#binarni
Explore tagged Tumblr posts
yellowmanula · 11 months ago
Text
Tumblr media
Wpadłam na cudzą myśl, w której badanie języka jest porównane do tworzenia asymetrycznego diagramu między systemem analogowym a cyfrowym. Podaruję sobie może wątki o pasmach słyszalnych dla ludzkiego ucha, systemie zapisu (binarny vs analogowy),konwersji, próbkowaniu, bo próbowałam to tu rozpisywać i jednak wyszedł za duży inside jak na fejsa. Ale ogólnie mówiąc, język jest ograniczony przez problem jeszcze sformułowany przez strukturalistów - czasu zapisu i odtwarzania, co uniemożliwia mu dostęp do abstrakcji.
Ta przedziwna filozofia deleuze'oguattariańska wyprowadziła metaforykę geodezyjną by pokazać, że materia języka nie jest ustrukturyzowana tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Jest pofałdowana, nierówno wyżłobiona, niekiedy cykliczna, czasami linearna, zrasta się sobą.
Przełóżmy to na system analogowy , który jest słyszalny dla ludzkiego ucha, lecz jest bardziej zbliżony do abstrakcji i niezautomatyzowany.
Próba jego konwersji na dużo dokładniejszą cyfrę skończy się utratą pewnych informacji dźwiękowych. Można więc spojrzeć na język jak na diagram, ze świadomością, że do prawdziwej abstrakcji mogą dostać się jedynie istoty, które nie mają zaprogramowanego ( w genach/w procesie produkcji) zużycia materiału.
9 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year ago
Text
25-03-2024
Co za maraton... serio...
Ech. W piątek zrobiłam tour do Poznania i z powrotem (Poznaniu, jesteś taki piękny! Nawet rozkopany!)
Byłam w chuuuuuj zmęczona.
Spotkałam się z przyjaciółką i kupiłam ważny materia do pracy, ale mimo wszystko jestem w chuj zmęczona. Podróż do Poznania jest przyjemniejsza i krótsza niż z centrum Wro na Psie Pole (tam jedziesz nawet 2h, a do Poznania ledwo 1:23h), jednak ten tłum, deszcz, gwar... zmęczenie po prostu.
Wróciłam do domu jakoś jeszcze tak, by mieć przestrzeń na odpoczynek - mój chłopak miał tego dnia wolne, więc... pokazał mi projekt nad którym spontanicznie zdecydował, że będzie pracował w dzień wolny. xD Pół dnia podobno hałasował sprzętem kaletniczym, ale wykonał boską rzecz!
Obydwoje byliśmy zmęczeni i mieliśmy iść spać...
Ale jeszcze obejrzeliśmy "tylko jeden odcinek" serialu na Netflixie. Nie no, serio jeden, ale zamiast się wyłączyć przy nim, zrelasować, odprężyć, to się uruchomiliśmy z rozkminą podczas oglądania, a po oglądaniu wsiąknęliśmy w internet, w rozmowy o interpretacji tego co przeczytaliśmy, a potem w rezultacie zadzwoniliśmy do mojej teściowej - fizyczki z wykształcenia - by nam rozwiała wszystkie wątpliwości xD Okazało się, że ona średnio interesowała się tą astrofizyką, więc kolejną godzinę kminiliśmy już w trójkę, z teściową na głośniku o co chodzi w astrofizyce. Padliśmy po tym wszyscy wykończeni i dotąd smsujemy wymieniając się artykułami. O co chodzi? O "problem trzech ciał". xD Myślałam, że to będzie fabularnie chodziło o problem z trzema trupami, ale nie! To problem trzech ciał w rozumieniu fizyki czy tam astrofizyki, takich jak w "O ruchach ciał niebieskich" xD. Mój chłopak oglądając serial widział rzeczy, których ja nie dostrzegałam - dla niego to budziło pytania, a jak wracaliśmy do tych scen to faktycznie weryfikowaliśmy, okazywało się, że on miał rację - a to coś niewyśrodkowane, a to coś jeszcze innego itp. To przykład na to, że aby uczestniczyć w kulturze TRZEBA mieć kod. Super. No i okazało się, że nauka potrafi opisać współdziałanie układu dwóch ciał (system binarny), ale pomimo licznych prób niestety zawodzi nas próba usystematyzowania układu trzech ciał. Ech. No i próbowaliśmy zrozumieć o co kaman (teraz, po drugim odcinku, widzę, że serial próbuje empirycznie POKAZAĆ widzom jak ta teoria wygląda, na czym polega, ale naprawdę piątkowe rozkminy to było dla mnie jak odkrywanie Ameryki na nowo - fascynujące!). Nadal próbujemy. Zmęczyliśmy się tym w piątek i posnęliśmy.
Potem miałam masę planów na sobotę, zrealizowałam jeden: byłam z koleżanką z roku na dniach otwartych ASP. Obmacałyśmy wszystko co się dało xD, wzięłyśmy udział w warsztatach artystycznych, wlazłyśmy gdzie tylko chciałyśmy. Najlepiej zorganizowane były pracownie renowacji - trochę wiem o renowacji (moim przyjaciele to renowatorzy, mojego BF cała rodzina to renowatorzy o różnych specjalizacjach), więc wydaje mi się, że w połączeniu z bardzo sympatycznymi dziewczynami z pracowni tym więcej z tych zajęć wyciągnęłyśmy.
Zachwyciła mnie - ale tak TOTALNIE zachwyciła mnie - pracownia pokazująca realizacje i osiągnięcia pracowni Nowych Mediów. W zasadzie obecnie realizuję z nazwy tożsamy kierunek, ale to czego się uczą na ASP to kurde, kosmos!!! Chociaż czy naprawdę się tego uczą? Czy to nie jest odstawienie szopki na dni otwarte? No nie wiem. Niemniej Pani, która nas oprowadzała fajnie zdefiniowała swoją pracownię "Zajmujemy się wszystkimi rodzajami projektowania, które trwają w czasie, jak muzyka, wizualizacje, film, światło". MEGA! Kwiaty podłączone do czegoś, czego nazwy nie pamiętam, a co jest też w bebechach naszych telefonów komórkowych - przy dotknięciu płatków kwiatów rozlega się dźwięk. Wow! Wizualizacje - te, które robi się na koncertach - z całą konsolą! Coś FANTASTYCZNEGO! OMG jak ja chcę to robić. Poza tym metody pracy! Malutka roślinka obstawiona dziesiątkami kamer, które robią jej zdjęcia na wielkim przybliżeniu - RUCH rośliny, światło w ruchu, coś FASCYNUJĄCEGO. Nagrywanie najróżniejszych, najczarowniejszych biologicznych obserwacji pod mikroskopem (!) i wykorzystywanie ich w wizualizacji na koncertach. Nasza pani przewodniczka - jak się okazało pracuje z tkaninami. Marzenie, bo my też z tkaninami obecnie pracujemy. OMG. To było fascynujące. Serio. Oglądałyśmy tkaniny pod mikroskopem (lniana koszula: na wcale nie największym przybliżeniu, z widoczną wyraźne siatką tkania, z rozpoznawalnością materiału "tak, to jest len" pod mikroskopem pozwalała na zaobserwowanie gołym okiem KOMÓREK włókien lnianych - jądro komórkowe itp - OMG ja tam schodziłam w spazmach z entuzjazmu). Oglądałyśmy pod mikroskopem - a potem od razu na rzutniku wielkości ekranu w sali kinowej - poliester, cekiny, najróżniejsze włókna. I oświetlałyśmy je różnym światłem, pod różnym kontem (jak leżały pod mikroskopem, tak). Potem na tej konsoli do wizualizacji koncertowych (podobno studenci jeżdżą na koncerty by robić wizualizacje zaliczeniowe dla różnych artystów) miksowałyśmy nagrania materiału z dźwiękiem. No właśnie, do tego dźwięk! OMG! Cudo. Grałam na urządzeniu (instrumencie), którego nazwy nie pamiętam, a które składa się z drewnianego pudła i dwóch wystających metalowych prętów. Nigdy wcześniej i prawdopodobnie już nigdy później nie czułam się tak bardzo czarodziejsko! Tego instrumentu się nie dotyka! Przybliża się jedynie dłonie do prętów, a urządzenie (podłączone do głośników) wydaje z siebie dźwięki jak z filmów SFi z ubiegłego stulecia. Odrealnione i przeszywające dźwięki, idealne na rejwa. Magia, magia, magia. Świat mikro, makro, dźwięki, światło, elektronika i wszystko po to by zaprojektować DOZNANIE ESTETYCZNE. OMG! TAK! Chcę to robić!
Jeżeli faktycznie tak te studia wyglądają i jeżeli będzie mnie na to stać, to może zrobię tam magisterkę. Może. Bo póki co potrzebuję dochodu.
Potem poszłyśmy obadać pracownie scenografii - w tym maszyny hafciarskie i dziewiarskie. Jaram się tym. No i właśnie po drodze się wyjebałam na chodnik, chodziłam po tym świecie projektantów mody z zakrwawioną chusteczką przytkniętą do brody... a po powrocie do nich właśnie wszystkie inne plany poszły się walić, bo zaczęło się wymiotowanie i zawroty głowy, a resztę dnia spędziłam na SORze, na tomografii itp.
Byłam tak zmęczone, że w niedzielę, gdy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem i jak się nazywam. Serio. I najlepsze, że właśnie o to zapytał mnie mój chłopak (wcześniej poinstruowany przez mojego lekarza - doktor zwolnił mnie do domu właśnie dlatego, że widział, że jestem w poczekalni z facetem i psem. Ech... Wdzięczna jestem na maksa. Zarówno mojemu upartemu chłopakowi i lekarzowi za to, że jednak nie trzymał mnie w szpitalu) - nie potrafiłam mu początkowo odpowiedzieć bo byłam tak zdezorientowana, a on zagroził, że w takim razie wstaje i zaczyna mnie pakować do szpitala - wtedy mi się przypomniało kim jestem i gdzie jestem xD
W niedzielę uczestniczyłam w zajęciach zdalnych. OMG, jak cudownie było. To znaczy tam, gdzie było cudownie, tam było cudownie. Ale o tym zaraz.
Najpierw mieliśmy zajęcia z czegoś co nazywa się dziwnie, a chodzi o projektowanie stron www i aplikacji. Bardzo temat mnie ciekawił. Okazało się, że mamy te zajęcia ze świetną babeczką, baaaaardzo fajnie tłumaczącą wszystko. Okazało się, że mamy nauczyć się programować. I jara mnie to!!! Ale to nie koniec! Będziemy się uczyć UI i UX i w końcu wiem o co w tym chodzi. W końcu ktoś to przedstawił zrozumiale i z jajem. MEGA się jaram. W dodatku okazało się, że prowadząca też ma ADHD więc sobie o tym pogadałyśmy. Dała nam (mi) olbrzymią ilość informacji, kierunków do pozyskiwania wiedzy. No cudowne to było. Zadania ćwiczeniowe były zajebiste. Babeczka odpowiadała na wszystkie pytania, była pomocna, dbała o to, abyśmy wiedzieli WSZYSTKO i by nikt nie bał się udzielania odpowiedzi. Już na ten moment wiem, że chcę się uczyć UX oraz CSS jak najwięcej, bo JARA MNIE TO!
A potem mieliśmy mieć zdalnie grafikę komputerową... Nie chce mi się znowu wkurwiać. Jedynie nakreślę - pani nie wiedziała jak prowadzić zajęcia zdalne. To były nasze pierwsze zajęcia z nią, a ona bez jakiegoś przywitania, bez nakreślenia jakie ma wymagania, z czego będziemy się uczyć, jaki jest zakres programowy - bez tego wszystkiego po CAŁEJ GODZINIE spóźnienia (ewidentnie miała problem z podłączeniem zajęć zdalnych, a potem, jak jej się włączał mikrofon i kamerka na momenty okazywało się, że jest w galerii handlowej - podobno, ja tego nie widziałam) napisała nam, żebyśmy narysowali coś, cokolwiek, w 30 minut i jej wysłali na maila prywatnego, bo musi sprawdzić jaki mamy zakres kompetencji i czego może nas nauczać. Napisała to po 1h, dzisiaj, chociaż od miesiąca wie, że ma z nami zajęcia, a na to właśnie przeznaczyła 4 z 16h zajęć jakie z nami ma prowadzić w tym semestrze.
No kurwa.
Ja za to płacę niemałe pieniądze - i nie tylko ja się wkurzyła, cała grupa złorzeczyła. Szlag wszystkich trafił. Ani info o tym z jakiego programu mamy korzystać, ani o rozdzielczości, ani w zasadzie NIC. Mamy iść rysować na drugim semestrze grafiki. Niektórzy ledwie 4 narzędzia w photoshopie opanowali. Zadałam jej pytania podstawowe: co rysować, jakie są wytyczne, co mamy wykazać, jakiego programu użyć, przypomniałam jej, że zakres dydaktyczny przez nas opanowany wysłałam jej mailem... Ale ona już wtedy się wyłączyła xD Hahaha - grupa pisała do mnie "ej, zadałaś najważniejsze pytania, ale bez sensu, ona cię nie słucha". Kurwa. Ludzie z grupy pisali i nagrywali głosówki "to kpina! I ja za to płacę!?". Nie wiedzieliśmy co i w czym rysować i tak bez tematu, bez jakiejś wskazówki po co i na co... więc zaproponowałam, abyśmy wysłali pakiet prac z poprzedniego semestru po prostu.
Pani wróciła chciała wiedzieć kto z nas pracuje jako grafik. Zgodnie z prawdą - nikt. Znowu ktoś powtórzył, że my początkujący jesteśmy, na I roku i chcemy się czegoś nauczyć. Na to ona, że nie ma od nas wszystkich maili, ale to nic, musimy szybko przejść do robienia plakatu i ulotki. Wszyscy w popłochu, bo JAKIEGO PLAKATU I ULOTKI!? A ona na to, że przed chwilą miała zajęcia z inną grupą i oni zdążyli zrobić plakat i ulotkę (i mówi nam to z pretensją, jakbyśmy byli z tą inną grupą, która wcześniej miała z nią ćwiczenia i która dostała jakieś wprowadzenie do tematu), ale my przez to, że mamy zajęcia zdalne (to był jej zarzut wobec nas - jakbyśmy sami te zajęcia zdalne zorganizowali jej na złość - szok, jak się jej słuchało) i były te problemy ze sprzętem nie wie czy zdążymy. I kontynuuje pośpieszanie nas w kwestii plakatu dając NA CHATCIE wytyczne typowo dotyczące składu poligraficznego (w sensie, że podała bardzo zaawansowane wytyczne i informacje do użycia, które akurat ja wiem jak odczytać, bo studiowałam już kierunek na którym musieliśmy przygotowywać projekty odpowiednio złożone, ale mam wątpliwości czy dla kogokolwiek z mojej grupy to co ona powiedziała brzmiało jak język polski, raczej jak totalny bełkot - nikt z nami nie przerabiał jeszcze na tych studiach takich kwestii jak ustawienie spadów, przestrzeń kolorystyczna itp - my ledwo raczkujemy). Przerwałam jej - wkurwiona już - mówiąc, że prosimy o jakieś wprowadzenie. Teraz mnie babka pogania, pospiesza, podaje zirytowana dane, które dla nas są czarną magią. Powiedziałam jej, że minęło już 1,5h z 4h dzisiejszych zajęć, że NAGLE dowiadujemy się o plakacie i ulotce, a jeszcze nie mieliśmy wprowadzenia, informacji o tym, jak zaliczyć semestr, jej wytycznych i oczekiwań wobec nas. Ponad to, to zadanie z narysowaniem czegokolwiek to jest coś co powinno było być przeprowadzone tyg temu - mailowo. Teraz my jesteśmy stratni i nie wiemy i nie możemy wiedzieć jakie zadania miała inną grupa przed nami, więc prosimy o wprowadzenie nas do dzisiejszych zajęć, o wyjaśnienie jak ustawić to, czego od nas oczekuje. O plakacie dowiedzieliśmy się sekundę temu, a my nie wiemy jak zrobić plakat! Na to babka płaczliwie mówi, że wiedzielibyśmy wszystko, gdybyśmy nie mieli zajęć zdalnych. xD
Wzdycha i uznaje "no dobrze, to proszę otworzyć programy. Dziś pracujemy w Photoshopie, jeżeli ktoś pracuje w innym programie to trudno, będzie stratny na zajęciach, ale pracę oceni." My w stuporze - mnie zatkało. Ale chat mojej grupy wybuchł od "KURWA CO?". Bo my nie mamy photoshopa xD i dotąd nie pracowaliśmy na photoshopie zdalnie tylko na darmowej photopea, bo uczyliśmy się absolutnie podstawowych narzędzi. xD Photoshopa mamy na uczelni i z tego co wiem, mamy też dostęp do wersji studenckich, ale do tego też jest jakaś procedura do logowania, której nie pamiętam, bo nie korzystaliśmy. xD Więc znowu się włączam, informuję Panią, że proszę o przypomnienie jak się logować do wersji studenckich. A ona zirytowana, że nie wie. I że jak to nie mamy photoshopa? A inne programy? No i szok. Ktoś z grupy wypalił, że - jeszcze raz - korzystaliśmy z darmowych programów, albo dostawaliśmy dostęp od prowadzących. Na to ona, że mamy w takim razie zainstalować sobie wersje próbne photoshopa xD A ja do niej, że luz, to już konkret, proszę o linka - a ona na wkurwie, że mamy sobie sami wygooglować. Ja już się wyłączyłam, bo miałam ochotę krzyczeć. A inna studentka w grupie spokojnie wyjaśniła, że wszyscy wykładowcy zawsze nam udostępniają linki z programem ze sprawdzonych źródeł, abyśmy nie zainstalowali niebezpiecznego oprogramowania i nas przeprowadzają przez etapy rejestracji i służą pomocą. Podała nam linki z łaski swojej, a tam to, co wiedziałam, że będzie - wersja próbna z obowiązkiem podania danych karty. No nie. Ja zapomnę zrezygnować, tak mam. No nie. Na chatcie studenckim w tym czasie kurwowanie leciało, "ja za to płacę!?" i tak dalej. Ludzie przerażeni, bo niektórzy już wykorzystali wersje próbne photoshopa i ta sytuacja ich po prostu naraża na dodatkowe koszta (a te studia kosztują niemało). Jak to ogarnialiśmy to było jakieś 2-3h tych zajęć xD. Niektórzy się zarejestrowali. Większość przestała się odzywać do Pani, która w nas widziała winę za niepowodzenie w tych zajęciach.
Jak zaproponowałam czy możemy uznać te zajęcia za niebyłe i odrobić je w innym terminie, bo to jednak jest nasz czas i my za to płacimy - uznała, że okay. Ale na żywo. I dodała głosem pełnym napięcia, że musi nam wyznać, że to jej trzecie zajęcia, jakie prowadzi na tej uczelni, ale jeszcze jej się nie przytrafiło, żeby studenci przyszli na zajęcia nieprzygotowani. xD Więc my jesteśmy winni! No to już się wyłączyłam. Wylogowałam się, bo niedojrzała babka jest, wszyscy są winni tylko nie ona - może przy zatrudnieniu i wdrażaniu czegoś nie kminiła, ktoś jej w coś nie wdrożył. To jest jej kwestia komunikacji z zarządem. My jesteśmy klientami, którym treści zakupionych wykładów i wiedzy nie dowiozła, przeciwnie, jeszcze w nas widziała wrogów od początku, obwiniała nas za swoją niekompetencję.
Zrobiłam prinscreeny całej tej rozmowy z nią (bo nim wykminiła jak włączać mikrofon to najpierw z nami pisała) i napiszemy jako grupa petycje do dziekana - bo jednak WSZYSCY chcemy się czegoś nauczyć do cholery!
No, miałam nie opisywać, a opisałam xD
Lol.
A potem były zajęcia z kreatywnego pisania z tym starczym panem, który wygląda jak Dumbledore z fajką - jejkujej, jaki ten pan jest cudowny! Mód dla duszy by go słuchać.
Znowu mi wstawił piątki i znowu nie wiem kiedy te zajęcia przeminęły. Świetny człowiek.
A dziś... wysyłka paczek, wybranie się do lekarza na kontrolę (boli mnie głowa okropecznie i cała lewa strona ciała, bardzo) i próba zorganizowana pracy na konkurs. Ech.
10 notes · View notes
legateamelia · 1 year ago
Text
Rozwiązałam zagadkę płci Dane'a.
Dane nie jest nie-binarny, Dane jest Ślązakiem
Tumblr media
11 notes · View notes
teatralna-kicia · 2 years ago
Text
Tumblr media
„Dobrze ułożony młodzieniec”
Teatr: Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Reżyseria: Wiktor Rubin
Zawsze kiedy widzę na afiszu obok siebie dwa nazwiska: Janiczak i Rubin, moja teatralna ekscytacja się intensyfikuje. Nie ma chyba innych teatralnych twórców, za spektaklami których przejeździłbym tyle kilometrów. Widziałem prawie wszystko, co udało się im pokazać na scenie przez te lata i nadal jak na szpilkach czekam na ich nowe projekty, bo ich teatr – tak żywy i wręcz zaborczo chwytający widza jako zakładnika – bardzo mocno mi odpowiada. Lubię być przyciśnięty do ściany przez problem spektaklu i w takiej sytuacji granicznej mogę w pełni poczuć, zrozumieć i zastanowić się, jak bardzo głęboko dany temat się we mnie wwierca, i jak bardzo może zakrzywić moją soczewkę postrzegania. Niestety, tego typu teatr przez swoją agresywność doznań często może okazać się też ślepakiem i sporym rozczarowaniem (na zawsze w moim sercu koszmarnie zła „Obywatelka Kane”). Ale, uwaga, nie tym razem, bo „Dobrze ułożony młodzieniec” trafia mocno, momentami bardzo celnie, ale wyszedłem z teatru również odrobinkę rozczarowany albo nawet rozjuszony.
Ale to na spokojnie, standardowo po kolei.
Swój najnowszy tekst Jolanta Janiczak oparła na historii łodzianina Eugeniusza Steinbarta, o którym zrobiło się głośno w okolicach 1938 roku dzięki nagłówkom gazet, które ogłaszały w ramach sensacji proces młodej kobiety Eugenii, która wyglądała jak mężczyzna i podawała się za niego. Janiczak na kanwie biografii Steinbarta daje przestrzeń do opowiedzenia historii wykluczenia i próby niewpisywania się w binarny świat jasno określonych opcji. I co istotne w moim odczuciu, nie mówimy tutaj tylko o kwestii transseksualności, ale wydaje mi się, że także w szerszym kontekście o niepoczuwaniu się do tego, jakie ma się obywatelstwo, czy też jakiej jest się narodowości. Dzieje się to dzięki podkreśleniu w czasie spektaklu informacji, że przecież Steinbart to żydowskie nazwisko, tylko po to, żeby za kilka scen powiedzieć, że Steinbart to nazwisko niemieckie. Wiele razy przewija się ten kontekst braku przynależności historycznej, narodowościowej i płciowej, dając szerokie pole do głośnego mówienia o tym, kim się naprawdę jest, a nie kim się zostało mianowanym przez urodzenie.
Na poziomie fabularnym obserwujemy nie tylko całe życie Steinbarta oraz to z jakimi trudnościami musiał się mierzyć, ale też jak wiele miał szczęścia, znajdując kochającą żonę i zakładając z nią rodzinę. Istotnym momentem jest także jego próba samobójcza, kiedy skacze z okna i mówi, że to była chwila, gdy Eugenia umarła. Ta kwestia bierze nas z zaskoczenia i ściska w najgłębszym miejscu trzewi wręcz żelaznym chwytem.
Bardzo ciekawie napisaną postacią jest matka Czesławy Zaleśnej, czyli teściowa Eugeniusza. Jest postacią niesamowicie skomplikowaną, rozerwaną między miłością do swojej córki i do jej szczęścia, a miłością do ojczyzny i języka, a Eugeniusz poniekąd stanowi odwrotność wszelkich wyznawanych przez kobietę wartości. Jak pisze sama Janiczak w swoim dramacie: „zdrajca płci, kolaborant, zdrajca roli, zdrajca przeznaczenia, margines historii”.
Janiczak i Rubin jak zwykle kreują przestrzeń spektaklu w sposób poszarpany- przechodzimy płynnie między istotnymi wydarzeniami biograficznymi, ale też zderzamy się z pewnymi wyłomami czasoprzestrzennymi, które niejako dają nam wskazówki na temat tego, jak problematyka poruszana w spektaklu będzie postrzegana w przeciągu następnego wieku lub dwóch. Taki wgląd w przyszłość możemy mieć dzięki zmarłemu bratu Eugeniusza (którego brawurowo gra Maciej Kobiela). Brat przemyka przez sceny, naświetlając to, że niby jest nadzieja, ale tak naprawdę niewiele może się zmienić i najwięcej zależy od nas samych.
W moim odczuciu na ogromną uwagę i brawa zasługuje część tekstu, która opisuje okres życia głównego bohatera w okupowanym przez Niemców Litzmannstadt. Bardzo wstrząsająca i bolesna, dotykająca w sam środek serduszka. Możemy obserwować, jak Steinbart dla dobra swojej rodziny zaczyna kolaborować z Niemcami, ale jednocześnie zdradza swoją teściową, co powoduje, że traci ona życie. Tutaj właśnie możemy odczuć podbite do granic wytrzymałości rozerwanie między byciem sobą a byciem tym, kim musimy być, aby jakoś przeżyć kolejny dzień.
Poza tym całym ładunkiem emocjonalnym, niesamowicie ucieszył mnie fakt, że mogłem znów zobaczyć Paulinę Walendziak na scenie. Bardzo lubię podziwiać, jak wielki talent w niej drzemie i jak kolejny raz dowozi pełną wywrotkę emocji w roli żony Eugeniusza. Jest delikatna, ale też zdecydowana, widać w niej miłość i determinację, żeby żyć tak, jak chce i z kim chce. Wspaniale jest obserwować, jak Walendziak się rozwija i jakie poziomy wirtuozerii osiąga. Pamiętam jej pierwszy występ, jaki widziałem w „Monumencie” Jagody Szelc, gdzie chwyciła mnie za gardło i zapisała się na długo w pamięci; pamiętam równie doskonale, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją na scenie, na żywo, we „Wszyscy jesteśmy dziwni”, gdzie brylowała i błyszczała, cały czas grając pierwsze skrzypce (nawet jeśli w danej scenie była tylko tłem). Tak samo w „Dobrze ułożonym młodzieńcu” chwyta nas za gardło i nie puszcza przez cały spektakl.
Może więc teraz zaświtać Wam w głowie myśl, skąd wzięło się we mnie wcześniej wspomniane rozczarowanie, skoro piszę o „Dobrze ułożonym młodzieńcu” w samych superlatywach. Niestety, czułem się odrobinę oszukany, bo liczyłem na jakiś rozwój postaci- na przedstawienie procesu uświadamiania sobie przez Eugenię, że jednak jest Eugeniuszem. Tego w tym spektaklu nie dostałem, zostałem postawiony przed faktem dokonanym. Potem, wracając do domu tramwajem, spacyfikowałem się w trakcie przemyśliwania sobie tego wątku, że może to jest celowy zabieg Joli Janiczak i może celowo nie widzimy tu tego momentu przełomowego, bo tak naprawdę Eugenia nigdy nie istniała, bo przecież tak naprawdę zawsze była Eugeniuszem. Mam nadzieję, że o to dokładnie chodziło, bo jako wieloletni fan tekstów Janiczak nie mógłbym jej wybaczyć zwyczajnego lenistwa w pisaniu. Drugą kwestią, z której to rozczarowanie wynikało, był fakt, że w dużej mierze widziałem już to wszystko w innych spektaklach Wiktora Rubina. W trakcie „Dobrze ułożonego młodzieńca” miałem mocne flashbacki ze „Sprawy Gorgonowej” tegoż duetu (miss you, Gorgonowa gurl, bo to był tak dobry spektakl, że o rety). Oglądając z kolei w 2021 roku „Obywatelkę Kane”, miałem odrobinę poczucie, że formuła teatru mojego ulubionego duetu powoli może się wyczerpywać, ale na etapie „Dobrze ułożonego młodzieńca” czuję już dobitnie, że przydałby się jakiś powiew świeżości, bo wszystko to jest już takie troszkę zleżane i wielokrotnie wykorzystywane (szanuję za konsekwencję w działaniu, ale czasem warto jest przewietrzyć sobie głowę i popatrzeć na swój teatr z odrobinę innej perspektywy). Czy te mankamenty ujmują czegoś „Dobrze ułożonemu młodzieńcowi”?  W żadnym wypadku, bo to tylko moje prywatne narzekania i osoby, które nie miały przyjemności obejrzeć całego Rubin Cinematic Universe, nie odczują zapewne tego tak mocno.
Dochodząc więc do konkluzji, warto też zadać sobie pytanie: czy młodzieniec jest dobrze ułożony? Odpowiedź nie jest na tyle prosta, jak by się mogło wydawać. Młodzieniec jest ułożony tak, jak chce i jak czuje, że chce być ułożony. I nie ma to znaczenia, czy nam się to podoba, czy nie. Jemu ma się to podobać. A najwyraźniej się podoba.
3 notes · View notes
linuxiarzepl · 3 months ago
Text
ReactOS 0.4.15
Została wydana nowa wersja ReactOS 0.4.15. ReactOS to otwartoźródłowy system operacyjny, który wg zamierzeń ma być binarnie kompatybilny z aplikacjami i sterownikami stworzonymi dla MS Windows NT 5.x. https://linuxiarze.pl/reactos-0-4-15/
Tumblr media
0 notes
masterkirby · 4 months ago
Text
wrócić next time
że nie rozumiem, w którym momencie to się stało sytuacją konfliktową i "do brania stron"
że wsm chcę się odnieść do tego, co myślę o ich skupieniu na "appearances" i "czy zostanę znielubiona"---że to brzmi jak internalized objectification i wsm nie rozumiem, czemu to przyjęliśmy na grupie jako given zamiast zakwestionować prośbę o "wyrażenie, czego o nich myślimy"
że jeśli to ma być grupa wsparcia, to już wiem w końcu, że nie po to przyszłm; tylko po przepracowywanie mechanizmów w kontrolowanych warunkach
sytuacja w skrócie:
pojawiło się pytanie, czy grupa bd ok z poruszaniem tematu seksu i pornografii, na co ja, że ok, tylko chcę dać znać, że jest jedna rzecz, która mnie triggeruje w tych tematach, mianowicie, że się mówi bardzo binarnie o płci i zakłada jakieś rzeczy typu "mężczyżni to ...", "kobiety to..." i że mnie to zwyczajnie boli, bo mnie wyklucza z przestrzeni na experience; odniosłm się do dwóch komentarzy na grupie, które były w tym stylu i to chyba doprowadziło do późniejszych łez jednej z uczestniczek, która wzięła to do siebie jako atak na "face", na jej "appearances" właśnie, bo się tłumaczyć zaczęła, że 1) zawsze broni w życiu "inności tego typu", 2) wychowywała się w domu pełnym mężczyzn i ma prawo do takich poglądów (binarnych) na świat; swoją drogą znowu mnie skrzywdziła mówiąc, że są różnice hormonów, na co trudno było nie przewróćić oczami;
ale łzy się wsm pojawiły dopiero po tym jak kolega się odezwał po czasie, że to co powiedziałm bardzo jest też czymś w jego życiu i nie widzi swoje experiences jako masculine i że go wkurwia świat, w którym się próbuje wciskać w takie ramy
no, i na pomoc "łez" się rzuciła koleżanka, mówiąca, że czuje, że musi stanąć "po jej stronie"---kiedy z mojego i kolegi bólu zrobiły się strony?
typowe "all lives matter" behavior imo
0 notes
astrolognevenkablazik · 1 year ago
Text
Asteroid Typhon (Tifon)
Astronomija : 42355 Tifon (/ˈtaɪfɒn/; privremena oznaka 2002 CR46) je rasuti disk objekat koji je otkriven 5 Februara 2002 godine, programom NEAT. Ima 162±7 km u prečniku, a ime je dobio po Tifonu, čudovištu u grčkoj mitologiji. Tifon je prvi poznati binarni kentaur, koji koristi proširenu definiciju kentaura kao objekta na nerezonantnoj (nestabilnoj) orbiti sa perihelom unutar orbite…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
judlenudle · 1 year ago
Text
Mam jedną pierdoloną schizofrenię
Zaburzenia emocjonalne, proszę puść to na antenie
Powiem Ci, że to fakt, powiesz mi, że to obciach
Pierdolę Cię i tak rozejdziesz się po łokciach
Bo ja jestem Bogiem, uświadom to sobie
Słyszysz słowa od których włos jeży się na głowie
O rany rany, jestem niepokonany
H, I, P, H, O, P - bez reszty oddany
Przejebany, potencjał niewyczerpany
Chyba w DNA on był mi dany
Czekaj Fokus, Rah jeszcze oszaleją wszystkie pizdy
Gdy poznają mój urok osobisty
Duszę artysty, to jaki jestem skromny
I bystry i szczery do bólu, że aż przezroczysty
I wiesz co mnie boli? Że w głowach się pierdoli
Zakłócony pokój ludziom dobrej woli
Jestem Bogiem
Uświadom to sobie, sobie
Ty też jesteś Bogiem
Tylko wyobraź to sobie, sobie
W pełni poczytalny za czyny swe odpowiedzialny
Jak Ty nieprzemakalny, pędzi tu jak halny
Wyprzedza świat realny, nawiedza wirtualny
System binarny, materiał łatwopalny
Da przepływ momentalny, energii cios werbalny
Kandydat potencjalny na występ teatralny
Doznaje szoku w 2000 roku za to spalmy
Pora na elaborat eksperymentalny
W sposób niekonwencjonalny głoszę treści, słuchaj proszę
Trafiam Cię w punkt centralny, wiedz że niepewności spłoszę
Nastroszę się, gniew boski jest nieobliczalny
Unoszę Cię, bo z góry widok kapitalny
I idealny obraz jak krajobraz tropikalny
Monstrualny krach
Rah nieprzewidywalny
Jestem Bogiem
Uświadom to sobie, sobie
Ty też jesteś Bogiem
Tylko wyobraź to sobie, sobie
Widzę, widzę, widzę więcej wiem więcej, tak to jest mniej więcej
Uczę się sztuki życia - Hip hop to mój sensei
I rzucam tym, a to jak kauczuk
Czysta technika, żadnego fałszu
Niuanse, sensacyjne seanse
W bezsensie sens jest jedynym awansem
Balansem w naturze, równowagi korekta
Unoszę się ponad to na specjalnych efektach
Cel, S, M, O, K na kartki biel
A, N, B, L, O, K, E, J, B, L
Le-le-lekko jak hel napełniam trwogą
I zapewniam jak wrogom kontakt z podłogą
Twą dozgonną chęć dorównania swym bogom
Ogrom PFK podąża swą drogą
Przysięgam na ogon, uwierzysz w co zechcę
A poczujesz jeszcze od tych lepsze dreszcze
Jestem Bogiem
Uświadom to sobie, sobie
Ty też jesteś Bogiem
Tylko wyobraź to sobie, sobie
Ooo
Widzę, że Pan się ładnie przedstawił przed nam tu
W tej chwili słuchaczom, przed milionami słuchaczy
1 note · View note
permanentna · 5 years ago
Photo
Tumblr media
programuj zanim oni zaprogramują ciebie
29 notes · View notes
ferdydurke-moved · 5 years ago
Text
Tumblr media Tumblr media
5 notes · View notes
lynx-paw · 5 years ago
Text
matura quaking
i learned that Ancient Babylonians did math in base 60 instead of base 10. That’s why we have 60 seconds in a minute and 360 degrees in a circle (x)
Tumblr media
3K notes · View notes
iamlucifersangel · 3 years ago
Text
My all time favorite.
6 notes · View notes
astrolognevenkablazik · 1 year ago
Text
Asteroid Mors-Sumnus
Mors-Sumnus (ranije nazvan 2007 TI430 sa MPC-brojem 341520) je binarni Plutino, koji su 14. oktobra 2007. otkrili Scott S. Sheppard i Chadvick A. Trujillo i nazvan po dvoje dece rimske boginje noći Nik (grčki: ); Mors (grčki: Thanatos), bog smrti i Somnus (grčki: Hipnos), bog sna. Mors-Somnusov binarni sistem ima prečnik možda 175,2 km prema poslednjim proračunima. Oba objekta čija se procena…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
baby-chubby-bear · 3 years ago
Text
Jevil (and Spamton ig) doodles <3
Tumblr media Tumblr media
Warning for video: spin (could be considered as flashy)
Apparently the way i draw Jevil is very 'skrunkly'-like, at least thats what my friend said...
Said friend (+my sibling) also 'recently' (in the last year or so) made a tumblr account so now im scared they will find mine :/ my friend in particular bc they like utdr so like....... nico if u see my posts/account, no u didnt
Anyways i saw a lot of ppl doing pronouns headcanons for the deltarune characters and like i just wanted to say that imo Jevil is definitively He/They in the "u dont know them so how can u know" way and Spamton is He/Him in the [Non-Binarny] way (so like theyre both like me ahah help) and im always right so now its canon (/j)
Also Jevil & Spamton are def besties yall cant even fight me im so right
Ok ill go back to not posting for weeks now bye bye
16 notes · View notes
infiniteoreos · 3 years ago
Text
amab none binarny mfs deserve cookie 🍪
8 notes · View notes
boobliker42069 · 3 years ago
Text
gender collage because im crazy and insnae and none binarny
Tumblr media
9 notes · View notes