechać na 30 mil od tego miasta, a Mark lub jeden z jego gości by mnie złapał. I kiedy by mnie złapali, żyłbym w piekle. Błagałbym ich na kolanach na śmierć. - Czy ty w ogóle zacząłeś doręczanie? – zapytał Niall. Pokręciłem głową. - Nie, wiesz, że nie robię tego gówna. – odpowiedziałem. - Nie, tylko wszystko inne. – Louis się zaśmiał. Zawstydzony wzruszyłem ramionami. - Muszę jakoś żyć. – powiedziałem, Niall i Louis pokiwali głowami. Oni, razem z Zayn’em i Liam’em zaczęli dostarczać „produkty” Mark’a w zeszłym roku. Byłem jedynym, który odmówił i Mark nie przejmował się tym, zważając na to, że wtedy miałam tylko 17 lat i miał mnóstwo innych gości do robienia tego. Utknąłem ze zbieraniem kasy i rzeczami w tym stylu. Ale teraz mam 18 lat i wiedziałem, że znowu mnie zapyta. Ale starałem się o tym nie myśleć. Mój tata pracował dla Mark’a 10 lat temu, kiedy jeszcze żył. Zmarł, gdy miałem 8 lat. Więc zasadniczo dorastałem znając Marka całe moje życie. Jeśli będę dla niego pracował, załatwię ochronę mojej mamie, moim braciom i sobie samemu. A jeśli nie będę dla niego pracował, cóż, tak naprawdę to nie rozmawiam o tym, co by się wtedy stało. - Gdzie Zayn i Liam? – zapytał Niall. - Załatwiają fajki, tak sądzę. – Louis wymamrotał, jego spojrzenie padło na cycastą brunetkę, z którą zabawiał się już niejednokrotnie. Przejechał ręką po włosach, patrząc na jej całe ciało. Jak większość dziewczyn w tej szkole, była gorąca. Ale ona ma tylko wygląd. - Alana wyładniała przez wakacje, nie prawda? – Louis zapytał Niall’a i mnie. Wzruszyłem ramionami. Dla mnie wciąć wyglądała tak samo, jest ładna, tak, ale nie różni się od innych dziewczyn. - Już do niej uderzałeś, Lou – Niall zarechotał. - Nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki. - Bardziej jak pięćdziesiąt razy. – zaśmiałem się, sprawiając, że Louis spiorunował nas wzrokiem. - Hey Harry.- Chichocząca blondynka, której imienia nie mogłem sobie przypomnieć, pomachała do mnie, kiedy przeszła obok. Skinąłem głową, uśmiechnąłem się, sprawiając, że jej uśmiech się poszerzył, a jej prawo oko do mnie mrugnęło. -Kurwa, stary.- – Louis powiedział rozdrażniony, kiedy blondynki nie było już w zasięgu wzroku. - Nie pojmuję cię. Mógłbyś mieć ją w ciągu sekundy, ale zdecydowałeś tego nie robić. - Miałem ją. – wzruszyłem ramionami, starając przypomnieć sobie jej imię za wszelką cenę.- Zabawialiśmy się jakoś w zeszłe wakacje, czy coś. Nie było tak świetnie. – powiedziałem przypominając sobie pijaną noc na imprezie. - Haz, znowu o tym? – głos za nami zaśmiał się. Odwróciłem się, by zobaczyć tam Liam’a i Zayn’a z papierosami w rękach. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem rękę po mojego papierosa, a w między czasie wyławiałem zapalniczkę z kieszeni. Razem z Niall’em i Lou, wsunąłem wąski patyczek między moje usta i zapaliłem go. Zaciągnąłem się i natychmiastowo poczułem się dziesięć razy bardziej zrelaksowany niż byłem dwie minuty temu. Zayn otworzył usta, by coś powiedzieć, dym papierosowy uniósł się w powietrze, kiedy przeraźliwy głos rozbrzmiał za nami. - Chłopcy, znacie naszą politykę przeciwko paleniu! – Pani Moore powiedziała z karcącym wyrazem twarzy. Była trochę starsza, pyzata, niska i nosiła malutkie okulary na jej zezowatych oczach. Była jedynym nauczycielem w szkole, który pilnuje przestrzegania zasad. Większość nauczycieli ma to w dupie i uważa, że każdy uczeń jest poza pomocą. - Przepraszamy, Pani Moore.- – zaświergotaliśmy z niewinnymi uśmiechami. Jej twarz złaodniała. - W porządku chłopcy, pozwolę temu odejść w niepamięć, bo to pierwszy dzień szkoły. – powiedziała, posyłając nam uśmiech, który sprawił, że jej pulchne policzki wyglądały jeszcze pulchniej. - Nie dopuśćcie, żeby to się powtórzyło! – mówiąc to odeszła. - Nie zniosę następnego roku z nią na karku. – wymamrotał Liam, wywracając oczami. Wszyscy skinęliśmy, zgadzając się z Liam’em oprócz Zayn’a, który miał pusty wyraz twarzy. - Cholera. – wymamrotał Zayn, jego oczy patrzyły za mnie i Naill’a. Odwróciłem się zmieszany, żeby zobaczyć na co patrzył. Moje oczy powędrowały do dziewczyny, której nie widziałem nigdy wcześniej. Powoli szła korytarzem, jej oczy patrzyły raz na mapę w jej ręce, raz na numery sal lekcyjnych. To jasne, że była nowa, wyróżniała się. Ale zrozumiałem nagłą fascynację Zayn’a tą dziewczyną. Ona była… piękna. Nie tylko niezła, ale piękna. Ona krzyczała niewinnością. To zupełna odwrotność każdej dziewczyny w South Pacific. Miała na sobie czarny t-shirt w serek zakrywający większość dekoltu i dżinsowe rurki ukazujące niewielkie krągłości jej ciała oraz jej wymodelowane nogi. W pewnym momencie podniosła wzrok, który padł na miejsce w którym ja i chłopcy staliśmy w kółku, patrząc na nią. Posłała nam delikaty uśmiech, jej lodowo niebieskie oczy na sekundę spotkały się z moimi. I wtedy ona odeszła, jej długie włosy o kolorze brudnego blond opadły jej na plecy. Przeszła obok reszty uczniów na korytarzu i wszyscy zareagowali jak ja i chłopcy. Oglądali się za nią z ciekawością. - Słyszałem o niej. – powiedział Liam, zwracając na siebie moją uwagę. - Ma na imię Scarlet. Przeniosła się z liceum North Pacific. Uniosłem brwi. Przyszła z North Pacific? To nie bardzo pasowało. Spójrzcie, nasze miasto jest tak duże, że są w nim dwie szkoły. North Pacific i South Pacific. I jak możecie zgadnąć, North Pacific to ta lepsza szkoła. Jest większa, milsza, bogatsza i wszystko o czym możecie pomyśleć. A South Pacific jest jej przeciwieństwem. Ty są ludzie tacy, jak ja. Ludzie, którzy palą, piją i ledwo przechodzą z klasy do klasy. Przez North Pacific jesteśmy postrzegani jako śmieci. - Czemu się przeniosła? – zapytałem z ciekawością. Byłem dziwnie zafascynowany, chciałem wiedzieć o niej więcej. Ani ja, ani większość ludzi w mojej szkole nigdy nie mieli kontaktu z ludźmi z North Pacific. Cóż, o ile nie była to bójka. A bójki między nami zdarzały się stosunkowo często. - Uderz mnie. – Liam wzruszył ramionami. - Nie wiem. - Cóż, wszystko co wiem, to to, że planuję poznać ją lepiej. – Zayn powiedział z uśmieszkiem w przerwie od zaciągania się papierosem. Niall, Louis i Liam zaśmiali się i zgodzili z nim, ich oczy pałne były pożądania. Przewróciłem oczami, chcieli tylko zamoczyć, a z jakiegoś powodu Scarlet nie spowodowała tego u mnie. - Czemu jesteś taki cichy, Haz? – zapytał Louis. Wzruszyłem ramionami, zanim upuściłem i zdeptałem mojego papierosa. Dzwonek zadzwonił, sygnalizując, że pierwsza lekcja zacznie się za 5 minut. - Muszę iść. – wymamrotałem, zanim poszedłem wzdłuż korytarza, odruchowo kiwając głową do dziewczyn, które mnie witały. ~Punkt widzenia Scarlet~ Bezcelowo chodziłam zaludnionymi korytarzami, robiąc co w mojej mocy, by ignorować ciekawskie i surowe spojrzenia nieznajomych. Rozumiałam dlaczego na mnie patrzyli. To było oczywiste, jak bardzo się różniłam. Każda dziewczyna ubrana była w koszulkę, która była ciasna i odsłaniała kolczyki w ich pępkach oraz w króciutkie spodenki. Ich twarze były pełne makijażu. Nie zrozumcie mnie źle, niektóre dziewczyny naprawdę były ładne… ale nie mogłam przestać myśleć, że one też krzyczą tandetą. Podczas, kiedy w mojej szkole wszyscy byli lepiej wystylizowani. Ubrania, buty, torebki, lepiej wystylizowane. Nikt nie nosił ubrań o dwa rozmiary za małych, osłaniających piersi i tyłek. Szczyciliśmy się tym, że nosimy się z klasą. To normalne, ta reakcja. Kiedykolwiek ktoś z South Pacific przenosił się do North Pacific (co nie zdarza się rzadko), patrzyliśmy na niego z ciekawością. Ale czułam, że spojrzenia kierowane na mnie niebyły tylko ciekawskie, ale też oceniające i pokazywały nienawiść. Cóż, przynajmniej od dziewczyn. Trzymałam mój numer szafki i kombinacje do jej otwarcia między palcami, skanując prawą stronę korytarza. 77, 78, 79. Czytałam przemijające numery szafek, szukając 83. Spojrzałam na miejsce, gdzie była i zajęczałam cicho, kiedy zobaczyłam grupę trzech chłopców stojących przed nią. Cholera, moje szczęście. Nie byłam anty-społeczną osobą, ale nie byłam pewna jak ci goście zareagują, kiedy poproszę ich, żeby się odsunęli. I naprawdę nie byłam w humorze, by znosić ich gierki. Podeszłam do nich, stali tyłem do mnie, i dotknęłam ramię jednego z nich, by zwrócić na siebie ich uwagę. - Przepraszam. – powiedziałam. Odwrócili się szybko i ich oczy spoczęły na mnie. Jeden z trójki patrzył na mnie… inaczej. Jego ciemnoniebieskie oczy przejechały po moim ciele, zanim zatrzymały się na moich oczach, na jego ustach pojawił się uśmieszek. Poczułam, jak załopotało moje serce. Był atrakcyjny, naprawdę atrakcyjny. Jego ciało było dobrze budowane i był dużo wyższy od mojego niskiego wzrostu. Jego ciemne blond włosy szły przez jego czoło, by delikatnie zakręcić się na jedną, ze stron jego głowy. Cisza panowała pięć sekund, w trakcie których po prostu obciął mnie wzrokiem, zanim jego oczy znów spotkały moje. - Cześć piękna, jak masz na imię? – zapytał, jego głos był gładki i głęboki. Uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc przezwisko zanim odpowiedziałam. - Scarlet. – odpowiedziałam. Pokiwał powoli, w czasie kiedy oparł się o moją szafkę. To było oczywiste przez język ciała, że był prawie ‘przywódcą’ dwójki jego przyjaciół, kiedy przesunęli się do niego. - Jestem Alec. – powiedział, posyłając mi mały uśmiech, który pokazywał jego proste, białe zęby. - I stoisz przed moją szafką. – odpowiedziałam, wyłuszczając oczywiste, sprawiając, że zaśmiał się cicho. - Naprawdę? – podniósł brwi z rozbawienie na ustach. Pokiwałam głową, opierając rękę o biodro. - Tak, więc czy mógłbyś odsunąć mi się z drogi, żeby mogła zdążyć na lekcje na czas? – zapytałam. Jego brwi ponownie się uniosły. - Oh, ma odrobinę temperamentu. – powiedział śmiejąc się do kolegów, którzy śmiali się razem z nim. Przewróciłam oczami i westchnęłam. - Dobra, dobra. – powiedział, niewinnie podnosząc ręce do góry i odsuwając się od mojej szafki, jego koledzy zrobili to samo. - Dziękuję. – powiedziałam, ustawiając kombinację i szybko otwierając szafkę. Wrzuciłam do niej książki i zatrzaskując ją. Odwróciłam się, by zobaczyć, że korytarze są teraz praktycznie puste, tylko kilka osób zostało w tyle plus Alec, którego oczy zatrzymały się na mnie, sprawiając, że czułam się nerwowo. - Gdzie poszli twoi koledzy” – zapytałam. Uśmiechnął się. -Dlaczego? Nie lubisz być ze mną sam na sam– zapytał. Nieznacznie zgryzłam wargę. -Nie, jestem tylko ciekawa – odpowiedziałam. Nie chciałam, żeby Alec myślał, że mnie onieśmiela. Bo tego nie robi. On jest po prostu cholernie atrakcyjny i nieznacznie sprawia, że jestem nerwowa. -Cóż, poszli do sali – wzruszył ramionami. Pokiwałam, kiedy powoli zaczęliśmy iść wzdłuż korytarza. -Jaki masz rozkład zajęć? – Alec zapytał, wyciągają rękę. Przeszukałam torbę i podałam mu go. Jego palce dotknęły moich, zanim go zabrał. Poczułam jak serce stanęło mi w gardle i popatrzyłam na niego, by zobaczyć czy jest tak samo nerwowy, ale kiedy to zrobiłam , on już na mnie patrzył. Spojrzał na plan lekcji i zaczął czytać, dając mi kilka sekund do przestudiowania jego wyglądu. Zauważyłam, jak gładka jest jego opalona skóra, krągłości jego ust i sposób, w jaki zezował podczas czytania. -Szczęśliwie dla ciebie, masz pierwszą i ostatnią lekcję ze mną. – powiedział, podając mi mój plan i posyłając mi szeroki uśmiech. Przewróciłam oczami, posyłając mu mały uśmiech. Usłyszałam dzwonek i zajęczałam. -Jesteśmy już spóźnieni. I to pierwszego dnia. – powiedziałam. Moi rodzice zabiją mnie, jeśli to się pojawi na moim zapisie, dostanę karę za bycie spóźnioną pierwszego dnia. Nie chciałam nawet myśleć o wykładzie jaki dostanę. -Hej, nie martw się, zaopiekuję się nową dziewczyną. – Alec powiedział zanim objął moje ramiona i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Popatrzył na mnie posyłając mi krzywy uśmiech. Nie mogłam się powstrzymać i również się uśmiechnęłam, dobry Boże, jeśli wszyscy chłopcy w tej szkole są tacy jak Alec, to mam przechlapane. Nie różnił się od chłopców, których wcześniej lubiłam. Miał szorstki wygląd, ale to tylko sprawiało, że był dla mnie jeszcze bardziej atrakcyjny. To było lepsze niż lalusiowato ubrani, mający wystylizowane fryzury chłopcy z North Pacific. Dużo lepsze. Szliśmy korytarzem , kiedy na widoku pojawiła się dziewczyna idąca w naszym kierunku. Była boska, miała oliwkową skórę i długie, ciemne włosy. Miała długie, cienkie nogi, które były odsłonięte przez krótką spódniczkę, która podkreślała jej wąską talię. -Kurwa. – usłyszałam, jak Alec mamrotał pod nosem. -Co-? – zaczęłam szeptać, ale dziewczyna zatrzymała się i uśmiechnęła do Alec’a. -Hey Alec. – wymruczała. Alec posłał jej odmienny uśmiech, który był dziwny. Przez kilka ostatnich minut, masa dziewczyny, które oglądały się za nim pożądliwie, próbowały powiedzieć cześć, a on posyłał im prawdziwy uśmiech i odpowiadał ‘cześć’. -Hej Brittany. – odpowiedział krótko, kiedy zatrzymaliśmy się, by z nią porozmawiać. Kompletnie zignorowała moją obecność i poprawiła swój top, który odkrywał jej kolczyk w pępku oraz jaj płaski, opalony brzuch. -Co tam u ciebie? Długo nie rozmawialiśmy. – powiedziała, posyłając uśmiech, za który większość facetów prawdopodobnie padłoby przed nią na kolana. Alec chłodno wzruszył ramionami. -Tak, byłem zajęty. – powiedział. Brittany pokiwała, ignorując fakt, że wydawało się, że Alec wolałby być gdziekolwiek indziej niż rozmawiać z nią. -A to kto? – zapytała, po raz pierwszy patrząc na mnie. Jej spojrzenie przejechało po moim ciele, jakby mnie szacowała. -Scarlet. – krótko odpowiedziałam. Posłała mi bezzębny uśmiech. -Słyszałam o tobie. – powiedziała odrobinę za słodko -Przeniosłaś się z North Pacific, prawda? Pokiwałam. Alec położył ręką na moich plecach, dając mi mentalne wsparcie. Brittany cicho zaśmiała się, ponownie mnie oglądając. -Nie martw się, będziesz do nas pasowała niedługo, kochanie. Wtedy odwróciła się do Alec’a i pochyliła się, całując go w policzek. - Zadzwoń do mnie. – usłyszałam jej szept. Powróciła do poprzedniej pozycji, uśmiechając się na widok zarumienionego policzka Alec’a. - Do zobaczenia. – powiedziała, jej gładki głos był słyszalny na korytarzu, zanim odwróciła się na obcasie i odeszła w przeciwnym kierunku. - Chodź, musimy iść. – powiedział Alec, prowadząc mnie do sali. Otworzył dla mnie drzwi, pozwalając mi wejść pierwszej. Wolno weszłam do klasy, oczy wszystkich osób wylądowały na mnie. Nawet nauczycielka, który stał przed klasą w pół-zdania. Alec zamknął za nami drzwi i podszedł do nauczycielki. Stałam tam niezręcznie, kiedy Alec rozmawiał z kobietą w średnim wieku, za cicho bym mogła usłyszeć. Nauczycielka wyglądała surowo, ale Alec po prostu szepnął coś do niej, posyłając jej czarujący śmiech. Jej twarz wydawała się złagodnieć, a Alec podszedł do mnie, chwytając mnie za rękę i pociągnął mnie do ławki stojącej obok jego na końcu sali. - Mamy w tym roku nową uczennicę, klaso, Scarlet, prawda? –powiedziała bezimienna nauczycielka, sprawiając, że moje policzki się zaróżowiły. Pokiwałam i uśmiechnęłam się. Odwróciłam się i spojrzałam na Alec’a, który oczywiście powiedział nauczycielce, by przedstawiła mnie klasie, ale on tylko niewinnie wzruszył ramionami. Moja pierwsza lekcja i pięć następnych szybko minęły i były zamazane. Było tam pełno ludzi, nie wiedziałam, kto na mnie patrzył. Nawet kilku nauczycieli patrzyło na mnie dłużej, niż normalnie. Chciałam spędzić lunch w bibliotece, odrabiając prace domowe, nie miałam ochoty iść sama do kafeterii i być oceniana. Więc po tej lekcji byłam wolna, bo cóż, to była oczywiście moja ostatnia lekcja tego dnia i Alec też tu był. Zatrzymałam się przy mojej szafce, by zabrać książkę od przyrody. Poczułam, że ktoś zjawił się obok mnie. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się, by zobaczyć dwóch chłopców stojących i patrzących na mnie. - Jesteś Scarlet, prawda? – jeden z chłopców powiedział. Miał ciemne włosy, oliwkową cerę i czekoladowe oczy. Pokiwałam. - Tak, to ja. – uśmiechnęłam się. - Cóż, ja jestem Zayn, a to Louis. – wskazał swojego przyjaciela, który tylko posłał mi zwykły uśmiech. Co do cholery? Co jest z tymi chłopcami, że wszyscy są tacy atrakcyjni? Louis i Zayn byli tak samo atrakcyjni jak Alec oprócz kilku rzeczy. - Co do cholery jest z wszystkimi chłopcami w tej szkole? – wypaplałam, sprawiając, że się zaśmiali. Zayn włożył dłonie do przednich kieszeni jego ciasnych spodni i wzruszył ramionami. - Co jest z takimi pięknymi dziewczynami, które przenoszą się do naszej szkoły? – zapytał. Uśmiechnęłam się i otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale poczułam rękę na mojej talii i natychmiastowo zauważyłam, że twarze Zayn’a i Louis’ego się zachmurzyły. Odwróciłam się i zobaczyłam tam Alec’a , ale on również nie był wesoły, jak zazwyczaj. Jego oczy były zimnie i skierowane na dwóch chłopców przede mną. Minęło kilka chwil niezręcznej ciszy, w trakcie których mierzyli się oczami, ignorując mnie. - Cóż, chyba powinniśmy iść. Niedługo porozmawiamy znowu, tak? – zapytał Zayn, ignorując Alec’a. Pokiwałam i uśmiechnęłam się. - Jasne. Miło było was poznać. – spojrzenie Louis’ego opuściło Alec’a, kiedy uśmiechnął się do mnie, zanim on i Zayn odwrócili się i zniknęli w zaludnionym korytarzu. Zmieszana odwróciłam się do Alec’a. - Co to było, do cholery? – zapytałam. Jego wyraz twarzy nie był tak surowy jak wcześniej, ale wciąż nie był tak wesoły jak wcześniej. - Co? – zapytał ślepo. - Nie baw się ze mną, Alec. Nie jestem głupia, widziałam jakie spojrzenia wymieniałeś z tymi chłopcami. – powiedziałam pośpiesznie. Alec westchnął, kiedy szliśmy korytarzem w stronę klasopracowni przyrodniczej. - Nie lubimy się za bardzo. – odpowiedział prosto. - Dlaczego? – zapytałam szybko. Może za bardzo ingerowałam w jego sprawy, ale po prostu mam to w dupie. Ten moment był niezręczny, wiedziała, że między nimi jest więcej niż to, że ‘nie lubią się za bardzo’. Gówno prawda. - Długa historia – wzruszył ramionami. Chciałam kontynuować temat, ale dotarliśmy do sali, którą wypełniali ludzie, co nie pomagało w rozmowie. Pomieszczenie było średniej wielkości i zamiast pojedynczych ławek stały tu stoły laboratotyjne dla dwóch osób. Alec i ja usiedliśmy obok siebie w ciszy. Kilku uczniów weszło i usiadło, zostawiając tylko kilka wolnych miejsc. Brittany, dziewczyna, którą poznałam wcześniej, wolno weszła i usiadła z tyłu z usatysfakcjonowanym uśmiechem na ustach. W końcu zadzwonił dzwonek. Nauczycielka siedząca przy biurku wstała. Była starszą nauczycielką z nadwagą i okularami. Uśmiechnęła się do nas, co sprawiło, że jej policzki były jeszcze większe, niż normalnie. - Dzień dobry wszystkim! Jeśli jeszcze mnie nie znacie, nazywam się pani Moore i w tym roku będę was uczyć chemii. – powiedziała. Poczułam, jak delikatnie się uśmiechnęłam. W końcu, nauczycielka, która nie zachowuje się tak, jakby uczniowie byli tylko problemem. - Ten rok będzie- – przestała mówić, kiedy drzwi się otworzyły, chłopak wszedł z gracją. Wow. Zayn i Louis byli naprawdę atrakcyjni. A Alec nawet bardziej, ale ten chłopak był więcej, niż atrakcyjny. On był piękny. Nie jest to słowo, jakim opisałabym chłopaka, ale to jedyne sprawiedliwe słowo w tej sytuacji. Był wysoki i chudy, ale można było zobaczyć, że jest muskularny pod jego ciasnym, niebieskim t-shirtem i dżinsami. Miał cienki łańcuch, który znikał pod koszulk�� w serek. Jego oczy były zielone bardziej niż szmaragd i były fascynujące. Miał ciemne loki, które szły przez jego czoło, tak jak u Alec’a i wyglądały na jedwabiście gładkie. Nie chodziło nawet oto, że jego ciało było bardzo piękne, co do tego nie było wątpliwości, ale o jego idealne niedoskonałości. Na jego rękach były widoczne blizny, jego dłonie wyglądały szorstko i pomyślałam, że widzę zarys tatuażu obok rękawa. Celowo przeszedł tak, że wydawało się, że oczy każdej dziewczyny spoczęły na nim. Jeśli nie były na nim, to na Alec’u. Dookoła niego unosiło się dziwne powietrze. Nie wglądał na człowieka, który lubi książki. W nim jest więcej, niż to co widać na pierwszy rzut oka. Przynajmniej tak to wygląda. - Harry, spóźniłeś się. – pani Moore powiedziała z dezaprobatą, spoglądając na niego za swoich okrągłych okularów. Harry posłał jej niewinny uśmiech, który ukazał dwa, głębokie dołeczki w jego gładkich policzkach. - Przepraszam, pani Moore. Nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie jest ta sala. – odpowiedział. Kilkoro uczniów zachichotało, było oczywiste, że to gówno prawda, ale pani Moore wydawała się przekonana. - Cóż, teraz wiesz. Zajmij miejsce. – powiedziała - Pozwólcie mi znaleźć waszą listę. – wymamrotała, kiedy podeszła do biurka i przejrzała leżące na nim papiery. Harry odwrócił się w stronę klasy, by znaleźć sobie miejsce, jego oczy skanowały salę, zerkając na wszystkich, ale zatrzymały się na mnie. Poczułam, jak oddech zawiązał mi się w gardle. Nie były szczęśliwe i wesołe, ale ciemne i tajemnicze. Moje oczy ciągle były połączone z jego, tak jakbyśmy prowadzili cichą komunikację, dopóki jego wzrok nie padł na Alec’a. Widziałam, jak wyraz jego twarzy zmienia się powoli, całkowicie nieczytelnie i wtedy jego wzrok napotkał puste miejsce naprzeciwko mnie i Alec’a. Podszedł i usiadł obok innego chłopaka, oczy wszystkich były na nim. Obserwowałam go kilka kolejnych minut, kiedy pani Moore monotonnie mówiła o programie nauczania w tym roku, ale on siedział prosto, nawet nie patrzył w moim kierunku. Z jakiegoś powodu czułam, że on celowo na mnie nie patrzy. Najpierw bezwstydnie się na mnie gapił, a teraz nawet na mnie nie zerka. - Więc, aby zacząć ten rok, zrobimy projekt w grupach!– pani Moore powiedziała podekscytowana. - I nie, nie możecie sami wybierać partnerów. Mamy początek roku, więc to dobra okazja, żeby zawrzeć nowe przyjaźnie.- Cicho zajęczałam razem z resztą klasy. Patrzcie jak dobierze mnie z jakimś denerwującym gościem, albo gorzej, Brittany. - Mam czapkę pełną imion dziewczyny. Więc chłopcy podejdą i wylosują imię dziewczyny, która będzie jego partnerką. Ten projekt robicie w parach, nie ma zwalania pracy na jedną osobę. – powiedziała surowo. Wtedy następny uśmiech pojawił się na jej ustach, zanim zaczęła przywoływać chłopców. Każdy z nich losował imię dziewczyny. Chłopak o imieniu Josh wylosował Brittany, co ja przeraziło. Kiedy zawołano Alec’a skrzyżowałam palce, mając nadzieję, że trafi na mnie i byłam pewno, że widziałam jak inne dziewczyny robią to samo. Ale on nie miał mnie. Miał jakąś dziewczynę imieniem Trac, która miała bardzo zła cerę. Trudno był się nie roześmiać się widząc wyraz jego twarzy. - Styles, teraz ty. – pani Moore powiedziała, kiedy Harry podniósł się z krzesła i poszedł na przód sali. Wydawało się, że każda dziewczyna, która jeszcze nie miała partnera wstrzymała oddech, mając nadzieję, że wypowie jej imię. Ale… - Scarlet? – jego chrapliwy głos rozbrzmiał kiedy przeniósł wzrok z kartki na klasę. Podniosłam delikatnie dłoń, by pokazać mu, że to ja. Harry był moim partnerem. Ja i on. Cholera. Spojrzałam w kierunku Alec’a, ale wyraz jego twarzy był nieczytelny, bo bawił się telefonem, tak jakby nie obchodziło go to, co się dzieje. Harry uśmiechnął się, zanim wyrzucił kartkę z moim imieniem do kosza. Wrócił na swoje miejsce, kiedy słuchaliśmy jak reszta klasy dobierała się w pary. - Dobrze, to wszyscy! – pani Moore ogłosiła kiedy ostatni kawałek papieru opuścił czapkę. - Lista projektów jakie możecie wybrać jest na końcu podręcznika. Wybierzcie temat i eksperyment, razem. - Dam wam trochę czasu, żebyście mogli popracować w klasie w tym tygodniu, ale te projekty zajmą wam dłużej niż tydzień, więc będziecie musieli spotkać się po szkole, by je skończyć. Harry odwrócił się i spojrzał na mnie, uśmiechając się na słowa ‘spotkać się po szkole’. Przewróciłam oczami, co tylko sprawiło, że jego uśmieszek poszerzył się do rozmiaru rozbawionego uśmiechu. - Dobrze, przez resztę tej godziny możecie podyskutować ze swoimi partnerami. Zaczynajcie! – powiedziała podekscytowana. Ludzi wygramolili się z ławek, by usiąść obok swojego partnera. - Spotkajmy się po lekcji. – Alec wyszeptał do mojego ucha, sprawiając, że się uśmiechnęłam. Ugryzłam wargę i pokiwałam do niego. Puścił do mnie oko zanim odszedł, by usiąść obok Tracy. Harry wciąż siedział na swoim miejscu, odwrócił się by na mnie spojrzeć z niewinnym uśmiechem na ustach. Uniosłam brwi, pokazując, że to oczywiste, że to on ma podejść do mnie. Fuknął zanim wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Odsunął krzesło, zanim na nim usiadł. Wzięłam oddech i natychmiastowo poczułam jego perfumy. Pachniał słodko, ale też papierosami. Jest palaczem? Nigdy nie znałam żadnego. Ale on jest taki młody… nie może nim być. Ale coś mówiło mi, że Harry nie pokrywa się z moim stereotypem nastoletniego chłopaka. - Jestem Harry. – powiedział, posyłając mi uśmiech, który pokazał jego dołeczki. - Wiem.- uśmiechnęłam się. - Jestem Scarlet. - Wiem. – skopiował mnie. - Więc co chcesz zrobić naszym projektem? – zapytałam, patrząc na listę projektów. Harry pochylił się nad książką, by spojrzeć na nią razem ze mną, poczułam jak moje serce przyśpiesza. Był tak blisko, że czułam, jak jego loki delikatnie łaskoczą mój policzek. -a-” – odwrócił się, by na mnie spojrzeć, nasze twarze centymetry od siebie. - Myślałem, że może wyhodujemy roślinę. – powiedział niskim, cichym głosem. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, kiedy patrzyłam w jego oczy. Zebrałam się w sobie, by oderwać oczy i spojrzeć na książkę. Skinęłam szybko. - Tak, to wygląda całkiem łatwo. – powiedziałam. Odsunęłam się od książki. - Więc, jesteś z North Pacific? – Harry zapytał. - A ty chcesz wiedzieć dlaczego. – odpowiedziałam, Harry zaśmiał się cicho i wzruszył ramionami. - Nie, chcę wiedzieć co myślisz o tym miejscu.– skończył. To mnie trochę zaskoczyło. - Cóż… ludzie są tu trochę dziwni w stosunku do mnie. – powiedziałam, sprawiając, że Harry zaśmiał się świadomie - Cóż, oprócz Alec’a. – dodałam. - Jesteście przyjaciółmi? – zapytał. Jego uśmiech zniknął i został zastępiony przez wyraz ciekawości. Co jest z tymi chłopakami, że nienawidzą Alec’a? - Tak myś-” - Hej Harry – krótko obcięta, ruda dziewczyna z piskliwym głosem powitała Harry’ego. Harry odwrócił się w jej kierunku posyłając jej uśmiech z dołeczkami. - Hej… – przeciągał trochę niezręcznie. - Mallory. – uśmiechnęła się. - Prawda. – pokiwał Harry. - Hej Mallory.- Stała tam jeszcze kilka sekund, czerpiąc korzyść z tego, że Harry z nią rozmawiał, zanim wróciła na swoje miejsce. Spojrzałam na Harry’ego z uśmiechem, zanim odwrócił się w moim kierunku. - Co? – zapytał z zaciekawieniem. - Jesteś tym w gościem, w którym zakochują się wszystkie dziewczyny, nieprawdaż? – zapytałam. Harry pochylił głowę do tyłu i zaśmiał się, sprawiają, że się uśmiechnęłam. - Tak myślę. – wzruszył ramionami - Ale to nie jest tak skomplikowane. Wszystkie dziewczyny są takie same. – powiedział tak, jakby to był znany fakt. - Oh, naprawdę? – zapytałam. Harry skinął. -Tak… - Ja nie jestem – odpowiedziałam. Harry uśmiechnął się. - I co sprawia, że jesteś inna, aniołku? – zapytał. - Fakt, że nie uprawiam z tobą seksu tak, jak reszta dziewczyn. – odparłam stanowczo. - Tu się mylisz. – Harry uśmiechnął się. - Wiem, jak cię zdobyć. - Oh, wiesz? - Mhm. – Harry pokiwał -Tak jak powiedziałem, wszystkie dziewczyny są takie same. Możesz być trochę trudniejsza od reszty, ale i tak będę wiedział jak cię zdobyć. Przewróciłam oczami, cholernie śmieszne. - Dowiem się, jak wejść ci pod skórę i sprawić, żebyś oszalała. Dowiem się, co lubisz i czego nie. Dowiem się, co sprawia, że twoje serce przyśpiesza i co sprawia, że masz dreszcze. – głos Harry’ego był tak niski, że prawie szeptał. - Dowiem się, jak zniszczyć twoją niewinność. Dokładnie kiedy Harry skończył zdanie, dzwonek zadzwonił sygnalizując koniec dnia. Wstałam szybko, zbierając moje książki i wrzucając je do torby. Harry wstał robiąc to samo, ale mogłam powiedzieć, że jego oczy były na mnie. Poszedł w kierunku drzwi. Alec podszedł do mnie. - Hej Harry! – zawołałam. Zatrzymał się i odwrócił do mnie. - Powodzenia z niszczeniem mojej niewinności. – uśmiechnęłam się, zanim chwyciłam Alec’a i pociągnęłam go obok Harry’ego, czując jak wzrok Harry’ego palił moje plecy. ~Punkt widzenia Harry’ego~ Patrzyłem, jak Scarlet i Alec wyszli z klasy, jego ręką na jej plecach, trochę za nisko. Westchnąłem, przeczesując loki ręką. - Haz, na co się gapisz? – głos Zayn’a zapytał obok mnie. Oderwałem oczy od Scarlet, by zobaczyć wszystkich chłopców patrzących na mnie z zaciekawieniem. - Co? Na nic? – odpowiedziałem, idąc przed siebie. - Hej, obserwowałeś tą nową dziewczynę, nieprawda? – Liam zapytał z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Niall, Louis, Zayn i Liam zaczęli się śmiać, sprawiając, że zacisnąłem szczęki. - Nie. - Nie zaprzeczaj Harry, widzę ten wzrok w twoich oczach. Znalazłeś cel i jesteś gotowy na atak.– Louis zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego, zanim pokręciłem głową. - Zamknij paszczę, Lou. Nie jest tak. - Oczywiście, że nie.– zaśmiał się Zayn - I tak nie masz szansy. – powiedział, kiedy wychodziliśmy ze szkoły podwójnymi drzwiami na parking dla uczniów wypchany starymi, obitymi samochodami. - Woah. – zatrzymałem się, sprawiając, że chłopcy zrobili to samo i spojrzeli na mnie - Dlaczego niby miałbym nie mieć szansy? Zayn zaczął się śmiać tak, jakbym powiedział kawał. Kiedy nie śmiałem się razem z nim, spoważniał. - Czekaj, ty tak na poważnie? - zapytał. - Tak. Dlaczego miałbym nie mieć szans u Scarlet? Spałem z większą ilością dziewczyn ze szkoły niż ty, więc dlaczego nie byłbym w stanie tego robić? - Bo ona nie jest jakąś tam dziewczyną, Haz. – Zayn powiedział powoli. Niall, Lou i Liam pokiwali, zgadzając się z nim. - Stary, ona jest z pieprzonego North Pacific. Myślisz, że ona naprawdę chce jakiegoś biednego chłopaka z South Pacific? Jesteśmy dla niej śmieciami. Ona jest małą, niewinną, bogatą blondynką, której jedynym zmartwieniem jest to, co chce kupić za swoją kartą kredytową bez limitu. - Ona chce tych chłopaków, którzy noszą pled i mogą kupić jej bez powodu diamentowe pierścionki . Nie gości takich jak mu, którzy mogą jej zaoferować tylko, co, jakieś narkotyki? Jak myślisz, co będzie chciała? Trochę trawki czy diamentowy naszyjnik? – zapytał Zayn. - To wszystko może być prawdą, ale to nie znaczy, że nie mogę dobrać się jej do spodni. – powiedziałem definitywnie. - Ty naprawdę myślisz, że uda ci się sprawić, że Scarlet się z tobą prześpi? – Zayn zapytał z uniesionymi brwiami. -Tak – odpowiedziałem. - Dobra, załóżmy się o to. – powiedział Zayn z diabelskim uśmiechem. - Dobra – wzruszyłem ramionami. - Uściśnijcie sobie ręce. – poinstruował nas Liam. Wyciągnąłem rękę, to samo zrobił Zayn. Wymieniliśmy stanowczy uścisk. - Masz dwa miesiące, Harry. Dwa miesiące. Mam dwa miesiące na sprawienie, że Scarlet się we mnie zakocha i się ze mną prześpi. Dwa miesiące, by zasłużyć na jej zaufanie i potem zniszczyć je dla zakładu. - Zgoda.
0 notes
Text
Prolog
- Stary, ona jest z pieprzonego North Pacific. Myślisz, że ona naprawdę chce jakiegoś biednego chłopaka z South Pacific? Jesteśmy dla niej śmieciami. Ona jest małą, niewinną, bogatą blondynką, której jedynym zmartwieniem jest to, co chce kupić za swoją kartą kredytową bez limitu.
- Ona chce tych chłopaków, którzy noszą pled i mogą kupić jej bez powodu diamentowe pierścionki . Nie gości takich jak mu, którzy mogą jej zaoferować tylko, co, jakieś narkotyki? Jak myślisz, co będzie chciała? Trochę trawki czy diamentowy naszyjnik? – zapytał Zayn.
- To wszystko może być prawdą, ale to nie znaczy, że nie mogę dobrać się jej do spodni. – powiedziałem definitywnie.
- Ty naprawdę myślisz, że uda ci się sprawić, że Scarlet się z tobą prześpi? – Zayn zapytał z uniesionymi brwiami.
-Tak – odpowiedziałem.
- Dobra, załóżmy się o to. – powiedział Zayn z diabelskim uśmiechem.
- Dobra – wzruszyłem ramionami.
- Uściśnijcie sobie ręce. – poinstruował nas Liam.
Wyciągnąłem rękę, to samo zrobił Zayn. Wymieniliśmy stanowczy uścisk.
- Masz dwa miesiące, Harry.
Dwa miesiące. Mam dwa miesiące na sprawienie, że Scarlet się we mnie zakocha i się ze mną prześpi. Dwa miesiące, by zasłużyć na jej zaufanie i potem zniszczyć je dla zakładu.
- Zgoda.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
nancy_thewizard
hej wszystkim:) oto tłumaczenie 'Damaged Innocence'. podejrzewam że niektórzy z was mogli gdzieś już widzieć/czytać to ff na blogspocie. teraz postanowiłam je przenieść na tumblr i tutaj publikować od nowa całe ff, włącznie z drugą częścią, która nie jest jeszcze dokończona.ogólnie Damaged ma 26 rozdziałów, które są dość długie. na sam początek publikuje prolog i rozdział pierwszy, mam nadzieję że wam się spodoba:)
Scarlet aka Sasha Pieterse
0 notes