Tumgik
purpurowywzrok · 7 years
Text
“Coraz głębiej z każdym krokiem” (Autobiografia)
Witam! Na wstępie chciałem coś wyjaśnić. Po co spisałem tą historię? Dla zwrócenia na siebie uwagi? Otóż nie do końca. Zdecydowałem się kontynuować przetrwaną walkę z depresją. By mieć pewność, że tak się stanie udostępniam historię mojego życia. Ta historia jest dla mnie powodem do wstydu i moim największym żalem. Upubiczniając ją daje sobię powody do wstydu. jedynym  sposobem by owego wstydu się pozbyć będzie zamienić ją w przeszłość. Razem z ostatnią kropką tej prozy minie ostatnia sekunda starego mnie. Drugim powodem dlaczego ją upubliczniam jest to by pokazać ludzią jak łatwo kilka złych decyzji może zrujnować życie. Jeśli sam masz depresje, niech ta historia pokaże Ci, że nie jesteś sam/sama. Dopóki próbujesz zawsze jest szansa. Żeby przegrać musisz się poddać. 
_________ Witajcie. Nazywam się... no nie. Przecież nie mogę użyć swojego prawdziwego imienia. Chociaż w sumie to tylko imię, takie same jak wiele bez nazwiska. No dobra. Nazywam się Mateusz. Jestem chodzącym przykładem na to, że “emo phase” to czasami naprawdę nie phase. Mając 21 lat trzeba się postarać, żeby wciąż jarały Cię takie rzeczy. Kiedyś byłem naprawdę “grzecznym chłopcem”. Kiedy byłem mały mój ojciec był alkoholikiem. Później rzucił alkohol i papierosy i został abstynentem. To było ponad 15 lat temu i wciąż się przy tym trzyma. Będąc w podstawówce obiecałem mu, że nigdy nie wypije ani nie zapalę. Do szkoły swetry wybierała mi mama. Miałem mało znajomych, dobre oceny i niezdrowe upodobania. Lubiłem czarne charaktery. tatuaże, narkotyki, papierosy i ciemne ubrania. Uwielbiałem takie rzeczy. Głupi dzieciak.
Życie potoczyło mi się w dół kiedy skończyłem 16 lat. Rodzice wyjechali do anglii a ja pół roku mieszkałem z dziadkami, żeby skończyć gimnazjum. Zanim sam wyjechałem, piłem już alkohol, zresztą jak wiekszość nastolatków w tym wieku. Po przyjechaniu do anglii szybko zacząłem palić. Mój ojciec później mówił mi, że gdybym wtedy palił trawę to nie byłby zły, ale tych papierosów mi nie może wybaczyć. Ja sobie też nie. Będąc w nowym kraju bez znajomych, moglem zostawić przeszłość za sobą. Tak zrobiłem. 
Transformacje zacząłem powoli. Wypełniłem garderobe czarnymi ubraniami, skórzanymi kurtkami, płaszczami itp. Następnym planem był tatuaż. Musisz wiedzieć, że posiadanie tatuażu było moim marzeniem od dziecka. Można się więc było się po mnie spodziewać, że mój pierwszy tatuaż będzie pośpieszny i nie przemyślany. Dzień po 18 urodzinach pobieglem do salonu “voodoo”. Pokazałem tatuażyście swój wzór na pół przedramienia a on wycenił go na ponad 300 funtów. Dla osób które się na tym nie znają, jest to normalna cena. Trochę drogo, ale nie szalenie. Niestety dla mnie było za drogo. Szukając czegoś z małym budżetem trafiłem do malutkiego studia, gdzie gruby tatuażysta oszpecił mi rękę do końca życia (nie dokańczająć tatuażu a biorąc na raty blisko 200 funtów) czymś co przypominało cerate w kuchni mojej babci. 
No ale zanim to się stało poszedłem do Collegu. Skończyłem go pod kierunkiem Graphic Design po dwóch latach. Chciałem iść potem na uniwersytet pod kierunkiem Game Design, ale niestety by otrzymać dofinansowanie musiałem mieszkać w anglii 3 lata a mieszkałem dwa. Wtedy upadłem na dno. Rok przerwy (znany jako gap year) planowałem spędzić pracując, jednaj powiększającę się anxiety nie pozwalało mi pracować nigdzie dłużej niż dwa, góra trzy dni. Często mnie zwalniano, przez co często kłóciłem się z ojcem. Doszło nawet czasami między nami do walki na pięści co skończyło się sztucznymi zębami na dolnej szczęce ojca (Co mnie dziwi gdyż wcale nie jestem najsilniejszą osobą) do dzisiaj. Wściekły, rozpuszczony nastolatek uciekał z domu na kilka dni idąc do kolegów. Koledzy owi mieli dostęp do amfetaminy, narkotyku którego zawsze chciałem spróbować. Gdybym tylko spróbował to nie miałbym sobie tego za złe, ale na tym się nie skończyło. Spodobało mi się to na tyle, że następny rok spędziłem uzależniony, ćpając co tydzień. Wracając do tego teraz wspomnieniami, myślę, że to jeden z moich największych upadków, ale niestety nie ostatni. 
Rok przerwy się kończył, a ja na chwilę wziąłem się w garść. Rzuciłem amfetamine i przyznam szczderze, że bardzo byłem z tego dumny. Uniwersytet miał się zacząć lada chwila. Świeżo opuszczając dom rodziców, mając dofinansowanie na koncie i zamieszkując z trójką polskich przyjaciół i dwoma anglikami niestety pokazałem poraz kolejny jak nieodpowiedzialnym dzieckiem byłem. Przed rozpocząciem szkoly mieliśmy tydzień na pomieszkanie w nowym domu i przyzwyczajenie się. Prawie każdy z tych dni spedzając pijądz i imprezująć. Oraz dwa następnę, Wtedy pojawił się problem. Kiedy chciałem już wrócić na zajęcia, moje anxiety mi nie pozwalało. Przerażało mnie co sobie o mnie pomyślą, kiedy nagle wejdę mając dwa tygodnie spóźnienia. Czasami podchodziłem prawie pod same drzwi klasy tylko, żeby zaraz odwrócić się na pięcie i uciec. Jako dorosła osoba powienienem po prostu się przmóc i pójść, ale im więcej dni omijałem tym bardziej się bałem. 
Zanim mnie wyrzucono w Lutym 2017 roku, pojechałem na święta do rodziców. Poza rodzicami na obiedzie był jeszcze mój wujek (Brat mojego ojca). Mój wujek był książkowym przykładem określenia “czarna owca”. Nie lubił kontaktu z rodziną i rodzinnych imprez, często się upijał, słuchał metalu, był ironiczny i miał czarne poczucie humoru. Dodatkowo jak to powiedział mój ojciec, ja byłem “Cały wujek z charakteru”. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Widziałem sens w tym porównaniu. Pomimo tego, że byliśmy podobni nigdy nie zbliżyliśmy się z wujkiem. Wszystko zmieniło się w owe święta gdy zaczęliśmy rozmawiać o serialach i filmach popijając Jagermeistera. Rodzice poszli spać, a butelka szybko zrobiła się pusta. Wujek zapytał co robimy, a ja bez namysłu odparłem, że “idziemy po następną”. Ze wszystkich złych decyzji w tej historii, tej żałuję najbardziej. Otóż przed świętami wujek który zwykle był alkoholikiem bardzo zwolnił z piciem. Aż do tych świąt kiedy razem się upiliśmy. Następnę parę dni nie było z nim kontaktu, gdyż był wciąż pijany. Kilka dni później przyjechała policja mówiąc, że wujek jest w szpitalu.
Nie wiem czemu ani wchodzenie na ostry dyżur ani zobaczenie wujka z maszyną do oddychania wciśniętą do gardła nie dały mi jeszcze do zrozumienia co się dzięje... ale słowa pielęgniarki mówiącej “We don’t think he’s goning to make it thought the night” (Wydaje nam się, że nie przeżyje nocy) sprawiły, że moje kolana zgięły się a płuca sparaliżowały. Następne pare dni pamiętam jak jeden, krótki, zamazany film. Jazda do Liverpoolu do szpitala, siedzenie cały dzień i patrzenie się na powoli umierającego wujka i powrót do domu. Najgorsze było ciągłę tłumaczenie wszystkim, że nie przeżyje. W kółko, kilka razy dziennie. Dopiero po dwóch dniach ciagłego tłumaczenia zdali sobie sprawę, że tłumacz byłby lepszy niż ja. Trochę za późno. Część mnie już umarła. 
Czwartego stycznia pojechaliśmy tam ostatni raz. W nocy zaczął umierać. Wiedzieli, że nie przeżyje, ale kazali nam wyjść z sali gdyż będą go reanimować. Nienawidzę siebie do dzisiaj za to co wtedy pomyślałem, ale po kilku dniach prawie bez snu, patrząc na wujka który leżał tam przezemnie... ja byłem... szczęśliwy. Miałem już dość, byłem całkiem pusty i martwy. Ocieranie się tak blisko śmierci przez tyle dni sprawia, że znieczulasz się na nią, Po kilkunastu minutach pielęgniarka powiedziała, że doktor prosi nas o wejście na sale. Byłem pewien, że chce nam dać chwilę by się pożegnać. Tak bardzo się myliłem. 
Okazało się, że lekarz chcąc bronić własnego tyłka kazał nam przyjść, żebyśmy widzieli iż robi co może i nie mogli go pozwać. Gdy weszliśmy za płachtę zobaczyliśmy wujka półnagiego, z przykrytym tylko kroczem. Umoczony był we krwii i moczu. Byłem w takim szoku, że dopiero po ponad minucie poczułem jak mocno ojciec złapał mnie za rękę. Odciągnałem go stamtąd. Do dzisiaj myśląc o wujku nie jestem w stanie wyobrazić sobie jego żywej twarzy. W mojej głowie, przebłyskach i koszmarach powodowanych przez PTSD widzę tylko szpitalne łóżko, pękniętą czaszkę i kołdre czerwoną od krwii.
Niestety to wciąż nie był koniec koszmarnych dwóch tygodni. Po powrocie do domu musiałem słuchać rozmowy mojego ojca na czacie ze swoja siostrą. Nie wiem czy kiedykolwiek słyszałeś jak twój ojciec mówi swojej młodszej siostrzyczce, że ich najmłodszy brat nie żyję ale liczęm, że nigdy nie usłyszysz czegoś takiego. Kilka następnych nocy spędziłem bez snu. Gdy tylko na chwile zasypiałem ze zmęczenia widziałem wciąż szpitalane łóżko. Insomnia zmusiła mnie do nocy spędzoncyh na myśleniu. Szczególnie jedna rzecz dała mi bardzo do myslenia. Słowa mojego ojca “jesteś całkiem jak wujek”, ale tym razem nie mające na celu obrażenie mnie a komplement. Wtedy zdałem sobie sprawę... to prawda. jestem zupełnie jak wujek. Wujek który zginął na chodniku, w wieku 40 lat bez żony, bez dzieci i dzieląc mieszkanie na pół z kumplem.
Kiedy w końcu wróciłem na uniwersytet okazało się, że zostałem wyrzucony. Na domiar złego straciłem przez to ostatnie dofinansowanie, a rachunek za mieszkanie musiałem wciąż zapłacić. Wróciłem więc do domu i zacząłem tym razem pracować. Ten etap wydawał się dobry na początku ale szybko miałem go dość. Stałem się wtedy bowiem pusty. Kompletna znieczulica zabrała mi powody do zmartwień. Użyłem tego czasu na naprawe mojego pierwszego tatuażu oraz zrobienie drugiego. Tym razem u profesjonalisty w dobrym studiu. Po kilku miesiącach pracy nie mogłem już wytrzymać tej znieczulicy. Pragnąc poczuć cokolwiek zacząłem ciąć swoje nadgarski.
 Moja depresja stała się w tym momencie ciężka do zniesienia. Miewałem momenty w których płakałem prosząc o pomoc. Po pomoc sięgnąłem jednak dopiero gdy pojawiły się pierwsze myśli samobójcze. Depresja sprawiala, że czułem się jak najgorszy śmieć, dobijana poczuciem winy i ptsd, ale dopiero w tym momencie brałem pod uwage zabicie się. Przerażony umówiłem się ze specjalistą. Okazało się, że mam ciężkie anxiety oraz depresje. Dostałem tabletki na obie choroby i numer na terapie. Tabletki na anxiety zaczęły działać po jakiś 2 tygodniach, ale antydepresanty wydawały się nie robić nic. 
Moja depresja stawała się na tyle ciężka, że postanowiłem wziąć w pracy urlop. Pierwsze dwa dni urlopu dłużyły mi się niewiarygodnie. Stwierdziłem, że to był błąd brać wolne i brałem pod uwage powrót do pracy. Niestety drugiego dnia dostałem telefon, że wracać nie mam ani teraz ani po urlopie. I to był koniec. Zrobiłem wtedy coś czego się bałem. Poddałem się,
Nie zajęło to depresji długo, żeby całkowicie mnie pochłonąć. Dni spędzałem w łóżku patrząc pusto w ściane, na wieczór upijałem się. Kiedy alkohol nie pomagał z ciągłym poczuciem winy i chęcią zabicia się sięgnąłem po narkotyki. Amfetamina była tak samo bezużyteczna jak alkohol, a nawet gorzej bo zwiększała tylko to jak sobą gardzę. Jedynym plusem był fakt, iż następnego dni mój stan fizyczny był tak zły, że nie miałem siły myśleć o samobójstwie. 
W ten sposób minęło kilka dni, aż w końcu miałem dość użalania się nad sobą. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę obwiniać chorób mentalnych za całe zło w moim życiu, bo jedyną przyczyną są moje złe decyzje i nieodpowiedzialne zachowanie. Miałem dość udawania ciągle ofiary i chowania się za wymówkami. Dodatkowo zdałem sobie sprawę z tego, że dopóki się nie poddam to zawsze jest szansa odzyskać normalne życie. Dopiero kiedy się poddam będę pewny przegranej.
Niech moja historia będzie dla was przykładem jak niepozorne wybory mogą być przyczyną strasznych wydarzeń oraz, że jeżeli zmagasz się z depresją, anxiety, ptsd czy bpd to czujesz się samotny. Masz wrażenie pustki wkoło, ale to nie prawda. Nie jesteś z tym sam/sama. Jest nas wiele, każdę z nas toczy podobną walkę i ja wierzę, że uda nam się wygrać! 
2 notes · View notes
purpurowywzrok · 7 years
Text
Masz Depresje/Myśli samobójcze?
Jeżeli masz depresję oraz/lub myśli samobójcze to proszę poświęć chwilę, żeby przeczytać ten post. Nie martw się, nie jestem kolejna osobą która będzie ci pieprzyc, że wystarczy zmienić podejście i będzie lepiej; nie jestem też jedną z tych osób które Ci mówią, że nie masz prawa martwić się swoimi problemami bo "inni też mają problemy a jakoś sobie radzą"; Wiem, że na pewno znasz chociaż jedną z tych osób, albo kogoś podobnego.
Ja nie jestem żadnym z nich. Ja jestem taki jak ty. Od miesięcy walczę z depresją, oraz od lat z Anxiety. Nieraz już się poddałem, nieraz już krwawiłem z nadgarstków nie wiedząc co mam zrobić. Nie raz już leżałem całą noc jak pusta skorupa nie spać ani chwile. Słyszałem od ludzi, że jestem "pizda co sobie nie radzi z problemami i tyle". Słyszałem od mojego ojca, że jak chcę to mam się zabić. Ale wiesz co się stało? Zdałem sobie sprawę, że to nie dla nich wciąż walczę. To nie dla nich wciąż żyje chodź nie raz chciałem to zmienić, to nie dla nich staram się pokonać depresje. Robie to dla siebie by udowodnić sobie, że mogę. Robie to dla ciebie, robię to dla koleżanki która prawie się poddała i kolegi który nie wie gdzie szukać pomocy. Wiec jeśli jest ci ciężko, a nie masz dla kogo żyć i walczyć dalej. To żyj dla mnie. Dla mnie walcz i pokaż im ze się mylą, a ja zrobię to dla ciebie.
Oboje wiemy ze będzie ciężko wstać, ale gdy już się nam uda to nikt nas nigdy więcej nie powali.
Wiec zawsze jak myślisz żeby się poddać to pamiętaj o mnie. Żyj dla siebie, dla mnie i każdego kto razem z nami to przeżywa. Nie zostawiaj nas samych, bo bez ciebie to nie to samo.
KIEDYŚ BĘDZIE LEPIEJ
150 notes · View notes