Tumgik
#jedno źródło światła
meble-online · 2 years
Text
Oświetlenie na każdą okazję: biała oprawa natynkowa Faro IP65
Meble i oświetlenie to bardzo istotny element wystroju wnętrz. Jeśli chcemy uzyskać stonowany, subtelny efekt, powinniśmy postawić na minimalistyczne wzornictwo i klasyczny design. Oprawa natynkowa Faro biała IP65 charakteryzuje się takim właśnie stylem i zapewni nam subtelną, delikatną poświatę. Wykonana jest ona z metalu i posiada jedno źródło światła o wejściu GU10. Jej niewielki rozmiar (tylko 10 cm) sprawi, że nie będzie zawadzać oraz nie będzie rozpraszać naszego wzroku. Warto również dodać, że oprawa natynkowa Faro jest odporna na wodę i pył, dzięki czemu możemy ją stosować w pomieszczeniach o podwyższonej wilgotności, ale również zewnątrz. Oprawa natynkowa Faro biała IP65 to produkt produkowany przez firmę Faro Barcelona. Jest ona jednym z liderów w dziedzinie oświetlenia w Europie i jest znana z tego, że projektuje swoje produkty z najwyższą starannością oraz przywiązuje dużą wagę do szczegółów. Faro Barcelona doceniana jest również za innowacyjne wzornictwo, które tworzy innowacyjne i wyjątkowe oświetlenie, które uzupełnia meble i dodaje estetyki każdemu wnętrzu. Wszystkie produkty firmy Faro Barcelona są starannie wykonane, wysokiej jakości i wytrzymałe, dzięki czemu cieszą się dużym zainteresowaniem na rynku. Oprawa natynkowa Faro biała IP65 to idealny produkt dla tych, którzy szukają subtelnego i dyskretnego oświetlenia, które wpasuje się w przestrzeń każdego pomieszczenia. Jako, że jest ona odporna na wilgoć i pył, możemy jej używać zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Dodatkowo jej biały, klasyczny design sprawia, że to idealne oświetlenie do wszelkich nowoczesnych i modernistycznych wnętrz, tworząc przy tym ciepłą i przytulną atmosferę. Jeśli szukasz wyjątkowego oświetlenia, które urozmaici meble i dodatki w twoim domu, koniecznie sprawdź białą oprawę natynkową Faro IP65.
0 notes
bewitched-tinea · 1 year
Text
Sezon zaćmień. Etap I.
| seria "Eseje z astrologii" |
Część 1. O co chodzi z tym całym sezonem zaćmień?
W astrologii mamy kilka wydarzeń w roku, które nazywamy "sezonem zaćmień". Jeden sezon to ok. miesiąc. Liczymy go od zaćmienia słonecznego do zaćmienia księżyca.
Jest to okres dość intensywny dla wszystkich. A już zwłaszcza dla tych osób, które mają mają dominaty znaków z grupy (jakościowej) uwzględnionej przez samo zaćmienie
PRZYKŁAD: najbliższe zaćmienie (14.10.2023) odbędzie się w znaku Wagi ♎︎ . Dodatkowo aktywne będą ułożenia węzłów księżycowych w znakach ♈︎ Baran - Waga ♎︎. Oba są znakami kardynalnymi. Więc osoby, które mają dominaty (o nich kiedy indziej) chociaż jednego ze znaków o jakości kardynalnej (Baran, Waga, Rak, Koziorożec), będą odczuwały bardzo intensywnie październikowy sezon zaćmień
Zaćmienie & naturalne światła kosmogramu ☉ ☽
Tranzyt, który tutaj nazywamy "Sezonem Zaćmień" opiera się o dwa ciała niebieskie- Słońce ☉ & Księżyc ☽. Jeżeli kojarzycie podstawowe podstawy to pewnie Wam zaświtało, że jest to 2/3 z tzw. "big 3".
Ułożenia solarne (☉) i lunarne (☽) dają ważne informacje na temat nas samych (indywidualnie i prywatnie, bo są przede wszystkim ułożenia osobiste). Są ważnymi położeniami w charcie urodzeniowym również dlatego, że są tzw. "światłami kosmogramu".
Słońce, jako światło "na zewnątrz" to prawdziwe źródło światła (jego "nie-astrologiczna" funkcja łączy się z archetypem astrologicznym). Ukazujące te cechy charakteru, które naprawdę w sobie lubimy, inspirują nas i chcemy je mieć- reprezentować sobą. Słońce może mieć także funkcje oświetlania innych ułożeń planetarnych (jeżeli jest z nimi w aspekcie)
Księżyc, jako "światło do wewnątrz" to światło odbijane przez Słońce. To, co od Słońca "bierze" finalnie ląduje jako "światło księżycowe". Ono mówi o tym, jak czujemy, jakie mamy zdolności odczuwania emocji, czy je w ogóle rozumiemy. Przez to, że ma funkcję "odbitki lustrzanej: do funkcji Słońca to analogicznie Księżyc będzie też określał to, co ukryte, schowane i tajemnicze. Przed innymi i Wami samymi (Słońce pokazuje, oświetla, Księżyc chowa, otacza mgłą)
Mamy więc dwa światła, które w kosmogramie mają różne kierunki świecenia. Jedno promienieje. Inne ten promień zabiera do siebie.
Przełóżmy to na zaćmienie. 14. października będzie miało miejsce zaćmienie słoneczne. Czyli Księżyc wejdzie w paradę Słońcu i je zakryje (częściowo). Jednocześnie te dwa ułożenia będą w aspekcie koniunkcji. Więc mamy tu do czynienia z silnym aspektem wytwarzającym wewnętrzny impuls w sferach reprezentowanych przez archetyp Słońca i archetyp Księżyca. Energia pobudzenia.
I to nie byle czego, bo emocji, które będą przyćmiewać trochę nasz pogląd na to, jacy jesteśmy (emocje - ☽, my i identyfikacja- ☉).
Możemy wyciągnąć z tego wniosek, że 1 sezon zaćmień w tym roku (numerologiczno- astrologicznym. Nie kalendarzowym!):
Potarga nam trochę wnętrze, "strriggeruje"
Potestuje nas emocjonalnie- jak emocje wpływają na nasz funkcjonowanie jako "My"
Jest dobrym momentem na podjęcie pierwszych kroków w stronę przepracowania emocjonalnego (jeśli się nad tym zastanawiacie)
To czas rozrachunku w pewnym sensie z samym sobą-czy to jak reagujemy jest zgodne z tym, jak widzimy siebie? Albo z wizją "idealnej postawy idealnego ja"?
Sezon zaćmień zamyka drugie w kolei zaćmienie (etap II).
Odwrotne od pierwszego, bo przyćmiony będzie Księżyc. Wtedy zmienia się energia tego wydarzenia o charakterze interpersonalnym. Z kierunku "emocje -> je" do "ja -> emocje". Wtedy będziemy mogli dokonać rachunku naszej postawy, którą przejawialiśmy od dnia 1 etapu rozpoczynającego "sezon zaćmień"
11 notes · View notes
meblenawymiar · 1 year
Text
Profesjonalne projektowanie kuchni
Tumblr media
Projektowanie kuchni to proces planowania i organizacja przestrzeni kuchennej, aby stworzyć funkcjonalne, estetyczne i wygodne miejsce do gotowania, jedzenia i spędzania czasu wraz z rodziną i przyjaciółmi. Aby przeprowadzić badanie jakości, warto zwrócić uwagę na kilka czynników, takich jak:
Kształt pomieszczeń i wielkość 
Wielkość i kształt pomieszczeń, w których ma powstać kuchnia, wpłyną na możliwości aranżacyjne. Kuchnia powinna być dobrze, aby dostarczać i dostarczać posiłki oraz dostarczać. Ważne jest, aby elementy kuchni (np. zlewozmywak, kuchenka, lodówka) były widoczne w taki sposób, aby łatwo się do nich dostać i były używane w użyciu. Kuchnia powinna uwzględniać styl wnętrza i gust mieszkańców. Budżet - projektowanie kuchni może być obecne, dlatego ważne jest, aby dostosować projekt do swoich możliwości finansowych.
Podczas projektowania kuchni warto również zwrócić uwagę na elementy takie jak oświetlenie, kolory, meble wykończeniowe oraz sprzęt AGD. Istotne jest również planowanie urządzenia, jak również wygląd graficzny, funkcjonalność blaty oraz miejsce na tworzenie naczyń i przyborów kuchennych.
Oświetlenie kuchni i dodatki 
Najlepiej, jeśli użyjesz źródła światła LED, ponieważ zużywają mniej energii i mają źródło wykorzystania mocy niż tradycyjna. Na przykład jedno główne źródło światła, jak np. lampy sufitowe lub kinkiety, oraz oświetlenie punktowe, takie jak lampy halogenowe, które umożliwiają dodanie oświetlenia części kuchni. Podświetlenie szafek, blatów czy półek może nie tylko zastosować dodatkowe źródło światła, ale także stworzyć ciekawy efekt wizualny. Ważne jest, aby w kuchni było wystarczająco dużo źródeł światła, aby uzyskać cienie i ciemne miejsca.Oświetlenie kuchni powinno być zawsze bezpieczne i nie stwarzać ryzyka porażenia prądem czy pożaru. 
0 notes
ostolarstwie · 2 years
Text
Meble i oświetlenie dla domu i biura - oferta Ibros
Meble i oświetlenie są niezwykle istotnymi elementami wystroju każdego domu czy biura. Przy wyborze, należy zwrócić uwagę przede wszystkim na żarówkę, która będzie wytwarzała światło. Bardzo istotne jest to, aby barwa światła odpowiadała naszym potrzebom. Możemy wybrać światło zimne, które pobudza i stanowi idealne źródło światła do pracy. Z kolei światło ciepłe, świetnie nadaje się do tworzenia ciepłego nastroju w wnętrzu. Istnieje również światło neutralne, które jest znacznie bliżej ciepła. Świetnie nadaje się do oświetlenia kuchni czy garażu. Producent Ibros oferuje szeroką gamę lamp sufitowych, które są dostępne w różnych rozmiarach i kolorach. Niezwykle interesującym produktem jest Ibros sufitowy czarny xxl 400K. Jest to długa, bo ponad metrowa lampa przysufitowa, która posiada jedno źródło światła. Jednak najważniejszym parametrem jest barwa - 4000 K. Jest to barwa neutralna, czyli idealna do oświetlenia kuchni czy garażu. W ofercie Ibros znajdziecie również inne produkty z tej serii. Ibros to jedna z największych polskich firm produkujących oświetlenie i meble. Firma powstała w 2004 roku i od tego czasu, ciężko pracuje, aby dostarczyć swoim klientom produkty najwyższej jakości. Ofertę Ibros stanowi szeroki wybór lamp, mebli łazienkowych, kuchennych, biurowych, a także akcesoriów i elementów wyposażenia wnętrz. Produkty te charakteryzują się wytrzymałością i dobrą jakością. Ponadto, Ibros inwestuje w nowoczesne technologie, takie jak inteligentne oświetlenie LED. Firma produkuje również lampy, które są dostosowane do najnowszych trendów wystroju wnętrz. Ich oferta, cały czas jest aktualizowana i bogata. Dzięki temu, wszyscy klienci, bez względu na potrzeby i gusta, mogą znaleźć odpowiedni produkt. Na pewno, Ibros to producent, który warto wziąć pod uwagę przy wyborze mebli i oświetlenia.
0 notes
dekoratornia · 2 years
Text
Dlaczego warto wybrać lampę Ibros wiszącą białą średnią 18W 4000K IP44?
Meble i oświetlenie to bardzo ważny element wystroju każdego domu. Odpowiednie połączenie wzorów, kolorów i faktur może sprawić, że dom będzie wyglądał stylowo i elegancko. Jednym z elementów, który może być kluczowy w projektowaniu jest oświetlenie. Wybór odpowiednich lamp może być trudnym zadaniem, dlatego postanowiliśmy dziś przedstawić Państwu lampę Ibros wiszącą białą średnią 18W 4000K IP44. Ta lampa jest produktem od firmy Ibros Design, specjalizującej się w oświetleniu LED. Firma ta jest liderem w innowacyjnym designie i nowatorskich technologiach, służących do tworzenia stylowych i zaawansowanych lamp i opraw oświetleniowych. Produkty oferowane przez Ibros Design są wykonane z materiałów wysokiej jakości, a ich design i jakość sprawiają, że pasują one do wnętrz o różnorodnych stylach. Lampa Ibros wisząca biała średnia 18W 4000K IP44 to średniej wielkości lampka w kształcie prostokąta. Posiada ona jedno źródło światła o neutralnej barwie i jest idealna do mniejszych pokoi oraz jako oświetlenie sufitowe nad stołem jadalnianym. Jest ona regulowana w zależności od potrzeb i dzięki temu może być doskonałym rozwiązaniem do sal biurowych oraz innych pomieszczeń komercyjnych. Kolor, który prezentuje ta lampa, jest biały i dlatego powinna ona idealnie pasować pod wystrój w Państwa domu. Jeśli chcecie Państwo stworzyć piękne i funkcjonalne oświetlenie, lampa Ibros wisząca biała średnia 18W 4000K IP44 jest idealnym rozwiązaniem. Prosty i klasyczny design, jakość wykonania oraz zastosowanie nowatorskich technologii, sprawiają, że jest to produkt wyjątkowy i piękny. Zachęcamy do zainteresowania się innymi produktami z serii Ibros, by tworzyć z nich niezwykłe kompozycje oświetleniowe.
0 notes
wolcichyczas · 4 years
Text
22/10/2020
Jozuego 10:1-14 
(1) A gdy Adoni-Sedek, król Jeruzalemu, usłyszał, że Jozue zajął Aj i zniszczył je jako obłożone klątwą - bo jak uczynił z Jerychem i jego królem, tak uczynił też z Aj i jego królem - i że mieszkańcy Gibeonu zawarli pokój z Izraelem, i przebywali wśród nich, (2) zląkł się bardzo, bo Gibeon było wielkim miastem, jako jedno z miast królewskich, większym nawet niż Aj, a wszyscy jego mężczyźni byli wojownikami, (3) wysłał więc Adoni-Sedek, król Jeruzalemu, do Hohama, króla Hebronu, do Pireama, króla Jarmutu, do Japii, króla Lachisz, i do Debira, króla Eglonu, poselstwo tej treści: (4) Przyjdźcie do mnie i pomóżcie mi zniszczyć Gibeon za to, że zawarło pokój z Jozuem i z synami izraelskimi. (5) Zebrało się tedy i wyruszyło pięciu królów amorejskich: król Jeruzalemu, król Hebronu, król Jarmutu, król Lachiszu i król Eglonu z całym swoim wojskiem, oblegli Gibeon i nacierali na nie. (6) Wtedy mężowie Gibeonu wysłali do Jozuego do obozu w Gilgal poselstwo tej treści: Nie cofaj swojej ręki od sług twoich, przybądź do nas śpiesznie, ocal nas i pomóż nam; bo zebrali się przeciwko nam wszyscy królowie amorejscy, mieszkający w górach. (7) Wyruszyli więc Jozue z Gilgal, on, a z nim cały lud wojenny i wszyscy zbrojni mężowie. (8) I rzekł Pan do Jozuego: Nie bój się ich, gdyż wydam ich w twoje ręce; nikt z nich nie ostoi się przed tobą. (9) Gdy Jozue napadł na nich znienacka - przez całą noc ciągnął z Gilgal - (10) Pan wzbudził wśród nich strach przed Izraelem i zadał im wielką klęskę pod Gibeonem i ścigał ich w stronę wzniesienia w Bet-Choron, a bił ich aż do Azeka i aż do Makkeda. (11) A gdy, uciekając przed Izraelem, znaleźli się na zboczu Bet-Choron, Pan godził w nich z nieba wielkimi kamieniami aż do Azeka, tak że poginęli. Tych, którzy poginęli od gradu kamieni, było więcej niż tych, których synowie izraelscy wybili mieczem. (12) Wtedy - a było to w dniu, kiedy Pan wydał Amorejczyków w ręce synów izraelskich - powiedział Jozue do Pana wobec Izraela:Słońce, zatrzymaj się w Gibeonie, A ty, księżycu, w dolinie Ajalon! (13) I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, dopóki naród nie zemścił się na swoich nieprzyjaciołach. Czy nie jest to zapisane w Księdze Prawego? I zatrzymało się słońce pośrodku nieba i nie śpieszyło się do zachodu nieomal przez cały dzień. (14) A takiego dnia, jak ten nie było ani przedtem, ani potem, aby Pan wysłuchał głosu człowieka, gdyż Pan walczył za Izraela.
Kiedy grzech Achana został usunięty, wioska Ai wraz z dużo większym miastem, które się do niego dolączyło (Betel) upadły w 8. rozdziale. Potem naród robi dwunastogodzinną wycieczkę na północ aż do Góry Ebal i Gerazim, gdzie w dolinie znajdywało się miasto Sychem, aby przeczytać zakon, zgodnie z tym co zostało to nakazane w 5 Mojżeszowej 27:4-8. W rozdziale 9., mieszkańcy Gibeonu oszukują Izrael aby zawrzeć przymierze pokojowe z nimi. Ziemia, którą posiadali obejmowała miasto Gibeon i kilka innych, pomniejszych okolicznych miasteczek. Pogański przywódca Jerozolimy (w. 1), który najwyraźniej pełni przywódczą rolę wśród króli w południowych miastach, jest przerażony na wskutek wiadomości o zdradzie Gibeonu, która skutecznie oddzieliła siły północy od południa. Zgromadza on władców południa aby zaatakować Gibeon z zamiarem zatrzymania planu Izraela, którym było pokonanie przeciwników przez podzielenie ich na kilka grup. Przywódcy Gibeonu wzywają Izrael do pomocy (w. 6). Jozue podejmuje zdecydowane działania, podobające się Bogu (w. 8), zmuszając wojsko do nocnego przemarszu przez aż dotarli do Gibeonu. Nieprzyjaciel jest rozgromiony i większość wojska została zabita bezpośrednio przez Boga, a nie przez Izrael, w momencie kiedy uciekali (w. 11). Czasu jest mało, a więc Jozue woła do Boga, aby zatrzymał słońce i księżyc, żeby mogli mieć więcej czasu. Bóg wysłuchuje ten prośby. Nasz tekst wydaje się wskazywać na to, że Bóg zmienił sposób w jaki działało słońce i księżyc, a to musiało mieć globalne znaczenie. Pomimo tego, że co najmniej piętnaście kultur wspomina podobne wydarzenie, nie możemy jednoznacznie stwierdzić jak Bóg tego dokonał. Z definicji słowa cud wynika, że jest on obaleniem zasad fizyki. Istnieją dwie możliwości: albo Bóg zatrzymał rotację Ziemi (!!), albo postawił w niebie inne źródło światła w miejscu gdzie rozgrywała się bitwa.
Krok życiowy
Jozue musiał spełnić swoją obietnicę dla Gibeonu. My również powinniśmy spełniać swoje obietnice. Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać. Bóg wypełni swoje obietnice, tak jak zrobił to dla Jozuego.
3 notes · View notes
www-lysne-pl · 5 years
Photo
Tumblr media
Nowoczesna lampa podłogowa MIAMI ECO to najnowsza propozycja polskiego producenta oświetlenia LYSNE.PL. Drewniana konstrukcja lampy wykonana została na wzór trójnogu malowana na kilka kolorów (biały, popielaty, dąb, mahoń, heban) zwieńczona fornirowym abażurem w kilku wariantach kolorystycznych do wyboru (dąb bielony, orzechowy, dąb sonoma oraz kasztanowy).
Dodatkową zaletą jest klosz wykonany z materiału PVC o strukturze drewna, który jest niezwykle łatwy w utrzymaniu czystości. Estetyka drewnianej lampy stojącej MIAMI ECO podbije serca miłośników naturalnych a jednocześnie oryginalnych dodatków wnętrzarskich. Idealnie ociepli surowe, nowoczesne wnętrza z dodatkiem cegły, szkła i betonu ale także wyśmienicie sprawdzi się w domowych, rustykalnych przestrzeniach.
Prezentowana lampa drewniana trójnóg MIAMI ECO posiada miejsce na jedno źródło światła o mocy 60W (również LED) i gwincie E27.
Seria oświetlenia ECO składa się lamp sufitowych (modele WENECJA ECO, DUBAJ ECO), lamp wiszących (SINTRA ECO, HAJFA ECO), kinkietów (MODENA ECO, FLORYDA ECO) oraz drewnianych lampek nocnych (SABA ECO).
4 notes · View notes
romancieplinski · 6 years
Text
Czy piękno może stanowić istotę wyrazu sztuki współczesnej?*
W czasach, kiedy dość powszechnie stosuje się publicystyczne, brutalne a nawet opresyjne wobec odbiorców formy wypowiedzi artystycznych (przykładem niech będzie choćby instalacja z klocków lego - obóz koncentracyjny, wraz z wieżami wartowniczymi i strażnikami) postulat piękna jako "istoty wyrazu" sztuki może u wielu krytyków i artystów uchodzić za anachronizm a nawet swoiste bluźnierstwo. Sztuka współczesne, a przynajmniej pewne jej nurty, stała się - moim zdaniem - jak nigdy dotąd nachalnie dydaktyczna, publicystyczna i nadmiernie skoncentrowana na perswazji. Artysta, zwłaszcza ten, który chce uchodzić za nowoczesnego, przypomina niekiedy działacza politycznego czy społecznego, który poprzez swoje wypowiedzi artystyczne chce wpłynąć na świadomość, często społeczną i polityczną a nie estetyczną i filozoficzną jak kiedyś, odbiorcy. Nadmierne zideologizowanie sztuki a zwłaszcza wpływ na nią ideologii lewicowych, liberalnych, w tym feministycznych, postawiło pod znakiem zapytania pojęcie klasycznego piękna, które jest kwestionowane jako "produkt" estetyki świata odchodzącego w przeszłość. Na szczęście - jak mi się zdaje - to tylko epizod. Jak epizodami są wszelkie manieryzmy. Sztuka wraca i będzie wracać zawsze do piękna jako podstawowej kategorii estetycznej. Słońca - z wyjątkiem van Gogha i Turnera - nikt specjalnie nie malował ale wszyscy malowali świat oświetlany słońcem, ba - świat tworzony niejako przez słońce, bo nie byłoby malarstwa (o człowieku nie wspomnę) bez słońca. Piękno, choć zdaje się nieobecne w wielu pracach, podobnie jak słońce jest źródłem i zarazem punktem odniesienia dla wszystkich wypowiedzi artystycznych. Można by prowokacyjnie zapytać, czy ociekająca krwią sztuka Szekspira Makbet jest piękna? Odpowiedź jest oczywiście zbędna. W tym przypadku piękno ma swoje źródło w koncepcji teatru greckiego i w estetyce tragedii, której głównym punktem jest przemiana - katharsis. Oczyszczenie. Doświadczenie piękna działa podobnie, także oczyszcza. Problem Piękna jest jednak głebszy, a po dokonaniu nawet pobieżnej jego analizy okazuje się - być dialektycznym i paradoksalnym. By mogło istnieć takie pojęcie estetyczne jak piękno, podobnie jak w etyce dobro czy w filozofii - mądrość, istnieć muszą ich antytezy. Antytezą piękna zawsze była brzydota. Dopóki brzydocie przeciwstawiano piękno wszystko było - jakbyśmy kolokwialnie powiedzieli - na swoim miejscu. Jeśli Bosch czy Bruegel malowali brzydotę, potworności, pospolitość a nawet trywialne i wstydliwe rzeczy robili to odwołując się właśnie do owej antytezy, którą każdy ówczesny im odbiorca miał w świadomości. Odbiorca patrząc na obrzydliwości, namalowane jednak w genailny sposób, odnosił to cały czas do estetyki piękna, paradoksalnie i dialektycznie. Wiedział bowiem, że to na co patrzy, ma swój idealny, piękny odpowiednik, prawdziwy idealny wzorzec. Zdarzali się jednak czasem prowokatorzy, którzy próbowali tworzyć innego rodzaju antytezę, odnosząc kategorię piękna nie do pojęcia z zakresu estetyki ale choćby trywialnych form użytkowych. Zakłócali w ten sposób niepisane porozumienie z odbiorcą, burzyli ład estetyczny. Przykładem tego jest słynny sedes Duchampa. Duchamp dokonał nie tylko rewolucji w świecie środków wyrazów artystycznych ale przede wszystkim w dziedzinie estetyki, teorii estetyki. Włączył do estetyki obiekty z innej rzeczywistości. Narobił sporo bałaganu. Sprawił, że sztuka stała się jak nigdy dotąd względna a pojęcie piękna stało się tym bardziej względne. Jak nigdy dotąd. Dialektyka piękna i brzydoty polega na tym, że nie może istnieć jedno bez drugiego. Paradoks piękna natomiast polega na tym, że obecnie brzydota, trywialny temat lub gotowy przedmiot ujęte w artystyczny sposób mogą funkcjonować jako wypowiedzi artystyczne, które z tej racji będziemy konfrontować z istniejącym w naszej świadomości pojęciem piękna. Nie ma sztuki bez kategorii piękna, nawet jeśli w przedmiocie będącym wypowiedzią artystyczną piękna trudno się dopatrzeć. Idąc dalej tym tropem można by powiedzieć, że nie byłoby awangardy bez pojęcia piękna. Bunt przeciwko klasycznej estetyce jest bowiem buntem na swój sposób dziecinnym w takim sensie jak dziecko w wieku przedszkolnym buntuje się przeciwko swoim rodzicom. Ostateczny sukces takiego "buntownika" skończyć by się musiał jego samounicestwieniem lub przynajmniej... odmrożeniem uszu. Bez kategorii piękna - niczym świecącego poza linią horyzontu słońca - awangarda choćby w swojej skrajnej postaci nie miałaby sensu. Na pytanie dotyczące tego, czy "piękno może stanowić istotę sztuki współczesnej" odpowiem tak - Piękno, mimo, że czasem zdaje się być nieobecne w wypowiedziach artystycznych - jest ich punktem odniesienia. Zauważmy jednak, abstrahując od naszych obaw co do kondycji piękna w sztuce współczesnej, że także w średniowieczu a nawet wcześniej artyście nierzadko toczyli swoistą "grę z pojęciem piękna". W średniowieczu w sztuce jakże często obecne były kategorie z zakresu etyki i teologii. Zło obecne z obrazach czy rzeźbach piękne być po prostu nie mogło. W epoce baroku artyści poszli jeszcze dalej - dokonywali deformacji, a więc świadomie naruszali zasady realizmu, by wywołać efekt psychologiczny, nie tylko - estetyczny. Podobnie w epoce romantyzmu. Rewolucyjny był jednak koniec wieku XIX-ego. Impresjonizm całkowicie zakwestionował dotychczasową teorię widzenia opartą na wiedzy o istniejących przedmiotach i światłocieniu. Wyparła ją teoria światła fizycznego i teoria fizycznych kolorów będących funkcją światła odbitego od rzeczy i odbieranego zmysłowo, wrażeniowo. Nawet van Gogh, w okresie holenderskim, uważał impresjonizm za "rodzaj artystycznej degeneracji", ten nurt w malarstwie - jak twierdził wówczas - obrażał poczucie estetycznej przyzwoitości. Po prostu - gorszył. Współcześni artyści, choćby Anselm Kiefer, nierzadko posługują się deformacją, techniką collage'u, dokonują destrukcji malatury, płótna, dziurawiąc je, nakładając na nie obce przedmioty, używają materiałów z recyklingu... Czy to jest piękne? Leon Tarasewicz zamiast przedstawić w galerii swoje obrazy - pomalował galerię tworząc z niej swoistą powierzchnię/przestrzeń wypowiedzi artystycznej. Czy to jest piękne? Czy piękne są prace Piotra C. Kowalskiego namalowane butami przechodniów na poznańskiej ulicy albo leśnymi owocami? Jeśli wypowiedź artystyczna wywołuje u odbiorcy coś w rodzaju olśnienia, zdziwienia, które inspiruje, które nie kończy się tylko na zaskoczeniu, szoku, to - można by rzec - stwarza wrażenie doświadczenia czegoś w rodzaju "piękna zastępczego". Dziś takim zastępczym pięknem w epoce multimediów i miliona informacji na minutę -  może być paradoksalnie nie przykładowy duchampowski sedes lecz - piękno klasyczne, bliskie dawnym kanonom. We współczesnym świecie, pełnym przedmiotów jednorazowych, tandetnych, technologicznych i seryjnych, każda szczera wypowiedź artystyczna, która nie wchodzi w polemikę z estetyką, nie rości sobie pretensji do pouczania czy ostrzegania, nie walczy z religią czy paternalizmem, która nie dręczy nieszczęsnych ofiar holokaustu, nie propaguje homoseksualizmu, która po prostu daje publiczności pole wolności i pokazuje piękno świata, ludzi czy nawet kultury może uchodzić za " tradycyjną awangardę", za powiew świeżości. Niczym kiedyś transawangarda. Roman Ciepliński
* Pytanie zadane członkom ZPAP, czerwiec 2018
2 notes · View notes
paaadrona · 4 years
Text
Co się stanie z May ?
Niewyobrażalny ból rozchodził się po ciele Sary. Czuła go w opuszkach palców, połączeniu stawów, na każdym skrawku skóry i pod nią. Dobiegał zewsząd i tam też zmierzał. Impuls wykręcał jej ciało i mamił umysł. Ogarniała ją na zmianę głęboka ciemność, oraz palący blask. Świat kręcił się wokół niej, nie zwalniając, nawet gdy błagała u skraju sił. 
Trudno określić ile to trwało. Może chwile, może dwie, może całą wieczność. Ani na moment nie ustępowało, chodź w przypływie każdej następnej, nieprzewidzianej fali tortury, traciła rozum i zatracała się w nicość. Nie chciała z tym walczyć, pragnęła tylko przestać czuć. Cokolwiek by to było, gotowa była ponieść największą cenę spokoju. 
Przygotowywała się właśnie na kolejny przypływ agonii, kiedy nagle wszystko ustąpiło. Ogarnął ją spokój. 
Nie wiedziała dokąd zmierza, poczuła ciepło i opanowanie, była gotowa na wszystko. Wystarczyło tylko otworzyć oczy i stawić czoła temu co czeka po drugiej stronie. 
***
Świadomość wracała. Dało się słychać przytłumione dźwięki nie mające sensu. 
Ktoś rozmawiał w oddali, znajomy głos był ciężki do rozpoznania, skupianie się na nim nie przynosiło efektów, wręcz przeciwnie, wprowadzało drażniące poczucie bezradności. Brzdęk szkła. Metalowe echo. Stłumiony krok. I te cholerne pikanie. 
Co to do licha było? I czemu tak raniło uszy?
Pamięć odmawiała posłuszeństwa. Im bardziej Sara chciała cofnąć się do ostatniego zapisu, tym większy opór pojawiał się w odwecie.
Co cię do cholery stało? 
Ciało nie chciało współpracować, ale to nie było dla niej przeszkodą, już nie raz zaciskała zęby by osiągnąć to nad czym tak ciężko pracowała. Kto inny miałby temu sprostać jak nie ona. 
Odnajdywała po kolei mięśnie w swoim ciele, aż znalazła ten właściwy. 
Światło zaczęło przedzierać się przez wąskie szparki w powiekach wprowadzając zamęt w jej umyśle. Mózg podsuwał jej wizje niedzielnego wieczoru, co było sprzeczne z intensywnością światła które teraz docierało do otwierających się szerzej oczu. Bez konkretnych kolorów i kształtów, próbowała odnaleźć się w sytuacji. Szukała kolejnego mięśnia. tym razem miała być to ręka która miała pomóc w dozowaniu światła wpadającego do otwartego lecz przymrużonego oka. 
Jej ruch wywołał poruszenie wokół niej. Znajomy głos zagłuszył uporczywe pikanie przynosząc chwilową ulgę. Rozpoznawała więcej kształtów, więcej kolorów. Serce zaczęło jej bić mocniej gdy poczuła na swoim przedramieniu szorstką dłoń ocierającą się o jej obolałą skórę. Jej ciężar sprowadził ją na ziemię
- Dominik? - Ochrypnięty głos cicho rozszedł się echem w nieznanej przestrzeni, a ją przeraził ton głosu który wydobył się z jej suchego gardła. 
- Hej mała, witaj z powrotem. 
W jego wypowiedzi słychać było kamień spadający z serca który ciążył mu przez ostatnie godziny. On też lekko zachrypł, chodź nie było spowodowane to zmęczeniem, lecz długimi godzinami milczenia.
- Jak się czujesz? - cichy męski głos pieścił jej uszy.
- A jak źle to wygląda? 
Wiedziała że nie zadałby tego pytania gdyby wszystko było w porządku. Coś było na rzeczy i za wszelką cenę musiała się dowiedzieć o co chodzi.
- Pytanie tylko czy chcesz wiedzieć?
To nie mogło zwiastować dobrej nowiny. Zamknęła oczy i nerwowo zaczęła przeszukiwać swoją pamięć. 
- Co się k***a stało?
Ostatnie co przychodziło jej na myśl to wieczór spędzony w stajni. Pojechała tam z ciocią, która w końcu przystała na jej błagania i pozwoliła się sfotografować podczas treningu. Jej kara klacz wyglądała wspaniale, miała zaledwie 6 lat, ale światowej sławy konie mogły pozazdrościć jej talentu i wdzięku. W żadnym chodzie nie dała od siebie oderwać wzroku, ten kto raz ją zobaczył, nie mógł nacieszyć oka do końca. 
Ciocia Sary miała rękę do koni. Przez długie lata była czołową zawodniczką ujeżdżenia. Dawała popisy na arenie międzynarodowej reprezentując kraj na paru Olimpiadach, chodź ostatnimi czasy zaszyła się na emeryturze zajmując się May. Nie raz zdarzały się słabsze dni, gdy nie mogły znaleźć wspólnej nici porozumienia, jak każda matka z córką, lecz koniec końców były dla siebie całym światem. 
Anna nie miała dzieci, nigdy nie mogła, więc nawet się nie starała. Oddała się swojej pasji i przelewała matczyną miłość na konie, a gdy tych było mało, zawsze miała siostrzenicę.
- Sara? Jesteś tam? 
    Z zadumy wyciągnął ją głos chłopaka. Otworzyła oczy przypominając sobie o czym właśnie rozmawiali, gdy ujrzała przed sobą twarz matki. Miała zapuchnięte czerwone oczy, było jasne że płakała. 
     Sara zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znajdowała. Było jasne. Ciasny pokój pomalowany został w kolorze bladej zieleni, dzięki której wydawał się większy. Przed duże okno wpadały promienie styczniowego słońca, które tak bardzo drażniły jej oczy. Wszystko było czyste i poukładane. Obok niej stała metalowa biała szafka, a ona sama leżała na szerokim łóżku. Zlokalizowała nawet źródło pikania. Stojąca obok niej maszyna wydawała z siebie regularny tępy dźwięk. 
    Wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Element za elementem. Sara zaczęła szybciej oddychać, a wraz z jej oddechem przyśpieszył dźwięk który gonił ją i zapędzał w sidła.
- Gdzie jest ciocia? - zapytała niepewnie - Gdzie jest ciocia?! - Następne pytanie przybrało ostrzejszy ton. Nikt nie miał odwagi odpowiedzieć jej na to pytanie. 
- Sara… - zaczęła matka, lecz głos uwiązł jej w gardle, a oczy zaczęły się szklić na nowo. 
- Gdzie jest ciocia Anna?! - zapytała jeszcze raz, tym razem już prawie krzycząc.
Dźwięk monitora nie pomagał w utrzymaniu matce emocji. Wstała z łóżka, na które wcześniej przysiadła by odzyskać trochę siły, i  poderwała się jak poparzona wychodząc z jasnego pomieszczenia z twarzą ukrytą w dłoniach. Gdy tylko przekroczyła próg zachłysnęła się powietrzem i krzyk wydarł się z jej piersi. Nie było sensu dłużej udawać opanowanej.
- Tak mi przykro. - Dominik położył jej dłoń na ramieniu - Gdy wracałyście ze stajni miałyście z ciocią wypadek. Twoja ciocia nie żyje.
Powietrze zrobiło się gęste. Sara łapczywie wciągała powietrze do płuc, lecz ono zdawało się tam nie docierać.
- Nie. - Jej wzrok błąkał się po ścianach pokoju w którym się znajdowała - Nie. - zaczęła kręcić głową, czekając że ktoś powie że to chory żart. - NIE !! - próbowała oszukać prawdę. 
Oczy zaszły jej łzami, piekły nieznośnie, gdy chowała twarz w dłoniach. W myślach powtarzała tylko to jedno słowo, gdy czuła że znowu osuwała się w nicość. Tym razem błagała by tam zostać. Tam wszystko się kończyło. a tego teraz chciała najbardziej.
0 notes
dekoratorek-blog · 4 years
Text
Nowoczesne świeczniki
Chociaż że współcześnie świecznik mogą wydawać się mało istotnym elementem wyposażenia wnętrza to posiadają one długą historię. Niegdyś sprzęt ten stanowił główne źródło światła w mieszkaniu. Współcześnie jednak, wraz z rozwojem elektryczności, świeczniki zaczęły pełnić jedynie rolę dekoracyjne.
Tumblr media
Rodzaje świeczników
Ze względu na swoją długą historię oraz sposób wykorzystania na przestrzeni wieków powstało co najmniej kilka rodzajów świeczników. Jako przykład może posłużyć lichwiarz, pojedynczy świecznik, w którym ustawiana jest jedynie jedna świeca. 
Ze względu na niewielką ilość światła, jaką mogą one dostarczyć lichwiarze już w przeszłości były uważane jedynie za element dekoracyjny. Innym przykładem świecznika, który jest znany większości osób jest kinkiet, który wystąpić może zarówno w postaci jedno jak wieloramiennego świecznika zamontowanego na ścianie. 
Oczywiście pozostałe rodzaje dawnych świeczników to między innymi żyrandol czy też kandelabr. Warto również zwrócić uwagę, że część spośród wyżej wymienionych świeczników może występować w formie współczesnej. 
Decydując się na świeczniki nowoczesne możemy doskonale połączyć wyjątkowe walory dekoracyjne świeczników z nowoczesnymi elementami wyposażenia wnętrza.
Bliższe informacje na tej stronie
0 notes
gvgmgv · 7 years
Text
Świeża trawa niczym satynowa pościel Otula lekko jak całun posłanie Lada moment zabierze go Gabriel W ostatnią podróż miedzy ziemia a rajem Dziurowe ciało toczy krople za kroplą Lepki strumień na zawsze opuszcza źródło Dusza wysuwa się pozostawiają kokon A była w tym ciele zaledwie chwilę krótką W dole wehikuł zepsute na dobre A nad nią miłość jedyna jaka zaznał Nie ożywią go słone żalu krople Choć tak donośne rozmiary jej błagań Spokojnie, już dobrze wędrowcze Dzisiaj odpoczniesz porzucisz ten bałagan Zacierają się uczucia i bodźce Rozmywają emocje, astralny błogostan Niefizycznie stan niczym próżnia Braki struktury wymiaru i kształtu Czysta energii do domu wyrusza On leży tak daleko, tam w rejonie zaświatów Wreszcie mu lekko nich i ziemia taką będzie Płynie przez tunel do najczystszego światła Boski autopilot wolno go wiedzie Do lepszego, idealnego świata Gdy tak dryfował w kierunku emanacji Przez tylną szybę oglądał swe życia Doświadczenia poprzednich inkarnacji Doszły do głosu kompletując przeżycia Nic do ukrycia, myśli jasne klarowne Jedno wszystkim, a wszystko jednym Nic już nie jest naprawdę złe i dobre Pora by wrócić, zasilić kolejną sondę Mieczem wojował więc sięgnął i jego miecz Wyniosłe ego chciało więcej i więcej mieć Dopiero śmierć, jak przyjaciel, szczera do bólu Wysoko lec, mój upadły królu szczurów Pozostaw strach na tym padole marnym Czekaja białe szaty po całym życiu czarnym Na wszytki rany Bóg przyłoży opatrunek Usłyszą twoje krzyki, odrzucałeś ratunek nie gorzki trunek, nakarmi cię ambrozja Anielski pył nie porani więcej nozdrza Życia iluzja nie oszuka cię więcej Właśnie zaczynasz żyć, choć stoi twe serce Wieczne polany, na nich zawsze promienie Już grają harfy, czekają przyjaciele Jeszcze chwila i dopełni się istnienie Żegnaj Krime widziałem w tobie siebie
3 notes · View notes
mary-by-death · 3 years
Text
5m - Rozdział XI
Sherlock już od dłuższego czasu zastanawiał się nad wszystkimi wyciągniętymi informacjami. Brama Podziałów. Artefakty. Dziwne zachowania Wooda. Wampir jako Nowy. A to wszystko tyczyło się sprawy zaświatów. W głowie młodego detektywa powstało jedno pytanie: Po co Krumowi wampir? Krukon domyślał się, że ludzie są dla Wiktora istotni ze względu na poszukiwania artefaktów. Ale wampir?
Razem z Johnem przez pół nocy siedzieli nieprzytomnie w dormitorium. Watson sporządzał listy dla reszty debilnej siatki spiskowej jaką kazała im stworzyć Granger, a on wytrwale myślał. W pewnym momencie był nawet delikatnie podenerwowany, bo żadne logiczne rozwiązanie nie nasuwało mu się na myśl. Doszedł w końcu do wniosku, że Krum musi chcieć pozbyć się białej magii, która sprzeciwiła mu się podczas opętania. A młody wampir, narwany i wiecznie głodny był najlepszy do takiej roboty. Dlatego Sherlock musi odnaleźć źródło dobrej magii pierwszy.
Chłopak postanowił zabrać się za to natychmiast. Uznał, że wszystko inne może poczekać. Skoro wrogowi bardzo zależy na pozbyciu się tej konkretnej osoby, to znaczy że jest ona w stanie go pokonać. Kiedy Watson był na lekcjach Sherlock poszedł na wagary. Cieszył się, że nie mają razem z Johnem zajęć, bo prawdopodobnie szybko by dostał od starszego reprymendę.
Na wstępie przejrzał wszystkie karty osobowościowe i najciekawsze trzy trzymał w rękach. Jedną niestety musiał odrzucić. Profesor Granger pomimo umiejętności nie mogła być Źródłem (tak Sherlock nazwał poszukiwaną osobę). Gdyby nim była na pewno by ich uświadomiła. No i nie potrzebowałaby czasu na zrozumienie co się właściwie stało, kiedy opętana dziewczynka nagle ją puściła. Drugą kartką była Estella Rookwood, córka Luny Lovengood i Augustusa Rookwooda. Dziewczyna odziedziczyła po matce bujanie w chmurach, co w pewien sposób wykluczało ją z grona podejrzanych, ale mimo to Holmes postanowił ją dokładniej sprawdzić. Trzecią osobą była oczywiście Miriam Wood. Dziewczyna nadzwyczaj dobra, pomocna i bystra. Pomimo, że była pierwszoklasistką potrafiła czytać z uczuć swoich kolegów jak z zapisanej kartki. Doradzała, ale nigdy nie dawała łamać prawa czy krzywdzić innych. Nie ma informacji na temat matki dziewczyny, a to bardzo utrudnia sprawę. Detektyw musiałby w jakiś sposób wyciągnąć wszystkie informacje od samego profesora Olivera Wooda, albo profesor McGonagall, co jest wręcz niemożliwe. Oboje bardzo strzegli wszystkiego co było związane z Miriam nie wiedzieć dlaczego.
Kolejnym etapem jego poszukiwań było sprawdzenie ścieżek, którymi każda z dziewczyn podąża zazwyczaj. Przeanalizował miejsca i powyciągał wnioski. Z Estellą nie było tak trudno, często poruszała się po zamku w różnych kierunkach. Nigdy nie były one jednak schematyczne, zawsze szła tam gdzie poniosą ją nogi. Gorzej jednak poszło chłopakowi z Miriam. Dziewczyna miała konkretne schematy: Dormitorium (nie pytajcie jak tam wszedł), najprostsza droga do Wielkiej Sali, normalne, typowe drogi do klas, łazienka i Skrzydło Szpitalne. W żadnym z tych miejsc nie było ani śladu po czymś nietypowym, jednak trzeba zaznaczyć, że Skrzydło Szpitalne było dla niego nieosiągalne. Pani Pomfrey przyłapała go na szwędaniu się po szkole podczas lekcji i natychmiast wygoniła na lekcje. Jak na złość musiała go zaprowadzić, a tam spotkał się z karcącym spojrzeniem Wooda. Oczywiście Holmes wylizał się od pytań "dlaczego wagaruje" pod pretekstem "Przecież to proste!" i przetransmutowaniem palca innego krukona w mackę ośmiornicy. Profesor przestał się dopytywać, pokręcił zrezygnowany głową i kazał mu usiąść w ławce. Sherlock pozostając na trybie czuwania wyłączył się natychmiast z lekcji i wciąż błądził po swoich myślach dochodząc do wniosku, że Granger miała jednak rację, Miriam jest bardzo podejrzana.
Po lekcji Holmes nie zamierzał iść na następną. Ale zanim zniknął za zbroją przy Skrzydle Szpitalnym, by tam poczekać aż będzie mógł się zakraść do wyżej wymienionego pomieszczenia złapał go najlepszy przyjaciel.
- Sherlock, co ty wyprawiasz? Nie możesz od tak opuszczać lekcji. - Skarcił go John po cichu, na co młodszy detektyw westchnął.
- Muszę się dostać do Skrzydła Szpitalnego. - Wymamrotał zakładając ręce na piersiach.
- Zapomniałeś że jestem praktykantem u pani Pomfrey? Po lekcjach to załatwimy. - Sherlock wielce niezadowolony dał się pociągnąć za rękaw do korytarza koło sali Obrony Przed Czarną Magią. - Po co w ogóle chcesz tam iść?
- Poszukać czegoś o Miriam. Swoją drogą załatwi mi listę najczęściej zużywanych eliksirów podczas jej pobytu w Skrzydle. - Odparł jakby było to coś normalnego.
- Powinieneś dać sobie z nią spokój, ale załatwię listę. Rozdzieliłem już zadania. Naszym jest Truel i nim powinieneś zawracać sobie głowę. - Odparł zniesmaczonym Watson.
- Valium może poczekać. Wpadłem na pewien trop i nim się zajmę. A ty przypadkiem nie masz Eliksirów za jakieś dwie minuty? - Sherlock skorzystał z okazji, że Watson ogląda się za siebie i rzucił okiem na zakręt z którego zawsze przychodzi profesor Parkinson. Wciąż jej nie było.
- Mam dlatego idę. Do później. - Watson machnął mu ręką i szybko zniknął za następnym zakrętem.
Holmes rzucił jeszcze jedno spojrzenie za siebie i nie widząc wciąż pani profesor szybkim krokiem przebył dzielącą go od skrętu drogę. Kiedy już minął ten sam róg, za którym zniknął John miał pewność, że uda mu się dalej analizować swój trop.
- Ominiesz dzisiaj chociażby jedną lekcję, a nie załatwię ci tej listy Sherlock. - Usłyszał z oddali karcący głos Watsona. Skrzywił się poirytowany, wsadził ręce do kieszeni spodni i odwrócił się na pięcie. Fuknął niezadowolony na stojącego z założonymi rękami po drugiej stronie skrzyżowania przyjaciela i bez słowa powrócił pod salę OPCM, gdzie profesor Parkinson wpuszczała już uczniów. Zrezygnowany musiał więc wejść do klasy na nudną lekcję z nudnym tematem, który miał w małym paluszku już od paru dobrych miesięcy.
****
Sytuacja była bardzo nieciekawa. Zdawał sobie z tego sprawę i naprawdę trudno było mu cokolwiek wymyślić, by coś zaradzić. Pozostało mu jedynie posłuchać profesor Granger i rzeczywiście po prostu zaprzyjaźnić się ze swoim bratem. Nie mieli nigdy zbyt dobrych relacji co było utrudnieniem. Nie mógł tak po prostu zacząć spędzać z nim czasu. Musiał znaleźć najodpowiedniejszą chwilę inaczej cały plan Granger mógłby trafić szlag. Na obiedzie obserwował swojego brata bardzo uważnie. Choć z początku nie mógł uwierzyć, że Albus mógł mieć takie myśli, to w końcu zrozumiał dlaczego tak a nie inaczej się zachował. Zauważył, że Albus siedzi na uboczu co chwila spoglądając dziwnie na Scorpiusa, który natomiast patrzył na niego jakby z... litością? Nie była to niechęć, ale też nie aprobata. Brat Jamesa nie jadł też za dużo. Raczej bardziej dłubał w swoim talerzu. James zaczął się coraz bardziej o niego martwić.
Po ostatnich zajęciach postanowił przejść się po błoniach. Na dworze nie było już tak ciepło, więc owinął się szczelnie szatą i mocno opatulił gryfońskim szalikiem. Na drzewach nie widział już liści, a trawa przyjęła nieprzyjemnie zgniło-zielony kolor. Spojrzał na chatkę Hagrida z której okien paliły się światła. Postanowił, że zajrzy do niego – prawdopodobnie mężczyzna siedzi sam i wciąż opłakuje śmierć Harrego. Minął zaledwie tydzień od śmierci ojca Jamesa. Ten jednak wiedział, że nie może sobie dłużej pozwalać na żałobę, dlatego uznał, że dobrym pomysłem będzie wesprzeć też półolbrzyma.
Zaczął schodzić po wydeptanej ścieżce, a potem po kamiennych schodkach do lokum gajowego. Nie doszedł jednak do niego. Stanął nagle, kiedy zorientował się, że po jego lewej stronie w oddali znajduje się jeszcze jeden zbłąkany uczeń, który ewidentnie lubił zimną pogodę. Spojrzał w kierunku ślizgona siedzącego na skarpie i bawiącego się kamieniem. Od razu poznał swojego brata. Po chwili wahania uznał, że to najlepszy moment na pierwszą rozmowę. Szybko pozbierał się w sobie i odepchnął wszystkie wątpliwości. Kroczył powoli, choć pewnie w kierunku smutnego i rozmyślającego nad czymś Albusa. Kiedy zbliżył się do niego na pięć metrów młodszy w końcu zorientował się, że nie jest sam. Spojrzał na Jamesa i natychmiast zmrużył oczy. Był uprzedzony do starszego brata, co podświadomie odpychało Jamesa. Jednak nabrał tylko powietrza i uśmiechnął się do ślizgona.
- Cześć młody, można się dosiąść? - Spytał radośnie szczelniej zakrywając się szatą.
- Czego chcesz? - Odpowiedział rozeźlony i podejrzliwy.
- Chce porozmawiać ze swoim bratem, to takie dziwne? - Odparł beztrosko.
- Jakoś nigdy wcześniej się do tego nie rwałeś. - Albus wstał szybko i zacisnął pięść na trzymanym kamieniu, a James poczuł strach.
- Wiem i przepraszam. Nie myślałem wtedy za dużo o tym.
- Więc co się stało, że nagle chcesz ze mną rozmawiać?! - Warknął oskarżycielsko.
- Nasz ojciec nie żyje, to się stało Albus. - James postanowił postawić na poważną kartę. Po nagłym przygarbieniu zrozumiał, że dobrze zrobił. - Wiem, że nigdy się nie dogadywaliśmy. Ale teraz po śmierci taty... Uważam, że powinniśmy zakopać topór wojenny i zacząć współpracować. Matka została sama, a my nie powinniśmy dolewać oliwy do ognia. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem, ale to nie takie proste! - Młodszy zaczął się unosić. - Tyle lat mnie ignorowałeś, obrażałeś i dokuczałeś mi! Ojciec zawsze wolał ciebie! Wszyscy zawsze woleli ciebie! - Zaczął wręcz krzyczeć i podszedł szybko do Jamesa. - Wszyscy uważali mnie za kretyna! Dla każdego zawsze byłem tym gorszym! - Albus uniósł pięści i zaczął bić Jamesa po klatce piersiowej. Gryfon nie wiedział co ma zrobić w przypadku takiego ataku, więc stał i pozwalał się bić, póki jego brat nie zaczął histerycznie płakać i bić coraz mocniej. Złapał w końcu młodszego za dłonie i wstrzymał ataki pomimo prób wyrwania się.
- Dość, Albus. - Młodszemu drżała warga, brwi miał ściągnięte a policzki mokre od łez. - Trudno mi jest postawić się w twojej sytuacji, ja zawsze byłem po przeciwnej stronie. Ale daj mi szanse to wszystko zmienić. Proszę cię bracie, daj mi naprawić błędy. Jeszcze nie jest za późno, proszę. - James patrzył na brata błagalnie z wielką nadzieją, że skruszy ten mur powstały wokół jego serca.
- Boję się James. Boję się, że kłamiesz. Nie wierzę ci. - Albus kręcił uparcie głową i znowu spróbował się wyrwać z uścisku.
- Nie kłamię. Daj mi to udowodnić. - Przyciągnął Albusa do siebie zanim ten znów spróbował się wyrwać i przytulił go mocno. - Więcej nie zawiodę.
Starszy z Potterów rzeczywiście nie kłamał. A przynajmniej nie w pełni. Widząc płacz brata czuł, że coś w nim pęka. Zrozumiał jak bardzo krzywdził młodszego, że był jednym z powodów jego złych decyzji. Poczuł nagły przypływ bólu, który musiał w sobie stłumić. Musi być silny, musi wytrwać. Musi być oparciem dla przyjaciół, dla matki, dla małej Lily. Musi być skałą dla swojego brata.
****
Ciemna, nieprzenikniona noc. Zazwyczaj oczy nie są przystosowane do ciemności choć ludzie myślą, że kiedy spojrzenie przywyknie, to mogą w niej dostrzec wszystko. Nie, to tak nie działa. Tedd Lupin uwielbiał noc. Te parę godzin oblane ciemnością zapewniało mu odseparowanie od wszystkiego i wszystkich. Nawet obrazy nie mogły go ujrzeć. Ukrywał w niej przed ludzkim wzrokiem siebie samego. Noc dawała mu jeszcze jedną możliwość. Z jednej strony go kryła, z drugiej dostarczała mu wiele cennych informacji i doświadczeń. Jako wilkołak Tedd mógł normalnie widzieć w nocy – jak za dnia. Dlatego często przemierzał Hogwarckie korytarze nie musząc martwić się o nieproszone spojrzenia. Podobnie było z jego przyjacielem – chyba jedynym jakiego posiadał w tej szkole – ślizgonem, Samem Crumpem, potomkiem Silasa Crumpa. Często, kiedy Tedd przemierzał korytarze spotykali się z Samem. Gryfon unikał jednak trzech wampirów. Ich również często widywał podczas nocnego życia. Wolał jednak uważać, nie ufał tym stworzeniom. Byli narwani i bezwzględni. Lubili podczas nocy wypijać krew ukradzioną wcześniej z jakiś mugolskich banków krwi. Często też straszyli niektórych uczniów wchodząc do swoich dormitoriów i wydając dziwne dźwięki nad ich śpiącymi ciałami. Oprócz ich dziwnych zabaw młody Lupin nie zauważył w nich większego zagrożenia. Nie uciekali zbytnio z zamku, czasem jak dopadał ich głód. Ale wtedy rzucali się prymitywnie na jakieś zwierzęta w Zakazanym Lesie. Jedynym podejrzanym był Truel Valium, który od parunastu tygodni coraz mniej czasu spędzał z pozostałą dwójką. Odłączał się od nich i sam gdzieś wychodził. Jego ucieczki były coraz częstrze, a Tedd zauważył, że często kręcił się koło wieży gryffindoru i skrzydła szpitalnego.
Jedynie Tedd nie miał wątpliwości co do animagów. Dwójka z tych niezarejestrowanych również lubiła robić sobie nocne spacery, ale raczej rzadko im się to zdarzało i wyłącznie wtedy kiedy czegoś potrzebowali od nauczycieli, czy innych uczniów, a prośbą tego nie uzyskali. Ze swoich umiejętności korzystali bardziej jako ułatwienia do zdania z klasy do klasy, czy podglądania schadzek innych uczniów. Tedd uważał, że nie są w żadnym stopniu zagrożeniem.
Po spotkaniu Zakonu, parę następnych nocy Tedd spędził na przyglądaniu się Valiumowi. Dostał listę podejrzanych uczniów oraz innych ludzi spoza Hogwartu o bycie Nowymi Najwierniejszymi. Dlatego też, kiedy Valium po rozmowie z uczniem, jak dobrze Tedd pamiętał, podejrzanym o spisek również cierpiącym na bezsenność szybko wdrapał się na wieże astronomiczną poszedł za nim. Truel rozejrzał się parę razy na szczęście nie dostrzegając Lupina i skoczył z wieży, by po chwili poszybować w stronę Zakazanego Lasu. Tedd przyjrzał mu się uważnie mając nadzieję, że zniknie gdzieś w lesie, jednak tak się nie stało. Wampir skręcił tuż przy skraju lasu i leciał, aż zniknął za wzgórzem. Młody wilkołak stoczył szybki spór w swojej g��owie, po czym podjął ryzykowną decyzję. Zbiegł z wieży i pognał w stronę drzwi wejściowych. Przez swój pęd ledwo ominął dyżurującą profesor Sprout. Ta zapaliła różdżkę, by sprawdzić czy ktoś przypadkiem nie znajduje się koło niej. Rzuciła jeszcze zdejmujące działanie kameleona, ale nikogo nie było. Nic dziwnego, Tedd był już koło drzwi wejściowych i czekał tylko, aż profesorka zniknie. Kiedy uznał, że nie powinna już go usłyszeć otworzył wrota, wyszedł i zamknął je po czym puścił się pędem w stronę wzgórza z sowiarnią, tam gdzie zniknął Truel Valium. Był o wiele szybszy od zwykłego człowieka pomimo, że nie był w swojej wilkołaczej postaci. Dlatego zamiast w pół godziny znalazł się w pięć minut na wzgórzu. Spojrzał w dół, ale wciąż nie widział wampira. Zamiast tego ujrzał mały, rozrzedzony lasek, jakby końcówkę Zakazanego Lasu. Postanowił tam pójść pchany intuicją. Szybko zbiegł ze wzgórza i stanął przy pierwszym drzewie. Był już za barierą chroniącą Hogwart. Poczuł nieprzyjemne mrowienie kiedy z niej wyszedł. Rozejrzał się i ujrzał ślady stóp w zmokłej ziemi. Schylił się i parenaście centymetrów przed śladem pociągnął nosem. Zgadza się, zapach Truela. Jako, że Tedd był ostrożny rozejrzał się jeszcze wokół śladów i wybrał najbardziej suchą część ziemi. Przeszedł parę metrów i spojrzał za siebie. Nie pozostawił żadnych oznak swojej obecności. Szybko więc kroczył za śladami niknącymi w pewnym momencie w krzakach. Przykucnął i zbliżył się powoli do krańca krzaków, przy których stało szerokie drzewo. Zakryty przez naturę, ale zaciekawiony urywkami w końcu zasłyszanej rozmowy wyjrzał zza drzewa i krzaków. Czujny nos i wzrok i tym razem go nie zawiodły. Truel rozmawiał właśnie bardzo zadowolony z człowiekiem, którego nazwisko widniało na liście dostarczonej przez Watsona. Tedd nie słyszał jednak treści, więc wypatrzył szybko najbliższe krzaki i najciszej jak mógł zakradł się tam.
- Będziemy mieli małą w garści. - Zaśmiał się cicho członek Nowych.
- Mam ją zabić? - Spytał ewidentnie podekscytowany Valium.
- Tak, dostaniesz dziewczynę w swoje ręce, ale jeszcze nie teraz. Krum na razie potrzebuje jej żywej.
- Do czego? Przecież tylko mu przeszkadzała. - Skrzywił się wampir poprawiając swoje długie, czarne włosy.
- Tym się już nie interesuj, pijawko. - Zarechotał starszy rozmówca.
- Nie pozwalaj sobie Macnair. To, że służyłeś Czarnemu Panu nie znaczy, że nie mogę zabić cię w tym momencie. - Wysyczał rozdrażniony uczeń.
- Uspokój się mały. Dobra, powiem ci, ale nawet nie próbuj się wygadać. Dziewczyna jest kimś ważnym dla któregoś z wrogów Kruma, którego cholernie nie znosi.
- Dla kogo? Będzie przynętą? - Chłopak znów się ożywił.
- Daj mi skończyć kretynie. Nie wiem dla kogo, ale tak, będzie czymś jak przynęta.
- Świetnie! To co teraz mam zrobić? - Chłopak zaczął przeskakiwać z nogi na nogę i suszył swoje wampirze kły. Miał nienaturalnie rozszerzone oczy, co lekko przestraszyło Lupina. Obłąkany?
- Teraz zajmiesz się Granger. Musisz ją odciągnąć jak najdalej od dziewczyny. Najchętniej sam bym zajął się tą suką, ale Krum ma na jej punkcie obsesje.
- Może stać się jej krzywda? - Spytał zleceniobiorca i zaczął wyłamywać sobie palce z podniecenia.
- Tylko taka, której Krum nie pozna. Najlepiej będzie, jak pokażesz jej, by odwaliła się od całej sprawy. Głupia dziwka węszy. - Warknął Walden poirytowany myślą o Hermionie.
- Jasna sprawa! Pobawię się z nią trochę! - Wampir podskoczył parę razy i wzbił się w powietrze. - Dobra, to ja lecę! Na razie Mcnair.
- Tylko nie przesadź, bo będziesz martwy! - Krzyknął na odchodnym były śmierciożerca. Tedd schował się bardziej w cieniu, z którego wyszedł kiedy usłyszał odgłos aportacji. Wybiegł szybko z lasu i przystanął na jego skraju. Po chwili, kiedy Valium zniknął znów za wzgórzem ruszył pędem. Poczekał chwilę na szczycie wzgórza i znów pobiegł w stronę zamku uznając drogę za bezpieczną. Znów cicho przeszedł przez wrota wejściowe, po czym upewniając się, że nikt go nie zauważył pognał w stronę lochów. Stanął lekko zdyszany przed drzwiami gabinetu nauczycielki od eliksirów i zaczął pukać. Za pierwszym razem nie było żadnego odzewu, więc zaczął serie, która była coraz głośniejsza. W końcu drzwi się otwarły i stanęła w nich zaspana pani profesor w bordowym szlafroku. Nie czekał za zaproszenie – przeszedł przez próg lekko ją odpychając i zamknął szybko drzwi. Kobieta przez jego dziwne zachowanie szybko oprzytomniała i patrzyła się na niego zdziwiona.
- Mamy poważny problem, pani profesor.
****
Był kochankiem wielu dziewczyn. Wielu chłopaków było jego kumplami. Nauczyciele go lubili, nawet McGonagall, która nie była ponoć fanką Slytherinu. Każdy mu ufał, zwierzali mu się. Nigdy nie wydał niczyjego sekretu, miał swoje zasady. Często opierały się one po prostu o opinie jaką sobie wyrobił. Dla niego najważniejsze były pozory i to by je utrzymać jak najdłużej i jak najlepiej. Pozory bawidamka, przyjaciela, towarzysza do schlania się jak świnia, wzorowego ucznia, typowego ślizgona. Nie pozwalał, by ktokolwiek ujrzał go jako innego. Zawsze dawał ludziom to, czego pragnęli. Udawał czasem dżentelmena, a czasem prymitywne zwierzę. Nikt nigdy nie narzekał. Okazało się nagle, że ktoś zauważył jego grę. Granger nie była pierwszą, która była świadoma, że ma on swoją planszę i pionki, ale nie zmienia to faktu, że bardzo go zdziwiła. Holmes miał naturalny dar do czytania w ludzkich zachowaniach, więc rozumiał, że go odkrył. Louisa była jego całkowitym przeciwieństwem, więc w końcu sam się przed nią otworzył. Ale Granger? Nawet nie miał z nią kontaktu. Podejrzewał, że to dwójka detektywów dała jej zarys jego osoby. Nie przejmował się jednak tym zbytnio. Miał swoje zadanie, które zamierzał wypełnić jak najlepiej. Chciał pomóc z dwóch powodów. Jednym było utrzymanie pozorów wzorowego ucznia, a drugim właśnie Louisa. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale zależało mu na tej dziewczynie. Skoro więc ona zaangażowała się całym sercem w sprawę z Krumem to i on to zrobi.
Pewnego wieczoru flirtował właśnie z jedną dziewczyną, młodszą od niego w pokoju wspólnym Slytherinu. Rozśmieszał ją, delikatnie dotykał. Można powiedzieć, że badał teren. Dziewczyna była spokrewniona z jednym
Nowym Najwierniejszym, więc mogła co nieco wiedzieć.
- Cześć stary! - Nagle po ramieniu poklepał go znajomy.
- Cześć Deryl. Jestem troszkę zajęty. Stało się coś? - Odparł grzecznie chcąc pokazać dziewczynie, że bardzo absorbuje go rozmowa z nią.
- Wybacz, ale chce ci coś powiedzieć. Na osobności. - Deryl zaatakował go wymowmym spojrzeniem. Serafin westchnął ciężko, po czym wstał z kanapy.
- Przepraszam moja droga, daj mi proszę dwie minutki i obiecuję, że dokończę ci opowieść o wuju rolniku. - Dziewczyna tylko zachichotała i pozwoliła porwać aktualnego swojego adoratora z dala od jakichkolwiek uszu.
- Co jest Deryl? - Zapytał Frei zakładając ręce na piersi, ale dalej się uśmiechając. Wiedział, że dziewczyna wciąż im się przygląda.
- Słyszałeś o tym, że jest nowy przestępca, no nie? - Frei nagle się zaciekawił i pokiwał już poważny głową. - Nie wiem skąd, ale Klark wie o nim dość sporo. Mówił mi, że ten przestępca idzie w ślady Sam-Wiesz-Kogo. - Serafin skojarzył nazwisko rówieśnika jako jedno z obecnych na liście od Watsona. - Ale ma lepszy plan. Podobno chce, by ludzie byli sądzeni sprawiedliwe. Nie mam pojęcia co to znaczy.
- Przejdź proszę do sedna. - Ponaglił uprzejmie kolegę widząc jego podekscytowany ton i czując, że powoli odbiega od tego co chciał mu na początku przekazać.
- No, więc chodzi mi o to, że Klark wraz z jakimiś gośćmi często krążą w bibliotece koło działu z książkami do OPCM. Chyba chcą się czegoś dowiedzieć w sensie jak się bronić. Pewnie boją się, że ten przestępca ich zaatakuje! Śmieszne, no nie? - Deryl zaczął się śmiać.
- Trochę. Wybacz przyjacielu, ale moja panna czeka. - Roześmiał się nie pokazując wcale, że martwi go fakt przebywania Klarka w bibliotece w takim dziale. Wracając do kanapy zanotował w głowie, by poinformować o tym detektywów. Jak na jego oko, Klark z innymi ludźmi nie kręcą się w celu obrony przed Krumem. Raczej znajduje się tam coś, co może pomóc Krumowi.
- Co chciał Deryl? - Spytała blondynka bawiąc się kosmykami swoich włosów.
- Nic takiego, piękna. Nakrył paru uczniów na czymś śmiesznym. Wiesz, Klark jakoś nie pasuje do biblioteki. - Dziewczyna roześmiała się.
- Więc co to było o tym rolniku? - Natychmiast zmieniła temat, co było bardzo na rękę Serafinowi.
Opowiedział jej całą historię i parę innych zmyślonych na szybko. W momencie w którym w pokoju wspólnym pozostał jeden pierwszoroczny zaczął całować dziewczynę. Dzieciak, kiedy tylko to zobaczył natychmiast uciekł pozostawiając ich samych. Idealny moment, by rozkoszować się ciałem ślizgonki. Zauważył już, że blondynka lubi na spokojnie i delikatnie, więc tak też obchodził się z nią. W końcu posadził ją na sobie i rozebrał. Próbowała protestować, ale zapewniał jej tyle przyjemności, że wystarczyło tylko westchnąć w jej usta, a sama zaczęła go rozbierać. W końcu uniósł ją delikatnie i opuścił na przyrodzenie dając ponieść się przyjemności.
Po skończonym stosunku dziewczynie się nie spieszyło. Powoli się ubrała, podobnie jak on i usiadła mu na kolanach wtulając w zagłębienie szyi. Gładził ją po plecach dając poczucie bezpieczeństwa, aż w końcu zaczęła swoją opowieść, to na co Serafin czekał najbardziej.
Następnego dnia ślizgon chodził niezadowolony. Uznał, że niepotrzebnie tak się wysilał. Blondynka opowiedziała mu, że jej ojciec się nią nie interesuje i woli spędzać czas przy alkoholu, a matka tylko na nią krzyczy i każe zachowywać się jak dama. Trochę płakała i się wściekała. Na pytania czy może wie dlaczego tak się dzieje obrane w zaoferowanie pomocy odpowiadała, że nie ma pojęcia. Twierdziła, że ojciec nigdy jej nie kochał i nigdy nawet na nią nie spojrzał chyba, że coś przeskrobała. Mówiła też, że ich dom wygląda jak większość arystokratycznych willi. Pełen obrazów i mebli za miliony. Nic, co byłoby warte świeczki. Uznał jednak, że musi swoje przygnębienie odłożyć na bok. Kiedy miał pierwszą wspólną lekcję z Watsonem poinformował go szybko o Klarku. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając sobie miejsca. Miał do wyboru pustą ławkę z tyłu klasy, gdzie chciał usiąść ale szybko zauważył, że sam siedzi również Deryl i Bouri z Gryfindoru. Nie zastanawiał się ani chwili widząc zapraszający wzrok gryfonki. Natychmiast zajął miejsce obok niej. Na szczęście wszyscy dobrze wiedzieli, że on i ona to najlepsza para jaką widziały mury zamku. Dlatego przywitał się z nią buziakiem w policzek, ale tak blisko ust, że znów nabrał na nią ochoty. Od razu poprawił mu się humor. Louisa nie pytała co się stało. Korzystając jeszcze z chwilowego rozgardiaszu panującego w klasie przytuliła się do chłopaka.
- Dwudziesta pierwsza tam gdzie zawsze. - Wyszeptała mu do ucha delikatnie podgryzając jego płatek. Natychmiast poczuł jak spodnie robią się za ciasne. Kochał kiedy czytała w nim jak w otwartej księdze.
****
Leżała wygodnie na ciepłym torsie swojego mężczyzny. Nie byli po ślubie, była na to za stara. Nie chciała związać go przy sobie na zawsze. To nie tak, że go nie kochała. Był dla niej wszystkim. Dlatego też nie mogła mu tego zrobić. Pomimo tych wszystkich zapewnień z jego strony wiedziała, że nigdy nie będzie jego na zawsze. Z jednego prostego powodu – dzieliło ich zbyt wiele lat, by mogła mu to obiecać. Ona za niedługo umrze, a on? Miał przed sobą jeszcze całe stulecie.
Gładziła delikatną skórę na jego torsie, kiedy ta przyjemna chwila została zakłócona przez pukanie do drzwi. Pula osób, które o tej godzinie mogły przyjść do jej prywatnych komnat była zawężona. Narzuciła na siebie koszulę nocną, jej partner naciągnął na siebie spodnie i dopiero wtedy podeszła do drzwi. Otworzyła je i ujrzała rudą czuprynę i uśmiech należący do Mercurego. Uśmiechnęła się do chłopaka i wpuściła do pomieszczenia.
- Cześć tato, cześć mamo. - Odparł chłopak i przytulił się najpierw do Minerwy, a następnie do Charliego.
- Witaj skarbie. Co tu robisz? - Kobieta pogłaskała syna po głowie ulizując mu rozwichrzone włosy. Chłopak udał, że się obraża po czym wskoczył do łóżka koło swojego ojca.
- Zastanawiałem się co robicie. - Zachichotał w pięść.
- Bardzo śmieszne. Czasami się zastanawiam, czy jesteś moim synem czy Georga. - Charlie zaczął łaskotać swojego syna.
- No wiesz co! Oczywiście, że twoim głupku. - Minerwa szybko weszła pod kołdrę koło swoich chłopaków. Mercury nagle spoważniał. Rodzice spojrzeli najpierw po sobie, a następnie zmartwieni na syna.
- Rozmawiałem z Newtem. - Oświadczył w końcu. Rodzice czekali z niecierpliwością na dalszy ciąg. - Zgodził się przyjąć mnie na praktyki.
- Brawo! Kochanie, to świetna wiadomość. - Minerwa natychmiast mocno przytuliła swoje syna dumna z jego rozwoju.
- Tak, tylko ma jeden warunek. - Mercury zrobił smutną minę bojąc się jak jego rodzice na to zareagują. Zawsze matka była przy nim, a ojciec często teleportował się do zamku.
- Chce, byś z nim wyjechał, prawda? - Mercury zdziwiony spojrzał na Charliego. Pokiwał mu głową chowając ją w ramionach. Ojciec jedynie uśmiechnął się. - To nic dziwnego, synu. Zazwyczaj mistrzowie biorą swoich uczniów z daleka od wszystkiego, co mogłoby ich rozpraszać.
- Dlatego też jeśli zgadzają się na praktyki, to tylko z jednym uczniem. Kiedy chce cię zabrać? I czy w ogóle zgadzasz się na taki układ? - Młody rudy był ewidentnie zdziwiony. Liczył na całkiem inną reakcje. Szybko się jednak otrząsnął.
- Tak, chciałbym zrobić te praktyki. Ale Newt chce bym wyjechał z nim już teraz. Do Świąt Bożego Narodzenia.
- Rozumiem. - Odparła McGonagall i wypuściła ciężko powietrze.
- Zgadzasz się na to? - Spytał matki patrząc na nią jak zbity piesek.
- Kochanie... - Pogłaskała syna po policzku. - Jeśli tylko ci na tym zależy, to zrobię wszystko byś był szczęśliwy. - Oświadczyła swojemu synowi. Chłopak spojrzał na ojca, który przypatrywał mu się z dziwnym wzruszeniem, ale też i zadowoleniem.
- Dziękuję. - Kolejny raz przytulił się do rodziców. - To ja idę napisać do Newta list! - Po czym zniknął za drzwiami.
Minerwa wraz z Charliem znów położyli się mocno przytuleni do siebie. Oboje czuli dumę z syna, który już niedługo miał zacząć swoje dorosłe życie. Oboje w duchu obiecali, że zrobią wszystko by trzymać go z daleka od śmierci, kiedy przyjdzie im się zmierzyć z nowym wrogiem.
****
Hermiona była całkowicie wykończona. Odkąd Tedd przyszedł do niej w nocy ze złymi nowinami nie umiała spać dłużej niż trzy godziny. Cały czas skupiała się na coraz to nowych informacjach. Zalewały ją z każdej strony. To Tedd uprzedzał ją przed kolejnymi próbami ataku na jej osobę ze strony wampira, to Watson dawał jej kolejne zebrane podejrzenia na temat uczniów czy James przychodził, by szybko skonsultować z nią kolejne kroki w sprawie Albusa. Do tego codziennie dostawała listy od reszty Zakonu nie znajdującej się w szkole. Niestety, żadna z informacji nie była pozytywna. No, może oprócz tych związanych z Albusem. Przynajmniej jego upór był coraz mniejszy i coraz mniej chciał dołączyć do Nowych Najwierniejszych. Tak przynajmniej twierdził James. Jednak nie zmienia to faktu, że Zakon był na przegranej pozycji. Hermiona naprawdę nie wiedziała co ma robić. Severus też jej nie pomagał. Był coraz bardziej zamknięty w sobie. Cały czas nad czymś myślał, nie chciał się tym podzielić z dziewczyną. Nawet nie sprzeczał się z nią tak bardzo jak wcześniej. Nie zwracał też uwagi na jej próby zalotów, które zazwyczaj w jakiś sposób na niego działały. Nic, kompletnie.
Pewnego dnia podczas ostatnich zajęć jakie prowadziła dla siódmego roku ślizgonów i gryfonów – a w klasie był Watson, Weasleyowie, Tedd, Serafin i Louisa – Severus nie skomentował przyznania każdemu z nich po dziesięć punktów dla gryfindoru i odjęcia dwudziestu Serafinowi od Slytherinu. Nawet nie zwrócił na to uwagi! Postanowiła, że musi z nim porozmawiać. Choć nie raz już próbowała. Minęły dwa tygodnie, i z jakieś dwadzieścia razy starała się przekonać go do rozmowy. Ale nic nie działało. Jakby nie był tym samym Snapem, Dupkiem z Lochów, jej przyjacielem.
Natychmiast po zajęciach zaciągnęła go do swoich komnat. Stanęła przy biurku przez chwilę rozważając jak tym razem rozpocząć rozmowę. Zdecydowała się na brak ostrożności i jeśli wszystko pójdzie dobrze powinna zostać obrzucona błotem. Odwróciła się gwałtownie do mężczyzny, który znów miał nieobecny wzrok. Położyła ręce na biodrach przyjmując pozycje bojową i zmarszczyła brwi.
- Snape, co... - Zaczęła, ale nagle uciszył ją ręką. O, jakaś zmiana!
- Jeśli znowu próbujesz zrobić ze mną wywiad, to ostrzegam cię, że znów ci się nie uda. - Odparł chłodno, ale zbyt spokojnie jak na tak irytującą sytuację.
- Co się dzieje? Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć? - Spytała nerwowo i oskarżycielsko.
- Ponieważ tak zadecydowałem. - Znów był zbyt spokojny.
- Irytujesz mnie.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? - Odparł zwracając na nią w końcu swój wzrok, tym razem obecny i uniósł jedną brew.
- Och, nie o to mi chodzi! Nie w ten sposób co zawsze. Nie do takiego Snape przywykłam. - Zbliżyła się do niego na odległość połowy metra i spojrzała na twarz. Śledził każdy jej ruch, więc miała łatwy dostęp do jego oczu.
- Wolisz bym był wredny? Bym cały czas ci ubliżał? Komentował wszystko co zrobisz? Wolisz bym był dupkiem z lochów, którego wszyscy nienawidzą? - Warknął na nią nagle zaciskając pięści.
- Po pierwsze, ja nie nazywam się wszyscy i po drugie tak, właśnie takiego cię wolę. - Odparła spokojnie wodząc wzrokiem po jego twarzy i zdecydowanie za często spoglądając na usta.
- Dlaczego? Przecież gnoję cię na każdym kroku. - Wydawał się być wściekły, ale w oczach widziała dziwny błysk. Lekko przygaszony, ale wciąż tlący się.
- Robisz to bo taki jesteś. Taki jest prawdziwy Severus Snape, czyż nie? - Na jej pytanie nie śmiał zaprzeczyć, dlatego postanowiła kontynuować. - Dlatego wolę takiego Snape. Prawdziwego. Zrozum proszę, że niektórzy są na tyle szaleni, że lubią prawdziwego ciebie. Chcąc nie chcąc musisz zaakceptować fakt, że należę do tego grona.
- Jesteś głupia chcąc do niego należeć. - Odparł nieswój. - Ale zaakceptowałem to. - Uniósł dłoń jakby chciał pogłaskać ją po skroni, ale nie mógł tego zrobić. Nie zmienia to jednak faktu, że Hermiona poczuła się przyjemnie połechtana tym gestem.
- Powiesz mi teraz co cię trapi?
- Nic Granger. - Zbliżył swoją twarz jeszcze bliżej uśmiechając się do niej podstępnie. Chciała się na niego wydrzeć, ale znów ją uprzedził śmiejąc się. - Chciałem coś sprawdzić i sprawdziłem.
- Co takiego? - Spytała mając nadzieję, ale spojrzał na nią kpiąco dając do zrozumienia, że i tak jej nie powie. - A chociaż rezultat?
- Zadziwiająco pozytywny. - Odparł, a ona podniosła dłonie ku niebiosom.
- O dzięki ci Merlinie, że chociaż tyle. - Po czym oddaliła się od niego i oglądając się jeszcze parę razy, wzięła kolejne listy od Zakonu.
Severus natomiast bił się w myślach za swoją głupotę. Po cholerę ją okłamuje? Ale nie mógł się już wycofać. Nie mógł jej powiedzieć co cały czas zaprząta jego głowę. Musiał być jednak bardziej ostrożny, inaczej dziewczyna zorientuje się co jest grane. Pocieszał się jedynie myślą, że nie do końca powiedzenie jej, że musiał coś sprawdzić i stwierdzenie, że rezultat był pozytywny było kłamstwem. Kiedy kolejny raz chciała zacząć go maglować naprawdę chciał sprawdzić co zrobi. I naprawdę go zaskoczyła, że chce należeć do grona jego najbliższych. Nie mógł więc zaprzeczyć, że było mu ciepło na sercu. Zrozumiał w końcu – w jakiś pokręcony sposób jej naprawdę na nim zależało.
0 notes
Text
Czasy ostateczne: Pan naprawdę powrócił
Czasy ostateczne : Pan naprawdę powrócił
Cała moja rodzina Wiara w Boga . Od kiedy byłam małą dziewczynką, chodziłam z mamą do kościoła i Bóg obdarzał nas wieloma łaskami – byłyśmy Mu bardzo wdzięczne oraz oczekiwałyśmy na powrót Pana. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że gdyby Pan naprawdę powrócił, aby wykonać swoje dzieło i nas zbawić, nie rozpoznałabym Jego dzieła, a zamiast tego polegałabym na swojej aroganckiej naturze i trzymała się swoich starych pojęć, niemal przegapiając zbawienie Pana. Za każdym razem gdy o tym myślę, ogarniają mnie wyrzuty sumienia, ale także odczuwam radość. Pan Jezus okazał mi miłosierdzie i dzięki temu, że moi bracia i siostry cierpliwie rozmawiali ze mną o nowych słowach Pana, uzyskałam rozumienie Jego nowego dzieła i w ten sposób byłam w stanie iść w Jego ślady. Jestem wdzięczna za otrzymane od Pana zbawienie, które umożliwiło mi złapanie ostatniego pociągu do Wieku Królestwa. Teraz odgrywam w mojej głowie różne sceny opisujące to, jak przyjęłam Pana…
Pewnego dnia ciocia Li, przyjaciółka mojej mamy z kościoła, przyprowadziła do naszego domu kilkoro innych znajomych z kościoła, aby podzielić się Bożą ewangelią dni ostatecznych. Myślałam, że będą chcieli nawrócić nas na chrześcijaństwo, więc nie byłam szczególnie otwarta, ale ciocia Li powiedziała: „Pan już powrócił; jest Bogiem Wszechmogącym, Chrystusem dni ostatecznych. Bóg Wszechmogący wyraził prawdy i wykonał dzieło sądu, które zaczyna się od domu Bożego. Wiek Łaski się zakończył i obecnie żyjemy w Wieku Królestwa. Kiedy zgrzeszymy, nie musimy już spowiadać się u księdza, lecz możemy bezpośrednio przeczytać słowa Boga Wszechmogącego i przyjąć ich sąd i skarcenie, na podstawie Jego słów zastanowić się nad naszym skażonym usposobieniem i poznać je, a także postępować zgodnie z wymaganiami Boga. W ten sposób możemy stopniowo uwolnić się z więzów grzechu, zostać oczyszczeni i stać się ludźmi według Bożego serca”. Kiedy to usłyszałam, byłam zszokowana. Pomyślałam: „Bóg Wszechmogący jest pojawieniem się Pana? Przecież przez wszystkie te lata wierzyłam w Pana i doznałam od Niego wielu łask. Jeśli miałabym przyjąć nowe dzieło Boga Wszechmogącego, to czyż nie oznaczałoby to wyparcia się Jezusa?” Byłam trochę zdezorientowana. Nie powiedziałam tego jednak głośno, więc kiedy zobaczyli, jaka jest moja postawa, nie powiedzieli już nic więcej.
Tumblr media
Później zauważyłam, że moja starsza siostra często wychodzi sama, a po powrocie rozmawia szeptem z mamą. Potem zaczęły wychodzić razem i zawsze gdy wracały, były całe uśmiechnięte – wyglądało, jakby czuły się o wiele lepiej niż wcześniej. Naprawdę nie wiedziałam, co się dzieje i pomyślałam sobie, że ukrywają coś przede mną. Po pewnym czasie powiedziały mi bardzo poważnie, że przyjęły dzieło Boga Wszechmogącego dni ostatecznych i uznały, że Bóg Wszechmogący jest pojawieniem się Pana. Poradziły mi, bym uważnie się temu przyjrzała. Miałam kłopoty ze zrozumieniem tego, co usłyszałam. Pomyślałam: „Moja mama i moja siostra są tak pobożne. Jak to możliwe, że teraz obie wierzą w Boga Wszechmogącego? Czy nie oznacza to zejścia z drogi Pana i wyrzeczenia się ich katolickiej wiary? Czy przez te kilka dni tak bardzo się zmieniły?” Zmarszczyłam brwi i nic nie powiedziałam. Widząc moje milczenie, moja siostra powiedziała: „Wiem, co czujesz. Kiedy ciocia Li podzieliła się z nami ewangelią dni ostatecznych, również bałam się przyjęcia złej wiary, ale odkryłam, że ich nauczanie jest nie tylko bardzo sensowne, ale także zgodne z proroctwami biblijnymi. Zauważyłam też, że na całym świecie dochodzi do coraz większych katastrof. Wszystkie znaki wskazują na powrót Pana. Jeśli Bóg Wszechmogący rzeczywiście jest Panem, który powrócił, to czyż nie straciłabym łaski Jego zbawienia, gdybym Go nie przyjęła? Modliłam się więc do Boga każdego dnia: Jeśli Bóg Wszechmogący naprawdę jest Panem, który powrócił, to niech oświeci i poprowadzi mnie, abym mogła pójść w Jego ślady i niech sprawi, żebym znowu spotkała się z siostrami, które wcześniej podzieliły się ze mną ewangelią Boga Wszechmogącego. Cudownym zrządzeniem losu, odwiedziły mnie ponownie, by podzielić się ze mną ewangelią królestwa Boga Wszechmogącego i wiedziałam, że taki był zamysł i projekt Pana, więc zaczęłam badać dzieło dni ostatecznych Boga Wszechmogącego. Później dały mi do przeczytania wiele słów Boga Wszechmogącego. Zobaczyłam, że wszystkie posiadały autorytet i władzę, że były prawdą i głosem Boga. Bóg Wszechmogący wyjawił nam wszystko: cel Bożego planu zarządzania; to, jak Bóg zbawia ludzi; źródło zepsucia ludzkości; to, w jaki sposób ludzie powinni odrzucić zło i zostać zbawieni; oraz to, jakie będą nasz ostateczny wynik i nasze przeznaczenie. Dzięki lekturze słów Boga Wszechmogącego zrozumiałam wiele prawd i wiele tajemnic Biblii. Moje serce naprawdę się rozpromieniło i uznałam w głębi serca, że Bóg Wszechmogący jest Panem Jezusem, który powrócił”. Kiedy wysłuchałam, co miała do powiedzenia, napięcie w moim sercu nieco osłabło. Okazało się, że moja siostra nie przyjęła bez zastanowienia dzieła Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, tylko dalej szukała przywództwa i przewodnictwa Pana. Było mi wtedy trochę wstyd i miałam wyrzuty sumienia, ponieważ chociaż nigdy nie przestałam wyczekiwać powrotu Pana, to gdy usłyszałam, że ludzie niosą świadectwo o Jego prawdziwym powrocie, moje serce nie było na tyle pokorne, by bliżej się temu przyjrzeć. Jak miałam uzyskać oświecenie i przewodnictwo Pana, skoro postępowałam w ten sposób? Jeśli Bóg Wszechmogący rzeczywiście był Panem, który powrócił, a ja nie zwracałam na to uwagi ani nie poddawałam tego badaniu, to czyż nie groziła mi autentyczna utrata Jego zbawienia? Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, obiecałam swojej siostrze, że jestem gotowa zbadać dzieło Boga Wszechmogącego dni ostatecznych.
Dwa dni później mama i siostra zabrały mnie do Kościoła Boga Wszechmogącego, żebym mogła zobaczyć wszystko na własne oczy. Ponieważ ciągle miałam pewne zastrzeżenia, po prostu nie mogłam wyciszyć się, gdy słuchałam tego, co mówią ludzie we wspólnocie, ale ponieważ byłam tam z mamą i siostrą, musiałam zmusić się do „poważnego” słuchania, żeby nie stracić twarzy. Usłyszałam wtedy, jak pewien brat należący do Kościoła mówi: „Uczestnicząc w mszy większość ludzi czuje obecnie, że to, o czym mówi ksiądz, to cały czas te same rzeczy z Biblii – jego słowa są beznamiętne, nie ma w nich żadnego nowego światła, a parafianie nie mogą znaleźć w nich żadnej radości. Codziennie się spowiadają, ale wciąż żyją w grzechu, od którego nie potrafią się uwolnić. Wielu ludzi straciło wiarę i popadło w ciemność. Wszyscy widzimy, że cały świat religijny zionie pustką i brak w nim dzieła Ducha Świętego. Jest to powszechnie uznawany fakt! Ale czy znacie powód tej pustki w kręgach religijnych? Jest on bezpośrednio związany z tym, czy potrafimy powitać powrót Pana Jezusa, czy też nie. W gruncie rzeczy istnieją dwa powody, dla których świat religijny utracił dzieło Ducha Świętego i panuje w nim taka pustka. Pierwszy polega na tym, że księża i przywódcy nie przestrzegają przykazań Pana ani nie praktykują Jego słów, lecz kultywują ludzkie tradycje oraz koncentrują się na dysputach teologicznych i wiedzy biblijnej. Robią to po to, by się popisywać i nieść świadectwo o sobie, tak by inni ich podziwiali. Wcale nie niosą świadectwa o Panu, nie wywyższają Go ani nie prowadzą innych ku doświadczaniu i praktykowaniu słowa Pana, by ludzie mogli osiągnąć zrozumienie prawdy i poznali Pana. Całkowicie zboczyli ze ścieżki Pana i dlatego zostali przez Niego porzuceni i wyeliminowani. Taki jest główny powód, dlaczego kręgi religijne świecą pustkami. Drugi powód polega na tym, że Pan Jezus powrócił – jest Bogiem Wszechmogącym w ciele i na fundamencie dzieła odkupienia wykonanego przez Pana Jezusa wykonuje dzieło sądu zaczynające się od domu Bożego. Bóg Wszechmogący wyraża prawdy, aby osądzić i oczyścić wszystkich tych, którzy przyjęli Jego dzieło dni ostatecznych. Zgodnie z tym, dzieło Ducha Świętego stało się Bożym dziełem sądu w dniach ostatecznych. Ci, którzy to dzieło przyjęli, potrafią uzyskać dzieło Ducha Świętego, podobnie jak strawę i podlewanie, jakie oferują żywe wody. Jednakże ci, którzy tkwią w sferze religijnej i odmawiają przyjęcia Bożego dzieła dni ostatecznych, utracili dzieło Ducha Świętego, popadli w ciemność i ogarnęły ich zniechęcenie i słabość. Jest to wypełnienie biblijnego proroctwa: ‚Ja też wstrzymałem wam deszcz, gdy jeszcze brakowało trzech miesięcy do żniwa. Spuszczałem deszcz na jedno miasto, a na drugie miasto nie spuszczałem. Jedną część pola zraszał deszcz, a druga część, na którą deszcz nie padał, uschła’. (Am 4:7)”.
Mimo że zmuszałam się do tego, żeby słuchać „poważnie”, z racji moich obaw nie byłam w stanie wiele zrozumieć z tego, co mówił ten brat. Po powrocie do domu dalej chodziłam do kościoła się modlić, czytałam Biblię i uczestniczyłam w mszach, ale w ogóle nie potrafiłam uspokoić swojego serca. Ciągle myślałam o słowach wypowiedzianych tamtego dnia przez tego brata. Myślałam: „To, co powiedział, miało sens i sama też czuję, że kościołowi brakuje dzieła Ducha Świętego. Czy to możliwe, że Pan naprawdę powrócił, aby wykonać nowe dzieło? Ale przez tyle lat wierzyłam w Pana i obdarzył mnie On tyloma łaskami. Nie mogę Go zdradzić!” Targały mną poważne wątpliwości i nie wiedziałam, czy chcę dalej badać dzieło dni Boga Wszechmogącego dni ostatecznych, czy też nie.
Zalecenie: Bardzo skuteczna modlitwa
0 notes
Text
uprawa konopi w polsce
Osoby zajmujące się uprawą konopi indyjskich wiedzą, iż istnieje wiele różnych odmian do wyboru. Autoflowering wtedy nic innego jak samoczynne nasiona marihuany. Dzięki czemu, że utrzymywaliśmy odpowiedni poziom pH nasze rośliny są zdrowe i zielone, gotowe do zakwitnięcia. Funkcje są bardzo pokrewne do tych Black Sugar Rose®, z godnym uwagi centralnym materiałem siewnym i średnią wielkością około 80cm. Zostały kompleks wojskowy wyglądał dzięki opuszczony, ponadto otoczony jest wysokim murem, co sprawiało, że z zewnątrz teren byłej jednostki nie był widoczny. Konopie dla stanu zdrowia i urody, fot. Ich produkcje przenosi się bowiem często do pozostałych krajów, zwalcza południowych lub tam gdzie jest tańsza siła robocza np. Chin, Indii. Marihuana dzieli się zwykle na rośliny, które są Indicą, czyli znamy z górskich regionów, innymi słowy takie odmiany jak na przykład Hindu Kush. Jednak konopie przemysłowe różnią się kompletnie od zakazanego narkotyku. Końcem rodelizacji stanowi podparcie kwitnienia faktycznie długo, aż zielenina nie poczęstuje bezwzględnie racja drastycznych skoków. Konopie odróżniają się od innych roślin uprawnych dużą wysokością, grubością i twardością łodyg, włączających włókno oraz relatywnie potężnymi plonami zielonej masy. Już chwilę po rozpoczęciu uznałem, że sprawa ów ociera się umysłowe upośledzenie i przypomina farsę. Już wtedy w młodych trichomach w kielichach, słupkach i na powierzchni liści zacznie się wytwarzać pożądana żywica. Kryminalni z Rudy Śląskiej z policjantami zajmującymi się przestępczością narkotykową w śląskiej komendzie wojewódzkiej od pewnego czasu obserwowali 28-latka spośród Mikołowa, który na terenie Rudy sprzedawał marihuanę. Na pewno rolnicy, jacy zdecydują się na uprawę konopi na ziarno nie będą musieli się obawiać zbyt swoich produktów, ponieważ Instytut w kontrakcie zobowiązuje się do skupienia ziarna konopii wyprodukowanego w określonym gospodarstwie. Innym przykładem są systemy wykrywające i ostrzegające pieszych znajdujących się w polu jazdy. Jeden duży błąd być może być naprawdę poważny a także prowadzić do prawdziwej katastrofy. Kupowanie nasion marihuany równie¿ marihuanê podzielon± na tzw. 7. Oświadczenie, że uprawa maku niskomorfinowego, prowadzona będzie tylko na cele spożywcze jak i również nasiennictwa. Dodatkowo, olej konopny że pozostawać źródło takich minerałów, jak na przykład wapń, cynk, magnez, fosfor oraz żelazo, któregoż niedobory w diecie sprawiają nieprzyjemną anemię. Jest to nic innego jak to, że rośliny należące do odwiedzenia feminizowanych są roślinami żeńskimi. Czytałem tym iż w naszym kraju sprzedają podróbki różnych producentów. Do odwiedzenia wyjazdu z niczego nie zaakceptować chcą one dojazdu do odwiedzenia światła ciepłego oraz małolata powietrza. Jak nie zaakceptować masz pojęcia to milcz. Do utworzenia naszego spreju ze srebrem koloidalnym celowe jest pięć początkowych czynników: woda destylowana, nieskalane złoto, bateria 9V, ogniwo, lutownica. Duży jako na tę klasa okres kwitnienia spodoba się niecierpliwym chcącym sprawdzić tej fantastycznej wariacje. Można wyraźnie powiedzieć, że ów firma zabroniona. Następna sławna europejska poprawka - tym wraz odrzucić wraz z Holandii czy Francji zaś z Anglii. Glebę można (a nawet trzeba) przygotować. Jedno wydaje się być pewne, zdecydowana większość jednostek wybierze feminizowane nasiona marihuany outdoor, czyli takie z których wyrosną tylko kwiaty żeńskie. Moc tej odmiany jest na wysokim poziomie, świetna zarówno dla łagodniejszego relaksu i intensywniejszej konsumpcji.
0 notes
dompress · 7 years
Text
Jakie mieszkanie przyniesie największy zysk z wynajmu
Inwestycje w mieszkania na wynajem stają się powszechną formą lokowania kapitału, trzeba jednak odpowiednio wybrać lokal, by osiągnąć wysoki zysk    
Zakup mieszkań z myślą o wynajmie stał się w ostatnim czasie bardzo popularny wśród osób posiadających nadwyżki finansowe. Inwestycja w nieruchomości należy do bezpiecznych i przynosi stabilny dochód. Oprocentowanie lokat bankowych nie pozwala zaś obecnie efektywnie na nich zarabiać, wynajem mieszkania w dużej aglomeracji miejskiej przynosi natomiast zwrot z inwestycji na poziomie 5-6 proc. rocznie.  
Coraz więcej osób kupuje też lokale pod wynajem na kredyt, bo przychody z tego tytułu bywają wyższe niż miesięczna rata spłaty zobowiązania. Do takiego inwestowania zachęcają między innymi rosnące czynsze najmu w największych miastach. Nawet 10 proc. zysku z najmu rocznie Rynek najmu w Polsce rozbudowuje się, a w takich aglomeracjach jak Kraków, Warszawa, czy Gdańsk coraz sprawniej zaczyna działać również wynajem mieszkań na doby, stanowiący uzupełnienie oferty rynku hotelowego. Najem krótkoterminowy jest bardziej wymagający w obsłudze, ale można na nim więcej zarobić. Przynosi nawet 10 proc. zwrotu z inwestycji w skali roku.    
Żeby uzyskać optymalny dochód z wynajmu należy jednak właściwie wybrać lokal. Najlepiej taki, który w dłuższej perspektywie czasu zyska także na wartości i jeśli zaistnieje taka potrzeba, będzie go można szybko spieniężyć.      
Kluczowe znaczenia dla wysokości zysku z wynajmu ma lokalizacja mieszkania. Największy zarobek przyniesie nieruchomość zlokalizowana w dużym ośrodku biznesowym, turystycznym i akademickim.
Im bliżej centrum zlokalizowane jest mieszkanie, tym więcej zarobimy na wynajmie
Im bliżej centrum miasta, obiektów komercyjnych i biurowych, wyższych uczelni, instytucji kulturalnych oraz najbardziej atrakcyjnych turystycznie miejsc będzie znajdowało się mieszkanie, tym oferta będzie miała lepsze wzięcie na rynku najmu i więcej na nim zyskamy. Będziemy mieć też większą szansę by odbierać czynsz przez okrągłe 12 miesięcy. Tak usytuowany lokal można bowiem wynająć, zarówno klientom biznesowym, studentom, jak i turystom.    
Wysokość czynszu najmu uzależniona jest nie tylko od lokalizacji, ale także od wielkości oraz standardu mieszkania. Największą rentowność będzie miał z pewnością lokal kompaktowy, w którym na małej powierzchni mieści się możliwie najwięcej pokojów, choć niezły zysk da nam również wynajem apartamentu. Inwestycja w luksusowy lokal położony w prestiżowym miejscu wymaga jednak zaangażowania sporych środków.  
Kompaktowy lokal najszybciej się zwróci
Wśród inwestorów największym powodzeniem cieszą się obecnie dwupokojowe mieszkania o powierzchni do 40 mkw. oraz trzypokojowe o metrażu do około 55 mkw. Choć bywają także mniejsze. Od dawna już deweloperzy oferują specjalnie pod wynajem lokale z trzema pokojami ulokowanymi na 40 paru metrach, które długo nie czekają na nabywców.  
Należy też zwrócić uwagę, aby tak niewielkie mieszkanie było maksymalnie funkcjonalne. Tu pomocny będzie rzut. Najbardziej sprawdzają się lokale oparte na planie zbliżonym do kwadratu, w odróżnieniu od tych rozplanowanych na powierzchni w kształcie prostokąta.  
Najemca zdecyduje się też szybciej na mieszkanie usytuowane na górnych piętrach, które zapewnia więcej światła słonecznego, ciekawszy widok i więcej ciszy. Atutem będzie też widok na tereny zielone lub przyjemną okolicę. Mniejszym uznaniem cieszył się będzie lokal, w którym okna skierowane będą na ruchliwą ulicę albo inne źródło hałasu, czy elewację sąsiedniego budynku. Najemcy docenią z pewnością również szybką i cichą windę i przyzwoicie zaaranżowane części wspólne w budynku.
Projekty przygotowane pod inwestorów
W projektach przygotowanych dla nabywców inwestycyjnych deweloperzy zapewniają także często dodatkowe udogodnienia dla mieszkańców. Na przykład w inwestycji Studio Centrum położonej na warszawskim Muranowie, w której firma Ochnik Development oferuje mikro-apartamenty rezydenci korzystać będą mogli z usług recepcji i ogólnie dostępnej pralni.
Bezpośrednio przy inwestycji powstaje także pasaż handlowo-usługowy z gastronomią. Mieszkańcy Studia Centrum i usytuowanego obok apartamentowego projektu Dzielna 64 będą mieli łatwy dostęp do znajdujących się w pasażu restauracji, kawiarni, sklepów, czy punktów usługowych.
Dodatkowy zysk z tytułu wzrostu wartości nieruchomości
Szansę na największy zysk związany ze wzrostem wartości nieruchomości w czasie dają niewątpliwie najszybciej rozwijające się aglomeracje w Polsce. Decydując się na zakup mieszkania w konkretnym mieście warto zapoznać się z planami i prognozami dotyczącymi jego rozwoju.
Szczególną uwagę należy zwrócić na statystyki dotyczące demografii i plany rozbudowy infrastruktury w poszczególnych obszarach aglomeracji. Przede wszystkim trzeba sprawdzić, gdzie będzie rozwijać się komunikacja i które rejony będą wzbogacać się o atrakcyjne inwestycje komercyjne, podnoszące prestiż danego terenu. Nieruchomości położone na tych obszarach będą bowiem najwięcej zyskiwać.  
Już od jakiegoś czasu z resztą nabywcy mieszkań mogą cieszyć się wzrostem ich wartości. Po długim okresie stabilizacji w największych miastach w Polsce w ubiegłym roku ceny nieruchomości  wyraźnie wzrosły. Osoby, które kupiły mieszkania rok wcześniej zyskały na ich wartości co najmniej kilka procent. Najszybciej wzrastały stawki w Katowicach, Krakowie i Trójmieście, gdzie podwyżki były dwukrotnie wyższe od średniej dla największych aglomeracji.  
Najbardziej drożały małe jedno i dwupokojowe mieszkania, które są najchętniej kupowane przez inwestorów. W tym roku na rynku mieszkaniowym ceny nadal idą w górę, a najwyższe skoki odnotowuje Warszawa.  
Chcąc zarezerwować sobie zaś możliwość szybkiej sprzedaży nieruchomości, powinniśmy wybierać lokale w jak najniższej cenie całkowitej, takiej która jest w zasięgu możliwości jak największej grupy osób planujących zakup mieszkań.    
 Autor: Ochnik Development
 Więcej wiadomości na http://ochnikdevelopment.pl/
����t$
0 notes
jestrudoblog · 7 years
Text
Artystyczne zdjęcia – ZRÓB TO DOBRZE! Poradnik fotograficzny
Przybywam z kolejnym poradnikiem – fotografia artystyczna dla początkujących! Ten typ fotografii, niezależnie czy jest to akt, fotografia taneczna, fotografia dzieci, zwierząt pozwala na pokazanie emocji, poruszenie najdelikatniejszych strun. Definicja jest prosta, w fotografii artystycznej chodzi o emocje. I o tym sobie dziś porozmawiamy. Konkretnie!
  Mamy ogromne szczęście, że za ścianą mieszkają świetni ludzie. Z naszymi sąsiadami zaprzyjaźniliśmy się w tempie błyskawicznym. Dużo nas różni, ale wiele łączy; wspólnym mianownikiem moim i sąsiada Jakuba jest… fotografia! I to właśnie jego poprosiłam, by podzielił się z Wami swoim doświadczeniem i pięknymi zdjęciami. Więcej o samym autorze przeczytacie na końcu tego wpisu, a teraz już oddaję mu głos. Rudziki drogie – fotografia artystyczna dla początkujących!
  Fotografia artystyczna – poradnik
Różne rodzaje fotografii, podobnie jak różne rodzaje ciast, wymagają trochę innych składników, innych przypraw i innego dekorowania. Nie inaczej jest z szeroko rozumianą fotografią artystyczną, a konkretniej z fotografią taneczną, w skład której wchodzą m.in. fotografia baletowa, pole dance, fit, jogi etc.
Kiedy po wielu latach zajmowania się portretami, aktami i fotografią okolicznościową zacząłem robić tego typu sesje, nawet nie przypuszczałem, jak wielką frajdę sprawiają tego typu zdjęcia i ilu niezwykłych ludzi dzięki temu poznam. Oczywiście nie jest to jakiś fotograficzny święty Graal i nie jest to działka dla każdego, ale zdecydowanie (jestem tego najlepszym przykładem) jest to coś, w czym można się zakochać i zatracić.
Warto więc, przynajmniej raz, spróbować się zmierzyć z sesją taneczną – kto wie, może będzie to początek nowej (i oby nie przelotnej) miłości. Dla wszystkich chętnych i ciekawych, poniżej przydatnych kilka rad na początek.
  Sprzęt
Fotografię artystyczną da się wykonywać każdym sprzętem. Nie musi to być profesjonalna lustrzanka za kilkanaście tysięcy, równie ciekawe zdjęcia można wykonać za pomocą znacznie tańszego sprzętu.
Jednak fotografia artystyczna, to sztuka patrzenia, a to jak patrzysz zależy od obiektywu, jaki posiadasz. Dlatego obiektyw, a nawet węziej, długość ogniskowej, powinieneś dostosować do celu, który chcesz osiągnąć. I tak obiektyw standardowy (50mm) jest najbardziej uniwersalny. Szerszy kąt świetnie sprawdzi się do pokazania kontekstu (i skoków), a teleobiektyw o ogniskowej 200mm świetnie nada się do uproszczenia tła.
Ja sam korzystam z trzech obiektywów w fotografii tanecznej:
35mm 1.4
85mm 1.8
i okazjonalnie 70-200mm 2.8.
Ten pierwszy używa się do pokazania przestrzeni, w jakiej znajduje się model. Jest też idealny (przy przyjęciu odpowiedniej perspektywy) do wykonywania zdjęć skoków.
Osiemdziesiątkapiątka jest moim podstawowym wołem roboczym i jeśli tylko jest wystarczająco dużo miejsca, robię zdjęcia głównie nią.
Teleobiektyw jest bezcenny wtedy, kiedy chcesz usunąć jak najwięcej bałaganu z tła. Dzięki dłuższej ogniskowej łatwiej jest znaleźć „czyste płótno”, czyli tak skadrować zdjęcie, żeby „przeszkadzajki” w postaci słupów wysokiego napięcia, fragmentów pomazanych ścian czy po prostu spacerujących ludzi nie znalazły się w kadrze.    
  Fotografia artystyczna a światło
Każda dobra fotografia artystyczna ma kilka składników, które wzmacniają wymowę i pozytywnie wpływają na estetykę i siłę oddziaływania zdjęcia.
Zaliczmy do nich:
kompozycję,
uchwycenie niezwykłego zdarzenia lub decydującego momentu,
atrakcyjny obiekt/modela/modelkę,
światło etc.
Dla mnie jednym z najważniejszych jest światło właśnie. To, jak oświetlony będzie główny motyw zdjęcia, ma ogromne znaczenie dla naszego odbioru.
Porównajmy te dwa zdjęcia. Jedno ma światło płaskie, drugie – oświetlenie boczne. Pierwsze jest znacznie bardziej spokojne w odbiorze i wyważone. Na drugim więcej pozostaje w sferze domysłów, jest w nim więcej tajemniczości i dramatyzmu. Nie chodzi o to, że jedno jest lepsze od drugiego, po prostu ich zastosowanie ma różny cel. 
Oczywiście najlepiej mieć ze sobą na sesji własne źródło światła (flash lub lampa studyjna, najlepiej wyzwalana zdalnie) albo przynajmniej mieć możliwość jego modyfikacji (blenda, polecam szczególnie w wersji 5 w 1). Nie każdy biega na sesje z własnym flashem, ale do niektórych zadań jest on niezbędny.
    Punkt widzenia
Myśl o nim nieustannie. Pamiętaj, że obok standardowej perspektywy (poziom własnych oczu), masz do wyboru możliwość spojrzenia na świat z innego kąta.
I tak niski punkt widzenia (nazywany w nomenklaturze angielskiej perspektywą dżdżownicy – worm’s-eye view) świetnie nada się do pokazania siły modela czy smukłości modelki. Najlepiej też z niskiego punktu widzenia robić zdjęcia skoków – wtedy najlepiej można pokazać, jak wysoko w rzeczywistości tancerka unosi się nad ziemią. Z kolei kiedy indziej przyda się widok z lotu ptaka (bird’s-eye view), na przykład do pokazania rozciągnięcia modela (szpagaty, sznurki etc.).
Oczywiście to tylko kilka zastosowań. Prawda jest taka, że jeśli chcesz zrobić dobre zdjęcia (nie tylko taneczne), musisz się nachodzić, naschylać i czasem powłazić na drabinę albo pobiegać po schodach. Kto powiedział, że na sesji ciężko ma mieć tylko tancerka? ;-)
  Jasność i kolor
Pewne zasady związane z fotografią są uniwersalne i jako takie dotyczą też oczywiście fotografii artystycznej. Nie inaczej jest w przypadku koloru. Ogólnie przyjętą zasadą jest ta, że każda fotografia powinna mieć jakiś motyw przewodni. Może to być wazon (martwa natura), budynek (architektura), człowiek (portret, akt, taniec)…
Główny motyw, jako najważniejszy, powinien być odpowiednio wyeksponowany. Dla różnych fotografów oznacza to różne rzeczy: jedni zwrócą uwagę na kolor, inni na jasność, jeszcze inni na ciężar wizualny. Jednak niezależnie, jaki jest nasz punkt widzenia w tej kwestii, powinniśmy mieć jakiś pomysł ukazanie głównego elementu i powinniśmy umieć to osiągnąć.
Dla mnie głównymi sposobami wyeksponowania głównego obiektu są światło i kolor. Staram się, żeby moi tancerze byli najjaśniejszymi elementami kompozycji i aby odróżniali się od tła. Jak to zrobić? Można postawić tancerza w słońcu, z zacienionym tłem na dalszym planie, można zastosować lampę błyskową, aby nadać mu jasność większą niż reszcie kadru. Można też odpowiednio wykorzystać kolory.
I tak ubrana na szaro tancerka na tle betonowego muru raczej nie będzie się wyróżniała (o ile się jej odpowiednio nie oświetli), ale już ta sama tancerka w dajmy na to żółtych legginsach będzie bardzo mocno wyeksponowana i to bez stosowania dodatkowych źródeł światła.       
  Ruch
Fotografować ruch można na dwa główne sposoby: albo chcemy go zamrozić, albo pokazać jego trwanie.
W tym pierwszym wypadku będziemy musieli użyć krótkiego czasu ekspozycji. Krótki, w zależności od dynamiki ruchu, to może być od 1/250s do nawet 1/4000s. Jeśli chcesz złapać zamrożoną w powietrzu tancerkę, musisz wybrać odpowiednio krótki czas, choćby nawet za cenę zwiększenia ISO. Bez tego, przy np. 1/100s wyjdzie rozmazana plama.
[W tym momencie wtrącę się na sekundę, ja, Ruda, i polecę Wam poradnik dla bardzo początkujących jak robić ostre zdjęcia w ruchu]
Z kolei dłuższy czas naświetlania pozwala nam na pokazanie ciągłości ruchu. Poprawne wykonanie tego typu zdjęć wymaga statywu, bo niezwykle trudno jest utrzymać aparat na tyle stabilnie, żeby przy czasie rzędu 1/2s poza tancerką nie rozmazało nam się również tło. 
  Pozy statyczne
Fotografia artystyczna tańca to nie tylko zdjęcia dynamiczne. Wiele wspaniałych póz jest statycznych i warto to wykorzystać. Szczególnie przy słabym oświetleniu zastanym i braku własnych źródeł światła (lampy błyskowe, lampy studyjne).
Do tego typu zdjęć zaliczają się wszystkie szpagaty, gięcia i skłony. Oczywiście warto pamiętać, że statyczne nie oznacza „łatwe i niemęczące dla tancerki”, dlatego warto zapytać osobę fotografowaną, na ile trudne jest utrzymanie pozy, ile jest w stanie tak wytrzymać i nie przeciągać wyzwolenia migawki w nieskończoność.   
  Detale
Fotografia artystyczna tego typu to nie tylko tancerze i tancerki w pełnej okazałości. Często świetne kadry to zdjęcia detali. Dłoni, puent, fragmentów ciała. Tego typu zdjęcia są nieraz bardziej wymowne i równie piękne jak plany ogólne.
  Miejsca
Wybór odpowiedniej lokalizacji na sesję jest nie do przecenienia. Co z tego, że będziemy przed obiektywem mieli piękną i świetną balerinę, jeśli w tle będą chaos i brzydota, skutecznie odciągające uwagę od głównego tematu?
W przypadku fotografii tańca ważne jest też, żeby umożliwić tancerzom pokazanie w pełni swoich umiejętności. I tak tancerka pole dance bez rury może pokazać swoją siłę i sprężystość, ale żeby wykonać jakąś figurę potrzebuje elementu (poręcz, słup, znak drogowy),  którego mogłaby się złapać i na którym mogłaby wykonać rurkową pozę.
Warto zwracać uwagę na elementy architektoniczne takie jak ławki, schody, barierki i myśleć nad tym, czy i jak je wykorzystać.
  Solo czy w grupie
Polecam rozpoczęcie przygody z fotografią taneczną od pracy z jedną osobą. Po pierwsze znacznie szybciej się w ten sposób pracuje.
Po drugie łatwiej sfotografować w odpowiedniej pozie (i w odpowiednim momencie!) jedną osobę, niż 2-3 czy jeszcze większą grupę.
Oczywiście więcej niż jeden tancerz to także większa możliwość modyfikowania póz, wchodzenia w interakcję czy też pokazania emocji, ale też znacznie większe wyzwanie, jeśli chodzi o synchronizację. A jeśli już zdecydujecie się na fotografowanie pary lub grupy, polecam na początek pozy statyczne, które wszyscy znajdujący się w kadrze będą mogli utrzymać przez czas dłuższy niż 1-2 sekundy.
  Komunikacja z modelką
Na sam koniec pozostawiam sprawę co najmniej równie ważną, jak wszystkie poruszane wcześniej kwestie techniczne. Chodzi o komunikację z tancerką/tancerzem.
Dobre zdjęcia to nie tylko wynik dużych umiejętności modelki i fotografa, ale też efekt zaufania i skutecznego porozumiewania się. Tancerka musi być pewna, że fotograf wie, co robi, musi mieć też pewność, że nie będzie kazał jej bez potrzeby wielokrotnie wykonywać męczących i obciążających stawy póz.
Powinna wiedzieć, dlaczego fotografowi zależy na osiągnięciu takiego a nie innego efektu na zdjęciu i zgodzić się na niego. I w każdej chwili móc zaproponować coś od siebie. Dlatego ja, jeśli tylko nie wyłącza mi się funkcja mowy (jestem tylko facetem i multitasking przy naciskaniu spustu migawki jest mi obcy) staram się powiedzieć mojej muzie jak sobie wyobrażam ostateczne zdjęcie, czego w dotychczasowych ujęciach mi brakuje i dlaczego po raz piąty warto wykonać dany skok czy wejść w pozę, żeby poprawić konkretny element.
Świetnie jest, kiedy ja i modelka wnosimy do sesji tę samą energię. Wtedy stan flow jest natychmiast odpalany i zapominasz o całym bożym świecie. Pamiętam sesję z Martą, moją kumpelą i zarazem bardzo dobrą pole dancerką. Sesja trwała w sumie prawie 10 godzin (sic!) i mimo zmęczenia pod koniec wciąż przypominaliśmy dwa niewybiegane szczeniaki na spacerze: „Ty, patrz, ale super ławka! Robimy?”, „Ej, wskakuj jeszcze na schody”, „A jakbyś mnie podsadził i wlazłabym na ten słup?”…
Spróbujcie zarazić kogoś entuzjazmem, jeśli sami przypominacie zwiędłą sałatę. Próbowaliście? Udało się? No to jeśli nie idziecie na sesję z nastawieniem, że to jest najfajniejsza rzecz pod słońcem, w ogóle nie warto sięgać po aparat. Uwierzcie mi, większa komunikatywność i kompatybilność temperamentów równa się lepsze zdjęcia.
    Jakub Nowak
Naturalizowany warszawiak, z wykształcenia dziennikarz i teolog, oddał się swojej miłości – fotografii – w dobrowolną niewolę. Zajmuje się fotografią taneczną, portretową i okolicznościową. Wykonuje sesje indywidualne i dla szkół tańca. Weganin, optymista i miłośnik wiewiórek.  Więcej jego zdjęć można zobaczyć tutaj:
Instagram: http://ift.tt/2mHoh2n
FB: http://ift.tt/2zfyMjr
strona oficjalna: www.JakubNo.com
  Jak widzicie, fotografia artystyczna ma przeróżne oblicza, a ja jestem wielką fanką tego, jak postrzega ją Jakub. Kuba działa głównie na terenie Warszawy, ale chętnie dojeżdża w inne miejsca Polski, a nawet Europy. Jeśli macie ochotę na taką sesję, piszcie do niego. Ja sama niedługo stanę przed jego obiektywem, jednak w dużo bardziej statycznej wersji ;)
  PS Jeśli chcecie więcej takich tematycznych wpisów, koniecznie dajcie znać w komentarzu. A może ktoś z Was ma ochotę przejąć pałeczkę na rudym blogu i podzielić się swoją wiedzą? Piszcie!
Post Artystyczne zdjęcia – ZRÓB TO DOBRZE! Poradnik fotograficzny pojawił się poraz pierwszy w Jest Rudo | blog fotograficzny.
from Artystyczne zdjęcia – ZRÓB TO DOBRZE! Poradnik fotograficzny
0 notes