Tumgik
#pozwolenie
pustazapalniczka · 2 years
Text
Oby tylko
Nie dać się zabić
Wygrać
Za pomocą słów
11 notes · View notes
finonflip · 8 months
Text
youtube
Mam na imię Marcin, a to moja historia związana z inwestowaniem w nieruchomości, zwłaszcza w tzw. flipowanie mieszkań. Pierwszy raz zetknąłem się z tym pomysłem, gdy zakupiłem działkę budowlaną na której miał powstać mój własny dom. Teraz robię swojego 4 flipa.
Historia zaczęła się od zakupu działki o powierzchni 1108 metrów kwadratowych, z budynkiem handlowym. Planowałem na niej stworzyć budynek mieszkalno-usługowy. Który dał mi zysk 43 200 złotych. Okazało się, że inwestowanie w nieruchomości może przynieść znaczne dochody, nawet jeśli nie wszystko idzie zgodnie z pierwotnym planem.
Kolejnym etapem było przejście do typowego flipa na mieszkaniu. Kupiłem 39-metrowe mieszkanie za 125 000 zł, które wymagało gruntownego remontu. Po miesiącach prac, w tym zmianie układu pomieszczeń, mieszkanie stało się atrakcyjne dla inwestora. Kupił je za 250 000 złotych.
Kolejna transakcja były bardziej ukierunkowane na połączenie inwestora z okazją. Mieszkanie na drugim piętrze o powierzchni 44 metrów kwadratowych. Dzięki swoim kontaktom udało się dopiąć transakcję i zarobić na sourcingu.
Mój obecny projekt to mieszkanie o powierzchni 52 metrów kwadratowych na piątym piętrze. Zakupiłem je zadłużone u komornika i w spółdzielni mieszkaniowej, co umożliwiło mi uzyskanie atrakcyjnej ceny.
Podsumowując, flipowanie mieszkań to nie tylko interesujące wyzwanie, ale także sposób na osiągnięcie zysków. Pomimo nieprzewidzianych trudności, każdy projekt przyniósł mi satysfakcję i finansową korzyść. Warto być elastycznym i kreatywnym, by odnosić sukcesy w tej dziedzinie.
Cześć, jestem Marcin, i witajcie w fascynującym świecie flipowania! Na tym kanale dzielę się moimi doświadczeniami w typowych flipach, flipach na brudno, obrocie gruntami czy też sztuce sourcingu i strategiach, które pozwolą ci kupić mieszkanie w najbardziej atrakcyjnej cenie.
1 note · View note
harmony-and-peace · 3 months
Text
„Czasem najlepsza zemsta to po prostu żadna. To pozwolenie sobie na ruszenie dalej i nieupodobnienie się do ludzi, którzy Cię straumatyzowali"
- @harmony-and-peace
208 notes · View notes
postoctobrist · 9 months
Note
”whic one of my girlfriends vaped in your living room without asking first” is the hit new Duolingo phrase to translate into different languages.
laquelle de mes copines a vapé dans ton salon sans demander la permission?
welche meiner Freundinnen hat in deinem Wohnzimmer gedampft, ohne um Erlaubnis zu fragen?
która z moich dziewczyn wapowała w Twoim salonie bez pytania o pozwolenie?
141 notes · View notes
mikoo00 · 8 months
Text
Popierdoli mnie zaras
SŁUCHAJCIE TEGO
Tw s..
Moja terapeutka uważa że moje rysowanie na terapi grupowej to nalogowe regulowanie emocji... Twierdzi że się nie skupiam
A jak jej powiedziałem że dzięki temu lepiej jest mi się skupić bo mnie to uspokaja to ona była like no a teraz pokazujesz mechanizm zaprzeczania
A to wszystko dlatego że dziś nie odpowiedziałem jaki mechanizm jest zaras po nałogowym regulowania emocji Długo się zastanawiałem już miałem mówić i ona mi przerwała no to się zaczolem zastanawiać nad innym
Stresowałem się dziś przed nią balem się znowu wykłucac z nią i dyskutować więc siedziałem sluchalem co ma do powiedzenia i czułem się jak na odpowiedzi
Twierdziła że pewnie nie rozumiem o czym mówimy na zajęciach a ja już nie chcąc jej podpaść myslalem sobie ze wbrew przeciwnie nudzę się bo wszystko to ja rozumiem XD
No to dobrze będę się na grupowej wgapial w ścianę ulegal deralizacji a jak by mnie emocje ponosił to będę w ukryty sposób się samo... Dziś żeby się powstrzymać od placu wbijałem sobie palce w skórę mocno Czasami tak robię długopisem
A po terapi bylem załamany ze mój najzdrowszy sposób radzenia sobie z emocjami jest uważany za pijane myslenie podrapałem się do krwi Bo co innego mam robić Moje emocje zmieniają się szybciej i mocniej niż u innych
Żeby się skupić potrzebuje dodatkowej stymulacji XD
Ale chce ZALICZYĆ ten semestr na terapi a później wyjebane w nią
Nie wszystkie zachowania są mechanizmami uzależnienia Nie pilem na tyle długo by wgl takyslec wiele moich zachowań wynika z wad charakteru i tego że przez lata nie radziłem sobie ze stresem Nie tylko jak pilem uciekałem od nauki chociażby
W podstawówce miałem pozwolenie od nauczycielek na rysowanie bo im wyjaśniłem że dzięki temu lepiej jest mi się skupić widziały też że częściej się udzielam Dlaczego bo odreagowywalem lęk przed oceną Rozumialy że każdy jest inny ja jako że kocham rysowac w taki sposób postępował A ta jeszcze mi pierdoli że grupę to też wkurwia A co ktoś jej powiedział o tym? Z kad kurwa to wie?
Teraz mogę powiedzieć że uległem mechanizmom bo się samo.... Co jest nałogowym regulowaniem emocji bo to jest kurwa uzależnienie behawioralne w przeciwieństwie do rysowania
83 notes · View notes
przechowalniazwlok · 2 months
Text
Cześć motylki kochane!
Od miesiąca siedzę w szpitalu i przytyłam tu 5kg... Jestem przerażona patrząc jak moje kości znikają, jak chowają się w tłuszczu. I jeszcze te wszystkie teksty ludzi dookoła, że wyglądam zdrowiej! Tak bardzo mnie to dobija. Nie mogę się pogodzić z tym, co stało się z moim ciałem, mam ochotę zedrzeć z siebie te kilogramy!
Zostało mi 11 dni w szpitalu. Celem jest nie pozwolenie sobie jakiekolwiek dodatkowe wartości na wadze!
Jak tylko wyjdę, to pierwszym celem będzie powrót do stanu sprzed szpitala, a potem już tylko bycie tylko lżejszą i lżejszą i lżejszą...
Tumblr media
28 notes · View notes
niedoceniony · 4 months
Text
Jakoś nie chce mi się spać jak pomyślę o tym że znowu będę musiał się użerać z ludźmi i tylko się wkurwiac i byc zmęczony przez cały pierdolony dzień. Jak wiem że jak się odezwę to wszystko będzie takie monotonne gdzie te piękne chwile jak żyliśmy bez ograniczeń. Gdzie ta szczerość i dobroć w ludziach? Gdzie te pojebane akcje i pozwolenie sobie na więcej.
Same npc.
Mimo wszystko staram się jakos to zmienić ale smutne że na pierdolonej grze czy od osób przed którymi mnie ostrzegają usłyszę miłe słowa i wsparcie a każdy inny ma mnie gdzieś ....
53 notes · View notes
mrwickk · 1 year
Text
Nie chodzi o to, żeby nauczyć się być znowu singlem. Nie chodzi też o to, by zapomnieć o kimś i stracić wszelkie uczucia miłości i przywiązania.Przejście na kolejny etap to stan umysłu. To budzenie się każdego dnia i podejmowanie decyzji, że będzie dobrze, że będzie szczęśliwie. To słuchanie tej piosenki, przejeżdżanie obok tej ulicy i decyzja, żeby iść dalej. To pozwolenie sobie na uczucia, uświadomienie sobie, że popełniono błędy i zaakceptowanie wszystkiego takim, jakim jest.
192 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 month
Text
Szczęśliwam i z naładowanymi bateriami
25 kwietnia 2024
Tumblr media
Najpierw lista, żeby nie stracić myśli ulotnych:
Cieszę się, że po prostu pojechałam. Po prostu: potrzebowałam odpoczynku, wszystko goniło na łeb, na szyję, nawarstwiało się (i wciąż się nawarstwia, ale teraz we mnie jest spokój, gdy obserwuję jak te moje plany piętrzą się i chwieją od nadmiaru) i po prostu: pojechałam. Trochę to jak ucieczka? Trochę jak bodziec do odłożenia codzienności na bok i pozwolenie sobie na Tu i Teraz, na obserwację, bez myśli o nadchodzących deadlinach. Oddech i wydech. I wdech. I wydech. I ulga. Taka bardzo potrzebna ulga, pozwolenie sobie na odpoczynek, bo urlop i koniec. Ale jak w mojej głowie zrobiło się miejsce to byłam tak sfrustrowana, tak zirytowana, że przed wyjazdem nie przeczytałam nic o historii Turcji, o kontekście kulturowym i historycznym. Mam jakieś pojęcie o tureckiej kulturze i historii, przez osmozę. Ale miałam - i mam nadal - TYLE PYTAŃ i nikogo, kto by mi na nie satysfakcjonująco odpowiedział (tj. jest masę książek i podcastów, ale trafiłam chyba na tylko takie nudne, skupiające się na liczbach, datach, zamiast na wydarzeniach, niuansach kulturowych itp). xD Ciekawi mnie to wszystko bardzo. Bardzo. Czytałam jak tylko miałam dostęp do neta, ale ciekawości wciąż nie zaspokoiłam.
Bardzo dziwnym jest poczucie, gdy jako dorosła kobieta NAGLE w zwykłej sytuacji społecznej tracisz podmiotowość. Ba! Gdy jesteś jawnie uprzedmiotowiana, a lokalsom nie jest ani trochę wstyd za takie traktowanie drugiego człowieka z którym przecież chcą dobić targu. Bardzo to dziwne. Bardzo przykre. Bardzo wprawiające w osłupienie i zaskoczenie, bo zachodziło w tak bardzo zwykłej sytuacji społecznej w jakiej nigdy wcześniej moja płeć nie miała znaczenia na socjokulturowe aspekty (jak chociażby kupno zgrzewki butelkowanej wody mineralnej w lokalnym markecie spożywczym, przy kasie). Najwyraźniej w tych sytuacjach ścierała się przepaść kulturowych kodów, zwyczajów. Z zaskoczenia i osłupienia nie udało mi się nigdy w czas zareagować. A może zareagowałam we właściwym czasie? Może. Po prostu potem następowała zaskakująca przemoc (np: facet mnie złapał za barki i pchnął na krzesło, gdy chciałam wstać wkurzona, że mnie DOTYKA zacisnął dłoń na moim barku mocniej, przytrzymał mnie na tym krześle i a drugą ręką wcisnął w moje dłonie kubek z herbatą - to co mówił stało w sprzeczności z jego zachowaniem, sama nie wiem czy mnie traktował po "swojemu", czy to moja strefa komfortu nie przystaje do tutejszych zwyczajów, czy właśnie - jak twierdził w tamtej chwili - opatrznie interpretował to co w naszej kulturze oznacza być dżentelmenem? Nie wiem...), albo zupełnie ignorowano to co mówię i jakie mam zdanie na różne tematy - jakbym mówiła do ściany. Dziwne to było. Nie było na tyle przykre by bolało, ale na tyle by czuć, że nie jestem szanowana, że jestem traktowana jak rzecz, mniej niż człowiek. Nawet nim do mnie dochodziło, że te sytuacje mnie wkurzyły, nim rozkminiłam jak się z tym czuję i na ile powinnam postawić na zaopiekowanie własnych granic i uczuć, a na ile z szacunkiem i akceptacją podejść do kultury kraju, który odwiedzam, w głowie miałam wtedy mętlik, ale nim ta gonitwa analiz "co-w-tej-chwili-jest-ważniejszym-aspektem-dla-sytuacji" chwilę byłam w stanie oszołomionego "WTF się tu stanęło?". Dziwne. I zwieńczone (już chyba drugiego dnia pobytu, wieczorem?) podczas kolacji, przy prosecco "Wiesz co? Dziwnie jest stracić tak bardzo podmiotowość..." Na co mój chłopak tylko smutno przytaknął. Też to zauważył.
Węże. Są.
To trochę nudne (i irytujące), ale znowu jestem chora. Ech. Dziś już byłam na kompleksowych badaniach - oby to nie był pasożyt. Ech. Nie piłam tamtejszej wody, ale kąpałam się w morzu, basenie i łaźni. Gdzieś coś złapałam. I jedzenie chociaż było pyszne to nie służyło naszym jelitom... Dłuższa sprawa do opisania.
Hamam. Złoto. Muszę opisać cały proces, bo CUDOWNE doświadczenie (omijając organizację i kwestie kulturowe).
Hotel <3
Koty xD To jest temat na cały artykuł!
Bliskość - najadłam się seksu po cebulki włosów. <3
Przestrzeń w głowie - nowe pomysły!
Tęsknię za pieskiem i doniesienia od rodziców martwią - znowu trzeba będzie pracować z behawiorystką.
Koszmary xD można książki o tych snach napisać!
Paraliżujący strach przed targowaniem się - nie tak sobie wyobrażałam to doświadczenie. Ale to też muszę opisać.
Czułam się jak Indiana Jones. I to było suuuper! Byliśmy jak poszukiwacze zaginionej Arki xD Tylko, że bez Arki, a z rzymskimi łazienkami xD.
Targowanie się. OMG. Aż na samo wspomnienie muszę odetchnąć na uspokojenie. Myślałam, że to będzie fajne przeżycie. Że będę się tym bawić, że znajdę w tym fun, jakiś dreszczyk przyjemnych emocji. Że to będzie jakaś taka furtka do spróbowania namacalnego zaznania lokalnej kultury, tego kulturowego IceBerga! Że to coś w kategorii "język" czy "jedzenie". Ale nie. To nie jestem dla mnie coś tak łatwo przyswajalnego i dającego fun. To cholernie trudna sprawa. I stresująca.
Hebata turecka & kawa turecka. Oczekiwania vs rzeczywistość (spoiler: obydwa inne niż myślałam, a każde bardzo mi odpowiadało <3)
Okazało się, że nie na każdym urlopie trzeba jeździć na quadzie, ani skakać na bunjie. Nawet jak się tak planuje. Czasem po prostu wystarczy spontanicznie zrobić coś z moim chłopakiem. I to prowadzi do kolejnej bardzo ważnej - i bardzo złotej- myśli:...
... otóż wczoraj, w autokarze odwożącym nas na lotnisko, około 4 rano, we względnej ciszy (miarowych oddechach śpiących pasażerów) i z oczami utkwionymi w rozjaśniającej się za oknem ciemności naszła mnie refleksja. Przypomniała mi się analogiczna sytuacja: powrót z wczasów na lotnisko, wczesną porą. Oglądanie brzasku przed autokarowe okna, zapamiętywanie jak wyglądają i pachną gaje oliwne... Wtedy też było super i byłam szczęśliwa, wypoczęta. Ale moje długaśne piesze wędrówki po Korfu były samotne. Nie przeszkadzało mi to wtedy, bo bawiłam się świetnie, tak jak lubię. Było cudownie, jak marzyłam! Zwiedzałam, w cieple. Byłam taka spełniona! Ale tak tęskniłam, żeby kiedyś móc z kimś tak zwiedzać świat. Oj, tak bardzo!
I od razu, skojarzeniem przeniosłam się z tego autokaru w Grecji do sobotniego poranka w Holandii, gdy radosna - tak bardzo podekscytowana! Tak bardzo spełniona! We własnej opinii podpalająca pokłady energii i humoru nie tylko swoje, ale też całego swojego otoczenia, swojego partnera, jak mała elektrownia - pakowałam do plecaka przygotowany wcześniej prowiant, upewniałam się czy klucze wzięte, czy pompka do roweru przypięta, czy mapa schowana w schowku przy kierownicy, czy peleryny przeciwdeszczowe są spakowane. I opowiadałam o tym, jak zaplanowałam nam całodniową wycieczkę po fantastycznych holenderskich trasach rowerowych! Że będą po drodze muzea (w tym techniki!), fajne jedzonko (bo oktoberfest był w pełni), że trasa obok endemicznych roślin! I sery! SERY! I te cholerne "belgijskie frytki" też będą (ja nie lubię majonezu, a mój były chłopak uwielbiał te frytki)! Że według internetów nasza trasa prowadziła przez miejsce w którym turyści w 2015 roku najwyżej oceniali lokalne frytki. Specjalnie dla niego te frytki wciągnęłam na listę... A kiedy ja byłam spakowana, i gotowa, i promieniałam radością, że wreszcie zobaczymy coś niderlandzkiego - a nie tylko te jebane kofiszopy, supermarket, miejsce naszej pracy i osiedle zamieszkałe przez innych pracowników naszej fabryki! Tak bardzo chciałam zwiedzać! - on wtedy ledwo się ubrał i nie miał siły wstać z łóżka. Siedział na skraju ze zmierzwionymi włosami, spuchniętymi oczami i obserwował jak się krzątam po pokoju, jak trajkoczę. A im bardziej ja byłam podekscytowana, tym bardziej on był wkurwiony (wkurzało go moje szczęście - wolał jak byłam przygnębiona i zrezygnowana, mniej okazji do konfrontacji, teraz to widzę). Obserwował mnie, napięcie między nami narastało, ja go początkowo nie czułam (bo w końcu mieliśmy spędzić czas tak jak ja lubię!), aż w końcu wyczuwałam napiętą atmosferę, pytalam go czy coś się stało, a wtedy on pytał "Musimy jechać?". Dodawał, że mu się nie chce. Że jest taki zmęczony. Że wolałby odpocząć w domu. Że na to wszystko potrzeba tyle energii. Oskarżał, że jestem samolubna, że myślę tylko o sobie (tj. to dla niego oznaczało, że planowałam wycieczkę od tygodni... ). Rozmawiałam z nim o faktach, przypominałam jakie były fakty, z kalendarzem analizowałam co i którego dnia robiliśmy. Było mi przykro, chciałam go przecież uwzględnić w planach, chciałam z nim przeżywać tę podróż. Jego szczęście też dla mnie było ważne. Przejęte zapewniałam, że przecież gdyby mi powiedział to bym inaczej to zaplanowała, że wzięłabym to pod uwagę. A on ciśgle z oskarżeniami: "Wszystko robimy pod twoje dyktando! Wszystko musi być tak jak chcesz. Nie Vill, ja się na to nie zgadzam!" (hahaha on mi zarzucał to co robił on sam xD, teraz to widzę). Potem, gdy jednak okazało się, że poprzedni weekend spędziliśmy tak, jak on chciał (on jarał, albo jarał z innymi...), że jeszcze poprzedni też, to nagle argumenty zostawały wytrącone, chwilę miczał i w końcu okazywało się, że to jednak rowery jako środek lokomocji są problemem. Bo mu się nie chce, bo dawno nie ćwiczył itp itd. Więc ja rozpromieniona od razu znajdowałam rozwiązanie: "Nie szkodzi! Możemy podjechać pociągiem i przejść się tu, tu i tam!". To go jeszcze bardziej wkurzało.
I nagle się rozpętywała awantura o to, że jestem taka szczęśliwa podejrzanie! Ciekawe dlaczego!? Co przed nim ukrywam!? To mnie wkurzało, ta sama płyta grana z powodu braku argumentów! Gdy proponowałam, że w takim razie, jeżeli nie ma między nami pola na kompromis, to niech on zostanie, a ja pojadę sama - wtedy było jeszcze gorzej. Wyzwiska, podejrzewanie mnie o zdradę, rzucanie mi, że pewnie wszystko zaplanowałam tak, żeby zamiast niego ze mną jechał ten i inny współlokator (który był dla mnie miły po prostu, a o co typ był zazdrosny). Gdy mu wyjaśniałam, że to absurd, że przecież chciałam jechać z nim! To miał być dzień, który spędzamy razem i to tym razem realizując moje potrzeby i marzenia! Że jak jest tak zazdrosny to niech ruszy tyłek i jedzie ze mną, zamiast robić sceny! Że nawet te frytki znalazłam! Dla niego! Żebyśmy obydwoje z tego mieli fun... No i kończyło się, że odwracał kota ogonem tak, zalewał taką falą przemocy, oskarżając mnie o bycie dziwną, niepasującą (nikt z tych lokalnych znajomych od jarania nie jeździł na wycieczki), robiąc przytyki do moich bolesnych miejsc, niepewności, zarzucając mi złe intencje, że go nie kocham i nie chcę naszego szczęścia. Albo grożąc, albo kpiąc, poniżając. Koniec końców to ja siedziałam w pokoju, na łóżku zalewając się łzami, dławiąc się smutkiem, brakiem zrozumienia, próbując ogarnąć co właściwie poszło nie tak, co źle zrobiłam itp, a on wzdychając z rozczarowaniem - bo to on był we własnym mniemaniu ofiarom moich złych intencji - szedł zajarać, zjeść i spać. A ja płakałam, czułam się cała obolała emocjonalnie, opuchnięta od bólu i płaczu... I szukałam pytań i odpowiedzi, jak naprawić tę sytuację by "był jak przedtem". A jak ex wstawał to znowu jarał z kimś... Ech. A ja zostawałam w pokoju, smutna, zrezygnowana, z poczuciem, że jestem niekochana. Te emocje pamiętam wyraźnie, są bardzo we mnie... To było 9 lat temu, a tyle lat mi się wydawało, że po prostu moje potrzeby są tak bardzo dziwne i inne, i niemożliwe do pojednania z cudzymi, że mogę tylko podróżować sama...
Tym czasem wczoraj, w autokarze na lotnisko, zalana tą falą wspomnień zabarwionych tak różną porcją emocji z ostatnich lat ZAUWAŻYŁAM bardzo świadomie, że mój cudowny chłopak - ten obecny - jest osobą, która ma takie same potrzeby podróżnicze jak ja (no dobra, on jednak wolałby jeszcze opcje bardziej hardcorowe np: picie wody z kałuży i spanie w szałasie pod kołderką z liści splecionych palm czy coś xD; ale na razie to nie jest dla mnie i nie wiem czy kiedykolwiek będzie dla mnie, lubię mieć ściany do snu xD. Jednak nie przeszkadza mi wyobrażenie, by na taki wypad wyrwał się z kuzynem czy kumplem - niech się dobrze bawi!).
Co więcej: podróżowanie z nim jest tak ŁATWE. To Asia mi mówiła, że w związku może być łatwo - nie wiedziałam. Teraz już wiem. I to wzrusza. Piękne to.
Dopiero wracając z wakacji ZAUWAŻYŁAM, że odbyliśmy masę podróży (co mój chłopak już po wylądowaniu w Polsce podsumował z przepraszającym uśmieszkiem "Nie potrafimy wysiedzieć na dupie, co nie?" xD - bo mieliśmy SIEDZIEĆ NA DUPIE, odpocząć za te wszystkie miesiące zapierdolu, naczytać się książek, odespać i odpoczywać od stresu zamiast go sobie dodawać. A ostatecznie codziennie byliśmy na jakiejś przygodzie, bliższej lub dalszej xD heheh, ale z masą miejsca na czytanie, spanie i leżenie na plaży oczywiście). Dotarło do mnie, że względem żadnej z nich nie było między nami spięć. Tak łatwo nam się dogadać. Mamy podobne priorytety: jesteś chory? Boli brzuszek? To walić ten zamek na końcu szlaku, wracamy do hotelu i parzymy herbatkę, zagramy w jakąś grę! Czujesz się na zwiedzenie jeszcze czegoś? To chodź na ruinki, te na pustyni, z 4 km od miasta! I to jest tak naturalne. Tak proste. Ech.
Zauważyłam też, że oddałam mu planowanie. Oczywiście nie zupełnie - nadal to lubię robić i często robię. To początkowo było bardzo dla mnie trudne, budziło masę wątpliwości, bo czułam lęk, że "oddając" obowiązek planowania oddaję również odpowiedzialność za siebie i kontrolę (nad sobą - a tego nie pozwolę sobie stracić ponownie: w Holandii lata temu ostatecznie oddałam ją, a potem latami na terapii ją odzyskiwałam). Oddanie komuś innemu steru w obszarze "planowania podróży" w moim przypadku było aktem olbrzymiego zaufania. Ryzyko wielkie, strach wielki. Ciekawym było się przekonać, że oddanie obszaru planowania podróży nie jest tożsame z oddaniem kontroli nade mną. Tym jaskrawiej widzę, jakie skrajne schematy we mnie wyżłobił poprzedni związek - nie wiedziałam, że oddanie planowania podróży to może być to i nic więcej, a na pewno nic z władzy nade mną! Ech. Jak dalekich i jak raniących blizn nabyłam w poprzednim związku... Teraz to widzę, że ten mój wieloletni ból i gojenie trwało tyle, bo te rany były tak straszne i głębokie. Ech.
No, ale teraz, wracając z Turcji fakt oddania mojemu partnerowi planowania był tak naturalny, bezpieczny i w porządku, że świadomie zdałam sobie z niego sprawę dopiero w autokarze o 4 nad ranem w drodze na lotnisko. Ufam mu. Doceniam, że gdy planuje dzieli się tym planem, dzieli się planowanym budżetem, miejscami, pyta o wskazówki i zaznacza, że będą takie czy inne niespodzianki. To jest takie fajne i komfortowe.
I od razu sobie przypomniałam wtedy: oddaję planowanie, ale to ja na miejscu jestem przewodniczką. xD Bo jestem ciekawską factcheckerką i MUSZĘ przed wyjazdem w jakieś miejsce poczytać o nim (jak wspominałam w przypadku tego wyjazdu nie czytałam - tylko to co przez osmozę, a ja jednak dużo wiem przez osmozę :P lubię historię). Zapytałam nawet podczas jednej z pierwszych wypraw mojego chłopaka czy coś przy okazji planowania czytał o tym miejscu - bo nie chciałam mu odtwarzać audio-Wikipedii jeżeli już to wszystko wie. A on się do mnie uśmiechnął z powątpiewaniem i żachnął się "Nie! A po co? Od tego mam ciebie! To co mi opowiesz o tym... em... kamieniu?". No i opowiadam, z dygresjami, wyobrażamy sobie jak to musiało wyglądać w czasach świetności, rysujemy w powietrzu brakujące budynki, sklepienia... Odkrywamy z użyciem wyobraźni. I humoru I się tym JARAMY! Zadajemy sobie wzajemnie masę pytań, hipotez, a potem w hotelu potwierdzamy info w sieci. I masę przy tym śmiechu!
No.
I się spłakałam w tym autobusie o 4 rano, obserwując jak mój partner śpi na miejscu obok mnie słodko pochrapując...
Jak ŁATWO się przyzwyczaja do takiego dobra, które przecież jeszcze tak niedawno wydawało się zupełnie nieosiągalne!?
To wszystko, cały nasz wyjazd, całe nasze przygody, planowanka, kompromisy, przyszły tak naturalnie i tak zgodnie, tak gładko, że łatwo tego nie zauważyć. Nie ma WIELKICH emocji (tj. tez huśtawki - od niesamowitego szczęścia do niesamowitego bólu jak w moim poprzednim związku). Jest po prostu stabilnie i przez to jest miejsce na to by uwagę kierować na inne sprawy WSPÓLNIE oraz sprawy prywatne każdego z nas. Idziemy w tą podróż - tj. w podróż zwaną życiem, że tak oklepanym frazesem polecę - obok siebie, ale razem, pozwalając sobie na odmienność, na realizowanie wspólnych i osobnych potrzeb, i mamy w sobie wsparcie. I kibicujemy sobie wzajemnie!
I chyba bardziej niż kiedykolwiek wtedy, o tej 4 nad ranem, w kołysanym sennym sapaniem autokarze, poczułam, że jestem cholernie zaszczycona jego - mojego partnera - obecnością w moim życiu. Kocham go. I będę jeszcze bardziej zaszczycona, jeżeli zdecyduje się ze mną zawrzeć związek małżeński/partnerski/jaki tam lepszy dla formalności.
I sobie tak chlipałam ze szczęścia głaszcząc go po zarośniętym policzku, nim wzięłam się za czytanie przewodnika po historycznych ruinach tej części Turcji w której byliśmy.
I to chyba najważniejsze wrażenie po tym urlopie. Na dziś tyle. Zrobiłam dziś już 3 prania, podlałam kwiaty, rozesłałam paczki, pracowałam, sprzątałam... dużo zrobiłam i idę spać. :D Jutro rano lecę na siłkę i po psiecko! <3 Tęsknie za cholernicą.
Tumblr media
14 notes · View notes
palpitacjauczuc · 9 months
Text
Największym błędem jaki możesz popełnić jest pozwolenie swojemu facetowi na uciekanie od problemów i milczenie.
20 notes · View notes
pustazapalniczka · 2 years
Text
Jesteś lokomotywą swojego życia i każdy wagon potrafisz od niej odczepić, więc dlaczego masz dalej przy sobie zepsute wagony które spowalniają cię do twojego celu?
1 note · View note
kasja93 · 1 year
Text
Hej!
Tumblr media
Żyje. Wypuścili mnie nieco wcześniej. Jestem już w domu, więc mogę podsumować te półtorej doby w szpitalu.
Dzień pierwszy:
Rano weszłam na 7 piętro na odział. Tam lekarz mnie zbadał i kazał iść na dół na izbę przyjęć. Okazało się, że jest jeszcze zamknięta i wraz z coraz większym tłumem staliśmy na podjeździe dla ambulansów. Dobrze, że nie była to zima! Co za patologia. Wezwano w pierwszej kolejności mnie i jeszcze jednego kolesia. Wypełniłam papierologię i po chwili, gdy dołączył koleś zaprowadzono nas do przebieralni. I tak w piżamkach paradowaliśmy po szpitalu 7 pięter 😂 generalnie było spoko. Czekałam do 14, aż zabrano mnie na blok operacyjny. Cały szpital paradowałam w piżamie bez maseczki, na oddziale bez maseczki, ALE na czas przewozu z oddziału na blok operacyjny już mnie zabrali w maseczce xD paranoja. Poranna zmiana była miła. Później nadeszła nocna i tu już się zaczęło. Pierwszą zjebę dostałam za to, że nie mogąc zrobić siusiu do basenu wstałam godzinę po operacji i poszłam do toalety. Drugą zjebe dostałam za to, że jak skończyła mi się kroplówka to ją odłączyłam. Trzecią za to, że okno jest uchylone bo dostanę zapalenia płuc xDD
Dzień drugi:
Obudziłam się, wypiłam w nocy butelkę wody (dostałam pozwolenie) a jak zaczęli serwować śniadanie dowiedziałam się, że nie wiedzą czy mogę coś dostać bo nie było jeszcze obchodu xD zrobiłam sobie w między czasie owsiankę bo było mi już niedobrze z głodu (miałam już 36 godzin fasta).
Tumblr media
Przyszedł czas obchodu. Lekarz wpadł, zapytał jak się czuje i powiedział, że dziś wyjdę do domu. ALE wypis odebrać mogę w poniedziałek po 18 xD wypis jak wypis, ale ludzie! Gdzie moje zaświadczenie, że mogę jeździć bez pasów? Skurwysyny… Dostałam dożylnie ketanol, antybiotyk i jakieś inne kroplówki.
Tumblr media
Generalnie wczoraj od godziny 18 miałam sale tylko dla siebie, więc w nocy mogłam mogłam spać z włączonym telefonem gdzie w tle leciał ustawiony maraton serii Obcy :) uwielbiam przy tym spać. Taka dygresja…
Nadeszła pora obiadu. W karcie nie zaznaczyli, że mogę coś zjeść, więc pani poszła do pielęgniarek a te pindy powiedziały, że mogę dostać kleik 🤮 Kutfa ja miałam usunięty pęcherzyk żółciowy a nie żołądek czy jelita! Odmówiłam i zjadłam precla z dodatkiem masła z orzechów nerkowców.
Tumblr media
Ja nie wiem. Jak miałabym zacząć rekonwalescencję po prawie 42 godzinach fasta i operacji po jakimś kleiku? What the hell?! I tak leżę jak ten debil. Przejrzałam kilkanaście różnych ofert z meblami i zaczęło mi się nudzić. Poszłam, więc do lekarzy zapytać czy mogę już wyjść. Obudziłam profesora (tak się ciężko pracuje!) i niechętnie powiedział, że jak tak bardzo chce to mogę iść do domu, ale mam dzwonić po karetkę, gdyby coś się działo. Zabrałam, więc swoje rzeczy, pożegnałam się z pielęgniarkami i uciekłam.
W ogóle hitem było to jak się na mnie patrzyli, gdy przeczytali moją kartę gdzie było zaznaczone, że mam depresje. To był wzrok w stylu „ciekawe czy nie wyrwie sobie wenflonu i nie poderżnie sobie nim gardła” xD masakra jakaś! A jak usłyszeli, że będę prowadzić to już w ogóle im mózg eksplodował. „Ale to niebezpieczne! Nie może ktoś panią odwieźć?” Odpowiedziałam „Nie. A jako kierowca wiem wcześniej gdyby do czegoś miałoby dojść oraz mam się chociaż są co złapać”. Szokiem był również fakt, że nie miałam żadnych odwiedzin. Ludzie! To tylko jeden dzień po co ktoś miałby mi głowę zawracać dla jednego dnia!
Wracając wpadłam do apteki kupić sobie ketonal, opatrunki oraz octenisept. Weszłam też do lidla po łapówkę dla uszaków.
Tumblr media Tumblr media
Ewidentnie pomogło :) nie narobili zbyt dużego bałaganu. Oczywiście w ramach zemsty Ruda zrobiła mi kilka dziurek w pościelowym. Ale wybaczam. W końcu ich porzuciłam.
Ogólnie czuje się zmęczona. Brzuch mam wywalony jakbym była w piątym miesiącu ciąży. Nadmuchali mnie jak balon by móc operować laparoskopem. No i trochę boli. Zwłaszcza na tych pieprzonych ulicach Łodzi, które wyglądają jak po bombardowaniu. Nieźle mnie wytrzęsło i wytelepało choć mam dobre zawieszenie. Chciałabym się jeszcze położyć na dywanie by przytulić się do uszaków, ale boje się, że nie wstanę xD najwyżej będę spała na podłodze. W ogóle nie mogę spać na brzuchu… Tragedia. Ja zawsze śpię w pozycji bocznej bezpiecznej xD a wy? W jakiej pozycji śpicie?
Tumblr media
53 notes · View notes
harmony-and-peace · 2 months
Text
„Czy warto tracić czas na zastanawianie się nad tym, skoro życie samo potrafi układać swoje ścieżki? Czasem pozwolenie na naturalny rozwój wydarzeń przynosi więcej spokoju niż zbyt intensywne myślenie. Czy zgadzasz się, że nadmiar refleksji może przynosić ból?”
- Monika Łozowska
34 notes · View notes
dhr-ao3 · 2 months
Text
[T] The Eagle's Nest [PL]
[T] The Eagle's Nest [PL] https://ift.tt/OjM1ytx by loath89 Wojna została wygrana. Powrót na ósmy rok do Hogwartu, żeby zakończyć naukę, nie zapowiadał się łatwy dla Hermiony. Jednak w prawdziwą panikę wpadła, gdy dyrektor McGonagall nakazała ponowny udział uczniów wszystkich klas w Ceremonii Przydziału, żeby pogłębić relacje pomiędzy domami. Ale kiedy Tiara Przydziału wyśle Hermionę do Ravenclawu razem z Draco - i bez Harry'ego i Rona - jak sobie z tym poradzi? Autor: HeartOfAspen Pozwolenie na tłumaczenie: oficjalne pozwolenie na koncie autora.   //Nie czytałam całości! Tłumaczę i czytam jednocześnie, więc w zasadzie poznaję historię razem ze wszystkimi 🥰 Jest naprawdę urocza! Do tego dobrze napisana. Mam nadzieję, że tłumaczeniem nie zepsuję jej jakości ;) W razie literówek czy innych merytorycznych uwag - jestem otwarta na sugestie (nie mam bety, która mogłaby sprawdzić to po mnie ;) ). Miłej zabawy! 💚 Words: 50595, Chapters: 18/71, Language: Polski Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling Rating: Mature Warnings: Creator Chose Not To Use Archive Warnings Categories: F/M Characters: Hermione Granger, Draco Malfoy, Theodore Nott, Harry Potter, Ginny Weasley, Ron Weasley Relationships: Hermione Granger/Draco Malfoy Additional Tags: Harry Potter Epilogue What Epilogue | EWE, Alternate Universe - Canon Divergence, Ravenclaw Hermione Granger, Ravenclaw Draco Malfoy, Mentions of Suicide, Magic Makes Mischief, Eating Disorders via AO3 works tagged 'Hermione Granger/Draco Malfoy' https://ift.tt/d3ept9N April 18, 2024 at 06:42PM
3 notes · View notes
kostucha00 · 7 months
Text
25 Straszdziernika 2023, Środa 🎃:
🥧: 530 kcal (+ bez liczenia batonik Nestle Fitness i mus jabłkowy Owolovo)
🔥: 200 kcal
💤: 0 h
📙: 1 h
Coraz częściej zdarza mi się w ogóle nie spać. Od kilku lat raz czy dwa w miesiącu miewałam bezsenne noce, a teraz zdarza mi się to raz czy dwa na tydzień. Tak jak dzisiaj. Głupia jestem, bo nie poszłam spać od razu po szkole tylko się szwędałam po domu, zbyt zmęczona żeby się za coś porządnie zabrać. Ale ogólnie dzień miałam całkiem dobry. Szkoła rozpatrzyła wniosek o zwolnienie z drugiego języka obcego — dostałam pozwolenie. Teraz jestem zbyt zmęczona żeby się jarać, ale kamień spadł mi z serca. Sprawdziany z hiszpańskiego były dla mnie bardziej stresujące niż te z matematyki — a to chyba mówi samo za siebie. Niby dwie godziny mi odchodzą, a czuję że będzie dużo luźniej. Teraz oficjalnie w środy równo w środku dnia mam okienko, a w piątek tylko trzy lekcje, które kończę o 11:30. Nie kończyłam tak wcześnie od klas 1-3 podstawówki.
Od wczoraj dostaję alerty RCB, żeby nie chodzić do lasu (wczoraj tylko w obrębie Karwiny—Chwarzno, dzisiaj już w całym mieście, chociaż nie wiem skąd facet miałby się nagle wziąć na Płycie Redłowskiej), a najlepiej to zostać w domu, jeśli się da. Wiem że sprawa jest poważna, ale nie wydaje mi się żeby takie sianie paniki było konieczne.
W ten weekend zamawiam rzeczy dla kota 😼. Zrobiłam listę, bo nie chcę o niczym zapomnieć. Tak po prawdzie trochę się denerwuję, bo nie mam doświadczenia w opiece nad zwierzętami, a to sprawia że kolor cholernych misek (albo materiał wykonania — np ja jem tylko plastikowymi sztućcami, bo smak tych metalowych jest dla mnie nie do zniesienia. Czy koty mają podobnie? A może nie smakuje im właśnie plastik?) nabiera w moich oczach kluczowego znaczenia. (Ach, właśnie, klucze. Zgubiłam je. To znaczy nie mogę ich znaleźć, ale nie pamiętam też żeby ich poszukać. ADHD adehaduje. Taka dygresja). Umówiłam się że do czasu pojechania do schroniska graty przechowam u babci, bo gdyby ojciec zobaczył w mieszkaniu jakieś drapaki i legowiska to wyleciałabym razem z nimi przez najbliższe okno.
16 notes · View notes
1zzy0 · 1 year
Text
Nagito Komaeda (Servant ) x Male Reader
❥𝓦𝓲𝓽𝓪𝓶! 𝓣𝓸 𝓳𝓮𝓼𝓽 𝓭𝓸𝓼́𝓬́ 𝓼𝓽𝓪𝓻𝓪 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓴 𝓲 𝓷𝓲𝓮 𝓶𝓲𝓪ł𝓪𝓶 𝓬𝓸 𝔃 𝓷𝓲𝓶 𝔃𝓻𝓸𝓫𝓲𝓬́ 𝔀𝓲𝓮̨𝓬 𝓹𝓻𝓸𝓼𝔃𝓮̨ 𝓫𝓪𝓻𝓭𝔃𝓸 ❣ ;𝓓
°°°·.°·..·°¯°·._.·   ·._.·°¯°·.·° .·°°°
• Prawdopodobnie Służący cały czas nawijał by o nadziei która pokona rozpacz, utopiłby się w swoim szaleństwie nie zdając sobie już sprawy ile powiedział, z każdą chwilą jego oczy stawały by się coraz bardziej szalone, gdy go upomnisz przeprosi i będzie siedział cicho i będzie czekał na twoje pozwolenie by znowu mówić. Służący często mówi jak bardzo wielbi nadzieje która siedzi w twoim sercu, chodź i tak nigdy na to nie odpowiadasz. Wasz związek jest sekretem który trzymacie przed The Warriors of Hope, więc wasze wypady są tajemnicą, Służący jest dość skrępowany ponieważ nigdy jeszcze nie był w związku i nie wie jak się zachować. Będzie często cię komplementował. chodź jesteście w związku Służący będzie bardziej jak twój podwładny, twój służący. Zrobi co zechcesz i będzie słuchał twoich rozkazów. Ty natomiast jesteś bez interesowny, także niektórzy uważają cię za groźnego i niebezpiecznego więc wolą zostawić cię w spokoju zanim rozszarpiesz ich na kawałki i nakarmisz nimi monokumy, nawet The Warriors of Hope bały się ciebie. Jesteś o wiele bardziej otwarty do Służącego, na początku był bardzo spięty twoją obecnością, uważał że nie ma prawa nawet stać koło ciebie czy dzielić to samo powietrze z tobą, ty za to byłeś o wiele bardziej czuły jak i w słowach jak i w czynach, Służący bardzo lubi jak pieścisz opuszkami palców jego białe loki ale i tak z tyłu głowy miał wrażenie że taki śmieć jak on nie zasługują na jakąkolwiek formę czułości od ciebie, lubi siedzieć ci na kolanach chodź był dość zawstydzony. Lubicie spędzać razem czas patrząc na rozpadające się miasto lub jak tulicie się razem, lubi też jak szepczesz mu słodkie słowa do ucha i kołyszesz go do snu.
26 notes · View notes