Tumgik
#Boży
venustapolis · 1 year
Text
Tumblr media
Noviembre, de la serie 'Año de Dios' (Piotr Stachiewicz, 1907)
74 notes · View notes
Text
Strata ważnej osoby — nadzieja cz. 1 (patrząc z perspektywy św. Marii)
Niech będzie Pochwalona Trójca Przenajświętsza na wieki wieków!
Moi umiłowani bracia i siostry w Chrystusie, dzisiaj chcę poruszyć temat niełatwy, ale bardzo potrzebny. Prędzej czy później każdy z nas doświadczy straty ważnej dla nas osoby niezależnie od tego czy będzie to dotyczyło straty kontaktu z ukochaną osobą (niekoniecznie musi być to rozumiane jako relacja romantyczna. Może być to strata przyjaciela swego serca) czy też osoby, która zmarła.
Ból każdej straty jest bardzo trudny do przepracowania. Wiąże się to chociażby z wielkim ciężarem, jaki nagle został jak gdyby włożony na nasze ramiona. To może sprawić, że będzie nam ciężko sobie z tym poradzić i nic dziwnego.
Każdy z nas może odnaleźć się w roli którejś z postaci będących w owym fragmencie Ewangelii:
„A gdy Maria przyszła na miejsce, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, padła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!» Jezus zapłakał. Żydzi więc mówili: «Oto jak go miłował!» ” (Ewangelia wg św. Jana 11,32-36).
• Niektórzy z nas tak jak Maria pytają się Boga, gdzie był, kiedy nasi bliscy nas pozostawiali, gdzie się wybrał w drogę, gdzie wolał być wtedy, kiedy przeżywaliśmy stratę ukochanej osoby i dlaczego im nie pomógł, skoro ma moc uzdrawiania.
Moi umiłowani, tutaj musimy odnieść się do tego, co nazywa się wolą Bożą.
Otóż nikt nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego coś dzieje się w dany sposób, dopóki nie zakończy się dany etap naszego życia. To naturalna rzecz, że z upływem czasu coś się kończy, a coś zaczyna. Jest to bardzo trudne do zaakceptowania. Czasami możemy znać kogoś od kilkunastu lat i bardzo cierpieć, a czasami nasze cierpienie będzie wydawało się być ledwo do wytrzymania, jeśli znaliśmy kogoś jedynie przez 3 miesiące.
Cierpienia dotyczącego straty nie mierzy się czasem znania kogoś ani nawet nie tym czy ktoś był członkiem naszej rodziny, przyjacielem czy też kimś, z kim raz na jakiś czas rozmawialiśmy. Nie chodzi nawet o ilość czasu, jaką z kimś spędzaliśmy, ale o zaangażowanie naszego serca, o poczucie bezpieczeństwa przy tej osobie. Często możemy cierpieć z powodu straty kogoś, kto dawał nam poczucie tego, że zostaliśmy wysłuchani, zostaliśmy przyjęci takimi, jakimi jesteśmy. Odłączenie od osoby, która jak gdyby nas uzupełniała, jest bardzo bolesne i to normalne.
Nie należy wmawiać sobie, że z kimś nie mieliśmy zbyt głębokiej relacji przyjaźni, a więc to nie powinno nas boleć. Każde cierpienie jest jak najbardziej naturalne i nie trzeba próbować umniejszać go ani poniżać się ze względu na to, że nie mieliśmy z kimś regularnego kontaktu, a więc nasz smutku jest bezpodstawny, bo tak nie jest.
Pamiętajmy, że Pan nigdy nie zostawia nas samych. On idzie z nami krok w krok. Nie jest tak, że On to Bóg, Który kocha, kiedy cierpimy. On nie skazuje nas na cierpienie — to nie wyrok. On nie przyszedł po to, aby nas potępić, lecz by nas zbawić. Nie skazuje nas na niesienie krzyża, którego nie jesteśmy w stanie unieść, ale pragnie, abyśmy nieśli ten krzyż z Jego pomocą. Nie każe nam znosić wszystkiego i udawać, że jest w porządku, lecz wzywa nas do przedstawiania Mu naszych prawdziwych myśli i emocji. Jeśli czujemy się przygnębieni, powiedzmy Mu o tym. Jeśli czujemy złość do Niego, powiedzmy Mu: „Boże, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak się stało” i przekazać Mu to, co mamy w naszych sercach (pamiętając, że mówimy do Tego, Który nas kocha i troszczy się o nas, Jest też wrażliwy i przeklinanie, mówienie z pretensjami, mówienie w agresywny sposób Go bardzo zrani. Nie rańmy Miłości, ale starajmy się szukać odpowiedzi na to, dlaczego coś się stało).
„Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5,7).
A jak szukać odpowiedzi, dlaczego coś przeżywamy, kiedy nie widzimy w tym sensu ani żadnych pozytywów?
Patrzmy na Krzyż, trzymając Maryję za Jej dłoń i rozważajmy to, jak wielkie znaczenie miało cierpienie Jezusa i Maryi. Polegajmy na Nich. Zważajmy na to, że gdyby Jezus nie cierpiał, lecz uciekłby od boleści, świat nie zostałby zbawiony. Można zadać sobie pytanie: „Co moje cierpienie może niby wnieść dobrego? Nie jestem Zbawicielem”. Owszem, jedynie Jezus Jest Mesjaszem. Jednakże nasze cierpienia również mogą wnieść wiele dobrego, gdyż ofiarowane w połączeniu z Ofiarami Jezusa są bezcenne w oczach Bożych. Mają wartość tak ogromną, że nie da się jej opisać. Tak jak wypraszanie łask poprzez odnoszenie się do Bolesnej Męki Jezusa przynosi wiele owoców, tak nasze cierpienia złączone z cierpieniami Jezusa przynoszą wiele owoców.
Pamiętajmy o tym, jak wiele Jezus wycierpiał dla nas na Krzyżu, aby nas zbawić. Nie było tak, że skoro jest Bogiem, to nic Go to nie kosztowało. Przyszedł bowiem jako człowiek na świat (100% człowiek i 100% Bóg w jednym Ciele, łącząc dwie natury różne sobie). My, ludzie czujemy cierpienie i ból. Jezus także cierpiał. Uczynił to z miłości do nas, aby nas uratować. On oddał za nas Swe życie po to, abyśmy mogli cieszyć się z Nim w wieczności. Z wdzięczności do Niego spróbujmy przyjąć na siebie nasze krzyże i cierpienia, traktując to jako towarzyszenie naszemu Zbawicielowi w Jego trudnych chwilach. Prośmy Pana o to, aby udzielił nam łask wdzięczności, nieoddalania się od Niego, lecz zbliżania.
Podczas kiedy będzie nam trudno i będziemy odczuwali złość wobec Pana Zastępów w wyniku bólu, podarujmy Mu nasze emocje i zacznijmy rozważać to, co nam obiecał: „Oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani nie wstąpiło do serca człowieka, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor 2:9) oraz „Uważam przy tym, że teraźniejsze cierpienia nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić” (Rz 8:18).
Pamiętajmy o tym, że spotkamy się w Niebie z tymi, których straciliśmy niezależnie od tego czy nadal żyją, czy też nie. A jeśli nie jesteśmy pewni co do zbawienia naszych bliskich, z wiarą i ufnością odmawiajmy za nich koronkę do Bożego miłosierdzia, wspominając na to, co Pan Bóg przekazał św. siostrze Faustynie:
„Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę i poruszają się wnętrzności miłosierdzia Mojego - dla Bolesnej Męki Syna Mojego” (Dz. 811).
„Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy ale jako Zbawiciel Miłosierny” (Dz. 1541).
„Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą Moją”. (Dz. 1731).
„Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie Moje ogarnie w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie” (Dz. 754).
Pamiętajmy o tym, że Pan, zabierając nam bliskie nam osoby, zabiera również ból wiążący się z relacjami z nimi. Czasami przywróci nasze relacje po tym, jak je oczyści i sprawi, że będą budowane na odpowiednim fundamencie, czyli na Nim. Czasami jednakże tak nie będzie, gdyż mogłoby to mocno przysłaniać nam Najwyższego Pana Miłosierdzia i Miłości.
On chcąc nam coś o wiele lepszego niż doczesną tymczasową radość, odbierze nam te relacje na czas pielgrzymki na tej ziemi. Przywróci je nam w Niebie, a wtedy nasza radość będzie nie do opisania. Staniemy wtedy obok tych osób, które tak kochaliśmy i będziemy wysławiali razem Boże miłosierdzie, trzymając za Ręce Boga, Maryję, będąc w obecności św. Józefa, wszystkich Aniołów i Świętych, a to nie będzie miało końca. „I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21:4).
„Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który jako Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy pociesza nas w każdym ucisku” (1 Kor 1:3).
„Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4:17).
„Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16:22).
„Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza” (Ps 46:2-3).
„Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył świat” (J 16:33).
Umocnieni Słowem Bożym, które jest Słowem Życia, Słowem samego Boga, bądźmy mężni, trzymajmy się blisko Pana, przytulając do Serc Jezusa, Józefa i Maryi, prosząc Świętych, dusz w czyśćcu cierpiących oraz Aniołów o pomoc dla nas i ludzi z całego świata, rozpocznijmy z Panem drogę uzdrowienia. Może być ona mozolna, lecz jeśli wytrwamy w niej i zaakceptujemy nasze cierpienie, rozmawiając o nim z Panem Bogiem, na pewno nie zostaniemy zawiedzeni.
„Tobie, Panie, zaufałem. Nie zawstydzę się na wieki” — niech będą to słowa naszej ufnej modlitwy, choćbyśmy czuli pod względem emocjonalnym, że nie mamy już żadnej nadziei. W bezsilności powierzajmy się Panu jeszcze bardziej i opierajmy się na Nim, pamiętając, że ,,moc w słabości się doskonali" (2 Kor 12:9). „Gdy bowiem jestem słaby, wtedy jestem mocny” (2 Kor 12:10).
Niech nas wszystkich chroni, strzeże i hojnie błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen. Emmanuel — Bóg z nami. „Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej — zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8:31-35). „Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8:37-39).
Trzymajcie się, drogie Owieczki Boże. Niech Pan rozjaśni nad wami Swe Łaskawe Oblicze, napełni wiarą, nadzieją, miłością, ufnością, pokojem i potrzebnymi łaskami do zbawienia przez Bolesną Mękę naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Któremu niech będzie chwała na wieki wieczne wraz z Bogiem Ojcem, Duchem Świętym, wszystkimi Aniołami i Świętymi. Amen.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
2 notes · View notes
luxlius · 5 months
Text
fuck you may/june friendship loss curse i just regained a friend today you got nothin on me anymore!!!!
0 notes
Text
Tumblr media
GOTTESGAB - now BOZI DAR in Czech Rep.
0 notes
famousharmonyluminary · 7 months
Text
Boży coaching
Żyjemy w epoce mody na coaching. Prawie każdy uważa, że to w dobrym tonie mieć swojego prywatnego i osobistego trenera czy coacha. Dlatego namnożyło się wszelkiego rodzaju coachów, którzy nie tylko oferują i obiecują niebo na ziemi ale dostęp do raju i jego szczęścia pod warunkiem, że wpiszemy się na ich webinar, ich warsztaty i etc. Kto nam może zaoferować niebo na ziemi? Jest taki coach. I ja…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
mariolaszyszkiewicz · 11 months
Text
Laude , dicite Deo nostro
Laude dicite Deo nostro , omni servi eius" Laudes- organizowane przez Filipa Nereusza (XVIw) radosne śpiewy w zorganizowanych grupach intelektualistów, wśród ludzi określonej przynależności duchowej w budynkach nazywanych oratoriami. Jest to oznaczenie dzieł przyjaznych oku i uchu i słowu ,jako takimi można też chwalić Boga, czymś miłym i przyjemnym. Jest całkiem inna tożsamość ducha człowieka, kiedy się wypowiada te słowa, jakby dusza stała pod sztandarem , pod wielkością i znamienitością . Jakby się stało pod królewskim sztandarem Chrystusa . Można pod tym płaszczem szeroko zamknąć oczy i zakrzyknąć - Laude- Panie Boże mój i zbawco . A jednocześnie z prostotą w duszy i w sercu nakarmić unisono we włąsnej duszy i z pokorą szeptać :Daj Panie - ulegnij w swoim niezbadanym i niezmierzonym Miłosierdziu Swoim - daj głodenj duszy to, o co Cię prosi . TY tak się pragniesz udzielać, aby zaleczyć ranę po grzechu: Patrz, tym razem Panie ta rana jest tutaj . Ulecz ją jeśli możesz. A przecież wiem, że możesz...
Tumblr media
0 notes
marcepanna · 11 months
Text
Jeszcze trochę i zmienię imię na Sąd Boży. Jak zacznę rozdzielać grzeszników od ludzi prawych to się wszyscy zesrają
0 notes
domowe-jeruzalem · 1 year
Text
Jestem tu po to, aby Cię osądzić
Dawno, dawno temu, przy stopniach ołtarza dźwięczał Ci zapewne tekst pewnej religijnej formułki, do której zapamiętania zmusił Cię ksiądz lub katecheta. Groźba “oblania” sprawdzianu przed Pierwszą Komunią wyryła się w pamięci wielu katolików i tych, którzy za takowych się już nie uważają, że niestety rozumowanie poznawanych wówczas prawd pozostało właśnie na tamtym, szczenięcym poziomie. Tak,…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
polish-art-tournament · 4 months
Text
round 3.6 poll 1
Tumblr media Tumblr media
tap to view full images
Boży rok (The Lord's year) series, c.1907 (?):
propaganda: it's a beautiful cycle of paintings with saints for each month, and they are kinda like the personifications of the months. and the last four have the best vibes ever imo
Schronienie przed burzą (Refuge before a storm) by Paweł Merwart, 1880:
propaganda: it's cute :')
about the artist: yoo this guy apparently was sent to investigate a volcano and died bc it erupted on him. *insert "mission status: sick" meme here*
87 notes · View notes
lolaolalala · 5 months
Text
Byliśmy u babci z ciastem i kwiatkami. Posiedzieliśmy, kawkę wypiliśmy, pogadaliśmy. Moja babcia ma jeszcze kilku wnuczków, same chłopaki, już dorosłe. Żaden się do niej nie odezwał dzisiaj. Widzę że jest jej przykro ale kwituje to tylko tak "ja mam tylko dwoje wnuczków-Was". Mojego męża przyjęła do rodziny bez zbędnych ceregieli i naprawdę go lubi co mnie niezmiernie cieszy. Dziś w Codzienniku miałam pytanie jakie mam fajne wspomnienie z babcią. Od razu miałam w głowie jak za dzieciaka przyjeżdżałam do niej na weekendy i w niedzielę rano leżałyśmy sobie w łóżku i oglądałyśmy tv i uczyła mnie Aniele Boży albo zdań po rosyjsku :D
9 notes · View notes
artistmagicial · 3 months
Text
Tumblr media
baranek boży 🐑
6 notes · View notes
Text
Miłosierdzie Boże i nowe serce ludzkie
We wtorek, 21.05.2024 r. miałam cudowny sen ukazujący prawdę o Jezusie, Miłości. Porządkowałam obrazki z Jezusem i Maryją. Rozważałam: „Nawiązując do św. Maksymiliana Marii Kolbego, możnaby powiedzieć: «Spotkałem Miłość i nie potrafiłem odejść»”. Szukałam obrazka z Niepokalaną, ale ten z Matką Bożą Pocieszenia Panią Małopłocką już miałam gdzieś ustawiony, z Jezusem Miłosiernym też. Znalazłam jednak cudowny i wzruszający obrazek, na którym Jezus z wielkim uśmiechem wyciągał rękę do małego, skulonego, bardzo mocno coś przeżywającego, przygnębionego dziecka, które miało schowaną głowę w rękach. W Swej dłoni trzymał serce, które było zabandażowane po prawej górnej stronie.
To niesamowite, bo faktycznie ujrzałam Jego miłość, kiedy uzdrowił moje serce z żałoby i pogardy, którą miałam ogromną do wszystkiego, kiedy byłam tak zraniona, że zdawało mi się, że wszystko jest bez sensu, również relacje, bo każda zakończy się albo śmiercią, złamanym sercem po odejściu bądź zerwaniu kontaktu. Nie chciałam pozwolić na złamane serce po raz drugi, więc nienawidziłam pomysłu zakładania rodziny, przyjaźni, często nie widziałam sensu w moich przyjaźniach z innymi i zastanawiałam się, jak super by było po prostu zostać zupełnie samą — uniknęłabym bólu.
Pan jednak wysłuchał moich modlitw i zmiłował się nade mną. Kiedy w końcu poprosiłam Go o zabranie żałoby, On pokazał mi obraz: On pragnie to zabrać, ale ja trzymam żałobę i te wszystkie rany ściśnięte w dłoni przy sercu, i choć mówię, że już tego nie chcę, trzymam to tak mocno przy sobie, że On nie ma, jak tego zabrać, bo musiałby to robić siłą.
Nasz Pan Jest Delikatny i Łagodny w stosunku do nas (czasami nas surowo upomina, ale to zachodzi wtedy, kiedy delikatne upomnienia nie dają skutku. Jest to dla nas dobre, bo prowadzi do nawrócenia), więc nie chciał tak ze mną walczyć, odbierając mi to od razu — to by mnie bardzo mocno raniło. Widząc to, miałam pokusę, aby Bogu tego nie oddawać, skoro nie umiem tego zrobić. Jednak Bóg dał mi ufność i rzekłam Mu, że ja Mu ufam. Będę przychodziła do Niego i mówiła Mu o tym, co czuję przez jakiś czas, a On to zabierze, chociażbym nie chciała tego i musiałby to odebrać siłą — pozwoliłam Mu na to, a wręcz Go prosiłam, aby to zrobił pomimo moich trudności.
Faktycznie było tak, że przez jakiś czas przychodziłam do Pana i wypłakiwałam się Mu, mówiąc o tym, co czuję i starając się dawać Mu więcej czasu poza mówieniem, jak się czuję.
Miłość mnie uzdrowiła. Dała mi te same serce, ale już nie pełne ran, lecz całe, pięknie wyglądające serce (nad którym oczywiście dalej trzeba pracować). To Miłość plotła bandaże, by uleczyć wszystkie zranienia. To Miłość wyszła mi na spotkanie, bo to nie było tak, że sama z siebie zawołałam do Boga. To On przychodzi do nas w szczególny sposób, czyniąc nas zdolnymi do przyjścia do Niego.
Chociaż Jest Królem Nieba i ziemi, to jednak pokornie pierwszy przyszedł do mnie i pokornie przychodzi do każdego z nas.
Cudowny Jest nasz Pan. Tak Wspaniały, Pokorny i Pełen blasku. Zawsze przychodzi z całą pełnią Swej miłości i miłosierdzia, nie chcąc w zamian niczego więcej niż miłości. Nasze serca to pragnienie Pana. Nasze zbawienie to pragnienie Pana, bo prowadzi do wiecznego spotkania pełnego pokoju i miłości, szczególnie będą mogli poczuć to ci, którzy z odczuwaniem pokoju mieli ogromne trudności, chociażby ludzie z krajów, w których panuje wojna, głód, zaraza.
Nasz Pan Jest bardzo Troskliwy i nas kocha, dlatego zawsze widząc nas w potrzebie, nie waha się zrobić tego kroku w naszą stronę, by nas uratować, kiedy ewidentnie tego potrzebujemy. Przychodzi, chociaż po ludzku patrząc, drzwi są zamknięte. Kiedy przychodzi z całą pełnią Swej miłości, kruszą się wszelkie bariery i człowiek nie jest w stanie już nawet pomyśleć o odejściu: On tak przenika nasze serca, że człowiek jest zachwycony i wie, że takiej drugiej miłości jak Bóg nie ma, przeto zostaje i stara się wytrwać dzięki łasce aż do końca życia w Miłosiernym Sercu Pana oraz Zbawcy, Pocieszyciela, zanurzając się w Jego miłości i miłosierdziu coraz bardziej z dnia na dzień, bo wie, że sam z siebie nic nie może zrobić, ale może wszystko w Ty, Który Go umacnia, uzdalnia do wykonywania dzieł, do których Bóg go powołuje.
On to Król Miłosierdzia i Miłość pełna chwały. Niech króluje w naszych sercach, napełniając je Swoją miłością, Sobą samym, a Bóg Pokoju, czyli Duch Święty, niech będzie z nami wraz z Bogiem Ojcem. Amen. Niech tak się stanie.
Dużo dziękujmy Bogu za Jego miłość i czasy, w których wyciągał do nas Swe Ręce po to, aby przyjść uzdrowić czy to trudne relacje, czy serca, choroby. Dziękujmy też za łaskę wiary i możliwość spotkania Boga Żywego, Którego największym przymiotem jest Miłość i Miłosierdzie. Niech On będzie Pochwalony na wieki wieczne. Amen.
Tumblr media Tumblr media
Tumblr media Tumblr media
0 notes
luxlius · 5 months
Text
panie profesorze oto jest plik docx boży który gładzi grzechy studenckie w bonusie wirus
28 notes · View notes
myfriendsanx · 2 years
Text
Znowu wróciły myśli samobójcze, pieprzone głosy w głowie podpowiadające mi żebym przepiła psychotropy alkoholem. Mam tak cholernie dość jestem zmęczona tą jebana chorobą chciałabym aby to cierpienie już minęło. Jednak nie taki był Boży plan dla mnie, skazał mnie na cierpienie i bezczynnie na to patrzy...
Tumblr media
14 notes · View notes
allerod · 1 year
Text
wiecie co mnie zawsze najbardziej konfunduje w kościele? baranek boży który gładzi grzechy świata. przez pierwsze kilka pogrzebów na których to słyszałam tylko robiłam ?????, w końcu zapytałam o co chodzi, i mi wytłumaczyli, że to jezus jest tym barankiem. okay, nie wnikam, każdy ma prawo do fursony. ale czemu on gładzi te grzechy. co niby jeszcze. klepie po główce? drapie za uszkiem?
6 notes · View notes
totylkoproba · 1 year
Text
Jeszcze parę zdań co do “Muchomorów w cukrze”, żebym mogła wyrzucić je z głowy i zająć się czymś pożytecznym: cała ta książka jest jak długi, gorący letni dzień. Sprawdzasz rano prognozy, zapowiadają burzę. Wyczekujesz jej więc cały boży dzień, a powietrze wciąż stoi, wciąż jest skwar, słońce świeci, jakby nigdy nie miało przestać, i czekasz na tę burzę, i czekasz, godziny mijają, a ona nie przychodzi...
I tak mniej więcej wyglądało czytanie tej książki. 
Okładka obiecuje tajemnice i thriller. Narratorka spojleruje od pierwszych stron, że TO SIĘ ŹLE SKOŃCZY, i nawet się z tym nie kryje. Ale potem mamy lato - sielskie, anielskie, klimatyczne lato na odludziu, w które może wkrada się trochę ekscentryzmu w postaci Adama, ale tak poza tym? To lato, którego sama bym sobie życzyła! Strona setna, sto pięćdziesiąta, dwusetna, a tam wciąż poza miłosnymi rozterkami narratorki zero złowrogości, dramy czy napięcia. I ja nie mówię, że to się źle czytało, bo czytało się świetnie, to książka do połknięcia w dwa dni. Ale ja od połowy czekałam, aż coś się wreszcie wydarzy, a się nie działo. Atmosfera zagęszcza się jakieś sześćdziesiąt stron do końca, finał eksploduje jak supernowa i... i tyle? Już? Serio? 
Tak więc głównym moim zarzutem do tej książki byłoby rozłożenie akcentów i konstrukcja intrygi, bo ja bym wolała dostać już w połowie jakieś strzelby Czechowa, czerwone lampki i podejrzenia, zamiast tych romantycznych rozkminek, na które jestem chyba trochę za stara i/lub za bardzo aromantyczna. Może przy innym układzie wypadłoby to bardziej naturalnie, a tak, miałam trochę wrażenie, że drugi akt jest nadmiernie rozciągnięty, a trzeci, dla odmiany, za bardzo skrócony. A może po prostu chciałabym dostać więcej thrillera psychologicznego a mniej obyczajówki? Też możliwe. 
Jak zawsze są tu te wszystkie pułapki narracji pierwszoosobowej, która sprawia, że tylko narratorkę poznajemy do głębi, a pozostałe postaci - poza dobrze zarysowanym Adamem - trochę się ze sobą zlewają. Narracja ta sprawia też, że najbardziej dramatyczne IMHO wydarzenie finału rozgrywa się off-screen - aż jęknęłam z żalu, gdy narratorka trafiła do Domku już po scenie, która mogła być mocna i poruszająca - ale jej nie zobaczyliśmy! Ech, ech. Wielka szkoda. 
Co ciekawe, dla mnie największym plusem tej książki są klisze i motywy dobrze znane, bo tam pobrzmiewają trochę echa powieści YA, które wyprały mi psychikę, gdy byłam nastolatką. Są tu więc te wszystkie lekko toksyczne przyjaźnie, osoba dotąd niewidzialna zostaje zaadoptowana przez paczkę super ludzi, mamy matki martwe, matki nieobecne, dzieciaki z rozbitych rodzin lgnące do przyjaciół jak do jedynej stałej w popieprzonym życiu, jest strach przez zmianami i przyszłością, i tak dalej, i tak dalej. Ja to lubię, na tym się wychowałam, to mnie ukształtowało. Poza tym zawsze na plus reprezentacja aro/ace i rozłożenie akcentów nie stawiające relacji romantycznych w centrum. No i klimat, największa zaleta tej książki, klimat zbudowany dokładnie tak, jak się tego spodziewałam po autorce, która dała mi moją ukochaną metaforę lata rosnącego w gardle. To jest dokładnie takie lato i czytając, przeniosłam się do niego, więc finalnie mogę marudzić, ale to była jedna z najprzyjemniejszych lektur w tym roku. 
Myślę też, że niejeden czytelnik z grupy docelowej - czyli młodszy ode mnie o kilkanaście lat - znajdzie w “Muchomorach...” swoją jedyną, najważniejszą, świętą księgę, którą się potem wozi po akademikach i wynajmowanych mieszkaniach i czyta po raz tysięczny w trudnych chwilach. Bo to jest ten typ literatury, egzystencjalne YA w formie czystej. Dobrze, że po polsku. 
I choć wolałabym, żeby Marta Bijan coś nowego nagrała, to jeśli z pisaniem bardziej jej po drodze - też dobrze. Chętnie coś jeszcze od niej przeczytam. 
1 note · View note