Tumgik
#ale no nic oto i polski na dziś
aceteling · 5 months
Text
speak your language day? uhhhh fajnie, tylko ja po polsku to nie umiem lol
4 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Cześć
Tumblr media
Noc minęła spokojnie. Rutyna. Załadować, rozładować. Byłam trochę na łączach z przyjacielem - póki działania magazynowe nas nie rozłączyły.
Generalnie miałam nadzieje szybko odfajczyć robotę i pójść spać, ale wpadł jeszcze jeden załadunek tam gdzie się rozładowałam. Krótka trasa około 150 km. Na wieczór jak już odbębnię odpoczynek dobowy plan jest taki by ładować Amazona do Czech i z tamtąd już powoli w kierunku Polski uciekać. Mnie to w sumie obojętne… I tak jestem w pracy a moje „wolałabym już zakończyć dzień” ma się nijak do tego co musze wykonać. Obowiązek to moje czwarte imię. Drugie to Alzheimer, trzecie zaś skleroza.
Zatem wróciłam do pokoju dla kierowców nazywane pieszczotliwie przez nas Akwarium. I to my jesteśmy rybkami na które się patrzy. Po drodze przywitałam się z jednym kierowcą co zmierzał do pokoju a on uprzejmie przepuścił mnie w drzwiach. Ja robiłam sobie kawę a on w międzyczasie popcorn w mikrofali… Ja pierdziele tak super pachniał, że aż zrobiło mi się niedobrze.
Przypomniały mi się czasy, gdy jeździłam w podwójnej z przyjaciółką pod Amazonem. Też sobie tak robiłyśmy popcorn. W sumie to nawet ciasto z mikrofali tak robiłam dla nas, aby osłodzić sobie życie
Tumblr media
A propo jedzenia. Miałam nie jeść, ale przed ruszeniem zrobiłam sobie pseudo Kimbap. Nie wzięłam ani sosu sojowego, ani oleju sezamowego, ale mimo to wyszły spoko. Zrobiłam je w dwóch wersjach: tuńczyk, marynowana rzodkiew oraz łosoś, marynowana rzodkiew, kimchi. Były tak dobre, że zjadam oba…
Tumblr media
I tak oto znów wpadło mnóstwo kalorii i było zero ruchu. Szkoda gadać. Na następny wyjazd rozpisze sobie co i ile mogę zjeść. Wszystko wyliczę i zabiorę tylko tyle jedzenia. Muszę pomyśleć nad jakimiś nisko kalorycznymi obiadami jako jedyny posiłek dziennie. Zrobię coś z piersi kurczaka z makaronem konjak. Może takie coś ze szpinakiem połączyć? Muszę to na spokojnie przemyśleć choć szczerze mówiąc nie mam ochoty nad czymkolwiek dywagować. Na szczęście już środa. Coraz bliżej powrotu do domu. Marne 3 dni, ale zawsze coś. Dziś jak pomyślałam o Rudziku i całej reszcie zwierzaków to aż chciało mi się płakać… Ciężko mi bez nich a zwłaszcza bez Rudej. To w końcu dzięki niej jeszcze tu jestem. Decyzja o przygarnięciu jej mnie uratowała w styczniu tego roku. Bardzo mi jej brakuje. Tego jej pyszczka, noska, buziaczków i przytulasków. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że jest jej dobrze w domu. Tata o nią dba i często zagląda do uszaków w ciągu dnia. Kładzie się na dywanie tak jak mu przekazałam i nawiązuje znajomość. Ponoć wieczorami, gdy ogląda u mnie netflixa Jerry wskakuje na łóżko i go zaczepia :)
Tumblr media
A i w ogóle nie pochwaliłam się jak zaliczyłam glebę. Wypuścili mnie oraz podwójną Ukraina Power w tym samym momencie do ciężarówek. I franca zajebana bo inaczej się nazwać tego szona nie można odpaliła silnik nim zdążyłam wejść do kabiny. Procedura jest taka, że minimum 2 metry trzeba stać oddalonym od pojazdu z włączonym silnikiem. Marshall kazał mi się wycofać. No i tak sobie szłam tyłem, że wpadłam na żelbetonowy znak stop na kółkach. Jebłam jak Tupolew, ale już wstając zaczęłam się z tego śmiać i zapewniać, że nic mi nie jest. Będę miała pięknego siniaka na lewym ramieniu oraz pośladku i niezły ból w prawym nadgarstku 🤡 kurwa niech żyje zgrabność! Ale spokojnie to jeszcze nie koniec wodospadu porażek :) cyrk jedzie dalej i się nie zatrzymuje
Tumblr media
Zajechałam na rozładunek, cofam pod rampę i idę do pokoju dla kierowców z książką w łapie. Na oczy ledwo widzę, ale co tam. Jakoś czas chociaż minie. Czytam sobie doskonale zdając sobie sprawę, że ręce mi się trzęsą jakbym była na głodzie. Otwierają się drzwi. Patrze a tam te kurwy z załadunku. Ignoruje Szoszonów bo inaczej jakbym miała siłę to bym ich tą książką z biblioteki zatłukła. Ten naród jeszcze nie odkrył takie czegoś jak słuchawki zatem w najlepsze puszczają sobie (każdy osobno na telefonie co innego) jakieś ukraińskie tik toki…. Dodam, że to była para dobrze po pięćdziesiątce. Przyszedł marshall ogłaszając, że rozładowane i możemy iść. Zerwałam się w myśl zasady będę pierwsza! Wywaliłam z budynku jakby się paliło i już w połowie poczułam, że zwyczajnie nogi mam z waty a krok osobie postronnej wydawałby się niczym po kilku głębszych. Ale nic! Idę dzielnie, wgramoliłam się do klamota i odjeżdżam. Ukraińce depczą mi po piętach tudzież raczej ogumieniu. Wysiadam by zamknąć drzwi a że silnika nie gasiłam chciałam przyznać drzwi tak by się nie zatrzasnęły. Udało mi się! Przytrzymałam je swoim kciukiem :))))
Kolejny siniak do kolekcji! Idę spać bo padam na twarz. Kurtyna w dół!
Tumblr media
19 notes · View notes
Text
Effekt 1 Język Niemiecki Podręcznik+ CD +Ćwiczenia - 8301592392 - Oficjalne Archiwum Allegro
Nic pewniejszego nad rzeczywiste - kiedyś - widzenie. Tenże i ów gotów by całkiem szczerze zadeklarować, że za to spotkanie chętnie odda życie, a jednak Piotr deklarował nieco bardzo odpowiedniego… W niniejszy dwojaki sposób wymagał w nas wzbudzić wiarę w własną dobroć, chciał, byśmy znajdowali w Nim żywiciela, ojca, mistrza, doradcę, lekarza, rozum, światło, godność, chwałę, siłę, życie, abyśmy przestali troszczyć się nadmiernie o założenie a o pożywienie. Prośmy Maryję, by spośród Jej usługą zatrzymywali się coraz bardziej naturalnymi apostołami Jezusa, przez ożywianie grupy i rozpalanie miłości w centrach ludzi. Sam Założyciel właściwie przez wszystkie bycie był uważany, inwigilowany aż w rezultacie został ukrzyżowany. Łatwiej stanowi dla wszystkich starego pokolenia, których obecnie dużo i którzy zostali niewyobrażalne cierpienia - jak chociażby deportacje na ogromną ziemię, zrozumieć bycie pierwszych chrześcijan. W przeciwieństwie do grup niemieckich repatriantów, imigranckie społeczności, które urodziły się i wychowały w Republice Federalnej, kontynuują występowanie w Niemczech pod dwuznacznym statusem, chociaż władze zliberalizowały ostatnio przepisy dotyczące nadawania takim osobom obywatelstwa .
Piotra można usłyszeć figury wielu świętych a nie ma Matki Bożej.Po czym zasugerował: “Ojcze Święty, pewno o by umieścić tylko sam Jej wizerunek”. »A czy Bóg nie uzyskałem w ochronę swoich wybranych, którzy wołają do Niego we łożysku również w nocy, chociaż zwleka w ich historii? Mozaika widoczna z rynku św. Oto co odpowiedział mi bp Echevarría, gdy go zapytałem, czyli to prawda, że jedyny z członków Opus Dei przyczynił się do powstawania mozaiki na placu św. „Tak, to norma. Co roku przyjeżdzają do Rzymu na wielka wielkanocne tysiące studentów z ośrodków Opus Dei z całego świata. O historii powstania tego wizerunku opowiedział mi bp Javier Echevarría Rodriguez, przełożony prałatury Opus Dei, w rozmowie nt. Wykonałem zatem w Bazylice Watykańskiej, dnia 21 listopada 1964 roku, na zakończenie III Sesji Soboru i przydzielił Jej wszystek rodzaj ludzki. Prymas Polski imieniem 70 Biskupów polskich w dniu 16 września 1964 roku, podczas trzeciej sesji soborowej, wygłosił przemówienie, uzasadniając konieczność ogłoszenia Maryi Matką Kościoła, zwłaszcza w chwili obecnej, w jakiej niszczona i zagrożona ludzkość tak daleko potrzebuje Matki.
Można ją porównać właśnie z radością, jaką przyciągnęło na Soborze Efeskim w roku 431 ogłoszenie dogmatu o Boskim Macierzyństwie Maryi. sprawdzian polscy złożyli Ojcu świętemu, Pawłowi VI Memoriał, z gorącą prośbą o ogłoszenie Maryi Matką Kościoła i oddanie ponowne Jej macierzyńskiemu Sercu całej Rodziny ludzkiej. Dzień ten stał wyłoniony na święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła dlatego, że Zesłanie Ducha Świętego było początkiem działalności Kościoła. Jan Paweł II poświęcił mozaikowy wizerunek Matki Bożej 8 grudnia 1981, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, przed modlitwą Anioł Pański. Święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła zostało zatwierdzone do programu liturgicznego na wynik biskupów polskich w 1971 roku. Wiedza o Matce Najświętszej weszła do Konstytucji Dogmatycznej o Kościele, a Ojciec Święty obniżając się do potrzeb Biskupów polskich, ogłosił Maryję Matką Kościoła. Na rozwiązanie Roku Grupy (w czerwcu 1968 roku), Ojciec Święty potwierdził swoje orzeczenie o Matce Kościoła w Wyznaniu Wiary, w tzw. Święty Wincenty Pallotti zaprasza wszystkich: kapłanów, siostry i świeckich, bez sensu na wiek, pozycję społeczną, lub inne uwarunkowania, aby naśladować Niepokalaną Bożą Matkę Królową Apostołów w Jej gorliwości o chwałę Bożą dodatkowo we całych uczynkach miłosierdzia co do ciała a co do duszy na pracę bliźnich. To już nie byli zastraszeni ludzie, ale świadkowie zmartwychwstałego Jezusa gotowi, aby głosić Dobrą Nowinę.
Na platformie znanych miłosiernych czynów Jezusa narysuj, kiedy możesz teraz okazywać miłosierdzie ludziom z twojego otoczenia. Jak lodówa jesteś miła Lidko. I jeśli nie zstąpienie Ducha Mocy chrześcijaństwo do dziś tak nie opuściłoby wieczernika - jak powiedział ks. Podejmuje problem mieszkania i śmierci, wskazuje, gdy ludzie powinni być, określa sens trwania i kończy, co dzieje się z przedstawicielami po śmierci. 4. Jak widzisz, komiks różni się od opowiadania czy powieści. Pomoce dydaktyczne: magnetofon, płyta CD, karty obrazkowe z firmami części ciała/flashcards, karteczki, lalki (bądź maskotki dostępne w klasy), duży obrazek przedstawiający ciało człowieka, opaska do zakrycia oczu. Meczet i ogród otwarte oraz proste są od wschodu do zmroku również dla nie muzułmanów. Z wieków Elohim przysyłają ludzkości proroków, takich jak: Mojżesz, Budda, Jezus oraz wielu innych, aby prowadzić ludzkość oraz dokonać ją do powstających zmian.”; „Ruch raeliański rozwija samoakceptację i akceptację oraz faworyzuje fizykalizm, tzn. pogląd, który zapewnia, iż rzeczywistość stawia się wyłącznie z punktów fizycznych, czyli tych, które mogą na nas materialnie oddziaływać. Ustanawiamy również, aby odtąd cały lud chrześcijański oddawał Matce Boga pod tym tak najmilszym Imieniem coraz większą pamięć również do Niej dawał swe prośby…
1 note · View note
klubidzpanstad · 5 years
Text
Interwencja senatora Burego
Tumblr media
Sekta Chojeckiego nadal ciągnie szopkę z "atakiem" na samochód Radosława Kopcia i sprzedaje swoim wyznawcom kolejny element narracji oblężonej twierdzy. Do lubelskiego biura senatora Jacka Burego wysłano członkinię sekty Anne Kopeć, właścicielkę rzeczonego samochodu a dodatkowo kobietę, którą wiele lat temu chrzcił właśnie senator, gdy był on członkiem wspólnoty Chojeckiego. Wybór Anny Kopeć mógł w ich zamyśle mieć na celu rozbudzenie w senatorze jakichś sentymentów, choć on sam musi mieć ich już po dziurki w nosie. Sekta usilnie i groteskowo chce przedstawić porysowanie maski samochodu jako "atak na tle religijnym" z uwagi na wyryty w lakierze napis "Jebać sekty".    Całe zdarzenie jest mocno podejrzane ponieważ sekta próbowała już tego typu zagrywek z urwaną wycieraczką czy rzekomym poluzowaniem kół w samochodzie Chojeckiego. Wiele wskazuje na to, że może to być ich prowokacja ponieważ za każdym razem gdy zdarza im się podobna sytuacja policja nie jest w stanie ustalić sprawcy, mimo obecności wielu kamer. Mamy więc do czynienia albo z profesjonalistą w drapaniu samochodów i urywaniu wycieraczek albo "inni szatani" tam działali. Niewykrycie sprawców jest oczywiście tłumaczone niechęcią policji do zajęcia się ich sprawami a to z kolei sugeruje, że ona sama może być zamieszana w spisek przeciwko Kościołowi Nowego Przymierza. Paweł Chojecki przedstawia widzom senatora Burego, swojego dawnego przyjaciela i jednego z założycieli KNP po czym od razu przystępuje do wypomnienia senatorowi tego, że w kilku mediach stwierdził, że organizacja Chojeckiego to sekta. Jacka Burego poprosili oni o interwencję ponieważ, jak mówi Chojecki, potwierdził on, że takie sprawy mieszczą się w obowiązkach senatora.    Chojecki ubarwia historię ich "prześladowań" coraz bardziej. Twierdzi, że po medialnych doniesieniach na temat dawnych związków Jacka Burego z sektą jej członkowie zaczęli odbierać niepokojące telefony od swoich znajomych z pytaniami o sektę a ich dzieci były prześladowane w szkołach a kulminacją tej sprawy było oczywiście porysowanie maski samochodu.    Senator Bury przesłał do KNP pismo, w którym napisał, że przeprowadzona przez niego interwencja senatorska nie wskazuje na to by jakiekolwiek czynności prowadzone w ich sprawie były prowadzone nieprawidłowo. Policja przekazała mu informacje na ten temat i stwierdził on, że nic nie wskazuje na to pokrzywdzeni byli traktowani w sposób inny, gorszy lub dyskryminujący a o to właśnie zabiega sekta, zwłaszcza, że w toku jest sprawa przeciwko nim, która dotyka podobnych rzeczy.    Na końcu pisma senator Bury umieścił dziwaczną notkę mówiącą, że ma nadzieje, iż osoby pokrzywdzone w sprawach z kategorii przestępstw z powodów "rasistowskich, antysemickich i ksenofobicznych" zostaną otrzymają niezbędne wsparcie od organów ścigania i doczekają się sprawiedliwego, zgodnego z prawem rozstrzygnięcia sprawy. Nie wiadomo po co w piśmie tym znalazła się ta dziwaczna uwaga, bo sprawa dotyczy porysowanego samochodu, ale senator Bury jest dziś związany ze środowiskami, które lubią nadużywać takich zwrotów i formułek nawet w sytuacjach całkowicie niepowiązanych. Tymczasem nie wspomniał o tym na czym zależało Chojeckiemu czyli powodach religijnych, bo właśnie na zdobyciu statusu ofiary prześladowań religijnych zależy mu najbardziej. Gdyby taki zwrot znalazł się w tym piśmie miałby on w ręku potwierdzenie, że senator Bury także uważa to za taki czyn. Niewykluczone jest więc, że senator chciał uniknąć takiej sytuacji dając sobie sprawę z metod i manipulacji jakimi posługuje się sekta. Tymczasem tak się nie stało co wywołało jego złość. Pismo zakończone było zwrotem grzecznościowym "Z wyrazami szacunku Jacek Bury" na co od razu odpowiedział Chojecki mówiąc, żeby darował sobie te wyrazy szacunku bo senator obraził ich publicznie (w ustach Chojeckiego ten zarzut brzmi naprawdę wyjątkowo) i ściągnął na członków sekty szykany i prześladowania. "Pastor" przystępuje następnie do litanii powtarzanych przez niego miesiącami historyjek o rzekomych szykanach wobec nich, które zgłaszali prokuraturze a które nie doczekały się wykrycia sprawców, których prawdopodobnie po prostu nie było. Mówi więc o groźbach pozbawienia życia jego rodziny, członków sekty i redakcji IPP. Chojecki twierdzi, że prokuratura nie znajdowała znamion czynu zabronionego w groźbach pozbawienia życia co jest oczywiście mało prawdopodobne, więc powodem odmowy wszczęcia postępowania musiało być coś innego ale nie zdecydował się on na udowodnienie tego odpowiednimi dokumentami, które przemawiałyby za nim i mogły doprowadzić do skargi na prokuraturę. Powodem tego mogło być to, że ich doniesienia nie miały żadnego umocowania w faktach i były po prostu ich wymysłami tworzonymi na potrzeby danych sytuacji. Najciekawszym jest jednak to, czego oczekiwał od senatora Chojecki. Z racji przynależności partyjnej Burego, który wszedł do Senatu z list Koalicji Obywatelskiej, Chojecki spodziewał się, że będzie on chciał jakoś dogryźć prokuraturze dlatego, że ministerstwem sprawiedliwości rządzi dziś Zbigniew Ziobro z PiS. Chojecki z oburzeniem krzyczy, że fakt iż Bury nie doszukał się żadnych uchybień oznacza wystawienie jej laurki i przynależność senatora do układu PO-PiS. Wyrzuca senatorowi, że wbrew swojemu środowisku politycznemu, które w obszarze sądów i prokuratur toczy dziś boje z partią rządzącą, on "wychwala prokuraturę Ziobry". Pokazuje to, że Chojecki mierzy wszystkich swoją miarą, kłamstwo dla własnych korzyści czy w celu zaszkodzenia innym nie jest sprzeczne z moralnością "biblijnych chrześcijan".    Tymczasem nie wykrycie uchybień w pracy tych instytucji prowadzący program Michał Szczukewicz nazwał kryciem przestępcy i przyzwoleniem na kolejne "ataki" co sugeruje senatorowi Buremu, natomiast Chojecki formułuje taki oto zarzut: "Państwo polskie podżega do ciężkich przestępstw pod naszym adresem" i pyta dlaczego media nie pokazują zdjęć sprawcy z monitoringu miejskiego. Na wszelki wypadek przypomnijmy: chodzi o zarysowanie lakieru samochodu! Chojecki, Szczukiewicz oraz Kopeć stwierdzają, że wzięcie ich strony w bardzo słabo wyglądającej sprawie, wyszukanie niedopatrzeń w pracy prokuratury pozwoliłoby senatorowi Buremu na "powrót na drogę uczciwości", jak widać bardzo osobliwie rozumianej i dawało by mu możliwość "nawrócenia". Chojecki zapowiedział również dalsze nękanie senatora ich sprawami.
2 notes · View notes
sashamedblr · 2 years
Text
SZUKAM DZIEWCZYNY znów #1, IN THE DARK #1 w radio, KUNGS – bez zmian
„Clap your hands” ciągle najpopularniejszy według Didżejów, ale w radio zdecydowanie przebija go „In The Dark”, który teraz jest najczęściej słuchanym utworem w eterze. Czy mamy jakieś odkrycia w minionym tygodniu 2022 {13} ? Na pewno jest nim „Szukam dziewczyny”, ale czy cos jeszcze? Sprawdźmy!
Zwykle zaczynamy od pierwszego z zestawień. Dziś jednak od tego ostatniego, bo  utwór „Szukam dziewczyny” drugi tydzień z rzędu przewodzi podsumowaniu najlepiej pobieranych przez DJ’ów utworów.
10 lat
youtube
Ten remiks utworu Masters (Paweł Jasionowski) powstał dokładnie z okazji 10 rocznicy jego powstania. Należy do jednej z najbardziej znanych piosenek tego wykonawcy. Wygląda na to, że jest to tak zwany autorski remiks.
Producent podszedł w bardzo inteligentny sposób do zadania odświeżenia. Disco-polowa linia melodyczna oryginału nie stała się, jak słychać, przeszkodą do stworzenia czegoś pomiędzy stylistyką dance i pop. Efekt? Bardzo dobrze przyjęte odświeżenie.
Jak widać na pierwszym z zestawień utwór idzie wyraźnie do góry, bo jest już na #14 Listy DJ Top 50. Niewątpliwym zaskoczeniem jest utwór z pozycji niżej.
youtube
Wydawało by się, że odświeżeń klasyków Earth, Wind & Fire mieliśmy aż nadto, aby kolejny przypadł nam do gustu. Nic z tych rzeczy! Oto ekipa niemieckich DJ’s w składzie DJ Skywalk & Da Clubbmaster odświeżyła niedawno w postaci „Boogie wonderland” i dziś widzimy – podoba się! Na Digital DJ na #7.
Jeszcze bardziej cieszy nas najwyższa nowość tygodnia, którą napotkacie na #16.
youtube
„I want You” to produkcja naszych ziomali, o czym już obszernie pisaliśmy.
W Top 20 pierwszy raz pojawia się nowy utwór Minelli, na #19. O „Mmm” już pisaliśmy.
W radio
Mamy nowego lidera. „In the dark” znacie doskonale. W radio #1, a na liście DJ Top jest na #11. W radiowym Top 10 stały skład, ale już nieco niżej obserwujemy ten utwór, o którym już co nie co pisaliśmy.
youtube
Marien to wokalistka, która łączyła do tej pory takie style jak pop czy trap tym razem dała się namówić na mieszankę basowego house i Slap. Zdumiewa, że akurat radio, a nie DJ’e to dostrzega, bo na liście DJ’ów „Sama” jest poza top 100. Tymczasem w tym zestawieniu jest już, z wyraźnym awansem, na #13.
Wyraźnie do góry idzie również ten niedoceniony przez DJ’ów utwór.
youtube
Goa dance’owa stylistyka nie przekonuje DJ’ów, ale radiowców już tak, przynajmniej tych niektórych. Utwór rumuńskiej wokalistki Roxen pt” UFO” awansował o blisko 30 pozycji na #18.
W Digital
O liderze wspomniano wyżej. Niewątpliwe wrażenie robi utwór #2.
youtube
„Polski karnawał” Żabsona i Young Igi idzie jak burza i tu zanosi się na spory hit.
W top 10 mamy sporo nowości. Najwyżej startuje tytuł #3.
youtube
„Wypij wino ze mną” to jak to w przypadku wokalistki Racisova, to połączenie folk, nieco disco polo i muzyki dance. Mieszanka idealna na wesele, To kolejna produkcja autora „Szukam dziewczyny” czyli Pawła Jasionowskiego.
Polecamy tez utwór #6 rumuńskiego duetu Casette, oraz mega duet J Balvin i Ed Sheeran na #8.
Na koniec, jak zwykle zapraszamy na naszą docelową Polish Dance Chart gdzie znajdziecie więcej danych. Ponadto uruchomiliśmy funkcjonalności wyszukiwania i sortowania, zaś na podstronie o nazwie „Polish Dance Chart – baza tytułów” każdy wykonawca może już sprawdzić jaką pozycję w danym tygodniu zajmuje interesujący jego tytuł.
Na nowej stronie pozostają odsłuchy utworów, a z boku tego artykułu możecie znaleźć także playlistę Spotify.
DJ Top 20
po pp razy wykonawca tytul najlepszy miks 1 1 7 Kungs Clap Your Hands Original Mix 2 2 8 Daria Paranoia Radio Mix 3 6 22 Kungs Lipstick Extended Mix 4 5 8 Jax Jones, MNEK Where Did You Go Extended Mix 5 10 16 Inna x Sean Paul Up Original Mix 6 3 4 Block & Crown feat. Culum Frea I Will Survive Extended Mix 7 13 15 ACRAZE, Cherish Do It To It Extended Mix 8 7 18 LIZOT, Boney M. Daddy Cool Original Mix 9 4 4 Willy William Trompeta Extended Mix 10 8 10 BBX ft. Kari B Self Control Original Mix 11 9 6 Sean Finn & Bodybangers Da Ya Think I’m Sexy Original Mix 12 11 8 Purple Disco Machine & Sophie and the Giants In The Dark Original Mix 13 14 7 Sgt Slick Gimme Gimme Gimme Freejak Extended Remix 14 27 2 Masters Szukam dziewczyny – 2022 Extended Mix 15 35 2 DJ Skywalk & Da Clubbmaster Boogie Wonderland Extended Mix 16 NE 1 DJ Kuba & Neitan x Skytech I Want You Extended Mix 17 22 9 Sigala Melody Extended Mix 18 21 45 Kungs Never Going Home Extended Mix 19 49 2 Minelli MMM Original Mix 20 28 48 Justin Wellington feat. Small Jam Iko Iko (My Bestie) Radio Mix
Airplay dance Top 20
PO PP Artysta                           Tytuł Label 1 2 Purple Disco Machine & Sophie and the Giants In The Dark Sony Music 2 5 Masked Wolf & BeBe Rexha It’s You, Not Me (sabotage) Warner Music 3 6 Alan Walker & Benjamin Ingrosso Man On The Moon Sony Music 4 7 Olivia Addams Never Say Never Global Records 5 4 Sigala Melody Sony Music 6 8 Igo Helena Universal Music 7 1 Holy Molly Shot A Friend Global Records 8 9 Katy Perry & Alesso When I’m Gone Universal Music 9 10 Glass Animals Heat Waves Universal Music 10 12 Coldplay x Selena Gomez Let Somebody Go Warner Music 11 3 Alok & John Martin Wherever You Go Warner Music 12 17 Jax Jones & MNEK Where Did You Go? Universal Music 13 30 Marien Sama Artistars 14 20 George Ezra Anyone For You Sony Music 15 11 Jaymes Young Infinity Warner Music 16 15 Viki Gabor Napad na serce Sony Music 17 19 Camila Cabello feat. Ed Sheeran Bam Bam Sony Music 18 57 Roxen UFO Warner Music 19 22 Gabry Ponte x LUM!X x Prezioso Thunder Warner Music 20 23 Felix Jaehn & The Stickmen Project & Calum Scott Rain in Ibiza Universal Music
Digital DJ Top 20
Poz Artysta Tytuł mix dj ocena 1 Masters Szukam dziewczyny 2022 Extended Mix 4,75 2 Young Igi, Żabson Polski karnawał Edited 4,47 3 Racisova Wypij wino ze Mną Extended Mix 4,65 4 Power Play Wbija nocą Radio Edit 4,44 5 Anastacia I’m Outta Love CARSTN & Nicolas Healg Remix 4,48 6 Cassette Tell Me Why Extended Mix 4,40 7 DJ Skywalk & Da Clubbmaster Boogie Wonderland Extended Mix 3,70 8 J Balvin, Ed Sheeran Sigue Radio Mix 4,08 9 Freaky Boys Chciałbym powiedzieć Extended Mix 4,17 10 Yves V x INNA x Janieck Deja Vu Extended Mix 3,50 11 DJ Kuba & Neitan x Skytech I Want You Extended Mix 4,33 12 Minelli MMM Original Mix 3,53 13 Block & Crown feat. Culum Frea I Will Survive Extended Mix 4,80 14 VINAI & VAMERO feat. Chris Crone That Way Original Mix 4,63 15 Drenchill feat. Indiiana Feels Like This Original Mix 3,96 16 Patrycja Markowska, Natalia Kukulska, Marcin Sójka, Tomson Chodź pomaluj mój świat Radio Edit 4,22 17 MiłyPan Zatoka fok Radio Edit 2,54 18 Nowator feat. Gosia Nazar Zapomnijmy się Extended Mix 4,15 19 Tujamo Click Extended Mix 3,71 20 Sosnowsky Nasze Randez vous Original Mix 3,61
  Artykuł SZUKAM DZIEWCZYNY znów #1, IN THE DARK #1 w radio, KUNGS – bez zmian pochodzi z serwisu DJ RAPORT.
source https://djpromotion.com.pl/djraport/szukam-dziewczyny-masters-polish-dance-chart-2022-13/ source https://djpromotion.tumblr.com/post/680798014577803264
1 note · View note
robleslyng75-blog · 6 years
Text
Telefon, Jak na przykład Się Zachować?
Musisz wiedzieć, że właśnie wchodzisz dzięki stronę typu seks telefon, która jest przeznaczona tylko dla osób pełnoletnich. Seks telefon to murowany sposób na rozładowanie stresu seksualnego. Nic nie psuje radości z sex telefonu naprawdę bardzo jak jego praktykowanie na "wyścigi". Dzięki własnym amatorkom sextel będziesz umiał słowami rozgrzać dziewczynę więcej niż nie jeden kompetentny kochanek. Kup jej bieliznę w sex-shopie i zaproponuj, żeby przebrała się po nią na twoich gałach. Chwyć więc zbyt swój telefon komórkowy, odszukaj idealną partnerkę i zadzwoń lub napisz do niej. To odkryj więcej tutaj , że poznaliście się przez seks-telefon. Gdy nie mamy z kim porozmawiać na temat seksu, to warto wybrać nr do jednej z kobiet, która jest bardzo chętna na taką rozmowę i tylko czeka na polski sex telefon. MoĹĽna by siÄ zastanawiać, dlaczego akurat sex aparat telefoniczny staĹ‚ siÄ tak popularnÄ… formÄ… rozmĂłw. Oczekuje na telefony od konkretnych Panów, którzy również chcą sporo miłości fizycznej. Słodka blondyneczka słdkiej muszelce czeka na telefony od mężczyzn, którzy wiedzą których chcą i umieją dowieść kobiecie w łóżku w którym miejscu jest jej miejsce. Wchodząc oznajmiasz że masz ponad 18 lat i nie dzierżysz nic przeciwko materiałom obecnym w seriwsie sex telefon. Uwielbiam świntuszyć i mruczeć, dlatego zapraszam do mojego sex telefonu erotycznego, chętnie wysłucham Twoich pragnień a także opowiem Ci moje mokre fantazje, pełne męskich ciał i fiutów. Tako oto powstały pierwsze sex telefony typu 0-700 które z powodzeniem świadczą swoje usługi do dziś. Jedyny i niepowtarzalny Sex Tel w Internecie. Sex telefon nie jest tylko formÄ… wyĹĽycia siÄ, ale takĹĽe ukojenia swoich nerwĂłw i poczucia bliskoĹ›ci z drugÄ… osobÄ…, nawet przez aparat telefoniczny. Po sexie jestem bardziej pasywny i nie chciałbym tegoż zmieniać. Ze mną można zrealizować każdą fantazję, chętnie również opowiem swych ulubionych fantazjach, które jednego razu na jakiś czas realizuję w realu: ) Dlatego tak lubię swoją sex linię, rozwija moją seksualną pomysłowość: ) Jeśli jesteś początkujący w seks rozmowach, to bardzo chętnie zapoznam Cię ze światem sex telefonów i nauczę jakim sposobem czerpać z niego przyjemność.
1 note · View note
miastaslow · 3 years
Text
Sobczakowy Tydzień: #miejskierecenzje: Szeleszczący szturm po nagrody!
Już, kiedy pojawiła się pierwsza część z trylogii „Kolorów zła”, wieszczyłem autorce liczne sukcesy. Kiedy nastał czas Sobczak? Tuż po premierze „Czerwieni”. I teraz można, by się zastanawiać, czy po zakończeniu wspomnianej serii, pisarka jest w stanie czymś zaskoczyć czytelników. Jak się okazuje, ona dopiero się rozkręcała…
Tumblr media
Fot. Wojtek Biały
Szeleszczący zawrót głowy
Takimi słowy można, by rozpocząć akapit z pierwszym argumentem na temat tego, dlaczego warto zapoznać się z tą pozycją. I tak też się stanie. Na sam pierw wyróżnię, że akcja w tej powieści pędzi, ale z racjonalną prędkością do losów bohaterów i sytuacji, w jakich się znajdują. Nie pojawia się ani uczucie zwane niedosytem, ani te, które zwie się przesytem.
To znaczy?
Wbrew pozorom ustabilizowanie opisywanego balansu nie jest tak proste, jak może się wydawać. Młodzi autorzy z naszego kraju przyzwyczaili nas do tego, że lubują się w tym, by czytelnikom przedstawić, jak najbardziej intensywną i emocjonującą pozycję. Jednak nie od dziś stare polskie przysłowie głosi, że chętniej poszukujemy to, czego jest mniej, choćby na rynku. Wie o tym również Małgorzata Sobczak, która z premedytacją stworzyła taki thriller, w którym dynamizacja losów bohatera wynika z racjonalnych powodów, a nie chęci „zabłyśnięcia”.
To jedyny plus?
Ano nie. Podobnie jest, kiedy mówimy o opisywanych scenach hedonistycznych doznań głównych bohaterów. Autorka, wręcz doskonale wyważyła granice, tak by zawarta erotyka w „Szeleście” nie przebijała się na pierwszy plan, ale też, by nie ustępowała miejsca pozostałym wydarzeniom. To cieszy, ponieważ coraz więcej pisarzy, tudzież autorów popada w pułapkę, myśląc, że im więcej „szczucia cycem” zaprezentuje w swoim utworze, tym lepiej. Sobczak w „Szeleście” dowiodła, że owszem, warto korzystać z uroków sfer erotycznych, ale jednocześnie można to „zaserwować” czytelnikowi ze smakiem, czyli klasą, gracją, ale bez nadmiernego wyuzdania.
Czyli jest to słodząca recenzja?
Ano również nie. Główne skrzypce w tym tytule odgrywa kobieta. I nie ma w tym nic złego. Niczego niepokojącego nie ma również w tym, że oto śledzimy losy kolejnej silnej, świadomej siebie i swojej atrakcyjności bohaterki. Jednak nie podoba mi się to, że po raz kolejny z biegiem lektury okazuje się, że jest silna, ponieważ potrafiła uwolnić się z małżeństwa, w którym niemalże codziennością była przemoc. Po raz kolejny odnoszę wrażenie, że za silną kobietą musi, jakby czekać coś więcej, niż „tylko” taka jej natura, styl obycia. Stoję na stanowisku, że za często w polskiej literaturze do głosu dochodzi wątek, że za silną przedstawicielką tzw. słabej płci, musi stać mroczna historia. Czy na pewno „musi”?
Podsumowanie, czyli jaką wystawiam notę?
Przyjmując skalę pięciopunktową, mogę śmiało powiedzieć, że z pełną świadomością wystawiam temu utworowi notę cztery; a nawet cztery i pół. Jest to duszny, mroczny thriller, który jest podszyty erotyzmem, ale ociekający czymś innym, niż krwawymi morderstwami, czy licznymi „aktami”. „Szelest” czyta się przyjemnie, ponieważ również od pierwszych stron czuć, że autorka z książki na książkę operuje coraz lepszym warsztatem pisarskim. Do tego dochodzi przesłanie morału, ale również w subtelny sposób, tak by czytelnik mógł go odkryć samemu, a nie dowiedzieć się o nim wprost.
0 notes
Text
35!
Tumblr media
Gdy byłam pacholęciem, moją wielką miłością był Wakabayashi Genzo.
Za dzieciaka miałam różowego składaka. Lubiłam się na nim rozpędzać i wchodzić mocno w zakręty - mówiłam wtedy, że "jestem Tomasz Gollob". 
Będąc dzieckiem przejawiałam (poza talentami sportowymi) również talenty artystyczne - napisałam piosenkę "Sny o złocie" i śpiewałam ją w podwórkowych talent show. Mój pseudonim artystyczny brzmiał: Żużel. 
Pamiętam jak Jerzy Brzęczek strzelał Anglikom na Wembley. Słuchałam tego meczu w radiu. (chyba jestem już stara? :)) 
Kiedy jako dziecko oglądałam razem z dziadkiem i tatą konkursy skoków narciarskich (pamiętam Adama Małysza w różowym kombinezonie i Jarosława Sakale) zastanawiałam się, dlaczego oni (tj. skoczkowie) kijków nie mają...
W czasie IO w Nagano (1998) podczas transmisji telewizyjnych ślizgałam się w skarpetkach po parkiecie udając wybitną łyżwiarkę figurowa (złościłam tym trochę tatę, bo przeszkadzałam w oglądaniu transmisji).
W 1998 roku podczas mundialu we Francji byłam absolutna fanką reprezentacji Brazylii, na czele z Leonardo i Bebeto. Do dzisiaj pamiętam numery na koszulkach poszczególnych zawodników tej ekipy.
Po przegranej Portugalii w półfinale i Włochów w finale Euro 2000 płakałam przez kilka tygodni z rozpaczy. Od tamtego czasu miałam awersję do piłkarskiej reprezentacji Francji. 
Równie mocno przeżyłam odpadnięcie Hiszpanii z mundialu w 2002 po porażce z Koreą Południową (sędziowanie było jakie było a łzy Joaquina po niesprawiedliwe niezaliczonej bramce przy jego asyście złamały mi serce).
Od 19 lat jestem fanką Joaquina i klubu Real Betis Sevilla. 
W 2002 w finale LM pomiędzy Realem Madryt a Bayerem Leverkusen byłam za Bayerem. I cieszyłam się, gdy w tamtym meczu Luisa Cesara zastąpił na bramce Iker Casillas. Miałam nadzieję, że młody bramkarz coś wpuści :d Mocno się pomyliłam. W tamtej chwili chyba nikt nie zdawał sobie tak naprawdę sprawy, że oto rodzi się gwiazda. Tak, tak. Iker to też jeden z moich ulubionych zawodników wszechczasów. :)
Finałowy mecz Niemcy - Brazylia z MŚ 2002 oglądałam... 6 razy. 
W liceum na języku polskim mieliśmy na zadanie napisać wypracowanie na temat tego jak zło wpływa na powstawanie dobra. Nie byłabym sobą, gdybym nie wplotła wątku sportowego. W tym akurat przypadku przywołałam postać Krzysztofa Nowaka, jego walki z chorobą, która była inspiracją do założenia fundacji jego imienia. Ten temat bardzo spodobał się polonistce, która mi o tym napisała w notatce pod oceną (rzecz jasna bardzo dobrą :)). To było najlepsze wypracowanie w całej mojej uczniowskiej karierze.
Po zakończeniu liceum chciałam iść na studia do Częstochowy (konkretnie na iberystykę), żeby po zajęciach móc chodzić na mecze siatkarskiego AZS-u. 
W latach 2006-2013 prowadziłam bloga na Onecie, poświęconego głównie skokom narciarskim. Dzięki niemu poznałam wielu wspaniałych ludzi, a niektóre znajomości trwają do dziś. 
W gimnazjum nienawidziłam w-fu (ale to już chyba wiecie), bo tylko siatkówka i siatkówka. Kombinowałam jak mogłam, żeby tylko nie ćwiczyć.
Na studia SUM z zarządzania w sporcie miałam iść do Katowic, ale pan w dziekanacie nie przyjął moich dokumentów, bo ....na zdjęciu nie miałam odsłoniętego lewego ucha. Papiery złożyłam rok później na UJ (to samo zdjęcie pomyślnie przeszło rekrutację).
W 2011 roku dostałam się do drugiego etapu rekrutacji na wolontariat na Euro 2012. Jechałam 7 godzin do Wrocławia na rozmowę która trwała pół godziny, a w drodze powrotnej (też 7 godzin) dostałam mandat, bo miałam zły bilet i zero kasy przy sobie, by zapłacić różnicę w cenie. Jak nic był to interes życia. xD
Na przedostatnim roku SUM po raz pierwszy w życiu zaliczyłam tzw. kampanie wrześniową (w sumie dwa razy w swojej studenckiej karierze miałam kampanię wrześniową), ponieważ nasz projekt grupowy dotyczący idei wdrożenia benchmarkingu w Wiśle Kraków nie spotkał się z przychylnością profesora. Od tamtej pory nie lubię słowa benchmarking (oczywiście we wrześniu poprawiliśmy na 5 i taka ocena ostatecznie znalazła się na dyplomie. :)).
Na ostatnim roku studiów wyjechałam do pracy do Niemiec, żeby zarobić pieniądze na mój wymarzony wyjazd na loty do Planicy. Mieszkałam w Dortmundzie i był to absolutnie fantastyczny czas, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nasza trójka: Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek byli tam bohaterami, a do Dortmundu przyjechał akurat wielki Real, żeby rozegrać mecz grupowy w Lidze Mistrzów. 
Jestem lewonożna i zawsze grałam na lewej obronie. Koledzy z boiska mówili o mnie, że jestem nie do przejścia i nie ma drugiej takiej z takim sercem do gry. To był dla mnie ogromny komplement. 
Podczas wolontariatu na Rajdzie Polski w Mikołajkach, gdy stałam na ticketingu, jakiś pan dziennikarz spojrzał na mnie rzekł: "Ładnie się tam pani chowa na lewym sektorze na Wandzie". Byłam bardzo zaskoczona, że pan mnie poznał na drugim końcu Polski. Koledzy i koleżanki z wolontariatu jeszcze bardziej :D. Przez chwilę poczułam się jak gwiazda. ;) A fakt faktem, trochę się tam na Wandzie udzielałam.
Podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 gościliśmy w naszym domu pielgrzymów z Kanady. Jakaż była moja radość, gdy w prezencie dostaliśmy m.in gadżety z IO w Vancouver (które były dla mnie szczególne ze względów prywatnych, ponieważ mój znajomy był podczas tych igrzysk we francuskiej kadrze olimpijskiej i całe noce zarywałam przez międzykontynentalne rozmowy).
Dołożyłam swoją cegiełkę przy budowaniu społeczności wokół klubu Speedway Wanda Kraków, który reaktywował się w 2010. To ja założyłam pierwszą oficjalną grupę na FB skupioną wokół klubu. Facebook w Polsce wtedy raczkował. Grupę potem ze smutkiem oddawałam, bo ze względu na sponsorów zmieniła się polityka klubu, a ja nie czułam się na siłach, żeby dalej to prowadzić, nie miałam też wtedy na to czasu.
W 2013 podczas LGP w Wiśle byłam w poczcie sztandarowym podczas ceremonii otwarcia zawodów. Los chciał, że akurat w udziale przypadło mi niesienie flagi Francji (mojej ulubionej ekipy). Super uczucie stać w samym centrum wydarzeń przed kilkutysięczną publicznością.
Standardowej kobiecie puls przyspiesza na widok promocji w galeriach handlowych. Ja mam trochę inaczej - serce bije mi mocniej, kiedy jestem w pobliżu obiektów sportowych. 
Zawsze chciałam być nauczycielką. W dzieciństwie uwielbiałam bawić się w szkołę, lubiłam tłumaczyć koleżankom jakieś zagadnienia i materiał, który przerabialiśmy w szkole. Na studiach dawałam korki z angielskiego. A dziś... uczę kluby sportowe skuteczniej zarządzać ich zasobami. :)
Moją pierwszą pracą (nie liczę czasu, kiedy za dzieciaka w wakacje pracowałam na plantacji malin u wujka) była praca na ulotkach do której pędziłam po praktykach w hotelu. Bez względu na to czy było +30 czy -20 stopni ja dzielnie trwałam na posterunku. W swojej karierze zawodowej mam również staż z Urzędu Pracy na pasmanterii (wówczas było to wynagrodzenie w wysokości - o zgrozo - 460 zł miesięcznie), pracę przy pakowaniu kosmetyków i inwentaryzacje. Kilka razy byłam również statystką w produkcjach TVN-u :). 
W swojej karierze zawodowej dwa razy z dnia na dzień traciłam pracę (pierwszy raz - przenosiny firmy do Macedonii, bo taniej, wiadomo; drugi raz - bankructwo pracodawcy). 
Uwielbiam muzykę i popkulturę lat 80., a moim najukochańszym zespołem jest Alphaville (niezmiennie od 2002 roku).
Znajomi zwykli do mnie mówić Leniczek lub Ilo - stąd też wzięła się nazwa YLOSPORT.
Uwielbiam materiały piśmiennicze. Mogłabym zamieszkać w sklepie papierniczym. Często kupuję zeszyty ze względu na ładną okładkę i aktualnie mam kolekcję ponad 100 niezapisanych zeszytów. (Pierwszym, od którego się zaczęło jest zeszyt z Tony'm Hawkiem na okładce). Znajomi czasem chcą mnie podpuścić i pytają, czy mam kartkę, bo krąży wśród nich legenda, że gdy mnie zapytasz czy mam kartkę, to odpowiem, że nie.:) . Jeśli kiedykolwiek chcesz mi kupić prezent, zeszyt (im więcej kartek tym lepiej) lub inny gadżet biurowy zawsze będzie trafionym pomysłem. :) 
Jestem ogromnym smakoszem pierogów, a ruskie to moje ulubione. :) 
W kwietniu tego roku przeprowadziłam się do Katowic. Czy to przypadek, że jak znalazłam ofertę wynajmu tego konkretnego mieszkania to czułam przyspieszone bicie serca, nie wiedząc jeszcze, że z balkonu mam widok na Stadion Śląski? Cytując klasyka - nie sądzę :). 
Bardzo lubię fotografię. Efekt moich fotograficznych eksperymentów można zobaczyć na phlox-paniculata.tumblr.com - to trochę taki mój prywatny fotoblog. A jeśli jesteście zainteresowani to możecie mnie również (też bardziej prywatnie) znaleźć na Insta. 
Patrząc na tą listę, ewidentnie widać, że sport towarzyszy mi od najmłodszych lat. Z dumą mówię o sobie, że jestem Kobietą Sportu i nie zamierzam tego zmieniać. W końcu ze sportem mi do twarzy. :)
______________________
Z okazji swoich 35. urodzin przygotowałam specjalną promocję urodzinową. Sprawdź szczegóły TUTAJ.
0 notes
dzeikobb · 3 years
Text
12.05.2021
Błądziłem po Polu Mokotowskim wśród młodych drzewek z koronami pełnymi różowych kwiatów, pod rozłożystymi kasztanami, po trawnikach, wśród ludzi grających w siatkówkę plażową, przejeżdżających na rowerach i hulajnogach, rozsiadłych na kocach. Starałem się  uspokoić podniecenie, którym rozmowa z Sirem przez profil Jake'a zakropliła mi lekko bokserki pod dżinsami, a którego nie mogła dobrze ukryć zbyt krótka koszulka w palmy i tukany. Wysyłałem Sirowi dziesiątki uśmiechniętych buziek. Nie mogłem znaleźć grupy znajomych z Bemowa.
W ciągu dnia gdzieś na ulicy albo w biurze przyszedł do mnie zapach wchodzenia do hejmatowskiego kościoła w gorące letnie popołudnia, zapach rozgrzanego metalu i chłodnego, lekko wilgotnego muru wokół kropielnicy, i starego, ale nie zatęchłego wnętrza kościoła przesyconego wiekami kadzideł, świec i złoconych ram obrazów.
Od siedemnastego do dziewiętnastego roku G co jakiś czas wyciągała mnie na piątki do Glamu. Spotykaliśmy tam czasem chłopaka o jasnych włosach, który pozwalał sobie w glamowym otoczeniu na wyjątkową kwiecistość. Raz i drugi wracaliśmy z nim razem aż do metra Centrum. G czasem spotykała go sama. Było w nim coś tragicznego; swoją kruchą sceniczność i delikatny kamp mógł realizować tylko w te gorączkowe piątki w ciasnej zadymionej piwnicy, za dnia harując nie pamiętam już czy w biurze czy salonie piękności.
Bardziej niewinny był jednak od czarnowłosych fryzjerów o ciężkich oczach zdradzających skłonność do sproszkowanych substancji, których spotykałem w miejscach takich jak mieszkanie K na zapoznawczych piwach przed imprezami fetyszystów, kiedy wszyscy zakładali swoje czarne stroje, nie krępując się obecnością ledwo poznanych mężczyzn wokół.
Na początku lata osiemnastego roku poczułem się na tyle stabilnie finansowo i na tyle pewnie w relacji z L, że zaproponowałem jednego ciepłego dnia, gdy odprowadzał mnie na pociąg i usiedliśmy czekając na ostrych betonowych schodach na granicy ogromnego dachu, żebyśmy pojechali razem na wakacje. Tak odbywał się mój akces do klasy średniej po zaledwie paru miesiącach pracy w Cineworldzie.
Pod palmami i pokrytymi białym kwieciem drzewami otaczającymi plac z kolumną Kolumba i Muzeum Morskie w Barcelonie porozkładali się w cieniu turyści, studenci i afrykańscy sprzedawcy ubrań, torebek i butów. Ostre gorąco biło od żółto-czarnych taksówek. Odprowadzałem wzrokiem kropki rozdzielające w katalońskiej manierze podwójne samogłoski na wyświetlaczach autobusów. Staraliśmy się ustalić z L nazwę tych kwitnących w lipcu drzew.
Żegnałem Ł na Zachodnim z poczuciem straszliwej samotności, która nadchodziła tak szybko jak burza, w którą wjechał jego pociąg odwożący go do Łodzi. Żałowałem, że Ł nie został ze mną choć na jedną noc lub że nie wsiadłem w ostatniej chwili w pociąg za nim.
Ze wzrokiem rozmazanym kilkoma bardzo drogimi piwami, pod dadaistycznym żyrandolem zrobionym z kilku starych krzeseł, starałem się ustawić ostrość aparatu w telefonie na wielkie lustro w korytarzu na parterze Spatifu, w którym odbijałem się ja, okulary, szelki i muszka Ł.
Splot niespodziewanych okoliczności sprawił, że oto siedziałem przy jednym brudnym stole przy szklankach pełnych piwa naprzeciw nieskończenie samo-sarkastycznego i samo-negującego się T oraz nieodganionej zza grubych okularów w ciemnych oprawkach E. Około trzech godzin później zbliżaliśmy się i oddalaliśmy od siebie tańcząc na parkiecie Glamu, a T pojawiał się i znikał jak wiecznie roztargniona kometa.
Zimą na przełomie roku osiemnastego i dziewiętnastego chodziłem często sam po pracy do śródmiejskich barów. Lubiłem pojawiać się w poniedziałki i wtorki w Warmucie, kiedy było tam dość pusto i mogłem się rozsiąść pod oknem czytając Sodomę i Gomorę. Czasami wpadałem też jednak w piątki i soboty, by stopić się z tłumem, czuć, jak napiera mi na ramiona przy barze i podsłuchiwać rozmów warszawiaków, którzy zawsze rozmawiają o piciu alkoholu i pieniądzach.
W pierwszych tygodniach protestów Strajku Kobiet prowadziłem długie rozmowy po angielsku z K, P T i okazjonalnie pojawiającymi się w często zmienianych przez K mieszkaniach gośćmi. Po angielsku rozmawiałem też sam na sam z K, gdy chodziliśmy po złotych i słonecznych Łazienkach na przełomie października i listopada, i później, aż do maja, gdy odwiedzałem go czasem, by wypić piwo, zjeść sałatkę i zasypać go rekreacyjnie polesplainingiem, jak zaczęliśmy nazywać moje niekontrolowane tłumaczenie wszystkiego na temat Polski i Polaków K, który za każdym razem przypominał mi, że zna Polskę lepiej, niż mogłem przypuszczać.
Wspinałem się niepewnie po półkolistych schodach do Strefy Odlotów na antresoli. Przychodziłem tam tylko na chwilę, czułem się tam za każdym razem nie do końca mile widzianym gościem, uspokajała mnie tylko obecność D, jeśli akurat tam był. Przychodziłem do niego co jakiś czas jak dziecko, żeby się czymś pochwalić, podziękować albo poprosić o pomoc. Siedział na kanapie pod schodami otoczony dziewczynami z obu stron.
Kiedy próbuję tamten wieczór ubrać w słowa, to brzmi to tak, jakby byli tam sami nieufni i wrogo nastawieni do mnie ludzie, a ja spędziłem całą noc w strachu, niepewności i paranoi. Nie tak było. Czułem się wtedy pewnie, a wobec ludzi odczuwałem sympatię i zaufanie. Owszem, zdarzały się sytuacje, co do których przeszywają mnie spazmy wstydu czy niezręczności, jestem jednak przekonany, że jestem jedynym, który pamięta o tych drobnych i nieistotnych zdarzeniach czy wymianach zdań. Nie wiem, dlaczego opisywanie tego wychodzi mi tak, jakbym był w złym miejscu otoczony złymi ludźmi. Czy filtr naiwności przesłaniał mi klarowne widzenie wtedy, czy też filtr paranoi i podejrzliwości skrzywia moje spojrzenie na tamten wieczór dziś?
Nie mogę jednak nie przyznać, że wobec wielu ludzi (w szczególności mężczyzn) dominującym odczuciem, które władało mną tamtego wieczoru, była uprzejma niepewność co do poziomu sympatii czy wręcz akceptacji dla mojego przebywania w ich pobliżu. Na potwierdzenie potencjalnej antypatii wciąż, by pozostać szczerym, nie mogę znaleźć wystarczających przesłanek, jako że ostatecznie tańczyli obok mnie, pili, rozmawiali, pytali, częstowali, a nawet malowali wspólnymi siłami obraz.
Siedziałem jak na szpilkach, gdy usadzona w moim salonie M w obecności A bez najmniejszego skrępowania rozprawiała o ketaminie i posypanych kreskach. Robiłem wszystko, by nie zwrócić zbytniej uwagi A na te tematy i by sprawić wrażenie, że nie mam z doświadczeniami M najmniejszego związku.
Powracał do mnie w nieregularnych odstępach świąd, noce niekontrolowanego drapania pleców, barków, ramion, pośladków, bioder, ud, sztywność, dreszcze i ból skóry gdy po tych grzesznych nocach siedziałem napinając mięśnie w biurze w szorstkich ubraniach, a przeplatały się z tym spotkania z bezdomnymi, którzy prosili mnie na dworcu lub pod sklepami o pieniądze, lub żebym kupił im coś do jedzenia, lub bilet na pociąg. Pod kołdrą było za gorąco, z kolei odkryte ciało cierpło, tężało i pokrywało się nieustannie gęsią skórką. Jęczałem pod prysznicem nakierowując strumień gorącej wody na czerwone, rozgrzane zniszczeniem obszary na obojczyku i łopatkach. Kuliłem się w sobie, pochylałem plecy, zginałem kolana. Brało mnie wtedy obrzydzenie na samą myśl o fizycznym kontakcie z innym człowiekiem; przysięgałem sobie, że nigdy nikogo już nie narażę na horror obcowania z moim zmasakrowanym ciałem.
Być może za mało ostatnio jem, być może za mało ostatnio śpię; być może zbyt rzadko zmieniam poszewki i pościel i być może piorę używając kapsułek i płynu do płukania zbyt słabej jakości, być może zbyt tanie i stare ubrania noszę. Chciałbym wymienić materac i kupić zupełnie nowe łóżko. Chciałbym mieć dietę specjalnie zaplanowaną i trenera, który dopasowałby do mnie ilość kalorii i częstotliwość ćwiczeń. Wszystko to jest poza moim zasięgiem w obecnych warunkach finansowych. Zdałem sobie sprawę, że klasę społeczną pokazuje się dziś pięknym, wysportowanym i wypielęgnowanym ciałem bardziej niż kiedykolwiek w historii; geny, które odziedziczyłem, blokują mój awans społeczny. Ani ciało, ani umysł, ani wykształcenie, ani kontakty i sieci towarzystw: nic nie jest wystarczające do wyrwania się z mojej żałosnej przeciętności, mniej niż przeciętności, stanu permanentnej porażki. Czuję się samotny, nielubiany, czuję, że interesuję znajomych mi ludzi coraz mniej, zamieniam się w ich oczach w jakąś męczącą karykaturę, w złym guście zrobiony mem.
Strasznie zazdroszczę tym, którym, jak widzę po relacjach na instagramie, udało się utworzyć regularnie, w niektórych przypadkach codziennie spotykające się grupy przyjaciół tak bliskich, że należałoby je raczej nazwać rodzinami. Takie grupy, które mogą sobie pozwolić na spotkania zupełnie niewymuszone, spontaniczne, niewymagające żadnego umawiania się i przygotowań. Porównując się z nimi, widzę siebie jako gasnącą gwiazdę w rozpadających się, coraz szybciej oddalających się od siebie konstelacjach. Zdaje mi się, że wszyscy tracą we mnie wiarę i uznali, że nie warto się wobec mnie starać, że nie ma sensu inwestować we mnie żadnych większych emocji. Może po prostu na tym etapie życia i w takim stanie, w jakim się znajduję, bez żadnych osiągnięć materialnych i duchowych nie mam już sobą niczego ciekawego ani wartościowego do zaprezentowania.
0 notes
antynarodowy · 7 years
Text
KROKODYLE ŁZY PREMIERA MORAWIECKIEGO
...czyli ten moment, gdy przebrała się miarka i trzeba głośno powiedzieć gorzkie słowa prawdy.
W Warszawie faszystowskie bydle ciężko pobiło 14-letnią dziewczynkę. Dlaczego? Miała zbyt ciemny kolor skóry. Wydarzenie, jakich w rasistowskiej Polsce spotykamy coraz więcej. Niespodziewanie na Twitterze obudził się premier Morawiecki - oburza się, jak mogło dojść do ataku. Trzeba być naprawdę bezczelnym, by pisać takie oświadczenie, jednocześnie stojąc na czele PiSu, który to na dobre rozpętał w Polsce rasistowską nagonkę. To partia Jarosława Kaczyńskiego zablokowała przyjęcie garstki uciekinierów wojennych, bredząc o islamizacji (coś słabe to chrześcijaństwo 40 milionów Polaków, skoro zagraża mu 8 tysięcy muzułmanów). To wüdz PiSu we własnej osobie straszył nadciągającymi chorobami, bezpośrednio powielając nazistowską narrację o wirusach rozprowadzanych przez niższe rasy. To pisowskie gazety publikowały okładki gwałtów "czarnych" na białych kobietach, żywcem skopiowane z propagandówek III Rzeszy. To pisowska telewizja publiczna każdego wieczoru organizuje festiwal nienawiści wobec imigrantów, przy którym Orwell wysiada. To politycy PiSu zaciekle wetują w Unii każdy pro-uchodźczy ruch, butnie przypinając ojczyźnie (która zalewa kontynent milionami imigrantów, szczelnie wypełniającymi m.in. brytyjskie więzienia) łatkę ksenofobicznej. To prawicowe autorytety wszelkiej maści prężą pierś w swoich wywiadach, orędziach na Youtube, przemówieniach na nacjonalistycznych marszach, jak bardzo dumni są, że Polska wstała z kolan, czyli nie wpuściła ani jednego uchodźcy. To oni zamienili słowo "uchodźca", naturalnie kojarzące się ze współczuciem i potrzebą pomocy, na najgorszą obelgę. To oni każdego dnia podejmują olbrzymi wysiłek, by zohydzać swoim rodakom wszystko, co nosi choćby najmniejsze znamiona odstępstwa od ich białej, męskiej, katolickiej, konserwatywnej normy. To pisowscy ministrowie interweniują osobiście w sprawach rasistowskiej i homofobicznej przemocy, broniąc agresorów jako niewinne, patriotyczne baranki i szczując na ofiary ich ataków. Mimo tego wszystkiego, niektórzy z nich wciąż mają czelność ubolewać nad aktami rasizmu.
Przykład Polski, a pewnie w ogóle Europy ostatnich dwóch lat pokazuje jeszcze jedną, starą prawdę o rasizmie. To bzdura, że rasizm rodzi się wśród tzw. ludu. Rasizm niemal zawsze płynie z góry. Jest dzieckiem dominującej kultury, przekazów medialnych, sposobu nauczania historii, wypowiedzi polityków. To wszystko kształtuje postawy społeczeństwa, które powiela je od elit. Rasizm nie jest zwykłym uprzedzeniem. Kto naprawdę wierzy w wyższość jednego barwnika w skórze nad innym jest zwyczajnym idiotą, należy go resocjalizować, a jeśli to niemożliwe, izolować od zdrowego społeczeństwa. Prawdziwy rasizm jest przede wszystkim technologią sprawowania władzy. Kilkaset lat krwawego niewolnictwa nie wynikało tylko z przeświadczenia o niższości czarnej "rasy" (w cudzysłowie, bo dziś już wiemy, że rasy biologiczne nie istnieją), ale głównie z chęci olbrzymich zysków władców i arystokratów. Podobnie dziś politykierzy plujący jadem z sejmowych ambon i ich łańcuchowe psy w telewizji chcą trzymać społeczeństwo w szachu, zostać jak najdłużej przy korycie - a nic tak bardzo w tym nie pomaga niż wymyślenie fikcyjnego wroga, na którego można zrzucić wszystkie problemy, na którym można wyładować agresję za osobiste niepowodzenia, tępą pracę i brak perspektyw.
A tak zupełnie na marginesie, tchórzliwy atak rasistowskiego tchórza na przypadkową 14-latkę, to kolejny z tysięcy przykładów obnażających brutalną i brunatną prawdę o dumnych, polskich nacjonalistach. Nie są niczym więcej niż bandą sfrustrowanych wymoczków, którzy potrafią bić w grupie i dużej przewadze. Oto ich szczyt odwagi - posłanie do szpitala następnego dziecka, bo było innej narodowości i religii. Gdy wybuchnie wojna i mój chłopak będzie zakładał rurki, wasi husarze zaczną czym prędzej formować szeregi szmalcowników, by wydawać najeźdźcom wrogów rasy. Tak jak już to ochoczo praktykowali w czasie poprzedniej wojny.
23 notes · View notes
rokautorek · 4 years
Text
Doris Kearns Goodwin “Team of Rivals. The Political Genius of Abraham Lincoln”
Czytana od 2020-09-12 do 2020-10-13
To będzie list miłosny do USA. Jak każda dojrzała i stara miłość, mój stosunek do Stanów jest złożony, pełen sprzeczności, wzlotów i upadków. Trochę się nazbierało przez trzydzieści lat.
Rodzice wychowali mnie w kulcie Ameryki. Nie ma w tym nic dziwnego. Byli bardzo młodzi w czasie transformacji, w PRL zdążyli poczuć, że żyją w chorym i biednym państwie, a na drugim biegunie szarości schyłku ludowej demokracji była właśnie Ameryka, która w formie ułomnej, okrojonej i wyidealizowanej jednak do tamtej Polski docierała. Po 1989 ograniczenia zniknęły, a kultura z USA popłynęła do nas szerokim strumieniem. Jako kilkuletnie dziecko oglądałem Ulicę Sezamkową i te amerykańskie filmy, które wyświetlane były w godzinach, w których byłem dopuszczany do telewizora. Wizyta w McDonaldzie była prezentem na imieniny. Podróż do Nowego Jorku - największym marzeniem. Pierwsza podróż do Stanów mojego Taty - przeżyciem silnym prawie tak, jakbym sam tam poleciał.
Na samą książkę na pewno nie byłem gotowy. 750 stron narracji z życia Lincolna i jego politycznego oraz osobistego otoczenia, nierzadko prowadzonej dzień po dniu, mnóstwo dat, nazwisk, miejscowości, bitew… dla mnie niestety to było za dużo. Szczegółów było tak dużo, że zwyczajnie musiałem czytać po łebkach, omijać i kluczyć w poszukiwaniu rdzenia narracji. A sam się o to prosiłem. “Team of rivals” przewinęła mi się najpierw jako jedna z ulubionych książek Baracka Obamy, potem jeszcze w wywiadzie chyba z Rafałem Trzaskowskim. Kupiłem ją w Seattle zimą 2018 roku. Gdy lecieliśmy wtedy do Stanów, moja Żona była nieprzytomna z emocji związanych z odwiedzaniem miejsc, w których kręcony był serial Twin Peaks. Ja z kolei, poza oczywistą ekscytacją z samego odwiedzenia tego kraju, zastanawiałem się jak wypadnie spotkanie z Andrew. Mój kolega ze studiów, względnie świeżo upieczony mąż i ojciec, ciężko chory na raka, miał nas przyjąć w Kaliforni po naszym tygodniowym pobycie w Seattle. Pobyt w stolicy stanu Waszyngton był super, ale tydzień w Riverside w Kaliforni - cudowny. Jedzenie w In-N-Out, hokej na żywo, pustynie, monumentalny horror aglomeracji Los Angeles, antykwariaty, sklepy z bronią i sklepy z płytami; między tym rozmowy z Andrew, zabawa z jego synem. Liam ojca już nie ma, Andrew niedawno zmarł i ja nie wiem, co ten dzieciak zapamiętał z taty. Boję się, że jego pamięć może być zatruta przez matkę, o której mam prawo sądzić, że nie ma najlepszego zdania o Andrew. Nie była mu wierna, zostawiła go i prowadziła tragiczną dla Liama walkę o podział opieki.
Nie ma obiektywnej historii. Jest tylko opowieść. Nie ma obiektywnej prawdy, jest tylko to, co w danej chwili sobie ustalamy. Nie ma też wyraźnego podziału na osobiste i polityczne. Tak, jak Amerykanie mogą wierzyć w tzw. Lost Cause, Przegraną Sprawę, ideologią uwznioślającą walkę Konfederacji o dalsze prawo do posiadania ludzi jak rzeczy, tak Liam może uwierzyć w toksyczną historię o Andrew. Albo może uwierzyć w historię szlachetną. Albo w żadną. Miejsce, jakie Andrew zajmie w życiu syna nie będzie bez znaczenia. Nie jest bez znaczenia miejsce, jakie wojna secesyjna i niewolnictwo zajmuje w kulturze USA. Jak mogę kochać państwo i kulturę, która najpierw przez stulecia traktuje całe pokolenia ludzi jak przedmioty, następnie ich uwalnia dla zniesienia nieprzyjemnego ciężaru sumień białych intelektualistów, a następnie buduje wielką narrację o tym, że w zasadzie ci ludzie są sami sobie winni?
Ale jak mogę tego państwa nie kochać?
To samo państwo dało mi muzykę, która stała się sensem mojego życia. Dało mi filmy, książki, gry komputerowe i ubrania, które stanowią bieżącą treść mojego życia. Dało mi akcent, którym myślę i mówię po angielsku. Dało mi komputer, na którym piszę te słowa.
W Polsce jest jakoś łatwiej. U nas po prostu “błękit się splata z betonem” jak rapował poeta, a tam są nobliści, loty w kosmos i wielka literatura, a na ulicach fast-foody, zamieszki, Antifa walczy z Proud Boys, a prezydentem jest Donald Trump. Jest prezydentem tego samego państwa, które poleciało w kosmos i najechało Wietnam. Które zamknęło afroamerykanów w gettach a potem przestraszyło się, że są getta. W którym jeszcze za życia naszych rodziców istniała segregacja szkół, toalet, restauracji i hoteli. W którym w praktyce do dziś funkcjonuje segregacja geograficzna. Trump jest prezydentem tego samego kraju, które do Projektu Manhattan, do skonstruowania bomby atomowej, zatrudniło Roberta Oppenheimera, komunistę, wybitnego fizyka i subtelnego myśliciela, którego przywołanie podczas testu Trinity cytatu z hinduistycznego tekstu Bhagavad Gita jest najlepszym podsumowaniem dwudziestego wieku: “Oto stałem się śmiercią. Niszczycielem światów”. 
Te szalone sprzeczności wynikają z prostej prawdy o zasadniczej niepoznawalności świata; wynika ona z podstawowych ograniczeń naszych mózgów. Dostępne są wiadomości takie, jak co się stanie, jeśli zderzymy ze sobą jądra atomów. Ale już historia pozostaje jedynie źródłem mitów, a nie wiedzy. Przynajmniej nie wiedzy innej, niż np. w którym roku wybuchła wojna secesyjna. Bo już co do jej przyczyn i skutków zgody nie ma. To jest tak, jakby wojen secesyjnych było tyle, ile nyślàcych o niej mózgów. Tak samo nie będzie zgody co do prezydentury Trumpa. Jaki mit po nim pozostanie? Czy stanie się męczennikiem szaleńców z amerykańskiej prawicy? A może zapomnimy o nim, lub zepchniemy tam, gdzie trzymamy niekonieczne przyjemne, ale w sumie niegroźne wspomnienia? Ja mam nadzieję, że zapamiętam go jako wielkiego testera amerykańskiego systemu politycznego, który objawi, co w nim w istocie jest niezmienne, a co stałe. W “Team of Rivals” Goodwin podaje dużo szczegółów i ciekawostek o działalności politycznej w USA w połowie XIX wieku. Wiele z tego znamy i dziś. Bez zmian są chociażby kalkulacje każdego kroku pod opinię publiczną i jej preferencje w przyszłych wyborach. Albo rola Sądu Najwyższego, który z kolei stanowi najlepszą szansę Trumpa na trwałe dziedzictwo. Śmierć Ruth Bader Ginsburg pozwoliła mu wprowadzić do sądu Amy Coney Barrett, hołdującej przerażającej teorii stosowania prawa, czyli tekstualizmowi. Przerażającej, bo traktującej Konstytucję dosłownie jak tekst religijny, poza którym nie ma żadnych znaczeń i kontekstów, który należy stosować tak samo w 1800, 1900 i 2020 roku. Taka intelektualna kapitulacja i ucieczka przed światem jest czymś arcyamerykańskim, jest to wątek ich kultury koncentrujący się tak silnie na ich wyjątkowości, że zapominający o czymkolwiek poza takim wyobrażeniem “tradycji”, jakie obowiązuje w amerykańskim konserwatyzmie w danym momencie. Autorka “Team of Rivals” w swych desperackich czasem próbach wybielania Lincolna i dokładania kontekstu jego stwierdzeniom o podległości afroamerykanów rasie białej pozostaje głęboko w tym sakralnym odczytywaniu amerykańskiej państwowości. Unia rozumiana jest w tej wizji jako najwyższe dobre, probierz moralności. A Lincoln Autorki nie jest człowiekiem, jest istotą z innego wymiaru, od razu przeznaczoną do wielkości, niepopełniającą błędów, lubianą przez wszystkich, a jeśli nielubianą, to tylko z niskich pobudek. Autorka przedstawia szesnastego prezydenta USA dosłownie jako zbawcę, który tak bardzo kochał Unię, że wszystkie swe wysiłki kierował na rzecz jej zachowania, nawet jeśli oznaczało to tolerowanie niewolnictwa w niektórych stanach i niektórych przejawach tej praktyki. Takie postawienie sprawy nie pomaga w porządnym przemyśleniu Lincolna. Uważam, że jako czytelnik jestem wystarczająco samodzielny, żeby nie trzeba było mnie chronić przed faktem, że Lincoln był człowiekiem swojego czasu, czyli mógł jednocześnie chcieć zniesienia niewolnictwa i być przeciwny mieszanym małżeństwom, prawom wyborczym dla afroamerykanów czy wręcz ich prawu do życia we własnej ojczyźnie - czego doświadczył na własnej, czarnej skórze Frederick Douglass, któremu z niewinną nieświadomością Lincoln złożył propozycję, aby wszyscy afroamerykanie po prostu “wrócili” do Afryki. Zdaniem prezydenta miało to rozwiązać problem zarówno ze zniewolonymi, jak i wolnymi czarnoskórymi mieszkańcami USA. Problem białych mieszkańców USA.
Nie o tym myślałem, gdy oglądałem z Andrew mecz Anaheim Ducks i New York Rangers. Żadna z wymienionych przeze sprzeczności nie miała znaczenia. Tak, czułem zażenowanie ceremoniałem ze śpiewaniem hymnu i żołnierzem, który na meczu hokejowym złożył ślubowanie. Ale nie miało to znaczenia. Ja wtedy się po prostu bawiłem. Byłem odurzony. Czyli używałem Ameryki, do tego, do czego jest ona dla zdecydowanej większości ludzi stworzona.
Simon & Schuster, Nowy Jork, Londyn, Torono, Sydney, 2005, 916 stron
0 notes
maiahrgic-blog · 7 years
Text
[90 do 15 milionów lat „” „” XXI wieku była grupa rozczarowań Salamanca.
[90 do 15 milionów lat „” „” XXI wieku była grupa rozczarowań Salamanca rzodkiewka zaneta Klub Osuwał poziom nadal rozgrywkowej w Hiszpanii, zawieszona pomiędzy drugim i trzecim ligi. W związku z tym, że miał problemy finansowe. W krytycznym momencie, dług sięgnął 23 milionów euro. Kryzys na końcu pierwszej dekady tego stulecia Salamanca ostatecznie dotknęła 18 czerwiec 2013. Klub nie dojdą do porozumienia z wierzycielami w sprawie spłaty zadłużenia pieniędzy. Rozpoczął proces likwidacji jest równa koniec historii 90-letniej historii klubu. „” „” Dwa dni później zaczęła aukcji majątku klubu w miejscowym sądzie. Helmántico stadion, meble klub, trofea, zdjęcia i odpowiednich graczy szacuje się na 15985346 EUR. Nikt nie chciał kupić elementy historycznego UD Salamanca. Na drugiej aukcji został skasowany przez stadion, który nie ma wpływu na stwierdzeniu tej opłaty. Dalsza redukcja cen i późniejsze uwolnienie z listy elementów, a nic się nie zmieniło. W 2017 roku, nie było mowy o ewentualnej przebudowy klubu na poziomie amatorskim, ale klub jest generowany przez cmentarza nadal nie został podniesiony. „” „” Dziś będzie bardzo ważny mecz w kontekście przywrócenia moralności. Polacy nie mogą sobie pozwolić na błąd z najsłabszym zespołem w grupie, a ponadto przy wsparciu publiczności na Stadionie Narodowym. Bilans reprezentacji Kazachstanu jest oczywiście korzystne, ponieważ w przeciwnym razie po prostu nie może być. To trochę tak, jakby zapytać, co równowagę w walkach ze swoim młodszym bratem. Jednak nie przez chwilę pomyśleć, że trzy punkty mieszkańców. Pozytywne jest to, że w ciągu zaledwie kilku dni można rozmyć duński brzydotę. Oto historia pojedynków Polski -. Kazachstan „” „” Gdzie jest Kazachstanu w Europie? „” „” Nasi przeciwnicy Cienkie jak nie mogą potwierdzić, że gracz Legii. Michał Pazdan czy Krzysztof Makzinski widzą znajome twarze w formach: Yuri Łogwinienki Dmitrij Szomki Roman Murtazajewa czy muzyków Serykżana, odnosząc się do nich w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów w Astanie kolorach. To uczyniłoby je bardziej zmotywowany niż przestraszona. W rankingu FIFA wyprzedza nawet Kazachowie i Gruzini Finowie, z którymi zmierzyli się w poprzednich eliminacjach. Do tej pory Polacy grał cztery razy w drużynie narodowej. Niefortunne był tylko ostatni mecz, którego nie udało się zdobyć trzy punkty, pomimo pracy 2: 0 meczu cztery, trzy zwycięstwa i remis. Cele Saldo 9: na rzecz polskiej reprezentacji 3 „].
1 note · View note
bitsevenpolski-blog · 5 years
Photo
Tumblr media
Król elektronicznego pieniądza emigruje/ Ethereum Classic, NEM, VeChain, Binance Coin, Tezos, Omisego, Zcash, Qtum
Bitseven.com - Miał na karku prokuraturę i nadzór finansowy. Teraz ten sam nadzór – wraz z ministerstwem i NBP – zaprasza go na konsultacje dotyczące nowej ustawy. Za późno. Zdławiona przez urzędników giełda kryptowalut przenosi się na Maltę. W granatowej marynarce w prążki, czerwonych spodniach, z aktówką w ręku, przedsiębiorca Sylwester Suszek oprowadza mnie po kongresowej części Złotej 44. To jeden z bardziej prestiżowych adresów w Warszawie. Na jednej z górnych kondygnacji Suszek ma tu obszerny apartament – za sąsiada ma piłkarza Roberta Lewandowskiego, a w windzie widuje celebrytkę Joannę Krupę. Apartament na Złotej to centrum przesiadkowe 31-letniego Suszka. Z rodzinnych Piekar Śląskich przylatuje zwykle do Warszawy swoim śmigłowcem, tu przesiada się w samolot do Dubaju, gdzie dogląda interesu. Ale lokalizacja w centrum stolicy ma też inne zalety. Do Ministerstwa Finansów i Komisji Nadzoru Bankowego można stąd dojść spacerem w kwadrans. A do obu instytucji Sylwester Suszek musi się ostatnio sporo nachodzić. Niewysoki, bezpośredni w kontakcie przedsiębiorca to król polskiego rynku kryptowalut. Cztery lata temu założył giełdę BitBay, na której można kupować i sprzedawać bitcoina, ethereum i inne cyfrowe pieniądze. BitBay to dziś druga pod względem wielkości giełda tego typu w Europie. I szósta na świecie. Przeszło dwie trzecie z 800 tys. klientów to obcokrajowcy. W grudniu, kiedy giełdowe wyceny kryptowalut, głównie bitcoina, osiągnęły apogeum, dobowe obroty BitBaya dochodziły do 1,5 mld zł. Biły pod tym względem dzienne obroty na GPW. Szkopuł w tym, że rosnące obroty przyciągnęły uwagę nadzoru rynku finansowego. W lutym KNF dopatrzyła się w działalności BitBaya i drugiej polskiej giełdy o nazwie Abucoins naruszenia przepisów. I nasłała na obydwie spółki prokuraturę. Efekt był taki, że zagraniczni inwestorzy przenieśli rachunki gdzie indziej, zaś polscy wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia. Oto bowiem kilka miesięcy temu sąd uznał, że bitcoin i podobne mu waluty to nie środki finansowe, lecz prawa majątkowe. A skoro tak, to urzędnicy z resortu finansów na początku kwietnia zdecydowali, że w przypadku handlu bitcoinami należy płacić podatek od czynności cywilnoprawnych. W dużym skrócie – jeśli Jan Kowalski handluje bitcoinem za 10 tys. zł i codziennie przeprowadza na giełdzie sto transakcji za tę sumę, na których zyska łącznie tysiąc złotych, to musiałby zapłacić 9,9 tys. zł podatku. Wprowadzenie tego typu przepisów wymiotłoby tę branżę z kraju, a polskim inwestorom (jest ich przynajmniej 200-300 tys.) wybiłoby z głowy lokowanie pieniędzy w kryptowaluty. Zbulwersowani inwestorzy zjechali pod Ministerstwo Finansów, by przeprowadzić pokojowy protest. Ale urzędnicy resortu sami zmienili zdanie. Wiceminister od podatków Paweł Gruza przyznał, że gospodarka nie pierwszy raz w historii wyprzedziła legislację. Oświadczył, że resort nie rezygnuje z opodatkowania obrotu kryptowalutami, ale obowiązek odprowadzania podatku od każdej transakcji zostanie anulowany. Innymi słowy: formalnie obowiązek płacenia podatku od czynności cywilnoprawnych nadal istnieje, ale ministerstwo proponuje graczom, by się do niego nie stosowali. Do czasu uchwalenia racjonalnych przepisów podatkowych zyski z bitcoina będą opodatkowane podobnie jak dochody z innych inwestycji finansowych – 19-proc. podatkiem PIT. Ba, w ubiegłym tygodniu KNF, ta sama, która wcześniej wysłała na Suszka donos do prokuratury, zaprosiła go wraz z innymi specami od kryptowalut na konsultacje. Z pomocą ekspertów z NBP i Ministerstwa Finansów będą pracować nad usankcjonowaniem obrotu wirtualnymi walutami w Polsce. – To krok w dobrą stronę – komentuje Sylwester Suszek. Tyle że krok spóźniony. Zmiana frontu przez administrację finansową nie zatrzyma już jego biznesowej emigracji. Jeszcze w szkole średniej w Piekarach Śląskich dorabiał do kieszonkowego montowaniem komputerów z podzespołów dostępnych na giełdach. – Składałem to do kupy, instalowałem oprogramowanie i sprzedawałem. Zarabiałem na sztuce jakieś 500 zł. W sam raz na zakupy w szkolnym sklepiku – wspomina. Pierwszych większych pieniędzy dorobił się na laptopach. Dziś przenośne komputery to standard, ale kilkanaście lat temu były synonimem luksusu. Suszek, jeszcze niepełnoletni, przez firmę ojca zaczął importować podzespoły do montażu laptopów, a potem gotowe laptopy. – W krótkim czasie dorobiłem się 12 sklepów w największych miastach Polski. Z salonem na Nowym Świecie w Warszawie – chwali się dzisiaj. Z Galerii Laptopów, bo tak nazywała się jego sieć dystrybucyjna, żył jak król. Nowy mercedes, drogie hotele. Studia programistyczne na Politechnice Krakowskiej porzucił po semestrze na rzecz ekonomii i zarządzania. Po kilku latach rynek się zmienił. Gdy producenci sprzętu IT rozwiązali wreszcie problem chłodzenia procesorów w laptopach, ich ceny w kilka kwartałów stopniały o połowę. Suszek sprzedał swoją sieć przed załamaniem, ale został z niczym. A ściślej z niewielkim długiem. Wystawne życie pochłonęło wszystkie oszczędności, a do tego część sprzętu została rozkradziona przez pracowników. I pewnie Sylwester Suszek byłby dziś menedżerem w którejś z firm z branży IT, gdyby nie wizyta u jednego z rówieśników. – Zobaczyłem u niego w pokoju kilka komputerów spiętych w jeden układ. Dopiero po kilku tygodniach przyznał się, że to koparki do kopania bitcoinów – opowiada Suszek. Dziś są wspólnikami. Twórcy bitcoina do dziś pozostają anonimowi, ale branżowa plotka głosi, że projekt uniwersalnego, jawnego i przejrzystego systemu walutowego powstał w 2009 r. jako odpowiedź na kryzys finansowy. Przypomnijmy – usuwanie skutków załamania systemu finansowego wywołanego przez banki inwestycyjne, nad którymi instytucje nadzorcze nie potrafiły zapanować, kosztowało globalną gospodarkę 10-20 bilionów dolarów. – Grupa ludzi powiedziała wtedy „dość”. I stworzyła alternatywę dla dotychczasowego systemu, w którym centralną rolę odgrywają banki – mówi Suszek. Bitcoin to współczesny odpowiednik złota, które też kiedyś pełniło funkcję waluty. Nie ma jednego, naczelnego emitenta bitcoina w rodzaju banku centralnego, system jest rozproszony, każdy może kontrolować jego elementy, prześwietlając dowolną transakcję. A osoby dysponujące odpowiednio wydajnym sprzętem komputerowym mogą udostępniać go do skomplikowanych wyliczeń matematycznych i autoryzowania zawieranych transakcji (tak jak bank autoryzuje przelew od nadawcy do odbiorcy). W ramach gratyfikacji otrzymują nowo utworzone bitcoiny. Liczba bitcoinów jest ograniczona. W systemie docelowo ma funkcjonować równo 21 mln bitcoinów, a ostatni zostanie wykopany w czwartej dekadzie XXII wieku. System wymyślono tak, że im dalej w las, tym kopanie bitcoinów jest trudniejsze. Dziś, dziewięć lat po starcie systemu, wymaga to komputerów o potężnej mocy obliczeniowej, które zużywają ogromne ilości energii elektrycznej. Wszystkie razem wzięte kopalnie bitcoinów zużywają mniej więcej tyle prądu, co kraj wielkości Irlandii (albo jedna piąta Polski). Nic dziwnego, skoro zsumowana moc obliczeniowa tych urządzeń przewyższa moc serwerów Google’a przeszło sto razy... Dlatego najbardziej opłacalne kopalnie powstają w pobliżu źródeł taniej energii. Ot, choćby na Syberii, gdzie w oparciu o nieprzebrane złoża paliw kopalnych i rządowe dotacje prąd elektryczny jest wyjątkowo tani. Bitcoin nie bardzo nadaje się na walutę dla zwykłych konsumentów. W Polsce jest już wprawdzie sporo punktów, które akceptują płacenie cyfrowymi monetami, ale taka operacja zajmuje ok. 10 minut. Może być natomiast alternatywną formą lokowania kapitału i sposobem rozliczania transakcji w biznesie międzynarodowym. – Wysłanie miliona dolarów tradycyjnym przelewem bankowym trwa tydzień i kosztuje około 15 tys. zł. Wysłanie takiej sumy w bitcoinach trwa o wiele szybciej i kosztuje grosze – tłumaczy Sylwester Suszek. Jego firma ma dziś sporą kopalnię bitcoinów w Dubaju. Układ blisko 700 komputerów zasila tania energia elektryczna z farmy fotowoltaicznej. Suszek zaczynał jednak skromnie, od garażu w rodzinnym domu, w którym kilka lat temu poustawiał pecety z wydajnymi kartami graficznymi, zdolne do szybkiego przetwarzania dużych ilości danych. Początkowo produkowane w ten sposób bitcoiny nie miały większej wartości. Na giełdach kosztowały pół centa (dziś prawie 10 tys. dolarów), w dodatku był problem z ich upłynnianiem. Suszek prowadził wtedy spółkę zajmującą się pośrednictwem kredytowym. Doszedł do wniosku, że łączenie sprzedających kredyty banków z klientami to wygodny i bezpieczny interes. I postanowił zrobić podobny biznes w sieci – łącząc kupujących i sprzedających kryptowaluty. Tak cztery lata temu powstał BitBay. W ubiegłym roku miesięczne obroty na tej giełdzie dochodziły do 10 mld zł. Co przy prowizji na poziomie 0,02 proc. pozwala szacować przychody firmy na 20 mln zł. Od kiedy jednak w lutym KNF wciągnęła BitBay na tzw. listę ostrzeżeń, biznes zaczął się sypać. Banki obsługujące konta walutowe firmy wypowiedziały jej umowy. A to odcięło dostęp do platformy klientom z zagranicy. Urzędnicy KNF uznali, że skoro klienci BitBaya wpłacają przed zakupem kryptowalut depozyty na pokrycie transakcji, to spółka powinna mieć licencję na prowadzenie usług finansowych. Na wniosek Komisji prokuratura sprawdza teraz, czy prowadząc giełdę bez takiej licencji, Suszek nie popełnił przestępstwa. Zdławiona przez decyzje urzędników firma jest już jedną nogą poza Polską. Tydzień temu z wizytą u Sylwestra Suszka bawił Christian Cardona, minister gospodarki Malty. Dogrywali ostatnie szczegóły przenosin BitBaya na śródziemnomorską wyspę. – Przeniesienie takiej firmy to skomplikowany proces – mówi Suszek. – Jeśli wyemigrujemy, to już raczej do Polski BitBay nie wróci. Nie tylko polskie przepisy nie nadążają za gospodarką. Nawet prokurator generalny Nowego Jorku, któremu podlega Wall Street, wszczął niedawno postępowanie, które ma wyjaśnić, czy inwestowanie w kryptowaluty jest bezpieczne. Rynek wart prawie pół biliona dolarów (to wartość wszystkich kryptowalut) skutecznie wymyka się bowiem regulacjom pomyślanym dla tradycyjnego rynku finansowego. I przepisom w ogóle – niezależny od państwowych podmiotów obrót walutowy to zmora także dla służb policyjnych i specjalnych. Nie brakuje zarzutów, że to wymarzony system rozliczeń dla podziemnego światka. Niemniej coraz więcej krajów opracowuje prawodawstwo, które obrót kryptowalutami cywilizuje. Podatki dochodowe od handlu bitcoinem i innymi cyfrowymi pieniędzmi wprowadzają właśnie Niemcy i Rosja. A europejskie banki (w tym działający w Polsce Santander) wdrożyły własną kryptowalutę ripple, którą wykorzystują do wzajemnych operacji finansowych. Jednocześnie technologia blockchain,na której oparty jest bitcoin (w dużym skrócie i uproszczeniu chodzi o technologię rozproszonej bazy danych, służącej do rejestrowania różnego rodzaju zapisów księgowych), wychodzi poza sektor rozliczeń finansowych. Znajduje zastosowanie choćby w administracji publicznej – na przykład jako baza zapisów z ksiąg wieczystych. – Stoimy u progu rewolucji technologicznej, która za kilka, kilkanaście lat zmieni gospodarkę w podobny sposób jak dwie dekady temu upowszechnienie internetu – prognozuje Suszek.
BitSEVEN I : Giełda Handlowa, maksymalna dźwignia do 100x Handluj bitcoinami i innymi kryptowalutami z maksymalną dźwignią do 100x. Szybka realizacja, niskie opłaty dostępne tylko na BitSEVEN.
https://www.bitseven.com/pl
ICON, kryptowaluty, btc usd, eth usd, bch usd, btc, eth, xrp, bch, eos, xlm, ltc, usdt, trx, xmr, MIOTA, ada, trx, xmr, neo, dash, etc,portfel bitcoinów, zakup bitcoinów, koszt bitcoinów
0 notes
klubidzpanstad · 6 years
Text
Kowalski i sprawa red. Michalkiewicza
Tumblr media
Były naganiacz do destrukcyjnej sekty, niejaki Marian Kowalski,  znany ze swej nieograniczonej tępoty, pychy i braku hamulców oraz wstydu, wypowiedział się o, krążącym w ostatnich dniach po sieci, apelu Stanisława Michalkiewicza, dotyczącym sytuacji w jakiej się znalazł. Wszyscy pewnie wiedzą o co chodzi, ale z kronikarskiego obowiązku należy to pokrótce odnotować. Stanisław Michalkiewicz poinformował, że mieszkanie w którym mieszka, jak się okazało, nie należy do niego i w związku z tym musi wykupić je na własność. Zadeklarował on, że nie stać go na to, ani na wkład własny potrzebny do wzięcia kredytu mieszkaniowego (zresztą jego wiek wprowadza w tej okoliczności duże ograniczenia). Zaapelował więc do swoich sympatyków o finansowe wsparcie. Pan Michalkiewicz ma dość spore grono odbiorców, jest szanowanym publicystą na polskiej prawicy (jakim niewątpliwie chciałby być prostaczek i nieuk Kowalski), od lat obraca się w środowisku tzw. wolnościowców, którego ja osobiście sympatią nie darzę, niemniej jednak znam publicystykę pana Michalkiewicza i cenię jego wiedzę, konsekwencję i publicystyczne zacięcie. Bardzo przystępnie potrafi on wyjaśnić szerszej publiczności meandry dzisiejszej polityki i zachodzących w niej zjawisk, na czele z gorącym ostatnio tematem żydowskim, czym zajmował się od lat, a z którym to tematem nie po drodze jest Kowalskiemu, który do niedawna był utrzymankiem syjonistycznej, antypolskiej sekty opłacanej z Virginii w USA (syjonistyczna organizacja rodziny Falwellów). Jest jeszcze za wcześnie by Kowalski radykalnie zmienił narrację, więc jak na razie, musi w nią brnąć, tym bardziej, że jest ona po linii obecnej władzy, której z całych sił się podlizuje. Sytuacja ta, wśród nieprzychylnych kapitalistycznym przekonaniom red.  Michalkiewicza, jednak mających do niego szacunek lub co najmniej sentyment, nacjonalistów wywołała różne komentarze, lecz nie jest to tematyka tego bloga, a ocenę całej sytuacji jak i decyzję o ewentualnym wsparciu niech każdy podejmie sam (nie powielajmy schematu sekciarskiego, który wprost nakazywał np. utrzymywanie rodziny Chojeckich i Kowalskich). Rozłóżmy więc na czynniki pierwsze wypowiedź Kowalskiego w tym temacie. "Ja słyszałem, że pan Stanisław Michalkiewicz ma jakieś kłopoty lokalowe" rozpoczyna Kowalski. On sam także miał "problemy lokalowe" choć trochę innej natury. Jak wiemy, ten wybitny przedsiębiorca zarobił na większe mieszkanie dopiero w wieku 50-kilku lat a szansa ta trafiła mu się dzięki sekcie Chojeckiego, która płaciła mu za agitację na jej rzecz połączoną z opluwaniem Polski i Polaków. A więc cała sytuacja jest dla Mariana "bardzo przykra", mimo, że "nie zgadza się on z antyamerykańskim kursem" pana Michalkiewicza. O co w tym wszystkim chodzi? O to co zawsze... Maniuś po raz kolejny próbuje ukazać się w roli takiego poczciwego "swojego chłopa" co to każdemu pomoże, każdemu współczuje (to on, wraz ze swoim pracodawcą, syjonistycznym sekciarzem Chojeckim wiele razy opluwali pana Michalkiewicza oskarżając go o niestworzone rzeczy a sam Chojecki nawet modlił się o chorobę i śmierć redaktora, twierdząc, że to Bóg wysłuchał jego modlitw, gdy pan Michalkiewicz trafił do szpitala). Kowalski, wiedząc jakim jest sukinsynem i co robił wraz z Chojeckim, jest jednak człowiekiem tak małym, że brnie w to dalej a powyższy temat potraktował znów jak pretekst do wybielenia samego siebie na tle tej "reszty", która to niby nie potrafi stanąć przy swoich w potrzebie. No, więc Kowalski wyskakuje z grubej rury pytając: "Ludzie, jak wam nie wstyd? Słuchacie tego człowieka 30 lat, ilu z was kupiło jego książki?". Gdyby Kowalski miał choć odrobinę wstydu wolałby pominąć tę sprawę, lecz jak widać w jego przypadku, skończona świnia, których nie brakuje dziś w odmętach internetu (który pozwala im funkcjonować), nie cofnie się przed niczym. Jedno jest pewne. Żadnej jego książki nie kupił ani, tym bardziej, nie przeczytał Kowalski. Ja kupiłem i przeczytałem kilka (a kilka kolejnych jest w najbliższych planach zakupów, bo ostatnio wyszyły, zdaje się, aż trzy nowe) z racji tego, że lubię ten styl publicystyki, choć, jak już pisałem, nie zgadzam się w wielu rzeczach z autorem. Nie można tego powiedzieć o gniotach Kowalskiego, których czytanie z pewnością przyjemnością nie jest, lecz posiadanie ich i przeczytanie należy do moich, powiedzmy, obowiązków z racji prowadzenia tego bloga. Uściślijmy jeszcze jedną sprawę. Kowalski ruszył ze swoim "wstydźcie się" kilka dni po apelu pana Michalkiewicza, który zaskoczył chyba wszystkich, z nim samym na czele. A więc nie orientując się w ogóle jak sprawy stoją i jakie działania są podejmowane przez sympatyków publicysty, Kowalski zwietrzył okazję do dogryzienia tej "reszcie", która wg jego wyobrażeń nie posiada jego rycerskich cech. Bo czy to wina jego sympatyków i czytelników, że nagle wyszła taka sprawa? Czy Kowalski jest pewien, że nie podjęli oni żadnych działań w tym kierunku? Oczywiście, że nie, ale dla tego łachmaniarza intelektualnego nie ma to większego znaczenia, ponieważ na chwilkę pozwoliło mu to poczuć się tym lepszym i moralniejszym (jak zwykle bezpodstawnie). Maniuś aż zdjął okulary i gestykulując w świętym oburzeniu gromi sympatyków pana Michalkiewicza, że oto oni "nie potrafią pielęgnować swojej klasy przywódczej". Kowalski nie omieszkał nawiązać przy tej okazji do siebie, czyli granego od lat żalu o to, że zwiedzione przez narodowców masy młodzieży, którym wciśnięto go jako lidera, nie chciały utrzymywać próżniaka i prostaka. To wtedy Kowalskiego zagospodarował, w charakterze "poster-boya" swojej sekty, Chojecki. Jadąc jeszcze na popularności Kowalskiego jako "narodowca", rzekomo zostawionego na lodzie uzbierał dla niego 40 tysięcy zł (nie wyłożył nic z własnej kieszeni ale zorganizował zbiórkę wśród ludzi, którzy wtedy wierzyli, że Marian to polski patriota). Ciągnęli to później miesiącami, latami bazując na wizerunku, który Kowalskiemu zapewnił Ruch Narodowy a on sam ochoczo czerpał z tego nawet plując na swoich niedawnych promotorów. Nie martw się Marianie, pan Michalkiewicz prawdopodobnie nie będzie musiał kłamać i przedstawiać się jako ktoś kim nie jest, aby ludzie mu pomogli, co miało miejsce w twoim przypadku. Kowalski zalicza więc sam siebie do jakiejś “klasy przywódczej”, której częścią nigdy nie był i, na szczęście, nie będzie. Burak cukrowy z Czechowa nie wytrzymał i po raz kolejny wylał swoje żale. Zastrzegł na początku, że "swojej rangi do pana Michalkiewicza nigdy nie śmiałem podnosić", ale znów zaczął gadać o tym jak zostawiono go na lodzie a on "nadstawiał twarz". Owe "zostawienie na lodzie" opisane jest pokrótce wyżej a było tutaj wspominane już niejednokrotnie podobnie jak "nadstawianie twarzy" za kogoś (bajeczki o uratowaniu Marszu Niepodległości i żałosne historyjki Marianka o jego ulicznych bojach). Owszem, Kowalski "nadstawił twarz" ale... do kamer telewizyjnych w momencie gdy wielu ludzi w Polsce miało duże problemy z policją i służbami, nadstawiał ją bardzo chętnie wiedząc, że rozpoznawalność w mediach jest także inwestycją (do dziś z tej popularności korzystają PiSowskie szczujnie przedstawiając go jako "narodowca", aby ich ośmieszał). Zaskoczyła mnie jednak "skromność" Mariana, który nie śmie porównywać się do pana Michalkiewicza. Jak to? On? "Drugi Piłsudski", który "przyprowadził do Jezusa więcej ludzi niż niejeden ksiądz katolicki"? Tak tytułowano go przecież w programach sekty Chojeckiego a on sam aż puchł od tych zaszczytów i triumfalnie podnosił dupę na fotelu w ich studiu.
7 notes · View notes
dariusblogpl · 6 years
Text
Listy uczniów i uczennic ws. Tęczowego Piątku trafiły do MEN
Tumblr media
Czy świat, w którym żyjemy, ma pozwalać trzynastolatkom bać się, że nie dożyją jutra? – pyta uczennica Natalia Ministrę Edukacji, Annę Zalewską. To fragment jednego z 806 listów napisanych do Zalewskiej w związków z Tęczowym Piątkiem. Równo miesiąc po szkolnej akcji listy zostały przekazane do MEN.  Ich autorami i autorkami są głównie uczniowie i uczennice. Czy Zalewska im odpowie?
26 października w ponad 200 szkołach na terenie całej Polski odbył się Tęczowy Piątek. Akcja, która ma na celu pokazać młodzieży LGBTQI, że może czuć się w szkole bezpiecznie, została zaatakowana przez Ministrę Edukacji, Annę Zalewską. W odpowiedzi na krytykę Zalewskiej, uczniowie i uczennice w poruszających listach adresowanych do Pani Minister opisali swoje osobiste historie. Opowiadają w nich z czym się muszą mierzyć w szkole i wyjaśniają, dlaczego Tęczowy Piątek jest tak bardzo potrzebny. Ich głos wsparli rodzice, nauczyciele i nauczycieli, osoby LGBT oraz sojusznicy i sojuszniczki, którzy również wysłali swoje listy. W sumie w ramach akcji KPH „Niech Zalewska nas usłyszy” głos zabrało 800 osób. Dzisiaj, miesiąc po Tęczowym Piątku listy trafiły do MENu. Oto fragmenty niektórych z nich:
Tęczowy Piątek jest potrzebny w szkole, żeby nikt nie popełnił samobójstwa z powodu prześladowania. Mój przyjaciel popełnił samobójstwo przez prześladowanie w szkole i w domu. Może Tęczowy Piątek nie zwróci życia mojemu przyjacielowi, ale zapobiegnie takim sytuacjom. Pozdrawiam, (były) heteroseksualny przyjaciel geja – Michał, uczeń
Widziała Pani kiedyś dziecko które się tnie bo nie może się odnaleźć? Bo nie jest pewna czy dobrze jej w swoim ciele? 16latka, której całe życie wmawiano, że nie może patrzeć na ukochaną jak na przyjaciółkę? Chciała leczyć się bólem. Otwórzmy się na więcej możliwości niż dwie – Karolina, nauczycielka
Droga Pani Minister, każdego dnia osoby LGBT+ wracają po szkole do domu, starając się odetchnąć z ulgą. Przetrwanie kolejnego dnia. Sukces. Czy naprawdę takie odczucia powinny nam towarzyszyć po opuszczeniu szkoły? Że dopiero po wyjściu z niej można być sobą i nie martwić się tym co ktoś powie na przerwie? (…) Nauczanie akceptacji w stosunku do drugiego człowieka, od najmłodszych lat ,jest niezwykle ważne. To od nas zależy jak nasze społeczeństwo będzie wyglądać w przyszłości. Teraz niestety nie dzieje się dobrze. Ja, większość moich przyjaciół i znajomych nie zamierza zostać w Polsce. Nikt nie chce zostawać w kraju z poczuciem, że tak naprawdę nikt go tu nie chce. Bo takie wrażenie odnosimy dzięki homofobicznym wypowiedziom polityków. Najchętniej pozbyliby się problemu, a my ułatwimy im to, wyjeżdżając. Lecz czy tak to powinno wyglądać? Nie możemy po prostu nauczyć się żyć w zgodzie? I dlatego Pani Minister tak ważny jest tęczowy piątek i inne tego typu wydarzenia. Pani to wiele nie kosztuje, a może uratować wiele ludzkich żyć. Z doświadczenia wiem, że nastolatek bez akceptacji czuje, że nie jest nic wart. Tęczowy piątek powinien pokazywać uczniom i ich rodzicom, że każdy zasługuje na miłość i szacunek. Każdy jest warty tego, żeby żyć – Olga, uczennica
Mój syn został pobity w szkole, tylko dlatego, że jest gejem. Był źle traktowany nie tylko przez niektórych rówieśników, ale także przez niektórych nauczycieli. To na Pani barkach spoczywa odpowiedzialność za zdrowie, a czasem życie uczniów takich, jak mój syn – Anna, mama
Chciałabym móc przeżywać miłość do mojej dziewczyny bez krzywych spojrzeń jak każda normalna, zakochana nastolatka – Zuzanna, uczennica
Dla mnie jako młodej osoby uczącej się w liceum widok jak moi koledzy i koleżanki nie tylko z mojej szkoły są traktowani/e przez innych uczniów ze względu na orientację seksualną jest bardzo przykry, dlatego uważam że ta inicjatywa powinna zostać poparta z ramienia władzy aby młodzież uczyć tolerancji i szacunku do drugiej osoby – Filip, uczeń
Byłem prześladowany przez całe gimnazjum za to ze jestem gejem, ponieważ nie było lekcji i i żadnej właściwie edukacji na temat innych orientacji w mojej szkole publicznej. Istniało przyzwolenie na gnębienie uczniów LGBT, bicie i traktowanie jak obywateli drugiej kategorii (…) Proszę o rozważenie wprowadzenia lepszej edukacji o środowiskach LGBT w szkołach publicznych (…) W ten sposób może uchroni pani wiele żyć młodych osób – Szymon, były uczeń
Tęczowy Piątek to szansa, by w Polsce żyło nam się lepiej.  To nie jest, jak Państwo uważają, propaganda homoseksualności. To jest nauka życia w społeczeństwie, różnorodnym społeczeństwie, bo różnimy się nie tylko seksualnością, ale i wiarą, pochodzeniem, sprawnością, statusem materialnym i tak dalej…To już czas, by przestać dzielić się na lepszych i gorszych. Mam nadzieję, że w końcu w dyskursie publicznym pojawi się głos szeroko pojętej tolerancji. Z poważaniem, Tomasz – syn, parter, nauczyciel, Polak
Rzetelna edukacja jest niezwykle ważna. Młody człowiek który słyszy w szkole tylko o jednym wzorcu rodziny, który nie ma szans usłyszeć, że osoby LGBTQIA to normalni i wartościowi ludzie, niestety ma duże szanse na to, że popadnie w depresję, że sam siebie przestanie akceptować, że będzie się czuł kimś gorszym a nawet bezwartościowym. Myślę, że mojej córce taka edukacja pomogłaby szybciej wyjść z szafy. Nie musiałaby uważa�� na to co mówi, żeby się nie wydało. Mogłaby po prostu być sobą. Do dziś mam łzy w oczach na sama myśl, jak musiało jej być ciężko. Dlatego uważam, że „Tęczowy Piątek” to bardzo potrzebna inicjatywa – Joanna, mama
Witam. Jestem uczennicą klasy 8 i dzięki tęczowemu piątkowi poczułam się zrozumiana i zaakceptowana. Jestem jeszcze mała, ale nawet ja wiem, że miłość i tolerancja, to dobra droga życiowa. Można czegoś nie lubić, nikt z nas(LGBT) nie walczy o to aby zakazać wyrażać swoje poglądy i pomysły, które mogą okazać się świetnie:-P Ja na przykład nie lubię hawajskiej ale nie zakazuję nikomu jej jeść, bo nie rozumiem jak można spożywać taki rodzaj pizzy. Z pozdrowieniami wzorowa uczennica, która wierzy w pojednanie:-) – Ania, uczennica
Szanowna Pani Minister, jestem uczennicą. Jestem człowiekiem. Jestem obywatelką, która niedługo wkroczy w dorosłość. Jestem również lesbijką. Przez lata byłam ofiarą szykan i kpin, nie z powodu orientacji, o której wiedzą nieliczni, lecz bardziej prozaicznych przyczyn. Zbyt gruba. Zbyt mądra. Zbyt głupia. Zbyt rude włosy. Zbyt wszystko. Wiem, że gdybym wyszła z szafy, skończyłoby się to dla mnie źle. Wiem, że pośród moich rówieśników są ci, którzy życzą mi jako osobie nieheteronormatywnej śmierci. Nie przesadzam. Ile razy słyszałam, że “homosiów należy zamknąć w obozach”, że należy “izolować ich od normalnych ludzi”. (…) Podczas gdy świat idzie do przodu, podczas gdy w szkoła w Szkocji uczą już obowiązkowo o LGBT… Polska się cofa. Pozwala na nienawiść i nietolerancję. Zakazuje uczenia tej tolerancji. Bo tym jest Tęczowy Piątek. Nauką tolerancji. A czy nie jest to zawarte w podstawie programowej? Czy szkoła nie powinna uczyć, iż mimo różnic, dopóki nie czynimy innym krzywdy, należy nam się szacunek i nikt nie ma prawa nas poniżać? – Karolina, uczennica
Szanowna Pani Minister, niech Pani otworzy oczy. Tu nie chodzi o poglądy jakiejkolwiek partii, opcji politycznej, lecz o ludzkie zdrowie psychiczne. Tyle dzieci, młodzieży a nawet ludzi dorosłych jest dziś zaszczutych przez społeczeństwo. To przykład z góry może tylko poprawić sytuacje osób LGBTQI. Czy czułaby się Pani dobrze gdyby latami ktoś Panią prześladował za to do kogo żywi Pani uczucia? Zapewniam że nie. Pani jako nauczycielka a w szczególności jako minister powinna wykazać się empatią i zrozumieniem – Jarek, sojusznik
Pani Minister, akcja taka jak Tęczowy Piątek sprawiłaby, że czułbym się bezpieczniej w szkole. Ocaliłaby niejedno życie osób nękanych i wyśmiewanych z powodu swojej orientacji, którzy zdecydowali się popełnić samobójstwo. Sprawiłaby, że młodzież byłaby bardziej otwarta i tolerancyjna, bez podziałów, równa, każdy mógłby być sobą, beż stresu z powodu strachu przed brakiem akceptacji ze strony rówieśników. To jest społeczeństwo moich marzeń, otwarte na różnorodność – Karol, uczeń
Szanowna Pani Minister, na początku lat 90-tych przeprowadzono w polskich szkołach ankietę pt. “Z kim nie chciałbyś siedzieć w jednej ławce”. Na pierwszym miejscu była osoba homoseksualna. Po 10 latach powtórzyłam tę ankietę w mojej szkole – wynik był ten sam. Czy nie sądzi Pani, że przeszedł czas na to, żeby dzieci mogły siedzieć w ławce z każdym i z nim współpracować dla dobra ojczyzny i siebie samych.  Bardzo proszę pochylić się nad tym problemem i zrozumieć, że ta akcja służy nam wszystkim, a przede wszystkim młodym ludziom, którzy kiedyś będą decydować o tym kraju. Jeśli teraz nie nauczymy ich tolerancji, to nie wiadomo kogo jeszcze uznają za niepożądanych i jakie środki znajdą, żeby pozbyć się tych, których “nie lubią”. Z poważaniem – Edyta, nauczycielka
Jak śpiewał mistrz: „Dziwny jest ten świat,  gdzie jeszcze wciąż  mieści się wiele zła. I dziwne jest to,  że od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek. Dziwny ten świat, świat ludzkich spraw, czasem aż wstyd przyznać się…”. Szanowna Pani Minister – nauczmy nasze dzieci – “nie gardzić drugim człowiekiem” – Tatiana, matka
youtube
0 notes
przemsa · 6 years
Text
Pomnik katyński w Jersey jak reprezentacja Polski w piłkę kopaną
Disclaimer: Tak, wiem już, że wcześniej Coryllus i Toyah poświęcili swoje notki Ewarystowi, ale skoro już się tyle napisałem, to publikuję :-)
Ponieważ Ewaryst Fedorowicz zablokował mi możliwość komentowania na swoim blogu po tym, gdy miałem czelność wydrwić jego twierdzenie jakoby Paweł Soloch snuł „wizje uniemożliwienia Robertowi Lewandowskiemu, Kubie Błaszczykowskiemu, Kamilowi Glikowi, Łukaszowi Piszczkowi, Kamilowi Grosickiemu i ich młodszym kolegom rozegrania ich turnieju życia?!”, a ja z braku lepszych pomysłów mam dziś ochotę pośmiać się z jego obłudnego i dętego oburzenia na polskie władze, że te nic nie mogą w sprawie pewnego pomnika katyńskiego, pozostaje mi to zrobić na swoim blogu.
Czynię to poniżej na modłę Ewarystową.
Powoli, ale jednak, z niszy nisz Szkoły Nawigatorów, przebiła się notka tak żałosna, że nic, jak tylko śmiać się i patrzeć, czy zajady równo pękają:
Otóż głęboko zatroskany o jak najlepsze wyniki tego rzędu bloger Ewaryst Fedorowicz, z krwawiącym sercem i z paroksyzmami bólu na twarzy, roniąc krokodyle łzy rozdziera szaty, gdyż - jak wiele na to wskazuje - nie mamy nic do powiedzenia w sprawie czasowego, a pewnie w konsekwencji trwałego usunięcia pomnika katyńskiego z przeznaczonego na park kawałka wyspy Jersey. I któż – pyta retorycznie Ewaryst - tak pluje nam  - frajerskim pachołom - w twarz? Nasz rzekomo strategiczny sojusznik: Amerykanie!
Ewaryst, jako człowiek konstruktywny nie ogranicza się jednak tylko do krytyki. Stawia również diagnozę gdyż nie jest dla niego tajemnicą, dlaczego tak się dzieje. Pomiatanie to wynika otóż stąd, że pomnik ten stojąc „na przeciwko” (pisownia oryginalna) Manhattanu, stanowi wyrzut sumienia Amerykanów, którzy nie tylko długo uczestniczyli w kolportowaniu katyńskiego KŁAMSTWA (pisownia oryginalna), ale nawet i teraz z pamięcią o Katyniu walczą tak samo zajadle jak Sowieci!
Na zniewagę ową (swoją drogą dziwne, że nie na „siarczysty policzek wymierzony brudną, jankeską łapą w spierzchnięte usta poniewieranej Rzeczypospolitej”) zareagowała tylko wystawiona do wiatru przez Morawieckiego i Dudę uchwaloną przez Kongres poprawką 477 polonia. Jakiś tam pojękiwań Wojskowego Biura Historycznego, IPN czy Karczewskiego Ewaryst nawet nie liczy, bo czasu szkoda. Istotne, że Patriotyczny Internet™ domaga się, by głos zabrały jednak najważniejsze osoby w państwie, a nie jakiś plankton! Dudo, Morawiecki! Patriotyczny Internet™ larum gra, a wy słodko pierdzicie o referendum w sprawie smogu i klimatu oraz samochodzikach na elektryczne bateryjki – oburza się Ewaryst.
Ale, ale! Choć nie ulega dla niego wątpliwości, że Patriotyczny Internet™ ma rację, Ewaryst studzi zapał zaangażowanych kierując go jednocześnie we właściwą stronę. Po prostu jasnym jest dla niego, że Duda i Morawiecki nie mają tu nic do gadania. Albowiem w temacie pomników mamy  w Polsce tylko jeden autorytet i jest nim... prezes PiSu Jarosław Kaczyński! Wystarczyłoby więc, by ta szara eminencja kiwnęła palcem, a krew ludu nadwiślańskiego by się zagotowała, a Polskę zalałaby fala protestów, marszów i demonstracji tak silna, że „jankesom nawet myśl o przeniesieniu tego pomnika w Jersey City by nie zaświtała!”.
Nie sądźcie jednak, że Ewaryst serio wierzy, że Kaczyński kiwnie choć palcem w bucie. Nic z tych rzeczy, on sobie rzecz jasna w ten sposób z Kaczora dworuje. Ma pełną świadomość, że zarówno on, jak i jego totumfaccy, nigdy nie odważa się „jankeskiej hołocie” postawić.
Ale, ale! po raz drugi. Ewaryst ma błyskotliwy pomysł. Trzeba powiedzieć, że na tym pomniku plecy przeszyte bagnetem ma Żyd, którego siłą wcielono do antysemickiej armii polskiej. Mało tego. Bagnet ten wbił mu niby nazista, ale faktycznie jednak właśnie polski antysemita, który się za nim tchórzliwie ukrywał. Wszystko to – kpi dalej Ewaryst – sprawiłoby, że pomnik dostałby certyfikat koszerności i nadal wszystko kręciłoby się po staremu. Jest jednak kolejne, „małe ale”: taki „certyfikat koszerności” kosztuje 300 dużych amerykańskich baniek…
Tak oto kończy swą opowieść bloger zaangażowany. Czas ma moją puentę: Ta troska o dobre imię Polski i o to, by pielęgnowano ważne dla niej symbole, śmierdzi z daleka obłudą tak bezczelną, że wspomniany na wstępie żal, że nasze władze chcą uniemożliwić rozegranie polskim piłkarzom turnieju życia na MŚ w Rosji, pachną fiołkami.
Innymi słowy – jak to mówił znany mi kiedyś stary góral – ty mi tu Ewaryst dupy nie lej. Jesteś równie wiarygodny jak dowolny platfus bredzący, że wyłącznie z troski o Polaków na swój kraj do UE kapowali.
0 notes