Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
270 dni – tyle mi zajęło, by zrozumieć, że nie warto
Nie wiem, co dokładnie mnie trzymało w tej relacji. Może to była nadzieja, może strach przed samotnością, a może po prostu przyzwyczajenie. Ale teraz, po 270 dniach czekania, zrozumiałam jedno – nie warto.
270 dni. To prawie rok. 9 miesięcy. Przez cały ten czas czekałam, że coś się zmieni. Że on się zdecyduje. Że nagle zacznie mnie traktować tak, jak chciałam być traktowana – z szacunkiem, uwagą, miłością. Z każdą wiadomością, którą wysyłałam, liczyłam, że w końcu zaproponuje spotkanie. Że poświęci mi trochę swojego czasu, jak robią to ludzie, którym naprawdę zależy.
Ale nie. Każda moja próba nawiązania bliższego kontaktu kończyła się na obietnicach bez pokrycia, na wymówkach i odsuwaniu mnie na później. Nie miał czasu. Zawsze coś innego było ważniejsze. Spotkania były jak fatamorgana – pojawiały się w rozmowie, ale nigdy w rzeczywistości. Każdy tydzień stawał się miesiącem, każdy miesiąc stawał się kolejnym rozczarowaniem.
Zaczęłam się zastanawiać, co ze mną jest nie tak, że ktoś, kogo tak bardzo chciałam, nie widział we mnie żadnej wartości. Szukałam odpowiedzi w sobie, próbując się zmieniać, dostosować do jego oczekiwań, które w sumie nigdy nie były jasno określone. A on? Nic. Zero zaangażowania, zero wysiłku.
To był ciężki proces, przyznać przed samą sobą, że jego brak zainteresowania to nie moja wina. Że nie ma sensu walczyć o coś, co z góry jest skazane na porażkę. Tyle dni poświęconych na analizowanie każdej rozmowy, szukanie znaków, że może jednak coś mu zależy. Tyle emocji, tyle nocy spędzonych na zastanawianiu się, co zrobiłam źle.
A prawda była taka, że nie zrobiłam nic złego. Po prostu on nie chciał. A ja, zamiast czekać, zamiast trzymać się tej złudnej nadziei, powinnam była odejść dużo wcześniej. To zajęło mi 270 dni, by w końcu zrozumieć, że jeśli ktoś cię chce, znajdzie sposób, żeby być obok.
Teraz wiem, że warto czekać – ale na kogoś, kto naprawdę chce być częścią twojego życia.
0 notes
Text
Piszę to, choć w głębi serca wiem, że słowa nie oddadzą tego, co czuję. Myślałam, że kiedy patrzymy sobie w oczy, to oboje wiemy, że to coś więcej niż tylko przypadkowe spojrzenia. Zawsze wyczuwałam tę delikatną nić, która nas łączyła – coś, co nie dało się opisać, ale było tam, między nami.
Wiem, że coś czułeś. Wiem, bo ja czułam to samo. Było między nami coś pięknego, coś, co mogło rozkwitnąć, gdyby tylko pozwolić temu się wydarzyć. Ale nigdy nie miało szansy.
Nie wiem, czy to strach, niepewność, czy coś innego stanęło nam na drodze. Wiem tylko, że teraz została mi tylko pustka. Ta myśl, że mieliśmy w rękach coś, co mogło być niezwykłe, a jednak pozwoliliśmy, by wymknęło się z naszych dłoni. Może gdybyś odważył się zrobić krok naprzód, wszystko wyglądałoby inaczej.
Czuję smutek, bo miałam nadzieję, że razem pokonamy te bariery. Ale teraz, patrząc na to wszystko, pozostaje mi tylko żałować, że nie daliśmy sobie tej szansy. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem jedno – zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym, kimś, z kim mogło być inaczej.
Żegnaj. Nie wiem, czy te słowa cokolwiek zmienią, ale musiałam je napisać, żeby uwolnić to, co od dawna tkwiło w moim sercu.
Zawsze będę o Tobie myśleć.
0 notes
Text
Byłam, ale nikt tego nie zauważył. Moje istnienie nie miało znaczenia, jakby każdy dzień był snem, z którego nikt się nie obudził, a ja znikam, nie zostawiając nic po sobie.
0 notes
Text
Moje serce bije w świecie ciszy, jakbyś nigdy nie usłyszał jego wołania. Czekałam, ale teraz czuję, że znikam w ciemności. Twoja miłość, kiedyś płomień, teraz ledwie wspomnienie, a ja zostaję tu, zimna, zapomniana, z cieniami tego, co mogło być.
0 notes
Text
***
Zawsze wydawało mi się, że jestem przeźroczysta. Ludzie mijają mnie bez choćby jednego spojrzenia, jakbym była tylko cieniem. Nie szukam atencji, nie chcę, żeby świat kręcił się wokół mnie. Ale czasem marzę, by ktoś po prostu dostrzegł, że istnieję. Że jestem czymś więcej niż ciszą, czymś więcej niż tłem. Czuję, jakbym była niewidzialna dla wszystkich – nawet dla siebie. Samotność to nie tylko bycie samym. To poczucie, że nikt nie zauważy twojej nieobecności, jakby twoje istnienie było nic nieznaczącym szumem w tle ich życia.
0 notes
Text
Odeszła, zostawiając po sobie ciszę, której nic nie jest w stanie wypełnić. Była jak matka, jak dom, w którym zawsze czekało ciepło i zrozumienie. Teraz, w każdej chwili czuję tę pustkę, ten brak, który rozrywa mnie od środka. Świat jest inny bez niej, a ja wciąż próbuję znaleźć drogę, ale nic nie jest takie samo. Straciłam nie tylko ją, straciłam część siebie.
0 notes
Text
***
Nie potrafię już odróżnić dnia od nocy. W moim świecie czas zatrzymał się w miejscu, gdzie jedynym towarzyszem są moje myśli – ciemne i bezlitosne. Samotność nie jest tylko uczuciem; to jest jak nieustanny, niewidzialny ciężar, który ściąga mnie w dół, sprawiając, że każda chwila staje się torturą.
Gdy patrzę na siebie w lustrze, widzę odbicie osoby, która kiedyś marzyła o szczęściu i miłości. Teraz zamiast tego widzę kogoś, kto stracił siebie w wirze niekończącej się samotności. Każdego dnia staram się uśmiechać, próbując przekonać siebie i innych, że wszystko jest w porządku. Ale za tym uśmiechem kryje się pustka, która napełnia mnie coraz bardziej, niczym ciemność pochłaniająca światło.
Moje serce jest jak opuszczony dom – zimne, ciche i pełne echa dawno minionych chwil. Chciałabym znaleźć ukojenie, ale jak można znaleźć spokój, gdy każda noc przynosi nowe demony, a każdy dzień przypomina o tym, co zostało stracone? Czasami czuję się jak postać z książki, która utknęła na jednej stronie, nie mogąc przejść do kolejnych rozdziałów.
Samotność jest jak niewidzialny mur, który odgradza mnie od świata, sprawiając, że czuję się jakby żyła w klatce. Ludzie przechodzą obok mnie, ale ja nie potrafię nawiązać z nimi prawdziwego kontaktu. Ich słowa są jak szum w tle – bez znaczenia, gdyż w moim sercu nie ma miejsca na nic poza tym przytłaczającym uczuciem.
Marzę o dniu, w którym znajdę kogoś, kto naprawdę mnie zrozumie, kto dostrzeże tę część mnie, która jest głęboko ukryta pod warstwą obojętności. Ale w tej chwili, samotność jest moim jedynym przyjacielem – choć nie daje pocieszenia, jest zawsze obecna, przypominając mi, jak bardzo jestem sama.
Piszę to, nie licząc na to, że moje słowa sprawią, że poczuję się lepiej. Piszę, bo muszę dać wyraz temu, co tkwi we mnie, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta. Może kiedyś znajdę drogę do wyjścia z tej pustki, ale na razie zostaję w tym milczącym świecie, szukając w nim jakiegokolwiek światełka nadziei.
1 note
·
View note