Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
What's up dawg ?
Dawno nie pisałem. Brak czasu czy chęci? A może jedno i drugie? Kolejny dzień dobiega końca. Kolejny dzień ciężkiej pracy kończy się wieczornymi rozmyślaniami o wszystkim i o niczym. O przeszłości która mimo, że momentami piękna to już od dawna nieuchwytna. O nijakości teraźniejszości i niepewnej przyszłości. Śmieszne, mogłeś tak wiele a skończyłeś gdzieś na drugim końcu Europy z kubkiem kakao w ręce kompletnie nie wiedząc co począć ze swoim życiem. A wydawało Ci się że już wiesz. Wydawało Ci się już wiele rzeczy w twoim niemalże 21 letnim życiu. Czy czegoś żałuję? To chyba zbyt mocne słowo. Żałować można tego, że zapomniałeś wyłączyć palnik z ryżem zanim go rozgotowałeś, a nie swojego życia. Tylko wiesz, czasami przychodzi taki moment kiedy patrzysz wstecz. Próbujesz podsumować swoje dotychczasowe decyzje i w końcu - jak ten młotek - uderza Cie myśl, że już dawno mogłeś być szczęśliwy, a Ty zamiast tego dalej tego szczęścia szukasz po omacku, błądząc i gubiąc się w swojej głowie. Czy je znajdziesz? O ironio, będziesz go szukał po kres swoich dni. Taka już nasza droga, pokolenia przełomu tysiącleci. Ciekawe co u nich. U tych które kiedyś kochałem, lub po prostu myślałem, że kocham jak i u tych które kochały mnie - mimo, że na to kompletnie nie zasługiwałem. Nie było ich znowu tak wiele, żaden ze mnie casanova. Po prostu chyba łatwość w słuchaniu jak i rozmowie z ludźmi sprzyja poznawaniu nietuzinkowych kobiet. Teoretycznie mógłbym napisać czy zadzwonić. Ale czy to ma sens? Chyba pozwólmy niektórym wspomnieniom odejść by mogły zrobić miejsce nowym. A żal za przeszłością to już inna para kaloszy. Wszystkiego dobrego, a bientôt mes amis!
0 notes
Text
Jolie Petit Histoire
Ostatnie cieple, niemalże gorące dni Paryskiego lata. Słońce, uśmiechnięci ludzie, pary, rodziny z dziećmi. Taki widok towarzyszy mi gdy wyglądam z okna mojego mieszkania przy Parc de la Vilette. I gdzieś w tym wszystkim ja, z wysoka gorączką, bólem gardła i dreszczami. Fuck, jutro kolejny dzień ciężkiej pracy a ja ledwo żyje. No ale nic, trzeba będzie zagryźć zęby i działać. Nie ma ze boli, po to tu przyjechałeś.
Wczorajszego wieczoru w moim mieszkaniu miała miejsca chyba już tradycyjna impreza związana z KSW. Kilku kumpli przychodzi do nas oglądać walki i of course, pic wódę. Był tez gość o ksywie "Faza". Elektryk, chyba najlepszy fachowiec "od kabelków" jakiego znam. Paląc jointa zaczęliśmy ten temat. Okazało się, ze od jakiegoś czasu uczy się programowania w języku C oraz ogólnie tematyki "inteligentnego domu". Rozmawialiśmy tak chyba z godzinę, dawno nie czułem u siebie takiej fascynacji tematem. W tamtym tygodniu pierwszy raz totalnie samodzielnie zrobiłem instalacje elektryczną w mieszkaniu. Od gniazdka po podpięcie tablicy z bezpiecznikami. I szczerze? Nie pamiętam kiedy ostatnio praca dala mi taka frajdę. Wiesz, ta satysfakcja, ze to wszystko działa - świetne uczucie. Z wykształcenia jestem Informatykiem, przez pierwsze dwa lata czułem ogromna fascynacje tym tematem. Chciałem się kształcić, próbować, naprawiać i konstruować. Później, gdzieś w okolicach 18stki nieco się pogubiłem. Stałem się dzieciakiem który nie do końca wiedział czego chciał. Ten stan rzeczy trwał aż do matury. Kończąc szkole średnią nie wiedziałem czego chce od życia. Nie miałem dziewczyny, planów wiec stwierdziłem "czemu nie?". I tak znalazłem się tutaj, w Paryżu. Pierwsze pół roku były koszmarem, nie ma co wchodzić w szczegóły. Od problemow z bankiem po fatalna atmosferę w pracy i "gnojenie" przez starych "fahofcuf". Moja samoocena wtedy podupadła, szczerze to gdyby nie Francuski który studiowałem wieczorowo na Sorbonie to bym oszalał. To była taka moja odskocznia od tego prymitywnego, budowlanego świata. Drugie pół roku było już zgoła inne. Zaczęło sie układać, stawałem sie co raz lepszy w tym co robię. I tak, po redukcji etatów u mnie we firmie obecnie jestem głównym... fachowcem? Nie wiem czy już mogę o sobie tak mówić.
Tylko wiesz co jest najlepsze?
Mam to w dupie. Pracuje w zawodzie którego nienawidzę, w dodatku ciąży na mnie duża odpowiedzialność za wyniki mojej pracy ale również przykładowo mojego "pomocnika". Mam niecałe 21 lat, kurwa. Nie zamierzam pracować w tym zawodzie cale życie. Francja w pewnością dala mi coś przez co nigdy nie będę żałował przyjazdu tutaj - PEWNOŚĆ. Pewność co do tego co chce robić w życiu. Chce być IT, chce pracować w sieciach. To jest praca która sprawia mi radość i daje satysfakcje, a nie szpachlowanie czy glazurnictwo. Zdaje sobie sprawę, ze Polska to nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca. Wiem, ze będzie mi może nawet jeszcze trudniej niż tutaj ale wiesz co? Mam dość tej pierdolonej tęsknoty i gdybania.
Własnie, to takie cholernie polskie słowo - " gdyby". My, Polacy kochamy gdybać. Kochamy myśleć o sprawach na które nie mamy już wpływu zamiast skupić się na tym co jest tu i teraz. Ja wcale nie jestem lepszy, mam tak samo. A gdybanie na temat kobiet to już po prostu moja specjalność. "Jedna miała fajne to, druga tamto,ale czy o to chodziło?" - jak nawija Pezet. I to wszystko w tej chwili tak bardzo nie ma znaczenia. Ciekawe jak sobie radzą, co robią, z kim są. Czy są zdrowe, czy są szczęśliwe. Oby, tego im życzę. Pani "O" również. Cholerne loki. Cholerny Paryż. A co jeśli... A co by było gdyby... Tego już się nie dowiem.
Miłego dnia, dobrej nocy.
1 note
·
View note
Text
Où sont les femmes?
"Boje się ciszy, w niej się własne serce słyszy" Klimatyczna muzyka, ciepły już niemalże jesienny Paryski wieczór. Kolejny papieros tli się jasnym żarem, gdzieś obok słychać wesołe francuskie rozmowy. "La vie est belle" - życie jest piękne. Tylko jakie jest dla mnie?
Kolejny dzień ciężkiej pracy. Kolejne nadgodziny tylko po to by móc zając myśli pracą. Kable, bezpieczniki, rurki, śrubki, kleje, parkiety, szpachle, płytki, fugi. Czasami sam się dziwie, że jeszcze od tego nie oszalałem. Tak tak, Paryż dla polskiego imigranta nie jest tym Paryżem znanym z filmów czy piosenek. "Bezrozumni ludzie, otacza nas cyrk pajaców, ciężka praca w znoju i trudzie, żeby zanieść kaganek światu" - jak nawija Eldo w jednym z jego utworów. Ale to ma jebuckie plusy. Nie masz czasu myśleć i gdybać. Tylko, że po każdym tak ciężkim dniu przychodzi wieczór kiedy wracasz do mieszkania, masz chwile dla siebie... I nagle pojawia się ona. Zajmuje każdy centymetr głowy i myśli. Damn, Morris - masz niemalże 21 lat. Przerabiałeś już to tyle razy w swoim życiu a Ty dalej jak ten głupiutki 14 latek rujnujesz sobie psychikę kobietą której tak naprawdę nie znasz.
Nie dane było Ci poznać jej lepiej.
Wiesz, mój drogi czytelniku, ciężko mi to opisać. Od jakiegoś czasu nie mam już nastu lat, moje myślenie i poglądy z pewnością stały się nieco inne, kto wie - możne nawet można je określić słowem "dojrzalsze". Tylko czy aby na pewno? Nie mogę jej kochać, to zbyt duże słowo by określić nim te znajomość. Z Panią - nazwijmy ja "O" - łączy mnie tylko kilka chwil, parę godzin i kilka wiadomości. Tyle co nic. A jednak coś, ha! Nieświadomie pozwoliła mi czuć się przy niej jak zauroczony dzieciak. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłem takie chwile. Nie pamiętam kiedy patrzyłem na dziewczynę w ten sposób. Nie pamiętam już wielu rzeczy związanych we słowem "miłość". Może dlatego, ze ona mi je przypomniała to teraz tak bardzo nie chce wyjść z mojej głowy. Nawet nie mam ochoty do niej napisać. Niech to stanie się już wspomnieniem, snem zwanym przeszłością. Przeszłość to trudne słowo. Tylko czy to nie ona określa kim jesteśmy? Zostawie Cie z tym pytaniem. Nie odpowiadaj, żar papierosa zrobi to za Ciebie. Miłego dnia, dobrej nocy.
https://www.youtube.com/watch?v=_67Q6X2KQXk
3 notes
·
View notes