Don't wanna be here? Send us removal request.
Quote
Osoby, które jedzą i delektują się Eksperymentu wyróżnił ludzi jedzących wolno, którzy dobrze smakują potrawy i dokładnie wszystko przeżuwają. Okazuje się, że to osoby kontrolujące i pewne siebie, które potrafią docenić życie. Ponadto ten sposób bycia tak spokojny podczas posiłków znajduje również odzwierciedlenie w ich życiu. Wyraża się poprzez zachowania lub aspekty, takie jak sprawowanie kontroli lub pewność siebie. Osoby, które jedzą w pośpiechu Ci, którzy połykają jedzenie w pośpiechu, bez przeżuwania, to ludzie przyzwyczajeni do robienia wielu rzeczy naraz. To nerwowi i nieco impulsywni ludzie, gotowi do zdrowej rywalizacji i myślący z prędkością światła. W związkach ci ludzie często przedkładają interesy innych nad własne. Z drugiej strony muszą mieć własną przestrzeń. Zgodnie z wynikami eksperymentu, najbardziej introwertycznymi ludźmi w swoim życiu to ci, którzy zwykle jedzą to samo przez cały czas. Nie mieszają również wielu pokarmów ani składników. Ponadto są to osoby o podejściu analitycznym i szczegółowym. Z drugiej strony ludzie, którzy mieszają różne potrawy i składniki, to silne, przyjazne osobowości wyróżniające się dużą odpowiedzialnością. Tak przynajmniej wykazał eksperyment. Z drugiej strony w pracy brakuje im odrobiny praktycznego wyczucia, jeśli chodzi o ustalanie hierarchii ważności zadań.
Sposób w jaki jemy, określa naszą osobowość - Piękno umysłu
0 notes
Quote
Kolejne badania Europejskiego Tech Insights 2019 pokazują, że aż co czwarty Europejczyk chciałby, żeby sztuczna inteligencja wspierała decyzje polityków. A IE University opublikowało ciekawy raport, według którego ponad 50 proc. obywateli z 11 państw UE chciałoby zastąpić polityków robotami i sztuczną inteligencją.
Sztuczna inteligencja zmieni życie w Warszawie. Czy zastąpi polityków?
0 notes
Quote
– W ostatnich dniach pojawiła się dosyć sensacyjna informacja o tym, że w pierwszej pięćdziesiątce nowoprzyjętych studentów na UAM w Poznaniu 80 proc. to obcokrajowcy, głównie z Ukrainy i Białorusi. Stan taki jest spowodowany faktem, że wyniki matur i oceny z Ukrainy i Polski potraktowane zostały na równi, chociaż wiemy doskonale, że poziom nauczania na Ukrainie jest dużo niższy niż w Polsce. Doszło do sytuacji trudnej dla polskich studentów – mówił Artur Dziambor, dodając, że uczelnie dostają subwencje za studentów spoza Polski. – Zaznaczamy, że gdyby zasady rynkowe istniały, to nie byłoby tego problemu. Problem polega na tym, że z polskiego budżetu priorytetowo będą kształceni na polskich uczelniach studenci, którzy nie są Polakami. Chyba nie na tym powinna polegać budżetowa opieka nad szkolnictwem wyższym – powiedział poseł. Czarnek: Polskie uczelnie są dla polskich studentów 614518 OPINIE Czarnek: Polskie uczelnie są dla polskich studentów Minister edukacji i nauki prof. Przemysław Czarnek Minister edukacji i nauki prof. Przemysław Czarnek / Źródło: PAP / Darek Delmanowicz Podczas piątkowego wywiadu minister edukacji i nauki został zapytany o polskie uczelnie i liczbę zagranicznych studentów. – Miejsc jest wiele, polskich studentów brakuje – stwierdził Przemysław Czarnek. W ostatnich dniach głośna stała się sprawa wyników rekrutacji na poznańskim Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Przy gmachu uczelni wywieszono transparent z napisem "UAM dla Polaków". W tym samym czasie Młodzież Wszechpolska na Twitterze wyraziła oburzenie wynikami rekrutacji na poznańskim uniwersytecie. "Liczba przyjętych cudzoziemców w porównaniu do polskich studentów jest niezwykle duża, co ogranicza możliwości dostania się na studia naszych rodaków. Maturzyści, którzy często marzyli, by kształcić się na Uniwersytecie, zostali pozbawieni miejsc poprzez cudzoziemców, zdających inne testy maturalne, wymagające innego poziomu wiedzy" – napisano. O tę kwestię był w piątek pytany minister edukacji i nauki. Przemysław Czarnek stwierdził, że zmiany wprowadzone przez jego poprzednika były "pewną przesadą". – Polskie uczelnie są dla polskich studentów, to oczywiste. Tak jak polska nauka jest dla Polski, bo jest finansowana przez Polaków. Była pewna przesada, jeśli chodzi o umiędzynarodowienie uczelni, które było priorytetem Jarosława Gowina. Zmieniamy to – stwierdził polityk. – Umiędzynarodowienie polskiej nauki jest ważne, ale zostało zbyt sfetyszowane. Jeszcze do lutego nie opłacało się publikować w polskich czasopismach, stąd podniesienie punktacji – dodał. Czarnek przypomniał, że w ciągu ostatniej dekady liczba studentów w Polsce zmniejszyła się z 2 mln do 1,1 mln. Odnosząc się do sprawy UAM w Poznaniu, minister wskazał, że Polacy stanowią tam 90 proc. studentów, podczas gdy obcokrajowcy – 10 proc.
Konferencja Konfederacji ws. rekrutacji na UAM w Poznaniu
0 notes
Quote
Kaufmann zebrał twarde dane na temat braku różnorodności punktów widzenia (na uniwersytetach) oraz dyskryminacji wobec konserwatywnych i krytycznych wobec gender uczonych. Badanie wykazało, że na 100 najlepszych amerykańskich uniwersytetach 73 proc. naukowców jest liberalnych, 22 proc. nie ma żadnych preferencji, a tylko około 5 proc. jest konserwatywnych. Z głównych ustaleń Kaufmanna wynika, że ponad 90 proc. zwolenników Donalda Trumpa i 80 proc. popierających Brexit pracujących w środowisku akademickim, zgłosiło dyskomfort w wyrażaniu swoich opinii kolegom, podczas gdy ponad 50 proc. wszystkich konserwatywnych naukowców w Ameryce Północnej i Wlk. Brytanii przyznało się do autocenzury w pracy – czy to w nauczaniu, czy badaniach. Jednocześnie około 8 proc. lekko lewicowych i skrajnie lewicowych naukowców uważa, że ich wydział jest wrogi ich przekonaniom politycznym. Badanie ujawniło również tendencję młodszych naukowców, w tym doktorantów, do faworyzowania swoich przeciwników ideologicznych za posiadanie "kontrowersyjnych" przekonań i czynią to chętniej niż ich starsi koledzy. Według Kaufmanna ten trend oznacza, że "progresywny autorytaryzm prawdopodobnie ulegnie pogorszeniu w nadchodzących latach". Naukowiec ustalił, że mniej niż 10 proc. pracowników akademickich popiera "twardy autorytaryzm", który obejmuje kampanie zwolnień, oszczerstwa w mediach społecznościowych i działania dyscyplinarne. Mając to na uwadze, "znacznie większa grupa" lewicowych naukowców nie chce kwestionować naruszeń wolności słowa, których ciężar spoczywa na "znacznej mniejszości prawicowych naukowców i doktorantów". Kaufmann wskazuje też na "silne przesunięcie w lewo wśród pracowników praktycznie wszystkich uniwersytetów i wśród studentów, zwłaszcza w elitarnych instytucjach".
Badanie: Lewica dyskryminuje prawicę na uczelniach
0 notes
Quote
Regularnych i wysokich wpłat na rzecz organizacji politycznych dokonuje szczególnie George Soros, którego fundacja Open Society wspiera finansowo m.in. ONZ, Międzynarodowy Trybunał Karny czy WHO. Od 1984 r. organizacja Sorosa przekazała i zainwestowała w sektor mediów, polityki i praw człowieka ok. 32 mld dolarów. Jego wpływy dosięgają nawet Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (ETPC). Na problem zwraca uwagę Grégor Puppinck, dyrektor ECLJ (European Center for Law and Justice) – autorraportuna temat konfliktu interesów w ETPC wynikającego z rosnących wpływów największych organizacji pozarządowych. Aż 22 ze 100 sędziów, którzy zasiadali w ETPC od 2009 do 2019 r. reprezentowało lub współpracowało wcześniej z organizacjami pozarządowymi, mających związek z fundacją Open Society. Ogromne kontrowersje budzi fakt, że blisko 90 razy rozstrzygali w sprawach, w które zaangażowane były wymienione w raporcie organizacje. Bliskich relacji z Sorosem nie kryją też najwyżsi rangą politycy Unii Europejskiej. Wśród sojuszników Sorosa znajdują się m.in. wiceprzewodnicząca KE Vera Jourova czy komisarz ds. budżetowych Johannes Hahn, który w przeszłości publicznie mówił o wspólnych staraniach z Sorosem o "przyśpieszenie reform". Komisarz Hahn proponował utworzenie "Funduszu-25", który pozwoli ominąć polskie i węgierskie weto ws. upolitycznionego mechanizmu praworządności. Kilka dni wcześniej podobne rozwiązanie proponował George Soros, chociaż przy wykorzystaniu innych narzędzi traktatowych. – Przedstawione w raporcie ECJL liczby dotyczące finansowania najważniejszych instytucji międzynarodowych takich jak Rada Europy, WHO oraz powiązania sędziów zasiadających w Europejskim Trybunale Praw Człowieka są alarmujące i każą zastanowić się nad niezależnością tych organów. Bez pełnej transparentności w tym zakresie, trudno mówić o realizacji zasady praworządności przez te instytucje –
https://dorzeczy.pl/swiat/165966/ujawniono-finansowe-powiazania-sorosa-z-rada-europy.html
0 notes
Quote
Witajcie w antropocenie. W 2020 r. masa całej ludzkiej technosfery (tzw. masa antropogeniczna) dorównała biomasie organizmów żyjących na naszej planecie - wyliczają naukowcy w najnowszym "Nature". Powtórzmy konkluzję publikacji w "Nature": w tym roku sumaryczna masa rzeczy wytworzonych przez człowieka i ciągle przezeń używanych (technosfera) sięgnęła 1,1 Tt i dorównała obecnej biomasie wszystkich organizmów żyjących na naszej planecie i tworzących jej biosferę. Naukowcy zwracają uwagę, że było to możliwe dzięki ogromnym zmianom cywilizacyjnym, które zaszły po II wojnie światowej. Wiązały się one m.in. z rozwojem budownictwa (upowszechnieniem betonu) i rozbudową dróg (asfaltowych), a także popularyzacją tworzyw sztucznych. Po zakończeniu II wojny światowej ludzka cywilizacja doznała wielkiego przyspieszenia (to formalny termin pojawiający się w literaturze naukowej). Aż 98 proc. z 500 mld ton betonu, który wylaliśmy na Ziemię w całej historii ludzkości, wylaliśmy od lat 70. ub. wieku. Na każdy metr kwadratowy powierzchni naszej planety – w tym oceanu – przypada dziś kilogram betonu. W ostatnim półwieczu wpompowaliśmy w powietrze tyle cieplarnianego dwutlenku węgla, co wcześniej przez dwa wieki.
https://wyborcza.pl/7,75400,26590941,witajcie-w-antropocenie-ludzka-technosfera-wazy-dzis-tyle-co.html
0 notes
Quote
Ministerstwo spraw wewnętrznych Rosji planuje utworzenie bazy danych biometrycznych Rosjan, cudzoziemców i osób bez obywatelstwa. Jak tłumaczy resort, celem masowego gromadzenia danych jest możliwość łatwej identyfikacji osób przebywających na terenie Federacji Rosyjskiej. Po zakończeniu prac nad projektem, który ma zostać sfinalizowany w 2023 r., władze będą w stanie ustalić tożsamość każdej osoby na podstawie wizerunku twarzy, odcisków palców i zebranej w bazie informacji genetycznej. „Identyfikacja osoby na podstawie informacji genetycznych będzie odbywać się poprzez połączenie z federalnym systemem identyfikacji genetycznej” - pisze agencja TASS, powołując się na informatora w ministerstwie. W bazie gromadzone mają być też dane fonoskopowe (próbki mowy danej osoby). Wszystko to zostanie powiązane m.in. z systemami rachunkowości, sądowniczymi i potencjalną historią kryminalną, dzięki czemu służby będą miały dostęp do najbardziej wrażliwych danych każdej osoby przebywającej na terenie Rosji.
https://wyborcza.pl/7,75399,26547059,rosyjski-wielki-brat-bedzie-obserwowal-obywateli-i-przyjezdnych.html
0 notes
Quote
Pomysł Microsoftu na weryfikację produktywności jest prosty. Specjalny program zbiera informacje o tym, jak pracownicy używają narzędzi Microsoftu i na tej podstawie weryfikuje, jak bardzo produktywni byli w ciągu dnia. Chodzi tu o wszystkie mikro-zadania, które wykonuje się w narzędziach firmy. Włączenie kamery na Teams, liczba wysłanych maili, praca na dokumentach i arkuszach kalkulacyjnych czy dane przesłane do chmury – to wszystko i wiele, wiele więcej zostaje zebrane przez odpowiedni algorytm i podsumowane jako wynik produktywności od 0-800. Dzięki jednemu narzędziu wyniki pracowników mogą być między sobą porównywane, a także – wynik jednej organizacji może być porównany do innej. W ten sposób project managerzy mogą prosto ocenić, kto wydajnie spędza czas pracy oraz jakie działania należy podjąć, by tę produktywność podnieść. Oczywiście, w takim przypadku od razu pojawiła się krytyka.
Microsoft mierzy efektywność pracowników korporacji przyznając im punkty
0 notes
Quote
W umyśle przeciętnego Polaka w ciągu całego życia pojawi się ok. 160 mln myśli. Tak wynika z badań kanadyjskich psychologów, którzy opracowali "myślomierz" - metodę pozwalającą wyznaczyć linię demarkacyjną między końcem jednej a początkiem drugiej myśli. "Analiza wspomnianych „robaków myślowych” pozwoliła również na oszacowanie liczby myśli, jakie pojawiają się u zdrowej, dorosłej osoby. Przy założeniu, że śpimy 8 godz. dziennie, 6,5 „robaka myślowego” na minutę, które zaobserwowano, daje ok. 6,2 tys. myśli dziennie."
https://wyborcza.pl/7,75400,26181943,czlowiek-ma-srednio-6-tysiecy-mysli-dziennie.html
0 notes
Quote
Internet nie ma żadnej mocy sprawczej, choć bardzo dobrze udaje, że ją ma. Portale takie jak Facebook celowo zamykają nas w bańkach, abyśmy generowali mu ruch, kliki i odsłony reklam. Przecież łatwiej nam „zaangażować się w akcję”, jeżeli widzimy, że wielu z naszych znajomych ją popiera. Jeżeli polubisz jedną zmianę profilowego na takie z ideologicznym dodatkiem, bądź pewien, że za chwilę zobaczysz więcej postów ze zmianą takiego zdjęcia, a nawet to, że jakiś twój znajomy polubił taką zmianę u kogoś, kogo kompletnie nie znasz.. Co Cię to powinno obchodzić? Nic. Ale algorytm Facebooka dąży do tego, by pokazać ci, że ten temat żyje. Jeżeli jeszcze opublikujesz coś w tym temacie, bądź pewien, że Facebook wyświetli ten post akurat tym, którzy będą chcieli go polubić. Będzie dużo lajków, dużo serduszek, a ty nabierzesz fałszywego przekonania o tym, że twój głos cokolwiek zmienił. Dlatego nie dziwię się instagramowym „pożal_się_boże” celebrytom, którzy zamknięci w swojej bańce święcie wierzą, że ich polecenie danego np. hotelu czy restauracji jest wystarczającą zapłatą za obsługę. Ponadto bardzo chcemy wierzyć w to, że nasza opinia czy głos w internecie się liczą. Z jednej strony buduje to nasze poczucie własnej wartości (w końcu to co mówimy jest „ważne”) a z drugiej – czyścimy tym swoje sumienie. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że winę za taki stan rzeczy ponosimy my sami. Bo wygłosić opinię/poparcie/osąd w Internecie jest bardzo łatwo, jednak dotrzymać tego potem – już nie. Dlatego właśnie jest tyle przypadków, w których Realne życie weryfikuje internetowe zapewnienia. Boleśnie
Co dał Ci Internet? Fałszywe poczucie, że Twój głos cokolwiek znaczy
0 notes
Quote
Badania przeprowadzone na amerykańskich obywatelach pokazuje wyraźny trend, który mnie osobiście odrobinę przeraża. Czas jaki spędzamy przed ekranem stale rośnie. Przy zachowaniu obecnych nawyków spędzimy średnio 44 lata z twarzą wklejoną w monitor. Patrząc na wyniki, myślę, że spokojnie możemy utożsamiać się z nimi. Przeciętny Amerykanin przed pandemią spędzał średnio 17 godzin dziennie przed ekranem (komputer/laptop, TV, smartfon, konsola), a w trakcie pandemii czas ten wzrósł aż do 19 godzin!
Czas jaki spędzamy przed ekranem rośnie. Mamy więcej monitora niż snu
0 notes
Quote
Mam wrażenie, że na ideę miłości oraz jej akt składają się cechy będące esencją ludzkości. Jest w niej zarówno inspiracja jak i intuicja, dawanie i otrzymywanie, inteligencja, emocje, konsekwencja i niekonsekwencja… to wszystko równocześnie składa się na stan zakochania.
Design w czasach zarazy. Philippe Starck wyznaje: – Miłość receptą na kryzys | DesignAlive
0 notes
Quote
Wielkie tragedie zawsze nas zaskakują. Powinniśmy od dzieciństwa wiedzieć, że egzystencja człowieka jest krucha, a jego byt na ziemi niepewny, a jednak wciąż chwytamy się pozorów bezpieczeństwa. Chcemy, by wszystko było przewidywalne, próbujemy wierzyć, że to my decydujemy o losach świata, że nie dokonują się one niezależnie od naszej woli. To, czego jesteśmy dziś świadkami, wywołuje poczucie rozpaczy i dyskomfortu. Kultura bezpiecznych czasów względnego dobrobytu była frywolna. Wydaje się, że teraz objawiło się coś, jakby powtórka ze Starego Testamentu. Tam wielokroć panował złoty cielec i przyszły kary Boże. My dzisiaj wykreśliliśmy z naszego myślenia to, co dawniej nazywało się trwogą czy lękiem przed sądem ostatecznym. Teraz instynktownie to wraca. I szkoda, że nie ma ten temat głębszej rozmowy czy refleksji. Jak uporządkować nasze myślenie? Jak połączyć racjonalizm, który nam podpowiada wiele rozsądnych działań, a z drugiej strony to, co każe nam zapalać gromnice czy wystawiać święte obrazy w oknach? Tu współistnieją obok siebie dwa porządki, które są w gruncie rzeczy bardzo odrębne. Mówienie o tym, że to kara jest jednak uzurpowaniem sobie prawa do sądów na temat wydarzeń, których nam, ludziom, sądzić nie wolno. Bo to jest poza naszą logiką. Stąd wziął się ten ogromny zamęt, który trafił na naszą kulturę, która bardzo niechętnie zastanawiała się nad metafizyką. I teraz tę pustkę wypełnia zgiełkiem – czuję to wyraźnie w tym, co czytam w prasie. Ale też widzę, jakie książki wracają. Wzruszyłem się, że wielu ludzi sięgnęło po „Dżumę" Camusa: to bardzo dobra lektura. Bo nasza cywilizacja posiadania, cywilizacja złotego cielca, ten rodzaj chciwości, który jest wpisany w nasz program życia – „każdy ma się bogacić" – to się musi zacząć zamykać. Dalej nie da się tak budować świata. Zwłaszcza że jest jeszcze cała masa ludzi, którzy ogromną pracą muszą dojść do minimum przeżycia. Nam się czasem wydaje, że umierają inni. Statystyki nie są jeszcze tak potworne. Ale paraliżuje ludzi tajemniczość i niepewność. Lęk, że nie wiadomo na kogo padnie. Bo koronawirus jest demokratyczny. Podobnie jak kiedyś ospa, dżuma czy cholera, przynajmniej dopóki nie odkryto sposobów ich leczenia. A co będzie po koronawirusie? Ludzkość na pewno będzie chciała się otrząsnąć z tego doświadczenia. A jednak warto będzie je przetrawić. Bo może ono uczyni nas mądrzejszymi. Może pokaże, o co chodzi w tych wdzięcznych, idealistycznych ruchach obrony przyrody, środowiska, które dzisiaj zbyt często lekceważymy. Będziemy też musieli sobie jasno powiedzieć, że czegoś innego chcemy w naszym jednostkowym życiu, że na czymś innym nam zależy. ...i dlatego ważna staje się sztuka narracyjna, przybliżająca nam doświadczenia, których nie przeżyliśmy. Doświadczenia innych czasów, innych społeczeństw. Dzisiaj, kiedy coś się zatrzęsło, trzeba szukać tych świadectw. Choćby po to, by przekonać się, jakie wartości się wówczas broniły, a jakie przepadały. Ale żadna cywilizacja nie przetrwa, jeśli nie ma ideałów większych niż nasze jednostkowe życie. Tych, dla których ludzie ponoszą ofiary. A dziś, w czasie epidemii, z jednej strony mamy wybuch dobrej woli – z wielką satysfakcją patrzę na rozwijający się wolontariat, na to, ilu ludzi znalazło sens w pomaganiu innym, choćby sąsiadom. To są zręby nowoczesnego myślenia. Z drugiej, słysząc opowiadania o walce klasowej, mam wrażenie, że cofamy się do XIX wieku. Teraz powinno być inaczej. Konflikty oczywiście nie ustały, ale trzeba je po nowemu nazwać. Nasza dotychczasowa percepcja świata – XIX-wieczna, scjentystyczna – zostawiła nas z takim stanem umysłu, w którym nie jesteśmy przygotowani do odpowiedzi na egzystencjalne pytania. A nie wszystko daje się ustawić w porządku materialnym. Rozczarowanie klasą polityczną jest dziś ogromne. Ale też spójrzmy, jak ona jest ostatnio wyłaniana. Do głosu dochodzą populistyczne partie, pojawiają się jakieś postacie z mass mediów, a nie z polityki, która przestaje być zawodem, dyscypliną, tylko stała się częścią show-biznesu. Żadna poważna korporacja typu Boeing czy Microsoft nie powołuje swojej dyrekcji w tak niepoważny sposób, jak robią to dziś wyborcy głosujący na parlamentarzystów. Nierzadko rządzą nami partie kabareciarzy. To się musi zmienić. Inaczej całą władzę przejmą korporacje. Jest też pytanie o wolność człowieka, która stała się wartością absolutną. W moim przekonaniu wcale nią nie jest. Wolność jest narzędziem dla rozwoju człowieka. Ale wolność, która jest uzasadnieniem dla egoizmu, dla indywidualistycznego zaspokajania własnych potrzeb to wolność niedobra. I powinniśmy się jej wyrzec. Właśnie na rzecz szukania porządku, w którym sens życia jest ważniejszy niż posiadanie. Kultura formuje nasze ideały, nasze myśli. Jeżeli jest jałowa, populistyczna, nieambitna, jeżeli ucieka od spraw zasadniczych, jeżeli jest pozbawiona eschatologii, to staje się po prostu miałka. I społeczeństwo nie ma wtedy lepiszcza, nic go nie skleja. A tu się załamały modele humanistycznej kultury budowanej całe stulecia. Nasz wiek zdemokratyzował kulturę, ale ciągle było w niej pragnienie rzeczy wyższych. A teraz najniższa tandeta sprzedaje się najlepiej i budzi jarmarczną uciechę pospólstwa. To dla europejskiej kultury samobójstwo.
Krzysztof Zanussi: Naprawdę nie warto umierać za iPhone'a - Plus Minus - rp.pl
0 notes
Quote
W odległości zaledwie 900 kilometrów od Bieguna Południowego odkryto pozostałości lasu deszczowego sprzed 90 milionów lat. Analiza znalezionej tam gleby z okresu kredy wykazała obecność korzeni, pyłków i zarodników. To dowodzi, że klimat był wówczas znacznie cieplejszy niż dotychczas sądzono. Odkrycia dokonał niemiecko-brytyjski zespół naukowy z Centrum Badań Polarnych i Morskich w Niemczech oraz Imperial College London. Współautorka badań profesor Tina van de Flierdt z Imperial, powiedziała: zachowanie pozostałości po lesie sprzed 90 milionów lat jest czymś wyjątkowym, jednak jeszcze bardziej zaskakujące jest to, czego się dowiadujemy. Nawet w czasie nocy polarnej bagniste lasy deszczowe mogły rosnąc w pobliżu Bieguna Południowego, pokazując nam, ze klimat był wówczas cieplejszy niż sądziliśmy.
Na Antarktydzie znaleziono pozostałości po lesie deszczowym | KopalniaWiedzy.pl
0 notes
Quote
Prawdopodobne jest, że pokolenie pandemii zapamięta konsekwencje ograniczenia wolności względem spędzania wolnego czasu, konsumpcji i korzystania z życia. A przede wszystkim zapamięta, że nic nam nie jest dane na zawsze i że są zjawiska poza naszą kontrolą, którym nawet nowoczesny system rynkowy nie jest w stanie zapobiec. A jeżeli nie obronią nas ani nowe technologie, ani medycyna, to może należy odwołać się do wartości transcendentno-duchowych, związanych z religijnością.
Socjolog: Zapamiętamy głównie to, że nic nie jest dane na zawsze - Społeczeństwo - rp.pl
0 notes
Quote
Dotknięta zespołem Downa 34-letnia Eleonore Laloux kandyduje na radną w mieście Arras na północy Francji. Może zostać pierwszą kobietą z trisomią 21. chromosomu wybraną w wyborach lokalnych. „Jestem gotowa pracować trochę więcej…” W społeczeństwie jest miejsce dla osób z niepełnosprawnościami (…) jestem gotowa pracować trochę więcej, aby im pomóc — powiedziała dziennikarzom Laloux, która od ośmiu lat mieszka samodzielnie, pracuje w szpitalu i udziela się społecznie. Jej hobby to gra na gitarze elektrycznej i kino. Pierwsza tura wyborów lokalnych odbędzie się we Francji 15 marca, a druga - tydzień później. Laloux znajduje się na liście wyborczej ubiegającego się o reelekcję mera 40-tysięcznego miasta Arras położonego w departamencie Pas-de-Calais na północy kraju. Frederic Leturque, centroprawicowy polityk pełniący funkcję mera od 2011 roku, oficjalnie zaprezentował kandydaturę Laloux i wspiera ją w kampanii. Laloux udziela się społecznie, jest rzeczniczką stowarzyszenia nazwanego od jej imienia - Les amis d’Eléonore (Przyjaciele Eleonore), które walczy z dyskryminacją osób z zespołem Downa. Aktywiści stowarzyszenia opracowali dla Laloux program wyborczy: listę dziesięciu propozycji dla miasta Arras, które dotyczą m.in. włączania niepełnosprawnych w życie miasta. Laloux jest dumna ze swojej niezależności. O swoich doświadczeniach opowiedziała w książce „Triso et alors!”, w której wspominała swoje dzieciństwo. Napisała, że lekarze po stwierdzeniu u niej zespołu Downa i innych schorzeń kardiologicznych, zasugerowali rodzicom, aby pozwolili jej umrzeć. Rodzice nie posłuchali jednak sugestii lekarzy i skoncentrowali się na leczeniu wad serca Eleonore. Od początku wspierana przez rodzinę, rodziców i brata Mathurina, Laloux walczy o integrację w społeczeństwie. Zawsze chcieliśmy, aby Eleonore, która urodziła się odmienna, mogła żyć jak wszyscy inni — powiedział 66-letni ojciec Laloux cytowany przez magazyn „Paris Match”. Jeśli patrzysz na osobę z niepełnosprawnością jak na niesprawną, ona tak właśnie będzie się zachowywała — stwierdził, dodając, że w każdym człowieku należy dostrzec jego umiejętności i pozwolić mu je rozwinąć. Zachęcona przez rodziców, którzy nalegali, aby kontynuowała edukację, Laloux ukończyła liceum zawodowe, odbyła kilka staży, a następnie zaczęła pracować w dziale rozliczeń prywatnego szpitala w Arras. Kobieta wielokrotnie występowała publicznie, broniąc praw niepełnosprawnych. W 2015 roku została zaproszona do Pałacu Elizejskiego. We Francji mamy kulturę asystowania — stwierdziła Laloux. Uważam, że osobie niepełnosprawnej należy towarzyszyć, ale nie należy jej asystować — podkreśliła.
Zespół Downa to nie wyrok! Eleonore Laloux kandyduje na radną francuskiego miasta. "Jest miejsce dla osób z niepełnosprawnościami"
0 notes
Quote
Para biologów, Colin Wright i Emma Hilton na łamach „The Wall Street Journal” wyjaśnia, że pod względem naukowym istnieją jedynie dwie płcie, męska i żeńska, nie istnieje zaś „wachlarz” płci. Podkreślają również, że „biolodzy i medycy” muszą porzucić polityczną poprawność i „opowiedzieć się za empiryczną rzeczywistością płci biologicznej”. Wraz ze zjawiskiem identyfikowania się niektórych mężczyzn jako „kobiety”, a niektórych kobiet jako „mężczyźni”, czy jakiejkolwiek kombinacji „tożsamości genderowej” - ostrzegają - „widzimy niebezpieczny, antynaukowy trend w kierunku całkowitego zaprzeczenia płci biologicznej”. W ich ocenie koncepcja, że istnieje „wachlarz” płci, w ramach którego ludzie mogą „identyfikować się jako mężczyzna lub kobieta” bez względu na ich anatomię, jest irracjonalna i „nie posiada podstaw w rzeczywistości”. Jest fałszywa w każdej wyobrażalnej skali rozwiązania. Obydwoje naukowcy wyjaśniają ponadto, że „najbardziej bezbronne wobec zaprzeczania płci są dzieci”, ponieważ „tożsamość genderowa” zamiast płci biologicznej może powodować zamieszanie. Specyfiki blokujące pokwitanie i „terapie potwierdzające”, które wzmacniają to zamieszanie mogą przyczyniać się do dysforii tożsamości – alarmują Hilton i Wright. Dodają, że to „patologizujące nietypowe dla danej płci zachowanie jest wyjątkowo niepokojące i regresyjne. Jest równoznaczne z terapią ‘konwersji’ na homoseksualizm, za wyjątkiem tego, że są to teraz ciała zamiast umysłów, które są przekształcane na ‘właściwe’ dopasowanie się do siebie”. Czas uprzejmości w tej kwestii minął. Biolodzy i medycy powinni opowiedzieć się za empiryczną rzeczywistością płci biologicznej. Gdy wiarygodne instytucje naukowe ignorują empirycznie zbadany fakt lub mu zaprzeczają w imię społecznego dostosowania, jest to rażącą zdradą naukowej społeczności, którą reprezentują. Podkopuje zaufanie publiczne do nauki i jest niebezpiecznie szkodliwe dla tych najbardziej bezbronnych
Biolodzy nokautują genderystów: Zgodnie z nauką są tylko dwie płcie, a ideologia gender może przyjmować charakter iście komiczny
0 notes