Siemanko
Udało mi się w sobotę zjechać bez konieczności zrobienia odpoczynku (po 4:30 jazdy muszę robić 45 min przerwy) zatem miałam dobrą godzinę w przodzie i w domu byłam koło 13 :) po drodze wpadłam do Sieradza i wzięłam dla rodziców telewizję satelitarną w Cyfrowym Polsacie. Generalnie sobota była dość intensywna bo pomimo chusteczkowej pogody ogarnęłam nieco ogród. Generalnie zdjęć z tego nie ma bo zrywanie ostatnich warzyw i wyrwanie tego co już martwe było nieco smutne. Po ogarnięciu dekoderów zjadłam obiad. Połowa z tego co na zdjęciu została na później - na szczęście kto inny dojada takie pozostawione jedzenie w domu :)
Załapałam się w sobotę na rynek choć zostały tam niedobitki. Kupiłam czerwoną kapustę zaś w niedzielę ją skroiłam, dodałam soli oraz kminku a po ubiciu trafiła do beczułki :) jak wrócę powinna być już ukiszona i gotowa do za słoikowania. Generalnie w planach jest jeszcze ukiszenie zwykłej kapusty z marchwią co by była na bigos oraz kapustę „wigilijną”.
A tak wyglądają zapisy na zimę :D od dołu: sok z winogrona, ogórki konserwowe, konserwowa papryka, kiszony kalafior, sałatka szwedzka, tarte kiszone ogórki, konserwowa mini kukurydza, powidła ze śliwek oraz malin, prażone jabłka. Jest też kilka słoików z kompotem z wiśni. O winie z porzeczki oraz czereśni czy typowym winogronowym nie wspomnę :D
W niedzielę z rana, gdy wszyscy jeszcze spali zrobiłam sobie paznokcie. Z racji, że czasem muszę w pracy użyć siły wzmocniłam paznokcie poly żelem a następnie pomalowałam lakierem hybrydowym. Pomimo mega zimnego wiatru poszłam na spacer Ala zbieranie grzybów. Przy okazji poszłam na wybory. Naprawdę byłam w szoku wieczorem, gdy okazało się, że frekwencja była tak wysoka! Po prostu wow! Bo wiecie… ja wyznaje zasadę: jak nie głosowałeś to nie masz prawa narzekać :)
Trochę grzybów zebrałam. Gdy wróciłam tata je oporządził i wstawił do suszarki :)
Ja zaś postanowiłam wieczorem, że zrobię w końcu to ciasto dyniowe. Dynia, orzechy i skórka pomarańczowa była totalnie hande made. Jajka były eco od sąsiadki z pobliskiej wioski (ma naprawdę bardzo fajny wybieg dla kur i karmi je normalnie a nie jakąś szemraną chemiczną paszą). Ciasto wyszło super miękkie i soczyste w środku a orzechy i skórka z pomarańczy sprawiły, że było bombowe
W poniedziałek zaś pojechałam na zakupy dla rodziców. Sama zaopatrzyłam się w „Rudą” i zupki chińskie oraz trochę wafli ryżowych. Pokłóciłam się również z mamą bo wiecznie ma o wszystko pretensje. A to nie kupiłam tego a to przeszkadza jej, że rozmawiam z tatą (jakbym miała wybór skoro ona siedzi tylko w swoim pokoju i ogląda jakieś zjebane transmisje z rzeczami o które później mi truje). W ogóle obraziła się, że nie kupię jej nowego materaca (ma nowe łózko raptem dwa miesiące i nie wygodny jest dla niej materac bo leży na nim jakieś 20h dziennie - serio ona nic praktycznie robi. Wstaje tylko po jedzenie, do kibla i by raz dziennie odkurzyć oraz umyć podłogę). No sorry nie mam kasy. Muszę kupić opał na zimę. Co też uczyniłam kupując dwie tony węgla. Gwizdu, świstu 3300 poszło w pizdu 🙃 może w grudniu znajdę fundusze by kupić jej materac dla obłożnie chorych co leża na nim non stop 🙄
W ogóle za zapytanie gdzie co leży warczy na mnie i odpowiada „tam gdzie zawsze”. Jak powiedziałam, że nie wiem gdzie jest tam gdzie zawsze bo praktycznie w tym domu nie mieszkam to usłyszałam by nie robić z siebie takiej męczennicy bo chodzę do pracy 🙃🙃🙃
Generalnie zwierzaki były zadowolone, że wróciłam. Ruda przywitała mnie buziaczkami a Jerry… cóż… pokazał mi zęby jak koń 🤣 w ogóle tak siedziałam w pokoju: Ja, tata, uszaki i wszedł Koperek (kot) oraz Gryziu (pies). I się zaczęła agresja. Myślicie pewnie, że ze strony Koprowskiego i Gryzaka? Otóż nie… Króle zaczęły warczeć i poganiać „najeźdźców” bo to ich pokój. Oczywiście na warczeniu i poganianiu się nie skończyło. Uaktywnił się im tryb KróloBarana. Jerry to już w ogóle na każdego zaczął szczerzyć zęby a że tle leciała „Czarownica” a imię owej pani to Diabolina to Jerry od soboty ma przezwisko Zębolina xDDD w ogóle dziad przebrzydły szczerzy się nawet na mnie mimo iż dzieli ze mną łóżko. Dzienie codziennie rano po mnie kica i pyrga mnie pyszczkiem. Dziś nawet ocierał mnie o moją twarz niczym kot zaznaczając „teren”. Dzięki temu mogłam go bezkarnie (przez kilka sekund) poprzytulać :3
Dziś zaś mam powtórkę z rozrywki czyli załadunek w Łodzi żyletek do Czech a następnie załadunek w Czechach do Niemiec. Czuję się jak w dniu świstaka bo robię tą samą robotę co poprzedniej trasy. Generalnie rozmówiłam się z szefem i ponoć na koniec tej trasy ściągną mnie na bazę główną by pogadać, przedłuży umowę o pracę oraz zamienić naczepę z firanki na izotermę. No i Mercedes musi iść na serwis. Pora wymieć olej, filtry i zerknąć w klimatyzację bo nie działa 🤷🏼♀️ Będąc dziś na zakupach firmowych (żarówki, klucze torx, płyn do spryskiwaczy, nowa linia celna, którą muszę wymienić, gdy będę miała chwilę i siły) zaopatrzyłam się za firmową kasiorkę w wszystko co niezbędne. Nawet teraz będąc na załadunku wymieniłam sobie żarówkę zostając Bohaterem swojego klamota - a jakie poruszenie tym zrobiłam. Wszyscy się gapili bo baba coś będzie robić i może się okazać, że nie da sobie rady i przyjdzie po pomoc. Jakże zawiodłam tych ludzi bo bez problemu z nowymi kluczami sobie odkręciłam klosz i wymieniłam żarówkę xd
Całą noc jazdy przede mną, ale mam dobry humor. W ogóle ostatnio czuję się dobrze. Oby tak dalej :)
20 notes
·
View notes
3.01.2024
Opiszę migawkami, które oddadzą - może - myśli ulotne, chociaż nie wiem czy dam tak radę.
w sylwestra było super. Najpierw oglądaliśmy horrory (te z zaplanowanego wcześniej i nieodbytego z powodu chorób Halloween), a bliżej północy graliśmy z chłopakami w gry na konsoli (mega miłe, bo S. ogarnął dodatkowe pady, w wyniku czego mogliśmy od razu wszyscy grać). Pierwsza gra była zespołowa - świetnie się przy niej bawiłam. Druga gra polegała na wyeliminowanowaniu kumpli z gry i to mi się nie podobało: nie dość, że nie czuję się swobodnie grając padami do Xboxa, to jeszcze stres rósł, frustracja rosła, nie miałam na to siły. Chłopakom się to podobało, dla mnie to było mało rozrywkowe, bardziej stresujące. Trzecia gra była spoko też, ale kończyliśmy w nią grać o 3 w nocy, polegała na humorze (nienawidzę gier opartych o subiektywny odbiór poczucia humoru - ale akurat ta gra jest spoko, bardziej chodzi o komunikację wizualną, a ocena humoru jest dodatkiem).
2
Mój piesek na dzień (albo dwa? Nie wiem, wszystko mi się zlewa) przed sylwestrem był oddany do krojenia - sterylizacja. Było dramatycznie dopóki byliśmy w gabinecie, bo pacjentka jest pieskiem lękliwym. Po pierwsze bardzo walczyła z anestezją, bardzo. Malutkie ciałko wciąż było napięte, chociaż łapki się rozjeżdżały wybudzała się by stać na tych łapkach. No łamało to serducho. :( Fajną mamy panią weterynarz, wyjaśniała nam wszystko, ale i tak stres i strach o małą był. Jak ją położyliśmy na stole, a pani wet ją goliła do operacji mogliśmy trzymać malucha za łapki - tj. taki support. Patrzyła nam w oczy tymi przerażonymi ślepkami. Kurcze, jaka szkoda, że nie da się pieskowi tego wyjaśnić... Odebraliśmy pacjentkę po 1,5h, sama do nas przyszła: jak weszliśmy do poczekalni to machała do nas ogonkiem z kenela w gabinecie. Pani wet ją wypuściła, a mały, obolały i zestresowany dreptacz przyszedł po przytulaski. Kocham maleństwo. Pierwsze dwa dni były ciężkie, trzeba było niunię nosić na romczkach <3, jedliśmy i spaliśmy z nią na podłodze w pokoju dziennym (przenieśliśmy materac, żeby nie próbowała wskakiwać na łóżko w sypialni) generalnie maluch ma bana na skakanie, ale z uwagi na to, że jest kangurzątkiem, które wygląda tylko jak piesek, już podczas sylwestra u kumpla - chociaż została wniesiona na romczkach na to 3 piętro, to z ekscytacji u wujpsia od razu wskoczyła na oparcie kanapy xD jakiś 1,20m nad ziemią, ot tak, jak to ona. Ech... A wiem, że ma szyte w 3 warstwach, więc we wtorek (wczoraj) na kontroli u wet dostała ochrzan za udawanie kangurka xD. Obecnie siedzi przy mnie i chodzi w fartuszku. A! Ważne! Jej pierwszy sylwester z nami! Ku naszemu zaskoczeniu (w końcu to lękliwy piesek) w sylwestra miała absolutnie wyjebane na wystrzały - graliśmy w gry, a ona spała. Brzuchem do góry xD Czuje się u Programisty jak u siebie, hehehe. Miałam dla niej leki, gdyby wariowała, ale nie wariowała ze strachu, więc ich nie podałam... No i okazało się to być błędną decyzją, bo kwadrans po 00:00 całe osiedle rozdudniło wybuchami petard, a mój kangurek nie wiedział co ze swoim małym ciałkiem zrobić i gdzie się schować. Panika, zgroza, trwoga. Trzeba było tulić. Nie trwało to długo, najwyżej 15 min, ale w przyszłym roku oszczędzę jej mimo wszystko tych atrakcji. :/ Za tydzień zdejmowanie szwów, apetyt może zacząć rosnąć niezdrowo za 2-3 mc. Obserwujemy.
3
Chciałabym zrobić jakieś podsumowanie roku, ale nie chce mi się. W sensie, że czekam z tym, aż mnie wena najdzie. Jedyne czego mi się chce to spowolnienia, powrotu do równowagi. Chcę zadbać o regularne treningi, bo brakuje mi tego. Wrócę (wracamy) do liczenia kalorii, bo to pomaga nabrać właściwego rytmu. I do sauny. I do wyjścia do lekarza, aby zbadać co i jak.
4
Postanowiłam, że pierwsze co zrobię po tym, jak dostanę nową wypłatę w nowej pracy (której jeszcze nie mam) to mani, pedi, fryzjer i sesję wizerunkową. To jest trywialne, ale uważam, że w tej sytuacji ważne. Poza tym chcę pedi, mani i fryzjera. Tak btw - w czerwcu zrobiłam sobie pedi ostatni raz - zeszło dopiero w połowie grudnia. Świetną specjalistkę ewidentnie dorwałam! Szkoda, że nie miałam kasy na uzupełnianie... Ech...
5
Nie dostałam odpowiedzi w sprawie tej rekrutacji, która brzmiała dla mnie jak dobry deal, tej od rozmowy rekrutacyjnej na której było konkretnie i miło, przyjaźnie. Napisałam do nich sama. Odpisały, że proces rekrutacyjny jeszcze się nie zakończył, że nie znają jeszcze decyzji wydziału, ale planują informować kandydatów i kandydatki z końcem tego tygodnia lub z początkiem przyszłego. Fajnie. Czekam. Robią na mnie bardzo pozytywne wrażenie - owszem, nie dali znać w ustalonym terminie co dalej, ale na mojego maila znowu odpisali rzeczowo, kulturalnie i asertywnie. Nie nastawiam się na pozytywną decyzję, ale przyznaję, że mocno trzymam kciuki.
6
Siostra opowiadała mi o nowej dramie kręconej przez rodzinę jej męża. Smutne to. Z boku opowiadane jest wręcz dziecinne, ale tyle dorosłych ludzi zaangażowanych w te układy, zależności, ze swoimi ranami i systemem rezonuje bardzo, jak się tego słucha. :/ I chyba nakreśliła mi też dlaczego w zasadzie dostaję od Szwagra NAGLE dość dużo wiadomości (wcześniej wymienialiśmy tylko krótkie info, a teraz potrafi sam z siebie napisać mi długą wiadomość - bardzo sympatyczną i bardzo mi się ten sposób komunikacji podoba, wiem co się u nich dzieje, czuję się akceptowana i mile widziana w partycypowaniu we wspólnym życiu rodziny itp).
Chodzi o to, że typ spełnił oczekiwania rodziny, jako ostatni członek rodziny w swoim pokoleniu został ojcem i chyba - zgaduję - liczył, że to zmieni podejście rodziny, że NAGLE nie będą wobec niego używać pewnych figur, formułek. Teraz zaczął zauważać jak bardzo źle jego rodzina traktuje go i moją siostrę, jak ich lekceważą i jak zarzucają ich kolejnymi oczekiwaniami itp. Dla jego rodziny - nic się nie zmieniło, dla Szwagra - zmieniło się WSZYSTKO, bo teraz sam jest ojcem i to co puszczał mimo uszu, gdy chodziło o dorosłych ludzi (jego i sis), teraz go oburza zupełnie i uważa to za niedopuszczalne. Na przykład: zaraz po Wigilii zgolił brodę i przyciął wąsa. Zamienił look XIXw gentlemana na look wujka z Solidarności, hehe. No i super! Wysłał nam zdjęcie (do mnie) - na fotce uśmiecha się szeroko w T-shircie z napisem "Dog Dad" i swoim 5-miesięcznym, rozchachanym bobasem na rękach. Opisał tą fotę "Moja żona: chcę iść na koncert Dawida Podsiadło, ja: mamy Dawida w domu!" xD No i jest memuszek! xD Urocza fota. Uroczy opis. Zaśmialiśmy się. Wspólnie z moim partnerem pochwaliliśmy odważną zabawę wizerunkiem, zachwyciliśmy się nad bujnym wąsem i skomplementowałam, że mu - Szwagrowi - w ogóle jest świetnie z zarostem, więc niech z tego korzysta i się bawi! A jak mu się znudzi solidarność to szybko może zostać ponownie drwalem, albo może baczki na Wolverina czy coś :D No i chcemy - OFCOURSE - bilety na ten koncert, który da u nich w domu xD Kilka godzin później dostaję zrzut ekranu z okna z konwersacją Szwagra z jego siostrą, pod tym samym zdjęciem, które wysłał nam. Zrzut ekranu jest opisany "wiadomość od Ciebie i wiadomość od mojej siostry, ech". Czytam - siostra go wyśmiała, ubliżyła, że do Dawida się porównuje, a śpiewać nie potrafi, kpiła "nawet syn się z ciebie śmieje", on odbił "młody się śmieje, bo ma niekumającą żartu ciotkę". Tego nie ripostowała, za to przeszła od razu do wytykania, że najpierw taką gęstą brodę miał (jako uwaga na negatywną cechę), a teraz TO. Że powinien to wszystko w końcu zgolić! Że wygląda niedorzecznie i z takimi zagrywkami w pracy nikt nie będzie go brał poważnie. Czytałam i czułam to, co potrafię czuć jak moja rodzina zachowa się niedelikatnie wobec tego co jest dla mnie ważne... Znam ten brak akceptacji, zrozumienia, rezygnację. Smutne. A potem siostra mi nakreśliła, że to o wiele szersza i większa sprawa na polu komunikacji Szwagier - jego rodzina. Teraz to wykwitło (ponownie) i to w sumie nie wiadomo z czego... Wiem, że tak się zdarza. Ale kurcze...
Szwagier rozżalony zauważył "rozumiem, że oni [jego rodzice] mogą nie brać na poważnie moich decyzji dotyczących mnie, ale moich decyzji dotyczących mojego dziecka!?" i podobno ostatnio zauważa, że moi rodzice traktują go z większym szacunkiem, z większym zaufaniem, po prostu jak dorosłego faceta niż jego rodzice. Że moi rodzice chwalą go - a jego tylko krytykują. Siostry dociskają i wytykają błędy (tj. ich zdaniem błędy np: zdecydowanie, że po kolacji w I Dzień Świąt wracają na noc do własnego domu, że nie zabierają swojego 5-miesięcznego malca na imprezę imieninową cioci, taką, która miała trwać do rana, na wynajętej sali. Wedle sióstr i rodziców to absolutnie niedopuszczalne by na ta imprezę nie przyjechać z małym) - a ja się w ich życie nie mieszam, a jak mam się z nimi spotkać to wcześniej dzwonię pytając o dyspozycyjność. Facet zaczyna to dostrzegać.
I niesprawiedliwym byłoby wydawać werdykt jego rodzina = zła, moja = dobra. Nope.
Moja podstawowa komórka rodzinna z której wyszłam to 4 osoby (5 wliczając nieżyjącego brata) z której 3 przeszły lub są w terapii.
U mnie przecież też są zachowania nie okay, ale kiedyś było ich więcej. Do tego stopnia, że z poczucia nieszczęścia weszły mechanizmy złe, depresja, uzależnienie, współuzależnienie... no i w końcu terapia starała się konieczna, by już te relacje, które są tak fundamentalne i potrzebne tak bardzo nie bolały.
I się udało, ale było ciężko.
No i facet doświadczył zdrowszej dynamiki rodzinnej, zmieniły mu się priorytety wraz z wejściem w nową rolę (ojca) i NAGLE - widzi, że już nie pasuje do swojej podstawowej komórki rodzinnej, że chce nowej jakości.
Z tego co opowiadała siostra - bo to jej dotyczy i te emocje w niej buzują, bo... Ech. Rodzina jej męża nie przyjmuje do wiadomości, że to co do nich o swoich decyzjach mówi Szwagier to jego decyzje, albo ich wspólne decyzje - uważają, że moja siostra mu wyprała mózg i tak o niej opowiadają... Fajnie... No przykro jej.
Nawet mnie poruszyło, gdy po wsłuchaniu hiper dziecinnej przepychanki słownej "jestem obrażony na ciebie, ale nie powiem ci dlaczego, zadzwoń do mojej córki, może ona tobie wyjaśni" i "tata jest obrażony, powiedz mojemu bratu, żeby zadzwonił do niego i go przeprosił, a potem, jeżeli przebaczy to ty też zadzwoń przeprosić" itp itd. i wybuchów jakichś rzeczy, które tamtym przeszkadzały 5 mc temu, a o których dopiero teraz sobie przypominają i wyrzucają je jako oskarżenia-argumenty świadczące o winie rodziny mojej siostry (skala żalu w stosunku do przewinień jest tak zaskakująca, że trudno to zripostować np: że siostra założyła synkowi inne skarpetki w sierpniu niż te, które teściowa mówiła by małemu założyć - teściowa w krzywdzie, płaczu, żalu, a siostra i Szwagier próbują sobie tą sytuację w ogóle przypomnieć, bo w sierpniu to sis była w połogu i działo się tyle, że nie pamiętają nic), a potem od razu instruktarz tego jak należy się zachowywać wobec rodziców/sióstr w sposób w jaki rodzice/siostry tego oczekują itp, itd.
Zauważyłam wtedy, że imię jednej z sióstr Szwagra się nie pojawia często w tych zabawach w głuchy telefon. Tej, która nota bene pomogła w połogu mojej siostrze, przyjechała na tydzień, zajęła się dzidziusiem, nauczyła co i jak... Ta sama do której dzwonił w sierpniu by podziękować za bycie dla mojej siostry starszą siostrą, którą ja po prostu nie wiem jak być w tym zakresie. Na co siostra wyznała, że faktycznie ta siostra jest okay i będzie jej wdzięczna, ale też dzwoniła do mojej sis by mi tyłek obsmarować, bo "ta twoja siostra to taka przesadnie emocjonalna jest, nie? Dzwoniła do mnie z podziękowaniami i chlipała ze wzruszenia" - moją sis to wkurzyło trochę, a mnie rozbawiło. xD Ja wiem, serio, ja wiem, tak mam i to jest okay.
6
Mój szef znowu odpierdala. Jest tak nieogarnięty i bezczelny, że brak słów. Nie zależy mi. Ale kurde, co za typ... Ech. Rzecz taka: z końcem grudnia skończył się mój stosunek pracy, wygasły obydwie umowy. Nie dawał mi znać z niczym. Aż do NOWEGO ROKU - o 21:45 napisał, że załatwił sprawy w urzędzie i nie muszę już tam iść xD No zajebiście. A jako kto "nie muszę", jak u niego nie pracuję już? xD Zapytałam czy w takim razie proponuje mi podjęcie współpracy. Na jakich warunkach? Na jakiej stawce itp. Oraz GDZIE UMOWA, bo nie czuję się bezpiecznie czekając na umowę, aż mu się przypomni, jak kiedyś - po wydarzeniach z czerwca, lipca, sierpnia, września straciłam do tej firmy zaufanie, nie chcę pracować bez podpisanej fizycznie umowy, bo nie wiem jaki numer mi wytną. On to skomentował "jesteś nie fair, ta sytuacja to była sytuacja wyjątkowa i pojawiła się tylko raz" xD No zajebiście. Oraz, że zawsze dotrzymuje terminów - przecież wypowiedzenie dostałam w czerwcu dokładnie na czas xD HAHAHA. Chcę negocjować umowę, wiedzieć na jakie warunku się godzę, chcę wiedzieć jaką stawkę mi oferuję - i dlatego jestem NIE FAIR według mojego szefa!? No to dziś mu napisałam, że argument o wypowiedzeniu dostarczonym na czas to nietrafiony argument, bo w tej chwili nie jestem nawet u niego zatrudniona. My nie rozmawiamy o "przedłużeniu" umowy - na to był czas w grudniu. My rozmawiamy o wznowieniu współpracy. Chcę lepszej komunikacji. Dodałam, że brak kontaktu w grudniu w sprawie negocjacji przedłużenia umowy po wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie pół roku był dla mnie absolutnie stresujący (nie aż tak - mam całkiem wyjebane na tą pracę, chcę stąd uciekać jak najszybciej), że proszę go o nieumniejszanie moim jasno komunkowanym potrzebą tj. potrzebie bezpieczeństwa i przewidywalności najbliższej przyszłości. Że nie pozwolę sobie na więcej stresu i niepewności - bo przez ostatnie pół roku tyle się go najadłam, że zdrowie mi się posypało (co jest prawda - nie stać mnie na wizytę u gina, ani na wizytę u psychiatry, ani na badania anemii i hormonów, których lekarz rodzinny nie chce mi przepisać). Dodałam, że nie ufam mu, a odbudowywanie zaufania to proces - więc niech wyśle mi umowę, zapoznam się z nią i się z nim skontaktuję.
Nie wysłał wciąż...
Ech...
7
Już w tej chwili rysują mi się plany wyjazdowe na "za dwa lata" oraz plany na wyjazd z rodziną mojego chłopaka. Tam też dużo zmian i być może łatwiej mi pisać o rodzinie Szwagra (dla mnie obce ludy), niż o tej bliższej, w której systemie ja się obecnie znajduję.
Ech...
8
Lekarz. Wciąż zapominam o tym, by się zapisać do lekarza rodzinnego - zaraz mam egzaminy, a skończyły mi się leki na ADHD i jest naaaaprawdę ciężko. Do tego coś mi chrupnęło w kolanie i teraz rzepka mnie boli przy każdym ruchu - jem galaretkę na potęgę.
9
Cieszę się ze studiów, ale tego wszystkiego jest TAK DUŻO.... Ciężki okres. Będą egzaminy chyba za 2 tygodnie...
10
Cieszę się, że będę dbała o ciało - ruch + jedzenie - bo widzę po cerze i włosach, że jest gorzej. Potrzebuję dobrego kremu nawilżającego. Musze jakiś research zrobić.
11
Wysłałam prace na konkurs fotograficzny. STRACH olbrzymi, decyzja trudna...
12
Bardzo fajny był Nowy Rok - w sylwestra moi kumple byli na antybiotykach (obydwaj od miesiąca wychodzą z korony), więc piliśmy cole, herbatę i wodę. Ja i O. na początku tylko po jednym piwku.
Dobrze mi to zrobiło. Presję ściągnęło.
Zrobiłam sushi - różowe <3 w tym wersja dla kumpla uczulonego na nabiał. Mówił, że to najlepsze sushi jakie jadł i baaaaardzo mi miło, bo trochę się narobiłam przygotowując tofu, ryż itp. :D
O. zrobił deskę serów - była wyżerka, ale taka fajna. :D
No i w Nowy Rok poszłam się marynować na saunie. OMG jak było cudownie tak zacząć rok!
9 notes
·
View notes
Mała dziewczynka Zuzia
Ma brata, lecz brat stoi za tatą
Ma mamę lecz mama leży na łóżku
Ma psa którego tuli i głaska
By leżał potulnie na szarym podnóżku
Ma okno, parapet i stary materac
Śpi choć oczy na ogół otwarte
Mamusiu, czy idziesz dzisiaj do szkoły?
Czy to pytanie starania jest warte?
Mieszkanie pachnie domowym zapachem
Alkohol miesza się z fetorem moczu
A ona jest cicho i przytula pieska
Samotna łezka zabarwi czerń oczu
Flakon z kwiatami po którejś tam kłótni
Zwiędłe, jak życie w tamtym mieszkaniu
To kwiaty miłości mamy i taty
Ból na policzku, po nieładnym tam zdaniu
A potem to samo, piekło nad ranem
I brata nie ma bo poszedł w miasto
Została Zuzia z mamą w mieszkaniu
Tata się upił, bo nie dobre ciasto.
Ciasto z urodzin, bo dziś jego święto
Świętuje przecież leżąc w przedsionku
Mamusia świętuje samotność w pokoju
Zuzia głaska Szarika bo burym ogonku...
2 notes
·
View notes