Text
nightwing razy x — antologia one-shotów x reader | PL

wattpad.
Rycerz Gotham
4 notes
·
View notes
Text
Rycerz Gotham | PL



word count: 1865
tags: fluff, angst, violence, curse words, hurt/comfort, boyfriend!au
paring: #nightwing x fem reader (y/n)
summary: pracujesz w arkham asylum. twój chłopak, nightwing, wybiera się na patrol po ulicach gotham, a ty pod osłoną nocy musisz dostarczyć ważne dokumenty.
**********
Nie ważne czy Bludheaven czy Gotham, te miasta nie robiły już na ciebie wrażenia. Po tych kilku latach pracy w Arkham Asylum miałaś wrażenie, że doświadczyłaś już każdego zła i poczułaś smak każdego zagrożenia. Czasem wyczuwałaś nutkę irytacji w głosie Dicka, który raz na jakiś czas musiał powtarzać ci jak bardzo niebezpieczne są spacery nocą i jak w najszybszy sposób znaleźć pomoc. I chociaż cechowała cię niezwykła upartość, dla Graysona byłaś w stanie opuścić gardę, wysłuchać go na spokojnie i zapewnić w tym, że będziesz ostrożna. Bolało cię zawsze, gdy z troską marszczył brwi i nerwowo dotykał karku, opowiadając ci do czego zdolni są gothamscy złoczyńczy, chowający się w cieniach ciemnych zaułków.
— Nie możesz tego zrobić rano, [y/n]? — Dick łagodnie objął cię w swoich ramionach i zanurzył twarz w twoich rozpuszczonych włosach. Jak co wieczór szykował się na krótki patrol z Batmanem i swoimi braćmi. Gdzieś tam z tyłu waszych głów znajdowała się świadomość, że przed każdym patrolem możecie widywać się po raz ostatni, ale nie lubiliście o tym rozmawiać. Nocne życie Graysona było ekstremalnie niebezpieczne, ale bardziej przerażała go myśl, że to tobie mogłoby się coś stać pod jego nieobecność.
Uśmiechnęłaś się pod nosem, przeczesując dłonią włosy Dicka.
— Oj, proszę, już nie raz tak wychodziłam. To naprawdę ważna sprawa. A dlatego w nocy, bo nikt nie może mnie widzieć. Muszę dostarczyć znaczące dokumenty incognito. — Odkleiłaś się do Graysona i ruszyłaś w stronę sejfu, w którym trzymałaś swoją broń palną, tak w razie czego.
— Tajna misja? Co wy robicie w tym Arkham? — zaśmiał się cicho, biorąc się za zakładanie kostiumu, a ty poczułaś mrowienie w brzuchu. Nieważne co by się działo, przy nim czułaś się najbezpieczniej na świecie.
— Nie tylko ty masz sekrety, ptaszku — Wsadziłaś naładowany pistolet do pasa pod swoją kurtką i ruszyłaś w stronę wyjścia. — Poza tym, to ty uczyłeś mnie samoobrony. Bezpieczniej już nie będzie. A w razie czego...
— Będę obserwował. Z góry — Dopiął kostium i odwrócił się w twoją stronę. — Uważaj na siebie, [y/n].
— Zawsze. Do zobaczenia, Dick — Puściłaś mu oczko i przymknęłaś drzwi za sobą. To będzie długa noc.
Praca w Arkham zawsze wiązała się z ryzykiem. Nawet gdy miałaś wolne od fizycznych patrolów po pokojach chorych, wciskali ci zadania z dostarczeniem delikatnych informacji albo przeglądaniem i kodowaniem danych do późna w nocy. Byłaś świadoma wszystkich możliwych konsekwencji, ale wybrałaś tę pracę, żeby pomagać ludziom za wszelką cenę. Robiłaś dokładnie to, co twój chłopak, tylko w zupełnie inny sposób. I dlatego też dogadywałaś się z nim jak z nikim innym - oboje wypełnialiście etos bohatera najlepiej, jak umieliście. I choć czasem śmiertelnie martwiliście się o siebie nawzajem po tych kilku godzinach spóźnienia do domu, wiedzieliście, że to co robicie jest potrzebne i słuszne. Oboje musieliście dać coś od siebie światu, aby poczuć się spełnionym i dobrze zadawaliście sobie sprawę, że gdybyście mieli przestać pomagać ludziom, stracilibyście część swojej osobowości.
Naciągnęłaś kaptur na głowę i przycisnęłaś do piersi teczkę z papierami. Zerknęłaś na miejski zegar usadzony na jednej z wieżyczek najbliższego kościoła — 22:41. To jeszcze nie najgorzej, raz na jakiś czas ulicą przejeżdżały pojedyncze samochody, niektórzy ludzie kończyli sprzątanie swoich sklepików, żeby spokojnie wrócić do domu po wieczornej zmianie. Wzięłaś głęboki oddech i ruszyłaś na swój kilometrowy spacer do podziemnej bazy ukrytej na obrzeżach miasta. Cicho, spokojnie, nie rzucając się w oczy. Nikt oprócz Dicka nie wiedział, że dzisiaj będziesz dostarczać raporty o nowym narkotyku rozprowadzanym na ulicach. Gdyby znalazły się w niepowołanych rękach, nocne ulice Gotham zamieniłyby się w piekło.
Kroczyłaś uważnie, rozglądając się na wszystkie strony. Na obrzeżach można czasem było spotkać Fish Mooney, Nygmę albo Pingwina, ale obserwowałaś to miejsce już od kilku dni i wiedziałaś, że w okolicy nic się nie kroiło. Bruce bez wachania udostępniał swoją technologię Arkham Asylum, dzięki czemu praca tam stała się o wiele bezpieczniejsza, a zagrożenia były znacznie łatwiejsze do wykrycia.
Skręciłaś w pierwszą wąską uliczkę i przełknęłaś ślinę. Oczywiście, że czułaś lekki niepokój, ale byłaś przygotowana na wszystko. Otuchy dodawała ci myśl, że twój chłopak może być tam gdzieś na górze, na dachu jednego z bloków, obserwując każdy twój krok. I chociaż nie miałaś pewności, ta myśl zawsze pomagała ci, gdy dostarczałaś raporty.
Było ciemno, lampy migały co jakiś czas, gdzieś przed tobą przebiegł uliczny kot. Pół drogi za tobą i jak na razie zero problemów. Rozluźniłaś ramiona i ruszyłaś w ostatnią uliczkę dzielącą cię od małego, niewinnego budynku, gdzie miałaś dostarczyć dane. Schowałaś teczkę pod kurtką.
Kątem oka zauważyłaś ruszający się cień. Dawna ty pewnie zignorowałaby to i pędziła dalej, jednak Dick zaszczepił w tobie zmysł ostrożności i rozwagi, dlatego zacisnęłaś wolną dłoń na pasie z pistoletem i zwolniłaś kroku.
Poczułaś silny ucisk na gardle, ktoś rzucił się na ciebie od tyłu. Odepchnęłaś przeciwnika ciosem z łokcia. Wzięłaś głęboki wdech. Ugięłaś kolana, żeby zachować równowagę w razie kolejnego ciosu i uważnie wpatrywałaś się w miejsce, gdzie przed chwilą był przeciwnik, który zniknął w cieniu. Podskoczyła ci adrenalina, sięgnęłaś do pasa i wyjęłaś z niego broń.
— Chyba masz coś dla nas — Czwórka umięśnionych mężczyzn wyłoniła się z każdej twojej strony. Wyglądali jak członkowie jakiegoś miejscowego gangu. — Masz przepis na antidotum na ból.
Zmarszczyłaś brwi. Ktoś musiał cię śledzić. Bezpieczeństwo badań Arkham było zagrożone. Nowy narkotyk paraliżował receptory bólu, tworząc z ludzi szalone maszyny do zabijania, których nie powstrzymałyby nawet wypadające z brzucha wnętrzności lub połamane kończyny.
— Odejdźcie, mam broń — rzuciłaś odważnie zmieniając cel pistoletu z jednego mężczyzny na drugiego. Jednemu, dwum dałabyś radę. Ale nie czwórce. — Chyba, że chcecie wrócić do szefa dziurawi.
— Śmieszna jesteś — zaśmiał się jeden. — Jak oddasz nam teczkę to wrócisz tylko ze złamaną ręką, tak na przestrogę. Nie chcesz wiedzieć-
Nie skończył swojego zdania, bo oddałaś pierwszy strzał w jego stopę. Facet upadł z jękiem, a pozostała trójka ruszyła na ciebie, jak byki na arenie. Starałaś się być elastyczna i lekko na nogach, tak jak uczył cię Grayson. Trafnie przewidywałaś ciosy przeciwników, do czasu gdy mężczyzna lężący na ziemi nie wycelował w ciebie kamieniem, trafiając w twoje kolano, co na chwile wytrąciło cię z równowagi. Ta chwila wystarczyła, żebyś upadła na ziemię po kopniaku w brzuch i wypluła trochę krwi z ust.
— Kurwa! — przekleństwo wymknęło się z twoich ust, gdy zaryłaś plecami o zakurzony beton. W panice wyjęłaś pistolet i oddałaś dwa niecelne strzały. Tempo twojego oddechu co chwilę się zwiększało.
— Zabierzcie jej pistolet! Zabierzcie jej! — Leżący mężczyzna instruował reszcie, próbował wstać podpierając się o kontener na śmieci.
Jak na rozkaz, jeden z pozostałej trójki wyciągnął dłoń w twoją stronę. W zamian dostał celny strzał w sam środek ręki.
— Jaka suka! — przeklnął pod nosem i odsunął się na bok.
Korzystając z chwili twojego rozkojarzenia, inny mężczyzna wytrącił ci broń z dłoni, a drugi wymierzył cios w twoją twarz. Złapałaś się ręką za krwawiący nos i mocniej przycisnęłaś teczkę ukrytą pod kurtką do swojej klatki piersiowej — nie zamierzałaś oddać jej żywcem.
Kolejny kopniak w brzuch sprawił, że zamroczyło ci przed oczami. Trudno było ci zachować klarowność umysłu, ale twoje źrenice poszerzyły się, gdy kątem oka ujrzałaś czarno-błękitny cień wyskakujący zza barierki. Nie minęła minuta, a wszyscy przeciwnicy leżeli nieprzytomni w przeciwległych kątach alejki.
— Dick... — wyszeptałaś, gdy chłopak zaczął świecić ci małą latarką w oczy, chcąc sprawdzić jak twoje oczy zareagują na światło. — Jest dobrze. Musi być ich więcej, wracaj do chłopaków. Ludzie potrzebują Nightwinga. — Musiałaś przypomnieć mu, żeby nie zachowywał się teraz jak twój chłopak. Grayson był o krok od ujęcia twojej twarzy w dłonie i ucałowania twojego czoła. — Mięczaki, nawet nie potrafili mi złamać nosa. — Starałaś się rozbudzić z marazmu, ale Graysonowi nie było do śmiechu.
— Batman i chłopaki dadzą radę — rzucił obserwując cię od góry do dołu. — Dużo krwawisz?
**********
— Krwawisz? — Grayson kątem oka zerkał na uciekającego ulicą złodzieja, którego wystraszył sekundę przedtem.
— Nie?
— To nie jest pytanie, na które odpowiada się drugim pytaniem.
— Kolejny bohater wyjęty spod prawa — rzuciłaś, gdy otrzepałaś się z kurzu. — Dzięki za pomoc. Pewnie wybrałeś już sobie fajną ksywkę?
— Nightwing — młody zaśmiał się szczerze i pomógł ci wstać z ulicy.
— Nie widziałam cię tu wcześniej.
— A ja mam nadzieję, że już nigdy nie zobaczę cię w takim zaułku w środku nocy. Uważaj na siebie. Kręci się tu dużo dziwnych ludzi.
— Wiesz co, jesteś fajniejszy niż Batman. Wpadaj tutaj kiedy chcesz, to całkiem spokojna dzielnica.
— Rozważę to — rzucił Nightwing i już go nie było.
Nigdy nie zapomniałabyś waszego pierwszego spotkania. A spotkaliście się właśnie w takiej ciemnej, małej, zakurzonej uliczce. Pomyśleć, że wyszłaś wtedy z domu tylko na chwilę, żeby wynieść zalegające śmieci. Za tę decyzję dostałaś od życia kilka siniaków i chłopaka, którego z biegiem czasu pokochałaś nad życie.
**********
— [y/n]? [y/n]! — Dick lekko ruszał twoim ramieniem, a ty mocno mrugnęłaś kilka razy. — Dzięki Bogu, myślałem, że już odpływasz. Wracajmy do domu.
— Przepraszam, ale nie mogę, Dick — spojrzałaś mu w oczy i podparłaś się dłońmi o twardy beton. Gdy zauważył, że chcesz wstać, od razu wziął cię pod ramię. — Dokumenty...
— Czy ja nie mogę tego zrobić? Albo któryś z chłopaków? Damian jest cichy i świetnie by się nadał.
— W drzwiach jest skaner dna oka. Tylko ja mogę to dostarczyć. Tak dobrze, że jesteś, Dick, ci goście bez wahania odebraliby mi wzrok, żeby tylko dowiedzieć się, jakie informacje chowamy w bazach Arkham. — rzuciłaś boleśnie i kaszlnęłaś kilka razy. — Proszę, pomóż mi to dostarczyć. Wiesz jak ważne jest dla mnie wypełnienie misji.
— Wiem — westchnął chłopak i wytarł zaschniętą plamę krwi z twojego policzka. Oboje dobrze wiedzieliście, czym jest zawodowy obowiązek. — Ruszajmy.
**********
— Jak się czujesz? — szepnął Dick, odgarniając włosy z twojego czoła.
— Jesteś — zauważyłaś bandaże na swoim ciele i od razu odwrociłaś się w stronę chłopaka, który leżał obok ciebie na łóżku. Objęłaś go mocno, a on ucałował czubek twojej głowy. Byliście w starym pokoju Graysona w Wayne Manor.
— Jestem — wyobraziłaś sobie, jak się uśmiecha i westchnęłaś. Relaksował cię zapach jego skóry i świeżo upranych ubrań.
Wczoraj udało się wam szybko dostarczyć dokumenty. Jason i Tim znaleźli jeszcze jedną grupę bandytów czających się gdzieś na obrzeżu miasta, ale bardzo szybko ich unieszkodliwili. Resztkami sił wprowadziłaś raport do komputera, gdy Grayson dał znać, że dzisiaj Bruce uraczy was podwózką Batmobilem. Zmęczona, pozwoliłaś sobie na przyśnięcie w ramionach Dicka, kiedy z powodu spadku stężenia adrenaliny ból po ciosach stał się bardziej uciążliwy.
— Mam dobrą informację — szepnął Dick. — Bruce załatwił ci tygodniowy urlop.
— Nie — Od razu spróbowałaś podnieść się do pionu, ale chłopak ostrożnie złapał cię za ramię. — Tak nie można, Dick. Mam sprawy do załatwienia, ludzie sami się nie wyleczą.
— Proszę cię, [y/n]. Jesteś przepracowana. Bardzo się martwię — Dick podparł głowę o dłoń i lekko zmarszczył brwi. Jego błękitne oczy wyrażały wtedy dużo żalu.
— Ja? Przepracowana? Mówi to pełnoetatowy rycerz Gotham, który średnio dziesięć razy na miesiąc zasypia obklejony bandażami, z dwa razy na miesiąc prawie mdleje w drzwiach wejściowych i regularnie przysypia na toalecie. — Dick zaśmiał się w głos, a ty parsknęłaś cicho.
— Wiem, wiem, dlatego... też wziąłem wolne. Barbara mnie zastąpi. — Twoja twarz automatycznie się rozpromieniła i objęłaś chłopaka najmocniej, jak potrafiłaś.
— Dick, to świetnie!
— Ale — przerwał ci. — Zostanę w domu tylko wtedy, jeśli ty zostaniesz ze mną.
— Zgoda — Pogładziłaś dłońmi jego policzki i złożyłaś na jego ustach motyli pocałunek, który zachęcił go do zmniejszenia odległości między waszymi ciałami. — Bez pośpiechu, Nightwing. — zażartowałaś. — W końcu mamy dla siebie całe siedem dni.
#nightwing#dickgrayson#polishfanfiction#fanfictionpl#dcpolska#dcpoland#dcpl#bluerobin#hurt/comfort#oneshot#gotham#titans#teentitans#fanfictionpolska#nightwing angst#nightwing fluff
8 notes
·
View notes
Text
czołem!
hej, z tej strony celestia ☀ na tym blogu będę wstawiać swoje fanfiction i materiały z oc.
szukam moots, mam nadzieję, że uda mi się znaleźć polską społeczność tumblra (na razie było z tym trudno...)
totalnie multifandom,, bardzo lubię uniwersum dc, dmc, resident evil, fire emblem, x-men, szóstkę wron, kpop, wiedźmina, uncharted, castlevanię... spodziewajcie się contentu!
wattpad: @ecelestia
#polish fanfiction#polska#fanfictionpl#fanfictionpolska#tumblrpoland#tumblr moots#polishmoots#looking for moots#inbox open
3 notes
·
View notes