Fanka wszelkiego rodzaju historii, filmów, książek czy seriali. Może pewnego dnia aktorka.Na ten moment recenzentka różnych, wybitnych i tych mniej, historii.
Last active 60 minutes ago
Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Hi everyone!!!
I've been wondering if any of you could draw the One Power 😅 What I mean is — I'm making a presentation about The Wheel of Time (I'm going to present it at a Polish convention called Ryucon), and I want it to be perfect.
I decided I’d like the One Power to be part of the decoration in my presentation. Unfortunately, no one has ever made a PNG version of the One Power — not even a drawing...
So, if any of you artists could draw it, that would be amazing :3
Thanks 💖
7 notes
·
View notes
Text
Powinnam zacząć nagrywać podcast?
Hejhej, z tej strony Incognito! Jako, że ja to ja i lubię gadać o tym co oglądałam, zaczęłam pisać recenzje (można je znaleźć na moim profilu). Bardzo to lubię, ale jestem leniwa i nie chce mi się ich pisać xD. Dlatego właśnie od dłuższego czasu myślę o założeniu podcastu z recenzjami.
Ktoś by słuchał? Warto zakładać?
#polska recenzja#recenzja#polish review#review#polish tumblr#podcast#polska ankieta#polish questionnaire
0 notes
Text
"Pani Fletcher" - recenzja serialu + książki. Spoilerowana!
Pani Fletcher, oryginalnie Mrs. Fletcher, to serial oparty na powieści Toma Perrotty, amerykańskiego pisarza i scenarzysty. Obejrzałam serial na raz, dobrze się przy tym bawiąc. Przyznam się bez bicia, że serial znalazłam przeglądając profil Kathryn Hahn na IMDb. Hahn gra tytułową Eve Fletcher i robi to świetnie! Osobiście, jestem większą fanką brytyjskich produkcji, z jakiegoś powodu amerykańska twórczość często wydaje mi się gorzej zagrana. Nie wiem, z czego to wynika, takie sobie wyrobiłam zdanie. Cóż, to tym bardziej sprawia, że moja pozytywna opinia o serialu coś znaczy ;).
Przejdźmy jednak do fabuły. Po pierwsze. Eve, która szuka w sieci milfów! Dawno się tak nie uśmiałam, przysięgam! W ogóle, w całym serialu było dużo momentów, na których trudno było powstrzymać śmiech. Powiem jedno, nie oglądajcie w miejscach publicznych... Po pierwsze, niekontrolowane wybuchy śmiechu nie są dobrze widziane, a po drugie, gdy ktoś spojrzy ci w telefon i zobaczy pornola, którego akurat ogląda Eve, też może być nieciekawie... Ta duża ilość porno nawet nie przeszkadza, tak jak się spodziewałam, bo na ogół nie jestem fanką, jak to nazywam, "porno-przerywników". Tutaj jednak dodają specyficznego, erotycznego klimatu. Chociaż podczas sceny w sklepie pomyślałam "Eve, oglądasz za dużo porno!", naprawdę mi to nie przeszkadzało, tak jak spodziewałam się, że będzie przeszkadzać.
Nie polubiłam Brendana, jego części fabuły raczej mnie nudziły i za każdym razem niecierpliwie czekałam na fragmenty Eve...
Przez cały sezon nie mogłam się zdecydować czy wolę, aby Eve skończyła z Julianem czy Amandą, więc finał mnie nie rozczarował. Był niespodziewany, ale była to dobra niespodzianka ;). Wydaje mi się, że mało kiedy w serialach czy filmach pojawiają się trójkątne związki, więc byłam tym bardziej zadowolona. Co do samego związku... Julian i Amanda właściwie się nie znają i szczerze mówiąc, nie sądzę, że ten związek by się udał.
Tutaj uwaga, spoilery do książki!
Nieusatysfakcjonowana finałem, kupiłam książkę, na podstawie której został stworzony serial. Cóż, po jej lekturze uznałam, że wolałabym Eve z Julianem, nie z Amandą. Znaczącą różnicą było to, jak przedstawiona została noc, którą ta trójka razem spędziła. W serialu, od początku cała trójka była obecna. W książce, Eve dołączyła do Amandy i Juliana, którzy postanowili spędzić razem noc, podczas gdy Eve spała w pokoju obok. Dużo mniej mi się to spodobało.
W książce, koniec końców, Eve wychodzi za mąż, za, wybaczcie, nie pamiętam imienia, syna Roya (jej podopiecznego z domu starców, który później umarł). W książce, ma to sens. W serialu, nieszczególnie by miało.
Trochę żałuję, że nie ma drugiego sezonu, bo teoretycznie, książka dostarcza wystarczająco dużo fabuły. Ale tak jak napisałam, ta fabuła już nie do końca zgadza się z serialem. Cóż, mówi się trudno.
Serial oceniam 8/10, książkę 6,5/10. Niby małe zmiany w fabule, a ile mogą dokonać ;). Z chęcią przeczytam inne opinie.
Do następnego,
Incognito
31.12.2024 r. Kraków
0 notes
Text
ROZPISKA RECENZENTKI
Czekają na recenzje:
Forget Me Not autorstwa Julie Soto
I Care a Lot w reżyserii J Blakesona
Wołanie kukułki autorstwa Roberta Galbraith a.k.a. J. K. Rowling
Carol w reżyserii Todda Haynes
Bloomington w reżyserii Fernandy Cardoso
Loving Annabelle w reżyserii Katherine Brooks
Miller's Girl w reżyserii Jade Bartlett
Siedem śmierci Evelyn Hardcastle autorstwa Stuarta Turton
W kolejce do obejrzenia / przeczytania:
Na ten moment nic :P
Obecny stan listy pochodzi z dnia 31.12.2024 r. i będzie na bieżąco aktualizowany.
2 notes
·
View notes
Text
"Zaginiona dziewczyna" - recenzja filmu + książki. Spoilerowana!

Recenzja będzie zawierać porównanie książki i filmu, ale znajomość obu nie jest wymagana!
Zaginiona dziewczyna, znalazła się w moich dłoniach właściwie przypadkiem, szybko zagarnięta z półki podczas szukania dobrej lektury na wyjazd. Już wcześniej miałam w planach obejrzenie filmu, więc uznałam, że równie dobrze mogę najpierw przeczytać książkę.
Już od samego początku fabuła nie rozczarowywała, z przyjemnością siadałam do książki i pożerałam kolejne strony. Bardzo podoba mi się sposób w jaki zbudowana jest pierwszą część, dzienniki Amy i Nicka przeplatają się, uzupełniając się wzajemnie. Mamy wrażenie, że to Nick zabił Amy, dlaczego przecież miałby kłamać z innego powodu? Zwłaszcza że ze strony Amy nie dostajemy opisu kochanego męża, a raczej kogoś... Zirytowanego jej osobą. Lecz wtedy, gdy wszystko zmierza ku osądzeniu Nicka jako winnego zabójstwa, dostajemy drugą część i sławny cytat:
"I am so much happier now that I am dead." (Pol. "Jestem o wiele szczęśliwsza, teraz, gdy jestem martwa.")
Szczerze mówiąc, byłam zachwycona tym zwrotem akcji. Kibicowałam Amy w jej dążeniu do ukarania Nicka. Cóż, #AmyDunneWasRight do mnie trafia. Zdrada to w mojej opinii najgorsza rzecz, jaką można zrobić drugiej osobie.
Dlatego też jestem rozczarowana końcówką, miałam nadzieję, że ten "pojedynek" wygra Amy, albo chociaż Nick. Nawet wygrana Nicka spodobałaby mi się bardziej niż oryginalna końcówka. Cóż, w pewnym sensie to Amy wygrywa tę rozgrywkę. Trzyma Nicka w szachu, szantażując go dzieckiem, cała Ameryka ją kocha... Jednak nie takiego zakończenia chciałam. Nick miał zostać osądzony, może nawet zabity, a Amy... Amy miała ułożyć sobie życie na nowo. Niestety zakończenie było jakie było i muszę się nim zadowolić. Bywa.
Przejdźmy do porównania z filmem. Film, co tu by o nim napisać... Na pewno był dobrze zrobiony, dobrze odwzorowany. Oglądałam z przyjemnością i nie czułam żadnych zgrzytów fabularnych. Aktorzy byli dobrani świetnie, a ja byłam tym bardziej zadowolona, że rolę Amy grała Rosamund Pike, moja ulubiona aktorka. Jedyne, na co muszę ponarzekać, to rzecz niezależna od twórców filmu. Brakowało mi klimatu z książki, tej plątaniny wydarzeń, oddanej tak dobrze za pomocą przeplatających się wpisów. Ale jak już napisałam, nie da się uzyskać czegoś takiego w filmie. A może się da? Cóż, ja się jeszcze nie spotkałam.
Całokształt fabuły oceniam 9/10, tak samo jak film i jego odwzorowanie książki. Z chęcią przeczytam inne opinie!
Do następnego,
Incognito
09.08.2024 r. Kraków
#gone girl#zaginiona dziewczyna#gillian flynn#movie adaptation#rosamund pike#ben affleck#amy dunne was right#recenzja#polska recenzja#review#polish review
5 notes
·
View notes
Text
"Dobrzy nieznajomi" - recenzja. Spoilerowana!
Dobrzy nieznajomi, oryginalnie All of Us Strangers, film w reżyserii Andrew Haigha, wyprodukowany w 2023 roku, długo leżał w mojej kolejce. Jest to między innymi wina bliskiej mi osoby, która powiedziała mi, abym filmu nie oglądała, bo mi się nie spodoba. Jakże się myliła!
Film obejrzałam, gdy tylko pojawił się na Disney+ i szczerze żałuję, że nie zabrałam się za niego, gdy jeszcze był w kinach, bo bardzo chętnie obejrzałabym go na dużym ekranie.
Byłam zachwycona Andrew Scottem, który zagrał głównego bohatera, Adama (chociaż chwilami, zamiast pozbawionego weny reżysera, widziałam przystojnego księdza...). Film ogólnie miał bardzo ciekawą atmosferę, bardzo wciągającą atmosferę, a cała czwórka, głównych i prawie jedynych aktorów zagrała wyśmienicie. Swoją drogą, fakt, że w filmie były tylko cztery postaci (z wyjątkiem ludzi w klubie i kelnerki oczywiście) dodawał mu naprawdę wyjątkowej atmosfery.
To, w jaki sposób ukazane jest, jak bardzo Adam tęskni za swoimi rodzicami pomimo upływu lat, jak bardzo jest samotny... Cóż, biorąc pod uwagę końcówkę, złamało mi to serce.
W momencie, w którym Adam mówi swojej mamie, że jest gejem, czułam jego stres przed byciem odrzuconym, ba, doskonale go rozumiałam! Być może było to wywołane osobistymi doświadczeniami, bo doskonale wiem, jak trudny może być coming out, ale naprawdę czułam te emocje i wstrzymywałam oddech, czekając na reakcje mamy Adama. Dodatkowo późniejsza rozmowa Adama z jego tatą, słowa: "Przepraszam, że nie przychodziłem, gdy płakałeś.", to złamało i uleczyło moje serce na raz.
Myślę, że można powiedzieć to o całym filmie. Na raz był bolesny i piękny. Płakałam, oglądając go. Płakałam, gdy Adam po raz ostatni rozmawiał z rodzicami i płakałam, gdy kamera powoli odsuwała się od leżących razem Adama i Harry'ego.
Również piosenka w tle w tamtej scenie dodawała klimatu. The Power Of Love, autorstwa Frankie Goes To Hollywood jest piękną piosenką, która w tamtym momencie stała się tą idealną wisienką na torcie, którym jest film Dobrzy nieznajomi.
Film oceniam na 10/10. Z chęcią przeczytam inne opinie!
Do zobaczenia przy okazji następnej recenzji!
Incognito
22.05.2024 r. Kraków.
#all of us strangers#recenzja#polska recenzja#andrew scott#paul mescal#jamie bell#claire foy#andrew haigh#dobrzy nieznajomi
3 notes
·
View notes
Text
"Saltburn" - recenzja. Spoilerowana!
Saltburn, film z 2023 roku, thriller, stworzony przez Emerald Fennell. Główną rolę gra Barry Keoghan i, moim zdaniem, zrobił to genialnie. Przez cały seans z przyjemnością oglądałam jego grę aktorską, z resztą nie tylko jego. Chociażby Rosamund Pike, jedna z moich ulubionych aktorek, również genialnie zagrała Elspeth Catton, matkę drugiego głównego bohatera.
Film oglądałam, nie wiedząc o nim nic, co czasem jest, przynajmniej według mnie, dobrą praktyką. Wszystko odkrywasz oglądając!
Początek filmu był raczej nudny, chociaż nawet rozbawił mnie Michael krzyczący na Oliviera, aby ten podał mu iloczyn. Potem mamy dwóch studentów samotników, aż do momentu, w którym Olivier poznaje Felixa. W tamtej chwili film nabiera tempa, widzimy urywki imprez i Felixa-playboya. Historia, którą opowiada o swoim życiu Olivier, pasuje mi do niego, cichy student z potwornym dzieciństwem. Potem Felix zaprasza Oliviera do siebie na wakacje, a my widzimy pewne zmiany w jego zachowaniu. Podrywanie Venetii, komplementowanie Elspeth, to wszytko nie pasuje do jego przedtem ukazanego charakteru. Oczywiście zaraz potem wszystko się wyjaśnia.
Cóż, powiem tak — wszytko co działo się od przyjazdu do domu Oliviera, było dla mnie zupełnie niespodziewane. Chociaż, przyznaję, gdy zaczęłam oglądać, podczas pierwszej sceny, w której nie znamy jeszcze bohaterów, po słowach Oliviera zaczęłam podejrzewać, że ów Felix nie żyje, że są to słowa wypowiadane do kogoś, kogo być może Felix znał. Jak się okazuje, miałam rację. Nie spodziewałam się tylko, że słowa te będą wypowiadane do śpiącej Elspeth. Nie spodziewałam się również, że Olivier okaże się... tym, kim się okazał. Aczkolwiek scena, w której biega nago po Saltburn, wymachując przyrodzeniem w rytm Murder On The Dancefloor była dla mnie potwornie zabawna. Nie mogłam przestać się śmiać, co było dużą odskocznią od reszty filmu, który oglądałam raczej ze skupieniem, niż śmiechem, chociaż i to się zdarzało!
Ale skoro już mówimy o poszczególnych scenach, przejdźmy do tych najbardziej kontrowersyjnych. Scena, w której Olivier pije wodę ze spermą po kąpieli Felixa, była dla mnie raczej dziwna i, no cóż, obrzydliwa. To samo tyczy się seksu oralnego z Venetią i rozsmarowywania krwi menstruacyjnej po ciele. Może to ja jestem dziwna, ale raczej nie życzyłabym sobie, aby ktoś robił coś takiego ze mną podczas mojego okresu. Ale ludzie są przecież różni, tak...?
Sam film mi się podobał i oceniam go na 7/10. Z chęcią przeczytam też inne opinie!
Trzymajcie się i do następnej recenzji!
Incognito
20.05.2024 r. Kraków.
4 notes
·
View notes