Tumgik
#zimowa
maxvchamp · 1 year
Text
wiosna when
2 notes · View notes
egoschwank · 8 months
Text
al things considered — when i post my masterpiece #1261
Tumblr media
first posted in facebook january 26, 2024
ferdynand ruszczyc -- "bajka zimowa" [i.e., winter landscape] (1904)
"looking for a sunset bird in winter
the west was getting out of gold, the breath of air had died of cold, when shoeing home across the white, i thought i saw a bird alight.
in summer when i passed the place i had to stop and lift my face; a bird with an angelic gift was singing in it sweet and swift.
no bird was singing in it now. a single leaf was on a bough, and that was all there was to see in going twice around the tree.
from my advantage on a hill i judged that such a crystal chill was only adding frost to snow as gilt to gold that wouldn't show.
a brush had left a crooked stroke of what was either cloud or smoke from north to south across the blue; a piercing little star was through" … robert frost
"for my friend frania" … al janik
0 notes
artistmagicial · 2 years
Text
Orzeł w koronie Polski
Tumblr media Tumblr media
0 notes
wszczebrzyszynie · 26 days
Text
Tumblr media
32 stopnie szło oszaleć dzisiaj więc na pocieszenie taka mała zimowa ilustracja
787 notes · View notes
bebemoon · 8 months
Text
Tumblr media
ferdynand ruszczyc's "bajka zimowa" .
224 notes · View notes
ars-polonia · 4 months
Text
Tumblr media
Michał Gorstkin Wywiórski, Noc zimowa (Winter Night)
between 1980s.-1926, oil on pasteboard
39 notes · View notes
spazmatyka · 3 days
Text
22/09/2024
приветик!!!!!!!! siemanko dzien dobry, dobey wieczur.
dzisiaj niedziela, mialam siw wazyc, ale wiecie co? pierdole to calkowicie, bo dalam dupy; jak zwykle.
jeszcze wczoraj jak stawalam na wadze to bylo 64 kg. chyba nigdy nie uwolnie sie od tej przekletej liczby.
ciagle tylko gadam i gadam, nic z tego nie wychodzi, wiec moze zaczne po prostu omijac temat mojej wagi, jedzenia i bede opisywac tu swoj dzien tak jak to robilam do tej pory.
szczerze przez ostatnie dni nie mamm ochoty w sumie postowac tu nic, nie chce mi sie gadwc z nikim tak po czesci. zmuszam sie w. huj zeby odpisac komukolwiek.
jutro powrot do roboty, ale cale szczescie jade jutro rowerem, wiec troche sie rozruszam. musze korzystac dopoki jest cieplo.
dzisiaj bylismy z rodzicami na grzybach, jednak nie bylo nawet muchomorow, zadnego grzyba a susza w lesie yaka, ze wz sie plakac chce. troche sie zawiodlam, bo mega chcialam zrobic polowanie na grzybiska, troche sie ubrudzic a tu taki szajs sie stal.
od wczoraj robie maraton Sons of the Forest, bo zobaczylam ze Remek zaczal znow ta serie i tak sie ucieszylam, ze masakra. teoche sie spoznilam bo miesiac temu byl pierwszy odcinek ale to w niczym nie przeszkadza. nadrobie to dosc szybko.
zrobilam aktualizacje swojego iphona i holly molly, ale kozackie sa te nowe mozliwosci. <333333
Tumblr media
w koncu to wyglada w jakis sposob a nie taki kolorowy misz masz. nienawidze kolorow w sumie XDDD wole jak cos ma mniej niz 5 odcieni LMAO.
also bede tez sobie chyba robila nowy kurs na duolingo, bo chce sie nauczyc norweskiego, w razie gdybym jednak stwierdzila ze poslka to zjebany kraj i nie chce mjs ie tu wiecej mieszkac. tak wiec teraz hede miec na duo francuski, rosyjski, niekiecki, norweski oraz angielski. kto wie, moze szwedzkiego tez zaczne sie uczyc powoli???
anyway, zrobilam tez juz zimowa playliste slavic soviet girl i daaaamn… kocham juz.
udostepniam wam jakbyscie chcieli ;333
no i pytanie jest do was tez takie: poniewaz zakladam serwer dla znajomych (juz go mam tak w rzeczywistosci i jest w fazie udoskonalania), no i phtanie do moich mutuals, ktorzy maja co najmniej 16 lat wzwyz, chcecie dolaczyc??? ale tylko w momencie jak sie znamy, pisalismy i w ogole, albo po prostu nawet kojarzymy sie z tumblr???
od razu mowie, to nie jest serwer dla osob z kijem w dupie, nie jest przede wszystkim serwerem dla anorektyczek. po prostu dla osob ktore znam i tyle.
16 notes · View notes
ahosia3 · 2 years
Text
Pamiętaj, w naszym życiu usiłujemy robić tylko dwie rzeczy: zniweczyć upływ czasu i przywrócić zmarłych do życia.
~Mark Helprin:"Zimowa opowieść"
170 notes · View notes
lekkotakworld · 11 months
Text
Środa, 1 list 23
Nowy miesiąc, nowa ja xd
Grobing był, odwiedziny u dziadka i drugich dziadków też były. Jeszcze rano przed wyjazdem upiekłam cynamonki.
Tumblr media
Dzień minął całkiem spoko. Obiad zjedliśmy w maku, wybrałam sobie wrapa veggie, do tego herbata zimowa z jabłkami i kilka frytek podjedzonych od brata. I babci skubnęłam trochę drożdżowca. A po powrocie do domu zjadłam małą cynamonke, wyszły pyszne.
🥗 1600 kcal
🔥 140 kcal (5000 kroków)
⚖️ 68,40 kg ⬆️🏠
37 notes · View notes
xentropiax · 6 months
Text
No. 25
Ja chyba jestem zbyt staroświecka na współczesne typy relacji. Albo mam zbyt bezpieczny sposób przywiązania i zbyt otwarty styl komunikacji.
W każdym razie nie rozumiem jak można przez ponad miesiąc bardzo intensywnie rozmawiać, poznawać się, pisać rzeczy, które wskazywałyby na tworzenie się unikalnej więzi, a potem dwa dni przed spotkaniem zniknąć i nawet nie dać znać, że do tego spotkania nie dojdzie. Nie jest to sposób komunikacji, który uszczęśliwiałby mnie w jakiejkolwiek relacji, ani przyjacielskiej, ani romantycznej.
A może to prostsze niż się wydaje. Bo wygląda na to, że ten pozornie ułożony człowiek, który twierdził, że jest w takim samym punkcie życiowym co ja, zaleczony ze swoją głową, z trudnymi doświadczeniami, z których wyszedł obronną ręką, wcale nie jest tak zdrowy, jak mu się wydawało. A ja nie mam siły na relacje, które wymagają takiego wysiłku.
Wiem jak to jest być w związku z osobą, która nie komunikuje, która tłumi emocje, której wydaje się, że wszystko jest git do momentu, aż pęka. Wiem jak rozmawia się z osobą w kryzysie psychicznym - strasznie, to jak chodzenie gołymi stopami po potłuczonym szkle. Myślisz tylko o tym, żeby komuś nie zrobić większej krzywdy, żeby jej stan się nie pogorszył, więc tak naprawdę nie możesz powiedzieć jak ty się czujesz: że chujowo i że ktoś sprawił ci przykrość, i że tak, czujesz się jak gówno i masz pretensje. Zamiast tego starasz się tylko nie pogorszyć sytuacji, nie skrzywdzić drugiej osoby, chociaż tak naprawdę to ona krzywdzi i siebie, i ciebie.
Wyczerpałam limit na takie relacje. Naprawdę nie mam już siły na coś takiego, szczególnie jeśli znaliśmy się ledwie miesiąc. To nawet nie jest takie poważne. Wszystko zapowiadało się dobrze, jako co najmniej fajna przyjaźń. Zgrywało pod wieloma płaszczyznami. Ale ja nie jestem od tego, żeby sklejać potłuczonych ludzi, to nie jest mój problem, że ktoś jest w bagnie, szczególnie, jeśli nie komunikuje i nawet nie oczekuje ode mnie pomocy.
Zrobiłam więc to, czego dawna ja nie zrobiłaby nigdy. Dawna ja powiedziałaby, że nie szkodzi, że rozumie, że innym razem, że trzyma kciuki za poprawę stanu i nie może się doczekać następnego spotkania. Dawna ja zaoferowałaby więcej wsparcia, telefon, przyjazd, ramię do wypłakania. Dawna ja podałaby serce na tacy po to, żeby ktoś mógł wbić w nie szpikulec do mięsa i rozkoszować się jego smakiem. Ale nie obecna ja.
Obecna ja napisała, że jest jej przykro, że bardzo się cieszyła na spotkanie, ale ze względu na doświadczenia życiowe nie wierzy już, że do tego spotkania dojdzie. Obecna ja napisała, że ma nadzieję, że osoba ma wsparcie i że pokona swoje demony w głowie. Obecna ja napisała, że chyba lepiej zakończyć relację na tym etapie, a jeśli kiedyś gwiazdy będą sprzyjać możemy spotkać się przypadkiem na kawę. Obecna ja odcięła się, nie była 'I can fix him' starter pack, postanowiła nie przejmować się tym, czy ta wiadomość sprawi, że osobie będzie gorzej, czy lepiej. Bo każdy z nas ma prawo, ale też i obowiązek zajmować się swoimi problemami, umieć prosić o pomoc, gdy jej potrzebuje i umieć komunikować o tym, co uwiera. Pomyślałam o sobie i o tym, czego sobie być może właśnie zaoszczędzam w przyszłości. A nie chcę po prostu się stresować, martwić, żyć w niepewności. Nie szukam relacji wyłącznie wirtualnych, a prawdziwego połączenia. Jeśli ktoś się tego boi, z różnych powodów, nawet być może uzasadnionych, to nie jest to osoba dla mnie.
A teraz, wiosno nadchodź. Wiem, że jesteś już za rogiem, nawet się zaczęłaś, ale liczę, że to była ostatnia zimowa lekcja. Pokazała mi, że umiem o siebie zadbać i literalnie wolę być sama, ze swoim gronem znajomych i przyjaciół, których znam od lat, niż nawet przechodzić obok możliwości potencjalnego skrzywdzenia.
Zobaczyłam kawałek cudzego życia wtedy, kiedy myślałam, że absolutnie nie mam na to przestrzeni. Czyli jednak mam, czyli moje serce jest w sumie otwarte. Nie zamarzło. Może uczę się na tyle szybko, że nawet nie muszę przychodzić na egzamin, żeby go zdać.
Wszystko będzie dobrze, wiem to, wszystko jest tak jak ma być.
7 notes · View notes
theophan-o · 8 months
Text
Tumblr media
Czesław Wasilewski (1875-1947), Winter Ride (Zimowa jazda)
Oil on cardboard, 19 cm X 29 cm, private collection
14 notes · View notes
krxywekosci · 9 months
Text
Ogolnie zrobilam sobie dzis do jedzenia cos mega dobrego i smakuje trochę jak lody malinowe :00
50g mrożonych malin (polecam wyjąć je na godzinę żeby nie były skamieniałe)
150g Jogurt skyr truskawkowy (Piątnica)
10 g Granola Zimowa (One day More)
Ogolnie jesli chodzi o granole to mozecie wsypać w zamian cos innego zeby bylo mniej kaloryczne
Całość = 189kcal
9 notes · View notes
jacobgraphy · 9 months
Note
Miłego wieczoru, co u ciebie?
Dziękuję 😊 Włóczę się po okolicy z apratem w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Wykorzystałem ostnie słoneczne dni i porobiłem trochę zdjęć, w tym trochę zdjęć bezdomnych kotów. Teraz czekam aż zrobi się bardziej zimowa aura u mnie w okolicy.
A tak poza zdjęciami raz mam się dobrze raz średnio przez ostanie tygodnie mojej samopoczucie zmieniało się bardzo często.
Co tam u ciebie anonimie? Jak się czujesz?
Również życzę miłego wieczoru ☺️
10 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Witam. Dzisiejszy bilans:
Zjedzone 0
Spalone aktywnie 575
Tumblr media
Kolejny dzień za mną. Stosunkowo udany choć mało co dziś zrobiłam. Rano wstałam i ogarnęłam mieszkanie na szybciocha bo nie mogłam się zebrać. Podjechałam do Częstochowy po Jerrego i wróciłam koło południa do domu. Poznajcie owego dżentelmena:
Tumblr media
Jest taki malutki w porównaniu do Rudej! Inny typ rasy :) chłopaczek jest przeuroczy. Jak nie chce być głaskany delikatnie bierze mój palec w zęby i odpycha od siebie moją rękę. Jednak jak ma ochotę to się wręcz rozpływa i z uwielbieniem trzeszczy zębami (odpowiednik kociego mruczenia).
Rudzik zaś najpierw była przerażona, później bojowo nastawiona przez co przeszła do stanu zaciekawienia kończąc na myciu uszu Jerremu.
Tumblr media
Generalnie trochę futra poleciało co jest w zupełności normalne. Musieli ustalić hierarchie - ta kwestia pewnie będzie jeszcze przez jakiś czas poruszana nim się nie dotrą. Jednak jestem dobrej myśli. Póki co Jerry jest trochę wycofany. Nie ma co się dziwić. Ma za sobą długą drogę do nowego domu i nowej towarzyszki. Wszystko jest dla niego nowe. Generalnie państwo z fundacji z której wzięłam Jerrego byli bardzo pozytywnymi ludźmi. Miło mi się z nimi rozmawiało. Super ludzie z wielkimi serduchami.
Ogólnie Ruda też jakoś mocno nie przeżyła spotkania z drugim uszakiem. Ma więcej luzu od Jerrego bo jest u siebie.
Tumblr media
Ja zaś dziś muszę odpocząć. Mam zakwasy po wczorajszych ćwiczeniach i ogólnie trochę słabo się czuje. Dziś zatem pełna regeneracja zarówno fizyczna i psychiczna. Nie mam zamiaru nawet grać by dać trochę odpocząć mózgownicy. Miałam zatem czas nadrobić nowe odcinki Mandalorianina. Bez kitu Mandalorian i Andor ratują Star Warsy spod sztandaru Disneya od totalnej klapy.
Nie miałam dziś ochoty jeść. Tak po prostu. Nie stoi za tym żadna filozofia czy specjalnie zamierzone działanie. Jutro jednak postaram się by coś wpadło by nie przeginać pały.
Wróciła zimowa aura… Oby nie na długo! Lubię zimę i śnieg, ale co za dużo to nie zdrowo :P
Tumblr media
Ćwiczenia:
6376 kroków
Godzina jogi
53 notes · View notes
pinkpilatesgirl · 1 year
Text
moja przyjaciółka była u jednej dziewczyny ze sowjje klasy na mocowaniu bo robiły projekt i wiecie zanim worcilaby do domu to byłoby w chuj pozno i jechałam tylko z jej mama wysiade sobie wcześniej i pójdę przez park ale martwi mnie fakt że założyłam te cienka kurtkę koszulowa bo wczoraj się prawie dusiłam jak miałam te zimowa na sobie ale no rano jeszcze chlodnawo
poza tym jakoś dziwnie się czuję, jakby wszystko docierało do mnie z lekkim opoznieniem, jednocześnie też boli mnie lekko brzuch ale to taki ból że stresu jakby (umiem rozróżniać moje bóle brzucha xd) ale nie wiem czemu dziwne to strasznie
matka powiedziała że nie wie czy da rade mnie odebrać (przypominam że ja tylko przyjeżdżam do jej pracy i ona nigdzie jeździć nie musi) ewidentnie nie chce ale mam to w głęboko w dupie, wkurwia mnie już jej zachowanie jakby myślała że jest panią świata
mam nadzieję że nie będę dziś mieć czegoś takiego jak wczoraj bo się chyba zesram wtedy
32 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Trochę o realizacji półtoramiesięcznego projektu :P i trochę o budzącej reflekcje książce
22-09-2023
Obecnie mam w domu taaaaaaki syf, że głowa mała. Wybebeszyłam WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO co nadawałoby się do wystawienia na sprzedaż. Wyrzuciłam kilka rzeczy do śmieci - porozciągane i dziurawe. A te, które moim zdaniem są fajne fotografuje, mierze i wystawiam.
Korzystając z rad wprawionej sprzedawczyni (dziękuję <3 elpopo) i szkoleń marketingowych wypróbowałam co działa, a co nie działa. Właśnie kończę trzeci tydzień sprzedaży na Vinted po chyba ośmiu lat powtarzania, że "szkoda to wyrzucić, schowam do szafy i wystawię na Vinted, ale obfotografuję to JAK BĘDĘ MIAŁA CZAS" -_-" No i czasu nie było. Osiem lat chomikowania i masę rzeczy wyrzuconych. A potem siostra mojego faceta zostawiła mi dwa wory ciuchów i zaczęłam tonąć w ciuchach i workach. Aż do teraz. Obfotografowane, pomierzone, opisane.
Wczoraj kupiłam worki próżniowe - frustruje mnie, że to wszystko nie sprzedaje się "od ręki", ale trudno, nic na to nie poradzę. Ale miejsce w przestrzeni zamierzam odzyskać dlatego to co już wystawiłam leci do worków próżniowych i głęboko na najwyższą półkę szafy, za walizkę podróżną. Chcę odzyskać przestrzeń.
Wczoraj sprzedał się mi pierwszy zestaw. Bardzo mocno zeszłam z ceny, ale I TAK zarobiłam na tym 100zł. To nie zwraca się biorąc pod uwagę czas jaki przeznaczam na fotografowanie i mierzenie, opisywanie itp. ALE to zawsze jakiś pieniądz i zarazem dochód.
Mam nadzieję we wrześniu zamknąć projekt "ciuchy na Vinted". Potem będę po prostu dodawać bieżące rzeczy, ale póki co chcę się wypstrykać z tych od lat zalegających ciuchów, które dla kogoś mogą stać się ulubioną sukienką/sweterkiem/spodenkami. Jak je pochowam do worków próżniowych i zostawię wystawione w sieci to będę mogła skreślić jedną z pozycji z listy TO DO, którą od lat przekładałam "na jutro" - "wystawić ciuchy na Vinted". To naprawdę ciężka robota - tak jak myślałam. I to mnie hamowało przed rozpoczęciem tego procesu przez miesiące. A teraz już chyli się ku końcowi... Zostają jeszcze koszule, koszulki, spodnie i płaszczyki. MOŻE jedna kurtka zimowa i kilka fatałaszków bieliźnianych. Fotografie robić będę do końca września, a wstawiać pewnie jeszcze do połowy października.
Wychodzi na to, że to był mój "duży projekt".
Wczoraj też jeden sweterek wpadł mi "w viral" - nie minęły jeszcze 48h od zamieszczenia ogłoszenia, a już ma prawie 300 kliknięć, masę dodań "ulubionych" i kilka rażąco niskich ofert kupna. Cóż, zobaczymy jak będzie. Dziwi mnie, że to akurat ten sweterek - fajny jest fasonem, ale to sama sztuczność. Mam wystawione ciuszki z lepszym składem - w tym pożegnałam się z bawełnianym sweterkiem w beżowy melanż, który moje koleżanki od lat próbowały ode mnie wydębić, bo taki fajny. xD A on nie cieszy się tak wielkim zainteresowaniem, jak ten sztuczny sweterek - O. twierdzi, że to przez zdjęcie dające klimat "jesieniarski"., że tylko dyniowego latte na sojowym brakuje do wypełnienia obrazka. No nie wiem. Chcę go sprzedać za max 37, a min 34 zł. To nie jest dużo w skali tego za ile takie swetry nówki z sieciówki chodzą. A jakoś nie schodzi pomimo virala.
Ogólnie moje nastawienie w związku z ponad miesięcznym "projektem Vinted" i całym procesem jest takie: jak odejdą te rzeczy, to zrobi się wreszcie miejsce na NOWE. Czymkolwiek to NOWE będzie. Na pewno będzie więcej przestrzeni w malutkim mieszkaniu. To jest mój cel - pozbyć się starych rzeczy, które zalegają.
I napawa mnie ta myśl spokojem.
Realizowałam w tym tygodniu "projekt Vinted" słuchając tej książki:
Tumblr media
I och boy...
Książkę polecam i uważam ją za solidny, empatyczny i wyraźnie kreślący środowisko reportaż.
Z wieloma tezami, postawami i twierdzeniami bohaterów reportażu się absolutnie nie zgadzam. Ba! Czuję masę sprzeciwu, a po wysłuchaniu kilku rozdziałów pod rząd czułam się po prostu brudna. Tak emocjonalnie (jeżeli mogę to tak ująć). Jednocześnie te tezy, postawy i twierdzenia reprezentowane przez bohaterów są tym czego się jeszcze 2-3 lata temu straszliwie bałam - że tylko tacy mężczyźni mogą stanąć na mojej drodze, że będą wobec mnie zachowywać się tak, jak ci bohaterowie...
Mam dużo myśli związnych z tą książką, dużo rozkmin.
Taka najbardziej podstawowa i która była już wyjściem do rozmów z moim chłopakiem, z moimi kolegami i koleżankami (jak mam przez chwilę w ciągu dnia siłę na interakcję z innymi ludźmi - bo nadal ciężko u mnie z tymi siłami, chociaż jest w sposób widoczny lepiej - to zdarzało mi się o tej książce dyskutować z różnymi osobami, tym bardziej w kontekście tego co w tym tygodniu znowu Korwin-Mikke odimbił podczas spotkania Fundacji Patriarchat, ich postulatów i ogólnie praw kobiet) to refleksja na temat tego, że WSZYSCY (my = ludzie na całym świecie) doświadczamy bólu, samotności, niemiłości i wszystkich nas to uczucie kaleczy. Niektórych okalecza i idą przez życie z tymi ranami. Życie nie jest sprawiedliwe i wszyscy zaczynamy z trochę innego miejsca: czasem bez wsparcia przyjaznego środowiska, bez akceptacji rówieśników, bez wsparcia rodziców, w emocjonalnej oziębłości, z chorobami psychicznymi, bez kapitału kulturowego, finansowego, mieszkaniowego i wielu, wielu, wielu innych czynników. A jednak doświadczając podobnych rzeczy, podobnych wydarzeń, braków, niezaspokojonych potrzeb potrafimy to przefiltrować przez tak DRASTYCZNIE RÓŻNE sita, dojść do tak odległych wniosków, ułożyć z tych wniosków prawidła według których działa świat... To fascynujące, jak ludzie mając do "zabawy" te same klocki mogą z nich utworzyć tak odległe światy. Jak to się dzieję, że doświadczenia, które mogą nas zbliżać, mogą rodzić empatię i więzi - tak nas oddalają...?
Ludzie są fascynujący.
To banalna refleksja, bardzo powierzchowna w sumie, ale zarazem pozostawiająca miejsce na zadumę i brak oceny, na akceptację, że ktoś ma tak bardzo inaczej niż ja i to też wynika z potrzeb i tęsknot tej osoby...
I ten aspekt mam już przegadany, przeanalizowany, zasymilowany.
Uspokaja mnie myśl o tym, że samotność jest wpisana w ludzkie życie, że sami na świat przyszliśmy i sami z niego odejdziemy dlatego trzeba dbać nieprzerwanie o relację z sobą samym - to być może najbardziej burzliwa i najtrudniejsza relacja KAŻDEGO żyjącego człowieka. Poznanie tej osoby, tego ciała, jego mroków i jasności to jest ogromna podróż. Każdemu - w tym sobie - życzę jak najwięcej romansu w tej przestrzeni. I dojścia do współpracy i przyjaźni. Ale to trudne... niemniej myślenie o samotności w ten sposób (nie umniejszając całemu bólowi jaki z samotnością jest związany!) mnie zawsze podbudowuje, daje mi siłę: bo na coś mimo wszystko mam wpływ...
To co mi nie daje spokoju, a co uwydatniła ta lektura to... poczucie bycia oszukaną. Znowu. I to przez tą samą osobę xD. Znowu. Ech. Wiele z przytoczonych w książce haseł, wiele miejsc (w sieci), wiele slangowych określeń i przekonań co do relacji damsko-męskich to jest coś co słyszałam NIE RAZ będąc w związku z moim byłym chłopakiem. I podczas powrotów do niego. Coś co budowało moje wyobraźnie o działaniu relacji damsko-męskich jakich oczekują mężczyźni i zarazem co mnie przerażało, powodowało panikę, bo JA TAKICH RELACJI NIE CHCIAŁAM BUDOWAĆ, chciałam inaczej, a to "inaczej", którego chciałam i na które on się zgadzam, co do którego zapewniał, że też go chce okazywało się być z jego kłamstwem. A potem wracał do haseł, do opowieści, do tłumaczenia mi "jak myślą mężczyźni" itp. Tej jego wizji świata nie potrafiłam objąć zrozumieniem: nie wiedziałam gdzie zaczyna się prawda i kończy kłamstwo, co jest u podstaw, co jest mechanizmami. Do tego próbowałam znajdować jakieś części wspólne z moją definicją miłości i moim pojmowaniem "budowania związku" - łeb pulsował od tych fikołków, wykluczających się oświadczeń, niezaadresowanych potrzeb, zarzutów... I były rzucane hasła, były strzępki o których wyjaśnienie prosiłam, a ich nie dostawałam i w sumie nie wiem dlaczego: dlatego, że nie potrafił o tym mówić (pomimo własnego bólu i głębokiej potrzeby zaspokojenia własnych tęsknot, których nie spełniałam i nie rozumiałam czego on chce, dlatego pytałam wprost, a on wolał manipulować i kłamać, robić uniki, niż poprosić wprost odsłaniając się i pokazuję najmiększą część swoje "ja"?)? Czy dlatego, że nie chciał, bo wiedział, że gdy poznam jego światopogląd, system wartości i potrzeby to odejdę, odrzucę (dlatego wolał półprawdy, kłamstwa, manipulacje i utrzymywanie nieprawdziwego obrazu swojej osoby, aby sprawiać wrażenie, że zaspokaja moje potrzeby)?
Kurde, ciężkie.
Tym cięższe, że w skali w której sami bohaterowie reportażu mierzą to, czy mężczyźnie przysługuje kategoria "przegryw" mój ex nie łapie się w taaaaak wielu polach... a miał na ich punkcie wiele emocji, wiele złości. Wielokrotnie przy mnie o tym wspominał. Pamiętam na pamięć ile liczy obwód jego głowy do cholery! Na przykład twierdził, że "nie ma twarzy czada", na co reagowałam parsknięciem, bo to był mierzący niemal 2 metry, barczysty, ciemnowłosy facet z kwadratową szczęką. Pytałam go - jak mi wyjaśniał te wszystkie "Chady", "Stacy", "Becky" itp - czy on kiedyś widział się w lustrze? Klasycznie przystojny typ! Kwadratowa szczęka, regularne rysy, bujny zarost! O czym on gada!? A ona się wkurzał prezentując całe swoje ciało: że może to (twarz) jest okay, ale cała reszta (ciało poniżej twarzy) to jakaś porażka, to jest definicja przeciwieństwa Chada. Przypomnę: facet prawie 2 metry wzrostu (a "przegrywy" licytują się między sobą, czy to miało przysługuje osobom poniżej 180 czy 177 czy 160...). Tak go zapewniałam, że jest piękny, że mi się podoba, że żałuję, że nie może spojrzeć na siebie moimi oczami... Aż się poddałam: to on sam, najlepiej na terapii powinien zbudować pewność siebie, a nie podkarmiać się czasami komplementami. Teraz wiem, że na 99% przebywał w sieci w środowisku z którym się identyfikował i z którym WYBIERAŁ się identyfikować poprzez objętą perspektywę również na własne ciało. Twierdził, że kobiety żądzą światem (no jego światem na pewno: despotyczna babcia i matka), mówil o tych alfach, beciakach, gówniakach, o jakiś teoriach ewolucyjnych i umiejszał logice rozmowy i wymiany poglądów (i to go i mnie doprowadzało do szaleństwa: proponowany przeze mnie model rozmowy jak równy z równym, z przestrzenia na okazanie wrażlwiości i omówieniem potrzeb był dla niego jak zaprzeczenie wszystkiego czegoo z czasem nauczył się ze środowiska wszelkich pillów - to nas prowadziło to frustracji, do omawiania celów omawiania problemów zamiast akceptowania jakiegoś logicznego tylko dla jednej strony sposoby rozwiązania problemu. Bez rozmów. Z zarzucaniem złych intencji... Ech). Odnośnie innych "wymiernych" klasyfikujących mojego exa w kategorii może nawet nie przegrywa, on jakieś inne określenie wobec siebie używał (w końcu miał dziewczynę i uprawiał seks), ale udowadniał mi MULTUM cech na temat których miał kompleksy, a o których nie będę pisać z szacunku. Do tego nie jest chory psychicznie... ale jego zaburzenie osobowości nie pomaga w budowaniu zdrowych relacji (serio, brak choroby zamiast cieszyć tylko dołował, bo odbierał punkty do uważania się za osobę przynależną do środowiska do którego przyjanleżność ewidentnie czuł - a moje zapewnienia, że z tym zaburzeniem można pracować go frustrowały i obrażały, budziły złość... Nie rozumiałam tego, ale wygladało to tak, jakby żałował, że nie jest chory, bo wtedy znałby zasady, przynależałby tam, gdzie przynależeć chciał, to by wyjaśniało inne wydarzenia w jego życiorysie... Teraz, po lekturze tej książki rozumiem to, kiedyś nie potrafiłam, a on nie potrafił mi tego wyjaśnić).
Najgorsze w tym wszystkim jest podejście tego środowiska do kobiet - jak do istot z innego świata, jak do czegoś między zwierzętami, a matką zapewniającą potrzeby emocjonalne; kobiet nie jest i nie może być partnerką w związku, może mieć potrzeby ale tylko takie na jakich zaspokajanie "przegryw" i "incel" jest gotowy, a seks to nadrzędny cel do osiągniecia przez mężczyznę, najważniejsza wartość płynąca z bliskości. A wraz z tą optyką, z tym uprzedmiotowieniem, wciśnięciem w ramki i indywidualne oczekiwania bycia Manic Pixie Dream Gril takiego randowmowego "Przegrywa", z odgórnym odrzuceniem przyzwolenia na bycie sobą, ze swoimi wadami i zaletami było zdanie sobie sprawy, że to WSZYSTKO było to czego się obawiałam wychodząc do mężczyzn, chodząc na randki, piszą na Tinderze. W ogóle myśląc o PONOWNYM wejściu w związek z nową osobą! I nagle spłynęło olśnienie: było tak nie dlatego, że coś na którymś etapie życia sobie wkręciłam, że tak działają relację międzyludzkie tylko dlatego, że byłam z osobą, którą kochałam, która kochała mnie, to było pierwsze doświadczenie miłosne. I która (ta osoba, mój ex) nauczyła mnie miłości nie nazywając NIC Z TYCH RZECZY WPROST (zazwyczaj), ale zarazem ucząc mnie poprzez doświadczenie tych prawideł, którymi jego świat się rządził.
Rodzi to złość, niezgodę, poczucie bycia oszukaną. Znowu.
Cieszę się, że teraz jestem w innym miejscu w życiu.
Cieszę się, że mój obecny partner pokazuje mi, że związek może wyglądać tak bardzo inaczej i zarazem być wszystim o czym marzyłam lub nie odważałam się marzyć. I być zwykły, zwyczajny. Spokojny. Bezpieczny.
Ech.
Inna rzecz o której myślałam czytając ten reportaż: niektóre z tych skrajnych poglądów, niektóre bardzo wokalne niesprawiedliwe stwierdzenia, niektóre przekonania o działaniu świata (ale w rewersie) jeszcze 2-4 lata temu sama miałam, sama je reprezentowałam. Mówił przeze mnie BÓL i samotność, tęsknota. Mówiło poczucie niesprawiedliwości, rozdarte rany, zawiedzione zaufanie i poczucie braku miłości. Łzy mi w oczach się kręciły, kiedy czytałam o chłopakach, którzy tęskną za tym by kogoś w życiu za rękę potrzymać. Ja to czułam. Ja to znam. Rozumiem potrzebę, głęboką i wiążącą w gardle szloch tęsknotę za bliskością, za dotykiem, za akceptacją. Za banalnym dotykiem! I życzliwością! Nie mówiąc o budowaniu głębszych relacji, więzi, poczucia, że można w kimś mieć oparcie. Sam dotyk po takim poście wieloletnim od bliskości z drugim człowiekiem, samo muśnięcie rąk to jest jak trzęsienie ziemi. Nie dziwię się gwałtownym i skrajnym założeniom, nie dziwię się okrutnym przekonaniom... bo sama to przechodziłam z poczucia rany i tęsknoty. Dziwie się braku otwartości na możliwość, że wcale nie mają racji, że świat może działać na innych prawach, w ramach innych wykładników, a relacje mogą się tworzyć na inne sposoby... Życzę im prawie wszystkim (bohaterom książki) by znaleźli w sobie odwagę na otwartość by zweryfikować swoje przekonania o kobietach, o świecie i pozwolić sobie na przyznanie do pomyłki. I życzę tym osobą by na swojej drodze poznali kogoś, kto im udowodni - jeżeli będą otwarci na weryfikację i przyjęcie, że trzeba tego świata nauczyć się na nowo - że warto być odważnym.
To jest refleksja mojego chłopaka po wspólnych 2 latach - "jesteś o wiele odważniejsza niż kiedyś". I to jest fakt. Mniej muszę wiedzieć przed podjęciem decyzji by czuć się bezpiecznie.
Druga jego refleksja po rozmowie o tej książce to "im więcej dowiaduje się o twoim byłym tym lepiej rozumiem jak dewastujący dla ciebie był tamten związek, jak ciebie wikłał latami, jak wielką pracę odwaliłaś na terapii i jak to jest niesamowite, że mimo logice i olbrzymiemu lękowi zdecydowałaś się zaufać mi, takiemu młodemu szczeniakowi. Doceniam. Bardzo. I rozumiem jak wiele to dla ciebie znaczy" - powiedział ni z gruchy ni z pietruchy jakieś 2h od rozmowy na temat książki, wjeżdżając ze mną na parking przed Lidlem. Nie byłam na to przygotowana. Poryczałam się ze wzruszenia. Bo naprawdę tak było... zaufanie temu cudownemu, radosnemu człowiekowi to była PRACA.
Ech... Myślałam o nim - moim ex - ostatnio. Ta pora roku, kiedy wyskakiwał jak królik z kapelusza, ponowny roczek mija. Szłam na siłkę, a potem do sauny, jeszcze przez centrum, z torbą sportową przewieszoną przez ramię. Słuchałam muzyki, myślałam o kolejności w jakiej odwiedzę poszczególne sauny, kiedy NAGLE wyskoczyło mi spomnienie naszego spotkania w saunie, sprzed kilku lat. Kiedy w tych ciemnościach, pośród ludzi chillujących na saunowych ławeczkach siedzący obok mnie mężczyzna szepną TYM GŁOSEM, że jestem jego zdaniem piękna. A ja jak oparzona się zgięłam jak scyzoryk podczas, gdy ciało walczyło z dziwną mieszkanką: szalonego podeniecenia i zwalczania odruchu wymiotnego (a już czułam żółć w ustać) - bo ciało wiedziało, że to mój oprawca, wiedziało, że to źle skończy i że jestem napalona na tego człowieka jak nie wiem... Tyle sprzeczności: tortura i narkotyk, trudno się oprzeć pomimo tego, że wiem, że mi zaszkodzi. Ech.
Dobrze, że go nie ma.
Tak dobrze...
Mam nadzieję, że typ kiedyś będzie się mimo wszystko leczył...
9 notes · View notes