Tumgik
polkaobserwuje · 4 years
Text
Poziomy samotności
Otóż splotem nieszczęśliwych wypadków wylądowałam w Wigilię w szpitalu na SORze, jako osoba towarzysząca. Uprzedzając fakty - pacjent żyje a nawet ma się dobrze. Nauczyłam się dzięki tej przygodzie, że:
- nawet najbardziej, hm, wylewny kciuk da się uspokoić, uciskając poboczne żyły na palcu,
- wezwanie karetki do poważnego skaleczenia, jest w Berlinie jak najbardziej normalne,
- nawet źle wyglądające skaleczenie niekoniecznie musi być szyte i warto zaopatrzyć domową apteczkę w klej do ran (w Polsce też się pojawia),
- szczepienie na tężec powinno się powtarzać co 7-8 lat, maksymalnie 10 (wiem, szokujące),
- przebywanie na oddziale w szpitalu jest dołujące, tym bardziej w święta a już całkiem w tym roku, kiedy jest zakaz odwiedzin z powodu pandemii. 
Tumblr media
Jest jeszcze jeden bardziej bijący po kostkach poziom. Jako dorosłej osobie było mi łatwiej wyjaśnić sobie rzeczywistość, co dzieje się wokół, że tak musi być. Moja Mama pracowała przez wiele lat, aż do emerytury na Onkologii i Hematologii dziecięcej w Krakowie, dlatego znam tę szpitalną codzienność.
Tumblr media
I trochę mój mały rudy rozumek nie potrafi pojąć, jak mogło się wydarzyć tak, że w dobie pandemii, kiedy wszyscy zostali zamknięci w domach, kiedy te szpitalne dzieciaki dostały nareszcie szansę zobaczenia dzięki zdalnej nauce swoich koleżanek i swoich kolegów, nikt nie pomyślał o wyposażeniu oddziałów w laptopy do zdalnej edukacji. Pamiętam, że w szpitalu mojej Mamy była świetlica, gdzie dzieciaki mogły chodzić "na telewizję", żeby osłodzić im choć trochę szpitalną samotność. Dzisiaj dostęp do świetlicy co prawda pozostał, ale można na niej przebywać pojedynczo. 
Dlatego właśnie tak mocno zaangażowałam się w akcję "Prawdziwy Prezent Challenge", bo ma ona na celu wykrzesanie promyczka uśmiechu na twarzach dzieciaków z łódzkiej onkologii. Chcemy wyposażyć oddziały w laptopy, dzięki którym maluchy zobaczą rodziców, babcie i dziadków oraz koleżeństwo z klasy. Jeśli dzięki Waszej pomocy uda się przekroczyć cel zbiórki (mamy już prawie 60%) chcemy kupić konsolę do gry na świetlicę. Każda Wasza pomoc - kilka groszy czy udostępnienie informacji o zbiórce, ogromnie nam pomoże. Nam i dzieciakom. :)
link do zbiórki: https://zrzutka.pl/prawdziwyprezentchallenge 
A na osłodę pandemicznej rzeczywistości ślemy Wam piosenkę. Zespół "Prawdziwy Prezent" prezentuje Wam "Prezent Prawdziwy" - tiny.cc/prezentprawdziwy
Tumblr media
Beata Kacprzyk, jedna z muzycznej trójcy De Su, zaśpiewała w tym bardzo ważnym dla mnie projekcie. Skład zespołu PRAWDZIWY PREZENT pełen jest Dobrych Dusz, wśród których są m.in. Michał Jelonek i Jego suczki (chociaż ten czarny to akurat pies), Paprodziad, Andrzej Rybiński, Enola Maj, Magdalena Tul, Nowator, Oscar Jensen, Piotr Kupicha - Feel, Lovehouse Spirituals'n'Gospels Singers oraz Pan Hejnalista z Wieży Mariackiej. Takie czary. :) 
0 notes
polkaobserwuje · 4 years
Text
Koronne czasy - zapiski ku pamięci
Powiem Wam, że w Berlinie nie ma obowiązku maseczek 24/7, tylko trzeba je mieć w sklepach i w komunikacji. Póki co nie noszę na co dzień (bo unikam miejsc obowiązkowych), ale zamówiłam kolorową bawełnianą koszulkę i naszywki a jak przyjdą, to sąsiadka uszyje mi maseczkę i będę ją częściej zakładać. Mam w domu maseczki, w tym taką z filtrem, ale jako astmatykowi w okularach bardzo ciężko mi się w niej oddycha. Bawełniane maseczki planuję nosić ze względu na alergię - żeby mi mniej tałatajstwa siadało na twarzy i żebym się nie pacała. Noszę każdorazowo jednorazowe rękawiczki. Mamy szczęście, bo przyjaźnię się z właścicielem lokalnej kawiarni, który jak robi zakupy, to kupuje i mnie. Aczkolwiek to towar deficytowy. Tak samo jak bezdotykowe mydło, na które się przerzuciłam, żeby nie musieć dezynfekować butelki po każdorazowym myciu dłoni. 
Tumblr media
Codziennie idę po kawę na drugą stronę ulicy, więc jestem poza domem kwadrans. Raz w tygodniu idę na około godzinny spacer, żeby się dotlenić i nasłonecznić. I krótkie spacery z psem, który bardzo docenia moją obecność w domu. Wiem, że koty są sfrustrowane obecnymi czasami, gdyż dwunogi przeszkadzają im w spaniu. Ja już niestety nie mieszkam z kotem... :( Nawet z sąsiadką, z którą zawsze tuliłyśmy się na powitanie, zachowujemy 1,5 metra odstępu. Czasem umawiamy się na kawę w tym samym czasie, żeby przynajmniej chwilę porozmawiać na żywo. W przyszłym tygodniu uruchamiam rower. Czasem potańczę do zumby na youtube. Nagrywam dzieciom raz w tygodniu niemiecką piosenkę z aktywnością ruchową. A że robię średnio 10 dubli, to zdążę się zmęczyć. ;) Zakupy robię w zdecydowanej większości przez Internet. Po warzywa i owoce (a czasem też polskie ogórki kiszone) chodzę za winkiel do tureckiego marketu. Zamawiam o wiele więcej przedmiotów z Internetu. A to kosmetyki, a to peruki a to bujany fotel. ;) Tęskni mi się za ludźmi koszmarnie. Mieszkanie na emigracji przyzwyczaiło mnie, że spotykam się z moimi Rodzicami 2-3 w roku. Oddzielna Wielkanoc była dla mnie trudna, bo była absolutnie pierwsza taka. Ostatni raz widzieliśmy się w grudniu. Wiem jednak, że nawet mieszkając w jednym mieście, nie zdecydowałabym się do Nich pojechać ze względu na Ich wiek. Z nudów wróciłam do nauki włoskiego przez Duolingo. Zaczęłam oglądać więcej seriali po niemiecku. Nauczyłam się montować filmy, bo nagrywam je dla przedszkolaków. Odważyłam się też prowadzić zajęcia online przez Learncube (taki Zoom, tylko nie wysyła moich danych bez mojej zgody) dla moich uczniów z Polskiego Towarzystwa Szkolnego “Oświata”.
Moi bliżsi i dalsi sąsiedzi wyznają zasadę, że trzeba wspierać lokalne biznesy w tych trudnych czasach. Co i rusz zamawiam jedzenie na kolację. 
Mam wrażenie, że w Berlinie większość osób ma podejście: stosujmy się do zasad, żeby jak najszybciej minęło. Szczęśliwie tutejsze zakazy są zdroworozsądkowe i parki i lasy nigdy nie zostały zamknięte... Pewnie każdy zachoruje, ale postarajmy się, żeby nie przeciążyć szpitali.
2 notes · View notes
polkaobserwuje · 5 years
Text
Tak się bawił, tak się bawił WOŚP Berlin!
Przebieżenie w ciągu 17 godzin ponad 18 kilometrów, czyli około 30 tysięcy kroków, może przyprawiać o ból nóg na samą myśl. Ale jeśli taka bieganina jest w szczytnym celu, to adrenalina i hormony szczęścia zagłuszają niedogodności. Tyle właśnie przemierzyłam podczas 28. Finału WOŚP w Berlinie, który odbył się w sobotę, 11 stycznia 2020 roku. 
Tumblr media
fot. Paweł Sokołowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Wraz z grupą ponad 100 wolontariuszy przygotowaliśmy pełen atrakcji program. Po ilości gości wnioskuję, że nasze propozycje przypadły im do gustu.
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Oprócz - tradycyjnych u nas: Siemashopu, pchlego targu, quizu, kiermaszu książek, plastycznego programu dla dzieci, malowania buziek,
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
stanowiska informacyjnego DKMS (baza dawców szpiku), aukcji charytatywnych, koncertów, pokazu pierwszej pomocy, przygotowaliśmy warsztaty programowania, eksperymenty naukowe, warsztaty tańca latino i zumby, możliwość wykonania tatuaży z henny, 
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
stanowisko informacyjne Pokojowego Patrolu - wolontariuszy obecnych podczas festiwalu Pol'and'Rock a także fotobudkę. Wyposażyliśmy ją nie tylko w typowe w fotobudce gadżety, takie jak papierowe okulary czy naszyjniki z kwiatów, ale także m.in. w kapitańskie czapki, nawiązujące do tematyki aktualnego Finału "Wiatr w żagle".
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Całą naprzód wyruszyliśmy już w grudniu, kiedy postawiliśmy skarbony stacjonarne w 31 lokalach w Berlinie. Udało nam się również zorganizować wośpowe Mikołajki, pchli targ a dzień przed Finałem - before party, na którym wystąpił lokalny zespół Buskima. 
Na finałowe wydarzenie publiczność zaprosiliśmy w godzinach 12 - 22. Zadbaliśmy, aby nasza scena była różnorodna, kolorowa, rozśpiewana i przyjazna. Wystąpili na niej artyści śpiewający po polsku, angielsku, francusku i niemiecku - tak, aby każdy z gości - także ci niepolskojęzyczni, mógł bawić się równie radośnie. Udało nam się zaprosić artystów z przeróżnych gatunków muzycznych, mających zróżnicowaną publiczność. Odwiedzili nas lokalni - Przemysław Walkowicz z rodziną, Celina Muza i Wedge, ale także goście z Polski - Wszyscy Byliśmy Harcerzami i Robert Kudelski. 
Tumblr media
fot. Paweł Sokolowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
"Fantazja" w wykonaniu WBH zrobiła furorę, gdyż każdy wie, że fantazja jest od tego, aby bawić się na całego! 
Tumblr media
fot. Paweł Sokolowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Aksamitny głos Roberta Kudelskiego w utworze "Prócz Ciebie nic" rozbujał damską część publiczności, ale przy "Final Countdown" śpiewała już cała, wypełniona po brzegi sala. Ogromną radość sprawiły nam słowa Roberta Kudelskiego, który stwierdził, że jesteśmy świetnym sztabem. 
Tumblr media
fot. Paweł Sokolowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Na deser wystąpiło rock'n'rollowe trio, którego szalona energia porwała słuchaczy do tańca.
Nasze licytacje ze sceny wystartowały bardzo dobrze. Pierwszy licytowany przedmiot - poduszka w kształcie serca, którą ręcznie wykonał 11-letni, chory na białaczkę chłopiec, poszła za kwotę 100 Euro! Po raz pierwszy w trakcie działania naszego sztabu, licytowaliśmy Złote Serduszko WOŚP. Po raz pierwszy wylicytowaliśmy też tło z fotobudki z naszym własnym logo. Dwóm osobom z naszego sztabu udało się wylicytować poprowadzenie audycji w lokalnym radiu COSMO, którego dziennikarze byli, jak już od wielu lat, konferansjerami w trakcie naszego Finału. Jednej z naszych sztabowiczek udało się także wylicytować grafikę Marty Frej. Ze sceny wylicytowana została również ostatnia koszulka z naszego SiemaShopu.
Nieodłącznym elementem Finałów jest Światełko do Nieba. Wiedzieliśmy, że w tym roku musi być wyjątkowe. Mając w sercu wydarzenia sprzed roku, nasza sztabowiczka Blanka Maruszewska wygłosiła po polsku i niemiecku mowę, w której podziękowała panu Pawłowi Adamowiczowi i zapewniła, że Jego tragiczna śmierć jeszcze bardziej nas złączyła. Nas, sympatyków WOŚP. Nas, wolontariuszy berlińskiego sztabu, którzy pochodzą z Polski, Niemiec, Japonii, mówią różnymi językami, mają różne religie, poglądy, którzy wszyscy razem mówią "hejt mi nie gra". 
Po tych wzruszających słowach, które niejedną osobę przyprawiły o łzy, zaprezentowaliśmy gościom ekologiczne i przyjazne zwierzętom Światełko do Nieba w formie pokazu laserowego. 
Na koniec Finału ogłosiliśmy zebraną kwotę: 12 277,30 Euro i 1 976,62 zł! W tamtym roku uzbieraliśmy łącznie 17 882 Euro, więc liczymy na pobicie naszego rekordu. Póki co wiemy, że kwota urosła już do ponad 16 tysięcy Euro!
Tumblr media
fot. Jakub Mikos (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Kwota jeszcze urośnie, gdyż cały czas trwa nasza zbiórka na Facebooku, można wpłacać przez PayPal, pozostały nam do zliczenia pieniądze z 22 skarbon stacjonarnych, puszek wolontariuszy, którzy przemierzyli 12 stycznia Berlin wzdłuż i wszerz a także do 31 stycznia mamy do zaoferowania dużo na Allegro Charytatywnie. 
Świetnie licytują się scrapbookingowy ozdobny notes z paryskimi motywami, nieśmiertelniki TEDE, płyta "Brak Równowagi" zespołu Transgresja (który podczas tego Finału wystąpił w aż trzech miejscowościach!) oraz ręcznie wyszydełkowane kolczyki, których Dziergane przekazała nam w ilości aż 80 par! Na naszej aukcji świetnie radzi sobie też koszulka z autografami gwiazd, która była z nami na Festiwalu w 2018 r. Podczas Finału w 2019 r. została zlicytowana za kwotę 170 Euro... i przekazana nam ponownie! Podpisali się na niej Jelonek z Huntera, Poparzeni Kawą Trzy, Czesław Mozil, Maciek Wasio, Extrema, PPNOU, Krzyś z Nocnego Kochanka, Chorzy a nawet Anja Rubik!
Wciąż uzupełniamy listę fantów do zdobycia na naszej aukcji. Znajdą się tam m.in. książki, na przykład autorstwa Marty Kisiel czy bardzo wyjątkowy kubek. Zanim znalazł się na naszej aukcji, pokonał 3800 km i zwiedził 3 kraje. Jest pamiątką z Najpiękniejszego Festiwalu Świata - Pol'and'Rock i dowodem przyjaźni, która powstała właśnie tam. Został mi podarowany przez kolegę z sąsiedniej "Wioski Libiąż", której mieszkańcy przyjęli ciepło naszą "Wioskę Sztabów Zagranicznych", powstałą z inicjatywy Jurka Owsiaka. Bywalcy festiwalu tworzą siedliska namiotów, tzw. wioski, gdzie spotykają się co roku. Kubek przewędrował z festiwalu aż do Birmingham, gdzie mieszka mój kolega. Następnie w trakcie świąt Bożego Narodzenia przyleciał do Krakowa, skąd zabrałam go do Berlina. Tak oto zwykły plastikowy kubek wzbogacił naszą puszkę WOŚP o kilkadziesiąt Euro. A to jeszcze nie koniec, gdyż... szczęśliwy nabywca podarował mi go po aukcji! Kubek trafia więc na nasze Allegro i mam ogromną nadzieję, że zapełni się złotówkami po brzegi! 
Mam równie wielką nadzieję, że oprócz pobicia ubiegłorocznego rekordu zbiórki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wszyscy razem będziemy solidarnie krzyczeć "hejt mi nie gra" i reagować na choć najmniejsze przejawy agresji. To będzie najpiękniejszy wyraz naszej wdzięczności dla Fundacji WOŚP, która tak fenomenalnie nas łączy. SIEMA! 
2 notes · View notes
polkaobserwuje · 5 years
Text
Bardzo Wyjątkowy Kubek
Nie spodziewałam się, że widok plastikowego kubka sprawi mi kiedyś radość. Ale jeśli pokonał już dotychczas ponad 3200 km a czeka go jeszcze 600, żeby wspomóc zbiórkę na leczenie dzieci, to przyznacie, że jest to Bardzo Wyjątkowy Kubek.      
Mimo, że nie wypełnił się nigdy żadną cieczą, bo był kupiony tylko na pamiątkę, dla mnie jest przepełniony najpiękniejszymi uczuciami. Pozwólcie, że opowiem Wam pewną historię.      
Dwa lata temu brukselski sztab WOŚP zorganizował pierwszy w historii zlot sztabów zagranicznych. Była to doskonała okazja do wymienienia się doświadczeniami w organizacji polskiej imprezy w różnych krajach i skonfrontowania naszych chęci z możliwościami Fundacji WOŚP.      
Podczas ubiegłorocznego, drugiego już zlotu, dowódca naszej WOŚPowej łajby, Jurek Owsiak, zaprosił nas na najpiękniejszy festiwal świata - Pol'and'Rock. Wyznaczył nam na mapie miejsce, gdzie miała powstać Wioska Sztabów Zagranicznych, abyśmy oprócz organizowania Finałów, mogli spędzić ze sobą czas na wspólnej zabawie. W ten oto sposób trafiliśmy na teren tak zwanej Watahy Libiąż - grupy pochodzących spod Krakowa znajomych, którzy mimo, że rozsiani po całym świecie, spotykają się co roku od 20 lat na festiwalu. Jakby nie patrzeć, zabraliśmy dużą część ich stałego miejsca, ich tradycji... I wtedy zadziała się Pol'and'Rockowa magia. Zaprzyjaźniliśmy się! Mimo, że podczas tegorocznej edycji festiwalu, nasza Wioska Sztabów Zagranicznych była w zupełnie innym miejscu, na wzgórzu ASP, byłam przyjmowana w Watasze Libiąż z otwartymi ramionami.       
Po festiwalu rozjechaliśmy się w różne zakątki świata i zaczęliśmy po raz kolejny odliczać do następnej edycji Pol'and'Rocka. Na szczęście dzięki globalnej wiosce, w której wszyscy w tych czasach żyjemy, pozostaliśmy w kontakcie Internetowym.      
I właśnie w trakcie jednej z tych rozmów, przytoczyłam pomysł odpowiedzialnej za PR WOŚP Berlin Ady, która powiedziała mi pół żartem, pół serio, że świetnie byłoby mieć na aukcję jakiś festiwalowy gadżet, na przykład kubek. Pol'and'Rockowe kubki nie mogą być ze względów bezpieczeństwa ze szkła, więc są produkowane z grubego plastiku, dzięki czemu mogą być wielorazowego użytku.      
I wtedy właśnie mój rozmówca stwierdził, że nie dość, że ma taki pachnący świeżością kubek, nie dość, że chętnie przekaże go na "licytację", to jeszcze przywiezie go do mojego rodzinnego Krakowa, gdzie spędzam Gwiazdkę.      
Tumblr media
To najpiękniejszy prezent na święta, jaki mogłam sobie wymarzyć - tak dobrych ludzi wokół. <3 
Mam ogromną nadzieję, że nowy właściciel Bardzo Wyjątkowego Kubka dmuchnie w żagle Fundacji WOŚP dużą kwotą. Rzeczony kubek będzie szukał nowego właściciela podczas 28. Finału WOŚP Berlin już w SOBOTĘ, 11 stycznia 2020 roku - więcej szczegółów o tym wydarzeniu tutaj. Przyjdźcie koniecznie! Do zobaczenia. :) 
Tumblr media
0 notes
polkaobserwuje · 5 years
Text
Czemu mam w torebce rękawiczki i cukierki?
Byłam chyba jedyną osobą w pracy, która z radością przyjęła informację o konieczności uczestnictwa w szkoleniu z pierwszej pomocy przedmedycznej. Mam wielką nadzieję, że nie będę musiała wykorzystywać tej wiedzy, bo teoria to jedno a praktyka powoduje u mnie obawę, że sobie nie poradzę. Ale jeśli nie będę mieć teorii, to praktyka będzie mieć jeszcze bardziej marne szanse. Więc z dwojga złego, doszkalam się dla powiększenia własnej pewności siebie.
Od pięciu lat mieszkam w Berlinie. W 2016 roku uczestniczyłam w szkoleniu z PP dla niemowlaków a w tym roku brałam udział w szkolnej edycji. Wiele spraw się powtórzyło, wiele pamiętam z czasów szkoleń w Polsce. Znalazłam jednak kilka różnic, o których chętnie Wam dziś opowiem. 
Okazuje się, że zasady PP w Polsce i Niemczech częściowo się różnią. Na przykład, w Niemczech w samochodzie powinna znajdować się jedna kamizelka odblaskowa a w Polsce po jednej dla każdego pasażera.
Najważniejsza a zarazem najprostsza rzecz, której nauczyłam się w trakcie ostatniego szkolenia, to idea noszenia ze sobą jednorazowych rękawiczek. Nieważne, czy będziemy udzielać PP osobiście, czy będzie to robić osoba obok, warto aby ratownik po pierwsze zabezpieczył siebie.
ACIUP, czyli jak wezwać pomoc? ADRES - czyli gdzie jest wypadek? CO - czyli co się wydarzyło? ILE - czyli jaka jest liczba poszkodowanych? URAZY - czyli co jest popsute? PYTANIA? - czyli dodatkowe informacje od dyspozytora
W Berlinie teoretycznie ekipa ratunkowa powinna pojawić się po 8 minutach. W praktyce zajmuje jej to 15 - 20 minut... Jak jest w Polsce? Wiecie? Chętnie się dowiem.
Jedną z typowo dziecięcych przypadłości, jest krwawienie z nosa. Po raz pierwszy usłyszałam, żeby nie czyścić nosa dopóki krwotok nie ustanie. Bardzo ważne jest, aby nie wkładać nic do nosa, w tym zwiniętych w tampony chusteczek. Jeśli krwawienie nie ustaje aż po 10 minutach, to należy wezwać karetkę.
Wiecie, czym dzieci krztuszą się najczęściej? Zakrztuszenie jest bardzo częstym efektem dawania dzieciom “nieobranych” kiełbasek i - w ramach zabawki - paczek dziesięciu chusteczek higienicznych. Bardzo często odrywa się fragment opakowania z klejącym paskiem i trafia on do buzi malucha. 
Mam silną alergię na jad osy, więc kolejny temat jest dla mnie wyjątkowo ważki. Ukąszenie wcale nie musi być poważne w skutkach u dzieci, ale jeśli następuje na twarzy, to zadzwonienie na pogotowie jest konieczne. W innych przypadkach (oprócz stwierdzonej alergii) można poczekać.
Zdarzyło mi się wielokrotnie mieć przegrzanie słoneczne. Zaskoczyło mnie, że w jego przypadku należy trzymać głowę do góry.
Nóg do góry wcale nie należy już trzymać w przypadku omdlenia, o czym byłam pouczana kilka lat temu. A tu proszę, zmieniło się.
Poparzenie słoneczne  drugiego stopnia należy *zawsze* skonsultować z lekarzem. Tak samo jak porażenie prądem. 
Wracając do mojego pracowego podwórka - każdorazowy ból głowy u dziecka, należy zgłosić rodzicom.
Uczę dzieci, jak bezpiecznie nosić nożyczki, ale wypadki chodzą po ludziach, dlatego warto było sobie przypomnieć, jakie są zasady działania w przypadku obcego obiektu w ciele. Jeśli jest duży, to *nie* usuwa się go, za to *stabilizuje i bandażuje*. Wyjątkiem (niezależnie od wielkości) jest obiekt w oczach - każdorazowo należy go usunąć i *zakryć oba oczy*.
Pory roku w przedszkolu można poznać między innymi po naturalnych niebezpieczeństwach - w lecie jagody, jesienią grzyby i tak dalej. Dziecko nawet nieświadomie, chcąc zjeść dzikie owoce, które wydają mu się podobne to tych, które jadło kilka dni temu z talerza, może zagwarantować sobie zatrucie. *Każdorazowo* należy zadzwonić na pogotowie i powiedzieć, co spożyło dziecko, żeby dowiedzieć się czy substancja jest trująca. 
Nie spotkałam się nigdy z taką sytuacją, ale duży kłopot sprawiłoby mi odkrycie, że współpracownik jest “wczorajszy”, hm, bardziej “dzisiejszy”. Innymi słowy - jeśli poczułabym alkoholowy zapach z jej/jego ust. Pracuję z dziećmi, więc w moim zawodzie to absolutne “no go”. Nie zawsze jednak czarne jest czarne. Jest jeden warunek, w którym moja reakcja byłaby inna, niż oskarżenie o nietrzeźwość i zareagowałabym wręczeniem tej osobie... cukierka. Hipoglikemia. A na ludzkie - jeśli współpracownik miałby cukrzycę. Noszę przy sobie tzw Traubenzucker, czyli łatwą do kupienia w aptece glukozę. Przydaje się w stanach zmęczenia.
Dowiedziałam się także czegoś ciekawego o ataku padaczki. Uczono mnie, aby spowodowane przez nią drgawki starać się zniwelować poprzez włożenie czegoś twardego do ust, co rzekomo ma uratować język. Odchodzi się od tej metody. Język jest tak ukrwiony, że nawet pogryzienie się w niego, nie spowoduje amputacji.
Dość traumatyczny fragment szkolenia dotyczył kciuka. Pani ratownik przyniosła sztuczny kciuk i obrazowo opisała, że w przypadku odcięcia go, należy włożyć do plastikowej torby lub rękawiczki a następnie schłodzić, ale nie za bardzo.  
Pozycja boczna ustalona to proste ćwiczenie uświadamiające każdemu znudzonemu “znowu, kolejnym szkoleniem z PP”, że jednak warto w nich uczestniczyć. Zdażyło mi się zamarkować zemdlenie przed przechwalającą się nastolatką i pokazać, że trening czyni mistrza. :) Z nowości - nie ma potrzeby mierzenia pulsu. Układana osoba może być nieprzytomna, ale *musi* oddychać i lepiej zapamiętać, żeby w miarę możliwości poszkodowanego układać na lewym boku, co w przypadku kobiet w wysokiej ciąży, jest konieczne. Jeśli jest to możliwe, dobrze jest okryć tę osobę kocem. 
PECH znaczy po niemiecku dokładnie to samo, co po polsku. Od szkolenia bardzo kojarzy mi się z przypadkiem zwichnięcia kostki. Po niemiecku jest skrótem sekwencji działań - Pause / Eis / Compress / Hoch. Po polsku należy zrobić pauzę w używaniu kostki, obłożyć ją lodem, ustabilizować, *założyć but* i podnieść do góry. 
Innym skrótem, którego nauczyłam się na szkoleniu, to FAST. Dotyczy ono udaru mózgu, co spróbuję przetłumaczyć na język polski i zawrzeć właśnie w słowie UDAR. Ta sytuacja powoduje częściowe porażenie nerwów. Przy podejrzeniu o udar, należy skontrolować: UŚMIECH - połowa twarzy jest niezdolna do ruszania się  DŁONIE - jedna z wyprostowanych przed sobą dłoni opada  AFAZJĘ - mowa jest zaburzona RUCH - ruchy należy zagęścić, czyli szybko wezwać pomoc
Na koniec najtrudniejszy element pierwszej pomocy. Resuscytacja. Ludzie boją się ją w ogóle zaczynać, bo co się stanie, jak pomylą ilość ucisków i wdechów. (30 : 2 u dorosłego i 15 : 2 u dzieci) i że nie mają przy sobie maseczki i jak to dotykać czyjeś usta. Ale wiecie co? Ważniejsze jest nauczenie się, jak zanucić piosenki “Stay Alive” i “Call me maybe”. Serio serio. Lepiej prowadzić samą resuscytację krążeniową, niż w ogóle nic nie zrobić. A najlepiej prowadzić ją w przypadku dorosłych podśpiewując “ha, ha, ha, ha, stay alive” a w przypadku dzieci “here’s my number, so call me maybe”, zresztą zobaczcie sami, o tu.
0 notes
polkaobserwuje · 5 years
Text
Czemu Pol’and’Rock jest moim ukochanym festiwalem?
Za 3 tygodnie z maleńkim haczykiem pojadę na najpiękniejszy festiwal świata - Pol’and’rock (do 2017 roku ‘polski Woodstock’).  Dotarłam na niego po raz pierwszy dopiero w tamtym roku i żałuję, że zdecydowałam się jechać tak późno. 
Tumblr media
Festiwal jest taką wielką montessoriańską salą, w której praktycznie każdy znajdzie zajęcie. W ciągu kilku dni odbywają się przeróżne warsztaty, spotkania autorskie, koncerty na kilku scenach. 
Tumblr media
Festiwalowicze to piękni, uśmiechnięci, kolorowi i przyjaźni światu ludzie. Czułam się trochę jak na co dzień, bo mieszkam w Berlinie, gdzie co chwilę spotyka mnie miły akcent - typu sąsiedzi mówiący “czesc”, czy choćby sytuacje z dzisiaj, kiedy na ulicy zaczepiła mnie pani, żeby powiedzieć mi, że mam ładną aurę a pół godziny póżniej grupa podrostków (na oko 12-14 latków) wypaliła do mnie “jest pani ładna”. Wielu mieszkających w Polsce rodaków traktuje jednak wyjazd na festiwal jak egzotyczne wakacje i oderwanie się od szarej rzeczywistości.
Tumblr media
Czułam się bardzo bezpiecznie. Nie zginęło mi absolutnie nic, mimo tego, że nie posiadałam kłódki na namiocie. Przez wiele lat bałam się jeździć ze względu na moje alergie. Że przecież teren festiwalu jest daleko od miasta, że drogi zakorkowane, że jak ja się dostanę do pomocy medycznej. Okazało się, że jest ona na miejscu. Pokojowy Patrol, ratownicy przeszkoleni przez Fundację WOŚP, działał fenomenalnie. Dodatkowo mieli wsparcie od niemieckich służb medycznych. Na szczęście nie byli mi potrzebni, ale wzywałam Pokojowy Patrol do koleżanki, więc wiem, jak błyskawicznie działa.
Tumblr media
Jak w prawie każdym większym skupisku ludzi, tam gdzie jest muzyka, jest i alkohol. Nieważne czy jest to wesele czy festiwal, panuje jedna ważna zasada - pić trzeba umieć. A jak ktoś nie umie, to jest zaopiekowany przez kolegów z wioski namiotowej lub przez Pokojowy Patrol. Chodziłam bardzo dużo po terenie festiwalu i nie przypominam sobie widoku rozrabiającego pijaka. 
Trafiłam za to na niejednego, rodem z wesela, jegomościa w typie zachowania “wujka Staszka”. Nie doszło jednak do ani jednej próby obmacywania mnie, nie wspominając o jakiejkolwiek przemocy. Wielu uczestników festiwalu pytało, czy może mnie przytulić, bo atmosfera festiwalu jest bardzo przyjazna, ale nie byłam nagabywana. 
W powietrzu czuć również wzajemne zaufanie. Przypadkiem spotkałam chłopaka bez nogi, który kuśtykał przed siebie, wsparty dwiema kulami. Nasze drogi się przecięły, wywiązała się pogawędka. Chłopak wyciągnął portfel i coś mi w nim pokazywał. Jestem pewna, że nawet mu przez myśl nie przeszło, że mogłabym wyrwać mu z ręki portfel i pognać przed siebie, bo przecież i tak by mnie nie dogonił.  
Tumblr media
Dotarłam na o wiele mniejszą część wydarzeń, niż planowałam, ale to dlatego, że wciąż coś się działo. W tym roku pewnie będzie tak samo, chociaż mam ambitne plany. :)
Weszłam na stronę festiwalu i stworzyłam swój line-up. Sama jestem ciekawa, ile mi się uda. W planach mam 32 wydarzenia. 
Tumblr media
Wszystkim tym, którzy rozważają czy może by tak jednak pojechać, radzę jedno: TAK.
0 notes
polkaobserwuje · 6 years
Text
O co w ogóle jest to halo, że mówimy o czymś co wydarzyło się sto lat temu?
Czy masz w swoim otoczeniu osobę, która żyje 123 lata? Ja nie. No albo “chociaż” 100. Też nie. Obydwa odcinki czasu brzmią abstrakcyjnie. Człowiek żyje lekko ponad 30 lat i wydaje mu się, że ma ogromny bagaż doświadczeń. Nie umiem sobie wyobrazić, jak wielką musiałabym mieć walizę, żeby zmieścić w niej prawie cztery razy więcej wspomnień.
Albo, przy założeniu, że jedno pokolenie to 25 lat, jak wielka jest szansa, że hipotetycznie urodzona dzisiaj Marysia, będzie znać zarówno swoją 25-letnią mamę, 50-letnią babcię, 75-letnią prababcię, 100-letnią praprababcię i 125-letnią prapraprababcię? W 123 lata wymieniło się statystycznie aż prawie 6 pokoleń! 
Dzisiejsze święto Niepodległości napawało mnie dużym lękiem. A dokładniej - przygotowanie lekcji dla moich uczniów z Polskiego Towarzystwa Szkolnego “Oświata” Berlin. O ile z taśmą czasu poradziłam sobie w oparciu o montessoriańskie przemyślenia (Wielkie Lekcje Montessori, złote perły) - co zaprezentowałam Wam powyżej, o tyle smutek z zakazu używania języka polskiego był dla mnie trudny do wyjaśnienia.
Dwóch z trzech zaborców mówiło w języku, który jest łatwiejszy dla moich uczniów, niż język polski. To języka niemieckiego używają na podwórku i na przerwie, to właśnie po niemiecku robią zadania domowe. Można powiedzieć, że w razie powtórki sytuacji sprzed 223 lat, byliby na wygranej pozycji. Gdyby mieszkali na terenie zaborów pruskiego lub austriackiego. No właśnie. Był jeszcze ten trzeci. 
Jako, że nic nie dzieje się przez przypadek, kiedy spotkałam się w październiku w Krakowie z moją przyjaciółką dzień po wyborach samorządowych, tradycyjnie poszłyśmy na zakupy książkowo-płytowe. Uwielbiamy dyskutować o muzyce i powiększać nawzajem swoje półki wstydu z książkami, których jeszcze nie zdążyłyśmy przeczytać. 
I wtedy na drodze stanął mi on. Uśmiechnięty, opalony, wiecznie w podróży. Co prawda, znałam go tylko z opowieści moich Rodziców sprzed prawie 30 lat, kiedy czytali mi o nim książki, ale darzę go ogromną sympatią. Tomek Wilmowski. Bohater przygodowo - podróżniczego cyklu książek dla młodzieży autorstwa Alfreda Szklarskiego. Dokładniej rzecz ujmując, uśmiechnięty wizerunek chłopca zobaczyłam na okładce audiobooka “Tomek w krainie kangurów” wyd. Muza. Zamieszkał ze mną w Berlinie i pomógł wyjaśnić uczniom, o co w ogóle jest to halo, że mówimy o czymś co wydarzyło się tak dawno temu.
Posłuchaliśmy lekcji geografii prowadzonej przez Piłę. Czytający Artur Pontek opowiedział moim uczniom, jak rodzice kolegów Tomka Wilmowskiego byli brani do więzień za mówienie po polsku. Albo jak w klasie Tomka byli szpicle, którzy słuchali, czy uczniowie mówią między sobą na przerwach w Jedynym Słusznym Języku Cara. Albo czemu nauczyciel geografii Krasawcew, brał do odpowiedzi jedynie uczniów podejrzewanych o posiadanie polskich książek i upupiał ich za brak rosyjskiego akcentu w wypowiedziach. 
Moja 15-letnia uczennica doszła do wniosku, że Polacy wykonali ogromną pracę “że tak trudny język pozostał w ich głowach mimo ponad stu lat zakazu używania go”. Porównaliśmy sytuację zaborów do najazdu kosmitów na Ziemię, którzy mówią “od dzisiaj robicie wszystko jak my chcemy, macie zakaz zachowywania się po ziemiańsku”. 
Kiedy opowiadałam tę kosmiczną historię, pokazałam Im obrazek z mapą Polski. Wcześniej odpowiednio go przygotowałam, a dokładniej ponacinałam wzdłuż granic. Przy każdym kolejnym zdaniu wyrywałam fragment granicy polskiej, aż usunęłam z mapy całą sylwetkę kraju. W miejscu Polski zionęła dziura, luka. Tak było przez 123 lata, kiedy nasz kraj zniknął z map świata. 
Tumblr media
Doceniam, że mogę do Was pisać po polsku i że nikt mi nie wpadnie do mieszkania i nie będzie chciał aresztować za używanie mojego ojczystego języka.   
Emigranci, mówcie do swoich dzieci po polsku. Chcecie dla swoich pociech jak najlepiej, wiem. Tylko zastanówcie się, czy lepiej dać maluchom możliwość wykształcenia w mózgu dodatkowych ścieżek dzięki bilingualności (co potem ułatwi im naukę trzeciego, piątego języka) czy sprezentować im błędy w postaci kalek z polskiej składni. Wy, przy założeniu, że urodziliście się w Polsce, nigdy nie będziecie mówić tak bezbłędnie jak oni. Języka kraju, w którym mieszkają, nauczą się lepiej i szybciej od Was. 
Mogę Wam zagwarantować, że dzieci wczesnoszkolne będą mówić do Was chętniej w języku, którego używają w szkole i niejednokrotnie strofować “nie mów do mnie po polsku”. Potraktujcie to jako wstęp do buntu nastolatka. :) Oni niech mówią jak chcą. Nakaz mówienia po polsku może ich zniechęcić. Wy zostańcie przy swoim języku ojczystym. Zróbcie to w ramach wdzięczności dla tych, którzy starali się o tę możliwość przez 123 lata. 
0 notes
polkaobserwuje · 6 years
Text
Co robią nauczycielki po pracy?
Jest kilka rzeczy, których nie lubię. Nie lubię przykładowo być filmowania. Dlatego też w ramach walki z własnymi kompleksami, eksperymentalnie wychodzę z mojego komfortowego pisarskiego-fotograficznego formatu bloga i umieszczam w Internecie vlog, czyli nagranie wideo, w którym się produkuję. A Internet nie zapomina.
Byłam wczoraj w tak ciekawym miejscu, że uznałam, że słowa i nieruchome obrazy nie oddadzą całości doświadczenia.
Co ważne, to wydarzenie ma miejsce 2 dni, więc mieszkańcy Berlina mogą przeżyć to na własnej skórze dzisiaj!
Obiecałam kiedyś sobie samej, że eksperymentalnie nagram vlog, aby zobaczyć, jak się czuję w tej formie. Wczoraj stwierdziłam, że trzeba spontanicznie włączyć opcję nagrywania w telefonie, że zawsze będę mieć albo nie tę fryzurę, albo nie ten mikrofon i tak dalej.
Zapraszam Was więc na spotkanie z moją koleżanką z pracy, pięknymi kolorowymi pasjonatami i... zwierzakami.
https://youtu.be/Zm1Tb8u5n8c
Konstruktywna krytyka mile widziana. :)
Tumblr media
4 notes · View notes
polkaobserwuje · 6 years
Text
Jak streścić 4 lata życia w 1100 słowach?
 Właśnie zauważyłam, że niepostrzeżenie minęły 4 lata, od kiedy napisałam tu po raz pierwszy. Czy da się w jednym krótkim tekście podsumować prawie 1500 dni życia? Wyzwanie przyjęte. 
Nadal mieszkam dokładnie w tym samym mieszkaniu, z którego zaczęłam opisywać Wam mój berliński świat. Sąsiedzi nadal pozytywnie reagują na fakt, że jestem Polką, wciąż próbują mówić do mnie po polsku. Nadal świetnie działa sąsiedzka pomoc, którą ze względu na adres kamienicy, w której mieszkamy, nazywamy #komuną39.
Zresztą wspominałam o tym ostatnio w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, którego wraz z kumpelami z berlińskiego sztabu WOŚP udzieliłam podczas pobytu na festiwalu Pol’and’Rock. 
“Czesc”, oprócz sąsiadów, u których czasem odbywają się niezapomniane prywatki, mówią mi też znajomi z pobliskiej kawiarni Café de Enrico, która 2 lata temu otworzyła się na sąsiedniej ulicy. Niesamowicie zintegrowała ona okolicznych mieszkańców. Przekonałam się, jak wielu Polaków tu mieszka i jak wiele możemy razem zdziałać. 
Największą zmianą, jakiej udało mi się dzięki tym znajomościom dokonać, była nauka języka niemieckiego. Startowałam z poziomu 0.
Początkowo chodziłam wieczorowo na kursy niemieckiego do Volkshochschule (VHS), które są odrobinę tańsze niż w prywatnych szkołach językowych. Zrobiłam tak poziomy A1 i A2. Za dnia pracowałam  jako anglojęzyczna marketerka (zdalnie dla brytyjskiej firmy programistycznej) i niania. Jako że kolejny poziom uczenia się niemieckiego (B1), w połączeniu z kursem asymilacyjnym na temat historii, kultury i polityki Niemiec, miał się zakończyć dużymi egzaminami, postanowiłam uczyć się dziennie. 
Miesiąc po zdaniu tych egzaminów zaczęłam pracować, zgodnie ze swoim wykształceniem, na prawie cały etat, jako anglojęzyczna nauczycielka w montessoriańkim przedszkolu. Kontynuowałam naukę niemieckiego na wieczornych kursach w prywatnej szkole językowej, Hartnackschule, na poziomie B2. Mocno wtedy schudłam ze względu na spędzanie kilkunastu godzin poza domem. Było to też po części związane z moim zamiłowaniem do “Betty”, z którą czasem nadal udajemy się na przejażdżki. 
Wciąż brakowało mi czasu na rzetelne podjęcie się nauki do egzaminu na poziomie C1. Z pomocą przyszedł mi właściciel mojej ulubionej kawiarni, Henry, który przedstawił mnie innej bywalczyni café; Polce, która jest nauczycielką języka niemieckiego. Dzięki naszym cotygodniowym spotkaniom po pracy, odrabianiu zadań domowych z zagryzionymi zębami i nauce poprzez appki, w 33 miesiące od pierwszej lekcji niemieckiego zdałam upragniony egzamin C1. Wiedza na tym poziomie jest warunkiem do uznania mojego dyplomu z polskiej uczelni, o czym przeczytacie kilka akapitów poniżej. Bardzo zależało mi na nauce niemieckiego nie tylko ze względów zawodowych, ale też zwyczajnie ludzkich - żeby lepiej się zasymilować i zrozumieć niemieckie poczucie humoru. Czasem jednak nadal nie wiem kiedy się śmiać. Zgłębianie tej wiedzy idzie mi coraz lepiej, gdyż od 8 miesięcy pracuję jako niemieckojęzyczna nauczycielka w waldorfskim przedszkolu. Z serca i wykształcenia jestem jednak Montessorianką, więc docelowo - po przebrnięciu przez proces uznawania dyplomu z polskiego uniwersytetu - chciałabym wrócić do montessoriańskich korzeni.
À propos korzeni. Od kiedy tylko udało mi się nawiązać kontakt z Polskim Towarzystwem Szkolnym “Oświata” Berlin, pracuję raz w tygodniu jako nauczycielka języka polskiego. Uczę nie tylko wiedzy o polskiej gramatyce, ale i historii, geografii i kulturze. W biegu dnia codziennego rodzicom jest trudno zachować polskie tradycje, więc ta praca daje mi multum radości i satysfakcji. Szczególnie jeśli z podejścia “moi rodzice to głupie Polaki”, udaje nam się dojść do poziomu bawienia się językiem polskim i tworzenia naszego własnego alfabetu. Ofert nauki języka jest coraz więcej, coraz więcej też polskich wydarzeń. 
Moim oczkiem w głowie są berlińskie finały “Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, które współorganizowałam już 4 razy. Początkowo zaczynałam od organizowania programu dla dzieci w myśl stwierdzenia, że czym skorupka za młodu nasiąknie (2015 r.). Nie wyobrażałam sobie przebębnienia następnego finału bez tej organizatorskiej adrenaliny (2016 r.) Rok później (2017 r.) program dla dzieci przekazałam pod skrzydła “Oświaty” i zaczęłam pomagać przy scenie. Tak było też podczas ostatniego finału (2018 r.), kiedy zebraliśmy więcej pieniędzy, niż w ciągu ostatnich pięciu lat. Wisienką na torcie było moje pierwsze uczestnictwo w festiwalu “Pol’and’Rock” (dawnym “Woodstocku”), które utwierdziło mnie w przekonaniu, że Jurek Owsiak jest moim idolem. 
Na ile jest to możliwe, jeżdżę do Polski w odwiedziny. Najczęściej bywam w Szczecinie, z którego czasem wracam 6 godzin. Od pewnego czasu ze względów zawodowych bywam w Warszawie (muzyczne projekty marketingowe). Na ile czas pozwoli spotykam się z przyjaciółmi w różnych częściach Polski. Czasem oni odwiedzają mnie i przywożą wałówkę. Niestety nie po drodze mi do rodzinnego Krakowa, gdzie się urodziłam, wychowałam i... rozchorowałam. Bywam u Rodziców na święta, co każdorazowo powoduje pogorszenie stanu zdrowia. W Berlinie jestem na szczęście objęta terapią. Zdarzyło mi się też być w szpitalu po niegroźnym wypadku komunikacyjnym. Zdrowotnie jest u mnie w porządku. Mam pewne ograniczenia ze względu na alergię, ale czuję się bezpiecznie dzięki lekom, które mam przy sobie. 
Równie mocno cieszy mnie, że moi Bliscy są w miarę zdrowi. W ciągu 4 lat przeżyłam 3 historie rakowe Bliskich, o czym pisałam Wam między wierszami w moim ostatnim tekście sprzed... 8 miesięcy.  Jedna historia okazała się tylko podejrzeniem a pozostałe 2 udało się wyleczyć. 
Nie pozwalałam sobie na popadanie w smutek (i całe szczęście nie mam skłonności do depresji), w zamian:
- Starałam się skupić uwagę na tym, co dzieje się wokół mnie. Wprowadziłam dla własnego zdrowia psychicznego akcję “zaskocz mnie niedzielo”, którą prowadzę od wielu miesięcy, aż do dzisiaj,
- Porównywałam różnice kulturowe między Polską a Niemcami, np. jak przygotować się do świąt bożonarodzeniowych czy wielkanocnych lub kiedy kupić okazjonalne słodkości,
- Korzystałam z faktu, że w Berlinie jest miejsce dla wszystkich kultur i narodowości i starałam się je poznać,
- Podejmowałam znajomych z Polski oraz couchsurferów i pokazywałam uroki Berlina. 
W planach na ten rok była nostryfikacja dyplomu. Szczęśliwie złożyło się, że jedna z tutejszych szkół dostała dofinansowanie z Ministerstw i w marcu 2018 r. zaczęła prowadzić rekrutację na bezpłatne studia wyrównujące różnice w edukacji. Ukończyłam Pedagogikę Przedszkolno - Wczesnoszkolną na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Tutejszy Senat przeanalizował mój suplement dyplomu, kursy, szkolenia, montessoriańskie studia podyplomowe i orzekł, że brakuje mi modułów: różnorodność, gender i niemieckie prawo pedagogiczne. W maju 2018 r. zaczęłam 9. rok studiów, na 4. uczelni, tym razem na KHSB. Przede mną jeszcze klauzura z prawa i przy dobrych wiatrach (kciuki mile widziane :) ) w połowie listopada będę mieć nareszcie uznane wykształcenie z Polski.  Tak się szczęśliwie złożyło, że ostatnio trochę podróżuję. W tym roku, nie licząc wizyt w Polsce (np. w Międzyzdrojach), byłam w Paryżu, w tamtym w Barcelonie i Lizbonie. Marzy mi się dotarcie do Italii. Poprawa sytuacji finansowej po uznaniu dyplomu i zmianie pracy, ułatwi spełnienie marzeń. 
Mam mocne postanowienie pisać tu częściej. Jest mi niezmiernie miło, że mam dla kogo, że czytacie, że piszecie potem do mnie. Jakkolwiek wyświechtanie by to nie zabrzmiało, rozmawiajmy, bo warto rozmawiać. 
Tumblr media
0 notes
polkaobserwuje · 7 years
Text
I po co się tak szczerzę na Instagramie?
Macie tak czasem, że dzieje się aż tyle, że nie macie nawet czasu, aby o tym opowiedzieć? Macie. Ani chęci też. Też macie.  Nie od dziś wiadomo, że na kłopoty najlepszy jest detektyw Bednarski a na zbyt wiele życiowych przemyśleń i zawirowań - praca. Ta w przedszkolu jak była, tak jest. Tyle, że w innym przedszkolu i oficjalnie na stanowisku pomocnika wychowawcy, ale to już insza inszość. Jestem w trakcie nostryfikacji dyplomu z Polski (tak zwany ‘Anerkennung’) a że czyniący to Senat ma czas, to pracuję za minimalną stawkę i skupiam się na tym, że używam języka niemieckiego 6-8 godzin dziennie. Było mi łatwiej, kiedy pracowałam jako anglojęzyczny nauczyciel, ale trzeba stawiać sobie nowe wyzwania i próbować pokonać swoje słabości. Niemcy nie chcą mi wierzyć, że jestem Polką, ponieważ po niemiecku mówię bez typowego słowiańskiego akcentu. Za to z angielskim. Brzmię... ciekawie. Tak bym to ujęła. Ale próbuję, gromadzę coraz więcej słówek i jakoś to zaczęło się kręcić. Przyznam, że obawiałam się bardziej, niż to było warte. Rozmawiam z dziećmi w przedszkolu, czytam im po niemiecku, jak zrobię błąd, to moi podopieczni na spokojnie mnie poprawiają. Ewentualne podśmiewajki kończą się, kiedy pytam w ilu językach mówi dziecko, bo ja w czterech. Bliscy krzyczą na mnie, że mówię do Nich w języku germańskim. Fakt, kiedy wracam zmęczona z pracy, to czasem sama nie wiem, którego języka używam. 
Rok 2017 upływa mi pod znakiem rozwoju językowego i rozpoczęcia procesu uznania dyplomu. W przyszłym mam nadzieję zakończyć ten proces i znaleźć pracę zgodną z moim wykształceniem. 
Mało mnie ostatnio w Internecie w formie pisemnej. W głowie mam oczywiście multum pomysłów na teksty, ale najpierw muszę odgrzebać się z pracy, domowych obowiązków, spróbować poczytać choć 10 minut dziennie i tak dalej. A potem robi się 1 lub 2 w nocy a muszę wstać chwilkę po 7 rano. Od jakiegoś czasu skupiłam się na dokumentowaniu swojego życia w formie fotograficznej. Mówi się, że zdjęcie potrafi powiedzieć więcej, niż 1000 słów. Lubię przewijać swojego Instagrama i patrzeć, co robiłam rok temu. Ciekawe doświadczenie. Publikuję też obecnie zdjęcia i dodatkowo historyjki, które są widoczne na moim profilu do 24 godzin od publikacji. Od sierpnia jest na moim profilu zaskakująco dużo zdjęć... mnie. Jest to przemyślany i zamierzony zabieg, który w gorszych chwilach zmusza mnie do uśmiechu, nawet na siłę. A przeczołgała mnie ta jesień dość konkretnie - wierzcie mi na słowo. Ważne, że powoli, powolutku wszystko wychodzi na prostą. Dla osób postronnych jestem po prostu kolejnym narcyzem z Instagrama. Trudno, będę z tym żyć. Ważne, że nie skończyłam z depresją a podobać się wszystkim, czy być lubianą przez wszystkich - nie muszę. Uśmiechanie się do siebie ma ogromną terapeutyczną wartość. Nawet robienie przed lustrem wymuszonych “uśmiechopodobnych” grymasów, poprawia nastrój, podnosi pewność siebie i sprawia, że w głowie kiełkuje myśl, że jakoś to będzie. Bo będzie i już. Wszystko w końcu dobrze się poukłada. Może nie już teraz zaraz, może nie od razu. Ale w końcu. Jestem tego pewna. 
Tumblr media
2 notes · View notes
polkaobserwuje · 8 years
Text
Gdzie uczą polskiego w Niemczech?
U osób rozważających emigrację często rodzi się pytanie, czy po wyjeździe będą jeszcze Polakami, czy nie zgubią swojej tożsamości kulturowej. Sama przeszłam długą drogę, zanim zdecydowałam się na zmianę miejsca zamieszkania. Wątpliwości zwiększają się, jeśli emigrować ma rodzina z dziećmi. Jednym ze sposobów utrzymania kontaktu z krajem ojczystym jest uczestniczenie w lekcjach języka polskiego. Zobaczcie, ile punktów nauki jest w Niemczech na mapie przygotowanej przez portal “Szkoła po polsku”.
http://szkolapopolsku.de/szkoly-polskie-w-niemczech/
Tumblr media
Tutaj mapa w powiększeniu: https://www.google.com/maps/d/u/0/viewer?mid=1G0yiZZXPUekl4mR-uKDosUxn5Dc&ll=51.15591571583767%2C10.53660984999999&z=6
1 note · View note
polkaobserwuje · 8 years
Text
Najlepsza (jak dotąd) niedziela w tym roku
W oczekiwaniu na wiosnę, kupiłam dziś ponczo. Niebawem będę przecież go potrzebować, bo wiosna w końcu przyjdzie. Odmierzam zimowy czas weekendami. 
Podczas ubiegłotygodniowej odsłony “zaskocz mnie niedzielo” wybraliśmy się po raz pierwszy w tym roku z Urwisem na długi spacer do parku. 
Tumblr media
Ta mina wyjaśnia, czy pies Urwis był zadowolony z takiego obrotu sprawy. ;))) W parku było zamarznięte jezioro, więc bieganie przeradzało się czasem w ślizganie, co jedynie zwiększało psią frajdę. W sumie nie tylko psią, bo niedziałający psi ABS rozbawił wielu będących w okolicy spacerowiczów.
Korzystając z przyjemnej pogody podeszliśmy na pobliski pchli targ.
Tumblr media
Można tam znaleźć przysłowiowe szwarc, mydło i powidło. Lubię czasem zaglądnąć na taki flohmarkt, bo przy odrobinie szczęścia można znaleźć takie oto cacka:
Tumblr media
Spodziewaliby��cie się znaleźć u Turka taką lalę? To moje najlepiej wydane 5 euro w styczniu 2017 roku. 
Kolejnym punktem niedzielnego popołudnia było poszukiwanie mieszkania, co jest dość standardowym sposobem spędzania wolnego czasu w Berlinie. Mam dach nad głową, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Do oglądania było 3 pokojowe mieszkanie na poddaszu. Co zastałam po wejściu do kamienicy? Pielgrzymkę.
Tumblr media
Tak wygląda typowe zwiedzanie mieszkania, nie żartuję. Jakoś się w końcu te mieszkania znajduje, więc trzeba po prostu być cierpliwym. 
To konkretne mieszkanie dostał akurat ktoś inny. W sumie nie żałuję, bo nie jestem pewna, czy chciałabym mieć sąsiadów, którzy trzymają na podwórku klatkę z ptakami.
Tumblr media
Pół biedy, gdyby te ptaki były żywe...
Aby nie pozostawiać Was w atmosferze zniesmaczenia, pokażę Wam jeszcze migawkę ze spaceru w okolicy Rathaus Steglitz. 
Tumblr media
Nawet moje wyluzowane niedziele nie są w stu procentach przepełnione tylko pozytywną energią. ;) Choć czasem los stawia mi na drodze niespodzianki w stylu klatki z wypchanymi ptakami, staram się skupiać na pozytywach. Dokładnie to samo polecam Wam. Inaczej byśmy zwariowali. :)))
7 notes · View notes
polkaobserwuje · 8 years
Text
Finał WOŚP 2017 w Berlinie, czyli dobro jest w nas!
14 stycznia 2017 roku odbył się w Berlinie finał WOŚP. Tegoroczne wydarzenie zaczęliśmy programem dla dzieci, który przygotowało Polskie Towarzystwo Szkolne Oświata Berlin. 
Tumblr media
Uczestnicy wykonali przepiękne prace plastyczne, które trafiły na licytację. Dochód z aukcji trafił oczywiście do puszek WOŚP.
Tumblr media
Odbyła się także licytacja gadżetów WOŚP - między innymi koszulek, kubków termicznych, poduszki, sticków USB, kalendarzy, zegarów czy płyt DVD z występów Voo Voo, Goorala i Mazowsza podczas Przystanku Woodstock. Licytowaliśmy także na przykład pierścionek od izraelskiej projektantki, dziecięcy rowerek, koszulę i podkoszulek od zespołu Berlin Warszawa Xpress.
Nie zabrakło atrakcji muzycznych. Na scenie wystąpili: Chór Robert-Jungk- Oberschule, Bünyamin Urbicht z gitarą, Szara Eminencja z Poznania, LuCash RMW, Quartet Blukowicz z Berlina. Gwiazdą wieczoru był zespół Berlin Warszawa Xpress, który wraz ze swym gościem Chriuanem wykonał utwór "Moja i Twoja Nadzieja" zespołu Hey. Artyści reprezentowali przeróżne gatunki muzyczne, więc każdy znalazł dla siebie coś miłego.
Na scenie wystąpiły też dzieci z Oświaty w etiudzie teatralnej "Dobro jest w nas".
Tumblr media
Mieliśmy także słodyczową loterię, podczas której do wygrania były między innymi vouchery, materiały plastyczne dla dzieci i książki.
Finał WOŚP został wsparty przez polonijne media. Reportaż o naszej akcji nagrała dziennikarka radia COSMO - Monika Sędzierska. Można go posłuchać tutaj.
Tumblr media
Zebraliśmy łącznie 3150 € oraz 305,48zł. 
Zapraszam do polubienia profilu berlińskiego sztabu WOŚP na Facebooku: https://www.facebook.com/wosp.berlin/
Miło jest mi dodać, że moja relacja ukazała się w miesięczniku Polonia Berlin, o tu. :)
SIEMA! 
Tumblr media
0 notes
polkaobserwuje · 8 years
Text
WOŚP Berlin już w ten weekend!
Uważam, że Jurek Owsiak to nasza duma narodowa. Od momentu przeprowadzki do Berlina działam w tutejszym sztabie WOŚP Berlin.
A jak zaczęło się całe zamieszanie z WOŚP? W styczniu 1993 roku zorganizowano w Polsce zbiórkę pieniędzy na sprzęt medyczny dla jednego oddziału kardiochirurgii dziecięcej. Podczas tego happeningu uzbierano tyle pieniędzy, że sprzęt medyczny trafił do wielu szpitali w całej Polsce. I tak od 24 lat! Nie ma w Polsce oddziału pediatrycznego bez choćby jednego sprzętu z charakterystycznym serduszkiem! Szefem WOŚP jest charyzmatyczny Jurek Owsiak - dziennikarz, witrażysta, muzyk, który zasłynął powitaniem 'SIEMA!'.
Zdjęcie pochodzi z zasobów media.wosp.org.pl/ a jego autorem jest Łukasz Widziszowski.
Do zobaczenia w Berlinie w sobotę!  KIEDY: 14.01.17 13:30-22:00 GDZIE: Reinickendorferstr. 55, 13347, Berlin Tutaj bliższe informacje o wydarzeniu: https://www.facebook.com/events/1058214394304674/
Tumblr media
0 notes
polkaobserwuje · 8 years
Text
WOŚP Berlin już za 7 dni!
Już tylko 1 tydzień pozostał do berlińskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Spotykamy się 14 stycznia 2017 roku w Haus der Jugend, przy Reinickendorfer Straße 55, 13347. Będzie program dla dzieci, będą licytacje, będą koncerty. SIEMA! ----- Just one week remains until the start of the Great Orchestra of Christmas Charity - WOŚP. Let's all meet on January 14th 2017 at Haus der Jugend (Reinickendorfer Straße 55, 13347). Concerts, auctions, and plenty of fun for the whole family await. See you there - or as we say it, SIEMA! ----- Es ist nur noch eine Woche bis zum Finale des Großen Orchesters der Weihnachtshilfe (WOŚP) geblieben. Es findet im Haus der Jugend in der Reinickendorfer Str. 55, 13347 Berlin statt. Wir haben ein Kinderprogramm, Konzerte und Versteigerungen für Euch vorbereitet. Liebe Grüße und SIEMA!
Tumblr media
0 notes
polkaobserwuje · 8 years
Text
Grudzień i styczeń #popolsku w Berlinie oraz okolicy
Jak wiele osób słusznie zauważyło, jestem mocno zaangażowana życie polskiej mniejszości w Berlinie. Uczestniczę, niejednokrotnie współtworzę, kulturalne wydarzenia dla berlińskiej Polonii.
Wśród młodych emigrantów (nazwę ich, na potrzeby tekstu, Bardzo Młodą Polonią) często pokutuje niechęć do wydarzeń typu “Dzień Polonii”, bo kojarzą oni takie spędy z “chlaniem piwa przez odzianych w ortaliony, przeklinających rodaków”. Z kolei starsza część Polonii boi się młodych polskich wydarzeń, bo “na pewno będą się one całkowicie odcinać od polskiej tradycji”.
Tyle o stereotypach. A teraz przyjrzyjmy się rzeczywistości. Mam zasadę, aby dobrze się bawić na każdej imprezie, do której dokładam swoje “trzy grosze”. Dążę więc do zachowania równowagi między swojskością i nowoczesnością każdego wydarzenia.
I owszem, podczas Dnia Polonii można *także* spotkać osoby, z którymi nie miałabym wspólnych tematów. Ale jest naprawdę bardzo wielu twórców i wystawców, z którymi chętnie wypiłabym niejedną lampkę wina (piwa nie piję.) Zarzuty o muzyczny repertuar jestem w stanie zrozumieć. Ale miejcie świadomość, że jest grupa osób (sama do niej należę), która rokrocznie podrzuca organizatorom namiary na ciekawe, polskie zespoły. Problem polega na tym, że takich głosów jest za mało. Bardzo Młoda Polonia odgradza się od inicjatyw Starszej Polonii, nie próbuje ich współtworzyć. Do tego niestety stawki koncertowe czołowych polskich pop-rockowych artystów są poza zasięgiem budżetu, jaki udaje się uzyskać na wydarzenie a prywatni sponsorzy jakoś się nie zgłaszają.
Zabrzmię teraz w tonie “dożyjesz mojego wieku, to zrozumiesz”. Ale to prawda. Zrozumienie sympatyzowania emigrantów z tradycyjnymi, osłuchanymi dźwiękami, przychodzi z czasem. Szczególnie jest to widoczne w krajach będących daleko od Polski, czyli rodziny, znanych z dzieciństwa smaków i dźwięków. Jeśli masz do znanych okolic 2 godziny drogi, to szansa, że zrozumiesz to tak szybko jest niewielka. Jeśli masz 20-parę lat, brak logistycznych utrudnień typu dzieci/zwierzęta, to łatwo jest podjechać sobie do Polski na “obiad u Mamy”. Jeśli wyjechałeś jako kosmopolityczny obywatel UE, to bez zainteresowania się historią najnowszą, nie zrozumiesz ilu mieszkających od ponad 30 lat w Berlinie Polaków, to uchodźcy polityczni, którzy nie mieli gdzie wracać.
Spotkajmy się pośrodku. Dajmy sobie szansę, działajmy razem. Droga Bardzo Młoda Polonio :) Wiesz, że na Dniu Polonii wystawiali się ludzie z dietą pudełkową? Albo, że na Polskim Jarmarku Świątecznym w Poczdamie można było w tamtym roku kupić na przykład świetne, naturalne kosmetyki i kule do kąpieli? Oprócz tradycyjnego bigosu, można było zjeść wiele pysznych i ciekawych potraw. Wiadomo, że najwięcej było smaków tradycyjnych, bo podaż, popyt, te sprawy. Wystawcy najchętniej sprzedają to, co chcą kupić uczestnicy wydarzeń. Bądź na wydarzeniach, wystawiaj się, zapraszaj ludzi ze swoich środowisk. Pokaż, że można inaczej, a jestem pewna, że wiele osób, które nie są Polakami i trafiły na takie wydarzenie przypadkowo, stworzy sobie dzięki Tobie bardziej nowoczesny obraz Polski. Występy sceniczne są coraz bardziej urozmaicone, tak aby każdy znalazł coś dla siebie. Masz pomysł na pozyskanie sponsora na przyjazd ciekawego, polskiego artysty? Świetnie, Twoja pomoc bardzo się przyda.
Droga Starsza Polonio :) Daj młodym szansę. Nie obrażaj się, że chcą zrobić coś inaczej, niż Ty robiłaś/robisz. Nie nazywaj ich hochsztaplerami. Sposoby dotarcia do młodych emigrantów są inne, niż te dobrze Tobie znane. Facebook to nie tylko grupy, ale strony, kampanie marketingowe, płatne reklamy. Internet to nie także Instargam, hasztagi, Twitter, Snapchat i tak dalej. Młodzi się na tym znają i wiedzą, jak przekazać informację inaczej, niż tylko e-mailem. Róbmy razem, twórzmy, działajmy wspólnie. Działalność w bardziej nowoczesny sposób nie wyklucza tej tradycyjnej. Młodzi nie mają takiej bazy kontaktów, jaką masz Ty. Nie znają w Berlinie tylu rodaków. Oni są na początku drogi, którą Ty już przeszłaś. Każda działalność przyciągnie inną grupę odbiorców, ale sumarycznie dowie się więcej osób, a o to chodzi w ostatecznym rozrachunku. :)
Tyle teorii, teraz praktyka. W grudniu wydarzy się dużo interesujących eventów z polskim akcentem. Czasem pokrywają się daty, innym razem mam zobowiązania zawodowe, więc nie dotrę na pewno na wszystkie, które uważam za wartościowe. Ale może Wy przeczytacie o ciekawym dla Was wydarzeniu, o którym jeszcze nie słyszeliście? :)  Jestem pewna, że na żadnym evencie nie zachwyci mnie każdy jego element, każde stoisko i każdy dźwięk, który usłyszę. Wybiorę dla siebie interesujące fragmenty.
Tumblr media
1. Sternenmarkt - Polnischer Weihnachtsmarkt kiedy: 2-4.12.2016 r. (piątek 16-20, sobota 11-20, niedziela 11-19) gdzie: Kutschstallhof, Am Neuen Markt, 14467 Poczdam (tu mapa) Czemu planuję tam być: Mam nadzieję kupić kilka niedostępnych na co dzień w Niemczech kosmetyków do kąpieli, zjeść rogale marcińskie i kupić kilka świątecznych drobiazgów dla niepolskojęzycznych znajomych. Dodatkowo będę w sobotę po południu na stanowisku Polskiego Towarzystwa Szkolnego "Oświata" Berlin, które nie tylko prowadzi zajęcia z języka polskiego, historii i geografii Polski, ale ma w ofercie również korepetycje dla dzieci, ułatwiające naukę po niemiecku.
Tumblr media
2. Slow Christmas:Mini Polish Christmas Market kiedy: 10.12.2016 r. (od godz. 12) - 11.12.2016 r. (do godz. 18) gdzie: sobota: Rauch und Groen Slow Fashion Berlin, Gärtnerstraße 3, 10245, Berlin (tu mapa), niedziela: OAK & ICE, Schönhauser Allee 52, 10437, Berlin (tu mapa) Czemu planuję tam być: Będzie to okazja do zapoznania się z twórczością wielu polskich artystów, którzy usłyszeli o wydarzeniach sygnowanych #PolishNewWave. To ciekawa odsłona polskich wydarzeń, której warto się, moim zdaniem, przyglądać. To tam trafiają najczęściej młodzi stażem emigranci, którzy mają kreatywne i nietuzinkowe pomysły na życie i pracę. Niedawno uczestniczyłam w innym wydarzeniu tej ekipy - Polish Brains Brunch. Poznałam osoby z przeróżnych środowisk zawodowych, głównie z branży IT. 
Tumblr media
3. Christmas Feast with Polish Twist Kimchi Pierogis vs Vegan Star (Obiady Czwartkowe) kiedy: 15.12.2016, godz. 19:30 gdzie: OAK & ICE, Schönhauser Allee 52, 10437, Berlin (tu mapa) Czemu planuję tam być: To kolejne spotkanie spod szyldu #PolishNewWave, czyli okazja do poznania kreatywnych, pełnych energii przedstawicieli (Bardzo) Młodej Polonii. Obiady Czwartkowe odbywają się już od wielu miesięcy. Na każdym z nich inny kucharz przygotowuje w nowatorski sposób polskie potrawy, łącząc tradycyjne smaki z akcentami z wielu zakątków świata. Nie wiem, czy coś będzie mi smakować, jeśli sama tego nie spróbuję. A nawet jeśli kucharz nie trafi w mój gust, to wymienię się kontaktami zawodowymi z multum ciekawych osób. 
4. Rock’n’rollowe kolędowanie kiedy: 10.12.2016 r., godz. 19:11 gdzie: Piwnica Nr 1, Drontheimerstr 36, 13359, Berlin (tu mapa) Czemu planuję tam być: Od prawie dwóch lat współtworzę to miejsce. Dzieją się tam magiczne rzeczy, a na pierwszym miejscu zawsze jest muzyka. Podczas koncertów regulacja głośności działa tylko w prawą stronę ;), ale można pogadać w holu prowadzącym do sali ze sceną. Można też pożyczyć lub przygarnąć książkę z naszej biblioteczki. Mam mocne postanowienie noworoczne wyposażyć ją bardziej - jeśli macie do wydania polskie książki, przynieście. A wracając do spotkania 10.12. Jak obyczaj każe stary… A na poważnie, to nikt nam rozkazywać nie będzie. My po prostu lubimy grać i śpiewać dla Was. Kolędy i pastorałki mają ładne teksty, religii w to nie mieszajmy, bo to indywidualna sprawa każdego z nas. 
Tumblr media
Jak doskonale widzicie na załączonym obrazku, przekrój wiekowy naszej piwnicznej ekipy jest interesujący. Świetnie zresztą odzwierciedla naszych stałych bywalców - są i młodzi i młodzi już tylko duchem. ;) Ostatnio mieliśmy w trakcie koncertu spontaniczne 25. urodziny naszego bywalca, którego partnerka weszła na scenę i zaśpiewała '100 lat'. Nie brakuje też późnowieczornych jam sessions, podczas których wielu naszych gości okazuje się być świetnymi muzykami. Wielu naszych starszych bywalców lubi dobrze sobie znane, osłuchane polskie melodie. Jednak piwniczne aranżacje wielokrotnie odbiegają od tych standardowych. Staramy się, aby jak najwięcej osób znalazło jakiś szczególnie przyjemny element spotkania. 
Dużo będzie działo się w grudniu, prawda? Jeśli sam chciałbyś zaangażować się w organizację wydarzenia tak, żebyś Ty dobrze się na nim bawił, to może zainteresuje Cię, moim zdaniem, najważniejszy event w styczniu 2017 r., czyli...
5. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Berlinie kiedy: 14.01.2016 r. gdzie: YCBS-Youth Connected By Sounds, Reinickendorfer Str. 55, 13347 Berlin, Germany (tu mapa)
Tumblr media
Czemu planuję tam być: Od kiedy tylko przyjechałam do Berlina, angażuję się w organizację tych wydarzeń. Bezpośrednio odpowiadam za program dla dzieci, ale w tym roku próbuję podziałać też coś z cateringiem, licytacjami, występami scenicznymi i nagłośnieniem tematu w mediach. Wszystkie ręce na pokład! Nie dostajemy pieniędzy na organizację wydarzenia, więc nie mamy z czego pokryć kosztów dojazdu i noclegu artystów. Jeśli masz pomysł na pozyskanie sponsora, który ściągnie do Berlina atrakcyjnego muzyka - pisz do mnie lub przyjdź na zebranie sztabu. Jeśli chcesz być partnerem i sprzedawać picie lub jedzenie w trakcie wydarzenia - jak wyżej. Jeśli masz jakąkolwiek chęć do pomocy, pomysł na promocję, czas na techniczne ogarnianie wydarzenia - skontaktuj się. Najbliższe zebranie sztabu organizacyjnego będzie 10 grudnia o godz. 13 w Pierogarni, przy Turinerstr. 21 13347 Berlin (tu mapa).
Tumblr media
A na sam koniec wydarzenie, które ma w sobie niewiele radosnej, świątecznej atmosfery, ale jest  warte odnotowania. Zawsze byłam w tej szczęśliwej sytuacji, że miałam gdzie mieszkać. Nie mam pojęcia, czy i jak poradziłabym sobie jako osoba bezdomna. Różnie układają się ludzkie losy i bardzo często mieszkanie "na ulicy" nie jest wyborem. Nie będę zagłębiać się w temat, bo zwyczajnie się na tym nie znam. Ale na logikę jestem w stanie wywnioskować jedno - kobietom jest ciężej. Oglądałam ostatnio reportaż Vice (niestety zapadł mi się pod ziemię i nie mogę go Wam pokazać), który uświadomił mi, że zachowanie higieny, kiedy masz bardzo utrudniony dostęp do łazienki i zakup środków higienicznych wyklucza zjedzenie ciepłego posiłku, graniczy z cudem. Nie namawiam do dawania bezdomnym gotówki, bo nie zawsze zostanie ona wykorzystana zgodnie z obietnicą. Ale trafiłam za to na ciekawą akcję:
6. Zbiórka środków higieny dla bezdomnych kobiet w Polsce kiedy: 23.11. - 7.12.2016 r. gdzie: Berlin - Friedrichshain - BOX 66, Sonntagstraße 9, 10245 (tu mapa), pn/czw godz. 9-18, wt/śr godz. 9-17, pt 9-15 - Mitte - QUADRAT SHOP, Gormanstrase 23, 10119 (tu mapa), pn-pt godz. 12-19, sob godz. 12-18 - Kreuzberg - B.Müller OHG, Kottbusser Damm 6, 10967, Vorderhaus, Hochparterre rechts (tu mapa), pn-pt godz. 8-17 (na drzwiach Bernhard Müller Nähmaschinen, trzeba powiedzieć, że dla Frau Kania) (tu mapa) - Hellersdorf - Karolina tel.017684869484 - Charlottenburg - Patrycja tel. 015214503735 - Spandau - Monika tel. 017680675105 - Dahlem - Fu Berlin, Garystr 55 w Café Tricky - Wedding - Pierogarnia, Turiner Straße 21, 13347 Berlin (tu mapa), wt-sb, godz. 16-22
Środki zostaną przekazane Fundacji Daj Herbatę, która wspiera osoby bezdomne na terenie Warszawy.
Jestem pełna podziwu dla osób, które przeczytały cały tekst. Rozpisałam się niemożebnie a i tak nie opisałam wszystkich grudniowych wydarzeń z polskim akcentem. Być może do zobaczenia z niektórymi z Was już niebawem. :) Chętnie porozmawiam, podyskutuję, wymienię spostrzeżenia.  
0 notes
polkaobserwuje · 8 years
Text
Wiecie co jest najgorsze w emigracji?
Ten tekst siedział w szufladzie 3 miesiące. Musiałam zebrać się na odwagę, żeby Wam go pokazać. Podsumowuje pewien etap w moim życiu. Tekst nie jest miły i wesoły, ale jest szczery. Rok temu wydarzyła się historia, która utwierdza mnie w przekonaniu, że nie mamy czasu dbać o naszych bliskich potem / jutro / jak tylko spadnie nam ważne zlecenie. Jest później, niż nam się wydaje. Wiecie co jest najgorsze w mieszkaniu na emigracji? Że jesteś daleko od bliskich. Polaków jest tu od cholery, więc nie będziesz tęsknić za językiem, kuchnią czy mentalnością. Da się tu tak zorganizować sobie czas, żeby czuć się jak wśród swoich. Tyle, że przyjaźnie powstają po latach i te początkowe relacje są mocno powierzchowne. Ale gdzieś tam są przecież ludzie, którym ufasz, do których tęsknisz. Kiedy spotykacie się raz na kilka tygodni / miesięcy, to jest to dla Ciebie takie małe święto. Odległość zwiększa tęsknotę, pewnie też tych ludzi trochę idealizuje, ale jak widujecie się tak nieczęsto, to chcesz pamiętać tylko o ich zaletach. Nieważne jak źle i samotnie tu jest, przecież oni tam są. Z biegiem czasu pewne relacje się wykruszają, a Ty stajesz się coraz bardziej zero-jedynkowy; albo masz do kogo wracać w odwiedziny albo nie. Tym bardziej wykrystalizowało mi się podejście "bliskich trzymam blisko". Wracając do mieszkania długo z dala od bliskich. Powierzchowne relacje są kuszące. Przecież wcale nie trzeba ich starać się przekształcić w przyjaźnie. Można kogoś poznać, spędzić z nim miło czas. Proste, prawda? Proste. Bliscy daleko, a przecież każdy dąży do bycia lubianym i szczęśliwym, choć przez chwilę. Przecież to naturalne. Mieszkając w zupełnie nowym miejscu, wszystko wokół powoli powszednieje - życie codziennie, obowiązki, praca. Nie zawsze jest kolorowo i według planu. Zmierzenie się z problemami, kiedy bliscy są daleko, jest trudne. Można zadzwonić, wygadać się, ale oni mimo wszystko są w innym świecie, w innych realiach. Do tego dochodzą sprawy niezawodowe - problemy zdrowotne, zawirowania w życiu prywatnym, w relacjach międzyludzkich. Przyjaciele wesprą dobrym słowem, ale nie pójdziesz z nimi na drinka, dziś wieczorem, albo nie przytulą, kiedy tego potrzebujesz. Dopóki nie wymyślą teleportacji, to niewiele się zmieni. Mieszkając na emigracji zaczęłam mocno klasyfikować znajomych. Mam tu szerokie grono znajomych; tak już mam, że mocno zapadam w pamięć, urodę mam nazwijmy to charakterystyczną, ale co ważniejsze - jasno wyrażam swoje zdanie. Wielokrotnie jestem na branżowym evencie tutaj, albo robię warsztaty w Polsce i podchodzą do mnie ludzie, pytają co słychać a ja nie mam pojęcia jak mają na imię. Wprost proporcjonalnie maleje grupa osób, które trzymam przy sobie. Odgrodziłam się od sytuacji niepewnych, bo na co dzień mam za dużo problemów na miejscu z ludźmi, którym mogę spojrzeć w oczy, żeby zapraszać do swojego świata ludzi, których nie jestem pewna. Zbudowałam sobie świat, który daje mi względne poczucie bezpieczeństwa. Czasem wraca do mnie przeszłość, szczególnie kiedy wydaje mi się, że już urwał się kontakt między mną a osobami, co do których nie jestem w stanie zdecydować się między 0 a 1 - obcy / bliski. I to mi wtedy rozpieprza konstrukcję mojego świata bardziej, niż bym chciała. Takie zawieszenie na poziomie 0,5 - między 0 a 1, jest często kroplą, która przelewa czarę. Potrafię w równej mierze wściekać się na niezdecydowane kobiety i mężczyzn. To nie ma aspektu damsko - męskiego, rozpieprza mnie brak zdecydowania człowieka; płeć niewiele ma tu wspólnego. Wracamy do punktu wyjścia - albo jestem istotna w czyimś świecie, albo nie. Nie umiem i nie chcę na pół gwizdka. ​To mi totalnie rozwala konstrukt.​ Powierzchowne relacje, nawet jeśli byłoby ich kilkadziesiąt, nie wypełnią tej luki po kimś ważnym. Bo ktoś ważny jest wciąż obok, nawet jeśli jest setki kilometrów stąd. Zapadamy innym w pamięć bardziej, niż czasem sami byśmy chcieli. I choćbyśmy udawali przed wszystkimi a przede wszystkim samym sobą - gdzieś z tyłu głowy zostaje świadomość, że wykorzystując innych dla własnej przyjemności, nosimy piętno ran, które im zadaliśmy.
0 notes