Text
wolfie's smiles
I love how wolfgang has various smiles like;
1) Sexy Smile:
2) I Am Smiling But This Is No Joke Smile:
3) The Genuine I Can’t Help It Smile:
4) I Am In Danger And Don’t Give A Shit Smile:
5) The Smile Where He Looks Like A Little German Monkey:
6) The Special Smile We Only See For Kala:
2K notes
·
View notes
Text
““Who am I? Do you mean… where I’m from? What I one day might become? What I do? What I’ve done? What I dream? Do you mean… what you see? What you see or what I’ve seen? What I fear or what I dream? Do you mean who I love? Do you mean what I’ve lost? WHO AM I? I guess who I am is exactly the same as who you are. Not better than. Not less than. Because there is no one who has been or will ever be exactly the same as either you or me.””
— Sense8
9K notes
·
View notes
Text
Avengers: infinity war - bez spojlerowo
Ciężko jest pisać o tym filmie bez spojlerów, więc to taki minipost, a później, jak będę już po drugim seansie i jak oczywiście, więcej ludzi film zobaczy i spojlery nie będą groźne, wtedy rozpiszę się bardziej, bo zdecydowanie jest o czym :3
Przede wszystkim najważniejsze, UDAŁO SIĘ. W pełni film będzie można ocenić dopiero po wyjściu A4, ale już teraz widać, że plan jest, że wszystko trzyma się kupy i dupy. Ja jestem po ogromnym wrażeniem, bo takiego filmu jeszcze nie było! Ale warto zaznaczyć, że film jest dla fanów MCU. Nowy widz raczej się nie pogubi, jest troszkę ekspozycji, ale też chyba bardziej z myślą o osobach, które coś mogły zapomnieć z poprzednich filmów, niż takich, które nie widziały nic. Nowemu widzowi braknie tego co jest najważniejsze w tym filmie moim zdaniem - ładunku emocjonalnego. Wśród moich znajomych widać nawet różnice pomiędzy osobami, które niedawno nadrobiły wszystkie filmy, a takimi, które - jak ja na przykład - siedzą w nich od początku.
Czapki z głów dla braci Russo i innych, którzy pracowali przy tym filmie - oficjalnie już wiadomo, że Gunn pracował przy scenach ze strażnikami i wygląda na to, że Derrickson też maczał palce w scenach ze Strangem. Działa to wszystko razem fenomenalnie, nie ma się wrażenia, że postacie jakoś na siłę wrzucone są do innego filmu. Dostajemy naszych ukochanych bohaterów, takich jakich znamy i do tego w takich połączeniach jakie chcieliśmy od dawna zobaczyć. Muzyka też robi świetna robotę. Jest bardzo dużo motywów, które znamy z innych filmów, ja te motywy na pamięć znam, więc jedna nutka i już wiem gdzie akcja zmierza, dokąd jedziemy, kto się pojawi <3
Bardzo też mi się podobał balans humoru, bo na przykład w “Black Panther” było go moim zdaniem momentami za dużo. Tutaj na początku jest dużo śmieszków, ale takich przyjemnych, a im dalej w film tym większa powaga.
Walki wyglądają świetnie i te bardziej indywidualne pojedynki i wielkie rozpierdole. Montaż nie jest zbyt chaotyczny, wyglądają naprawdę przejrzyście, a są nawet takie bardziej statyczne mordobicia, czego się nie spodziewałam zdecydowanie.
O postaciach pisać nie chcę, żeby spojlerem nie jebnąć. Powiem tyle, że Thanos to najlepszy zły jakiego wykreowały filmy Marvela. Najpiękniejsze w nim jest to, że to dobry facet, tylko metody ma złe.
Ogólnie. Film sztos, biegnijcie do kina, a osobą które mają serce polecam iść z chusteczkami.

2 notes
·
View notes
Text
Over the Garden Wall
JAKIE TO JEST DOBRE O JEZU
Na początek może bez spojlerowe rozpływanie się nad genialnością tej kreskówki.
- Wizualnie jest przepiękna, co drugi kadr nadaje się na tapetę. Sama animacja jest też śliczna, dopracowana. Momentami pięknie nawiązuje do najstarszych animacji Disneya <3
- Muzyka jest cudowna (wcale jej nie słucham w tym momencie), piosenki i ogólnie fragmenty wokalne też śliczne
youtube
- Wood jest perfekcyjny w roli Wirt’a. Nie dało się chyba lepszego aktora dobrać do tej roli. Same dialogi też są genialne. Wymiany zdań pomiędzy dwójką rodzeństwa przeurocze i ogólnie zestawienie tak przeciwstawnych charakterów fantastycznie działa
- To jest ogólnie jednak z tych kreskówek przy których się zastanawiam, czy to serio wyszło jako coś dla dzieci. Gdy Beast pojawia się po raz pierwszy miałam ciarki.
youtube
Teraz bardziej spojlerowo.
Sama struktura scenariusza i to, że karty odkrywane są powoli bardzo mi się podoba. Aż nie chce się przestać oglądać z samej ciekawości o co właściwie chodzi. Zakończenie zostawiło mnie z otwartą buzią. Nie wiem czego się spodziewałam, chyba niczego, bo tak dość spontanicznie podeszłam do tej mini serii z polecenia znajomego.
Najszybciej nasuwa się, że The Unknown to coś na zasadzie czyśćca, sporo jest odniesień do piekła Dantego, ale nie do końca mi to tutaj pasuje. Fakt mamy tutaj na pewno martwe osoby jak Quincy Endicott, którego nagrobek widać w 9 odcinku. Gdy pokazują nam prawdziwą Beatrice, można założyć, że żyje w zupełnie innych czasach, więc też można ją uznać za martwą, ale nie jestem tego pewna co do innych postaci, które się pojawiają w The Unknown. Jest też fakt, że Wirt i Greg tylko byli blisko śmierci, bo ostatecznie zostają odratowani. Widzę tutaj trochę taką teorię, że The Unknown to takie trochę mistyczne miejsce, które łączy ze sobą wszystkie żywe istoty w każdym momencie. Brzmi to trochę głupio, ale w mojej głowie to ma sens XD
Beast widzę jako takie uosobienie złych emocji. Przekonuje mnie do tego fakt, że w momencie kiedy Woodsman pokonuje go, wraca do swojej córki, która okazuje się nie być wcale martwa. I jest też fakt, że gdy nadzieja umiera to Beast zgarnia wtedy twoją dusze – a w końcu nadzieja to ostatnia pozytywna rzecz jaka umiera, wtedy już samo zło zostaje.
Można też wiele pozytywnego przekazu wyciągnąć z całość. Nie są to zbyt odkrywcze wnioski, jak na przykład, żeby nie oceniać ludzkiego zachowania bez poznania całości, bo to co może wydawać się złe, w rzeczywistości może być całkiem odwrotnie – odcinek 3 i sytuacja ze szkołą. Morały są proste, ale pokazane w ciekawy sposób i to bardzo cenię.
Trochę chyba nieskładne pierdolenie wyszło, ale chuj. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej miniserii, polecam każdemu kto ma wolną chwilę, naprawdę warto zobaczyć. Niech świat ogląda tą kreskówkę!

6 notes
·
View notes
Text
Oscary 2018
Z racji tego, że ostatnio nie widziałam, żadnego filmu, który by mnie jakoś bardzo zachwycił, albo na temat którego miała bym dużo do powiedzenia napiszę o Oscarach.
To jest pierwszy rok, w którym udało mi się zobaczyć wszystkie filmy z głównej stawki i jestem z siebie naprawdę bardzo dumna :D Dlatego też czuję, że mam prawo do opinii na temat pewnych kategorii.
# Montaż dźwięku i najlepszy dźwięk.
Liczyłam tutaj mocno na “Baby driver”, ale to jest na tyle techniczna i wydaje mi się ciężka do ocenienia dla zwykłego widza kategoria, że ufam wyborowi akademii. Ogólnie bardzo podobała mi się “Dunkierka”, więc mały zawód jest ale bez jakieś wielkiej dramy.
#Montaż
Tutaj tak samo liczyłam na “Baby driver”, bo jednak głównym atutem tego filmu był montaż, ale z drugiej strony “Dunkierka” również, zasłużyła jak najbardziej na nagrodę. Montaż w tym filmie jest bardzo istotny dla sposobu w jakim prowadzona jest historia, więc również ufam tutaj akademii i nie płaczę.
# Długometrażowy film animowany
Mam pewien problem tutaj z samą kategorią, bo nie do końca wiem co akademicy biorą pod uwagę. Jak każdy Polak miałam w serduszku nadzieję, że “Twój Vincent” zgarnie nagrodę, zwłaszcza jeżeli oceniana była by po prostu technika animacji. “Coco” to fantastyczna bajka, z naprawdę mądrym przekazem, ale animacyjnie się aż tak nie wyróżnia. Jak zakładam, że brane jest tutaj pod uwagę coś więcej niż sama techniczna część i w tej sytuacji moim zdaniem “Coco” zdecydowanie góruje nad “Vincentem”, w którym fabuła i ogólnie scenariusz i też samo tępo nie były specjalnie porywające.
# Najlepsze zdjęcia
Jeżeli Roger Deakins nie dostałby tej nagrody to w tym momencie wyłączyłabym chyba galę, wzruszyła się i wyszła. Bardzo kocham “Blade Runnera 2049″ za zdjęcia, za muzykę, powolne tępo i niesamowity klimat. Nie jestem w stanie chyba wybrać ulubionego kadru, czy ulubionej lokacji, wszystko było przepiękne i zapierające dech w piersi. I nawet Gosling mnie nie bolał w tym filmie, a nawet bardzo mi się podobał. Moim zdaniem jego twarz bez wyrazu idealnie pasuje do roli.
# Najlepsze kostiumy
Nagrodę dostał film “Nić widmo” i byłoby chyba dziwne gdyby film o projektancie mody nie dostał tej nagrody. Godnym nagrody moim zdaniem byłby też “Powiernik królowej”, ale jednak mnie bardziej złapały za serduszko kreacje własnie w Nici.
# Najlepsze efekty specjalnie
Tutaj ponownie “Blade runner 2049″ i jestem zaskoczona troszkę. Dla mnie na tle konkurencji w tej kategorii wyróżniała się Wojna o planetę małp. Nie powiem, że jestem niezadowolona z wyboru akademii, bo w tej kategorii którykolwiek z filmów dostałby nagrodę to byłabym szczęśliwa, jestem po prostu zaskoczona. Jednak to co się odwala w małpach jest naprawdę niesamowite i już poprzednia część powinna była odejść z nagrodą. Liczyłam, że w tym roku nagrodzą ostatnią część i będzie to można potraktować jako taka nagroda za całość...ale niestety.
# Najlepsza scenografia
“Kształt wody” <3 <3 <3 Kibicowałam mocno, równie mocno jak “Blade Runnerowi”. Oba filmy miały przepiękne lokacje, które fantastycznie budowały klimat. Może jednak bardziej skłaniałabym się ku Blade, ale płakać nie zamierzam, a raczej skaczę z radości :D
# Najlepsza piosenka
Tutaj ponownie nie wiem czy oceniany jest po prostu utwór, czy to jak działa w filmie. Zakładam tą drugą opcje i nadal nagroda dla “Remember me” boli mnie niesamowicie i z całą pewnością mogę powiedzieć, że dla mnie to największy zawód tej gali. Miałam dwa typy:
- “This is me” z “Króla rozrywki”
- “Mystery of Love” z “Call me by your name”
Obie piosenki świetnie działały w swoich filmach, są bardzo różne i nie potrafię wybrać która bardziej do mnie trafia. Obie nacechowane emocjonalnie i moim zdaniem obie równie mocno zasługują na docenienie.
“Remember me” podobało mi się tylko w samym filmie w wersji akustycznej i bardziej tutaj działa sytuacja z jaką jest związana, niż sama piosenka. A utwór pełny, w sensie taki promowany komercyjnie już nie jest akustyczny tylko podrasowany i kompletnie mi nie podchodzi :/ Gdyby była w pełni akustyczna to jeszcze, ale nie jest i moim zdaniem obdarło ją to z klimatu.
# Najlepsza muzyka oryginalna
Miałam tutaj dwa typy: Desplata za muzykę do “Kształtu wody” i Carter Burwell za muzykę do “Trzech billboardów”. Jeżeli chodzi o Billboardy to ogólnie nie jestem wielką fanką tego filmu, muzyka to jeden z niewielu elementów, który tak w pełni mi się podobał. Doceniam bardzo ten film, ale nie potrafiłam się zaangażować w historię, nie jestem w stanie powiedzieć czemu, ale to muzyka właśnie utrzymała mnie w siedzeniu stąd moje typowanie. Wygrał oczywiście “kształt wody” i jak najbardziej zasłużenie, samej ścieżki słucham do teraz, w filmie fantastycznie buduje klimat, a przy niektórych utworach aż mam ciarki <3
# Najlepsza charakteryzacja i fryzury
Oldman był nierozpoznawalny. Tutaj nie ma o czym mówić nawet. Charakteryzacja w “cudownym chłopaku” dawała radę, ale niestety nijak się miała do tego co zrobili w “Czasie mroku”.
# Najlepszy scenariusz adaptowany
Jako fan filmów superhero skakałam z radości jak dowiedziałam się, że “Logan” ma nominację, ale uważam, że o nagrodzie nie było tu jednak mowy. To i tak jest duże wyróżnienie moim zdaniem.
Za to Oscara zgarną fantastyczny “Call me by your name”. Rozwodziłam się nad fantastycznością tego filmu w moim pierdololo, więc zapraszam tam. Moim zdaniem nie było innego kandydata do tej nagrody, aczkolwiek konkurencja była naprawdę godna.
# Najlepszy scenariusz oryginalny
I tutaj jest burza.
Tak jak wspominałam nie jestem fanką “Billboardów”, ale potrafię docenić ten film i byłam przekonana, że dostanie tą nagrodę. W serduszku miałam “I tak cię kocham” oraz własnie “Uciekaj!”. Krzyczałam jak podano, że to właśnie “Uciekaj!” zgarnia nagrodę. To jest dla mnie największe pozytywne zaskoczenie tej gali. Byłam tym filmem zachwycona, porwał mnie od razu i naprawdę zaskoczył. Pamiętam, że spodziewałam się jakiegoś tam typowego horroru, a dostałam genialnie napisany manifest pod otoczka naprawdę porządnego thrillera <3
# Najlepszy reżyser
Nie miałam innych typów. Kocham Nolana, ale Del Toro kocham jeszcze bardziej. O samym filmie też już pisałam, więc nie będę się tu powtarzać.
# Najlepsza aktorka drugoplanowa
Faworytkami były dwie role matek. Allison Janney z Ja, Tonya i Laurie Metcalf z Lady Bird. Obie role moim zdaniem są dość podobne, ale rola Metcalf bardziej do mnie trafiła. W Ja, Tonya się zakochałam, ale rola matki była dla mnie cały film taka sama, w jednym tonie i tym samy wydaje mi się mniej wymagająca.
# Najlepszy aktor drugoplanowy
Rockwellowi należała się ta nagroda jak psu buda, ale w serduszku jednak był Dafoe. Tutaj ponownie na moje typowanie wpływa fakt, że Billboardy nie trafiły do mnie w 100% ale nadal Oscar zasłużony jak najbardziej.
# Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Ta sama historia co wyżej. McDormand jak najbardziej zasłużenie, ale tutaj znowu w sercu naiwnie była Hawkins.
#Najlepszy aktor pierwszoplanowy
Trochę nudne w tym roku te kategorie aktorskie. Wygrali dokładnie Ci co byli najbardziej obstawiani, zero niespodzianek. Miło było zobaczyć Oldmana ze statuetką, a Timothée Chalamet na pewno jeszcze zawojuje <3
# Najlepszy film, a może największa drama
Świat obstawiał “Trzy Bilboardy”, ja zresztą też no bo kto inny właściwie miał tą nagrodę dostać. Naiwnie w sercu miałam “Kształt wody” i “Call me by your name”....i tu niespodzianka.
Del Toro odbierający nagrodę za najlepszy film, to najpiękniejsza rzecz jaką w życiu widziałam, ten szeroki uśmiech na tej okrąglutkiej buzi <3
Ponownie “Billboardy” to zdecydowanie nie mój film, natomiast “kształt wody” jak najbardziej i strasznie mnie bolą komentarze typu “jak film o ruchaniu ryby mógł wygrać Oscara”. Tak samo przecież “Bilboardy” można spłycić do filmu o kobiecie, która jest wkurwiona i robi rozpierdol.Każdy film przedstawiany w takim świetle będzie brzmiał źle i niegodnie czegokolwiek.
Podsumowując.
Sama gala w sobie dość nudna była, podobały mi się momenty celebracji kina i fakt, że zapraszano też starszych aktorów, ale jak na 90 okrągłą gale to wyszło tak sobie. Organizatorzy powinni się zdecydować czy chcą na poważnie czy chcą śmieszki, bo jakoś to wszytko razem moim zdaniem po prostu nie działa. A moment rozdawania jedzonka “przypadkowym” ludziom w kinie to cringe lvl over 9000.
Z nagród wszystkich jestem bardzo zadowolona, albo względnie zadowolona, poza najlepszą piosenką.
#oscars#oscary#kształt wody#guiermodeltoro#uciekaj#blade runner 2049#pierdololo#opinia#call me by your name#czas mroku#Gary Oldman#dunkierka
5 notes
·
View notes
Quote
Otóż Tezcatlipoca Czarny był całkowicie, zupełnie I niezbicie martwy, a ten fakt przepełniał go wielkim gniewem I niezmiennie napawał smutkiem bez końca i pocieszenia. Muszę coś z tym zrobić, myślał gorączkowo. Muszę wreszcie coś z tym zrobić i znów wrócić do życia. Szkopuł w tym, że chociaż gryzł się swoją śmiertelna przypadłością od stuleci, nadal nie miał zupełnie żadnego pomysłu, jak się z niej wyleczyć.
Bramy światłości Tom 2. Maja Lidia Kossakowska
0 notes
Text
Kształt wody
Myślę, że spokojnie mogę powiedzieć del Toro w pełnej okazałości. Nie widziałam jeszcze wszystkich filmów tego reżysera, ale na pewno jak będę mieć czas to będę ten fakt zmieniać.
youtube
Piękna baśń o zakazanym romansie, zrozumieniu i tym jak traktuje się ludzi którzy są inni. Główną bohaterką jest tutaj niema Eliza, która zakochuje się ze wzajemnością w człekokształtnej istocie. Jej przyjaciółka jest czarnoskóra, a przyjaciel i sąsiad to gej. Dobór postaci jest tutaj zdecydowanie nieprzypadkowy. Na wielu poziomach pokazywana nam jest kwestia rasizmu i dyskryminacji . Del Toro pokazuje nam wszystkie te postacie takie jakie są, nie koloryzuje, ale też nie potępia nikogo. Pokazuje, nie ocenia i tyle. Tak jak właśnie powinno być. Widziałam opinie w Internecie, że Eliza jest niewyżyta seksualne, w kontekście tego, że się masturbuje. Wydaje mi się, że nic bardziej mylnego. Pokazana tutaj jest jej codzienna rutyna i tyle. Film nie potępia jej zachowania w żaden sposób i nie wiem czy widz w tym momencie ma do tego prawo, zwłaszcza też patrząc na przekaz. Wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy jest inny w jakiś sposób ale to nie znaczy że jesteśmy przez to gorsi. Poza tym halo, o co chodzi z tym potępieniem masturbacji w pierwszej kwestii XD
Początek filmu tak średnio mi podszedł, ale to chyba dlatego, że dokładnie wiedziałam do czego wszystko zmierza i tylko na to czekałam, ale właściwie nie trwało zbyt długi aż się całkowicie wkręciłam w piękny klimat jakim obdarzony jest ten film. Buduje go tutaj przede wszystkim fenomenalna scenografia i ścieżka dźwiękowa. Wszystko skąpane jest w zieleni, a woda jest niesamowicie istotnym elementem całego świata. Trochę jak by wszystko się wokół niej kręciło.
Dużo też jest tutaj osobistego stylu reżysera, przebija się on w wielu scenach i dla mnie to jak najbardziej plus, bo uwielbiam gościa i miło widzieć właśnie tak dobry jego film. Zwłaszcza, że moim ostatnim filmem był Crimson peak które było nie aż tak dobre.
Fantastyczne jest też jak różnorodny jest to film pod kątem gatunku. Mamy tutaj romans, momentami nawet elementy leciutkiej komedii romantycznej, przemieszanej z elementami filmów szpiegowskich, horroru, dramatu…mam wrażenie, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.
Ze scen na których mordka najbardziej mi się cieszyła to chyba taniec Elizy i człowieka ryby, ale ich wspólna scena w łazience (kto widział ten będzie wiedział dokładnie o której mówię) też jest fenomenalna. No i oczywiście zakończenie, cała finałowa walka, która od razu skojarzyła mi się z zakończeniem Labiryntu fauna i tym co właśnie było grubo przesadzone we wzgórzach krwi.
I teraz nie wiem czy nie dopowiadam sobie tutaj za dużo, ale film otwiera i zamyka narracja Gilesa, czyli to on opowiada nam całą historię, więc ostatecznie zakończenie mamy w pewnie sposób otwarte, bo w końcu to co nam jest pokazane na koniec to tylko to co Giles sobie sam dopowiedział, a nie prawdziwe zakończenie i to też dodaje mi magii do całej historii.
I taka luźna myśl na koniec, nie wiem czy to coś ze mną jest nie tak, czy to kunszt twórców, ale zdecydowanie bardziej kupuje miłość kobiety z potworem, niż romantyczne wątki pomiędzy ludźmi w niejednym filmie.
Mam nadzieje, że zgarnie sporo Oskarów. Na pewno się nie obrażę, zwłaszcza jeżeli chodzi o nagrodę dla Sally Hawkins.
3 notes
·
View notes
Quote
Daimon odpływał. Kierował się gdzieś daleko, niesłychanie daleko, w stronę bladego horyzontu ledwie majaczącego ponad oceanem krwi. Nie czuł już ani zimna, ani bólu, ani wyczerpania. i chyba nawet nie za bardzo oddychał. Było mu dobrze. Całkiem nieźle. Znośnie. Możliwie. Nie to, żeby umierał, czy mdlał. Tak sobie leżał. Leżał tylko. Nie wolno czy jak? Leżał... Płasko, nieruchomo, zadziwiająco spokojnie. Morze krwi kołysało go przyjaźnie. Lubił je. Lubił swój bezruch. Był taki pociągający. Leżał. Płynął. Odchodził. Znikał. Bardzo przyjemnie w sumie.
“Bramy światłości” tom 2 Maja Lidia Kossakowska
1 note
·
View note
Photo

Tiny aquarium.
This is the best romantic film I’ve ever seen ;w;
20K notes
·
View notes
Photo
If I told you about her, the princess without voice, what would I say?
The Shape of Water dir. Guillermo del Toro
16K notes
·
View notes
Text
-Guillermo del Toro made The Shape of Water for only $19.5 million and made every frame of the film look like a bazillion bucks
-The plot is literally about a mute woman falling in love with a fish man, which on paper sounds crazy, but the messages of the film are utterly beautiful and captivating.
- The leading lady Elisa communicates through sign language throughout the movie
-In the first scene we are introduced to her she is shown masturbating and the film doesn’t shame her for this, or for her actively pursuing her romantic/sexual desires (I can’t remember the last time I saw this positively portrayed in such a high profile film).
-She has a wonderful platonic relationship with her flatmate Giles, who is a closeted gay man in the 1960s, whom the film does not shame for his sexuality either.
-Del Toro also uses this storyline to call out people who are passively racist and homophobic, as shown through the scenes featuring Giles in the local diner.
-Michael Shannon’s character, while complexly written and fascinating to watch, is literally mainly used as an indictment on toxic masculinity and the dangers of unquestioningly handing over authority to white men who do not mean well for the people around them, especially women who work under them.
-Octavia Spencer’s character Zelda is a black woman working in 1960s America, and while the dangers of being who she is at the time the film takes place are addressed, her character is fleshed out and human and not just a caricature of a person.
-At the Q&A I went to for the film Octavia spoke about how the role felt so different than the two other times she has portrayed a woman in this time period and how much Guillermo cared about all the characters and their backstories and what made them human.
-Guillermo is one of the few big directors out there keeping practical effects alive, and the amount of detail he put into the creature design of Amphibian Man is absolutely astonishing, and the performance he got out of Doug Jones is a testament both to how talented Doug is as an actor, and to del Toro’s skill as a director.
-Guillermo has always gone out of his way to remind us how important love is and how important it is for girls and women to have control of their own narratives.
- I could go on and on about how amazing this man and this film are to me, and I am so so glad that he is getting all the recognition he deserves.
29K notes
·
View notes
Photo

The Shape of Water (dir. Guillermo del Toro), is the most the most beautiful film of 2017.
34K notes
·
View notes
Text
Czarna Pantera
Temat na topie, więc trzeba coś napisać XD
Byłam tydzień w Hiszpanii i jestem przerażająco do tyłu z kinem...teraz jeszcze za licencjat trzeba się porządnie brać, plan jest przejebany, a do tego nie działa mocno, a życie się rozpada jak nigdy...ale no to nie jest ważne.
FILM JEST WAŻNY!
Ogólnie nie byłam po seansie pod jakimś niesamowitym wrażeniem. Kilka rzeczy mnie zachwyciło, klika zawiodło, taki trochę standardowy film marvela z dodatkiem polityczności i jakiegoś przesłania, bo wydaje mi się, że tego za bardzo wcześniej nie było.
Może najpierw minusy i to co mnie zawiodło, bo tego jednak jest mniej i nie są to jakieś wielkie zarzuty.
Przede wszystkim zawiodła mnie muzyka. Nie jest zła, jest jak najbardziej okej, albo nawet bardziej niż okej, bo świetnie pasuje do świata. To co mnie boli to w jednej z zapowiedzi w jednej scenie (0:59 w linku poniżej) jest konkretna ścieżka dźwiękowa, które własnie w filmie nie było (teraz zaczęłam schizować, że jednak była a ja mam omamy, najwyżej ktoś mnie poprawi...heh). I ogólnie liczyłam, że ta scena będzie takim teledyskiem do tej piosenki, a jest poprowadzona zupełnie inaczej. Taki mój osobisty zarzut, bo to raczej nie problem filmu, tylko moich oczekiwań, które po prostu nie zostały spełnione.
youtube
Ze scen również związanych z muzyką, a tutaj raczej montażem dźwięku chyba...w zapowiedzi jest to 1:42, tylko tam nie ma muzyki jak w filmie. Trochę nie podobała mi się całkowita zmiana utworu (nie sprawdzałam jak ta piosenka brzmi w całości może tam jest takie dziwne przejście, w takiej sytuacji po prostu utwór mi nie pasuje) na czas skoku pantery. Slowmo jest ładne i wygląda to majestatycznie, ale nie potrzeba tego jeszcze podbijać dodatkowo majestatyczną muzyką, wygląda to trochę głupio po prostu, zwłaszcza, że własnie ta piosenka tam tak z dupy wchodzi trochę.
Tak z pojedynczych scen, które mi jakoś podpadły to też kwestia humoru. Było kilka takich momentów, gdzie miałam wrażenie, że film na siłę chce się wpasować w humorystyczny wydźwięk filmów marvela i żarty wychodzą trochę nie na miejscu. Przykładem może być scena gdy T'Challa rozmawia ze swoją rodziną przed tronem M'Baku. Scena ma poważny wydźwięk i jest troszkę pompa, ale jak najbardziej uzasadniona i na miejscu, w końcu chodzi tu o los Wakandy i po chwili M’Baku zaczyna ich poganiać, czy już skończyli i w ogóle hehe. Też drobny zarzut, ale momentami bym wolała by istotne sceny nie były przerywane śmieszkami.
I ostatni drobiazg to efekty specjalne. Nie wszystkie. Większość filmu wygląda świetnie, głównie chodzi mi o pojazdy i jakieś pojedyncze elementy świata, które wyglądają tak sobie. Nie chodzi mi o to, że jest jakiś rak czy coś, po prostu od razu widać, że tego tam naprawdę nie ma, że to wszystko jest wygenerowane komputerowo, a jakoś w ostatnich filmach marvela nie miałam takiego problemu. Boje się, że ten film dość szybko się zestarzeje wizualnie.
Cześć wizualna jest też dużym plusem, bo jednak charakteryzacje wyglądają naprawdę genialnie i widać, że włożono w nie dużo pracy i sam pomysł na wygląd miasta też bardzo mi się podoba. Totalnie go kupuję, połączenie kultury Afrykańskiej jaką znamy z naszego świata, z tą niesamowitą technologią. Najbardziej mnie chyba urzekły wieżowce rodem z jakiegoś Dubaju które gdzieś po bokach miały daszki ze słomy <3
Cała kultura Wakandy jest też fantastycznie pokazana. Bardzo mnie cieszy to, że film nie próbuje wyjaśniać w jakiś technologiczny sposób świata duchowego, który nam się pokazuje.
Sama fabuła filmu nie jest jakoś porywająca moim zdaniem. Jest okej, Czarna Pantera i jego świta są naprawdę dobrze pokazane i w kolejnych filmach nie wyobrażam sobie występu kotka bez udziału na przykład jego siostry. Antagonista też był w porządku. Myślę, że o wiele bardziej by mnie film porwał gdyby dał mi prawdziwy dylemat do samego końca komu kibicować. Bo rzeczywiście na początku można mieć problem, z racji tego, że Killmonger ma naprawdę zrozumiałe motywacje, ale film szybko idzie moim zdaniem trochę na łatwiznę i robi z niego szaleńca i gdzieś od połowy dokładnie wiemy, że gość jest be.
Nie mogę jednak odebrać filmowi tego, że T'Challa przechodzi pewną zmianę, a sam film niesie ze sobą naprawdę dobre przesłanie. Chodzi mi tutaj o kwestie, że narody nie powinny się chować i dawać to co mają najlepsze dla ogółu, nie chce się tutaj doszukiwać jakiś socialistycznokomunistycznych przesłań czy innych rzeczy których ludzie szukają w tym filmie. Chodzi mi o to co widać na pierwszy rzut bo wydaje mi się że to przede wszystkim chcieli pokazać twórcy i to jest naprawdę dobre. Popkultura ma dużą moc i powinna z niej korzystać.
I na koniec duże propsy dla wszystkich aktorów i za ich cudowny akcent. Z tego co słyszałam uczyli się oni go na potrzeby filmu, a sam język którym się czasami posługują też został stworzony. Fantastyczne budowanie klimatu <3
I jeszcze z takich bonusów kocham też postać Freemana, taki uroczy gość z zewnątrz który ma momentami minę jak widz w kinie XD A Serkisa tak dawno nie widziałam w jego własnej postaci, że trochę mi zajęło ogarnięcie, że to on i tylko dzięki głosowi XD
Ogólnie polecam i zachęcam, bardzo miły seans
1 note
·
View note
Text
Escape Room
Myślałam nad jakimś ambitnym żartem, że to sala kinowa jest tytułowym escape roomem. a widz po prostu jest w niej uwięziony i z nadzieją czeka na napisy końcowe...ale no nie jestem zabawna, więc przepraszam :/
Nawet jak film mi się nie podoba to zawsze staram się szukać jakiegoś pozytywu. Trochę po to, żeby sobie ulżyć i nie myśleć o seansie jako o całkowitej stracie czasu. Może też trochę, żeby za bardzo nie wczuć się w udawanie super krytyka filmowego i nie marudzić aż tak...ale tutaj jest naprawdę ciężko w tej kwestii. Zwykle tym pozytywem dla mnie jest ścieżka dźwiękowa. Bardzo lubię muzykę filmową i raczej rzadko się zdarza, żeby mi się jakoś wybitnie nie podobała...albo jest w porządku, albo coś mnie w niej zachwyci, że staje się do słuchania.A TUTAJ KURDE NAWET TEGO NIE MA!!
Gówniana muzyka rzuciła mi się od razu w oczy (właściwie to w uszy). Dla mnie ścieżka dźwiękowa w głównej mierze odpowiada za budowanie klimatu, dlatego też lubię starsze horrory, gdzie to własnie muzyka grozy robi klimat. Tutaj muzyka właściwie nie wiem co robi. W pierwszej scenie, gdzie przedstawiani są nam twórcy i aktorzy, a tle mamy dialog udawanego Jigsawa i jego ofiary, dodatkowo leci też muzyka. Wtedy było jeszcze okej, taka typowa, ale dobrze brzmiała w tej scenie. Potem dzieją się rzeczy. Muzyka udaje, że leci z radia i to brzmi tak źle. Sam kawałek jest okropny, nie wiem kto tego z własnej woli by słuchał, cięcia tam są dziwne, no nie po prostu i tyle. Dalej nie jest lepiej, bo muzyka gdzieś się gubi pojawia chwilami i tyle. To co zwykle mi ratuje nawet słabe filmy i podnosi do miana średnich tutaj leży już od początku.
Okej koniec mojego płaczu, że muzyka be.
Film.
Fabuła to taka udawana “piła”. Komuś się chyba bardzo spodobało i chciał zrobić swoje, ale do tego, że to bardziej jest zrzynka niż inspiracja to jeszcze wypada to tak słabo, że bardziej się nie da.
Mamy grupę ludzi, gdzieś koło 30 z umysłami dzieci/ ameb. Każdy ma jakąś swoją główną cechę i właściwie na tym się kończy przedstawienie postaci, więc od tego momentu miałam nadzieje, na krwawe, pomysłowe zabijanie. Z racji tego, że postacie są napisane tak że nie da się ich polubić, wiec nie ma tutaj raczej mowy o jakimś przywiązaniu...im szybciej doszło by do zabijana tym lepiej...ale no przez większość filmu oglądamy jak bohaterowie rozwiązują przedszkolne zagadki (nie byłam nigdy w escape roomie, ale tak sobie to właśnie zawsze wyobrażałam, ale skoro tak niekreatywny umysł jak mój to wymyśli, to raczej nie są to pomysłowe zagadki) i właściwie to trochę wieje nudą. Mamy jakieś prywatne dramy, ale kogo to właściwie obchodzi, jak od praktycznie początku filmu czekam, aż w końcu zaczną umierać.
No i no...w końcu umierają i też trochę nuda. Nic ciekawego, nic porywającego. Jeżeli ktoś ma bardzo słaby żołądek to może rozpuszczani kwasem ludzie go jakoś ruszą, ale nie mnie, więc meh.
Sam scenariusz też jest banalny, dialogi strasznie bolą. Co chwile słychać, że coś jest weird jak by scenarzyści innych słów nie znali. Tutaj śmiechłam przy polskim tłumaczeniu. Jest scena gdzie pada z ust napalonej, tępej blondi “that’s weird” jej napalony, ale nie taki tępy facet coś odpowiada, a ona powtarza to samo zdanie jeszcze raz. Tłumacze chyba chcieli coś więcej zrobić z tego filmu, bo używają rożnych słów (niestety nie wiem dokładnie jakich), ale kurde, żeby tłumaczenie było lepsze od oryginalnych dialogów to chyba naprawdę coś jest nie tak.
Co do fabuły to jeszcze zakończenie. Tutaj nie wiem, czy jednak ten film jest mądrzejszy ode mnie, czy to ja jestem za mądra i szukam tam czegoś czego nie ma. Ogólnie kompletnie nie łapię, co się dzieje w końcowej rozmowie telefonicznej idiotki z klatki i TEGO ZŁEGO. Najpierw myślałam o tym, że on sugeruje, że ją wrobi w te morderstwa. Potem, że fakt że idiotka jest naga, a gdzieś obok jest orgia sprawi, że policja jej nie uwierzy i pomyślą “naćpana, najebana, spadamy” ale to też jakoś mi nie pasuje. Jeżeli ktoś to czyta i widział ten film...POMOCY.
Nie łapie też motywacji TEGO ZŁEGO. Co bierze kasę i zabija ludzi, bo może? Wydawało mi się, że sugerują tutaj właśnie motywację na zasadzie karania podobnie jak w “piłach”, ale jakoś nie do końca tutaj to widzę
Scenariusz jest tragiczny, ale przecież jest pełno horrorów, które mają powtarzalna fabułę i jadą na kliszach. Tak...ale zwykle w tych filmach istnieje jakiekolwiek aktorstwo...a tutaj...o boże. Dla mnie najgorszy występ to idiotka z klatki grana przez Elisabeth Hower. Póki do tej klatki jej nie wsadzili to było tak sobie, ale jak ma grać przerażoną osobę w potrzasku, która nie wie co się dzieje to o jezu. Nie wiem czy to wina reżysera, który źle prowadzi aktorkę, czy jej braku umiejętności, ale wypada na prawdę tragicznie. Pozostali są po prostu źli.
Boże jaki esej mi wychodzi.
Podsumowując. Scenariusz leży, dialogi leżą, aktorstwo leży. Muzyka nie istnieje, nie ma klimatu, nie ma napięcia, nic poza samym poziomem filmu widza nawet nie obrzydza. Naprawdę chciałam, ale nie potrafię znaleźć jakiegokolwiek pozytywnego elementu w tym filmie, czy takiego który chodź odrobinę by mi się podobał.
0 notes
Text
Wszystkie pieniądze świata
Po zobaczeniu zaczęłam mieć wrażenie, że drama z Kevinem wyszła tylko dlatego by ściągnąć ludzi do kina na ten film…nie jest zły, ale też szału nie ma.
Dla niewtajemniczonych po oskarżeniach skierowanych w stronę Kevina Spacey, został on wycięty z filmu „wszystkie pieniądze świata”, a Christopher Plummer odegrał rolę Gettyego. Mówiło się, że ten film miał być drogą Kevina po Oscara i szczerze mówiąc jeżeli nie doszło do zmian w scenariuszu i to co dostajemy ostatecznie jest tym samym filmem tylko ze zmienionym aktorem to jakoś nie wiem za co Kevin miał by tego Oscara dostać. Moim zdaniem tej roli jest tam po prostu za mało, dlatego jednak obstawiam, że po prostu rola Gettyego została zmieniona, by nie dokręcać za dużo scen. I dlatego też odrobinkę mnie dziwą nominacje dla Plummera, wygląda mi to bardziej na próbę utarcia nosa Kevinowi i zrobienia takiego „ha ha to mogłeś być ty”, ale to tylko moja opinia. Ale warto też tutaj wspomnieć, że do zmiany aktorów doszło przed samą premierą i Christopher Plummer właściwie z marszu, bez przygotowania gra w tym filmie. Dokrętki trwały tydzień według różnych źródeł, wiec nominacje można też uzasadniać tym, że ludzie są po porostu pod wrażeniem, bo jednak facet wchodzi tak o na plan i tworzy naprawdę w porządku postać. Mimo wszystko jednak mam nadzieje, że tutaj nagrody nie wchodzą w grę.
Wracając do samego filmu.
Jeżeli chodzi o akcje, scenariusz to jakoś tak meh. Nie jest nudny i dobrze się nawet ogląda, ale nie mnie nie porwał. Czułam też momentami niedosyt w kwestii motywacji bohaterów, chodzi mi tutaj o postać jednego z porywaczy – Cinquanta, która ma naprawdę fajny potencjał i wolała bym, żeby właśnie stary Getty był sobie gdzieś w tle, a my skupiamy się na relacji porywacz – matka. Ale tego nie ma niestety, a w filmie dostajemy ludzką wersje sknerusa mckwacza, którego główną cechą jest to że jest skąpy i myśli tylko jak zarobić i zagarnąć wszystko dla siebie. Wydaje mi się to trochę nudna kreacja, że akurat ją pakować w film, a olać porywaczy, z których można by naprawdę fajny akcyjny wątek zrobić.
Postać matki i agenta, który jej pomaga też nie są zbyt ciekawe. Mam wrażenie, że wszystko w tym filmie jest takie średnie i jego wyciągać miał Spacey, a no ups Kevina nie ma, a dokręcanie na szybko Plummera nie zrobiło mimo wszystko takiego efektu.
Co też mnie dodatkowo rozbawiło, to fakt, że film dość szybko pokazuje ile dzieci ma Gail i John, a potem one dosłownie znikają. Wszystkie wbiegają do domu dziadka i puf koniec więcej ich nie widzimy. Raz gdzieś tam córka się pojawia jeszcze. Potem tylko w trakcie akcji wspomina się o dzieciach w liczbie mnogiej…wiem że nie są one główną część fabuły, ani nic…ale kurde nawet nie wiemy gdzie one są…chyba, że mnie coś ominęło.
Ogólnie mówiąc film jest średni. Po zwiastunach spodziewałam się naprawdę fajnego filmu akcji czy thrillera, a no wychodzi dość nudno i do bólu przewidywalnie. Oczywiście jest to film na podstawie prawdziwych wydarzeń, wiec przez to w jakimś stopniu jest przewidywalny, ale jednak oczekiwałam tutaj akcji, czy napięcia, a niestety tego brakuje.
Jedynym takim plusem wartym zaznaczenia jest ścieżka dźwiękowa. Z racji tego, że sam film wybitny nie jest to dla mnie akurat muzyka się tu wyróżnia na duży plus. Gdyby nie ona to film był by bardzo do spania, a tak przynajmniej muzyka stara się nadać jakieś sensowne tępo.
No i jest miła do słuchania.
youtube
I jeszcze piosenka, która pojawia się i w zwiastunie i filmie
youtube
#all the money in the world#wszystkie pieniądze świata#recenzja#opinia#pierdololo#kevin spacey#christopher plummer
0 notes