jadenta-blog
jadenta-blog
A
10 posts
Proste to "A", prawda?
Don't wanna be here? Send us removal request.
jadenta-blog · 8 years ago
Text
Krótka bajka o miłości
Miłość to prawda trudna, ale zarazem bardzo prosta, bo nic przecież w życiu nie jest prostszego, niż miłość, a z drugiej strony nic nie jest trudniejszego do zrozumienia nad miłość.
Tumblr media
Chłopak chciał zabrać w to miejsce Dziewczynę już od dawna. Mały klif na skraju gęstego lasu, z którego za każdym razem widać zachodzące słońce w ten jeden, niezapomniany sposób, odbijające się w nieskończenie dalekim oceanie, był niezwykłym miejscem. Jednak zachwyt nadchodził tam nieco później. Nastawała noc, przepełniając niesamowitością zakątki ludzkich serc, kierując ich oczy ku górze, gdzie małe, jasne rozbłyski ogromnych gwiazd walczyły z nieprzeniknioną ciemnością. Chciał Jej pokazać właśnie to, ale ważniejsze i piękniejsze było i tak to, że usiądzie na skraju klifu z Nią. Połowa sierpnia czyniła tę noc szczególną. Wtedy rodzice zabierają dzieciaki do okien i mówią  “Patrz, spadają gwiazdy! Pomyśl swoje najskrytsze marzenie i mocno zaciśnij piąstki, żeby się spełniło”. Chłopak wiedział, gdzie patrzeć. Gdy nastanie mrok a pierwsze rozbłyski zimnego, gwiaździstego światła dotrą do oczu, złapie Ją, staną przodem do wody, patrząc na północ. Chwyci smukłą dłoń, nie zwracając uwagi na zaskoczenie, malujące się na tych delikatnych policzkach i skieruje Jej wzrok na gwiazdozbiór bohaterskiego Perseusza. Będzie tylko czekał, aż pierwsza łuna przeszyje ciemność, błyskając lekko w rozszerzających się z zachwytu źrenicach Dziewczyny. To będzie ten moment, w którym Jej to powie. Wszystko, co krył w sercu przez lata.
Teraz jednak dopiero wychodzą z lasu. Oboje trzymający ręce w kieszeniach ciemnych bluz, spotykających się w pasie ze zwykłymi dresami. Rozmawiają o tym, co zwykle, sącząc powoli jabłkowe Sommersby. Studia, praca, rodzina, dawna szkoła i starzy znajomi. Powoli zbliżali się do urwiska. Usiedli na skraju, uważając, żeby nie trafić na starsze, osuwające się kamienie, prowadzące w przeraźliwą głębię wiele metrów niżej. Słońce powoli stawało się coraz bardziej czerwone, chowając się za horyzontem, aby pozwolić Pani Nocy nadejść i wprowadzić inną rzeczywistość. 
Z biegiem czasu mówili mniej. Dziewczyna ledwo sięgała chłopakowi do ramion. Pozwalała, aby kasztanowe włosy opadały na miękki, trawiasty dywan. Badała milknącego towarzysza przenikliwym wzrokiem swoich brązowych, głębokich oczu. Poiła się słodkim zapachem lasu, odpoczywającego po upalnym dniu. Czuła woń Chłopaka, skrycie się nią delektując, jednocześnie wiedząc, że na tym musi skończyć. Zamyśliła się. Mieli jedno wspólne zdjęcie sprzed paru lat, wiszące u Niej w pokoju nad biurkiem. Czasami, gdy świat już usypiał a Ona nadal uczyła się na ostatnie zaliczenia, lubiła patrzeć na szczerze uśmiechającego Chłopaka, spoglądającego na Nią swoimi magicznymi, niebieskimi oczami z fotografii.  Znała go od dzieciństwa. Rodzice się przyjaźnili. Razem podróżowali na wakacje, na pierwsze części Harrego Pottera do kina. Wspólnie jeździli na rowerach, rzucali petardy, zapalili pierwszego w życiu papierosa i w ukryciu wypili pierwsze tanie piwo. Dalej stała niewidzialna granica. Niewypowiedziany przez nikogo pakt, niepodpisana czyjąkolwiek krwią przysięga, broniąca i Jego i Ją przed czymś więcej. Dziewczyna znała swoje serce, wiedząc, kogo chce. Nie była przy tym mało spostrzegawcza. Szybko zauważała zachowania innych. Od razu wyciągała wniosku i zwinnie łączyła je w swoim umyśle. Od dawna widziała, że nie tylko Jej serce wyrywa się do kogoś bliskiego. 
- Wstań... - Chłopak cicho wyciągnął Ją z długiej zadumy. 
Podniosła się, podpierając się na zroszonej już trawie. On powoli do niej podszedł, niespodziewanie ujmując jej prawą dłoń. Stał za Nią. Na tyle blisko, że czuła jak Jej wystające łopatki dotykają Jego piersi. Dotyk - tego nieistniejący pakt surowo zabraniał. Przez kilkanaście lat nikt nikogo nie trzymał za rękę, nikt nikogo nie przytulał, nikt nikogo nie dotykał. W Dziewczynie wybuchła nadzieja i strach. Umysł pracował szybciej niż kiedykolwiek. 
- Patrz tam. Te gwiazdy układające się jakby w krzyż to gwiazdozbiór Perseusza, który uratował Andromedę. Dziś noc perseidów. Będą wylatywały właśnie stamtąd. Jeśli jakąś zobaczysz, to pomyśl o swoim skrytym marzeniu a ja pomyślę o swoim. - Powiedział, trzymając ciągle Jej dłoń. 
Trwali w bezruchu, wsłuchując się w spokojne wrzaski fal, uderzających o skały. Po chwili niebo przeszyła pierwsza, lecąca przez ułamek sekundy gwiazda, odbijając się w oczach dwóch obserwatorów zanurzonych w tej jednej jedynej, cudownej chwili. Świat na chwilę umknął rzeczywistości. Czasowość zniknęła wraz z całą świadomością, pozostawiając tylko parę brązowych i niebieskich oczu, świetlistą łunę, miliardy nieskończenie odległych gwiazd  i... uścisk dłoni. Pomyśleli marzenia. Skryte na samym dnie serca, ale jednak je wypełniające. Intymne i niedostępne nawet dla Boga a jednocześnie bezbronne w swojej własnej nagości. Nikt nigdy nie uzyska wiedzy o myślach tych dwojga, stojących na krańcu rzeczywistości, z może jednym wyjątkiem. 
Chłopak w milczeniu stanął przed Dziewczyną, która nieśmiało spuściła na Niego wzrok. Dłonią ujął Jej Twarz tak, żeby spojrzenia się spotkały. Dostrzegł głębię, której nie widział latami wpatrując się w nocne niebo. Poczuł w sercu ciepło, jakiego nie doświadczał wcześniej. Dokładnie badała niebieską głębię Jego oczu, wyłaniającą się spod czarnej czupryny, popękane usta, kwadratową szczękę, falujące piersi i szybki, płytki oddech. Marzyła o czymś takim jednocześnie wiedząc, że nie może do tego dopuścić.
- Jesteś moja - szepnął s��abym głosem, ciągle wpatrując się w cud.
- Nie jestem - cicho, ale stanowczo odpowiedziała Dziewczyna, wiedząc, że to nie może się stać.
- Więc zrzucę Cię ze skały - szept się załamał.
- Nie zrzucisz - powiedziała, lekko przechylając głowę, ale ciągle nie zrywając spojrzenia.
- Ale kto Cię obroni? - głos Chłopaka przeszedł w jęk.
- Ty sam. Twoja miłość.. 
Tumblr media
Dialog na końcu jest najgłębszym i najpiękniejszym, jaki poznałem. Myślę, że jak dotąd to mój najważniejszy post. Temat miłości chodzi mi po głowie od dawna, tylko jak go opisać? Tischner dobrze ujął problem trudności miłości (cytat na samej górze). Nakreśliłem pierwszy tekst, po czym go usunąłem. Wyrzeźbiłem drugi, też wyrzuciłem. Bo źle wytłumaczony ,,bo nie od początku, bo niezrozumiale, bo czy mam prawo do pisania o miłości? Czy można o niej coś powiedzieć?” Spróbujmy.
Kto ma prawo mówić o miłości?
Dzieci nie, bo są za mało doświadczone. Młodzież nie, bo za mało i zbyt fałszywie doświadczona. Szczęśliwe małżeństwa nie, bo nie doświadczyły trudności. Nieszczęśliwe małżeństwa nie, bo nie umieją miłości. Singlowie nie, bo nie znają miłości. Starsi ludzie nie, bo miłość jaką znają już nie jest miłością. Księża nie, bo to przecież księża. Siostry zakonne nie, bo to przecież siostry zakonne. Nasi rodzice nie, bo się nie znają. I wiecie co? Gówno prawa. Każdy ma prawo mówić o miłości. I wiecie co? Też gówno prawda. Oburzeni? I bardzo dobrze. 
Każdy o miłości coś słyszał, każdy pewnie coś czuł, czegoś doświadczył, raz sobie popłakał, raz poużalał, raz był szczęśliwy. Stawiam zatem pytanie, czy każdy może mówić o miłości? Moim zdaniem coś mówić może, ale nie każdy może o niej uczyć i ją dawać. 
Czy miłości trzeba uczyć? 
Dyskutowałem ostatnio na grupie filozofii z dwoma starszymi panami na ten temat. Po przeczytaniu opinii w stylu “Miłość jest przygodą bez mapy”, “Miłość jest namiętna, przemija, pojawia się i znika, jest niepoważna, nie można mówić o jakiejś teorii” czułem frustrację. Czemu, skoro to brzmi tak fascynująco i pięknie?
Przyjmijmy zatem taki obraz. O miłości może mówić każdy i każdy może jej uczyć. W miłości nie ma żadnej teorii, żadnych autorytetów. Jest szalona, niepoważna. Jest uczuciem, pojawia się i przemija. To teraz eksperyment. W sumie bardziej pytanie i obserwacja. Powiedzcie mi, gdzie jesteśmy? Rozejrzyjcie się. Ile znacie szczęśliwych związków? Tylko takich tru szczęśliwych, a nie po prostu trwających. Takich, gdzie jedna osoba jest drugiej Skarbem przez duże “S”. Takich, gdzie dwie osoby patrzą na siebie codziennie jak na nowy cud w życiu. Ja dwa. Ile szczęśliwych małżeństw znacie? Takich, gdzie są kłótnie, ale z perspektywą siedzenia na starość razem na werandzie, na bujanym fotelu, trzymając się za przepracowane dłonie i czekając na przyjazd ukochanych wnuków. Ja znam dwa, choć nigdy nie wiadomo jak to będzie. Ile za to słyszę i czytam o bólu, krzywdzie i kłamstwie? Oj, dużo. Już nie mówię o wojnach, głodzie i nędzy na świecie, daruję sobie. Zajmijmy się samymi związkami. Ciągłe “boli jak cholera”, “kłamał/a”. Ciągłe “loooszki to coorvy” na grupach na Fb. Rozumiem, że to jest ta namiętna, prawdziwa i szczera miłość wokoło. Czemu ukochani sprawiają ból, którego nie spodziewalibyśmy się nawet od obcych? Czemu mężowie idą od żon do młodszych dziewczyn? Nawet nie próbujcie handlować tym, że “tylko niektórym się po prostu udaje”, bo to znów gówno prawda z takim podejściem. Jesteśmy osobami i jako jedyni na tym świecie możemy kochać. Jako jedyni kochać nie umiemy.
Miłość potrzebuje autorytetu. Potrzebuje teorii, silnego fundamentu, konkretnych zasad. Miłości trzeba się uczyć i jeśli o miłości chcemy mówić, to jest jedna konkretna miłość. To pojęcie absolutne. Mówiąc o miłości jako o miłości, nie mówimy o różnych miłościach. Miłość to miłość konkretna. Teraz zrozumcie mnie dobrze. Są różne sposoby okazywania miłości - jedna osoba kochając okazuje to w sposób taki i taki a druga w inny. Jedna namiętnie, inna spokojnie. Ale miłość to zawsze miłość. Matka inaczej kocha córkę i córka matkę. Inaczej dziewczyna chłopaka i chłopak dziewczynę. Ale to nadal miłość. Tylko inaczej okazywana. Czemu stoję na takim stanowisku? Spójrzcie na to rozumowanie. 
Każdy może mieć swoją teorię miłości. Pawła teoria miłości dopuszcza ranienie. Paweł mówi, że kocha i jednocześnie rani. Zatem Paweł nadal kocha, bo przecież taka jest jego teoria miłości.
Czy to nie absurd? Miłość dopuszczająca ranienie to nie miłość. Miłość dopuszczająca kłamstwo to nie miłość. Kropka. 
Teoria miłości
Nie zmuszę nikogo do kochania (mógłbym tu napisać, że do kochania w określony sposób, ale tego nie zrobię, bo kochać, to kochać). Mam na myśli kochanie prawdziwe. Czy uważam, że ja kocham prawdziwie? Mam jeszcze resztki przyzwoitości i śmiało mówię, że cholernie mi do tego daleko, jak pewnie każdemu. Chcę się jedynie podzielić teorią miłości, którą poznałem jakiś czas temu, próbuję ją przyjąć i uważam za jedyną właściwą, a do tego niezwykle piękną. 
Wyrobiłem ją sobie w pierwszej kolejności dzięki książce ks. dr Karpińskiego “Zrozumieć człowieka”, w której analizuje kazania ks. Józefa Tischnera, gdzie o miłości dużo. W drugiej kolejności przez “Pachnidła” o. Szustaka (check on YT), gdzie analizuje wers po wersie “Pieśń nad Pieśniami”, wykładając teorię miłości. W trzeciej kolejności poprzez kochanie mojej byłej dziewczyny i doświadczanie Jej miłości. W czwartej poprzez obserwację swoich rodziców. Dwiema ostatnimi rzeczami się w tym tekście nie zajmę, chociaż miały i mają na mnie ogromny wpływ, jednak są zbyt “moje” i nie ma sensu ich jak na razie przedstawiać. Lecimy.  
Po pierwsze. Miłość nie jest uczuciem. Miłość jest postawą wobec innego. Nie jest to uczucie, bo uczucia są zmienne i przemijają. Czy miłość jest zmienna? Dzieje się w niej tylko jedna rzecz, którą można nazwać zmianą i wspomnę o niej później. Czy miłość przemija? Nie. Uczucia - tak. 
Tumblr media
Można się zakochać i później to mija. To zauroczenie. Miłostka. Zafascynowanie. Emocja, wyrywanie serca, zachwyt. Miłość taka nie jest. 
Jaka jest różnica między zakochaniem a kochaniem? Zakochujemy się w dobru u drugiego człowieka. Ktoś pięknie śpiewa, tańczy, wygląda, uprawia sport. Odnaleźć dobro w człowieku nie jest sztuką, bo jest go dużo i dobro się pokazuje. A co z syfem? Tym całym brudem, który siedzi w każdym człowieku. Każdy z nas ma jakąś własną śmierć. Zakochasz się w śmierci? Nie. Nie ma w tym nic pociągającego, nic pięknego, nic dobrego. Gdy zauroczymy się w czymś dobrym a później dostrzeżemy to zło, to zauroczenie przeminie. Mówimy “kocham Cię”, później dostrzegamy zło w drugim człowieku i odchodzimy. Kiedy szczerze kochamy a nie zakochujemy się? Kiedy po zobaczeniu całego zła w drugim człowieku pragniemy powiedzieć mu “Jesteś mój”, “Jesteś moja”. Kiedy mamy odwagę wziąć to całe zło drugiego człowieka na nasze barki i pracować nad tym, żeby zniknęło, jednocześnie mając świadomość, że może nie zniknie do śmierci. Kiedy chcemy oddać nasze śmierci drugiemu człowiekowi, żeby nam pomógł. Kochamy, kiedy mamy świadomość, że druga osoba może nas przyprawić o śmierć, a jednocześnie dalej chcemy walczyć o życie z tą osobą. Wiecie co jest pięknego w przysiędze małżeńskiej? Będę z Tobą aż do śmierci. Nie chodzi o śmierć na starość, żeby było romantyczniej w kościele. Te słowa znaczą coś strasznego, pięknego i odważnego: Jeśli bycie z Tobą ma mnie przyprawić o śmierć, to będę z Tobą aż do śmierci.
Miłość jest czymś typowo ludzkim. Ma charakter dialogiczny. Nie istnieje we mnie. Nie istnieje w Tobie. Miłość jest między nami. Miłość to jest coś takiego, co istnieje między człowiekiem a człowiekiem. Miłość jest relacją międzyosobową, która ujawnia jakiś brak w człowieku. Ontycznie rzecz ujmując człowiek mógłby istnieć samodzielnie. Jednak, spoglądając nań egzystencjalnie, potrzebuje drugiego człowieka. Czy Romeo nie mógłby żyć bez Julii, a Julia bez Romea? Przecież są doskonale samoistni. W ich organizmach a nawet duszach są zawarte wszystkie umiejętności, jakich potrzeba człowiekowi do życia. A jednak nie są w stanie przeżyć rozłąki. Im bardziej są samodzielni, tym bardziej samodzielnie chcą być razem. 
Miłość niesie ze sobą również poczucie odpowiedzialności. To nie jest jakieś przelotne uczucie, które jest, a potem go nie ma, pisze Tischner. Poczucie odpowiedzialności dąży do tego, żeby coś zrobić, żeby coś stworzyć. To poczucie odpowiedzialności szczególnego typu. Człowiek ponosi odpowiedzialność za drugiego, gdy mówi o nim “mój”, “moja”. Pozostaje jednak pytanie. Czy słowem tym nie zniewala drugiego człowieka? Czy nie chce go mieć tylko dla siebie? Często słyszę “To moja dziewczyna”, “To mój chłopak”. Do tego widzę oczy tej pary. Przepełnione chciwością i egoizmem, bólem i krzywdą. Chęcią wolności i pragnieniem ucieczki. A z drugiej strony, czyż nie jest prawdą, że ta chwila, w której człowiek może do drugiego powiedzieć “mój”, jest jedną z najszczęśliwszych chwil w jego życiu? Co to słowo w końcu znaczy? Gdy mówię o kimś “mój”, nie za sobą idę, lecz za Tobą. A równocześnie jakoś idę w siebie, ażeby Ciebie tam odnaleźć. Nie lękaj się tego, co mówię. Ty mnie rodzisz o ileż inaczej. Przecież stale chcesz mnie tak rodzić, wprowadzać mnie w to, co jest, a czego jeszcze wciąż nie ma. A jeżeli już jakoś jest, to dzięki Tobie. Choć urodzony kiedyś, wielokrotnie nieurodzony, wielokrotnie pragnę się urodzić. Mówić “mój” to szukać miejsca w duszy drugiego człowieka. Trzeba być tam zaproszonym, ale jednocześnie samemu zapraszać. Czekając, aż zostanie się zrodzonym, czekając aż dziewczyna zrodzi w mężczyźnie ojca, mężczyzna musi rodzić w niej matkę. Odpowiedzialność za drugiego człowieka jest więzią zrodzenia, jest duchowym ojcostwem i macierzyństwem. 
Wojtyła napisał Bądźcie odpowiedzialni za uczucia, które wywołujecie. Jak ważne a jednocześnie zapomniane jest dziś to zdanie? Flirtujemy, rozkochujemy, dajemy nadzieję i.. ból. Jeden uśmiech, jedno spojrzenie, jeden dotyk może narodzić na nowo, może zabić, może stworzyć i unicestwić. Uważaj, jak patrzysz, uważaj, co mówisz, uważaj, kogo dotykasz, uważaj, do kogo się uśmiechasz. Kiedyś ktoś może dotknąć Ciebie tak, że Twoje życie eksploduje szczęściem, ale może dotknąć Cię tak, że Cię zniszczy. Może powiedzieć Ci słowo, które stworzy Twój świat, albo go unicestwi. 
W miłości drugi człowiek jest wartością najwyższą. Tischner pokazuje miłość w trzech krokach. Pierwszy, to odkrycie drugiego jako kogoś wyjątkowego. Wyłonienie go z całego tłumu. Miłość to jest to przeżycie, które wyróżnia, wyodrębnia, które odkrywa, że ktoś jest jedyny na świecie, i że gdyby tego jednego jedynego na świecie nie było, świat byłby uboższy o jakiś skarb niezwykły. Drugi krok, to przyznanie komuś wartości. Wartościowe jest to, że Ty jesteś Ty. W życiu codziennym jest inaczej, wartościowe jest to, że ktoś jest lekarzem. Ale lekarzy jest bardzo wielu. W miłości jest tak, że wartościowe jest to, że Ty jesteś Ty. Trzeci w końcu krok, to gotowość poświęcenia się i ofiary dla drugiego człowieka. Miłować to umieć narazić się, umieć - i być gotowym - do przyjęcia ofiary dla drugiego.
Tumblr media
W tym ostatnim kroku miłości ujawnia się też jej dynamika. Cała siła miłości polega ns tym, żeby tego, kogo się kocha, czynić jeszcze doskonalszym, jeszcze pełniejszym. Miłość pokazuje drogę, miłość pokazuje człowiekowi jakąś gwiazdę do osiągnięcia. Miłość nie poprzestaje na odkryciu, miłość ukazuje drogę, ukazuje przyszłość. Miłość ofiarowuje nadzieję. Miłość dąży do własnego rozwoju. Miłość chce być miłością bardziej i bardziej. Miłość sama nosi w sobie swoją miarę. Istotą miłości jest to, że chce być coraz bardziej miłością. Miłość wciąż polepsza samą siebie. Miłość jest szalona, a jej szaleństwo polega na tym, że kocha to, co inne.  Miłość polega na tym, żeby pogodzić to, co inne, ale w szczególny sposób. Jak? Miłość prawdziwa jest wspaniałomyślna. Wspaniałomyślność miłości polega na tym, że wybiera i uznaje dobro dlatego tylko, że jest dobrem, bez pytania o korzyści. Miłość jest bezustannym szukaniem pojednania tego, co inne. Inność pobudza ciekawość, ale rodzi również ból. Czy ktoś potrafi zliczyć ilość bólu, który zadają sobie mimo woli i całkiem bezwiednie obydwie płcie? Czy ktoś dodał do tego ból zadawany świadomie, z lęku lub w imię panowania jednej strony nad drugą? A jednak, gdyby nie różnica, nie byłoby miłości. Na tym polega miłość, że pozwala być temu, co inne. 
Miłość przejawia się w swoistym ruchu, jawi się jako bezustanne wędrowanie. Wychodzi z siebie, staje obok umiłowanego, którego wartość uznaje, jest z nim i dla niego, następnie wraca do siebie, by przyjąć umiłowanego do swojego serca, czyli tam, gdzie już był. Wyjście i powrót, powrót i wyjście - taka jest nieustanna trajektoria ruchu miłości. Miłość wykazuje swoją wewnętrzną dialektykę, w której kluczową rolę odgrywa doświadczenie “mieć - nie mieć”. Ten, kto kocha chciałby przyswoić sobie i mieć tego, kogo kocha. Ale to oznaczałoby unicestwienie samodzielności innego. Miłość jest sprzecznością między pragnieniem posiadania i nieposiadania - miłość to pozostające w wiecznym sporze “mieć” i zarazem “nie mieć”. Pojednanie jawi się tutaj nie jako kompromis, ale jako poświęcenie dla innego. 
Człowiek to istota pragnąca inności i akceptacji przez inność. Człowiek to istota pragnąca miłości. Pragnienie miłości czyli pragnienie bycia zaakceptowanym przez inność jest pragnieniem zaspokojenia braku. Inność to to, co jest nie to, co jest w odniesieniu do podmiotu. Ja pragnę zaspokoić brak. Innością. Pragnę inności. Miłość jest wtedy, gdy zostaję przez tę inność zaakceptowany. 
Istotą miłości jest to, że chce być bardziej i bardziej miłością.
I to tyle z teorii miłości. Taką teorię znam. Moim zdaniem jest najbardziej dojrzała, piękna i wartościowa. Uważam, że prawdziwa miłość jest właśnie taka. Tylko taka. Ludziom, którzy jej nie uznają, odpowiem słowami Szymborskiej. 
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.
3 notes · View notes
jadenta-blog · 8 years ago
Text
To człowiek wprowadza nicość w świat.
Czym jest nicość?
Tumblr media
Ten tekst nie będzie wykładnią filozofii, ez. 
(Może tylko trochę)
Usłyszałem kiedyś dość absurdalny pogląd - skoro istnieje nauka o bycie, czyli o tym, co jest, a jest to filozoficzna metafizyka, to w takim razie powinna być również nauka o niebycie - czyli o tym, czego nie ma. Metafizyka zajmuje się bytem jako takim. Jeżeli ktoś nie do końca wie, o co chodzi, to na bardzo chłopski rozum metafizyka nie zajmuje się osobno każdym przedmiotem, bo od tego mamy nauki typu biologia, fizyka czy chemia, tylko zajmuje się istniejącą całością - to jest cały byt. Wszystko to, czego nie ma, to zatem niebyt, czyli coś, czego nie można pomyśleć ani wypowiedzieć, bo tego nie ma i samo wyrażenie “Niebyt jest taki i siaki” jest wewnętrznie sprzeczne. Nauki o tym zatem być nie może. 
Niebyt to nie nicość
W świecie mamy trzy typy “nie”. Jest to właśnie niebyt, negacja i coś takiego, jak nicość. Pojęcie niebytu już opisałem. Negacja to po prostu “nie”. Czyli zwykłe, najprostsze zaprzeczenie typu “Nieprawda, że jutro będzie dobrze”. Czym zatem różni się nicość od niebytu? Może dość paradoksalnym stwierdzeniem będzie “Nicość istnieje we mnie”. Co ono oznacza? Pojęcie to wprowadził pan Sartre, który patrzył się na raz w dwie strony (no offence but look his pics in google). 
Przypomnijmy sobie jedną rzecz i przeprowadzimy eksperyment myślowy. Zazwyczaj małe dzieci śpią z rodzicami. Gdy byłem młodszy i również miałem okazję, za każdym razem, gdy budziłem się rano, spodziewając się drugiej osoby w łóżku i zaskakując, że jej nie ma, czułem dziwne, przykre uczucie. Może również je pamiętasz. Jak gdyby coś przykrego, ale to nie smutek, nie żal. Nazwałbym to pustością. To było przypomnienie. Teraz eksperyment. Wyobraź sobie, że wchodzisz do pokoju, w którym powinna być osoba, której się spodziewasz. Otwierasz drzwi, serce już się wyrywa i nagle.. tej osoby tam nie ma, pokój jest pusty. Co czujesz poza zaskoczeniem? Ktoś powinien tu być, miał tu być, miał być i go nie ma. Wiesz, że ta osoba istnieje, że gdzieś tam egzystuje, że żyje, jest - ale nie ma jej tutaj właśnie przy Tobie w tym pokoju. Ta osoba wprowadziła w Ciebie poczucie nicości. 
Coś się tu nie odbywa jak powinno. Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma.
Neantyzacja
Tak właśnie nazywa się ten proces i daje znać swoją uporczywością. Doświadczamy go w codziennym życiu - gdy okazuje się, że osoba, z którą się umówiłeś, jednak Cię wystawiła, gdy ktoś umrze, gdy kogoś Ci brakuje, gdy kogoś tracisz - gdy zaglądasz do pokoju a tam go nie ma, gdy zaglądasz w serce a tam jej nie ma - jest pusto. Czego to uczy? Neantyzacja objawia mi brak. Co zwiastuje brak? Uświadomienie mi, kim ta osoba dla mnie jest. Gdyby nie nicość pojawiająca się we mnie, nie wiedziałbym, że ta osoba ten brak zapełnia. Pokazuje mi to, że ktoś zajmuje pewne miejsce w moim całym “Ja” i budzi we mnie tęsknotę, zaskoczenie, zasmucenie czy ból, ale co najważniejsze, pragnienie, aby tego braku nie było. 
Niebyt jest nieistnieniem. Nicość brakiem, którą człowiek wprowadza w świat Innego.
https://www.youtube.com/watch?v=8j741TUIET0 
0 notes
jadenta-blog · 8 years ago
Quote
Z bogów żaden nie filozofuje ani nie pragnie mądrości - on ją ma; ani żadna istota mądra nie filozofuje. Głupi też nie filozofują i żaden z nich nie chce być mądry. Bo to jest całe właśnie nieszczęście w głupocie, że człowiek nie będąc ani pięknym i dobrym, , ani mądrym, przecie uważa, że mu to wystarczy. Bo jeśli człowiek uważa, że mu czegoś nie brak, czyż będzie pragnął tego, na czym mu, jego zdaniem, nie zbywa?”
Platon, Uczta. 
Tumblr media
Daj mi jedną szansę, żebym Ci coś pokazał. Proszę! Twoje życie może się mocno zmienić.
Tekst będzie o filozofii - czym jest, a czym nie. Zastanawiasz się, jak Ci to może zmienić życie? Heh, zaczekaj chwilę - prosiłem o szansę. Jeśli czytasz ten wers, to znaczy, że mi ją dałeś i albo mi całkowicie zaufałeś, albo dopiero sprawdzasz, czy było warto - powiem Ci, że warto jeszcze trochę poczekać. Udowodnię Ci to, zakład? 
Czym nie jest filozofia?
No więc wyjaśnijmy coś sobie, raz na zawsze. Czym filozofia jest, a czym nie jest? Najpierw trochę skrytykuję niektóre obrazy filozofii, a później, na koniec, powiem, czym ona tak naprawdę jest - dojdź do tego momentu, przeczytaj, a potem to już decyzja należy do Ciebie. Koleżanka powiedziała, że przeczyta wpis na tym tumblr, jeśli napiszę go przystępnym językiem - Doro, to specjalnie dla Ciebie! 
Są dwa popularne obrazy filozofii we współczesnym świecie. Dla jednych filozofia to czarna magia, kraina pełna tajemnic, niezrozumiałych formuł, tez z innego świata. Dla innych po prostu: “Ooooh, a jaki jest sens życia?” - czyli jałowe rozważania o wszystkim i niczym, robienie i szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma, udawanie pseudo mądrości kiedy w świecie dominuje praktycyzm (Miało być przystępnie a “praktycyzm” to trudne słowo, więc wyjaśniając -  w świecie są problemy typu “Jak wykopać szybko i wygodnie ziemniaki” a filozof zastanawia się nad tym czy w ogóle te ziemniaki rzeczywiście istnieją, co jest nikomu niepotrzebne).
Na pewno ktoś z czytających postrzega filozofię na jeden z tych sposobów. Jeśli tak, to sorry, postrzegasz ją źle. Hej, czekaj! Nie próbuj twierdzić “Jestem za głupi na ten bełkot” lub “Ten bełkot nie ma sensu” i nie wychodź, doczytaj do końca, daj sobie coś pokazać, nie bądź dzieckiem, które nie zje następnej łyżeczki kaszki, bo mama nie pozwala mu oglądać kreskówki - chwila, nie trać jeszcze zaufania.
Mogę Ci szczerze powiedzieć, że zajmując się filozofią od niecałych trzech lat, nie znalazłem tutaj czarnej magii, tajemnic ani też bezsensownego bełkotu na tematy kompletnie nieistotne. Chociaż, nie do końca. Posłuchaj, tak jak są nauczyciele właściwi i niewłaściwi, rodzice kochający i niekochający, naukowcy etyczni i nieetyczni - tak samo w filozofii trafią się teorie i filozofowie, którzy mówią coś, co ma się nijak do rzeczywistości i co jest czasami po prostu bzdurą. Ale tak jak z faktu istnienia jednego nieetycznego naukowca nie można mówić, że wszyscy naukowcy są nieetyczni, tak samo nie można dyskredytować filozofii, bo jeden z przedstawicieli jest taki czy inny.  Więc słuchaj, to, że usłyszysz, że filozofia zajmuje się problemem deskrypcji określonych, atomizmem logicznym a “Granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata”, to kurde, nie bój się. To tylko pewien wycinek wielkiego świata filozofii, do którego nawet nie musisz dochodzić. Może to brzmieć dla Ciebie bez sensu lub skomplikowanie, ale jeśli będziesz chciał, to to zrozumiesz, a jeśli nie będziesz chciał, to tego nie ruszysz. A uznając to za całość filozofii i odrzucając ją całą, rezygnujesz z czegoś tak niesamowitego, że gdybyś wiedział, nigdy byś tego nie zrobił. No i ja Ci teraz powiem, z czego rezygnujesz, przyjmując jedną z tych postaw. 
Czym filozofia jest?
Jeśli przeczytałby ten akapit jakiś filozof, to pewnie uznałby za zbrodnię moje podejście. Bo tyle jest różnych propozycji na to, czym filozofia jest, że przynajmniej kilka z nich należałoby przedstawić, skrytykować a potem w glorii chwały wybrać którąś z nich. Nie poruszę żadnej. Czemu? Bo to dla człowieka, który uważa filozofię za czarną magię albo absurd, nie ma sensu (Cześć, Czytelniku!). Przedstawię Ci zaraz taką krótką metaforę, która pokaże Ci, czym jest filozofia a potem pokażę Ci więcej, więcej i więcej - sam się przekonasz. No to lecimy. 
“Otóż kiedy się urodziła Afrodyta, ucztę bogowie wyprawiali, a między innymi był tam i Dostatek, syn Rozwagi. Kiedy już zjedli, przyszła tam Bieda, żeby sobie coś wyżebrać, bo było wszystkiego w bród, i stanęła koło drzwi. Dostatek, upiwszy się nektarem (bo wina jeszcze nie było), poszedł do ogrodu Zeusa i tam usnął, ciężko pijany. A Biedzie się zachciało, jako iż była uboga, dziecko mieć od Dostatku; zaczem się przy nim położyła i poczęła Erosa. I dlatego to Eros został towarzyszem i sługą Afrodyty; bo go na jej urodzinach spłodzono, a z natury już jest miłośnikiem tego, co piękne, bo i Afrodyta piękna. A że to syn Dostatku i Biedy, przeto mu taki los wypadł: Przede wszystkim jest to wieczny biedak; daleko mu do delikatnych rysów i do piękności, jak się niejednemu wydaje; niezgrabny jest i jak potyrcze wygląda, i boso chodzi, bezdomny po ziemi się wala, bez pościeli sypia pod progiem gdzieś albo przy drodze, dachu nigdy nie ma nad głową, bo taka już jego natura po matce, że z biedą chodzi w parze. Ale po ojcu goni za tym, co piękne i co dobre, odważny, zuch, tęgi myśliwy, zawsze jakieś wymyśla sposoby, do rozumu dąży, dać sobie rady potrafi, a filozofuje całe życie, straszny czarodziej, truciciel czy sofista; ani to bóg, ani człowiek. I jednego dnia to żyje i rozkwita, to umiera znowu i znowu z martwych powstaje, bo jest w nim natura ojcowska. A co tylko zdobędzie, to na powrót traci, tak że ani braków nie cierpi, ani też nie opływa w dostatki. A jest pośrodku pomiędzy mądrością i głupotą. Bo to tak jest: Z bogów żaden nie filozofuje ani nie pragnie mądrości — on ją ma; ani żadna inna istota mądra nie filozofuje. Głupi też nie filozofują i żaden z nich nie chce być mądry. Bo to właśnie jest całe nieszczęście w głupocie, że człowiek nie będąc ani pięknym i dobrym, ani mądrym, przecie uważa, że mu to wystarczy. Bo jeśli człowiek uważa, że mu czegoś nie brak, czyż będzie pragnął tego, na czym mu, jego zdaniem, nie zbywa? — Moja Diotymo — powiadam — a któż się w takim razie zajmuje filozofią, jeżeli mądry nie, a głupi także nie? — To — powiada — nawet i dziecko zrozumie, że ci, którzy są czymś pośrednim pomiędzy jednymi i drugimi. Do tych i Eros należy. Bo mądrość to rzecz niezaprzeczalnie piękna, a Eros to miłość tego, co piękne; przeto musi Eros być miłośnikiem mądrości, filozofem, a filozofem będąc, pośrodku jest pomiędzy mądrością i głupotą. I temu też winno jego pochodzenie. Bo ojciec jego mądry jest i bogaty, a matka niemądra i biedna. Więc taka jest natura tego ducha, mój Sokratesie miły”. - Platon, Uczta.
W porządku, ale przecież Ty nie masz może z filozofią nic wspólnego, a przecież żyjesz, może jesteś bardzo szczęśliwy, masz może rodzinę, pracę, szkołę, dziewczynę, chłopaka, psa, kota, dziecko, wokoło wojny lub pokój, jesteś wolny, napływają uchodźcy, terroryści - wpuszczamy, nie wpuszczamy, jesteś wolny, jesteś kochany i sam kochasz. mówisz “Jestem”, mówisz “Kocham”, całujesz, płaczesz, czujesz pożądanie, tęsknisz, czujesz swoje ciało, wierzysz w Boga lub zaprzeczasz, że istnieje - i tak jesteś, tak żyjesz i to wystarcza - filozofia jest do tego niepotrzebna a Ty jesteś tego najlepszym przykładem. 
Kilka prostych pytań.
Chciałbym Ci zadać kilka pytań, tak po prostu. One są naprawdę banalne, więc pewnie jak będziesz je czytał, to uznasz je za dość oklepane i płytkie - ale ciągle proszę o zaufanie, czytaj! Odpowiedz sobie na nie sam i zobacz, czy odpowiedzieliśmy podobnie, bo niżej napiszę swoje odpowiedzi ;)
Co to znaczy, że jesteś?
Co to znaczy, że jesteś szczęśliwy?
Kim jest dla Ciebie Twoja rodzina?
Po co pracujesz i chodzisz do szkoły?
Czemu na świecie jest wojna?
Co to znaczy, że jesteś wolny?
Co to znaczy, że jesteś kochany?
Czym jest miłość?
Co to znaczy, że kochasz?
Kim jest dla Ciebie Twój chłopak lub dziewczyna?
Czym jest dla Ciebie pocałunek?
Czemu płaczesz?
Czemu czujesz pożądanie do tego faceta lub tej kobiety?
Czemu tęsknisz?
Co to znaczy, że czujesz swoje ciało?
Kim jest Bóg, lub czemu Go nie ma?
To pytania na jedne z podstawowych części naszego życia. Odpowiedzi na nie są chyba oczywiste, nie? I nie potrzeba czarnej, filozoficznej magii lub bezsensownych rozważań, żeby na nie odpowiedzieć. Więc zróbmy to niżej i sprawdźmy, czy nasze odpowiedzi będą się pokrywały.
Jestem, to znaczy, że żyję, widzę, słyszę, wstaję rano, kładę się spać, mama mnie urodziła etc. - Raczej oczywiste.
Jestem szczęśliwy, to znaczy, że jest mi tu i teraz dobrze i nic więcej nie potrzebuję. - Raczej oczywiste.
Rodzina to dla mnie najbliższe osoby, które są częścią mojego życia, które muszę wspierać i przy nich być. - Raczej oczywiste.
Chodzę do szkoły i pracuję, żeby mieć na życie, bo muszę. - Raczej oczywiste.
Wojna jest dlatego, bo ktoś chce zrealizować swoje interesy i jak nie może tego zrobić, to używa do tego siły. - Raczej oczywiste.
Jestem wolny czyli mogę robić to, co zdecyduję i nikt mnie w tym nie ogranicza. - Raczej oczywiste.
Jestem kochany to znaczy, że jestem dla kogoś najważniejszy - Raczej oczywiste. 
Miłość jest wtedy, jak kogoś tak bardzo chcemy, że nie możemy bez niego żyć i to jest ktoś najważniejszy. - Raczej oczywiste.
Kocham, to znaczy, jak wyżej, że jest ktoś, bez kogo nie mogę żyć. - Raczej oczywiste.
Mój chłopak lub dziewczyna to osoba dla mnie najważniejsza, którą lub którego kocham, jak wyżej. - Raczej oczywiste.
Pocałunek jest dla mnie okazaniem uczuć i przyjemnością. Nie ma tu nic wielkiego, język, usta i wystarczy. - Raczej oczywiste.
Płaczę, gdy mi smutno albo gdy jestem wkurzony. - Raczej oczywiste.
Czuję pożądanie, bo to jest moja natura. Ktoś jest innej płci, do tego podniecający, to jasne, że chciałbym wylądować z nim w łóżku. - Raczej oczywiste.  
Tęsknię, bo coś lub ktoś był i już go nie ma a chciałbym, żeby był. - Raczej oczywiste.
Czuję swoje ciało czyli czuję ból, łaskotki etc. - Raczej oczywiste.
Bóg to podstawa wszystkiego i przyczyna, więc musi być lub Boga nie ma, bo nie ma na to żadnego dowodu i to tylko mamienie ludzi. - Raczej oczywiste.  
No dobra, mamy oczywiste odpowiedzi na oczywiste pytania. Nie wydaje mi się, żeby tu było coś głębszego.. Tak uważasz, tak żyjesz i jesteś szczęśliwy i wszystko jest świetnie i to jest najważniejsze. Do życia nie potrzeba filozofii i tak jak wspomniałem, jesteś tego doskonałym przykładem, tak jak ja jakiś czas temu ^^. Odpowiedziałeś na tak ważne pytania i dobrze, o to chodzi! 
A teraz coś Ci pokażę i to zmieni Twoje spojrzenie na rzeczywistość. Jak napisałem, odpowiadałem na te pytania kiedyś w taki sposób jak wyżej. Poprawnie? Raczej tak. Jednak, pewnego razu doszedłem do tej czarnej magii filozofii wraz z jej bezsensownymi rozważaniami. Zaproponuję Ci teraz inne odpowiedzi na te pytania - moim zdaniem “prawdziwsze” i pokazujące pełnię prawdy. 
Odpowiedzi czarnej magii 
Jestem, to znaczy znajduję się tu i teraz w świecie i w sytuacji, odnosząc się zawsze do czegoś i do siebie, względem czegoś i względem kogoś. To znaczy, że czuję, że wiem, że wątpię, że mam świadomość.
Jestem szczęśliwy, to znaczy jestem spełniony będąc sobą i choć czasami czuję ból, doświadczam trudu, to jednak robię to ciągle w zgodzie z sobą, swoimi przekonaniami etc.
Rodzina to tworzące mnie od pierwszego momentu mego istnienia osoby, nadające mi imię, nadające i tworzące moją indywidualną tożsamość. Osoby będące kręgiem mojego bezpieczeństwa i aplikujący we mnie miłość.
Wcale nie muszę chodzić do szkoły czy do pracy, nie muszę.. mogę przecież nie mieć na życie a żyć, mogę żebrać. Ale robię to, bo realizuję siebie, bo chcę zachować swoją godność, chcę być ponad tym wszystkim i pokazać, że potrafię. 
Wojna jest dlatego, bo ktoś używa człowieka jako środka do spełnienia swojego celu. Wojna i cierpienie są, bo człowiek zapomniał, że człowiek jest człowiekiem - że czuje. Każdy z nas za każdym razem zapomina, że jedynym podejściem do człowieka jest miłość i robi z niego rzecz. Przez to krzywdzi. Przez to jest wojna. Wszystkich ze wszystkimi. 
Jestem wolny to znaczy, że zgadzam się świadomie na ograniczenia, które zapewniają wolność innemu człowiekowi. To nie paradoks. To rozróżnienie na wolność i swawolę. Jestem wolny, to znaczy działam samodzielnie i sam rozumiem, że nie mogę działać krzywdząco i nie uznaję tego jako ograniczenie mojej wolności. 
Jestem kochany, to znaczy, że nie jestem dla kogoś rzeczą. To znaczy, że ktoś mnie nigdy nie będzie chciał umyślnie zranić.
Miłość to jest postawa wobec kogoś, która polega na tym, że nigdy kogoś nie użyję jako rzeczy, żeby się zaspokoić. Zawsze to ta dana osoba będzie celem, ale nigdy nie będzie środkiem do osiągnięcia celu. Miłość to postawa, która wyklucza ranienie. Istotą miłości jest to, że chce być bardziej i bardziej miłością, chce być doskonalsza, piękniejsza i lepsza. 
Kocham, to znaczy pragnę oddać część siebie dla kogoś innego. Pragnę wyzbyć się mojego egoizmu tylko po to, żeby być szczęściem dla drugiej osoby. Uchować od zranienia, być dla niej ostoją i fundamentem.
Mój chłopak lub dziewczyna jest dla mnie sensem mnie. 
Pocałunek to udostępnienie swojej własnej intymności w jednoczesnym wejściu w intymność drugiej osoby. Odebranie i danie uczuć. Naruszenie najgłębszej sfery kogoś innego i danie swojej. Zabranie komuś jego samego i danie siebie. Pokazanie, że ten ktoś jest już Kimś dla mnie.
Płaczę, to znaczy, że moja dusza i wnętrze są tak doświadczone przez ból lub złość, że przenosi się to na moje całe ciało. Staje się ono miejscem wyrażania mnie, mojego wnętrza, świadomości.
Czuję pożądanie, bo widzę Inność. Chcę się przez tę inność dopełnić, chcę ją posiąść, chcę jej doświadczyć. Bo ja jestem tezą, chcę doświadczyć antytezy, żeby być syntezą. Pragnę inności na poziomie duszy i ciała. Dlatego pożądam. 
Jeśli tęsknię, to znaczy, że doświadczam braku. Jeśli widzę brak czegoś, to znaczy, że to coś lub ktoś było i było wartościowe, bo inaczej bym nie widział braku. Tęsknota jest więc doświadczeniem braku i dowodem na wartościowość czegoś.
Czuję swoje ciało, to znaczy, że wszystko zewnętrzne odnoszę do niego. Jest ono punktem zero. Moje ciało ukazuje moje uczucia, moje wnętrze, jest więc częścią mnie, jest jakby mną.
Bóg istnieje a priori z samego jego pojęcia. Bóg istnieje a posteriori z obserwacji lub Bóg jest bytem wewnętrznie sprzecznym.
No i zobacz, masz tu trochę inne odpowiedzi. Wydaje mi się, że różnią się bardzo od tych pierwszych a co ciekawe, są prawdziwe.. Zastanów się chwilę nad nimi i powiedz mi, czy świat nie byłby lepszy, gdyby ludzie udzielali właśnie takich odpowiedzi? Gdyby każdy wiedział, że jedynym podejściem właściwym do człowieka jest miłość, to nie byłoby wojny, płaczu, smutku. Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest pocałunek, to nie całowaliby się tak po prostu i nie byłoby to dla nich coś mechanicznego, nie raniliby tym a zmieniali świat drugiej osoby. Gdyby ludzie wiedzieli, że ciało nie jest tylko bryłą, nie byłoby prostytucji. Gdyby ludzie wiedzieli, jak bardzo emocjonalny wymiar ma człowiek, nie raniliby, braliby odpowiedzialność za Innego. 
Ludzie nie wiedzą
No właśnie, ale ludzie udzielają odpowiedzi takich jak te pierwsze. Żyją w świadomości, że te pierwsze odpowiedzi wystarczają, są kompletne i definiują świat w całości. Uważają może jak Ty, że filozofia jest czarną magią lub bezsensownym gdybaniem a te drugie odpowiedzi zbędnym hiperbolizowaniem. Uważają, że nie potrzeba nad tak fundamentalnymi kwestiami, które wymieniłem, głębiej pomyśleć. Powiesz może “Doszedłbym lub doszedłem do odpowiedzi drugich bez filozofii.. sam”. Serio? A czy przypadkiem tych drugich odpowiedzi nie słyszałeś pierwszy raz w życiu? Jeśli nie, to plus dla Ciebie. Jeśli sam do nich doszedłeś, to większy plus - filozofujesz, tak, nawet nie próbuj zaprzeczyć. A jeśli słyszałeś pierwszy raz w życiu, to posadź tyłek, zastanów się chwilę i podejmij wybór. 
Masz przed sobą filozofię i myślenie. Jest jak ocean. Wskakujesz do niej. Na początek jesteś zdezorientowany jej ogromem. Ale zaczynasz nurkować głębiej i głębiej - spotykasz po kolei rafy koralowe, coraz piękniejsze. Potem wracasz na chwilę na brzeg i zauważasz, że świat wokoło nie jest jedyny (pierwsze odpowiedzi), bo pod tą taflą oceanu kryje się zbiór niesamowitości (odpowiedzi drugie), a wszystkich ludzi, którzy twierdzą inaczej uważasz za płytkich i ciemnych, zapraszając ich, żeby też założyli gogle i wskoczyli do wody za Tobą - właśnie to robię. 
Drugim wyborem jest pozostanie na brzegu. Tutaj też jest ładnie. Góry, krajobrazy. Nie trzeba nurkować. Niektórzy nawet nie umieją pływać. Można tu żyć i być szczęśliwym. Wtedy po prostu traci się doświadczenie wielkiego bogactwa, żyjąc w nieświadomości i przeświadczeniu o własnej wiedzy.
Po prostu próbuję Cię przekonać, że świat jest zupełnie inny niż Ci się wydaje. Nie chcę, żebyś teraz usiadł i studiował filozoficzne pisma starożytnych Greków. Nie ma na to czasu, nie oszukujmy się. Ale proszę, nie twierdź, że ocean, to tylko ocean, bo tam jest takie bogactwo, że byś go nigdy nie pojął. Nie twierdź, że filozofia to czarna magia - jak chcesz to nazwać magią, to nazywaj białą. Otwórz czasami umysł i zastanów się, czy przypadkiem czegoś w rzeczywistości nie pomijasz. Czy przypadkiem nie udzielasz zbyt prostych odpowiedzi, zabijając tym samym piękno i prawdziwość rzeczywistości. 
Nie zapraszam Cię do pływania bez powodu. Zapraszam Cię, bo zgadzam się z Hellerem, że myślenie jest przeznaczeniem człowieka. Jeśli nie myślisz, to nie realizujesz swojego przeznaczenia. Zabijasz siebie i świat wokoło. Świat, na temat którego nawet nie masz pojęcia. Ja również go nie mam, nikt go nie ma. Ja jedynie wiem, że go nie mam. To co, może poszukamy tego pojęcia razem? Ja naprawdę lubię nurkować..
0 notes
jadenta-blog · 8 years ago
Photo
Tumblr media
Szukanie Drugiego dla zapełnienia braku, pustki i tęsknoty, tylko dla siebie, a nie też dla niego, jedynie więcej zabiera. Wzajeme uzupełnienie dwóch braków nie da nigdy pełni, suma dwóch nieszczęść nie zsumuje się w szczęście. Zero plus zero nadal będzie równe zero. Tylko dwie pełnie, zderzone ze sobą, starte we wzajemnej walce i zgodzie, wytworzą łomotający wybuch szczęścia, podpalający nie tylko miasto, ale i świat. Cały nasz, ale głównie ich wspólnie indywidualny.
0 notes
jadenta-blog · 8 years ago
Photo
Tumblr media
0 notes
jadenta-blog · 8 years ago
Quote
Love is a drama of contradictions.
Franz Kafka (via purplebuddhaproject)
7K notes · View notes
jadenta-blog · 8 years ago
Photo
Tumblr media
Bez Ty nie ma Ja. Wydarz mnie, daj mi moje Ja. Każde Twoje słowo zmienia świat.
Zostawmy “Ja-To”, powiedzmy o magii “Ja-Ty”. Jednym słowem jest to rozmowa. Dialog pomiędzy dwiema osobami, który tworzy każdą z nich. Nie chodzi o pozyskanie informacji albo naukę. Nie ważne jest też poznanie.. 
Wydarzenie dialogu to magia tworzenia mojego indywidualnego, innego od wszystkich bycia siebie i sobą. Pojawienie się dziecka jest wielkim wydarzeniem dla rodziców, ale na pewno nie dla samego Młodego. Nie wie, kim jest, nie wie o czymkolwiek. Bycie lub niebycie dla niego to problem kompletnie nieistotny. 
Taka sytuacja diametralnie się zmienia gdy Dziecko dostaje imię. To największe wydarzenie w dziejach. Nie chrzest, nie ślub, nie śmierć a właśnie to. Od tej chwili jest dla siebie i dla kogoś, bo jest Kimś. Może być “Ty”.
Powoli, z chwili na chwilę, rozpoczyna się tworzenie jego własnego, niepowtarzalnego, tożsamościowego “Ja”. Składają się na to uczucia, te moje własne, wobec “Ty” i uczucia wobec “Ja” przez uczucia wobec “Ty”. Dziecko widzi Mamę, widzi Tatę i słyszy ich pierwsze słowa do swojego “Ja” - czuje bezpieczeństwo, czuje czystą miłość - poznaje uczucia, których wcześniej nie znał. Co one w nim wywołują? Te same uczucia, ale już jego własne. Nie czuje już miłości i bezpieczeństwa tylko wobec niego od “Ty”, czyli od Innego, ale czuje je teraz również jako jego własne wobec Innego. Gdyby nie Mama i Tata nie poznałby miłości i bezpieczeństwa, nie mógłby ich czuć. Nie mógłby powiedzieć “Ja”. Czemu?
To proste, wyobraźmy sobie, że nigdy nie czuliśmy. Zawsze było nic. Nie było miłości, nie było bezpieczeństwa, strachu, bólu, przyjaźni, szacunku - kim byśmy byli? Nie różnilibyśmy się od rzeczy jako takich, bo nie wiedzielibyśmy, kim jesteśmy, nikt nie powiedziałby “Ja”. Czucie jest warunkiem “Ja”. Zwierzęta i rzeczy nie czują, one są ale nie egzystują, to uczucia tworzą egzystencję. 
Dlatego “Ty” jest takie ważne. Bo tylko “Ty” wnosi i wywołuje w “Ja” uczucie, co pozwala mi być. Dzieje się to w magii dialogu. W rozmowie, w wydarzeniu “Ja - Ty” zmienia się rzeczywistość. “Ty” niczym Bóg słowem stwarza moje “Ja”, bo wywołuje we mnie emocje, których wcześniej nie znałem. Treść od “Ty” - diametralnie Inna i forma jej wyrażania poprzez język pokazuje mi, co to “Ja”. Tylko Inne może coś wywołać. Tak jak “A” wywołuje “B”, tak jak inne trawi inne, bo to same nie strawi tego samego. Tak Inność “Ty” przyswajana przez “Ja” w dialogu wywołuje coś we mnie, wywołuje emocje. Rozmowa się wydarza, przyjmuję słowa “Ty”. Słowa czasami najzwyklejsze “Masz ładny uśmiech”, czasami najokropniejsze “Nikim jesteś”, czasami najpiękniejsze “Kocham Cię” - każde z nich zmieni rzeczywistość naszego Ja, bo coś wniesie, coś Innego, coś wywoła, coś, co da “Ja” świadomość co to “Ja” przez poznanie tego, co wywołuje w “Ja” inność.   
A cielesność, swoiste Leib? Podczas dialogu “Ty” dotykasz moich uczuć swoją cielesnością, ona we mnie je wzbudza, tworzy nowe, niszczy inne. Uczucia “Ty” się w cielesności “Ty” przejawiają i wywołują kolejne w “Ja”. Sposób zbliżania się cielesności “Ty” do “Ja” może je budować lub niszczyć, ranić albo rozkoszować ale na pewno zawsze zmieni, bo wywoła emocje. 
Przez słowa i cielesność “Ty”, “Ja” czuje lęk albo miłość - nie wierzy, przecież ja nigdy tego nie czułem! To ja taki jestem, taki Ja? Ja jestem zdolny do czucia tak wielkiego strachu, do czucia tak wielkiej miłości, do czucia bezpieczeństwa? Nie wiedziałem, że taki jestem. Nigdy wcześniej nie byłem, bo tego nie znałem - dopiero teraz wiem, że Ja.  
To ciągle bzdura. Nadal powiedzenie Ja nie będzie “Ja” całym. Ciągle pojawi się kolejny Inny. Znów poznamy uczucie, znów rzeczywistość mojego “Ja” się zmieni. I znów będę “Ja” a po kolejnym dialogu nie będę a znów będę. Po raz kolejny staniemy się i po raz enty nasze imię nabierze treści nie zmieniając formy. Wnioski są dwa: słowo ma największą moc stwórczą. Każde “Ty” ma obowiązek brania odpowiedzialności za uczucia, które wywołuje u “Ja” - ponieważ zawsze wyrzuca świat do góry nogami.    
0 notes
jadenta-blog · 8 years ago
Photo
“K” nie może być odpowiednikiem “kind”. Jeśli warunkiem słowa ma być prawdziwość, pragmatyczność, wymagana konieczność oraz “kind”, to koniunkcja często nie zaistnieje. “Kind” zazwyczaj wyklucza wcześniejsze litery, ludzie musieliby milczeć. 
Tumblr media
382 notes · View notes
jadenta-blog · 8 years ago
Text
Od dzisiaj jestem tumbrlboy.
0 notes
jadenta-blog · 8 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Structures by Chifumi
776 notes · View notes