Tumgik
#definicja strachu
stsia24 · 22 days
Text
Zależność ? - frustracja
Pragnę być blisko ale droga prowadzi naokoło
To jak błędne koło
Unikam cię jak ognia gdy tylko się zbliżysz
Dreszcze na ciele
Pokaż uczucia a ja stąd ucieknę
Zostaw mnie! nic z tego nie będzie
Kwestia czasu - definicja strachu
Bliskość przeraża a tak mocno jej pragnę
To znikam to jestem to taki dysonans
Gdy zbliżysz się do mnie to stworzę performance
Skończę to szybko nie ważne że boli
Chcę być przeszczęśliwa lecz boję się zmroku
Daj mi przestani a oddam ci serce
Zachowuj spokój pokaże ci więcej
Daj mi przestrzeni i zostane tu z tobą
Zrozum mnie proszę i tylko nie odchodź
Pozwól być sobą, pokaże ci morze
Odsłoń zasłonę spektakl nie pomoże
Jak tylko zostaniesz otworzę ci drogę
Zobaczysz me ciało duszę i ogień
Nie lej tam benzynę bo razem z nią spłoniesz
0 notes
marcinpolkowski · 1 year
Text
"Sukces to nie koniec; porażka to nie zguba. To odwaga, by kontynuować, jest najważniejsza."
Tumblr media
Cześć, przyjaciele! 🙌 Dziś chciałbym podzielić się z Wami mądrością, która odmieniła moje życie i sposób, w jaki podchodzę do sukcesu i porażki. Przypomnijmy sobie słowa Winstona Churchilla: "Sukces to nie koniec; porażka to nie zguba. To odwaga, by kontynuować, jest najważniejsza." 🌟
Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest, że ludzie osiągają sukces? 🤔 Czy to magia, czy może geny? A może mają po prostu lepszy pasek zdolności? 😜 Otóż, niespodzianka: kluczem do sukcesu jest... dramatyczna pauza 💥 ODWAGA! 💪
Jeśli się boisz porażki, to ja mam dla Ciebie dobrą wiadomość - wszyscy się boimy! 😉 To, co naprawdę się liczy, to odwaga, by spróbować raz jeszcze, gdy nie uda się za pierwszym razem. To właśnie odwaga sprawia, że przeciętni stają się wybitni! ✨
Więc bądź jak Winston Churchill – walcz, przegrywaj, śmiej się z porażek i kontynuuj z podniesioną głową! 💯 Pamiętaj, że nie ma jednej, ostatecznej bitwy, której wygranie przyniesie Ci sukces, ani jednej porażki, która zakończy Twoją drogę do niego. 🛣️
No to co, gotowi do działania? 🚀 Zanim wyruszycie, podzielcie się swoją myślą: Jaka jest WASZA definicja sukcesu i co zrobiliście ostatnio, mimo strachu? 😎💪 Czekam na Wasze odpowiedzi! #odwaga #sukces #porażka #WinstonChurchill #motywacja
0 notes
Link
Tumblr media
1 note · View note
klubidzpanstad · 4 years
Text
Sekta Chojeckiego oczami byłych członków
Tumblr media Tumblr media
Przyjrzyjmy się sekcie Pawła Chojeckiego z innej strony a mianowicie oczami jej byłych członków,  sympatyków i współpracowników. Zobaczymy jak widzą ją oni z perspektywy osób, które brały udział w ich działalności, oraz z perspektywy czasu już po odejściu z tej toksycznej organizacji. Będzie to więc dość szczegółowe omówienie kilku audycji, które dotyczyły Kościoła Nowego Przymierza, które są nie tylko potwierdzeniem stawianych przeze mnie i wiele innych osób tez, ale także świetnym uzupełnieniem historii działalności sekty.
Większość byłych członków sekty Kościół Nowego Przymierza, po odejściu z niej zajęła się swoim życiem nie powracając już do czasów, gdy tkwili w tej grupie, ani nie wypowiadając  się na jej temat. Zdarzało się, że ci, którzy zdecydowali się zabrać głos na ich temat byli przez nich publicznie oczerniani, innych wymazywano całkowicie ze świadomości reszty grupy, tak jakby nigdy ich tam nie było.
Jednym z tych, którzy zdecydowali się powiedzieć coś więcej o panującej wewnątrz organizacji atmosferze jest Michał Szczukiewicz, były prowadzący programy Idź Pod Prąd, który po odejściu założył własny kanał na You Tube i kilka audycji poświęcił właśnie KNP / IPP, zachęcając tym kilka kolejnych osób do wypowiedzenia się na ten temat.
Pierwsze z audycji, które poświęcił swoim byłym "braciom w Chrystusie" były czymś w rodzaju opisu charakterystyki sekt na podstawie, dotyczącej tematu, literatury i odniesienie tych cech w stosunku do KNP. Wyliczając cechy charakterystyczne dla sekt, często wtrącał w nich zapytania kierowane w stronę byłych członków sekty Chojeckiego w stylu: "Mówi wam to coś?" czy "
Opisuje on więc sektę Chojeckiego jako destrukcyjną grupę, izolującą się od świata zewnętrznego posiadającą własny system wartości i zachowań a także opartą na kulcie jednostki. "Niektórym coś już może świta, nie?" - pyta retorycznie po wskazaniu tych cech.
Korzystając z definicji sekty, mówi on o działalności agitacyjnej polegającej na psychomanipulacji, posługiwaniu się podstępem lub zamierzonym oszustwem w celu psychicznego zniewolenia upatrzonej ofiary, co stanowi bezpośrednie zagrożenie dla jej wolności i zdrowia psychicznego. W tym miejscu mówi także o manipulowaniu ludźmi zakompleksionymi, chorobliwie ambitnymi lub idealistami. Przeglądając dziesiątki nagrań z tzw. świadectwami wiary członków sekty Chojeckiego oraz znając z ekranów ekipę IPP, znajdziemy wśród nich osoby reprezentujące każdą z tych grup.
Szczukiewicz mówi, że to właśnie ludzie nie posiadający mocno ugruntowanego systemu wartości najczęściej szukają Jezusa, przez co podatne są na możliwość wciągnięcia ich do sekty, która ich zachwyt, nowo odkrytymi, wartościami chrześcijańskimi może bardzo łatwo ukierunkować, a następnie dodaje, że "tutaj,  jak się okazuje, takie rzeczy często mają miejsce".
Idąc dalej mówi on,  że w dzisiejszych czasach, ktoś, kto chce wpłynąć na sposób myślenia dużej grupy społecznej nie musi uciekać się do stosowania represji czy przemocy. A wspomnieć tu należy, że u wielu osób postrzeganie sekty wciąż związane jest z wyobrażeniami, nazwijmy je, filmowymi, w której grupa religijnych fanatyków stosuje terror fizyczny uniemożliwiający wątpiącym adeptom odejście od niej. W ten sposób sam Chojecki próbował przekonywać widzów, że jego organizacja nie jest sektą. Szczukiewicz kontynuuje tę myśl, mówiąc, że dziś manipulator może osiągnąć swój cel przy pełnej aprobacie a także wsparciu finansowym osób, które chce zniewolić, a by zakończyć ją znów pytaniem: "Coś wam świta?"
Trzeci raz to samo pytanie zadaje mówiąc o "bezbożnych liderach budujących swoje prywatne królestwa, które mają działać na ich własnych zasadach". W tym miejscu przechodzi do odczytania definicji, która mówi o zdrowych kościołach, w których budowana jest więź zamiast systemu kontroli oraz nietykalnych elit. W sekcie Chojeckiego, o czym wielokrotnie mówili jej członkowie a nawet sam lider, ten drugi czynnik jest szczególnie pielęgnowany. Mamy do czynienia z donosicielstwem, wzajemną kontrolą członków i sympatyków, inwigilacją wpływającą także na intymne sfery życia wyznawców, oraz "elitą" w postaci rodziny Chojeckich i najbliższego kręgu współpracowników, pełniących także role wewnątrzorganizacyjnego "aparatu bezpieczeństwa". Taki charakter sekty Chojeckiego potwierdza Szczukiewicz po raz czwarty zadając, wzmiankowane wyżej, retoryczne pytanie.
Były prezenter IPP, z sugestywnym uśmiechem, odczytał dalszą część przygotowanego materiału:
"Członkowie zdrowych biblijnych społeczności są zachęcani do pogłębiania i wzmacniania więzi z własnymi rodzinami oraz najbliższym otoczeniem. Dla prawdziwych i uczciwych przywódców nie ma trudnych pytań, tacy też spokojnie przyjmują wszystkie napomnienia lub pytania ze strony członków kościoła jak i obcych, nie bojąc się krytyki nie grożąc im za to konsekwencjami".
Jak wygląda to w sekcie Chojeckiego? Gdy pojawiały się pytania od widzów IPP, Chojecki często wybuchał złością wrzeszcząc "To se sprawdź baranie!" lub wyzywając ich od debili, zaś słuchająca go w studiu publiczność nie śmie nawet w najmniejszym stopniu spytać o cokolwiek co zaburzało by ciągłość jego, bardzo często absurdalnych, wywodów. Jeśli chodzi o krytykę i pytania ze strony obserwatorów z zewnątrz to ta duszona jest w zarodku poprzez cenzurę komentarzy a Chojecki lokuje ich automatycznie w grupie "agentury".
Szczukiewicz otwarcie przyznaje, że w wyniku technik manipulacyjnych stosowanych przez Chojeckiego, nawet osoby blisko spokrewnione zaczynają traktować się podejrzliwie. Wprost mówi, że w sekcie lubelskiego "pastora" rozbija się rodziny i małżeństwa.
Po przerywniku w postaci śmiechu, który odnosił się do definicji niezdrowych wspólnot,  Szczukiewicz kontynuuje:
"Natomiast despotyczni przywódcy, w przeciwieństwie do mężów bożych, tworzą kult własnej osoby i żądają ślepego poddaństwa oraz lojalności wobec siebie. Dążeniem takich ludzi jest zawsze osiągnięcie władzy absolutnej. Dokonują oni tego poprzez sukcesywne wprowadzenie mało zauważalnych zmian w myśleniu wiernych na tzw. model przebudzeniowy, korporacyjny tudzież. Wdrażanie takich zmian zaczyna się zawsze od wykładów lub proroctw na temat nietykalności i mistycznej roli przywódców oraz od nakreślania, koniecznych do osiągnięcia, celów".
Jako przykład tego, że powyższa definicja odnosi się do Pawła Chojeckiego, Szczukiewicz przywołuje cele, wokół których mobilizowana jest społeczność skupiona wokół lidera lubelskiej sekty czyli np. utworzenie "biblijnego uniwersytetu" (inicjatywa ta była szerzej opisywana wcześniej) czy szerokiej wizji, jaką karmi swoich wyznawców Chojecki, czyli zbudowanie w Polsce "chrześcijańskiej republiki", która miała by nastąpić po przeprowadzonej pod jego przywództwem "drugiej reformacji".
Szczukiewicz mówi także o wpajaniu wyznawcom przekonania, że poddawanie w wątpliwość autorytetu przywódcy jest buntem przeciwko samemu Bogu. To, w wykonaniu Chojeckiego odgrywane było wielokrotnie. Właściwie od początku, gdy telewizja Idź Pod Prąd zaczęła być, poprzez swoją krzykliwość, widoczna w polskim internecie, i coraz bardziej widoczny stawał się jej sekciarski charakter,  Chojecki grzmiał,  że ci, którzy ich krytykują "walczą z Bogiem" a ten miał nawet zsyłać na nich choroby i nieszczęścia.
Wspomina on także o wywoływaniu poczucia winy i strachu przed odejściem wśród wyznawców, którzy w jakiś sposób sprzeciwili się woli Chojeckiego, mówiąc, że coś o tym wiedzą (wyznawcy KNP).
Dochodzimy do publicznych deklaracji lojalności (lub grzechu nielojalności), których wymagano od wyznawców sekty, donosicielstwa a także tworzenia list profilów osób, które krytykowały choćby część działań lidera. Były one w KNP izolowane od reszty grupy, obłożone ostracyzmem z ich strony, nakazywano im usuwać takie osoby z list znajomych w mediach społecznościowych i blokować je. Pamiętać należy przy tym, że w części były to osoby niestabilne emocjonalnie, po ciężkich przejściach, które nagłe porzucenie ze strony grupy, którą zdążyli uznać już za swoją rodzinę, mogły znieść bardzo źle.
Szczukiewicz opowiada o osobach, które ośmieliły się zadać jakieś niewygodne pytania, mówiąc, że pozostałym nakazywano uważać na nich, gdyż padało na nich podejrzenie o bycie mącicielami, "ruskimi agentami", w najlepszym przypadku pożytecznymi idiotami.  Zdążył on zauważyć także, że przedstawiana im przez Chojeckiego, wizja Stanów Zjednoczonych jako "chrześcijańskiej republiki", którą stawia im za wzór, nijak ma się do zdegenerowanej rzeczywistości Ameryki dzisiejszych czasów. Przywołuje on przykłady przerysowywania rzeczywistości, które stosowane są dziś przez polityków, media, rządy oraz przywódców sekt, takich jak Paweł Chojecki. Przypadek tego ostatniego on sam, jak i kolejni, byli członkowie KNP / IPP, którzy zaczęli dzielić się w jego audycjach własnymi doświadczeniami, mogli poznać z bliska.
Zaznacza on, że tego typu praktyki manipulacyjne najlepiej działają w zamkniętych grupach, takich jak KNP. Stwierdza, że służy to Chojeckiemu do osiągnięcia osobistych korzyści m.in. finansowych. Podczas gdy w przypadku wielkiej polityki i prób przeprogramowania społeczeństw w określonym kierunku poglądowym, wykorzystywane są m.in. wielkie, nacechowane ideologicznie, akcje charytatywne to w przypadku sekt odbywa się to najczęściej poprzez organizowanie konferencji, nauczań czy "literatury przebudzeniowej". Ze wszystkich tych środków ochoczo korzysta sekta Chojeckiego.
Mówiąc o Chojeckim, Szczukiewicz uwypukla, poprzez powtórzenie, cechy charakteryzujące KNP czyli: nietykalne przywództwo, demagogiczna kontrola, panowanie nad ludźmi. Dodaje do tego, że był świadkiem stosowania techniki "podgrzewania atmosfery tworzonej na bazie marzeń lub pragnień" wyznawców, do czego można zaliczyć, krępujące, grupowe wyznania na wzór "godziny szczerości", mające wydobyć z adeptów m.in. intymne informacje, o czym wspominają byli członkowie KNP. Według materiału, którym posługuje się Szczukiewicz, i który odnosi do praktyk stosowanych przez Chojeckiego, jest to precyzyjnie zaplanowane, wielopłaszczyznowe oddziaływanie na zmysły i emocje wyznawców w celu zaszczepienia im jakiejś treści lub postawy. W wyniku takich zabiegów, zwłaszcza powtarzanych dość często, wyznawca pobawiony zostaje możliwości refleksji nad tym co próbuje mu się wmówić, jest coraz mniej zdolny do trzeźwej oceny sytuacji.
Ułatwione jest to, gdy manipulujący zna dokładnie pragnienia i życiowe cele uczestników takich sesji. "A zna, bo zna świadectwa, nie?" - przypomina Szczukiewicz. Rzeczywiście, większość członków KNP zaangażowana została w tego typu "otwieranie się" za pomocą nagrywanych i publikowanych świadectw. Dodatkowo takie spektakle odbywają się gdy kamera jest wyłączona, o czym mówili byli członkowie. Do tego dochodzą nieustanne inne sesje, śpiewy i całkowite poświęcenie czasu na pracę związaną z Idź Pod Prąd. Nie pozostaje wiele czasu na ułożenie sobie w głowie natłoku informacji i obowiązków jakimi są bombardowani członkowie a tym bardziej na refleksje nad nimi.
Wśród celów Chojeckiego, jakie opisuje autor nagrania, znalazła się np. posiadłość w Panieńszczyźnie, która pierwotnie miała być, obiecanym im przez lidera, "uniwersytetem biblijnym". Szczukiewicz jest przy tym przekonany, że warta ponad 2 miliony posiadłość została sfinansowana przez widzów IPP, poza comiesięcznymi 100 tysiącami zł na działalność IPP), jednak kilkukrotnie wytykał on liderowi sekty, że budynki przeznaczył on na mieszkania dla swojej rodziny i nowe studio IPP, podczas gdy deklarowane ich przeznaczenie było zupełnie inne. Kpiącym tonem mówi on o obiecanym przez Chojeckiego swoim wyznawcom "darmowym zbawieniu", przy jednoczesnym ciągłym zachęcaniu ich do przekazywania darowizn na, coraz to nowe, cele doczesne. Mówi on także o sugestiach Chojeckiego w stosunku do wyznawców, mówiących o mocnym zaangażowaniu się w doczesne projekty. Ktoś zbyt mało zaangażowany staje się, według niego, bardziej podatny na zbłądzenie i pokusy szatańskie.
Co jakiś czas Chojecki nagrywa zresztą specjalne, poświęcone temu zagadnieniu nauczania, które mają zagrzewać wyznawców do jak największego poświęcenia się "sprawie bożej", której ma być on ziemskim reprezentantem. "Jesteś kibicem czy sportowcem?", "Dlaczego potrzebujesz pastora?", "Portfel chrześcijanina"... to niektóre tylko tytuły nauczania "motywacyjnego" Chojeckiego.
Kolejnym narzędziem jakim posługuje się sekta Chojeckiego jest, według Szczukiewicza i jego materiału, burzenie świadomości jednostki w kwestii krytycznego myślenia, postrzegania rzeczywistości, światopoglądu oraz unieszkodliwienie jej mechanizmów obronnych. Ma to na celu doprowadzenie do reinterpretacji poglądów czy doświadczeń duchowych adepta. W wyniku takich działań jednostka uznać ma za negatywne swoje doświadczenia i poglądy z czasu, zanim dołączyła do grupy i przyjąć nową wersję ich przyczynowości nakreśloną przez aktualnych animatorów. Tę rolę pełni w sekcie Chojeckiego tzw. ugruntowanie, którymi zajmuje się m.in. Radosław Kopeć, także nazywany w grupie "pastorem". Podczas nich adepci są ukierunkowani na odpowiednie przyswajanie przekazu grupy i akceptację nieomylności lidera czyli Pawła Chojeckiego.
Szczukiewicz mówi, że poprzednie poglądy i wyobrażenia świata członków sekty zostają publicznie wykpione jako nie pasujące do nowej rzeczywistości oferowanej im przez KNP. Przywołuje przykład sugerowania członkom iż do tej pory byli pożytecznymi idiotami np. na usługach komunistów. Występujący w audycjach sekty "były ksiądz Jerzy", podający się niekiedy także za "byłego księdza Stefana", przekonywał widzów IPP, że "odnajdując Jezusa" powinni oni zerwać z "tak zwaną wiarą ojców" oraz tradycjami łączącymi ich z dotychczas wyznawaną religią czyli katolicyzmem, co miało by być jednym z elementów owego burzenia fundamentów, na których zostali wychowani.
Szczukiewicz, jako jedną z technik stosowanych w sekcie Chojeckiego opisuje tzw. zniewalającą perswazję, która od zwykłej różni się tym, że nie daje ofierze możliwości samodzielnej interpretacji lub reinterpretacji swojego światopoglądu czy postaw, co prowadzi do wymuszonej uległości oraz skłania  ją do szukania usprawiedliwień dla nowych, często nielogicznych zachowań i postaw. Chodzi o nacisk i łamanie wolnej woli. W niektórych przypadkach ofiara nawet nie zauważy, że przewartościowała swoje dotychczasowe poglądy i postrzeganie świata. Dzieje się tak dlatego,  że nacisk na zmianę poglądów jest dozowany, rozłożony w czasie a nowe idee przyswajane są stopniowo i niezauważalnie. Sama telewizja Idź Pod Prąd od początku jej codziennego nadawania przeszła długą drogę w podobnym duchu, zanim zradykalizowała się do poziomu jaki obserwujemy dziś. Najbardziej absurdalne czy nienawistne pomysły i przekaz, czy choćby idee, które z pewnością nie przyciągnęły by ludzi czujących się patriotami, były jej widzom aplikowane stopniowo.
Szczukiewicz podkreśla, że w sekcie kładziony jest nacisk na izolację członków oraz budowanie silnego poczucia jedności, przynależności do grupy i wspólnoty poglądów, podsycanego permanentnym stanem zagrożenia ze strony świata zewnętrznego czy niesprecyzowanych siatek agenturalnych a nawet całego aparatu państwowego. Nie jest to nic nowego, gdyż obserwujemy to od początku działalności IPP, chodzi jednak o potwierdzenie tych obserwacji przez członków tej sekty.
Były członek redakcji IPP mówi też o ograniczaniu czasu członków, który mogliby poświęcić na refleksję nad naukami jakimi karmi ich Chojecki, o  ciągłe  organizowanie im zajęć, wytwarzanie chaotycznej czy nieprzewidywalnej atmosfery, w której racjonalne planowanie i rozumowanie zarezerwowane jest dla przywódców. W tym miejscu Szczukiewicz opisuje swoje własne przeżycia z pracy w redakcji IPP. Mówi o bałaganie organizacyjnym, chaosie pod przykrywką radosnej spontaniczności prowadzącym do dezorganizacji i braku rozeznania wśród członków, co dokładnie jest ich obowiązkiem. Sytuacja taka, według Szczukiewicza, dawała liderowi możliwość wystosowywania wobec członków  roszczeń czy pretensji o cokolwiek. Podoobne opisy pojawiają się także we wspomnieniach innych byłych członków sekty.
Szczukiewicz potwierdza także, że w sekcie Chojeckiego praktykowane jest odcinanie jej członków od alternatywnych wobec IPP źródeł informacji oraz ograniczenie kontaktów z naturalnym otoczeniem ofiary. Wszystko to zastępowane jest natłokiem zdarzeń wewnątrz sekty, przydziałem obowiązków, nieustanną "ewangelizacją", zajęciem członków masą najróżniejszych zajęć związanych z działalnością sekty.
Członkowie sekty, jak mówi prowadzący,  byli zniechęcani do utrzymywanie kontaktu z rodzinami, które nie były przychylne ich zaangażowaniu się w działalność sekty czy sceptykami spoza grupy w myśl zasady "kto nie z nami ten przeciwko nam". Wydawane im były także oficjalne zakazy kontaktowania się z konkretnymi osobami. Mówiło o tym wielu członków sekty, których skłócono ze sobą, nakazywano im zrywać kontakt i sprawdzano czy nie łamią tych zakazów za plecami Chojeckiego.
Jeden z byłych członków sekty w swoim nagraniu na You Tube opowiedział historię z początku pandemii koronawirusa SARS-Cov2. Paweł Chojecki zachęcał wyznawców do pełnego odizolowania się, straszył koszmarnymi konsekwencjami i wzywał do pozostawania w domach nawet kosztem utraty pracy (!). Jeden z członków sekty skontaktował się z drugim i przekonał go aby po  miesiącu wyszedł z domu na świeże powietrze. Ten zdecydował się to uczynić i wyszedł na spacer. Dowiedział się o tym Chojecki i wierchuszka sekty, którzy zarzucili mu spowodowanie zagrożenie epidemiologicznego, nakazali mu wrócić do domu i zerwać kontakt z członkiem sekty, który namówił go do tego czynu, co ten posłusznie uczynił.
Wracając jednak do dalszego opisywania przez Szczukiewicza sekty Pawła Chojeckiego, zwrócić należy uwagę na nie tylko emocjonalne ale i ekonomiczne uzależnienie członków od grupy. Mówi on o studentach zakwaterowanych w ich siedzibie, którzy pozostając skłóceni z własnymi rodzinami, zdani są na łaskę i niełaskę sekty, która w zamian za ich pracę np. przy tworzeniu programów Idź Pod Prąd, wydziela im jakieś skromne pensje. Twierdzi on, że przypadków takich było w sekcie Chojeckiego bardzo dużo. Podkreśla także, że przed nowymi adeptami ukrywa się prawdziwe cele grupy, co jest jednym z podręcznikowych przykładów, dzięki którym rozpoznać można czy dana grupa jest sektą.
Jak mówi, był on także świadkiem tego,  że zmanipulowani członkowie grupy zaczęli obwiniać siebie samych o to, że nachodziły ich wątpliwości co do charakteru czy działalności grupy.
W pewnym momencie, przerywając swoją analizę, Szczukiewicz zwraca się do swojego znajomego tymi słowy:
"I teraz prywata i mój pewien apel, wybaczcie. Hej, przyjacielu. Przyjacielu mój drogi, niezmiennie uważam cię za brata, a ten fragment jest zwłaszcza dla ciebie. Naprawdę jesteś w sekcie. Może pora na refleksję i przejrzenie tego materiału. Ty wiesz, że do ciebie mówię i tyle wystarczy. Ten kto ma wiedzieć ten wie".
Kontynuując, Szczukiewicz mówi o fali donosicielstwa, z której liderzy Klubów Idź Pod Prąd oraz tzw. grup biblijnych czy tzw. "starsi" przygotowywali specjalne raporty dla lidera sekty. I, jak mówi, było to robione w dużych ilościach. Ci, którzy podpadli byli przez Chojeckiego opluwani na antenie IPP, czasowo wyłączani z działań organizacji lub całkowicie z niej usuwani. W ramach inwigilacji odbywały się także, przypominające przesłuchania rozmowy, polegające na ciągłym, uporczywym zadawaniu oskarżających pytań i ciągłym tłumaczeniu się "winnego" ze swoich czynów czy słów. Były to przesłuchania publiczne, w obecności innych członków sekty, które Szczukiewicz opisuje jako lincz, oraz te odbywające  się indywidualnie. Gdy członek sekty, który podpadł był w danym czasie nieobecny, odbywała się grupowa rozmowa o jego "grzechach". Członkowie sekty byli zachęcani do jej obgadywania i wyciągania brudów na jego / jej temat.
Przy tej okazji dostawało się także tym, którzy o danym przewinieniu innego członka wiedzieli a nie poinformowali "starszych" lub samego  przywódcy. To miało wytworzyć w nich poczucie winy z powodu krycia "winnego". Jak widzimy przez cały czas w sekcie mamy do  czynienia z bardzo gęstą atmosferą i zaszczuwaniem psychicznym jej członków. Donosicielstwo jest, oczywiście, traktowane jako wyraz lojalności wobec grupy. Ci,  którzy wyróżniali się na tym polu byli odpowiednio premiowani, publicznie chwaleni, czy zdobywali punkty potrzebne do awansowania w hierarchii grupy czy przydzielania im ciekawszych zadań.
Szczukiewicz wspomina także opowieści Chojeckiego, które wielokrotnie już pojawiały się tutaj. Chodzi o historie o rzekomych braciach w wierze,  którzy dawno temu zdecydowali się na odejście z grupy Chojeckiego, ponieważ "nie chcieli iść za Chrustusem". Ich ówczesne decyzje miały sprawić,  że dziś "żyją na duchowym pustkowiu, kompletnie zagubieni". Historiami takimi atakowani są adepci KNP, traktować je mają jako przestrogę.
Jedną z lżejszych, także stosowanych w KNP, metod kontroli, są także obowiązkowe modlitwy na głos. Wielu osobom sprawiało to znaczny dyskomfort, jednak podporządkowywali się woli lidera,  choć wtedy ich modlitwy brzmiały niespecjalnie szczerze, tak jakby to z czym zwracają się do Boga miało przede wszystkim zadowolić Pawła Chojeckiego.
Kolejną z technik wykorzystywanych przez Chojeckiego jest utwierdzanie wyznawców, że kierunek działania i doktryna  głoszone przez ich lidera i grupę są absolutnie prawdziwe i słuszne, co pozwala także im samym dowartościować się poprzez przynależność do swego rodzaju elity, przy której inni jawią się osobami gorszymi, głupszymi. Zagrywki tego typu są bardzo widoczne w działalności lubelskiego guru i potwierdza to także były członek redakcji IPP.
Dominik i Paulina czyli związek nie akceptowany przez sektę
Po kilku audycjach dotyczących sekty Chojeckiego i zachętach kierowanych do byłych członków, na kanale Michała Szczukiewicza, pojawili się inni, którzy mieli pecha w tym uczestniczyć, odezwało się kilka kolejnych osób, które zdecydowały się podzielić z innymi swoimi historiami i uchylić rąbka  tajemnicy na temat tego, jak to wszystko wygląda od wewnątrz.
Dominik zetknął się z Idź Pod Prąd na początku ich nadawania na You Tube. Pracował wtedy w Niemczech a rzeczą, która przyciągnęła go do nich było zainteresowanie kreacjonizmem prezentowanym przez Kenta Hovinda oraz osoba Mariana Kowalskiego, który w tym czasie zaczynał swoją "karierę" jako dobrze opłacany wabik. Jednak dopiero w 2019 roku dojrzał on do tego, by zbliżyć  się bardziej do Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie. Trafił on na wspomniane już wcześniej "ugruntowania", prowadzone przez "pastora" Kopcia.
Paulina, jak mówi, była korwinistką, podobały jej się "kontrowersyjne poglądy polityczno-gospodarcze". Ona także do IPP trafiła dzięki Marianowi Kowalskiemu, który według niej, "pięknie i kwieciście potrafi wyrażać swoje poglądy". Było to w okolicach 2017 roku. W tym czasie określała siebie jako ateistkę, bardziej niż na pseudoteologicznych wynurzeniach "pastora" Chojeckiego skupiała się więc na pseudopolitycznych bajdurzeniach Kowalskiego.
W końcu jednak dała się przekonać, za radą Chojeckiego zaczęła czytać Biblię i w 2019 roku uznała się za "nawróconą". Jak wspomina, popłakała się z tego powodu, gdyż był to w jej życiu moment przełomowy. Niedługo później, na sierpniowym zjeździe Klubów IPP poznała Dominika. Pozostawiali w kontakcie, głównie telefonicznym, gdyż Dominik pracował jako kierowca jeżdżący po Europie. Tymczasem zbliżał się kolejny, listopadowy zjazd w Lublinie, który miał być ich kolejną szansą na spotkanie się osobiście.
W listopadzie Dominik od razu wyczuł, że oni jako para są obiektem szczególnego zainteresowania osób stanowiących wewnętrzny krąg sekty, co jednak umknęło Paulinie, która, jak mówi była wówczas "w ferworze chrześcijańskiego nawrócenia" i cieszyła się przebywając w gronie ludzi bliskich jej ideowo i duchowo. Cała trójką, łącznie z prowadzącym, zwróciła uwagę na świetną atmosferę, która uderza ludzi trafiających tam po raz pierwszy, a która to zaczyna ustępować uczuciu dziwnej duszności już przy kolejnych okazjach.
Dominik nie skończył "ugruntowania" i, jak mówi, wycofał się w porę, zanim porządnie wdepnął w to środowisko. Coś podpowiadało mu, że coś jest nie tak. Pierwszym sygnałem alarmowym było przymuszenie go do publicznego wygłoszenia osobistej modlitwy. Za pierwszym razem zdołał wytłumaczyć się tremą, kolejnym razem już mu nie odpuścili. Przymuszanie do tego typu modlitwy kłóciło mu się z tym co, za radą "pastora", wyczytał w Biblii. Podobne odczucia co do tej formy modlitwy miała też Paulina.
Ona z kolei zwróciła uwagę na to, że podczas tzw. "ugruntowań" niemile widziane jest zadawanie jakichkolwiek pytań i wyra��anie wątpliwości co do serwowanych uczestnikom "prawd". Jej pytania dotyczyły kwestii związku, od którego, jak podkreślają oboje, wszystko się zaczęło i dlatego się skończyło. Przez wzgląd na swoją relację postanowili oni nie angażować się głębiej w działalność "kościoła" Chojeckiego. Prowadzące owe "ugruntowania" członkinie sekty nie były pewne jakich odpowiedzi udzielić w tym temacie Paulinie, musiały więc skorzystać z rady "starszych" zboru, czyli rodziny Fałków i Machałów.
To samo pytanie skierowane zostało do Radosława Kopcia, który "ugruntowywał" mężczyzn. Para podkreśla, że miała dobre intencje a swój związek postanowili rozpocząć "po chrześcijańsku". Tymczasem członkowie sekty zauważyli na profilach zakochanych na facebooku, że oboje zmienili swoje statusy na "w związku" i wiedzieli już, że mają do czynienia z parą. Kopeć bez ogródek spytał więc Dominika czy spał z Pauliną, co go zbulwersowało. Mimo,  że nie padła żadna odpowiedź, "pastor" Kopeć rozpoczął "maglowanie" nowego adepta w temacie jego grzeszności i zaczął przymuszać go do przyznania się do grzechu, co sprowokowało między nimi także spór dotyczący związku w kontekście biblijnym.
Kopeć, będący reprezentantem sekty, która drwi z wszelkich tradycji katolickich, sakramentów takich jak chrzest, bierzmowanie czy małżeństwo, także tych wyrosłych z polskiej kultury, zaleca zerwanie z nimi więzi, w tym przypadku powołał się na tradycję mówiąc, że jednak dopiero małżeństwo ma prawo do tak intymnych relacji. Dodatkowo zalecił im bliższe poznanie się, zanim zaczną określać się mianem pary, a na pytanie co to dokładnie oznacza, odpowiedział regułką, której nie powstydziło by się Bravo Girl, czyli to, że należy "chodzić ze sobą przynajmniej przez rok". Pokazuje nam to jednak, na żywym przykładzie, że od pierwszych chwil sekta chce posiadać o swoich adeptach jak najdokładniejsze informacje, wliczając w to te intymne, które następnie mogą być wykorzystane w sesjach obgadywania ich w większym gronie wyznawców czy ich oczerniania, jak miało to miejsce w wielu przypadkach, opowiadanych nawet przez samego Chojeckiego.
Prowadzący program Michał Szczukiewicz oraz zaproszeni goście dodają także, że w łonie KNP to właśnie owi "starsi" często mieli duży wpływ na to czy dany związek może powstać lub czy jakiś należy zakończyć. Mówią o rozgrywających się w łonie tej społeczności dramatach, rozbijaniu małżeństw, które trafiły do sekty oraz uniemożliwianiu nawiązania relacji osobom, które miały taką chęć. Sekciarski aktyw podjął również próby odizolowania od siebie pary zakochanych. "Ugruntowania" Pauliny prowadziły dwie dziewczyny, jedną z nich była mieszkająca w Kanadzie członkini sekty o imieniu Kasia, znana z programów IPP, niezbyt rozgarnięta i roztrzęsiona emocjonalnie blondynka, która nawet członkom sekty nie powinna wydawać się autorytetem w dziedzinie nauk biblijnych, jest za to otaczana przez rodzinę Chojeckich wielką uwagą, której powodów możemy się jedynie domyślać. Pod koniec owych "ugruntowań" stanowisko sekty w sprawie związku Pauliny z Dominikiem przedstawiła jej Kornelia Chojecka. Kazała jej wybierać: albo sekta albo Dominik.
Dlaczego tak nie pasował im związek dwojga ludzi i postanowili uniemożliwić im jego stworzenie? Możemy tylko snuć teorie. Dla pary tej był to jednak moment decyzji, którą określają dziś mianem najlepszej jaką mogli podjąć w kluczowym momencie, czyli decyzja o nie przystępowaniu do Kościoła Nowego Przymierza. W ostatniej chwili uniknęli wsiąknięcia w toksyczne środowisko destrukcyjnej sekty. Przy okazji tej wspominają jednak  ludziach, którzy, z powodu podobnego potraktowania ich przez "biblijnych chrześcijan" z Lublina, wpadli w depresję. Dominik dodaje też, że kontakt z nim sekta nakazała zerwać jego przyjacielowi, z którym wspólnie przyjął ich "chrzest".
Paulina stwierdza, że sekta Chojeckiego szuka ludzi, którzy będą ich utrzymywać i za darmo wykonywać dla nich wskazane prace. Rada Dominika dla tych, którzy w jakiś sposób trafili na to środowisko brzmi następująco: "Moja przestroga dla wszystkich, którzy próbują tam coś robić. Uciekajcie! Wiejcie od nich bo oni wam zniszczą życie. Oni was wykorzystają, wykręcą i na kopach wyrzucą. Po prostu. Nie angażujcie się emocjonalnie, nie angażujcie się w ten projekt bo oni was zmiętolą i wywalą, zniszczą. Oni niszczą ludzi, niszczą małżeństwa (...)".
Dodaje, że wierchuszka sekty bardzo interesuje się psychologią (Kornelia Chojecka jest z wykształcenia psychologiem) a on na własnej skórze, ze strony Radosława Kopcia, poznał jak wygląda psychomanipulacja z ich strony. Paulina zaś mówi, że jej początkowe, entuzjastyczne zaangażowanie w działalność Idź Pod Prąd doprowadziło do kłótni z rodzicami i nie wyklucza,  że mogło dojść do tego, że przeprowadziła by się do Lublina aby jak najbardziej zbliżyć się do sekty. Dominik dodaje, że w KNP zaleca się członkom zerwanie kontaktów z rodziną, jeśli jej członkowie nie chcą się "nawrócić".
Historia Martiny czyli aranżacja związków w sekcie
Kolejną osobą, która zdecydowała się opowiedzieć o swojej, jeśli można tak powiedzieć, przygodzie z rodziną Chojeckich i ich „kościołem” jest Martina. Dziewczyna trafiła do sekty w wieku 21 lat a natrafiła na nich w Internecie, gdzie oglądała filmy wspomnianego wyżej Kenta Hovinda. Jej świadectwo, mimo tego, że wypowiada się ona dość nieskładnie i chaotycznie, jest jedną z najciekawszych opowieści dotyczących działania sekty KNP i należy przyznać, że mimo to, iż temat nie jest wesoły to Martina podchodzi do niego z dużym dystansem przez co wzbudza sympatię słuchacza.
Po roku oglądania telewizji Idź Pod Prąd, Martina zdecydowała, że wybierze się na zjazd tej grupy w 2017 roku. Było to dla niej nowe doświadczenie, gdyż jak mówi, nie miała wcześniej styczności z żadnym tego typu „kościołem”. Spodobało jej się na zjeździe, jak mówi, spotkała tam fajnych ludzi z różnych stron Polski. Martina, zarówno w swoim świadectwie nagranym dla sekty jak i w rozmowie ze Szczukiewiczem, mówi, że nie miała zbyt wielu znajomych, stąd też poznanie nowych ludzi o podobnych zainteresowaniach sprawiło, że zaczęła odwiedzać ich częściej, pojechała z nimi także na jeden z ich obozów w Siennej, gdzie także bardzo podobała jej się panująca tam atmosfera.
Po zapoznaniu się z członkami grupy Martina, jak wszyscy inni adepci, poddana została „ugruntowaniu”, które, przez Internet, przeprowadzała z nią Kornelia Chojecka. Wtedy też zaproponowała Martinie aby  ta przyjechała do Lublina na dwa tygodnie lub miesiąc, zamieszkała w siedzibie KNP i zżyła się z grupą, na co dziewczyna się zgodziła. Po zjeździe w Siennej Martina pojechała razem z Chojeckimi do Lublina.
Tym co zwróciło jej uwagę od początku było to, że Chojeccy traktowali ją z wielką uwagą, przesadną życzliwością i zainteresowaniem. Jak sama mówi, zastanawiała się czym sobie na to zasłużyła i czy naprawdę jest aż tak wyjątkowa, by być w ten sposób traktowaną. Mamy tu, oczywiście, do czynienia z pierwszą fazą rekrutacji do sekty, czyli tzw. bombardowaniem miłością. Martina mówi o sobie, że jest osobą, nie tyle nieufną, co obserwującą zachowanie innych ludzi względem niej, dlatego, skupiona na niej, przesadna uwaga Chojeckich w jakiś sposób wydawała jej się lekko podejrzana, ale stwierdziła, że skoro są tacy mili to nie jest to w sumie nic złego. Jednocześnie mówi ona, że od początku coś nie podobało jej się w „pastorze” Chojeckim a zwłaszcza jego specyficznym, fałszywym uśmiechu.
Podczas pobytu w Lublinie, gdzie Martina przebywała na ich zaproszenie miało miejsce kilka sytuacji, które ostatecznie sprawiły, że odeszła z sekty. Mieszkając w siedzibie sekty pomagała członkom grupy w codziennych obowiązkach czy np. gotowaniu, mimo to przekonana była, że jest ich gościem a nie pracownikiem. A wówczas zaczęto przydzielać jej przeróżne prace. Po pewnym czasie Martina zaczęła odczuwać pewien dyskomfort związany z ruchami rodziny Chojeckich, które odczytała jako próby swatania ją z Czarkiem czyli Cezarym Kłosowiczem, prowadzącym serwis informacyjny IPP. Ich działania w tym kierunku określiła jako eksperyment polegający na „wrzuceniu dwóch królików do  klatki i obserwowaniu co z tego będzie”. Nie miała jednak ochoty na takie coś. Chojeccy zaczęli sondować ją w temacie Czarka, próbując wyciągnąć od niej informacje na temat tego, co ona o nim myśli, czy jej się podoba.
W pewnym momencie zaaranżowano „nauczanie” dla osób, które w tamtej chwili nie były w związkach, którego tematem było to czego członkowie grupy oczekiwali by od swoich życiowych partnerów. Podczas tych zajęć uczestnicy opowiadali o swoich wyobrażeniach swoich partnerów. Martina wyczuła, że to co mówi Czarek to dokładny opis jej cech, jej osoby, którą mieli już okazję poznać i wybadać Chojeccy. Gdy przyszła kolej Martiny ucięła temat nie wylewając z siebie żadnych opisów wymarzonego partnera i stwierdzając, że być może nie zamierza nawet wychodzić za mąż. Jej uwagę zwróciło to, że najbardziej skupione na jej osobie i wyczekujące na to co powie były trzy osoby: Czarek i siostry Chojeckie.
Martina mówi, że w tym czasie Chojeckim zależało by została ona członkiem ich „kościoła”. Jak twierdzi, próbowano ją zachęcić np. ufundowaniem jej drogiego programu do obróbki graficznej, jednak kategorycznie odmówiła ona przyjęcia takiego prezentu, który w jakimś stopniu zobowiązywał by ją do lojalności wobec organizacji, którą i ona otwarcie nazywa sektą. Po jakimś czasie pobytu w Lublinie, Radosław Kopeć kazał Martinie określić się co do przynależności do „kościoła”. Także Chojecki wziął ją na rozmowę, podczas której zasugerował jej, że zbyt słabo angażuje się w codzienne prace na rzecz wspólnoty. Następnie, do zadania rozmówienia się z Martiną i innymi dziewczynami oddelegowana została żona Chojeckiego, która pod pretekstem wspólnego, kobiecego studiowania Biblii, prowadziła z nimi pogadankę na temat „Jak chciałabyś udzielać się w kościele?”.
Te dziwne sytuacje, rozmowy przypominające przesłuchania, Martina nazywa wprost praniem mózgu. Wspomina także o poznanej tam koleżance, która przez rok pracowała na rzecz sekty za darmo. Dopiero po takim czasie zaczęto wypłacać jej jakieś skromne wynagrodzenie.
Martina zdecydowała się wrócić do domu. I już tydzień później, oglądając „nauczanie” Chojeckiego usłyszała historię o dziewczynie, która przyszła do ich „kościoła”, ale oszukała ich. Jej uwagę w tej audycji przykuły częste aluzje Chojeckiego do jej pobytu tam, a także to, że zwracał się ciągle do Czarka, do którego, już po powrocie do domu, napisała Martina, gdy, widząc go w programie wydało jej się, że jest jakiś „niewyraźny”. Napisała więc aby spytać czy coś się stało i podnieść na duchu. Podejrzewa ona, że Czarek poinformował „pastora” o tym fakcie a ten z kolei przekręcił znaczenie jej słów pisanych do Kłosowicza i wmówił mu, że zasugerowała mu ona, że… jest brzydki. Z racji tego, że sytuacja ta miała miejsce podczas programu IPP, Czarek schował się, jak mu się wydawało, poza kadr kamery, gdzie, jak twierdzi Martina, płakał. To, jej zdaniem, jest także dowodem na to, że wewnątrz tej grupy odbywa się rzeczywiste pranie mózgów. Pyta ona retorycznie jak można „tak komuś mieszać w garze, i to na żywo” po czym stwierdza „co za psychiatryk”.
Mimo tego, postanowiła ona jeszcze raz odwiedzić siedzibę sekty z okazji kolejnego zjazdu wyznawców Chojeckiego a powodem tego była chęć spotkania poznanej tam koleżanki, która prosiła ją o ten przyjazd. Martina spytała kobietę, która w sekcie zajmowała się listą uczestników zjazdu czy może wziąć w nim udział. Po otrzymaniu odpowiedzi twierdzącej wpłaciła 350 zł, gdyż tyle właśnie kosztowała możliwość wzięcia udziału w tej imprezie. Jednak niedługo po tym mailowo dostała informację, że nałożony na nią został zakaz wzięcia udziału w wydarzeniu a wpłacone przez nią pieniądze zostaną zwrócone. Tak się jednak nie stało, dlatego postanowiła pojawić się na imprezie za którą zapłaciła i tam osobiście wyjaśniać ewentualne nieporozumienia.
Tak więc zjawiła się danego dnia w siedzibie sekty, wywołując konsternację najbliższych współpracowników Chojeckiego. Wyczuła też od razu, że reszta towarzystwa została już nastawiona przeciwko niej. Dotyczyło to także koleżanki, która prosiła ją o przyjazd. Wściekły Chojecki nie odważył  się podejść do Martiny, zamiast tego posłał swojego bulteriera, Radosława Kopcia, który wziął ja na zewnątrz i spytał dlaczego tam przyjechała? W odpowiedzi usłyszał, że zapłaciła za udział w tym wydarzeniu. Usłyszała, że nie jest tam mile widziana, więc, nie chcąc tworzyć niezdrowej atmosfery, zgodziła się by Kopeć odwiózł ją na dworzec PKP, skąd pojechała do domu. Wpłaconych pieniędzy w kwocie 350 zł nie odzyskała.
Powyższe historie, które musiałem opisać jednak dość szczegółowo na podstawie programów Michała Szczukiewicza z udziałem byłych członków sekty, stanowią ważny element całej historii dotyczącej organizacji Pawła Chojeckiego i mogą pomóc nam wyobrazić sobie panującą tam atmosferę oraz mentalność ludzi zarządzających nią. Dotyczy to także zagrożeń wynikających z przynależności do takiej grupy i zaangażowania w jej działanie. Świadectw podobnych było więcej. Niestety także dużo więcej jest tych nieopowiedzianych.
1 note · View note
Text
16.01.2020
Wchodząc w tę relację wiedziałam, że to nie będzie takie łatwe, a moje życie zmieni się o 180°
Nie myliłam się, wszystko stało się inne, o wiele bardziej pokręcone i tak bardzo odmienne od tego, co sobie wyobrażałam. Nastąpił nowy rozdział, historia w której wszystko jak i każde zdarzenie było tak nieoczekiwane, że aż wywoływało uśmiech na mojej twarzy.
Zaczęło się od niewinnych kłamstw w stronę tych, którzy do momentu, gdy się pojawiłeś, byli dla mnie najważniejsi. Każda z tych osób, spadła o jeden stopień niżej, abyś Ty mógł stać dumnie na szczycie, pewien swego miejsca w moim życiu. Każda próba, jaką musieliśmy przejść układała na moich barkach mały klocek, tak jakby tworzyła coś w rodzaju pomnika, mojego własnego pomnika zbudowanego z doświadczeń, jakie przyszło mi przeżyć. Ciężko było mi uwierzyć w to co się działo, wszyscy wokół byli przerażeni, a ja ? Jak małe dziecko szłam trzymając Cię za rękę uśmiechając się jak Ci wszyscy aktorzy, grający w reklamach lecących w TV.
Nasza sielanka szybko dobiegła końca, zaczęły się problemy, których opanowanie było zbyt ciężkie przez ciężar jaki był ustawiony na moich ramionach. Dalej u Twojego boku próbowałam chronić Cię tak, abyś nie doświadczył więcej krzywd, niż te co sama Ci zgotowałam..
Krótko po moich osiemnastych urodzinach, podjęłam decyzję, której ciężar był zbyt ogromny, abym mogła dalej w pojedynkę go dźwigać jednocześnie dbając o Ciebie. Z tym samym uśmiechem, choć już na kleczkach, dalej szłam obok Ciebie dając Ci miłość, której potrzebowałeś w swoim życiu. Jednakże tym razem, szliśmy wszędzie razem, jedliśmy rano wspólne śniadanie, szliśmy do Twojej pracy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy każdy nasz dzień był inny, dawał nowe przygody, ale jedno nadal było takie samo wszędzie byliśmy razem, wspólne mieszkanie pod jednym dachem, posiłki, przygody, wszystko to co we dwójkę przyszło nam przeżyć dało początek tej wersji naszych osobowości, których nie byliśmy w stanie osobiście, na własną rękę wykreować i doprowadzić do perfekcji.
Mimo ciężaru, który stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania i wręcz doprowadzał mnie do emocjonalnej jak i psychicznej autodestrukcji szłam wciąż u Twego boku próbując jak tylko mogłam z resztek sił, które każdego dnia starałam się z siebie wykrzesać by Tobie było lżej, abyś w końcu mógł poczuć ciepło i bezpieczeństwo, bijące od drugiej osoby.
W chwilach, kiedy to byliśmy osobno unikałam swego widoku, każde lustro, okno, witryna sklepowa były dla mnie jak wyrok. Nie chciałam widzieć tego, co pozostało po tej osobie, która była głównym bohaterem we wstępie tego wyznania. Trudno było mi w to wszystko uwierzyć, ale no kto by pomyślał, że więcej zmian, które przez ten cały czas były jednym z głównych towarzyszy Naszej wspólnej wędrówki nie dotyczyły mojego ciała, a tak właściwie to wszystko działo się w duchu. Emocje, osobowość, psychika to wszystko uległo drastycznej zmianie, która była tak trudna do zrozumienia, że aż w sumie to do teraz nie mogę ich w stu procentach zrozumieć. Problem nie tkwił w tym, że to mi brakowało wiedzy o sobie samej, ja po prostu bałam się tych wszystkich słów, które z taką łatwością, zmieniały moje wewnętrzne je, którego nie będę w stanie odzyskać.
Nie wiem sama czy mam płakać czy się śmiać, patrząc na swój wizerunek, widzę silną, młodą kobietę, mającą tylko krytykę i strach dostarczany od tych, którzy jeszcze do niedawna stali z uśmiechem na twarzach, spiesząc mi w każdej trudnej sytuacji z pomocą. Jednak nie tym razem, ich uśmiech krył coś jeszcze, fałsz i zawiść, którą mieli na ustach przenieśli na dłonie, którymi ranią nie moje ciało, a psychikę, która straciła na kondycji i tylko ostatkiem sił każdego dnia podejmuje tą samą walkę z ludźmi. Wśród nich był też on. Ten który nie chciał krytykować, poniżać czy tak jak i oni doprowadzać do tego samego stanu co i reszta. Jego twarz była szara, bez wyrazu, tak samo jak i ta którą widziałam patrząc na swój wizerunek.
Dziwna sprawa, Ci których twarze były przepełnione empatią, bez przerwy działały na moją niekorzyść, próbując zniszczyć mnie jak robaka. Był też ten, którego odcień skóry był podobny do mojego, był zniszczony, wychudzony, wyglądał zupełnie tak jakby przeżył jakąś katastrofę. Jego oczy były inne. Między łzami, które spływały po jego policzkach przebijały się małe iskierki, które nadawały jego spojrzeniu odrobiny ciepła, którego tak bardzo potrzebował.
Jeżeli i ja tak wyglądam zawiesiłam w powietrzu swoje zdanie, przeszyła mnie potężna fala dreszczy, a po nich oblał moje całe ciało zimny pot. Pomyślałam że to już koniec, że mój czas dobiegł końca i w tym miejscu przyjdzie mi wywiesić białą flagę na znak kapitulacji.
Spojrzałam przed siebie, ten z szarym odcieniem skóry, okazał się tym u którego boku spędziłam ostatnie miesiące. Zamknęłam oczy by nie patrzeć na te wszystkie twarze ludzi, którzy tylko pragną mojej klęski. Na myśl o Nim popłyneły mi łzy, których nie chciałam pokazać tym wszystkim hienom wokół mnie. Żal chwycił mnie za serce, na myśl o Nim, że widzi moment w którym się poddaje. Nie z powodu strachu, a zwykłej nienawiści jaka została mi zgotowana za to wszystko co zrobiłam, by ten o szarym odcieniu skóry otrzymał ode mnie to, czego nikt inny mu nie zagwarantował przez tyle lat, a poczuł to dopiero przy mnie.
Poczułam ulgę, której nie byłam w stanie sobie kiedykolwiek w życiu wyobrazić. Fala przyjemności przepełniła moje ciało, zamknęłam oczy by móc się tą chwilą rozkoszować do ostatniej sekundy. Tuż przed chwilą w której chciałam się poddać i rzucić w tłum ludzi, czekających tylko na to bym zdechła jak pies, otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to wszystko.
Ten, który jako jedyny pozostał w moim życiu i nie zmienił swoich uczuć względem mnie przez ten cały czas, cierpliwie znosił to wszystko co musieliśmy razem przejść i nawet tu ciągle wytrwale pozostał przy mnie. Stał przede mną patrząc mi w oczy tak, jakby patrzył na jakiś boski obrazek. Zabrał mnie w bezpieczne miejsce, a tam zaopiekował tak jak i ja się nim zajęłam przed tym wszystkim.
Ten na pierwszym miejscu, który obronił mnie w chwili, gdy to ja straciłam wszelką motywację i siłę do życia, pozwolił mi abym to wszystko przeżyła na własnej skórze. To czego on nie był w stanie przeżyć w pojedynkę, nie mając u swego boku, kogoś kto Go kochał i wspierał na każdym kroku.
Siedzieliśmy pod drzewem i rozmawialiśmy, aż nastał wieczór. Zrozumiałam to wszystko co było dla mnie jedną wielką zagadką, której rozwiązanie było banalne.
Prosta definicja miłości, zarówno moje jak i Jego uczucia były tak silne, że nie dostrzegaliśmy uczyć drugiej osoby. Chcąc być zrozumianym, a przede wszystkim zaakceptowanym przez resztę, należy pozwolić by wybrana osoba, bądź też ich grono mogło u Twego boku, przejść najcięższe momenty Twego życia, te które wprowadziły największe zmiany w Twoim życiu, nauczyły Cię czegoś, a przede wszystkim ukształtowały Ciebie! Ciebie jako człowieka, który nie boi się życia, trudów które życie zgotuje czy ludzie wśród których żyjesz.
To wszystko i wiele innych czeka na nas w dorosłym życiu. Sami w pojedynkę nie mamy szans, aby przeżyć życie w stu procentach. Żyjąc mając u boku choć jedną osobę, która poświęci nam swoje 5 minut, aby pokazać tą część swego życia, w której doszli do tej granicy. Do granicy, kiedy się człowiek z bezsilności po prostu poddaje.
Znaleźć kogoś kto będzie chciał przeżyć z nami katakumby swego życia, oznacza odnalezienie osoby, która będzie z nami przez całe życie, od najlepszych do tych najgorszych chwil, gdy będziemy wieszać białą flagę na znak kapitulacji.
13 notes · View notes
katia200d · 5 years
Text
“Strata to właściwie naturalne następstwo posiadania. Nie można mieć wszystkiego, a przynajmniej nie na zawsze...”
- Michał Wróblewski  – Definicja strachu
0 notes
mythindreamshere · 6 years
Text
Leżę. Oddycham.
Długo była cisza, chociaż chyba 20 razy zabierałam się za ten post. (Nawet z tym mi ciężko?!)
Waga pokazuje 39.1kg.
Nie wiem czy śmiać się czy płakać. Nic już nie wiem.
Powinnam być szczęśliwa. Nie o to chodziło?
Wszystko jest szare i zamglone. Wstaję, po omacku szukam jedzenia... zwracam. Siedzę, patrzę w przestrzeń. Zastanawiam się jakim cudem ta pustka wdarła się w moje życie? Wessała w naczynia, wciąż pasożytując na krwioobiegu. Opanowała szlaki neuronalne wyznaczając jedyne słuszne trasy. Czemu? Teraz? Kiedy właśnie mogłabym zacząć żyć, odetchnąć? Może nie zasłużyłam... Może tak bardzo się boję życia, że sama kopię sobie przepaść, by się spodziewać - spaść w nią, zginąć, ale nie musieć czekać i stawiać czoła kolejnym wyzwaniom, ludziom... Jestem tchórzem? Może.
Nie mogę patrzeć na łzy i przerażenie moich bliskich...jednocześnie nie mogę słuchać tych raniących komentarzy. Powiedz mi co jeszcze o mnie myślisz a ja to zjem i wyrzygam. Wszystko. Żal. Złość. Smutek. Pretensję. Niedopowiedzenia i drugie dno. Bezwstydnie. Bezczelnie. Wyrzygam to żeby nie płakać, żeby zapłacić za wysłuchanie bez mrugnięcia powiek. Widzisz jaka jestem dzielna? To Twoja definicja samodzielności?
Jestem nikim. Smutne. Czasami kiedy zasypiam i zastanawiam się czy szlag mnie nie trafi myślę sobie, że to żadna strata. Jestem głupia. Egoistyczna. Nie szanuję rodziny. Nie doceniam życia.
Jestem chora. Na głowę. Bardzo mi z tą myślą ciężko. Przykrywam się wtedy kołdrą na twarz i mam kolorowe sny. Przecież wiem, że jestem chora... to czemu jest tak ciężko?
Czekam w kolejce do szpitala. Kolejny raz. Już nawet nie walczę. Boję się, że o siebie też już nie będę umiała walczyć... bo nie wiem o co?
Znowu jedzenie. Terapie. Jedzenie. Boże.
Boję się.
Moje życie już nigdy nie będzie takie jak wcześniej. Wszystko ma swoje konsekwencje. Stety lub nie. " Przyjaciele odchodzą w najcięższych momentach, a ludzie się rozwodzą i miłość nie wygląda jak w bajkach" tak, tak, wiem zdążyłam zauważyć. W końcu wiek zobowiązuje, a ja nie jestem nastolatką. Jednak to wciąż gdzieś w środku kłuje, boli i jątrzy się. Jak żyć w takim świecie? Jak zobaczyć go innym - skoro ma się pewne doświadczenia? Jak nie stać się naiwnym?
Skrajności. Tak... cała ja. Zbudowana z przeciwieństw. Czerń, biel. Zebra. Brzmi jak pasy bezpieczeństwa... tymczasem to ślepa uliczka.
Ja jestem ślepa. Patrzę i nie widzę tego, czego oczekiwałam przy moim bmi. Wydaje mi się, że jestem taka sobie, dobrze zbudowana. Mogłabym schudnąć 3 kilo albo 5. Fantastycznie. Czuję się grubo po szklance wody z cytryną. Witam w moim świecie.
Powinnam napisać coś o życiu... tyle, że ja go nie mam. Jest jedzenie, waga, sen, wymioty, zmęczenie, staranie się wypaść dobrze przed rodziną - przecież jest ok, NO CO WY?!, zakupy, wegetacja.
Nie chcę nic.
Na ten moment. Na tę chwilę.
Leżę, oddycham. Myślę.
Każda konfrontacja z ludźmi napawa mnie strachem. Co myślą? Co pomyślą? Obserwują? Pytają. Nie wiem co mówić, bo i tak wszystko jest złe. Nic nie mówią. Też źle. Wiem, że potrzebuję wsparcia jakiego nigdy nie dostanę...a jednak wciąż mam nadzieję? Jak matka, która wygląda oknem za zmarłym dzieckiem... Nic z tego. Trzeba się wziąć w garść i z tym pogodzić. Oddzielić się. Odseparować. Mieć swój kawałek... tyle że mój jest taki pusty i smutny... cholernie samotny i jakiś powyginany. A ja siedzę w środku tej wyspy bezludnej, czekając na ratunek który nie nastąpi. Istna tragedia. Świetny scenariusz. Brawa dla reżysera. Tylko chciałabym już odpocząć, bo główna rola jest dość męcząca. Nie chodzi nawet o makijaż który przykrywa ziemistą cerę i workowaty ubiór, ani o to że łzy już nie płyną i cisza tak nie przeraża... po prostu jestem zmęczona. Cokolwiek to miałoby oznaczać. Jakkolwiek żałośnie i banalnie to brzmi. Nie umiem siebie zmienić, chociaż wydaje mi się że już nie jestem ta sama. Nie potrafię naprawić. Nie jestem elastyczna. Dopasowanie? Raczej smętne kino klasy C. Boję się ludzi. Jestem niepewna. To nie jest słodkie. Było kiedy miałam 5 lat. Wyłączam się. Wtedy nie czuję. Tak jakoś. O.
Chciałabym żeby komuś na mnie jeszcze zależało. Chciałabym zapomnieć o tym wszystkim i po prostu żyć. Nie czuć się jak teraz. Nie czuć się nicniewarta. Beznadziejna. Nijaka. Nie czuć tej pustki. Tego nagłego strachu, przypływu emocji, niemocy, nadmiaru. Jestem już zmęczona.
Przykro, że tak przygnębiająco w ten letni dzień.
Pada(m). Może to deszcz? A może łzy?
45 notes · View notes
Photo
Tumblr media
- Mordercy, pedofile, gwałciciele, alkoholicy, desperaci... Każdego z nich, tak jak Darby'ego stworzył strach. - A Ciebie? [...] Ciebie też stworzył? Jaka jest Twoja definicja strachu? - Może kiedyś się dowiem... https://www.instagram.com/p/BrW_1zdhufL/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=8z6o6wo168p1
0 notes
ligaswiata · 6 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Archonci i wizualizacja wpływu na byt ludzki, za pomocą trzeciej siły , Cz.1
" Istoty niższego rzędu wybierają wieczną fizyczną reprodukcje, podczas gdy istoty wyższego rzędu, wybierają duchową nieśmiertelność w niesprzyjających warunkach bytowych ...
Ogranicza nas fizyczność, ból, lęk, strach ... choć moglibyśmy być wolni i tylko ograniczać swój byt, poprzez samoograniczenie płynące z prawa naturalnego ...
Nie czuć żądzy, strachu ... , tylko przekazywać wiedzę, oto sens istnienia kreatora, istoty duchowej, nieśmiertelnej ...
Dla mnie, nie istnieje matematyka i alfabety stanowiące o uproszczeniu formy życia, dla mnie istnieje tylko czas, który przemieni, to, co fizyczne w czysty byt ascendentny ... "
Dydymus
Od dłuższego czasu, zauważam nową formą dekonstrukcji, idącą w kierunku pseudo-logiki i wygodnej interpretacji faktów, potwierdzających regułę myślową, danej opcji podziału (teza vs antyteza) ...
Pseudo - logika, porusza się za linią poprawnych pojęć, którym zmieniany jest powoli - opis rdzenny, dopasowany w nowej wersji, do powyższej tezy lub antytezy ...
Jeśli, zmienimy słowa opisowe, upada myśl rdzenna oraz działanie nie mogące iść w poprawnym kierunku wiedzy, tożsamej z gatunkiem ludzkim ...
Archonci lub Archonty
Droga myślowa, potrafi być zburzona za pomocą wielu opcji ...
Kiedy szaleńcy mówią o Archontach, zapominają dodać fakty na temat :
Holy Royal Arch, czyli Święty Królewski Łuk, przykrywa nas wykreowany, sztuczny świat zależny od Archontów (Prabyt - twórcy łuku), czyli wiecznych bytów -zwanych ciałami niebieskimi.
( HRA - to także tytuł masoński, którego symbolem, jest wpływ twórczy trzeciej siły (trzy razy Tau), na wykreowaną tezę i antytezę iluzji rzeczywistości.
Członkowie HRA, tworzą wewnętrzny, zamknięty krąg masonerii, zwany Kapitułą - Najwyższego Zakonu Świetego Łuku.
HRA, stworzyło pojęcie :
Commonwealth (w skład tego pojęcia wchodzi też Rzeczpospolita, oraz iluzje władzy społecznej w Rzymie, Angli, Ameryce, Islandii, Kataloni, czy Liberii ... i wiele, wiele innych tzw. krajach ), jest tradycyjnym angielskim terminem dla wspólnoty politycznej stworzonej dla "wspólnego" dobra. Historycznie było to czas ubrany w synonim "republiki".
Rzeczownik "commonwealth", oznaczający "dobro lub przewagę dobra publicznego", pochodzi z XV wieku.
Pierwotnie fraza (wspólne bogactwo lub dobro wspólne - powtórzone we współczesnym synonimie "publiczny dobrobyt") pochodzi ze starego znaczenia "bogactwa", które jest "dobrobytem", i samo w sobie jest luźnym tłumaczeniem Latin res publica (republika).
Termin dosłownie oznaczał "powszechne dobro". W XVII wieku definicja "wspólnoty" rozszerzyła się z pierwotnego sensu "dobro publiczne" lub "commonweal", aby oznaczać "państwo, w którym władza najwyższa jest nadana ludziom, republice lub państwu demokratycznemu".
W rzeczywistości, chodzi tu o władze mniejszości nad większością pod łukiem wyznaczającym zasięg owej manipulacji.
Łuk, to wygięta linia prosta, będąca formą dualizmu - tezy i antytezy. W tym wszystkim, chodzi o to, aby fałszywe pojęcie równości, budowane na bazie dualizmu, pozwoliło zachować przewagę siły najemnej nad plebsem, znajdującym się zawsze, po drugiej stronie łuku lub tęczy.
Tęcza, to forma szerokiej skali możliwości, manipulowania człowieczeństwem ... na bazie zmiennej kreacji tezy i antytezy.
( Najlepiej ukazuje to pojęcie panasekisualizmu kreujące : ruchy LGBT, gender ... Wiele zdekonstruowanych opcji, niezgodnych z naturą, jest wyżej cenionych, niż naturalny stan rzeczy - wartości rdzennych ...
http://swiatowaliga.blogspot.com/2016/07/poprawnosc-polityczna-dekonstrukcja-i.html
https://ligaswiatanews.wordpress.com/2017/03/07/panseksualizm-i-szesc-krokow-do-spolecznej-akceptacji-ruchow-lgbtq/ )
Najlepiej, tłumaczy to zdanie :
Dzban ze skarbem, znajdziesz po drugiej stronie tęczy - nadzieja, wprawia naiwność w ruch, ale plebs, zawsze jest po niewłaściwej stronie łuku, ponieważ aby wygrać trzeba samemu tworzyć łuk, za pomocą sprawczej - trzeciej siły ... )
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2017/03/05/balans-dualizm-przeciwienstwo-i-tryptyk/
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2017/08/08/kundabuffer-i-kundalini-czyli-ideologia-podzialu-trzeciej-sily/
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2018/07/02/izrael-iluzja-w-utopijnym-swiecie-trzeciej-sily/
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/tag/trzecia-sila/
Jeśli zrozumiemy, że człowiek, jest zbudowany z tych samych elementów, co wszechświat, to jasnym dla nas będzie, wpływ rzeczywisty i alegoryczny - planet i ciał niebieskich, na ludzki umysł, ciało i psychologię ludzkiego bytu.
Bez wpływu Saturna, Słońca, Marsa, Venus ... i tysięcy innych struktur oraz ich antytez ( o których wam nie wolno mówić - ale ja o nich wspomnę niebawem ) - Archontów - Prabytów, nie byłoby naszego świata ... co i miałoby swoje pozytywne strony, ponieważ wiedza o tych zależnościach, stworzyła z ziemi piekło podziału ...
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2017/11/18/czym-jest-pieklo/
Alegoria Archontów, czyli iluzja świata pod świętym łukiem
Alegorie religijne - boskie, polityczne, artystyczne, służą ukazaniu alegorii wpływu, na byt ludzki w sztucznej teatralnej formie - nazywanej władzą.
Każdy byt, musi posiadać antytezę, aby zachować równowagę i ten dualizm, został przeniesiony na rodzaj ludzki ... , który został zagospodarowany jak bydło w obozach pracy, znajdujących się pod świętym łykiem tezy i antytezy.
Jednakże filozofowie, szamani, kapłani ... , czyli władza, doszła do przekonania, że dualizm tworzący tezę i antytezę działania, musi być animowany przez trzecią - zewnętrzną siłę stwórczą ... , która należy powielać w formie wyzysku budowanego na bazie strachu, przed tezą i antytezą sztucznego życia - tworzonego za pomocą polityki, religii, medycyny, pieniądza, handlu ... , czyli fetyszy wszelakiego typu ...
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2017/08/08/kundabuffer-i-kundalini-czyli-ideologia-podzialu-trzeciej-sily/
https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/tag/trzecia-sila/
W rzeczywistym świcie - trzeciej siły po prostu nie ma i nie ma też wykreowanego dualizmu, ponieważ spójna tożsamość (człowieczeństwo, to - samostanowienie - samoograniczenie) tworzy równowagę czynników przeciwstawnych ...
Dydymus
Liga Świata
Akademia Filoficzna Dydymusa
https://pomagam.pl/Dydymus
0 notes
rafal-sulikowski · 7 years
Text
Lecz nikt tu nie jest winny...
Opanowała Polskę paranoja szukania winnych, karuzela oskarżeń wszystkich o wszystko, obłędne, diabelskie koło szukania kozła ofiarnego, którego można by oskarżyć o to, że świat po prostu nie jest taki, jakim chcielibyśmy, żeby był, tylko jest. Ludzie niepogodzeni ze sobą i ze światem, zamknięci w swojej mentalności nie mogą zrozumieć prostych spraw, które dawno wyjaśniła nauka. Pojęcie „winy”, karania należą do języka penitencjarnego, wywodzą się z rzymskiego prawa, które opiera się częściowo na zasadach wyrytych przez Mojżesza na dwóch tablicach kamiennych, jak chce tradycja hebrajska. Ale to na marginesie.
Nauka nie ocenia świata, tylko wyjaśnia zjawiska i go opisuje. W prawdziwej nauce pojęcia typu „wina” nie mają żadnego odpowiednika w rzeczywistości, więc są pozbawione sensu. Logika każe nam uznać, że albo wszyscy jesteśmy winni, że żyjemy, albo nikt. Kolejne kroki w dedukcji utwierdzają nas, że gdy czujemy się „winni”, to czujemy się komuś dłużni, dopóki nie wyrównamy rachunków. „Będę ci winny 5 zł”. Oddajesz i wina zostaje odkupiona. Ta handlowa definicja winy dobrze koreluje z tezą, że wina nie przyszła z góry, z chmur, lecz że wszystkie pojęcia prawne są wymysłem ludzi, a dokładniej – schematami poznawczymi, które nakładamy na „nagą” rzeczywistość. Tymczasem te klisze zasłaniają prawdę bytu – byt jest, nie jest ani dobry, ani zły. Żaden człowiek tak naprawdę nikomu nie jest nic winny, ani sobie, ani ludziom. W tym sensie należy przewartościować tradycyjne pojęcia i zoperacjonalizować je tak, aby były nowoczesne i neutralne światopoglądowe.
Dopóki nie skończysz z szukaniem winy w sobie i w innych, czasem na zmianę, czasem równocześnie, nie zaznasz pełni życia. Należy skończyć z wszystkimi poglądami, że „ktoś zdradził Polskę”, „sprzedał naszą wiarę” i tysiące innych podobnych, nieracjonalnych bzdur.
Problem w tym, że wszystkie bzdury, w które wierzy umysł jeszcze nie oświecony, pogrążony w ciemnościach strachu, ignorancji i obskurantyzmu, też mają racjonalne wyjaśnienie...
Ale o tym po przerwie. Na papierosa. Nie jestem winny, że palę.
0 notes