Tumgik
#etykietki
ayanos-pl · 1 year
Text
Tumblr media
Lech レフ。1994年のラベルにはポズナン醸造所と表示されているが、現在の醸造所名はLech Browary Wielkopolski、創業は1975年。現在のロゴは緑帯に白抜き文字でLECH、マークは赤で横向き山羊2匹が頭突きしている図。#ポーランド・ビールのラベル
1 note · View note
indira2004 · 4 months
Text
21.05.2024 wtorek
Buty.
Kupiłam niedawno na vinted dwie pary szmacianych butów z Shein. Są trochę za duże, więc białe sprzedam, a czarne sobie zostawię na, he he, czarną godzinę. Dokupiłam do nich wkładki wypełniające, jakieś zapiętki, dam radę.
Wczoraj z Shein przyszły te same buty, tylko różowe i mniejsze, ale zastanawiam się, czy by jednak nie poszukać normalnych wiązanych tenisówek, bo nogi mniej w nich bolą.
Also, nadal nie mam klapek do hotelu.
--
Sprawdzałam wczoraj jeszcze noclegi w Macedonii; dużo już poznikało, ale w Bitoli mogę zamienić hotel bez śniadania na apartmą ze śniadaniem w tej samej cenie.
W Skopje ewentualnie mogę obniżyć wymagania oceny do trochę poniżej 8 i zaoszczędzić półtorej stówki.
Albo dołożyć półtorej i mieć śniadania.
--
Pani od pomylonej paczki nie wysłała mi na czas etykietki zwrotnej, więc vinted oddał mi forsę, ale zostałam z pięcioma zbędnymi mi sukienkami 🙈
Sprzedam je oczywiście, tylko na razie zajmują mnóstwo miejsca.
9 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 months
Text
Głębokie przemyślenia i niespodziewane wyróżnienie!
7 lipca 2024
Do dziś muszę oddać jeszcze 2 prace. I zdać egzamin wieczorem :P.
I to będzie - mam nadzieję - koniec. Zdany rok. Mogę z siebie zrzucić ciśnienie. To ciśnienie i poczucie CZEKANIA na potwierdzenie zaliczenia jest dla mnie najcięższe i nieznośne. Bardzo to frustrujące.
Wczoraj:
Zacznę od tego, że mój przewiany lewy bark/bark wraz z mięśniami szyi do podstawy czaszki, który trochę "odpuścił" po regularnym traktowaniu go maścią końską - nie odzyskałam pełnej sprawności, nadal nie mogę swobodnie ruszać głową - przeszedł wczoraj niespodziewanie w ból zatok za uszami, doszedł ból gardła, paskudny katar. Yey! No i wychodzi na to, że mam pełnoprawną grypę. Przez stres. Kurwa.
Teraz siedzę zasmarkana, pod kocem, na wykładzie na słuchawkach i szykuję się do trzaskania ostatniej pracy zaliczeniowej.
Wczoraj w nocy dokończyłam edycję koszmarnie brzmiącego nagrania podcastowego: zaliczałam przedmiot nagrywając audycję. Masakra. Fakt: nauczyłam się przy tym dużo i fajne to, na przyszłość będę wiedziała co i jak, ALE pierwszy krok to kupno sensownego mikrofonu xD Bo to, jak brzmimy na nagraniu to jednak woła o pomstę do nieba. Nagrywając robiliśmy próby i weryfikowaliśmy w jakiej odległości od mikrofonu należy nagrywać, ale niestety wygląda na to, że różnica kilku centymetrów lub milimetrów była dla tego urządzenia decydująca. Ech. No, ale powinniśmy mieć 5. Jest wszystko co powinno być.
Wczoraj - chora - nie pojechałam na ćwiczenia, które już zdałam (zajęcia znowu trwały 12h pod rząd), pojechałam tylko na zajęcia z Dumbledorem. Ech.
No i tu mam trochę mieszane uczucia.
Okazało się, że pan odchodzi z uczelni. Bo się leczy na śmiertelną chorobę. I chyba ten fakt sprawił, że wyleciała z niego gorycz i przemyślenia o pracy na uczelni, o ludziach, o moralności, o perspektywie przyszłości, o głupocie. Ech. To było trudne do słuchania. Wczoraj, podczas 4h zajęć przeskakiwał od fascynacji światem i historią - którym przez cały semestr nas zarażał - po gorzkie przestrogi, okrutne sądy i pesymistyczne stwierdzenia.
Łatwo by było powiedzieć, że to po prostu stary człowiek u schyłku życia, który widział dość, by pozbyć się złudzeń, być może również nadziei, że ludzkość na świecie ma szanse przetrwać. Być może jego stan zdrowia też obdarł go z nadziei, kazał zdjąć różowe okulary i pogodzić się z niesprawiedliwością świata, systemów, rozgrywanych kart na scenie politycznej.
No nie wiem. To były dziwne zajęcia.
Ale też takie, że zapadają w pamięć.
Powiedział, że ma olbrzymie wątpliwości by wypuszczać z uczelni ludzi, którzy są cytuję "idiotami" i "debilami" - a diagnozował to przykładem: student 3 roku dziennikarstwa poproszony o rozpoznaniu na zdjęciu twarzy polityka nie wie, że patrzy na zdjęcie Zełeńskiego. Albo student 3 roku dziennikarstwa muzycznego poproszony o rozpoznanie na portrecie Beethoven nie miał pojęcia na jaką postać patrzy. A oświecony, że to Beethoven nie potrafi wymienić żadnego jego utworu. Żadnego! Student dziennikarstwa muzycznego!
Ech...
Zatkało mnie to, ale też weszłam z nim w polemikę, że takie etykietki są niesprawiedliwe. Ja mam 30 lat i z łatwością z panem Dumbledorem (ponad 70 lat) dyskutuję, bo mam doświadczenie, mam za sobą wdrożenie w dorosłość. A reszta młodych studentów to typy, którzy przeżyli pandemię i polski system edukacji: NIKT ich nie nauczył dyskusji, jeszcze nie byli też zmuszeni nauki dyskutowania i odwagi by pytać, zwykle pytania były ganione, bo przecież znowu inna grupa, nauczyciele, musieli zrealizować program i kropka. Jestem przekonana, że oni - studenci, nawet z mojej grupy (bo też ich nazwał głąbami, przypomniał, że dał im szansę na początku zajęć by podzielić się tym, co ich jara i nikt oprócz mnie nie chciał o niczym opowiadać, ba! Ofukał ich "idiotyzm", ograniczenie wyrażane poprzez brak szacunku - bo gdy ja mówiłam kilkoro gadało, oczywiście kółeczko adoracji ciacha grupowego) jak uporają się z własnymi ograniczeniami i młodzieńczymi problemami w większości będą chcieli się dzielić zajafkami ze światem. Po prostu... czasami kapitał kulturowy jest ograniczony ze względu na środowisko z jakiego wyrastamy. Czasami nie ma przestrzeni czy siły na robienie czegoś nowego: niektórzy studenci po prostu działają w trybie przetrwania - praca-dom, cały weekend na uczelni i znowu praca. Niektórzy wciąż poszukują drogi dla siebie. Biorąc to pod uwagę uważam, że mówienie przed całą grupą o swoich fascynacjach, narażając się na łatki i odrzucenie społeczne - bo tak wyglądała społeczność w liceach, a to jedyna reakcja grupy rówieśniczej, którą znali. Oni nie mieli okazji dotąd przekonać się, że można inaczej, a to inaczej to też jest dla nich coś tak kosmicznego i dziwnego, że chwilę zajmie zanim się z tym zaznajomią. I jeszcze chwilę zanim się odważą tego "inaczej" używać. O ile będą mieli na to przestrzeń i warunki oczywiście!
Ech.
To była bardzo ciekawy wykład/ćwiczenia, dyskusja.
Bardzo. Rozmawialiśmy o muzeach, o obrazach, o kultowych opowieściach itp.
Miałam też okazję podzielić się fascynującą historią Artemisii Gentileschi, którą miałam okazję oglądać jesienią we Włoszech. Opowiedziałam o tym, jak artystka namalowała swoją interpretację "Zuzanny i starców" - to historia bodaj z Biblii, o dziewczynie, która chciała "dochować cnoty", a którą chcieli wykorzystać seksualnie starcy. Ech. Zamawiał chyba papież, albo inny kleryk, a tu niespodzianka, bo artystka Artemisia namalowała swoje własne uczucia: to jej twarz ma Zuzanna, a jeden z mężczyzn (ciemnowłosy) to jej dawny gwałciciel. "Cnotliwa" Zuzanna miała twarz wykrzywioną gniewem, a w ręce trzymała nóż. Gdy zleceniodawca zobaczył gotowy obraz... kazał Artemisii przemalować obraz tak, aby Zuzanna była faktycznie "cnotliwa". Ech. No i Artemisia przemalowała... ALE dzięki zdjęciom UV można zobaczyć jak wyglądał oryginał, obecnie przykryty warstwą farby...
Tumblr media
Zajęcia z Dumbledorem to istna przyjemność, tematy do rozmów mi się z nim nie kończą, wymieniamy się ciekawostkami, fascynacjami itp. Z dygresji, do dygresji. I wszystko ciekawe, fascynujące, dowcipne. Po prostu tak budujące!
I nagle, tak w 3h zajęć, facet zapytał mnie jak i gdzie pracuję. Tak na forum całej grupy. Odpowiedziałam mu. Już drugi raz mnie o to pytał, za pierwszym razem, gdy w maju oddawałam mu pracę zaliczeniową. Nadal mi się to wydaje jakieś takie... przekraczające granice. Bo po prostu ja się tego boję - że ktoś chce o mnie wiedzieć rzeczy ze sfery "prywatnej". Ale tak obiektywnie facet chyba nie ma jakiś złych zamiarów... Anyway: wczoraj ze znacznie mniejszymi oporami, ale wciąż trochę zachowawczo mu odpowiedziałam gdzie pracuję. I jak pracuję. I że szukam pracy. Zapytał czy uczę ludzi - powiedziałam, że nie. Zastanowił się i oznajmił, że podjęłam złą decyzję w sprawie studiów, że powinnam iść na ASP, na kierunek, który... no właśnie. Podał nazwę kierunku, który wiem od jakiś 6 lat, że CHCĘ zrealizować, ale to tylko studia magisterskie! A on w śmiech, że nie wiedział. I że widzi mnie jak najbardziej na ASP, a potem w tej pracy, jaką można mieć po tym kierunku. Jejku, tak się ucieszyłam! OMG, on to z samego rozmawiania ze mną dostrzegł. Byłam wzruszona. A potem Dumbledore zawahał się i przeszedł do anegdoty... Powiedział, że w swojej karierze naukowo-akademickiej uczył setki, jak nie tysiące studentów i tylko jakaś 20-stka to byli ludzie, którzy mieli potencjał, które były nieprzeciętne zdolne, inteligentne i on sobie za taki cel wziął by tym osobą pomóc w karierze. Opowiedział jak pomagał w starcie swoim studentką i studentom wejść na wysokie stanowiska po prostu poręczając ich zdolności, kompetencje itp. Dlatego, cytuję "ma pani numer do mnie. Jeżeli skończy pani studia i będzie chciała Pani pracować w jakimś konkretnym miejscu, a ja jeszcze wtedy będę żył, gdyby potrzebowała pani wtedy rekomendacji, albo pomocy ze znalezieniem bardzo dobrej, odpowiedzialnej pracy - proszę zadzwonić. Pomogę pani. Widzę, że pani daleko zajdzie, widzę, że ma pani niesamowity potencjał, wiedzę i fascynację."
O FUUUUUUCK O.O
A potem pan Dumbledor - nadal przy całej grupie studentów (niezręcznie jak cholera) - powiedział, że wyróżniam się, że jestem niezaprzeczalną liderką w tej grupie, że potrafię mówić o tym, co mnie ciekawi i jara, że na tle mojej grupy jestem jak perła, a cała reszta, która od 2h milczy to ciemna masa i "debile" z wyboru.
O FUUUUUUUUCK!
Jak mi było dziwnie - trochę mnie to podbudowało, a trochę odczułam to jak niedźwiedzią przysługę - bo ta część grupy, która mnie nie lubi teraz znielubi mnie bardziej.
Po zajęciach opowiedziałam o tym mojemu narzeczonemu (który na mnie czekał pod drzwiami, ale o tym zaraz) - szoooook ofc. Byłam cała taka... poruszona! Dużo uczuć czułam (i nadal czuję) i niektóre są sprzeczne. Zaskakująco emocjonalne i wstrząsające były te 4h zajęć. Naprawdę! O fuck! Niesamowity specjalista, erudyta, fascynat kultury powiedział coś tak miłego o mnie! Jednocześnie tak bardzo ubliżył wszystkim innym! I zwiastował nam wojnę! I mówił o doskwierającej samotności! O borze liściasty, jego monolog o odczuwaniu samotności w grupie ludzi to było coś tak poruszającego! Moja koleżanka z ławki szepnęła mi wtedy, że "rel" uczucie, że też czegoś takiego doświadczyła, a ja słuchałam tego ze smutkiem... bo znam też to uczucie, ono jest cholernie trudne i bolesne. A jednak - w przeciwieństwie do pana Dumbledore'a - mam już inne spojrzenie na samotność dzięki terapii: JAKO LUDZIE ZAWSZE JESTEŚMY SAMOTNI. Ta świadomość jest ZAWSZE bolesna. Zawsze... To niesamowicie głeboki temat na rozmowę z terapeutką moim zdaniem. I z samym sobą. Ale słuchając pana Dumbledore'a miałam poczucie, że on nigdy nie miał możliwości, ani przywileju by skorzystać z takiej terapii. Jego terapią był alkohol - o czym mówił nam na zajęciach. A alkohol to przecież depresant... i teraz, kiedy mój wykładowca jest śmiertelnie chory i prawdopodobnie mniej pije, a na pewno nie tak często, jakby chciał by uśmierzyć te trudne myśli, ból istnienia i samotność - TERAZ ta samotność dla niego jest bardziej dotkliwa niż kiedykolwiek. Nie mówiąc o samej walce z własnym organizmem... Czułam, że powinnam go wysłuchać. Po prostu. I to aktywne słuchanie - tak czułam- było wystarczające w relacji studentka-wykładowca. Jednak tak tego człowieka lubię, że mam nadzieję, że będzie mógł porozmawiać z psychologiem, że sobie na to pozwoli... Czułam współczucie, ale też zrozumienie, czułam głęboko, że ten człowiek słowami maluje gamę głębokich uczuć, które też kiedyś były moim udziałem. Ale też czułam jak się szarpał z widmem śmierci, jak buzował w nim gniew, któremu dał upust wyjątkowo podczas tych zajęć. To naprawdę były wyjątkowe 4h...
Ale, gdy wyszłam z sali wciąż też drżałam z ekscytacji: zarazem zostałam WYRÓŻNIONA - nie wiedziałam czy się jarać czy mdleć ze strachu: nigdy nie byłam wyróżniana, jako "najlepsza", szczególnie z polskiego czy literatury, zawsze wiedziałam przecież masę niepotrzebnych rzeczy, a nie zwracałam uwagi na te, które nauczyciele uważali za ważne. A tu nagle: właśnie te moje dziwne ciekawostki zyskały pochwały! To jest dla mnie tak niesamowite! Euforyczne! Ja ciągle wątpię w siebie, wiem, że to uczucie we mnie, ten syndrom oszusta, było budowane latami; że to wynik systemu w zderzeniu z niezdiagnozowanym ADHD, brak kapitału kulturowego i traumatyczne przeżycia, że pomimo terapii nie tak łatwo te wszystkie wewnętrzne przekonania i mechanizmy przestawić. Znam fakty, one pomagają mi powstrzymać gonitwę myśli. Ale "w tle" myśli gonią i tak, jakby odpalone starym mechanizmem: zostałam wyróżniona w grupie ludzi, więc powinnam czuć wstyd, bo pewnie wyróżnia się mnie jako przykład braków, złej interpretacji zadania, olbrzymiej ilości błędów itp. Wiem, że zostałam wyróżniona na forum pozytywnie, a mimo tego w środku tym silnej czuję, że powinnam się zapaść pod ziemię ze wstydu, bo takie wyróżnienie oznacza ostracyzm i wyśmianie, naganę, krzywdę. To silniejsze ode mnie. Taki mechanizm się włącza i trudno go zatrzymać. Z wysiłkiem przypinam swoją uwagę do faktów: do słów, które usłyszałam, a nie do ich mylnej interpretacji. Czuję to zawsze jako ciężką pracę, cały czas myślę, że inni robią coś lepiej niż ja, więc muszę się podwójnie postarać, a potem prowadzić we własnej głowie dialog tej dorosłej-mnie-z-teraz z tym głosikiem spanikowanej-dziewczynki-z-kiedyś, która stara się czasem ponad własne siły, aż do paniki, by być dobrym dzieckiem: muszę jej mówić "Wróć do faktów, zrobiłaś to zadanie poprawnie, najlepiej jak potrafiłaś. Faktycznie, byś może mogłabyś coś zrobić lepiej, ale to okay popełniać błędy. Jesteś wystarczająca, teraz wiesz co jest dla ciebie trudne i na co zwracać uwagę. Jestem z ciebie dumna, ze dałaś radę. Nie bój się, ochronię cię, jestem tą dorosłą osobą, która nie pozwoli cię skrzywdzić."
Uff... nadal trawię to co wczoraj usłyszałam...
Opowiedziałam o tym mojemu partnerowi.
No właśnie!
Bo umówiliśmy się, że mam się kurować, a na zajęcia pójść dopiero na wystawianie ocen u Dumbledore'a (czyli z pominięciem tych pierwszych 5h zajęć, które przespałam w łóżku, nafaszerowana Ferveksem). Obydwoje po tych zajęciach mieliśmy kończyć, więc mieliśmy się spotkać przy samochodzie.
OMG! Przeżywam teraz coś tak dla wielu osób normalnego, a co nie było dotąd moim udziałem! Mój chłopak, z którym chodzę na uni (!), który jest na starszym roczniku (!), czeka na mnie po zajęciach, bo chce, abyśmy razem wrócili do domu. To jest takie... studenckie! I takie... partnerskie! I po prostu takie fajnie! <3 Dbamy o siebie, wspieramy się. Normalnie cudo!
Niemniej mój chłopak skończył wcześniej i czekał na mnie na korytarzu. Słuchając mojej relacji z zajęć rozpłynął się i powiedział, że bardzo mnie kocha i jest ze mnie bardzo dumny.
A potem opowiedział o swoich zajęciach - okazało się, że on też dostał pochwałę u swojego wykładowcy i zaproszenie na taki festiwal, który ten pan organizuje. Mega!
A potem... Ech. Coś mnie podkusiło - chyba ten głosik "spanikowanej-dziewczynki-z-kiedyś, która stara się czasem ponad własne siły, aż do paniki, by być dobrym dzieckiem" - by zadzwonić do mamy. I jej opowiedzieć o tym jak wykładowca mnie wyróżnił i skomplementował. Mama wysłuchała zdziwiona, westchnęła do słuchawki i zapytała czy tego pana nie zanudziłam swoim przydługim gadaniem. Że typ po prostu nie wie ile ja potrafię paplać o wszystkim. Ale to miłe, że mnie wyróżnił.
Było mi przykro. Chyba chciałam, zeby powiedziała mi, że jest ze mnie dumna, że w końcu ma to dziecko, które nie tylko mówi, że się nauczyło, a do domu wraca z 3, ale faktycznie ma to dziecko, które nie dość, że się nauczyło to jeszcze zostało za to docenione i wyróżnione. Ech. chyba tak... Wydawało mi się, że przerobiłam i zamknęłam temat akceptacji ze strony mamy tego, kim jestem, ale teraz sama nie wiem. Może po prostu okoliczności (bycie studentką) cofają moje zachowania i reakcje do tamtego okresu? Nie wiem.
Poprosiłam mamę by zamiast mnie dołować po prostu mi pogratulowała. Mama wtedy serdecznie i z miłością powiedziała "Gratuluję, moja kujonko!" - przy czym "kujonka" w ustach mojej mamy to komplement. Ona całą swoją edukację miała łatkę "fajnej kujonki", która zawsze miała 5, która pomagała koleżanką na egzaminach itp.
I mimo wszystko mam mieszane uczucia.
Ze wszystkim.
Również z tym, że moja siostra walnęła coś takiego 2 dni temu, że miałam już na ten temat z moim narzeczonym z jakieś 3 rozmowy, bardzo poważne. Zachwiało nim to, co wyznała moja siostra. Ech... ale siostrą zajmę się jutro.
Teraz idę trzaskać zaliczenia i szykować się do egzaminu.
5 notes · View notes
miloscniemilosc · 10 months
Text
cholera jak sobie pomyślimy jak mechaniczny był tamten seks z ex to nie dziwię się momentami, że jej nie pasowało, ale jak się jest kłodą i wszystko przypomina nekrofilię bo ni dźwięku ni reakcji tylko durne wymogi to czego więcej chcieć? może zwalać, że to dlatego, że nie mogła nas dotykać, ale do jasnej cholery mogła tyle, że co innego nakręcać byśmy jęczeli a co innego bliskość, jak tutaj byliśmy nie raz jednym ciałem z nową - nikt nie musiał się bać, że będzie awkwardowo bo to mało istotne ani tym bardziej durnych [ordynarnych] komentarzy
całe ciało było dotykane, czoło oparte o czoło, łapało się nawzajem swój oddech, całowało się w trakcie a nie tylko przed, też nie tylko w usta, nie wymykało się ukradkiem z pokoju po, przygarnialiśmy siebie bliżej, nie byliśmy tylko obok, ale w kimś i vice versa, splątani rękoma i nogami wijąc się na pościeli, ocierając o siebie, opuszkami palców przejeżdżając po skórze, drżąc, wbijając nieraz paznokciami, przygryzając coś, słysząc każdy dźwięk, który porusza jeszcze bardziej tak jak to jak bardzo ktoś jest podniecony, jej palce w naszych włosach, pytania czy wszystko ok i na pewno tego chcesz (choć to drugie nie zawsze heh szczególnie z początku) a na koniec leżenie razem
czasem fakt, chciałoby się mieć sprzęt tutaj - być prawdziwym facetem i poczuć to inaczej, ale nawet niektórzy hetero z nas po prostu przełamywali się by być bliżej, by się oddać w pełni, nie każdy musi, ale to emocjonalny high jak narkotyk był niestety czasem, chwytaliśmy się jej i pościeli jak na głodzie, seks jest jak taniec a my? cóż… lubimy tańczyć i jesteśmy ćpunami
mogłaby nam kazać uklęknąć w środku dnia gdzieś randomowo i byśmy to pewnie zrobili, jak nas nakręciła to ten zegarek w głowie nie przestawał tykać
- Brandon
teraz jest jeszcze lepiej, może całkiem nie wyszliśmy z uzależnienia, zależy kto, bardziej jako altery niż ciało zapewne, może takie jego potrzeby, strategia wieczna jest męcząca, ale za to level podnieśliśmy nareszcie między sobą czując, że da się być jeszcze bliżej, jeszcze bardziej emocjonalnie to odczuwać, nie trzeba do tego iść w coś na ostro wcale a nawet jak po wszystkim są czasem konflikty czy ataki to godzimy się i jesteśmy wciąż razem załatwiając problemy a nie zyskując focha choć bywa, że musimy jeden drugiego gonić, niektórzy ace stali się seksualni a niektórzy przeszli na celibat i etykietki z czasem nie będą takie ważne bo kierujemy się tym co czujemy pamiętając, że jesteśmy traumą/częściami całości, które się zmieniają a przede wszystkim po prostu ludźmi, którzy patrzą na kogoś indywidualnie, patrząc na vibes, ustalamy swoje własne granice i choć nie są stałe to wcale nie muszą być bylebyśmy ze sobą rozmawiali o tym
Mel
0 notes
slawekmalinowski · 1 year
Text
Tumblr media
Albo albo. Inspiracje jungowskie. Stary Mędrzec. /etykietki
0 notes
Text
„Nalepianie etykietek to akt umysłowego lenistwa, łatwo jest bowiem komuś przyczepić etykietkę. Trudne to i wymagające, by zobaczyć konkretną osobę w jej niepowtarzalności.”
- Anthony de Mello
8 notes · View notes
wojciech-kac · 3 years
Link
Ploter tnący formatu A3+ Silhouette Cameo 4 Plus - naklejki, etykietki
0 notes
astroni800 · 7 years
Video
youtube
Odc. 4: Szatan - Pan Zniszczenia, Gwiazda Zaranna, Antychryst, Diabeł, Bie...
@kociara81, @vehturion, @daguchna - częstujcie się!
4 notes · View notes
wrazliwy-ktos · 3 years
Text
"Niedługo skończy się rok 2021 - zaczyna się podsumowanie.
Kończy się rok trudny, psychicznie pomarszczony, trochę zagubiony, kaleki, delikatnie przeklinany pod stołem, przed monitorem, za szybą: "Co za porypany rok! Bydlak".
Kończy się rok szorstki, bo dłonie miał pozdzierane i usta niepewne. Nie był aniołem, ale nie był też diabłem. I głęboko patrzył nam w oczy. I wiele nas nauczył. Był lekcją wartości i sprawdzianem siły, pokojem pragnienia. Często zamykał nam drzwi i kazał siedzieć w klasie, uczyć się - człowieka. Pozwolił nam zrozumieć, jak ważne stają się uczucia i emocje. Bliskość poranków, ust i ludzi. Pokazał, jak smakują pustki, smutne kawiarnie w smutnych ogródkach.
Kończy się rok 2021. Pokazał nam dużo. Pootwierał okna w nas samych. Udowodnił, że nieważne są metki, etykietki, gadżetki, szpanerki, bajerki i fajerwerki, bo życia nie lepi się z monet, z nowych smartfonów, samochodów, tylko z serca. Pokazał nam, czym jest w pełni prawdziwa tęsknota za człowiekiem, ogrodem, spokojnym spacerem do parku. Jak pięknie może smakować spotkanie. Pozwolił nam zrozumieć, jak wiele mamy siły w sobie i że nie jesteśmy z kamienia, bo chcemy trwać. Pozwolił nam doceniać drobiazgi.
Weźmy więc z niego to, co było najlepsze. Z tego, co tęsknotyczne, bolesne i trudne wyciągnijmy wnioski. Zostawmy w sobie naukę na przyszłe lata, pokolenia. Pożegnajmy rok z klasą i przytulmy nowy - ten, w którym może zdarzyć się wszystko to, co najpiękniejsze".
Kaja Kowalewska
9 notes · View notes
ayanos-pl · 1 year
Text
Tumblr media
Leżajsk レジャイスク。現在はジヴィエツおよびハイネケン傘下のレジャイスク醸造所で生産されている。1525 年、国王ズィグムント1世からレジャイスクの醸造家にビール醸造の特権が与えられたのが始まり。現醸造所は1972~1977年に建設、1978年に操業開始。#ポーランド・ビールのラベル
1 note · View note
paczkafajeklaki · 3 years
Text
Nie pomieścisz życia w ramkach, nie uda Ci się go sklasyfikować. Odrzuć wszelkie etykietki, wszelkie kategorie. Życie wykracza ponad wszystkie kategorie, jest wszechogarniające: nie odnajdziesz jego początku ani końca.
7 notes · View notes
indira2004 · 2 years
Text
Od 8:00 w pracy:
przejrzałam jedną kupkę książek
rozpakowałam paczkę z książkami
wypiłam 1.5l wody
dowiedziałam się o której można iść na obiad
kupiłam dwie pary butow
wydrukowałam etykietki z vinted
Co jeszcze dziś zrobię:
zaniosę fakturę do sekretariatu
być może coś zjem
wypiję 1.5l wody
dam ochroniarzowi książkę w podziękowaniu za współpracę
Ten gorąc mnie zabija.
6 notes · View notes
ekipa · 3 years
Text
Zmiany, zmiany...
⭐ Co nowego
Żywimy cichą nadzieję, że spodoba Wam się nowy design naszego cotygodniowego newslettera o popularnych blogach na Tumblrze. Już wkrótce wyląduje w Waszych skrzynkach!
W najnowszej wersji Tumblra na iOS (21.0) usunęliśmy niebieską ikonę plusa, która pojawiała się obok blogów z włączoną funkcją Post+.
Dodaliśmy wyświetlanie reklam w widoku peepr blogów.
Teraz możecie zobaczyć powód, dlaczego niektóre polecenia pojawiają się w Kokpicie w przeglądarce (wkrótce również w aplikacjach mobilnych).
Posty z płatną treścią nie wyświetlają już etykietki z zaproszeniem, aby "odblokować" +Posty.
Blogi twórcy nie wyświetlają już odznaki +.
🛠 Co poprawionego
Przywróciliśmy prawidłowe wyświetlanie tagów jako opcji filtrowania w archiwum blogów.
W nowym edytorze postów w przeglądarce +Posty są już edytowalne po usunięciu obrazu nad zajawką.
W najnowszej wersji Tumblra na iOS (21.0) rozwiązaliśmy różne problemy z wyświetlaniem postów z określonym tagiem.
W wersji 20.9.1 aplikacji na Androida szybkie reblogowanie i szybkie dodawanie do kolejki działają już bez szwanku.
Płatne treści wyświetlają się już jak należy, tj. nie można ich już podejrzeć w widoku podglądu po udostępnieniu posta w rozmowie grupowej.
Wypełniliśmy lukę w systemie, która pozwalała na przesyłanie plików audio w wersji beta edytora postów w przeglądarce. Nasz plan działania obejmuje pełne wsparcie przesyłania audio w tej wersji.
Przycisk "Wspieraj" nie pojawiał się w widoku peepr linka stałego posta dla blogów twórców.
🚧 Co w toku
Mamy pełną świadomość błędu na iOS, za sprawą którego nie można wyczyścić kropki powiadomień w aplikacji. Praca nad rozwiązaniem wre!
W przyszłym tygodniu wypuścimy możliwość rejestrowania się i logowania przy użyciu kont Google i Apple dla większej liczby użytkowników. Póki co ta opcja jest dostępna dla użytkowników w Kanadzie i Brazylii.
Nadal walczymy z falami i botami spamu. Jakieś tam sukcesy na koncie już mamy.
Widzisz jakiś problem? Chcesz podzielić się swoją opinią? Prześlij ją nam, a my wkrótce się odezwiemy!
13 notes · View notes
Text
„ Często przyczepiamy ludziom etykietki, jednych uznajemy za zwycięzców, innych za przegranych a może dotarcie na szczyt nie jest w cale najważniejsze, liczy się próba. Prawdziwi zwycięzcy to Ci, którzy uczą się na błędach i umieją zamienić je w cenne doświadczenia.”
~ Rebelde, odc.93
6 notes · View notes
andley · 4 years
Text
Potwór, który mnie pochłonął, był inny. Specjalistom wkrótce skończyły się pomysły: depresja maniakalna, schizofrenia, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne... Ale potwór nie potrzebował etykietki ani nazwy. Potwór był mną.
— W skali od 1 do 10, Celyan Scott
11 notes · View notes
kwiatuszek-love · 4 years
Text
Dzisiaj opowiem wam o powodach niskiej samooceny.
Skrępowanie w rozmowie, poczucie wyobcowania, lęk przed poproszeniem o coś czy odpowiedzią na proste pytanie, niska samoocena... Jeżeli do tego dodamy suchość w gardle, ściskanie w krtani, chęć ucieczki z każdej „publicznej” sytuacji – mamy diagnozę – to nieśmiałość.
Osoby nieśmiałe nie wykazują inicjatywy. Zamiast niej wybierają wycofanie z niekomfortowej dla siebie sytuacji. Nie zabierają głosu, nie oponują, niczego nie proponują. Pomimo tego, że teoretycznie wiedzą, umieliby, podołaliby. Jednak obawa przed niepowodzeniem, „ośmieszeniem”, popełnieniem błędu - dosłownie paraliżuje ich ciało.
Powody niskiej samooceny
Częstym powodem niskiej samooceny jest brak wiary w siebie. Źródło może leżeć w tym, co nam się w życiu przytrafiło, w rzeczywistych niepowodzeniach życiowych. Spójrzmy czy, po tym jak coś nam nie wyszło – nie przylepiliśmy sobie sami etykietki „ofiara życiowa”, albo czy nie daliśmy się innym zaszufladkować.
A może w dzieciństwie rodzice stawiali nam zbyt wysokie wymagania i byli nami rozczarowani, gdy im nie sprostaliśmy. A może wręcz przeciwnie - wszystko za nas robili. I teraz boimy się i z góry zakładamy, że sami sobie nie poradzimy.
Niska samoocena może też być przejawem nieuświadomionych konfliktów szalejących głęboko w nas; reakcją na niezaspokojone pragnienia: Nie chcę tu być. Cierpię, bo ciągle się do czegoś zmuszam. Moim marzeniem jest robić coś zupełnie innego, co wydaje mi się, że kocham...
Może więc jesteśmy po prostu bardzo wrażliwi emocjonalnie, wszystko bardzo przeżywamy i nie możemy sobie pozwolić na - jak nam się wydaje - nadmierną aktywność.
Postaram się wrzucać więcej postów więc jeśli chcesz więcej to napisz w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło i dziękuję za wysłuchanie.
1 note · View note