Tumgik
#fredowezycie
fredowezycie · 2 years
Text
the cinema
czasem, żeby posmakować szczęścia nie trzeba w sumie dużo wystarczy pomarańczowy kot kokosowy pies i brzoskwiniowe myśli
7 notes · View notes
fredowezycie · 1 year
Text
the holiday
Jakoś tak dziwnie żyć przez wakacje w rodzinnym mieście. Ot, ludzi brak, zajęć brak, perspektyw brak, wszystkiego brak. Jedyne zalety to to, że mogę posiedzieć z rodzicami (cóż, do czasu jest to zaleta- ile można w końcu siedzieć z rodzicami?) i pobawić się z psem. Zalety to tak nijakie, że nie mogę się trochę doczekać powrotu nad morze- tam mam znajomych, tam mam przyjaciół, tam powietrze pachnie solą i brzoskwinią. Czasem z nostalgią czytam stare rozmowy, zerkam na uśmiechnięte zdjęcia. Czasem tęsknię i liczę, że pomimo nowych etapów życia, może nadal mógłbym być jakąś cząstką cojakiśdzieńności. Nie chcę jednak się narzucać, bo aktualnie jestem intruzem, zagrożeniem dla stabilizującej się coraz bardziej codzienności. Czasem mam wrażenie, że prawie 4 lata temu poznałem kogoś, dla kogo mógłbym chyba rzucić wszystko i zaryzykować wiele, bo to by po prostu mogło być cudowne. Wszystkiego najlepszego, oby droga była prosta
3 notes · View notes
fredowezycie · 3 years
Text
the bird
Są takie sytuacje w życiu, że musisz się zatrzymać i zastanowić nad... wszystkim, tak naprawdę. Wziąć głęboki oddech, unieść wzrok i poukładać sobie nową rzeczywistość dookoła krok po kroku. Czasem takie sytuacje pojawiają się za późno, czasem za wcześnie, czasem kompletnie losowo i niepotrzebnie. Często są przykre, często nas wyniszczają, a jeszcze częściej powodują traumę przed kolejnymi takimi sytuacjami. No i w sumie, nie ma co się dziwić. Przewrócenie świata do góry nogami nie jest czymś łatwym i odnalezienie się w tej nowej rzeczywistości wymaga dużo wysiłku psychicznego i dużo samozaparcia. Nie wiem, jak się w takich sytuacjach zachowywać. Wiesz, gdy to dotyczy Ciebie, to jedno. Siadasz, trawisz, porządkujesz, cierpisz, ale wychodzisz na prostą. Gdy dotyczy to kogoś Ci bliskiego, to sprawa się komplikuje. Bo koniec końców cała walka toczy się w tej bliskiej osobie, a Ty możesz co najwyżej być obok i wspierać (lub dawać przestrzeń na samotność), gdy tego potrzebuje. No i w sumie to jestem w tym chyba dość dobry, ale nie zmienia to faktu- czuję się bezradny. A ja nie cierpię tego stanu. Dziwnie stawać przed ultimatami stawianymi przez życie. Trudnymi. Bardzo. Musisz zrobić to. Musisz iść tam. Musisz skończyć to. Musisz się pożegnać. Cóż, ja tak naprawdę nie miałem okazji pożegnać się z moją babcią- gdy ją zobaczyłem, to była już w stanie tak agonalnym, że miała  plamy opadowe (znane też jako pośmiertne, ale Bożena była nie do zajechania, jak widać). Rodzina próbowała dawać jej sprzęt do oddychania, a ona ostatkami sił odsuwał usta czy ledwo ruszała ręką, żeby to strącić. Chciała odejść na swoich warunkach, co szanuję i podziwiam- sam w obliczu takiego stanu wolałbym eutanazję w dniu, który wybiorę. Po pożegnaniu ze wszystkimi bliskimi.  No i teraz zastanawiam się- czym jest śmierć? I w sumie to odpowiada mi trochę piosenka, która ostatnio wpadła mi mocno w ucho. I się jej refrenem tutaj podzielę, a na dolę wkleję link. Dobrego dnia Ci życzę, uporządkujemy jakoś tą nową rzeczywistość, cegiełka po cegiełce, wspólnymi siłami. // Death is no man Death is no wraith Death is a bird Flying Death is no man Death is not fate Death is a bird Flying // A jak wiemy od dawna, lecące ptaki symbolizują wolność. W tym przypadku od bólu, smutku. Spokój i szczęście, chociaż dla żywych przeciwnie. Ale damy radę to wszystko poukładać, obiecuję na mały paluszek owinięty plasterkiem z Kubusia Puchatka. [LINK]
2 notes · View notes
fredowezycie · 2 years
Text
the good people
Cześć i czołem. Dzisiaj post będzie muzyczny, tak o. I będziemy sobie między zwrotkami rozmyślać o życiu, o świecie, o ludziach. Aby przystąpić do prawidłowego czytania posta, proszę odpalić ten oto link: [LINK] Tekst nie jest przesadnie rozbudowany, ale no cóż, nie każdy musi być potężnym dziełem sztuki, aby przekazać jakieś przemyślenia i wartości, czyż nie? // What if all they lost was all they had? What if they were broken, just looking for a hand? If you could help or walk away If their choice was up to you What would you do? What if they were you? // Zastanawiam się czasem, jak to jest z pomaganiem ludziom. Ile osób chce to robić, ile osób jest gotowych poświęcić się chociaż odrobinę, żeby innym było lepiej. To taka mała rzecz, która przebija czasem przez to, jak ludzie się zachowują- te małe odruchy, niewielkie gesty, krótkie wypowiedzi, które powstają pod przypływem chwili. I w nich często przebija to, czy ktoś: 1) Chce pomóc i jest gotowy to zrobić 2) Chce pomóc, ale się nie czuje na tą pomoc (z różnych powodów) 3) Nie chce pomóc i ma z tego powodu wyrzuty sumienia 4) Nie chce pomóc i jest mu to obojętne 5) Nie chce pomóc i ma z tego satysfakcję (”survival of the fittest”) Wiesz, uważam, że dobrze się otaczać grupą 1 i 2, a stanowczo odcinać od grupy 5. Jeśli ktoś nam nic złego nie zrobił, a potrzebuje pomocy lub my możemy po prostu mu pomóc, to czemu nie? Czemu nie napędzać tego efektu motyla, gdzie każdy nasz miły gest to kolejne machnięcie skrzydłami, które wzbudza bryzę dobrej energii w naszym otoczeniu. Kto wie, może ta bryza zmieni się w coś więcej i kaskadowo ludzie będą śmielsi i chętniejsi do pomocy sobie nawzajem. Sam nie wiem, ale fajnie by było żyć w świecie, gdzie tak jest. // What if all you gave was all you had? What if you were humble, just holding out your hand? What if kindness prevailed And you were someone's second chance? Just giving back That doesn't sound so bad // Spacerując wczoraj po Gdańsku spotykałem studentów podczas ich corocznego święta, Juwenaliów. Zawsze w takich momentach fascynuje mnie ta otwartość, która się tam pojawia- jedna grupka znajomych poprosiła mnie, żebym zrobił im zdjęcie, druga grupka znajomych zapytała czy mam ognia, trzecia w trakcie zażartej dyskusji poprosiła mnie o opinię z zewnątrz i w ramach podziękowania poczęstowała papierosem. Taka energia jest naprawdę przyjemna w życiu, czuję się wtedy jak w Kazimierzu Dolnym, gdzie mogę zapomnieć o tym, że tyle ludzi jest pełnych pogardy, nienawiści, zawiści w stosunku do innych. Czuję się wtedy, jakby z ludzkością było wszystko w porządku- ludzie są otwarci na siebie i po prostu chcą się razem dobrze bawić, czuć. Tak, jak to powinno być, czyż nie? // Where did all the good people go? Where did all the good people go? I keep looking around I don't quite feel like I belong So where did all the good people go? // I tak jak mówiłem, ta energia troszkę zaraża. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że wracając o północy pociągiem SKM zapytałem się dziewczyny siedzącej naprzeciwko mnie, czy nie chce ze mną posłuchać razem muzyki, gdy będę jechał do Sopotu. Lubię dzielić się muzyką i udzielił mi się ten klimat otwartości, tak więc razem z nią posłuchałem dobre 20-25min utworów z jakiejś mojej losowej playlisty, bez wymiany ani jednego słowa. Ot, siedzieliśmy sobie, patrzyliśmy za okno z uśmiechami na twarzy i tak to zleciało. Na koniec szybkie podziękowanie, cześć i praktycznie pewność, że się nigdy nie zobaczymy. I na tym polega ten urok, drodzy czytelnicy: Musimy nauczyć się robić miłe rzeczy dla nieznajomych. To jest to, co sprawia, że codzienność w społeczeństwie staje się lepsza. Edit: I w sumie naszła mnie jeszcze jedna myśl. Uczymy dzieci zasady “Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe”. Niby fajnie, ale jednak słabo- bo to, co my lubimy dla kogoś może być przykre lub nieprzyjemne. Więc może trzymajmy się lepiej zasady “Czyń drugiemu, co jest mu miłe”?
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the streak pt. 3
I tak oto liczba godzin turbulencji spadła do dwucyfrowej. Przysnęło mi się podczas naszego wspólnego lotu. Snu dzisiaj nie pamiętam, ale obudziłem się z sercem bijącym mocniej, niż podczas nagłego ataku przeciwników w Hunt:Showdown. Obudziłem się zlany zimnym potem, zaniepokojony. Dziwnie tak odliczać te godziny. Dziewięćdziesiąt siedem. Niby daje nadzieję- już zaraz, już blisko. Ale przeraża też tym, jak mało czasu zostało na ostatnie poprawki, na ostatnie powtórki. Ale damy radę. Nasz duet pilotów to najwyższej klasy światowi eksperci w swoim zawodzie i taka maszyna, jak “Sesja 740″ Nie jest nam straszna. Lotnisko “Wiosna” to kwestia godzin- spędzonych w stresie i bólu, ale niedługo mijających. A gdy wylądujemy już na tym lotnisku, pójdziemy do najdroższego Maka w historii lotnisk, po czym zjemy lody. W lutym, co prawda, ale co to nam robi? Lody zawsze są zdrowe dla organizmu, a piloci samolotów muszą mieć wzorowe zdrowie.
2 notes · View notes
fredowezycie · 3 years
Text
the dawn pt. 1
Jest 5:53. Obudziłem się kilkanaście minut przed budzikiem.
Nie ma chyba gorszego uczucia, niż bezradność. Bezradność, gdy widzisz, że coś się sypie, ktoś się sypie, ale nie masz jak pomóc. Paskudne uczucie, bo jako gatunek lubimy mieć sytuację pod kontrolą. Byle do lutego, byle jeszcze... Ile to już zostało? 197 godzin? Chyba 197 godzin, wybacz, ale piszę chwilę po przebudzeniu.
Życzę sobie i Tobie, żeby te 197 godzin minęło jak najszybciej i jak najmniej boleśnie. Czuję na szyi zaciskające się sznury sesji, wchodzę powoli w stan krytyczny, ale to odliczanie godzin od kilku dni mi delikatnie pomaga. Sto dziewięćdziesiąt siedem. A potem odetchniemy z ulgą i pójdziemy na lody. Albo na cokolwiek tylko zechcesz.
2 notes · View notes
fredowezycie · 3 years
Text
the bread
Nie jestem może zbyt rozgarniętym panem domu. Nie umiem zrobić prania, nie umiem prasować, czasem zapominam wyrzucić śmieci. Nie zrobię przepysznego, dwudaniowego obiadu od zera, czasem rozsypię cukier po stole i podłodze, a raz nawet zdarzyło mi się posłodzić makaron i posolić herbatę. Mam wiele wad w kwestii samorozgarnięcia. Ale nad nimi pracuję, chcę się z miesiąca na miesiąc coraz bardziej ogarniać życiowo. Bo nad sobą i swoimi wadami trzeba pracować, trzeba się chcieć rozwijać. Bo chcesz tej jedynej osóbce, z którą chciałbyś spędzić resztę swojego życia dać jak najwięcej szczęścia, chcesz być dla tej osóbki jak najlepszą wersją siebie. Chciałbym móc rano wymknąć się z łóżka, pójść do okolicznej piekarni po świeże pieczywo tuż po jego wyjęciu z pieca, po czym przynieść tej najbliższej osóbce śniadanie do łóżka. Może nie najlepsze na świecie, ale zrobione z całym moim sercem, z całym uczuciem, jakim darzę tą osóbkę.  Chciałbym wymknąć się kiedyś do Piekarza na Piekarniczej, żeby w Piekarni kupić Pieczywo. Po czym do łóżka tej drogiej osóbce przynieść owsiankę, bo wiem, że ją uwielbia tak bardzo, jak ja uwielbiam tą osóbkę.
2 notes · View notes
fredowezycie · 3 years
Text
the banana
bardzo lubię dostawać wszelakie wiadomości od Ciebie a nawet takie głupiutkie, muszę przyznać nawet o bananach a bo przecież jaki sklep nie ma bananów w ofercie nie mam pojęcia, moja droga ale dzisiaj się dowiedziałem, że takie jednak są
2 notes · View notes
fredowezycie · 3 years
Text
the beginning
Od czegoś trzeba zacząć. Ja zacząłem od dwóch godzin płaczu w pokoju wielkości schowka na miotły. Sam, z ramionami obejmującymi przyciśnięte do klatki piersiowej nogi, z głową wciśniętą między uda, ze szlochem wciśniętym między desperackie próby uspokojenia oddechu. Dwie godziny w ten oto sposób siedziałem na łóżku i sparaliżowany wchodziłem na poziomy płaczu niebezpiecznie bliskie hiperwentylacji. I taki właśnie jest mój początek tutaj. Sam. Ale może to dobrze, może właśnie to pisanie w eter jest tym, co pozwoli mi wyzwolić w pełni swoje emocje- rozmawianie z ludźmi w końcu jest trudniejsze. Zastanawiasz się, co sobie pomyślą, jak zareagują, czy nie otworzysz się za bardzo, czy nie wykorzystają tej wrażliwości przeciw tobie. Bo chociaż wielu cię lubi, wielu na twój widok się uśmiecha, to tyle z tych samych ludzi potrafiło cię już wgnieść w ziemię butem, niczym niedogaszonego peta. Sam. Może to i dobrze.
2 notes · View notes
fredowezycie · 3 years
Text
the yoghurt
Cześć, anonimie, anonimko. Jak już wiesz, jestem wielkim fanem jogurtów wszelkiego rodzaju- czy to pitnych, czy naturalnych. Jestem też wielkim fanem deserów w tym klimacie, a od zawsze moim ulubieńcem było Monte, koniecznie niezmieszane (bo jak można mieszać, gdy dwie warstwy o różnych smakach się właśnie idealnie komponują ze sobą, aaaaaa). W życiu jadłem wiele jogurtów i wiele deserów, co potrafiło momentami podnieść moją wagę do niebezpiecznych w moich oczach rejonów. Na szczęście aktualnie trochę się z tym opanowałem i deser tego rodzaju jest atrakcją raz na 2-4 tygodnie, a nie codziennością (tak, byłem grubym dzieckiem, przyznaję bez bicia). I muszę się teraz z Tobą podzielić informacją, która wstrząsnęła mną na dobrą godzinę, tuż przed snem: Deser Serduszko w Carrefourze przy SKM Sopot kosztuje 5,49zł za 4 opakowania Co prawda ma tylko dwa smaki (malinowy i czekoladowy) i brakuje mi tam opcji brzoskwiniowej, ale.... ale Serduszko jest dobre. Lubię bardzo. Mogłoby zostać na dłużej i pojawiać się częściej w mojej diecie. Bum-bum. Bum-bum. Bum-bum. Czy dźwięk może mieć kolor? Rozmawiałem kiedyś z kolegą na kwasie i powiedział mi, że tak. Dźwięk wtedy może mieć kolor, może mieć temperaturę, może mieć wszystko, co sobie wyobrazisz. Jak to jest, że jestem całkowicie trzeźwy, a rytm bicia mojego serca jak byk ma kolor perłowy i pachnie brzoskwiniami? 
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the rain
zatańczmy razem w deszczu wolnego. po prostu. // i will sway with you in a tempo that you choose when it’s time when it’s time and i will shake with you speak your mind and lift your eyes give it time give it time // niech krople wody spływają po naszych polikach, a nogi niech podążają razem za jednym rytmem pomimo gromadzących się dookoła kałuż.
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the dream pt. 2
Sny potrafią być piękne. Dać nadzieję, że jutro, za tydzień, za 2 tygodnie czy 10 lutego będzie lepiej. Gdy to piszę, zegar wskazuje 8:24. Nie jestem głodny, nie jestem niewyspany. Ten sen mnie nasycił. Siedzę na kanapie w ciemnym pokoju, piszę ten tekst. I ciągle mam ten sen przed oczami, tak miły, piękny i tak..... realny, mogłoby się wydawać. Może kiedyś się ziści. Nie latały w nim dinozaury, ja nie strzelałem laserami z oczu, nie stało się tam nic związanego z duchami. To był na swój piękny sposób zwyczajny sen ze zwyczajnymi czynnościami codziennymi zwyczajnych ludzi. Ale słowa, które tam padały były niezwyczajne. Ile bym dał, żeby usłyszeć je na żywo wypowiedziane słodkim głosem wprost do mojego ucha.
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the talisman
I tak oto dzień minął, tak oto spędziłem prawie 8 godzin grając jedną partię w Talizman. I po tych ośmiu godzinach brakło mi ledwo dwóch tur (czyli w sumie z 10 minut gry), żebym to ja wygrał, a nie zdobył drugie miejsce. Ale nie jestem sfrustrowany, nie jestem zły. Przecież to gra, okazja do spotkania, do stworzenia pięknych historii. Bo gdyby nie dzisiaj, to nie mógłbym Ci kiedyś, drogi anonimie, opowiedzieć na żywo historii o tym, jak Pan Ciemności został zmieniony w farmera, a dno piekieł zmieniło się w małą wioskę, gdzie uprawiał rolę. Nie mógłbym też Ci opowiedzieć, jak perfidnie zostałem ograny tanią sztuczką, przez co moja taktyka i rozważna gra zostały zniweczone w ledwo kilka tur. Nie mógłbym też wspomnieć, jak żaba walczyła z chochlikiem i wygrała. I wielu innych rzeczy nie mógłbym Ci opowiedzieć. A chciałbym Ci o tym wszystkim opowiedzieć. Po prostu zapytaj mnie, proszę. Bo ja czasem mam problemy, żeby tak sam z siebie opowiadać, chociaż gdybym mógł, to opowiedziałbym Ci całą historię mojego życia. Życia, które od jakiegoś czasu kwitnie niczym drzewo owocowe- brzoskwiniowe. W środku zimy, pomimo trudności.
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the train pt. 2
W pociągu można spotkać różnych ludzi. Dzisiaj na przystanku spotkałem człowieka, którego coś trawiło. Od środka, skutecznie niczym woda królewska. Kaptur na głowie, zmęczone oczy, czerwona twarz, ciągle chodził w linii prostej tuż przy torach, na początku to zignorowałem, ale potem w mojej głowie pojawiła się myśl, że to może być coś więcej. I nie wiem, czy to było coś więcej, czy nie. Wiem za to, że podszedłem, zapytałem czy wszystko w porządku. Wiem, że się zdziwił, że obcy człowiek się do niego odezwał. Chwilę później usiadł spokojnie na ławce i oparł głowę o otwarte dłonie rąk opartych o kolana. Znam tą pozycję dobrze.
Teraz nie wiem, czy to ja wyszedłem na creepa, czy typ rzeczywiście kontemplował perspektywę dalszego życia z koleją miejską.
Ale nawet jeśli po prostu wyszedłem na creepa, to co? Nie żałuję. Może mu tym pomogłem. Może będzie miał lepszy dzień.
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the blanket
22:35, siedzę sam w pokoju. W narożniku włączona lampka, panuje przyjemny półmrok. Włosy mam nadal mokre, z ust pachnie miętą, a ja w lekkich piżamach otulam się kocem. Biało-szaro-fioletowym kocem, pod którym wcale nie tak dawno temu leżałem. I pomimo tego, że w mieszkaniu jest cieplutko, że mam obok siebie kubek wrzącej wręcz herbaty, że przed chwilą byłem pod gorącym prysznicem, tak pod tym kocem czuję chłód. Chłód braku drugiej osoby pod tym kocem, chłód braku włączonego serialu oglądanego razem na pokracznym i połamanym telewizorze, chłód braku rozmów do późna i finalnie chłód braku słuchania, jak mój ulubiony głos prowadzi mnie niczym lektor GPS przez swoje urocze, zabawne, rozczulające historie i wspomnienia. Czy jestem w tym sam, czy jednak nie tylko ja tak mam?
1 note · View note
fredowezycie · 3 years
Text
the room
Ha, nie chodzi tutaj o najlepszy najgorszy film na świecie, ale jeśli go nie widziałeś/aś, to musimy go obejrzeć razem- wpiszmy go na listę rzeczy do zrobienia razem, koniecznie! Tekst dzisiaj będzie dłuższy, ale proszę Cię, czytelniku- wytrwaj. Dzisiaj będzie z pamiętnika narratora w mojej głowie- narrator ten prowadzi fabułę tym bardziej i tym głośniej, im bardziej jest cicho dookoła mnie. Pomieszkuje u mnie czasami paranoik-narrator. Chociaż czasem zastanawia mnie, czy taki paranoik w głowie nie pokazuje, że nam właśnie zależy. I sam nie wiem, czy to tak działa. // Idziemy tam. Czy to się uda? Czy to był dobry pomysł? Zachowuje się jakoś zdystansowanie, jakoś nieswojo. Czy ja coś powiedziałem, czy po prostu stresuje się tym, co przygotowałem? Co, jeśli chce się stąd po prostu jak najszybciej wyrwać? Boże, trzeba było postawić na drugą opcję, była o wiele bezpieczniejsza. Ale co Ty gadasz, na tą opcję będzie tyle okazji, a to jest coś, co rzeczywiście sprawi, że będziecie ROBIĆ coś razem.  Jest cicho. Ciekawe, o czym myśli. Co czuje. Ale tutaj brzydko, jak we Włocławku. I jesteśmy. Widzi, co zaplanowałem. Boi się, widzę to. Boże. Wyjdę na błazna, przecież widzę, że będzie się męczyć. Nawet furtki otworzyć nie umiem, to już jestem błaznem. Ale dobra, wchodzimy. Stresuje się, martwi się, boi się. Widać to po spojrzeniu, widać to po oczach. Ale cieszę się, że chce spróbować. Może damy radę. I cyk, jesteśmy skuci. Trochę jestem chyba za wysoki na to, żeby jej było wygodnie, ale tu trochę obniżę bark, tu trochę ugnę kolana.... i chyba nie ciągnę już do góry, oby. I wchodzimy. Jest ciemno. Boi się. Boi się sto razy bardziej, niż wcześniej. Muszę jakoś pomóc. Muszę coś zrobić, bo nie chce mi zrobić przykrości, chce spróbować. I włączam latarkę w telefonie. Nadal jest źle, ale odrobinę lepiej. Teraz wchodzi przerażenie otoczeniem, dźwiękami, klimatem. Damy radę. Musimy dać radę. Będzie dobrze. I zaczynamy grę. I powoli, malutkimi kroczkami idziemy do przodu. Na początku nie wiemy, z czym się to je i od czego zacząć. Ale po ponad 10 minutach błądzenia na ślepo, zaczynamy powoli orientować się w przestrzeni. I jest ten moment. Ten pozornie mały, ale piękny moment. Widzę, że się stresuje, widzę, że się boi. Widzę, że potrzebuje pomocy. I chociaż zegar nieubłaganie tyka, czas nam ucieka.... Opiera o mnie głowę, delikatnie się przytula, moja obecność chyba pomaga. Świat staje. Chwila trwająca wieki. Chwila, którą chciałbym przeżywać i przeżywać i przeżywać i przeżywać. I żeby trwała, trwała i trwała. I wtedy mi w głowie burza ustała. Wtedy narrator-paranoik się wyłączył. Wtedy się uspokoiłem, ale nie tylko ja się chyba wtedy uspokoiłem. Było od wtedy właśnie chyba lepiej. Powoli próbuje dotykać różnych rzeczy, okrada właściciela z elementów prysznica, dotyka ozdób. Nie lubi brudu, nie lubi części rekwizytów, ale coraz śmielej podchodzi do tematu, coraz mniej się krępuje, coraz bardziej zwalcza strach. W mojej głowie pojawia się duma. Udało się, strach pokonany. Mamy to. Jest już dobrze. A ten moment zostanie ze mną na bardzo długo. Poczułem w nim to, co czuję podczas przytulenia na pożegnanie. Więź. Więź, której żadne z naszej dwójki nie umie tak naprawdę dobrze nazwać czy zdefiniować, ale którą chyba czujemy całym sobą. Z ciarkami od emocji i od tego, jak to wszystko dla nas ważne. Więź tak magiczna, jak szachy z Harry’ego Pottera sterowane różdżką.
1 note · View note