Tumgik
flow-dreamer · 6 months
Text
Czy czułeś się kiedyś jak niewolnik ?
Młody, gniewny, pełen wigoru, z aparycją na podbicie całego świata. Gdybym miał spojrzeć na siebie sprzed dekady, dzieciaka który ukończył Technikum, bez szczególnych wyników w nauce, patrzącego z pogardą na tytuły naukowe. Dziś bez namysłu dałbym mu w pysk...
Zastanawiam się czy gdybym nie słuchał wszystkich dookoła, oparł wszystko na własnym uporze i wytrwałości. Jak daleko bym zaszedł ? Jak daleko mogła by mnie popchać własna wyobraźnia?
Mimo mieszanych uczuć lubię wspominać tamten czas. Emocjonalnie nie byłem wtedy zbyt rozwinięty i skupiałem się wtedy na tym że kontakt z dziewczynami był dla mnie trudny. Pamiętam to przyśpieszone bicie serca wywołane nawet zwykłą rozmową z dziewczyną nie z "mojej ligi". Serce samo chciało mi wyskoczyć z piersi. Zew Młodości. Może właśnie to dziecinne zachowanie pozwalało mi się tak cieszyć i ekscytować każdą nową rzeczą poznawaną w tamtym czasie ? Zdobywanie umiejętności które wśród znajomych prowadziły do podziwu - czułem że nie odstaję wtedy tak bardzo od reszty, że nie wiele nas dzieli, że te różnice się zacierają. Nie było to jedynie poczucie przynależności do grupy społecznej.
Sprawiało mi to po prostu przyjemność.
Po tamtym gnojku nie został już nawet ślad. Został tylko zlękniony typ który ma prawie 30 na karku. To dziwne jak bardzo człowiek zaczyna się rozliczać z każdego dnia który nie spełnia jego oczekiwań "dobrze przepracowanego dnia", jak dzień odpoczynku przepełniają myśli co zrobi po powrocie do pracy i ile jeszcze potrzeba do ukończenia projektu. Ukojony tymi myślami zasypia późno w nocy, bo przecież nie pracował w dniu odpoczynku. Czysty absurd. Rano pamięta tylko niepokój poprzedniego dnia, niepokój który towarzyszył mu przed zaśnięciem... na szczęście nie pamięta większości koszmarów po przebudzeniu. Kolejny czeka go i tak zaraz po przebudzeniu... Niewolnik własnego umysłu. Mam nadzieję że Ty tak nie masz.
0 notes
flow-dreamer · 8 months
Text
Kiedy miną te lęki ?
Widzieliście kiedyś ten filmik w internecie który jest wycinkiem wywiadu z muzykiem o pseudonimie Pitbull ? Tłumaczy w nim jak w dzieciństwie kiedy uczyliśmy się chodzić każdy nas wspierał, dopingował i umacniał że dasz sobie radę - co jest zupełnym przeciwieństwem tego co spotyka nas w dorosłości gdzie musimy opierać się zdaniom rodziny i przyjaciół "starających się ściągnąć nas na ziemię".
Cóż... u mnie z racji że nie byłem jedynym dzieckiem moich rodziców dodatkowo musiałem walczyć jeszcze ze zdaniem "Dlaczego nie możesz być jak twój brat ?" Wydaje mi się że jest to jeszcze groźniejsze niż walka z brakiem poparcia od najbliższych. Pamiętam że uciekałem wtedy z życiem do świata cyfrowego, gdzie przez chwilę mogłem znaleźć azyl dla wizji samego siebie który mógł czuć się szczęśliwy.
Jak się niestety w późniejszym czasie okazało tak "błahe" zdanie z ust rodzica było początkiem wytworzenia się we mnie mechanizmu który polegał na warunkowaniu dosłownie wszystkiego.
"Muszę się dobrze uczyć żeby rodzice mnie kochali."
"Nie mogę tego robić bo rozgniewam rodziców."
O ile początkowo zdało się to działać całkiem sprawnie jako motywacja do działania(np do nauki kiedy bardzo mi się nie chciało :P) zupełnie nie pozwoliło mi rozwijać siebie jako człowieka o własnych zdaniu, mającego własny pomysł na siebie. W ten oto sposób pamiętam jak mając koło 7/8 lat powiedziałem sobie
"Muszę odstawić rysunek bo są raczej marne szanse że zarobię z tego na życie"
Do dziś męczą mnie myśli że gdybym był silniejszy i bardziej dążył do swoich celów mógłbym dziś nie lękać się pytania:
"Kim ja właściwie chcę być ?"
0 notes
flow-dreamer · 8 months
Text
Przetrwałem
i co poza tym ? Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego tak wiele smutnych wiadomości i historii ląduje w internecie ? Nie wydaje mi się by sprzedawały się lepiej. Bardziej wydaje mi się że to kwestia że wyraźniej je dostrzegamy. Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek pisał o czymś miłym co wydarzyło się w moim życiu. O ukończonym projekcie, o podwyżce, o ukończonym projekcie na studiach. Wiem gdzie mi tego brakowało, na jakim etapie życia i od kogo. Czasu nie cofnę i tego nie zmienię. Więc może zacznę od dzisiaj. Chciałbym to spisywać: bo od nadmiaru myśli głowa mi pęka, a bez spisania wyleci mi to z głowy.
Więc dzisiejszym zwycięstwem jest to że przyznałem się: nie doceniałem własnych zwycięstw i od dziś chcę to zmienić :)
0 notes
flow-dreamer · 11 months
Text
Chyba muszę sięgnąć po pomoc...
Nigdy bym nie pomyślał że będę musiał wrócić na terapię. Chociaż tutaj lepszym stwierdzeniem byłoby powiedzenie że "Nigdy więcej nie chcę wrócić na terapię." Nie mam tu na myśli żadnej krytyki terapii czy złych wspomnień z tym związanych, a raczej przeświadczenia że " jednak sobie nie poradziłem ", "wciąż coś we mnie tkwi", "nie byłem na tyle silny żeby poradzić sobie z tym samemu".
Pamiętam jak podjąłem decyzję o zakończeniu terapii bo stwierdziłem że dam sobie radę od tego momentu, że teraz wszystko się zmieni i że poznałem wzorce jak pracowaliśmy z moimi problemami, czyli jestem w stanie sobie sam z tym poradzić. Wiem jak powinienem rozpoznawać, analizować. Rozwiązania przyjdą w drodze.
Niestety chwilę po zakończeniu terapii rozstałem się z dziewczyną z którą byłem wtedy w relacji. Bardzo mnie to zabolało bo ostatnie dni walczyłem o naszą relację, a Ona zerwała ze mną przez telefon... tłumacząc się że to przez to że Tata miał falę epidemii Coronavirusa w pracy... Potem powrót to toksycznej byłej, znowu przeprawy i cyrki, aż w końcu się od niej uwolniłem. Po prostu się pokłóciliśmy na środku ulicy. Wróciłem do niej tylko po rzeczy i nigdy więcej się potem nie widzieliśmy.
I teraz mam wrażenie że tak skończy się i ta relacja. Mimo że jest inaczej i że mam kogoś kto też przeszedł wiele... ale nagle zrobiłem błąd i brak kontaktu.
To już nie ten młodzieńczy etap kiedy mówisz że- "to tylko nic nieznacząca kłótnia, przejdzie jej", albo "nie ta, to następna".
Jestem bardzo zakompleksionym facetem + historia moich związków to jakiś kogel-mogel i pierwsza myśl po którymś scenariuszu "Ze mną jest coś nie tak. Ja... Ja muszę być jakiś zjebany,". Potem, gdzieś się te myśli zbierają w taką kupkę i zaczynają we mnie gnić, bo nie usuwam ich. Zawsze się karmiłem taką negatywną energią bo rywalizacja to moje drugie imię. Potem trafia Ci się taka osoba na twojej drodze życia która docenia to kim jesteś, jaki jesteś, jaka się przy Tobie czuje i zapominasz o kupie gówna która w Tobie jest, bo jej się nie pozbyłeś. Zostawiłeś ją by móc się napędzać, ale tak na prawdę o niej zapomniałeś i dopiero kiedy powinie się noga, dorzucasz znowu to do tej kupy gówna i nagle się okazuje że podobny problem kiedyś już był.
Spotęgowanie tego doświadczenia jeszcze bardziej przytłacza i umacnia mnie w negatywnym myśleniu. Seryjnie mam takie myśli- że to już jest koniec tego związku i mimo źe tego nie wiem, że może Ona tak prostu na to zareagowała... w ciągu ostatnich 4 dni wymieniliśmy może 14 wiadomości. Właśnie pisząc to nie mogę zrozumieć jak to może być zapowiedzią tego, że to już jest koniec. Znaczy wiem dlaczego tak myślę - bo właśnie tak ostatnie moje relacje się kończyły - 0 kontaktu poza jakimiś pojedynczymi wiadomościami i jeszcze jakby zerwała ze mną przez telefon, to już takie 2 Hit Combo. To poniekąd chyba jest akurat wyznacznik ile znaczyliśmy dla tej drugiej osoby że nie chce jej się tego powiedzieć nam w twarz, prosto w oczy.
Tak się wkręciłem w to całe negatywne myślenie że na prawdę chciałem sobie coś zrobić. To dla mnie też niezbadana wiedza dlaczego ludzie zadają sobie ból - po to żeby coś czuć ? a może bo znają ten stan jak smak łez na policzku?
Stwierdziłem że tak nie może być że chce ze sobą skończyć bo związek mi nie wyszedł... dlatego w Lipcu wracam na terapię.
Dzięki M że miałaś chwilę czasu żeby ze mną popisać i pocieszyć mnie. Dziękuję Ci mamo że jesteś i pierwszy raz od dawna przytuliłem Cię tak że poczułem wspaniałe ciepło.
Yo!
1 note · View note
flow-dreamer · 11 months
Text
Dziś mija kolejny dzień. Trwam w jakimś letargu. Uzależniłem się od tego jak druga osoba na mnie wpływa. A raczej w chwili obecnej nie wpływa. Nie sądziłem że brak wiadomości o poranku o treści " Dzień Dobry " może wywołać taką pustkę w człowieku.
Jestem chory. Rozumiem to i mam tego świadomość... A przynajmniej tak mi się zdawało że wiem. Widać przeceniam tutaj swoje możliwości.
Boję się kolejnego dnia tortur i myśli że znowu nie napiszesz, i że każda kolejna godzina bez kontaktu z Tobą zawładnie mym umysłem.
Widzisz... Popełniłem błąd i wydaje mi się że zamiast pracować nad nim we dwoje, to zostałem z nim sam. W odosobnieniu. Zostałem zepchnięty na bok jak przeszkoda.
Pewnie że można tu rozważać wiele sposobów jak rozwiązać ta sytuację... Mogłem nie wychodzić z samochodu kiedy mnie odwoziłaś, ale widziałem że unikałaś tematu i pewnie gdybym nie zapytał nie odezwała byś się wtedy słowem. Mogłem następnego dnia przyjechać do Ciebie bez zapowiedzi i naprawiać sytuację od razu - ale nic nie pisałaś, nie odzywałaś się więc stwierdziłem że chcesz to przemyśleć. Następnego dnia mówisz że nie masz czasu - co wiem że było kłamstwem i po prostu nie chciałaś mnie widzieć.
Związek to taka dziwna zagadka psychologiczna gdzie dwoje ludzi zaczyna łączyć niewytłumaczalna dla mnie więź. Do dziś nie wiem skąd bierze się to magiczne uczucie. Uwielbiam patrzeć na to jak pary po 50 latach nadal trzymają się za ręce, niczym w romantycznej opowieści.
Z ich opowiadań pamiętam niewiele - za to pamiętam że na pewno byli razem w szczęściu i w nieszczęściu. Że pracowali nad sobą. Razem. Może i każde z osobna też... ale nad problemami pracowali razem. Dlaczego my nie możemy ?
2 notes · View notes
flow-dreamer · 1 year
Text
I blame you!
Mieliście tak kiedyś... nie no przesadzam - NA PEWNO mieliście tak kiedyś że winiliście kogoś za okoliczności w jakich się znaleźliście, winiliście ich za krzywdę która wam się stała, winiliście ich za decyzje które podjęli. Pamiętam nawet spokój w niektórych sytuacjach towarzyszący momentowi w którym mówisz "To jego wina, bo..." i nagle cały ciężar tej niezręcznej sytuacji z Ciebie ulatuje - niczym magiczne zaklęcie które zdejmuje z Ciebie czar, jakbyś zrzucił 20 kg kamizelkę do ćwiczeń ze swoich ramion. Genialne. W głowie mówisz sobie - jesteś mistrzem, a błąd nie leży po twojej stronie.
Uwielbiamy mieć rację, czuć smak wygranej, wracać myślami do tego poczucia wyższości "Bo ja mam rację...". Ten krótki moment tryumfu stawia, to 5 min na piedestale własnego ego - jak Ferrero Rocher, po prostu wyraża więcej niż 1000 słów.
Natomiast 6 minut później przychodzi refleksja - zwycięstwa niczego nas nie uczą, a w moim przypadku to już w ogóle nic mnie nie uczy. Mam wrażenie że refleksja przychodzi tylko jako automatyczny proces w reakcji na jakiekolwiek zdarzenie. A wszystko zaczyna się od prostego:
" Czy ja na pewno nie zawiniłem... "
0 notes
flow-dreamer · 1 year
Text
Happy Nowy Rok
Życzenia wiele tu nie zmienią.
Można tu wymyślić stos rzeczy które chcemy aby magicznie spłynęły rodzinie, znajomym, przyjaciołom i nowopoznanym osobom na impresie sylwestrowej.
Przed świętami Bożego Narodzenia w tym roku wpadł w mojej ręce post na Linkedin. Nie przytoczę z pamięci autora - ale temat posta pamiętam dokładnie. Opisywał rozmowy telefoniczne z telefonu zaufania dla najmłodszych - osoba która pisałą tego posta była członkiem wyższego szczebla odpowiedzialnego za to przedsięwzięcie. Rozmowy w tym poście generalnie dotykały tego jak bardzo traktujemy święta jak Projekt. Wszystko ma być idealnie, po naszemu i musi być zrobione w 100%... W trakcie czytania tego posta niesmak dotknął również mnie(czułem że jest wycelowany również we mnie), ponieważ jako indywidualista liczę zawsze na siebie i wolę coś zrobić po swojemu "bo zrobię lepiej". Te dzieci których rozmowy zostały tam przytoczone liczyły na akceptację tego w jaki spsób pomagały - nic więcej. Pamiętam że koniec czytania tego posta zwieńczyła łza która spadła mi z policzka za telefon. Ja też chciałbym być bardziej doceniony - w pracy, przez przyjaciół, przez rodzinę.
Myślę że to dobra myśl przewodnia na ten 2023 - nauczmy się doceniać to co mamy. Nieoceniajmy zbyt surowo, bądźmy powściągliwi i bardziej obiektywni. Wszelkie niedogodności i niekomfortowe myśli potraktujmy jako paliwo które będzie nas napędzać w dążeniu do celu. A życzenia ? Życzmy sobię zdrowia. Przedewszystkim zdrowia. Tego fizycznego i psychicznego. O resztę zadbajmy własnym wysiłkiem. :)
0 notes
flow-dreamer · 1 year
Text
Kolejny dzień
Właśnie skończyłem butelkę wódki. Kończy się sobota, a ja nie zrobiłem nic. Ten koszmar trwa już kolejny miesiąc. Mimo że weekend jest od tego by odpocząć - ja mam przeświadczenie że powinienem nieustannie pracować, cisnąć, iść do przodu... Może wydawać Ci się to niezdrowe, może nawet i chore, lecz jest prawdziwe. Szacuję że w ciągu moje procesu dorastania do tego kim chciałbym zostać straciłem jakieś 2 lata życia na niewłaściwych decyzja które pchnęły mnie w depresje, nerwice i stany lękowe. Wepchnęły mnie w strefę komfortu oferującą stałą dawkę zniewolenia strachem. Boję się zaryzykować bycia szczęśliwym... Niestety nie nauczyłem się żyć dla siebie - wmawianie sobie że trzeba żyć dla kogoś było prostsze. Szczególnie będąc tak nieświadomym życia które przeciekało mi przez palce, spędzając czas na zadowalaniu innych. Tak właśnie egzystuję z myślą że muszę nadrobić dwa lata życia, a tak na prawdę jest ich więcej... Chcę od życia więcej. Chcę sięgnąć po swoje i nie myśleć o tym że mogę się sparzyć...
0 notes
flow-dreamer · 1 year
Text
Przegrać marzenia
Pamiętam że porażka zawsze bolała i to widma przegranej mamy się obawiać - tak nam mówiono. Gdzieś w procesie dorastania chyba każdy wypracował sobie jakiś sposób radzenia z sytuacją ściskającego z nerwów żołądka, czy migreną blokującą przepływ myśli...
Jest sobota. Obudziłem się po 8, wstałem po 10, a do komputera siadłem po 11. Tylko po co ? W głowię słyszę głos Ojca:
"Sobota jest dla mnie najgorszym dniem tygodnia."
Dla niego już od jakiegoś czasu nie jest to dzień odpoczynku, tak samo jak dla mnie. Natura tego uczucia dla nas obojga jest zupełnie inna - jednak wydaje mi się że wywołuje podobny ból żołądka.
Obracam głowę w prawo i widzę przykryte śniegiem ulice, drzewa, budynek sklepu... i z myślą przywołanych wcześniej słów zastanawiam się po co mi weekend. Od jakiegoś czasu nie umiem go wykorzystać. Straciłem zapał do hobby - straciłem zapał do tych czynności na których kiedyś upływał mi niezliczony strumień czasu, gdzie wyczekiwanie drobnych chwil kiedy będę mógł odpłynąć w jedynie mnie znaną krainę zapomnienia, wolną od trosk i dorosłości sprawiało przyjemny ból. Teraz sens istnienia nadaje mi dzień roboczy - i nie zrozum mnie źle, bo rozwój własnych umiejętności sprawia mi ogromną satysfakcję - jednak jestem z natury niecierpliwy, a w długotrwałych procesach to jak wrzód na dupie i moja percepcja trochę zwolniła ostatnimi czasy. Pragnę by znów poczuć ten młodzieńczy zew do znalezienia się w swoim świecie, w moim mały pokoju do którego wejście znam tylko ja. Gdzie każda minuta jest osobną przygodą i nawet tak symboliczna chwila warta jest oderwania się od rzeczywistości by zastygnąć w bezruchu i marzyć...
0 notes
flow-dreamer · 1 year
Text
Przerywam milczenie
Ehhh... Nie wiem nawet czy to ma sens - czy cokolwiek co robię ma sens. Tak bardzo chciałem nadać każdemu oddechowi znaczenie że zapomniałem że nie wszystko w moim życiu musi być podniosłe i służyć wyższemu celowi. Zupełnie jak ten post. O napisaniu tych kilku zadań myślałem latami - tak jak latami się powstrzymywałem...
"Po co będziesz to pisał..." "Chcesz zacząć ? Pierwszy tekst musi być długi, zaciekawić czytelnika!" "Nigdy czegoś takiego nie robiłeś więc jak sobie to wyobrażasz ? Trzeba być wytrwałym, pisać codziennie !"
W mojej głowie stworzyłem najtrudniejszego przeciwnika na swoje podobieństwo... Wygląda jak ja, mówi jak ja, i zatruwa mój umysł Strachem. Ta gorsza wersja mnie po raz pierwszy musi w końcu przegrać.
1 note · View note