Tumgik
#springy bonn
springtime-offrd · 9 days
Text
Tumblr media
Apparently I’m 20 now? So..uh.. yeah. Happy birthday to me.
27 notes · View notes
Text
Springy Hedgehog : complète des quêtes dans ce jeu de puzzle
Dans « Springy Hedgehog », tu seras amené à incarner un hérisson et à collecter un max de pommes. Pour compléter ta mission, tu devras esquiver les branches qui tombent et à déplacer ton personnage dans la bonne direction. Télécharge ce jeu de puzzle sur Mobijeux !
Tumblr media
0 notes
starkholmaks · 6 years
Text
(YAOI FNAF) Przepaść - rozdział 9
Ten tekst urywa się w połowie, ponieważ tumblr służy mi tylko za reklamę. Jeżeli was zainteresowałam, dokończenie możecie znaleźć na moim blogu:
yaoi-my-revolution.blogspot.com
***
Codziennością wydawały mi się tak huczne imprezy w mojej zarąbistej willi. Chatę miałem bardziej wypasioną niż najbogatszy pałac świata, co się dziwić, że zawsze kiedy organizowałem balangę, zwalały tu takie tłumy?
Odetchnąłem głośno, z szerokim uśmiechem na ustach obserwując dobytek swojego życia. Tuż przed willą rozciągał się ogromny basen, obok niego stała fontanna czekolady, poza tym cały parking moich własnych, nowiutkich aut, a to wszystko zwieńczone ogromnym, pięknym ogrodem. Do tego sławne osobistości, które podziwiałem, jak również moi przyjaciele, byli tutaj i bawili się świetnie. No żyć nie umierać.
Freddy, jedną ręką obejmując Foxy’ego, a w drugiej trzymając lampkę bardzo drogiego szampana, zbliżył się do mnie. Od kiedy on chodzi w hawajskich koszulach?
– Yo, Bonniesław! – przywitał się, unosząc naczynie z trunkiem. – Słuchaj, ten twój prywatny burdel to kompletny odjazd! Ale nigdzie nie mogliśmy znaleźć z rudym jakichś futerkowych kajdanek w cętki, mógłbyś to załatwić? – Spojrzał na mnie jak zbite szczenię.
– Pewnie, dla kumpla wszystko! Zaraz je dostaniecie! – zapewniłem, nie mając zamiaru psuć im imprezy brakiem pieprzonych kajdanek. Takie seks-zabaweczki to przecież podstawa, plamą na honorze wydawał mi się sam fakt, że musieli przyjść i o nie prosić!
– Dzięki Bonnie, na ciebie to jednak można liczyć! – Fazbear uśmiechnął się i odszedł, zostawiając ze mną pirata.
Zauważyłem, że mimo luźnego ubioru, rudy wciąż miał założony na dłoni swój hak. Widać podchwycił moje spojrzenie, bo uniósł go na wysokość oczu.
– Aligator w twoim basenie odgryzł mi rękę. – Jakby chcąc potwierdzić swoje słowa, zdjął piracki atrybut. Pod nim faktycznie nie miał dłoni. Wzdrygnąłem się lekko na ten widok, ale zanim zacząłem przepraszać za niesubordynację swojego zwierzaka, rudy znów się odezwał. – Spoko, jest w porządku, mogę zamiast haka przyczepić sobie wibrator, Freddy to kocha! Nie mam pretensji! – Poklepał mnie po ramieniu, śmiejąc się głośno.
– To dobrze, stary. – Odetchnąłem z ulgą.
– Ej, widzisz tego palanta? – Wskazał palcem jakiegoś przystojnego, umięśnionego Latynosa, który aktualnie tańczył na dachu jednego z moich zajebistych wozów. – Mówił, że się w tobie kocha i zapraszał cię na seks! – Foxy spojrzał na mnie i poruszył wymownie brwiami.
– Eee… to miło. Wiesz co, jakiś się zmęczony nagle zrobiłem, ta impreza trwa już ponad tydzień, chyba pójdę się przespać – wykręciłem się i dyskretnie wycofałem do wnętrza mojej chaty.
Rudy jęknął z zawodem, drąc się, że zabawa nigdy się nie kończy, sen jest dla słabych, a on pragnie dosiąść strusia, ja byłem już jednak daleko i nie zwracałem na niego uwagi. Przechadzałem się wolno długimi korytarzami. Całe wnętrze było utrzymane w klimatach pizzerii Freddy’ego, takie same kafelki na ścianach, rysunki dzieciaków, lampy pod sufitem… no kropka w kropkę jak tamten lokal!
Po krótkiej wędrówce dotarłem do znajomych mi drzwi. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Pomieszczenie nie było tak wypasione, jak mogłoby się wydawać. Przypominało sypialnię w wynajmowanym przeze mnie i Springa mieszkanku, tyle że w tej wersji była ona nieco większa, a zamiast dwóch łóżek pod ścianami, po środku stało jedno, dwuosobowe.
Skoro już o blondynie mowa, też tutaj był. Jak zwykle leżał i czytał; nawet nie podniósł na mnie wzroku, ale zdawał się być świadomy mojej obecności. Odezwał się dopiero wtedy, kiedy usiadłem obok niego.
– No wreszcie. Ile można na ciebie czekać, idioto? Czytam tę książkę już czwarty raz, a ty dopiero raczyłeś się zjawić! – Zamknął lekturę i spojrzał na mnie z wyrzutem, marszcząc przy tym brwi.
– Sorry, Złotko, byłem zajęty. Sam rozumiesz, trudno ogarnąć tak wielki tłum! – przeprosiłem najsłodszym tonem, na jaki było mnie stać. Wszedłem na pościel i próbując go udobruchać zacząłem obcałowywać jego odsłoniętą szyję. – Nie gniewaj się.
– Ech… nic tylko imprezy, a o mnie to już całkiem zapomniałeś – zamarudził, pozwalając mi jednak na te pieszczoty.
– No wiesz co, jak możesz tak mówić? W życiu bym nie zapomniał! Po prostu byłem zajęty! – Zsunąłem dłoń na jego udo i wolno przeniosłem ją na krocze.
– Wolałbym, żebyś zajmował się mną, a nie zabawą, wiesz, Bonnie?... Bonnie?... Bonnie!
  Otworzyłem oczy i zamrugałem, powoli wracając do rzeczywistości. Coś niemiłosiernie mocno dźgało mnie w żebro. Gdy napastnik nie doczekał się ode mnie żywszej reakcji, zaczął w ten sam sposób znęcać się nad moimi ramionami i ukrytymi pod kołdrą udami. Fajnie, siniaki zawsze w modzie. W razie czego będę zgrywał ofiarę przemocy domowej, może wtedy ktoś wreszcie zobaczy mój ból i powie tej małej mendzie, że ma kategoryczny zakaz zbliżania się do mojej seksownej osoby.
– Bonnie! Bonnie, no wstawaj! – Piskliwy głos BonBona odebrał mi chęć do życia.
– Aaaawrghhhhh! – jęknąłem jak ranny łoś, namacałem poduszkę i ukryłem pod nią całą głowę.
– Bonnie, nie wygłupiaj się, późno już, Springi będzie krzyczał, jak nie wstaniesz! – Pchła usiadła na mnie i zaczęła mną mocno potrząsać.
– … Jakie stringi? – Nie ogarnąłem, bo poduszka skutecznie zagłuszała jego szczebiot.
– SPRINGI!
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z jednego, istotnego faktu. Ten Smerf nie powinien być w naszym mieszkaniu.
– Ja rozumiem, że jak wczoraj odwiedzał nas tabun sąsiadów po spaleniu tamtej zapiekanki, to mogłem po którymś razie zapomnieć zamknąć drzwi, ale jak, do jasnej cholery, wszedłeś tutaj teraz?! No na noc na pewno nie zostawiłem mieszkania otwartego dla złodziei! – Mimo oczekiwań drogiego kuzyna, jego obecność nie poprawiła mi humoru, a tylko utwierdziła w fakcie, że coraz lepiej przychodzi mi rozumienie pobudek samobójców.
– No jak to jak? Twój misiaczek mnie wpuścił! I w przeciwieństwie do ciebie był o wiele bardziej kulturalny! – Nadął poliki z lekkim oburzeniem, ale po chwili uśmiechnął się szatańsko. – Chyba wiem, przez kogo miał taki dobry humor…
– Jeszcze słowo, mały frędzlu, a wylecisz stąd oknem! – zagroziłem, podnosząc się nieco i podpierając na łokciach. – Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy! I złaź ze mnie! – Zepchnąłem BonBona i wstałem.
O ja mądry, zapomniałem, że zasnąłem bez ubrań, a teraz ot tak postanowiłem świecić gołą dupą przed napaloną wszą, której w oczach momentalnie pojawiły się gwiazdki zachwytu i chęć wyciągnięcia w moim kierunku swoich lepkich łapek.
Niedoczekanie! Chwyciłem leżące na podłodze bokserki, szybko je na siebie wciągnąłem, z szafy zabrałem jeszcze jakieś czyste ubrania i rzucając kurwami wyszedłem z sypialni, trochę za mocno obchodząc się z drzwiami, które przywaliły klamką w ścianę, tworząc w niej pokaźny ubytek.
Zignorowałem mijane po drodze Złotko i poszedłem do łazienki. Rzecz jasna zabarykadowałem się w niej, bo jeszcze kuzynek zechciałby „umyć mi plecy”. Nie ma chuja we wsi, nie jestem jakimś napalonym pedałem, żeby latać za każdym chętnym fiutem! Spring to Spring, z nim łączyło mnie coś innego co nigdy nie zaistnieje między mną a BonBonem.
Chłód wody pomógł mi otrzeźwieć po tej niezbyt miłej pobudce i ostudzić emocje. Po szybkim prysznicu względnie się ogarnąłem, zauważając przy okazji, że zbyt długie kłaki zaczynają wymykać mi się spod kontroli i kaskadami spadać na ryj. Proszę państwa, odkryto nowy gatunek, oto niezwykle zarośnięty, niesamowity i niepowtarzalny Bonn-yeti! Trzeba będzie się wybrać do fryzjera.
Nieco spokojniejszy i bez destrukcyjnych myśli, skierowanych w stronę – tak, zgadliście – kochanego kuzyna, wyszedłem z łazienki.
Na powitanie dostałem od Złotka po łbie. No ja pierdolę, czy jakakolwiek część mojego ciała będzie dzisiaj oszczędzona?! Jak nie jeden mi jebnie, to drugi! Zacząłem podejrzewać, że może w ich mniemaniu jestem jakimś pieprzonym masochistą, a te „niezwykle delikatne zabiegi” mnie podniecają!
– Ałć! A to za co?! – Spojrzałem na blondyna z dużym wyrzutem, zasłaniając rękami obolałą głowę. Że też ten kurdupel do niej dosięgał!
– Za zaspanie, przyprawienie mnie o ból dupy i wydzieranie się od samego rana, debilu – stwierdził tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Pospiesz się, bo przez ciebie się spóźnimy – ponagliło Złotko.
– Czekaj, czekaj! – Zatrzymałem go w przejściu do łazienki. – Czemu żeś tu wpuścił tego niebieskiego skurczybyka?! Zabić mnie chciał! Albo, co gorsza, zgwałcić! – Mimo szczerej wiary w istnienie empatii u tego małego księcia piekieł, Spring nie wyglądał na wzruszonego. Więcej, mój wywód wyraźnie go nudził.
– Dobijał się jak opętany do drzwi, drąc się, że specjalnie przyjechał wcześniej, żeby trochę nam poprzeszkadzać, czy coś w tym stylu. Nie dałem rady przez to spać, to go wpuściłem. Poza tym pomógł mi cię dobudzić, leniu. – Wzruszył ramionami i zręcznie wyminął mnie, idąc do umywalki, by przed lustrem zacząć się pizdrzyć i przylizywać włosy. Pedantyczny chuj.
– Ej, nie poprzeszkadzać! – zaprzeczył BonBon wychodząc z kuchni z michą pełną płatków. – Stęskniłem się za wami, pyśki!
– Ta, tyle że my za tobą jakoś nie bardzo. – Założyłem ręce na piersi i westchnąłem głośno. Nagle coś mnie tknęło. – Spring, jadłeś ty coś?
– Ta, jakiegoś tosta – odparł, mocno zajęty zaczesywaniem niesfornego kosmyka.
Spojrzałem na kuzyna, niemo pytając wzrokiem, czy to prawda. Skoro był tu już od rana, musiał widzieć. Nie to, że robiłem za Springową niańkę, ale, do cholery, wczoraj prawie nic nie jadł, potem cały wieczór go męczyłem, gdyby teraz na głodniaka poszedł do pracy, z pewnością musieliby go zbierać z kafelek i to by była moja wina; a póżniej pierdolone wyrzuty sumienia nie dałyby mi spokoju, nienawidzę być miłym człowiekiem!
– Chyba nic nie jadł. Zresztą, nie wiem, byłem zajęty robieniem ci zdjęć. Patrz! – Odłożył płatki, wyciągnął z kieszeni phone i dumnie zaczął mi pokazywać poranną sesję.
Myślałem, że zejdę. Półnagie zdjęcia mnie… wstawione na FB z dopiskiem: „Mój Bonnieś po nocce ze swoim blond kochaniem. Uroczo wygląda, prawda? <3”. Patrzyłem to na wyświetlacz, to na kuzyna modląc się, żeby to nie była prawda.
– Usuń to – wysyczałem wściekle. Kryjcie się, demony i wysłannicy szatana, bo ciśnienie tak mi skoczyło, że zaraz zacznę spopielać wzrokiem! Na pierwszy ogień pójdzie BonBon.
– Och, daj spokój, patrz ile masz pozytywnych komentarzy! – Przesunął palcem po ekranie, pokazując mi reakcje tłumu. Jakże się przeraziłem, widząc pod tymi zdjęciami Freddy’ego, Foxy’ego i Chicę.
Nie myśląc co robię, rzuciłem się na BonBona, wyrywając mu z ręki narzędzie zbrodni. Miałem zamiar usunąć nieszczęsne zdjęcia i wszystko, co o mnie publikował, ale jak się okazało w tej małej, tęczowej, słodkiej landrynce też drzemie dusza wojownika.
Z dzikim okrzykiem „NIEEEEE!” skoczył mi na plecy i zaczął się ze mną szarpać, broniąc jak lew swojej zboczonej kolekcji fotek szanownego pana Bonnie’ego.
Pociągnął mnie za włosy, wyrywając mi całą garść kłaków. Syknąłem z bólu o mało nie puszczając phona, ale wciąż dzielnie broniłem go przed łapami kuzyna. W końcu nie dałem rady utrzymać równowagi z tym wiercącym się balastem na karku i runąłem na twarz, przywalając w panele. Ponownie: AUĆ.
Nie poddałem się jednak tak łatwo i ignorując potencjalne uszkodzenia ciała wciąż próbowałem – mimo dużych przeszkód – usuwać te cholerne zdjęcia.
Kuzynek nie miał zamiaru ustąpić mi tak łatwo, w końcu na szali był dorobek jego całego życia; zaczął mnie kopać i gryźć.
– Kurwa, BonBon, przestań! – warknąłem głośno i obróciłem się na plecy z zamiarem efektywnego zgniecenia przeciwnika. Ten jednak okazał się ode mnie sprytniejszy i nim zdążyłem go uwięzić pod sobą, również się obrócił i wylądował na moich udach. O nie, teraz miał lepszy dostęp do telefonu!
I właśnie w takiej pozie, ubarwionej przekleństwami, wyzwiskami, gryzieniem, kopaniem, pluciem i drapaniem, zastał nas wychodzący z łazienki Spring.
Momentalnie zamarliśmy w bezruchu patrząc na niego. On zrobił to samo, wpatrując się w nas z wysoko uniesionymi brwiami, szczoteczką w ustach i ręcznikiem na ramionach.
Wykorzystałem moment nieuwagi kuzyna i rzuciłem phone pod nogi Złotka.
– Nie! Oddaj mi go! – BonBon już prawie płakał. Chciał wstać i odebrać sprzęt blondynowi, który niepewnie podniósł go z ziemi, na szczęście udało mi się złapać i przytrzymać tego Smerfa.
– Spring, zrobię co zechcesz, tylko weź usuń te zdjęcia! Błagam! – Spojrzałem na Złotko z czystą desperacją. Jeżeli teraz mnie wystawi, to ten mały chuj odejdzie bezkarnie, wciąż mając swoją kolekcję, którą będzie mnie mógł zaszantażować w każdym momencie mojego smutnego życia!
Złotko patrzyło to na mnie, to na kuzyna. W końcu jego wzrok powędrował na wyświetlacz i zaczął coś majstrować w phonie, a widząc, że BonBon mi się wyrywa z wymalowaną na twarzy rozpaczą, wycofał się do łazienki, by tam dokończyć. Bądź co bądź trochę tego było i zajęło mu to dłuższą chwilę.
Gdy w końcu otworzył drzwi, mój kuzyn natychmiast do niego dopadł i odebrał telefon. Łzy stanęły mu w oczach.
– Moje zdjęęęciaaa! – Lamentował, gdy odkrył, że wszystko co miał zostało zniszczone.
Nie spodziewałem się, że blondyn faktycznie ot tak mi pomoże. Pozbierałem się szybko z ziemi  i otrzepałem ubranie.
– Em... no ten, dzięki – wydukałem do Springa.
– Tylko pamiętaj do czego się zobowiązałeś w zamian. – Posłał mi szatański uśmieszek.
No tak, a ja głupi myślałem przez chwilę, że on serio robi to bezinteresownie. Westchnąłem ciężko.
– Ok, no to co mam zrobić? – zapytałem bez krzty entuzjazmu.
– Co masz zrobić… – Udał, że strasznie nad tym rozmyśla. – Biorę to sobie na wynos. Odpowiem, jak się już zastanowię. – Wzruszył ramionami, wciąż w świetnym humorze.
Chciałem odpyskować, ale w jednej chwili jakiś niezidentyfikowany hałas postanowił perfidnie mi przerwać, przy okazji zagłuszając lamenty BonBona.
Wiercili.
Do chuja jasnego, mieszkamy obok starych dziadów, cały budynek jest ich pełen, czy takim zasuszonym emerytom serio chce się robić remonty od samego rana?!
 ***
 Minęło kilka miesięcy od momentu, gdy BonBon stracił swoją kolekcję zdjęć oraz chwili spotkania Vince’a i Scotta. Od tamtego czasu mężczyźni zdążyli się zaprzyjaźnić, a dzięki nowej znajomości były strażnik powoli zaczął wracać do starego siebie. Znów regularnie wychodził z domu, udało mu się nawet spiąć i posprzątać syf w pokoju, który tworzyły głównie dziesiątki plastikowych kubeczków po kawie, będące pozostałością po okresie, gdy mężczyzna prawie w ogóle nie sypiał, bojąc się koszmarów.
Jutrzejszy dzień miał być wyjątkowy. Vincent w końcu odzyskał chęć do życia, a co za tym idzie – zdecydował się na powrót do pracy. Nijak nie widziało mu się życie o paru groszach, które podesłała mu jego była. Posadę miał zapewnioną, między innymi dzięki znajomości z Freddym, który w razie potrzeby szepnąłby ojcu co trzeba.
Vince, przytrzymując telefon ramieniem przy uchu, krzątał się po sypialni i szukał jakichś czystych ciuchów.
– Super stary, że w końcu wracasz! Mamy tam teraz taką nieogarniętą hołotę, że świetnie się wpasujesz! – zaśmiał się gitarzysta. Jego głos od razu poprawił mężczyźnie humor. Miło było słyszeć, że nie wszyscy mają go w dupie i ktoś się jednak stęsknił.
– Nieogarnięta hołota mówisz? To ty tam pewnie stoisz na czele, co? – odgryzł się z rozbawieniem, wyrzucając z szafy wygniecione koszule. Minęła dłuższa chwila nim udało mu się znaleźć coś przyzwoitego, w czym mógł bez obaw wyjść. – Lekki stres mnie bierze, nie wiem, czy dam radę znowu chodzić w mundurze. Jak ostatnim razem go na sobie miałem… wtedy… no wiesz.
– Ta, wiem… – Na moment zapadła między nimi cisza. W końcu Bonnie odchrząknął, zmieniając temat. – Scott cię oprowadzi, Vince. Z twoich opowieści o nim wnioskuję, że facet ma mniej nasrane w głowie niż ja, przy nim nie zginiesz! Jakoś to będzie, w razie czego wal do mnie śmiało.
– Dzięki. – Mężczyzna uśmiechnął się lekko do swojego odbicia w lustrze. – Dobra Bonnie, ja kończę, mam randkę z panem S. Jak się spóźnię to mi nogi z dupy powyrywa, a jutro w robocie żyć nie da. Trzymaj się. – Tym akcentem zakończył rozmowę i spojrzał na zegarek.
Cholera, już tak późno?!
Vince, klnąc głośno, spiął poślady i w ekspresowym tempie zaczął się przebierać. Nie minęło piętnaście minut, jak wypadł z domu i pognał w kierunku małego baru, gdzie przyjaciel powinien już na niego czekać.
Faktycznie tam był, gdy mężczyzna dotarł na miejsce. Scott wybrał stolik na zewnątrz, bo dzień był wyjątkowo ciepły. Siedział z phonem i zajadał frytki, a tuż przed nim, na tacce, leżała druga porcja i burger.
Były strażnik z ochotą dosiadł do kolegi.
– Witam moje słoneczko. Jak dzień mija? – zapytał z szelmowskim uśmiechem na ustach i od razu wyciągnął rękę, chcąc ukraść mu frytkę.
– Won z łapami, masz swoje! – Scott zdzielił go po dłoni, broniąc dzielnie swojej porcji. – Nie słoneczkuj mi tutaj, musimy pogadać.
– Chętnie. Ale w moim łóżku. – Poruszył wymownie brwiami i zabrał się za uwalnianie swojego burgera z papierka. Zdążył już wystygnąć.
– Vince, bez głupich żartów. To serio ważne. – Mężczyzna westchnął ciężko i schował telefon, przysuwając się z krzesłem bliżej blatu, na którym oparł wygodnie łokcie. – Jesteś pewny, że jutro dasz sobie radę?
0 notes
springtime-offrd · 2 months
Note
Hey is it okay if I base my version of the child possessing Dogday after your humanized version? It's just that that design is so silly and my currant favourite! I'll make sure to give credit if you allow it.
OHMYGOSH!! ABSOLUTELY!! GO AHEAD💕💕 if you need a fully coloured without the suit version of my human dogday I can draw that 🫶
Tumblr media
8 notes · View notes
springtime-offrd · 10 months
Text
Tumblr media
Teenage Beth
30 notes · View notes
springtime-offrd · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media
YEAAAHH DSAF POSTING
80 notes · View notes
springtime-offrd · 1 year
Text
Tumblr media
I drew this awhile ago but completely forgot to post
19 notes · View notes
springtime-offrd · 23 days
Text
I wanna make a tf2 fanfic so bad of my favourite ship, but my personality on ao3 compared to tumblr is so wildly different that the idea of being recognised shakes me to my core.
2 notes · View notes
springtime-offrd · 2 years
Text
Tumblr media
The gal pals :>
46 notes · View notes
springtime-offrd · 1 year
Text
Tumblr media
The mangle!
15 notes · View notes
springtime-offrd · 2 years
Text
Tumblr media
Freddy fazbor
14 notes · View notes
springtime-offrd · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media
Hello tumblr, I haven’t posted for a while
24 notes · View notes
springtime-offrd · 1 year
Text
Tumblr media
@wunderbud if I wanted to I could make a long post of out of context shit you say
6 notes · View notes
springtime-offrd · 1 year
Text
Tumblr media
Fredbear plush!
3 notes · View notes
springtime-offrd · 27 days
Text
Thinking about how there’s a Tom jones memorial concert happening on my birthday.. and I’m a scout irl.
0 notes
springtime-offrd · 2 years
Text
Hi, I’m Scout/Dave! Welcome to my blog!
Violently multifandom, Main is TF2
I am in other fandoms so here they are:
Poppy playtime
Smile 4 me
Deltarune/undertale
The walking dead (telltale)
Fnaf
Baby in yellow
Socials:
YouTube/ SpringTime Off-road
Insta/ horrormascots_bf
Discord/ DM for discord.
Oh! By the way! If you ever want to talk my DMs are straight open! I love making new friends <3
DNI:
Dream smp stans
Genshin impact players
P3dos/maps/fantis/
Genuinely any bad people, also if you message me being nsfw or asking if I do nsfw, I will block you.
Anyway!
♡thanks for taking the time to read!♡
24 notes · View notes