Tumgik
#placek z kimchi
myslodsiewniav · 1 year
Text
10 stycznia 2023
Wczoraj chodziłam od rana uchachana od ucha do ucha. Do ludzi na ulicach, w urzędach się szczerzyłam, bo TAK CUDOWNIE JEST BYĆ ZDROWĄ! 
To bardzo dziwne uczucie: trochę tak, jakbym była po urlopie, ale jednocześnie NIE, bo w zasadzie cały poprzedni tydzień zlewa mi się w jedno - i to jedno przyprawione obficie katarem, gorączką i uziemieniem pod kocykiem. Ale też odpuściłam wszystkie obowiązki, wszystkie własne i cudze oczekiwania wobec siebie. Po prostu: byłam chora i pozwoliłam sobie być chora, bez biczowania się myślą, że “gdybym nie była chora to robiłaby...”
Po prostu: byłam chora, zasmarkana spałam dłużej niż nawet w urlop (bo dnia mi szkoda na spanie po 10-12h dziennie xP), regenerowałam się i robiłam wyłącznie przyjemne rzeczy.
Było super.
Więc wczoraj, po powrocie do pracy okazało się, że wszystko JEST super! To, że mogę wychodzić z domu i nie paść z zadyszki, to, że mam obowiązki do wypełnienia, to, że mogę wreszcie przygotować dla mnie i dla mojego partnera coś pysznego do jedzenia (nie miałam apetytu przez cały poprzednie tydzień chorobowy, a w weekend mój chłopak zapewniał nam show dla podniebienia: szakszuka, omlet, pastella rybna i lasagne oraz domowa pita z souvlaki i przepyszną surówką, aż uszy się trzęsły ze szczęścia! A do chrupania przy graniu w wiedzmina pałaszowałam seler naciowy - cudo, nie miałam pojęcia, że tak bardzo potrzebuję selera - tak satysfakcjonująco chrupie).
I z tego szczęścia wczoraj przedobrzyłam xD - chciałam zrobić obiad na dwa dni z dwoma makaronami, każdym w innym stylu, do tego zaserwować surówkę. Ale chyba wyszło nam jedzenia na 3 dni xD przesadziłam ze składnikami. No, ale sama nie mogę nacieszyć się smakami, jakie mi wyszły, bo dorwałam jędrny, chrupiący groszek cukrowy! Mrrr. Do tego wołowinę - marmurkowy kawałek! 
Przygotowałam wczoraj: 1 - słodko-ostrą potrawkę warzywną (kapusta, por, papryka, groszek cukrowy, czosnek, imbir, marchew, papryka chili) z wołowinką i do wyboru - z makaronem verminceli lub makaronem konjak; 2 - makaron soba z wcześniej usmażonymi na maśle grzybami leśnymi i pieczarkami, następnie razem z makaronem i garścią orzechów i grubo siekanej dymki uduszone w bulionie z łyżką miso (to jest tak dobre i tak ciężkie, że nie można tego jednorazowo dużo zjeść); 3 - surówka z “tłuczonego” ogórka zielonego, trobno pociętego płatka nori, z papryczką chili i czosnkiem; 4 - kapustkę kimchi; 5 - tofu naturalne w marynacie z sokiem z cytryny (totalny game changer), sosem sojowym, papryka słodką i MASĄ pietruszki - ale naprawdę MASĄ drobno posiekanej natki pietruszki.
Do tego przygotowałam nam na następne dwa dni do pracy bułeczki/kieszonki (miały być quiche, ale okazało się, że nie mogłam znaleźć foremek do piekarnika) ciasta francuskiego z cukinią, mozarellą, porem i marchewką oraz z drobno posiekaną mortadelą. Zostało mi jeszcze tej mortadeli i poprzedniego wieczoru rozmrożonego kalafiora (miał iść do quiche, ale musiałam zmienić plany) i jakoś tak z rozpędu... upiekłam tartę/placek. xD Zmiksowałam połowę mozarelli, połowę główki kalafiora, kilka łyżek ajwaru, połówkę utartej marchwi, dodałam dwa jajka, trochę mąki. Już w formie udekorowałam to-to dużymi kawałkami mortadeli, cukinii i papryki. Upiekłam. Będziemy to-to jeść pewnie w środę jako śniadanie do pracy.
Mój chłopak wczoraj wracał z pracy do domu o dwa razy dłuższy przedział czasu (korki w mieście) i jego reakcją na wejście do kuchni było “ilu mamy gości?” (widział tylko upieczone ciasto kalafiorowe i dwa rodzaje makaronu na palnikach) :P , a po wejściu do pokoju, gdzie czekał nakryty stół z przystawkami zapytał “Czy ty szykujesz jakąś wigilię!?” Tak, że tego... Niespodzianka mi wyszła. Jednocześnie ustaliliśmy, że nie musimy iść na zakupy, bo mamy prowiant na najbliższe przynajmniej 3 dni xD i tak jakoś wyszło, że wczoraj był Wiedźmin (a ja sobie podczas kibicowania w grze wcierkę w skalp wmasowałam, zabiegi urodowe wystosowałam) - pierwszy raz w życiu widziałam ścieżkę fabularną inspirowaną sagami nordyckimi, z wyprawą na Lodowego Giganta, wow.. jednak Wiedźmin (gra) wciąż może mnie czymś zaskoczyć (i nie tylko mnie - mój chłopak też pierwszy raz tę misję widział) - słowem skończyliśmy na 2-3h zaangażowaniem oglądając/grając zupełnie nową historię.
 Potem - nadal uchachana - poszłam czytać książkę. I rozmasować mięśnie nóg: po moich powolnych, niespiesznych ćwiczeniach na macie w ostatni dzień weekendu jednak mam zakwasy :D Nie chodzi o to by szybko i dużo, tylko by dokładnie. Lubię to. Zrobiłam sobie zabieg na włosy (bo nadal są liche), wmasowałam retinol w skórę twarzy. Czułam się wczoraj na wskroś wypoczęta, zadbana, otoczona własną trochą i uważnością.
A teraz, rano, ledwo wstałam mimo przespanych 9h xD Jednak powrót do pobudek o stałych godzinach po 8h snu to może być wyzwanie xP
Zabieram się zaraz za ecxela, za narzekania ludzi i... ech... i trudno mi nie westchnąć z poczuciem żalu: bo jednak szkoda, że w zeszłym tygodniu byłam tak chora i słaba, bo gdybym szybciej stanęła na nogi to mogłabym wykorzystać ten czas na malowanie, a teraz... zostaje malować po pracy.
8 notes · View notes
magazynkulinarny · 3 years
Text
Kimchi Buchimgae
Tumblr media Tumblr media
I znów wracam do Azji, konkretniej do jej wschodniej części, na Półwysep Koreański. Odkąd robię kimchi, chętnie odwiedzam ten zakątek świata i poszukuję sposobów na wykorzystanie go w różnych potrawach.
Brzmi jak fragment książki kulinarno-podróżniczej Fuchsii Dunlop, Grahama Hollidaya, Jeta Tili, czy Anthony’ego Bourdaina? Trochę mrużę do Was oko. Nigdy nie byłam w Korei, ale przecież non stop zwiedzam glob czytając, oglądając i słuchając. Żadna pandemia mnie przed tym nie powstrzyma.
Kraj Porannej Ciszy - jak pięknie nazywa Koreę w swojej książce “Tradycje kulinarne Korei” Magdalena Tomaszewska-Bolałek - posiada cały zestaw dań z kiszoną ostrą kapustą pekińską. Jest ich naprawdę dużo! Zaczynając od zup, przez ryże, makarony, placki, po warzywa faszerowane kimchi, a nawet kanapki (widziałam niedawno taką jedną u Maangchi i Aarona & Claire - z topiącym się serem - to musi być odlot, zrobię na pewno!) i Bóg wie, co jeszcze.
Placek z kimchi nazywany jest Kimchijeon lub Kimchi Buchimgae. Podstawowa wersja zawiera dojrzałe kimchi, dymkę, niewielką ilość mięsa (parówkę, boczek, mieloną wieprzowinę) lub coś z owoców morza (krewetki, kalmary, ośmiornica), specjalną mąkę do placków (którą zastępuję zwykłą mąką pszenną) oraz przyprawy (gochugaru, cukier) i wodę. Smaży się je podobnie, jak naleśniki, oczywiście dłużej, ponieważ mają wilgotne dodatki i są grubsze. 
Moim głównym przewodnikiem po kuchni koreańskiej od jakiegoś czasu stał się Baek Jong-won, popularny w Korei Południowej szef kuchni, gospodarz programów kulinarnych, autor książek i biznesmen. Na YouTube.com znajdziecie jego kanał Paik's Cuisine. Facet strzela słowami, jak karabin maszynowy, podejrzewam, że nawet gdybym znała język nie zrozumiałabym ani słowa z tego, co mówi. Ale uwielbiam patrzeć jak włada tasakiem, czy smaży na głębokim oleju, chętnie też dzieli się praktycznymi radami i jest niezwykle swobodny. Widać lata praktyki w kuchni!
Przygotowanie ciasta na Kimchi Buchimgae nie jest trudne, warto jednak zastosować się do kilku rad, aby placek wyszedł chrupiący na zewnątrz, a nie miękki, ciapciaty i przesiąknięty tłuszczem.
Po pierwsze trzeba użyć kapusty, mąki i wody w takich samych proporcjach. Po drugie nie mieszać ciasta zbyt długo i intensywnie, aby nie wytwarzał się nadmiernie gluten. Po trzecie smażyć na stosunkowo dużej ilości dobrze rozgrzanego oleju. I po czwarte podczas smażenia poruszać patelnią cały czas, aby placek równomiernie się usmażył.
아멘!
Składniki:
szklanka sfermentowanego kimchi z kapusty pekińskiej 2 łyżki soku spod kapusty 2 gałązki dymki 1/2 cebuli  zielona papryczka 2 cienkie plastry boczku łyżeczka guchugaru łyżeczka cukru szklanka mąki uniwersalnej szklanka wody ok. 3-4 łyżki oleju
Wykonanie:
Kimchi pokroić na małe kawałki. Cebulę obrać i pokroić w kosteczkę. Dymkę posiekać dość drobno, podobnie papryczkę (jeśli nie lubicie zbyt ostrych potraw, usuńcie pestki). Boczek pokroić w kosteczkę.
W dużej misce połączyć powyższe składniki z mąką, gochugaru i cukrem. Wlać wodę i delikatnie wymieszać. Jeśli masz młode kimchi, niezbyt mocne, dodaj do masy łyżeczkę octu winnego lub ryżowego. Masa będzie dość luźna i tak ma być.
Rozgrzać mocno olej na patelni. Musi być go więcej niż dalibyśmy zwyczajowo. Rozprowadzić go dokładnie po całej powierzchni, żeby placek nigdzie nie przywarł. Zmniejszyć ogień do średniego, wlać chochlę masy i nieco rozprowadzić, aby wszędzie uzyskać podobną grubość (plus minus jak placek ziemniaczany). Chwilę poczekać, aż dół lekko się zetnie i zacząć poruszać patelnią, aby placek kręcił się dookoła. To pozwoli mu się dokładnie usmażyć od dołu i zapobiegnie przywieraniu. Smażyć do momentu uzyskania złoto-brązowych podsmażeń, 3 do 5 minut.
Odważnym ruchem przerzucić placek na drugą stronę, jak naleśnik, podlać odrobiną oleju i znów smażyć do zrumienienia. Można jeszcze raz odwrócić, aby mieć pewność, że jest chrupiący. Jeśli boicie się podrzucania, użyjcie drugiej patelni (jak przy smażeniu tortilli).
Wyłożyć na duży talerz, pociąć na kawałki i podawać. Świetnie smakuje z prostym sosem z mieszanki sosu sojowego, wody, octu ryżowego, cukru, oleju sezamowego, prażonego sezamu i siekanego szczypioru.
Koreańczycy lubią wychylić do tej przekąski szklankę makgeolli, u nas sprawdzi się np. pszeniczne piwo.
18 notes · View notes