Tumgik
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Wiara
Jest co coś niesamowitego, ukrytego
To jest coś, co okiełzna każdego,
Kim jesteś i co będziesz robił,
Nieważne, ona w środku, na dnie
Duszy, ona przyjdzie do Ciebie
W czasie najstraszliwszej burzy
Podczas, bezkresnej suszy,
Wszystko z Ciebie wydusi
Jeślili trzeba to zgnoi, jeśli trzeba uspokoi,
Na miliony, maluteńkich cząsteczek pokroi,
To że nie masz kontroli, to jest pikuś,
Ona na wszystko Ci pozwoli, wybaczy
Psikus bracie, no raczej, pouczy
Ona była tam ciągle i stoi, prowadzi
Mimo Twojej woli, a w zasadzie to nie woli,
Nie pozwoli Ci zagubić kluczy,
Nie da sie Ci zatracić, zostawić,
To światło zbyt mocno błyszczy,
By tak łatwo można było je zgasić,
By nie można bylo zrobić nic,
Co mogłoby trybik uszkodzony, naprawić
Życie takie jest w około, kaczki, ludzie, glony
Bawmy się co dzień, wesoło,
Nie pozwól pogody ducha utracić
Z codzienności, korzystaj z chwil radości
Gdyż one są, nagle ich nie ma, myśle
Tu i teraz, naraz chce wszystko, nie raz
Dojrzałeś, w innym świetle spojrzałeś,
I zauważyłeś, czyny swe, skurwysyny
Ujrzałeś, to czego ujrzeć nie miałeś, hieny
Wierz w to mocno, w to że Ci się uda,
Wiara nie zna ceny, ma luźny grafik,
Mimo dysleksjii, dysgrafii, dysortografii
Zapierdolone w dupę cuda,
Czynić potrafi:)
0 notes
frajkson · 4 months
Text
0 notes
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
frajkson · 4 months
Text
Ten kto potrafi zachować, żywe i prawdziwe marzenie z dzieciństwa i mimo pogardy świata, jest w stanie zachować je, w swoim nagim bezbronnym sercu, ma odwagę żyć tak, jak wymarzył to sobie w dzieciństwie, jest człowiekiem prawdziwym i spełnionym
0 notes
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Szympans
Byl kiedyś taki jeden gość, 
Szympans, poszedł w świat, 
Jakiś inny miał grymas, na twarzy, 
W odróżnieniu od swoich rówieśników,
Zaczął myśleć, co się wydarzy, 
Jak rzuci kamieniem, to poleci, 
Jak daleko?, 
Zależy, ile w to wloży siły, 
Potem pomyślał, co się stanie, gdy włoży,
Będą z tego dzieci, coraz więcej rozmyślał,
Coś w końcu sobie pomarzył, 
O czymś czego nie ma, 
Lecz ziścić się może, 
Inne szympansy nie rozumieją, 
Czym są myśli, 
Zabic, zjeść, spać, taki instynkt, taka natura, 
Jednak ten szympans,
Jakiś inny ma grymas, na twarzy, 
Lecz słuch po nim zaginął, 
Poruchal, narobił dzieci i się zwinął, 
Dziś ma wiele imion, jest w kazdym znas, 
Od niego zaczął się ludzki czas, 
Ten przodek nami steruje, 
Prawie jak w simsach, 
Tylko nie tak dokładnie, 
Został po nim, w genach nam przekazał
I jakiś inny będzie miał grymas, na twarzy
Każdy człowiek, Co się zdarzy?,
Wiemy już, co się stało, 
Dla nas to za mało, 
Sami gdzieś musimy,  drogę znaleźć 
Dobrze się odnaleźć, tak żeby ładnie było,
No chyba że chcesz znaleźć sie na dnie, 
Ale uwierz mi, nie chcesz, tam nie jest ładnie
Bardziej fatalnie, wcale nie jest fajnie, 
Lepiej słońce powitać, 
Wstać wypoczęty, porannie:) 
0 notes
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
1 note · View note
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media
Fotografia
1 note · View note
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
1 note · View note
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Bransoleta
Szedł sobie, dnia pewnego, ulicą, ciemno było, trochę zimno, jesienny wieczór denny, dzień cały, był taki lekko otępiały, lecz coś grubego stać się miało, się stało w przyszłości, gdyż w przeszłości jesteśmy, w tym momencie, leci se koleszka, właśnie jest na zakręcie, patrzyłem na to, widziałem i aż mnie zamurowało, obok mnie, w sumie zamurowało każdego, obserwowałem go już wcześniej dłuższą chwilę, bo widziałem że idzie chłop odpierdolić coś, jakąś zadymę, po prawdzie, to miałem iść do domciu, w kimę, ale pomyślałem, jeszcze sobie trochę pożyje, polecę za nim, zobaczymy czy chłop coś odhuligani, z jego mimiki wynika, na czole ma to napisane, że armani dziordzio bransoleta, spodobała mu się, tak jak ser feta, pierwszy raz poznawszy, się najadłszy za pierwszym razem, a potem serek jadł, raz za razem, jakoś tak mu się spodobała, za dużo do gadania nie miła, ale przecież bransoleta to nie kobieta, nie klekocze, dużo bynajmniej nie było mu trzeba, jedno spojrzenie i już wiedział, jego jest ta bransoleta, w historii tej, rzecz jest taka, iż ta bransoleta nie jest dla jakiegoś tam zwykłego cwaniaka, byle chłopaka, wariata, spod trzepaka, tu trzeba nie byle kozaka, tępaka, co za oknem karmi ptaka, droga do tej bransolety, często sprawia, że zanikają życia podniety, ale to tylko dla hecy, na byle gościa, jak się okazać miało, błysk, szyst, prast, wjebalo leszcza, ciekawy jest, ile wart jest ten fant, jak wiele warte jest wcielenie, tej błyskotki, slicznotki, ale najpierw czeka przeprawa nie lekka, bowiem ta bransoletka zamknięta jest w kufsze żelaznym, który żeby otworzyć, trzeba w chuj siły, w to włożyć, cztery Pudziany, by nie wystarczyły, żeby tam dotrzeć, tam gdzie historii jest sedno, przetrwać trzeba bedzie jeszcze nie jedno, bowiem kufer pierścieniem piekielnego ognia jest otoczony, a przed nim stoi orszak uzbrojony cały, po zęby wyekwipowany, chłopy tam szczerzą kły i czekają na jegomościa, by nie pozwolić mu na to, co on jednym spojrzeniem skradł już dawno, należy mu się ta bransoleta, jest pewien, no to co kolego, trzeba przygotować się do tego i tu właśnie już koleszka przygotowany, nie zwleka, zamierza spełnić swe plany, lekko wydygany przezwycieża te stany, wjeżdża i bez wątpliwości ropierdala tych kilku gości, za pomocą siły i mądrości wprowadza ich w stan nieprzytomności, po to tu przyszedł, nieznane mu są uczucia skrupułów i litosci, chce zajebać, co się mieni, srebrzysto, jest już blisko, przez ogień piekielny jeszcze przejść jakos trzeba, co zrobić, chyba inaczej się nie da, wskoczył w nie, tak po prostu, tak jak prosto z mostu, zażartował sobie z losu, który na jego stronę przechylił się w taki sposob, no i jest kufer, obiecany, lecz niestety do Pudziana mu daleko, do kufra niby blisko, namacalny, ale jednak też daleko, wycofać się nie da, rozlało się mleko, nagle iskra z nieba, cholera jasna, coś w gościa wstąpiło, przypomniał sobie ile piniendzy, za nią dostanie, nagle takiej mocy uzyskał, że kufer zamienił się w kupę gówna, skruszył się jak chujowy kryształ, Bożek moc mu wysłał, gdy przypomnial sobie ile warta jest ta iskra, bransoleta, drugi czlowiek i do życia podnieta.
4 notes · View notes
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
frajkson · 4 months
Text
Tumblr media
Inspiracja
Inspiracja jakaś, by się przydała
Hmmmmmm
Alkoholizacja, temat tabu
Siedzimy sobie, gadu gadu
Miło czas spędzamy
Radość, zawdzięczamy
Każdej z chwil które mamy
Drogocennych zdarzeń
Obdarzeni życia darem
Bezcennych, wrażeń
Dzięki nim doceniamy wartość
Spraw niematerialnych,
Wydarzeń nieprzewidywalnych,
Tak bardzo ważnych,
Na pierwszy rzut oka, niedostrzegalnych
Których cena nie dotyka,
Dostrzec to jest sztuka, nauka
Nadchodzi czas, pierwsza oznaka
Mentalnej przemiany, czas zmiany
Problemy w środku ukryte odsłaniamy
Wydobyte, podczas drogi nieprzebytej
Problemów tu bez liku, w tym śmietniku
Rozwiązać się staramy za pomocą krzyku
W jakimś tam moim starym pamiętniku
Zapisana jest myśl taka
Zaklęta moc drzemie, w dotyku
Żadnych tanich chwytów, korzenie
Emerytów stado, przekupione
Parada baranów, sprzed ekranów
Zamglone myśli, mowa nienawiści
W pochodzie niedzielnym, przy niedzieli
Nie brak im jest werwy, nam nadziei
Kazanie kaznodzieji, mózgi ich 
Mięsem do konserwy
Szkoda strzępić nerwy
Tak sobie czasem myślę
Że ludzie powinni utopić się w Wiśle
Za brak tolerancji, stereotypowy obraz
Narzucony przez rządy nacji, 
Lecz czy te myśli, które zapisałem
Są w zgodzie z tym co czuję
Moją duszą i mym ciałem
Utopić szuje, za brak tolerancji
Czyż to nie jest oznaka, nietolerancji
Przecież powinniśmy być tolerancyjni
Wobec każdej racji, obojętnie której nacji
Nawet takiej która opiera się na nietolerancji
Dużo zależy od narracji, sposobu,
Przekazu, obrazu, poglądu, przeglądu
Opracowania, wniosku, publikacji
Życie jest pełne paradoksów
Pełne długich nóg i koksów
Na szczęście już dużo przeróżnych 
Podłużnych, innych, dzikich, bodźców
Które cieszą dużych i małych chłopców,
Tak samo jak duże i małe dziewczynki
Na przykład śmieszne minki
Strzykawka i grube żyłki
Pospinane tyłki
Wysokie zasiłki
Przerysowane dupy z siłki
Na botoksie, szminki
Szpanowanie dla zmyłki
Białe wiórki
Armatka i dwie kulki
Na ławce żulki
Wypindrzone meble, blądynki
Te wszystkie stówki
Złotówki, rozśpiewane jaskółki
Klekoczące damulki
Eleganckie mundurki
Nażelowane fryzurki
Promocje, paragony, raty
Muszki, krawaty, 
Kurwa mać mandaty
Wariacje, wakacje, libacje 
Jebane alkoholizacje
Mógłbym wymieniać, bez końca
Bo my to ludzie słońca 
Nie starczyłoby nocy, kocy
Cóż z tego.....
Skoro mimo iż bez słów
Rozumiemy każdy ruch
Jedno wciąż się nie zmienia
Na końcu rozmyślania każdego
Choć nigdy nie byłem egoistą
Oddałbym życie, wszystko
To jest mi czasem przykro
3 notes · View notes