Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Słodka Zemsta - Prolog
Czasami nasi bliscy giną, wtedy pozostajemy sami i żyjemy niczym niechciane zwierzęta. Tułamy się od miejsca do miejsca bez większego sensu i celu. Ze mną było podobnie. Moi rodzice zginęli trzy lata temu. Zostali zabici przez gangstera któremu tata od dawna był winny pieniądze. Dopadł ich gdy byliśmy na spacerze w parku. Była środa, zbliżał się wieczór, a mojego tatę zastrzelił jakiś typ spod ciemnej gwiazdy. Fajny los, nie ma co. Mnie nie zastrzelił tylko dlatego, że matka wepchnęła mnie w krzaki i kazała się nie ruszać choćby nie wiem co, gdy tylko go rozpoznała. Mama zginęła zaledwie chwile po nim. W nocy, dalej śnią mi się ich twarze. Od tamtej pory uciekam. Śpię w skłotach, namiotach. Czasami, gdy jest ciepło pod mostem, kąpie się w Tamizie. Wbrew pozorom są odcinki kiedy ta rzeka jest na prawdę czysta. Londyn wszystko zmienia. Nie lubiłam tego miasta, dlatego trzymałam się od niego z daleka. Jedynie czasami idę tam wraz z kilkoma punkami żeby pograć i "zarobić" na jedzenie. Wtedy siadamy na deptaku nad rzeką koło Tower i gramy, tańczymy, śpiewamy. Do niedawna myślałam że tak będzie zawsze, a jednak okazało się że bardzo, bardzo się mylę.
Wszystko zaczęło się pewnego sierpniowego popołudnia. Właśnie wracałam do skłotu kiedy podbiegła do mnie Linda, rudowłosa dziewczyna z mocnym, rozmazanym makijażem, dredami i kilkoma kolczykami. Przeważnie ubierałyśmy się podobnie, za duża kurtka moro, za duże glany, bluza, kabaretki i spodenki. Była dla mnie jak starsza siostra, uwielbiałam nasze wypady na festiwale muzyki ulicznej organizowane na różnych odludziach w okolicy stolicy.
- Nana! Wreszcie jesteś! Jakiś olbrzymi koleś z motocyklem pytał o Ciebie! - Zdziwiłam się, kto by się o mnie w końcu pytał? Poza Skłotem nie miałam praktycznie żadnych przyjaciół.
- To policja? Widziałaś jakąś odznakę? Cokolwiek? - Spytałam przyjaciółki lekko zaciekawiona i zirytowana.
- Wątpię, nie wygląda na takiego, co pracuje w policji. Poza tym mówił, że przejechał pół kraju żeby Cie znaleźć i ma dla Ciebie wiadomość z jakiejś tam prywatnej szkoły. - Dziewczyna zamilkła. - Nana, chyba nie masz zamiaru nas zostawić, wiesz że jesteś dla mnie jak siostra.
- Wiem Li, spokojnie, nie zostawię Cie tu samej bez opieki. W końcu beze mnie zginiesz! - Dałam jej lekkiego kuksańca w żebra i roześmiałyśmy się obie. - Kto pierwszy do Skłotu! - Ruszyłam biegiem, a tuż za mną Linda. Jak zwykle śmiałyśmy się przy tym i dogryzałyśmy sobie wzajemnie. Dopiero przed Skłotem zauważyłam starego harley'a z początku lat osiemdziesiątych. U nas takie motocykle nie były dosyć częstym widokiem. Mało osób było stać na bilet autobusowy a co dopiero na motocykl lub jego utrzymanie. Punk'i miało to do siebie, że ludzie żyli chwilą, nie myśleli co będzie za miesiąc, rok lub dziesięć lat, liczyło się to, co było teraz.
Przyjrzałam się dokładnie motocyklowi, nie posiadał żadnego ze znanych mi układów silników spalinowych, miał też niektóre elementy obłożone skórą, wydawało mi się że naturalna, ale tego nie byłam pewna. Nie czekając na Linde weszłam powoli do zniszczonego budynku zamieszkiwanego przeze mnie i moich przyjaciół. Gdy weszłam usłyszałam głośne śmiechy dobiegające z czegoś co można by nazwać naszym salonem. Stanęłam w drzwiach i przyjrzałam się osobom siedzącym na kanapie, w kątach i kilku innych miejscach. Na kanapie, był nie kto inny jak Heathcliff czyli "przywódca" naszego skłotu. Przed nim siedział mężczyzna mierzący ponad dwa metry, miał krągły brzuch, gęstą brodę i włosy, ogółem z wyglądu przypominał trochę niedźwiedzia.
- Nana, jesteś wreszcie! - Krzyknął Heathcliff radośnie. Widocznie przybysz potrafił roześmiać tego smutasa piszącego mroczne ballady. Już zyskał moją sympatie, a nawet nie wiedziałam jak ma na imię. Niedźwiedź spojrzał w moją stronę, chyba lekko się uśmiechając.
- Owszem jestem. Co tam? - Przeszłam przez wyrwane z zawiasów, otwarte drzwi i przystanęłam przed odrapanym stolikiem kawowym.
- Pan Hagrid ma do Ciebie sprawę. - Popatrzył na Niedźwiedzia dalej się uśmiechając leniwie.
- No tak. Cholipka gdzie ja to wsadziłem. - Olbrzym szukał czegoś po kieszeniach swojego płaszcza sięgającego niemal do ziemi. - O tu jest! - Hagrid podał mi swoją wielką dłonią mała kopertę z pożółkłego papieru. Wzięłam ją ostrożnie do ręki i obejrzałam dokładnie.
Szanowna Pani Nandera Carrow, Skłot, Londyn.
- Tylko tyle było napisane na kopercie z drugiej strony była jedynie staroświecka woskowa pieczęć na której był wytłoczony ten sam herb co nad jej nazwiskiem na drugiej stronie koperty
Szanowna Pani Carrow,
Z przyjemnością informujemy , że została Pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Oczekujemy Pani jak najszybszego przybycia.
Z wyrazami szacunku, dyrektor Minewra McGonagall.
Ps. Wysyłamy także listę potrzebnych przyborów.
Stałam osłupiała jeszcze przez chwile. Nie mogłam nic z tego zrozumieć. Jaka szkoła Magii? Jaki Hogwart? Jaki list? Skąd oni wiedzieli o mnie? Skąd wiedzieli gdzie jestem? Przed moimi oczyma pojawiały się czarne plamki, jedna, dwie, trzy. W końcu poczułam jak upadam. Szczerze powiedziawszy ta ciemność przyniosła mi ulgę. Pytanie tylko czy na długo?
________________________________________________________________
Victoria Justice jako Nandera Carrow

Zac Efron jako Albus Severus Potter

Bertie Gilbert jako Scorpius Malfoy

Emma Watson jako Hermiona Granger-Weasley

Maggie Smith jako Minerwa McGonagall

Helena Barlow jako Rose Granger-Weasley

0 notes
Text
Witam!
Cześć :)
Jeśli tu trafiłeś to oznacza, że poszukujesz jakichś ciekawych treści związanych z opowiadaniami :)
Będę próbować swoich sił, aby zadowolić Twe wysublimowany gust :3
Pozdrawiam ;)
0 notes