Text
Nie martwię się o życie
będziemy tańczyć całą noc
bawić się jak nigdy
malować naszych uczuć twarze
wtedy się okaże ile ich posiadam
odkryjemy nowy świat w klimatach retro
mamy mnóstwo możliwości
poczekaj, przestań - coś we mnie pękło
przestań czytać to dzieło wydarte z serca
wyjdź, zgubiłem temat, nie wracaj
będziemy powtarzać ten schemat
dopóki nie umrę
Alan Werter
2 notes
·
View notes
Text
Oddychaj w kieszeni, znajdziesz tam nocleg. Jak będzie ci zimno to wsadzę tam kołdrę.
Alan Werter
1 note
·
View note
Text
W moich okularach czuję się jak Bojack Horseman
Patrzę przez nie na świat który dobrze znam
świat który przeżyłem i chciałbym przeżyć jeszcze raz
W kuluarach nostalgii piję samotnie burbona
widzę tylko czubek własnego nosa
Odgrywam rolę ascety i demona w scenariuszu ze słabymi dialogami i oklepaną fabułą jak w pornosach
Dajcie mi spokój, wracam
do lepszego/poprzedniego serialu
Alan Werter
0 notes
Text
nie lubię mówić bzdur
dlatego piszę głupoty
na Facebooku polityczne psoty
i wiadomości niekiedy figlarne
w weekend mam umówione spotkanie
na libację dla dusz straconych
konwersacje aż płoną jak emoji
przeglądam snapa za snapem
nawet nie patrzę na co patrzę
jestem tu tylko ignorantem i chamem
galerie sztuki mam w telefonie
tytułem "zdjęcia z aparatu"
w artystycznie, w prostej odsłonie
dzwonek przerywa monotonię
Alan Werter
2 notes
·
View notes
Text
Wieczorem na ławce Witkacy stawia browar
To samo miejsce mówiłaś do mnie kocham
Mickiewicz ma towar boli mnie głowa
Jakbym czytał dziady
pytam czy jesteś to koniec rozmowy
głucho ponuro już nie daje rady
pęka szkło już jestem pijany
uciekam przed niczym tak dla zasady
Zniewolony niegdyś kraj pogrążył mnie
tak dla zabawy
Alan Werter
2 notes
·
View notes
Text
Lubię bawić się w chowanego z moją dziewczyną.
Dlaczego?
Zawsze jak szukam to znajdę.
Wtedy czuję, że odnalazłem utracone szczęście.
Alan Werter
7 notes
·
View notes
Text
Alan Werter
ty
i jak zamknę oczy
nie widzę już nic
i gdy zajrzę do myśli
w nich jesteś Ty
Alan Werter
32 notes
·
View notes
Text
idziemy spać
walczymy ze snem
potem ze sobą
całuję Cię tu i tam
ty mnie tam i tu
budzę się sam
koniec snów
2 notes
·
View notes
Text
.
Lubię muzykę
Lubię też ciszę
Ale coś mnie gryzie
Jak ją słyszę
Gdy patrzysz na mnie smutna
Boję się
że nie dotrwamy do jutra
idziemy spać
szanujemy ciszę
Alan Werter
#alan werter#poems on tumblr#polish poem#polish art#poezja własna#moja poezja#głupia poezja#poezja wlasna#poezja#poeta#mój wiersz#wierszyk#wierszyki#wiersze#wiersz
1 note
·
View note
Text
myśli śmierci
To nic dziwnego, że myślę o śmierci. Każdy, człowiek, czy istota wyższa ma w sobie egoistę. W końcu śmierć to ja. Nie chodzę w obdartych szatach i nie dźwigam kosy. Po prostu jestem sobą. Śmierć, team lider. Będąc sobą, we własnej skórze zwracamy uwagę na otoczenie, a i tak poświęcamy więcej czasu na myślenie o sobie samych. Trochę jakbyśmy mieli rozdwojenie jaźni. Nic nie jest stałe, poza myśleniem o swoim ja. Nie da się porzucić lustracji własnej egzystencji na rzecz innej idei. To tak, jakby Jan Kowalski zapomniał w nocy o oddychaniu - fakt, zdarza się, co jest wkurwiające. Muszę wtedy wstać, o ile to moja zmiana i przyjść, bo Ci debile za życia nie mogli się określić w co tak naprawdę wierzyli. Wtedy zaczynają się kłótnie, wywody, kończąc na szoku i papierkowej robocie. Nie myślcie, że w zaświatach nie ma administracji. Odkąd święty Piotr doszedł do porozumienia z Hadesem to co rusz pojawia się nowy kwit, a wszystko za sprawą formułki: “musimy mieć z czego robić statystyki”. Jakoś jak sądziliśmy Hitlera to Piotrek nie przejmował się statystykami - ważniejsze były ofiary holocaustu. Nie dość, że Piotruś nie miał pojęcia gdzie ich ulokować, to jeszcze te ciągłe afery, bo kurwa jacyś anorektycy bez napletków chcieli z powrotem swoje szekle. Po tym popadł w alkoholizm, a Hades obraził się i poszedł do Lucka, tego z piekła rodem. Nieważne, to było dawno. To było chujowe, ale nieważne! Mam teraz urlop. Sączę krwawą Marry na arce Noego. Ktoś mądry wpadł na pomysł zrekonstruowania arki i sprzedaży w masowym nakładzie, u nas to żaden luksus. Niedawno kupiłem różową arkę córce na komunię. Rodzinkę zostawiłem w Edenie, mam zniżki we wszystkich hotelach Edenu. Dla świętego spokoju odpoczywam sam, bo żona ciągle pierdoli, jaka to nie jest smutna i przez mój status w chierarchii społecznej dostaje depresji. Depresja w tych czasach jest jak katar. Niech za bardzo nie wydziwia, jestem najbardziej szanowaną osobistością w wydziale.Jednak jedno mnie męczy. Śmierć - ja sam. Z jednej strony to moja praca, z drugiej zaś sam chciałbym poczuć to czego doświadczają moi klienci. Czują coś? Może to dzieje się automatycznie? Może ich wewnętrzna powłoka która ulatnia się po zgonie to właśnie zlepek uczuć? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, a jestem tu od początku. Chciałbym umrzeć na wszystkie sposoby. Mógłby mnie przejechać tir, chociaż mógłbym sam po pijaku wyskoczyć przez balkon, ale wolałbym jednak bardziej świadomych decyzji i pewnych ruchów. Grupowe samobójstwo? To takie nieszczere. Zawsze jak przychodzę po te naćpane stada dzieciaków co chciały “zobaczyć jak to jest” podrzucam im najmniejszy procent odciągania podatku, żeby później nie mieli zwrotu przy rozliczeniu. Należy im się, skoro są na tyle głupi, by bez szczerych intencji zawracać mi dupę. Ale śmierć - czy to boli? Może nie? A gdyby tak śmierć była ułaskawieniem od wszystkich nieścisłości życia… Gdyby istniało jakieś załamanie między agonią, a moim przybyciem. Dualizm świadomości, w którym jedno istnienie zapomina o drugim - jesteś jednocześnie tu i tam. Przechodzisz dwa procesy; dalszej egzystencji i spokoju. Na pewno jest ktoś poza nami. Ktoś, kogo nie widzimy. Konkurencja, która w zasadzie nie robi nam konkurencji.. Boże, przecież w środę ta sekta z samolotu znowu wyprawia imprezę - odechciewa mi się tam pojawiać. Nic tylko “zamach”, “śmierć spytaj Stalina czy przyjdzie”, “Śmierć serio Lenin wiecznie żyje?” - nie kurwa, zdechł. Przysięgam. Chciał zrobić rewolucję, ale anioły wyśmiały go jak zaczął mówić o farmach chmur i hodowli tęczy. Co on by potem z tym zrobil? Skonfiskowały to na rzecz policji piekła? Diabły mają sraczkę po tęczy. Właściwie kim ja jestem? Aniołem śmierci? Diabłem w pięknej oprawce? No kurwa, pager dzwoni. Tankowiec lotus - ja pierdole, ile ludzi…
4 notes
·
View notes
Text
Moje
święte szkło
Speluna przepełniona ciszą. Wygląda fatalnie - ściany okryte hebanem, dębowe stoły po których walają się śmieci i siwy, śmierdzący jak najgorszej jakości tytoń dym. Za ladą stary salwadorczyk, polerujący z nudów po raz setny ten sam kufel. Przy stołach pogrążają się złocie mnisi. Buraczane twarze dają do zrozumienia, że stała klientela nie lubuje się w dyskusji. W lokalu panowała cisza. Wszystko tam było na bakier z decybelami. Szkło w starciu ze stołami nie zdawało się krzyczeć, a muzyka omijała to miejsce szerokim łukiem. Wtedy wszedł on. W drzwiach stanął czarnoskóry mężczyzna. Na głowie miał krótkie dredy. Ubrany schludnie, co rzadko się tutaj zdarza. Po wejściu do środka zaciągnął się smrodem krzywiąc się delikatnie. Pewnie podszedł do lady i zamówił flaszkę whiskey. Po tym jak zasiadł do stołu rozejrzał się przyjaźnie. Barman postawił na stoliku szklankę i trunek, kłaniając się dyskretnie - odwrócił się na pięcie i pomaszerował za ladę, oddając swój czas namiętnemu polerowaniu tego samego kufla. Facet nalał “łychy” do szklani. Jak gdyby nigdy nic rozejrzał się dookoła, kolejno wzniósł szkło ku górze i bez zbędnego przedłużania wlał w siebie nalaną porcję whiskey. Odstawił kubek - odbyło się to bezdźwięcznie. Nic, nawet małego huku. Przysunął do siebie popielniczkę. Na jego twarzy pojawił się grymas. Gorycz mechanicznie wymusiła na nim zmianę mimiki twarzy. Przetarł usta. Wystawił przed siebie prawą rękę. Złapał za popielniczkę i postawił ją z impetem tuż pod nosem, lecz i to nie wywołało żadnego dźwięku. Ochoczo nalał ponownie do szklanki wlewając w siebie jej zawartość. Zanim się skrzywił, znowu zapełnił szklankę. Pokręcił głową, czując otaczającą go ciszę. Uraczył się łykiem, zwalniając picie. Sączył powoli, popadając w spiralę myśli. Gdy szklanka była prawie pusta, znowu dolał. Tym razem pobieranie jej zawartości było konkretne - szklance poświęcił łapczywe dwa łyki. Wówczas odstawił szklankę i złapał za butelkę, z której skradł kolejne dwa łyki - tym razem nieco skromniejsze od pozostałych.

Pogłębiony w klimacie lokalu przełamał zmowę milczenia. Zaczął mówić pozornie do ludzi przed sobą:
- Kąty są proste! Tworzenie niczego, będąc nikim. To przecież nic takiego. Sokół z reguły okazuje się ślepy. Sowy przeważnie nie błyszczą inteligencją. Pieprzone pozory mylą. Cisza jest złotem. Moja głowa zdaje się być przepełniona srebrem.
Przechylił butelkę do tyłu wraz ze swą głową. Wlał w siebie nieco ponad łyk i postawił flaszkę na stole. Westchnął charakterystycznie wietrząc swe uzębienie.
- Trudności omijam z łatwością. Co w tym trudnego?
Przybrał dziwną pozę. Na pierwszy rzut oka zdawał się być sarkastyczny, co sugerowała intonacja głosu, jednak kamienna twarz stanęła murem za powagą. Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu poczęstowali czarnego mężczyznę przenikliwym wzrokiem. Biorąc pod lupę każdą parę oczu w lokalu, poza tymi, w których posiadaniu był orator - można było odkryć jawne zdziwienie, a może nawet przerażenie. Chyba każdemu cisnęły się słowa na język, jednak wargi pozostawały wciąż zamknięte. Niedowierzanie wśród zebranych stale rosło. Samo hipocentrum dźwięku zdawało się karmić zainteresowaniem.
- Mam coś do powiedzenia. To chyba jedyne, co mam. W moich uszach serce jest niemową, bo nauczyłem się go nie słuchać.
Z obłąkaniem na twarzy spojrzał ślepo przed siebie. Wzniósł lewą dłoń do góry unosząc po chwili palec wskazujący, jakby wpadł na jakiś pomysł. W konsekwencji ponownie do gardła zagościła skromna ilość rudego płynu.
- Czuję brak czucia, o ironio. Nie chcę robić widowiska, ale…
Uderzył pięścią w stół.
- Kurwa! Zawsze znajdzie się jakieś “ale”. Nienawidzę tego, tak samo jak całej reszty spójników. Dlaczego tak jest? Na co komu wolna wola?
Stan nieważkości opatulił skórę mężczyzny. On jedynie się uśmiechnął kontynuując.
- Bóg nie stworzył człowieka. On jedynie dał mu wolę… Szkoda, że wolną. Mając świadomość, że każdy myśli inaczej… Każdy może być kim chce… Każdy może zrobić co mu się żywnie podoba…

Uderzył znowu pięścią w stół. Zirytował się patrząc na butelkę, westchnął. Po niespełna minucie milczenia wziął łyk.
- I z czego chcesz nas rozliczać? Nie bądź śmieszny… Sam to zrobiłeś. Ludzie gwałcą, zabijają, a przecież każdy ma w sobie cząstkę boga, co? Wolna wola…
Rzekł pogardliwie zwracając się ku górze.
- Pamiętam wszystko, zaczynając na początku, kończąc na końcu. Ten cały, na dole…
Machnął ręką próbując sobie coś przypomnieć.
- Lucy! Cześć, Lucy! Jak się trzymasz?
Wtem odsunął krzesło obok potakując głową.
- Cierpienie w ubóstwie, dla nieskończonej wygody i niewolnictwa w raju w starciu z bogactwem wśród ludzi i wiecznym potępieniem. Ludzie nie są ludźmi. Hipokryta, kłamca i bezduszna bestia nie ma nic wspólnego z człowiekiem.
Wyzerował butelkę.
- Muszę wybrać… Nic nie jest skomplikowane!
Do stolika dosiadł się obcy mężczyzna, jeden ze stałych bywalców lokalu.
- Miałem w rękach wszystko, ale zgubiłem ręce.
Z szarego końca lokalu wyszedł inny stały bywalec i usiadł po prawicy “oratora”.
- Miłość, uczucia… Pokusy i smutek… Za żadne skarby świata nie chcę nic, rozumiecie? Nic! Chcę spokoju, najlepiej wiecznego; bez zbędnych przyśpiewek, sfer astralnych i obrządków. Zero cierpienia, z jakim miewam romans.
Upojony już mężczyzna wstał, zachowując się jak obłąkany.
- Nie potrzebuję was! Sam stworzyłem swoją historię i nikt mi w tym nie pomógł! Jestem kowalem swojego losu i tylko ja zadecyduję jak go zakończę. Nie chcę już nic!

Afroamerykanin wstał chwiejąc się na boki. Stracił równowagę upadając na podłogę. Nie podzielił się z widownią bólem, gdyż nawet się nie zorientował w jakiej jest pozycji. Mężczyzna siedzący po lewicy wyciągnął z kieszeni złożoną na wiele części kartkę, którą ostrożnie rozłożył - z kieszeni zaś wyjął długopis. Drugi facet, siedzący po prawicy pokręcił głową na boki patrząc na faceta po lewicy. Wstał i pochylił się nad mamroczącym coś pod nosem ORATOREM.
- Jezus, czarnuchu… Przestań już, bo to lokal dla dorosłych.
Postawił Jezusa do pionu i pokierował się z nim w stronę wyjścia. Wiekowa podłoga co kilka kroków skrzypiała pod ich ciężarem.
- Za późno, synku. Mój błąd, że wyrzuciłem ich z raju.
youtube
4 notes
·
View notes
Text
Nie dzwoni
Nie pisze
Ja przeglądam stare klisze
I w dupie mam tę ciszę
Dalej jej nie słyszę
Alan Werter
#wiersz#poezja#poeta#wierszyk#cytaty#cytat#wiersze#poezja własna#cytacik#moja poezja#mój wiersz#słowa#głupie wierszyki#moj wiersz#wiersz własny#mój wierszyk#wierszyki#moje wiersze#mój cytat#moj wierszyk#moje słowa#moje wierszyki#alan werter#poezja wlasna#wierszyk własny#cytat dnia#czułość#art#poet#głupi wierszyk
3 notes
·
View notes
Text
rozłąka
z przymusu zaprzyjaźniłem się z bólem
to takie trudne ignorować jego obecność
czuję go od niedawna
a mam wrażenie jakbyśmy się znali wieczność
Alan Werter
#wiersz#poezja#poeta#wierszyk#cytaty#cytat#wiersze#poezja własna#moja poezja#cytacik#mój wiersz#sztuka#ok#słowa#głupie wierszyki#moj wiersz#wiersz własny#mój wierszyk#wierszyki#moje wiersze#mój cytat#artysta#moj wierszyk#moje słowa#moje wierszyki#myupload#poet#alan werter#cytat dnia#glupie wierszyki
2 notes
·
View notes
Text
jestem w Belgii
Frytki i piwo
Przyjedź do mnie
Będę ci szeptać
"Mona Liso"
Alan Werter
#wiersz#poezja#wierszyk#poeta#cytaty#cytat#wiersze#poezja własna#moja poezja#cytacik#mój wiersz#ok#sztuka#słowa#głupie wierszyki#moj wiersz#idk#wiersz własny#mój wierszyk#wierszyki#moje wiersze#mój cytat#artysta#moj wierszyk#moje słowa
3 notes
·
View notes