Tumgik
#wirusek
wyprawykojota · 5 years
Photo
Tumblr media
Teraz w #Doha. Witajcie jestem w trasie. I niestety dookoła mnie strach. #Koronawirus obudził w nas czujność.... #WyprawyKojota #wirustudio #wirus2 #wiruslondon #wirusyprecz #wirusima #wirush #wirusαθήνα #wirus_h #wirusoff #wirus #wiruswarszawa #wirushpv #wirusahamuda #wirusquad #wirusshawl #wirusek #wiruspix #wirusyatakują #wirusy #wirüsshawl #wirustzd #wirushsoccer #wiruscarft #wirusologia #wirusaha #wiruswin (w: Doha) https://www.instagram.com/p/B7xTfOdhfp3/?igshid=j5wf74oc07yl
0 notes
marnowanieczasu · 4 years
Text
Szalone życie w lockdownie
Ten rok minął jak jeden dzień, albo jak film Palm Springs, tylko mniej zabawnie i bez odważnych i szalonych dokonań. Na początku też było przerażenie, teraz jest tylko nuda i poirytowanie.
Czy też wspominacie wasze pierwsze zakupy w pandemii? Opatulona wychodziłam w ładną pogodę, w kurtce, rękawiczkach, czapce, szaliku, żeby ani skrawek ciała nie stał się celem niebezpiecznego wroga, który (wtedy byłam przekonana) tylko czyha na moje życie. Więc wychodziłam do tej żabki pod blokiem (a w tamtym czasie miałam żabkę 50 metrów od bloku, więc była to wyprawa równie wyczerpująca, co Frodo do Góry Przeznaczenia),
Tumblr media
wychodziłam do mojej żabki przeznaczenia po 10 paczek owsianki i zakupy na cały miesiąc. Oczywiście, takie zakupy miały swoje plusy - za każdym razem, mimo roztrzęsienia i przerażenia, w głowie pojawiała się myśl: kurwa, jak to możliwe, że tyle zapłaciłam, przecież prawie nic nie kupiłam! W żabce też było niewesoło, bo każdy inny gość sklepiku był potencjalnym wrogiem. Szczególnie, jeśli miał zsuniętą maseczkę, lub w mojej opinii maseczkę niewystarczająco dobrą (taką jednorazową, która przypomina mi zawsze jednorazowe golarki, których nikt nie używa tylko raz). Więc mimo ograniczonego pola widzenia przez czapkę nasunięta na oczy i tak samo nasuniętą maseczkę, czujnie obserwowałam otoczenie, w celu uniknięcia zarazków od kichającego człowieka po drugiej stronie sklepu. Jeśli ktoś kaszlnął, to naturalnie wychodziłam, wręcz uciekałam, a następne pięć dni doszukiwałam się u siebie objawów duszności. W końcu, jak już ostrożnie wybrałam wszystkie produkty i wrzuciłam je do swojej wielkiej torby, broń Boże koszyka, w końcu koszyk dotykają jakieś obce łapy potencjalnie skażone wirusem, stawałam w kolejce, oczywiście zachowując dwa metry odległości. I PYK - jakaś baba wpierdala się w moje dwa metry bezpiecznej odległości, jakby nigdy nic. Odchodzę metr do tyłu… I pyk - następna baba. Nie zwracałam uwagi, bo jeszcze taka odwróciłaby się i kaszlnęła, wolałam nie ryzykować, a przez ograniczenia ilości osób w sklepie wiedziałam, że te baby w końcu się wyczerpią. Niestety stres zakupowy na tym się nie kończył; kasę obsługiwały zwykle patusiarskie mimozy, które zsuwały maseczkę na nos lub nie nosiły rękawiczek jednorazowych.
Po wyjściu ze sklepu byłam już gotowa na następną przygodę, mianowicie odkażanie. Wchodziłam do mieszkania, moczyłam rękawiczki i maseczkę, zdejmowałam kurtkę i myłam ręce przez wieczność. Jak już zdarłam sobie skórę z rąk, byłam gotowa na następny krok, czyli utylizowanie wirusa z powierzchni dotykanych. Za pomocą płynu do okien, bo nie jestem sprzątaczką i to jedna z niewielu rzeczy do czyszczenia, jaką posiadam i używam do wszystkiego. Więc najpierw klamka do drzwi, klamka do łazienki, potencjalnie dotykane miejsca drzwi (chociaż zawsze starałam się dotykać jak najmniej), warto też przetrzeć buty, bo kto wie, czy jakiś wirusek się nie przyczepił do moich martensów (i wtedy były zawsze czyste i lśniące, właśnie wtedy, kiedy nikt oprócz mnie ich nie oglądał). Po odkażaniu mogłam spokojnie udać się do pokoju i patrzeć w ścianę.
Ale żeby nie było - początkowo pojawiła się też ekscytacja. Praca zdalna! Marzenie. Oczami wyobraźni widziałam, jak siedzę przy śniadanku i kawce, w piżamce i pracuję. Ależ mi się to wydawało piękne. Niestety wyszło inaczej, bo przez pierwszy miesiąc pracy z domu głównie skrollowałam facebooka i stresowałam się, że nie jestem na czysto. Praca zdalna miała jeszcze jedną zaletę - nie trzeba pojawiać się w biurze, nie trzeba się szykować, można spać do 9, więc można wypić piwerko wieczór przed pracą. Niestety, okazało się, że takie picie piwerka przez skype ze znajomymi wcale nie jest równoważne ze spotkaniami na żywo, ale ewentualny kac pozostawał tak samo zły.
Ekscytacją napawała mnie też wizja wolnego czasu. Koronawirus oznaczał koniec pracy w Atlanticu i zdobycie wielu dodatkowych popołudni. Myślałam, że owe popołudnia poświęcę na samorozwój, na ćwiczenia, na realizację celu zostania modelką Victoria Secret, ale jak pewnie wszyscy zauważyli, nic z tego nie wyszło, a kariera modelki dalej przede mną. A co robiłam? Wyszukiwałam wieczorami oznak choroby i skrollowałam facebooka. I wiadomo, byłam na bieżąco jak tylko się da z nowymi zachorowaniami i śmierciami, mapka zachorowań zajęła zaszczytne miejsce w ulubionych.
Przełomy były dwa.
Pierwszy, w Wielkanoc. Po miesiącu siedzenia w domu, bez kontaktu z ludźmi, których lubię i których kocham (czyt. rodzinka, chłopców jak nie było, tak nie ma). Kilka dni przed świętami było święto najważniejsze dla każdego szanującego się patrioty, a mianowicie rocznica katastrofy smoleńskiej. I wtedy we mnie coś pękło. Patrząc na buzie Jarka i kordonu, bez zachowania odległości, w zbiorowisku przekraczającym pięć osób, tak się zdenerwowałam, że poczułam, jakby mnie opluto. A jak człowieka oplują, to warto wrócić do bezpiecznej przystani, czyli do domu. Więc namówiłam rodziców (co nie było łatwe, bo tata bał się wielkiego mandatu za przewożenie nielegalnej córki z Warszawy do Korytowa A) i na dwa dni wróciłam i w końcu mogłam spędzić na dworze więcej czasu niż dystans do żabki przeznaczenia i z powrotem. Potem wróciłam i spędziłam kolejny miesiąc, albo i więcej, bez jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi. I dalej myślę, że robiłam dobrze, robiłam odpowiedzialnie, ale nawet dla mnie, osoby która może zamknąć się na tydzień z wielką radością, taka izolacja była jednak wyniszczająca.
Kolejny przełom nastąpił kiedy miałam spotkać się z moją siostrą. Pierwszy raz na mieście od prawie trzech miesięcy. I co się okazało? Że tylko ja jestem taką frajerką i siedzę w domu, a wszyscy się bawią. Piją prosecco na Nowym Świecie, a nie zamknięci w ciemnym mieszkaniu. Na szczęście mogłam się pocieszać, że to właściwe, bo koronawirus jest przecież w odwrocie, a na wyborach nie będzie go wcale.
Pół roku później niestety okazuje się, że chyba ktoś tutaj jest kłamczuszkiem i żadnego odwrotu nie było. Ale teraz próbuję żyć normalnie, tzn. chodzę w maseczce, ale bez rękawiczek jednorazowych, wyleczyłam paranoję i mycie rąk nie odbywa się 50 razy dziennie. Ale niestety teraz cała nadzieja umarła. Maszyna losująca na chwilę znosi obostrzenia, potem je przywraca. Już wiem, że wakacje będą nudne i nie pojadę na Offa (festiwal muzyczny, nie festiwal psikacza na robale, chociaż na taki w obecnej sytuacji chętnie bym się wybrała), ale dalej nie zwracam biletów na koncerty przełożone na czerwiec. Dodatkowo, sytuacja polityczna w Polsce i otaczające nas z każdej strony plakaty płodów, przyczyniają się do tego, żeby przemyśleć pewne sprawy i dojść do niepokojących wniosków.
W trakcie przemyślania i przeszukiwania informacji o generalnych minusach życia kobiet, nie tylko w Polsce, ale gdziekolwiek, możemy natrafić ostatnio na temat „nazywania spraw po imieniu”. Czyli zamiast mówić „kobiety boją się chodzić po nocy”, należy mówić „mężczyźni niepokoją kobiety chodzące po nocy”. Oczywiście, pojawiają się głosy, że kobiety mogą bać się ciemności, albo dzikich zwierząt, bardzo popularnych w dużych miastach. I to wszystko sprowadziło się do hashtagu, który mnie bardzo wzburzył, mianowicie: #notallmen.
I według mnie ten hashtag jest kwintesencją całego tematu. Bo jeśli powstałby ruch, który mówi, że niektórzy ludzie nie lubią pomidorowej, to nikt by się nie zdecydował na oznajmianie, że on lubi, w końcu to normalne. Ale nie w tym przypadku. W końcu mężczyzna, który traktuje kobietę jak żywego, czującego i myślącego człowieka, jak czymś, czym można się pochwalić. Czymś wartym poklasku. I niestety, ale ja też daję ten poklask. Moi koledzy, którzy nigdy nie powiedzieliby mi, że mogłabym więcej ćwiczyć, albo że nie powinnam się wypowiadać na jakiś temat, bo kobiety się na nim nie znają, albo od których nigdy nie usłyszałam, żeby mówili w obrzydliwie przedmiotowy sposób o swojej dziewczynie, mają u mnie poklask, bo uważam, że to dodatkowy atut. A to nie powinien być atut, tylko standard. Ale niestety, mamy XXI wiek, a dalej na ofiary gwałtu zrzuca się winę za zbyt krótką spódniczkę, a kobiety nazywa się morderczyniami, jeśli chcą dokonać aborcji. I przez moją bańkę, przez tolerancyjny dom, przez środowisko, bardzo ciężko mi obecny stan rzeczy pojąć. Ale podejrzewam, że wcześniej skończy się pandemia.
To koniec na dzisiaj. Pewnie przez następne tygodnie będę pisać częściej, w końcu mam do napisania magisterkę. 1300 słów magisterki piszę średnio w pięć dni, 1300 słów bloga w około dwie godziny, a 1300 słów książki przez cały ostatni rok czytałam stanowczo za rzadko.
Życzę udanego weekendu i lockdownu.
4 notes · View notes
streskiler · 5 years
Photo
Tumblr media
Dodam tylko, że niepewne sytuacje wywołują w nas dużo więcej stresu niż momenty, w których dobrze wiemy, czego się spodziewać. Biorąc pod uwagę najnowsze zakazy, zalecenia i środki ostrożności stosowane na całym świecie, nic dziwnego, że zadziałał tu nasz „sygnał zagrożenia”, całkowicie wytrącając nas z równowagi. W końcu złe wiadomości łatwiej przykuwają naszą uwagę i łatwiej je przyswajamy. ⁠⠀ W tych trudnych chwilach, spróbujmy jednak skupić się na czymś innym i zachowywać się racjonalnie. ⁠⠀ 💚Oddychajmy.⁠⠀ 💚Stosujmy się do zaleceń. ⁠⠀ 💚Wspierajmy się.⁠⠀ ⁠⠀ Dajcie znać, czy ten post Wam choć trochę pomógł✨⁠⠀ ⁠⠀ #koronawirus2020 #niedamsiękoronawirusowi #zostajęwdomu #bojęsię #wiadomościzeświata #wiadomościzpolski #polandnews #stresprzezkoronawirus #streswpracy #stresujesie #bojęsięwirusa #damyradękoronie #niepewność #sytuacjawkraju #koronawiruswpolsce #koronawiruswkraju #bezpaniki #niepanikujmy #wirusjakwirus #zalecenialekarzy #wspieram #wirusek #obrazek #motywacjakoronawirus #korona-wirus #covid-19 #strach #pandemia #wirus #koronawirus https://www.instagram.com/p/B9qf94GJdLV/?igshid=1kfwn8aka0e81
0 notes