Tumgik
#adopcja psa
goalsdigger · 5 months
Text
Drodzy Państwo, zrobiliśmy to!
Poznajcie Waltera:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Chcieliśmy owczarka, poza nim były jeszcze dwa, lecz dużo młodsze. Stwierdziliśmy, że one łatwo znajdą dom, poza tym on był bardzo smutny… No i nie oszukujmy się, za 3 lata kończę studia, a starszy piesek to krótsze zobowiązanie. Cieszę się, że na ostatnie lata życia dostał kochający dom. Nie mogę uwierzyć, że mamy psa! Jest ekstragrzeczny, choć na razie jeszcze skołowany.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Kcal: 1500 (B: 106 💪 W: 171 T: 38)
Aktywność fizyczna:
-10 minut ABS
-20 minut rozciąganie
+ćwiczenia od fizjoterapeuty
Wytuptane: 14 tyś. kroków
Wypite: 2 l wody +5 kaw, kakao, 2 herbatki sezonowe
Pospane: 8 h (0-8)
Nawyki: ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓
Obejrzane: spektakl "Kolacja dla głupca"
Przeczytane: 70 stron Głodnych
76 notes · View notes
tarocchi-verderosa · 9 months
Text
Jak adoptować psa z Tartaru?
Dawno, dawno temu, czyli aż w czerwcu tego roku, Lorien ogłosił konkurs na swoim koncie na Tik Toku. Zwycięzca mógł liczyć na zawiązanie w jego imieniu paktu z jednym z ogarów Hekate. Zdecydowałam się wziąć udział z kilku powodów. Po pierwsze – praca z takim ogarem jest dość niecodziennym doświadczeniem nawet jak na to, czym na co dzień się zajmuję. Po drugie – była to okazja, by zobaczyć działanie takiego rytuału w praktyce. Po trzecie – miałam pewne oczekiwania, a konkretniej rzeczy, które mogłyby zostać łatwo rozwiązane właśnie obecnością jednego z ogarów Hekate. Dlatego choć nie mam szczęścia do konkursów i rozdań internetowych – wygrałam do tej pory tylko raz, pozdrawiam tu moich ulubionych recenzentów – Sfilmowanych – wzięłam udział. W końcu kto wie? Mogło mi się udać.
Zwłaszcza, że mój patron uznał mój udział za świetny pomysł i nie dawał mi spokoju dobrą dobę dopóki się nie zgłosiłam. 
Mogło mi się udać i się udało, bo wygrałam. 
I tym sposobem na cały miesiąc adoptowałam psa z Tartaru. 
Oczywiście adopcja jest tutaj zaledwie metaforą, pod którą kryje się Tragoúdi Skyliá Ekafón, czyli rytuał przyzwania ogarów, który wykonał dla mnie Lorien. Minął miesiąc, toteż postanowiłam podzielić się tutaj swoimi doświadczeniami. Zwłaszcza, że jak wspomniałam, praca z jednym z ogarów Hekate nie jest codziennością zarówno dla mnie, jak i dla wielu innych czarownic. I nie tylko czarownic, gdyż taki rytuał może zamówić u Loriena każdy, niezależnie, czy zajmuje się magią w praktyce, w teorii, czy też tylko wierzy w jej istnienie. Cały tekst jest dosyć długi, bo i lipiec był bogaty w wydarzenia. 
Myślę, że nie muszę nikomu bardziej tłumaczyć, kim jest Hekate, gdyż każdy kiedyś gdzieś o tej bogini słyszał. Wspomnę jedynie, że mówimy tutaj przede wszystkim o panteonie greckim. Hekate jest boginią magii, tajemnic, związaną także z podziemiem, a uściślając – Tartarem, gdzie mieści się jej królestwo. Wyobrażeń odnośnie Hekate, metod jej wenerowania jest wiele. Obrosła także w pewne, współczesne mity, lecz ja nie jestem hellenistką, by móc dobrze wam ją przedstawić. Tartar, będący jednocześnie bogiem, to najgłębsza kraina Hadesu – miejsce, gdzie zgodnie z wierzeniami starożytnych Greków, ale i także współczesnych hellenistów – trafiają najwięksi zbrodniarze, jakich Ziemia nosiła. Możecie kojarzyć tu chociażby mitologicznego Syzyfa, skazanego na wieczne zmagania z pewnym ciężkim głazem. To stamtąd wzywane są ogary – byty związane z Hekate, których jednym z zadań było ściąganie do podziemi zbłąkanych dusz umarłych. 
Pieśń o ogarach Hekate służy przyzwaniu ogarów w celu szeroko pojętej ochrony. Ogar ma za zadanie chronić osobę, z którą wiąże go pakt. Chronić? Przed czym? Z przyziemnego punktu widzenia – przed wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwami np. wypadkami. Odchodząc od tej perspektywy także przed złorzeczeniami, atakami energetycznymi, czy klątwami. Ogar może także ostrzegać przed konkretnymi zdarzeniami, ale i ludźmi – wskazać tych z naszego otoczenia, którzy są nam nieprzychylni, niechętni, są wobec nas fałszywi, źle nam życzą lub noszą się ze znacznie gorszymi zamiarami. W przypadku m.in. klątw – złapie je, nie pozwalając, by trafiły w chronioną osobę. Ogar może także polować – odnaleźć osobę, która właśnie np. taką klątwę rzuciła i jej ją oddać. Jest to więc złożona, bardzo silna ochrona. 
Jak wspomniałam – praca z takim ogarem nie należy do standardowych. Nie są to byty, które przyjdą do kogokolwiek same z siebie. Wymagają przyzwania z Tartaru, który uprzednio należy otworzyć. A żeby otworzyć wrota Tartaru, trzeba posiadać do nich klucz. A te niestety lub na całe szczęście, nie leżą na ulicy i nie rosną na drzewach. Lorien pokrótce opowiedział o tym, w jaki sposób można taki klucz zdobyć w kilku filmach na swoim Tik Toku, do których was tutaj odsyłam. Zatem można się domyślić, że dla mnie takie samoistne przyzwanie sobie ogara nie jest możliwe. Zaczynając od tego, że nie jest mi do końca po drodze z Grecją, a kończąc na tym, że mogę sobie wyobrazić, na czym mógłby polegać mój deal z Tartarem. Dodam też, aby nikogo fantazja nie poniosła, że nie jest to rodzaj paktu, który można odziedziczyć po poprzednich życiach.
Samo otwarcie Tartaru także do prostych, przyjemnych i bezpiecznych nie należy. Jednym z wymogów zrobienia tego, jest brak ochrony energetycznej. Kto choć trochę siedzi w magii, ten wie, że do większości zaklęć i rytuałów lepiej mieć taką ochronę, niż jej nie mieć. W tym przypadku jest na odwrót – aby otworzyć Tartar osoba, która to robi, musi z niej zrezygnować. Wystawia się tym samym na jego energię. Upraszczając – Tartar to takie Piekło, ale w wersji, która nawet Alighieriemu się nie śniła. Są takie miejsca na Ziemi, które swoją energią potrafią zmieść z planszy, a co dopiero takie Piekło. A tu do czynienia ma się z Tartarem. Po rytuale, który wymaga jego otwarcia, konieczne jest oczyszczenie – nie jedno, a kilka rozłożonych w czasie. Lorien jest w stanie na raz przywołać i zakotwiczyć trzy ogary. Chyba, że rytuał ma miejsce w trakcie nowiu księżyca. Bo fazy księżyca to nieco więcej, niż wskazówka do tego kiedy i co manifestować. W trakcie nowiu może ściągnąć ich pięć. 
Lorien przyzwał i stworzył pakty z trzema ogarami – po jednym dla mnie oraz jeszcze dwóch osób. Czas ich trwania minął, zostały już spalone, a ogary odesłane do domu, więc mogę zdradzić, jakie imię nosił mój ogar. Na czas trwania paktów Lorien nadał im tymczasowe imiona. Mój nosił imię Asta. Wspomnę, że imion bytów, z którymi posiada się zawarte pakty, lepiej nie zdradzać do momentu, aż ten stanie się nieważny. Dlaczego? A no dlatego, że jeśli takie imię trafi do osoby, która zna się na pewnych rzeczach, może wykorzystać taki byt przeciwko wam. 
Ogarów jest wiele i są różne – ani Lorien, ani żadne z nas nie miało tutaj wpływu na to, jakie konkretnie do nas przyjdą. Przez jaki mam na myśli chociażby cechy ich charakterów. Jedyną, która mogła mieć na to jakikolwiek wpływ jest Hekate, gdyż raz – ogary przyzywa się za jej pośrednictwem, a dwa – są to jednak jej ogary. Aczkolwiek jest to na ogół kwestia losowa. Co zauważył Lorien, gdy z nim rozmawiałam, ogary, jakie zostały dla nas przyzwane, charakteryzowały się cechami, będącymi w pewnym stopniu przeciwieństwem naszych charakterów. W przypadku moim i Asty jest to trafne spostrzeżenie. Jestem osobą dość wrażliwą, emocjonalną, która częściej kieruje się sercem niż rozumem. Cóż, cancer rising i to by było na tyle z „wrażliwej wody” w moim kosmogramie. Asta z kolei był bytem o dość chłodnym nastawieniu – spokojnym, wyważonym, kierującym się w pewnym sensie zimną logiką. Nie był zbyt chętny do rozmowy na tematy, które wychodziły poza ustalenia paktu. Co nie znaczy, że i takich rozmów nie było. Po czasie mogę z całą pewnością stwierdzić, że Hekate przysłała mi służbistę i pracoholika.  Oczywiście pisząc dość kolokwialnie, bo nadal mowa tu o bycie. I choć byty mają swoje charaktery, to do ludzi im tu dalej, niż bliżej. 
W ciągu miesiąca koniecznie było złożenie ogarowi trzech ofiar. Pierwszej – zaraz po przyzwaniu, nim do nas trafiły. Ostatniej – w momencie zakończenia paktu, tuż przed ich odesłaniem do Tartaru. Druga ofiara, składana w połowie miesiąca, była już moim zadaniem. Nie jest to reguła, ale w przypadku moim i pozostałej dwójki taka była właśnie decyzja Hekate. Lorien już na początku miesiąca wytłumaczył nam, jak ją poprawnie złożyć, o czym przypominał nam też bliżej tego terminu. Poza zapaleniem świecy, będącej tutaj zegarem, odmierzającym czas uczty, ofiara musiała składać się z mleka oraz surowego mięsa – każdego poza drobiowym. Przyznaję, że trochę się tą ofiarą stresowałam, dlatego, że do tej pory składałam je tylko swoim patronom – Lokiemu i Lilith, co w ich przypadku jest dwiema zupełnie osobnymi parami kaloszy. Tealighty palą się średnio do ok. 4 godzin. Tymczasem, jak uczta zaczęła się u mnie gdzieś w okolicach pierwszej w nocy, tak skończyła się krótko po szóstej rano. 
Gdy piszę ten tekst mamy 31 lipca i ponownie palę tealighta dla Asty – tym razem w ramach pożegnania, co oczywiście nie jest obowiązkowe. Ponownie – świeca pali mi się już szóstą godzinę. 
Loki wypala je w jakieś dwie. 
Wyżej wspomniałam także o rozmowach z dlatego, że mogłam się z Astą kontaktować. Kto pracuje z bytami, to raczej dobrze wie, jak to wygląda. Jestem osobą dosyć czułą na energię – mam tak od dawna, ale rozwinęło się to u mnie wraz z praktyką tarota. Dla mnie Asta był wyraźnie wyczuwalny – tak, jak ma to miejsce z moimi patronami. Gdybym miała opisać jakoś jego energię, to najlepszym określeniem będzie tu stateczna. Rzadko ulegała zmianom, co łączyło się z jego usposobieniem. Użyję tu porównania, które lepiej to zobrazuje – gdyby był psem z krwi i kości, to raczej z gatunku tych, które spokojnie chodzą przy nodze swojego właściciela, nie są nadto energiczne, ale jednocześnie czujne i gotowe zareagować w każdej chwili. Jeśli jednak nie pracuje się z energią na co dzień w jakiekolwiek formie, jak robię to ja, to wyczuwanie obecności takiego ogara nie musi być sprawą oczywistą. 
Zatem już po samej energii mogłam wyczuć, o co mniej więcej może mu w danej chwili chodzić. 
Ogary przeważnie kontaktują się poprzez sny – to w nich mogą ukazywać zdarzenia lub ludzi, przed którymi chcą chronioną osobę przestrzec. Było tak oczywiście i w moim przypadku, gdzie ja na samym początku miesiąca, gdy witałam Astę, poprosiłam go o to, aby obrał przede wszystkim właśnie metodę snów. Dlatego, że najwięcej informacji mogłam wyciągnąć właśnie z nich. Tutaj pokrótce wyjaśnię, jak działa moje śnienie. Mam m.in. sny prorocze, które wielokrotnie mi się sprawdzały. Jedne dotyczą spraw wielkich i podniosłych, a inne przecen na moje ulubione słodycze w Biedronce lub nieplanowane, spontaniczne wyjście do klubu. Zazwyczaj są one dość konkretne – wyraźnie przedstawiają sytuację, mają logiczną fabułę, a czasami zdarza mi się kontrolować w nich własne poczynania. Symbolika nie gra w nich aż tak dużej roli, co nie znaczy, że jest ich pozbawiona. Poza tym moi patroni lubią wchodzić mi do snów, więc wiem z praktyki, jak ten rodzaj komunikacji wygląda. Ogar może pojawić się w waszych snach, ale w moim przypadku Asta z tego zrezygnował. Cóż, unikał jakiejkolwiek formy zacieśniania więzi ponad relację stricte biznesową. 
Przez cały lipiec wszystkie moje sny pochodziły od Asty – nie miałam żadnych innych, co mogę uznać za pewną formę wakacji. Widziałam w nich konkretne, znane mi z życia osoby, postawione w sytuacjach, których kontekst mogłam łatwo przełożyć na rzeczywistość. To, jak się zachowywały, gdzie były, w jaki sposób się do mnie odnosiły i co mówiły, pokrywało się z tym, kim są i na czym polega moja relacja z nimi. Nie były to dla mnie kompletnie losowe osoby. Co do jednych – wiem, że mają dobre powody, by nie życzyć mi najlepiej. Co do innych – podejrzenia posiadałam już dawno. Asta dał mi w tych przypadkach tylko kolejne potwierdzenie do puli wszystkich potwierdzeń. Tym samym rozwiał pozostałe z moich wątpliwości. Także względem osób, które mi się nie przyśniły, a pytając go o nie za pośrednictwem tarota wyszło, że są czyste. 
Za przykład podam tu jeden z takich snów wraz z jego rzeczywistym kontekstem, który ze wszystkich jest dla mnie najmniej prywatny. 
Śniła mi się moja kuzynka – gwoli ścisłości dalsza niż bliższa i gdyby być tu dokładnym, to w praktyce jest moją ciotką, ale jesteśmy w tym samym wieku. W śnie się do mnie nie odzywała – jedynie mnie obserwowała i za mną podążała. Atmosfera była zaś napięta, jak na standardowym, medialnym posiedzeniu polskiego sejmu – gęsta tak, że nożem dałoby się ją pokroić.
W rzeczywistości jesteśmy skonfliktowane, ale jednocześnie nie jesteśmy skonfliktowane. Żadna z nas nie podjęła nigdy tego tematu i mimo, że możemy się spotkać w każdej chwili, nie rozmawiałyśmy od lat. Cieniem na tej relacji kładzie się to, co kiedyś zrobiłam. Dla jednych wykazałam się tu obywatelskim obowiązkiem, a dla innych zwykłym donosicielstwem. W praktyce szkoda mi było jej siostrzeńców, zamkniętych w domu w pijanym ojcem, robiącym awanturę na pół ulicy – wciąż nie głośniejszą od ich płaczu. Po tym nigdy nie doszło do żadnej konfrontacji, nigdy oficjalnie nie wyszło, że to byłam ja, ale kuzynka się do mnie nie odzywa. Zaś wspomniany wyżej pijany ojciec zdążył do tej pory mnie prawie rozjechać na ulicy, kilka razy rzucił mojemu psu kurze kości (kto ma psa, ten wie, do czego może to doprowadzić) i ilekroć mnie widzi, ciężko nie pozbyć się wrażenia, że w swojej głowie zamordował mnie już na tysiąc różnych sposobów. 
Podobny kontekst posiadają także inne osoby, które śniły mi się na przestrzeni minionego miesiąca. Pojawienie się akurat mojej kuzynki we śnie świadczy, że ona i zapewne cała ta część mojej rodziny nadal mają do mnie o to żal, i najpewniej nie życzą mi z tego powodu zbyt dobrze. Osobiście obserwowanie, jak i podążanie za mną interpretuję dosłownie, czego mnie moje sny dawno nauczyły – że faktycznie interesuje ją, co w swoim życiu robię i możliwe, że czeka, aż podwinie mi się noga. Bo cóż – celem tego rytuału było w końcu wskazanie osób, które są mi przynajmniej nieprzychylne. 
Oczywiście nie opierałam wszystkiego na podstawie samych snów. Tarot nie służy tylko do prognozowania przyszłości. Ma parę innych zastosowań i jedną z nich jest wykorzystywanie go do rozmawiania z bytami. Po każdym takim śnie brałam więc karty do ręki i zadawałam Aście pytania – czy sen pochodził od niego, czy był ostrzeżeniem, czego dokładnie dotyczył. Karty, które mi wypadały pokrywały się z tym, co widziałam w tych snach. W każdej chwili mogłam także porozmawiać na ten temat z Lorienem – pytać o to, co się dzieje lub konkretne wydarzenia konsultować. Korzystałam też z pomocy przyjaciółki, która choć bezpośrednio z Astą porozmawiać nie mogła, to wspólnie stawiałyśmy karty na moje sny i osoby, jakie się w nich pojawiały. 
Co jednak w sytuacji, gdybyście chcieli zamówić taki rytuał, ale ani nie jesteście czuli na energię, nie do końca ogarniacie swoje sny oraz nie posiadacie tarota lub nie wiecie, jak go używać? Sny u większości ludzi działają na zasadzie symboliki, więc możecie korzystać z powszechnych, także w internecie, senników. Sama korzystam z dwóch, gdzie tytułu pierwszego nie pamiętam, gdyż jest starszy ode mnie i zdążyłam go zniszczyć już jako dziecko, a drugi to Współczesny Sennik Morfeusza – rzadko po niego sięgam, ale nie jest najgorszy. Przede wszystkim Lorien was na lodzie nie zostawi. Wyjaśni, co i jak i z pewnością będziecie do niego mogli w każdej chwili napisać, gdy zajdzie taka potrzeba. 
Ogara da się także usłyszeć. Tak zupełnie normalnie usłyszeć – jak psa. Może to być wycie, może to być szczekanie, czy sam odgłos łap na podłodze. 
Miałam okazję usłyszeć szczekanie u Asty. 
Mieszkam na wsi, mam psa i psy mają też moi sąsiedzi. Znam te psy w kilku przypadkach od dziecka – potrafię więc po samym szczekaniu rozpoznać tak mojego, jak i pozostałe. W dodatku jedynym faktycznie głośniejszym psem w okolicy jest ten mój. Pozostałe rzadziej się odzywają. Usłyszane szczekanie nie pasowało ani do mojego psa, ani do żadnego z mi znanych. W dodatku pochodziło z domu – w momencie, gdy mojego psa w nim nie było. W pierwszej kolejności oczywiście od razu sprawdziłam, czy nie mam jakiegoś psa pod oknami i nie miałam. Zrobiłam to dla pewności, choć szczekanie było na tyle głośne i wyraźne, że nie mogło pochodzić z zewnątrz – byłaby to za duża odległość. Asta miał powody by szczekać – zostały przeze mnie ustalone. Tym samym przekonałam się o tym, jak silna była jego ochrona. 
Zdecydowałam się wyjawić nieco więcej prywaty z tej pracy, gdyż uważam, że w ten sposób najlepiej mogłam zobrazować działanie tego rytuału – przedstawić jego efekty. Oczywiście są to moje empiryczne doświadczenia, które jednak starałam się opisać najlepiej, jak mogłam. Na ogół niechętnie się nimi dzielę, ale stwierdziłam, że tutaj warto zdradzić trochę więcej. Wyszło dość pochlebnie, bo ciężko jest mi się do czegokolwiek przyczepić. Nie mogę porównać tego rytuału z innymi, gdyż pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego kalibru. Podsumowując: jestem bardzo zadowolona, dlatego mogę wam polecić nie tylko Pieśń o ogarach, ale i pozostałe rytuały, które ma w swojej ofercie Lorien. Bardzo dobrze mi się z nim współpracowało i z całą pewnością jeszcze do niego wrócę. Zwłaszcza, że jego oferta jest bogata i moim zdaniem wyróżnia się na polskim rynku rytualistów. Nie żebym ten rynek dobrze znała, ale nie kojarzę na nim innego praktyka Pharmakoi. Poza tym świetnie złożyło się w czasie, gdyż Asta nie mógł u mnie narzekać na nudę. Dla mnie przede wszystkim cały poprzedni miesiąc był inspirujący, mogę go nawet śmiało nazwać pewną przygodą, czy nauką poprzez praktykę – bo właśnie to było tu dla mnie najważniejsze.
Jeśli więc potrzebujecie ochrony lub chcielibyście się zorientować, kto gra, a kto niekoniecznie gra w waszym otoczeniu, to szczerze zachęcam was do zamówienia tego rytuału. To samo tyczy się tych, którzy są głodni tych bardziej niecodziennych z wszystkich niecodziennych doświadczeń, jakie świat ma do zaoferowania. Ode mnie z kolei Lorien się prawdopodobnie już nie odpędzi, bo z całą pewnością do niego wrócę.
I kto wie, może zaadoptuję kolejnego psa z Tartaru?
Loriena znajdziecie na Instagramie oraz Tik Toku.
3 notes · View notes
ao3feed-larry · 4 years
Text
Absolutely Smitten
by Hazzaczuwa
Adopcja Clifforda była próbą poradzenia sobie Louisa ze swoją samotnością, żywotny pies miał rozweselić jego życie i nudną, dzienną rutynę. Cóż, na pewno nie oczekiwał tego, że Clifford spowoduje, że spotka jednego, dziwnego mężczyznę, który ma obsesję na punkcie swojego kota, z którym wychodzi i gotuje.
Jakimś cudem Louis bardzo szybko się w nim zakochuje.
Albo Louis wyprowadza swojego psa. Harry wyprowadza swojego kota. Smycze się zaplątują, tak samo jak uczucia.
Words: 2990, Chapters: 1/6, Language: Polski
Fandoms: One Direction (Band)
Rating: Mature
Warnings: Creator Chose Not To Use Archive Warnings
Categories: M/M
Characters: Harry Styles, Louis Tomlinson, Liam Payne, Zayn Malik, Niall Horan, Clifford Tomlinson, Princess Styles
Relationships: Harry Styles/Louis Tomlinson
Additional Tags: Strangers to Lovers, louis has a dog, harry has a cat, Editor Louis, Chef Harry, Domestic Boyfriends, Pet Names
via AO3 works tagged 'Harry Styles/Louis Tomlinson' https://ift.tt/2XNCfAD
1 note · View note
theadam93 · 2 years
Photo
Tumblr media
#nakarmpsazolx #nakarmkotazolx @olxpolska " ... Kochani, karmienie psiaków w ramach akcji Nakarm Psa z OLX to tylko jedna z form pomocy naszym przyjaciołom ze schronisk. Obecnie w schroniskach dla zwierząt w Polsce przebywa ok. 100 000 psów i 30 000 kotów 😢 Najlepsze, co możemy dla nich zrobić, to dać im kochający dom ❤ Może ktoś z Twoich znajomych lub rodziny mógłby? Udostępnij, przekaż dalej... Psiaki czekają na Was na OLXie w kategorii "Psy do adopcji" 🐶, a koty w kategorii “Koty do adopcji” 🐱 ℹ️ Pamiętaj, że adopcja zwierząt ze schronisk to musi być przemyślana decyzja! O szczegóły dopytaj bezpośrednio w schronisku, w którym przebywa Twój przyszły najlepszy przyjaciel... ..." https://www.instagram.com/p/CXnRttuIk9z/?utm_medium=tumblr
0 notes
grupa3-tworzy · 3 years
Text
Ten wpis przyprawił mnie o zbyt wiele uczuć.
1. Podoba mi się - brunet w okularach, który niesie kłopoty. Zakazane uczucie, które w chwilach kryzysu niesie ukojenie mojej głowie i zadaje ból mojemu sercu.
2. Interesująca - moja nauczycielka z polskiego w gimnazjum. Istny wulkan energii - zarówno pozytywnej, jak i negatywnej. To z nią miałam największą kłótnię w szkole, to do niej dzwoniłam na wieczór przed maturą z polskiego. Interesuje mnie jej przeszłość, jej adopcja, jej syn który ciągle umawia się z azjatkami, i drugi syn który ma autyzm.
3. Intrygująca - słynna wróżka z krakowskich sukiennic. Nie ma chyba innej osoby, która w przypadkowych chwilach zmywania naczyń czy wyprowadzania psa pojawia się w mojej głowie. Nigdy nie miałam okazji poznać tej kobiety, ale chciałabym dowiedzieć się o niej wszystkiego.
4. Ciekawa - ciekawi mnie mój były klient, starszy, siwy pan. aktualnie jest taksówkarzem, ale wiele lat spędził w stanach na plantacji bananów i pływając statkami. Nawet opowiedział mi jak był naocznym świadkiem Katastrofy Promu Challengera w 1986. Żałuję, że nie mam już okazji poznać jego innych historii z tego okresu.
5. Bo się wyodrębnia - Pietka z Bacardi Club. Będąc na wakacjach w czasie pandemicznym smutne zaczepianie przez właścicieli restauracji i klubów to norma. Ale Pietka miał w sobie coś takiego, że poczułam lojalność względem niego od pierwszej sekundy. Wydałam wszystkie pieniądze na driny, które mogłam mieć 3 metry dalej za ułamek ceny. Ale czułam się dobrze, bo nie zdradziłam Pietki, któremu obiecałam że wrócę napić się z nim shota.
0 notes
narwana-games · 4 years
Photo
Tumblr media
The Sims 4: Psy i koty - wrażenia po rozgrywce
10 listopada 2017 roku spełniło się marzenie wielu fanów The Sims 4 czekających na pojawienie się w grze zwierząt. Tego dnia ukazał się dodatek o tytule “Psy i koty”, z którego zakupem nie zwlekałam ani chwili. Umówmy się, trzy lata to długi czas na zatęsknienie za możliwością stworzenia swojego własnego pupila. Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego wpis na temat “Psów i kotów” pojawia się dopiero teraz, śpieszę z prostą odpowiedzią. Chociaż regularnie gram w The Sims 4, nie zawsze mam ochotę na pisanie o tym barwnym symulatorze życia. W zeszłym roku na temat tej gry nie napisałam NIC, a w tym zamierzam nadrobić recenzje.
"Psy i koty” wprowadzają moje ulubione otoczenie, moją ulubioną karierę weterynarza i przecudownie zaprojektowane zwierzaczki. I przytłaczającą, w pozytywnym sensie, mnogość przedmiotów. Na tym mogłabym zakończyć ten tekst. Oczywiście nie śmiem tego zrobić, bo po ponad dwóch latach dodatek zdecydowanie zasługuje na obszerny wpis. Będzie on podzielony na pięć części.
Brindleton Bay
Bridnelton Bay to miasto portowe o wielu czarujących zakątkach. Szerokie plaże i parki przeznaczone dla właścicieli zwierząt idealnie nadają się na popołudniowy spacer z psem. Uwielbiam połączenie miejskich peryferii z żeglarskimi klimatami, jakie oferuje ta plansza. Istnieje nawet możliwość wybrania się łodzią do latarni i muzeum położonych na maleńkiej wysepce. Z reguły moje ulubione rodziny mieszkają właśnie w Brindleton Bay, bo jest to otoczenie z charakterem i jakąś nutką tajemnicy, a tego mi brakuje w mapach podstawowych. Domyślnie w miasteczku jest dziesięć parceli mieszkalnych i pięć publicznych, a otoczenie jest podzielone na cztery obszary o wymyślnych nazwach: Plac Sobola, Wybrzeże Wibrysów, Zatoczkę Jaśniepanów i Wyspę Martwych Traw.
Psy i koty, koty i psy
“Psy i koty” dołączają 49 ras kotów, 51 ras psów małych (pośród nich jest lis) i 74 rasy psów dużych. Rasy można filtrować ze względu na kolor, wielkość, grupy ras (np. myśliwskie, niesportowe, teriery, do towarzystwa) i łaty (np.cętki, dwukolorowe, umaszczenie jednolite). W rasach kotów dochodzi też filtr dotyczący długości sierści. Wybór jest zatem ogromny, a zwierzę można modyfikować w dowolny sposób. Jeżeli chcemy stworzyć pupila na podobieństwo tego posiadanego w prawdziwym życiu, warto uzbroić się w cierpliwość, ale efekty mogą zachwycić. Narzędzia do tworzenia zwierzaków można podzielić na podstawowe i zaawansowane.
Tumblr media
W podstawach zawarty jest wybór sylwetki (od szczupłych po masywne i umięśnione), ogona, rodzaju sierści (od kręconych i gęstych po gładkie i krótkie), umaszczenia i obroży bądź stroju. Zaawansowanym narzędziem jest tryb malowania, w którym znajduje się koło barw, czyli coś, czego szczególnie brakuje fanom The Sims 3 w czwartej generacji Simów. To narzędzie, eksperymentalnie wprowadzone w dodatku "Psy i koty", zawiera w sobie pędzel (i aż 37 rodzajów włosia), gumkę oraz zakraplacz. Dzięki tym elementom jesteśmy w stanie stworzyć łatki na ciele zwierzęcia dokładnie tam, gdzie chcemy, co pozwala z kolei na wierne odwzorowanie w Simsach naszego prawdziwego pupila.
Ciałami psów i kotów można manipulować w trybie tworzenia podobnie jak ciałami Simów. Można więc pobawić się suwakami, a także wybierać spośród domyślnych kształty głów, uszu, nosów oraz oczu (łącznie z ich kolorem).
Zarówno psiaki, jak i kociaki, wyglądają absolutnie rozkosznie. Projekty niektórych ras uważam za bardziej udane od innych, natomiast trzeba wziąć pod uwagę możliwość dowolnej modyfikacji tej wybranej. Możemy się w ogóle nie przejmować rasami i poprzez krzyżowanie dwóch tworzyć następne.
Każdemu zwierzęciu trzeba przypisać do trzech cech charakteru spośród siedemnastu. Kocie cechy nieco różnią się od cech stworzonych dla psów, ale są pewne podobieństwa (oba zwierzęta mogą być żarłokami, ale kot może być złośliwy, a pies po prostu nieposłuszny). Dość szybko można się przekonać, że cechy nadane pupilom znajdują odzwierciedlenie w ich zachowaniu
Bądź modny na spacerze z psem
“Psy i koty” zawierają aż 28 fryzur i uczesań dla wszystkich grup wiekowych poza małymi dziećmi. Nie brakuje różnych dodatków włosowych - kokard i opasek z kocimi uszami. Jeśli chodzi o ubrania z tego dodatku, to bardzo kojarzą mi się one z przełomem lata i jesieni, wobec czego mogą stanowić ciekawe uzupełnienie “Czterech pór roku”. Jest to dodatek spod znaku kamizelek, rozciągniętych swetrów i żakietów. Nawet stroje jednoczęściowe dla kobiet wydają się bardzo codzienne i luźne. Kolory dostępnej odzieży określiłabym jako stonowane (w dużej mierze), natomiast zadbano o motywy i wzory zwierzęce. Groszki, kocie łapki, kokardki, liście dębu, z prostszych paski, kratki i wzory patchworkowe. Dostępny jest także strój dla weterynarza w kilku pastelowych opcjach kolorystycznych. Wszystkie przedmioty z trybu tworzenia Sima i trybu budowania możecie zobaczyć na oficjalnej stronie dodatku.
Tumblr media
Twoja własna klinika weterynaryjna
Weterynaria w zasadzie nie jest karierą. Aby się nią parać, należy kupić lokal oznaczony jako klinika weterynaryjna. Do pracy Sim chodzi więc wtedy, kiedy ma na to ochotę i przyjmuje tylu klientów, ile zechce. Można zatrudnić dwóch dodatkowych weterynarzy i pomagać im w rozwijaniu umiejętności.
Tumblr media
Ogromnie cieszy mnie fakt, że dodatek “Psy i koty” pozwala na zbudowanie bardzo ciekawie prezentujących się klinik weterynaryjnych. Myślę, że o takie cieszące oko detale nie zadbano podczas tworzenia kariery lekarskiej w dodatku “Witaj w pracy”. Własny gabinet weterynaryjny warto opatrzyć jednym z czterech dostępnych logo. Licznymi naklejkami zwierzęcymi i plakatami promującymi adopcję bądź rasy psów i kotów można ozdobić ściany i nadać wnętrzom profesjonalnego wyglądu. W poczekalni dla czteronożnych pacjentów można umieścić lodówkę z różnymi przysmakami dla zwierząt - ich wytwarzanie także mieści się w kompetencjach weterynarza.
Tumblr media
Podczas badania trzeba wykonać szereg czynności doprowadzających do postawienia prawidłowej diagnozy. Zwierzęciu umieszczonemu na stole diagnostycznym można obejrzeć sierść, zbadać oczy, pysk i uszy, zmierzyć temperaturę i obsłuchać oddech oraz serce. W trakcie tych interakcji zapełniają się paski z wynikami badania i poziomem stresu zwierzęcia. Jego nerwy można załagodzić na trzy różne sposoby, a właściwie trzeba to zrobić, aby pacjent nie uciekł. Na koniec, po poznaniu przyczyny złego stanu zdrowia, wystarczy podać zastrzyk albo przysmak z lekarstwem - tu opcji jest całkiem sporo, na szczęście przy tej odpowiedniej pojawi się zielony znak.
Leczenie zwierząt kosztuje w wersji podstawowej 150 Simoleonów, a w wersji kosztownej aż 750 Simoleonów. Tańsze leczenie sprawi, że zwierzę przez jakiś czas będzie musiało nosić kołnierz weterynaryjny.
Podobnie jak w przypadku własnego sklepu albo restauracji, dla kliniki weterynaryjnej również można dokupić bonusy po uzbieraniu odpowiedniej liczby punktów.
Tumblr media
Rozgrywka: interakcje ze zwierzętami i adopcja zwierzaków
Lista interakcji dla Sima i jego pupila jest dość długa. Więcej przypada jednak psom, choćby ze względu na naukę podstawowych komend i możliwość wykąpania ich w wannie. Ponadto psa można wyprowadzić na smyczy na krótki, średni lub długi spacer, może być też towarzyszem joggingu. Z kolei bardziej niezależne koty, także w The Sims 4, znacznie ciekawiej się obserwuje, zwłaszcza gdy wskakują wszędzie, gdzie się tylko da. Oczywiście pupile warto głaskać, przytulać i obdarowywać przekąskami, ponieważ poprawia to nastrój Simów. Jeśli zwierzę niszczy meble albo podjada z talerza właściciela, pojawia się opcja skarcenia go za niepożądaną czynność. Budowanie więzi z kotem i psem jest raczej łatwe, ale zielony wskaźnik zapełnia się szybciej, kiedy Sim posiada cechę miłośnika zwierząt.
Moje zastrzeżenia budzą dość nienaturalne zachowania zwierząt, kiedy jest ich w domu kilka. Zamiast bawić się wspólnie, obwąchiwać albo spać jedno przy drugim, one praktycznie się nie zauważają. Zdarzało mi się, że psy za sobą biegały albo wszczynały bójkę, ale ten aspekt jest zdecydowanie niedopracowany, a szkoda.
Tumblr media
Istnieją co najmniej trzy sposoby na włączenie psa lub kota do życia naszych Simów. Pierwszy z nich to edycja rodziny i dodanie zwierzęcia poprzez stworzenie tego wymarzonego. To była pierwsza rzecz, jaką zrobiłam ja. Ten dodatek jest dla mnie szczególny z tego względu, że mogłam stworzyć swoje foksteriery z prawdziwego życia w The Sims 4. Jedna z dwóch suń była ze mną dwanaście i pół roku, a druga w sierpniu 2020 roku skończy pięć lat i czasami nadal zachowuje się jak szczenię. Możliwość przeniesienia ukochanych psów do wirtualnego życia, do prostej z pozoru gry, zalała ciepełkiem moje serce. Potrzeba trochę cierpliwości, by w miarę wiernie oddać wygląd zwierzęcia, natomiast jest to jak najbardziej do zrobienia.
Drugi sposób, nieco szybszy od tworzenia zwierzaka od podstaw, to zaadoptowanie go. System adopcji nowego czteronożnego przyjaciela jest bardzo prosty. W pierwszym etapie należy poprzez komputer zdecydować, czy chcemy kota czy psa. Później wystarczy wybrać do trzech zwierząt z dwunastu pokazanych na ekranie (proporcja to zawsze osiem szczeniąt lub kociąt do czterech dorosłych osobników). Przy okazji można podejrzeć, jakie cechy posiada zwierzak i czy jest wysterylizowany bądź wykastrowany. Drugi etap to już wizyta przedadopcyjna. Jej wynik zależy tylko od gracza. Podczas wizyty można adoptować zwierzę albo zakończyć spotkanie z jego opiekunem bez nawiązywania więzi z niedoszłym członkiem rodziny.
Tumblr media
Jest również trzeci sposób. W Brindleton Bay napotkamy wiele przybłęd. Zarówno kotów, jak i psów. Jeśli nasz Sim zaprzyjaźni się z czteronożną bidulą spragnioną miłości i pełnej miski, w przyjacielskich interakcjach pojawi się opcja zaadoptowania jej. Sami przyznajcie - piękny gest.  Przez moje miękkie serce gra musi cały czas generować nowe bezpańskie zwierzęta, bo zazwyczaj przygarniam wszystko, co się da.
To, co mnie niesamowicie zaskoczyło, to fakt, że zwierzę może uciec z domu na dzień lub dwa. Jego powrót przyśpiesza stworzenie ogłoszenia o zaginięciu, choć to nie tak, iż jakiś przypadkowy Sim odnajduje pupila i przyprowadza go z powrotem. Zwierzę pojawia się niedługo po zgłoszeniu. Głodne, brudne i smutne. Przyznam, że za pierwszym razem było to trochę stresujące, żeby nie powiedzieć - traumatyczne. Ucieczki, jak podejrzewam, mogą mieć związek z cechami "niezależny" i "żądny przygód".
Podsumowanie jest proste i przyjemne zarazem. “Psy i koty” polecam każdemu, kto zastanawia się, jaki dodatek do The Sims 4 zakupić (drugi to ten z porami roku). Idealna mapka z pięknymi widokami, zwierzęta, które proszą o atencję jak te prawdziwe oraz możliwość wcielenia się w weterynarza. Chociaż miło by było móc sterować zwierzęciem, uważam, że niczego więcej temu dodatkowi jednak nie trzeba.
Do następnego!
0 notes
goalsdigger · 2 months
Text
Taka zmiana 🐕‍🦺
Około 3 miesiące pracy z behawiorystą. Zupełnie inny pies.
30 notes · View notes
goalsdigger · 5 months
Text
Dzisiaj kolejny leniwy dzień.
Oficjalnie zostałam wolontariuszem w schronisku 🐕︎ I wstępnie zapoznaję się już z psiakami do adopcji. Mam już swojego ulubieńca.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Potem biegiem na morsowanie. Miło, bo D. znowu mi towarzyszył. <3 Na miejscu były też inne morsy, poczęstowali mnie swojską nalewką i herbatą. Spotykają się co weekend o 15, idealnie, chętnie do nich dołączę.
Zakupiłam sobie dziś rowerek stacjonarny do oglądania filmów i seriali. Na dniach zamówię też drążek, bo do najbliższego mam 5 km i to w większości pod górę…
I po keyboardowym wyzwaniu... Urwał się bolec z gniazda zasilania i jestem zrozpaczona. Nawet nie wiem czy jest to do naprawy.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Kcal: 1330 (B: 77 W: 191 T: 29)
Aktywność fizyczna:
-20 minut bieganie
-morsowanie
-10 minut ABS
-20 minut rozciąganie
+ćwiczenia od fizjoterapeuty
Wytuptane: 14 tyś. kroków
Wypite: 2 l wody +5 kaw, zielona herbata, herbatka sezonowa, kawa zbożowa
Pospane: 5 h (3-8)
Nawyki: ✓ ✓ ✓ ✓ ✗ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✗ ✗ ✓
Obejrzane: ostatni odcinek Pacyfiku
47 notes · View notes