Text
Szok na planie filmowym! Reżyser chciał zabić dwóch aktorów!
Podczas kręcenia zdjęć do filmu "Artystycznie Śniący" doszło do skandalu. Reżyser usiłował dokonać podwójnego zabójstwa. 2. czerwca 2018 r. obok miejscowości Tychy miała miejsce nie lada tragedia. W okolicach godzin popołudniowych głównemu aktorowi Danielowi Andrzejewskiemu zrobiło się słabo. Reżyser jednak naciskał, aby w dalszym ciągu kręcić ujęcia. Tuż przed godziną 14 aktor zemdlał, na tyle niefortunnie, że upadł on na kołyskę z dzieckiem (Jakub Piętkiewicz), które miało odegrać kluczową rolę w następnej scenie. Po przetransportowaniu Andrzejewskiego w ciężkim stanie oraz świeżo upieczonego młodego aktora Piętkiewicza z połamanymi żebrami wybuchła afera. Tłumy z miejscowości Tychy, gdzie wyżej wspomniany Andrzejewski jest niezwykle popularny, zebrały się w delegacje, aby czuwać na miejscu zbrodni. Część towarzystwa postanowiła zaatakować Reżysera. Został odeskortowany do domu w asyście policji. Sypialnia, w której doszło do utraty przytomności, jest teraz wyścielona białymi świecami i maskotkami. Można zaobserwować liczne pielgrzymki na miejscu przestępstwa, które nie ułatwiają Policji pracy nad zabezpieczeniem dowodów. Służby i lekarze wstrzymują się od komentarzy czy też udzielenia informacji, powołując się na klauzulę sumienia.

#szok#niedowierzanie#omg#tragedia#usiłowanie zabójstwa#zabójstwo#brutalne zabójstwo#krzywda#niewinne dziecko#reżyser niepoczytalny
0 notes
Text
Szybkie pytanie, szybka odpowiedź: czym rysowany jest prawdziwy artyzm i dlaczego warto w to zainwestować.
W wiadomościach prywatnych zasypujecie nas pytaniami, jakich narzędzi używamy przy tworzeniu naszych prac.
Jedynym, na czym tak naprawdę warto się skupić, są narzędzia przez nas często wykorzystywane, które możemy bez wyrzutów wam polecić. Nie będziemy się tu skupiać na rzeczach, których wykorzystanie jest bardziej indywidualną kwestią (o ile podłoże to temat bardziej do indywidualnego rozpatrzenia, tak profesjonalne kredki – już niekoniecznie). Naszym zadaniem jest odpowiedzieć na najczęściej zadawane nam pytanie, ale i też nakierować początkujących artystów na właściwą drogę, którą my obraliśmy jakiś czas temu. Przedmiotem wartym polecenia jest zestaw kredek Koh-I-Noor.
Poniżej przedstawimy kilka plusów, dzięki którym użytkowanie tych kredek stało się dla nas tak samo oczywiste jak dla serca, żeby bić.
Niezawodny miękki grafit, który sprawia, że warstwy nałożone na kartkę łatwo się ze sobą mieszają.
Gama kolorystyczna kredek jest bardzo bogata, obfituje w rozmaite kolory. Nawet w najbardziej standardowym zestawie (12 kredek) oferują żywe i mocno napigmentowane kolory.
Kształt. Wielu może pomyśleć: co ma kształt kredki do korzystania z niej, otóż: ma wiele. 5-kątny kształt ma za zadanie umożliwienie wygodnego trzymania oraz zmniejsza ryzyko sturlania się kredki z biurka na ziemię i połamania jej rysiku, który kilka chwil wcześniej z pieczołowitością strugaliśmy do uzyskania jak największej precyzji w rysunku.
Co najważniejsze – kredki te są odporne na światło oraz wodę, a żadne ze składników używanych w procesie ich produkcji nie zawiera szkodliwych, toksycznych substancji.
Same kredki można zakupić w bardzo eleganckim metalowym opakowaniu, który nonszalancko będzie prezentował się na półce zaraz obok książki „Kod Leonarda Da Vinci” Dana Browna czy „Rysunek” Giovanniego Civardiego. Możliwy jest także zakup tychże kredek w drewnianej kasecie, ze złotym zamkiem czy w formie czarnego wiązanego futerału. Z całą pewnością jest to dobra opcja na prezent dla początkującego artysty lub też zaawansowanego. Podarunek taki może wywołać uśmiech na twarzy i zachwyt w sercu, co w następstwie przyczyni się do złapania weny w żagle i narysowania czegoś pięknego, czego żaden student ASP by się nie powstydził.
Warto również wspomnieć, że firma Koh-I-Noor specjalizuje się w tworzeniu konkretnych zestawów – Mondeluz (kredki akwarelowe), Polycolor (rysunkowe) a prócz tego istnieje również zestaw Polycolor Portrait, który został stworzony właśnie z myślą o artystach specjalizujących się w rysowaniu portretów. Ponadto na rynku znaleźć można zestaw zwany “Magic Trio” zawierającym każdą pojedynczą kredkę z trzema różnymi odcieniami. Każdy zestaw Koh-I-Noora posiada idealnie dopasowane do tematyki kolory, a jeśli jakiegoś koloru jednak zabraknie to śmiało będzie można taki zakupić oddzielnie. Wobec tego każdy znajdzie coś dla siebie i to w przystępnej cenie.
Źródło zdjęcia.
1 note
·
View note
Text
Pozytywny wpływ mediów społecznościowych na rzeczywistość arabskiej wiosny.
Rola, jaką odegrały media społecznościowe podczas arabskiej wiosny, była nieoceniona. Przyczyniła się do powstania nowego hybrydowego sposobu walki o wolność. Same możliwości, jakie ze sobą niesie technologia, są równie wartościowe, co widać w dalszej części postu na przykładach wymienionych mediów oraz ról, jakie one odegrały w całym wydarzeniu.
YouTube – serwis społecznościowy umożliwiający publikowanie I odtwarzanie wideo.
Twitter - serwis społecznościowy udostępniający usługę mikroblogowania.
Facebook – najpopularniejszy serwis społecznościowy.
MySpace – serwis społecznościowy.
WikiLeaks - witryna internetowa umożliwiająca publikowanie w sposób anonimowy dokumentów.
Blogi - rodzaj strony internetowej zawierającej odrębne wpisy.
Czaty internetowe
Hotmail - Serwis internetowy oferujący darmowe konta poczty elektronicznej.
Bambuser – Strona internetowa umożliwiająca zamieszczanie nagrań z telefonów komórkowych.
Speak2Tweet – kanał głosowy.
SayNow – skrzynka głosowa Twittera.
Skype – komunikator głosowy.
Nawaat - platforma wymiany niezależnej informacji
Arabską wiosną określa się lata protestów społecznych i konfliktów zbrojnych w krajach arabskich. Przyczyną ich wybuchu było niezadowolenie obywateli z warunków życiowych, bezrobocie, rosnące ceny żywności, a także korupcja i nepotyzm władz oraz ograniczanie swobód obywatelskich przez autokratyczne reżimy.
Protestujący nagrywali telefonami komórkowymi filmiki z demonstracji i zajść na ulicy, po czym publikowali je na social-mediach takich jak YouTube. Same godziny i miejsca spotkań ogłaszali w postach na portalach społecznościowych takich jak wyżej wymienione Facebook lub Twitter, także przez rozmowy video na aplikacjach do tego przeznaczonych (typu: Skype). Na takowych portalach była możliwość dotarcia do dużego grona odbiorców w stosunkowo bardzo krótkim czasie, posty były na bieżąco udostępniane dalej, możliwe były audycje na żywo. Ważną rolę odgrywały również blogi zakładane przez samych protestujących; nawoływali oni w swoich postach do buntu i walki o swoje prawa. Google przy współpracy z Twitterem uruchomiło usługę Speak2Tweet, która pozwalała na umieszczenie wiadomości głosowych na Twitterze dla osób, którym zablokowano dostęp do Internetu. Ich wiadomości były wtedy archiwizowane na skrzynce głosowej SayNow.
Na witrynach internetowych typu WikiLeaks publikowane były artykuły zawierające kompromitujące materiały o rządzie, który starano wtedy obalić. Główną platformą do tego typu zachowań (gromadzenia artykułów) była Nawaat, zajmowała się ona również tłumaczeniem treści zagranicznych internautów na język arabski, dzięki czemu informacje miały jeszcze szerszy zasięg i docierały do innych krajów.
Podsumowując, media społecznościowe przyczyniły się do szerszego poinformowania towarzystwa internautów o sytuacji panującej w krajach zaangażowanych w arabską wiosnę. To brzmi banalnie, ale można powiedzieć, że były one pewnego rodzaju impulsem, który zaowocował zrywem społeczeństwa do działania.

0 notes
Text
Życie codzienne studenta KPSW.
Studenckie życie może nieść ze sobą wiele stereotypów. Mniej lub bardziej spójnych z rzeczywistością. Naszym zadaniem jest sprawić, aby nasi czytelnicy byli jak najbardziej zaznajomieni z tym, jak się ta cała sprawa ma naprawdę; aby nie ulegali oni absolutnie żadnym paskudnym stereotypom.
Dzień zaczynamy jak każdy zwykły obywatel, najczęściej śniadaniem (najlepiej płatki z mlekiem - i tanie to i smaczne). W tym punkcie nie ma zbytnio miejsca na dewiacje, artysta w końcu to taki sam człowiek jak cała reszta. :)
Po niesamowitym i pożywnym śniadaniu spotykamy się przed akademikiem, aby jeszcze w drodze na uczelnię rozwinąć temat wcześniejszych konceptów na komiksy.
Wykłady… hmm, w tym miejscu można się zatrzymać nad ciekawym w życiu każdego studenta zjawiskiem, jakim jest szukanie sali, w której odbywają się zajęcia. Nieistotne jest to, że w planie dokładnie podano numer owej sali; szukanie zawęża międzyludzkie więzi, dodatkowo to zawsze kilka minut mniej na wykładach a więcej w milusińskim towarzystwie.
Nad przebiegiem samych wykładów nie ma się zbytnio co rozwarstwiać: skupia się to na robieniu notatek oraz jedzeniu zapakowanego wcześniej prowiantu przez kochaną rodzicielkę jeszcze w domu (tylko do wtorku. W inne dni siedzimy głodni lub na prostych rzeczach do przygotowania typu ciastka belvita lub rogal 7days a na obiad zupka chińska czy gotowe danie z baru mlecznego). Nierzadko bywa taka sytuacja, że dogorywający student traci siły, i choć tego nie popieramy, nieraz koniecznością jest sięgnięcie po energetyk albo kawkę. Ewentualnie czekoladę.
Po zajęciach następuje wyczekiwana przez wszystkich wolność i swoboda! Tu mamy wielkie pole do popisu. Spacerujemy po pobliskich lasach, kierujemy się do knajp z paczką przyjaciół albo wracamy do akademika grać w League of Legends. Najważniejsze jednak, co nas czeka, to przygotowywanie się na następne zajęcia, które „bezlitośnie” zmuszają nas do wstania wcześnie rano.
Jak możecie zauważyć, codzienne studenckie życie odbiega od typowych wyobrażeń naszych rodziców.
#student#kpsw#jelenia góra#jeleń#lasy#zupka chińska#studenckie życie#akademik#pijaństwo to bzdura#zupka mleczna
0 notes
Text
“Boy, your eyes betray what burns inside you”.

Motywem przewodnim albumu „The Golden Age” Woodkida (Yoann Lemoine) jest historia chłopca, który mierzy się z wyzwaniem, jakim jest dojrzewanie. Jak wynika z samego głównego utworu „The Golden Age”, „złoty wiek” minął; chłopiec musi pożegnać się z dziecięcą beztroską i zmierzyć się z problemami dorosłości. Jednym z tych problemów jest nieodwzajemniona miłość.
Na samym wstępie możemy zauważyć leżącego wcześniej wspomnianego chłopca. Ma on zakrwawioną twarz, jest cały okurzony, a obok jego głowy leży hełm, który był częścią jego zbroi w teledysku „Run Boy Run”. Następnie widzimy, jak do mieszkania wchodzi dorosły mężczyzna w długim płaszczu i kapeluszu. Później ujęcie na kościelne organy. Widzimy, że mężczyzna przed przybyciem do kościoła przygląda się swoim dłoniom, a gdy wchodzi już do budynku, wszyscy wierni wstają na jego widok. Mężczyzna podchodzi i zwraca się do nich po rosyjsku:
„Dzisiaj opowiem wam historię o człowieku, co utonął w chłodnych wodach oceanu po utracie kogoś, kogo kochał. Oto historia człowieka, który umarł dwa razy.”
Inna sceneria. Dostrzegamy pewnego rodzaju pustynię, a w kościele mężczyzna zaczyna grać na organach. Widzimy, że bohaterem błąkającym się po śnieżnych wzgórzach jest sam młodzieniec z kościoła. Tylko że zamiast być w długim płaszczu i kapeluszu, tutaj jest ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Jest cały brudny i widać, że zagubiony. Rozgląda się dookoła, szuka czegoś, nie wie, gdzie jest i dokąd iść. Gdy następuje zbliżenie na jego twarz, mężczyzna przy organach w kościele instynktownie odwraca głowę na bok. Odbiorcy zdają sobie wtedy sprawę z tego, że opowiedziana historia dotyczy jego samego.
Nieszczęśliwie zakochany raz pada na kolana, raz podąża, ledwo trzymając się na nogach, potyka się. Na refren piosenki, podczas którego pojawia się zwrot z tytułu, przeciera twarz dłońmi, drżą mu usta, prawie bezgłośnie krzyczy. Jest w rozsypce. Kiedy klęka przy kamiennej ścianie, wydaje się obłąkany. Następuje ujęcie ponowne mężczyzny przy organach. Po jego twarzy można zauważyć, że wspomnienia go krzywdzą, ale dzielnie stara się wytrzymać. Gdy u niego można dostrzec ukrytą walkę o to, by nie dać się ponieść emocjom, tak u jego odpowiednika na pustyni widzimy kwintesencję nieszczęścia, bezsilności i martwoty wewnętrznej.
Moment kulminacyjny, w którym nieszczęśliwie zakochanemu trzęsą się dłonie, a on sam spogląda prosto w obiektyw. Ma smutne i puste jednocześnie spojrzenie, nie ma w nich już życia. W końcu mężczyzna kieruje się w stronę brzegu oceanu. Bezwładnie wpada do wody, jego odpowiednik w kościele wtedy spuszcza głowę, a zakochany wpada coraz głębiej w czeluść oceanu. Oficjalnie się poddał. Nie stara się dopłynąć do powierzchni, nie myśli o tym, by wrócić, nie wykazuje żadnego wahania i chęci uratowania siebie, nie zwraca uwagi na płynące wokół niego stworzenia. Pozwala sobie odejść, nie mogąc poradzić sobie z uczuciem, jaki dopadł jego serce. Nie tylko zabija miłość w sobie, ale zabija również siebie.
Przedstawiona śmierć mężczyzny jest metaforycznym przedstawieniem śmierci jego części – tej, która pokochała. Pustynia może być odzwierciedleniem jego umysłu. Zagubiony pośród myśli, nie wie, co począć i błąka się. Bez celu, ponieważ cel ten stracił. Jeszcze stara się znaleźć cokolwiek, rozgląda się, ciężko oddycha. Patrzy dookoła i szuka jakiegokolwiek śladu swojej drugiej połówki; piosenkarz śpiewa wtedy „Gdzie jesteś?”. W końcu mężczyzna orientuje się, że nic mu nie pozostało; jest zrozpaczony. Kamienieje i ocean całego go pochłania.
Wtedy mężczyzna w kościele wstaje, odwraca się do wiernych. Widać po jego twarzy pewien lęk. Podnosi swoje dłonie, a one kamienieją tak samo jak cała jego postać wcześniej spadająca w głąb oceanu.
Możemy rozumieć to w taki sposób, że mimo merytorycznej śmierci jego części, mężczyzna dalej męczy się na wspomnienie o swej ukochanej i o sytuacji, w jakiej się znalazł. Mimo że stara się dalej funkcjonować, mimo świadomego zniszczenia tej szczególnej części siebie, to w podświadomości dalej tkwi w nim ból, który już nigdy go nie opuści. Dlatego na samym początku jest wzmianka o tym, jak to człowiek umarł „dwa razy” – raz po zakochaniu, drugi raz świadomie popełniając samobójstwo. Atmosferę pogłębia czarno-biały obraz, sama oczywiście muzyka i sceneria przynosząca na myśl brak możliwości odnalezienia się. Można by zarzucić autorowi zbyt przesadne przedstawienie nieszczęśliwej miłości, można by określić bohatera żałosnym. Jednak należy przyznać, że poczucie zagubienia, odrzucenia i ostatecznego poddania się oddano w utworze w pełni.
youtube
2 notes
·
View notes
Text
Instrukcja rozpoczęcia pracy z tabletami graficznymi.
Niniejsza instrukcja podaje standardowe czynności, jakie należy wykonać, aby uruchomić większość wyżej wymienionych urządzeń dostępnych na rynku.
Krok 1.
Zadbaj o miejsce robocze (czyt. zapewnij sobie dostatecznie dużo miejsca dla komfortowej pracy).
Krok 2.
Podłącz tablet do komputera kablem USB. Upewnij się przy tym, że przewód w żadnym miejscu nie jest uszkodzony – zaoszczędzisz sobie kłopotu z unieważnieniem gwarancji przez producenta.
Krok 3.
Jeśli sterowniki nie zainstalują się automatycznie, wprowadź płytę dołączoną przez producenta do stacji dysków CD/DVD lub pobierz je ze strony producenta.
Krok 4.
Postępuj zgodnie z poleceniami załączonymi w instalatorze.
Krok 5.
Uruchom wybrany przez siebie program graficzny (przykładowo Gimp). Jeśli tablet nie zacznie działać automatycznie, przejdź do punktu dalej, w innym przypadku możesz zacząć korzystać z urządzenia.
Krok 6.
W przypadku nierozpoznania przez program urządzenia należy poszukać pomocy na stronie producenta programu.
Krok 7.
Zacznij spełniać się artystycznie!

Źródło zdjęcia i przy okazji spis tabletów graficznych dla początkujących.
0 notes
Text
Kiedy artystę zgubi chęć sławy i pieniędzy.
Gdy w poprzednim wpisie wspomnieliśmy o dwóch „grupach” artystów i z radością opowiedzieliśmy o inspirującym Kéké, tak teraz niestety jesteśmy zmuszeni pomówić o twórczości mniej… ambitnej. A wręcz kontrowersyjnej.
Czy „artystą” można określić vlogera, YouTubera? Jak najbardziej. Taki też tworzy sztukę i rozwija się w tej i tej dziedzinie. Aczkolwiek u niektórych sztuka ta wymknęła się spod kontroli. Dobrze, koniec zagadek, wprowadźcie go. Logan Paul, jak się patrzy.
Logan Paul na samym początku zdobył sławę dzięki krótkim filmikom zamieszczanym w serwisie Vine. Wszystko byłoby w porządku z jego późniejszym wstąpieniem na serwis YouTube, gdyby jego filmiki w którymś momencie nie sięgnęły zenitu, a artysta sam nie rzucił sobie kłód pod nogi.
Pomińmy, że zawartość kanału Logana nie wyróżnia się czymś szczególnym: w większości natrafimy na filmiki z typowymi clickbaitami, zachęcającymi do kliknięcia w materiał, który nijak się ma do tytułu i przygotowanej miniaturki, jakimi się go obdarzyło. Czysty chwyt reklamowy, przez który większość widzów może odczuć zawód treścią.
Aczkolwiek w jakiś sposób Logan zdobył fanów i chwała mu za to. Nie wszystkim musi się nie spodobać jego twórczość. Powiecie, że kanałów na YouTube z samymi challengami i clickbaitami jest masa; dlaczego uczepiliście się akurat Logana?
Ano dlatemu chociażby.
Jesteśmy zdania, że tworzenie tylko dla funduszy jest… co najmniej kiepskie. A niektóre pomysły Logana ewidentnie mają miejsce pod publikę. Aby fanów więcej było. Aby wyświetleń więcej było. Aby pieniędzy więcej było. Szkoda tylko, że mężczyzna zapomina wtedy o czymś bezcennym: moralności.
Zacznijmy od tego, jak owy „artysta” celowo uruchomił drona w Rzymie, wiedząc doskonale, że jest to nielegalne, wspomnijmy o nagraniu, podczas którego mężczyzna użył paralizatora na martwym szczurze, albo o wpisie, że połyka kapsułki z detergentem do prania, a zakończmy na… video-relacji z wycieczki do Lasu Samobójców w Japonii.
Z vlogiem z Lasu Samobójców nie byłoby nic złego, gdyby nie fakt, że Logan natrafił tam na zwłoki mężczyzny. To również nie byłoby… dziwne? Ba - czego można było się spodziewać, gdy odwiedza się Las Samobójców? – ale miarka się przebrała, gdy Logan nie dość, że nagrał ciało, robił zbliżenia na sine ręce, to jeszcze się z martwego naśmiewał i cały materiał zedytował i wstawił do Internetu.
Jaką trzeba być pozbawioną kręgosłupa moralnego istotą, aby coś takiego zrobić? Logan chyba zna odpowiedź.
Fakt, usunął później to nagranie i nagrał kolejne z przeprosinami. Ale przeprosiny na nic się nie zdadzą. Fani pamiętają, krytycy pamiętają. Cały Internet pamięta.
Oto przykład artyzmu, który niektórych artystów przytrafia o gorączkę. Złe rzeczy się dzieją, gdy niektórzy poczują sławę.
1 note
·
View note
Text
Artyzm, ale przez duże “Art” i bez “Tyzmu”.
Przeglądając Internet, można trafić na różnej maści artystów, którzy albo przykują uwagę swoją twórczością, sprawiając, że myślisz sobie: “Boże, co za dawka inspiracji!”, aaalbo wręcz przeciwnie: znudzą, przyprawią o uczucie zażenowania, mdłości i w ogóle nie będziesz mógł w nocy spać.
Spośród pierwszych wymienionych, grzechem byłoby nie wymienić bloga Kekeflipnote – Kévina Gemina – artysty pochodzącego z Francji, zajmującego się animacją.
Czynnikiem wyróżniającym go jest fakt, iż przy jego produkcjach widoczna jest prawdziwa pasja tworzenia. Można powiedzieć, że Kéké jest żywym przykładem tego, jak animacje powinny wyglądać: są płynne, narysowane z wyczuciem smaku, a przede wszystkim wywołują uśmiech. Zamiarem Kéké było właśnie rozbawić widza; jego animacje są pocieszne, przedstawiają w większości gołębie (Pigeony) oraz lisa Pepina, tańczących do znanych piosenek lub zapętlonych jako plik gif. Zdobyły one serca fanów również ze względu na charakterystyczny styl tańczących zwierząt, uginających nogi i przekręcających łebki w rytm muzyki.
Zawsze, gdy człowieka dopadnie podły nastrój, warto odwiedzić strony Kéké, bowiem są one miłym zapychaczem czasu i nie wywołują uczucia znużenia.
youtube
2 notes
·
View notes