emartusia-blog
emartusia-blog
Na drogach
35 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
emartusia-blog · 7 years ago
Photo
Tumblr media
Na co zwracać uwagę kupując nawigację GPS?
Mój chłopak bardzo lubi jeździć autem jednak upiera się, że nawigacja GPS nie jest mu do niczego potrzebna. Ostatnio na dłuższej trasie zgubiliśmy się i przez błądzenie straciliśmy ponad godzinę dlatego nie wiem czy po prostu nie kupię mu jej po kryjomu w charakterze walentynkowego prezentu ;)
Kupując nawigację GPS warto wziąć pod uwagę kilka parametrów. Pierwszym z nich jest ekran. Może być on dotykowy lub też nie. Posiadać może również dwa rodzaje proporcji – 16:9 (jest to układ bardziej prostokątny) oraz 4:3 (wyglądem bardziej przypominający kwadrat). Czasem także istnieje możliwość przełączania ekranu pomiędzy orientacją poziomą a pionową.
Kolejnym z parametrów jest bateria. Nawigacja korzystać może bowiem ze zwykłych baterii, jak i własnego akumulatora. Do każdej nawigacji zakupić możemy również ładowarkę z wtyczką, którą podłącza się do wejście na zapalniczkę. Dzięki temu nawet w najdłuższej trasie nie będziemy musieli obawiać się o zasilanie.
Niezwykle istotne jest także oprogramowanie. Moim zdaniem warto kupić coś nieco droższego, lecz o wysokiej jakości, jak na przykład nawigacja TomTom, by mieć pewność, że dzięki częstym aktualizacjom zawsze bez przeszkód dotrzemy do celu. Kupując nawigację, do wyboru będziemy mieć region świata objęty mapami. Panuje tutaj zależność, że im większy obszar, tym droższe są mapy. Wraz z mapami dostajemy przeważnie również mniej więcej rok darmowych aktualizacji. Po tym czasie konieczne będzie uiszczenie zapłaty lub też zakup nowej wersji. Przed zakupem map warto sprawdzić zarówno opinie na ich temat, jak i ceny aktualizacji. Opłaty wahają się zwykle od kilkudziesięciu do około 150 złotych.
Czy moglibyście polecić jakiś konkretny model nawigacji GPS? Jestem zupełnie zielona w tym temacie ;)
0 notes
emartusia-blog · 8 years ago
Text
Jazda próbna
Ludzie to w ogóle nie mają pojęcia o życiu. Nie wszyscy, ale większość. Czepiam się? Możliwe. Ale odkąd jest wiosna i więcej kierowców wyległo na ulice, nie sposób się nie czepiać. Serio.
Ja nie wiem, jak oni samochody kupują. Coraz częściej skłaniam się ku przekonaniu, że podobnie jak skarpetki. Po kolorze i rozmiarze. Ewentualnie przez internet. W ogóle nie sprawdzają, co biorą. A samochód to nie kolejny zestaw zastawy stołowej. I potem jedzie taka sierota po drodze publicznej i widać, że tego auta w ogóle nie czuje.
To od razu widać, czy samochód i człowiek stanowią jedno, czy nie. Jak ktoś dużo jeździ, tak jak ja, to naprawdę wystarczy jeden rzut oka. Samochód zintegrowany z kierowcą jedzie miękko, płynnie, nigdy nie hamuje gwałtownie przed skrzyżowaniem, coś pięknego. Samochód kupiony przez przypadek jedzie, jakby się krztusił i dławił. Na zmianę gaz i hamulec. A sprzęgło czasami, jak sobie ktoś przypomni. Albo w ogóle automatyczna skrzynia biegów, bo łatwiej. Teoretycznie łatwiej.
Ja nie wiem, co tym ludziom szkodzi zapisać się na jazdę próbną. Nie jedną nawet, kilka. Po to w końcu one są. Człowiek siada za kierownicą i już wie, czy będzie dobrze, czy nie. Przecież to jest proste. Nie każdy samochód jest dla każdego człowieka. I to nie jest żaden wstyd. Po prostu tak jest. Gdyby było inaczej, to wszyscy jeździliby tymi samymi samochodami. W ogóle byłaby jedna marka, jeden model i spokój. A tak nie jest. I trzeba sobie wybrać. Ale jak sobie wybrać bez wypróbowania? To tak, jakby powiedzieć, czy szpinak jest lepszy od brokułów, tak na czuja, bez próbowania.
Nie mogę, normalnie nie mogę. A teraz znowu muszę w weekend w długą trasę jechać. I znowu się zacznie. Bo zanim tu https://boltowicz.mazda-dealer.pl/jazda-probna się na jazdę próbną zapisać, to będą kupować samochody, bo ładne, albo bo szwagier ma. Kit z tym, że szwagier jest niedzielnym kierowcą. Jak szwagier ma, to ja też muszę.
0 notes
emartusia-blog · 8 years ago
Text
Potrzeby
Nie wiem, skąd się wziął pogląd, że kobiety potrzebują innych samochodów niż mężczyźni. W ogóle na rynku panuje przekonanie, że kobiety i mężczyźni mają różne potrzeby.
Zgoda, lubimy inne filmy, inne książki, niekoniecznie mamy chęć oglądać boks, wolimy komedie romantyczne. Ale czy naprawdę w kwestii współczesnej techniki mamy ograniczone potrzeby.
Wyguglajcie sobie komputer dla kobiety. Zaraz się dowiecie, że przeciętna kobieta potrzebuje małego laptopa, najlepiej takiego, który zmieści się w torebce i będzie miał różową obudowę. Dobrze, jak da się na nim pisać, przeglądać zdjęcia i stawiać pasjansa. Oraz oczywiście sprawdzać pocztę, odpowiadać na maile i przesiadywać godzinami na facebooku. Kobiety wszak nic innego nie robią. Nikt nie mówi o tym, co taki komputer ma mieć pod maską, przecież kobiety nie obchodzi ilość pamięci operacyjnej i moc oraz taktowanie procesora, prawda? Nikt się nie zastanawia, czy komputer dla kobiety udźwignie maszynę wirtualną, bo przecież kobiety nie wiedzą co to maszyny wirtualne. I takie przykłady można mnożyć.
Podobnie rzecz się ma z samochodami. Jeśli wyguglamy samochody dla kobiet dowiemy się, że powinny być w żywych kolorach, bo kobiety takie lubią, nie muszą mieć mocnego silnika, bo kobiety nie lubią szybko jeździć, nie powinny dużo palić, bo kobiety nie umieją tankować, nie muszą mieć napędu na cztery koła, bo kobiety po bezdrożach nie jeżdżą. Za to koniecznie muszą mieć poduszki powietrzne, czujniki parkowania i podgrzewane fotele. Ludzieeeee! Jeżdżę samochodem od wielu lat i gdybym miała wybierać teraz nowe auto dla siebie, poszłabym do salonu i poprosiła jakiegoś miłego sprzedawcę o wybranie odpowiedniego samochodu dla mojego lubiącego adrenalinę męża. Co prawda nie mam męża, ale co to kogo obchodzi? Gdybym tak powiedziała, dostałabym idealne auto dla mnie. Bo kobiety wbrew pozorom też potrzebują sprzętów o dobrych parametrach. To tylko mężczyźni dają nam ochłapy, najlepsze kąski zostawiając dla siebie.
0 notes
emartusia-blog · 8 years ago
Text
Majówka
Majówka w stolicy? No, ja nie wiem, czy to faktycznie dobry pomysł. W sumie lubię jeździć do Warszawy, ale nie koniecznie na długie weekendy, kiedy do Warszawy wali pół Polski. Nie wiem, czemu oni wtedy nad morze nie jadą.
Warszawa jest najfajniejsza wtedy, kiedy ludzie w niej pracują, a nie rozbijają się po atrakcjach turystycznych. O tak, wtedy to ja lubię tam jeździć. Muzea puste, galerie puste, wystawy puste. W środku tygodnia oczywiście, bo w weekend to znowu tam są tłumy. Do Warszawy to ja mogę sobie pojechać w poniedziałek i w piątek wyjechać. A nie, przepraszam, z Warszawy się nie wyjeżdża w piątek. W piątki wyjeżdżają wszyscy, którzy w Warszawie pracują, ale rodziny mają gdzie indziej. Na drogach są wtedy takie korki, że ratuj się kto może. Z Warszawy się wyjeżdża w czwartek albo w sobotę. Wtedy jest pusto.
No więc tą propozycją majówki w stolicy nie jestem zachwycona. Są fajniejsze miejsca. Tym bardziej. Że w tym roku majówka będzie trwała w sumie pięć dni. Fajnie, ale czy trzeba się wtedy akurat w Warszawie kisić. Jeden argument mnie przekonuje, od dawna na początku maja nie ma pogody. Nad morzem czy na Mazurach nie bardzo jest co robić, a w wyludnionej stolicy znajdzie się jakaś rozrywka. Jest jeszcze drugi argument, który mnie przekonuje – Serwis Mazda Warszawa jest pod ręką. Nie, żeby moja Mazda jakoś strasznie szwankowała, ale z niewiadomych powodów nie lubi do Warszawy jeździć. Zawsze, ale to zawsze jak jestem w Warszawie, trafiam do serwisu. I tylko w Warszawie. Nie byłam w żadnym innym serwisie w Polsce, a jeżdżę naprawdę dużo. Ona coś nie lubi tej Warszawy. No, ale przecież nie będę się sugerować kaprysami samochodu, prawda?
Tak naprawdę, gdyby to ode mnie zależało, to majówkę spędziłabym w domu, ale nikomu bym się nie przyznała, że jestem. Pięć dni z dala od świata wśród swoich gratów. O tak, wtedy naprawdę bym odpoczęła.
0 notes
emartusia-blog · 8 years ago
Text
Potrzeby
Drogi nie zawsze muszą być odludne. Nie ukrywam, lubię po takich jeździć, są ciekawsze. Jeśli na takiej drodze pojawia się człowiek lub samochód, moja wyobraźnia ma pożywkę na co najmniej godzinę.
Lubię się zastanawiać, co robi człowiek na drodze, przy której nic nie ma. Czasem takie drogi ciągną się kilometrami. Lubię się zakładać sama ze sobą, czy ktoś, kogo mijam, będzie próbował mnie zatrzymać. Szczerze mówiąc, rzadko się to zdarza. Jeżdżenie stopem wyszło z mody. Kierowcy boją się wpuszczać kogoś do swojego samochodu, piesi boją się, że trafią na psychopatę, który ich wywiezie do lasu i zakopie. Ludzie boją się ludzi, w smutnych czasach żyjemy.
Lubię się zastanawiać, dokąd jedzie samochód, który pojawia się na takiej drodze. Przecież tam nic nie ma! Może to obieżyświat, taki jak ja? Może się zgubił? A może to jest jakiś skrót, o którym ja nic nie wiem? Może jestem na ważnej drodze do tajnej bazy CIA? Nie no, żart, na taką drogę nikt by mnie nie wpuścił. Poza tym u nas nie ma tajnych baz CIA. Tak mi się wydaje.
Czasem jednak lubię sobie pojeździć po zatłoczonych drogach. Z ciekawości jak będzie. Nie jadę do celu, raczej jadę dla sportu. Lubię obserwować kierowców. Jedni są nerwowi, inni spokojni. Jedni zachowują się kulturalnie, inni jadą na sępa za karetką albo autobusem. Jazda po bus-pasach to plaga. Co ciekawe na bus-pasy pchają się zazwyczaj młodzi mężczyźni. Im się zawsze spieszy. Ciekawe dokąd.
Jazda w korkach ma też tę zaletę, że można sobie poobserwować okolicę. I tak właśnie niedawno jeżdżąc po stolicy, oglądałam domy jednorodzinne Warszawa. Ciekawa rzecz. To miasto zawsze kojarzyło mi się z blokowiskami typu Ursynów, a ewentualne wille to albo Anin, albo Sadyba. Teraz to jakby zaczyna się zmieniać, domy pojawiają się bliżej centrum. Ludzie już nie chcą mieszkać w blokowiskach. Chcą mieć choćby mały kawałek ziemi dla siebie. Znaczy, ludzie doceniają potrzebę odpoczynku.
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Halloween
Dwudziesty pierwszy wiek, a jak przychodzi co do czego, to wszyscy umywają ręce. Ja rozumiem, niedziela była, powiedzmy sobie uczciwie, pełny serwis nie pracuje, ale żeby nikt?
Obudziłam się, sięgnęłam po komputer i kiszka. Nie ma internetu. Nie ma i koniec. I na nic wszelakie resetowania routera, sprawdzania kabli i inne takie. Jak nie ma, to nie ma. Sam nie wróci. Zadzwoniłam na infolinię, czy jak tam się to biuro obsługi nazywa. Oni jacyś dziwni są. Próbują wmówić biednemu abonentowi, że wina na pewno jest po jego stronie, każą po sto razy sprawdzać kable, światełka i inne takie bzdury. Oraz oczywiście każą router resetować. Wszystko po to, żeby na koniec bezradnie rozłożyć ręce i stwierdzić, że teoretycznie wszystko jest w porządku. Uparłam się, więc zgłoszenie przyjęli. I całe dwadzieścia cztery godziny musiałam czekać, żeby się dowiedzieć, że problem jednak nie był po mojej stronie.
W sumie może bym się tak nie przejęła internetem, gdyby nie to, że musiałam na biegu wybrać wieżę hi-fi, a przebrnięcie przez wszystkie modele trochę trwa (http://www.philips.pl/c-m-so/domowy-sprzet-audio/wieza-hi-fi/wszystkie). Wiedziałam, co mnie czeka, więc nerwa miałam strasznego, że jak naprawdę potrzebuję internetu, to jak na złość go nie ma. Na co dzień wcale go tak dużo nie używam. Na co dzień to ja robię zupełnie co innego. Ciągle w drodze. Fajnie jest być w drodze, ale czasem trzeba pomieszkać. A nowa wieża mi pilnie potrzebna, bo tym razem Halloween będzie u mnie, a stara wieża się jak na złość popsuła. Wszystko psuje się zawsze wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebne. Nie wiem, na czym to polega. To znaczy, wiem – złośliwość przedmiotów martwych. Tylko nie wiem, jak to się dzieje. Mogę zrozumieć, że czasem się zdarza, ale żeby zawsze tak? Poprzednim razem zmywarka się popsuła przed moimi urodzinami, a jeszcze wcześniej pralka przed wizytą dziewczyn z Pragi. Klątwa?
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Ulice i łazienki
Podróżowanie po polskich drogach to dosyć specyficzne hobby. Na ogół ludzie jeżdżą, bo nie mają innego wyjścia, ja jeżdżę, bo lubię. Nawet po tych dziurawych drogach w sumie lubię jeździć. Każda taka droga ma swoją historię.
Fakt, że mój samochód ma wysokie zawieszenie i jest naprawdę na tyle porządny, że nie ma o czym mówić, żadna droga mu nie straszna. Mogłabym nawet po lasach, bezdrożach i najgorszych wertepach jeździć. Zresztą jeżdżę czasem.  Jeżdżę sama ,bo tak lubię. A po takich różnych drogach jak się samotnie jeździ, to można mieć naprawdę przedziwne przemyślenia. A i skojarzenia pojawiają się zaskakujące.
Jeździłam ostatnio po mieście, w którym praktycznie nie działały studzienki. Musiały się pozapychać dawno temu, ale jakoś nikt nie czuje potrzeby zrobienia z tym porządku. Dziwię się temu, ale w końcu to nie moje miasto, nie moja sprawa. Jest jak jest. Tylko po takiej jeździe w mokrym mieście nawet w łazience było mi dziwnie. Wszędzie widziałam wodę. Zastanawiałam się, dlaczego w łazienkach mogą być kratki odpływowe (o takie na przykład: http://www.vabo.pl/kategoria/kratki-odplywowe/ ), a na ulicach nie? Przecież to praktycznie na tym samym się opiera i w to samo miejsce woda trafia. Tak czy siak, wszystko kanałami do Bałtyku.  No więc dlaczego tak pieczołowicie dba się o łazienki, a w ogóle nie dba się o drogi? Przecież zalane drogi to bezpośrednie ryzyko zalania piwnic, szczególnie przy większym deszczu. A deszcze się u nas potrafią pojawić znienacka i  w dużej ilości. Taki klimat dziwny teraz mamy. Albo leje tydzień bez przerwy, a nawet dwa tygodnie bez przerwy, albo trwa susza przez miesiąc i osy żyć nie dają. Nie ma nic pośredniego. No więc chyba tym bardziej trzeba by dbać o te drogi?
W gruncie rzeczy mnie to średnio obchodzi, następną podróż zaplanowałam po lesie, w lasach nie ma studzienek, odpływów, ale i asfaltu nie ma, woda sobie swobodnie wsiąka. Tam nawet jak deszcz pada, to jest sucho.
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Wiosennie
Wiosna na drogach to ciekawe zjawisko. Ale i średnio bezpieczne. W pogodne dni zaczynają pojawiać się na ulicach wiosenni kierowcy.
Wiosenny kierowca jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż niedzielny kierowca. Niedzielny chociaż raz na tydzień jeździ. Wiosenny całą zimę za kółkiem nie siedział.
Co ciekawe wiosenni kierowcy zazwyczaj mają nowe fajne samochody. Nawet nie o to chodzi, że mało zniszczone, umyte, czy coś. Jeżdżę więc znam się na samochodach. Widzę, że one są po prostu nowe. Góra dwuletnie. Niewątpliwie salon mazda był odwiedzany więcej niż raz. Kilka innych salonów też.
Zaczynam się domyślać skąd się biorą używane samochody na rynku. Sprzedają je ci właśnie wiosenni kierowcy. I kupują nowe. Może lubią nowe. Może lubią się popisywać. A może mają jakiś inny powód. No tak czy siak wiosenni kierowcy zazwyczaj jeżdżą nowymi samochodami.
Po czym to poznaję? Zaraz, po czym poznaję samochody to mówiłam, znam się na tym. Po czym poznaję wiosennych kierowców? Są jeszcze słabiej ogarnięci niż niedzielni kierowcy. Nie jeżdżą na pamięć bo nie mają co pamiętać. Zwalniają przed każdym znakiem, nawet tym co mówi im, że mają pierwszeństwo. Nerwowo rozglądają się na boki, wychylają do przodu wypatrując znaków poziomych. Kurczowo trzymają kierownicę nie pozwalając sobie na żaden luz. Nie otwierają okien, żeby nic ich nie rozpraszało. Nie zakładają okularów przeciwsłonecznych. To akurat jest błąd, powinni jak im słońce w oczy świeci. Ale nie zakładają bo uważają, że przegapią pieszego. Boją się pieszych. I o ironio losu nie hamują przed przejściami. Pieszy twój wróg – na pewno porysuje karoserię. Parkują zawsze szeroko, nie wciskają się w wolne ostatnie miejsce. Szukają przestrzeni.
I szczerze mówiąc to ich nie lubię. Wolę tych co jeżdżą normalnie czy lato czy zima, nie kombinują i potrafią realnie ocenić sytuację na drodze. Wolę takich, którzy wiedzą kiedy zwolnić, kiedy przyspieszyć i nie jadą 40 jak można 70
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Wiosna
Wiosna moi drodzy. Wiosna za oknem, wiosna w parkach, wiosna na trawnikach. Na ulicach też wiosna. Tylko jakby nie wszyscy kierowcy to zauważyli. Dziwni jacyś są niektórzy kierowcy. Wiosna to wiosna, samochód trzeba umyć!
Oczywiście nie tylko umyć. W ogóle mycie to takie określenie symboliczne, tak naprawdę trzeba zrobić o wiele więcej przeróżnych rzeczy związanych z samochodem. Umyć tak, oczywiście. Ale wiadomo, jak się chce mieć czyste auto to trzeba myć raz na tydzień, nie ma to tamto. No i raz na pół roku nawoskować.
Poza myciem to co na pierwszy rzut oka widać to opony. Na jesieni zmieniają w ostatniej chwili na zimowe, a na wiosnę w ogóle nie spieszą się z zakładaniem letnich. Myślą, że zima jeszcze wróci? No bez żartów, nie mam już czasu ani ochoty na zimę. Pomijając moje zachcianki to prognozy nie przewidują. Do połowy kwietnia ma być pięknie,a  w drugiej połowie kwietnia czekać na zimę to jakby lekka przesada. Jakby to nie miało znaczenia letnie czy zimowe, to byśmy cały rok na zimówkach jeździli. Więc jakby nie patrzeć → opony zmienić trzeba.
Wiosna wiadomo, wycieczki i te sprawy. Chce się jechać gdzieś dalej. No więc jak się jedzie w długą trasę to poziom oleju i płynu w chłodnicy należałoby sprawdzić. Jak również uzupełnić płyn do wycieraczek. Niby banały ale umówmy się, w obojętnie której polskiej puszczy ciężko będzie o stację obsługi pojazdów, autoserwis czy choćby stację benzynową. Lepiej pomyśleć wcześniej.
Wszystko pięknie tylko co w środku? Tona piachu po zimie, pełne popielniczki, jakieś śmieci w schowku, brudne chodniki, które cierpliwie znosiły zimowe błoto? No jak jeździć w takich warunkach? Niby skąd wiem, że tak jest? Wiem, bo po pierwsze sama mam samochód, po drugie jak się śmieci nie mieszczą w schowkach to lądują przy tylnej szybie. Coraz więcej zużytych chusteczek albo opakowań po chipsach tam widuję. Zgroza normalnie.
A jak przygotować samochód na zewnątrz i w środku, tak fachowo, można przeczytać tutaj – http://www.autopasje.pl/jak-przygotowac-samochod-na-wiosne/ To tak jakby ktoś mi nie wierzył :P
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Rozterki
Przyjemności życiowe nie muszą odbywać się daleko od domu. Tak mi się wydaje. Bo w sumie to co najfajniejsze to mnie w domu zazwyczaj spotyka. A wiem o czym mówię, bo podróże to moja pasja.
Fajnie się podróżuje, fajnie odwiedza nowe miejsca, fajnie się przemieszczać z miejsca na miejsce. Naprawdę fajnie. Ale po tym wszystkim fajnie jest wrócić do domu i wykąpać się we własnej łazience. Wiem co mówię, bo kąpałam się w chyba stu łazienkach na całym świecie. I jednak u siebie zawsze mi najlepiej. Tylko u siebie wiem, że nikt podejrzany nie kąpał się przede mną pod tym samym prysznicem. Nikt pijany nie leżał w tej samej wannie. Nikt chory, brudny. Nikt, z kim chciałabym dzielić łazienkę. No dobrze, wiem, obsesja. Wiem, że sprzątają za każdym razem jak ktoś się wyprowadza. Walczę z tą obsesją i dlatego podróżuję. No nie, zaraz. Nie podróżuję dlatego, że chcę walczyć z obsesją. Walczę z obsesją żeby podróżować. Walczę bo wiem, że to obsesja w gruncie rzeczy bez sensu.
Ale jak wracam do domu to jednak odczuwam ulgę. No i teraz po kolejnym powrocie dochodzę do wniosku, że przydałaby się mała zmiana w mojej łazience. Mam prysznic. Całkiem miły prysznic. Wannę też mam. W ogóle mam fajną łazienkę, bo jakoś łazienka mi się zawsze dobrze kojarzy, w łazience odpoczywam.
Mam prysznic i w sumie do dziś nie myślałam, żeby to zmieniać. Znaczy prysznic jako taki zostanie, bo lubię jak się na mnie woda z góry leje. Tylko chodzi o ilość tej wody. Lubię jak się leje dużo. A nawet największa słuchawka prysznicowa nie da tyle wody co deszczownica. Tylko z kolei deszczownica bierze tej wody naprawdę dużo. Może by tak jedno i drugie zamontować? Nie byłoby chyba źle? Tak się zastanawiam, wprowadzać zmiany czy nie wprowadzać? No nie wiem. Tak rozważam. Całkiem jak tu → http://www.vabo.pl/wpisy/sluchawka-czy-deszczownica/
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Obcy
Nie powinnam tego głośno mówić, ale nie lubię jeździć po dużych miastach. Nie to, żebym nie umiała. Umiem i to całkiem nieźle. Nie lubię, bo kultura wielkomiejskich kierowców pozostawia bardzo dużo do życzenia. Bardzo bardzo dużo do życzenia.
Wielkomiejski kierowca jeździć umie, tego mu odmówić nie można. Przepisy również zna. Co nie znaczy, że zawsze zamierza je stosować. Wielkomiejski kierowca zanim zastosuje przepis patrzy, wobec kogo ma go zastosować. I tak, jeśli na przykład warszawiak ma przepuścić czy ustąpić warszawiakowi to nie ma sprawy, zrobi to. Ale jak widzi jakąś obcą rejestrację to już tej pewności nie można mieć. A już liczyć na grzeczność to w ogóle nie ma sensu. Warszawiak nie robi grzeczności nikomu z prowincji. Złośliwie i z premedytacją. Bo warszawiak jest u siebie, a on, ten drugi, jest obcy i tylko robi tłok na drogach. Prawdą jest że samochody Warszawa ma w obfitości, jest ich zawsze pełno na wszystkich głównych ulicach, na parkingach płatnych i darmowych, a małe uliczki to są tak pozastawiane że w ogóle nie ma o czym mówić. Parkowanie odbywa się po obu ich stronach i kij z tym, że wjechać ani wyjechać się nie da. No nie da się i tyle. Mnie się wydaje, że w ogóle te samochody tam stoją na stałe po to żeby nie podjechał nikt obcy. Sztuczny tłok robią. Nie wiem tylko co by było jakby tak karetka musiała podjechać albo straż pożarna.
Przyroda nie lubi próżni, więc kierowcy spoza Warszawy też dzielą samochody na warszawskie i nie warszawskie, tylko zachowują się wobec nich kompletnie odwrotnie. Samochód na poznańskich numerach bez problemu przepuści samochód z Wrocławia, ale warszawskiego nie przepuści. Dla zasady, bo sam nie raz nie dwa czekał i żaden warszawiak miejsca nie zrobił.
Tak jest nie tylko w Warszawie, tak jest w każdym większym mieście. Dlatego nie lubię jeździć po dużych miastach. Obrywam za darmo, bo ja zawsze dla wszystkich jestem uprzejma.
0 notes
emartusia-blog · 9 years ago
Text
Użytkownicy
Podróżuję to widzę. Jak widzę to wyciągam wnioski. A jak wyciągam wnioski to czasem się nimi z Wami dzielę. Nie za często. Nie mam czasu pisać tak często jak bym chciała. No i nie oszukujmy się, nie pisanie jest sensem i treścią mojego życia.
Sensem i treścią mojego życia są podróże małe i duże. Przy czym we wszystkich jest jeden warunek – jadę tam gdzie można dojechać samochodem. W zasadzie można powiedzieć, że mieszkam w samochodzie, chociaż to nie jest samochód campingowy. Jednakże mam w nim absolutnie wszystko co jest mi w drodze potrzebne, a jak trzeba to mogę się całkiem wygodnie przespać. Serio, serio. No z umyciem byłby problem, nie mam prysznica. Ale odpowiednio duża ilość mokrych chusteczek może i tę sprawę rozwiązać. A mokrych chusteczek zawsze mam spory zapas. Nigdy nie wiadomo gdzie wyląduję i jakie tam będą warunki.
Ale nie o tym dziś chciałam. Chciałam napisać o tym co widzę na drogach. Nieprawdą jest bowiem, że Polacy nie mają pieniędzy i nie kupują samochodów. Nieprawdą jest, że jeżdżą samymi starymi, używanymi trupami, że kupują samochody sprowadzane z Niemiec, że większość aut na drogach to dziesięcioletnie i starsze. Oraz, że te starsze są lepsze niż nowe i dlatego nimi jeździmy. Coraz częściej widzę nowe samochody, ośmielę się powiedzieć, że jest ich zdecydowanie więcej niż starych. Jako wytrawny użytkownik dróg mam dobre oko i potrafię odróżnić stare samochody od nowych, potrafię nawet zgadnąć czy samochodem jedzie właściciel czy ktoś inny. Nie żeby zaraz złodziej, ale ktoś z rodziny, powiedzmy żona samochodem męża albo odwrotnie. Bo jak jedzie właściciel to ma minę zdobywcy świata, jak jedzie ktoś inny to ma w oczach strach że zrobi ryskę na kierownicy. Serio, to widać. Widać jaki luz ma właściciel samochodu i jaki stres przypadkowy użytkownik. I widać, kto świeżo dostał prawo jazdy, chociaż ci nowi za wszelką cenę chcą udawać, że jeżdżą od lat. Ale od lat to ja jeżdżę i mnie nikt nie oszuka.
0 notes
emartusia-blog · 10 years ago
Text
Miasto z duszą
Lubię miasta z klimatem i  historią. Mają w sobie ducha, którego brak nowym miastom. Niby każde ma jakąś tam historię, niektóre nawet całkiem długą, ale nie oszukujmy się, taka Warszawa na przykład – wybudowana od nowa po wojnie. Nic to, że jest starówka, fakt pozostaje faktem, to nie to.
Co innego naprawdę stare miasta, z kamienicami pamiętającymi to i owo. Taki Gdańsk na przykład, albo Kraków. Jak się chodzi po takich miastach to człowiek od razu czuje się częścią większej całości. A z drugiej strony takim pyłkiem małym się czuje, bo jak inaczej można się czuć przy takich kilkusetletnich kamienicach co jeszcze zabory pamiętają?
Wrocław też mi się podoba. Ma w sobie coś fajnego. Niektórzy mówią, że to miasto jest kiepskie komunikacyjnie, ale chyba mają za duże wymagania. Jest taka specjalna grupa ludzi, którym się wydaje, że przejezdne miasto to puste miasto. Jak widzą koło siebie dajmy na to dziesięć samochodów to znaczy, że miasto jest zakorkowane. Ja tam lubię Wrocław, a jazda po nim też mi się wydaje prosta. No i Mieszkania Wrocław oferuje piękne i w cenach, które nie zabijają już na starcie. Do wyboru do koloru, a raczej do wyboru, do rozmiaru. Stare budownictwo, nowe budownictwo, mieszkania nowe i na rynku wtórnym, co kto lubi. Fajne są te nowe apartamenty, szczególnie na parterze bo maja patio. Ale te na wyższych piętrach też są fajne, mają duże tarasy. A jak ktoś nie chce tarasu to może sobie kupić małe mieszkanie z balkonem, albo i bez balkonu. Wrocław to wolność, dlatego lubię to miasto. No i jeszcze jedna rzecz – mają tam całkiem fajny ogród zoologiczny. Lubię ogrody zoologiczne, takie safari w środku miasta. Ja wiem, że to nie to samo co zwierzęta na wolności, to nawet nie jest namiastka tego co jest w rzeczywistości, ale i tak lubię chodzić do zoo. Patrząc na te wszystkie zwierzaki też można nabrać dystansu i innego spojrzenia na siebie i swoje życie.
0 notes
emartusia-blog · 10 years ago
Text
Ekologicznie
Lubię Kraków. Mówi się, że taki zabrudzony, że nic nie widać, że jeden wielki smog jak w Londynie. Ani w Londynie nie widziałam, ani w Krakowie nie widzę. Na mój gust nie jest źle, powietrze jak powietrze, w dużych miastach tak samo śmierdzi.
Nie żebym chciała napisać, że nic się na to nie poradzi i nie ma o czym mówić, bo właśnie coś się powinno poradzić i jest o czym mówić. Tylko to takie głupie gadanie, oczyśćmy Kraków, jakby Kraków leżał na bezludnej wyspie. A tymczasem powietrze się przemieszcza, w końcu wieją wiatry prawda? W Krakowie to nawet czasem i potężne wiatry wieją, w końcu to już prawie góry. A wiatr wiadomo, jeden smog rozwieje drugi przywieje. Nie ma się co łudzić, że jak w Krakowie ludzie przestaną węgla używać to od razu się czyściej zrobi. Albo jak samochody kraków opuszczą. Samochód jest w tej chwili najbardziej powszechnym środkiem transportu, nie widzę takiej możliwości, żeby krakowianie przesiedli się na rowery albo hulajnogi. Będą jeździć samochodami bo to jest najwygodniejsze i najszybsze. No może jak się w korku stoi to nie jest to takie szybkie, ale przynajmniej się siedzi, żaden obcy sąsiad nie chucha w kark ani co gorzej – nie kaszle prosto w twarz, można sobie posłuchać swojej ulubionej muzyki, a czasem nawet i kawę wypić, jeśli się wozi termos w samochodzie. To samo jest z węglem. Ludzie nie przestaną nim grzać bo jest najtańszy w ogólnym rozliczeniu. No i pytanie. Czym w takim razie będą opalane ciepłownie miejskie? Przecież to co mały domek spala całą zimę w kotłowni idzie na jeden wsad do pieca. Czy to nie jest czasem mydlenie oczu?
Nie da się oczyścić tylko Krakowa. Najwyższy czas pomyśleć jak oczyścić atmosferę globalnie. Tak żeby w żadnym miejscu kuli ziemskiej nie zbierał się smog, żeby wszyscy wszędzie mogli oddychać świeżym powietrzem, a nie wzorem chińczyków nosić maseczki.
0 notes
emartusia-blog · 10 years ago
Text
Niesmaczne
Życie w podróży pełne jest niespodzianek i niestety nie wszystkie są fajne. Większość jest fajna, nie da się ukryć, ale nie wszystkie. Czasem zdarzają się i takie, o których nie chcemy myśleć, których nawet nie chcemy dopuścić do świadomości. Niestety nie chcą sobie same iść.
Wybierając się w podróż trzeba być przygotowanym dosłownie na wszystko. Nie, nie przesadzam, jak na wszystko to na wszystko, przynajmniej mentalnie. Oczywiście, że nie można się zabezpieczyć przed wybuchem nuklearnym, powodzią czy huraganem. Ale nie oszukujmy się, o tym zazwyczaj odpowiednie służby ostrzegają. Znaczy o huraganach i powodziach, bo wybuch to wybuch, czy jesteśmy w podróży czy w domu może się zdarzyć w  każdej sekundzie.
W zasadzie wiele rzeczy może się zdarzyć w każdej sekundzie i będąc w domu na sporo z nich jesteśmy przygotowani, ale jakoś mało kto zabiera ze sobą w podróż leki na hemoroidy. Nie wiem czemu, bo hemoroidy szybciej powstaną w podróży niż w domu. Zmiana klimatu sprzyja zaparciom, a te sprzyjają hemoroidom.
Niesmaczne? Trudno, za to życiowe. Maści na odparzenia też pewnie większość z Was nie zabiera ze sobą, to samo się tyczy kropli do oczu. Po co komu w podróży krople do oczu, przecież nigdy nie używamy. Kto nie używa ten nie używa, a nawet jak nie używa to w apteczce takie rzeczy powinny być.
Podróżowanie nauczyło mnie, że większość rzeczy lepiej mieć ze sobą, szczególnie jeśli się podróżuje pakownym samochodem. Mnóstwo z tych rzeczy nie zajmuje dużo miejsca, a w krytycznej sytuacji potrafią uratować jeśli nie życie, to chociaż zdrowie. A jak się podróżuje po bezdrożach to już  w ogóle się nie powinno o takich rzeczach zapominać. Nie ma aptek na każdym rogu lasu, w każdej wsi ani nawet przy każdej głównej drodze w mieście. Czasem trzeba się naszukać i jest to naprawdę uciążliwe.
0 notes
emartusia-blog · 10 years ago
Text
Zasady
Nie nie i jeszcze raz nie. Bo nie. Nie i koniec. Nie ma mowy. Absolutnie i w żadnym wypadku. Nigdy w życiu. Mam zasady.
Mniej więcej takie i podobne zdania wygłaszałam blisko dwie godziny. Bo zasady to ja naprawdę mam. Może trochę dziwne, może niekonsekwentne ale moje własne i nie zamierzam z nich rezygnować dla kogokolwiek. Nawet nie to, że dla byle kogo, dla kogokolwiek. Nie i koniec. Po to są zasady żeby się ich trzymać. Co prawda niektórzy mówią, że zasady są po to, żeby je łamać, ale to nie ja. A już na pewno nie w sprawach zasadniczych. Bo zasadnicza sprawa jest taka, że jak gdzieś nie można wjeżdżać to nie można. A nawet jak można a się nie powinno to też nie można.
Są miejsca gdzie samochody jeździć nie powinny i nic mnie nie obchodzi, że auta kraków opanowały na wszystkie możliwe strony. Starówka powinna być święta, rynek też. No kurde, kto to widział, żeby samochodem pod zamek podjeżdżać. Ludzieeeee! I ja niby mam być kierowcą w takiej akcji? A w życiu! Nie ma takiej opcji. I nic mnie nie obchodzi, że to chodzi o jego babcię i że ona ma ważną sprawę na Wawelu. A niech sobie ma. Dorożka niech ją zawiezie albo cokolwiek.
Generalnie błogosławię tego, kto wymyślił samochód. To bardzo dobry wynalazek, ułatwia życie i takie tam. Transport na przykład. Podróż z jednego końca Polski na drugi nie musi trwać dwa tygodnie, można się w jeden dzień przemieścić przy odrobinie szczęścia. Szczególnie, że mamy autostrady. Więc tak, samochód to fajna rzecz. Ale nie może być tak, że samochód ma wszędzie wstęp i bezwzględne pierwszeństwo. Czasem jest po prostu tak, że trzeba być człowiekiem i tyle. A człowiek szanuje miejsca ważne. Takie właśnie są krakowskie zabytki i ja ich profanować nie będę. No w końcu mam zasady, prawda?
Pomijam to, że na taką wycieczkę w takim towarzystwie nie mam ochoty, ale tego głośno mówić nie będę.
0 notes
emartusia-blog · 10 years ago
Text
Wertepy
Mój blog nazywa się na drogach ale o drogach to ja jakoś mało piszę. Nie wiem czemu. Może dlatego, że tak na dobrą sprawę to mało dobrego o naszych drogach można napisać?
Dziura na dziurze dziurą pogania. Nowe autostrady niby trochę ratują honor naszego kraju, ale tylko trochę. Bo też nie są one takie idealne za jakie chciałyby uchodzić. Ale autostradami nie jeździ się tak znowu często. Na co dzień ludzie poruszają się drogami krajowymi, powiatowymi, czy po prostu tymi należącymi do miast i gmin. Czyli drogami, które lata świetności mają dawno za sobą, o ile w ogóle kiedyś były świetne. Na ogół nie były. No może przez pierwsze dwa miesiące swojego żywota.
Lubię za to patrzeć co po tych drogach jeździ. Wbrew pozorom nasi rodacy mają kilka ulubionych samochodów i niechętnie sięgają po inne, ciężko stwierdzić dlaczego. Moda? Opinie znajomych? Jak znajomy ma toyotę to wiadomo, że nie będzie polecał mazdy. A szkoda, bo mazda ma fajne modele, tutaj można sobie pooglądać: http://autoidea.mazda-dealer.pl/modele. Równie często można zobaczyć stare audi i stare bmw, najczęściej małolaty nimi jeżdżą. Taki szpan, nie do końca go rozumiem. Klasa średnia to volkswageny i ople. Naprawdę drogich samochodów jest mało. Mało też jest samochodów francuskich, zdecydowanie więcej niemieckich. Ponoć to ze względu na zawieszenie. Niby, że francuskie są niższe i w ogóle delikatniejsze i na naszych polskich drogach długo nie pożyją, a niemieckie są odporniejsze na wstrząsy i nierówności. Nie wiem ile w tym prawdy, za to sensu wcale. W Niemczech są porządne drogi to niby po co mieliby robić samochody odporne na wertepy, jak tam wertepów nie ma?
Coraz więcej na naszych drogach jest rowerów, niestety rowerzyści jeździć nie umieją ani trochę. Albo wcale nie znają przepisów i wydaje im się, że i tak każdy ich przepuści, albo znają przepisy bardzo dobrze i nie patrzą czy każdy respektuje ich obecność na drodze. W jednym i drugim przypadku są zagrożeniem.
0 notes