Tumgik
#miękka gąbka
Text
Krzesło Norden Star - funkcjonalność i trwałość w aranżacji współczesnych wnętrz
Przy projektowaniu mebli i oświetlenia niezwykle ważnym elementem jest odpowiednie dobranie kolorystyki i materiałów. Zwłaszcza jeśli chodzi o takie wnętrza jak kuchnia czy jadalnia. Właśnie dla tego typu pomieszczeń producent mebli Norden Star przygotował krzesło dostosowane do różnych potrzeb. Krzesło Norden Star to funkcjonalna konstrukcja, która idealnie wpasuje się w aranżacje współczesnej kuchni i jadalni. Siedzisko wykonano z trwałego polipropylenu, który jest odporny na ścieranie, dzięki czemu doskonale nadaje się do codziennego użytkowania. Dodatkowo siedzisko zostało wyłożone miękką gąbką i pokryte sztuczną skórą, dzięki czemu komfort użytkowania jest bardzo wysoki. Cztery bukowe nogi zapewniają stabilność konstrukcji. W zależności od aranżacji możemy wybrać krzesło w kolorze naturalnym, białym lub szarym. Producent Norden Star oferuje meble i oświetlenie o wysokiej jakości i trwałości. Firma powstała w 2000 roku w Szwecji. Meble producenta są dostosowane do wymogów współczesnych wnętrz i przede wszystkim zachwycają nowoczesnym designem. Projektanci firmy skupiają się na praktycznych rozwiązaniach, dzięki którym klienci otrzymują produkty o wyjątkowej jakości i długiej żywotności. Meble Norden Star wyróżniają się także niezwykłymi kolorami, które sprawiają, że każde wnętrze nabiera indywidualnego charakteru. Starannie dobrane materiały i kolory sprawiają, że meble i oświetlenie są niezwykle wygodne w użytkowaniu. Do produkcji wykorzystywane są wysokiej jakości tworzywa sztuczne i drewno oraz materiały o dużej odporności na uszkodzenia. Producent oferuje meble do wszystkich pomieszczeń mieszkalnych, w tym jadalni i pokoi dziecięcych.
0 notes
a-arszenik · 6 years
Text
Z pozoru twarda niczym kamień, a w środku miękka niczym gąbka.
Tumblr media
6 notes · View notes
Text
Sprzęt który musi się znaleźć w każdym końskim boksie
Tak zwane pudełko piękności, czyli narzędzia do pielęgnacji konia. Od stóp do głowy :)
Taki podstawowy zestaw musi być wyposażony w narzędzia do oczyszczenia sierści oraz utrzymaniu w czystości kopyt. Co dokładnie powinno się w nim znaleźć:
- zgrzebło gumowe/plastikowe do wstępnego oczyszczenia
- zgrzebło metalowe na większe brudy
- szczotka z naturalnego włosia do odkurzania
- grzebień do grzywy
- miękka gąbka do mycia
- miękka ściereczka do czyszczenia nozdrzy
- kopystka do czyszczenia kopyt
- pasta do kopyt zabezpieczająco-nabłyszczająca
Mniej więcej taki zestaw pozwala utrzymać konia w zdrowiu i urodzie. Dla każdego powinien być oczywiście osobny, by nie przekazywać niepotrzebnie zarazków lub innych ewentualnych chorób.
1 note · View note
Szrumzy
Wyłonili się z barw. * Spadałem przez tunel. Przestrzeń była plastyczna i rozciągliwa, zmieniła się w lepką maź, czas nie istniał wcale. Zieleń przechodząca w żółć, żółć ciemniejąca w szkarłat. Pulsujące kręgi. Wzburzone spirale. Każdą cząstkę mnie przenikało kojące ciepło, czułem się bezpiecznie. Byłem wieczny. Zapadałem się w sobie, krzepłem, kurczyłem, nabrzmiewałem. Skrzyłem się jak wieczyste, kryształowe pałace. Skraplałem dźwięki. Gorzałem jak wnętrze gwiazdy. Utraciłem kontury, linie proste zmieniły się w falujące wstęgi. Istniałem w każdym nerwie mojego ciała. Oto ruch, oto płynność. Stałem się czystym szczęściem i było to oczywiste. Nie potrafiłem jednak przewidzieć jak nieoczekiwanie skończy się nieskończoność. W oczy bezlitośnie wdarła mi się ciemność, a tunel wypluł mnie z siebie, odrzucił, zupełnie jakby znużył się zabawką. Spadałem w lodowatej ciszy. Czas powrócił, z lekkością powołał się do istnienia, sekunda, dwie, trzy… Uderzenie nadeszło z całym impetem, wydarło mi dech z piersi, tworząc świat, w którym leżałem krzyżem na plecach, patrząc w brudnofioletowe niebo. Mieniły się na nim trzy krwawe księżyce, gwiazd nie było. Wraz z upadkiem przyszło zrozumienie. Ponownie znalazłem się w Strasznej Krainie. * Nie czułem bólu. Niepewnie, z niezgrabnością owada, dźwignąłem się na nogi. W miejscu, w którym leżałem, gleba była nieprzyjemnie wilgotna, miękka i sprężysta, jak nasączona gąbka. Rozejrzałem się, po czym nerwowo przetarłem oczy. Stałem na brzegu. Tuż przede mną rozciągał się bezkres oceanu, jednak woda była spokojna, niezmącona żadną zmarszczką. Połyskiwała bladoniebieskim światłem, a pod jej powierzchnią wirowały galaktyki, eksplodowały supernowe, słońca rodziły się i umierały. Widziałem obłoki molekularne, mgławice, widziałem karły i hiperolbrzymy. Ujrzałem też monstrualnych połykaczy światów, wielu unosiło się z gracją, dryfując bez celu, kilku wirowało w opętańczym tańcu, w rytmicznych skurczach. Oto samotność. Zdjęło mnie przerażenie. Próbowałem krzyczeć, jednak z krtani zmiażdżonej przez strach nie wyrwał się żaden dźwięk. Poczułem, że jeśli nie przestanę wpatrywać się otchłań, postradam rozum. Opadłem na cztery kończyny jak dzikie zwierzę i rzuciłem się do ucieczki, byle dalej, byle stracić ocean z zasięgu wzroku, nie oglądając się za siebie. Pod moimi dziwacznie wydłużonymi ramionami przemykały mozaiki kolorowych kamyczków, fantazyjne, rozedrgane wzory kryształków. Łkałem w panice, biegłem na oślep, a moja ucieczka trwała eony lub ułamki sekund. Wreszcie zatrzymałem się, z trudem łapiąc oddech. Ostrożnie podniosłem się na dwie kończyny, w roztrzęsieniu próbując odzyskać utracone człowieczeństwo. Chwiałem się lekko, moje nogi były jak z gumy, wyginały się pod dziwnymi kątami, z wysiłkiem utrzymywałem równowagę. Po zaczerpnięciu kilku głębokich wdechów ponownie przyjrzałem się otoczeniu. Podczas biegu wydawało mi się, że przedzieram się przez las, ze zdumieniem zauważyłem jednak, że wysokie słupy, które wcześniej wziąłem za drzewa, w istocie są jasnobrązowymi grzybami niedorzecznych rozmiarów, o smukłych trzonach i stożkowatych kapeluszach. Rosły gęsto, w grupach, przez co na niewielkiej polance, na której się znajdowałem, panował półmrok, blokowały dostęp światłu księżyców. Straszna Kraina rządziła się własnymi prawami. Grzyby niepokoiły mnie, wydawało się, że to one są odpowiedzialne za niskie, miarowe buczenie, które słyszałem od momentu wbiegnięcia między trzony. Powoli zbliżyłem się do jednego z nich. Wyciągnąłem rękę, by dotknąć jego śliskiej powierzchni i właśnie wtedy otworzył oczy. Odskoczyłem błyskawicznie, sapiąc przy tym z trwogi. Teraz z trzonu wpatrywały się we mnie dziesiątki ślepi o pionowych źrenicach i świecących, jadowicie zielonych tęczówkach. Przesunąłem się o kilka kroków w lewo. Źrenice podążyły za mną. Poczułem się jak bezbronna ofiara, obserwowana przez drapieżnika tuż przed atakiem. - Wszystko jest już dobrze – szeptałem do siebie – nie ma się czego bać. - Strach to reakcja odruchowa nierozerwalnie związana z przyszłością – usłyszałem za swoimi plecami – z przeszłością wiąże się żal. Obróciłem się gwałtownym ruchem. Tuż przed sobą zobaczyłem trzy pokraczne, powykręcane, oślizgłe istoty. Sięgały mi do pasa. Ich oczy, świecące fluorescencyjnym światłem, przypominały płaskie dyski. Były nagie, miały bladą, galaretowatą skórę, miejscami przezroczystą, zwłaszcza na głowie. Byłem w stanie dostrzec mętne zarysy ich mózgów. Ich okropnie zdeformowane twarze wyglądały koszmarnie ludzko. Przycisnąłem dłonie do ust. - Nie lękaj się, głupiutki – odezwała się jedna z istot. Wydawała nieprzyjemne, skrzeczące dźwięki, podobne do odgłosów kruka. Mimo to doskonale ją rozumiałem. - Obiekt lęku zawsze jest irracjonalny – zakrakała druga. - Czym… kim jesteście? - zapytałem niepewnie, głośno przełykając ślinę. Istoty zaczęły radośnie podskakiwać, po czym wszystkie trzy ukłoniły się z gracją. - Jesteśmy Szrumzy! - zapiszczały równocześnie. - Szrumzy… - powtórzyłem – co to znaczy? - Szrumz to Szrumz – obruszyły się, zdawało się, że je uraziłem – głupi, to nie pierwszy raz, kiedy nas widzisz. Nie pierwszy, nie drugi i nie setny. Zaniemówiłem na chwilę. Stworzenia przypatrywały się mi, przechylając dziwacznie głowy. - Czy… czy możecie mi pomóc? - zapytałem wreszcie. - Tobie nie można pomóc, już nigdy nie będzie można – odparł jeden, kręcąc bezradnie łebkiem – ale zaprowadzimy cię. Zaprowadzimy cię do Drzwi! Zbliżył się do mnie, wyciągając w moim kierunku rozczapierzoną łapę. Zawahałem się przez moment, wreszcie podjąłem decyzję i podałem mu dłoń. Jego skóra była zaskakująco ciepła, co sprawiło, że poczułem się bezpiecznie. - Chodźmy! - zakomenderował, ciągnąc mnie za sobą, dwa pozostałe Szrumzy udały się wraz z nami, w radosnych podskokach. - Czy będę mógł stąd wyjść? - zapytałem. Istoty nie odpowiedziały, pochłonięte własną rozmową. Dyskutowały na tematy metafizyczne, choć wypowiadane przez nich zdania brzmiały jak bełkot szaleńca. Prowadziły mnie między grzybami, jakby doskonale znały drogę, nie widziałem jednak żadnej ścieżki. Gleba wciąż była wilgotna i sprężysta, zupełnie jak na plaży. Gdy tylko przechodziliśmy obok jakiegoś trzonu, otwierały się na nim dziesiątki nienawistnych oczu, obserwujących nas bacznie. - Jeśli Bóg jest bytem koniecznym – dowodził Szrumz, który prowadził mnie za rękę – to zdanie ,,Bóg istnieje” musi być analityczne, prawdziwe na mocy znaczenia, ponieważ jednak żadne zdanie egzystencjalne nie jest analityczne, pojęcie Boga jako bytu koniecznego jest sprzeczne, wykluczając możliwość istnienia owego desygantu. Pozostałych dwóch przyjęło jego słowa oklaskami. - Wolna wola nie istnieje! - przekrzykiwali się – cóż miałoby być jej źródłem? - Upływ czasu możemy obserwować jedynie na podstawie zmian w przestrzeni! - Świadomość to zasadnicza funkcja ośrodkowego układu nerwowego, polegająca na iluzorycznym odzwierciedlaniu rzeczywistości! - Dokąd mnie prowadzicie? - powiedziałem bezradnie. Umilkli. Przez krótki moment maszerowaliśmy w milczeniu. Łapa Szrumza, który mnie prowadził, zacisnęła się mocniej. - Idziemy do Drzwi. Idziesz do Pasożyta, zawsze idziesz do Pasożyta – wykrakał wreszcie. Otworzyłem usta, by zadać kolejne pytania, lecz właśnie wtedy wyszliśmy spomiędzy grzybów na otwartą przestrzeń. Ujrzałem gigantyczną szachownicę w czarno-czerwone pola. Leżało na niej wiele olbrzymich figur, były porozrzucane i zniszczone, kilka spoczywało w rozbitych kawałkach. Tylko jedna stała na swoim polu. Był to Szkarłatny Król, nagi, o długich, cienkich kończynach i wyraźnie zarysowanych żebrach. Z szyi wystawał mu łeb drapieżnego pająka. Wzdrygnąłem się. - Szachy! Szachy! - podskakiwały Szrumzy – królewska gra! Gra królów! Chodź! Chodź! Musimy iść! Tam! Tam! Wskazywały na Króla. - To przeraźliwe daleko… - zacząłem. Szrumzy zarechotały nieprzyjemnie. - Głupi! - zawołał mój przewodnik – Nie zauważyłeś jeszcze, że przestrzeń to oszustwo? Szarpnął mnie za ramię, ciągnąc za sobą. Przeszliśmy kilkanaście kroków i stanęliśmy u stóp Szkarłatnego Króla. Między jego stopami, z omszałej skały, wyrastały drzwi. Wyglądały przeraźliwie znajomo. Usłyszałem też oddechy Króla i jego niespokojne przebieranie szczękoczułkami. - Musisz teraz wejść przez drzwi – zapiszczały Szrumzy. W ich żywiołowym krakaniu było coś... Przełknąłem ślinę. - Żegnajcie – powiedziałem niepewnie, łapiąc za klamkę – dziękuję. - Do widzenia. Nie ma za co dziękować, oj nie ma – powiedział ten, który prowadził mnie za rękę i uśmiechnął się, a jego uśmiech był moim najgorszym koszmarem. Gdy wypowiedział te słowa usłyszałem ogłuszający krzyk pełen bólu, jakby sam świat krwawił. Otworzyłem drzwi szarpnięciem i wpadłem do środka, zatrzaskując je za sobą. Wszedłem do swojej łazienki. Nic się nie zmieniło, brzydkie, zielono-białe kafelki, zacieki w zlewie, woda kapiąca z węża pralki. Powoli podszedłem do lustra. Moje odbicie już na mnie czekało. - Jesteś – powiedziałem do siebie zza szkła – spójrz nam w oczy. Wykonałem polecenie, patrząc w wielkie źrenice, głębokie czarne studnie, pełne cierpienia. Wybuchnąłem śmiechem. - Człowiekiem jestem, ni mniej ni więcej – wymamrotało odbicie. Wskazało oskarżycielsko palcem – i ty też. Wiesz, dlaczego tu jesteś, prawda? - Wiem – pokiwałem głową – muszę odpowiedzieć na Pytania. Odbicie również pokiwało głową, przytakując. Odkręciłem kran i wsunąłem dłonie pod strumień wody. Była lodowato zimna. Przeszedł mnie dreszcz. Przemyłem twarz, a spomiędzy palców zaczęła wyciekać mi maska. Rozpływała się w efemerycznym momencie prawdy. - O co ci właściwie chodzi? – zapytało odbicie, zapytałem ja sam. - Czego ty chcesz? Kim tak naprawdę jesteś? - Nie wiem – odpowiedziałem, powtórzyłem to kilka razy zbolałym szeptem – nie wiem, nie wiem, nie wiem. Maska ściekała z mojej twarzy, spadała do zlewu olbrzymimi kroplami, tworzyła kolorowe plamy na porcelanie. Odbicie przyglądało mi się poważnie. Jego twarz, moja twarz, wyginała się i zapadała w sobie. Nogi miałem jak z gumy, musiałem znaleźć oparcie rękami, by się nie przewrócić. Im dłużej patrzyłem na siebie, tym większe miałem oczy, czarne studnie, zamglone bezdenne otchłanie. Maska znów zaczęła wyrastać. - Wystarczy – warknęło odbicie. - Nie wiesz. Wyciągnij dłoń. Ponowie usłuchałem bez sprzeciwu. Przez szkło przeszły najpierw koniuszki palców, zaraz po nich dłoń, ramię aż po łokieć. Odbicie położyło mi na dłoni Pasożyta. - Podmiotowość jest przypadkowa – usłyszałem z lustra – najokrutniejszy z przypadków. Jedz. Cofnąłem dłoń, która nie należała już do mnie. Wpatrywałem się w jej zawartość. Żołądek zacisnął mi się, stał się małą, żelazną kulą. - Jedz – rozkazało odbicie. Włożyłem Pasożyt do ust. Był ohydny, gumowaty. Pachniał jak mokra ziemia, smakował jak pleśń. Zacząłem przeżuwać, czas przestał istnieć, a tunel przyjął mnie do siebie. * Barwa to wrażenie psychiczne wywołane w mózgu zwierzęcia.
0 notes
supermajiceus · 8 years
Text
Ekologiczne środki czystości – co sprawdza się u mnie, a co niekoniecznie
Chyba każdy, kto interesuje się tzw. zdrowym stylem życia, prędzej czy później zacznie krytycznie przyglądać się konwencjonalnym środkom czystości. Półki w sklepach aż uginają się od proszków do prania, pachnących płynów do płukania, sprayów, odświeżaczy, mleczek i płynów do czyszczenia powierzchni wszelakich. Kupując je (za niemałe zresztą pieniądze), fundujemy sobie styczność z szeregiem toksyn takich jak chlor, amoniak, formaldehydy, triklosan, ftalany i wiele innych. Te substancje nie tylko działają drażniąco i alergizująco, ale – co gorsza – zakłócają równowagę gospodarki hormonalnej i mogą przyczyniać się do wielu chorób, od autoimmunologicznych po nowotwory.
Myślę, że największą przeszkodą w przerzuceniu się na ekologiczne środki czystości jest… siła starych nawyków i ugruntowane przez przemysł reklamowy przekonanie, że sklepowy produkt działa skuteczniej, „zabija zarazki na śmierć”. Marketerzy wjeżdżają nam na ambicję przekonując, że pranie powinno pachnieć egzotycznymi kwiatami, łazienka – morską bryzą, a w zadbanym domu każda powierzchnia powinna być czyszczona specjalistycznym środkiem posiadającym tyle magicznych cech, że czasem trudno w to uwierzyć.
Cóż, taka rola marketingu. Naszą, konsumentów, rolą jest nie łykać tych wszystkich marketingowych ściem:)
A alternatywa jest – przynajmniej teoretycznie – prosta, skuteczna i na dodatek tania. Stara dobra soda oczyszczona, ocet, cytryna, zwykłe płatki mydlane albo orzechy piorące, naturalne olejki eteryczne, a dla nieco bardziej wkręconych – samodzielnie stworzone mieszanki.
Jest też oczywiście rosnąca w siłę kategoria gotowych ekologicznych środków czystości, ale ich ceny potrafią powalić na kolana, dlatego osobiście najpierw wolę poszukać tańszych, domowych rozwiązań.
Zdrowe środki czystości w naszym domu
Ten tekst miałam w planach od dawna, ale przed publikacją chciałam mieć pewność, że polecane przeze mnie produkty i przepisy faktycznie są warte polecenia. No i okazało się, że nie wszystko dobrze się sprawdziło, niektóre mikstury były przekombinowane i mało praktyczne, niektóre nieskuteczne. Testerem większości przepisów jest mój mąż, który już dawno temu wziął na siebie m.in. sprzątanie łazienki, a ostatnio także kuchnię i pranie. Z tego względu podstawowym kryterium, oprócz skuteczności, musi być „niska upierdliwość” w stosowaniu.
Przedstawiam listę domowych ekologicznych środków czystości z podziałem na to, co sprawdza się świetnie, co średnio, a co nie zdało u nas egzaminu. Nie wszędzie udało się znaleźć zadowalające rozwiązanie, ale jeszcze się nie poddajemy:)
Pranie
NA TAK:
hipoalergiczne płatki mydlane + ocet z olejkiem eterycznym w roli płynu do płukania – taki zestaw sprawdza się bez zarzutów, daje radę nawet w przypadku ubrań mocno zabrudzonych czy przepoconych; pranie pachnie delikatnie olejkiem eterycznym; przy praniu w niskiej temperaturze płatki mydlane można rozpuścić w ciepłej wodzie
orzechy piorące + ocet z olejkiem eterycznym do płukania – stosuję do ciemnego prania (orzechy mogą lekko barwić jasne tkaniny) i tu również nie mam żadnych zastrzeżeń co do skuteczności
TAK, ALE:
własnoręcznie przygotowany proszek do prania + ocet z olejkiem do płukania – proszek składa się z 1 miarki sody kalcynowanej, 1 miarki boraksu i 2 miarek płatków mydlanych – sprawdza się dobrze, chociaż myślę, że równie skuteczne są same płatki mydlane, więc nie zawsze chce mi się go robić:)
gotowe, ekologiczne listki do prania ze środkiem zmiękczającym – rozwiązanie bardzo wygodne, ale produkt za ok. 10 zł starcza na ok. 20 prań, więc pod względem kosztowym szału nie ma
NA NIE:
gotowe proszki i płyny do płukania ekologiczne i konwencjonalne – nie widzę sensu kupowania zwykłych proszków – ani to zdrowe, ani ekonomiczne; już dawno odzwyczaiłam się od silnego, sztucznego zapachu płynów do płukania i teraz synonimem świeżości jest dla mnie pranie prawie bez zapachu. Proszki ekologiczne uważam za zbyt drogie w porównaniu do innych skutecznych i zdrowych rozwiązań, więc ich nie kupuję.
Sprzątanie łazienki
NA TAK:
soda oczyszczona do czyszczenia wanny i umywalki – nie potrzeba nic więcej, żeby doczyścić te powierzchnie i co ważne chyba nie ma tańszego środka
kwasek cytrynowy do usuwania kamienia – kolejny bardzo skuteczny i bardzo tani ekologiczny sposób, wystarczy zmieszać kwasek z ciepłą wodą i na chwilę nałożyć taką pastę na kran czy inne miejsce, w którym zbiera się kamień
soda kaustyczna do udrażniania rur – zamiast „kreta” i innych znacznie droższych i nieekologicznych środków, w zupełności daje radę, trzeba tylko zachować ostrożność, bo jest to silny środek żrący (uwaga, zawsze należy dodawać sodę do wody – nigdy odwrotnie)
TAK, ALE:
soda oczyszczona i ocet do czyszczenia WC w sprayu – to rozwiązanie dużo bezpieczniejsze niż toksyczny domestos, ale nieidealne: wymaga częstszego używania (min co 2 dni), jest też nieco trudniejsze w aplikacji (najpierw wysypujemy muszlę sodą, spryskujemy octem, a następnie po ok. 0,5h zmywamy wodą)
własnoręcznie przygotowana kostka toaletowa – np. wg tego przepisu – odświeża, ale dość szybko się wypłukuje i jej przygotowanie trochę zajmuje, nie zawsze mam na to czas
NA NIE:
własnoręcznie przygotowana pasta do czyszczenia WC z boraksu, sody, wody i olejków eterycznych – zrobiła się z tego gęsta papka, która kruszy się i trudno ją rozprowadzić
Sprzątanie kuchni
NA TAK:
ocet i cytryna lub olejek cytrynowy do czyszczenia wszelkich powierzchni: blatów, piekarnika, okapu, lodówki – wystarczy gąbka lub miękka ścierka nasączona octem i parę kropli olejku
ocet jabłkowy – działanie jak wyżej, tylko nieco delikatniejszy zapach
raz na jakiś czas – soda oczyszczona do szorowania płyty elektrycznej, wnętrza piekarnika, zlewozmywaka i białego blatu – soda połączona z ciepłą wodą usuwa większy brud i osad;  potem można przetrzeć jeszcze octem z olejkiem zapachowym
kwasek cytrynowy do usuwania kamienia, np. z czajnika – niezawodny i bezpieczny dla zdrowia sposób naszych babć
NA NIE:
gotowe środki czystości – w kuchni oprócz octu, cytryny i sody naprawdę nic więcej nie potrzeba, nie widzę żadnego sensu kupowania gotowych, drogich produktów, mleczek, nasączanych ściereczek, sprayów, etc.
Zmywanie naczyń
NA TAK:
gotowy ekologiczny płyn do mycia naczyń – dostępne na rynku ekopłyny są na tyle wydajne, niedrogie i skuteczne, że nigdy nie zawracałam sobie głowy tworzeniem własnych mikstur
NA NIE, CHOCIAŻ Z BRAKU INNEGO ROZWIĄZANIA STOSUJEMY:
własnoręcznie przygotowany środek do mycia naczyń w zmywarce – ze zmywarką mam największy problem, bo proszek DYI nie domywa naczyń i pozostają po nim ślady (próbowałam dwóch receptur: z sodą, kwaskiem cytrynowym i solą morską oraz z boraksem i sodą kalcynowaną).
konwencjonalny proszek do czyszczenia – dużo tańszy niż ten z półki eko i dobrze domywa naczynia, ale jego skład i sztuczny zapach coraz bardziej skłaniają mnie do wyeliminowania go z naszej kuchni
gotowe ekologiczne tabletki do zmywarki – cena tych z sensownym składem jest dla mnie zdecydowanie za wysoka, więc w tym zakresie poszukiwania nadal trwają
Zapraszam do dzielenia się sposobami, które sprawdzają się w Waszych domach! A początkującym podrzucam kilka linków z przepisami na mniej lub bardziej skomplikowane ekologiczne środki czystości DIY:
28 przepisów na domowe środki czystości całe mnóstwo receptur na ekośrodki nablogu Zielony Zagonek i jeszcze trochę receptur zbloga Green Sign sporo wartościowych informacji i przepisów na bloguDrogerii Ekologicznej, w której czasem robię zakupy
Let’s block ads! (Why?)
Source link
Artykuł Ekologiczne środki czystości – co sprawdza się u mnie, a co niekoniecznie pochodzi z serwisu Super Majice - Moje miejsce na ziemi.
from Super Majice – Moje miejsce na ziemi http://www.super-majice.com/ekologiczne-srodki-czystosci-co-sprawdza-sie-u-mnie-a-co-niekoniecznie/
0 notes