Tumgik
Note
Co jest twoją inspiracją do pisania? Piszesz tylko, gdy masz wenę, czy może masz wcześniej przygotowany plan wydarzeń albo ogólny konspekt jak będzie wyglądało twoje opowiadanie?
Hmmm moją inspiracją do pisania jest to i to. Mam plan, jednak gdy "nie mam weny", chęci, wsparcia, dopada mnie depresja nie jest ani trochę produktywne moje pisanie i spędzam jakiś czas na patrzenie się w ekran.
Co do opowieści. Mam plan, którym podążam, jednak zawsze coś się zmienia, jakiś szczegół, jakaś myśl, pomysł, jak to inaczej przedstawić.
Przez ten czas największą decyzją w Więzi Między Nami było przekształcenie relacji głównych bohaterów w coś więcej niż miłość platoniczna. Tak to może zmiany w scenach, dialogach, kolejności.
3 notes · View notes
Note
Hej, czy opowiadanie z Morticią i Rickiem będzie kontynuowane? Piszesz naprawdę genialne. Historia jest dobrze napisana tak samo jak postacie. Z chęcią przeczytałabym kolejne napisane przez ciebie rozdziały ;)
Dziękuję ^///^
Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo trudne, ale nigdy nie porzuciłam całkowicie projektu.
Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że niedługo będzie kolejny rozdział jak dalsza część historii.
1 note · View note
Link
Był gotowy od dwóch tygodni, ale dopiero teraz jest. Przynajmniej przed Świętami. Ale jest!
Miałam dużo zabawy podczas pisania. Zważywszy, że rozdział był zarazem przyziemny i absurdalny. Ale takie są zabawne! W przyszłości będzie wiele takich. Nie znaczy to jednak, że nie jest ważny. Bardzo chciałam w nim określić kilka relacji w rodzinie Smithów. Szczególnie z Rickiem.
Rick - Morticia: Mimo że zwykle bierze ją na swoje wyprawy, przygody i inne takie to wciąż normalnie spędzają czas razem. Uwielbiam takie momenty w serialu, a tutaj też takie będą się pojawiać. Widać tutaj też jak troszczy się o nią i co myśli o niej. Uważam, że ich relacja jest urocza, szczególnie że Rick nie ukazuje tego, co myśli.
Morticia - Summer: Jak kiedyś wspomniałam, siostry były kiedyś blisko ze sobą. Teraz jedna chcę zbliżyć się do drugiej, druga też, ale nie mogą się dogadać. Jednak to nie tak, że od razu do siebie wróciły. Jak Morticia wspomniała: Myślisz, że co?! Kilka godzin i już będzie między nami okay?! Ale i tak myślę, że powoli będą się godzić.
Rick - Summer: Rick jest bardziej szczery z Summer niż z młodszą Smith i to do niej poszedł, kiedy dziewczyny się pokłóciły. Dobrze się dogadują ze sobą i Rick dba o nią i uważa, że Summer jest do niego podobna. Przykładem w wyglądzie są proste włosy, gdy każdy ma w rodzinie ma kręcone: Morticia, Jerry, Joyce i Leonard (rodzice Jerry’ego), oraz Diane (jeśli założyć, że jej wygląd jest prawdziwy) i Beth mają lekko falowane, za to Summer ma proste (jak to widać w wyglądzie z apokaliptycznego świata i oryginalnej Summer na początku sezonu trzeciego, kiedy miała rozpuszczone włosy). Ma też ten sam nawyk i jest pewna siebie jak Rick. Mogę też normalnie porozmawiać i nawet zapalić. Rick bez skrępowania mówi jej, że może przywieść jej narkotyki. Najprawdopodobniej są tacy naturalni w swojej relacji, ponieważ Summer pamięta Ricka z czasów, kiedy była dzieckiem. Beth wspominała w pierwszym rozdziale, że Rick pojawiał się podczas swojej nieobecności i spędzał czas z dziećmi. Morticia jednak ma dwa wspomnienia z Rickiem, ponieważ jest młodsza od Summer i go nie pamięta.
Rick - Jerry: I tutaj mamy prawdziwą wojnę. Obaj za sobą nie przepadają i nie chcą spędzać czas razem. Nawet Rick jest gotowy zabić Jerry’ego (co próbował zrobić 18 lat temu, czyli kiedy dowiedział się, że Beth jest w ciąży). Summer wspomniała, że jej mama ma dość ich bójek, więc to nie pierwszy raz, kiedy się biją. Nawet wystarczyło, że dziewczyny krzyknęły na niego i się opamiętał. Rick myśli też, że jest lepszy od niego i nie bierze go na poważnie, co powoduje, że Rick przegrywa, nawet jeśli Jerry nie stara się. Jerry jest po prostu Jerrym. Jerry pewnie też jest przyzwyczajony do wybryków Ricka, ale nie toleruje tego. Żywi też do niego urazę, ponieważ, jak twierdzi, zostawił Beth.
Rick - Beth: Rick kocha ją, jest dla niego ważna, ale musiał czasem zostawić ją samą. Nigdy tak naprawdę nie widzieli się nie dłużej niż kilka miesięcy. Oznacza to, że był obecny w wielu momentach jej życia takie jak: jej ciąża, urodzenie dwóch dzieci, ślub, skończenie szkoły i studiów oraz tym podobne. Jednak została wymieniona data, sześć lat temu, kiedy odwiedził ją i przyznał się, że może już nie wrócić. Był to bardzo ważny moment dla ich obojga. Co mogło skłonić go, aby to zrobić? To w przyszłości. Aktualnie jest między nimi napięcie. Rick sam przyznał, że nie próbował tego naprawić, dopiero Summer musiała mu to uświadomić. Nie będzie łatwo pogodzić tę dwójkę, ponieważ patrzą na niektóre spawy inaczej oraz Rick unika konfrontacji z nią. To ciekawe, w jaki sposób odciąga ją od kuchni. W przeciwieństwie do Jerry’ego Rick jest nerwowy i mocno mija się z prawdą, aby otrzymać to, czego chce. Ale i tak kończy się to: Okay.
Beth - Jerry: Mimo że nie widzieliśmy ich razem w tym rozdziale, to dowiadujemy się czegoś ciekawego o nich. Beth wspomina o połączeniu między nimi. Dokładnie, że czuje jego emocje. Było to wspomniane w pierwszym rozdziale: Czuła przez cały ranek i przedpołudnie, że jej mąż trochę się denerwuje, ale stara się być pewny siebie. Ale teraz znów o tym wspomniała i nazwała to połączeniem. Oznacza to, że potwierdziła, że Jerry to jej soulmate. Wspomni o tym jeszcze kilka razy, ale więcej o soulmate będzie nam powiedziane za kilka rozdziałów.
W tym rozdziale dowiedzieliśmy się dużo o samym Ricku. Prócz tego, co napisałam na górze, to starałam się pokazać, jak bardzo Rick kocha słodycze i gry. Myślę, że mój Rick lubi szczególnie bijatyki i platformówki, a ja bardzo lubię Rayman Legends. Wspomniał też, że kiedyś stracił całe ramie. Ja to lubię obcinać ręce bohaterom. To za bardzo przypomina Star Wars. Rick bardzo dba o rodzinę, o ich więzi między sobą, ale niezbyt troszczy się o swoje relacje z nimi, prócz jednej osoby. Jest w stanie wymyślić najbardziej idiotyczny plan, aby coś osiągnąć i o dziwo to działa. Lubi też wyzwania i zakłady, ale wątpię, że czasem specjalnie przegrywa. Kocham momenty, kiedy Rick myśli, że ma kontrole nad sytuacją, ale ją traci i wpada w gniew. Ulubiona sieć lodziarni Ricka to Ice Cream i taką ma nazwę ta lodziarnia z końca odcinka s02e06.
W tym rozdziale Rick i Morticia się rozdzielili. Chciałam pokazać kontrast ich przygód. Ona się godzi, on wchodzi w konflikt; ona bawi się w bitwę, on próbuje przeżyć. Ale cel na końcu mają wspólny. Mam nadzieje, że ta scena pobudziła waszą wyobraźnię. Były dwie alternatywne końcowe sceny: Rick i Beth w lodziarni oraz Morticia i Ethan w jego pokoju, ale myślę, że ta jest najlepsza.
Jednak w następnym rozdziale całkowicie się na nich skupimy. Tym razem udamy się w kosmos!
Po kilku przygodach międzywymiarowych w końcu udają w przygodę na swoim podwórku. Powrót do tych zwykłych przygód na innych planetach? Ale najpierw muszą tam dotrzeć, a wspólna wyprawa zawsze zbliża lub oddala od siebie. Co czeka ich na miejscu? Kłótnia, konflikt między mieszkańcami, ucieczka, destrukcja? Coś nowego? Nie, to po prostu zwykła przygoda Ricka i Morticii.
30 notes · View notes
Text
Więzi Między Nami - Dodatek - Niespodzianka
Rick w środku nocy wyciąga Morticię z łóżka mówiąc jej, że ma dla niej niespodziankę. Na początku Morticia myślała, że jej dziadek znów się upił, ale Rick jest... Szczęśliwy? Podekscytowany? Wszystko może być możliwe! Może nawet po kilku miesiącach spędzania czasu Morticia wciąż go nie zna, a nowe doświadczenia sprawią, że lepiej go pozna. Ale co wydarzyło się, kiedy Rick popchnął ją przez portal? Przekonajmy się.
Ten fanfic jest dodatkiem do tego fanfiction. Co prawda jest tylko jeden rozdział, ale drugi jest już gotowy i pojawi się max. za 2-3 dni. Fanfici pojawiające się na tumblrze są częścią historii, ale nie są wymagane do fanfictionu na ao3, ale rozszerzają historię i relacje Rick - Morticia lub trochę inne. Widać tutaj trochę inną naturę Ricka F-88, który różni się od C-137 i bliżej mu chyba do takiego Simple lub Cop Ricka. Mogą zawierać informacje dotyczące niektórych wątków, które nie pojawią się na ao3. Zapoznaj się też z moim pierwszym postem, aby dowiedzieć się o pewnych innych informacjach. Ten fanfic miał wyjść krótszy i miałam napisać go w kilka dni, a zajęło mi to dwa tygodnie -_-. Dodatkowo Rick miał być tutaj pijany, ale pijany Rick przerasta moje (nie)umiejętności. Piosenka na końcu to  Jailhouse Rock, tylko po polsku i z moim własnym niedosłownym tłumaczeniem. W razie jakichkolwiek błędów przepraszam, ale sprawdzałam chyba z trzy razy. I tak, informacje z tego fica są zgodne z ficiem, ale prawda okażę się w następnym fanficu na tym blogu. Zapraszam do czytania!
Morticia wypadła z portalu prosto na twarz. Mimo że korzystała już z portali, to wciąż się do nich nie przyzwyczaiła. Za każdym razem miała wrażenie, że portal zaraz się zamknie i część jej ciała zostanie po drugiej stronie. Miała tak po tym, jak podczas jednej z wypraw jej dziadka capnęła jakaś kosmiczna roślina i nie chciała puścić, mimo że przeszedł przez portal do garażu. Tego dnia stracił dłoń i musiał włożyć całe ramię do jakiejś mazi, aby mu odrosła cała ręka. Przez kolejny tydzień Morticia miała koszmary.
Rick popchnął wcześniej dziewczynę przez portal, aby się nie ociągała i chwilę później stał już za nią. Złapał Morticię za ramiona i podniósł.
- Pa-URP-trz Morticia! Jesteś w innym wymiarze! Jak ci się podoba?
Morticia rozejrzała się sennie. Byli między budynkami przy jakiejś ruchliwej uliczce targowej. Wszędzie był piasek, a ludzie nosili chusty wokół głowy i długie szaty. Chyba było południe, gdyż było jasno. Dziewczyna zastanawiała się, czy przypadkiem nie trafili do Egiptu lub jakiegoś podobnego kraju. W sumie Morticia nigdy nie była za granicą, więc nie wiedziała, gdzie może się znajdować.
- Wygląda… Pustynnie? Przypomina mi trochę Tatooine, a dokładniej Mos Eisley, tylko budynki są ziemskie i jest ich więcej, a ulice są węższe i nie ma kosmitów.
- Tatooi-co? T-to nie jest inna planeta, tylko Ziemia. W tym wymiarze większość powierzchni planety pokrywa pustynia! Mają tu trochę mniej tlenu, więc mają fajne wynalazki!
- Wciąż myślę, że to Tatooine.
Wyciągnęła z kieszeni spodenek swój telefon. Przynajmniej zapomniała go wyjąć przed spaniem. Kiedy to zrobiła i pstryknęła fotkę, zorientowała się, że ma na sobie… tylko piżamę!
Spojrzała w dół. Miała na sobie trochę za dużą starą żółtą koszulkę, białe spodenki na gumce i białe skarpetki. Oczywiście jak zawsze miała na głowie swoją czerwoną opaskę. Nawet jak kładła się spać. Morticia mogła przeżyć bez majtek, ale wolała mieć na sobie stanik. Nawet jeśli jej piersi były małe, a bluzka za duża, to widziała, że jej sutki wyraźnie napierały na materiał. Zasłoniła ten widok ramionami. Czemu się nie zorientowałam się wcześniej?! To wszystko przez Ricka! Powinien dawać mi więcej czasu na sen!
Spojrzała w bok na niego. Stał koło niej i obejmował ją ramieniem. Chodził wzrokiem po stoiskach. Morticia dopiero po przejściu przez portal zdała sobie sprawę, że Rick nie jest zbytnio pijany, a przynajmniej bardziej niż zwykle, więc pewnie szukał tutejszych trunków, aby się napić. Pociągnęła go lekko za fartuch. Jej twarz miała mocny czerwony kolor.
- Dziadku Ri-rick…
- Taak, ángel?
- Ja… Chcę do domu… Przynajmniej na chwilkę…
Rick spojrzał na nią swoim troszczącym się wzrokiem. Dziewczyna miała wrażenie, że musiała wyglądać naprawdę źle, skoro uklęknął przed nią, trzymał ją za oba ramiona i patrzył w jej oczy tak, jak w nielicznych momentach się o nią martwi. A przynajmniej to ukazuje.
- C-co się stało, luz? Czemu jesteś cała czerwona? Nie podoba ci się tutaj?
Rick czasem niezbyt potrafił ukryć takie emocje jak niepokój, zazdrość czy strach. A myślał, że jest w tym dobry. W chowaniu swoich prawdziwych emocji i uczuć. Zarumieniona twarz dziewczyny w tym nie pomagała.
- D-dlaczego tak uważasz? Podoba mi się tutaj… Tak myślę… Po prostu… Czuję się niekomfortowo, ponieważ… P-ponieważ nie mam bie-… Nie mam nic pod spodem…
Każde słowo wymawiała z trudem. No bo jak miała spokojnie wyjaśnić swój stan? Przynajmniej nie mogła być bardziej czerwona, gdyż było to już fizycznie niemożliwe. Nawet jeśli Rick wyraźnie zdziwiony przeskakiwał wzrokiem to w dół to w górę.
W pewnym momencie wybuchł śmiechem, czym rozzłościł dziewczynę.
- T-to nie jest śmieszne! T-to b-bardzo poważna sprawa!
Wstał, ocierając łzy. Objął dziewczynę w ramieniu, mocno do siebie przyciągnął i zaczął iść. Dziewczyna była zdezorientowana. Mimo tego cieszyła się nagłą bliskością.
- Niczym się nie przejmuj, ángel! Udawaj, że wszystko jest w porządku, a nikt nie zauważyły! A tak w ogóle to cię pytałem, czy jesteś gotowa.
- Jestem śpiąca, zmęczona i podekscytowana. Równie dobrze mogłam zapomnieć, że rano mam szkołę.
- Pfff… Z-zapomnij o tym gównianym miejscu. Idziemy na przygodę w innym wymiarze! T-to niezbyt będzie różnić się od tego, co już robiliśmy. Tu coś ukradniemy, tutaj wysadzimy, a tam kogoś zabijemy. N-nic trudnego. Tylko jak utkniemy w innym wymiarze, to będzie problem. Ale sobie poradzimy!
- N-naprawdę?…
- Jasne, Morticia! Jak jesteśmy razem, to nic nas nie powstrzyma! A teraz przestań nadmiernie się przejmować i chodźmy coś ukraść! Co ty na partnerze?
Wyciągnął wolną rękę, aby przybić z nią żółwika. Morticia wciąż była zaskoczona nagłą troską. Po chwili wahania przybiła mu żółwika.
- O-okay. Zróbmy to!
Na jej zmęczonej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Miała nadzieje zostać jeszcze przy Ricku, ale ten nagle obejmującą ją ręką klepnął ją w tył głowy i kazał się nie ociągać. Nawet będąc troskliwym, wciąż był Rickiem nieukazującym uczuć i dupkiem. Morticia ziewnęła lekko. Mimo nagłego przypływu energii wiedziała, że za jakąś godzinę znów będzie śpiąca. Była przyzwyczajona, aby spać po trzy godziny dziennie i wstawać o dziwnych porach.
Morticia po kilku miesiącach spędzonych z Rickiem, czasem przez większość swojego czasu, udało jej się trochę go rozgryźć. A przynajmniej bardziej pijanego Ricka. Udało jej się określić poziomy jego upojenia alkoholowego i odurzenia narkotykami, które pojawiały się zawsze w tej kolejności, rzadko się obniżały, a czasem jeden był pominięty.
Poziom Pierwszy: Początek. Jak zawsze zaczyna się euforią, wpadaniem na dziwne pomysły, lekką zaburzoną koordynacją ruchów, myślenia i mowy. W pojedynczych przypadkach na tym się kończyło, szczególnie jeśli pił z córką w domu.
Poziom Drugi: Nie Jest Sobą. Mama zawsze powtarzała jej, że pijani ludzie dzielą się na dwa typy. Ci, którzy stają się kimś innym lub ukazują swoją prawdziwą naturę. Morticia stwierdziła, że Rick jest pierwszym typem. Mimo że go lubiła, to nie wyobrażała sobie, że w środku martwi się czymś więcej niż własnymi interesami, mógł powiedzieć coś miłego lub był zbytnio kochający. Raczej martwienie się i bycie miłym było grą aktorską. Dodatkowo na tym poziomie włączał mu się język hiszpański (czasem, będąc niepijanym, mówił w tym języku w pewnych okolicznościach), coraz bardziej miał problemy z mową, równowagą i ruchami oraz zaczynał mówić o dziwnych rzeczach związanych z polityką Ziemi i innych planet. Morticia dzięki temu wiedziała prawie wszystko o Izraelu, sytuacji na Senice czy Thin (nawet jeśli nigdy nie słyszała o tych planetach). Czasem Rick słyszał jakiś głos, ale Morticia miała pewność, że to nie głos rozsądku. Czasem ten głos słyszał na Poziomie Pierwszym, ale na pewno na Poziomie Trzecim.
Zwykle na tym się kończyło i następował Poziom Czwarty: Zgon. Ale czasem pojawiał się Poziom Trzeci. Na szczęście rzadko, ale był najbardziej niebezpieczny i prawie niemożliwy do kontroli.
Poziom Trzeci: Uciekaj Jeśli Chcesz Żyć.
Poziom Trzeci pojawiał się w zależności od tego, co pił i ćpał Rick oraz od jego emocji w czasie odurzania się. Jeśli nie udało się mu ominąć ten poziom, to zaczynał być nadmiernie emocjonalny, pił coraz więcej, mówił niezrozumiałe rzeczy i wpadał na coraz to bardziej niebezpieczne pomysły jak zbudowanie bomby lub chęci zabicia kota sąsiadki nazywając go “dziełem szatana”, nawet jeśli normalnie lubił koty. Miał trudności z chodzeniem i przetwarzaniem podstawowych informacji. Nawet jeśli ten stan trwał niezbyt wiele czasu, to mogła być to ostatnia chwila życia osób będących w pobliżu, w mieście, na planecie lub galaktyce. Jak się obudził, to kompletnie nic nie pamiętał.
Teraz Rick na szczęście był daleki od tego poziomu. Prawdopodobnie doszedłby do niego, gdyby miał przy sobie teraz swoją piersiówkę lub kolejną butelkę albo kilka. Jednak na drodze stało dużo straganów, w tym z alkoholem. W pewnym momencie wyciągnął jakąś małą monetę z kieszeni fartucha, rzucił kupcowi i wziął z wystawy jakiś trunek, nawet się nie zatrzymując na chwilę. Już chciał otworzyć butelkę, ale Morticia natychmiast mu ją wyrwała bez problemu.
- Nienienienienienie Rick! Żadnego picia!
- C-co?! K-kim jesteś, aby mi mówić, co mam robić, gówniarzu?!
- Jak chciałeś niańki, która zajmie się tobą jak się totalnie upijesz, to zadzwoniłeś pod zły numer! Fajna mi “niespodzianka”…
- Teraz to pieprzysz głupoty. Zabrałem cię, bo myślę, że jesteś wystarczająco wyszkolona na coraz to kolejne niebezpieczne przygody ze mną. Nie zabrałbym cię gdziekolwiek, gdybym nie był tego pewien. Poza tym nie potrzebuję niańki.
Morticia prychnęła pod nosem.
- Powiedz to, jak znów zbudujesz bombę neutronową.
- Co tam znowu mówisz pod nosem?
- Niiic. Kompletnie nic.
Ostatnie słowa wypowiedziała z kompletnym spokojem. Była całkowicie pochłonięta myślą, że dziadek Rick uważa, że jest gotowa na kolejne przygody. Co prawda podobało jej się pomaganie mu w garażu i wyprawianie się na inne planety, ale to o podróży do innych wymiarów najbardziej marzyła. Wyciągnęła dłoń, by oddać mu butelkę. Na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
- Dobra masz. Ale jak się bardziej schlejesz, to nie będę ratować ci tyłka.
- Ta, zwykle to ja ratuję twój kościsty tyłek. I oddawaj to! T-to nie jest twoje, ja za to zapłaciłem! W końcu jesteśmy na miejscu.
Zatrzymał się i pokazał palcem na jedno ze stoisk na drugiej stronie skrzyżowania. Starszy facet sprzedawał jakieś części do maszyn lub podobnych rzeczy.
- Plan jest prosty. Widzisz te pudła leżące koło straganu na kupce? Chcę je. Ja zagaduję tego frajera, ty bierzesz tyle, ile zdołasz. Potem uciekamy, zanim się ktoś zorientuje i idziemy na śniadanie. Wystarczy jeden karton, ale jak uda ci się udźwignąć więcej, to będę miał zapas na jakiś czas. A teraz cho-…
Morticia natychmiast pociągnęła go za rękaw. Nie była zadowolona tym planem.
- N-nie tak szybko. Nie możesz tak po prostu kraść rzeczy, bo ci się tak podoba. I musisz mi powiedzieć, co tam jest. Ostatnim razem jak coś dla ciebie ukradłam, to okazało się to jajem jakiegoś niebezpiecznego ptaszyska, który był pupilkiem gangu międzyplanetarnego. Masz mi powiedzieć, co tam jest albo… Albo… Powiem mamie, że znowu się nie wysypiam.
Rick głośno jęknął z poirytowania. Ostatnią rzeczą, jaką pragnął to konfrontacja z Beth. Jeszcze dzieciak coraz bardziej zaczynał go denerwować. Kilka osób dziwnie na niego spojrzało.
- Po pierwsze: przestań wymieniać ten argument, dlaczego nie chcesz gdzieś iść lub coś zrobić. Nie bądź małym dzieckiem. Ile ty masz lat? Po drugie: to nie ja kradnę tylko ty. Ja tylko rozmawiam z idiotą, który zaraz zostanie okradziony. Po trzecie: w pudłach są niesprawne, według ich, kable, procesory, chipy i inne gówna, które mi się przydadzą. W innym wypadku pójdą na śmietnik. A nie chcesz grzebać w ich śmietniku, uwierz mi. Jeśli jednak podejdę i będę chciał zabrać choć jedno pudło, to będzie mi kazał zapłacić. To jest dopiero prawdziwa kradzież.
- Rick, widzę tabliczkę z ceną. Jeśli się nie mylę, to jeden karton kosztuje tyle, co twój alkohol, jedną monetę.
Rick spojrzał na nią swoim oskarżycielskim wzrokiem, ale dziewczyna nie odwróciła wzroku. Starała się być jak najbardziej przekonująca, że jest pewna siebie. Dopiero po minucie zrobiła się trochę czerwienić. Rumieniec stawał się coraz większy, więc odwróciła wzrok.
- D-dobra, zrobię to… Ty-tylko przestań się tak na mnie gapić…
Uśmiech zwycięstwa pojawił się na jego twarzy. Odwrócił się i zaczął iść, a dziewczyna podążyła grzecznie za nim. Wciąż była zarumieniona.
- To będzie proste. Użyjesz jedną ze swoich zdolności: bycia szybką i zwinną i będzie po spawie. I tak zmarnowaliśmy tutaj za dużo czasu.
- Taaa, bo mam coś w sobie poza bycia zwinną i posiadania tych kamuflujących fal mózgowych.
- Znowu sama obniżasz swoją wartość. Później się nie dziw, że ktoś mówi ci, że jesteś słaba czy coś.
- A-ale taka jest prawda… Dobra, więc powiedz co takiego mam, że tak twierdzisz. No, może co we mnie lubisz, jeśli coś takiego w ogóle istnieje…
Rick popatrzył w bok i wziął łyka ze swojej butelki. Lekko nadął jeden policzek, a drugi przegryzł, zanim się cicho odezwał.
- Tienes una linda sonrisa… A TERAZ PRZESTAŃ ZADAWAĆ GŁUPIE PYTANIA I IDŹ PO TE ŚMIECI!
Odszedł od niej, zanim spytała się, co to oznacza. Kurde, było trzeba wybrać język hiszpański, a nie francuski. Co prawda znała trochę język hiszpański, ale tylko podstawowe zdania i słowa. Raczej mogłaby przetłumaczyć tekst pisany niż wymówione słowa. Przynajmniej wiedziała, że Rick, nawet nie będąc pijanym, czasem nazywał ją aniołem, światłem, czy jakoś podobnie. Kilka razy mówił coś o lama genela czy jakoś tak podczas Poziomu Trzeciego. Oczywiście do innych członków rodziny też czasem powiedział coś miłego. Gdy Summer potrzebowała pomocy lub wsparcia, stawała się SumSum, a Beth standardowo była kochanie, skarbie. Nawet Jerry czasem nie był nazywany idiotą.
Morticia przez chwilę stała w miejscu, próbując zapamiętać słowa Ricka, ale kiedy zdała sobie sprawę, że już zaczął rozmawiać z facetem, oczywiście pijąc przy tym, postanowiła olać to i wykonać przydzielone zadanie. Pomyślała, że i tak pewnie nie był to komplement.
Rick miał rację, kiedy powiedział, że jeśli będzie zachowywać się normalnie, to ludzie nie będą zwracać na nią uwagę. Nawet jeśli ma na sobie piżamę. Zauważyła, że kilka dzieciaków ma na sobie luźne koszule czy krótkie spodnie. Nawet niektórzy dorośli nie mieli butów. Morticia bez problemu wmieszała się w tłum idący dalej wzdłuż coraz to kolejnych straganów. Przeszła kilka metrów, zanim weszła w tłum idący w przeciwną stronę. Minęła parę wystaw i weszła między nie. Niektórzy ludzie tak robili, aby wejść między budynki i przejść do innej ulicy. Dlatego też nikt nie zwrócił uwagi, kiedy Morticia szła za stoiskami przy domach. Dodatkowym atutem był jej mały wzrost. Kiedy była między straganem z jedzeniem a tym, który ją interesuję, przykucnęła. Pudła leżały w kupce, koło siebie i na siebie, zaraz przed stołem z jakimś starym obrusem. Były różnej wielkości, małe mieszczące się dłoniach i odrobinę większe, jak te, które trzyma się pod łóżkiem. Morticia przyciągnęła do siebie jeden stos. To było proste. Przyciągnęła do siebie kolejne. Miała już siedem pudełek. Zrobiła z nich dwie wieże i się podniosła. Zabrała je z trudem, ale udało jej się nie puścić je i narobić hałasu. Chciała już uciec skąd tak jak tu przyszła, ale usłyszała krzyk z drugiej strony drogi.
- STAĆ! POLICJA!
- Oh, geez… O kurde…
Pięciu mężczyzn w jasnobrązowym poncho celowało w nią bronią przypominającą starą wiertarkę. Jeden z nich strzelił ostrzegawczo w niebo. Niektórzy z obecnych krzyknęło i upadło na ziemię. Policjanci mieli czysty strzał, ale Morticia była szybsza. Uciekła wzdłuż ulicy, przeskakując nad leżącymi ludźmi. Jedną ręką podtrzymywała kartony od dołu, a drugą starała się, aby jej nie wypadły. Poczuła, że coś ją drasnęło w bok i poczuła gorąc oraz lekkie pieczenie. Na szczęście ból był mały, jakby komar ją ukąsił, a ona zaczęła to drapać. Spojrzała w bok i zobaczyła, że koniec jej koszulki jest spalony. Policjant znów strzelił. Akurat tym razem widziała promień, który trafił w jej nagą skórę pod rękawem koszulki. W tym wypadku pojawiła się malutka rysa i odrobina krwi. Znów nie było bólu, tylko lekkie ukłucie. Znów ją trafili dwa razy. Morticia była wcześniej kilka razy draśnięta i wiedziała, co powinna czuć.
- Nie zwalniaj gł-UUURP-upia!
Spojrzała w bok i zobaczyła, że Rick trochę ją wyprzedził. Był podobnie poharatany jak ona.
- Rick! Zabiję cię! Czemu mi nie powiedziałeś, że mają tu policję?! I dlaczego ich broń jest taka chujowa?!
Była wściekła, zmęczona i krwawiła. Przynajmniej trochę ich wyprzedzili i skręcili w inną ulicę. Ludzie ustępowali im z drogi. Na szczęście nikt nie próbował ich powstrzymać.
- T-to oczywiste, że moją tu jakieś stróże prawa! C-co ty sobie myślisz?! TERAZ W LEWO! Z DROGI LUDZIE! Myślisz, że co?! T-to nie jest apokaliptyczny świat! To normalna cywilizacja z ludźmi żyjących w trudnych warunkach!
- O-o-o naprawdę, Rick?! Mają tu też sądy czy zastrzelą nas tu na ulicy?!
Znowu skręcili w kolejną ulicę, Tym razem było tu znacznie mniej ludzi.
- DOBRA! Mają tutaj trochę brutalniejsze prawo, ale hej! Mają tutaj trudne warunki!
Wziął od niej jedno małe pudełko, odwrócił się i rzucił je. Trafiło w głowę policjanta, który pojawił się z bocznej uliczki.
- WOW! Prosto w łeb! W-widziałaś to, Morticia?!
- Rick, ja tu próbuję przeżyć! P-przestań biegać tyłem!
- Jak określiłaś, mają tu chujową broń. Dla nas! Ich skóra jest jakieś dziesięć bardziej delikatna podobnie jak ubrania. P-póki nie trafią cię w oko, to nic ci nie będzie.
Nie pocieszało to zbytnio dziewczynę, ale lepsze to niż zostać zastrzelonym i wykrwawić się w obcym wymiarze. Przed sobą zobaczyła konia, który był odwrócony tyłem do drogi. Bez problemu mogli go wyminąć, tak aby nie zostać kopniętym. Morticia zobaczyła, że coś je przy jednym ze stoisk, a koło niego stał wielki dzban. Wpadła na pewien pomysł.
- Teraz ja! Bierz pudła!
Bez problemu to zrobił i zostawił jej jedno mniejsze. Kiedy minęli konia Morticia odwróciła się i podskoczyła. W skoku rzuciła w dzban na stoisku. Dzban przechylił się i spadł. Koń przestraszył się i zrobił kilka kroków w tył. W tym momencie przebiegli koło niego dwaj policjanci. Koń znów się przestraszył i kopnął ich w bok.
- Ha! I co ty na to, Goldberg?!
- I-i co, jednak podoba się ci się tutaj?!
- Co? Właśnie ktoś nas goni i próbuje nas zabić!
- Zdarza się to przynajmniej dwa razy w tygodniu! Chodzi mi czy podoba ci się ogólnie przygoda!
Zaskoczyło ją to, ale odpowiedziała. Była bardzo zadowolona z przygody. Wciąż biegnąć zaczęła krzyczeć z uniesionymi rękami i zamkniętymi oczami.
- Jeszcze pytasz?! Oczywiście, że tak! Właśnie załatwiłam dwóch gości za pomocą pudełka! Uwielbiam przygody…
Poczuła, że przechodzi przez portal.
- …z tobą…
Natychmiast się zatrzymała zdziwiona i otwarła oczy. Tym razem była z Rickiem na chodniku jakiegoś futurystycznego miasta. Poczuła, jak wzbiera w niej się gniew. Zaczęła mówić cicho.
- Rick… Przez ten cały czas… Mogliśmy się TELEPORTOWAĆ?!
Odwróciła się do niego, a ten był z czegoś bardzo zadowolony. Jego uśmieszek wcale nie uspakajał ją tylko coraz bardziej drażnić.
-To tak. Ale co to za zabawa, jeśli można zrobić coś tak niebezpiecznego? Przecież nie powiesz, że nie podobało ci się.
Na początku chciała go uderzyć. Po sekundzie nakrzyczeć. Po chwili zamysłu wybuchła śmiechem.
- Hahaha... Nie teleportowałeś nas… Hahaha… Ponieważ-ponieważ… Chciałeś usłyszeć, że podoba mi się przygoda!
- C-co? Wcale, że nie…
- A-a-a właśnie, że tak! Oh no weź! Dobrze wiem, że lubisz spędzać ze mną czas. Inaczej nigdy nie wziąłbyś mnie gdziekolwiek.
Skrzyżowała ramiona i spojrzała na niego swoim pewnym siebie wzrokiem. Tym razem na jej twarzy pojawił się uśmieszek.
- Nie próbuj ze mną pogrywać, Sanchez.
Na twarzy Ricka pojawiła się mieszanina gniewu i zawstydzenia. Wcisnął w ręce Morticii dwa pudła.
- Tak chcesz się bawić, Smith? Jakbyś zapomniała to niezbyt obchodzi mnie twoja opinia.
- O tak? Jakby tak było, to byś mnie nie pytał o zdanie na początku i kilka minut temu. Sam też stwierdziłeś, że zmarnowaliśmy już dużo czasu w tamtym wymiarze. Ja już dobrze wiem, że mógłbyś zrezygnować z tych pudeł, jakby coś mi się stało. Jakbyś zapomniał, spędziliśmy razem kilka miesięcy. I jakbyś zapomniał, to sam mnie kiedyś pytałeś, czy chciałabym być twoim wspólnikiem. Dobrze wiesz o tym.
Ostatni argument pogrążył Ricka. W końcu wybuchnął.
- Dobra! Wygrałaś! Naprawdę jesteś małym gnojkiem! A teraz chodź!
Morticia wciąż chichocząc, podążyła za nim. Spojrzała na otoczenie. Miała wrażenie, że jest w przyszłości. Budynki były wysokie, wszystko było jasne i czyste, ludzie wyglądali w miarę normalnie, ale Morticia stwierdziła, że wszyscy wyglądali młodo i pięknie. Robiło się powoli jasno.
- C-co to za miejsce, dziadku Rick? To chyba nie jest nasz wymiar.
- Racja. To jeden z wymiarów, gdzie medycyna mocno poszła do przodu. Wymyślili nawet lek na niestarzenie się. Mają apteki na każdym rogu.
- Ale co my tutaj robimy?
- Popatrz tylko na nas. Mamy spalone ubrania i kilka ran na ciele. A ty powoli wyglądasz, jakbyś miała zasnąć. Nie wrócimy do domu w takim stanie. Idziemy znaleźć coś do uleczenia nas.
Wszedł do jakiejś apteki, a dziewczyna weszła za nim. W środku było kilka regałów z maściami, strzykawkami, tabletkami i różnymi innymi przyrządami. Przy drzwiach znajdowała się młoda dziewczyna za kasą fiskalną, która przywitała się z uśmiechem. Rick i Morticia położyli swoje pudła na ladzie, kiedy do niej podeszli.
- Witam państwa, w czym mogę pomóc?
- Coś na szybkie leczenie, dwa razy.
- W tym tygodniu mamy promocje, cztery w cenie trzech - powiedziała, wyciągając za lady strzykawki z płynem.
- Biorę.
Wyciągnął z kieszeni zwinięty banknot i podał jej. Od razu Morticia wzięła jedną strzykawkę i wstrzyknęła sobie płyn w żyłę. Nie było to zbyt przyjemne, ale od razu poczuła efekty. Wszystko przestało ją boleć, rany zaczęły goić się na jej oczach i tryskała energią. Rick zrobił to samo.
- Proszę o nieużywaniu kolejnej dawki w ciągu dwóch godzin. Wszelkie informacje są z tyłu - zaczęła instruować ich ekspedientka, podczas gdy się leczyli. - Przez pół godziny możecie nie czuć żadnych bodźców zewnętrznych, jeśli to jeden z waszych pierwszych razów używania serum na regeneracje. Ale na pewno przez następne sześć-osiem godzin możecie nie czuć bólu. Przez następną godzinę, jeśli stracicie jakąś część ciała, to powinna odrosnąć dość szybko.
Morticia westchnęła z ulgą. Nigdy nie czuła się lepiej. Niezbyt słuchała sprzedawczynie, docierały do niej tylko pojedyncze słowa.
- Wow, to jest ekstra! Dobra, wracamy do domu? Ten cały lek chyba nie sprawia, że przestajemy być głodni.
Rick wyciągnął z kieszeni trunek, który kupił w poprzednim wymiarze.
- Racja. Zbliża się pora śniadania, a dziś twoja mama robi jajecznice… Hej, oddawaj to!
Nastolatka zabrała mu natychmiast butelkę. Rzuciła ją na podłogę, a ta się rozbiła. Była tylko w połowie wypita. Morticia miała już dość pijącego Ricka.
- Stop! Jeszcze wpadniesz na kolejny dziwny pomysł i gdzieś mnie zaciągniesz! Wracamy do domu! Nie pijesz więcej! Jeszcze będziesz wchodził na kolejny poziom swojego upojenia alkoholowego!
- O czym ty mówisz? Nie jestem pijany. Przynajmniej nie bardziej niż zwykle... Okay, okay, może trochę na początku, ale jak chcę, to umiem dość szybko wytrzeźwieć, szczególnie jak słyszę ten głupi głos w mojej głowie. I jeszcze coś by ci się stało… I co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że co? Nie wybaczyłbym so-… Co ja bym powiedział twojej mamie, jakbyś była cała we krwi lub bez ręki?
Morticia zgłupiała.
- Ale… Ale… - Przecież zachowywał się tak, jakby był już na Poziomie Drugim. - Przecież zachowywałeś się tak jak, wtedy kiedy jesteś pijany! Wchodzisz do mojego pokoju w ciągu nocy, ciągniesz mnie na przygodę, mówisz dziwne rzeczy… Normalnie się tak się nie zachowujesz.
Teraz Rick zgłupiał.
- A-a-a przez twój mały móżdżek przeszła myśl, że może się ekscytowałem, że zabieram cię gdzieś ze sobą? Może lubię spędzać z tobą czas? Albo cię lubię? D-dobrze wiesz, że wiem, że chciałaś iść do innego wymiaru i to była ta niespodzianka.
- N-naprawdę? Lubisz zabierać mnie gdzieś ze sobą?
- Właśnie to powiedziałem. A teraz bierzemy to, co nam zostało i wracamy. Jeszcze będę miał nieprzyjemną pogadankę z twoimi rodzicami.
- Już sobie wyobrażam, co będzie, jak wrócimy - Morticia wiedziała, że nic więcej z Ricka nie wyciągnie. I tak powiedział dzisiaj więcej miłych słów niż zawsze. Dziewczyna przynajmniej mogła mieć pewność, że były szczere. Może poprzednie też były. Wolała o tym nie myśleć tylko żyć tą chwilą i się śmiać. - Wrócimy do domu i będzie: “O nie! Co się stało?! Wszystko w porządku?!”.
- Dobre! I-i wtedy mówisz: “To nic takiego. Tylko policja nas goniła i do nas strzelała. To się dzieje przynajmniej dwa razy w tygodniu. A teraz idę się przebrać.”. A twój ojciec powie swoje klasyczne: “Że co proszę?”.
Morticia i Rick, śmiejąc się z tego, przybyli sobie piątkę. Rodzice Morticii byli przewidywalni, szczególnie Jerry. Morticię rozbawiło szczególnie, to jak jej dziadek umiał naśladować jej sposób mówienia i jej taty. Wzięli pudła z lady, a Rick wyjął z kieszeni portal gun. Morticia kontynuowała nabijanie się z zachowań swoich rodziców.
- Daję sobie rękę uciąć, że będziesz miał przechlapane… A jak nie to przynajmniej mi odrośnie!
- W końcu nauczyłaś się tworzyć żarty z sytuacji! A teraz kierunek śniadanie! A-a później pójdziemy na kolejną przygodę! I jeszcze kolejną! I tak przez 100 lat!
- Forever!
Ekspedientka przyglądała im się ze spokojem, zaciekawieniem i ze zdziwieniem. Niezbyt wiedziała, o czym rozmawiali, ale uważała, że nawet jak się kłócili, to wyglądali razem strasznie słodko. W końcu wyszli z apteki, wciąż się śmiejąc, ale nie drzwiami tylko przez coś, co wyglądało na portal. Dziewczyna spojrzała na banknot, zanim włożyła go do kasy, aby pójść posprzątać po nich. Banknot okazał się studolarówką z Monopoly.
Kurde.
***
Rick w końcu był sam w domu. Beth i Morticia zaraz po śniadaniu poszły do pracy i szkoły, a Jerry niedługo później wyszedł, bo musiał coś załatwić. Przynajmniej było cicho i mógł się skupić na przeglądaniu swoich zdobyczy. Nie było to nic niezwykłego, ale od zawsze budował swoje wynalazki z podobnych śmieci. Dawało to więcej satysfakcji niż budowa z profesjonalnego sprzętu. Myślami przeniósł się do dzisiejszej nocy. Było bardzo zabawnie, ale najważniejsze było to, że Morticii się podobało. Skoro zwykła podróż po zdobycie sprzętu tak ją ekscytowała, to inne popaprane rzeczy na pewno też się jej spodobają. Pomyślał o niej i bez problemu przypomniał sobie jej twarze z dzisiaj. Tą strasznie czerwoną z zakłopotania, tą przedstawiającą złość, tą z pewnym siebie uśmiechem, tą z delikatnym uśmiechem... Cholerny dzieciak. Totalnie mnie dzisiaj przejrzał.
Postarał się zmyć z twarzy rumieniec. Odłożył pudła koło kilku innych, w których trzymał niedokończone wynalazki lub te małe, aby nigdzie się nie zgubiły. Wyciągnął z kieszeni telefon i puścił pierwszą lepszą piosenkę. Usiadł na swoim stanowisku pracy i zaczął kończyć jeden ze swoich projektów. Zważywszy, że był sam, zaczął głośno śpiewać.
Naczelnik zorganizował imprezę w miejscowym pierdlu
Więzienna kapela była tam i zaczęła zawodzić
Kapela skakała i winni zaczęli bujać się
Powinieneś usłyszeć tamtych powalonych kryminalistów śpiew
Muzyka została przerwana przez przychodzące połączenie. Rick przeklął i zobaczył, kto dzwoni. Na szczęście nie był to Jerry tylko jego poprzedni klient. Nie przerywając pracy włączył tryb głośnomówiący.
- Czego znowu chcesz? Jestem zajęty.
- Miły jak zwykle. Słuchaj, pamiętasz jak mówiłem ci o tym gościu co ma plantacje Raelmev, ten z innego wymiaru co potrzebuje uranu?
- Co z nim? Chce się spotkać w najbliższym czasie?
- Yep. Twierdzi, że to pilne i chce to na dzisiaj.
- Powaliło go. Dobra... Tam, gdzie zawsze w porze lunchu? W B-45 czy innym wymiarze?
- B-45. Usiać tam gdzie zwykle. W jego wymiarze szczególnie lubią te filmy... Ojciec Chrzestny i Pulp Fiction. On powie tę kwestie ze FBI ty o Los Angeles tak jak dwa spotkania temu z tym gościem z wymiaru wściekłych os. Jak chcesz to zamów sobie coś do zjedzenia.
- Kto ustalał te hasła? Cytaty z filmów to durne hasła. Dobra, powiedz mu, że będę z uranem, a on ma przynieść ustaloną wcześniej ilość liści Raelmev. Mam nadzieje, że to dobry towar.
- Okay. Tylko bądź tam. Kończę, dzwonienie do twojego wymiaru jest strasznie drogie.
- Co ty nie powiesz, Lien?
Rick rozłączył się i odszedł od swojego wynalazku. Z jednej z szafek wyciągnął niezniszczalną walizkę, kajdanki na wszelki wypadek i jeden z kluczy. Z innej szafki wyciągnął złożony płaszcz i fedorę, który pożyczył kiedyś od swojego znajomego Ricka. Skoro miał iść do B-45 wolał jakoś wtopić się w tłum. Przez przypadek wypadł mu mniejszy, taki sam kapelusz. Bez zastanowienia wyciągnął drugi płaszcz do kompletu. Spojrzał na zegarek, za chwilę Morticia powinna mieć matmę. W końcu, co się może stać? Najwyżej wypiję najlepszy milkshake w historii multiversum.
2 notes · View notes
Link
W końcu nadszedł ten moment! Jestem bardzo podekscytowana! No, ale po kolei.
Jeśli mam być szczera to długo zajęło mi pisanie. Jakieś dwa miesiące, ale to z faktu, że spędzałam nad tym mało czasu + nie lubię pisać na telefonie. Teraz trochę o rozdziale.
Praktycznie wyrywałam z pierwszego odcinka serialu, co się dało. Pomyślałam: “Hej, to może być ciekawy początek. Będzie wyglądać jak pilot serialu, aby czytelnik się oswoił, ale przerobię to na własną historię”. I tak się stało.
(Na razie w planach mam przerobienie tylko jeszcze dwóch-trzech odcinków, ale odcinki są dla mnie raczej inspiracją.)
Początek z pijanym Rickiem i koniec w garażu, Smithowie w szkole, Rick chwali w chwili niebezpieczeństwa Morticię po tym, jak wpadła na coś, co ich uratowało, wspólne śniadanie, Beth nie chce, by ojciec ją opuścił za wszelką cenę, wpadnięcie do stołówki, wyprawa do innego wymiaru…
Ale jest dużo wyraźnych zmian jak: Jessica zna już Morticię, ale widzi w niej znajomą; Rick wyraźnie mówi, że udziela dziewczyną korepetycje; Summer jest praktycznie nieobecna, ale można zauważyć, że coś knuje z Rickiem; Rick martwi się w pewnym momencie o wnuczkę; Morticia jest w stanie zrezygnować ze szkoły, aby wybrać się na przygodę; Jerry i Beth bardziej martwią się o bezpieczeństwo swojego dziecka niż szkołę (co zawsze było trochę śmieszne i dziwne w serialu dla mnie); Rick przeszkolił Morticię, aby nie wpadła w kłopoty podczas wypraw; Jerry nazywa córkę “księżniczką”.
Przy okazji mamy nawiązanie do serialu. W rozdziale pojawia się lek na regenerację, a Morticia wspomina wymiar, w którym ludzie się nie starzeją. Gdy Morty C-137 złamał nogi, jego Rick wskoczył do takiego wymiaru, aby zdobyć lekarstwo na złamane nogi. Natomiast R&M F-88 byli tam, aby kupić trochę strzykawek z podobnym lekiem, tylko na wszystko. Skoro w tym wymiarze mieli serum na złamane nogi, to mogą mieć i taki. Dodatkowo coś dla pijanego Ricka, ponieważ kiedy wrócił do domu otrzeźwiał.
Myślę, że w przyszłości napiszę tutaj, na tumblrze, dwa dodatkowe minirozdziały. Jeden o tym, co Rick i Morticia porabiali w nocy, a drugi w aucie, kiedy wracają do domu.
Ale wróćmy do pierwszego rozdziału.
Rick zabrał Morticii do innego wymiaru, gdzie ludzie utknęli w latach 50. (mam nadzieję, że dobrze przedstawiłam ten klimat), aby dokonać transakcji. Na początku nie wiedziałam, jak dokładnie się wszystko potoczy ani jak nasi bohaterowie wyjdą z opresji. Często wracałam i coś zmieniałam. Ale największa wena przychodzi wraz z pisaniem. Nawet nie pomyślałam na początku o leku na regenerację. Dałam go do rozdziału, ale to miało być tylko nawiązanie. To było takie “Pewnie Rick kupił tego więcej. Użyję tego wątku, tylko najpierw zmienię to i to… I będzie dobrze!”. Dopiero na końcówce stwierdziłam też, że transakcja miała większy cel niż tylko oszustwo. Dodałam już na początek postać, która będzie przewijać się do samego końca. Teraz pozostanie w cieniu, ale będzie bacznie obserwować. Kto wie kim jest, skąd pochodzi, gdzie aktualnie przebywa, jakie ma cele, jakim jest gatunkiem kosmity. Na razie on jest i znalazł się na końcu w tajemniczym dialogu. Przy okazji wspomnę, że w rozdziale pojawiły się na końcu dwa dialogi, ponieważ za nic w świecie nie chciałam pozbyć się dialogu kosmitów. Kocham ten dialog.
Mam nadzieję, że dość dobrze przedstawiłam relacje między postaciami. Próbowałam zrobić je jak najbardziej przypominające te z pierwowzoru. Według mnie wyszło bardzo dobrze, ale ciężko mi się wypowiadać, ponieważ ja tutaj piszę. Ale jeśli mi się nie będzie podobać, to komu?
Ja jestem zadowolona ze swojej pracy, ale jeśli macie jakieś uwagi to piszcie. Będę starała się szlifować swoje umiejętności pisania, aby pisać coraz lepiej. Pisanie sprawia mi wiele frajdy i mam nadzieję, że komuś sprawia frajdę czytanie moich wypocin.
Tymczasem do następnego! Tutaj macie streszczenie kolejnego rozdziału:
Summer prosi siostrę o pomoc w niebezpiecznej sprawie. Rick tymczasem otrzymał jedno z najtrudniejszych zadań, jakich kiedykolwiek dostał. Musi spędzić czas ze swoim największym wrogiem. Zanim to się zaczęło, nikt nie spodziewał się jaki obrót przybiorą sprawy…
5 notes · View notes
Text
Kilka słów na początek...
Albo lepiej się przywitam.
Więc: Hej!
Dobra, mam to już za sobą.
W każdym razie witam zbłąkany wędrowcze w tej części internetu. W mojej części. Co tu będziemy robić? Ja będę pisać, a ty czytać. Proste, prawda?
Ale pytasz się, co będziesz czytać? Wybacz, już odpowiadam.
Tutaj będę zamieszczać informacje o rozdziałach do moich fanfiction. No wiesz: opublikowałam rozdział na ao3, daję do niego linka, dalej piszę pod spodem moje postrzeżenia, swoje myśli, alternatywne wersje rozdziału, co mnie zainspirowało, a na koniec streszczenie kolejnego rozdziału. Czasem pojawi się minifanfiction, który rozszerza niektóre wątki pojawiające się w rozdziale.
Pytasz się, o czym będę pisać? Fakt, zapomniałam.
Kiedy byłam mała, wymyślałam do swoich kilku kreskówek dodatkowe odcinki, alternatywne historie, jak mógł potoczyć się inaczej itp. Jednak nigdy tego nie pisałam (miałam 6 lat, ledwie umiałam wtedy czytać) ani nikomu o tym nie mówiłam.
Teraz minęło parę dobrych lat, mamy powszechny dostęp do internetu, jest pełno fanfiction itd. Może moja dziecięca wyobraźnia zmalała, może zrozumiałam, że niektóre scenariusze nie mają sensu, może moja pewność siebie zmniejszyła się, ale postanowiłam jednak spróbować coś stworzyć. A dokładniej fanfiction o przygodach Ricka i Morty’ego Morticii!
Tak, Morticia. Uwielbiam alternatywne wersje Morty’ego i Morticia jest jedną z moich ulubionych (trzecie albo czwarte miejsce). Zawsze, gdy ją sobie wyobrażam, to jest taka pewna siebie, zdeterminowana, silna (zgodnie z opisem w PM), trochę bardziej dojrzała niż inne Mortys (jak się powszechnie uważa, dziewczyny dojrzewają szybciej), ale wciąż jest Mortym. Może też mi łatwiej pisać o niej, jako że jestem dziewczyną…
Ale poklei co i jak.
Skoro to czytasz to pewnie wiesz coś o Rick and Morty lub Pocket Mortys, więc nie będę tłumaczyć. Teraz trochę o moim wymiarze, o którym będę pisać.
W wymiarze F-88 (F od fanfiction, 88 to moja ulubiona liczba (jakby się ktoś pytał, czemu ten wymiar jest taki, a nie inny)) Rick Sanchez dawno temu opuścił swoją rodzinę, aby zniszczyć Galaktyczną Federację. Po latach powrócił i teraz zabiera swoją wnuczkę w niebezpieczne przygody.
Tak, wiem, to przecież opis serialu. Tak, wiele motywów i pomysłów zaczerpnęłam z serialu i je przerobiłam (szczególnie pierwszy rozdział jest tak podobny do pierwszego odcinka…). Ale w myśl zasady z ostatniego odcinka, s03e10: To się dzieje w nieskończenie wielu wymiarach. To nic specjalnego.
Ale są zmiany. Szczególnie w zachowaniu i osobowości naszych bohaterów.
Na przykład Rick nie był nieobecny przez ten cały czas. Czasem zdarzyło mu się odwiedzić rodzinę lub obserwował ich z daleka. Myślę, że jest bardziej opiekuńczy i ciężej ukrywa to, że martwi się o rodzinę i jest dla niego ważna, ale nie chcę tego ukazywać (tsundere). A jak mam na myśli “rodzina”, to nie mam na myśli, że jest w niej Jerry dla Ricka. Chciałabym bardziej pokazać ten konflikt między nimi, ponieważ uwielbiam ten wątek i będzie się ukazywał przy każdej możliwej okazji.
Co do Morticii to tutaj będą poważne zmiany. Ale to bardzo prosty powód, dlaczego będzie taka, a nie inna.
Jako że urodziła się dziewczyną, to była trochę inaczej wychowywana. Nadmiernie opiekuńczo, wpajano jej, że musi już ciężko pracować, aby wybić się, bo świat jest rządzony przez mężczyzn, zważywszy, że Rick nauczył swoją córkę podstaw samoobrony to ona sama też umie się obronić i trochę walczyć, od matki i siostry nauczyła się manipulować facetami itd. Oczywiście Morticia miała już dość jako dziecko tej całej ochrony i robiła kilka niebezpiecznych rzeczy. Wchodziła na dach, wdawała się w bójki, dużo przeklinała, słuchała głośno płyty The Flesh Curtains, po prostu się buntowała i naginała zasady (wciąż to robi). Nie miała przyjaciół, marzyła dużo o przygodach, miała problemy w nauce, mimo że była dość bystra.
Ale kto tak się nią opiekował? Jerry. Jerry postanowił poświęcić się rodzinie i to on wychowywał córki oraz zajmował się domem. Nigdy nie znalazł stałej pracy (Jerry, get a job). Lubię myśl, że Jerry to najbardziej racjonalna i normalna osoba (chyba ostatnia) w rodzinie Smithów. W swoim wychowaniu dzieci był nadopiekuńczy i chciał mieć zawsze pełną kontrolę. Uważa, że Rick ma zły wpływ na jego dzieci i bezskutecznie próbował nastawić je przeciwko niemu.
Ale Beth zawsze mówiła wspaniałe rzeczy o nim. Trochę przesadzała, jaki on jest wspaniały i dobry (nawet jeśli sama wiedziała, że taki nie jest), ale zawsze go kochała. Opowiadała swoim córką o nim czasem, jakby to były bajki na dobranoc przez to Morticia i Summer widziały w nim czymś w rodzaju bohatera. Beth zdawała sobie sprawę, z czym musiał zmierzać się jej ojciec, ale wciąż ma do niego pretensję o to, że często znikał, a później coraz rzadziej wracał. Teraz cieszy się z każdej chwili, kiedy spędza z nim czas. Przymyka oko, że zabiera jej córkę na niebezpieczne wyprawy, ale wciąż martwi się o jej bezpieczeństwo. Kto wie, może jest czasem zazdrosna o Morticię? Beth może nie jest idealną mamą, ale się stara.
A Summer? Summer jest jedną z moich ulubionych postaci w serialu. Jest bardzo dobrze pokazana i nie jest wkurzająca (jak większość sióstr głównych postaci w serialach, kreskówkach lub anime). Jest normalną nastolatką, ma nastoletnie problemy, ale jest bardzo dojrzała. Czasem też chciałaby zrobić coś szalonego.
Tak więc ukazuje się rodzina Smithów F-88.
A oto kilka innych zmian:
- GF nie istnieje. Została całkowicie zniszczona, więc nie stwarza już problemu w wymiarze F-88.
- Mortica nigdy nie rozstaje się z swoją opaską. Jest to dla niej ważny prezent.
- Rodzina Smithów ma kilka talentów muzycznych (m.in. Beth nauczyła się kiedyś od przyjaciela Ricka gry na perkusji, a Morticia gra trochę na gitarze basowej i umie śpiewać (ale się do tego nie przyznaje)).
- Rick daje korepetycje Morticii i Summer, aby miały dobre oceny, aby Jerry i nauczyciele się go nie czepiali, kiedy zabiera je ze szkoły.
- Jerry nigdy nie zgodził się na trzymanie zwierząt w domu.
- Morticia kocha się w koleżance, Jessice (Morticia jest bi).
- Summer i Morticia były kiedyś ze sobą bardzo blisko, ale w pewnym momencie rozdzieliły się.
- Morticia używa prawie zawsze określenia “dziadek Rick”, chyba że ją wkurzy. Można powiedzieć, że go bardzo, w pewien sposób, szanuje.
- Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zrobił Rick po powrocie do domu, to zainstalował międzywymiarową kablówkę.
- Morticia jest bardziej chłopczycą, ale lubi wiele dziewczęcych rzeczy, takich jak np. selfie. Robi zawsze przynajmniej jedno zdjęcie jakiegoś fajnego widoku lub dziwnej rzeczy podczas przygody, ale nie publikuje je na portalach społecznościowych, tylko trzyma na pamiątkę.
- Najważniejsze rzeczy: kolor oczu i istnienie bratnich dusz (jednak wolę określenie “soulmate” i będę je używać).
Jak wiemy, w serialu każda osoba ma czarne kropy w oku. Daje to duże pole do popisu co do fanartów. Ale myślę, że jest tak: każda osoba ma w multiversum ma określony kolor oczu, włosów, narodowość, określoną płeć czy rasę z góry. Ale przez różne zmienne te cechy mogą się zmienić. Mogło dojść do innego przekazania genu przez przodka. Najczęściej jest to kolor oczu, a inne wersje nas mają inny kolor lub odcień (czasem nawet dwukolorowe). Dla Ricków, podróżników przez wymiary, jest to dobry sposób, aby znaleźć swojego Morty'ego w tłumie innych Mortys. Z faktu, że będzie to ważne w przyszłości, to tutaj zamieszczam kolor oczu bohaterów: Rick ma czarnobrązowe, wydają się czarne, Beth i Morticia mają błękitne, a Jerry i Summer ciemnozielone.
Teraz o soulmate.
Jest to ważna zmiana w kanonie, ale podczas tworzenia stwierdziłam, że to świetny pomysł, aby pokazać relacje między różnymi postaciami. Ale wyjaśnię, na czym to polega.
Otóż każda istota żywa, z duszą, ma przypisaną do siebie pewną inną osobę, z którą jest połączona więzią. Więzi są różne: najczęściej odczuwane są emocje, uczucia swojej bratniej duszy, niekiedy ból fizyczny, zdarzają się nawet osoby, które słyszą myśli swojej soulmate. Rodzaje połączenia często się rozwijają z czasem, szczególnie podczas przebywania ze sobą blisko. Więź może pojawić się dopiero po poznaniu tej osoby. Ale z kim można być połączony? I tu się zaczyna problem. Otóż jak wspomniałam, z każdym. Może być to osoba z rodziny, z innej planety lub nawet wymiaru. Wiele osób myli więź soulmate z miłością. Mogą łączyć ich różne relacje: przyjaźń, nienawiść, miłość rodzicielska, obojętność. Soulmate to osoba, z którą jest się połączony przede wszystkim jakimś przeznaczeniem. Rickowie, jako ludzie nauki, uważali, że to brednie, ale podczas swoich przygód przez inne wymiary lub zmianę z powodu jakiejś katastrofy zauważyli, że nawiązano tę więź z osobami poza “przydzielonego” wymiaru: inną Dianę (myślę, że tak miała na imię) lub Beth, czasem z innym Rickiem, a niekiedy po prostu kimś innym. Wtedy zauważyli, że coś może być na rzeczy i wielu zaczęło to badać. Niekiedy jakiś Rick już to robił wcześniej, przed tym całym podróżowaniem po rzeczywistościach. Część z nich otworzyło się na mistycyzm. Dochodzono do różnych wniosków, często tylko potwierdzających to, co wiedziano, czasem dowiadywali się czegoś nowego. Że dusze czy też świadomości po śmierci łączą się, że dziecko tych osób może być potężne, że im bardziej osoby różnią się od siebie, tym większe prawdopodobieństwo nawiązania więzi. Ciężko stwierdzić co może być prawdą, ale jedno było pewne. Soulmate istnieje i jest to silna więź. Po pewnym czasie Rickowie rzucili to. Było to dla nich tylko chwilową obsesją. Nawet po latach, kiedy pojawił się on. Jedna z najczęstszych soulmate Ricka. Morty.
Tak więc tak ma się soulmate u mnie. Nie będzie się pojawiał za często, ale jest bardzo ważny.
Na koniec to jakich wątków, rozdziałów możesz się spodziewać w moim fanfiction: Podróże do innych wymiarów gdzie historia potoczyła się inaczej, ludzkość utknęła w pewnym momencie czasu lub niektóre epoki trwały dłużej i teraz dzieje się taka, którą my mieliśmy dawno temu; konflikty rodzinne; pokazywanie relacji nie tylko Rick&Morticia tylko całej rodziny; przygody na innych planetach; kilka odcinków z serialu pojawi się w zmienionej formie; rodzinne spędzanie czasu razem; jeden rozdział musical; bawienie prze zemnie czasem; jeden rozdział z perspektywy pierwszoosobowej (zawsze będzie trzecioosobowa); apokalipsa zombie; inny Morty; kilka ważnych rzeczy z serialu będzie mieć wpływ na fabułę; Rick jest tutaj wyraźnie tsundere; po każdym rozdziale jeden tajemniczy/zabawny dialog lub scena bez dialogu (coś na wzór scen post-credits) i wiele innych.Tak więc skoro to czytasz, to pewnie jesteś zainteresowany.
Chcesz już przeczytać? Już jutro pierwsza publikacja! (pewnie kolejna za parę tygodni…)
Do następnego razu!
3 notes · View notes